Święta Małgorzata z Kortony

avatar użytkownika intix

 

      

      

       Dnia 22. lutego

       Święta Małgorzata z Kortony, pokutnica. (1247-1297.)

 

      

       Niedoścignionym wzorem prawdziwej pokuty miała być dziecina, urodzona r. 1247 w Alwiano w włoskiej Toskanii; imię Małorzaty odebrała na chrzcie św.. Wrodzona żywość dziewczynki wymagała kierującej ręki matczynej; niestety matka umarła, kiedy Małgorzata liczyła ledwie ośm lat. Macocha mało się troszczyła o jej religijne wychowanie i o wpojenie w nią zasad chrześcijańskich, aby ją broniły przed wszelkiemi niebezpieczeństwami życia, mianowicie przed pokusami zmysłowości. Przeciwnie uważała ją jako ciężar, któregoby chętnie się pozbyła. Twarde więc życie, jakie Małgorzata w domu macochy przez dziesięć lat prowadzić musiała, sprawiło, że w 18. roku życia uciekła z domu i przyjęła służbę u pewnego szlachcica w Monte Pulciano. Płochliwość charakteru pozwoliła lekkomyślnie na dłuższe pożycie grzeszne z panem, u którego podjęła służbę.
  
       Bóg w wyrokach swych grzesznicę powoływał do świętości, a zmianę tą spowodować miał straszny wypadek. Otóż szlachcic ów wyjechał z Monte Pulciano w ważnych sprawach; długo nie wracał, ale wrócił piesek pana ulubiony, który szczekaniem i zachowaniem swem Małgorzatę z domu wyprowadził aż do miejsca, gdzie gałęziami i chrustem przykryte leżało martwe ciało. Odchylając chrust, Małgorzata poznała przez robaki już nadpsute ciało wspólnika swego życia grzesznego; jacyś nieznani bandyci śmierć mu zadali gwałtowną a niespodziewaną.
  
       Widok zeszpeconego ciała, z którego niedawno tryskało życie i zdrowie; pamięć na to, że za grzeszne życie nie zdołał może ani skruchą serdeczną i doskonałą zmazać swych win; obawa przed karami wiecznemi, jakie ją samą czekały w razie nagłej śmierci lub życia bez pokuty i naprawy, takim gorącym żalem ogarnęły całą istotą Małgorzaty, że postanowiła odtąd Bogu tylko służyć i służbą Bożą gniew Boży przebłagać.
  
       Pierwszym krokiem ku naprawie życia był powrót do domu ojcowskiego, aby tam znaleść przytułek i ochronę; ale macocha do domu ją nie przyjęła. Wtedy Małgorzata zatrzymała się w ogrodzie dom otaczającym, odnawiając postanowienie, że prędzej z głodu umrze niżeliby się miała znowu oddać grzesznemu życiu. Gorąco też błagała Boga o miłosierne zmiłowanie się nad nią i o dobre natchnienie, jak ma sobie na przyszłość postąpić. Zbawicielu mej duszy, wołała, nie chcesz przecież zguby mojej! Patrz! moja chęć pokuty tak szczerą jak szczerą była pokuta Magdaleny! Nie opuszczaj mnie w nieszczęsnem położeniu!
  
       Bóg zmiłował się nad błaganiem pokutnicy; z natchnienia Bożego udała się do Kortony, aby tam w tribunale pokuty duszę swą oczyścić z grzechów. Jak szczerą była wola Małgorzaty dowodzą łzy, jakie u stóp swego ojca wylewała, błagając go o przebaczenie za pohańbienie jego nazwiska i dobrej sławy; były dobrowolne oskarżania, jakie czyniła, kiedy powrozem przepasana stawała przed podwojami kościoła w Alwiano. To też spowiedź w Kortonie przed zakonnikiem Franciszkaninem taką odznaczała się szczerością, że uzyskała rozgrzeszenie a zarazem polecenie, aby wstąpiła do trzeciego zakonu św. Franciszka.

