Święty Polikarp, biskup i Męczennik

avatar użytkownika intix

 

 

      


       Dnia 26. stycznia
       Święty Polykarp z Smyrny, biskup-męczennik.
(+ r. 155.)

       Nic nie wiemy o rodzinie św. Polykarpa, ani wogóle o jego latach młodości. To jednak pewną rzeczą, że św. Polykarp żył w pierwszym wieku po Chrystusie. Podobno Jan św. apostoł oddał go na wychowanie do biskupa smyrneńskiego. Jest też rzeczą pewną, że otrzymał święcenia biskupie z rąk dziewicy-apostoła Chrystusowego, św. Jana. Był Polykarp biskupem w Smyrnie, w mieście leżącem w Azyi Mniejszej.
  
       Żyjąc w pierwszym wieku ery chrześcijańskiej miał sposobność poznać liczne osoby, z którymi jeszcze Pan Jezus przebywał. Stąd też ta głęboka wiara w nim i ta gorliwość o zbawienie dusz. Św. Ireneusz, uczeń świętego Polykarpa, z tkliwą serdecznością wspomina o jego naukach i dowodach miłości Bożej.
  
       Długi szereg lat rządził święty, żarliwy mąż Boży owieczkami pieczy swej powierzonymi z gorliwością iście apostolską. Nawrócił niezliczoną ilość niewiernych, bo Bóg błogosławił pracy jego licznemi cudami.
  
       Za panowania cesarza Trajana szerzyło się wielkie prześladowanie chrześcijan, które przeniosło się i do Antyochii. Biskupem był tam podówczas św. Ignacy, biskup-męczennik. Otóż w roku 106 wywieziono św.Ignacego jako więźnia do Rzymu; droga wypadła przez Smyrnę; tu przyjął św. biskupa Polykarp i ucałował okowy mężnego wyznawcy Chrystusowego. Św. Ignacy powierzył przy tej sposobności pieczę nad Antyochią i całą Azyą Mniejszą św. Polykarpowi.
  
       Naówczas siedział na stolicy św. Piotra papież Anicet; za jego panowania powstał spór w Kościele o czas uroczystości Wielkanocnej. Jedni chcieli obchodzić Wielkanoc razem z żydami dnia 14. miesiąca, który zwał się Nisan, twierdząc, że prawo żydowskie jeszcze w Nowym Zakonie obowiązuje; inni znowu chcieli obchodzić to święto w niedzielę po 14. Nisana przez pamięć na Zmartwychwstanie Pańskie. Aby wyrównać powstające nieporozumienie między Rzymem a kościołami Azyi Mniejszej, udał się św. Polykarp jako starzec siwowłosy krótko przed swą śmiercią do papieża. Z wielką czcią przyjął Ojciec św. świętego starca i na znak jedności przyjął Ciało Pańskie z rąk św. Polykarpa.
  
       Groźniejszą niż zatarg o Wielkanoc była herezya gnostyków; sięgała początkami jeszcze czasów apostolskich. Przeróżne były jej błędy; co do istoty przeczyły bóstwu Chrystusa Pana i boskości Jego religii. Za czasów Polykarpa przedstawicielami fałszów głoszonych był także niejakiś Marcyon i Waleryan. Św. Polykarp nawrócił naukami swemi wielu zwolenników błędnej nauki, a zapytany razu pewnego przez Marcyona w Rzymie, czy go nie poznaje, odpowiedział mu: owszem poznaję cię, tyś jest pierworodny syn szatana. Tak brzydził się św. biskup heretykami.
  
       Tymczasem wybuchnęło i w Smyrnie prześladowanie chrześcijan. Cesarz Marek Aureliusz z wyszukanem okrucieństwem dręczył wyznawców Chrystusa, by ich odwieść od wiary; rzucano wiernych lwom i innym dzikim zwierzętom na pożarcie. W ten sposób znalazł śmierć męczeńską św. Germanikus młodzieniec ze Smyrny. Św. biskup po powrocie do swej stolicy, podwoił swą gorliwość; chodził od domu do domu, utrwalał w wierze i dodawał otuchy do męczeństwa. Spostrzegli wnet prześladowcy, że biskup jest duszą swych owieczek; postanowiono go stracić. Wierni pragnęli utrzymać swego pasterza przy życiu; długo namawiali go do ucieczki. Wreszcie usłuchał św. biskup rady swych zaufanych; nie chcąc zostawiać w trudnych czasach owieczek bez pasterza, uszedł poza obręb miasta; na ustroniu zamieszkał w ubogim domku.
  
       Lecz i tutaj znaleźli po niedługim czasie prześladowcy św. biskupa. Schwytali dwoje pacholąt, które zmusili męczarniami do wskazania im miejsca, na którym przebywał św. biskup. Natychmiast otoczyło wojsko dom świętego Polykarpa; widząc blizki swój koniec, prosił o godzinę czasu, by się mógł przygotować przez modlitwę na drogę wieczności. Po upływie przeznaczonego czasu, prowadzili go żołnierze do Smyrny. Było to w samą sobotę Wielkanocną.
  
       Dwóch senatorów Heród i Nicet wyjechało naprzeciw świętemu, umieścili go koło siebie, by go namówić do zaparcia się Jezusa. Lecz święty był niewzruszony, owszem starał się nawrócić pogan do wiary świetej. Natenczas oburzeni zrzucili go z powózki; starzec upadając, mocno się pokaleczył. Kiedy przybył do Smyrny, lud pogański na jego widok szalał z radości. Nie przeraził się Polykarp blizkiej śmierci, bo usłyszał głos z nieba. Mężnym bądź, Polykarpie i nie trać odwagi!
  
