Niedziela Kwietna czyli Palmowa rozpoczyna Wielki Tydzień

avatar użytkownika intix

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

.

       

«Hosanna Synowi Dawidowemu: Błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie»

.

       Hymn


       Chwała, cześć i poszanowanie Tobie, Królu Chryste, Odkupicielu,
       Któremu dzieci grono Hosanna śpiewało.
       Tyś Izraela Król i przezacny potomek Dawida.
       Błogosławiony; Król, który idzie w Imię Pana.
       Ciebie uwielbia na wysokości cały poczet niebian,
       A z nim łączyć się odważa człowiek śmiertelny
       i wszelkie inne stworzenia.
       Lud izraelski naprzeciw Tobie wyszedł z palmami,
       my modły i śluby nasze niesiemy Tobie i pochwały Ci śpiewamy.
       Oni Tobie, mającemu cierpieć, chwalę oddawali,
       my królującemu śpiewamy.
       Oni się podobali Tobie, niechże i nasze nabożeństwo podoba się.
       Królu dobry. Królu łaskawy; któremu podoba się wszystko,
       co jest dobrem.

 

(Autor: Bp Teodulf z Orleans)
Rok Boży w liturgii i tradycjach Kościoła świętego Katowice 1931r.

.


 

 

 

 

       Niedziela Kwietna czyli Palmowa
       (Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa od Wieczerzy Pańskiej do pojmania w ogrójcu)

LEKCJA (Filip., rozdział 2, wiersz 5-11)
To bowiem czujcie w sobie, co i w Chrystusie Jezusie, który będąc w postaci Bożej, nie poczytywał za drapiestwo, że był równym Bogu, ale wyniszczył samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się na podobieństwo ludzi, i postawą znaleziony jako człowiek. Sam się uniżył, stawszy się posłusznym aż do śmierci, a śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go wywyższył i darował Mu Imię, które jest nad wszelkie imię, aby na Imię Jezusowe wszelkie kolano klękało w niebie, na ziemi i w podziemiu, i żeby wszelki język wyznawał, że Pan Jezus Chrystus jest w chwale Boga Ojca.


EWANGELIA (Mat. rozdz. 21, wiersz 1-10)
A gdy się przybliżali ku Jeruzalem, i przyszli do Betfage, do góry Oliwnej; tedy Jezus posłał dwu uczniów, mówiąc im: "Idźcie do miasteczka, które jest przed wami, a natychmiast znajdziecie oślicę uwiązaną i oślę z nią; odwiążcie i przywiedźcie Mi. A jeśliby wam kto co rzekł, powiedzcie, iż Pan ich potrzebuje; a zaraz puści je. A to wszystko się stało, aby się wypełniło, co było powiedziane przez proroka mówiącego: Powiedzcie córce Syjońskiej: Oto Król twój idzie tobie cichy, siedzący na oślicy i na oślęciu, synu podjarzemnej. Szedłszy tedy uczniowie, uczynili, jako im był rozkazał Jezus. I przywiedli oślicę i oślę, i włożyli na nie odzienie swoje, a Jego wsadzili na nie. A rzesza bardzo wielka słała szaty swoje na drodze, a drudzy obcinali gałązki z drzew i na drodze słali, a rzesze przodem i z tyłu idące, wolały mówiąc: Hosanna synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie! Hosanna na wysokościach!

       * * *

       Właściwy tydzień Męki Pańskiej, tydzień smutku i ciszy, Wielki Tydzień, w którym spłynęła na ludzkość największa łaska, rozpoczyna się od Kwietnej czyli Palmowej Niedzieli, tak nazwanej od palm, jakie kapłani święcą zwykle w tym dniu. Z dniem dzisiejszym rozpoczyna też Kościół św. najuroczystsze rozpamiętywania Męki Pańskiej i począwszy od Mszy św. dzisiejszej ogłasza je przez dni następne. Przez półczwarta roku chodził Zbawiciel Pan po kraju żydowskim, napominał, przestrzegał przed sądem Bożym, któremu ulegną wszyscy stroniący od pokuty i działał dobroczynnie. Minął wreszcie jego czas zapowiedziany przez Daniela. Żydów nic wytłumaczyć nie mogło, gdyż w ich oczach działy się takie dziwy i cuda, że tylko złość ludzka w uporze trwać mogła. Jedni przyjęli Słowo Boże, u drugich bezowocnie upłynął czas łaski. Tak zbliżyło się wielkie zdarzenie, z którego wypłynąć miało źródło łaski i zbawienia całej ludzkości: rozpoczęła się Męka Pańska.

 

       
               Wjazd Jezusa do Jerozolimy

       Już dawno odgrażano się Zbawicielowi, wskutek czego w ostatnich czasach Pan Jezus wcale do Jerozolimy nie chodził. Przybył tam dopiero na cztery dni przed Wielkanocą, to jest dniem, w którym na mocy dawnego zwyczaju zabijano baranka wielkanocnego. Gdy przyszedł do Betfagi pod górą Oliwną, wysłał dwóch uczniów do Betanii po oślicę, wsiadł na nią i pojechał do Jerozolimy, aby się ziściła przepowiednia Zachariasza proroka: "Raduj się wielce, córko Syjonu! Wykrzykuj, córko Jeruzalem! Oto król twój przyjdzie tobie sprawiedliwy i Zbawiciel, on ubogi, a wsiadający na oślicę i na źrebię, syna oślicy" (Zachariasz 9, 9).

       W Jerozolimie wszczął się ruch wielki, gdyż niedawno przedtem wskrzesił był Jezus Łazarza, który od trzech dni leżał w grobie; cudu tego nikt zaprzeczyć nie mógł. Lud był w uniesieniu radości, kapłani zgrzytali zębami. Gdy się rozeszła pogłoska, że cudotwórca się zbliża, lud wyszedł na Jego przyjęcie, oddawał Mu hołdy królewskie, słał Jego drogę gałązkami palmowymi i wołał: "Hosanna, błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie król izraelski!" (Jan 12,13). Tak wiec okrzyknięto Zbawiciela Królem Izraela, a ów okrzyk "Hosanna" był potępieniem tych, którzy w pięć dni potem wołali: "Ukrzyżujcie Go!"

       Szatan opętał Judasza, zwanego Iskariotem, znanego z chciwości, iż poszedł do arcykapłanów i setników i umówił się z nimi, że wyda w ich ręce Pana Jezusa. Cieszyli się bezecni i obiecali mu zdradę wynagrodzić trzydziestu srebrnikami. Nadszedł nareszcie dzień niekwaszonego chleba, w którym miano zabić baranka wielkanocnego. W tym dniu rozpoczęła się Święta Męka Jezusowa; On bowiem był prawdziwym barankiem, który miał ofiarować życie za grzechy świata tego świata. Było to znowu przejście; od tego dnia bowiem przechodził Anioł śmierci około odkupionych Krwią Chrystusa i nazwanych Jego Imieniem.

       Nasamprzód spożywał Pan baranka, aby dopełnić woli prawa, a potem dał dowód Swej nieograniczonej miłości, oddając Apostołom Siebie samego na pokarm, i ofiarując się w Ofierze bezkrwawej i ucząc ich, jak mają Jego, rzeczywistego i prawdziwego Arcykapłana ofiarować, tak jak On się nazajutrz w Krwawej poświęcił Ofierze. Można i w to uwierzyć, że natchnione i uprzywilejowane od Boga dusze w widzeniu oglądały, że w tej uroczystej godzinie wyświęcił Apostołów na biskupów. Potem zanucił z uczniami hymn pochwalny, zapowiedziawszy im, co Go czeka, dodawszy im odwagi, umocniwszy ich obietnicą Ducha Świętego jako nowego Pocieszyciela, i pomodliwszy się za nich i za cały Kościół słowami, które odtąd nazywano  M o d l i t w ą  A r c y k a p ł a ń s k ą. Potem przeszli przez strumień Cedron i udali się, mijając Getsemani, ku górze Oliwnej, którą Pan obrał Sobie jako miejsce modlitwy, gdzie po całych nocach wstawiał się do Ojca Niebieskiego za biedną ludzkość i gdzie się sposobił i przygotowywał na straszne Męki, jakie Go czekały. Miejsce to było Judaszowi dobrze znane. Tam łatwo było uwięzić Pana Jezusa bez obawy wzburzenia ludu. Pan wiedział o zamierzonej zdradzie Judasza i zbliżył się do niego, gdyż nadeszła godzina Jego.

       Gdy stanęli na miejscu, rzekł Pan do uczniów: "Siądźcie tutaj, Ja tymczasem pójdę i pomodlę się". Zabrał z sobą Piotra, Jana i Jakuba, którzy byli świadkami Jego Przemienienia na górze Tabor i odezwał się do nich w te słowa: "Stroskana jest dusza Moja; pozostańcie tutaj i czuwajcie ze Mną". Znużenie i słabość skleiła powieki uczniów; zasnęli, i tak Pan musiał Sam jeden odbyć gorzką walkę śmiertelną. Zawołał po trzykroć: "Ojcze jeśli chcesz, oddal ode Mnie ten kielich; wszakże nie Moja wola, ale Twoja niech się stanie. I ukazał Mu się Anioł z Nieba, posilając Go. A będąc w ciężkości, usilniej się modlił. I wystąpił nań pot jak krople krwi, spływające na ziemię" (Łuk. 22,42-44).

Cóż przejmowało Zbawiciela takim lękiem? Trzy obrazy przesuwały się przed Jego oczyma i wyciskały pot z Jego oblicza. Nasamprzód widział grzechy całego świata przed Sobą; straszny ciężar tych zbrodni miał wziąć na Swoje barki i zadość uczynić za nie Ojcu Niebieskiemu. Taki był pierwszy strach. Drugą obawą, która Go przejęła, była myśl strasznych cierpień, które Go czekały i przed którymi wzdrygała się Jego natura ludzka. Ten krwawy pot, to posilenie z Nieba, którego potrzebował, ta błagalna modlitwa uczy nas, iż Zbawiciel był człowiekiem i że Jego Bóstwo nie miało najmniejszego wpływu na cierpienia, na które miało być wystawione Jego Ciało. Trzeci lęk pochodził z myśli, że mimo okazanej przez Niego miłości, strasznych mąk i bolesnej śmierci, miało tylu pozostać zatwardziałymi w grzechu i pójść na wieczną zgubę. Takie były Jego smutne myśli, które Go przeniknęły i były jakby zapowiedzią boleści i mąk, na które niezadługo miał być wystawiony.

       Stoczywszy tę walkę z Sobą i pokonawszy nagabywające Go po trzykroć pokusy zupełnym zdaniem się na wolę Bożą, tak jak już raz był pokonał trzykrotną pokusę posłuszeństwem rozkazowi Boga, wstał Pan i przebudziwszy uczniów, rzekł do nich: "Wstańcie, chodźmy; zbliża się ten, który Mnie zdradzi".

       Nauka moralna

       Straszny, okropny widok przedstawia się na modlitwie w ogrójcu oczom Jezusa Chrystusa. Któż z nas zniósłby widok choćby jednego tylko grzechu śmiertelnego, gdyby go Bóg postawił przed duszą naszą, oderwaną od zmysłów a przenikającą rzeczy w istocie swojej! A tu wszystkie nagromadzone przez lat tysiące, przez miliony milionów ludzi uparcie grzeszących, wszystkie w nieprzeliczonych szeregach przed Jezusem stanęły! Wszelkiego rodzaju sprośności zmysłowe, gniewy, nienawiści, zazdrości, zdrady, potwarze, mężobójstwa, oszukaństwa, obłudy, świętokradztwa! Ach! któż to wszystko rozpozna i policzy! A wszystkie uderzają na Niego, cisną, jakby ciężar całego świata, przyznają się do Niego, jakby wołały: I my Twoje, czy i nas bierzesz na siebie? Pan Jezus spogląda z obrzydzeniem na prawo i lewo, ale napróżno! Gdziekolwiek się obróci, grzech tylko spotyka, grzech widzi, grzech słyszy, grzechu się dotyka, grzechem oddycha, grzech pije. Znieść nie może takiego widoku, a jednak nie śmie odepchnąć, nie śmie się nie przyznać, bo je wziął na Siebie, uznał za Swoje, stał się istotnie grzechem i przekleństwem za nas. Czuje całą hańbę, jakby za grzechy własne i nie śmie oczu podnieść ku Niebu. Jeżeli Pan Bóg tak karze Syna Swego jedynego, widząc w Nim tylko postać grzesznika, to jakaż kara oczekuje nas za własne grzechy, gdy bez żalu za nie zejdziemy z tego świata! Błagajmy przeto Pana, aby nas miał w Swej pieczy i udzielił nam wielkiej gorliwości w pokucie, aby ona przez zasługi Pana naszego Jezusa Chrystusa naprawdę uczyniła nas godną Miłosierdzia.

       Modlitwa

       Wszechmogący, wiekuisty Boże, który chcąc rodzajowi ludzkiemu dać do naśladowania wzór pokory, poleciłeś Zbawicielowi naszemu stać się człowiekiem i podjąć śmierć krzyżową; spraw łaskawie, byśmy się stali godnymi powziąć naukę z Jego cierpliwości i mieć udział w Jego Zmartwychwstaniu. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.


Za:Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.

(i Wiki)

.

++

.


      

 

       Niedziela Palmowa
       Wielki Tydzień

       Wielki Tydzień otwiera Niedziela Palmowa. Jak bardzo obrzędy tego dnia porywają serca ludzi, nawet tych, którym wiara jest zresztą obojętna, świadczą liczne utwory poetyckie o Palmowej Niedzieli. Ale najpiękniejsze nie mogą się nawet porównać z wspaniałą pieśnią, którą śpiewa Kościół w czasie procesji w Niedzielę Palmową. Pieśń ta jest jakby odgłosem hymnu niebiańskiego. Autorem jej jest biskup Teodulf z Orleans (urn. 821), współczesny Ludwika Pobożnego; nucił ją we więzieniu, dokąd go niesłusznie wtrącono. Przechodził tam cesarz z uroczystą procesją w Niedzielę Palmową i wrócił mu wolność.

       Pamiątkę uroczystego wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy obchodzono już w pierwszych wiekach chrześcijańskich. Nie było oczywiście uroczystości zewnętrznych ze względu na niebezpieczeństwo prześladowań. Ale już w czwartym wieku znajdujemy ryt procesji, odbywającej się w Palmową Niedzielę, nie tylko w kościołach Wschodu, lecz także po klasztorach pustyni syryjskiej i egipskiej. Na Zachodzie pierwszy Będą Czcigodny wsławia procesję kazaniem, które dochowało się do naszych czasów. Patriarcha Sewerus z Antjochji i Jozue Stylites poświadczają, że biskup Edessy Piotr zaprowadził około roku 397 święcenie palm we wszystkich kościołach Mezopotamii. Na zachodzie sakramentarz św. Grzegorza suponuje już istnienie tego obrzędu, ponieważ zawiera przepisy i modlitwy poświęcenia i procesji.

       Kościół życzy sobie, aby w Niedzielę Palmową radość zapanowała na chwilę w sercach naszych. Mamy i my powitać Jezusa jako Króla, który narodził się jako Król, którego lud izraelski dziś Królem ogłosił, który Królem pozostanie po wszystkie czasy. Jest to dzień triumfu, w którym Król pokoju wkracza do dziedzictwa Swego. Publiczny wjazd Chrystusa Pana jest także drogą ostatniej walki i śmierci, ale zarazem wyobrażeniem Jego triumfu i chwalebnego wejścia do niebieskiego Jeruzalem. Przeto Kościół tak urządził nabożeństwo tego dnia, że przebija w nim "wesele i smutek: wesele, kiedy przyłącza się do radosnych okrzyków, które rozbrzmiewają od strony miasta Dawida, smutek, kiedy przypomina zbliżające się dni Męki Boskiego Oblubieńca. Zachariasz prorok przepowiedział Zbawicielowi ten hołd, który poprzedzi Jego upokorzenie: "Raduj się wielce, Córko Syjońska! Wykrzykuj, Córko Jerozolimska! Oto Król twój przyjdzie tobie, sprawiedliwy i Zbawiciel; On ubogi, a wsiadłszy na oślicę i na źrebię, syna oślicy" (Zachariasz 9, 9). Ojcowie Kościoła upatrują w oślicy, bydlęciu jucznym, symbol synagogi czyli narodu żydowskiego, który już oddawna szedł w jarzmie prawa. Źrebię, na którym nikt jeszcze nie siedział, oznacza według nich pogaństwo, którego nikt dotąd nie ujarzmił. Losy obu rozstrzygną się w tych dniach. Ponieważ lud żydowski odrzucił Mesjasza, odrzuca Bóg krnąbrny naród, a w miejsce jego przyjmie za Swe dzieci te narody, które w Niego wierzą i spełnią Jego wolę.

       Przepowiednia Zachariasza się spełniła. A teraz przenieśmy się w duchu ku Betfage, u stóp góry Oliwnej. Z owych pagórków dochodzi nas okrzyk radości: Naród cały czci swego Króla. "Hosanna, Hosanna Synowi Dawidowemu!" Już widzimy pierwsze szeregi radującej się rzeszy. Potrząsają gałązkami palm i wawrzynu, wielu rozpościera swoje szaty, zbliżają się gromady pacholąt, młodzieńców, mężczyzn i starców, niewiast i dziewcząt, lud wszystek, a każdy woła: "Hosanna Synowi Dawidowemu!" I oto zbliża się On sam, siedząc na oślicy, wspaniały, jako prawdziwy Król innego świata. Radosne okrzyki rozlegają się coraz głośniej: "Błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie!" Za Zbawicielem idą uczniowie Jego, ciesząc się chwałą Mistrza. On jednak spogląda na te rzesze bez objawów radości, spokojnie, a w oczach Jego wyraża się raczej smutek i litość nad tymi, którzy go nie poznali. Gdy ujrzał miasto święte, wznoszące się wspaniale przed Jego oczyma, nie może powstrzymać łez i płacze nad nim, mówiąc: "Jeruzalem, Jeruzalem, iż gdybyś i ty poznało, i w ten dzień twój, co jest ku pokojowi twemu: a teraz zakryte jest od oczów twoich". Ale lud nie pojmuje Króla swego; nie rozumie Jego smutku. Raduje się dalej i śpiewa Synowi Dawidowemu. Okrzyki wesela przebrzmiewają w oddali, a za kilka dni na tym samem miejscu rozlegać się będzie złowrogie "Ukrzyżuj Go".

Rok Boży w liturgii i tradycjach Kościoła świętego Katowice 1931r.

 

++

.
       

       Niedziela Palmowa

       Z nieba zesłany Syn Boga żywego,
       Gdy w Jeruzalem wjeżdżał czasu swego
       We wsi Betfage rzeki uczniom gotowym
       Słowa takowe:

       Dwaj do miasteczka teraz pobieżecie,
       Które przed sobą leżące widzicie;
       Mnie przywiedziecie oślicę, oślątko,
       Miłe bydlątko.

       Jeśliby wam kto chciał trudności zadać,
       Moją potrzebę macie opowiadać,
       Dosyć uczyni tej to Pańskiej woli,
       Zaraz pozwoli.

       Wszystkie te rzeczy dzieją się dlatego,
       Że to rzeczone z pisma prorockiego:
       "Córko syjońska, Król idzie ku Tobie,
       W cichej osobie".

       Co Pan rozkazał, słudzy uczynili,
       Jego na bydlę, przywiódłszy, wsadzili,
       Rzesze mu wielkie drogę zabieżały,
       Panu śpiewały.

       Jedni przysługę taką wyświadczyli,
       Że naprzeciwko Panu wychodzili,
       Kędy miał jechać, rzucali na ziemię,
       Swoje odzienie.

       Drudzy przysługi takie wyświadczyli,
       Różdżki zielone z drzew obłamywali,
       Ścielą na ziemię, niechaj piękna będzie,
       Ozdoba wszędzie.

       A drudzy z chęci za Panem chodzili,
       Do Niego takim sposobem mówili:
       Zbaw nas, zmiłuj się, nie opuszczaj żydów,
       Synu Dawidów.

       Skoro pospólstwo o tem usłyszało,
       Że Jezus idzie, wnet Mu zabieżało,
       Niosąc gałęzie z drzewa palmowego,
       Z serca prawego.

       Dziatki żydowskie zbiegłszy się śpiewały,
       Wdzięcznemi głosy Panu wyznawały;
       Ten jest, co przezeń ludzkie pokolenie
       Weźmie zbawienie.

       Dziatki powtóre przez Ducha świętego,
       Wołały: Ten jest, który ludu swego
       Z mocy szatańskiej jest Odkupicielem
       I Zbawicielem.

       O jako zacny Bóg nasz i Pan wielki:
       Którego w świecie wychwala duch wszelki;
       Jego czczą Państwa, Trony, Aniołowie,
       Serafinowie.

 

Rok Boży w liturgii i tradycjach Kościoła świętego Katowice 1931r.

++

.

Wersja AUDIO:

 



Niedziela Kwietna czyli Palmowa
(Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa  
od Wieczerzy Pańskiej do pojmania Jego w Ogrojcu)

 

++

 

Chrystus Pan przed Kajfaszem


Wielki Wtorek.
(Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa
od Jego pojmania w Ogrojcu aż do stawienia Go przed Piłatem)
.

Do własnych rozważań TUTAJ



++

.

Ecce homo — Oto człowiek


Wielka Środa.
(Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa
od stawienia Go przed Piłatem do ukrzyżowania)
.

Do własnych rozważań TUTAJ

++

.

TRIDUUM PASCHALNE

 

 

++

.

 

.

http://www.divinumofficium.com/cgi-bin/horas/officium.pl

 

 

 

.

++

.

 

Spełniło się

.


Wielki Piątek.
(Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa
od Jego ukrzyżowania do złożenia w grobie Jego Przenajświętszego Ciała
)
.

Do własnych rozważań TUTAJ

 


++

Któryś za na Cierpiał Rany… Jezu Chryste zmiłuj się nad nami…
I Ty… Któraś Współcierpiała… Matko Bolesna przyczyń się za nami…



++

 

 

.

21 komentarzy

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Nie wiem jak u Panstwa

U mnie, jak zwykle ,machalismy zielonymi trzcinami. Dzieci szybko porobily z niej krzyzyki. Ja nie potrafie. Pozniej bylo cos na ksztalt jaselek/teatrzyka. Chrystusem byl bardzo sympatyczny mlody ksiadz z Konga. Murzyn, ale ja u katolikow nie dostrzegam wcale koloru skory. Bracmi jestesmy.
Faroz dodal kazanie na temat prawdy.

avatar użytkownika intix

2. Wielki Wtorek


(Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa
od Jego pojmania w ogrójcu aż do stawienia Go przed Piłatem)


       Zbliżył się Judasz i wskazał drogę motłochowi, który zbrojny w miecze i kije wysłany został przez arcykapłanów, aby pojmać Jezusa. Nie pamiętał o tym, że w tym miejscu tylekroć ze swym Mistrzem przebywał!

