19 listopada 2015 Raport otwarcia Kancelarii Prezydenta RP po kadencji Bronisława Komorowskiego

avatar użytkownika Maryla

Celem raportu jest przedstawienie stanu Kancelarii Prezydenta RP na 6 sierpnia 2015 r.

Diagnoza została przeprowadzona w głównych obszarach:

  • zarządczym,
  • kadrowym, w tym budowy kompetencji własnych zasobów,
  • finansowym.

Prace podjęte w ramach Raportu otwarcia miały na celu ustalenie stanu faktycznego zasobów, za które przejął odpowiedzialność nowy Szef Kancelarii oraz identyfikację zainicjowanych przed dniem 6 sierpnia 2015 roku zdarzeń i działań, w sposób istotny wpływających na funkcjonowanie nowego Kierownictwa Kancelarii Prezydenta.

 

Dokument zawiera wnioski i rekomendacje dotyczące działań koniecznych do podjęcia w celu stworzenia optymalnych warunków działania Urzędu.

 

Etykietowanie:

8 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Brak mebli w Klarysewie

"Podejrzenie przywłaszczenia dzieła", wysokie nagrody wypłacane
w ostatniej chwili i zgubiony zestaw niejawnego systemu łączności
to niektóre z zarzutów raportu o działaniu kancelarii za prezydentury
Bronisława Komorowskiego.

Brak mebli w Klarysewie pokazuje w jakim stanie przejęliśmy kancelarię - powiedziała Małgorzata Sadurska, szefowa Kancelarii Prezydenta RP, w sprawie przeprowadzonego w kancelarii audytu. Dziś ma zostać przedstawiony raport na ten temat. Raport zawiera krytyczną ocenę sposobu zarządzania urzędem. Najsłabszym elementem było planowanie w zakresie działań i finansów. Według jego autorów w ostatnich dniach i tygodniach kadencji poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego ustępujące kierownictwo Kancelarii podejmowało nie znajdujące "żadnego uzasadnienia merytorycznego" działania dotyczącego spraw kadrowych i organizacyjnych. Dokonana na tydzień przed zakończeniem kadencji reorganizacja urzędu służyła wyłącznie wypłaceniu wysokich odpraw.
Wzrost wynagrodzeń

 Według autorów bilansu w czerwcu i lipcu nastąpił wzrost w stosunku do 2014 r. wypłaconych wynagrodzeń o ponad 688 tys. złotych. Ponadto do 6 sierpnia wykorzystano 84,60 proc. środków na umowy zlecenia i umowy o dzieło, na zakup materiałów i wyposażenia wykonano 89,1 proc. planu, zaś na wynagrodzenia zaangażowanie osiągnęło ponad 99,59 proc. Autorzy dokumentu stwierdzają, że przyjęta od 24 maja do 6 sierpnia praktyka zatrudniania pracowników, przyznawania nagród pozostawała w sprzeczności z możliwościami planu finansowego kancelarii. W tym okresie podwyżki otrzymało 15 pracowników Kancelarii, a nagrody 328 osób. Łączna kwota nagród przyznanych od maja do sierpnia wyniosła blisko 1,5 mln zł. W tym samym czasie 8 pracownikom zmieniono umowy terminowe na umowy na czas nieokreślony, zatrudniono sześciu pracowników, 14 pracowników otrzymało awans (w tym 5 przed rozwiązaniem stosunku pracy). Do pracy w kancelarii wróciły osoby zatrudnione w sztabie wyborczym poprzedniego prezydenta i otrzymały podwyżki. Poinformowano, że b. szef Kancelarii Jacek Michałowski między 20 lipca a 5 sierpnia 2015 podpisał umowy zlecenia w ramach Prezydenckiego Programu Eksperckiego (zajmującego się m.in. prowadzenie prac analitycznych) na kwotę blisko 200 tys. zł. W bilansie czytamy, że "w ostatnich dniach kadencji przekazano do zewnętrznej realizacji zadania dotyczące kwestii programowych ustępującego z urzędu prezydenta RP".