       Przyprowadzono go przed sędziego; zachętą starał się nakłonić świętego do odstępstwa od wiary, żądając, by złożył ofiarę bogini szczęścia. Wtedy to wyrzekł święty starzec te pamiętne słowa: "Ośmdziesiąt lat służę Jezusowi, Bogu i Panu; przez ten czas nietylko nic mi nie uczynił złego, lecz owszem dobrodziejstwy Swemi mnie obsypywał; a ty chcesz, abym lżył i znieważył tego Pana Boga swojego"! "Czy wiesz", zawołał wtedy starosta, "że mam lwy i niedźwiedzie gotowe pomścić na tobie zniewagi bogów naszych"? "Wypuść więc swe lwy i niedźwiedzie na mnie", odrzekł biskup, "ja jednak Boga nie odstąpię". "Upierasz się"! krzyknął sędzia, "każę cię w ogień wrzucić". "Ty mi ogniem grozisz", rzekł Polykarp, "który gaśnie, a nie pamiętasz o tym ogniu, w którym niewierni na wieki gorzeć będą"? Słysząc to poganie i żydzi, uniesieni gniewem wołali: Na stos z nim, spalić go! Wydano rozkaz, aby spełnić wolę ludu. Natychmiast ułożono wielki stos drzewa, na którym św. biskup miał ponieść śmierć męczeńską. Zbiry chciały Polykarpa gwoździami przybić do słupa, aby się w ogniu nie ruszał. Lecz święty rzekł: "Dajcie spokój; Ten, który w miłosierdziu Swem daje mi łaskę śmierci w płomieniach, sprawi, że cierpliwie wytrwam bez poruszenia w gorejącym ogniu". Z związanemi więc tylko rękami wstąpił na stos zapalony.
  
       Nim się jeszcze wzbiły płomienie, zwrócił św. biskup oczy swe ku niebu i stojąc nieporuszony, rzekł: "Chwała Tobie o Wszechmocny Boże, i dzięki Ci, o Panie, żeś mnie między męczenników i świadków Swoich policzyć raczył; piję kielich męki Chrystusa mego, boleści Jego jestem uczestnikiem; proszę Cię, abym też był uczestnikiem chwalebnego zmartwychwstania i żywota wiecznego". Wzniosły i majestatyczny był to widok, kiedy starzec siwowłosy ofiarował się Bogu jako całopalenie. Płomienie ognia wzbiły się ku niebu i otoczyły czerwonym blaskiem męczeństwa św. męża.
  
       Nagle płomienie jakoby przez powiew wiatru rozstąpiły się, święty pozostał nietknięty; równocześnie napełniło się powietrze wonnymi zapachami. Strach ogarnął pogan i przerażenie wielkie. Na nowy rozkaz jeden z żołnierzy przebił świętego mieczem. Powiadają, że z otwartej rany wzleciał śnieżnobiały gołąb ku niebu; równocześnie trysnęła krew z boku świętego tak obficie, że ugasiła płomienie pożaru.
  
       Krwawą więc śmiercią zakończył święty biskup smyrneński swój żywot doczesny.
  
       Poganie spalili święte ciało męczennika, by go nie wydać chrześcijanom. Ci zaś zebrali z największą czcią święte popioły i zachowali je w największem poszanowaniu. Św. Polykarp miał sto lat, kiedy Pan Bóg uwieńczył gorliwość jego życia koroną męczeńską. Było to dnia 26. stycznia r.155. Na wizwrunkach widzimy go zwykle na stosie, przykutego do słupa; obok niego żołnierz zadający mu mieczem ranę śmiertelną.

       Nauka

       Życie św. Polykarpa różne nastręcza nauki. Patrz, jak święty brzydził się ludźmi przewrotnymi i bezbożnymi! Heretyka Marcyona nazywa pierworodnym synem szatana i z oburzeniem odwraca się od niego. Bierz stąd naukę, że nie godzi się rozmawiać o rzeczach wiary z niedowiarkami, bo rozmowy takie podkopują życie wiary, sprowadzają początkowo wątpliwości, a wkońcu są powodem utraty wiary.

       Już dobrowolne wątpliwości nad prawdami wiary, choćby tylko co do jednego artykułu wiary świętej, są grzechem śmiertelnym; jeśli się mimowoli nasuwają, trzeba je oddalać jako pokusę szatańską przez modlitwę.

       Wiara przecież to najdroższy skarb, jaki mamy od Boga i jaki odziedziczyliśmy po ojcach swych. Ona jedynie tylko prowadzi nas do nieba, bo tylko "kto wierzy, zbawion będzie", powiada sam Pan Jezus. Dziś wszędzie pełno apostołów niewiary, pełno ludzi szydzących z wiary, drwinkujących sobie z św. Kościoła i świętych obrządków, wyśmiewających spowiedź świętą i Sakramenta święte.

       Chcesz zachować niezachwianą wiarę, to pierwszym twym obowiązkiem unikać jak ognia towarzystwa ludzi niewierzących. Nie wdawaj się nigdy w wywody nad przedmiotami wiary, bo jeden nierozumny więcej może się pytać, niż dziesięciu mądrych może odpowiedzieć. A przedewszystkiem wy, matki, chrońcie dzieci swe od towarzystw ludzi przewrotnych. Posyłajcie dzieci swe do szkół katolickich, nie puszczajcie je na bagna niewiary. Wiara to gwiazda przewodnia, która prowadzi nas drogą życia, rozświecając ciemności tego świata; ona prowadzi nas pewno do miasta wiekuistej szczęśliwości, do Jeruzalem Nowego Zakonu.


"ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski

       * * *
      
       Żywot świętego Polikarpa, biskupa i Męczennika
       (żył około roku Pańskiego 160)

       Kiedy i gdzie się święty Polikarp urodził, nie wiadomo. Ma on być owym uzdolnionym młodzieńcem, którego święty Jan, Apostoł i Ewangelista, oddał biskupowi w Smyrnie na wychowanie, a znalazłszy go później hersztem rozbójników, zabrał w swoją opiekę (zobacz 27 grudnia). Był przeto uczniem świętego Jana i z jego rąk otrzymał święcenia na biskupa smyrneńskiego. Żył w pierwszym wieku chrześcijaństwa, znał więc osobiście kilku uczniów Zbawiciela i utrzymywał z nimi bliskie stosunki. Jak mistrz jego, święty Jan, tak i on gromadził około siebie uczniów i wpajał w nich cnotę i pobożność. Między wielu innymi był jego uczniem święty Ireneusz.