       Zbliżył się Judasz do Pana i pocałował Go, aby wskazać siepaczom ofiarę. Pan Jezus wystąpił i zapytał ich: "Kogo szukacie?" Odpowiedzieli: "Jezusa Nazareńskiego". "Jestem Nim!" odrzekł. Wtedy cofnęli się i padli na ziemię. Chciał im przez to Pan okazać Swą moc, i dać im poznać, iż nikt nie ma nad Nim władzy, lecz że dobrowolnie oddaje się w ich ręce. Potem zapytał ich po raz drugi: "Kogo szukacie?" Zapytani odpowiedzieli znowu: "Jezusa Nazareńskiego". Na to odrzekł: "Już wam powiedziałem, że Ja Nim jestem. Jeżeli Mnie szukacie, puśćcież tych wolno". Szymon Piotr dobył wtedy miecza i uciął słudze arcykapłana Malchusowi prawe ucho. Ale nie taka była wola Zbawiciela. On nie chciał przelewu krwi, chyba własnej, dlatego kazał Piotrowi schować miecz do pochwy i rzekł: "Schowajże miecz, bo kto mieczem wojuje, od miecza zginie. Czy sądzisz, że nie mógłbym poprosić Ojca Mego, a przysłałby mi zaraz więcej niż dwanaście hufców anielskich?"
I natychmiast dotknąwszy, uzdrowił okaleczonego siepacza, po czym pozwolił się pojmać i skrępować. Nie z musu przeto, lecz dobrowolnie Chrystus Pan poniósł śmierć, jak to już dawno był przepowiedział Izajasz prorok o Zbawicielu: "Ofiarowany jest, iż sam chciał" (Iz. 53, 7). Uczynił to z miłości do nas, chciał spełnić czarę, którą my mieliśmy spełnić.



Chrystus Pan przed Kajfaszem


       Rozproszyli się uczniowie i uciekli przestraszeni. Tylko Piotr i Jan szli z daleka za Panem, którego zaprowadzono do arcykapłana Kajfasza, gdzie się zebrali starsi i uczeni żydowscy. Tam wytoczono przeciw Niemu rozmaite skargi i chciano Go znaleźć winnym, ale niczego Mu nie dowiedziono, chociaż wielu przekupionych fałszywie świadczyło przeciw Niemu.

      Wtedy stanął przed Jezusem arcykapłan i zapytał Go uroczyście: "Zaklinam Cię na Boga żywego, abyś nam oświadczył, czy jesteś Chrystusem, Synem Bożym?" Na to uroczyste zaklęcie odpowiedział Pan Jezus: "Powiedziałeś!", i tym sposobem złożył wobec całego zgromadzenia przysięgę i stwierdził w Imię żywego Boga, który Go zesłał, że jest rzeczywiście Synem Bożym. Do tego dodał jeszcze słowa: "Odtąd będziecie widzieli Syna Bożego siedzącego po prawicy mocy Bożej i zstępującego w obłokach niebieskich". Ta uroczysta przysięga wyjaśnia wszystkie Słowa Zbawiciela mówiącego o Sobie jako o Synu Bożym, i dowodzi jasno i wyraźnie, że Jezus nie uważał siebie za Syna Bożego w tym znaczeniu jak wszyscy ludzie są synami Bożymi, nie za człowieka umyślnie zesłanego przez Boga, lecz za rzeczywistego i współistotnego z Bogiem Boga-Syna, który jest uczestnikiem mocy i chwały Bożej.

       Tym czasem Piotr, który się był chlubił: "Jeśli wszyscy Cię opuszczą, ja Ciebie nie opuszczę", siedział strwożony na dziedzińcu przy ogniu, który zapaliła straż, i wygrzewał się przy nim. Przyszła tam jedna ze służebnic i poznawszy go, rzekła: "Wszakże i ty byłeś przy Galilejczyku!" Piotr, który się obawiał szyderstwa i poniewierki, rzekł: "Nie wiem, co mówisz", wypierając się tymi słowy swego Pana i Mistrza. Przyszła druga służebnica i rzekła to samo, i znów zaparł się Piotr. Krótka ta rozmowa zwróciła uwagę innych na niego. Jakoż przybliżyli się i rzekli: "Rzeczywiście jesteś jednym z tych, o których te niewiasty mówią, gdyż poznajemy cię po mowie". Wtedy zaczął się i Piotr zaklinać, mówiąc: "Nie znam tego człowieka", a właśnie zapiał kur.

       Tym czasem wyprowadzono Pana i oddano Go na pastwę i poniewierkę żołdactwa. W chwili, gdy kur zapiał, obrócił się Pan Jezus i spojrzał na Piotra: Piotr zrozumiał wyrzut wyrażony w tym spojrzeniu, przypomniał sobie Jego przepowiednię, wyszedł i gorzko zapłakał. Jakże głęboko upadł, on, który się uważał za statecznego! Niechaj on będzie nam przykładem, jak mało powinniśmy sobie ufać, jeśli chcemy się ustrzec od upadku. Pamiętajmy również, że Piotr pokutował za ten czyn przez całe dalsze życie swoje.

       Gdy zawitał brzask dzienny żydzi posłali skrępowanego Zbawiciela do Piłata, namiestnika rzymskiego, Judea bowiem nie zostawała pod zarządem tetrarchy, jak Galilea i inne części ziemi żydowskiej, lecz pod bezpośrednią władzą Rzymian, którzy zdali jej zarząd namiestnikowi. Żydzi rządzili się wprawdzie własnymi prawami, ale nie mieli prawa życia i śmierci, a ich wyroki podlegały zatwierdzeniu namiestnika.

       Nauka moralna

       Bóg-Człowiek umierający za swych nieprzyjaciół jest godzien podziwienia i serce ludzkie do miłości porywa. Zbawiciel powiedział, że nikt nie może mieć większej miłości nad tę, gdy kto duszę swą położy za przyjaciela swego; ale miłość Boska ku ludziom jeszcze dalej sięga, skoro Bóg-Człowiek umarł za swych nieprzyjaciół - za niewdzięczników, nędzników i bezbożników. Na ich ukaranie dosyć było Bogu zapomnieć o nich, odmówić im Swej Opatrzności, odjąć od nich Swą rękę szczodrobliwą, a już by się byli w niwecz obrócili, wolą zaś Swoją mógł ich uczynić wiecznie nieszczęśliwymi. Lecz nie tylko nie karze ich tak, jak zasłużyli, ale znosi cierpliwie, czeka i łaskami uprzedza; pierwszy ofiaruje im Swą przyjaźń i miłość, a co jeszcze godne podziwienia, że te wszystkie łaski i Królestwo Niebieskie wysługuje im Krwią Swoją i śmiercią na krzyżu, ranami i boleściami swymi zadość czyni za ich grzechy, którymi Jego samego zelżyli. On płaci za nich Krwią Swoją, jakkolwiek mógł ich sprawiedliwym sądem na wieki potępić. Czyliż mógł Pan Bóg, choćby całej Swej Wszechmocności użył, większą miłość okazać ludziom?

       A jeżeli po tak wielu Mękach, które poniósł za nas, mało Go kochamy, jakże zimna byłaby miłość nasza, gdyby był mało za nas cierpiał? Zawstydź się teraz przed Bogiem że ci tak trudno cierpieć dla Niego i dla zbawienia Twej duszy, gdy widzisz i poznajesz, ile Jezus Chrystus z miłości dla nas cierpiał.

       Modlitwa

Wszechmogący i wieczny Boże, daj nam tak obchodzić tajemnice Męki Pańskiej, abyśmy odpuszczenia grzechów naszych dostąpili. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.


Za: Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.



avatar użytkownika intix

3. O MĘCE PANA JEZUSA

KAZANIA I SZKICE
KSIĘŻY TOWARZYSTWA JEZUSOWEGO
KAZANIE VII

Pojmanie Jezusa

KS. FRANCISZEK EBERHARD SI


Treść: Znów zaczynamy rozważać Mękę Zbawiciela – czas to zbawienny, a przedmiot wdzięczny i pożyte­czny. Dziś o pojmaniu Chrystusa. – I. Gdy Chrystus się mo­dli, Judasz Go sprzedaje. Gdy Judasz nadchodził, Chrystus wyszedł naprzeciw. Kiedyś, gdy lud chciał Chrystusa królem obwołać, schował się Chrystus – dziś do kajdan sam spieszy. Kogo szukacie? Jam jest. – II. Jam jest – (repetitio et paraphrasis). Pocałunek Judasza. Kord Piotra. Związanie Je­zusa – pęta miłości. Ucieczka uczniów i nasza. Wróćmy do Jezusa.


"Albowiem nie rozumiałem, żebym miał co umieć między wami
jedno Jezusa Chrystusa, tego ukrzyżowanego". 1 Kor. II, 2.


       I znowu nam wrócił ten piękny czas, ten czas łaski i miło­sierdzia Bożego, w którym nas wzywa Kościół święty do rozpamiętywania gorzkiej Męki i Śmierci Zba­wiciela. Mówię, ten piękny czas, bo nie masz dni w roku świadczących bardziej o wielkiej i niepojętej miłości Ukrzyżowanego ku nam grzesznym, jak właśnie dni postu świętego. Zasłona od­jęta – przed oczami naszymi zatknięta chorągiew zbawienia, krzyż na Golgocie. Kościół święty czule obchodzi te dni. Zdej­muje kwiaty z ołtarzy, przywdziewa szaty żałoby, śpiewa smutne i żałosne pieśni, bolejąc nad męką, nad śmiercią Świętego Świętych, który z miłości ku nam, jako dobry pasterz, na drzewie krzyża życie swoje położył. Obyśmy tylko powolnymi byli wska­zówkom tej o zbawienie nasze tak troskliwej matki. Oby pożądańszy nam był głos religii, jak głos świata, któremu Krzyż Chry­stusa głupstwem jest i zgorszeniem. Obyśmy nie należeli do owych niewdzięcznych, wyrodnych dzieci, co już nie szanują wo­łania matki – Wiarą Ojców pogardzają, Krzyża Zbawiciela nie miłują. Oby jednym słowem pamięć gorzkiej męki i śmierci Zba­wiciela na wskroś nas przejęła. Aby to się stało, dlatego wołam na was z Apostołem narodów: Albowiem nie rozumiałem, żebym miał co umieć między wami jedno Jezusa Chrystusa, tego ukrzyżowanego. Patrzcie tedy na Jezusa, przodka i Nauczyciela Wiary, który mając przed sobą wesele, podjął krzyż. Tak, moi Najmilsi, jak dobre i wdzięczne dzieci w rocznicę śmierci drogiego ojca szukają na cmentarzu grobu jego, przypominając sobie żywo wszystkie odeń otrzymane dobrodziejstwa – jak ronią rzewne i gorące łzy, łzy miłości, łzy wdzięczności – jak odnawiają święte to przedsięwzięcie, że wiernymi zostaną ostatniej woli i przestro­gom jego – tak i my powinniśmy często gromadzić się koło krzyża umierającego i nas tak czule kochającego Zbawiciela, przypominając sobie gorzką Mękę Jego, ofiarować Mu łzy wdzięczności, i odnawiać to święte postanowienie, że naśladować będziem święty przykład Jego. Do tego nas zachęca także Apostoł narodów, mówiąc: Uważajcie Tego, który takowe przeciwieństwo od grzeszników podejmował przeciw sobie, który tyle dla nas cierpiał, który na krzyżu Krew Swoją dla nas przelał. Najmilsi, oto cel, jakim sobie założył. Posłuszeństwo i miłość w Chrystu­sie włożyły na mnie ten niełatwy obowiązek opowiadania wam w tym kościele słowa Bożego podczas tego świętego postu; ja zaś nie rozumiałem, żebym miał co umieć między wami, jedno Jezusa Chrystusa, tego ukrzyżowanego. Pragnę, gorąco pragnę, abyście często przypominali sobie gorzką mękę Zbawiciela. Czy mógłbym szukać wznioślejszego celu?

       Słuchajcie, co o tym mówi św. Bernard: "Codziennym czy­taniem chrześcijanina powinna być pamięć na gorzką mękę Jego, bo nic ludzkiego serca bardziej nie rozpala, jak właśnie częste i staranne rozmyślanie męki Boskiego Zbawiciela. Męka Zbawi­ciela jest drogą, po której chodzić można bez upadku; jest bramą, przez którą się dojdzie do celu życia, jest źródłem wszelkiej mądrości, jest nauczycielem wszelkiej cnoty, jest pogromcą występku, jest zachwyceniem wszystkich dusz świętych, jest stra­chem złych duchów". O Najmilsi, policzcie, jeżeli możecie, te miliony i miliony dusz, które dotąd żyły, obecnie żyją i żyć będą – wszystkie te dusze przez mękę Zbawiciela są odkupione – ich nadzieja, ich doskonałość, ich zbawienie ugruntowane jest w męce Jezusa. Trzeba więc tylko obrać sobie przedmiot.

       Rozpocznę dziś od pojmania Pana Jezusa. Pojmali tedy Jezusa i związali Go. Ta część historii męki Zbawiciela pełna jest najwznioślejszych tajemnic, bo, pokazując nam z jednej strony głęboką pokorę Zbawiciela, objawia nam z drugiej strony całą wielkość, całą godność, cały majestat najwyższej czci godnego Bóstwa Jezusa – uczy nas, że Chrystus jest ofiarowan, ponieważ sam chciał. Na krzyżu Zbawiciel znalazł siłę, na krzyżu i z krzyża i ja czerpać chcę siłę i moc, dlatego wołam z całego serca: O crux ave. Witaj o krzyżu!

       O najdroższy Zbawicielu, trudny obowiązek powierzyłeś najsłabszemu i najniegodniejszemu z sług Twoich. Ach, któż je­stem, albo cóż powiem. Jak wycisnę z oczu moich słuchaczy łzy, jak zapalę Twoją miłością ich serca, jeśli oczy moje suche zo­staną. Zapal mnie więc Twoją świętą miłością, napełnij łzami oczy moje, a serce moje świętym smutkiem, o, jedna cząsteczka, jedna kropelka Twojej najdroższej Krwi niech spadnie dzisiaj na grzeszną duszę moją – by dla wiernych, którzy się tu dla roz­pamiętywania mąk Twoich zeszli, słowa moje nie zginęły i bez skutku nie zostały.

       Święta Matko rzewnie proszę,
       Niechaj w sercu wiecznie noszę
       Rany mego Zbawiciela –
       Moja wina jest przyczyna
       Krwawej męki Twego Syna,
       Niech ją dusza ma podziela!

I.

       Jak różny od sposobu postępowania Judasza był sposób postępowania Zbawiciela. Właśnie wtenczas, kiedy Jezus Pan i Bóg z uczniami udaje się do ogrodu Getsemani, wtenczas, kiedy tu w bojaźni i trwodze Serca zasmuca się aż do śmierci i krwią się poci, kiedy w gorącej modlitwie za grzeszny rodzaj ludzki mocuje się z miłosierdziem Ojca niebieskiego, kiedy za nas grze­szników jako niewinna ofiara błagalna za nasze odkupienie Ojcu niebieskiemu się ofiaruje, właśnie wtenczas śpieszy Judasz – nie­wierny, nikczemny, czarny zdrajca – do nieprzyjaciół Jezusa, by ukończyć zdradę na zagładę Świętego Świętych. Tak właśnie, kiedy pocił się krwią, na ziemi leżąc, zgadza się Judasz z żydowskimi kapłanami co do ceny zdrady. Ofiarują mu 30 srebrników, i oto ugoda stanęła. Mając w kieszeni 80 srebrników, stawa na czele roty wielkiej rzeszy, mieczami i kijami i latarniami uzbrojonej, wysłanej na uwięzienie Pana. Nie dosyć – dał im znak, aby się nie omylili w osobie Jego. Któregokolwiek pocałuję, tenci jest, imajcie go.

       Już się zbliża Judasz – Jezus Chrystus w duchu go widzi, dlatego rzekł do uczniów swoich: Oto przybliżyła się godzina, a syn człowieczy będzie wydan w ręce grzeszników. Wstańcie – pójdźmy. Najmilsi, tu uważajmy na tę nagłą zmianę. Kilka chwil przedtem trwożył się był Zbawiciel, i żalił się na smutek, wołając: Smętna jest dusza moja aż do śmierci – kilka chwil przed­tem leżał jeszcze na ziemi zmęczony, osłabiony, bliski śmierci – kilka chwil przedtem wydobywało się z piersi Jego to żałosne do nieba wzdychanie: O mój Ojcze, czy nie jest rzeczą podobną, by mnie ten kielich ominął. Teraz zaś przy zbliżającej się śmierci nie drży, krwią się nie poci – nie, wszelka bojaźń, wszelki smu­tek, wszelka słabość przeszła – siła, odwaga, moc, godność, ma­jestat, niezachwiana gotowość do działania na Jego obliczu ja­śnieje. Wstańcie, pójdźmy. – Dokąd, Zbawicielu, czy uciekać myślisz? – Nie. Na spotkanie Zdrajcy. O Najmilsi, kto tu nie uwierzy temu słowu Pisma świętego! Ofiarowan jest, ponieważ sam chciał. Kto się nie zdumiewa nad Jego głęboką pokorą. We­dług opowiadania św. Jana, ten sam lud był kiedyś przyszedł, aby pojmać Go gwałtem i obrać Go królem; wtenczas uchodził Pan przed nimi i krył się na puszczy. Dzisiaj, kiedy ten sam lud doń przystępuje, aby Go podnieść na tron krzyża, aby Go obcią­żyć drzewem przekleństwa, aby Go ukoronować, nie koroną złotą, ale koroną cierniową – dziś nie kryje się przed nimi, lecz spie­szy naprzeciwko, pełen majestatu, aby otrzymać z rąk ich owe chwalebne znaki dostojeństwa, którymi ozdobiony chce rozpocząć panowanie nad nowym, świętem Jeruzalem. Ach! woła tu w za­chwyceniu św. Hieronim, co to za wspaniały widok, patrzeć, jak Zbawiciel dobrowolnie swoim prześladowcom i mordercom się od­daje, pewny będąc, że dokona dla nas ofiary – jak zachwyca­jącą to rzeczą, słyszeć Go mówiącego: Wstańcie i pójdźcie, bo się zbliża zdrajca. Ach, od tego momentu będą świadczyć przed niebem i ziemią, że się Syn Boży z zadziwiającym spokojem i z niezachwianą ufnością, z najszczerszą serca pociechą za zbawienie świata wydał. Oblatus est, quia ipse voluit.

       Wstańcie i pójdźcie! Oto się przybliżył, który mnie wyda. A gdy On jeszcze mówił, oto Judasz przyszedł, a z nim wielka rzesza. Jednak jak wielkie było przerażenie, jak wielkie było zamieszanie, jak wielkie było omamienie tych nikczemników i tego najnikczemniejszego, kiedy się widzieli pokonani od Tego, którego chcieli podejść. Przestraszyć Go chcieli widokiem tylu uzbrojonych. Jezus w niwecz obraca ich plany. Wychodzi naprzeciwko nich, pytając się spokojnie, ale też uroczyście: Kogo szukacie? Wyszedł i rzekł im: Kogo szukacie?

       Na co to pytanie? Czy nie wiedział, że Jego szukali. Wie­dział, bo był Bogiem i Ewangelia mówi: A tak Jezus, wiedząc wszystko, co nań przyjść miało, wyszedł i rzekł im: Kogo szuka­cie? Nie dlatego się pytał, mówi Teofilakt, jak gdyby nie wie­dział, kogo szukali, ale dlatego, abyśmy my wiedzieli, że przez nich nie był poznany, chociaż przed nimi stał. Tak wiele więc pochodni i latarń nie odkrywają Go – tyle oczu, a nie rozróżniają Go – tylu domowników, a nie poznają Go. O, Najmilsi, tak my więc poznajmy, woła św. Augustyn, że Jezus dobrowolnie śmierci się poddaje, że bez Jego zezwolenia nie tylko że nie mógł być uwięziony, ale nawet i poznany. Oblatus est, quia ipse voluit.

       Tak plan Judasza został zniszczony. Cóż pomogło, że żoł­nierzom był powiedział: Któregokolwiek pocałuję, tenci jest, imajcie Go, a wiedźcie ostrożnie. Co mu pomogło, że właśnie był oddał pocałunek, najświętszy znak przyjaźni, dla wykonania swo­jej zdrady? Tak, Jezus Chrystus nie chciał być poznany przez znak tak podły. Judasz, niemy szpieg, stoi naprzeciwko Jezusa, a me może znaleźć Tego, kogo chciał wydać przez zdradliwy pocałunek.

       Owóż, Najmilsi, uważajmy tu na jedną przede wszystkim naukę, którą nam chciał dać Zbawiciel przez to swoje postępo­wanie. Nie każdy poznaje, nie każdy może poznać Jezusa; gdzie obłuda na czole, gdzie kłamstwo w ustach, gdzie wiarołomność w sercu się znajduje, tam mowy być nie może o poznaniu Jezusa. Wszyscy nowi Judasze – dziedzice swego ojca, dziedzice jego ducha, nienawiści, obłudy, wiarołomstwa, opanowani pychą i pró­żnością – zepsuci niemoralnością, Jezusa Nazareńskiego widzieć nie mogą – nie mogą Go poznać, chociaż się chełpią, że do Jego szkoły należą, że są Jego uczniami – że weń wierzą. Czy nie widzimy codziennie, czy każdego dnia przekonać się nie możemy, że tego rodzaju Judasze Majestatu Jego po naszych świątyniach nie spostrzegają, że słodkości łaski Jego w Najświętszym Sakra­mencie nie kosztują, że Go nie słyszą, słysząc opowiadających Ewangelię Jego. Wszędzie jest obecny, jednak pokłonu dlań nie mają – nie modlą się nigdy, nie proszą o miłość. Jezus ich Zba­wiciel – ich czuły brat, ich najwierniejszy przyjaciel, najukochańszy oblubieniec ich dusz tak jest dla nich, jak gdyby Go nie było, jest dla nich Bogiem obcym, aż do owej smutnej godziny w której i On na nich zawoła: Nescio vos! Nie znam was.

II.