Upominki za 1,5 mln zł
 Od 1 stycznia do 6 sierpnia 2015 roku na zakup upominków Kancelaria Prezydenta wydała łącznie blisko 1,5 mln zł - podano. W tym - wyliczono - między 10 maja a 5 sierpnia do magazynu upominkowego dokonano zakupów na kwotę blisko 212 tys. zł, a z magazynu wydano upominki o wartości blisko 740 tys. zł. Wskazano, że meble i wyposażenie na biuro b. prezydenta Bronisława Komorowskiego były przekazywane przed zawarciem umowy w tej sprawie. Umowę na użyczenie mebli i sprzętu o wartości ewidencyjnej 75 tys. zł szef kancelarii Jacek Michałowski zawarł z pełnomocnikiem prezydenta Komorowskiego 6 sierpnia - podano. Natomiast meble i wyposażenie były przekazywane biuru na przełomie lipca i sierpnia. Podkreślono, że ustawa o uposażeniu byłego prezydenta reguluje tylko sprawę przyznania mu środków finansowych na "prowadzenie" biura. Dodano, że na wyposażenie biura b. prezydenta przekazano także artykuły gospodarstwa domowego i codziennego użytku. Poinformowano, że lokale przy ulicy Baciarellego w Warszawie zostały wynajęte mieszkania na rzecz b. prezydenta (do 30 czerwca 2016r.), b. sekretarza stanu (do 31 grudnia 2015r.) oraz b. doradcę prezydenta (do 31 grudnia 2015r.). Podkreślono, że najemcy korzystają z lokali na korzystnych warunkach. "Za mieszkanie o powierzchni 141,03 m2 naliczany jest miesięczny czynsz (wraz z opłatami eksploatacyjnymi) w wysokości 2 117,61 zł. Za kolejne mieszkania o powierzchni 102,92 m2 i 78,77 m2 naliczany jest comiesięczny czynsz obejmujący opłaty eksploatacyjne odpowiednio w wysokości 1 468,39 zł i 1 312,23 zł" - czytamy w raporcie. Podkreślono, że umowy najmu dla dawnych pracowników kancelarii zostały zawarte w treści, wartości i zakresie bez porozumienia z nowym kierownictwem kancelarii.
W raporcie oceniono, że zawarte umowy znacząco ograniczyły możliwość wykorzystania tych lokali na aktualne potrzeby urzędu.

Utylizacja w Klarysewie

Czytamy w nim, że niezgodnie z obowiązującymi regulacjami prawnymi, w 2015 roku przeprowadzono likwidację i utylizację składników majątku w poszczególnych obiektach KPRP o łącznej wartości ewidencyjnej ponad 1,3 mln zł. "Podejrzenie poświadczenia nieprawdy w dokumentach oraz możliwości przywłaszczenia rzeczy ruchomych wchodzących w skład majątku Kancelarii pojawia się w odniesieniu do likwidacji przeprowadzanych w dwóch Rezydencjach Kancelarii Prezydenta RP: Promnik oraz Klarysew" - napisano. Nie wiadomo kiedy zagubiono jeden zestaw i część drugiego zestawu mobilnego niejawnego systemu Sieci Łączności Rządowej CATEL będących w posiadaniu szefa gabinetu prezydenta oraz szefa Kancelarii Prezydenta - czytamy. "Braki zostały stwierdzone w ostatnich dniach urzędowania odchodzącego kierownictwa" - podkreślono. W raporcie odnotowano także zgłoszenie do prokuratury braku trzech zabytków: obrazu "Bydło na pastwisku", obrazu "Gęsiarka" i rzeźby "Rycerz". W rekomendacjach znalazło się m.in. ograniczenie o 20 proc. wykorzystywanych pojazdów osobowych oraz stopniową wymianę pozostałej floty. Poinformowano, że KPRP dysponuje łącznie 66 pojazdami, których średni wiek to 9 lat. Średni przebieg to ponad 170 tys. km, a najwyższe przebiegi wynoszą ponad 350 tys. km. Dokument został oparty na analizie dostępnej dokumentacji pochodzącej z kontroli wewnętrznych, audytów wewnętrznych i audytów informatycznych przeprowadzanych przez zewnętrzne firmy doradcze, a także ankiet sporządzonych przez kierujących komórkami organizacyjnymi w Kancelarii i sprawozdań finansowych. Dokument zawiera też wnioski i rekomendacje dotyczące działań koniecznych do podjęcia, aby usprawnić działania urzędu.
"Pustostan" w Klarysewie - Jeżeli patrzymy na okres od czerwca do sierpnia, to tam nastąpiło zwiększenie ok. 600 tysięcy. To jest dosyć pokaźna kwota - mówiła wcześniej Sadurska na temat podwyższanych wynagrodzeń. Kolejną sprawą poruszoną w raporcie był brak mebli w rezydencji w Klarysewie, którą Sadurska nazwała "pustostanem". Willa prezydencka jest jedną z sześciu rezydencji do dyspozycji prezydenta znajdujących się poza Warszawą. - Brak mebli pokazuje w jakim stanie przejęliśmy kancelarię. Chcieliśmy do tego podejść bardzo rzetelnie. Ten raport był prowadzony na wielu płaszczyznach. Dokonaliśmy dokładnej inwentaryzacji majątku, sprzętu należącego do kancelarii prezydenta - stwierdziła szefowa kancelarii.
Zniknięcie obrazów W końcu września Kancelaria Prezydenta RP zawiadomiła prokuraturę, że w okresie prezydentury Bronisława Komorowskiego zaginęły dwa obrazy olejne: "Gęsiarka" Romana Kochanowskiego i "Bydło na pastwisku" nieustalonego malarza, a także rzeźba rycerza na podstawie marmurowej oraz miniwieża stereo produkcji japońskiej. Braki stwierdzono na podstawie spisu inwentaryzacyjnego z kwietnia 2014 r. (http://www.tvn24.pl)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. KANCELARIA


