Święta Franciszka Rzymianka

avatar użytkownika intix

  

 

      

 

       Dnia 9. marca
       Święta Frańciszka, Rzymianka, wdowa.
(1384-1440)

       Święta Frańciszka urodziła się w Rzymie w roku 1384; pochodziła z bardzo zamożnej i znakomitej rodziny, z ojca Pawła Buxo i matki Jaqueliny Rodefreschi. Już jako dziecko składała widoczne dowody przyszłej pobożności. Obca zabawom i zbytkom kochała się w samotności i modlitwie.
  
       Mając lat jedenaście pragnęła wstąpić do zakonu, by życie w dziewictwie poświęcić Panu Bogu. Lecz rodzice sorzeciwiali się temu. W dwunastym roku życia wydali ją za mąż za bogatego i bardzo zacnego młodzieńca nazwiskiem Wawrzyniec Ponciani. W małżeństwie tem żyła lat czterdzieści. Pożycie małżonków było tak zgodne i święte, że przez cały ten przeciąg czasu nawet cień niesnaski lub niezgody nie zmącił szczęścia i spokoju domowego.
  
       Pan Bóg obdarzył ich kilkorgiem dziatek. Frańciszka nie powierzyła nikomu tych drogich skarbów; sama je wychowywała jak najstaranniej. Co zaś znaczy opieka i troska dobrej matki nad dziećmi, widzimy stąd, że jeden z synów św.Frańciszki w dziewiątym roku życia umarł jako prawdziwie święty chłopczyna. Drugie dziecko, dziewczynka, umierając w piątym roku, zeszła z tego świata wśród zachwytu, w które ją wprawił widok otwartego nieba.
  
       Równą troską i opieką otaczała Frańciszka służbę i domowników. Codzień odmawiała z nimi tak rano jak na wieczór wspólny pacież, przeznaczała im czas do modlitwy, do pójścia do kościoła; w wolnych chwilach zgromadzała całą czeladź, by im czytać pobożne książki. Jeżeli kto ze służby zachorował, Frańciszka doglądała go sama, mówiąc: Chodzimy do szpitali, by odwiedzać chorych; czemu nie odwiedzać i pielęgnować własnych domowników?
  
       Jedną z główniejszych jej cnót jako żony była skromność. Mimo że była bardzo bogatą matroną rzymską, chodziła zawsze w szatach jak najzwyklejszych. Nie cierpiała zbytków i strojów. Później złożyła nawet za zgodą męża swego szaty, które orzypisywał jej stan i nosiła skromną czarną suknię. Unikała wszelkich zabaw i widowisk, a kiedy jej zwrócono na to uwagę, że jest przecież młodą i znakomitego rodu, odrzekła: Jestem młodą, to prawda, lecz mimo to muszę żyć wedle nauki Pana Jezusa.
  
       Życie jej było bardzo twarde. Umartwienie, posty, modlitwa, oto wszystko, czem wypełniała czas wolny od zajęć domowych. Należała do trzeciego zakonu św.Frańciszka, świecąc wszędzie dobrym przykładem. To też wiele matron rzymskich naśladowało jej zycie, opuszczając zgubne drogi życia lekkomyślnego a wchodząc na drogi pobożności i świętości małżeńskich cnót.
  
       Lecz jak nikomu na świecie, tak i Frańciszce nie oszczędził Pan Bóg doświadczeń i ciężkiej próby. Władysław, król Neapolu, wpadł w owym czasie r. 1413 do Rzymu, złupił wieczne miasto, w gruzy je zamienił i wielu mieszkańców wygnał, skazując ich na biedę i nędzę. I Frańciszkę dotknął twardy los. Dom jej zrabowano, mąż zaś zginął bez śladu. Atoli w tem nieszczęściu okazywała Frańciszka cierpliwość i poddanie prawdziwej chrześcijanki. Gdy się dowiedziała o utracie męża i zniszczeniu domu, rzekła razem z Jobem cierpiącym: "Pan Bóg dał, Pan Bóg wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione".
  
       I w rzeczy samej po niejakim czasie wrócił mąż jej, który był uszedł przed grożącym niebezpieczeństwem. Frańciszka dziękowała Panu Bogu tem gorliwszą modlitwą i tem większem umartwieniem. Odtąd żyli oboje małżonkowie w zupełnej wstremięźliwości małżeńskiej. Frańciszka podwajała posty i umartwienia. Raz tylko na dzień brała pokarm, nigdy dłużej nie sypiała jak dwie godziny na dobę. Przytem zajęła się pilnie chorymi i biednymi. Odwiedzała często szpitale; Tam sama słała łoża chorych, opatrywała rany, czyściła pokoje, w których leżeli chorzy.
  
       Jeszcze za życia swego męża założyła r. 1437 Frańciszka dom dla pań, które zobowiązały się ślubem do klasztornej poniekąd służby Panu Bogu. Stąd zwały się Oblatkami, to jest niewiastami, które się Bogu ofiarowały. Życie tych pań było pełne umartwienia i zaparcia się siebie. Tamdotąd udała się Frańciszka, by po śmierci swego męża pobożnie dokończyć swego żywota. Z powrozem na szyi przyszła jako pokutnica, prosząc przełożoną o przyjęcie. Przyjęto ją jak najchętniej, bo była fundatorką; ona chciała być jednak najniższą z sług zakonnych.
  