       Polecenie spełniła Małgorzata; dalsze 23 lata swego życia spędziła na ćwiczeniach umartwienia i wszelakiej cnoty. Nawróciła wielu grzeszników, a Bóg ją obdarzył łaską proroctwa, cudu, poznawania zupełnego serc ludzkich. Całe noce spędzała na modlitwach; codziennie rozmyślała Mękę Pańską - miłość zaś rozbudzana coraz więcej pozwalała jej znosić wszelkie cierpienie z największą pokorą. Ciężkie pokusy nie zachwiały wierności jej postanowienia. Często przychodziły jej myśli, aby opuścić miejsce pokuty albo zmniejszyć przynajmniej swe umartwienie, bo mogłaby przecież dłużej Bogu służyć, a zresztą Bóg z pewnością już jej wszystko przebaczył. Małgorzata poznawała podstęp złego ducha w takich pokusach, stąd umartwień swych nie zmniejszała, ale wręcz je powiększała. W najcięższej raz pokusie rzuciła się do stóp Zbawiciela Ukrzyżowanego, błagając Go o siły, pomoc i łaski do zwycięstwa w nieustannych do złego nagabywaniach. Chrystus raczył się jej wtedy objawić i pocieszyć słowami pełnymi słodyczy: Nie trać otuchy ani odwagi, córko moja! Jestem z tobą w chwilach twych pokus. Siłą łaski mej zupełne odniesiesz zwycięstwo. Kieruj się radą swego spowiednika.

 

      

       Dobiegało Małgorzacie lat pięćdziesiąt, prawie połowę swego życia spędziła na pokucie; stąd też pełna ufności w miłosierdzie Boże umierała r. 1297. Ciało jej spoczęło w klasztorze Franciszkanek w Kortonie; dotąd się zachowało nienaruszone zgnilizną; zakonnice na cześć pokutnicy zmieniły wezwanie zakonu św.Bazylego na wezwanie św.Małgorzaty. Leon X. już bowiem pozwolił święto Małgorzaty obchodzić w mieście Kortona; Urban VIII. potwierdził jej święto na cały zakon św. Franciszka, a Benedykt XIII. r. 1728 zaliczył Małgorzatę w poczet świętych.

       Nauka

       Życie św. Małgorzaty poucza o poniżeniu, do jakiego człowieka prowadzi nieczystość. Nie jest wprawdzie czystość cnotą łączącą w sobie wszystkie inne cnoty, ale nieczystość jest owym występkiem, który wstrząsa wszystkimi cnotami i wręcz im drogę zagradza do serca ludzkiego i umysłu. Jeśli inne przewinienia są potokami, unoszącymi nieszczęsnych grzeszników, to grzech nieczystości jest potopem zalewającym prawie wszystko; stąd też do powstania z takiego nałogu niezwykłej siły i pomocy potrzeba Bożej, jak stwierdza znowu życie św. Małgorzaty.
  
       Nieczystość jest zbrodnią wobec Boga, bo właśnie taką zbrodnię karał ogniem w miastach Sodomy i Gomory i karać musiał, kiedy nieczystość niszczy właściwy rozumnemu człowiekowi obraz Boży, poniżając go do nierozumnych zwierząt. Syn Boży, któremu najgorsze żydzi w nienawiści czynili zarzuty, nigdy nie dopuścił, aby chociaż skazę mu wytknęli jakiegokolwiek pozoru zmysłowego. Umiłował czystość w Swej Matce Najświętszej, w apostołach, mianowicie w św. Janie, umiłował czystość jaką najzacniejszą cnotę, godną Swej Bożej istoty.
  
       Nawet ludzie brzydzą się nieczystością, chociaż świat tyle nastręcza do niej sposobności. Ileż to wstydu, troski, pogardy, pośmiewiska znosić muszą te wszystkie nieszczę istoty, które tak daleko się zapominają, że w zmysłowości prawie toną i poza nią nic już prawie nie widzą! Litość przenika serce przez pamięć na stan ich duszy, bo straciły wszystko, czem były czyste w obliczu Boga, w sądach świata i w swem własnem przekonaniu.
  
       Jeśli skutki nieczystości objawiają się już w przyrodzonych człowiekowi zdolnościach i przymiotach, to jeszcze więcej osłabiają życie nadprzyrodzone; nudną wydaje się modlitwa, nawet nienawistną; męczarnią są sakramenta św.; nauka kościelna jest nieznośną, pobożna książka budzi odrazę, uczęszczanie do kościoła wydaje się krępowaniem swobody. Upada wiara, mnożą się wątpliwości, grzech nie przeraża, sumienie i łaska nadaremno napominają, a nie trudno o zupełną serca zatwardziałość.
  