KANCELARIA KOMOROWSKIEGO


1,5 mln na upominki, zgubione dzieła sztuki... A to dopiero początek wniosków z audytu w kancelarii

Sute nagrody wypłacone w ostatniej chwili, "podejrzenie przywłaszczenia
mienia", zgubione dwa obrazy, rzeźba i... zestaw niejawnego systemu
łączności - to niektóre z zarzutów z raportu o działaniu kancelarii za
prezydentury Bronisława Komorowskiego.Raport, do którego dotarła Polska Agencja Prasowa, jest miażdżący dla ekipy Komorowskiego.


W ostatnich dniach kadencji działania organizacyjne kierownictwa
Kancelarii nie miały "żadnego uzasadnienia merytorycznego" - twierdza
jego autorzy. Dokonana na tydzień przed zakończeniem kadencji
reorganizacja urzędu służyła wyłącznie wypłaceniu wysokich odpraw.

Podwyżki i nagrody w ostatniej chwili


Kancelaria wydawała na pracowników więcej niż pozwalały jej
możliwości finansowe. Od 24 maja do 6 sierpnia podwyżki dostało 15
pracowników Kancelarii, a nagrody 328 osób. Łączna kwota nagród
przyznanych od maja do sierpnia wyniosła blisko 1,5 mln zł.


W tym samym czasie 8 pracownikom zmieniono umowy terminowe na umowy
na czas nieokreślony, zatrudniono sześciu pracowników, 14 pracowników
otrzymało awans (w tym 5 przed rozwiązaniem stosunku pracy).

Do pracy w kancelarii wróciły osoby zatrudnione w sztabie wyborczym poprzedniego prezydenta i otrzymały podwyżki.


W efekcie do 6 sierpnia wykorzystano 84,60 proc. środków na
umowy zlecenia i umowy o dzieło, na zakup materiałów i wyposażenia
wykonano 89,1 proc. planu, zaś na wynagrodzenia zaangażowanie osiągnęło
ponad 99,59 proc.

W czerwcu i lipcu nastąpił wzrost w
stosunku do 2014 r. wypłaconych wynagrodzeń o ponad 688 tys. złotych -
wynika z bilansu.

Zgubiony zestaw niejawnego systemu łączności i obrazy


Nie wiadomo, kiedy zagubiono jeden zestaw i część drugiego
zestawu mobilnego niejawnego systemu Sieci Łączności Rządowej CATEL
będących w posiadaniu szefa gabinetu prezydenta oraz szefa Kancelarii
Prezydenta - czytamy. "Braki zostały stwierdzone w ostatnich dniach
urzędowania odchodzącego kierownictwa" - podkreślono.

W
raporcie odnotowano także zgłoszenie do prokuratury braku trzech
zabytków: obrazu "Bydło na pastwisku", obrazu "Gęsiarka", rzeźby
"Rycerz".

Autorzy dokumentu piszą także o tym, że w
dokumentacji likwidacji wyposażenia dwóch prezydenckich rezydencji mogło
dojść do "poświadczenia nieprawdy i przywłaszczenia rzeczy ruchomych
wchodzących w skład majątku Kancelarii". Łączna wartość tego wyposażenia
wynosiła ok. 1,3 mln zł.

Za ile Komorowski wynajmuje mieszkanie?


Komorowski, były sekretarz stanu i były doradca prezydenta
wynajmują rządowe mieszkania na korzystnych warunkach - informują
autorzy raportu.

"Za mieszkanie o powierzchni 141,03 m2
naliczany jest miesięczny czynsz (wraz z opłatami eksploatacyjnymi) w
wysokości 2 117,61 zł. Za kolejne mieszkania o powierzchni 102,92 m2 i
78,77 m2 naliczany jest comiesięczny czynsz obejmujący opłaty
eksploatacyjne odpowiednio w wysokości 1 468,39 zł i 1 312,23 zł" -
czytamy w raporcie.

W dokumencie podkreślono, że umowy
najmu dla dawnych pracowników kancelarii zostały zawarte bez
porozumienia z nowym kierownictwem kancelarii i znacząco ograniczyły
możliwość wykorzystania tych lokali na aktualne potrzeby urzędu.

Bardzo drogie upominki


Od 1 stycznia do 6 sierpnia 2015 roku na zakup upominków
Kancelaria Prezydenta wydała łącznie blisko 1,5 mln zł - podano. W tym -
wyliczono - między 10 maja a 5 sierpnia do magazynu upominkowego
dokonano zakupów na kwotę blisko 212 tys. zł, a z magazynu wydano
upominki o wartości blisko 740 tys. zł.

Były szef
Kancelarii Jacek Michałowski między 20 lipca a 5 sierpnia 2015 podpisał
umowy zlecenia w ramach Prezydenckiego Programu Eksperckiego
(zajmującego się m.in. prowadzenie prac analitycznych) na kwotę blisko
200 tys. zł.

W bilansie czytamy, że "w ostatnich dniach
kadencji przekazano do zewnętrznej realizacji zadania dotyczące kwestii
programowych ustępującego z urzędu prezydenta RP".

Co z meblami?


Wskazano, że meble i wyposażenie na biuro b. prezydenta
Bronisława Komorowskiego były przekazywane przed zawarciem umowy w tej
sprawie. Umowę na użyczenie mebli i sprzętu o wartości ewidencyjnej 75
tys. zł szef kancelarii Jacek Michałowski zawarł z pełnomocnikiem
prezydenta Komorowskiego 6 sierpnia - podano.

Natomiast
meble i wyposażenie były przekazywane biuru na przełomie lipca i
sierpnia. Podkreślono, że ustawa o uposażeniu byłego prezydenta reguluje
tylko sprawę przyznania mu środków finansowych na "prowadzenie" biura.

Dodano, że na wyposażenie biura b. prezydenta przekazano także artykuły gospodarstwa domowego i codziennego użytku.

Jak i dlaczego powstał dokument?

Dokument został oparty na analizie dostępnej dokumentacji pochodzącej z kontroli
wewnętrznych, audytów wewnętrznych i audytów informatycznych
przeprowadzanych przez zewnętrzne firmy doradcze, a także ankiet
sporządzonych przez kierujących komórkami organizacyjnymi w Kancelarii i
sprawozdań finansowych.

Dokument zawiera też wnioski i rekomendacje dotyczące działań koniecznych do podjęcia ,aby usprawnić działania urzędu.


Szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Sadurska zapowiadając
bilansu otwarcia mówiła, że należy zbadać, w jakim stanie zostawili
urząd poprzednicy. Sprawdzano m.in. racjonalność wydawania pieniędzy
publicznych, politykę kadrową, strukturę organizacyjną, ewentualne
zaległości urzędnicze.

Odpowiedź szefa kancelarii Komorowskiego

Do audytu odniósł się na antenie TVP Info Jacek Michałowski - szef Kancelarii Prezydenta w latach 2010.