       Cztery lata przebyła w zakładzie święta wdowa, wiodąc życie pokutnicy. Po tym czasie odwołał ją Pan Bóg do siebie. Przepowiedziawszy z natchnienia Bożego godzinę swego zgonu, zgromadziła siostry zakonne, dając im pobożne wskazówki; przyjąwszy ostatnie Sakramenta święte z modlitwą na ustach zeszła z tego świata. Było to dnia 9. marca 1440 roku. Miała lat 56.
  
       Pobożne legendy upiększyły żywot św. Frańciszki wielu cudownemi zdarzeniami. Powiadają, że święta ustawicznie widziała swego Anioła Stróża, który ją nauczał, pocieszał i bronił od złego. Kiedy razu pewnego w towarzystwie Frańciszki mówiono rzeczy dwuznaczne, ona zaś nie zapobiegła gorszącym rozmowom ze względów towarzyskich, Aniół Stróż dał jej ciężki policzek tak głośny, że wszyscy obecni usłyszeli uderzenie. Ilekroć razy w towarzystwie, w którem się znajdowała Frańciszka, przedmiot rozmowy nie był dobry, widziała, jak aniół zakrywał twarz swoją ze wstydu.
  
       Papież Paweł V. policzył Frańciszkę w poczet świętych r.1608.

       Nauka

       Święta Frańciszka to wzór matki i żony chrześcijańskiej. Z jaką pieczołowitością wychowywała swoje dzieci! Przy swem bogactwie mogła była zdać wychowanie swych dziatek obcym ludziom; nie uczyniła tego, bo wiedziała dobrze, że tylko z macierzyńskiego serca płynie miłość i chęć nauki, pobożność i bojaźń Boża do serca dziatek. Sama więc je wychowuje, karmi i naucza. Czy nie zawstydza św. Frańciszka tysiące matek lepszych stanów, które o dziecko jeszcze w kołysce już się nie troszczą, bo zdają troskę o nie na innych. Jak często matkom niewygodnie zajmować się dziećmi, bo wolą przebywać poza domem, na zabawach i w towarzystwach. Święta Frańciszka to wzór pani domu, która gromadzi swą służbę, kocha ją, braci i siostry swe w nich widzi, razem z niemi się modli.

       Święta Frańciszka to wzór skromności; ona zawstydza te żony, które tylko o strojach i zabawach myślą, nie mają w sercu ani szacunku, a tem mniej miłości dla męża, nie pojmują wprost zamiłowania do domu swego. Św. Frańciszka to wzór żony. Przez 40 lat małżeńskiego pożycia ani cień niesnaski nie zakłócił pokoju domowego pożycia. Św. Frańciszka to wreszcie wzór wdowy chrześcijańskiej, która spędza swe życie w pobożności i w trosce o zbawieniu swej duszy.


Za: "ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J.
oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski

       * * *

 

      


       Żywot świętej Franciszki Rzymianki
       (Żyła około roku Pańskiego 1440)

       Święta Franciszka urodziła się w Rzymie roku Pańskiego 1384 ze znakomitych rodziców. W kolebce podobna była raczej do anioła niż do dziecka ziemskiego. Mając rok życia odmawiała już z matką Godzinki do Najświętszej Panny. Od szóstego roku nie jadała mięsa, piła wodę, a za popełnione drobne błędy sama sobie surową zadawała pokutę i często się spowiadała. W dwunastym roku chciała wstąpić do klasztoru, ale ojciec nie tylko na to nie pozwolił, lecz powiedział jej, że ją zaręczył z bogatym szlachcicem Lorenzo Poncianim. Franciszka upadła ojcu do nóg, ale to nic nie pomogło, gdyż ojciec odrzekł sucho: "Sprawa już załatwiona. Tobie posłuszną być należy".

       Małżeństwo trwało czterdzieści lat i było wzorem czułej miłości i słodkiego pokoju. Franciszka szanowała męża i stosowała się całkowicie do jego życzeń, a on nawzajem szanował Franciszkę, pochwalał jej pobożność i pozwalał, że się trzymała zdała od teatrów, balów i hucznych zabaw, że nie stroiła się modnie, lecz chodziła w skromnym ubraniu, jako też dwa razy na tydzień bywała u spowiedzi, a w każdą niedzielę i święto u Komunii Świętej.