       Dąż zawczasu do drogiej cnoty - przynajmniej duszy swej przywróć czystość przez szczerą pokutę. Strzeż się przed powtórnym upadkiem, bo nie wiesz, czy śmierć ciebie nie zaskoczy. Jesli dzisiaj się nie nawrócisz, to i jutro nie będzie łatwiejszą sprawą dla ciebie nawrócenie. Nie będzie łatwiejszą sprawą i później, bo złe nałogi z czasem potężnieją i się wzmagają.
  
       Pamiętaj na słowa św. Chryzostoma: Nie grzesz więcej, skoro uzyskałeś przebaczenie; nie odnawiaj ran swej duszy, skoro je uleczyłeś; nie giń znowu w brudach grzechu, kiedy z brudów się uwolniłeś. Środkiem pokuty i nawrócenia niechaj będzie przedewszystkiem umartwienie, bo znowu powiada św.Chryzostom: Umartwiaj się, jesli zgrzeszyłeś; umartwiaj się, abyś więcej nie grzeszył. Umartwiaj się, abyś uzyskał łaskę; umartwiaj się, abyś zachował uzyskaną łaskę i jej znowu nie utracił.


"ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski

 

      

       * * *

       22 lutego
       Żywot świętej Małgorzaty z Kortony, pokutnicy

       (Żyła około roku Pańskiego 1260)

       Małgorzata urodziła się w roku 1234 w mieście Luwiano we Włoszech. Przydomek "z Kortony" otrzymała dlatego że tam spędziła święty żywot i dotąd w mieście tym cześć wielką odbiera. Rodzice jej, ludzie pobożni i uczciwi, byli biednymi wieśniakami. Gdy Małgorzata miała siedem lat, umarła jej matka. Ojciec ożenił się po raz drugi, z kobietą niskiego charakteru, która źle obchodziła się z Małgorzatą. Biedna dziewczyna zaczęła w końcu stronić od domu i szukać przyjaciół pośród obcych, a że odznaczała się wielką urodą, z biegiem czasu ujrzała się otoczoną licznym gronem zalotników. Spomiędzy wszystkich najwięcej się jej podobał bogaty kupiec z miasta Montepulziano. Widoki, że zostanie panią bogatego domu, skłoniły ją, iż w szesnastym roku życia, zapomniawszy o Bogu i dobrej sławie, opuściła potajemnie dom rodzicielski i przez dziewięć lat żyła z owym kupcem bez błogosławieństwa sakramentalnego.

       Człowiek ten, powracając pewnego razu z podróży, został w pobliżu miasta obrabowany i zabity; dla zatarcia śladów mordercy zawlekli trupa w krzaki i przykryli go stosem gałęzi. Małgorzata, zaniepokojona, że kochanek tak długo nie wraca, wyszła naprzeciw niego. Jeszcze daleko nie uszła, gdy wtem z przydrożnych krzaków wypadł pies kupca, przyskoczył do niej, chwycił ją za suknię, a potem wyjąc pobiegł z powrotem w gąszcz. Poszła więc Małgorzata w ślad za nim aż do kupy gałęzi, które pies starał się rozrzucić. Uchyliła gałęzie i - o zgrozo! - ujrzała przed sobą trupa swego kochanka!... Robactwo zagnieździło się już w jego ranach i nieznośna woń ją owionęła. Straszliwy widok przeszył serce Małgorzaty. Przestrach, ból i rozpacz napełniły serce grzesznicy. Bez słowa wpatrywała się w zwłoki zabitego i nagle promień łaski Boskiej oświecił jej duszę. "Oto jak się kończy rozkosz ziemska! - westchnęła. - Małgorzato! przypatrz się ulubionemu, kochaj go teraz, jeśli możesz, kochaj teraz tego zgniłego, cuchnącego trupa, dla którego wzgardziłaś Bogiem i ojcem! Gdzież jest teraz jego dusza, która ciebie, grzesznico, więcej kochała, aniżeli Boga? Czemuż i ja nie pokutuję z nim razem w takim samym ogniu? Najlitościwszy Boże! rozumiem głos łaski Twojej! Ty mi udzielasz czasu do pokuty, z której też nieomieszkam skorzystać".