       Na swym urzędzie z wielkim zapałem opierał się herezji, a wiernych umacniał w wierze. Panowały zaś herezje już od samego początku chrześcijaństwa, gdyż już święty Paweł wyraźnie ostrzega przed nimi Tytusa: "Heretyka po pierwszym i wtórym upomnieniu unikaj, wiedząc, że taki jest wywrócony i grzeszy, potępiony swym własnym sądem" (Tyt. 3,10-11). Polikarp tak brzydził się heretykami, że zabraniał ich nawet pozdrawiać. Mimo to jednak wielkie miał poszanowanie tak u innowierców jak i pogan.

       Kiedy prześladowanie za cesarza Marka Aureliusza dosięgło także Smyrny, chrześcijanie tamtejsi wraz z swym pasterzem byli na nie jak najzupełniej przygotowani. Polikarp liczył wonczas może przeszło 100 lat i pragnął gorąco iść pierwszy na męki, aby dać przykład swym owieczkom. Nie przyszło jednak do tego, albowiem wielu przed nim wzięto na męki, a wszyscy okazali stałość, z wyjątkiem jednego, imieniem Kwintus, który na widok dzikich bestii stracił serce i zaparł się Chrystusa. Widocznie dał się dobrowolnie ująć, nie zbadawszy się, czy potrafi wytrwać do końca.

       Stałość chrześcijan poganie słusznie przypisywali biskupowi Polikarpowi, wołali przeto na sędziego: "Szukaj Polikarpa!" Święty słyszał owo wołanie, mimo to jednak chodził od domu do domu, umacniając i ustalając wiernych. Chrześcijanie zaczęli nalegać na niego aby się schronił. Polikarp, pragnąc korony męczeńskiej, długo nie chciał tego uczynić, ale w końcu uległ powszechnemu życzeniu i ukrył się w pobliskiej wiosce, gdzie ustawicznie modlił się za całe chrześcijaństwo.

       Trzy dni przed śmiercią miał widzenie, jakoby mu się poduszka pod głową paliła. Ucieszony zawołał: "Najmilsi, mam być spalony za Chrystusa!" Zaniepokojeni chrześcijanie zmusili go aby zmienił kryjówkę, ale jego widzenie miało się mimo to ziścić, gdyż poganie wymogli przez męki na jakimś małym dziecięciu wyjawienie jego kryjówki. Biskup, usłyszawszy że przyszli siepacze, sam wyszedł naprzeciw nich, kazał ich suto ugościć, a dla siebie prosił o godzinę czasu, aby się mógł przygotować na drogę do wieczności na co żołnierze przystali. Ukląkłszy głośno zaczął się modlić, i to tak rzewnie, że nawet oprawcy byli wzruszeni i żałowali, że musie] ująć tego starca. Po blisko dwugodzinnej modlitwie wsadzono go na osła i powieziono do Smyrny. Kiedy wjechali do miasta, zastąpili mu drogę dwaj senatorowie, imieniem Herod i Nicetas, i wziąwszy go do pojazdu, zaczęli łagodnie namawiać, żeby choćby tylko pozornie odstąpił od wiary i powiedział: "Cesarzu, gotów jestem bogom ofiarować". - a ujdzie śmierci, po czym będzie mógł robić, co mu się podoba. Gdy im Polikarp stanowczo odmówił, a nawet ich samych próbował nawrócić, poczęli go lżyć, a w końcu zrzucili z wozu tak gwałtownie, że starzec ciężko zranił sobie nogę. Gdy stanął na miejscu sądu, tłum pogański zaczął krzyczeć z radości, że go wreszcie pojmano, ale równocześnie dał się słyszeć jakiś inny głos, mówiący: "Bądź mężny, Polikarpie, i wielkim sercem konaj!" Mimo że ten głos wszyscy słyszeli, nikt nie wiedział skąd pochodził.

       Sędzia, ujęty wspaniałością postaci starca, począł go namawiać, aby uczynił zadość woli cesarskiej i pokłonił się bogom a wyrzekł się Chrystusa. Polikarp odpowiedział: "Służę mu już 86 lat, a nic mi złego nie uczynił, owszem dobrodziejstwami obsypywał, a ty chcesz, abym lżył i znieważał tego Pana i Boga mojego?" Sędzia surowiej powtórzył swój rozkaz, ale Polikarp odpowiedział łagodnie: "Udajesz, jakobyś mnie nie znał i nie wiedział, kim jestem. Jestem chrześcijaninem!" Wtedy kazał sędzia ogłosić, że Polikarp wyznał się chrześcijaninem. Tłum odpowiedział szalonym wrzaskiem i zaczął wołać, aby go rzucono dzikim zwierzętom na pożarcie, ponieważ jednak było już po igrzyskach, sędzia kazał go natychmiast spalić żywcem.

       Chciwe widoku męki pospólstwo, zwłaszcza żydowskie, zaczęło znosić drzewo i wnet był stos z wysokim palem gotowy. Oprawcy przygotowali tym czasem łańcuchy i gwoździe, aby skazanego przybić do pala, ale Polikarp rzekł: "Zaniechajcie tego, albowiem kto mi udzielił łaski, że za niego mogę śmierć ponieść, ten mi udzieli też łaski, że w ogniu sam stać będę". Nie przybito go więc, lecz przywiązano. Gdy stos podpalono, płomienie za wolą Bożą rozbiegły się na boki i nie dotykając Świętego splotły się ponad jego głową, jak żagiel wiatrem wydęty, a zarazem rozeszła się wokoło prześliczna woń. Zdumienie ogarnęło wszystkich i głuchy szmer rozległ się między tłumem. Wtedy rozkazano jednemu z oprawców, aby przystąpił do Świętego i przebił go mieczem. Gdy to uczynił, z piersi Świętego trysnął strumień krwi i natychmiast zagasił płomienie. Stało się to 23 lutego roku 166. Chrześcijanie prosili urzędnika o wydanie drogich zwłok, ale żydzi wymogli na nim, że kazał je spalić. Wierni zebrali przeto pozostałe cząstki kości, które jako nieoszacowany skarb umieszczone zostały w kościele w Smyrnie.