       Ale ów przymus, z jakim starała się przypodobać mężowi, a zwalczać tęsknotę za życiem klasztornym, nabawił ją choroby. Lekarze uznali jej chorobę za nieuleczalną; wtem w zachwyceniu ukazał jej się święty Aleksy i uleczył ją natychmiast. Od tego czasu prawie zupełnie odsunęła się od świata i każdą wolną chwilę obracała na rozważanie rzeczy Boskich. Sługi kochała jak własne dzieci, co wieczór odprawiała z nimi wspólne modlitwy i zachęcała je do uczęszczania do Sakramentów świętych, do bojaźni Bożej i dobrych obyczajów. Chociaż dochody miała wielkie, jednakże nie starczyły dla ubogich i chorych, toteż często sama chodziła zbierać dla nich jałmużnę, zimową porą zbierała na swej włości drzewo, wkładała na osła i sama, nawet przez najwięcej ożywione ulice miasta, zawoziła potrzebującym. Podczas wielkiej drożyzny rozdała cały zapas zboża, ale jeszcze wielu zostało niezaopatrzonych. Pełna litości poszła do spichlerza i zaczęła przesiewać plewy, aby i ostatnie ziarnko dać ubogim. I o cudo! ziarna pod rzeszotem zaczęły się mnożyć, i niezadługo urósł wielki stos pięknej pszenicy. Płacząc z radości, kazała napełnić wory i rozdać między ubogich.

       Z czasem udało się jej zebrać kilka pań, które zobowiązały się wyrzec świata, żyć według reguły świętego Benedykta i mieszkać wspólnie, lub gdyby to było niemożliwe pozostawać w ukryciu przy rodzinach. Sama Franciszka nie mogła jeszcze zamieszkać w klasztorze.

       Małżeństwo jej pobłogosławił Pan Bóg czworgiem dzieci; dwoje z nich umarło już w wczesnej młodości. Boleść po stracie drogich dziatek wynagrodził jej Bóg przez liczne zachwycenia w modlitwie, albowiem Anioł Stróż zstępował ku niej w widzialnej postaci. Był to piękny młodzian, w odzieniu biało-niebieskim, z oczyma wzniesionymi w Niebo, a rękami skrzyżowanymi na piersiach. Anioł ten pokrzepiał ją w pokusach i oświecał w wątpliwościach. Jeśli kto przy niej, albo ona sama dopuściła się jakiego uchybienia, natenczas Anioł posępniał albo nawet zupełnie znikał, a ukazywał się z powrotem dopiero wtedy, gdy ze skruchą prosiła Boga o przebaczenie.


      
            Święta Franciszka Rzymianka

       Nastały czasy ciężkiego doświadczenia dla Franciszki. Król Władysław neapolitański z nienawiści do papieża zajął Rzym. W walce został Lorenzo ciężko raniony, ale dzięki opiece Franciszki przyszedł do zdrowia. Wtedy król skazał go na wygnanie, zabrał cały majątek, syna najstarszego wziął jako zakładnika, a Franciszkę pozostawił bez środków do życia. Święta jednakże nie rozpaczała.

       Po soborze konstancjeńskim Neapolitańczycy opuścili Rzym, oddali zrabowane majątki, wygnańcy wrócili, a z nimi Lorenzo i syn. Lorenzo żył jeszcze lat 12, po czym roku Pańskiego 1436 przeniósł się do wieczności.

       Po śmierci męża Franciszka natychmiast uregulowała swe doczesne sprawy, opuściła dzieci i pałac, w którym przeżyła 40 lat, a obwinąwszy szyję powrozem udała się boso do stowarzyszonych niewiast i na klęczkach prosiła o przyjęcie. Tylko rozkaz spowiednika zmusił ją do przyjęcia kierownictwa zakładem. Życie jej w klasztorze było jednym pasmem najwznioślejszych cnót i cudów. Umarła 9 marca r. 1440. Przedziwna woń, jakby fiołków napełniła pokój, w którym spoczywało ciało, a twarz zajaśniała świeżą młodością i pięknością. Mimo licznych cudów, Franciszka została uznana za Świętą dopiero przez papieża Piusa V w roku 1608.

       Nauka moralna

       Próżne są wymówki tych, którzy mówią, że im obowiązki stanu są przeszkodą do zbawienia. Bo albo te obowiązki sprzeciwiają się prawom Boskim i kościelnym, i takich prawy katolik przyjmować na siebie nie powinien; albo też nie sprzeciwiają się wyraźnie prawom Bożym, a wtedy każdy może i powinien wypełniać je w taki sposób, aby mu pomagały do zbawienia. Na sądzie Bożym nie tyle nas będą pytać cośmy w życiu robili, ale jakeśmy spełniali to, co Bóg na nas włożył. Jak używaliśmy szczęścia i dóbr doczesnych, jeśli one były w naszej mocy, jak poddawaliśmy się Opatrzności Bożej w ubóstwie, chorobie, prześladowaniach i innych cierpieniach, które się nam w życiu przytrafiały. Staraj się w życiu, w jakimkolwiek jesteś stanie, spełniać wiernie obowiązki swoje, aby się tym sposobem przypodobać Bogu, rób tyle dobrego, ile możesz i ile się sposobności nadarzy, a odbierzesz nagrodę podobną do tej, którą odebrała święta Franciszka Rzymianka.

       Szczególniejszym zjawiskiem w życiu tej Świętej jest to, że miała przy swym boku w widzialnej postaci Anioła Stróża, który ją pocieszał, pouczał, a nawet karał. Chociaż nie mamy tej nadzwyczajnej łaski, by widzieć swego Anioła Stróża, jednak z nauki Wiary świętej wiemy, że Bóg każdemu człowiekowi daje Anioła do pomocy i że ten Anioł bez ustanku znajduje się przy boku człowieka, broniąc go w niebezpieczeństwach duszy i ciała przez zbawienne natchnienia, strzeże od złego, a zachęca do dobrego. Ta niewidzialna obecność Anioła Stróża powinna nam wystarczyć, abyśmy jak św. Franciszka, starali się naszego niebieskiego Przyjaciela nigdy grzechem nie zasmucać.

       Modlitwa

       Boże, który świętą Franciszkę, Twą służebnicę, między innymi darami łaski, wyszczególniłeś widomym towarzystwem Anioła, spraw miłościwie, prosimy Cię, byśmy za pomocą jej pośrednictwa godni byli dostać się do towarzystwa Aniołów. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który z Bogiem Ojcem i z Duchem Świętym żyje i króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen.


św. Franciszka Rzymianka
urodzona dla świata 1384 roku,
urodzona dla nieba 9.03.1440 roku,
kanonizowana 1608 roku,
wspomnienie 9 marca

Za: Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.

       * * *

 

      
       Komunia Święta św. Franciszki
       Fresk w Bazylice Matki Bożej Bramy Niebios w Rzymie

       Św. Franciszka z Rzymu
       Patronka: Rzymu, oblatów, wdów, kierowców

       * * *

 

      

(...)
W ikonografii św. Franciszka przedstawiana jest w czarnej sukni i białym welonie, towarzyszy jej Anioł. Na niektórych obrazach jej atrybutem jest osioł - symbol pracowitości, wytrwałości, cierpliwości, zdrowego rozsądku - oraz otwarta księga.

 

 

.

2 komentarze

avatar użytkownika intix

1. Św. Franciszka Rzymianka


Matka Boża podaje św. Franciszce Dzieciątko Jezus
Oratzio Gentileschi, XVIIw


Żyjąca na przełomie XIV i XV wieku włoska arystokratka Franciszka (urodzona w Perrione pod Rzymem) jest jednym z nielicznych przykładów niewiast, którym udało się połączyć trzy powołania – żony, matki i zakonnicy. Poświęcenie, z jakim oddawała się domowym obowiązkom, oraz miłość, jaką miała dla męża i dzieci, są świadectwem prawdziwej świętości, rozumianej jako wierność woli Bożej we wszystkim, a szczególnie w obowiązkach stanu.

Francesca Bussa de' Leoni była dzieckiem nadzwyczaj uświadomionym religijnie. Dobrowolnie przystępowała do częstej spowiedzi, ponieważ zdawała sobie sprawę, że każdy nasz grzech był przyczyną, dla której Męka naszego Zbawiciela stawała się cięższa. Już w wieku sześciu lat zadawała sobie drobne umartwienia (np. wstrzemięźliwość od mięsa). Postępując tak ku doskonałości była przekonana, iż nie ma dla niej miejsca wśród świeckich, a jedynie w zaciszu Domu Bożego, w jakimś żeńskim klasztorze.

Bóg jednak chciał inaczej. Ojciec dwunastoletniej dziewczynki oznajmił jej, że została zaręczona z bogatym arystokratą Wawrzyńcem di Ponziani i że od tej decyzji nie ma odwołania. Musiała się zgodzić. Początkowo czyniła to jedynie z posłuszeństwa, uznając w tym dopust Boży, lecz z czasem okazało się, że pożycie małżeńskie układa się nadzwyczaj harmonijnie. Mąż nie miał nic przeciwko intensywnemu życiu duchowemu Franciszki i jej dystansu wobec rozrywek światowych. Ona zaś odwdzięczała się szczerą miłością i poważnym traktowaniem swoich obowiązków. Wzięła na siebie nawet więcej niż kobiety jej stanu, gdyż postanowiła sama wychowywać potomstwo, nie zrzucając tej odpowiedzialności na niańki.

Przy wszystkich zajęciach domowych jej aktywność duchowa i dobroczynna była wprost nadludzka. Św. Franciszka nie tylko wspomagała potrzebujących wszystkimi przypadającymi na nią dochodami, ale gdy ich nie starczyło – dokładała z pracy własnych rąk. Zawoziła drewno na opał do ubogich mieszkań, a nawet kwestowała na ulicach miasta. Równocześnie wiele godzin – nierzadko do późna w nocy – poświęcała na modlitwę. Gdy zaś przerwano jej rozmowę z Bogiem lub czytanie psalmów, zwykła mawiać: „Mężatka musi, jeśli wzywają ją rodzinne obowiązki, zostawić Boga przed ołtarzem i znaleźć Go w domowej krzątaninie”.

Jej błogosławione życie nie było jednak pozbawione krzyży. Dwoje z trójki dzieci zmarło przedwcześnie, a wskutek wojny króla Neapolu przeciw papieżowi ojciec i syn, którzy poparli Namiestnika Pańskiego, zostali wygnani z miasta, a majątek zrabowały wojska okupujące Rzym. Podczas nieobecności mężczyzn musiała radzić sobie sama i jeszcze bardziej pogłębiła życie wewnętrzne. Po ich powrocie namówiła męża, aby odtąd żyli w czystości.

Wokół pani Franciszki zaczęły gromadzić się niewiasty pragnące naśladować jej styl życia. Święta postanowiła założyć dla nich zgromadzenie zakonne, do którego nie mogła sama wstąpić (dopiero po śmierci męża). Tak w roku 1425 powstało Stowarzyszenie Oblatek Benedyktynek z Góry Oliwnej, zatwierdzone w roku 1433 przez papieża Marcina V.
         
Ostatnie lata życia Franciszka spędziła przy kościele Santa Maria Nuova (obecnie pod jej wezwaniem – basilica di Santa Francesca Romana), doświadczając licznych stanów mistycznych, wśród których najciekawszym był dar widzenia Anioła Stróża. Był on niejako odbiciem sumienia Świętej, zawsze bowiem, gdy popełniła jakiś drobny grzech oblicze jej opiekuna stawało się smutne, a rozpogadzało się, gdy odprawiła odpowiednią pokutę. Wycieńczona wieloletnim poświęceniem odeszła do Pana 9 marca 1440 roku, a jej wspomnienie zostało wyznaczone właśnie na dzień jej narodzin dla Nieba. Papież Paweł V zaliczył ją w poczet Świętych w roku 1609.

Kościół wspomina św. Franciszkę Rzymiankę 9 marca.

FO
http://www.pch24.pl

avatar użytkownika intix

2. Ernest Hello, Św. Franciszka Rzymianka


       Św. Franciszka urodziła się w 1384 r. Życie jej streszcza się w jednym wyrazie: wizja. Życie dla niej, to było widzenie. Życie jej na ziemi było tylko lekką, przejrzystą zasłoną tego życia, które już wiodła w innym świecie. Życie jej doczesne było tylko pozorem. Już w 12. roku życia była niezwykłą istotą. Pragnęła nie wychodzić za mąż, ale skoro spowiednik zalecił jej, by się nie opierała życzeniom rodziców, wyszła za Wawrzyńca Ponziani.

       Zaraz po ślubie zachorowała. Uzdrowiona ukazaniem się św. Aleksego, prowadziła odtąd w swym domu życie surowe i niezwykłe. Musiała się przekonać, że małżeństwo nie zmniejszyło bynajmniej łaski jej wewnętrznej, i że Boga w rozdawnictwie Jego łask nie ograniczają żadne kategorie ani wyjątki. Życie, jakie wiodła w małżeństwie, okazało jej i innym, że dobrze zrobiła wychodząc za mąż.

       Śmierć syna Jana zaliczona być musi do łask, jakie spotkały św. Franciszkę w tym życiu. Dziecko to miało śmierć nad­zwyczajną. „Widzę, rzekło, św. Antoniego i Onufrego, którzy idą, by mnie wprowadzić do nieba”. Pochowany został w kościele św. Cecylii.

       Ważne wypadki dziejowe i wydarzenia rodzinne nie zburzyły wprawdzie pokoju wewnętrznego Franciszki, ale mu zagrażały. Król neapolitański Władysław (syn Karola III, z dynastii Andegawenów, panował w latach 1386-1414, przyp. red. Zawsze Wierni) owładnął Rzymem. Dom Franciszki został złupiony, dobra skonfiskowane, mąż jej wygnany. Burza, która mogła zdruzgotać rodzinę, nie dokonała tego. Pokój powrócił – Wawrzyniec został odwołany z wygnania, dobra zabrane zostały mu zwrócone.

       Odtąd tym surowszy żywot wiodła Franciszka. Spowiednik musiał miarkować umartwienia, które sobie zadawała. W siostrze męża znalazła przyjaciółkę i powiernicę, przed którą mogła otwierać duszę i najgłębsze jej tajniki.

       Vannosa, siostra Wawrzyńca, chodziła wraz z Franciszką od drzwi do drzwi, by żebrać dla ubogich. Razem odbywały pielgrzymki poza domem, razem modliły się w domu. Pewnego dnia kapłan, który miał jej za złe przesadę w pobożności, dał jej niekonsekrowaną hostię. Poskarżyła się oto; kapłan przyznał się do winy, i odprawił za to pokutę. Rok 1434 zaznaczył się strasznymi klęskami. Papież Eugeniusz IV był na wygnaniu; ponieważ w wojnie Florencji z księciem mediolańskim Filipem stawał po stronie pierwszej, Filip przez zemstę zbuntował przeciwko papieżowi niektórych biskupów zebranych w Bazylei. Postawiono kilka schizmatyckich wniosków. Ośmielono się nawet wezwać Eugeniusza jako oskarżonego przed koncylium.