 

      

                  Święta Małgorzata

       Natychmiast porozdawała swe klejnoty między ubogich, opuściła miasto, a przybywszy do domu rodzicielskiego, rzuciła się ojcu do nóg, z prośbą o przebaczenie. Ojciec zlitował się nad nią, ale macocha, prawdziwa jędza, dokuczała jej wszelkimi sposobami. Małgorzata znosiła wszystko z wielką cierpliwością, a jej skrucha wzrosła do tego stopnia, że chcąc naprawić zgorszenie, które dała miastu rodzinnemu, obwiązała sobie szyję powrozem i ukląkłszy pewnej niedzieli u drzwi kościelnych, błagała przechodzących o przebaczenie. Macocha omal nie oszalała na ten widok; za jej poduszczeniem ojciec jeszcze tego samego wieczora wygnał Małgorzatę z domu.

       Nocowała w ogrodzie, przeżywając straszliwe chwile, gdyż szatan ciągle jej szeptał: "Cóż ci pomogła pokuta? Nic! Czyż ojciec ucieszył się z twej poprawy? Nie! Czyż Niebo wzięło cię pod swą opiekę? Nie! Bóg cię opuścił, a ludzie cię odepchnęli, wydając na śmierć głodową. Lecz tyś jeszcze młoda i piękna, wróć do Montepulziano; znajdziesz tam dosyć zalotników, którzy o tobie radzić będą". Małgorzata na wszystkie te szatańskie podszepty odpowiadała westchnieniem: "O Jezu, zmiłuj się nade mną!" Wtem usłyszała z góry nader miły głos: "Nie bój się, idź do Kartony i wstąp do III zakonu św. Franciszka, a ja o tobie radzić będę!" Udała się tam niezwłocznie, przyjęła służbę u dwu pobożnych niewiast i ciężką pracą zarabiała na wyżywienie. Wieczorem, po uciążliwym znoju dziennym, biczowała się, a noce spędzała na modlitwie; sypiała krótko i to na gołej podłodze, a ponieważ wciąż jeszcze była bardzo piękna, więc twarz nacierała grubym piaskiem, a włosy sadzami. Nie jadła ani mięsa, ani ryb, tylko nieco chleba i jarzyny. Strzegła pilnie ócz i języka, a przy pracy ustawicznie się modliła, i często z wielką pobożnością rozważała Mękę Pańską.

       Po trzech latach dostała szaty zakonne, a zarazem zaczęła doznawać osobliwych łask. Dręcząca ją obawa przed wiecznym potępieniem znikła. Odbyła teraz także spowiedź generalną, do której przygotowywała się przez cały tydzień, a żal jej był tak szczery i głęboki, że krwawe łzy wylewała. Jezus, Maryja i jej Anioł Stróż po kilkakroć się jej ukazywali i pocieszali ją. A i szatan kusił ją nieraz, szepcząc, że już dosyć pokutowała. Aby zwalczyć tę pokusę, udała się za pozwoleniem swego spowiednika do ojczystego miasta Luwiano, poszła w niedzielę do kościoła, a po nabożeństwie, okręciwszy sobie powróz koło szyi, prosiła wszystek lud o przebaczenie za dane zgorszenie. Pewna bogata pani, nazwiskiem Manentessa, tak się tym upokorzeniem wzruszyła, że zbudowała klasztor, do którego wstąpiła wraz z Małgorzatą.

       W Kortonie zdziałała Małgorzata dużo dobrego, zajmując się przede wszystkim pielęgnowaniem chorych. Miała także osobliwszy dar przemawiania do serc i sumień ludzkich, wskutek czego przybywali do niej ludzie wszystkich stanów, z bliska i z daleka, aby zasięgnąć jej rady. Nie obyło się jednakże i bez przykrości, gdyż wielu ludzi, nawet spomiędzy tych, którym dobrze czyniła, mówiło, że jej świątobliwość i pokora są tylko udawaniem. Obmowy te sprawiały jej wielką przykrość, jednakże nie szemrała, lecz w pokorze modliła się o pocieszenie do Ukrzyżowanego Jezusa. Ufność ta została nagrodzona, gdyż Bóg ją pocieszył. Wreszcie po dwudziestu czterech latach życia pokutniczego objawił jej Zbawiciel dzień zgonu. Ostatnia jej choroba była nader bolesna, ale jej dusza nie zachwiała się ani na chwilę. Umarła dnia 22 lutego 1297 roku. Jej grób wkrótce zasłynął cudami, a kiedy go w 400 lat później otworzono, znaleziono ciało nienaruszone i świeże. Papież Leon X zezwolił w roku 1518 na jej cześć publiczną w Kortonie, a papież Benedykt XIII zaliczył ją w roku 1728 w poczet Świętych Pańskich.

       Nauka moralna

       Żywot świętej Małgorzaty z Kortony zawiera głęboką naukę. Święta Małgorzata była zrazu wielką grzesznicą, ale nawróciła się stanowczo, pokutowała i bez ustanku opłakiwała swoje dawne grzechy. Myśmy może nie tak nisko upadli, jednakże wielokrotnie obraziliśmy Boga grzechami, - a gdzie jest nasza poprawa, żal i pokuta? Małgorzata usłuchała natychmiast głosu łaski, rozważywszy z przestrachem, co jej duszę w wieczności oczekuje. Do nas odzywa się już dawno głos łaski Bożej, ale my go usłuchać nie chcemy i pozostajemy ludźmi zatwardziałego serca; słyszymy głos sumienia naszego, ale o niego nie dbamy; myśl o wieczności nas nie wzrusza, i pozostajemy nadal w grzechach, oziębli i leniwi. Małgorzata zeszła z drogi występku i nigdy już na nią nie weszła mimo pokus, jakimi ją szatan nagabywał. My ledwie i się nawrócimy, wracamy znowu do życia występnego, a może nawet pierwszej pokusie oprzeć się nie umiemy. Małgorzata codziennie dziękowała Bogu, że jej nie pozwolił umrzeć w grzechu, my zaś ociągamy się z podziękowaniem Panu, że nas dotąd zachował od piekła, na które tyle razy zasłużyliśmy.

       Modlitwa

       Boże, który nie pragniesz śmierci grzesznika, lecz chcesz, aby się nawrócił i żył; daj miłościwie, abyśmy z krępujących nas występków wyswobodzeni, czystym sercem służyć Ci mogli, jak święta Małgorzata łaską Twoją z więzów grzechowych wyrwana, pobożnie Ci służyła. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.


św. Małgorzata z Kortony
urodzona dla świata 1234 roku
urodzona dla nieba 22.02.1297 roku,
beatyfikowana 1518 roku,
kanonizowana 1728 roku
wspomnienie 22 lutego

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.
___________________________________________________________

Patronka:
Diecezji i miasta Kortony, tercjarek, samotnych kobiet, bezdomnych, psychicznie chorych, nawróconych, osób fałszywie oskarżanych, sierot. Wzywana w obronie przed pokusami cielesnymi.

Ikonografia:
Przedstawiana w bogatej sukni lub we franciszkańskim habicie tercjarskim, z głową nakrytą białym welonem. Jej atrybutami są: krzyż, różaniec, dyscyplina, włosienica, pies.

 

 

.

5 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Modlitwa


Wszechmogący, Miłosierny Boże, któryś Miłością Swoją wyrwał św. Małgorzatę z niewoli grzechów i pożądliwości, i wprowadził na drogę pokuty, pokornie prosimy Cię, abyś nawrócił, grzeszących przeciw szóstemu i dziewiątemu przykazaniu Bożemu,  z drogi zła i umocnił w zadośćuczynieniu za martwe uczynki, byśmy przez całą wieczność wyśpiewywali Twoją nieskończoną potęgę i działanie, przez Jezusa Chrystusa Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen



avatar użytkownika guantanamera

4. @intix

Dzięki za ten cykl o świętych...
Serdecznie pozdrawiam

avatar użytkownika intix

5. „Za młoda i za piękna” – historia św. Małgorzaty z Kortony

„Za młoda i za piękna” – historia św. Małgorzaty z Kortony

Wielka pokutnica i tercjarka franciszkańska Małgorzata z Kortony była nazywana „seraficką Marią Magdaleną” i „trzecią świetlaną pochodnią" zakonu św. Franciszka (obok oczywiście samego Założyciela oraz św. Klary). Historię jej życia poznajemy w sposób szczególny, ponieważ po nawróceniu spotkało ją mistyczne doświadczenie, w którym sam Bóg zwrócił się do niej streszczając koleje jej losu. Usłyszała podczas modlitwy głos: „Przypomnij sobie, ubożuchna, o wielorakich łaskach i światłach, których udzieliłem Twojej duszy, abyś powróciła do mnie...”.

Pan przypominał jej drogi, jakimi prowadził ją do siebie: „Przypomnij sobie, że po śmierci wroga twojego zbawienia powróciłaś do twego ojca w Laviano zniszczona bólami, zalana łzami, z twarzą podrapaną, ubrana w czarne szaty i bardzo zawstydzona”. Cóż to za wróg zbawienia, który doprowadził do takiego stanu św. Małgorzatę? Posłuchajmy historii od początku...

Przyszła ona na świat w miejscowości Laviano we włoskiej Kampanii, w rodzinie rolniczej. Jej dzieciństwo i wczesna młodość nasuwa nieodparte skojarzenie z bajką o królewnie Śnieżce – Małgorzata została bowiem w wieku siedmiu lat osierocona przez matkę, a ojciec ponownie się ożenił i do końca życia pozostawał pod wpływem nowej towarzyszki życia. Zawistna macocha, widząc rozkwitającą niepospolitą urodę swej pasierbicy, na każdym kroku dawała jej do zrozumienia, że jest w domu niepożądana.

Złe traktowanie, poczucie odrzucenia i zawód przerodziły się u dziewczęcia w bunt. Gdy miała szesnaście lat, wszyscy kawalerowie we wsi starali się o jej rękę, a wśród amantów pojawił się gość z Montepulciano – arystokrata Arseniusz. Oszołomiony pięknością Małgorzaty, kiedy usłyszał o jej domowym dramacie, zabrał ją do swojego zamku. Wszystko potoczyłoby się zaiste „jak w bajce”, gdyby nie fakt, iż młodzieniec – czyżby w obawie przed mezaliansem? – nie chciał porwanej dziewczyny pojąć za żonę.

„Przypomnij sobie – mówił dalej Pan – że za namową macochy ojciec wyrzucił cię z rodzinnego domu, zapomniawszy zupełnie o ojcowskim współczuciu”. A więc Małgorzata po jakimś czasie wróciła do domu i została wyrzucona. Ale dlaczego wróciła? Otóż romans z Arseniuszem rozwinął się i młodych połączyło szczere uczucie. Mieli nawet syna. Jedyne, czego im brakowało, to Boże błogosławieństwo, o które nie starali się nawet – rozmieniając bezcenny skarb łaski uświęcającej (owej szaty godowej dającej wstęp do Nieba) na drobiazgi ziemskich uczuć i cielesnych rozkoszy.

Żyli względnie szczęśliwie przez dziewięć lat – lecz do czasu... Pewnego dnia Arseniusz nie wrócił do domu, tak jak zapowiedział. Po paru dniach jego pies myśliwski odnalazł go... martwego. Okazało się, iż został napadnięty, obrabowany i zamordowany. Przestępcy wrzucili zwłoki do przypadkowego grobu i przysypali piachem, toteż nietrudno było je odkopać.

Wróćmy do narracji z prywatnego objawienia: „Gdy siedziałaś wówczas – pozbawiona wszelkiej rady i pomocy – w ogrodzie pod drzewem figowym, martwiąc się i opłakując pokornie nędzę duszy i ciała, nie wiedząc, co masz robić, błagałaś mnie wówczas, abym był twoim nauczycielem, ojcem, oblubieńcem i Panem”. Zatem prawdziwy szok, jaki przeżyła przyszła Święta na widok swego ukochanego porzuconego przez morderców, spowodował równie prawdziwe nawrócenie.

„Wdowa” była zmuszona oddać rodzinie zmarłego wszystkie kosztowności, które otrzymała od niego i wynieść się z majątku, którego z powodu braku legalnego związku nie mogła odziedziczyć. Wróciła więc jak córka marnotrawna do domu ojca, gdzie czekał ją gorzki zawód. Mężczyzna, który dał jej życie, uległ po raz kolejny despotycznej małżonce – Małgorzata musiała się wynieść.

Po latach Pan Bóg w cudowny sposób tłumaczył te wszystkie wypadki, odnosząc się do jej pierwszej ucieczki z domu: „Bowiem ów stary wąż, widząc, że zostałaś wypędzona przez ojca, na hańbę i twój upadek, biorąc oczywiście za podstawę cielesną piękność twojej młodości, zuchwale nakłaniał twoje serce: wmawiał ci, że jako odrzucona możesz grzeszyć bez winy i czy pozostaniesz, czy też pójdziesz gdziekolwiek, to i tak z powodu piękności ciała również przez wielkich i zmysłowych panów tego świata będziesz kochana”. Sam Stwórca tak tłumaczy mechanizm odrzucenia!

Źle użytej piękności zmysłowej Boski Rozmówca przeciwstawia piękność duchową, którą sam stworzył i którą teraz zechciał przywrócić swej zagubionej córce: „Ja zaś, Twórca twej wewnętrznej piękności i ciebie miłujący, chcąc przywrócić poprzednie piękno, poruszyłem twoje sumienie natchnieniem Mego Światła sprawiając, żeś poszła do Kortony i oddała się pod posłuszeństwo Moich Braci Mniejszych. Takie były początki twojego nawrócenia po śmierci twego kochanka-zwodziciela, który przez dziewięć lat, ponieważ sama tego chciałaś, nieustannie zastawiał pułapki na twoją czystość i uczciwość”.

Dowiadujemy się, iż opuszczona niewiasta – na dodatek z dzieckiem-sierotą – udała się do ojców franciszkanów po pomoc. Chciała zostać tercjarką, by poprzez ostrą pokutę i uczynki miłosierdzia zmyć z siebie skutki wszystkich grzechów. Zdawałoby się, że tak zbożny cel nie napotka oporu ze strony duchowieństwa – stało się jednak inaczej. Przedstawiwszy swoją motywację, usłyszała od jednego z ojców odpowiedź krótką i bezlitosną: „Jesteś zbyt młoda i zbyt piękna”.

Nie dowierzano w szczerość jej nawrócenia. Obawiano się, iż osoba w tym wieku, obdarzona takim wdziękiem i przyzwyczajona do rozkosznego życia nie wytrwa w powołaniu służebnicy Bożej. A do tego miała małe dziecko... Wszelako Pan Bóg, widząc jej szczere intencje, zainterweniował i spełnił jej pragnienia. Syn dorósłszy wieku młodzieńczego, odkrył powołanie kapłańskie i wstąpił do zakonu, ona zaś w końcu otrzymała habit tercjarski i mogła spokojnie pielęgnować ducha franciszkańskiego.

Reszta jej nie tak długiego, bo pięćdziesięcioletniego życia nie upłynęła bynajmniej bezczynnie. Święta w roku 1286 założyła wraz z innymi tercjarkami szpital dla ubogich w Kortonie, któremu nadały wezwanie Matki Miłosierdzia (Santa Maria della Misericordia). Do ostatniego tchnienia nie przestała dziękować Bogu za wyratowanie z drogi do piekła i pełnić pokuty, aby móc w chwili sądu stanąć przed Panem w bielszej nad śnieg, pokropionej hyzopem, czystej szacie uczennicy, córki i oblubienicy Jezusa Chrystusa.

Przed śmiercią jej sława rozeszła się po Italii tak, że wielki Alighieri (również członek III Zakonu) odbył podróż do Kortony, by móc ją poznać. O szczególnych względach, jakimi Pan Bóg obdarzył św. Małgorzatę, świadczyć może zdarzenie związane z Krucyfiksem, który do dziś wisi u franciszkanów w Kortonie. Podczas modlitwy pod tym Krzyżem Boski Oblubieniec miał się zwrócić do swej służebnicy: „Czego pragniesz ode mnie, biedaczyno?” – używając przydomku samego św. Franciszka – „Tylko Ciebie, Panie” – odpowiedziała Święta.

Ciało Małgorzaty z Kortony Pan Bóg ozdobił wspaniałym cudem – mianowicie do dziś pozostaje ono w stanie nienaruszonym. Nie jest to jedyny taki przypadek wśród świętych, zważywszy wszakże na grzeszną przeszłość czczonej przez Kościół niewiasty, nabiera on szczególnego znaczenia. Okazuje się w tym bowiem już nie moc, ale Wszechmoc Boża nieznająca granic, odmieniająca stworzenie całkowicie i nie do poznania, wedle wyroku Swego Miłosierdzia, spełniająca prawdziwie słowa Psalmisty, które wierni śpiewają przy pokropieniu w tradycyjnym rycie niedzielnej Mszy Świętej: Asperges me, Domine, hysopo, et mundabor; lavabis me et super nivem dealbabor (psalm LI, 9).

Kościół wspomina św. Małgorzatę z Kortony 22 lutego.

Filip Obara
http://www.pch24.pl