       A tak Jezus, wiedząc wszystko, co nań przyjść miało, wy­szedł i rzekł im: Kogo szukacie? Odpowiedzieli Mu, Jezusa Nazareńskiego. Rzekł im Jezus: Jam jest. Z nimi też stał Judasz, który Go wydawał. Skoro im tedy rzekł: Jam jest, poszli nazad i padli na ziemię... O słowo, o upadku, o cudo! O żołnierze, gdzie teraz siła wasza, gdzie wasza broń, gdzie zemsta i wściekłość? O Ju­daszu, gdzie jest twoja obietnica? O widoku zdumiewający, do­daje św. Cyryl, o wspaniałe widowisko, godne podziwienia wiary naszej. Jam jest – rzekł Zbawiciel – i przez to słowo wszystko się cofa, wszystko się przestrasza, wszystko upada, znika – wszystko zniszczone. Jezus sam jest wielki, Jezus sam rozkazuje, Jezus sam rządzi, Jezus sam jest Bogiem. Już mi nic nie mówcie o owych legionach Aniołów, tak woła święty Ambroży, których by mógł żądać na swoją obronę z nieba. Ta pomoc byłaby dała po­tędze nieprzyjaciół jakąś powagę, zmniejszyłaby Jego własną. Gdy ich zaś jednym słowem tak pogromił, pokazuje się być pe­łen majestatu, pełen potęgi, pokazuje się Bogiem. Ten sam jeden czyn napełnia mnie dzisiaj podziwieniem, wiarą, miłością. Podziwieniem, bo widzę tylu ludzi przez jedno słowo rzuconych na zie­mię – wiarą, bo widzę tu wszechmocność mego Boga, właśnie w tym momencie, kiedy dobrowolnie do związania ręce swoje ofiaruje – miłością, bo zdaje mi się, jak gdyby Zbawiciel na mnie wołał: Oto nikt życia mi nie odbiera – sam je ofiaruję, z miłości ku tobie i ludzkości.

       Jam jest. Skoro im tedy rzekł: Jam jest, poszli nazad, i pa­dli na ziemię. Padli na ziemię – wszyscy, co przyszli po Niego. Widząc to, kto mimowolnie nie pomyśli o tych wszystkich grze­sznikach, którzy na tym samym miejscu w dzień sądu zamilkną i strachem przerażeni upadną, kiedy to samo słowo, jako sędzia sprawiedliwy i rozgniewany, Jezus im powtórzy: Jam jest – kiedy się objawi w blasku Majestatu i wielkości swojej i odezwie się przed całym światem: Jam jest. Czy mnie poznajesz pyszny mędrcu, coś powątpiewał o prawdzie mojej religii, coś w uporczywości pogardzał przykazaniami mymi i Kościoła – Jam jest. Jam jest, pyszny, pyszna, coście się wstydzili ugiąć kolano przede mną – Jam jest, rozpustniku, rozpustnico, coście zamiast Stwórcy, stworzeniu się kłaniali – Jam jest, grzeszniku, grze­sznico, któregoście prawa zgwałcili, któregoście Sakramenta lekce sobie ważyli, któregoście świątynie zbezcześcili, któregoście Krew nogami deptali. O my nędzni grzesznicy, woła św. Ambroży i św. Augustyn, jak my wtenczas zdołamy znieść zagniewane oblicze Boga pomsty, kiedy żydzi w Ogrojcu w obecności Boga miłosier­nego na ziemię upadli!? Cóż uczyni jako sędzia, kiedy tyle zdołał jako osądzony. Cóż uczyni jako panujący, kiedy umierając tyle zdziałał.

       Jeszcze cała zgraja leżała na ziemi, bo im się jeszcze nie kazał podnieść, gdy ich się Jezus powtórnie zapytał: Kogo szu­kacie? A oni powiedzieli: Jezusa Nazareńskiego. Odpowiedział im Jezus: Jeśli tedy mnie szukacie, dopuśćcie tym odejść... Oto jako najnędzniejszy, najnikczemniejszy, najpotworniejszy pokazuje się Judasz. Obalony wraz z innymi i wraz z nimi dźwignięty, nie tylko nadużywa podwójnego cudu, ale jeszcze, łącząc obłudę do wiarołomstwa, zbliża się do Jezusa z udaną przychylnością i obłudnym spokojem, mówiąc: Mistrzu, bądź pozdrowion. Na­zywa Go mistrzem – on, ten bezczelny, mając 30 srebrników w kieszeni – i pocałował Go. Pocałował Go obłudnik właśnie, kiedy miał opuszczać szkołę Jego. Jednak o tym dziś mówić wię­cej nie będę, bo dwa lata temu obszernie już rozważaliśmy to niecne postępowanie Judasza. Na Jezusa patrzmy, który pozwolił na to całowanie, mówiąc: Judaszu, przyjacielu, i tyś tu? ach, po cóżeś przyszedł? – pocałunkiem wydawasz Syna człowieczego?... Jednak w objęciach Boga, przy piersi Boga, przy Sercu Jezusa zostaje niewzruszony, nieczuły, nienawrócony. Oby ten straszny przykład, który się rozpoczął w wieczerniku przy Komunii, który się zakończył rozpaczą, morderczym stryczkiem, i potępieniem, oby, mówię, ten przerażający przykład odstraszył wszystkich od świętokradzkiej Komunii, od wszelkiego zaślepienia – od wszel­kiego występku.

       Żołdactwo już gotowe – sygnał już podał niewierny uczeń Jezusa – Jezus Chrystus sam dał się poznać – kapłani drżą i zgrzytają zębami w piekielnej radości, i pragną jak najrychlej zemstę swoją wywrzeć na Nim – a jednak czekać jeszcze muszą w milczeniu i słyszeć najdotkliwsze wyrzuty. I rzekł Jezus do onych, którzy przeciw Niemu przyszli: Wyszliście, jako na zbójcę z mieczami i kijami? gdym na każdy dzień bywał z wami w ko­ściele, nie wyciągnęliście rąk na mnie... A oto nikt nie przerywa mowy Jego – nikt nie rozkazuje – wszystko milczy. Jak nie chciał być odkryty przez wiarołomny pocałunek, tak też nie chce, aby uwięzienie Jego zawisło od wściekłości żołnierzy. Oblatus est, quia ipse voluit. Godzina jednak już nadeszła, w której do­browolnie chciał się im podać. Rzucają się na Niego. Oburza się krew w ciele wiernych uczniów, a Piotr, nie pytając, wyciągną­wszy rękę dobył korda swego, a uderzywszy sługę książęcia ka­płańskiego, uciął ucho jego. A Jezus odpowiedziawszy rzekł: Zaniechajcie. A dotknąwszy ucha jego, uzdrowił go – zaślepieni nie nawrócili się. Piotrze, mówi łagodnie, czyli mniemasz, abym nie mógł prosić Ojca mego, a stawiłby mi teraz więcej, niż dwa­naście hufców Aniołów?... O kosztowne, o drogocenne objaśnie­nie. Tak Zbawicielu, wiemy, że nie konieczność ale miłość Twoja ku nam nagli Cię do ofiary z życia własnego.

       Roty tedy i rotmistrz i służebnicy żydowscy pojmali Jezusa i związali Go. Ledwo otrzymali wolność działania, rzucają się nań, jak wilki na jagnię, ujrzawszy zdobycz swoją. O patrzcie, jak się z Nim obchodzą w swojej godzinie, w godzinie ciemno­ści – biją Go kijami – deptają Go nogami. Dobrze pamiętają na radę zdrajcy: Trzymajcie go dobrze i wiedźcie ostrożnie. Grubymi powrozami wiążą Mu ręce. O patrzcie, Bóg związany – związany powrozami – związany miłością ku mnie grzesznemu. Patrzcie na te święte ręce, które noszą świat cały, związane jak ręce zbrodniarza. O te słodkie ręce, co światłością napełniały oczy ciemnych – co uzdrawiały chorych i głuchych, co przez 33 lat nie przestawały być czynnymi dla dobra cierpiącej ludz­kości, co się bez przestanku podnosiły ku niebu w gorącej mo­dlitwie dla zbawienia świata. O dusze, woła św. Ambroży na katów Jezusa, również ślepe i bez rozumu, jak srogie i wściekłe! Tak więc wiążecie samego Boga, sprawcę wolności i życia – Tego, któremu powinniście padać do nóg z prośbą, aby was uwolnił od więzów waszych występków. Ach przestańcie.

       Kiedy patrzę na Zbawiciela tak związanego, muszę się spy­tać sam siebie: Komu właściwie należą się te więzy? Odpowiedź znajduję u św. Cyryla, który rozważając tę tajemnicę, woła: O wielka, o czuła, o kosztowna tajemnico! O gdyby się zasłona wtenczas była odsłoniła – która tę tajemnicę pokrywała – spostrzeglibyśmy byli, że właśnie wtenczas wykonanie tej kosztownej zamiany się rozpoczęło, którą nam Jezus przez bojaźń śmierci w Ogrojcu wybłagał – że właśnie wtenczas, kiedy zbrodni­cze ręce więzy na Jezusa wkładały, miłosierna niewidzialna ręka nasze targała. Spostrzeglibyśmy byli, że wtenczas, kiedy Zbawiciel z podmowy czarta przez żydów był pojman – myśmy z niewoli czartowskiej uwolnieni zostali. Mi­łość ku mnie kierowała Jezusem. Umiłował mnie i wy­dal samego siebie za mnie. Związany jestem, mówi Zbawiciel, miłością ku wam, abym dusze wasze i serca więzami miłości do Serca mego przywiązał. O Najmilsi, czy jeszcze możemy być obo­jętnymi? Któż z nas nie czuje się zmuszonym zawołać z Aposto­łem: Któż mnie odłączy od miłości Jezusa Chrystusa? Któż, przenikniony uczuciem wdzięczności, nie padnie Mu do nóg, wołając: Przyjm, o Panie, ofiarę dziękczynienia, ponieważ w Twojej nie­pojętej miłości wziąłeś na Siebie więzy mojej niewoli, aby je po­targać. O Panie, potargałeś pęta moje, Tobie ofiarować będę ofiary chwały. O święte, o nieocenione więzy Odkupiciela mego, jakżeście mi zbawcze i drogie! O któż mi da, bym mógł je uca­łować z poszanowaniem i miłością, któż mi to da, abym je wło­żył na szyję moją, i szczycił się i chlubił nimi, jak Paweł święty, żem się stał więźniem dla Jezusa. Paweł węzień Jezusa Chrystusa.

       Jednak – mało takich, ludzka rzecz być niewdzięcznym Jezusowi: zamiast oddać miłość za miłość, naśladujemy Aposto­łów. Tedy uczniowie, opuściwszy Go, wszyscy uciekli. Ucieczka Apostołów była dla najsłodszego Serca Jezusa wielką boleścią, bo właśnie teraz byłby znalazł pociechę w ich wytrwaniu przy Nim. Czujemy to dobrze. Ale czy ja nie stałem się im podobnym? Czy wy nie staliście się podobnymi Apostołom? Były chwile w naszym życiu, w których do wszystkiego byliśmy gotowi dla Pana Jezusa, tak iż wołaliśmy z Apostołami: Eamus et moriamur cum eo – i z św. Piotrem daliśmy Mu słowo: By przyszło i umrzeć mi z Tobą, nie zaprę się Ciebie – chociażby się wszyscy zgor­szyli z Ciebie, ale nie ja. Gdzie są te święte przedsięwzięcia? gdzie się podziały te piękne obietnice? gdzie te pobożne śluby? Ach, i myśmy Go opuścili i uciekliśmy. Uciekliśmy w godzinie doświadczenia – uciekliśmy, kiedy kusiciel do nas przystąpił, uciekliśmy, kiedy świat nas zaprosił, byśmy dogadzali chuciom i hołdowali próżności – uciekliśmy, kiedy wyśmiewano Kościół i jego ceremonie – uciekliśmy, kiedy miłość Jezusa od nas ofiary się domagała. O Chrześcijanie, kiedyśmy naśladowali przykład uciekających, naśladujmy też przykład wracających doń ucz­niów – naśladujmy przykład Piotra, który, poznawszy błąd swój, gorzko płakał. Ach, przecież nie znaleźliśmy żadnej pocie­chy, żadnego wesela, żadnego szczęścia w oddaleniu od Jezusa. Powróćmy doń przede wszystkim dzisiaj, przede wszystkim w tych dniach, kiedy tyle dusz stroni od Niego, kiedy się widzi opuszczonym, kiedy Go świat chce wyrzucić z kraju żyjących. Czy i my Go porzucimy? czy i nam grzeszne – grzeszne mówię zabawy karnawału – pożądańsze będą od towarzystwa Jezusa? Azaż i wy odejść chcecie? pyta się nas Pan. O nie, co do mnie, więźniem jestem Chrystusa. Niech się świat cieszy swoim sposo­bem – co do mnie, nie daj Boże, abym się chlubić miał, jedno w krzyżu Jezusa Chrystusa.

       O Jezu, ja kochać pragnę więzy Twoje, więzy przykazań Twoich i Kościoła, więzy pokory i posłuszeństwa, więzy skrom­ności, czystości i umartwienia. Uwięzić chcę dla miłości więzów Twoich oczy moje, aby nie spoglądały na próżność i rzeczy za­kazane – uwięzić chcę uszy moje – otaczając je cierniem na mowy zwodnicze, dwuznaczne, bezwstydne, uwięzić chcę i nogi moje, nie nadużywając ich do popełniania grzechów i występ­ków – uwięzić chcę ducha i serce moje, strzegąc ich troskliwie od wszelkich złych myśli i pożądań. O, najmilsi, upadnijmy do nóg związanego Jezusa, wołając z głębi serca: O Jezu, przyjm sługi i służebnice Twoje, przywiąż nas mocą wszechmocności Twojej do Serca Twego Boskiego – podobnie jak Ty stałeś się więźniem z miłości ku nam, tak my chcemy się stać więźniami z miłości ku Tobie – abyśmy przez to dobrowolne uwięzienie zmysłów, ciała i serca naszego, wyzwoleni zostali na wolność Synów Bożych. Amen.

Ks. Franciszek Eberhard SI

O Męce Pana Jezusa. Kazania i szkice księży Towarzystwa Jezusowego. Zebrał X. J. M. Zatłokiewicz T. J., Wydanie drugie. Kraków 1923. Wydawnictwo Księży Jezuitów, ss. 61-70.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
____________________________________________________
Pozwolenie Władzy Duchownej:
                                                            NIHIL OBSTAT
                                       J. Andrasz S. J.
                                              censor
                  L. 10613/23.
                                                  POZWALAMY DRUKOWAĆ
                                                   Z Książęco-Biskupiej Kurii
                 Kraków, dnia 13. XI. 1923
                                       † Adam Stefan
                      L. S.
                                          X. Wł. Miś
                                           kanclerz


http://www.ultramontes.pl/eberhard_pojmanie_jezusa.htm


avatar użytkownika intix

4. O MĘCE PANA JEZUSA

KAZANIA I SZKICE
KSIĘŻY TOWARZYSTWA JEZUSOWEGO
KAZANIE VIII

Zdrada Judasza

KS. FRANCISZEK EBERHARD SI


Treść: Zdrada Judasza, wzięta analitycznie. – Zdradą Judasza brzydzimy się wszyscy – a co Judasza doprowadziło do tej zbrodni ohydnej? Namiętność, której wolne dał wodze. – I. Rozważa­nie targu Judaszowego o życie Chrystusa – jego zdrady sa­mej – jego wyrzutów sumienia – jego śmierci. II. Geneza namiętności w ogóle – jej rozwój, przebieg, wyniki. – Principiis obsta – ocknijmy się dzisiaj.


"Co mi chcecie dać, a ja go wam wydam?
A oni naznaczyli mu trzydzieści srebrnych".  Mt. XXVI, 15.


       Widzieliśmy w przeszłej nauce Zbawiciela w Ogrojcu na ziemi leżącego, rozważaliśmy przyczynę Jego smutku, boleści, trwogi i krwawego potu, a poznawszy, że grzechy nasze i niepra­wości były katami Serca Jezusowego, uczyniliśmy mocne przed­sięwzięcie strzec się grzechu, poskramiać nasze namiętności, a szczególnie główną, która jest i najczęściej przyczyną się staje naszego upadku na drodze duchownej. A wykonanie tego zamiaru o jakże nam bardzo potrzebne, jeśli się nie chcemy stać naśla­dowcami, przyjaciółmi i braćmi potwora najszkaradniejszego, jakiego świat widział – jeśli jak Judasz serca naszego najczarniej­szą niewdzięcznością, najohydniejszym przeniewierstwem kalać nie chcemy. Ach, któżby uwierzył, że jedna namiętność człowieka do tego przywiedzie, że się zdrajcą stanie, że sprawcę życia na śmierć wyda, że pocałunek – święty znak przyjaźni – w pieczęć wiarołomstwa obróci? O, wszystkie wieki czyn ten szatański będą przeklinały, wszystkie wieki ze zgrozą będą wspominały o tym zdrajcy, niczym się bowiem świat bardziej nie brzydzi jak krzywo­przysięstwem, jak wiarołomstwem, jak zdradą, i to zdradą największego dobroczyńcy, najukochańszego brata, ojca najtroskliwszego. A któż może pojąć głębokość i okropność tych boleści, które ten niewdzięczny Apostoł Panu swemu wyrządził? Zgadzają się też ogólnie nauczyciele Kościoła, że ze wszystkich boleści, które Serce Jezusa dotknęły, ta wszystkie inne przewyższa. Aby­śmy tę Mękę, te cierpienia Jezusa, przez ucznia Mu wyrządzone, lepiej poznali, będzie dziś moim staraniem przedstawić wam czyn Judaszowy w całej jego ohydności, po wtóre zaś pokażę wam ko­nieczność poskromienia panującej w nas namiętności. Aby ta nauka serca nasze od wszelkiej niewdzięczności odstraszyła i za­chęciła do czuwania nad naszymi złymi skłonnościami – prośmy o pomoc Matkę Bożą. Zdrowaś Maryjo!

I.

       Co mi chcecie dać, a ja go wam wydam. Czyj to głos? Uczeń. Apostoł, obsypany największymi dobrodziejstwy, gotów jest i szuka sposobności, by zdradzić swego Nauczyciela, swego Mistrza, swego Pana, swego Ojca, swego Zbawiciela. Chrystus bowiem umiłował go miłością ojcowską, wybrał go z tylu milio­nów ludzi na jednego z swych Apostołów. Przez trzy już lata był Judasz nieodstępnym Zbawiciela towarzyszem, jemu to nawet Pan nasz powierzył tę małą ilość pieniędzy, której dla utrzymania swych uczniów koniecznie potrzebował. Jemu to było danym słu­chać wszystkich nauk Jezusowych, widzieć te liczne Jego cuda; on to patrzył na tych chorych, których Jezus leczył, na łakną­cych, których karmił, na umarłych, których wskrzesił. On to był słyszał ów głos Ojca niebieskiego: Ten jest Syn Mój ukochany, w którym sobie upodobałem, Jego słuchajcie. On to patrzył za­wsze na świętość Zbawiciela, doznawał tyle dowodów Jego nie­skończonej dobroci, łagodności, miłości, ojcowskiej opieki. I ten Judasz mógł się tej zbrodni dopuścić? Tak, jego to głos. Co mi chcecie dać, a ja go wam wydam. Wydam wam mego dobro­czyńcę, Zbawiciela mego, Jezusa niewinnego. O Judaszu, upamiętaj się, co czynisz!? Czy twoje sumienie milczy? Czy nie wszystko oburza się w tobie? Czy nie widzisz tej rozpaczy, do której ciebie ten do nieba o pomstę wołający czyn przywiedzie? Nie – Judasz nic nie widzi. Triumfuje namiętność, skąpstwo jego. Co chcecie mi dać, abym go wydał. A oni naznaczyli mu trzydzieści srebrnych. I oto wyciąga swe ręce za przeklętymi pieniądzmi, na widok ich przytłumia sumienie, strasznym głosem go upominające, przytłumia wszelkie uczucia sprawiedliwości, przyjaźni, wierności. Judaszu, za trzydzieści srebrników sprzedajesz Pana twego? Cofnij rękę, rzuć precz te pieniądze, byś krwi niewinnej nie sprzedał; pamiętaj, że ten Pan, którego sprzedać zamyślasz, Panem jest bogatym, że ci da niebo zamiast tych li­chych pieniędzy. Nie, daremnie woła sumienie. Spiesz się tedy Judaszu, spiesz z twymi pieniądzmi, schowaj je dobrze, byś nie zapomniał, kogo za nie masz wydać!

       I cóż czyni ten haniebny niewdzięcznik? czy się może kryje przed Jezusem, by go widok Jego nie zgniótł i nie przywalił do ziemi? Judasz już nie miał żadnego wstydu. Wchodzi w grono wiernych Jezusa Apostołów, z nimi we wieczerniku siada do stołu, świadkiem jest największego cudu miłości Jezusa, ustanowienia Najświętszego Sakramentu, przyjmuje ten Sakrament i kamiennym patrzy sercem. Zbawiciel nasz, który nie chce śmierci bezbożnego, stara się odwieść jeszcze Judasza od jego zamiaru bezbożnego. Wstaje bowiem od wieczerzy, nalewa wody w miednicę i bierze prześcieradło. Widzi Judasz, jak Pan panów przed uczniami na ziemi klęczy i jednemu uczniowi po drugim nogi umywa, widzi, jak się zbliża i do jego nóg własnych. Nieszczęsny, czy cię i ten widok nie wzrusza? O Judaszu, teraz czas, rzuć się do nóg Zbawiciela twego, przeproś Go, On cię jeszcze przytuli do Serca swego i z ust Jego usłyszysz: Idź, grzech twój jest ci odpuszczony. Daremnie!

       Nowego środka chwyta się Zbawiciel, by ratować duszę Ju­dasza. Pokazuje Swoim Apostołom jakiś smutek, zatrwożył się duchem, mówiąc: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że jeden z was mnie wyda. Biada onemu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydan; dobrze by mu było, aby się nie był na­rodził ów człowiek... Chrześcijanie, czy uwierzyć, że jedna namiętność człowieka do takiej ślepoty, do takiego nierozumu, do takiej zatwardziałości przywieść może, iż groźba z ust samego Boga, groźba wiecznym potępieniem grożąca, żadnego skutku wię­cej nie wywiera? Tak jest, bo cóż czyni Judasz? Kiedy ucznio­wie, zasmuciwszy się bardzo, spojrzeli jeden na drugiego, wąt­piąc, o kim by mówił, bo nie mogli się domyśleć, żeby wśród nich zdrajca miał być: wtenczas Judasz odważył się jeszcze obłu­dny swój wzrok utkwić w oblicze Świętego Świętych, i pytać się zuchwałymi usty: Azażem ja jest, Mistrzu? A Jezus mu na to: Tyś powiedział – dodając jeszcze: Co czynić masz, czyń rychlej. On tedy natychmiast wyszedł – a była noc! O zaiste, noc była, noc najciemniejsza, noc straszna w sercu Judasza, noc, której ciemności światłość sama nadaremnie rozproszyć się starała. Błądzi więc Judasz w ciemnościach nocy, zastanawia się, co ma czynić.