       W nocy 14 października 1434 r. Franciszka ujrzała w swoim oratorium Matkę Boską z Dziecięciem na ręku i otrzymała od Niej wskazówki i rozkazy dla przesłania ich papieżowi do Bolonii. Nazajutrz udaje się Franciszka do swego spowiednika don Giovanniego i błaga go, by się udał do Bolonii dla wykonania rozkazów Maryi. Don Giovanni waha się. „To się na nic nie przyda – mówi – papież mi nie uwierzy; skompromituję siebie i ciebie; ciebie wezmą za wariatkę, mnie za zwiedzioną ofiarę”. Zniewolony jednak gorącymi prośbami Franciszki – jedzie do Bolonii. Papież przyjmuje go jak najlepiej, przyznaje słuszność prośbom Świętej i wydaje rozkazy stosowne do jej życzeń. Don Giovanni powraca, a gdy chce opowiedzieć Franciszce dzieje swej podróży, ona mu przerywa: „Pozwól ojcze, mówi, bym ja ci opowiedziała twoją podróż; towarzyszyłam ci w duchu: wiem wszystko, co się stało”.

       Wśród przygód podróży miało miejsce uzdrowienie wymodlone przez św. Franciszkę.

       Przyjaźń Franciszki i Vannosy zasłynęła wśród ludzi i aniołów. W życiu zewnętrznym rzadko się rozstawały, w życiu wewnętrznym nigdy. Ta boska przyjaźń została potwierdzona również boskim znakiem. Pewnego dnia obie kobiety siedziały w ogrodzie pod drzewem, naradzając się nad swym uświętobliwieniem i nad ćwiczeniami, dla praktykowania których pozwolenie ich mężów było konieczne. Tymczasem na drzewie, a było to wiosną, zamiast kwiatów ukazują się owoce. Dojrzałe gruszki spadają u ich stóp, niosą je mężom, i przez ten cud przekonują ich, by nie sprzeciwiali się zamiarom.

       W r. 1435 małżonka Wawrzyńca postanowiła założyć stowarzyszenie panien i wdów. Wiele widzeń niebiańskich utwierdziło ją w tym zamiarze. Była też Święta pierwszą przełożoną i kierowniczką domu oblatek przez siebie założo­nego. Ona sama prowadziła siostry do szpitali i do ubogich. Siostry opatrywały chorych i dostarczały ubogim wszystko, czego potrzebować mogli. Zdarzało się, że zamiast niedostatecznego wsparcia lub pomocy, przynosiła św. Franciszka nagłe i cudowne uzdrowienie.

       W rok po śmierci syna swego Jana Ewangelisty, Franciszka ujrzała go w swym oratorium. „Wkrótce, rzekł, moja siostra Agnieszka połączy się ze mną, ale oto przyprowadzam ci mego towarzysza, który odtąd będzie twoim. Pan Bóg przysyła ci archanioła, który cię już nie opuści”.

       Odtąd Franciszka czytała i pracowała równie dobrze w nocy, jak we dnie, bo archanioł był światłem tylko dla niej widocznym. Światło ukazywało się jej raz z prawej, raz z lewej strony.

       W kilka lat później, 13 sierpnia 1439 r. Franciszka zauważyła zmianę w postawie i twarzy archanioła. Twarz ta promieniała silniej. Archanioł rzekł jej: „Będę tkał zasłonę o stu niciach, potem drugą o sześćdziesięciu, na koniec trzecią o trzydziestu”.

       W sto dziewięćdziesiąt dni po tym widzeniu trzy zasłony były skończone: Franciszka umarła.

       Franciszka miała przeczucie śmierci i uprzedziła o tym przyjaciół. Prosiła Boga o śmierć, by nie widzieć na ziemi nowych klęsk, jakie miały spaść na Kościół, o czym świadomość posiadała. W tej właśnie chwili antypapież przybierał miano Feliksa V.

       Franciszka zachorowała. Spowiednika swego prosiła, aby nie zapomniał o niczym, co do zbawienia jej duszy potrzeb­ne. A w kilka dni później zawołała: „Wędrówka moja skończy się w nocy ze środy na czwartek”. Śmierć przyszła w oznaczonej chwili.