       Nauka moralna

       Rozważmy piękne, pamięci godne słowa św. Polikarpa, które powiedział pogańskiemu sędziemu, gdy ów żądał od niego zaparcia się Chrystusa: "Służę Mu już 86 lat, a nic złego mi nie uczynił, owszem dobrodziejstwami obsypywał, a ty chcesz abym lżył i znieważał tego Pana i Boga mojego?" I nam od samego początku życia aż dotąd Chrystus nic złego nie uczynił, lecz obsypywał nas dobrodziejstwami i zlewał na nas łaski dla ciała i duszy.

       Każda godzina życia naszego jest dowodem Jego łaski, a nawet godzina utrapienia i cierpienia, gdyż i to czyni Bóg tylko z miłości do nas. Kogo Bóg kocha, na tego zsyła krzyżyki, a jeśli je zniesiemy w pokorze i uległości, to za to tym większa będzie nasza zapłata w Niebie. Ale co myśmy dla Boga uczynili? Czy możemy z dobrym, czystym sumieniem powiedzieć wraz z św. Polikarpem, żeśmy stale, przez całe życie wiernie Bogu służyli? Przeciwnie, obrażaliśmy Go nieraz i to nawet ciężkimi grzechami i często przestępowaliśmy Jego przykazania. Za Jego dobrodziejstwa odpłacaliśmy Mu czarną niewdzięcznością. Opłakujmy przeto niewdzięczność naszą, wierniej służąc Panu i Dobroczyńcy naszemu i odpłacając Mu miłością za miłość. "Wysławiajcie Pana, bo dobry jest, bo na wieki miłosierdzie Jego" (Psalm 106,1).

       Modlitwa

       Najmilszy Boże, Tyś mnie od wieków ukochał, wyświadczając mi co dziennie i co godzinę niezliczone dobrodziejstwa i okazując swą miłość, bo chcesz, abym był wiecznie szczęśliwy. Ja zaś niewdzięczny nie miłowałem Cię ani Ci nie służyłem. Przepuść w czym zbłądziłem, i przyjmij zaręczenie mojej wierności, że Ci odtąd chcę być uległym i takim pozostać aż do śmierci. Amen.

 

Za: Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.
_______________________________________________________________
(...)
W ikonografii św. Polikarp przedstawiany jest jako męczennik lub jako biskup.
Wzywany do obrony przed czerwonką i bólem ucha.

 

      

       * * *

       Św. Polikarp - List do świętych w Filippi

 

      

       Kościół p.w. św. Polikarpa w Izmirze (d. Smyrna), Turcja

       Św. Polikarp ze Smyrny

 


.

4 komentarze

avatar użytkownika intix

1. Św. Polikarp ze Smyrny

Św. Polikarp ze Smyrny

Polikarp ze Smyrny to jeden z Ojców Apostolskich, czyli tych, którzy depozyt wiary i sukcesję apostolską odebrali z rąk najbliższych uczniów Pańskich. Był do końca oddanym obrońcą prawowierności, której prawideł uczył się najbliżej Źródła – w niej utwierdzał swą trzodę, a w końcu oddał życie za Chrystusa, gorejąc w płomieniach ognia na pogańskim stosie.

Tradycja nie przekazała dokładnego miejsca urodzenia Świętego, ale zapewne była to Azja, skoro dowiadujemy się, iż przez Jana Ewangelistę został on skierowany na naukę do Smyrny (obecnie Izmir w Turcji), gdzie później został biskupem. W wieku trzydziestu lat przyjął święcenia kapłańskie, a konsekracji biskupiej miał mu udzielić – wedle świadectwa Tertuliana i Hieronima – sam umiłowany uczeń Pański Jan.

Liczne świadectwa stwierdzają, iż pełnił wzorowo obowiązki swego urzędu. Chociażby św. Ignacy Antiocheński pisał doń list z drogi do Rzymu, gdzie miał być umęczony. Kierował liczne pochwały pod adresem hierarchy smyrneńskiego, nazywając go między innymi „atletą Chrystusowym”.

Polikarp znany jest z bardzo zdecydowanej postawy względem heretyków, której nauczył się od swego mistrza św. Jana. On przekazał potomności anegdotę o tym, jak Ewangelista przybywszy do łaźni dowiedział się, iż przebywa tam odstępca od prawdziwej wiary i zwodziciel dusz niejaki Cerynt – od razu opuścił to miejsce i to samo nakazał swym uczniom, do których rzekł: „Uciekajcie, a prędko, aby się ta łaźnia, w której jest Cerynt, nieprzyjaciel prawdy Bożej, wnet nie zapadła”. Współcześnie niestety – w czasach, gdy w imię ekumenizmu wpuszcza się heretyków protestanckich, by głosili kazania w katolickich świątyniach – ten aspekt biografii zarówno Jana jak i Polikarpa jest przemilczany.

Innym razem to Polikarp napotkał herezjarchę Marcjona, który zachęcał go do zawarcia bliższej znajomości, mówiąc: „Poznaj mnie, proszę”, na co Święty miał odpowiedzieć: „Znam cię, żeś pierworodny syn diabelski”. Taka postawa uchodzi dziś coraz częściej za ciemnotę i występek przeciwko miłości bliźniego, ponieważ zapominamy, że miłość Boża jest jak medal, na którego rewersie widnieje nienawiść wszystkiego, co jest tej Miłości zaprzeczeniem i że kto się jej do końca sprzeciwia, świadomie nie uznając zwierzchnictwa prawdziwego Chrystusowego Kościoła, sam skazuje się na męki niewypowiedziane i wieczne.