       Słyszał podobno Chrystusa podczas wieczerzy mówiącego, że pójdzie do ogrodu Gethsemani. Udaje się więc do faryzeu­szów, do rady żydowskiej i do onej roty, która, uzbrojona kijmi, powrozami i mieczami, Jezusa miała związać. Mówi im, gdzie najlepsza będzie do pojmania Jezusa sposobność, co więcej, stawia się na ich czele, pokazuje im drogę, daje im znak, aby się nie pomylili w osobie Chrystusa. Któregokolwiek pocałuję, tenci jest, imajcie go.

       Przybyli wreszcie do ogrodu Gethsemani, gdzie Chrystus leży na ziemi krwawym potem oblany. Judasz, udając szczerego przyjaciela, zbliża się do Jezusa, pozdrawia Go głosem niby przy­jacielskim, ściska Go, śmie nawet dotknąć się tej twarzy, tych ust, których ledwo Matka Dziewica dotknąć się śmiała. I natych­miast, przystąpiwszy do Jezusa, rzekł: Bądź pozdrowion, Rabbi! i pocałował Go... O bezwstydny, niecny człowiecze, czyż do twej zbrodni jeszcze nową bezczelność dodawać musisz i ukrywać twe diabelskie zamiary pozorem najtkliwszego przywiązania? Nie wzdrygasz się twymi jadowitymi ustami dotykać najświętszych ust Zbawiciela, dawać Mu nimi pocałowanie i tak znieważać naj­świętsze węzły miłości i przyjaźni?

       Lecz czemu robię nędznemu wyrzuty, gdy Chrystus mu ża­dnych nie robi? Judasz się zbliżył do Zbawiciela, a Jezus swej twarzy od niego nie odwraca, nie odpycha go, owszem, wzro­kiem ojcowskim, z otwartymi rękoma idzie naprzeciw niego, mó­wiąc: Przyjacielu, na coś przyszedł? Judaszu, pocałowaniem wydawasz Syna Człowieczego?... Oto jak się Jezus stara pozyskać jego serce. Przyjacielu, mówi, jużeś mnie zdradził. Stało się. Ach powróć, powróć jeszcze. Ostatni raz dzisiaj na tym świecie roz­mawiam z tobą. Przyjacielu, cóżem ci uczynił? Przedałeś moją krew za bezcen, o, gdybym przez tę krew moją ciebie mógł zba­wić! Wydałeś mnie na śmierć, o, umarłbym chętnie, gdyby śmierć moja stała się dla ciebie przyczyną zbawienia. O Judaszu, obyś i ty to poznał w tej godzinie, która ci jeszcze służyć może do zbawienia! Ty – tak bliski twego Zbawcy, o uczniu mój drogi, rzeknij tylko: Zgrzeszyłem – a usłyszysz: Grzech twój jest ci odpuszczony. Upamiętaj się, jeszcze czas, jeszcze miłość moja ku tobie nie wygasła, ach nie gardź ostatnim wołaniem moim. Judaszu, uczniu, synu powróć do mnie! Cóżem ci uczynił, albo przez com cię zasmucił?

       Nie, noc była dla Judasza. Gardzi ostatnim Jezusa woła­niem. Cóż to za zatwardziałość, cóż to za nieczułość, cóż to za serce kamienne? Idźże tedy niewdzięczniku, szukaj twego szczę­ścia w nasyceniu twej podłej namiętności. Lecz kto był, kto jest, kto będzie szczęśliwy, będąc niewolnikiem szatana!? Ledwo na­sycił swoją namiętność, ledwo zdradę wykonał, a już sumienie się budzi i strasznym głosem woła na niego. Poznaje czarną swą zbrodnię w całej okropności i szkaradzie, straszne obrazy niby tortury najokropniejsze go dręczą. Teraz, nasyciwszy swoją na­miętność, poznaje dopiero dobroć, miłosierdzie i niebieską słodycz Pana swego; teraz drży przed samym sobą, zdaje mu się, jakby Jezus leżał w jego objęciu, jakby mu ostatni raz dawał pocału­nek, jakby wołał na niego: Judaszu, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego? Zdjęty więc żalem strasznym, rozpaczą miotany, biegnie do Żydów bezbożnych, i, oddając im i pod nogi rzucając trzydzieści srebrników, za które Chrystusa był wydał, i które oczy jego tak olśniły, woła okropnym, rozpaczliwym głosem: Zgrzeszyłem, zgrzeszyłem, wydając krew niewinną!... I nie śmie­jąc się udać do łaski miłosiernego Jezusa, wpadł jak drugi Kain w rozpacz, wołając: Większy jest grzech mój, niźlibym mógł do­stąpić odpuszczenia. Niech zginie dzień, któregom się urodził, i noc, w którą rzeczono: Począł się człowiek. Dzień on niech się obróci w ciemności, niech się o nim nie pyta Bóg z wysoka, i niech nie będzie oświecon światłością – niech go zaćmią ciem­ności i cień śmierci, a niech będzie ogarnion gorzkością, noc onę ciemny wicher niech osiędzie; niech nie idzie w liczbę dni rocz­nych, niechaj się zaćmią gwiazdy mrokiem jej, niechaj czeka światła a nie ogląda, iż nie zawarła drzwi żywota, który mię miał. Czemum w żywocie nie umarł? – a tak pójdę i nie wrócę się, do ziemi ciemnej i okrytej mgłą śmierci – do ziemi nędzy i ciem­ności, kędy cień śmierci, i nie masz rządu, ale wieczny strach przebywa. Czemum wnet po narodzeniu moim nie zginął? czemu byłem karmiony piersiami? Teraz bowiem śpiąc milczałbym i odpoczywał snem moim... I cóż robi? O, jak niedościgłe sądy Bo­skie. Tą samą ręką, którą za pieniądzmi wyciągał, tą samą ręką chwyta powróz, i wiesza się, tak iż, jak mówi Pismo, rozpukł się na poły, i wszystkie wnętrzności jego wypłynęły, i w tym samym momencie, w którym Zbawiciel pokutującemu na krzyżu łotrowi bramy raju otwiera, dusza zdrajcy rzuca się w przepaść wieczną, w miejsce najokropniejszych mąk, gdzie robak nie umiera.

II.

       Chrześcijanie, nie masz ani jednego wśród nas, któryby czynu tego haniebnego nie przeklinał. Lecz cóż jest przyczyną tak głębokiego upadku Judasza. Ach, jedna tylko namiętność, jeden na początku tylko mały grzech do tego go przywiódł. Ni­gdy on dosyć nie miał. Na początku mało, potem kradł coraz więcej. Był bowiem, jak czytamy, złodziejem. Oto dokąd prowadzą namiętności – namiętności jakiegokolwiek bądź gatunku, rodzaju, imienia. Jak powinniśmy zatem czuwać nad sobą! Ach, nie jestem Apostołem, nie jestem od samego Chrystusa wykształ­cony, nie widziałem Jego cudów, Jego majestatu – z jaką więc troskliwością winienem poskramiać swoje namiętności. Pod tobą będzie pożądliwość twoja, a ty nad nią panować będziesz. Ach, chrześcijanie, dla namiętności tych naszych życie ludzkie po­równane jest do bojowania. Skądże, pyta się św. Jakub Apostoł, skąd walki i zwady między wami, iżali nie z pożądliwości wa­szych, które wojują w członkach waszych. One to są nierozłącz­nymi nieprzyjaciółmi waszymi. Nie masz miejsca, gdzie by nas nie ścigały, nie masz Świętego, któryby od nich był wolny. One ści­gały św. Benedykta aż w gęstwinę odludną, i nawet wtenczas, kiedy się rzucił w cierniste krzaki, by pokłóć buntujące się ciało. One ścigały świętego Bernarda, nawet wtenczas, kiedy zimą aż po szyję zagrzebał się w śniegu. One odważyły się nareszcie na­pastować świętego Hieronima w owej jaskini betleemskiej, gdzie Słowo stało się Ciałem. Słuchajcie jego własnych słów. O jak często – mówi – chodząc spragniony i zmęczony po samotnej puszczy, byłem duchem we wspaniałych salach i wśród rozkoszy Rzymu! Nic mi nie pomogła samotność, rozmyślanie, milczenie i zatapianie się w gorzkości i strachu. Nic mi nie pomógł gruby wór, którym moje nędzne okrywałem członki. Tymczasem pła­kałem dzień i noc, a kiedy wreszcie po długim płaczu i wzdy­chaniu sen mimo woli oczy mi kleił, na gołej ziemi składałem kości moje osłabłe i zaledwo trzymające się kupy. Sam dobro­wolnie na takie skazawszy się więzienie, żyjąc tylko w towarzystwie dzikich zwierząt i skorpionów, widziałem jednakże po ty­siąc razy w mojej wyobraźni uroczyste i wesołe tańce i podczas kiedy twarz moja wybladła była od postu i pełna zmarszczków, duch mój rozgrzany był namiętnościami. O nędzni – woła św. Hieronim – jeżeli ci tak wiele cierpią, którzy w umartwionym ciele tylko myślami bywają napadani, jakimże dopiero cierpie­niom ulegnie młodzieniec, dziewica, używający wszystkich roz­koszy świata. Czy sądzicie, że nieprzyjaciele nie pobiegną za wami i do balowych sal, do stołów gier, wspaniałych uczt i tea­trów, że się lękają wygodnej szaty, uszytej z najdelikatniejszego jedwabiu i najpiękniejszego płótna!? Ach, w owych stosunkach, które św. Chryzostom palącymi się okazjami nazywa, o ileż pewniejszą nie będzie siła nieprzyjaciół, o ileż straszniejsze i nie­bezpieczniejsze starcie!

       Mamy więc namiętności. Lecz jakże z nimi walczymy? Kto panuje nad sercem? Czy rozum, czy namiętność? Kogo słuchamy? Ach, chrześcijanie, cóż po dziś dzień bardziej zaniedbanego, jak wewnętrzna walka z namiętnościami, jak to panowanie nad złymi skłonnościami? Zadawalamy się po największej części jakąś po­wierzchowną przyzwoitością i uczciwością, a wewnątrz, w sercu naszym, tam gdzie żadne ludzkie oko nie docieknie, o tam namię­tności wolny mają bieg, tam składamy im hołd, tam nie wsty­dzimy się grzechami najbrudniejszymi sumienie nasze kalać, grze­chami, na których wspomnienie sami przed sobą zapłonąć mu­simy. Trzeba użyć świata, póki służą lata – każdy wiek ma swoje prawa – to niewinna tylko zabawka – to rzecz nic nieznacząca – oto są owe przewrotne zasady i uniewinnienia, którymi niepokój sumienia staramy się uciszyć. I Judasz kiedyś tak myślał: Te kilka pieniążków to fraszka. W odzieniu owczym namiętności do nas przychodzą, mówiąc: Czy myślisz, że się od ciebie domagam nieprzystojnych i sprośnych uczynków? Bynaj­mniej. Uprzejmego słówka, uśmiechu miłego, ukłonu przyjaznego, wzroku łaskawego, więcej nie pragnę. O, chytrzy to są nieprzy­jaciele, kwiatami ozdabiają miecz, którym nas ranią.

       A kto się naraz złym stał? Czy Kain zaraz swego brata zabił? Czy Salomon przed bałwanami zaraz na kolanach się czoł­gał? Czy Henryk VIII, król angielski, zaraz na początku swego panowania rozpuście się oddał, wiary św. się wyparł, i tyle krwi niewinnej rozlać kazał? Czy ów lichwiarz, który swoim bliźnim krew wysysa, tak iż w swoim niemiłosierdziu biednej wdowie ostatni nawet grosz wydziera, czy on krzywoprzysięzca, który krzywoprzysięstwo zimnym sercem i z niesłychaną obojętnością popełnia, czy ów pyszny, który zhańbił honor swego bliźniego i szczęście jego zniszczył, czy ów bezczelnik obrzydły, któremu żadna cnota nie jest za świętą, żadna zbrodnia za czarną, żadna niewinność za drogą, tak, iż się stał przedmiotem powszechnej obrzydliwości, czy ci wszyscy naraz się stali tym, czym są dzi­siaj? Ach, powoli, kroplami woda wdzierała się do okrętu – niedbali z początku. Najprzód podawał im czart złą myśl, oni się tą myślą bawili, potem czuli jakieś w tej myśli upodobanie, po upodobaniu nastąpiło zezwolenie, a po zezwoleniu dopiero wyko­nanie. Jak się przy pierwszej pokusie zaniedbali, tak też przy drugiej i dogadzanie namiętnościom stało się u nich zwyczajem. Jeśli zaś człowiek – jak się wyraża św. Alfons – raz wpadł w przepaść ciemną grzechowego nałogu, wtenczas nie ma innego pragnienia, jak tylko grzeszyć, o niczym nie myśli, jak tylko o grzechu, o niczym nie mówi, jak tylko o grzechu. I tak staje się wreszcie podobny do nierozumnego zwierzęcia, które niczego nie szuka, jak tylko co się zmysłowości podoba, bo człowiek – jak mówi Pismo – gdy we czci był, nie rozumiał: przyrównany jest bydlętom i stał im się podobnym. Wtenczas – mówi święty Augustyn – zatwardza się ich serce na rosę łaski. Wołanie Pana Boga do nawrócenia, wyrzuty sumienia, bojaźń przed sprawiedliwością, wszystko to jest rosą łaski, lecz oni miast się popra­wić i żałować za swe zbrodnie, nie przestają grzeszyć, zamiast się zarumienić, tracą wszelki wstyd i żyją w swojej ślepocie, jakby ani Boga, ani piekła, ani nieba, ani wieczności nie było. Bo bezbożny – mówi Pismo – gdy przyjdzie w głębokość grze­chów, za nic sobie ma. A kto przyczyną tego? Jedna na początku zaniedbana namiętność.

       A jak długo zostaną sługami namiętności? Ach, tak długo, aż już więcej grzeszyć nie będą mogli, aż ich spotka los Juda­sza. Bo czy będzie rzeczą podobną, aby ten, który pręta cien­kiego złamać nie potrafił, złamał później w swojej starości mo­cny dąb. Jak pokonasz ogromnego olbrzyma, gdy we walce z ma­łym dzieckiem ulegasz? Jak można się spodziewać, że serce tego miłością Bożą w godzinie śmierci napełnione będzie, który Boga przez całe swe życie mniej cenił, jak lichą pociechę, który nie za 30 srebrników, ale za jedną zwierzęcą rozkosz, za jedno grze­szne spojrzenie, za jedno słówko pochlebiające, tak często Chry­stusa sprzedawał? Rachujesz na długie lata. Czyś uczynił z śmier­cią umowę? Czy sądzisz, że pokuta twoja, do śmierci odkładana, dobrą będzie? Chrześcijanie, nie chcę tu dziś twierdzić z św. Ambożym, że łatwiej jest niewinność przez całe życie nienaru­szoną zachować, jak na łożu śmiertelnym pokutę czynić. Nie, chcę podzielać zdania św. Hieronima, że między stu tysiącami, którzy swoją pokutę aż do śmierci odkładają, ledwo jeden się znajduje, który łaskę przed Bogiem znajdzie. Nie chcę nareszcie z św. Chryzostomem takie na łożu śmiertelnym nawrócenia na­wróceniami teatralnymi nazywać, lecz Pismu Świętemu wiary mo­jej odmówić nie mogę, tego mi nie wolno – a co mówi Pismo św.? Kości jego napełnione występkami młodości jego. Serce twarde na ostatek źle się będzie miało, a kto miłuje niebezpieczeństwo, w nim zginie. Odwróciłeś się aż do twej śmierci od twarzy mojej, a teraz chcesz, bym ci karę darował. Wołaj twoich bogów na pomoc, owe stworzenia, owe bogactwa, słowem owe na­miętności, którymeś służył. Mojać jest pomsta, woła Pan. Wzgar­dziliście wszelką radą moją, a łajania moje zaniedbaliście, Ja się też śmiać będę w waszym zatraceniu. Gdzie są bogowie, którycheś naczynił sobie, niechaj wstaną, a ratują cię czasu utrapienia twego... Strasznie to nam się wydaje, lecz tak się zwyczajnie dzieje. Pokażcie mi niewolnika swych namiętności, który szczę­śliwie skończył. Widzieliście już może ciężko chorujących grze­szników. Prawda, spowiadali się, obiecali poprawę, a potem, przy­szedłszy do zdrowia, czy wykonali swe przedsięwzięcie. Stali się gorszymi jak byli. Żal ich był tylko naturalny. Przeszło niebezpieczeństwo, przeszedł i żal.

       Poznawszy z tego wszystkiego konieczną potrzebę poskramiania namiętności wglądnijmy w głąb serc naszych, a jeśli sumienie nasze nam mówi, żeśmy dotąd z walki z namiętnościami zawsze zwycięsko wychodzili, dziękujmy Bogu, jeśli zaś sami przed sobą wyznać musimy, żeśmy dla dogodzenia im nieraz Zba­wiciela zdradzili, wypowiedzmy im odtąd wojnę, wojnę zaciętą. Stara bowiem namiętność – mówi św. Chryzostom – długiego potrzebuje lekarstwa. Odbierzmy im broń. Bronią zaś namiętności są najbliższe okazje do grzechu. Ów dom, owe towarzystwo, owa osoba, zabawa, owa książka bezbożna, owa karczma, owo spojrzenie, ów ukłon, owo słowo dwuznaczne, owa gra. Kto nie wal­czy, nie zwycięży. Módlmy się gorąco, by nas Bóg wspierał swą łaską, czuwajmy nad myślami i poruszeniami serca naszego. Niech spojrzenia nasze odtąd będą skromne. Miejmy pilne oko na skłonności nasze, które nas do pewnych rozwiązłości prowa­dzą, w początkach odpór im dajmy, nim się staną potężnymi, i serce w moc sobie podbiją. O Bracia, póki czas mamy, czyńmy dobrze. Nie odwlekajmy tej walki na lata późniejsze, bo jak wszystko, tak i grzechy nasze mają swoją miarę. Dla trzech grze­chów i dla czterech nie nawrócę go, woła Bóg. Kto kocha niebezpieczeństwo, w nim zginie. Przestańmy zatem być sługami namiętności, by nas los Judasza nie spotkał. O! jeszcze wszystko możemy naprawić.

       Amice, ad quid venisti? Przyjacielu, po cóżeś przyszedł, pocałunkiem wydawasz Syna człowieczego? Za nędzną i zwierzęcą pociechę, za kilka groszy, za próżny honor mnie wydasz? O, powróć jeszcze, przestań grzeszyć, przestań mnie zdradzać, przestań pracować nad wiecznym twym zatraceniem. Ach, korzystajmy jeszcze z tej łaski miłosiernego Jezusa, i korzystajmy dzisiaj jeszcze. Nawróćcie się, woła na nas przez Proroka, a czyńcie po­kutę ze wszech nieprawości waszych, a nie będzie wam nieprawość na upadek. Jeśli bezbożny będzie pokutował ze wszech grzechów swoich, które czynił, a będzie strzegł wszech przykazań moich, a będzie czynił sąd i sprawiedliwość, żyć będzie, a nie umrze, a wszystkich nieprawości jego pamiętać nie będę. Amen.

Ks. Franciszek Eberhard SI

O Męce Pana Jezusa. Kazania i szkice księży Towarzystwa Jezusowego. Zebrał X. J. M. Zatłokiewicz T. J., Wydanie drugie. Kraków 1923. Wydawnictwo Księży Jezuitów, ss. 71-80.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
_____________________________________________________
Pozwolenie Władzy Duchownej:
                                                                     NIHIL OBSTAT
                                             J. Andrasz S. J.
                                                   censor
                  L. 10613/23.
                                                             POZWALAMY DRUKOWAĆ
                                                              Z Książęco-Biskupiej Kurii
                  Kraków, dnia 13. XI. 1923
                                              † Adam Stefan
                     L. S.
                                                  X. Wł. Miś
                                                    kanclerz


http://www.ultramontes.pl/eberhard_zdrada_judasza.htm

avatar użytkownika intix

5. O MĘCE PANA JEZUSA

KAZANIA I SZKICE
KSIĘŻY TOWARZYSTWA JEZUSOWEGO
KAZANIE IX

Jezus u Annasza

KS. FRANCISZEK EBERHARD SI


Treść: W s t ę p. Droga z Ogrojca do pałacu Annasza. – R o z w a ż a n i e: Chrystusa obwiniają – sądzą – wy­rokują – niesprawiedliwie. Sługa Mu wymierzył policzek, dla względów ludzkich – a my!? Jeślim źle rzekł?... Czemu mnie bijesz?... I do nas to mówi, bo każdy grzech nasz jest dlań policzkiem. Niech grzech przepadnie.

"Jako owca na zabicie wiedzion będzie". Izaj. LIII, 7.

