Film "Defiance" - interwencja o prawdę historyczną.
Pan Prezydent
Pan Premier
Do Urzędów Państwowych
Do Gazet
My niżej podpisani stanowczo protestujemy przeciw emisji, tak w Polsce, jak i na świecie kłamliwego, całkowicie fałszującego prawdę historyczną filmu „Defiance”, który przedstawiając zwykłych zbrodniarzy jako bohaterów, obraża pamięć setek bezbronnych polskich cywilów, zamordowanych w czasie wojny.
31.XII 2008 r. wszedł na ekrany amerykańskich kin film "Defiance" z Danielem Craigiem w roli głównej.
W Ameryce film ten otrzymuje entuzjastyczne recenzje zachwyconych nim krytyków. Wszyscy są wzruszeni pięknem i "autentyzmem", historii braci Bielskich i ich żydowskiego oddziału, który w filmowej fikcji dzielnie walczy z hitlerowskim okupantem, ratując przed holocaustem tysiące ludzi.
Scenariusz filmu oparty jest na cząstce prawdy, a charakter działalności braci Bielskich w nim zarysowany, z bezwzględnych rozbójników,czyni bohaterów.
Fakty:
Wbrew temu, co można obejrzeć w filmie „Defiance” oddział braci Bielskich, w świetle swoich własnych oświadczeń, mimo swej znacznej liczebności, nie prowadził prawie żadnych walk z Niemcami.
Na terenie pobliskiej miejscowości Naliboki,w puszczy gromadzili się rozbitkowie z Czerwonej Armii, tam też chroniła się ludność żydowska. Żydzi utworzyli dwa duże "obozy rodzinne". Pierwszym zawiadywali bracia Bielscy (Tewje, Asael, Zus i Aron). Schronili się w nim uciekinierzy z Naliboków i pobliskich miejscowości. W 1944 r. liczył on 941 osób, w tym sporo kobiet i dzieci. Tylko 162 osoby były uzbrojone. Obóz drugi, pod dowództwem Simchy Zorina, gromadził uciekinierów z gett. Liczył 562 osoby (w tym 73 uzbrojone) i przez cały okres wojny nie stoczył żadnej znaczącej potyczki z Wehrmachtem.
Głównym zajęciem tego żydowskiego zgrupowania „partyzanckiego” było zdobywanie prowiantu dla swoich grup i partyzantów rosyjskich poprzez napadanie na polskie i białoruskie wsie w ramach tzw. akcji aprowizacyjnych, polegających na rabowaniu z resztek żywności, głodujących w czasie wojny, chłopów.
Ich celu nie stanowiła bezpośrednia walka z Niemcami, najważniejsze było bowiem przeżycie wojny. Obozy były jednak podporządkowane sowieckiemu dowództwu i na jego żądanie musiały każdorazowo wydzielać kontyngent uzbrojonych mężczyzn "na akcje". Sowieci nie tolerowali na tym terytorium żadnych "obcych" sił, o czym świadczy bezwzględne zwalczanie polskiej partyzantki. Żydom pozostawili jednak ogromną autonomię, pozwalając im utrzymywać w obozie nawet synagogę.
Niestety okazało się, że w czasie owych akcji żydowskie bojówki odznaczały się szczególną brutalnością nawet na tle, słynących ze swego okrucieństwa, „partyzantów” sowieckich. Fakty te zostały potwierdzone zarówno poprzez relacje świadków jak też raporty Armii Krajowej, donoszące o przypadkach morderstw na bezbronnych chłopach i gwałtach na polskich kobietach.
Film „Defiance” pokazuje walki „partyzantów” Bielskiego z hitlerowcami. W rzeczywistości największą i najsłynniejszą „bitwą”, jaką stoczył w czasie wojny jego oddział, był pogrom polskiej ludności cywilnej w Nalibokach, którego żydowska bojówka dokonała razem z „partyzantami” sowieckimi 8 maja 1943 r. W czasie tej masakry zginęło ok.120 bezbronnych osób, w tym kobiety i dzieci.
Zdecydowana większość ludzi oglądających emitowany na całym świecie film „Defiance” nie zna podstawowych faktów z historii Polski. Tym bardziej nie może wiedzieć o tym, jakich czynów dopuszczał się oddział.
Są przekonani, że to, co oglądają na ekranie to prawda i z niej będą uczyć się wojennej historii Polski. Ponieważ od lat także w Polsce nie dba się o pamięć historyczną i praktycznie nie prezentuje się filmów, ukazujących wojenne losy naszego narodu, na podstawie hollywoodzkiej superprodukcji „Defiance” będą wychowywać się również całe pokolenia młodych Polaków.
W tej sytuacji czymś skandalicznym jest całkowite milczenie i obojętność zarówno polskich władz jak i przede wszystkim polskich mediów, które bez żadnego głosu sprzeciwu pozwoliły na to, by tak jawnie obraźliwy i upokarzający dla całego narodu polskiego film wszedł na ekrany i wzbudzał dziś uznanie i zachwyty widowni na całym świecie, całkowicie nieświadomej tego, co ogląda.
Media w każdym kraju powinny być głosem opinii społecznej, głosem narodu. Tymczasem media w Polsce nie tylko nie stanęły w obronie honoru Polaków. Niektóre z nich, postawiły sobie za cel utrwalenie kłamliwej wizji historii, przedstawionej w filmie „Defiance”
Szczególnie haniebną rolę odgrywa tu redakcja „Gazety Wyborczej”, które od pond roku próbuje rozmyć prawdę o „partyzantach” Bielskiego i zbrodni dokonanej w Nalibokach.
Dlatego zdecydowanie protestujemy również przeciwko skandalicznej postawie dziennikarzy „Gazety Wyborczej” i kompromitującym ich samych artykułom, w których starają się oni promować braci Bielskich jako „polskich bohaterów”, co najwyżej „nieco kontrowersyjnych”.
Niedomówienie polegające na eufemistycznym określeniu okupacji sowieckiej jako nowej władzy zasługuje na szczególną uwagę:
"Po sowieckiej napaści 17 września 1939 r. poparł NOWĄ władzę - zaczął karierę urzędnika."
[http://wyborcza.pl/1,76842,6124559,Prawdziwa_historia_Bielskich.html]
Takim aluzjami można przejść bezpośrednio do wniosku, że późniejsze "utrwalenie władzy ludowej" dokonało się za zgodą wszystkich Polaków i bez wpływu obcych czynników. A jest to oczywista manipulacja...
Skandalicznym jest zamykanie przez Gazetę Wyborczą wszelkiej dyskusji nad kłamliwym filmem opinią i jednoczesnie etykietą:
"- Niestety obawiam się, że to dopiero początek wielkiej awantury - mówi o. Tomasz Dostatni, dominikanin zajmujący się od lat relacjami polsko-żydowskimi. Jego zdaniem gdy film wejdzie na ekrany polskich kin, zacznie się ogólnonarodowa debata porównywalna do tej, która miała miejsce po ukazaniu się książek „Sąsiedzi" i „Strach" Jana Tomasza Grossa. - Tyle że teraz odzywać się będą głównie ekstremiści, którzy ze zbrodni oddziału braci Bielskich będą chcieli zrobić ogólną prawdę o bolesnych relacjach Polaków i Żydów w czasie wojny - przepowiada Dostatni. Równocześnie zaznacza, że w historii nie może być tabu i niechlubna dla Bielskich zbrodnia musi być przypomniana....."
Mając w sercu słowa „Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie”, nie chcemy dłużej biernie przyglądać się temu, jak publicznie znieważa się naród polski i pamięć naszych zamordowanych przodków.
Zdając sobie sprawę z faktu, że wstrzymanie dystrybucji filmu w innych krajach nie będzie możliwe, oczekujemy podjęcia działań, aby jak najszerzej w mediach naświetlić polskiej i międzynarodowej opinii publicznej fakty, wymienione w naszym proteście .
Od instytucji państwowych, odpowiedzialnych za dbałość o dobre imie Polski i ochronę jej dziedzictwa narodowego, oczekujemy zajęcia stanowiska i podjęcia konkretnych działań dla krzewienia prawdy historycznej i reakcji na oczywiste kłamstwa, jakie coraz częściej są przedstawiane w mediach światowych, z których Polacy z ofiar II WŚ stają sie katami, a przynajmniej wspólnikami zbrodni.
Jednocześnie informujemy, że rozpoczynamy akcję zbierania podpisów na innych portalach blogerskich, które wspierają nasz protest.
z poważaniem
w imieniu społeczności blogerskiej http://www.blogmedia24.pl
Franciszek Gajek
Materiały źródłowe:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6124559,Prawdziwa_histori...
http://torrentflux.wordpress.com/2008/05/24/tewje-bielski-i-jego-partyza...
http://7dni.wordpress.com/2007/06/30/tewjego-bielskiego-prawdziwa-histora/
http://www.bibula.com/?p=2061
http://www.abcnet.com.pl/node/1699
http://www.cejrowski.com/forum/index.php?p=forum&forum=&id=57701
http://www.jewish.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1548&...
http://www.kki.pl/piojar/polemiki/holocaust/odp_1.html
http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?t=3560&sid=f73f1cfcdc577c734...
http://wyborcza.pl/1,76842,5318207,Wymazany_Aron_Bell.html
http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_163.html
http://www.minelinks.com/war/bandits_1.html
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=30805&sekcja=9
Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 31 maja - 1 czerwca 2008, Nr 126 (3143)
http://blogmedia24.pl/node/7384
M. J. Chodakiewicz, Żydzi i Polacy 1918- 1955. Współistnienie, zagłada, komunizm, Warszawa 2005, s. 327- 330.
- Zaloguj się, by odpowiadać
62 komentarzy
1. Lista wysyłkowa - do Prezydenta także na "Kontakt"
listy@prezydent.pl, infoobywatel@kprm.gov.pl, informacja@men.gov.pl, minister@mkidn.gov.pl, sekretariat.ministra@msz.gov.pl, Dorota.Kalita@ipn.gov.pl, Andrzej.Arseniuk@ipn.gov.pl, sekretariat.ipn@ipn.gov.pl, p.luczuk@gmail.com, redakcja@goscniedzielny.pl, wawa@press.pl, pgorska@zw.com.pl, listy@rp.pl, Fakt asp@axelspringer.pl, Dziennik dziennik@dziennik.pl Rzeczpospolita II p.lisicki@rp.pl, Rzeczpospolita I.Skoneczna@rp.pl, "Gazeta.pl" dyrekcja_portalu@agora.pl, Gazeta Polska redakcja@gazetapolska.pl, Najwyższy Czas redakcja@nczas.com.pl, Angora redakcja@angora.com.pl, Nasz Dziennik redakcja@naszdziennik.pl, Nesweek redakcja@newsweek.pl, sekretariat.ipn@ipn.gov.pl, Super Ekspress listy@se.com.pl, "Gazeta.pl" listydogazety@gazeta.pl, Fakt II redakcja@eFakt.pl, Gazeta Wyborcza sekretariat.naczelnych@agora.pl, Wprost redakcja@wprost.pl, redakcja@goscniedzielny.pl, wawa@press.pl, pgorska@zw.com.pl, listy@rp.pl
2. Popieram w całej rozciągłości
hrabia Pim de Pim
3. Ad Pan Franek Gajek
4. Tak trzymać!!!
5. Dzięki - to inicjatywa blogerów
6. Dobrze napisany tekst.
7. Hmm...
8. iskier
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Jak nie Hollywood to Hirszenberg...
basket
10. Ale kłuje Eskimosów
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
11. Unicoorn
basket
12. Mówmy szczerze- chcą się
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
13. iskier,
14. http://forum.fronda.pl/?akcja
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
15. Unicorn
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
16. Śmieszny jakiś takiś :>
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
17. Niemcy
18. Protest przeciw "Defiance" zauważony przez "Dziennik"
19. Popisy
20. Zaus
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
21. Niemcy idą pełna parą - polityka historyczna w praktyce
22. Franku, spójrz na mój ostatni wpis.
23. > Effendi: coś norm nie wykonujesz, za mało piszesz :)
24. > Franku: za chwilę daję ten tekst na lokalną stronę...
25. > Franku: a nie wiesz czasem, kto był konsultantem...
26. Widziałem wpis
27. oryginalny plakat rekl. film- dostałam pocztą
http://images38.fotosik.pl/49/dab78104db6e7dfcmed.jpg
Standom - dziękuję
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
28. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
29. W GW
GW: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6162457,Internauci_organizuja_opor_przeciw__Oporowi_.html
Stanowczo protestujemy przeciw emisji, tak w Polsce, jak i na świecie, kłamliwego, całkowicie fałszującego prawdę historyczną filmu "Opór" - piszą do prezydenta, premiera i mediów autorzy listu opublikowanego we środę 14 stycznia na stronie www.blogmedia24.pl.
W Ameryce film ten otrzymuje entuzjastyczne recenzje zachwyconych nim krytyków. Wszyscy są wzruszeni pięknem i "autentyzmem", historii braci Bielskich i ich żydowskiego oddziału, który w filmowej fikcji dzielnie walczy z hitlerowskim okupantem, ratując przed holocaustem tysiące ludzi.
Film pokazuje walki "partyzantów" Tewjego Bielskiego z hitlerowcami. W rzeczywistości największą i najsłynniejszą "bitwą", jaką stoczył w czasie wojny jego oddział, był pogrom polskiej ludności cywilnej w Nalibokach, którego żydowska bojówka dokonała razem z "partyzantami" sowieckimi 8 maja 1943 r. W czasie tej masakry zginęło ok.120 bezbronnych osób, w tym kobiety i dzieci.
- Zdecydowana większość ludzi oglądających film nie zna podstawowych faktów z historii Polski. Tym bardziej nie może wiedzieć o tym, jakich czynów dopuszczał się oddział.
Są przekonani, że to, co oglądają na ekranie to prawda i z niej będą uczyć się wojennej historii Polski. Ponieważ od lat także w Polsce nie dba się o pamięć historyczną i praktycznie nie prezentuje się filmów, ukazujących wojenne losy naszego narodu, na podstawie hollywoodzkiej superprodukcji będą wychowywać się również całe pokolenia młodych Polaków.
W tej sytuacji czymś skandalicznym jest całkowite milczenie i obojętność zarówno polskich władz jak i przede wszystkim polskich mediów, które bez żadnego głosu sprzeciwu pozwoliły na to, by tak jawnie obraźliwy i upokarzający dla całego narodu polskiego film wszedł na ekrany i wzbudzał dziś uznanie i zachwyty widowni na całym świecie, całkowicie nieświadomej tego, co ogląda (...).
Mając w sercu słowa "Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie", nie chcemy dłużej biernie przyglądać się temu, jak publicznie znieważa się naród polski i pamięć naszych zamordowanych przodków.
Zdając sobie sprawę z faktu, że wstrzymanie dystrybucji filmu w innych krajach nie będzie możliwe, oczekujemy podjęcia działań, aby jak najszerzej w mediach naświetlić polskiej i międzynarodowej opinii publicznej fakty, wymienione w naszym proteście .
Jednocześnie informujemy, że rozpoczynamy akcję zbierania podpisów na innych portalach blogerskich, które wspierają nasz protest.
Z poważaniem
w imieniu społeczności blogerskiej http://www.blogmedia24.pl
Franciszek Gajek
Blogmedia24.pl przedstawia się jako portal, którego celem jest "wsparcie blogerów oraz uczestników forów internetrowych w prowadzeniu publicznej debaty na tematy pomijane lub zakłamywane przez media".
"Opór" - film z Danielem Craigiem w głównej roli Tewjego Bielskiego - polskiego partyzanta żydowskiego pochodzenia - wchodzi na ekrany kin w USA 16 stycznia.
Tego samego dnia na polskim rynku ukazać ma się książka "Prawdziwa historia braci Bielskich" autorstwa Piotra Gluchowskiego i Marcina Kowalskiego - reporterów "Gazety Wyborczej".
Polska premiera filmu: 23 stycznia.
30. Ktoś mi zarzucił, że nie
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
31. TWORZMY HISTORIE.....
32. A ilu jest antysemitów? "Jak
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
33. Gosia G
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
34. Jasnogród.
michael
35. Do Pani Gosi G.
36. Mam na imie Malgorzata i milo
37. Ze pani Malgorzata to wiemy
Wojciech Kozlowski
38. ad. Gosia - kto to?
39. Hahaha...Postepowi sa na liscie!
40. "Ilu jest antysemitow w
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
41. Gosiu - zerknij na temat notki Franka
42. ręce opadają
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
43. "nowa odmiana człowieka europejskiego"
44. przedefiniowania pojecia patriotyzmu dla potrzeb przyjazniejszej
przedefiniowania pojecia patriotyzmu dla potrzeb przyjazniejszej przyszlosci
dokładnie to samo uprawia Pani Gosia, wrzucajac nam ogólnik :
a ja bede sie zastanawiac na przyklad skad by tu wytrzasnac fundusze na utworzenie nowoczesnych pracowni komputerowych w szkolach na wsiach.
i tak Pani Małgosia bedzie sie zastanawiać, skąd wziąc, jak sa fundusze UE na ten cel, z tym, ze zablokowoane przez Bieńkowskiej nieudolność, a my, jak pisałam wczesniej, robimy "prace u podstaw" - czyli budowanie wspólnoty na poziomie gminy czy parafii, która nie tylko "da komputer", ale zajmie się tym, jaki użytek młodzież z niego bedzie robić.
pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
45. Malysz: K..., trenerze, całą noc żem nie spał
46. Nicpoń podrzucił linkię, sami
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
47. Swietny Pomysl
48. Leszek Żebrowski
Leszek Żebrowski
Od miesięcy robiono medialny szum wokół superprodukcji Hollywoodu, czyli filmu "Opór" ("Defiance") z Danielem Craigiem w roli głównej. Aktor ten jest znany przede wszystkim jako kolejne wcielenie "Agenta 007", czyli fikcyjnego Jamesa Bonda, dokonującego na ekranach rzeczy niemożliwych i to z niezwykłą łatwością. Był to trafny wybór. Aktor w filmie "Opór" miał bowiem pokazać również rzeczy, które tak naprawdę nie miały miejsca w rzeczywistości. Twórcom nie przeszkadzało jednak informować widzów już w zwiastunach, że film jest oparty na faktach. A więc - prawda czy nieprawda? Czy to, co zobaczymy na ekranach, wydarzyło się w rzeczywistości, czy też jest to kolejna fikcja literacka nastawiona na toporną propagandę i indoktrynację w ustalonym z góry kierunku?
"Badacze" z "Wyborczej"
Rzecz komplikuje się jeszcze bardziej, bo oto "Gazeta Wyborcza" oddelegowała dwóch swych redaktorów do zbadania i opisania historii braci Bielskich. Autorzy, Piotr Głuchowski i Marcin Kowalski, zatytułowali książę tak: "Odwet. Prawdziwa historia braci Bielskich" (Biblioteka Gazety Wyborczej, Warszawa 2009). Czy z prawdą można polemizować? Jeśli rzecz została zbadana starannie i jest odpowiednio udokumentowana, bez pomijania czegokolwiek, co rzuca choćby cień na tok rozważań autorów, to oczywiście polemika nie ma sensu. Wystarczą same pochwały. Ale jeśli tak nie jest? Jeśli film, a w ślad za nim książka aż tak prawdziwa nie jest, to jak najbardziej - nie tylko można, ale po prostu trzeba stawić opór czarnej, jednostronnej propagandzie.
W 1994 r. Adam Michnik ogłosił na łamach swej gazety, że "zdolność do konfrontowania się z ciemnymi epizodami własnego dziedzictwa jest dla każdego narodu egzaminem z dojrzałości demokratycznej. Twierdzę, że Polacy dojrzeli do demokracji, co znaczy, że mają prawo do pełnej prawdy o własnej przeszłości". Wtedy chodziło o osławioną sprawę Powstania Warszawskiego i podparcie jakimś autorytetem tego, co na łamach "Wyborczej" napisał jej ówczesny kierownik działu kulturalnego Michał Cichy. Później wyszło na jaw, że autor paszkwilu na powstańców warszawskich preparował dokumenty, fałszował cytaty i - choć sam historyk z wykształcenia - wykonał pracę nie tyle historyczną, co histeryczną. Następnie zniknął na wiele lat...
Nie była to jedyna taka dyskusja na łamach tejże gazety. Tak samo było bowiem ze sprawą Jaffy Eliach i tym, co napisała o Ejszyszkach, jak to oddziały AK gromiły Żydów w nowej, sowieckiej już rzeczywistości. W tym przypadku również dyskusja została przerwana w miejscu najmniej wygodnym, gdy ukazały się rzeczowe publikacje, podparte solidną faktografią i badaniami źródłowymi, które gazetowe "ustalenia" obracały w perzynę.
Przypuszczam, że teraz będzie podobnie - już rozpoczęła się dyskusja. Nawet na forum internetowym "Gazety Wyborczej" czytelnicy wzięli pod lupę ustalenia jej dziennikarzy, jak choćby kłamliwe twierdzenie o rzekomym istnieniu "polskiego batalionu SS" na froncie wschodnim.
Nie trzeba było długo czekać. Jeden z autorów, Marcin Głuchowski, "przedstawił się", odpowiadając jednemu z krytyków: "Jak mniemam, jesteś historykiem, ja - tylko dziennikarzem, pewno wszystkie szczegółowe kwestie, o których piszesz, przedstawiają się tak jak twierdzisz, mimo to - sądzę, że książka Cię nie rozczaruje pełno w niej oczywiście skrótów (typu batalion SS zamiast pomocniczy batalion policyjny pozostający częściowo pod dowództwem SS) ale zważ, że napisaliśmy powieść dla ludzi, a nie pracę historyczną - to ma się czytać" (http://forum.gazeta.pl/forum /72,2.html?f=521&w=89722520&a =89777089).
I właściwie wszystko jest jasne - tak samo jak prawdziwym założeniem filmu "Opór" nie było pokazanie prawdy, tak samo dziennikarze "Wyborczej" zamiast "prawdziwej historii" dali nam "powieść dla ludzi", z ideowym uzasadnieniem takiego podejścia: "to ma się czytać". Ale w takim razie po co dobudowywać do wszystkiego ideologię, że jest w tym jakaś prawda?
100 km od miejsca zbrodni...
Jeśli tak zasobna gazeta, którą stać przecież na wynajęcie profesjonalistów, mających lepsze przygotowanie do badania historii niż to, jakie nam zaprezentował jeden z autorów, traktuje sprawę po macoszemu, powierzając ją osobom w ogóle do tego nieprzygotowanym, to rezultaty muszą być takie, jakie są. A są bardzo marne. Oto co według własnego mniemania ustalili dziennikarze "Gazety Wyborczej": "Pojechaliśmy na Białoruś, odnaleźliśmy ludzi, którzy pamiętają Bielskich oraz sowieckie dokumenty, gdzie partyzanccy dowódcy opisują mord w Nalibokach jako zwycięstwo w walce z 'niemieckim garnizonem'. W archiwach są nazwiska czterech dowódców akcji nagrodzonych za ten 'bój' - to towarzysze Gulewicz, Muratow, Szaszkin i Surkiew. Paweł Gulewicz wymieniony jest jako ten, który osobiście zabił czterech 'faszystowskich pachołków'.
Znaleźliśmy też ostatnich żyjących partyzantów Bielskiego: mieszkają na Białorusi, w USA i w Anglii. Ich relacje zgadzają się z zawartością sowieckich archiwów - w dniu pacyfikacji Naliboków (8 maja 1943 r.) - oddział Tewjego Bielskiego stacjonował 100 kilometrów dalej.
- Byli wtedy w miejscowości Stara Huta - opowiada Tamara Wiarszycka, historyk i dyrektor muzeum regionalnego w Nowogródku, gdzie znajduje się największy zbiór dokumentów pozostałych po Bielskich. - Do Puszczy Nalibockiej przeszli dopiero parę miesięcy później, o czym można przeczytać w opublikowanych już dawno relacjach" (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6124559,Prawdziwa_historia_Bielskich.html).
Na oko wszystko wygląda wiarygodnie: pojechali, sprawdzili, zbadali, rozmawiali i wszystko opisali najlepiej, jak tylko potrafili. Ale z poznawczego punktu widzenia znacznie ważniejsze jest to, czego nie sprawdzili, nie zbadali i nie opisali. Pominięte jest bowiem wszystko to, co przeczyło z góry założonej tezie: że oddział Bielskich nie uczestniczył w masakrze. Ważne jest zatem to, co mówi jakaś Tamara Wiarszycka z Białorusi (czy znane są jej jakiekolwiek poważne publikacje na ten temat, skoro autorzy mianują ją historykiem?). Ale nie jest ważne to, co można znaleźć w dokumentach i relacjach, a co przeczy jedynie słusznej wersji.
Niewątpliwie "historycy" z "Wyborczej" mają poważne problemy z geografią. Choćby z publikacji Nechamy Tec wiemy, gdzie grupa Bielskiego przebywała w kwietniu i maju 1943 roku. Były to m.in. lasy jasionowskie, nieco na zachód od Wsieluba i rodzinnej wsi Bielskich - Stankiewicz. To niespełna 50 km od Naliboków! A skądinąd wiemy, że na osławione "operacje gospodarcze" uzbrojone grupy od Bielskiego wyprawiały się w promieniu nawet 80-90 km od swych obozów, nie odległość stała więc na przeszkodzie ich udziału w opisywanej pacyfikacji.
Do tego jeden ze znanych historyków młodszego pokolenia natychmiast po artykule Głuchowskiego i Kowalskiego autorytatywnie oświadczył w informacyjnym serwisie telewizyjnym, że grupa Bielskiego w tym czasie stacjonowała "100 km od Naliboków", więc udziału w tym nie brała. A szacunek dla słowa i własnej reputacji to już się nie liczy?
Mijają lata, śledztwo stoi w miejscu
Niepokojące jest również to, że prawdopodobnie i śledztwo IPN, mimo początkowych ustaleń, zmierza w stronę wykluczenia partyzantów żydowskich z udziału w masakrze. Świadczyć o tym może informacja Polskiej Agencji Prasowej z 14 stycznia br.: "Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk poinformował, że kilku świadków mordu dokonanego w 1943 r. przez partyzantów sowieckich na polskich mieszkańcach wsi Naliboki zeznaje, iż wśród atakujących byli partyzanci od Bielskiego, jednak zeznania te 'nie są poparte dokumentami archiwalnymi'. (...) Pytany przez PAP, jaką wiedzę na temat udziału Żydów z oddziału Bielskiego w zbrodni w Nalibokach posiada IPN, Arseniuk wyjaśnił, że, 'kilku świadków lakonicznie zeznaje, że wśród atakujących byli partyzanci od Bielskiego; świadkowie nie wskazują jednak, na jakich przesłankach opierają to twierdzenie; ponadto zeznania te nie są poparte żadnymi innymi dowodami, np. dokumentami archiwalnymi'. Arseniuk zaznaczył jednocześnie, że część historyków również wskazuje na udział partyzantów z Oddziału Bielskiego w ataku na Naliboki, jednak autorzy nie przywołują w swych opracowaniach źródeł tych informacji".
Należy tu rozróżnić dwie rzeczy: naszą wiedzę o wydarzeniach (która zawsze będzie niepełna, ale z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa można je przecież zrekonstruować) od wymogów procesowych i stawiania zarzutów konkretnym osobom. W końcu jak świadkowie mają pamiętać, po kilkudziesięciu latach, twarze i dokładne nazwiska (oraz inne dane personalne) sprawców? Ale ewentualne umorzenie sprawy przez IPN nie będzie wcale oznaczać, że grupy "bojców" od Tewje Bielskiego nie były obecne w Nalibokach.
Skąd się biorą kontrowersje
Jaki jest stan wiedzy o "obozie rodzinnym" braci Bielskich? Bohater filmu i gazetowej "powieści dla ludzi" Tewje Bielski doczekał się sporej literatury, także historycznej. Występuje również w wielu materiałach uznawanych za źródła historyczne (niezależnie od konieczności przeprowadzenia ich krytyki). Dwie rzeczy są niewątpliwie prawdziwe: że Tewje Bielski istniał naprawdę oraz że trzymał żelazną ręką (wraz ze swymi młodszymi braćmi i grupą najbardziej zaufanych osób) "obóz rodzinny", w którym uratowało się 1200 osób pochodzenia żydowskiego. Rzecz nie wzbudzałaby prawdopodobnie żadnych kontrowersji (nawet fantastyczne opisy walk z niemieckimi kolumnami pancernymi), gdyby nie fakt, że od kilku lat toczy się (co prawda bardzo niemrawo) śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej w sprawie pacyfikacji polskiego kresowego miasteczka położonego na skraju Puszczy Nalibockiej. Wydarzenia, jakie miały miejsce wczesnym rankiem 8 maja 1943 r., zapadły głęboko w pamięć mieszkańców, a na skutek wielu publikacji z ostatnich lat sprawa stała się w miarę głośna.
W tym dniu Naliboki zostały bowiem brutalnie zaatakowane przez oddziały partyzantki sowieckiej. Zginęło około 130 mieszkańców, w tym kobiety i dzieci. To również nie wzbudzałoby tak wielkich emocji i z pewnością "Gazeta Wyborcza" nie chciałaby poświęcać tak wiele sił, środków i miejsca na swych łamach jednej z wielu wojennych zbrodni. Kontrowersje pojawiają się dlatego, że wedle niektórych źródeł (w tym także żydowskich), a także pamięci poszkodowanych, w pacyfikacji Naliboków brali udział również partyzanci żydowscy, pełniący służbę w ramach partyzantki sowieckiej. I zapewne tylko tym da się wytłumaczyć takie medialne zaangażowanie wielkiego koncernu prasowego.
Wacław Nowicki - świadek niewygodny, więc niewiarygodny
Najbardziej przejmujący i pełny opis wydarzeń zawarty jest we wspomnieniach Wacława Nowickiego, bezpośredniego świadka zbrodni: "Godzina 5 rano, 8 maja 1943 roku. Długa seria z kaemu rozpruła poniżej okien frontową ścianę naszego domu, stojącą pod nią kanapę, przeleciała przez pokój i ugrzęzła w przeciwległej ścianie zaledwie kilka centymetrów nad naszymi głowami. (...) Mama dopadła okna.
- Wieś płonie! - krzyczy. (...)
O godzinie 7.00 strzały i jęki ucichły. Zewsząd wiało grozą śmierci i zniszczenia. Ocaleni od pogromu mogli teraz zobaczyć tragedię swego miasteczka i dokonanego w nim ludobójstwa. W niespełna 2 godziny zginęło 128 niewinnych ludzi. Większość z nich, jak stwierdzili potem naoczni świadkowie, z rąk siepaczy Bielskiego i 'Pobiedy'. Mordercy obojga płci wpadali do mieszkań i seriami z automatów unicestwiali we śnie całe rodziny, a obrabowane w pośpiechu (nawet z zegarków) domostwa palili i pijani od krwi, z okrzykiem 'hura!' szli dalej mordować. Wielu zbudzonych nagłą strzelaniną i jękiem sąsiadów wylatywało na podwórko. Tych rozstrzeliwano z dziećmi pod ścianami chat. Jedni i drudzy wraz z domostwem obracali się w popiół. Daleko słychać było ryk bydła i rżenie zagrabianych koni. Podczas dantejskiego pogrzebu trudno było zidentyfikować pozostałe czasem tylko kończyny dzieci, rodziców, dziadków z rodów Karniewiczów, Łojków, Chmarów i wielu innych" (W. Nowicki, Żywe echa, Warszawa 1993, s. 99-100).
Głuchowski i Kowalski w "Gazecie Wyborczej" całkowicie deprecjonują relację Wacława Nowickiego: "Odwiedziliśmy i Nowickiego - mieszka w Warszawie. Przyjął nas w pokoju zasypanym starymi egzemplarzami 'Naszego Dziennika'. Przyznał, że nigdy nie widział żadnego z Bielskich, nie ma też dowodów na ich udział w zbrodni, a plotkę o winie Tewjego i braci przekazał mu, przy wódce, niejaki 'Lowa z Nowogródka', potwierdził zaś 'Wania z Lubczy'. Wyniki śledztwa IPN autor 'Żywych ech' nazwał 'mydleniem oczu'. Film - wielkim antypolskim skandalem". Może się więc wydawać, że dochowali wszelkiej staranności, dają się wypowiedzieć wszystkim stronom. Nie napisali jednak, że przedstawili się panu Nowickiemu nie jako dziennikarze "Wyborczej", lecz jako "studenci historii" (a przynajmniej jeden z nich nic wspólnego z historią nie ma), którzy jego adres rzekomo otrzymali od nalibockiego proboszcza. Nie sprawdzili, ile pan Nowicki ma lat, jak się z nim obecnie rozmawia. Wystarczy, że powtórzy zasłyszane pytanie (w którym zawarta jest sugerowana odpowiedź), aby już mieć zmanipulowaną relację.
Do tego w książce posłużyli się innym "świadectwem", czyli wypowiedzią osiemdziesięcioletniej Leonardy Juncewicz, która do dziś mieszka w Nalibokach. Usłyszeli od niej to, co usłyszeć chcieli, a mianowicie: "Myślę, że wielu ludzi, co Bielskich oskarżają, że się tą książką [Wacława Nowickiego - przyp. L.Ż.] zasugerowali. A przecież... co ten Nowicki mógł wiedzieć? On wtedy naście lat miał". Wacław Nowicki miał już wówczas 18 lat i był zaprzysiężonym żołnierzem AK. Można to więc odwrócić: co "mogła wiedzieć" pani Juncewicz, kilka lat młodsza od niego, o napastnikach?
"Wioska już nie istnieje" - relacja Sulii Wołożyńskiej-Rubin
Przejdźmy więc do tego, czego dziennikarze "Wyborczej" w swych analizach przyjąć nie chcieli. Oto przed prawie 30 laty ukazała się w Jerozolimie książka Sulii Wołożyńskiej-Rubin. Jej mąż Borys Rubiżewski był żydowskim partyzantem w grupie Izraela Keslera, podporządkowanej Tewje Bielskiemu. Sulia też była w tej grupie. Oto jak ona wspomina mord w Nalibokach:
"Nieopodal [dworzeckiego] getta znajdowała się wioska. Żydzi musieli przez nią przechodzić po drodze do lasu, a partyzanci [sowieccy] w drodze z lasu. Ci wieśniacy ostrzegali biciem w dzwony i waleniem w miedziane garnki o przemarszu takich osób, aby ostrzec pobliskie wioski. Chłopi wybiegali z siekierami, sierpami - czymkolwiek, co może służyć do zabijania - i rżnęli każdego, a potem rozdzielali między siebie cokolwiek ci nieszczęśliwi mieli. Grupa Borysa [Rubiżewskiego] zdecydowała, aby położyć raz na zawsze kres takiej działalności. Wysłali kilku ludzi do tej wioski, a sami zaczaili się w zasadzce. Wkrótce rozległy się sygnały alarmowe i uzbrojeni chłopi wybiegli, aby zabić 'przeklętych Żydów'. No, ale rozległy się salwy i skoszono ich ze wszystkich stron. Trzy dni zajęło, aby zbić trumny [dla poległych chłopów] i ponad 130 osób pochowano. Nigdy już więcej żaden Żyd czy partyzant nie zginął na tych drogach" (S. Wolozhinski Rubin, Against the Tide: The Story of an Unknown Partisan, Jerusalem 1980, s. 126-127). Możemy spokojnie pominąć drastyczne opisy, jak to mieszkańcy wypadali z siekierami na przechodzących spokojnie Żydów, którzy przecież dysponowali bronią palną. Ale te wspomnienia, choć nazwa Naliboki w nich nie pada, jednoznacznie wskazują na opisywaną pacyfikację. Zgadza się też liczba ofiar. Nigdzie w pobliżu nie było takiej zbrodni. Przez prawie 30 lat nikt tych wspomnień nie zakwestionował.
Co więcej, mamy nowe informacje, że miał to być akt żydowskiej zemsty na polskiej miejscowości. Z czasem Sulia Rubin dopowiadała nowe, coraz bardziej drastyczne szczegóły, aby bardziej ubarwić swą opowieść. Pojawiły się one w filmie dokumentalnym "The Bielsky Brothers: The Unkown Partisans" (Soma Productions, 1993). Sulia wypowiada się w nim: "Wioska już nie istnieje. (...) Tego dnia pochowano 130 osób". W filmie tym (w którym wystąpił również jej mąż i inni uczestnicy grupy Keslera, który pochodził z Naliboków i też miał brać udział w masakrze) przyznano również, że grupy żydowskie dokonywały rabunków okolicznej ludności: "Największym kłopotem było (...) wyżywienie tylu ludzi. Grupy 10 do 12 partyzantów wymaszerowywały na odległość 80 do 90 kilometrów, aby rabować wioski i przynieść żywność dla partyzantów". Sulia pochwaliła przedsiębiorczość swego przyszłego męża Borysa za to, że obdarował ją futrem, ubraniami i butami.
Wypowiedzi partyzantów żydowskich, jakie padły w tym filmie (w tym samej Sulii), też nigdy nie były kwestionowane. Dlaczego więc miałyby nie być prawdziwe? A według Głuchowskiego i Kowalskiego, nie są (o filmie w ogóle nie wspominają). Dlaczego? Bo jakoby "z grubsza zgadza się ilość zabitych, ale nie zgadza się co innego - opodal Nalibok nie było w czasie wojny żadnego getta". Ale słowo "opodal" jest bardzo względne.
"Antysemici, którzy twierdzą, że zabijaliśmy Polaków, po prostu kłamią"
Mamy również ustne przekazy, które potwierdzają udział ludzi Bielskiego. W 1996 r. "Gazeta Wyborcza" przytoczyła wypowiedź Longina Kołosowskiego "Longinusa", partyzanta AK: "Zaczęły się masowe rabunki wsi. I to nie było raz czy dwa, ale jedni wychodzili, drudzy wchodzili. Miejscowi zaczęli więc walczyć o chleb, organizowali polsko-białoruską samoobronę. (...) W Nalibokach wyrżnęli 127 ludzi z samoobrony. Wszyscy mówili, że Naliboki zrobił Bielski" (J. Hugo-Bader, A rewolucja to przecież miała być przecież przyjemność, "Gazeta Wyborcza", "Magazyn Gazety", 15 listopada 1996 r.). Dlaczego mamy im nie wierzyć właśnie teraz, skoro wcześniej takie przekazy były afirmowane?
Świadkowie - Polacy mieszkający w Nalibokach - nawet w ostatnich latach bali się zeznawać. Maria Chilicka w liście do mnie z 3 marca 2004 r. napisała: "Faktem jest, że boją się zeznawać, bo ci bandyci są przy władzy w Polsce. (...) Myśmy wszystko stracili, raz spalili [nas] Sowieci z Żydami. Za trzy miesiące (...) spalili nas Niemcy. (...) Dla mnie wojna się nie skończyła, do dziś nie mamy spokoju w Polsce". Czy można się dziwić wszechobecnemu strachowi w tamtym pokoleniu? Po tym, co przeżyło podczas okupacji?
Historyk Bogdan Musiał, badacz m.in. partyzantki sowieckiej na Kresach, przytacza dokument - rozkaz dla Brygady im. Stalina (z 3 czerwca 1943 r.), który jednoznacznie potwierdza, że byli mieszkańcy Naliboków byli wykorzystywani przez Sowietów w ataku na tę miejscowość: "Trzeba wskazać na fakt, że partyzant oddziału Dzierżyńskiego Józef Szymanowicz, który jako mieszkaniec Naliboków miał oddziałowi pokazać drogę w czasie marszu do tej miejscowości, zabłądził i nie doprowadził jednej z grup partyzantów na czas do miejsca wyjścia".
Skoro w tym samym rozkazie są wymieniani liczni Żydzi, którzy zostali wyróżnieni za swą postawę "w partyzantce", to trudno zakładać, aby Sowieci nie wykorzystywali znających teren i miejscowe układy byłych mieszkańców tej miejscowości (zob. Bogdan Musiał, Sowjetische Partisanen in Weißrußland: Innenansichten aus dem Gebiet Baranovi˘ci, 1941-1944. Eine Dokumentation, Mün-chen: Oldenbourg, 2004, s. 190-191).
Autorzy skupili się jednak na wybiórczych relacjach tych Żydów z grupy Bielskiego, którzy obecnie usilnie zaprzeczają swemu udziałowi w masakrze. Jeden z nich, Jakow Abramowicz, napisał: "Antysemici, którzy twierdzą, że zabijaliśmy Polaków, po prostu kłamią". Jest to "argument" mocny i obecnie bardzo skuteczny. Drugi - Jack-Idel Kagan, napisał mniej napastliwie, ale jednoznacznie: "Rozmawiałem po wojnie z wieloma byłymi partyzantami Bielskich i zapewnili mnie, że ich w Nalibokach nie było". Tenże sam Kagan kategorycznie wykluczył też udział Rubiżewskiego, opierając się na geografii: "Powtarzam, że cały maj spędziliśmy w okolicy wsi Stara Huta. To gdzie indziej". To jednak za mało, aby całkowicie wykluczyć udział partyzantów narodowości żydowskiej w masakrze. Tym bardziej że 14-letni Kagan do końca września 1943 r. przebywał w getcie w Nowogródku i na temat obozu Bielskich tak naprawdę nie miał nic do powiedzenia!
I jeszcze jedno - Zvi Bielski (syn Zusa Bielskiego) stwierdził, że "Bielscy sprzątnęliby wszystkich mieszkańców wioski, jeśliby musieli, (...) ci ludzie byli okrutnymi zabójcami, kiedy musieli". Czy naprawdę musieli?
Z pewnością konieczne są dalsze badania i poszukiwania, choć nieubłagany upływ czasu bardzo szybko zaciera resztki śladów.
O wszystkim decydowali Sowieci, ale...