Biskup Smyrny cieszył się powszechnym poważaniem w swojej diecezji, największych natomiast wrogów miał wśród zacietrzewionych pogan, którzy zdolni byli podjudzić tłum przeciwko świętemu słudze Bożemu. Okazją do tego stały się prześladowania wszczęte przez wybitnego, ale nie zdolnego jeszcze zrozumieć „religii Nazareńczyka” – cesarza-filozofa Marka Aureliusza.

Podczas męczenia innych chrześcijan pospólstwo zaczęło domagać się krwi sławnego biskupa. Był on już wówczas naprawdę podeszły w wieku, ponieważ dożył prawie stu lat. Wierni namówili go do ucieczki z miasta, co uczynił bardziej przez wzgląd na swą trzodę, niż na samego siebie. W końcu jednak siepacze cesarscy dopadli go w posiadłości wiejskiej, w której się ukrywał.

Starzec przywitał ich spokojnie, dał do zrozumienia, iż wie, po co przyszli i że gotowy jest na śmierć. Zaprosił ich nawet na obiad! Sam poprosił tylko o godzinę na modlitwę. Jak gorliwa, jak pełna świętego zapału męczennika idącego na śmierć z miłości do swego Pana musiała być ta ostatnia modlitwa!

Sędzia zaproponował mu to, co było w stałym zwyczaju ówczesnych władz cesarstwa: zaprzyj się Chrystusa, bluźnij mu i zapal kadzidło na cześć naszych bogów, a będziesz żył. Ale Święty nie chciał żyć – przynajmniej nie w tym znaczeniu, jakie miał na myśli poganin. Chciał osiągnąć życie wieczne, które czekało go za bramą tego ostatniego na ziemi cierpienia.

Wyznał, iż od lat służy Chrystusowi Królowi i nie zamierza porzucić Jego świętej Wiary. Wówczas sędzia zagroził, iż zostanie spalony żywcem, na co Polikarp chętnie przystał, odebrawszy wcześniej od Boga zapewnienie, że doda mu On męstwa podczas kaźni. Powiedział tylko, że nie lęka się ognia, który gaśnie, ale że istnieje ogień, o którym nie wiedzą czciciele bałwanów, a który jest nieugaszony.

Rozpalono zatem stos, w który Święty wszedł bez zwlekania W tym momencie stał się cud – płomienie otoczyły jego postać, nie dotykając ani nie szkodząc ciału. Rozwścieczeni poganie zaczęli krzyczeć, by przebito go włócznią, co też uczyniono. Podanie głosi, iż krew wytoczona z jego piersi wylała się tak obficie, iż zagasiła ogień.

Kościół wspomina św. Polikarpa ze Smyrny 23 lutego.

FO
http://www.pch24.pl

avatar użytkownika intix

2. Święty Polikarp: O świętym, który śpiewał na stosie

Znalezione obrazy dla zapytania Święty Polikarp ze Smyrny

Gdy zabijano na arenie pierwszych świadków, Koloseum nie pękało w szwach. Pękało ze śmiechu.

Na stos go! Szybciej! – krzyknął legionista. Środkiem stadionu między dwoma rosłymi żołnierzami szedł pochylony staruszek. Wokół kłębił się tłum. Płacz mieszał się z szyderstwem. Niektórzy przyszli, by zobaczyć krwawe widowisko, inni dotknąć szat człowieka, którego uważali za świętego. Na środku stał stos. Polikarp, biskup Smyrny, podszedł do niego, zrzucił szaty i rozwiązał przepaskę. Gdy schylił się, by zdjąć obuwie, żołnierze zaczęli układać wokół niego stos.

Był uczniem Jana Ewangelisty. Właśnie oskarżono go o lekceważenie pogańskiego zwyczaju. Sam prokonsul Stacjusz Kodrados nakłaniał go przed chwilą do zaparcia się wiary. Mógł ocalić głowę. A jednak uśmiechnął się: „Osiemdziesiąt sześć lat służę Chrystusowi, nigdy nie wyrządził mi krzywdy, jakżebym mógł bluźnić memu Królowi i Zbawcy?”.

Ktoś chwycił dłonie starca, by przybić je do drzewa. Polikarp odwrócił głowę: – Pozostawcie mnie tak. Ten, który mi daje siłę do zniesienia ognia, sprawi też, że nawet i bez waszych gwoździ wytrwam nieruchomo na stosie.

Żołnierz wyrzucił gwoździe. Wykręcił jedynie do tyłu ręce biskupa i związał je mocnym sznurem. I wtedy Polikarp zaczął śpiewać. Tłum zamarł. Starzec wzniósł oczy ku niebu i wołał:

„Ojcze błogosławionego i ukochanego Syna Twojego, Jezusa Chrystusa, wysławiam Cię, żeś mnie raczył w tym dniu i w tej godzinie zaliczyć w poczet Twoich męczenników i wraz z nimi dałeś mi udział w kielichu Twego Pomazańca! Wielbię Cię, błogosławię i chwalę przez ukochanego Syna Twego, Jezusa Chrystusa, przez którego niech Ci będzie chwała wraz z Nim i Duchem Świętym, teraz i przez przyszłe wieki. Amen”.

Legionista sprawnym ruchem podpalił stos. Buchnął płomień. I wtedy stadion zdumiał się ponownie. Świadkowie opowiadali: „Ujrzeliśmy wtedy rzecz niezwykłą. Albowiem ogień utworzył jak gdyby sklepienie, na wzór żagla wydętego wiatrem, i otoczył zewsząd postać męczennika; on sam zaś był nie jak palone ciało, lecz jak chleb, który się wypieka, lub jak złoto i srebro wytapiane w ogniu. I uczuliśmy również woń, jakby powiew kadzidła czy też cennych pachnideł. A bezbożni widząc, że ogień nie może strawić ciała, rozkazali katowi przebić go mieczem. Gdy to uczynił, wytrysnęło tyle krwi, że zagasł ogień i cały tłum zdumiał się, widząc tak wielką różnicę pomiędzy niewiernymi a wybranymi”.

Polikarp zginął 1850 lat temu. Biskup, którego święty Ireneusz nazwał „mężnym atletą Chrystusa”, ze środka płomieni wysławiał Najwyższego. To nie były „rozmowy mistrza Polikarpa ze śmiercią”. To była rozmowa ze źródłem życia.