       W ostatniej nauce mówiliśmy o pojmaniu Boskiego Zbawiciela naszego. Opuściliśmy Go w Ogrojcu, gdzie został łańcuchami i powrozami związany. Szukajmyż Go teraz znowu, towarzysząc Mu do Jerozolimy, dokąd Go wiodą jako owcę na zabicie. O naj­milsi, cóż to była za droga – za bolesna droga. Urągając Mu, bijąc Go, przeklinając Go prowadzą. Piekło niejako rozpasane. Nie wiem zaiste, czy była kiedy noc smutniejsza. Księżyc sunie się po niebie smutny, plamami zaćmiony – niejako chory, lę­kając się pełni, albowiem wtenczas Jezus Zbawiciel będzie za­bity. Zaś w strapieniu błąka się dręczony wyrzutami złego su­mienia – ścigany przez czarta – niespokojny, bez towarzyszów, uciekając przed własnym cieniem, Judasz Iskariota. Apostołowie po największej części błądzą po dolinach Jerozolimy, i, kryjąc się po jaskiniach Ogrojca, cicho, ostrożnie dowiadują się, co się stało z ich Mistrzem – każdy zbliżający się krok przerywa ich tajemne czaty. Święci Aniołowie w niebie są w zawieszeniu mię­dzy radością i smutkiem. Chętnie by błagali u tronu Pana Boga, by Mu mogli nieść pomoc – mogą jednak tylko w zdumieniu uwielbiać cudo Boskiego miłosierdzia i sprawiedliwości – Jezusa Chrystusa jednorodzonego – który, poczęty z Ducha Świętego, narodzony z Maryi Panny, tejże nocy rozpoczyna Swoje cierpienia pod Pontskim Piłatem, i będzie ukrzyżowanym. Okolica, gdzie był trybunał Kajfasza, oświetlona była tej nocy blaskiem pochodni – koło całego miasta słyszeć się daje tkliwe beczenie baranków, które na drugi dzień zabite być miały. Jeden tylko ofiarowan jest, ponieważ sam chciał, a nie otworzył ust swoich – jako owca na zabicie wiedzion będzie, a jako baranek przed strzygącym go zamilknie, a nie otworzy ust swoich – czysty, niepokalany baranek wielkanocny, Jezus Chrystus. Tak przybyli tej smutnej nocy z prawdziwym Barankiem do Ofelu. Ofel na­zywa się mała część miasta, która leży na południe od świątyni. Poczciwi mieszkańcy Ofelu, dowiedziawszy się o zbrodni, płacząc z domów wybiegali, wielbili Boga, i wysławiali głośno dobro­dziejstwa Jezusowe. Jak wiemy z opowiadania czcigodnej Kata­rzyny Emmerich, cisnęli się, chociaż odpychani przez żołnierzy, do Jezusa – wyciągając doń ręce, padając na kolana, wołając: Oddajcie nam tego dobroczyńcę, oddajcie dobroczyńcę! Ach, któż nas teraz wspomoże? któż nas wyleczy? któż nas pocie­szy?... O zaiste był to widok rozdzierający, jak wlekli Jezusa cichego, bladego, zranionego, zbitego, powrozami związanego, z potarganymi włosami, przez tłum płaczących, udręczonych mieszkańców, wyciągających doń ręce, które On od kalectwa uzdrowił, płaczących za Nim oczyma, które On od ślepoty uwol­nił, wołających za Nim ustami, których On języki od niemoty rozwiązał.

       Tak więc zbliżają się ku domowi Annasza – tak i my zbli­żamy się do tej części gorzkiej męki i śmierci Zbawiciela, którą obrałem za przedmiot dzisiejszego rozmyślania naszego. Jezus przed Annaszem – Jezus w domu Annasza – oto treść dzisiej­szej nauki. O Najmilsi, stańmy w świętym skupieniu obok Zbawiciela – patrzmy nań z pokornym nabożeństwem, a tak właśnie rozważanie tej części gorzkiej męki Zbawiciela największe nam przyniesie korzyści. Wprzód jednak proście cierpiącego Zbawi­ciela, przez wstawienie się bolesnej Matki Jego, by słabe siły moje umocnić raczył łaską swoją, abym godnie mówił o cudach miłości Jego ku nam. Zdrowaś Maryjo!

       Około północy przybyli z Barankiem, który gładzi grzechy świata, do domu byłego najwyższego kapłana Annasza, teścia Kajfaszowego. O, co za widok! Jezus stoi, obciążony grzechami naszymi, w pokornej postawie, blady, zmęczony, w zabrudzonych szatach, ze związanymi rękami, ze spuszczoną głową, milcząc, przed Annaszem. Annasz, stary złoczyńca, złośliwości swojej i podstępnego uśmiechu ukryć nie jest w stanie. Pełny urągania i żydowskiej pychy, udaje jak gdyby nie wiedział, o co idzie – wyraża swoje zdziwienie, że Jezus jest więźniem. Jezus milczy, Annasz zaś z żydowską chytrością zaczyna: Co ja widzę, tyś to Jezusie Nazareński!? Gdzie uczniowie twoi – dwunastu Aposto­łów? doniesiono mi, żeś się w pysze i zuchwałości swojej otoczył dwunastoma Apostołami. Gdzie twoje państwo, ty uwodzicielu, coś zmyślał, że możesz odpuszczać grzechy – któryś uczył, że wiara w ciebie i w naukę twoją jest rzeczą koniecznie potrzebną, że trzeba pożywać ciała twego i pić krew twoją dla zbawienia duszy? Widzisz teraz, dziś wszystko inaczej. Twoje panowanie skończyło się – sprzykrzyli sobie ludzie twoje bluźnierstwa i gwałcenia szabasu. Którzyż to są twoi uczniowie – gdzie są? Milczysz uwodzicielu – buntowniku? Opowiadałeś nową naukę? Od kogo masz do tego prawo? Gdzieżeś się uczył? Mów!

       Jezus na te pytania podniósł zmęczoną głowę Swoją i rzekł spokojnie i łagodnie: Jam jawnie mówił światu! jam zawsze uczył w bóżnicy i w kościele, gdzie się wszyscy Żydowie schadzają: a w skrytości nicem nie mówił. Co mię pytasz? pytaj tych, którzy słuchali, com im mówił: oto ci wiedzą, com ja mówił... Chciał przez to powiedzieć: O Annaszu, czemu domagasz się ode mnie odpowiedzi, gdyż mnie nie uwierzysz – wszakże masz mnie za zwodziciela, za kłamcę i bluźniercę. Ale oto tutaj otoczony jestem przez moich nieprzyjaciół, którzy byli naocznymi świad­kami cudów moich i słuchaczami mojej nauki, pytaj ich – je­żeli nauka moja była niedobrą, złą, niebezpieczną, z pewnością ci powiedzą... O, piękne świadectwo dla niewinności Jezusa Chry­stusa i dla świętości Jego nauki. O, chrześcijanie, i dziś jeszcze mamy Annaszów, Annaszów wprawdzie w innym tego słowa zna­czeniu – ci nowi Annasze, ci pieniądzmi przekupieni przez prze­śladowców Kościoła, podli pisarze artykułów gazeciarskich, na­zywają naukę Oblubienicy Chrystusa, naukę Kościoła zwodniczą, zgubną, niebezpieczną. Często i katolicy właśnie takie abonują gazety, których wydawcy są potomkami żyda Annasza, takie czy­tają, w takich znajdują przyjemność i rozrywkę – wierzą im – płacą za nie, choć one wszystko przekręcają – z wszystkiego się śmieją. Najmilsi, pytam was, czy to jest godziwe – czy to nie znaczy tak się zachować, jak się zachował Annasz i zwolennicy jego? czy Kościół, który dziś każdy młokos ośmiela się sądzić – czy Kościół rzec nie może: Świadectwo o mojej nauce niech dają nieprzyjaciele moi – niech powiedzą, czy nauka moja jest niemoralną lub niebezpieczną. My przynajmniej, bra­cia moi, nigdy nie chciejmy się okazać sługami i hołdownikami Annasza przez abonowanie tych Kościołowi nieprzyjaznych i czosnkiem woniących pism i gazet.

       Odpowiedź dana – Annasz zawstydzony – na twarzy jego maluje się złość i szyderstwo. Wtem występuje sługa, podły po­chlebca, zbliża się, by się spodobać najwyższemu kapłanowi, do Jezusa – podnosi zuchwałą rękę, uderza Najświętsze Jezusa oblicze. Na ten widok wysoka żydowska Rada, zamiast czuć się obrażoną, daje mu oklaski, przez co urzędnik ten ośmielony do brutalności łączy jeszcze urąganie, mówiąc Jezusowi: Zuchwal­cze, tak odpowiadasz najwyższemu kapłanowi? O, chrześcijanie, zdumiewajcie się i wzdrygajcie. Zdumiewajcie się z powodu nie­pojętej łaskawości Zbawiciela, wzdrygajcie się z powodu tej okru­tnej wyrządzonej Mu krzywdy. Święty Chryzostom tę krzywdę rozważając, woła: O brutalności! o nikczemności! o krzywdo! Niechaj zadrżą niebiosa, ziemia niechaj się poruszy, Pan Bóg od­biera policzek. O, Aniołowie święci, czemu nie zatrzymaliście tej świętokradzkiej ręki? Czemu milczycie? czemu nie zniszczy­cie tego złoczyńcy? Czemu nie otwiera się przepaść piekła, aby go pochłonąć? czy nie musimy się dziwić, że ręka, która Nie­skończonego uderzyła, nie uschła? Korego, Datana i Abirona ziemia pochłonęła, ponieważ buntowali się przeciwko Mojżeszowi – stu żołnierzy ogień spalił, ponieważ wyruszyli przeciwko Eliaszowi – Ananiasz i Safira nagle życie skończyli, ponieważ okła­mali Piotra świętego – a tutaj większy przecież jest od Moj­żesza, od Eliasza, od Proroka, od króla, od Apostoła – bo tu jest Wszechmogący, Wieczny, Święty, Wiekuisty Król, Pan Nieba i ziemi, Bóg chwały i Majestatu, którego bezczeszczą, przeciwko któremu buntuje się nędzny niewolnik.

       Co mnie zaś najbardziej w podziwienie wprawia, co serce moje gorącą ku temu Barankowi napełnia miłością, to jest ta niepojęta łagodność Jezusa. Co bardziej może nas wzruszyć – pyta się św. Efrem – jak zdumiewające cudo łagodności policzkowanego Zbawiciela wobec zbrodniczej przewrotności bijącego? Niski, podły sługa jest sprawcą tej gorzkiej krzywdy, a ta krzywda wyrządza się Panu nieba i ziemi. Sługa pełny jest sza­tańskiej wściekłości, a Jezus spokojny, nie drży z gniewu, nie miesza się, Jego Boska policzkiem znieważona twarz zatrzy­muje spokojność zwykłą, Serce Jego nie traci swej łagodności. Znieważony policzkiem, co jest najwyższą krzywdą dla uczci­wego człowieka, odpowiada z największą łaskawością: Jeślim źle rzekł, daj świadectwo złemu, a jeśli dobrze, czemu mię bijesz?

O słodka zemsto Zbawiciela mego, ucząca mię wierzyć w błogosławieństwo obiecane cichym: Błogosławieni cisi – bło­gosławieni pokój czyniący. O słodka pomsto za nami wołająca: Niech cię zło nie zwycięży, ale zwyciężaj złe dobrem. A prze­cież, bracia moi, najmilsza pomsta jest przebaczenie. Gdybyście zaś dzisiaj zemstą jeszcze pałali przeciwko któremu z bliźnich waszych, gdybyście czuli odrazę w sercu przeciwko braciom wa­szym, to widok Zbawiciela niech was zmiękczy. Tak, czy jeszcze mogę wołać: Moja jest pomsta – nie przebaczam! – rozważa­jąc postępowanie zelżonego Zbawiciela? Kiedy wielkiemu mę­czennikowi, św. Krzysztoforowi, prosty sługa żołnierski na pu­blicznym rynku policzek był wyciął, wtenczas ten, wyciągnąwszy miecz, nań się rzucił, by go zabić na miejscu – nagle jednak zatrzymał się, darował mu życie, pomnąc na policzek, jaki Je­zus Chrystus zniósł z taką cierpliwością – ludowi zaś wołają­cemu nań: Pomścij się, zabij go, odrzekł: Pomściłbym się, uczy­niłbym to, gdybym nie był chrześcijaninem. O, oby podobne skutki w nas wywołał widok zelżonego Zbawiciela. Pomściłbym się, ale, ponieważ jestem chrześcijaninem, nie mogę szukać zem­sty, pomściłbym się, ale, ponieważ jestem chrześcijaninem, nie mogę nieprzyjaciela obmawiać, nie mogę źle o nim mówić, źle mu życzyć, nie mogę mu szkodzić. Jeżeli mnie świat, kochający się w próżności, do pomsty pobudzał będzie, mówiąc: Trzeba bronić chwały i sławy, nie możesz darować – wtenczas mu odpowiem: Uczyniłbym to, ale nie mogę, bo jestem chrześcijani­nem. Tak, Najmilsi, miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyń­cie tym, którzy was mają w nienawiści: a módlcie się za prześladujące i potwarzające was.

       Nim przyjdę do odpowiedzi Jezusa, inne jeszcze pytanie nasuwa mi się: Czemu ten sługa uderzył Zbawiciela? Dał poli­czek Jezusowi, mówiąc: Tak odpowiadasz najwyższemu kapła­nowi? Chciał się przez to pochlebić staremu Żydowi i wyżebrać sobie jego łaskawe względy. Ileż to policzków nie dają wierni Chrystusowi, gdy przez opuszczenie dobrego i przez uczestnictwo w złem chcą się ludziom podobać. Dlatego pisze św. Augustyn: Wielkiej zbrodni dopuścił się ten sługa, który uderzył Jezusa, aby ci, co dla podobania się ludziom dobre opuszczają i złe czy­nią, poznali, że Jezusowi podobną krzywdę wyrządzają. I w rze­czy samej, iluż to grzechów, iluż występków i czarnych zbrodni ludzie się dopuszczają, by sobie pozyskać przez to pochwałę i względy drugich. Niejeden już od młodości skłonny był do do­brego – niejeden chciałby prowadzić życie skromne, przyzwoite, chrześcijańskie – niejeden pragnie Bogu tak służyć, jak przy­stoi, ponieważ jednak chce się podobać, ponieważ nie chce tra­cić względów u drugich, dlatego opuszcza Jezusa, w twarz Go uderza. Aby nie ściągnąć na siebie nieukontentowania drugich, ludzie lekceważą sobie przykazania Boskie i kościelne, nie uczę­szczają do św. Sakramentów, szukają towarzystw niebezpiecz­nych i niemoralnych, pozwalają drugim na pochlebstwa, pie­szczoty, nieprzyzwoitości, występki.

       Dla względów ludzkich chrześcijanie śmieją się z Kościoła i ceremonij jego – przestępują nie tylko myślami, ale też sło­wami i uczynkami Święte przykazania. Dla względów ludzkich ustąpić musi niewinność grzechowi, prawo niesprawiedliwości, pobożność bezbożności, wstydliwość nieskromności, służba Boża służbie świata. O, moi Najmilsi, my przynajmniej, za łaską Bożą, u stóp Krzyża, zróbmy to postanowienie, że nigdy Boga dla względów ludzkich obrażać nie będziemy.

       Ale jeszcze raz wracam do odpowiedzi niewinnego Ba­ranka. Odpowiedział mu Jezus: Jeślim źle rzekł, daj świadectwo o złem, a jeśli dobrze, czemu mię bijesz? Czemu odpowiada Je­zus? Z pewnością byłby milczał, gdyby tu nie chodziło o cześć i prawdę Jego Świętej Nauki. Gdyby był milczał, mówi pewien wykładacz Pisma Świętego, mogliby mniemać, że uznał słuszność takiej kary, mogliby wnioskować, że nauka Jego nie była Bo­ską. Teraz zaś wszystko jest jasne, wszystko roztrząśnięte na wieczne czasy. Jeślim źle rzekł, daj świadectwo o złem, a jeśli dobrze, czemu mię bijesz? Zamilkł sługa i z nim całe zgroma­dzenie – nie mogą znaleźć w Jego Boskiej Nauce ani jednej zmazy, ani jednego błędu. Rozstrzygająca odpowiedź dla czasu teraźniejszego i dla całej wieczności. Nauka Jezusa jest albo prawdziwa, albo fałszywa. Ale do tej chwili wszystkim mędr­com, wszystkim filozofom nie udało się znaleźć nic fałszywego w Nauce Jezusa. Jeżeli zaś jest prawdziwą, jest Boską, zatem powinniśmy jej być powolnymi – jeżeli jest prawdziwą, wszyst­kie inne nauki Jej się sprzeciwiające są fałszywe, bo jedna tylko może być prawda – jeżeli jest prawdziwą, świętym moim jest obowiązkiem żyć według jej przepisów – jeżeli jest prawdziwą, mam obowiązek porzucenia i potępienia wszystkiego, co się jej sprzeciwia.

       Czemu mię bijesz? odezwał się Jezus do owego podłego sługi. Szczęśliwiśmy, jeżeli Chrystus podobnie do nas odezwać się nie może. Jednak niejednemu chrześcijaninowi mógłby Zba­wiciel postawić takie pytanie. Czemu mię bijesz, synu mój, córko moja? Oto jawnie mówiłem tobie: Kto Mnie chce naśladować, ten niech się zaprze samego siebie – ty zaś powolny jesteś głosowi twoich namiętności i grzesznych chuci, ty uważasz na naukę innych nauczycieli, mówiąc z nimi: Używajmy rzeczy stworzonych i dóbr tego świata. Oto ja jawnie mówiłem: Szukaj na ziemi skarbów dla nieba – nie kochaj świata i pożądliwości jego – ty zaś pokładasz szczęście twoje w próżności i w bogactwach tego świata – jeżeli zaś dobrze mówiłem, czemu mnie bijesz. Oto ja jawnie tobie mówiłem. Kto mnie kocha, ten chowa moje przykazania – nic nieczystego nie może wnijść do Królestwa Niebieskiego, ty zaś bez przestanku przestępujesz przykazania moje – regułą twego życia jest głos ciała – jeżeli zaś dobrze mówiłem, czemu mię bijesz? Oto ja jawnie tobie mówiłem: Cóż pomoże człowiekowi, jeśliby cały świat zyskał, ale na duszy swo­jej szkodę podjął – szukajcie najprzód królestwa Bożego – ty zaś poświęcasz duszę swą ciału, grzesznym chuciom, grzechom, występkom – jeżeli zaś dobrze mówiłem, czemu mię bijesz? Oto ja jawnie tobie mówiłem: Unikaj grzechu – bo każdy grzech jest nowym uderzeniem w twarz moją Boską – jednak mię bijesz – bo grzechu strzec się nie chcesz.

       O Najmilsi, tak więc Boskie oblicze Jezusa znieważone jest razami policzków, któreśmy Mu zadali przez nasze grzechy i wy­stępki. Nie sądźcie, że to mój tylko jest wymysł. Tak uczy św. Tomasz, który mówi, że przez każdy grzech Chrystusowi większą boleść wyrządzamy, jak ów sługa przez policzek. Każdy dla siebie na nowo krzyżuje Syna Bożego, mówi św. Paweł. My, woła pobożny autor, my krewni Twoi, słudzy Twoi, przyjaciele, bracia Twoi – my wybrane dzieci Twoje, wciąż nowe wymyślamy męki – my bijemy twarz Twoją, potwierdzając straszny wyrok Apostoła narodów: I znowu krzyżujący sami sobie Syna Bożego i na pośmiewisko mający. Ach, Chrześcijanie, gdyby się Chrystus nam pokazał w człowieczeństwie, nie mielibyśmy od­wagi policzkowania Go tym sposobem – lecz upadlibyśmy Mu do nóg, ślubowalibyśmy Mu wieczne przywiązanie, wieczną wier­ność, wieczną miłość. A dziś, gdy w Swoim niepojętym miłosier­dziu nawet człowieczeństwo Swoje ukrywa pod pokornymi po­staciami chleba i wina czyż ten nowy dowód miłości Jego miałby nam być powodem do odnawiania cierpień Jego? O nie, chrześcijanami jesteśmy, dlatego z grzechem się pożegnamy, aby już nie miał potrzeby wołać na nas: Czemu mię bijesz?

       Jaki nareszcie był koniec sądu w domu Annasza? Ach, tam sprawiedliwości nie szukaj, gdzie już przedtem padł wyrok potępienia. Całe zgromadzenie – wszyscy ci duchowni i nieduchowni radcy – pisarze, kapłani i doktorowie, wszyscy ci z któ­rych składał się ten sąd, byli obłudnikami i bezbożnikami – od dawna zgładzić chcieli Jezusa z tego świata. Wyrok śmierci już poprzednio był gotowy, sąd się odbył tylko dla formy. Tu tylko jedną pozwólcie mi uwagę, bardzo ważną w tych właśnie dniach. Widzimy, jak w niektórych krajach poza granicą Austrii Ko­ściół jest prześladowany. Widzimy, jak bez wszelkiej przyczyny, przeciwko wszelkim prawom, przeciwko wszelkiej sprawiedliwo­ści, przeciwko wszelkiemu uczuciu ludzkości, zakonników i zakonnice wypędzają. Czemu? – ach, i tu wyrok padł już poprze­dnio. Tak się też stało ze Zbawicielem. Chociaż był niewinny, chociaż żaden w Nim winy nie znalazł – nie zaznał sprawiedli­wości. Nazwano Go bezbożnikiem, zwodzicielem – bili Go i wle­kli, i każdy z tych żydowskich asesorów byłby najchętniej naśladował nikczemnego sługę, nikczemnego Annasza. W takim usposobieniu wypuścił Go Annasz, tego jednego pragnąc, aby jak najprędzej był ukrzyżowany. W jakim usposobieniu my Go dziś opuścimy? czy jako przyjaciela, czy jako nieprzyjaciela? O, patrzcie, już Go wyprowadzają z domu Annasza, śmiejąc się z Niego, potwarzając Go. O, idźmy za Nim, idźmy za Nim, go­towi z Nim cierpieć, idźmy za Nim, aby widok nasz pociechę i ulgę Mu przyniósł, idźmy za Nim, aby nas uznał za swoich, idźmy za Nim, abyśmy godnymi się stali pójść za Nim w Kró­lestwo Boże, gdzie On, Baranek Boży, otrze łzę naszą, którą nam wycisnęło naśladowanie Jego. Amen.

Ks. Franciszek Eberhard SI

O Męce Pana Jezusa. Kazania i szkice księży Towarzystwa Jezusowego. Zebrał X. J. M. Zatłokiewicz T. J., Wydanie drugie. Kraków 1923. Wydawnictwo Księży Jezuitów, ss. 81-88.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
_____________________________________________________
Pozwolenie Władzy Duchownej:
                                                                     NIHIL OBSTAT
                                             J. Andrasz S. J.
                                                   censor
                  L. 10613/23.
                                                             POZWALAMY DRUKOWAĆ
                                                              Z Książęco-Biskupiej Kurii
                  Kraków, dnia 13. XI. 1923
                                              † Adam Stefan

L. S.
                                                  X. Wł. Miś
                                                    kanclerz


http://www.ultramontes.pl/eberhard_jezus_u_annasza.htm

avatar użytkownika intix

6. O MĘCE PANA JEZUSA

KAZANIA I SZKICE
KSIĘŻY TOWARZYSTWA JEZUSOWEGO
KAZANIE X

Chrystus przed Kajfaszem

KS. FRANCISZEK EBERHARD SI


Treść: Trybunał Kajfasza był trybunałem niesprawiedliwości i wiarołomstwa. By się o tym przekonać, wystarczy rozważyć: 1) charakter sędziów, z których się składa – 2) charakter świadków, którzy w nim występują. Wobec tego trybunału jeszcze jaśniej widnieje niewinność Pana Jezusa – tym też jeszcze większa winna się w sercu naszym miłość rozpalić ku Temu, który dla naszej miłości tyle wycierpiał i cierpi.