       Właściwe życie św. Franciszki stanowią widzenia. Między nimi najdziwniejsze, najbardziej charakterystyczne i najwięcej zadziwiające są wizje piekła. Niezliczone męczarnie, tak różnorodne jak występki, ukazywały jej się zarówno w całokształcie, jak i w najdrobniejszych szczegółach. Widziała, jak szatani wlewali w gardła skąpców potoki roztopionego złota i srebra. Widziała wiele szczegółów dziwnych, przerażających, widziała hierarchię szatanów, ich czynności, męczarnie i zbrodnie, do których pobudzają. Widziała oddanego pysze Lucyfera, wodza pysznych – króla szatanów i potępionych. A król ten cierpi stokroć gorzej niż jego poddani. Piekło podzielone jest na trzy części: wyższe, średnie i najniższe. W głębi piekła najniższego przebywa Lucyfer jako powszechny władca; podlega mu trzech rządców postawionych nad wszystkimi innymi: Asmodeusz, rządzący grzechami ciała, były Cherubin; Mammon, rządzi w sferze grzechu skąpstwa, przy czym należy zauważyć, że pieniądz sam przez się tworzy jedną z trzech głównych kategorii grzechu; oraz Belzebub, władca grzechów bałwochwalstwa. Zbrodnie będące w związku z magią, spi­rytyzmem, zależą od Belzebuba, będącego wyłącznym władcą ciemności. Jego dręczy ciemność i za pomocą ciemności dręczy swoje ofiary. Pewna część szatanów przebywa w piekle, inna unosi się w powietrzu, pozostała przebywa w pośród ludzi, szukając kogo by pożreć Ci, którzy zamieszkują piekło, wydają rozkazy i wysyłają posłów; ci z powietrza oddziaływają fizycznie na zmiany atmosferyczne i teluryczne (księżycowe – przyp. red. Zawsze Wierni), zieją swym zgubnym wpływem i zatruwają powietrze fizycznie i moralnie. Głównym ich zadaniem jest osłabienie duszy. Skoro szatani ziemscy ujrzą duszę osłabioną działaniem duchów nadpowietrznych, napastują ją w tym osłabieniu, by ją tym łatwiej zwyciężyć. Napastują ją w chwili, w której zaczyna wątpić o Opatrzności. Duchy powietrza są głównymi sprawcami tego grzechu, a skoro ten duszę osłabi, szatan ziemski usiłuje ją przywieść do upadku. Najprzód skoro ją osłabi zwątpienie, popycha ją ku pysze, w którą wpada tym łatwiej, im jest słabsza; skoro pycha zmniejszyła jeszcze odporność duszy, podsuwa jej grzechy ciała, skoro te ją jeszcze więcej osłabią, napastują duszę grzechy chciwości, a gdy odporność duszy zostanie jeszcze zmniejszona, przychodzi szatan bałwochwalstwa, który dopełnia ostatecznie i kończy to, co tamci rozpoczęli.

       Wszyscy w zgodnym porozumieniu pracują dla zła; a oto prawo upadku: każdy grzech, w którym trwamy, pociąga za sobą inny grzech, a bałwochwalstwo, magia, spirytyzm oczekują na dnie otchłani tych, którzy z przepaści w przepaść się zsuwając, stoczyli się w otchłań.

       Cała hierarchia niebieska sparodiowana jest w piekle. Żaden z szatanów nie może kusić duszy bez pozwolenia Lucyfera. Szatani, którzy stale zamieszkują piekło, podlegają karze ognia. Ci, którzy unoszą się w powietrza lub żyją pod ziemią, nie cierpią wprawdzie od ognia, ale znoszą inne męki, z których najcięższą jest widok dobra, które spełniają Święci. Człowiek czyniący dobrze naraża szatana na nieopisane męczarnie. Święta Franciszka podczas pokus, jakie na nią przychodziły, wiedziała, sądząc z ich rodzaju i gwałtowności, z jakiej wysokości upadł anioł kusiciel i do jakiej wprzód hierarchii należał.

       Skoro dusza dostanie się do piekła, jej szatan kusiciel odbiera podziękowanie i powinszowanie od tłumu innych szatanów. Ale jeśli dusza, którą kusił, zostanie zbawiona, inni szatani prowadzą kusiciela, naigrywając się z niego przed tron Lucyfera, który mu wyznacza specjalną, niezależnie od cierpianych już tortur, mękę. Taki szatan wchodzi niekiedy następnie w ciało zwierząt lub innych ludzi; wówczas przybiera na siebie pozory duszy zmarłego.

       Widzimy, że nowoczesne prądy, znane bliżej od czasu wirujących stolików, wówczas już były w użyciu, i zostały opisane przez św. Franciszkę.

       Szatan, któremu się udało zgubić duszę ludzką, skoro ta dostanie się do piekła, pozostaje kusicielem innej duszy; jest on tym razem zręczniejszy, bo wzbogacony doświadczeniem, jakiego nabył, pracując na zgubę pierwszej; po zwycięstwie nabiera siły i zręczności.

       Jeżeli człowiek trwa w grzechu śmiertelnym, św. Franciszka widzi szatana nad nim; gdy grzech jest odpuszczony, widzi go już nie nad człowiekiem, ale obok niego. Po dobrej spowiedzi szatan ma mniej siły, a pokusy są mniej natarczywe. Gdy imię Jezus jest wypowiedziane z nabożeństwem, św. Franciszka widzi, jak złe duchy na ziemi, w piekle i w powietrzu pochylają się w okrutnych męczarniach, tym okrutniejszych, im pobożniej jest Imię to wypowiedziane. Jeśli Imię Jezus jest wypowiedziane bluźnierczo, szatani pochylają się również, ale do męki, jaką im sprawia oddanie czci Bogu, przyłącza się pewien rodzaj przyjemności.

       Gdy człowiek w bluźnierstwie wzywa Imienia Boga, aniołowie nieba pochylają się również, wyrażają cześć niezmierną. Tak więc człowiek, którego usta poruszają się tak łatwo i tak lekkomyślnie wymawiając straszliwe Imię, nie domyśla się nawet, iż dźwięk jego głosu we wszystkich światach wywołuje taki nadzwyczajny skutek i budzi echa, których siły i ważności nie domyśla się nawet mówiący to na ziemi.

       Ogień czyśćcowy różni się wielce od ognia piekielnego. Ten ostatni przedstawia się św. Franciszce jako płomień czarny; ogień w czyśćcu jest jasny i czerwony. Widzi ona nie w czyśćcu, ale na zewnątrz anioła stróża po prawej, szatana kusiciela po lewej stronie cierpiącego. Anioł stróż przedstawia Bogu modły ofiarowane przez żyjących za dusze w czyśćcu cierpiące. Co do modlitw ofiarowanych za te dusze, które sądzimy być w czyśćcu, a których tam nie ma, przeznaczenie ich według św. Franciszki jest następujące: jeśli dusza, którą sądzimy być w czyśćcu jest w niebie i modlitw naszych nie potrzebuje, modlitwa idzie na pożytek innych dusz w czyśćcu pozostających, a także na pożytek tego, który modły zanosi; jeżeli dusza, którą sądzimy być w czyśćcu jest w piekle, modlitwa za nią zaniesiona idzie całkowicie na pożytek osoby modlącej się i nie rozdziela się na inne dusze, jak w razie poprzednim.

       Św. Franciszka widzi w czyśćcu trojakie pomieszczenie, niejednakowo straszne i bolesne. Te części dzielą się jeszcze na oddziały. Wszędzie kara jest ustosunkowana do grzechu, do jego rodzaju, przyczyn, skutków i innych okoliczności.

       Jednym z najpiękniejszych widzeń Świętej było widzenie trojga niebios. Pewnego dnia ujrzała niebo gwiaździste, niebo kryształowe i niebo empirejskie. Ujrzała bezmiar gwiaździstego nieba, jego wspaniałość, olbrzymie przestrzenie dzielące gwiazdy jedną od drugiej. Niektóre z nich wydały jej się większe niż ziemia. Niebo gwiaździste dało jej poję­cie o nieznanej i trudnej do objęcia wspaniałości. Niebo kryształowe wydało jej się wzniesione ponad niebo gwiaździste o tyle, o ile gwiaździste wzniesione jest nad ziemią.

       Ujrzała wspaniałość nieba kryształowego, przenoszącą o wiele wspaniałość pierwszego nieba. Niebo empirejskie jest o wiele wyżej wzniesione ponad kryształowe, niż kryształowe ponad gwiaździste. Nie sposób sobie wyobrazić jego bezmiaru i wspaniałości. Dusze Błogosławionych i Świętych ziemi, oświetlone promieniami idącymi z Ran Chrystusowych, w ogniu nierównych promieni niejednakowo jaśniały. Rany nóg oświetlały tych, którzy kochali, rany rąk tych, którzy kochali goręcej, rany serca tych, których miłość była najczystsza. Św. Franciszka w widzeniu tym ujrzała własną duszę zagłębioną w ranie Serca. Rana ta wydała się jej bezbrzeżnym oceanem; była to przepaść, której dna nie można było dojrzeć, a im więcej się w niej zagłębiała, tym ogrom jej się powiększał, tym więcej był niezgłębiony.

       Innego dnia usłyszała z ust Jezusa te słowa: „Ja jestem głębiną potęgi Bożej. Ja stworzyłem niebo i ziemię, rzeki i morza. Wszystko stworzyłem wedle mojej mądrości. Jestem Głębią, jestem Mądrością Bożą, Mądrością nieskończoną, jestem jednorodzonym Synem Boga. Jestem Wysokością, niezmierzoną sferą (immensa rotunditas), Wyżyną Miłości, nieskończoną Miłością: przez pokorę, opartą na posłuszeństwie, zbawiłem rodzaj ludzki”.

       Kończy najwznioślejszym widzeniem: „Ujrzałam – mówi do swego spowiednika – Istność przed stworzeniem aniołów. Widziałam Istność taką, jaką wolno oglądać stworzeniu cielesnemu”. Było to olbrzymie koło jaśniejące, okrągłe, a nie spoczywało na niczym, samo sobie będąc podporą. Wspaniałość niepojęta, której umysłem objąć niepodobna biła od tego koła, a Franciszka nie mogła patrzeć wprost na ten blask nieopisany. Poniżej tego świetlistego i bezbrzeżnego koła była pustynia, robiąca wrażenie próżni; było to miejsce nieba, zanim stało się niebo. Wewnątrz koła coś zbliżonego do bardzo białej i olśniewającej kolumny; było to jakby zwierciadło, w którym św. Franciszka widziała odblask Bóstwa; i ujrzała tam kilka nakreślonych znaków: początek bez początku i koniec bez końca.

       Gdyż Bóg w Słowie nosił pierwowzory wszystkich rzeczy, zanim je stworzył.

       Potem widziała, jakby niezliczone płatki śniegu, pokrywające góry: oto stworzeni aniołowie. Trzecia część ich zostanie strącona w przepaść; dwie trzecie pozostaną w chwale.

       W tym zasadniczym widzeniu ukazało się też św. Franciszce Niepokalane Poczęcie Dziewicy.

       Widzenie tamtego świata było charakterystyczną cechą i wybitnym rysem św. Franciszki Rzymianki.


Zawsze Wierni, nr 45, 03-04.2002, s. 140.
https://gdynia.fsspx.pl/2002/04/01/ernest-hello-sw-franciszka-rzymianka/