Dziwny to Kościół. To, co jest jego największą słabością, okazuje się największą siłą. Gdy zabijano na arenie pierwszych świadków, Koloseum nie pękało w szwach. Pękało ze śmiechu. Słabi i głupi są ci chrześcijanie, skoro poddają się bez walki. Jakiż słaby musi być ich Bóg? To nie filmowy Maximus. To jakiś Minimus. Kto to widział przebaczać oprawcom? Kto to widział śpiewać na stosie?

„Na początku było Słowo...” Tak rozpoczyna się Ewangelia wg św. Jana o Słowie, czyli o Bogu, który przyjął ludzką naturę i zamieszkał wśród nas. Początkowo owo słowo o Słowie było przekazywane z ust do ust, a kto to Słowo przyjmował poprzez chrzest był włączany do wspólnoty Kościoła zbudowanego na fundamencie Apostołów.

Ci którzy je przyjmowali, przekazywali je dalej. W ten sposób „Słowo Pańskie rozszerzało się i rosło”. Wielu też dawało świadectwo Słowu poprzez męczeńską śmierć.

Św. Polikarp, którego wspomnienie obchodzimy 23 lutego, był biskupem Smyrny (dziś Izmir w Turcji). Św. Ireneusz, który przyjął święcenia w Smyrnie i w swej młodości poznał Polikarpa, podaje, iż jest on uczniem św. Jana Apostoła, który go wyświęcił na biskupa. Wiemy o nim, iż udał się około roku 160 do Rzymu, by wyjaśnić z papieżem Anicetem kwestię daty świętowania Wielkanocy. Nieco wcześniej napisał list do chrześcijan w Filipii. Interweniuje on w sprawie Walentego wyświęconego w Smyrnie (prawdopodobnie biskupa), który dopuścił się wykroczeń. Z jednej strony napomina by odstąpić od niegodnego postępowania, a z drugiej nawołuje do miłości swego pasterza i jego rodziny. List ten jest też świadectwem wiary w boską naturę Jezusa, a także w zmartwychwstanie ciał oraz sąd ostateczny, któremu każdy będzie podlegał.

Około roku 167 wybuchły w Smyrnie prześladowania. Polikarp początkowo ukrywał się poza miastem, ale jeden ze sług pod wpływem tortur wskazał miejsce jego kryjówki. Biskupa oskarżono o lekceważenie pogańskiego zwyczaju. Prokonsul Stacjusz Kodrados nakłaniał go do zaparcia się wiary na co Polikarp odpowiedział: "Osiemdziesiąt sześć lat służę Chrystusowi, nigdy nie wyrządzi mi krzywdy jakżebym mógł bluźnić memu Królowi i Zbawcy?" Został skazany na śmierć przez spalenie. Gdy na stadionie wykonywano na nim wyrok, płomienie się go nie imały i został przebity mieczem. Poniósł śmierć w dniu „wielkiego szabatu”, jak podaje opis jego męczeństwa. Rzeczywiście w dniu 23 lutego 167 przypadła niedziela. Do dziś w Izmir można oglądać miejsce jego męczeństwa oraz grób. Kiedyś stała tam bazylika, która doszczętnie spłonęła podczas I wojny światowej.

Imię Polikarp pochodzi z języka greckiego i oznacza „obfity owoc”. Jego życie stało się żywą Ewangelią. Wypełniły się w nim słowa Jezusa, iż ten przynosi obfity owoc, kto trwa w Nim.

Marcin Jakimowicz
http://kosciol.wiara.pl/doc/490559.Swiety-Polikarp-O-swietym-ktory-spiew...

avatar użytkownika intix

3. 26.01. Męczeństwo św. Polikarpa biskupa Smyrny [fragmenty]





Męczeństwo świętego Polikarpa biskupa Smyrny [wybór]


Kościół Boży w Smyrnie do Kościoła Bożego w Filomelium i do wszystkich gmin świętego i powszechnego Kościoła, gdziekolwiek się znajdują: miłosierdzie, pokój i miłość Boga Ojca i Pana naszego Jezusa Chrystusa niechaj będą udzielone wam obficie.

Piszemy wam, bracia, o tych, co ponieśli śmierć męczeńską, i o błogosławionym Polikarpie, który przez męczeństwo swoje położył niejako pieczęć na prześladowaniu i przyczynił się do jego zakończenia. Niemal wszystkie wcześniejsze wydarzenia do tego właśnie zmierzały, by Pan mógł nam pokazać raz jeszcze męczeństwo według Ewangelii. Polikarp, podobnie jak Pan, czekał aż zostanie wydany, i my również powinniśmy go w tym naśladować, mając na oku zawsze nie tylko własny pożytek, ale i pożytek naszych bliźnich. Świadczy to bowiem o miłości prawdziwej i rzetelnej, jeśli chcemy nie tylko samych siebie zbawić, lecz także i wszystkich naszych braci.

[...]

Rozciągano ich na ostrych muszlach i zadawano najrozmaitsze inne wyszukane tortury, by – jeśli to możliwe – skłonić ich do zaparcia przez przedłużającą się mękę.

Wiele sztuczek wymyślił przeciw nim diabeł, lecz dzięki Bogu nikogo z nich nie przemógł. Wielce szlachetny Germanik umacniał ich nieśmiałość własną wytrwałością. Zasłużył też sobie na podziw w walce z dzikimi zwierzętami. A kiedy prokonsul chcąc go przekonać powiedział mu, że lituje się nad jego młodością, Germanik przyciągnął do siebie bestię i podrażnił ją, aby jak najszybciej porzucić to życie w świecie niesprawiedliwości i bezprawia. Wówczas cały tłum, zadziwiony odwagą świętego i zbożnego plemienia chrześcijan, zaczął krzyczeć: „Precz z bezbożnikami! Sprowadźcie Polikarpa!”