"I odesłał go Annasz związanego do Kajfa­sza, najwyższego kapłana". Jan XVIII, 24.


       Sąd w domu Annasza się odbył, z jakim skutkiem, widzie­liśmy. Zasadźmy się tedy na sprawiedliwego, bo jest nam niepożyteczny, wymiata przeciwko nam grzechy nasze. Te słowa słusznie zastosować można do tych wszystkich, którzy w domu Annasza sądzili Jezusa. Związanego odesłał Go Annasz do Kaj­fasza – na drodze bili Go, plwali nań, w duchu szliśmy za Nim, szliśmy za Nim jako wierni uczniowie, szliśmy za Nim w tej myśli, by Go pocieszać przez nieme naśladowanie, szliśmy, by dać świadectwo światu, że się Go i nauki Jego nie wstydzimy. O moi najmilsi, takie i inne podobne przedsięwzięcia czyniliśmy podczas poprzedzającego rozmyślania, czyśmy do tej chwili w nich wytrwali? czyśmy przynajmniej w tym tygodniu oka­zali się wiernymi uczniami Jezusa Chrystusa? czy nic nie było w stanie nas oderwać od naśladowania Zbawiciela? czyśmy w przeciągu i tego tygodnia nie dali Mu okazji wołania na nas: Synu, córko, czemu mnie bijesz? jednym słowem, czyśmy żadnym ciężkim grzechem Serca Jego Boskiego nie zasmucili? Żadną niesprawiedliwością, żadną zemstą, żadną nieskromnością, żadną nieczystością, żadną myślą, żadnym słowem, żadnym uczynkiem? Szczęśliwiśmy, gdy rozmyślanie gorzkiej Męki i Śmierci Zbawi­ciela podobne w nas wywołuje skutki. Oby i dzisiejsze rozmyśla­nie podobne na nas wywarło wrażenie.

       Trybunał Kajfasza był, jak dziś zobaczymy, trybunałem niesprawiedliwości i wiarołomstwa. Przekonamy się o tym, uwa­żając na charakter sędziów, z których się składa, na charakter świadków, którzy w nim występują. Niewinność zaś Zbawiciela tym lepiej zajaśnieje, a miłość nasza więcej się rozpali ku Temu, który z miłości ku nam tyle cierpiał. Ponieważ zaś błogosławieństwo od Boga zawisło, chciejcie gorąco błagać Ojca Miłosierdzia za pośrednictwem pod Krzyżem stojącej Matki Zbawiciela, aby mi pomocy i łaski swojej nie odmówił. Zdrowaś Maryjo!

       Przede wszystkim trzeba poznać charakter najwyższego kapłana a najpierwszego duchownego sędziego, charakter Kaj­fasza. Kajfasz był niecnym, podłym, podstępnym Żydem, bo – jak świadczy św. Hieronim i jak czytać możemy u żydowskiego historyka Józefa Flawiusza – przez pieniądze i szachrajstwo stał się najwyższym kapłanem. Oprócz tego dodaje św. Jan uwagę pełną znaczenia, mówi on: A Kajfasz był, który radę dał był Żydom, że pożyteczna jest, aby jeden człowiek umarł za lud – chciał przez to pokazać, że Jezusa prowadzono do sę­dziego, który przed wysłuchaniem skarg na śmierć już Go był osądził. Więcej jeszcze nikczemność charakteru jego uwydatnia czas, w którym oczekiwał Jezusa. Była noc, była owa godzina, kiedy synowie tego świata najbardziej są czynnymi, kiedy roz­pustnik dogadza sprośnym swym namiętnościom, kiedy zbójca rzuca się na bezbronnych, kiedy naczelnik zbrodniarzy czeka na swoich towarzyszów, których wysłał na zdobycz. Tak też czuwał najwyższy kapłan w pałacu swoim, który się stał jaskinią zbój­ców, czuwał i czekał niecierpliwie na sługi i żołnierzy, których wysłał dla uwięzienia Jezusa. Koło niego siedzieli ci, którzy już złożyli urząd arcykapłanów, starsi ludu, doktorowie i faryzeuszowie. Całe towarzystwo składało się z bezbożników i obłu­dników – byli tam i Saduceusze, którzy dogadzali sprośnym chuciom i tylko dla ciała żyli. Wszystkich jednak złością przewyższył Kajfasz. Św. Augustyn nazywa go książęciem piekła. Nie chciał, nie cierpiał sobie równego, a jako najwyższy kapłan był też wyższym od wszystkich. Bóg, który mieszka nad gwiazdami, wcale go nie obchodził, bo On jest niewidzialny. Boga niewidzialnego, wiecznego się wyrzekł, lecz oto – Verbum: Słowo stało się ciałem i mieszkało między nami, i widzieliśmy chwałę Jego, chwałę jako jednorodzonego od Ojca, pełnego łaski i prawdy. Niewidzialny stał się widzialnym na ziemi. A jak ja­sność i blask księżyca znika przy wschodzie słońca, tak widział Kajfasz blask swój zaciemniony, kiedy się pojawił Chrystus Je­zus, to Słońce sprawiedliwości. Widział swój upadek, swoje od­rzucenie; pałając nienawiścią i pobudzony zazdrością, postano­wił: Jezus Nazareński żyć nie może, musi być zgładzony... Przed taki sąd ma być stawiony Zbawiciel – już są z Nim w drodze. Chrystus przed Kajfaszem, Pan Prawdy przed ojcem kłamstwa, Syn Człowieczy przed okrutnikiem, Baranek przed wilkiem. Smu­tny orszak wśród krzyków się zbliża. Ledwo stawiono Go przed Radę, kiedy Kajfasz z gniewem i wściekłością zakrzyknął: Oto jesteś, nieprzyjacielu Boga, bluźnierco, który nas niepokoisz wśród tej świętej nocy. O Kajfaszu – woła miłośnik Jezusa – o Kajfaszu, kiedy zdejmuję zasłonę ze serca twego, nie poznaję ani serca kapłana, który dąży do doskonałości, ani serca sędziego, który sądzi według sprawiedliwości, ani serca zastępcy Boga, który pała gorliwością dla chwały Bożej, lecz poznaję serce grzesznika, serce bezbożnika, serce złoczyńcy... Sąd się za­czyna. Aby jednak swoje pragnienie krwi niewinnego okryć płaszczem obłudy, starają się o jakiś pozór prawny. Szukają świadków. A przedniejsi kapłani – mówi Pismo – i wszystka Rada siedząca, szukali fałszywego świadectwa przeciwko Jezu­sowi, aby Go o śmierć przyprawić – świadków szukali – ta­kich, o których Dawid prorokował: Powstali przeciwko mnie świadkowie fałszywi, i skłamała nieprawość sobie. Powtarzano wszystkie oskarżenia, na które Pan już po tysiąckroć był odpowiedział, jako to: że leczył choroby i wypędzał czartów mocą Belzebuba, że zwał Faryzeuszów rodzajem jaszczurczym i cudzo­łożnikami, że zapowiadał zniszczenie Jerozolimy, że przestawał z publikanami i grzesznikami, że się kazał mianować królem, prorokiem, Synem Bożym, że zawsze rozpowiadał o swoim Kró­lestwie, że się zwał celem żywota. Słowem, wszystkie Jego nauki i przypowieści zostały przeistoczone, przeplatane obelgami, przed­stawione za zbrodnie. A Jezus milczał, boć na próżno szukać przed nimi obrony, gdy nie miłość prawdy, ale złość i przewrotność sprężyną jest ich działania.

       Stałe tajemnicze Jezusa milczenie aż do rozpaczy prawie niesprawiedliwych przywiodło sędziów. Cóż więc czyni Kajfasz, aby przerwać milczenie to nieprzyjemne? Zaklina Jezusa Chry­stusa na to co było i najstraszliwszym i najświętszym w religii, na Najświętsze Imię Boga – wiedział bowiem bezbożnik, że Jezus Chrystus już to z powodu głębokiej swojej pobożności, już to z powodu uszanowania dla tego najświętszego Imienia odpowie. Jezusie Nazareński, rzekł Mu, już czas, aby sprawa została rozstrzygnięta, dlatego poprzysięgam Cię przez Boga żywego, abyś nam powiedział, jeśliś Ty jest Chrystus, Syn Boży? O diabelski człowiecze, woła Origenes, i czart naprzód tymi samymi słowy Jezusa Chrystusa dwa razy się pytał!... Kajfasz tu jeszcze gorszym się wydaje od samego czarta, bo dlatego tylko z ust Jezusa wyznania prawdy pragnie, aby zgładzić Jezusa. Bo gdyby Jezus zaprzeczył, że jest Synem Bożym, byłby go Kajfasz o kłamstwo przekonał, często bowiem o sobie Pan mówił, że jest Mesjaszem i Synem Boga. Gdy zaś potwierdzi, odpowiedź Jego weźmie Kajfasz za bluźnierstwo i bezczeszczenie religii. Poprzy­sięgam Cię przez Boga żywego, abyś nam powiedział, jeśliś Ty jest Chrystus, Syn Boży? Tu nastąpiła wielka cisza – wszyst­kich oczy zwrócone są na Jezusa. Imię Ojca Niebieskiego otwiera związanemu Jezusowi usta, dlatego głosem pełnym niewypowie­dzianego Majestatu, głosem wszystko wzruszającym, głosem Sło­wa przedwiecznego odrzekł: Jam jest, tyś powiedział, jednak po­wiadam wam, odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego na prawicy mocy Bożej, i przychodzącego w obłokach niebieskich.

       Wieczna prawda odpowiedziała. Cały dom wydał się ja­koby z ziemi wychodzącym piekłem. Kiedy Zbawiciel uroczyście zeznał, że jest Chrystusem, Synem Bożym, piekło zadrżało przed Nim, a potem zdawało się przelewać w on dom całą swą zaja­dłość. Wszyscy zrywają się gwałtownie ze swoich krzeseł – wszyscy się rzucają, jak gdyby w nich sztylet ugodził, wszyscy drżą, ledwo oddychać są w stanie i tak czekają na odpowiedź swego wodza. A Kajfasz bezbożnik, w niecnej duszy szatańską radość pokrywając, udaje na zewnątrz, jak gdyby się wzdrygał, jak gdyby był przestraszony. Udaje smutek, a w sercu się cieszy, udaje, jak gdyby pałał gorliwością dla chwały Bożej, a myśli tylko o nasyceniu swej nienawiści. Rozdzierając z trzaskiem swój płaszcz purpurowy, woła głośno: O biada, biada: Imię Boga mego zbezczeszczone przez tego nędznika! biada, ten nieszczęśli­wy Bogu zbluźnił – osądźcie! Zbluźnił: cóż dalej potrzebujemy świadków: Otoście teraz słyszeli bluźnierstwo – co się wam zdało? A oni odpowiadając rzekli: Winien jest śmierci!

       Dobrze tak Kajfaszu! Dobrześ pytanie postawił, za to ci wdzięcznymi jesteśmy. Albo Jezus Chrystus jest Synem Boga, a wtenczas Krew Syna Człowieczego ty masz na sumieniu, albo Chrystus zbluźnił, a wtenczas winien jest śmierci. Wybór tylko jest między dwoma rzeczami. Albo Jezus Chrystus jest Synem Boga żywego, a zatem prawdziwym Bogiem, albo jest oszustem i bezbożnikiem. Nierozsądek to jest, głupstwo to jest, ironia to jest zaprzeczać Bóstwa Jezusowi, i uważać Go tylko za mądrego Nazareńczyka, za Proroka, za wielkiego myśliciela i filozofa. Rada żydowska w tym punkcie o wiele była mędrsza od nowo­czesnych filozofów, którzy zaprzeczając Bóstwa Jezusowi, uwa­żają Go za istotę, która ani Bogiem nie jest, ani Człowiekiem.

       Winien jest śmierci! – Najmilsi, czy się da jakim sposo­bem usprawiedliwić sąd i postępowanie żydowskiej rady? Czy Jezus Chrystus tak ukrywał Bóstwo swoje, że boskości Jego po­słannictwa poznać nie mogli? Czy Kajfasz, jako najwyższy ka­płan, czy żydowscy kapłani i doktorowie nie byli w posiadaniu objawienia Bożego? czy nie byli nauczycielami i wykładaczami słowa Bożego? czy nie wiedzieli, co stoi w Piśmie Świętym? czy nie czytali proroctw, że Bóg sam przyjdzie i lud swój zbawi, że Panna pocznie i porodzi Syna, którego Imię zowią Emanuel, Pa­nem zastępów, Świętym Izraela? Czy Daniel nie przepowiedział im jawnie przyjścia Zbawiciela? czy Micheasz nie wyjawił miej­sca urodzenia? czy Izajasz nie oznaczył Matki Zbawiciela, czy nic nie mówił o przybyciu mędrców, których sami posłali do Betleem? czy Prorocy nie przepowiadali przyjścia Jego, cu­dów, nauki Jego, Jego wielkości i Majestatu, Jego niskości, Jego cierpienia, śmierci i Zmartwychwstania Jego? Dlatego słusznie wołać mogę na Kajfasza, na całą żydowską Radę, na tych wszyst­kich, którzy dziś jeszcze powątpiewają o Bóstwie Chrystusa – patrzcie na tego Jezusa, który stoi przed wami. Pytajcie się Go o miejsce Jego narodzenia, o Jego Matkę, o Imię Jego, o Jego czyny. Odpowiedzi Jego porównajcie z wyrokami Pisma Świę­tego, a przekonacie się, że się w Jego osobie wszystkie spełniły proroctwa. A jeżeli to wam nie dosyć jeszcze, pytajcie się na­tury, nad którą panował, pytajcie się morza, które uspokoił, od­powie wam: Ten jest Chrystus, Syn Boga żywego. Pytajcie się czartów, których wypędzał z opętanych, a uciekając, powiedzą wam: Ten jest Chrystus. Pytajcie się Aniołów, których śpiewy słyszeliście nad niwami betleemskimi, a odpowiedzą wam: Ten jest. Zapytajcie cudowną gwiazdę, co przywiodła trzech Mędrców do stajenki, a odpowie wam: Ten jest. Pytajcie się żyją­cych, co widzieli cuda Jego, pytajcie się umarłych, co na Jego słowa z grobów powstali, a odpowiedzą wam: Ten jest. Zawo­łajcie wszystkich chorych, którym przywrócił zdrowie, wszyst­kich ślepych, którym oczy, wszystkich głuchych, którym uszy, wszystkich niemych, którym język rozwiązał, zawołajcie tysięcy, których nakarmił kilkoma chlebami, zawołajcie córkę Jaira, mło­dzieńca z Naim, Łazarza, któregoście zwłoki sami włożyli do grobu, przy którego grobie widzieliście Jezusa płaczącego, któregoście zabić chcieli jako świadka wszechmocności i Boskiego posłannictwa Jezusa, zawołajcie tych wszystkich, a wszyscy świadczyć będą: Ten jest Chrystus, Syn Boga żywego. Pytajcie własne serca wasze, których najskrytsze myśli nieraz wyjawił, a dadzą świadectwo o wszechwiedzy Jego – własne serce wa­sze na was woła: Ten jest Chrystus, Syn Dziewicy, Wielki Cudotwórca, obiecany Mesjasz, Odkupiciel świata, Syn Boży.

       A jednak zaślepieni wołają: Winien jest śmierci. Winien jest śmierci, a ten wyrok przenika duszę moją – winien jest śmierci: kto? On, Święty Świętych, niewinny, sprawiedliwy, miło­sierny, wierny. Winien jest śmierci. Nieszczęśliwy Kajfaszu, nieszczęśliwi żydowscy kapłani – obyście byli poznali dni nawiedzenia – lecz, ach – porzuciliście Go, a nadejdzie dzień, a wie­rzyć weń będziecie musieli, ów dzień, o którym powiedział: Od­tąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego na prawicy Mocy Bożej, i przychodzącego w obłokach niebieskich. Ach, jak stra­szliwy będzie dla nas ten sąd, kiedy przyjdzie sądzić żywych i umarłych.

       Najmilsi, o jakże dziś pragnę przez was być zrozumiany, abym osiągnął cel, jakim sobie założył, pragnąłem wiarę waszą w Chrystusa ożywić. O, gdyby kiedykolwiek co do tego artykułu powątpiewanie powstało w sercu naszym, naśladujmy przykład pokornego owego ślepego od urodzenia. Nie wiedział, kto Synem jest Bożym. Wtenczas Jezus wyleczywszy go, zapytał: Czy ty wierzysz w Syna Bożego? – on na to odpowiedział: Panie, któż jest, abym weń wierzył. Jezus Chrystus łaskawie odpowiadając, rzekł: Widziałeś Go, ten ci jest, który z tobą rozmawia. Wten­czas padając Mu do nóg, ukłonił się, mówiąc: Panie, wierzę. Dlatego i my rzucając się dziś w głębokiej pokorze do nóg Ukrzyżowanego zawołajmy: O Jezu, Synu Maryi, Jezu, który stoisz, wzgardzony i zelżony przed Kajfaszem, Jezu, którego świat nie chce dziś uznać swoim Bogiem, Jezu, którego Naukę świat lekce sobie waży – wierzymy, że Ty jesteś Chrystus, Syn Boga ży­wego, Ty jesteś Bogiem naszym, a my ludem Twoim. Twojej Nauce pragniemy być powolnymi, według niej żyć będziemy, Ciebie wy­znawać będziemy, jako Pana i Boga naszego – w cierpieniach i radościach, w życiu i w godzinę śmierci, abyś Ty kiedyś wyznał nas jako sługi Twoje przed Ojcem Swoim, któremu z Tobą i z Du­chem Świętym niech będzie wieczna cześć i chwała. Amen.


Ks. Franciszek Eberhard SI

O Męce Pana Jezusa. Kazania i szkice księży Towarzystwa Jezusowego
. Zebrał X. J. M. Zatłokiewicz T. J., Wydanie drugie. Kraków 1923. Wydawnictwo Księży Jezuitów, ss. 89-95.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
_____________________________________________________
Pozwolenie Władzy Duchownej:
                                                                     NIHIL OBSTAT
                                             J. Andrasz S. J.
                                                   censor
                  L. 10613/23.
                                                             POZWALAMY DRUKOWAĆ
                                                              Z Książęco-Biskupiej Kurii
                  Kraków, dnia 13. XI. 1923
                                              † Adam Stefan

L. S.
                                                  X. Wł. Miś
                                                    kanclerz


http://www.ultramontes.pl/eberhard_chrystus_przed_kajfaszem.htm

avatar użytkownika intix

7. Wielka Środa


(Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa
od stawienia Go przed Piłatem do ukrzyżowania)


       W środę o wieczornej porze rozpoczyna Kościół wygłaszać swe żale pieniami Jeremiasza Proroka, który siedział na gruzach Jerozolimy, opłakując upadek tego miasta świętego. Są to żale chrześcijan, ubolewających nad poniżeniem Zbawiciela, którego postać i oblicze strasznie oszpecono.

       Oto gdy Pana Jezusa stawiono przed Piłatem, wypowiedzieli arcykapłani i starszyzna swe skargi, aby Piłata skłonić do wydania na Niego wyroku śmierci, "gdyż - mówili - człowiek ten mianuje się królem żydowskim i namawia ich, aby cesarzowi podatków nie płacili". Wtedy Piłat kazał się zbliżyć Panu Jezusowi i zapytał Go: "Czy Ty jesteś królem żydowskim?" Pan Jezus odpowiedział: "Królestwo Moje nie jest z tego świata; gdyby bowiem było z tego świata, słudzy Moi oparliby się wydaniu Mnie żydom. Ale nie tu jest Królestwo Moje". Z tych słów domyślił się Piłat, że nic nie zagraża ani jemu ani panowaniu rzymskiemu i rzekł: "Nie znajduję winy w tym człowieku". Ale żydzi uporczywie trwali w oskarżeniu Jezusa, mówiąc: "On podmawia i buntuje cały naród, począwszy od Galilei aż dotąd".

       Gdy Piłat posłyszał, że Pan Jezus jest Galilejczykiem, chciał się przypodobać Herodowi, tetrarsze galilejskiemu, bawiącemu właśnie w Jerozolimie, i posłał do niego Zbawiciela. Ucieszył się Herod, że widzi człowieka, o którego cudotwórczości dochodziły go liczne wieści, i spodziewał się, że będzie świadkiem zdziałanego przezeń cudu; jakoż zadawał Mu wiele pytań. Ale Zbawiciel nic mu nie odpowiedział, jednakże nie z nieposzanowania zwierzchności, lecz dlatego, że zadawane Mu pytania nie tyczyły się wcale Jego sprawy, lecz były objawem próżnej ciekawości. Rozgniewany milczeniem Chrystusa, kazał Herod dla szyderstwa, że się mieni królem żydów, przyodziać Go w białą szatę i odesłał Go Piłatowi. Piłat zwołał arcykapłanów, starszyznę i lud i rzekł: "Przywiedliście mi tego człowieka, ale nie widzę w Nim winy, ani ja, ani Herod, do którego Go odesłałem. Każę Go więc tylko osmagać i puścić". Było bowiem zwyczajem w czasie wielkanocnym wracać wolność jednemu z więźniów. Arcykapłani i starszyzna podmówili lud, aby się domagał wypuszczenia Barabasza, osławionego rozbójnika, pospólstwo więc poczęło wrzeszczeć: "Puść Barabasza", Na to rzekł Piłat: "Cóż zatem uczynię z królem żydowskim?" A tłum zawołał: "Ukrzyżuj go, ukrzyżuj go!" Po raz trzeci rzekł tedy Piłat do nich: "Ale cóż on złego uczynił? Nie znalazłem w nim żadnej przyczyny śmierci. Dlatego ukarzę go i wypuszczę". To rzekłszy oddał Jezusa żołnierzom na ukaranie.

       Żołnierze natychmiast zdarli z Pana Jezusa suknie, przywiązali Go do słupa i okrutnie ubiczowali. Następnie włożyli nań płaszcz szkarłatny i uplótłszy koronę z cierni wtłoczyli Mu ją gwałtem na głowę, a w dłoń wcisnęli trzcinę zamiast berła, po czym kłaniali się z szyderstwem przed nim i mówili: "Bądź pozdrowiony, królu żydowski!". Drudzy pluli Mu w twarz, policzkowali Go, brali trzcinę z Jego ręki i bili Go po głowie, tak iż ostre kolce cierniowej korony jeszcze głębiej w czoło i skronie Jego się wbijały.

       Piłat myślał że sam widok tak srodze skatowanego i sponiewieranego Pana Jezusa pobudzi żydów do litości, kazał Go przeto wyprowadzić z ratusza, a ukazawszy tłumom rzekł: "Ecce homo!", to znaczy: "Oto człowiek!"
 



