Migalski się zadumał nad Olejnik

avatar użytkownika kataryna

Marek Migalski: Zastanawiam się czy Pani Redaktor [Monika Olejnik] naprawdę nie zrozumiała tego, co powiedziałem parę dni temu w programie „Fakty po Faktach”, czy też może  zrozumiała i w pełni świadomie oczerniła europosła partii, której nie lubi. Zaiste, wybór to dramatyczny – między ignorancją i głupotą z jednej strony, a świadomą manipulacją i skandaliczną stronniczością z drugiej.

Dziwi mnie zdziwienie Migalskiego, chyba trochę udawane bo przecież sympatyczny "fruwający ornitolog" obserwuje nasz świat polityczno-medialny wystarczająco długo aby sobie nie zadawać retorycznych pytań. Monika Olejnik jest inteligentną dziennikarką i wszystko rozumie, ma tylko złe zdanie o inteligencji swoich gości i słuchaczy i na ten ich brak inteligencji, a także ogólną niekumatość, liczy. Pozwolę sobie zilustrować to przykładem, moim ulubionym bo dobrze pokazującym na co chorują nasze media. Sprawa jest starawa, zaczęła się od artykułu Piotra Śmiłowicza (Newsweek), pod sensacyjnym tytułem "Nazwisko Kaczyńskiego w śledztwie paliwowym", natychmiast podchwyconym przez wszystkkie portale, potem była krótka wymiana między mną a Śmiłowiczem, a na końcu efektowna wrzutka Moniki Olejnik w Gazecie Wyborczej w felietonie pod tytułerm - nomen omen -  "Obciach".

Piotr Śmiłowicz: W dokumentach śledztwa dotyczącego mafii paliwowej pojawia się nazwisko Jarosława Kaczyńskiego. To może być jedna z przyczyn zaniechań rządu PiS wobec tego śledztwa.(...) W zeznaniach innych świadków padają nazwiska działaczy prawicy, w tym Jarosława Kaczyńskiego. Jego nazwisko pojawia się m.in. przy okazji afery wokół przesłuchania w 2006 roku szczecińskiego biznesmena paliwowego Jerzego Krzystyniaka. Biznesmen oskarżył wówczas przesłuchującego go prokuratora Marcina Kowalskiego - z zajmującej się śledztwem paliwowym grupy Marka Wełny - o wywieranie nacisków, by obciążył polityków. Jednak wszczęte na skutek tej skargi śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez Wełnę i Kowalskiego (obejmujące początkowo działanie na szkodę Artura Balazsa, Jarosława Kaczyńskiego i Jacka Piechoty) zostało po kilku miesiącach umorzone.

Kataryna: Średnio inteligentny człowiek musi po tym fragmencie zadumać się nad dziennikarskim warsztatem autora artykułu. Z tekstu wynika przecież, że jedyny kontekst w jakim się tu pojawia nazwisko Kaczyńskiego to rzekome działanie prokuratorów na jego szkodę polegające na wywieraniu nacisków na świadka, żeby Kaczyńskiego obciążył. (...) Swój sensacyjny materiał opatrzony obiecującym nagłówkiem "wiadomość dnia" Piotr Śmiłowicz sklecił z dwóch wątków nie pierwszej świeżości, w pierwszym Kaczyński występuje jako pokrzywdzony, a drugi jest znany od ponad trzech lat i też zawiera niewyjaśniony wątek hakowy. (...) Młodzi, wykształceni, z wielkich miast mają sensację bo nazwisko Kaczyńskiego pojawiło się dwukrotnie w śledztwie paliwowym. I kogo to obchodzi, że za każdym razem pojawiło się w kontekście szukania haków na Kaczyńskiego? Jeden oskarżony zeznaje, że namawiały go do tego służby, inny, że prokurator. A jak było? Tego się od Śmiłowicza nie dowiecie bo on chciał tylko napisać, że NAZWISKO KACZYŃSKIEGO W ŚLEDZTWIE PALIWOWYM!

Piotr Śmiłowicz: Jest oczywiste, że Jarosław Kaczyński występuje w dokumentach śledztwa paliwowego generalnie jako ofiara. Wydawało mi się, że nie trzeba mieć przenikliwej inteligencji Kataryny, by to odczytać z mojego tekściku . Moim zdaniem nie obala to jednak hipotezy, że mógł się obawiać, iż przy szeroko zakrojonym śledztwie jego nazwisko będzie się raz po raz przewijać, zgodnie z zasadą "ukradł, czy mu ukradli, ale był zamieszany". A to będzie łakomym kaskiem dla opozycji.

Monika Olejnik: Prezes PiS sam wpadł we własne sidła, bo wierzy w opowieści jednego człowieka, czyli Krzysztofa Baszniaka, który macza w mafii paliwowej polityków SLD. Teraz powinien uwierzyć w to, co ostatnio ujawnił "Newsweek", mianowicie, że jest osoba, która twierdzi, że on - Jarosław Kaczyński - też mógł mieć korzyści z mafii paliwowej. A to chyba niemożliwe, żeby lider PiS maczał palce w paliwie .

Monika Olejnik naprawdę nie jest idiotką nierozumiejącą prostego przecież tekstu, wie natomiast, że jest duża szansa, że większość  czytelników jej felietonu nie będzie wiedziała o czym mowa, nie będzie znała tekstu źródłowego, więc kupi to co jej poda do wierzenia dziennikarska gwiazda. Taki job. Dokładnie to samo zrobiła dzisiaj z Migalskim i z tego co czytam znowu skutecznie, bo goście w studio nie znali kontekstu, nie wiedzieli co Migalski powiedział i dali się wkręcić w kipienie oburzeniem. A kto wie, może zamach Migalskiego na wolność wyznania Buzka zostanie jutro napiętnowany w jakimś zgrabnym felietonie w Gazecie Wyborczej.

Nie rozumiem tylko zdziwienia Migalskiego. Sam wczoraj napisał, w pełni taką postawę akceptując, że w polityce nie liczy się paradygmat "prawda-fasz" ale "dobro-zło" i jeśli coś się uważa za dobre, to różne chwyty są dozwolone. Wystarczy uznać Monikę Olejnik za rasowego polityka i wybaczyć jej to co się samemu sobie wybaczyło, z góry i na zapas, już nazajutrz po wygranych wyborach.

Marek Migalski: [W polityce] mówi się to, co ma wprowadzić naszych przeciwników w błąd, wpłynąć na ich błędne kalkulacje itp. Bo chcemy wygrać wybory, wyjść z negocjacji z czymś więcej, niż zakładaliśmy przed nimi, a potem wprowadzać w życie nasz program, o którym jesteśmy przekonani, że będzie przynosić „dobro” dla naszego kraju. Dlatego nie mówimy „prawdy”. Kierujemy się więc dobrem, a nie prawdą. To elementarz uprawiania polityki.


Marek Migalski: Olejnik wystawia piłeczkę, Chlebowski smeczuje

Marek Migalski: Jak naukowiec może zrobić krzywdę politykowi

***

Jeszcze jedno mi się przypomniało, też to bardzo lubię :)

Monika Olejnik : Panie profesorze, czy premier Marek Belka powinien skłamać przed komisją śledczą? Oświadczył, że nigdy nie podpisywał dokumentów o współpracy z SB, a tymczasem podpisał taki dokument, instrukcję wyjazdową.

Andrzej Zoll : To jest oczywiste pytanie, na które odpowiedź jest stosunkowo łatwa jeśli się porówna treść instrukcji, którą podpisał premier i jego oświadczenie przed komisją.

Monika Olejnik : I jaka jest ta łatwa odpowiedź?

Andrzej Zoll : Nie mamy tutaj zgodności między odpowiedzią premiera, a treścią tej instrukcji, pod którą znajduje się podpis premiera.

Monika Olejnik : Czyli odpowiedź, panie profesorze, nie jest jednak łatwa.


napisz pierwszy komentarz