Jeden z nich jednak, imieniem Kwintus, Frygijczyk niedawno przybyły z Frygii, uląkł się na widok zwierząt. To on dobrowolnie zgłosił się sam [jako chrześcijanin] skłaniając do tego jeszcze kilku innych. I jego prokonsul namówił usilnymi prośbami, żeby złożył przysięgę i ofiarę. Dlatego też bracia, nie pochwalamy tych, co sami się zgłaszają, gdyż nie tak naucza Ewangelia.

[...]

A na trzy dni przed aresztowaniem miał [Polikarp] na modlitwie widzenie: zobaczył swoją poduszkę spaloną doszczętnie w ogniu. I zwróciwszy się do swoich towarzyszy powiedział im: „Mam być spalony żywcem”.

[...]

Było to w piątek, w porze wieczerzy – konni policjanci, tak samo jak zwykle uzbrojeni, wyprawili się [na Polikarpa] jak na zbójcę. Późno wieczorem wtargnąwszy wszyscy razem, znaleźli go odpoczywającego w małej izdebce na piętrze. I stamtąd mógł jeszcze przejść do innego majątku, lecz nie chciał, bo powiedział: „Niech się stanie wola Boża”.

[...]

Wyjechał mu na spotkanie naczelnik policji, Herod, wraz ze swym ojcem Niketesem. A zaprosiwszy do swego powozu, starali się go przekonać i mówili: „Cóż to złego powiedzieć: Cezar jest Panem, złożyć ofiary, spełnić inne rzeczy z tym związane i w ten sposób ocalić sobie życie?” On z początku nic im nie odpowiedział, a gdy nalegali, rzekł: „Nie zrobię tego, co mi radzicie”. Oni zaś, widząc, że nie zdołali go przekonać, powiedzieli mu wiele rzeczy obraźliwych i tak szybko wyrzucili z powozu, że wysiadając zranił się w nogę. Nie odwróciwszy się nawet, jakby nic się nie stało, szedł naprzód żwawo, w kierunku amfiteatru, a na stadionie był taki zgiełk, że nie można było nawet usłyszeć, gdy ktoś chciał coś powiedzieć. Kiedy zaś Polikarp wchodził na amfiteatr rozległ się głos z nieba: „Odwagi Polikarpie, i bądź mężem”. Nikt nie widział tego, kto mówił, ale ci z naszych, którzy byli tam obecni, głos słyszeli.

[...]

Prokonsul kazał go stawić przed sobą i zapytał, czy to on jest Polikarpem. Gdy Polikarp potwierdził, usiłował go nakłonić do zaparcia się mówiąc: „Miej szacunek dla twego wieku” i inne rzeczy podobne, jak to zwykle w takich wypadkach mówią: „Złóż przysięgę na szczęście [bóstwo opiekuńcze] Cezara, zmień zdanie, powiedz: Precz z bezbożnikami!” Polikarp zaś skierował surowe spojrzenie na cały ów tłum bezbożnych pogan zgromadzonych w amfiteatrze a pogroziwszy im ręką, westchnął i wznosząc oczy ku niebu powiedział: „Precz z bezbożnikami!” A gdy prokonsul nalegał i mówił: „Przysięgnij, a uwolnię cię, przeklnij Chrystusa!”, odrzekł mu Polikarp: „Osiemdziesiąt sześć lat Mu służę, a nic złego mi nie uczynił. Jakże mógłbym lżyć mojego Króla, który mnie zbawił?” Gdy on nadal jeszcze nalegał powtarzając: „Złóż przysięgę na szczęście [bóstwo opiekuńcze] Cezara”, Polikarp odparł: „Jeśli wyobrażasz sobie, że złożę przysięgę, jak powiadasz na szczęście [bóstwo opiekuńcze] Cezara, jeśli udajesz, że nie wiesz, kim jestem, posłuchaj, [co oświadczam] otwarcie: Jestem chrześcijaninem. Jeśli zaś chcesz poznać naukę chrześcijańską, daj mi jeden dzień i posłuchaj mnie”. Prokonsul powiedział: „Przekonaj lud”. A Polikarp: „Z tobą jestem gotów dyskutować. Nauczono nas bowiem władzom i zwierzchnościom ustanowionym przez Boga okazywać stosowny szacunek, jeśli to nie przynosi nam szkody. Tamtych jednak nie uważam za godnych, żeby przed nimi się bronić”. Na to prokonsul: „Mam zwierzęta, im cię rzucę, jeśli nie zmienisz zdania”. Polikarp odparł: „Sprowadź je, bo niemożliwa jest dla nas taka zmiana zdania, która by prowadziła od lepszego do tego, co gorsze, dobrze zaś jest zmieniać, by przejść od złego do sprawiedliwości”. A prokonsul znowu: „Ogniem cię każę spalić, skoro gardzisz dzikimi zwierzętami, jeśli nie zmienisz zdania”. Polikarp zaś powiedział: „Grozisz mi ogniem, który płonie przez chwilę i po niedługim czasie gaśnie. Nie wiesz bowiem nic o ogniu przyszłego sądu i wiecznej kary, jaki przygotowany jest dla bezbożnych. Ale dlaczego zwlekasz? Dalej, rób co chcesz!”

[...]

„Oto nauczyciel Azji, ojciec chrześcijan, burzyciel naszych bogów. To on uczy tylu ludzi, żeby nie składali ofiar i nie kłaniali się [bogom]”. Mówiąc to wydawali okrzyki i żądali od azjarchy Filipa, żeby wypuścił lwa na Polikarpa. On jednak odparł, że nie ma prawa [tego uczynić], bo skończyły się już walki zwierząt. Wtedy wpadli na pomysł, żeby wołać jednogłośnie: „Spalić Polikarpa żywcem!”

