Lecz ludzi dobrej woli jest więcej…

avatar użytkownika kokos26

Trwa antypolskie bicie piany w Unii Europejskiej i tak naprawdę nie ma w tym niczego sensacyjnego ani zaskakującego. Jestem w stu procentach przekonany, że nawet bez nadgorliwości polskich donosicieli szpicli i kapusiów eurokołchoz musiałby i tak jakoś odreagować swoje frustracje związane z wyborczą porażką ich kolesiów z PO i wyrzuceniem przez Polaków lewactwa poza parlament. To już nie są żarty – oni obawiają się, że epidemia odzyskiwania rozumu przez Europejczyków oraz budzenia się w nich instynktu przetrwania począwszy od Budapesztu przez Warszawę ogarnie w końcu większość europejskich państw. Pamiętajmy, że gdziekolwiek w Europie zwycięży prawica lewacy zawsze okrzykną to, jako wielkie nieszczęście, do czego nad Wisłą przyzwyczaiła nas już gazeta Michnika. Biurokracja unijna z wyraźnym niepokojem mówi, że Polska kroczy śladem Orbana, choć nie jest to ocena zgodna ze stanem faktycznym. Reformy, które Orban rozciągał w czasie, w Polsce realizowane są wielokrotnie szybciej i co cieszy, bardziej zdecydowanie.
 
Ostatnio, w związku z obecną sytuacją, publicznie zadano mi pytanie - jak głosowałem w 2003 roku w ogólnokrajowym referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej? Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że głosowałem na nie. Trudno było mi sobie tak, co do szczegółów przypomnieć wszystkie motywacje, którymi się wówczas kierowałem, ale tą najważniejszą pamiętam. Uważałem, że wchodzenie do organizacji otwarcie zwalczającej chrześcijaństwo i ideę państw narodowych wcześniej czy później musi zakończyć się dla nas katastrofą. Paradoksalnie dzisiaj, kiedy rośnie liczba eurosceptyków uważam, że przystąpienie nie tyle było błędem, ile koniecznością i jakąś misją powierzoną naszemu narodowi przez Opatrzność.
Pamiętam też ówczesną konsternację i zagubienie przeciwników wstępowania do UE, kiedy postkomuniści i całe lewactwo, jako argumentu za przystępowaniem do Unii cytowało te słowa papieża Jana Pawła II wypowiedziane w 2001 roku: Słuszne jest dążenie do tego, aby Polska miała swe należne miejsce w ramach politycznych i ekonomicznych struktur zjednoczonej Europy. Dokładnie przypominam sobie bijąc się dzisiaj w pierś, jak sam w idiotyczny sposób wraz innymi i oszukując samego siebie próbowałem wtedy przekonywać, „co poeta tak naprawdę miał na myśli”, choć słowa papieża były jednoznaczne. A przecież zaraz po wypowiedzeniu przytoczonych powyżej słów Jan Paweł II dodał: Trzeba jednak, aby zaistniała w nich jako państwo, które ma swoje oblicze duchowe i kulturalne, swoją niezbywalną tradycję historyczną, związaną od zarania dziejów z chrześcijaństwem. Tej tradycji, tej narodowej tożsamości Polska nie może się wyzbyć. Stając się członkiem Wspólnoty Europejskiej Rzeczpospolita Polska nie może tracić niczego ze swych dóbr materialnych i duchowych, których za cenę krwi broniły pokolenia naszych przodków.
 
Dziś, kiedy minęło kilkanaście lat uśmiecham się trochę ze wstydem, a trochę z zażenowaniem. Oto słowa świętego już, Jana Pawła II w swojej głupocie potraktowałem kilkanaście lat temu jak wypowiedź zwykłego polityka i sam pokrętnie niczym polityk próbowałem przekonywać, że nie padły one z ust Jana Pawła II, a jeżeli już padły to nie znaczyły to co w rzeczywistości znaczyły. W tym całym ówczesnym politycznym zgiełku, zamieszaniu i przepychankach nie przyszła mi jakoś do głowy refleksja, że przemawiał - także i do mnie - człowiek święty, widzący nie tylko więcej, ale i dużo dalej. Przecież ten sam święty przygotowywał nas i dużo wcześniej mówiąc: „Idźcie - stańcie się sługami Słowa Bożej Prawdy, szafarzami Bożych tajemnic, pionierami ewangelizacji. Idźcie - i niech rośnie na polskiej ziemi zapał misyjny: to tchnienie żywego Boga, zew krzyża i zmartwychwstania. Idźcie - zanosząc innym to, co jest tysiącletnią spuścizną Kościoła na ziemi polskiej. Dzieląc się z innymi.”
 
„Nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha. Ten najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie i przez wieki go umacniało chrześcijaństwo ze swoją Ewangelią, ze swoim rozumieniem człowieka i wkładem w rozwój dziejów ludów i narodów. Nie jest to zawłaszczanie historii. Jest bowiem historia Europy jakby wielką rzeką, do której wpadają rozliczne dopływy i strumienie, a różnorodność tworzących ją tradycji i kultur jest wielkim bogactwem. Zrąb tożsamości europejskiej jest zbudowany na chrześcijaństwie".
 
„Nie możemy się dziś uchylać od podjęcia wskazanego nam kierunku. Kościół w Polsce może ofiarować jednoczącej się Europie swoje przywiązanie do wiary, swój natchniony religijnością obyczaj, duszpasterski wysiłek biskupów i kapłanów, i zapewne wiele jeszcze innych wartości, dzięki którym Europa mogłaby stanowić organizm pulsujący nie tylko wysokim poziomem ekonomicznym, ale także głębią życia duchowego.”
 
Musimy pamiętać, że te słowa i to wielkie zadanie powierzył nam człowiek, który 27 kwietnia 2014 roku na Placu św. Piotra w Niedzielę Miłosierdzia Bożego wyniesiony został na ołtarze i ogłoszony świętym. To nie jest „chory nawiedzony polski mesjanizm”, jak twierdzą „najwybitniejsi” publicyści i „największe” autorytety także z prawej strony. To jest powierzona nam misja, której musimy sprostać. Choć człowiek obdarzony został przez Stwórcę wolną wolą, to jednak często podąża zgodnie z nią nie zawsze w dobrym kierunku. Musimy jednak wierzyć, że jak śpiewał Czesław Niemen - ludzi dobrej woli jest więcej.
Gloria in excelsis Deo / Et in terra pax hominibus bonae voluntatis
Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli

 
Tekst opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta
Nowy numer już w kioskach

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika guantanamera

1. Dziękuję

za to przypomnienie. O tych słowach Jana Pawła II nie wolno zapominać.
Tylko stosując się do tych słów można w ogóle uratować UE (niech o tym pomyślą dzisiaj ci, co wtedy głosowali "za") ...
I Europę chyba też.