Ecce homo - Oto człowiek


       Jak cierpliwy i łagodny w poniżeniu, jak strasznie sponiewierany i zeszpecony! Jak okrutnie ukarany, chociażby się był nawet dopuścił jakiego grzechu! Ale ustawicznie podbechtywana zgraja żydowska dalej wołała z wściekłością: "Ukrzyżuj go, ukrzyżuj go!", a gdy Piłat opierał się jeszcze tym naleganiom, najwyżsi kapłani i starsi zawołali: "Jeżeli tego wypuścisz, nie jesteś przyjacielem cesarskim! Każdy bowiem, kto czyni się królem, sprzeciwia się cesarzowi". Te słowa przeraziły Piłata, bo już nieraz obwiniano go przed cesarzem, że sprzyja jego nieprzyjaciołom. Utraciwszy wskutek tych oskarżeń łaskę monarchy i wysoki urząd, nie chciał się znowu narażać, kazał sobie przeto podać wody i umywszy ręce przed ludem rzekł: "Nie winienem ja krwi tego sprawiedliwego; wasza to rzecz". A wszystek lud odpowiedział: "Niechaj krew jego spadnie na nas i na dzieci, nasze!" Straszne to zaklęcie ziściło się w czterdzieści lat potem, gdy wojska rzymskie zburzyły Jerozolimę. Gdy Judasz usłyszał, że Zbawiciela skazano na śmierć, przejął go żal, odniósł tedy owe trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszyźnie, mówiąc: "Zgrzeszyłem, wydając krew niewinną". Ci zaś odpowiedzieli: "Cóż nas to obchodzi? To twoja rzecz". Wtedy Judasz porzucił srebrniki, odszedł i powiesił się, arcykapłani zaś, nie chcąc tych krwawych pieniędzy umieścić w skarbie kościelnym, zakupili za nie grunt garncarza na cmentarz dla obcych. Odtąd zwano to miejsce Haceldama, tj. rola krwi.

       Nauka moralna

       Kto rozważy, jak wiele Chrystus Pan wycierpiał, to niepodobna, aby się jego serce nie napełniło żałością. Rozważmy na przykład okoliczności, towarzyszące Jego Męce i zobaczmy, co dla grzechów naszych wycierpieć musiał:

       1. Wielka liczba ludzi różnych stanów sprzysięgła się na to,
           aby Mu jak najwięcej cierpień zadać;
           wielcy i mali, kapłani, uczeni w prawie, żydzi, Rzymianie,
           przyjaciele, nieprzyjaciele, wszyscy przyczynili się do Jego cierpień.

       2. Nie było żadnej części Jego Najświętszego Ciała, żadnej władzy Duszy,
           która by nie doznała szczególnej i osobliwej Swej Męki.

       3. Męki Jego bez ustanku i coraz więcej się wzmagały
           aż do ostatniego uderzenia tętna w Jego Boskim Sercu.

       4. Rodzaj Jego cierpień był niezwykły, np. korona cierniowa, biczowanie przy słupie.

       5. Ciało Jego było delikatne, przez co odczuwał niewypowiedzianie dotkliwie bóle.

       6. Nikt z ludzi w tak krótkim czasie tyle nie wycierpiał. Dlatego Chrystus słusznie nazwany jest Mężem boleści i Bogiem miłości, a jeżeli ta boleść i miłość nie kruszy twego serca, twardszy jesteś od granitu.

       Gdybyś widział, że jakieś nieme stworzenie męczą i zabijają za ciebie, litowałbyś się patrząc na jego cierpienia, a Jezus Chrystus za ciebie przyjął dobrowolnie te straszne męczarnie, ty zaś z zimnym sercem i suchym okiem spoglądasz na Jego Rany? We wszystkich i najboleśniejszych cierpieniach widział cię Pan Jezus, chociaż jeszcze nie byłeś na świecie i spośród milionów ludzi za ciebie z osobna swe cierpienia ofiarował, i osładzał sobie ten gorzki kielich, że ta Męka przyniesie ci pożytek i odpłacisz Mu miłością wzajemną, a jednak jakże ci ciężko i trudno przychodzi znosić jakiekolwiek cierpienie i przykrość z miłości dla Niego; to jest dowodem, że Go mało kochasz. Kto nie kocha Pana Jezusa, za niego umierającego, nie jest gotowy w każdej chwili za Chrystusa wzajemnie umierać i żyje niepożytecznie na tej ziemi, nie jest godzien, aby był policzony między ludzi żyjących. Święty Paweł wyklina człowieka takiego mocą Apostolską, gdy mówi: "Jeśli kto nie miłuje Pana naszego Jezusa Chrystusa, niech będzie przeklęctwem: Maranatha." (1Kor. 16,22).

       Pan Jezus cierpiał za nas, bo gdyby nie był cierpiał, to te boleści, które On przyjął, musielibyśmy sami cierpieć. Nie jest to tylko myśl pobożna, że grzechy nasze krzyżują Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, ale jedna z prawd naszej Wiary, gdyż wyraźnie mówi już prorok Izajasz, że nieprawości nasze ranami Go okryły i złości nasze zaostrzyły na Niego sprawiedliwość Boską i złość nieprzyjaciół Jego. Chociaż był najpiękniejszym z wszystkich synów ludzkich i ukochany od Ojca Swego Niebieskiego, choć był nieskończenie Święty i nie miał najmniejszego grzechu, choć był nieskończenie szczęśliwy i niepodległy cierpieniom i bólom, to jednak z miłości przyjął winy nasze i karę, na którą sami zasłużyliśmy, i cierpiał te boleści, które były dla nas zgotowane, a zatem musiał dźwigać na Sobie cały ciężar gniewu Boskiego. Czyliż więc nie powinniśmy wystrzegać się najmniejszego nawet grzechu, kiedy grzechy nasze przywiodły Jezusa Chrystusa do tak nędznego stanu? Nie dosyć przeto unosić się czułym sercem nad cierpieniami Zbawiciela, ale trzeba nienawidzić każdy grzech.

       Modlitwa

       Spraw, prosimy, Wszechmogący Boże, abyśmy bez ustanku grzechami naszymi zasmuceni, Męką Jednorodzonego Syna Twojego od nich wybawieni zostali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen.


Za: Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Mikołów





avatar użytkownika intix

8. Rozważanie Męki Pańskiej - Biczowanie

Żołnierze, zasłonili Panu Jezusowi oczy, gdy Go biczowali, ponieważ nie mogli znieść Jego wzroku. Nie potrafili też wykonać swojego zadania w ciszy, więc głośno krzyczeli i obrzucali Go wyzwiskami. Gdyby panowała cisza i gdyby spojrzeli w oczy Chrystusa, zauważyliby, że stoją w obliczu Boga i być może wtedy zrozumieliby, że grzeszą.

Gdy postawimy się w Bożej Obecności wtedy jedno Jego spojrzenie i jedno Jego słowo skierowane ku naszemu sercu mogą sprawić, że przestaniemy grzeszyć. Jednak wielu ludzi jest tak bardzo przywiązanych do swoich grzechów, że wolą zawiązać Panu Jezusowi oczy, żeby nie widzieć Jego wzroku i zatkać swoje uszy, żeby nie słyszeć Jego słów. Chętnie zajmą się wszystkim innym, byle tylko nie skorzystać z pomocy Boskiego Mistrza, który ofiaruje im Swoje miłosierdzie.

Głośna muzyka, telewizor, internet, esemesy, nieustanne rozmowy – to sposoby współczesnego człowieka, aby nie słyszeć Słowa Bożego i nie widzieć Boskiego wzroku. Dlatego tak ważne w naszym życiu duchowym jest umartwianie zmysłów. Poprośmy Niepokalaną, aby pomogła nam się wewnętrznie skupić i w spokoju rozważać Słowo Boże w naszych sercach, tak jak Ona to robiła w swoim. Dopiero gdy znajdziemy chwilę czasu, aby w ciszy postawić się w Obecności Boga, wtedy On na nas spojrzy i przemówi do naszych serc. Zrozumiemy wówczas, jak bardzo do tej pory biczowaliśmy Go swoimi grzechami i z prawdziwym żalem poprosimy, aby nam przebaczył.

militia-immaculatae.org


Według widzeń bł. Anny Katarzyny Emmerich:

++



BICZOWANIE PANA JEZUSA. MARYJA PODCZAS BICZOWANIA JEZUSA

Któryś za na Cierpiał Rany… Jezu Chryste zmiłuj się nad nami…
I Ty… Któraś Współcierpiała… Matko Bolesna przyczyń się za nami


++



avatar użytkownika intix

9. Według widzeń bł. Anny Katarzyny Emmerich



++

GORZKA MĘKA I ŚMIERĆ
PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA


++

Któryś za na Cierpiał Rany… Jezu Chryste zmiłuj się nad nami…
I Ty… Któraś Współcierpiała… Matko Bolesna przyczyń się za nami


++




avatar użytkownika intix

10. Wielki Piątek

(Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa
od Jego ukrzyżowania do złożenia w grobie
Jego Przenajświętszego Ciała)


       Wielki Piątek, dzień śmierci Pana i Zbawiciela naszego, jest dniem najgłębszego smutku. Wielki Czwartek i Wielki Piątek dlatego nie są świętami, że smutek i uroczysta radość nie dadzą się z sobą pogodzić. Kościół każe wiernym czas przedpołudniowy święcić, po południu zaś pracować, i tym sposobem stawia im przed oczy ciężkie następstwa i skutki grzechu. Widzimy tutaj, że grzechy ludzkości przyprawiły Boga-Człowieka o utratę życia. W piątek przed południem zapatrujemy się na Tego, który za grzechy nasze skończył na Krzyżu. Grzech nabawił ludzi trosk, mozołów, utrapień nieodłącznych od życia, które ma nam przypominać praca popołudniowa.

       W dalszym opisie gorzkiej Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa czytamy co następuje:

       Żołdacy włożyli na ramiona Zbawiciela ciężki krzyż i poprowadzili go na miejsce zwane Golgotą albo Kalwarią czyli Trupią głowią, a ponieważ Jezus osłabiony katuszami upadał często pod krzyżem, zmusili przeto pewnego człowieka wracającego z pola, Szymona Cyrenejczyka, aby Mu pomógł dźwigać krzyż. Szło za Jezusem mnóstwo ludzi, a między nimi pobożne niewiasty, które żałośnie płakały nad Nim. Jedna z nich podała Mu chustę, aby otarł z potu swe Święte Oblicze. Ten miłosierny uczynek wynagrodził Pan Jezus w ten sposób, że na chuście odcisnęły się wiernie rysy Jego twarzy; relikwii tej dotychczas oddaje cześć cały świat chrześcijański. Potem obrócił się Jezus do niewiast i rzekł do nich: "Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade mną, ale nad sobą płaczcie i nad synami waszymi! Albowiem przyjdą dni, kiedy będą mówić do gór: Padnijcie na nas, a do pagórków: Przykryjcie nas!" Chciał im przez to dać poznać, że one i ich dzieci dożyją strasznych dni, które spadną na Izraela jako kara za Jego śmierć.

       Na górze kalwaryjskiej podali żołnierze Panu Jezusowi wino z mirrą i żółcią, ale Pan Jezus nie przyjął go, bo chciał umierać przytomnie. Potem zdarto z Niego odzież, przywiązano Go do Krzyża powrozami i przybito nogi i ręce Jego ostrymi gwoździami. Tak przybity zawisł pomiędzy Niebem a ziemią, a z Nim razem ukrzyżowano dwu łotrów, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie, aby się spełniły słowa Izajaszowe: "A z złośnikami jest policzon" (Izaj. 53,12). Ponad Krzyżem umieszczono napis w trzech językach, tj. w łacińskim, greckim i hebrajskim: "Jezus Nazareński, król żydowski". Żydów gniewał ten napis, mówili przeto do Piłata: "Nie pisz "król żydowski", lecz że mówił, iż jest królem żydowskim". Piłat zaś odpowiedział: "Com napisał, napisałem". W ten sposób poganie sami orzekli, że żydostwo dopuściło się zbrodni przeciw swemu Panu.



Spełniło się


       Po ukrzyżowaniu Zbawiciela żołnierze rozdzielili Jego szaty pomiędzy siebie, a o wierzchnią suknię, która była całodziana, bez szwu, rzucali losy. Tak przeto spełniła się przepowiednia Pisma św., które mówi: "Rozdzielili sobie szaty Moje, a o suknię Moją los miotali" (Ps. 21,19). Losowali u stóp Krzyża, co przypomina tych bezbożnych chrześcijan, którzy wobec Krzyża dopuszczają się podobnych grzechów przeciw Kościołowi i sługom Jego! Ze sprośnością żołdactwa łączyło się szyderstwo i urąganie przypatrujących się żydów, którzy wołali: "Innym dopomagał, niechaj teraz sobie samemu dopomoże, jeśli jest Chrystusem, wybrańcem Bożym!" Pan Jezus zaś modlił się: "Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią". Także jeden z ukrzyżowanych łotrów bluźnił Mu, mówiąc: "Jeśliś ty jest Chrystus, wybawże sam siebie i nas!" Ale drugi zganił go za to, rzekłszy: "Ani ty nie boisz się Boga? My sprawiedliwie cierpimy i godną zapłatę za uczynki nasze otrzymujemy, lecz ten nic złego nie uczynił". A zwróciwszy się do Jezusa, prosił go: "Panie, pomnij na mnie, gdy przyjdziesz do królestwa swego". Jezus odpowiedział mu: "Zaprawdę mówię ci: dziś ze Mną będziesz w raju".

       Około południa okryły całą ziemię wielkie ciemności, które trwały przez trzy godziny. Ku końcowi tego czasu rzekł Jezus: "Wykonało! się!", a potem zawołał głosem wielkim: "Ojcze, w ręce Twoje polecam ducha mego!" i skłoniwszy głowę oddał Ducha.

       W tej chwili zasłona kościelna rozdarła się na dwie części, ziemia zadrżała, otworzyły się groby i wiele ciał świętych zmartwychwstało. Strach wielki ogarnął żołnierzy, strzegących Pana Jezusa, i setnika, który zawołał: "Zaiste ten człowiek jest Synem Bożym!" Także rzesza, która tam była i widziała wszystko, co się działo, zatrwożyła się, i bijąc się w piersi wracali wszyscy w milczeniu do Jerozolimy.

       Pan Jezus został ukrzyżowany w dzień przed sabatem, żeby przeto ciała ukrzyżowanych nie pozostały na krzyżu przez sabat, żołdactwo rzymskie przyszło je pozdejmować. Ponieważ dwaj łotrzy jeszcze żyli, strzaskano im kości, aby ich uśmiercić, natomiast Zbawicielowi, widząc, że już nie żyje, przebito włócznią bok, dla upewnienia się o śmierci. W tej chwili też wytrysła Krew i Woda z Boku Jego, z których Krew była oznaką ludzkiej Jego natury. Otóż święta łaźnia odrodzenia, otóż błogi strumień, w którym Chrystus Pan obmył Kościół, który wyszedł z prawego Jego Boku: „aby Sam Sobie wystawił Kościół chwalebny, niemający zmazy, albo zmarszczki, ale iżby był święty i niepokalany.“ W ten sposób ziściły się także słowa Pisma Świętego: "Strzeże Pan wszystkich kości ich, żadna z nich się nie skruszy" (Ps. 33,21), i drugie: "I patrzeć będą na Mnie, którego przebodli" (Zach. 12,10).

       Pod wieczór udał się jeden z tajnych uczniów Jezusa, imieniem Józef z Arymatei, bogaty członek Wysokiej Rady żydowskiej, do Piłata i prosił go o zwłoki Jezusowe. Piłat przychylił się do tej prośby, więc poszedł z Nikodemem, również radnym, i zdjęli Ciało Jezusowe z Krzyża. Namaścili Je potem drogimi wonnymi olejkami, owinęli czystym płótnem i zanieśli do ogrodu będącego własnością Józefa z Arymatei. W ogrodzie tym był grób w skale wykuty, który Józef kazał przysposobić dla siebie. W tym właśnie grobie złożyli Święte Ciało i przykryli je wielkim kamieniem.

       Nauka moralna

       Zaćmiło się Niebo na całej ziemi od godziny szóstej do dziewiątej, w której Pan Jezus oddał Bogu Ducha. A gdy wyrzekł słowa: "Wykonało się", wtedy rozdarła się zasłona, odgradzająca świątynię od "Najświętszego Miejsca", gdyż odtąd ustał Stary Zakon, a na jego miejsce wstąpił Nowy. Natura zadrżała na widok okropności, której się dopuścili żydzi, ziemia się wzruszyła w swych posadach, pękały skały, dawno pochowani umarli wychodzili z grobów i powracali do Jerozolimy. Przerażenie i przestrach zdjął otaczających Krzyż Pański, a setnik rzymski uderzył się w piersi i zawołał: "Prawdziwie, człowiek ten był Synem Bożym" (Mar. 15,39). Tak wszystko się połączyło, aby dać świadectwo Bóstwu Jezusa Chrystusa, tj. Prorocy na wiele lat przed Jego przyjściem na świat, Aniołowie przed narodzeniem i po narodzeniu Jego, głos Ojca Niebieskiego, niepokalane życie Zbawiciela, Jego uczynki, męka i śmierć. Także cała natura dała o tym świadectwo, a nawet sami poganie wzdrygnęli się na tę okropność i wyznaczeni zostali przez Boga na narzędzie pomsty na żydach za okrutną śmierć Jego Syna.

       Tak tedy umarł Pan Jezus, Syn Boży. Umarł zaś nie pozornie tylko, lecz rzeczywiście, gdyż Dusza Jego odłączyła się od Ciała, Ciało Jego ostygło i było zimne, jak ciała innych zmarłych, chociaż Bóstwo od Niego nie było odłączone, lecz pozostało zjednoczone z Ciałem i Duszą. Umarł, ponieważ umrzeć chciał (Izaj. 53,7), a chciał dlatego, aby sprawiedliwości Boskiej zadośćuczynić za nasze grzechy, a tym samym zbawić nas i uszczęśliwić. Dlatego też wybrał śmierć na krzyżu, gdyż taką śmierć uważano za najhaniebniejszą i najnikczemniejszą. Samo prawo rzuciło na nią przekleństwo: "Przeklęty od Boga jest, który wisi na drzewie" (Mojż. 5,21. 23). Zdjął tedy z nas tę klątwę, aby ją wziąć na Siebie: Lecz On zranion jest za nieprawości nasze, starty jest za złości nasze; kaźń pokoju naszego na Nim (Izaj. 53,5).

       Nigdy przeto nie zapominaj, duszo chrześcijańska, wielkiej miłości, jaką ci okazał Chrystus Pan. Mędrcy pogańscy uklękli przy żłóbku i złożyli ofiarę, uczyńże ty to samo, uklęknij pod Krzyżem i złóż samego siebie w ofierze. Przyrzeknij żyć dla Tego, który umarł dla ciebie tak bolesną śmiercią. Nie żąda On od ciebie innej ofiary, żąda tylko miłości wzamian za miłość, życia wzamian za życie, a odezwie się do ciebie z Krzyża tymi słowy: "Jakoś uwierzył, niech ci się stanie" (Mat. 8, 13).

       Modlitwa

       O Boże, od którego Judasz odebrał karę za swe grzechy, a łotr za swą wiarę zapłatę otrzymał, pozwól nam, abyśmy doznali mocy pojednania Twego, iżbyśmy podobnie jak nasz Zbawiciel Jezus Chrystus przez Swe Męki wymierzył Judaszowi karę za zdradę, a łotrowi nagrodę za wiarę, i my stali się uczestnikami łaski Zmartwychwstania Jego, skoro się na nowych przerobimy ludzi. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.


Za: Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r. (+)


avatar użytkownika intix

11. Litania o Męce Pańskiej


Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.
Ojcze z Nieba, Boże - zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże - zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże - zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże - zmiłuj się nad nami.

Jezu, za trzydzieści srebrników sprzedany, zmiłuj się nad nami
Jezu, trzykrotnie do Ojca się modlący, zmiłuj się nad nami
Jezu, krwawy pot wylewający, zmiłuj się nad nami
Jezu, przez Anioła umocniony, zmiłuj się nad nami
Jezu, od Judasza pocałowaniem wydany, zmiłuj się nad nami
Jezu, pojmany i związany, zmiłuj się nad nami
Jezu, przed Annasza i Kajfasza stawiony, zmiłuj się nad nami
Jezu, przez fałszywych świadków oskarżony, zmiłuj się nad nami
Jezu, na śmierć osądzony, zmiłuj się nad nami
Jezu, oplwany i policzkowany, zmiłuj się nad nami
Jezu, po trzykroć przez Piotra zaprzany, zmiłuj się nad nami
Jezu, od Heroda i żołnierzy jego wyśmiany, zmiłuj się nad nami
Jezu, w białą szatę przyodziany, zmiłuj się nad nami
Jezu, nad Barabasza pogardzony, zmiłuj się nad nami
Jezu, przed Piłatem niesłusznie oskarżony, zmiłuj się nad nami
Jezu, okrutnie biczowany, zmiłuj się nad nami
Jezu, cierniem koronowany, zmiłuj się nad nami
Jezu, od żołnierzy oplwany, zmiłuj się nad nami
Jezu, na śmierć krzyżową osądzony, zmiłuj się nad nami
Jezu, krzyż ciężki dźwigający, zmiłuj się nad nami
Jezu, do krzyża gwoździami przybity, zmiłuj się nad nami
Jezu, z niezbożnymi łotry ukrzyżowany, zmiłuj się nad nami
Jezu, żółcią i octem napawany, zmiłuj się nad nami
Jezu, za krzyżujących modlący się; zmiłuj się nad nami
Jezu, łotrowi raj obiecujący, zmiłuj się nad nami
Jezu, Matkę Swą Janowi św. polecający, zmiłuj się nad nami
Jezu, do Ojca o ratunek wołający, zmiłuj się nad nami
Jezu, Duszę w ręce Boga Ojca oddający, zmiłuj się nad nami
Jezu, konający i za nas umierający, zmiłuj się nad nami
Jezu, włócznią po śmierci przebity, zmiłuj się nad nami
Jezu, z Krzyża złożony i pogrzebiony, zmiłuj się nad nami

Bądź nam miłościw, odpuść nam, Panie.
Bądź nam miłościw, wysłuchaj nas, Panie.

Od potępienia wiekuistego, wybaw nas Panie
Od wszystkiego złego, wybaw nas Panie
Przez ciężką Mękę Swoją, wybaw nas Panie
Przez Śmierć i Krew Najświętszą Twoją, wybaw nas Panie
Przez Miłość, którąś nas ukochał, wybaw nas Panie
Przez Boleść Matki Twojej pod Krzyżem stojącej,  wybaw nas Panie

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - zmiłuj się nad nami.