[...]
Związany, z rękami na plecach, był niby piękny baranek, wybrany z wielkiego stada na ofiarę, na całopalenie miłe Bogu. Podnosząc oczy ku niebu powiedział:

„Panie, Boże wszechmogący, Ojcze Twego umiłowanego i błogosławionego Syna, Jezusa Chrystusa, przez którego pozwoliłeś nam się poznać, Boże aniołów i mocy, Boże wszelkiego stworzenia i całego plemienia sprawiedliwych, którzy żyją w Twojej obecności: Błogosławię Cię, że uznałeś mnie godnym tego dnia i tej godziny, kiedy to, zaliczony do Twoich męczenników, dostępuję udziału w kielichu Twego Chrystusa, abym mógł też zmartwychwstać na życie wieczne duszy i ciała w nieskazitelności Ducha Świętego. Obym razem z nimi został dziś przez Ciebie przyjęty jako ofiara tłusta i Tobie miła tak, jak ją Sam przygotowałeś, z góry objawiłeś i wypełniłeś Ty, Bóg prawdziwy i nie znający kłamstwa. Dlatego też za wszystko Cię chwalę, błogosławię, wielbię przez Arcykapłana wiecznego i niebieskiego, Jezusa Chrystusa, Twego Syna umiłowanego, przez którego Tobie z Nim razem i z Duchem Świętym chwała i teraz i na przyszłe wieki. Amen”.

Kiedy już posłał do nieba to „Amen” i zakończył modlitwę, ludzie zajmujący się stosem podpalili ogień. Rozbłysnął wielki płomień i ujrzeliśmy rzecz przedziwną, my, którym było to dane zobaczyć, i którzy zostaliśmy zachowani, aby innym rozgłaszać to, co się stało. Płomień utworzył coś na kształt sklepienia, coś jak wydęty wiatrem żagiel statku, i niby murem otoczył ciało męczennika. I był on w środku nie jak palące się ciało, lecz jak chleb wypiekany, lub złoto czy srebro próbowane w ogniu. A poczuliśmy też rozkoszny zapach jakby dymu kadzidlanego lub innych drogocennych wonności.

W końcu widząc, że ogień nie może zniszczyć jego ciała, bezbożnicy wezwali konfektora, aby przyszedł i przebił go mieczem. A gdy on to uczynił, wypłynęło takie mnóstwo krwi, że aż ogień został ugaszony i cały tłum się zdumiał, widząc, jak wielka jest różnica między niewiernymi a wybranymi. Do nich to właśnie należał godny najwyższego podziwu Polikarp, który był apostolskim nauczycielem naszych czasów, obdarzonym darem proroczym, biskupem Kościoła powszechnego w Smyrnie. Każde słowo jakie wyszło z ust jego, albo się już spełniło, albo się jeszcze spełni.


Co Wam mówię w ciemnościach, opowiadajcie w świetle,
a co usłyszycie na ucho, głoście na dachach.




[...]

Zawistny jednak, zazdrosny i zły wróg plemienia sprawiedliwych, oglądając wspaniałość jego świadectwa i jego życie nieskazitelne od samego początku, widząc, że został ukoronowany wieńcem nieśmiertelności i zdobył nagrodę, której nikt mu odmówić nie może, usiłował przeszkodzić nam w zabraniu jego ciała, chociaż wielu chciało to zrobić, żeby posiadać święte szczątki. Skłonił więc Niketesa, ojca Heroda, będącego bratem Alke, żeby poprosił urzędnika o niewydawanie nam ciała. „Bo jeszcze, jak mówił, porzucą Ukrzyżowanego, a temu zaczną kult oddawać”. A powiedziawszy to idąc za radą i naleganiem Żydów, ponieważ oni też nas pilnowali, kiedy chcieliśmy wyciągnąć ciało z ognia.

Nie rozumieli, że nie możemy nigdy opuścić Chrystusa, który cierpiał za zbawienie wszystkich zbawionych na świecie, Niewinny za grzeszników, i że nie możemy oddawać kultu nikomu innemu. Jemu składamy hołd  naszej adoracji, gdyż jest Synem Bożym, męczenników zaś kochamy jako uczniów i naśladowców Pana, a jest to rzeczą słuszną, gdyż w stopniu niezrównanym oddali się oni na służbę swojemu Królowi i Mistrzowi. Obyśmy i my również mogli stać się ich towarzyszami i współuczniami!

Centurion widząc kłótnię spowodowaną przez Żydów, oświadczył, że ciało jest własnością państwa i polecił je spalić,  jak jest to w zwyczaju. Tak więc mogliśmy później zebrać jego kości, cenniejsze od klejnotów i droższe od złota, aby je złożyć w miejscu stosownym. Tam też, jeśli to będzie możliwe, pozwoli nam Pan spotkać się razem w weselu wielkim i radości, aby obchodzić rocznicę męczeństwa Polikarpa jako dzień jego narodzin i w ten sposób wspominać tych, którzy będą walczyć w przyszłości.

Tak jest historia błogosławionego Polikarpa. Był on dwunastym, licząc razem z braćmi z Filadelfii, który poniósł w Smrynie śmierć męczeńską. O nim jednak wszakże najwięcej wszyscy pamiętają, tak że nawet poganie wszędzie o nim mówią. Był on nie tylko sławnym nauczycielem, lecz i wielkim męczennikiem, którego męczeństwo zgodne z Ewangelią Chrystusową wszyscy chcą naśladować. Przez swą cierpliwość zwyciężył niegodziwego urzędnika i tak zdobył wieniec nieśmiertelności. Razem z Apostołami i wszystkimi sprawiedliwymi w przeogromnej radości wielbi teraz Boga Ojca wszechmogącego i błogosławi Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Zbawcę naszych dusz i Przewodnika ciał naszych. Pasterza Kościoła powszechnego na całej ziemi.

(Męczeństwo św. Polikarpa, Biskupa Smyrny [fragm.], ok. 157 r.)

Źródła:
1.: http://adiutorium.blogspot.com/2012/01/2601-meczenstwo-swietego-polikarpa.html
2.: http://skarbykosciola.pl/pierwsze-wieki/meczenstwo-sw-polikarpa-jak-chleb-wypiekany/

avatar użytkownika gość z drogi

4. Dobrego Dnia Polikarpom i Nam :)

serdeczności czwartkowe

gość z drogi