Mimo wszystko dyskusja na te tematy - choć niepotrzebnie sprowadzona przez "Wyborczą" wyłącznie do zagadnienia: Żydzi czy nie-Żydzi? - jest bardzo potrzebna. Nie można oskarżać Żydów o zaplanowanie tej akcji czy kierowanie nią. O wszystkim, co istotne, decydowali przecież Sowieci. Ale grupy żydowskie były ich znaczącą częścią, trudno więc zdjąć z nich odpowiedzialność za wspólne dokonania.
Partyzantka sowiecka, pokrywająca olbrzymie połacie północno-wschodnich krańców RP, była wielokrotnie silniejsza od partyzantki polskiej, która nie była w stanie w pełni chronić ludności polskiej i polskiego stanu posiadania. Należy przy tym pamiętać, że warunki okupacji i działalności partyzantki na tych ziemiach były zupełnie inne niż w centralnej Polsce. Tu Niemcy panowali jedynie nad strategicznymi drogami i liniami kolejowymi, ich garnizony stacjonowały tylko w większych miejscowościach. Wokół zaś była "ziemia niczyja", wydana na łup wszelkich band rabunkowych i sowieckich "otriadów". Były to dla nich Dzikie Pola, na których można było bezkarnie hasać: kraść, rabować, napadać, gwałcić, mordować.
Raporty Delegatury Rządu i Armii Krajowej z tych terenów nie pozostawiają złudzeń co do istoty "sowieckiej partyzantki" oraz działającej ściśle w jej ramach "partyzantki żydowskiej". Jeden z nich tak to ujmuje:
"Akcja band bolszewickich jest tak ściśle związana z działalnością band rabunkowych i tyle ma wspólnych z nimi cech, że trudno jest nieraz (je) rozróżnić. Specjalną kategorię, jak gdyby pośrednią, stanowią bandy żydowskie, szczególnie znienawidzone przez ludność za swą bezwzględną i pełną nienawiści postawę, przede wszystkim do wszystkiego, co jest polskie".
Gdy dziś czytamy w zachodnich publikacjach o "polskich obozach koncentracyjnych", o "nazistowskiej AK", o współudziale Polaków w zagładzie Żydów, trudno oprzeć się przekonaniu, że mamy do czynienia z jakąś ogromną ofensywą propagandową. Bardzo często pojawiają się zarzuty (także w publikacjach dotyczących obozu Bielskiego), że AK dokonywała na nich mordów. Tylko że są to insynuacje bez pokrycia. Natomiast udział grup partyzantów żydowskich (w ramach oddziałów sowieckich) w bezwzględnym zwalczaniu oddziałów AK jest przecież bezsporny.
Partyzantka sowiecka była dla ludności polskiej tych ziem "drugą okupacją", często groźniejszą i bardziej okrutną. Niemieckie pacyfikacje, choć straszliwe w skutkach, dokonywane były co jakiś czas w ramach akcji odwetowych lub zastraszających. Partyzanci sowieccy i żydowscy mogli przychodzić noc w noc. Zabierali dosłownie wszystko - nawet rzeczy, które w ogóle w ich leśnym życiu były nieprzydatne, ale przecież miały jakąś wartość. Ich działalność przeciwko Niemcom - w porównaniu do możliwości kadrowych i posiadanego uzbrojenia - była doprawdy znikoma. Do tego dochodziły gwałty na kobietach dokonywane z ogromnym okrucieństwem. Nie było przed tym obrony - polska partyzantka była nieporównanie słabsza, gorzej uzbrojona, mogła operować tylko silnymi oddziałami.
"Ludność chwyta za broń w swej obronie"
Głuchowski i Kowalski wiedzą o tym, ale tak naprawdę bagatelizują problem. W obozie Bielskiego wygląda to wręcz na sielankę: "Sam Tewje nie zaprzeczał po wojnie, że sypiał z wieloma kobietami, ale - przynajmniej w obozie - starał się unikać mężatek, obojętnie, czy mąż był w lesie, czy w getcie". To, co robił on i jego "bojcy" poza obozem, w ich opowieści właściwie nie istnieje. A przecież sprawa gwałtów na kobietach stała się jednym z głównych problemów w rozmowach polsko-sowieckich w połowie 1943 roku, gdy Polacy chcieli jakoś unormować stosunki z Sowietami. Apelowali o "(...) niewysyłanie Żydów na rekwizycje (ludność się skarży) samorzutnie chwyta za broń w swej obronie, bo ci się znęcają, gwałcą kobiety i małe dzieci (...) obrażają ludność, straszą późniejszą zemstą Sowietów, nie mają miary w swej nieuzasadnionej złości i w rabunku".
Czy można to wszystko pominąć milczeniem, gdy bada się skomplikowane dzieje Kresów w tamtych latach? Czy można w ogóle mówić o klasycznej partyzantce w odniesieniu do grup żydowskich, które bardziej były "grupami przetrwania" i nie prowadziły walki z okupantem niemieckim? Czy można pomijać całkowitym milczeniem skomplikowane, nieformalne porozumienia grup żydowskich z Niemcami w Puszczy Nalibockiej (wspomina o nich choćby Sulia Rubin), a jednocześnie pisać o oddziałach AK por. Adolfa Pilcha, ps. "Góra", "Dolina", jako faktycznych niemieckich kolaborantach: "Polacy wespół z Niemcami konwojują transporty mąki idące do Mińska. Gdy napadają ich Sowieci - bronią się ramię w ramię". Dlatego tak łatwo Głuchowskiemu i Kowalskiemu udało się napisać o "polskim batalionie SS", którego przecież nie było.
Należy życzyć autorom, aby w jakichkolwiek badaniach, w tym także historycznych, wykazali więcej staranności i nie pomijali niczego, co może być istotnym objaśnieniem. A przede wszystkim - aby nie szli na tak skandaliczne "skróty", które mają usprawiedliwić skandaliczne błędy. Widzowie zaś, którzy na film "Opór" mimo wszystko się wybiorą, powinni potraktować go z przymrużeniem oka jak filmową bajkę, która z historią prawdziwą, która jest nauczycielką życia - naprawdę nie ma nic wspólnego.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20090123&id=my11.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
49. Wysyp jakiś chyba
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
50. http://nowy-horyzont.info/now
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'