Wielkie ciemności się stały, gdy tłuszcza ukrzyżowała Jezusa,
a około godziny dziewiątej zawołał Jezus głosem wielkim:
"Boże mój; Boże mój! Czemuś mnie opuścił?"

Ojcze nasz...

W. Jezus Chrystus stał się dla nas posłusznym aż do śmierci.
O. Śmierci krzyżowej.
Amen.

Litania o Męce Pańskiej (II)



avatar użytkownika intix

12. Wielka Sobota: Cisza wielka…

784823_miedznaJW15_34


       Starożytna homilia na Świętą i Wielką Sobotę



Zstąpienie Pana do Otchłani


       Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań.

       Idzie, aby odnaleźć pierwszego człowieka, jak zgubioną owieczkę.

       Pragnie nawiedzić tych, którzy siedzą zupełnie pogrążeni w cieniu śmierci; aby wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę, idzie On, który jest ich Bogiem i synem Ewy.

       Przyszedł więc do nich Pan, trzymając w ręku zwycięski oręż krzyża. Ujrzawszy Go praojciec Adam, pełen zdumienia, uderzył się w piersi i zawołał do wszystkich: „Pan mój z nami wszystkimi!” I odrzekł Chrystus Adamowi: „I z duchem twoim!” A pochwyciwszy go za rękę, podniósł go mówiąc: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus.

       Oto Ja, twój Bóg, który dla ciebie stałem się twoim synem. Oto teraz mówię tobie i wszystkim, którzy będą twoimi synami, i moją władzą rozkazuję wszystkim, którzy są w okowach: Wyjdźcie! A tym, którzy są w ciemnościach, powiadam: Niech zajaśnieje wam światło! Tym zaś, którzy zasnęli, rozkazuję: Powstańcie!

       Tobie, Adamie, rozkazuję: Zbudź się, który śpisz! Nie po to bowiem cię stworzyłem, abyś pozostawał spętany w Otchłani. Powstań z martwych, albowiem jestem życiem umarłych. Powstań ty, który jesteś dziełem rąk moich. Powstań ty, który jesteś moim obrazem uczynionym na moje podobieństwo. Powstań, wyjdźmy stąd! Ty bowiem jesteś we Mnie, a Ja w tobie, jako jedna i niepodzielna osoba.

       Dla ciebie Ja, twój Bóg, stałem się twoim synem. Dla ciebie Ja, Pan, przybrałem postać sługi. Dla ciebie Ja, który jestem ponad niebiosami, przyszedłem na ziemię i zstąpiłem w jej głębiny. Dla ciebie, człowieka, stałem się jako człowiek bezsilny, lecz wolny pośród umarłych. Dla ciebie, który porzuciłeś ogród rajski, Ja w ogrodzie oliwnym zostałem wydany Żydom i ukrzyżowany w ogrodzie.

       Przypatrz się mojej twarzy dla ciebie oplutej, bym mógł ci przywrócić ducha, którego niegdyś tchnąłem w ciebie. Zobacz na moim obliczu ślady uderzeń, które zniosłem, aby na twoim zeszpeconym obliczu przywrócić mój obraz.

       Spójrz na moje plecy przeorane razami, które wycierpiałem, aby z twoich ramion zdjąć ciężar grzechów przytłaczających ciebie. Obejrzyj moje ręce tak mocno przybite do drzewa za ciebie, który niegdyś przewrotnie wyciągnąłeś swą rękę do drzewa.

       Snem śmierci zasnąłem na krzyżu i włócznia przebiła mój bok za ciebie, który usnąłeś w raju i z twojego boku wydałeś Ewę, a ta moja rana uzdrowiła twoje zranienie. Sen mej śmierci wywiedzie cię ze snu Otchłani. Cios zadany Mi włócznią złamał włócznię skierowaną przeciw tobie.

       Powstań, pójdźmy stąd! Niegdyś szatan wywiódł cię z rajskiej ziemi, Ja zaś wprowadzę ciebie już nie do raju, lecz na tron niebiański. Zakazano ci dostępu do drzewa będącego obrazem życia, ale Ja, który jestem życiem, oddaję się tobie. Przykazałem aniołom, aby cię strzegli tak, jak słudzy, teraz zaś sprawię, że będą ci oddawać cześć taką, jaka należy się Bogu.

       Gotowy już jest niebiański tron, w pogotowiu czekają słudzy, już wzniesiono salę godową, jedzenie zastawione, przyozdobione wieczne mieszkanie, skarby dóbr wiekuistych są otwarte, a królestwo niebieskie, przygotowane od założenia świata, już otwarte”.

   (ILG)

http://sacerdoshyacinthus.com/2013/03/30/wielka-sobota-cisza-wielka/


avatar użytkownika intix

13. Dobranoc Głowo Święta




1. Dobranoc, Głowo święta Jezusa mojego,
Któraś była zraniona do mózgu samego.
Dobranoc Kwiecie różany,
Dobranoc Jezu kochany, dobranoc!

2. Dobranoc, włosy święte, mocno potarganę,
Które były najświętszą Krwią zafarbowane.
Dobranoc...

3. Dobranoc, szyjo święta, w łańcuch uzbrajana,
Bądź po wszystkie wieczności mile pochwalona.
Dobranoc...

4. Dobranoc ręce święte, na krzyż wyciągnione,
Jako struny na lutni, gdy są wystrojone.
Dobranoc...

5. Dobranoc, boku święty, z którego płynęła
Krew najświętsza, by grzechy człowieka obmyła.
Dobranoc... .

6. Dobranoc, Serce święte, włócznią otworzone,
Bądź po wszystkie wieczności mile pozdrowione.
Dobranoc...

7. Dobranoc, nogi święte, na wylot przeszyte,
I tępymi gwoździami do krzyża przybite.
Dobranoc...

8. Dobranoc, Krzyżu święty, z którego złożony,
Jezus; w prześcieradło białe uwiniony.
Dobranoc...

9. Dobranoc, grobie święty, Najświętszego Ciała,
Który Matka Bolesna łzami oblewała.
Niech Ci będzie cześć w wieczności,
Za Twe Męki, zelżywości, Mój Jezu!
Niech Ci będzie cześć i chwała
Za Twą boleść którąś miała, Maryjo.


(Słowa: Jan Siedlecki /1928r./)

avatar użytkownika Maryla

14. Wielki Tydzień w czasie pandemii 2020 r.

Publikujemy pełny tekst rozporządzenia metropolity gnieźnieńskiego abp. Wojciecha Polaka wydanego dnia 30 marca br.

Mając na uwadze dokumenty Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z dnia 19 i 25 marca 2020 roku oraz Wskazania Prezydium Konferencji Episkopatu Polski z dnia 21 marca 2020 roku przekazuję Rozporządzenie szczegółowe dotyczące celebracji liturgii w Wielkim Tygodniu oraz podczas Triduum Paschalnego.

I. Uczestniczenie w liturgii

Zgodnie z zarządzeniem władz państwowych nadal obowiązuje prawo na podstawie którego w liturgii nie może uczestniczyć więcej niż 5 osób, wyłączając z tej liczby osoby sprawujące posługę. Przypominam, że Msze Święte mają być sprawowane bez udziału innych wiernych, a jedynie z uczestnictwem osób związanych z intencją danej Mszy Świętej. W Liturgii Wielkiego Piątku niech uczestniczą przedstawiciele grup parafialnych (maksymalnie 5 osób).

Przypominam o udzielonej przeze mnie dyspensie wszystkim wiernym archidiecezji gnieźnieńskiej od uczestnictwa w Mszach Świętych niedzielnych i świątecznych.

W Wielkim Tygodniu i podczas Triduum Paschalnego zalecam utrzymanie tradycyjnych godzin zaplanowanych w parafii celebracji. Należy powiadomić parafian o czasie ich rozpoczęcia, ażeby mogli włączyć się duchowo w modlitwę w swoich domach, korzystając również z organizowanych transmisji. Dostępna będzie również transmisja z Katedry Gnieźnieńskiej na stronie internetowej naszej archidiecezji (Msza Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek i Liturgia na cześć Męki Pańskiej w Wielki Piątek o godz. 18.00, Wigilia Paschalna o godz. 20.00, Msza w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego godz. 10.00).

Gorąco zachęcam do jedności w modlitwie i do przeżywania w duchowej łączności liturgii tych dni. W Wielki Piątek zachęcam do adoracji Krzyża w domach.

Liturgie Triduum Paschalnego mogą być sprawowane wyłącznie w kościołach parafialnych. Wyrażam zgodę, aby liturgie te mogły być sprawowane również w kaplicach domów zakonnych, Seminarium Duchownego, jednak bez udziału wiernych przychodzących z zewnątrz. W ciągu dnia kościoły winny być otwarte, aby wierni mieli możliwość ich nawiedzenia i adoracji Najświętszego Sakramentu.

II. Niedziela Palmowa czyli Męki Pańskiej i Wielki Tydzień

Upamiętnienie wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy powinno być obchodzone wewnątrz kościoła. Należy zastosować trzecią formę przewidzianą przez Mszał Rzymski. Przypominam, że na wypełnienie przykazania kościelnego dotyczącego przyjęcia Komunii Świętej w okresie wielkanocnym jest czas do Uroczystości Trójcy Przenajświętszej (7 czerwca 2020 roku). Dlatego proszę, aby wierni wzięli pod uwagę możliwości parafii oraz zdrowie szafarzy sakramentu pokuty i roztropnie zaplanowali przystępowanie do spowiedzi i jeśli to możliwe przystąpili do niej w czasie późniejszym.

Korzystajmy z daru odpustów. Stolica Apostolska wiernym dotkniętym chorobą zakaźną spowodowaną koronawirusem, a także pracownikom służby zdrowia, członkom rodzin i wszystkim tym, którzy w jakimkolwiek charakterze, także poprzez modlitwę, opiekują się nimi, udziela daru specjalnych odpustów (Dekret Penitencjarii Apostolskiej odnośnie przyznania specjalnych odpustów dla wiernych w obecnej sytuacji pandemii, z dnia 20 marca 2020 roku).

III. Wielki Czwartek

Z powodu zaistniałej sytuacji Msza Krzyżma będzie celebrowana w późniejszym terminie. Tym niemniej zachęcam kapłanów do modlitwy za siebie nawzajem i do prywatnego odnowienia przyrzeczeń kapłańskich.

Proszę nadal korzystać ze świętych Olejów pobłogosławionych przed rokiem. Zgodnie z najdawniejszą tradycją Kościoła w Wielki Czwartek nie wolno odprawiać Mszy Świętych bez udziału ludu. Na mocy Dekretu Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z dnia 25 marca 2020 roku, w tym roku kapłani mają wyjątkowo możliwość odprawiania Mszy Świętej w odpowiednim miejscu, bez udziału ludu.

IV. Triduum Paschalne

Msza Wieczerzy Pańskiej

Obmycie stóp, które jest już opcjonalne, należy pominąć. Na zakończenie Mszy Świętej należy również pominąć procesję, natomiast Najświętszy Sakrament należy przechować w tabernakulum.

W związku z powyższym należy konsekrować dodatkową hostię (do wystawienia w monstrancji), a podczas śpiewu Baranku Boży należy przynieść cyborium z tabernakulum. Po Komunii należy pozostawić Najświętszy Sakrament na ołtarzu (umieszczając konsekrowaną hostię w cyborium).

Po modlitwie po Komunii kapłan klęka przed ołtarzem. Wszyscy śpiewają hymn „Sław, języku, tajemnicę”. Po zakończeniu śpiewu kapłan otrzymuje welon i zanosi Najświętszy Sakrament do tabernakulum. Następnie w ciszy udaje się do zakrystii. W tym roku nie przygotowuje się Ciemnicy.

Liturgia na cześć Męki Pańskiej

W modlitwie powszechnej, jako przedostatnie wezwanie, proszę zawrzeć intencję za znajdujących się w sytuacji zagrożenia, chorych i zmarłych (zob. Załącznik 1).

Należy zastosować pierwszą formę ukazania Krzyża przewidzianą przez Mszał Rzymski. Akt adoracji Krzyża przez pocałunek należy ograniczyć wyłącznie do celebransa. Wszyscy obecni niech adorują Krzyż, trzymany przez celebransa, przez dłuższą chwilę klęcząc i śpiewając jedną z pieśni zaproponowanych w Mszale Rzymskim.

Po Komunii należy pozostawić Najświętszy Sakrament na ołtarzu. Po modlitwie po Komunii kapłan klęka przed ołtarzem. Wszyscy śpiewają Suplikacje. Po zakończeniu śpiewu kapłan odmawia modlitwę „Panie Jezu Chryste, nasze zmartwychwstanie i życie”. Następnie otrzymuje welon i zanosi Najświętszy Sakrament do tabernakulum. Po krótkiej adoracji w ciszy udaje się do zakrystii.

W tym roku nie przygotowuje się Grobów Pańskich. Z uwagi na możliwość jedynie indywidualnego nawiedzenia kościoła i osobistej adoracji nie wystawia się Najświętszego Sakramentu w monstrancji.

Wielka Sobota

Nie wolno organizować tradycyjnego obrzędu błogosławienia pokarmów. Zamiast niego proszę, aby wierni przed śniadaniem wielkanocnym w gronie rodzinnym uczestniczyli w uroczystym błogosławieństwie, które niech poprowadzi ojciec rodziny lub inna osoba (zob. Załącznik 2).

Duszpasterzy proszę o umieszczenie tekstu błogosławieństwa na stronach internetowych parafialnych lub ewentualne powielenie go i wyłożenie w kościołach.

Wigilia Paschalna w Wielką Noc – Niedziela Wielkanocna Zmartwychwstania Pańskiego

Liturgia światła – należy opuścić przygotowanie i rozpalenie ogniska. Kapłan stojąc przed ołtarzem rozpoczyna liturgię jak zwykle. Poświęca ogień palącego się np. znicza, przygotowuje paschał i zapala go mówiąc „Niech światło Chrystusa…” Opuszcza się procesję. Po wypowiedzeniu powyższych słów zapala się wszystkie światła w kościele, a paschał umieszcza się na świeczniku. Następnie ma miejsce śpiew orędzia wielkanocnego.

Liturgia słowa – Należy odczytać dwa lub trzy czytania ze Starego Testamentu. Nie można opuścić czytania z 14. rozdziału Księgi Wyjścia (3. Czytanie). Dalej odczytuje się Epistołę oraz Ewangelię.

Liturgia chrzcielna – w tej części Wigilii Paschalnej należy dokonać tylko Odnowienia przyrzeczeń chrztu (Mszał Rzymski, Wigilia Paschalna p. 46) bez pokropienia.

Zakończenie – gdy nie ma Rezurekcji, w tych nadzwyczajnych okolicznościach należy dokonać wystawienia Najświętszego Sakramentu, odśpiewać hymn „Ciebie Boga, wysławiamy”. Po zakończonym śpiewie kapłan winien odmówić modlitwę przewidzianą przez Mszał Rzymski (Wigilia Paschalna p. 62) i pobłogosławić, a następnie wyjść z Najświętszym Sakramentem przed kościół i pobłogosławić parafię.

Rezurekcja - Niedziela Wielkanocna Zmartwychwstania Pańskiego

Tam, gdzie odprawia się Rezurekcję, należy na rozpoczęcie wykonać uroczysty śpiew na cześć Chrystusa Zmartwychwstałego i dokonać wystawienia Najświętszego Sakramentu na ołtarzu. Po chwili adoracji w ciszy należy zaśpiewać „Wesoły nam dzień” lub „Chrystusa zmartwychwstan jest”, a następnie „Przed tak wielkim Sakramentem”. Po zakończonym śpiewie kapłan winien odmówić modlitwę przewidzianą przez Mszał Rzymski (Procesja rezurekcyjna rano p. 70) i pobłogosławić, a następnie wyjść z Najświętszym Sakramentem przed kościół i pobłogosławić parafię.

Następnie celebrans z miejsca przewodniczenia, opuściwszy akt pokuty, wprowadza wiernych w liturgię (Mszał Rzymski, Procesja rezurekcyjna rano p. 72), po czym ma miejsce śpiew hymnu „Chwała na wysokości Bogu”. Hymn „Ciebie Boga, wysławiamy” należy zaśpiewać po Komunii.

Choć w tym roku będziemy przeżywali Pamiątkę Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa w sposób tak niezwykle ograniczony, to jednak głęboko wierzę, że będzie to dla nas wszystkich święty czas. Kiedy kobiety przyszły do grobu po szabacie i zastały go pustym, były zaniepokojone i pełne obaw, dopóki nie usłyszały słów aniołów. My już wiemy, że pusty grób nie jest powodem do lęku, lecz znakiem Zmartwychwstania Pańskiego. Niech zatem nie smuci nas owa ograniczoność w celebracji liturgii, a słowa naszego Pana – gdzie dwaj albo trzej zbierają się w imię moje, tam jestem pośród nich (por. Mt 18, 20) – niech w tym szczególnym czasie napełniają nasze serca otuchą i nadzieją.

Postanowienia Rozporządzeń z dnia 19 i 25 marca 2020 roku zostają utrzymane w mocy, o ile nie stoją w sprzeczności z postanowieniami niniejszego Rozporządzenia.

† Wojciech Polak Arcybiskup Metropolita Gnieźnieński Prymas Polski

List ks. abp. M. Jędraszewski ze wskazaniami duszpasterskimi na ostatni etap Wielkiego Postu

Wielki Post w roku 2020 ma niezwykły charakter. Walce z grzechem,
która toczy się w ludzkich sercach, towarzyszy walka z pandemią na
wielu odcinkach życia. Rośnie intensywność jednej i drugiej walki.
Potrzebna jest coraz większa mobilizacja w pokonaniu wirusa, ale nie
mniejsza musi być determinacja w odrzuceniu grzechu - pisze ks. abp
Marek Jędraszewski w Liście ze wskazaniami duszpasterskimi na ostatni
etap Wielkiego Postu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

15. "Wielki Tydzień w czasie..."

++

Niechaj będzie pochwalony Jezus Chrystus! Bóg Wcielony!

@ Maryla

"Wielki Tydzień w czasie..."

Dzisiaj - rok później - bez większych zmian...

Pozwolę sobie podłączyć z serdecznym poleceniem uważnej analizy tzw. "teorii spiskowej", według której wieeele jeszcze przed nami...:

=> P r o j e k t... FanVax 


* * *

Pozdrawiam serdecznie... 

++

Któryś za nas Cierpiał Rany… Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.
I Ty,  Któraś Współcierpiała… Matko Bolesna przyczyń się za nami.

++

avatar użytkownika intix

16. 7 wskazań na 7 dni Wielkiego Tygodnia

++

Kazanie: 7 wskazań na 7 dni Wielkiego Tygodnia.
Niedziela Palmowa, 28.03.2021 r.
Kościół pw. Św. Józefa Rzemieślnika, Międzybórz.
Msza Święta w rycie rzymskim.
Ks. Jacek Bałemba SDB.

...na wieki wieków. Amen.

- - -
Publikacje Ks. Jacka Bałemby SDB w internecie – czytajmy codziennie:

https://sacerdoshyacinthus.com​​​​​​​​​

Dalsze krzewienie powyższych adresów – w Polsce i za granicą – będzie współpracą 
w dobrym dziele. A.M.D.G.

+†+
avatar użytkownika intix

19. WIELKI TYDZIEŃ DLA DUCHOWNEGO POŻYTKU...


____________ +    + ____________

WIELKI TYDZIEŃ

DLA
DUCHOWNEGO POŻYTKU
CHRZEŚCIAN WSZELKIEGO STANU.

UŁOŻONY

PRZEZ
s. p. X. Jakuba Falkowskiego
ZAKONU KAZNOD. PROWIN. LITEW.
WYDANIE NOWE,
pomnożone:
MODLITWAMI na WIELKI TYDZIEŃ i na WIELKANOC

WILNO
1845.

[LINK]



.
avatar użytkownika Maryla

20. „W Palmową Niedzielę” (Maria


„W Palmową Niedzielę” (Maria Konopnicka)
W wiejskim kościółku organ gra,
Rozgłośnie dzwony biją…
Srebrzystych dymów lekkie mgły
W blaskach się słońca wiją.
A przed ołtarzem- czy to las,
Las świeży i zielony,
Przyszedł i klęknął pośród nas
I schylił swe korony?
A przed ołtarzem – czy to szum,
Szum cichy a radosny,
Kiedy „Hosanna” śpiewa bór,
A wiatr w nim rusza sosny?
Nie! Nie zielony to jest las,
Co swe gałązki ściele,
Ale z palmami przyszedł lud
W kwietniową tę niedzielę.
Nie! To nie boru słychać szum,
Gdy wiatr się po nim słania,
Ale modlitwy cichej szmer
I szepty i wzdychania.
I rzuca słońce złoty blask
Na czarne drzewo krzyża,
A Chrystus z niego smętna twarz
Ku ziemi rzadko zniża.
I patrzy, patrzy na nas
Tak żałośnie, a tak łaskawie,
Jak gdyby mówił: Ludu mój,
Ja ciebie błogosławię!
I wyszedł naród w szumach palm,
Poważny i radosny,
I poniósł do swych niskich chat
Tę błogą zieleń wiosny.
I poniósł w piersi słońca blask
I głośne dzwonów bicie,
I jakąś wielką, cichą pieśń,
I jakieś nowe życie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. W Kościele Niedziela Palmowa

W Kościele Niedziela Palmowa rozpoczyna Wielki Tydzień

W Kościele katolickim Niedziela Palmowa otwiera Wielki Tydzień -
czas bezpośrednio poprzedzający święta Wielkanocne. W czasie liturgii
wspominany jest uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy, poprzedzający jego
mękę i śmierć na krzyżu. Wierni na mszę przynoszą palmy. Zwyczaj ich
święcenia pojawił się w XI wieku.

Abp Wojda SAC: najpiękniejszą lekcją, jaką nam dał Jan Paweł II, to jego odchodzenie z tego świata

Jan Paweł II umierając z godnością pokazywał światu, że można
cierpieć i być wiernym Bogu. Myślę, że to jest najpiękniejsza lekcja,
jaką nam dał na koniec swojego życia - powiedział PAP metropolita
gdański abp Tadeusz Wojda SAC.

W niedzielę przypada 18. rocznica śmierci św. Jana Pawła II, papieża rodziny

W niedzielę przypada 18. rocznica śmierci św. Jana Pawła II, który
głównym tematem swojego pontyfikatu uczynił kwestię ludzkiej
seksualności, małżeństwa i rodziny.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl