Państwo Służb Specjalnych

avatar użytkownika Joanna K.

Jest mł.insp.w st.spoczynku, nazywa się Julian Sekuła. Był milicjantem, który postawił się swoim przełożonym w 1981 r., zaapelował do MO i ZOMOwców o nie atakowanie stoczniowców w Szczecinie. Później ścigali Go jak zwierzę nie tylko w Polsce i nie tylko do 1989 r., także później.  Są daty, nazwiska i fakty. I jest ten list, który ppor. Julian Sekuła zdecydował się napisać w obronie obecnych władz i zmian, które się właśnie dokonują. Zatytułował ten list "Państwo służb specjalnych".

Przedstawiam Państwu i rekomenduję treść: Lublin, dnia 06.01. 2017 roku

PAŃSTWO    SŁUŻB    SPECJALNYCH  -  (PSS)

 

                                                                                             PRAWDA   CZY  FAŁSZ  ?

 

Mając za sobą przykre doświadczenia z działalności antykomunistycznej i z okresu walki o demokratyczną Polskę postanowiłem, że nie będę się włączał już więcej w sprawy związane z polityką, gdyż pragnę w spokoju dożyć swoich dni, a nie np. przez przypadek umrzeć na zawał lub uczestniczyć w śmiertelnym wypadku samochodowym, ewentualnie zostać oskarżonym o jakieś zbrodnie i resztę życia spędzić w więzieniu.

 

Zapewne większość czytelników pomyśli, że pomieszało mi się w głowie i piszę głupoty lub chcę zaistnieć w obecnej rzeczywistości.

 

Zapewniam wszystkich, że z moim umysłem jest wszystko w porządku, a w obecnej rzeczywistości już wystarczająco zaistniałem, co można przeczytać w Internecie. Słowa te piszę z uwagi na istniejącą bardzo dziwną sytuację w  Naszej Ojczyźnie, która dla większości ludzi jest mało zrozumiała, a jej dalszy rozwój może mieć decydujące znaczenie w jakim kierunku podąży Polska, co dla nas wszystkich raczej obojętnym być nie powinno.

 

Z tego powodu, wbrew moim wcześniejszym postanowieniom, zdecydowałem się napisać swoje zdanie na temat tego, co się dzieje w Polsce, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że będę miał zapewne z tego powodu być może znowu kolejne poważne problemy. Nigdy nie stchórzyłem w groźnych sytuacjach na jakie w życiu natrafiałem i teraz również nie będę tchórzem.

 

Moim celem jest przedstawienie obrazu rzeczywistości jaka zaistniała w Polsce od 1980 roku do chwili obecnej, wraz z przyczynami powstałych zmian i zaistniałych transformacji organów państwa, jak również przybliżenie powodów takich, a nie innych przemian, jakie dokonały się w  Naszej Ojczyźnie.

 

W pełni zdaję  sobie sprawę z małej precyzyjności moich spostrzeżeń w tym zakresie, ale myślę, że mimo to czytelnicy bardziej uświadomią sobie, te nie zawsze dostrzegane, ciemne strony z historii   Naszej Ojczyzny i ich wpływ na obecną rzeczywistość.

 

W 1989r wszyscy radowaliśmy się, ze zwycięstwa nad komuną i wielkiego sukcesu „okrągłego stołu”. Dopiero jednak teraz dowiadujemy się, że ten stół miał „kanty”, czego dowodem jest zawarty pakt komuny z odłamem „Solidarności”, na bazie którego funkcjonowały rządy przez bardzo długi okres naszej nowej historii. Jacy ludzie wchodzili do tych rządów również dopiero teraz się dowiadujemy w szczegółach z ukrywanych do chwili obecnej publikacji i nagrań filmowych z tamtego okresu (m.in. „Nocna zmiana”).

 

Obecnie raczej wszyscy w Polsce są przekonani, że od 1989 r. żyjemy w demokratycznej Polsce i wyzwoliliśmy się od komunizmu. Wszystkich więc zapewne rozczaruję, jeśli powiem, że jest to  wielkim  oszustwem !

 

Moim celem nie jest podważenie za wszelką cenę tej tezy o wolnym demokratycznym państwie, lecz chciałbym, abyśmy wszyscy zdali sobie sprawę z tego, co wokół nas się dzieje i z jakiego powodu – wówczas zapewne będzie łatwiej wszystkim zrozumieć i dać sobie odpowiedź na pytanie, czy faktycznie żyjemy w demokratycznej i wolnej od komunizmu i jego pozostałości Polsce?

 

Chciałbym aby na podstawie przytoczonych z mojego życia epizodów wszyscy mogli wyprowadzić właściwą ocenę istniejącej rzeczywistości i aby mogli zastanowić się nad faktyczną strukturą budowy i działania różnych ważnych organów państwowych naszego Kraju oraz komu te organy tak naprawdę służą i na czyje polecenie działają.

 

Byłem wychowany w biednej religijnej rodzinie ceniącej uczciwość, prawdę i wiarę, dlatego pewnie mój charakter był bardziej odporny na pokusy kierowania się interesem materialnym – honor był dla mnie najważniejszy i najcenniejszy.

 

Z tego powodu i ze spodziewanej większej możliwości walki z niesprawiedliwością, znalazłem się po studiach w milicji i miałem nadzieję, że będę tam mógł swobodnie walczyć ze złem w interesie wszystkich obywateli Polski.

 

Szybko zdążyłem się zorientować, że w milicji były  kasty zawodowe. Ta najwyższa była usytuowana w Komendzie Głównej MO, a trochę niższą  kastę stanowiły Komendy Wojewódzkie MO. Tym kastom wolno było wszystko, a większość ówczesnych milicjantów była tylko wyrobnikami mającymi za zadanie walczyć o interesy tych wyższych kast.

 

Te obie wyższe kasty milicyjne były ściśle powiązane z układem partyjnym (PZPR), który dbał o interesy wybrańców - sowicie wynagradzając ich i dając im największe przywileje, które zapewniały tym grupom dobrobyt w zamian za ślepe posłuszeństwo  wobec jedynej wówczas partii.

 

Nad wyższymi kastami milicyjnymi stała SB – Służba Bezpieczeństwa, która w porozumieniu z PZPR decydowała o wszystkim, w tym o kształcie milicji i używaniu milicji do walki z  protestującym społeczeństwem (1956, 1970, 1976, 1980-1989) i ówczesną opozycją.

 

Zadaniem SB i wyższych kast milicji było wzbudzenie wśród milicjantów odrazy do opozycjonistów i ludzi walczących o demokrację – którzy wówczas byli nazywani warchołami, wywrotowcami, kapitalistycznymi agentami i wrogami władzy ludowej. Ludzi tych przedstawiano w bardzo złym świetle, aby wzbudzić do nich nienawiść i agresję. W zupełnej izolacji od wolnych mediów z łatwością to udawało się ówczesnej władzy.

 

Oczywiście nie podobał mi się taki układ i dlatego starałem się  bliżej poznać powody takiego stanu rzeczy, a głównie dlaczego ci często prości uczciwi ludzie z grona opozycji wzbudzają tyle nienawiści wśród tej socjalistycznej władzy w gronie której i ja wówczas  znalazłem się.

 

Nastała „Solidarność” i pojawiały się różne podziemne niezależne publikacje, które moja rodzina przynosiła i które ja zacząłem czytać. W ten sposób poznawałem zaistniałe fakty z różnych stron, bo przecież komunistyczna propaganda, której ja i inni milicjanci byliśmy poddawani, mówiła zupełnie co innego o zaistniałych faktach, dostosowując je do swojej polityki.

 

Szybko zorientowałem się, że ta druga strona ma jednak więcej racji, od racji, którą  karmiła nas komunistyczna propaganda.

 

Z tego wszystkiego zrodziła się we mnie ale również i w innych postępowych milicjantach, tak jak i w protestującym społeczeństwie  chęć do życia inaczej i wyzwolenia się z jarzma nieprawdziwej komunistycznej propagandy – wówczas właśnie od wiosny 1981 roku zaczęliśmy się organizować w ruch związkowy chcący zreformować ówczesną polską milicję.

 

Niestety napotkaliśmy niesamowity opór i bardzo szybko zostaliśmy unieszkodliwieni przez komunistyczną władzę, bowiem tych najbardziej aktywnych wyrzucono na bruk ze służby i przypięto nam łatki warchołów milicyjnych i nieudaczników, którzy rzekomo nie chcieli zajmować się ściganiem złoczyńców, a  szukali kontaktów z wywrotowcami i przeciwnikami władzy ludowej za pieniądze przesyłane na ten cel, jak głosiła propaganda, przez zachodnich przeciwników socjalizmu.

 

Nazywano nas wręcz agentami zachodnich agresorów i wrogów władzy ludowej. Niektórzy z naszego grona przestraszyli się represji i następnie ograniczyli lub zaniechali swoją działalność opozycyjną.

 

Gdy zbliżyliśmy się bardziej do „Solidarności” i „Solidarność” coraz bardziej zaczęła nas popierać w prowadzonych działaniach, wówczas SB uruchomiła swoich agentów, których miała dość sporo w gronie działaczy „Solidarności” i ci agenci „w tajemnicy” przekazywali informację, że jak mówili: „komuna nas specjalnie zwolniła z milicji, abyśmy przeniknęli do struktur „Solidarności” i rozwalili ją od wewnątrz”. O dziwo te informacje zaczęły trafiać i niektórzy działacze „Solidarności” zaczęli nas unikać, a niektórzy robią to nawet do dziś, skutecznie blokując informacje w mediach o naszej Związkowców Milicyjnych walce z komuną.

 

Mimo wszystko mieliśmy i tam  ludzi, którzy nam ufali i wierzyli w to co mówimy. Na podstawie informacji płynących od członków „Solidarności” i od naszych byłych kolegów, którzy dalej pracowali w milicji i dalej po cichu nas wspierali, dowiedzieliśmy się, że w strukturach „Solidarności” istnieje o wiele więcej agentów SB niż sami przypuszczaliśmy. Według mojej oceny i perspektywy lat, jestem pewien, że około 30 % władz NSZZ „Solidarność” mogła być agentami lub informatorami SB.

 

Wówczas również nikt ze zwykłych obywateli nie wiedział i nawet nie zdawał sobie sprawy, że w każdym większym zakładzie pracy w zależności od potrzeb pracowało na etatach tego zakładu od kilku do kilkudziesięciu pracowników na różnych stanowiskach, którzy pracowali niby normalnie, tak jak inni, ale jednocześnie przekazywali SB informacje (nie będąc nigdzie zarejestrowani jako osobowe źródła informacji) o tym, co się w tym zakładzie dzieje, za drugą esbecką pensję.

 

Często właśnie tych ludzi, którzy mieli za zadanie również dla wzbudzenia zaufania „pyszczyć” na władzę, wybierano na przewodniczących komórek „Solidarności”. Ci ludzie (tajni agenci bezpieki – często nigdzie nie zarejestrowani w kartotekach SB) brali drugie pobory z SB, mimo, że większość z nich prawie nigdy nie weszła nawet do siedziby swojego „pracodawcy”, czyli danej jednostki SB, która ich zatrudniała na dwóch etatach. Zaznaczam, że taka forma infiltracji zakładów pracy istniała oprócz typowej współpracy z agentami (tajnymi współpracownikami SB).

 

Wiedzieliśmy dokładnie, że milicja jest również w podobny sposób infiltrowana przez SB. Tacy ludzie niestety byli i w naszym środowisku – myślę tu o naszym ruchu związkowym chcącym zreformować i odmienić milicję.

 

My znając wówczas metody pracy SB uważaliśmy na to i niektórych kapusiów zdołaliśmy rozszyfrować sami, gdyż trochę w nietypowy sposób się zachowywali. Mógłbym tu przywołać kilka nazwisk, ale nie chce dalej być szargany po sądach i tylko z tego powodu nie wymienię ich nazwisk.

 

Szczytem bezczelności ówczesnych władz było „włożenie” nam na przywódcę w pierwszym dniu Zjazdu 01.06.1981, - naszego ruchu związkowego - jednego z karierowiczów, który za wszelką cenę chciał być ważnym i wielkim człowiekiem, a za obietnice kariery zawodowej był gotów zrobić wszystko co mu polecono – ze sprzedawaniem do SB milicyjnych opozycjonistów i innych działaczy opozycji włącznie.

 

Znając metody działania bezpieki zapobiegliśmy temu w dość szybki sposób wybierając innego właściwego i oddanego sprawie przewodniczącego, choć mimo wszystko trochę za późno.

 

Nikt pewnie dziś w to nie uwierzy, że do tworzącej się w 1981 r. organizacji związkowej w milicji zgłosiło akces ponad 42 tysiące milicjantów – czyli prawie połowa całego stanu etatowego ówczesnej milicji.

 

Mimo radości z sukcesu „Solidarności” i zachłystywania się wolnością, było do przewidzenia, że komuna władzy łatwo nie odda i tak też się stało. Stan wojenny pogrzebał nasze marzenia o wolności i sprawiedliwości. Ten mroczny okres naszej historii wyorał w naszym Narodzie ogromna bliznę, która pozostanie na zawsze. Wiele osób straciło życie i zdrowie, nastąpiło wiele tragedii i nieszczęść, które nigdy nie powinny zaistnieć.

 

Mimo tak wielkiej liczby członków naszego ruchu i tak nas różnymi metodami rozbito, później natychmiastowo najbardziej aktywnych w liczbie 125 - zwolniono ze służby. W okresie stanu wojennego 30 osób internowano, kilka osób skazano wyrokami na więzienie.

 

Najbardziej oporni byli szykanowani, przechodzili „ścieżki zdrowia”, byli bici metalowymi pałkami, przykuwani do kaloryfera i bici nawet w obecności prokuratora. Jeden z kolegów  był wieszany w kajdankach na ścianie i bity – do dziś jest inwalidą i dziękuje Bogu, że żyje.

W taki sposób dzisiejsi „wołacze o sprawiedliwość” - czyli ówcześni esbecy „wypłacali” nam przedwcześnie nasze do dziś nie zapłacone emerytury i renty !!!

 

Co ciekawe niektórzy aktywni w roku 1981 nasi „działacze” uniknęli w dziwny sposób tych wszystkich represji w tym i wcześniej opisywany karierowicz – ludzie ci dziś mówią,  że stan wojenny był „kulturalnym wydarzeniem”.

 

Należy również zaznaczyć, że zarówno wśród internowanych działaczy „Solidarności”, jak i wśród internowanych milicyjnych opozycjonistów znaleźli się kapusie mający za zadanie rozpracowywać w ośrodkach odosobnienia tych prawdziwych z krwi i kości opozycjonistów. Bardzo często ci kapusie nie bojąc się bardziej i głośniej krzyczeli w czasie internowania, aby zyskać sobie sławę niezłomnych, a  nawet stali się pewnego rodzaju przywódcami wśród internowanych, co bardzo ułatwiało im zbieranie informacji o prawdziwych opozycjonistach.

 

W mojej pamięci jednak na zawsze pozostanie strajk w Stoczni Szczecińskiej wówczas imieniem Adolfa Warskiego, kiedy stanąłem oko w oko z moimi dawnymi „kolegami” milicjantami i nie w jednym szeregu, ale co istotne naprzeciwko siebie.

 

Grupa milicyjnych związkowców, w której i ja byłem, w tym  jeden członek „Solidarności” z Białegostoku prowadziła na terenie stoczni w grudniu 1981 r. z pomocą stoczniowców strajk głodowy w celu wymuszenia rejestracji naszych milicyjnych związków zawodowych w sądzie rejestrowym i stan wojenny tam nas właśnie zastał.

 

Po ogłoszeniu stanu wojennego, nadeszła pora siłowego likwidowania strajku stoczniowców -  po uszkodzeniu płyty pamięci Stoczniowców z 1970 roku i wyważeniu bramy stoczni czołgiem, siły ZOMO i wojska weszły na teren stoczni i skierowały się w kierunku grupy robotników zebranych na placu w stoczni.

 

W stoczni zapanował strach, bo nikt nie wiedział jak zachowają się zomowcy i wojsko i czy nie dojdzie do powtórki z roku 1970, kiedy tylu niewinnych ludzi zginęło od kul. 

 

Nie wiedziałem w pierwszej chwili co zrobić w takiej nietypowej dla mnie sytuacji i w swojej bezsilności stanąłem pomiędzy stoczniowcami i zomowcami, przedstawiłem się z imienia i nazwiska oraz powiedziałem, że jestem oficerem milicji oraz, że jestem tutaj z robotnikami, bo oni walczą o słuszne swoje prawa i wolną Ojczyznę. 

 

Wiedząc, że zomowcy, mimo uzbrojenia również się boją, uspokoiłem ich, że robotnicy nie będą ich w żaden sposób atakować, ale jednocześnie zaapelowałem aby i oni nie używali przemocy przeciwko robotnikom.

 

 

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Odsłuchaj archiwalną odezwę ppor. Juliana Sekuły
kliknij tu: Odezwa lub Nagranie całość

-----------------------------------------------------------------------------

Zauważyłem, że to poskutkowało, opuścili swoje tarcze, a nawet niektórzy zomowcy zaczęli się tłumaczyć, że oni nie są tu z własnej woli, lecz dostali rozkaz, który muszą wykonać. Ponownie zaapelowałem aby wykonali ten rozkaz w sposób ludzki i humanitarny. Faktycznie w efekcie tak się stało, że żaden ze stoczniowców nie został tam pobity lub znieważony.

 

Ten fakt zapamiętam na zawsze, bo jest on najlepszym przykładem, że nawet w tak trudnych sytuacjach, można się zrozumieć, będąc po przeciwnych stronach barykad. Szkoda, że dziś mimo innej i łatwiejszej rzeczywistości nie jest to możliwe.

 

Później nadszedł długi okres ukrywania się przed aresztowaniem i wówczas również poznałem właśnie w Szczecinie nieznaną mi wcześniej rodzinę Karasiewiczów, która z narażeniem siebie, dała mi oraz członkowi „Solidarności” schronienie i dzieliła się  z nami ostatnim kawałkiem chleba – wiedząc przecież, że byłem  znienawidzonym przez społeczeństwo milicjantem.

 

Tym sposobem stała się rzecz nieprawdopodobna - solidarnościowiec i milicjant ukrywali się razem przed esbekami w rodzinie stoczniowców. Mimo tragedii stanu wojennego, były to dla mnie wspaniałe chwile, których teraz raczej się nie spotyka.

 

Moi koledzy - „zbuntowani milicjanci” mieli trochę mniej szczęścia i internowano ich razem z innymi walczącymi o wolność już 13 grudnia 1981r. Okazało się szybko i co było do przewidzenia, że i wśród internowanych byli kapusie bezpieki, którzy donosili na internowanych działaczy opozycji.

 

O dziwo ci dawni kapusie, dziś w zamian za sprzedawanie walczących o wolną Polskę, są uważani nawet za bohaterów tamtych czasów i często posiadają zaszczyty i odznaczenia na równi z tymi prawdziwymi bohaterami, których sprzedawali bezpiece i którzy z ich powodów poddawani byli różnym wymyślonym esbeckim represjom.

 

Bezpieka wsadziła jednego z takich kapusiów (a było ich po kilku w każdym ośrodku internowania) do ośrodka dla internowanych w B., gdzie ten kapuś szybko się zadomowił i „zaprzyjaźnił się” z osadzonymi tam opozycjonistami i oczywiście „sprzedawał” ich, bo w tym celu był tam osadzony. Niektórzy z opozycjonistów rozpoznali go nawet jako funkcjonariusza SB, z czego jednak sprytnie się „wywinął” twierdząc i dalej kłamiąc zaparcie, że był z esbekami na przeszukaniu nie z własnej woli, lecz z polecenia przełożonych jeszcze jak pracował w milicji.

 

Nasi koledzy również tam internowani, szybko kapusia „rozgryźli” i w efekcie przeniesiono go do innego ośrodka dla internowanych, gdzie dalej „sprzedawał” innych internowanych tam opozycjonistów.

 

O dziwo był jednym z najdłużej internowanych i nie jest to przypadek lub że był on tak groźny i dlatego go tak długo przetrzymywano, bo faktycznie był tylko zwykłym sprzedawczykiem, a przetrzymywano go tylko w celu pozyskiwania informacji o osadzonych opozycjonistach i dla wszystkich było to i jest aż nadto oczywiste.

Po wyjściu z internowania kapuś dalej „plątał się” wśród podziemnej opozycji, a mając status jednego z najdłużej internowanych, szybko zyskiwał zaufanie opozycjonistów – nawet tych z górnej półki i oczywiście dalej „sprzedawał” ich do SB. Nawet dopchał się do okrągłego stołu, który jak wiemy miał „kanty”, oraz był „włożony”  w mało istotną „pod, pod komisję od rolnictwa” ?

 

Po przemianach demokratycznych w 1989r „za zasługi” został nawet mianowany na wysokie stanowisko policyjne, jednak szybko z tego stanowiska został zwolniony po odkryciu pewnych kompromitujących go dokumentów. Z informacji nam przekazanych przez życzliwych ludzi wynikało, że ten karierowicz i sprzedawczyk był zatrudniony wcześniej w SB na ukrytym i nigdzie nie ewidencjonowanym esbeckim etacie.

 

Korzystając z dawnych znajomości z internowania wysoko postawionych osób już w pseudodemokratycznej Polsce,  ten „wielki bohater naszego ruchu”  uzyskał jedno z najwyższych odznaczeń Państwowych, za to pewnie, że „sprzedawał innych”.  O dziwo udało mu się również „załatwić” również Krzyż Wolności i Solidarności. Od tej pory stał się „bohaterem narodowym”, gdyż za takiego się uważa i co najgorsze sam w to święcie uwierzył.

 

Prawdziwe oblicze „wielkiego bohatera kameleona” ujawniło się ostatnio w słynnym i zrzeszającym tego pokroju ludzi - „ruchu KOD” – gdzie zaprezentował się nawet w telewizji sprzyjającej temu ruchowi, co tylko potwierdza moją wersję przeistoczeń, a raczej „przepoczwarzeń” jakie dokonały się i cały czas się dokonują w PAŃSTWIE    SŁUŻB  SPECJANYCH.

 

Teraz ten śmieszny malutki „wielki człowiek”, śmiało będzie mógł powiedzieć, że „jadł potrawy” ze wszystkich niekoniecznie okrągłych stołów (PSS) – począwszy od stołu służb specjalnych PRL do stołu jednej z najnowszej i „najbardziej postępowej demokracji” dzisiejszych czasów - jaką jest KOD.

 

Mam nadzieję, że niebawem uzyska on również z tej organizacji wysokie odznaczenie i inne honory, wszak kolekcjonowanie odznaczeń jest jego bardzo wielką pasją życiową. Jest również możliwe, że po wyborach w KOD zostanie wysokim funkcyjnym działaczem z możliwością zostania w przyszłości Ministrem Spraw Wewnętrznych, co z taką kolekcją różnych odznaczeń i wszechstronnych zasług, jest naprawdę bardzo możliwe.

 

Zastanawiające jest, że ten „wielki bohater kameleon” zawsze znajdzie się w miejscu w którym coś politycznie się dzieje i potrafi „przykleić się” do każdych nawet przeciwstawnych politycznie opcji oraz potrafi przekonać ich przywódców, że jest skłonny walczyć o prawa tych opcji – skrzywienie zawodowe, wykonywanie zadań służbowych, czy szukanie własnych korzyści?

 

Nie dziwię się teraz, że ludziom, którzy krytykowali takich „wielkich bohaterów” wytaczano procesy sądowe, a sądy zaczęły ścigać „ofiary katów” – o ironio na wniosek „samych katów”, co w demokratycznym państwie nie powinno mieć nigdy miejsca, ale niestety było i jest tak nadal – przykładów można przytoczyć dziesiątki. Nie uważam i w tym wypadku, że taki kierunek działań sądownictwa polskiego jest dziełem tylko i wyłącznie przypadku.

Obecnie wszyscy bardzo wyraźnie widzimy, że w  Naszej Ojczyźnie dookoła dzieją się jakieś bardzo dziwne rzeczy np. opozycja polityczna łączy się z agentami bezpieki i funkcjonariuszami służb specjalnych; dawny funkcjonariusz MO, który dowodził pacyfikacją strajkujących studentów z WOSP w Warszawie w 1981r,  teraz występuje w TVN jako antyterrorysta; nie wiadomo z jakich przyczyn brak jest przekazu sygnału do odbioru telewizji państwowej; występują silne naciski i ostra krytyka różnych gremiów międzynarodowych na rząd Polski itp. Niektórzy te dziwne rzeczy „zwalają” na działania opozycji politycznej, co według mojej oceny jest bardzo wielkim błędem.

 

Obecna opozycja była i jest wyłącznie przykrywką drugiego dna istniejącego w Naszej Ojczyźnie, jakim jest podziemna i dobrze zorganizowana struktura  istniejąca od dawien dawna, wywodząca się z byłych służb specjalnych, która tak naprawdę do chwili obecnej ma dalej decydujący wpływ na sytuację w Polsce. Ja nazywam od dawna tę strukturę  PAŃSTWEM    SŁUŻB  SPECJANYCH – (PSS).

 

To właśnie ta struktura potrafi mieć wpływ na wszystko co w Polsce się dzieje i praktycznie może dokonać wszystkiego, jeśli jej się będzie to opłacić. W rękach tej struktury jest prawie wszystko, łącznie z wpływami na gospodarkę, politykę, wymiar sprawiedliwości i inne najważniejsze dziedziny naszego życia. Partie polityczne są wyłącznie jednym z narzędzi do sprawowania realnej władzy przez (PSS) i służą do urealniania tej władzy - jako demokratycznej w opinii społeczeństwa.

 

Ja nie mam żadnych wątpliwości, że demokracja od 1989r jest wyłącznie demokracją według scenariusza (PSS), a tak naprawdę my wszyscy dalej żyjemy w zniewolonej przez komunistyczne służby specjalne – Ojczyźnie. Rządy do tej pory mogły tylko tyle, na ile pozwoliło im swoimi niezauważalnymi poleceniami (PSS).

 

Obecne rządy PIS zrobiły wyłom i zaczęły realizować to, do czego zostały powołane w interesie obywateli, a taka sytuacja w niewidocznym (PSS) wzbudziła sprzeciw i agresję wobec tych rządów - wyrażaną jak wszyscy widzimy w najróżniejszy sposób.

 

Muszę w tym miejscu zaznaczyć i podkreślić, że nie zgadzam się ze wszystkimi decyzjami partii PIS,  zresztą powiem szczerze, iż ze względu na moją wiedzę i doświadczenie, nie mam zaufania do żadnej partii politycznej i mieć raczej nie będę z prostego powodu, iż doskonale wiem, że prawie każdego można przekupić i jest to tylko kwestią sumy pieniędzy – za ile, lub każdego można zastraszyć – kwestią jest tylko odpowiednia dawka strachu. Dostałem już od życia wystarczająco wiele „w kość” aby te moje przekonania teraz odmienić.

 

To moje smutne doświadczenie wypływa z tego, że wcześniej starałem się ufać  różnym ludziom z różnych kręgów politycznych, którzy wydawali mi się prawi, a jak się później okazało byli po przekupieniu lub zastraszeniu na usługach (PSS).

 

Wiem, że te moje wszystkie dywagacje mogą wydawać się mało realne lub wręcz zmyślone i aby nie być gołosłownym podam kilka przykładów z przekroju mojego życia, które przekonują mnie, że istnieje do dnia dzisiejszego struktura (PSS). Sami oceńcie, czy w tym wszystkim jest jakiś sens i logika – jeśli nie, to nie musicie nawet tego czytać lub traktować to jako historię tylko wymyśloną.

 

Wracając do sedna sprawy i obaw o przyszłość Naszej Ojczyzny, która według mojej oceny jest w niebezpieczeństwie, to należy wrócić do dawniejszych czasów z okresu kiedy pracowałem jeszcze w dawnej milicji.

Wówczas zajmowałem się sędziowaniem meczów piłki nożnej i przy tej okazji poznałem funkcjonariusza kontrwywiadu, który nawet chciał mnie skaperować do tej służby. Opowiadał mi on niekiedy jak mi się wówczas wydawało niesamowite i nieprawdopodobne historie.

 

 Mówił on o strukturach służb specjalnych istniejących w sposób bardzo utajniony, które to służby miały wówczas za zadanie inwestować w różne przedsięwzięcia gospodarcze poza granicami Polski.

 

Przedsięwzięcia te miały za zadanie przynosić ogromne zyski i z tych środków były dodatkowo finansowane służby oraz jak wówczas mówił, władza przygotowuje się do zdalnego zarządzania gospodarką Polski, w razie gdyby rządy komunistów upadły.

 

Należy dodać, że wówczas nikt nie miał możliwości kontroli środków finansowych w państwie i dlatego robiono te inwestycje zagraniczne na wielką, a wręcz olbrzymią skalę. Wówczas myślałem, że to tylko bajki, ale później na podstawie analizy faktów byłem i nadal jestem pewien, że było to i jest prawdą.

 

W moim życiu starałem się być dociekliwym i być może z tego powodu  kojarzyłem różne fakty ze sobą, co dawało mi i daje pełniejszy obraz istniejącej rzeczywistości.

 

Nikt się nie zastanawiał komu i dlaczego po przemianach w 1989r. rozprzedano za grosze nasz cały majątek narodowy po przejęciu władzy przez układ komuno - solidarnościowy. Sprzedano również polskie banki. Ten cały majątek przejęło w różny sposób (PSS) – czy chce ktoś w to wierzyć, czy nie.

 

Nikt również nie wnikał w taki znany wszystkim szczegół, kiedy to w Polsce na przełomie lat 70 i 80, mimo istnienia produkcji przemysłowej i rolnej nie można było niczego w sklepach kupić, a wszystko było racjonowane i wydzielane. Pamiętacie ten tylko ocet na półkach sklepowych, kartki na żywność, ogromne kolejki po wszystko ?  Pracowaliście jak poprzednio a towaru, który produkowaliście było brak. Czy nie ma w tym nic dziwnego?

 

Służby specjalne (PSS) zdając sobie sprawę ze zbliżającej się klęski musiały w sposób maksymalny ograbić naszą gospodarkę, aby mieć pieniądze na późniejszą swoją działalność i sprzedawali wszystko za granicę – stąd w sklepach nic nie było, bo przecież jak nawet wówczas ujawniano, przez wschodnią granicę Polski przechodziły olbrzymie transporty różnych produktów. Dodatkowym elementem tego, było wytworzenie chaosu w Polsce i walki obywateli o swój byt, co powodowało mniejsze zaangażowanie ludzi w ogólnonarodowy ruch oporu.

 

Po wyrzuceniu mnie z  milicji i prześladowaniach jakie mnie dotykały ze strony SB, w 1986 r udało mi się uciec z Polski do Niemiec, bowiem SB cały czas mi deptała po piętach „umilając” mnie i mojej rodzinie życie. Tam niestety również mnie znaleźli i udało im się puścić informację, że jestem agentem polskim, co bardzo utrudniło mi moje życie na wygnaniu. Chciano mnie nawet z Niemiec siłą deportować (bo po co komu komunistyczny agent), ale przed deportacją uratowała mnie prowadzona na środku miasta Wolfenbuttel moja  9 dniowa głodówka. Tylko dzięki miejscowemu burmistrzowi udało mi się uniknąć deportacji do Polski, gdyż on osobiście zapewnił mi tam prawo pobytu.

 

Po zaistniałych w Polsce przemianach „okrągłego stołu” wróciłem jednak w 1990r. do Ojczyzny,  mając nadzieję, że dokończę swoje dzieło, czyli włączę się aktywnie w budowę nowej demokratycznej Policji. Niestety w nowej Policji pracowali prawie ci sami ludzie co za komuny w milicji i ich „Resortowe dzieci”, a na dodatek jeszcze o dziwo pozytywnie zweryfikowana dość duża grupa esbeków, w tym nawet jeden co  mnie osobiście ścigał i inwigilował.

 

Na początku chciano mnie przekupić wysokim etatem, jednak ja wierząc jeszcze w prawdziwość przemian, chciałem wrócić ambicjonalnie na to samo stanowisko z jakiego mnie zwolniono i wróciłem na etat kierownika referatu operacyjnego Komisariatu IV Policji w Lublinie – skąd właśnie mnie w 1981 r wyrzucono. Później stopniowo awansowałem, jednak cały czas byłem sobą i wprost mówiłem to co myślę i co mi się nie podoba w tej służbie. Zwykli policjanci mnie za to cenili, ale większość przełożonych niestety nie.

 

Taka moja postawa nie pasowała moim z komunistycznymi korzeniami przełożonym, więc kolejny raz za mówienie prawdy zostałem pozbawiony stanowiska Zastępcy Komendanta Miejskiego Policji w Lublinie. „Uciekłem” do związków zawodowych, bo zwykli policjanci mnie szanowali jako przełożonego i mieli do mnie wielkie zaufanie. Wybranie mnie przez zwykłych policjantów ze stanowiska z-cy komendanta na przewodniczącego związków, było szokiem dla moich przełożonych.

 

Wtedy to zauważyłem wyraźnie, że prawdziwi działacze naszego postępowego ruchu w milicji, którzy wrócili do służby są wyraźnie dyskryminowani przez kierownictwo służbowe Policji i władze podobno demokratycznej Polski. Dziwiło mnie to, bowiem nie mogłem zrozumieć dlaczego ludzie walczący z narażeniem życia i zdrowia o demokratyczną Polskę są dalej dyskryminowani i nie dopuszczani do decydowania o kształcie Policji – o którą przecież wcześniej walczyli. Dyskryminował nas również wyraźnie ten „wielki bohater - kameleon” naszego ruchu wcześniej opisywany, który o dziwo natychmiast został wysokim stanowiskiem uhonorowany - ale tutaj nie byliśmy akurat zdziwieni.

 

Dowodem naszej dyskryminacji nawet do dziś jest fakt, że do chwili obecnej nie wszyscy z nas mają zaliczone okresy niesłusznego zwolnienia w latach 80 ze służby do wysługi emerytalnej, („Tymczasem Piotrowskiemu, mordercy księdza Popiełuszki, zaliczono do emerytury 7 lat więzienia” - Kurier Szczeciński, 13.12.2016, art. „Spotkanie zbuntowanych z gorzkim akcentem”)  a wszystkie dotychczasowe władze Polski i MSW tylko „żałują” nas, ale bezradnie rozkładają ręce na nasze interwencje i mówią, że nic nie da się zrobić.

 

Dla nas jest to smutna prawda, ale w pewnym sensie rozumiemy to, gdyż (PSS) nigdy nam tego nie zapomniało i nie zapomni oraz nigdy nam tego nie daruje dopóki będzie miało wpływ na władzę i sytuację w Polsce.

 

Jest nam jednak przykro, że nasi prześladowcy z mordercami księdza Popiełuszki na czele, mają kilkakrotnie większe świadczenia emerytalne niż my. Pytaniem retorycznym będzie zatem, czy tak powinno być w prawdziwie demokratycznej Polsce, że katom żyje się lepiej niż ich ofiarom? Trudno w takiej sytuacji nazwać ten stan sprawiedliwością wynikającą z demokracji.

 

Z tych też powodów w całej rozciągłości popieram ustawę dezubekizacyjną, a nawet uważam, że jest ona mało sprawiedliwa, bo jak mnie i moich kolegów  w 1981 r. z milicji wyrzucali za naszą działalność polityczną, właśnie Ci, co dziś tak głośno krzyczą o ich krzywdzie – nie martwili się wówczas o nas i nasze rodziny z czego będziemy żyć – nawet wręcz przeciwnie, ci dzisiejsi krzykacze utrudniali podjęcie nam jakiejkolwiek pracy dla zapewnienia bytu naszym rodzinom. Cieszę się, że dziś ci bezwzględni i wyrachowani ludzie, którzy nas prześladowali za nasze dążenie do wolności i demokracji, mogą dziś poczuć się podobnie jak my w 1981r. – choć przecież ta zła władza zostawia im po te „mizerne 2000 zł” i to jest dla mnie jednak mało sprawiedliwe, że tak dużo.

 

Dziś ci sami co innych gnębili krzyczą, że 2000 zł nie wystarczy im na utrzymanie się!!!, podczas, gdy  wielu z nas i znaczna większość polskich emerytów otrzymuje obecnie emeryturę o wysokości ok. 1000 zł – my jednak nie potrafimy krzyczeć, bo nie utraciliśmy swojego honoru i z żalem w sercu czekamy aż ktoś sobie o nas kiedyś przypomni i odda nam utraconą godność.

 

Ciągle jeszcze mamy nadzieję, że te „wypłacone” nam na początku lat 80 przez naszych prześladowców esbeków „przedwczesne emerytury i renty”, w postaci upokarzania nas i bicia, były tylko „zaliczką”, a dzisiejsza demokratyczna władza Naszej Ojczyzny wypłaci nam wreszcie realną pozostałość naszych świadczeń z odsetkami.

 

Ten pan co krzyczał, że nie wystarczy mu 2000 zł na przeżycie – Jerzy S., kiedyś już w latach 90, jak był po „przefarbowaniu” bardzo wysokim funkcjonariuszem Policji w Warszawie, osobiście  zablokował mi możliwość awansu na wyższe stanowisko policyjne w Warszawie, bo wiedział, że zawsze byłem sobą i nie wejdę do ich układu - pewnie obawiali się, że faktycznie mogę dalej walczyć o niezależną i praworządną Policję, a nie słuchać i posłusznie wykonywać wydawane w imię (PSS) rozkazy. Tak wyszło, że za swoją uległość i posłuszeństwo wobec (PSS) ten pan został później nawet Komendantem Głównym Policji.

 

Nigdy wcześniej nawet nie myślałem, że po powrocie z wygnania do Polski będę zmuszony dalej działać w legalnych już związkach zawodowych policjantów,  które powstały na bazie naszych tworzonych związków zawodowych w 1981r., i rozpocząć na nowo dalszą walkę o sprawiedliwość i wolną nieskorumpowaną Policję - wówczas mimo wszystko miałem jeszcze nadzieję, że uda się to zrobić.

 

Przy pomocy prawdziwych i prawych policjantów udało mi się nagłośnić w 2004 roku wspólnie z kolegami z jednego z miast wojewódzkich aferę w jednym z miast powiatowych, gdzie na działce szefa prokuratury rejonowej prokuratora J. Ch. istniała nielegalna fabryka papierosów i była ona nawet chroniona przez miejscową Policję. Tam też istniał punkt przerzutowy narkotyków ze wschodu na zachód pod pozorem eksportu runa leśnego. Prokurator miał bliski układ z gangsterami i tak naprawdę to gangsterzy rządzili tą prokuraturą.

 

Mimo nagłośnienia sprawy, pan prokurator się z tego jednak „wywinął” i z tego co wiem, do chwili obecnej dalej pracuje w polskim wymiarze sprawiedliwości. Później z terenu parkingu policyjnego w miejscowości Ł.,  wyjechał w nocy – podobno taranując bramę – zabezpieczony tam samochód pełen narkotyków na włoskich numerach rejestracyjnych, którego nie pozwolił otworzyć policjantom właśnie pan prokurator J. Ch., mówiąc, że przyjedzie specjalista z Warszawy do otwierania samochodów. Policjanci wiedzieli i wiedzą, że była to „ściema” aby nie utracić cennego w ilości ok. 100 kg „towaru”. Tak też się stało samochód się rozpłynął we mgle, zanim przyjechał specjalista od otwierania samochodów.

 

Jak się o tym dowiedziałem pojechałem do ówczesnego zastępcy Komendanta Głównego Policji Marka H. i powiedziałem mu o wszystkim. Wiem, że jeździł on tam na miejsce wspólnie z innym zastępcą KGP , lecz jak wiem, nikt żadnych konsekwencji nie poniósł. To jest kolejnym dowodem na istnienie wszechmocnej struktury (PSS), której nawet naczelne szefostwo Policji nie było w stanie się sprzeciwić.

 

Mimo wielkiej ostrożności w jakiej działaliśmy, nasi przeciwnicy ustalili – jakie osoby miały związek  z nagłośnieniem tej papierosowo-narkotycznej afery. Za ujawnienie i upublicznienie tej sprawy policjanci z miasta Ł., ja i koledzy z miasta B. doznaliśmy wielu represji - ścigano nas w sensie dosłownym jak przestępców i o dziwo przez prokuraturę w mieście Ł., kierowaną przez prokuratora J. Ch., która w zemście, mnie zarzuciła bezpodstawnie fałszerstwo dokumentu, a kolegom z miasta B. rozpowszechnianie tego sfałszowanego dokumentu.

 

Tym „ważnym” dokumentem, który „sfałszowałem” przez podpisanie się pod nim nieprawdziwym nazwiskiem, była sporządzona przeze mnie opinia prawna (bowiem z wykształcenia jestem prawnikiem) na temat interpretacji Statutu NSZZ Policjantów i podpisanie tej opinii moim pseudonimem Juliusz Ałukes. 

 

Oczywiście po przedstawieniu mi zarzutów przez prokuratora, przyznałem się do napisania opinii i wyjaśniłem co kryje się pod nazwiskiem Ałukes. Ałukes to moje nazwisko czytane wspak - Sekuła. Wówczas z rozmachem aby mnie zdyskredytować przeszukano pomieszczenia związkowe, a mnie zawieszono zgodnie z przepisami w czynnościach służbowych. Zrobiono w wiadomym celu wielką aferę mającą przedstawić mnie jako wielkiego przestępcę fałszerza.

 

Mimo bzdurnego oskarżenia jaki sporządziła prokuratura w mieście Ł. kierowana przez prokuratora J. Ch. (o którym to oskarżeniu  wszyscy poważni ludzie mówili, że jest zemstą mafii), sprawa trafiła do sądu w mieście B. i tylko dzięki jej nagłośnieniu w mediach udało nam się, że „łaskawie” nam ją umorzyli wobec znikomej szkodliwości czynu i tym sposobem uniknęliśmy dyscyplinarnego wydalenia ze służby, co było obligatoryjne w przypadku skazania nas wyrokiem sądu za przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego.

 

Nasi dręczyciele nie bardzo byli zadowoleni z takiego rozstrzygnięcia i w dalszym ciągu ścigano nas różnymi sposobami dążąc do całkowitej eliminacji nas z Policji.

 

Po tym dalej niestety miałem telefony z pogróżkami i obawiając się o siebie i moją rodzinę postanowiłem odejść ze służby w Policji, aby  po kolejnym „podłożeniu mi świni” nie zostać dyscyplinarnie wyrzucony kolejny już raz ze służby i pozostać zgodnie z obowiązującymi przepisami bez żadnych środków do utrzymania siebie i mojej rodziny, z dodatkowo jeszcze przyszytą mi łatką wielkiego przestępcy i złoczyńcy.

 

W międzyczasie będąc związkowcem policyjnym broniłem jeszcze Komendanta Miejskiego Policji w mieście BP., którego nieformalny układ środowiskowy chciał zniszczyć tylko za to, że był uczciwy i miał szansę zostać komendantem wojewódzkim w mieście X., a ówczesny komendant wojewódzki, broniąc się przed utratą stanowiska, przy pomocy służb specjalnych sfabrykował dowody i oskarżył pretendenta do stanowiska o kontakty korupcyjne z przestępcami.

 

Pretendent przy pomocy zmowy i fałszywych dowodów został niesłusznie aresztowany a prokuratorzy prowadzący tę sprawę awansowali w nagrodę dość wysoko w swojej hierarchii. Jak widać (PSS) karze srogo swoich oponentów i wynagradza swoich poddanych.

 

Ja mocno się temu sprzeciwiałem i broniłem honoru tego komendanta wszędzie gdzie tylko mogłem z mediami włącznie. Ujawniałem publicznie wszelkie przekręty istniejące w tej sprawie i z tego powodu nieformalny układ środowiskowy ścigał mnie i ściga jak może do dnia dzisiejszego pod byle pretekstem – przykładów mógłbym podać wiele.

 

Mam jednak satysfakcję, że po 6 letnim procesie niewinny komendant został formalnie uniewinniony przez sąd, jednak honoru nikt mu nie przywrócił, a winni tego zdarzenia żadnych konsekwencji nigdy nie ponieśli i pewnie już nie poniosą.

 

Ten chory na stanowiska komendant wojewódzki oskarżył mnie również w odwecie za pozbawienie go stanowiska, o rzekome zniesławianie go w tej brudnej sprawie, gdyż w  moich wystąpieniach w obronie niewinnego człowieka mówiłem wprost, kto ponosił za to winę.

 

W sprawie wytoczonej przez urażonego komendanta, Sąd nie chciał mnie zwolnić z tajemnicy służbowej, abym mógł powiedzieć skąd mam wiedzę na temat wrobienia niewinnego człowieka w tę sprawę i z tego powodu nie mogłem się skutecznie bronić – bo właśnie o to w tym wszystkim chodziło – aby skazać i zdyskredytować mnie, a nie winnych tej afery.

 

Wiedzę tę udało mi się w efekcie wcześniej przekazać ówczesnemu Komendantowi Głównemu Policji  Antoniemu K. (bo tu nie obowiązywała mnie tajemnica), który po tej rozmowie i dokonanych sprawdzeniach pozbawił funkcji komendanta  wojewódzkiego i nakazał mu zwolnienie się z Policji. Ten właśnie fakt spowodował tak wielką agresję tego komendanta i chęć zemsty na mojej osobie przy użyciu dziwnie usłużnego mu wymiaru sprawiedliwości.

W wyniku tych manipulacji i panujących układów zostałem mimo wszystko skazany przez sąd na grzywnę, a sędzią w mojej sprawie był, co jest istotne, bliski kuzyn pana ze służb specjalnych. Niestety ja nie wierzę w przypadki – bo wiem, że wszechmocne (PSS) i jego „Resortowe dzieci”  faktycznie istnieją i czuwają nawet, a może tym bardziej nad swoimi przeciwnikami, wykorzystując swoje podległe struktury do unieszkodliwiania wszelkich groźniejszych oponentów.

 

Na podstawie tych powyżej podanych przykładów, które co prawda dotyczyły w większości mojej osoby i z moją osobą były związane, mam jak mi się wydaje pełne prawo mieć wątpliwości co do istnienia w Polsce sprawiedliwości, a tym bardziej istnienia demokracji i zdrowych struktur państwa demokratycznego z sądownictwem włącznie.

 

Aby była jasność ja nie chce nikogo personalnie obwiniać, bo wiem, że głównym winowajcą jest nikomu nie znane ale wszechmocne (PSS), które odpowiada za wszystkie powodzenia i niepowodzenia istniejące w Polsce. Problem jest tylko jeden – jak to wszystko udowodnić, a tym bardziej wskazać konkretne osoby za to odpowiedzialne i jeszcze je ukarać.

 

Z przykrością stwierdzam, że nie da się tego zrobić, gdyż cała „czapa” (PSS) jest poza granicami Polski a tu są tylko „pionki”, które służą do rozgrywania zarówno polityką, jak i gospodarką Polski.

 

Afera AMBERGOLD jest tego kolejnym przykładem sterowania z zagranicy wielkimi przekrętami finansowymi, i tu również jestem pewien, że nie zdołamy udowodnić komukolwiek winy – odpowiedzialność poniosą tylko i wyłącznie „płotki” – jest to kolejnym dowodem na istnienie (PSS) i jego bardzo precyzyjnych i niemożliwych do identyfikacji działań.

 

Afera AMBERGOLD  i inne wcześniej zaistniałe, jak afera paliwowa, afera Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ), zwolnienia z płacenia podatków dla firm zagranicznych i szereg innych, są typowymi przykładami w jaki sposób z łatwością można wyprowadzić z Polski olbrzymi kapitał finansowy i nie ponieść z tego tytułu żadnej odpowiedzialności karnej – czy były to tylko  przypadki i zwykłe zbiegi okoliczności, czy raczej zaplanowane działania ?

 

Smutnym uwieńczeniem stanu organów Państwa Polskiego jest ostatnia afera w sądach, która dopiero się rozwija i jej skala może być ogromna. Ten fakt jest dowodem na upadłość właściwie wszystkich instytucji Państwa Polskiego i świadczy o tym, że prawo było do dziś najzwyklejszą „fikcją prawną” w naszej Ojczyźnie, z której czerpać korzyści mogła wyłącznie określona kasta ludzi uwikłanych i powiązanych z (PSS).

 

Mając na uwadze powyższe oraz wynikającą z tych wszystkich afer bardzo rażącą nieudolność organów ścigania i sądownictwa polskiego, która przypadkiem również raczej nie jest, można z łatwością wywnioskować, że istnieje nad tym wszystkim bardzo dobrze zorganizowana struktura, która czuwa nad wszystkim i ma pod swoją opieką ludzi biorących w tym udział, a do tego wykorzystuje wszystkie struktury podobno demokratycznego państwa z organami ścigania i z wymiarem sprawiedliwości włącznie.

 

Można się zastanawiać z jakiego powodu istniała i istnieje taka dziwna bezradność w polskim wymiarze sprawiedliwości. Jeśli przypomnimy sobie, że w tych instytucjach nigdy nie doszło nawet do minimalnej weryfikacji stanów kadrowych, to odpowiedź sama na usta się ciśnie.

 

Oczywiście nie można uogólniać, bo w wymiarze sprawiedliwości pracuje bardzo dużo ludzi prawych i rzetelnie wykonujących swoje obowiązki, jednak wystarczy niewielka grupa osób na odpowiedzialnych i wysokich stanowiskach, aby móc skutecznie blokować pozostałą nawet i zdecydowanie większą grupę uczciwych ludzi – znam tę sytuację z własnych doświadczeń z pracy w Policji.

 

Pracując w Policji sam się przekonałem, że istniał tam niepisany zakaz ścigania zarówno niektórych spraw, jak i niektórych ludzi. Wiem również, że ten niepisany zakaz obowiązuje również być może w mniejszym zakresie – ale jednak obowiązuje do dnia dzisiejszego.

 

Od niespełna roku widzimy światełko w tunelu, że opisane powyżej sytuacje zmieniają się na korzyść i w interesie większości obywateli, a nie tylko w interesie określonych grup społecznych. Widzimy również, że przynosi to znaczne korzyści dla biednych i zwykłych obywateli naszej Ojczyzny.

 

Nie chcę przedwcześnie chwalić obecnych rządów, ale trzymam kciuki za powodzenie w tej trudnej misji naprawy Polskiego Państwa i uniezależnienia się jego struktur od (PSS). Wiem, że do sukcesu jest jeszcze daleka droga, ale jestem pewien, że nasze społeczeństwo już dojrzało do stanowczej walki z niewidocznym ale jakże bardzo groźnym wrogiem. Mam nadzieję, że tego wroga można jednak pokonać a przynajmniej znacznie ograniczyć jego wpływy.

 

W podsumowaniu tych być może mało prawdopodobnych historii, rodzi się jednak kolejne pytanie - gdzie przez tyle lat wyciekały z naszego Kraju tak wielkie pieniądze i z taką łatwością były wyprowadzane z Polski, lub trafiały do złodziei i cwaniaków, oraz kto dopuścił do takiej sytuacji?

 

Trudno będzie znaleźć właściwą i konkretną odpowiedź na te pytania, ale jedno jest pewne, że ludzie z otoczenia poprzedniej władzy musieli mieć coś z tym wspólnego, skoro dzisiaj tak głośno krzyczą i bronią jak twierdzą praw obywateli – należy jednak dodać, że swoich i tylko swoich obywateli.

 

Takich „działań obronnych” struktur (PSS) właśnie ostatnio zaczynam się coraz bardziej bać. Popieram działania PIS zmierzające do przywrócenia normalności i sprawiedliwego prawa, ale obawiam się, że ten rząd nie potrafi wyeliminować i zwyciężyć wszechmocnych struktur (PSS) i nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że (PSS) na to nie pozwoli.

 

(PSS) wbrew pozorom posiada wiele możliwości - potrafi zastraszyć np. jakimś dokumentem z „szafy Lesiaka”, albo przekupić polityków i decydentów w PIS oraz w strukturach władzy na różnych jej szczeblach z wymiarem sprawiedliwości włącznie, albo doprowadzi do takiej sytuacji, że manipulacjami i działaniami operacyjnymi z prowokacjami włącznie, zdyskredytuje ten rząd i całą partię PIS - a wówczas sami zwykli obywatele w wyniku tych działań będą nienawidzić PIS, tak jak obecnie nienawidzą PO.

 

O tym, że taki plan jest realny, świadczy tak szybki sukces partii „Nowoczesna” i ruchu KOD, które to ugrupowania są i będą przygotowywane przez (PSS) do przejęcia władzy od PIS – co już nawet teraz wyraźnie widać. PO dla (PSS) jest już partią skompromitowaną i przeznaczoną na straty. Nikt dziś nie wie i nie potrafi wyjaśnić z jakich środków finansowych prowadzi działalność zarówno „Nowoczesna”, jak i KOD ! ?

 

Czy ten scenariusz się spełni? Bardzo bym chciał, tak jak zapewne większość ludzi aby to nie nastąpiło. Pokonanie tak groźnego i dodatkowo niewidocznego przeciwnika jest prawie niemożliwe, ale myślę, że warto spróbować, nawet mimo ofiar, które mogą nas czekać.

 

Warto mimo wszystko jest jeszcze powalczyć o dobro młodego pokolenia Polski, które w bezsilności ucieka  z Naszej Ojczyzny i ciężko pracuje dla innych społeczeństw nie dotkniętych lub mniej dotkniętych niewidocznymi mackami PAŃSTWA SŁUŻB  SPECJALNYCH - (PSS).

 

Czas odpowiedzieć na pytanie tytułowe mojej publikacji – jeśli czytelnicy po przeczytaniu tej mało realnej historii opartej na faktach autentycznych i sprawdzalnych, dalej nie wierzą w PAŃSTWO SŁUŻB  SPECJALNYCH – (PSS), to proszę potraktować tę publikację, jako wymyśloną sensacyjną historię ku przestrodze wszystkich ludzi, że taki scenariusz i istnienie takiego PAŃSTWA  SŁUŻB  SPECJALNYCH jest możliwe naprawdę!!!

 

Jeśli tekst tej publikacji przywoła refleksje i zastanowienie się nad prawdziwą przyszłością Naszej Ojczyzny w której każdy z nas chce czuć się bezpiecznie i żyć w niej jak pełnoprawny obywatel, niepoddawany żadnym niesłusznym represjom i wiedzieć, że prawo zawsze znaczy prawo, to przyznanie mi racji nie będzie pewnie w całości satysfakcjonujące, wszak problem sam się nie rozwiąże.

 

Musimy wszyscy razem wpłynąć na rządzących nami, aby w trybie natychmiastowym zrobili porządek i skonstruowali niezwłocznie takie prawo, które zagwarantuje nam uwolnienie się od wpływów PAŃSTWA  SŁUŻB  SPECJALNYCH i jego nieformalnych struktur, które w Polsce istnieją. Odwlekanie załatwienia tego problemu spowoduje dalsze niepowetowane straty dla społeczeństwa i Naszej Ojczyzny.

 

Nie ma tu niestety prostych rozwiązań, bo przeciwnik jest bardzo silny, ale każdy pomysł i każda dobra inicjatywa jest zawsze mile widziana. Najważniejsze jest jednak wsparcie dla władzy, która odważy się ten skuteczny zabieg przeprowadzić i tu tchórzostwo lub „chowanie głowy w piasek” nie jest wskazane.

 

                                                    mł. insp. w st. spocz. Julian Sekuła

 

3 komentarze

avatar użytkownika gość z drogi

1. że było to panstwo służb,to mogliśmy się i dzisiaj przkonać

przysłuchując się przesłuchaniu prokuratora w stanie "sPOczynku"a przecież od lat wojny jaruzela ze społeczeństwem minęło tyle lat...ot sitwa,układ i KOLESIE,biada temu,kto TAKIE "kolesiostwo" złamie i nagroda ,gdy jak pewien pan stanie obok tego z kucykiem i zacznie bajdurzyć jaki TO był piękny czas,
czas niestety miniony,a przecież taki zdrowy,bo scieżki zdrowia,to samo Zdrowie/utracone na zawsze/ ot KODy zakodowane w tajne znaki PSS,nie mylić z pewną partią
pozdr

gość z drogi

avatar użytkownika Joanna K.

2. Szanowna "Gościu z drogi" jest nadzieja, że mazguły i inne

takie stańczyki nie będą już Polską rządziły. Jednak musimy przetrwać i wytrzymać jeszcze trochę.
Dzisiaj dostały pod oko "gimbazy", UBekistan jest w kolejce.
Popatrz, w 1981 i długo, długo potem nie słyszeliśmy o milicjantach, którzy postawili się Jaruzelowi. Dzisiaj znamy nazwiska, a takie jednostki jak ja pamiętają także o śp. kpt Jerzym Szematowiczu z Białegostoku.
Jan Beszta-Borowski napisał książkę" „Pół wieku zarazy” dotyczącą zamordowania przez służbę bezpieczeństwa swojego funkcjonariusza, kpt. SB Jerzego Szematowicza, który uprzedził księdza Stanisława Suchowolca o zamiarach SB. Książka przedstawia także kulisy tego mordu oraz wymienia osoby które mogły tego dokonać, albo uczestniczyły w jego przygotowaniu. Sprawę zamordowania księdza Stasia Suchowolca od kilkunastu lat… prowadzi prokurator IPN Mariusz Rembacz." Jakoś niesporo idzie panu prokuratorowi, prawda?

Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.

                              /-/ J.Piłsudski

avatar użytkownika gość z drogi

3. droga pani Joanno :)

tyle mamy do posprzatania,tyle do naprawienia ,z Bożą pomocą wierzę,ze damy radę,a tym,ktorzy Wojnę jaruzela z Narodem nazywają wydarzeniem kulturalnym,głośno mówię won..
Jak wiele lat musiało upłynąć,by Świat i Polska dowiedzieli się o zbrodni Katyńskiej,ale się dowiedzieli,
bo gdy już zapominano ,to wilki same zaczęły roznosić KOSCI Polskich Oficerow po katyńskim lesie... Kości Polskich Oficerów i Policjantów...
a dzisiaj?
dzisiaj niech mordercy drżą,bo pamięć ludzka chadza przedziwnymi drogami i ścieżkami...
serdeczne pozdrowienia i modlitwa za zamordowanych i prześladowanych

gość z drogi