- To są bardzo ostre słowa, bardzo poważne zarzuty - stwierdził,
zaznaczając, że ma nadzieję, "że prokuratura się w tej sprawie
wypowie". - Ja do tych zarzutów będę się musiał odnieść szczegółowo -
zapowiedział. Najpierw jednak chce dokładnie zapoznać się z dokumentem.


- Jestem pewien, że gospodarowaliśmy zgodnie z naszymi
najlepszymi intencjami i zgodnie ze sztuką zarządzania kancelarią. Nie
mam żadnych wątpliwości, że robiliśmy rzeczy gospodarnie. Wszystko
odbywało się zgodnie z prawem - przekonywał i przypomniał, że przez 4
lata urzędowania kancelaria "dostawała najwyższą możliwą ocenę od NIKu
za gospodarowanie finansami publicznymi".

Token, a nie telefon


Michałowski odniósł się też do kilku z konkretnych zarzutów
stawianych w audycie - m.in. do sprawy rzekomo zgubionych systemów
łączności niejawnej. Stwierdził, że dostał w tej sprawie list od
urzędników Andrzeja Dudy, ale że chodziło w nim nie o telefony, a
jedynie o token do telefonu łączności niejawnej - "nieistotny gadżet",
jak stwierdził Michałowski. - Dostałem list i odpisałem, że nie
znalazłem go i nie wiem, co się z nim stało. I to była jedyna wymiana
listów - stwierdził

Klarysew ruiną już w 2010 roku?


Michałowski odniósł się też do oskarżeń o to, że kancelaria
pozostawiła prezydencką rezydencję w Klarysewie w ruinie. - Byłem tam w
2010 czy 2011 roku - raz. To, co pamiętam, to że zastałem ten budynek
nieogrzewany. Musieliśmy na gwałt reperwoać ogrzewawnie - mówił.
Tłumaczył też, że "przez 5 lat prezydentury Lecha Kaczyńskiego budynek
też nie był użytkowany i był w bardzo złym w stanie. Już 5 lat temu
doprowadzenie go do używalności kosztowałoby wiele milionów złotych".

"To takie szczucie. Przykre"


Szef kancelarii Bronisława Komorowskiego zaprzeczył też
alarmującym doniesieniom o niemal pełnym wykorzystaniu budżetu na ten
rok. - No skądże! Pan prezydent Andrzej Duda
funkcjonuje, funkcjonuje kancelaria, płacone są pensje, realizowane są
wyjazdy zagraniczne, jestem przekonany, że mają na to pieniądze.
Zostawiliśmy finanse kancelarii w zupełnie przyzwoitym stanie -
przekonywał. O szczegółach zamierza wypowiedzieć się, kiedy przeczyta
raport.

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19212308,pap-dotarla-do-...

Drogie "upominki" i sute podwyżki. Raport o kancelarii B. Komorowskiego [CAŁOŚĆ DO POBRANIA]


Podejrzenie
możliwości zniszczenia lub przywłaszczenia mienia Skarbu Państwa
pojawia się w odniesieniu do likwidacji przeprowadzanych w dwóch
rezydencjach Kancelarii Prezydenta RP: Promnik oraz Klarysew - brzmi
frag. raportu.

Fot. PAP/Guz / wSieci

Minister Dera: Audyt w Kancelarii Prezydenta Komorowskiego pokazał
obraz lekceważenia państwa, pogardy dla państwa. To porażające.

„Zlikwidowano rzeczy za kwotę 1,3 mln
złotych. To jest majątek skarbu państwa. Nowa władza, żeby nim
dysponować, musi zrobić remonty i... wyposażyć zdewastowane miejsca”.ancelaria Prezydenta Dudy została zablokowana?

Widać było w ostatnich miesiącach działania poprzedników zaskakujące wydarzenia. Zwalniano i zatrudniano jednocześnie, 6 czerwca, czyli już po wyborach, zmieniono
statut Kancelarii. Likwidowano pewne stanowiska, co zmusiło
do wypłacenia odpraw. Przedłużano okres wypowiedzenia z 3 miesięcy do 6.
Widać takie mechanizmy. Z drugiej strony w innej jednostce zatrudnia
się ludzi na bardzo wysokich stanowiskach. Widać o co tu chodziło. Chcieli swoich do końca poukładać, by mieli miękkie lądowanie. A następcom zostawić pusty budżet.

Czym to Pan tłumaczy? Złośliwością?

W pierwszej kolejności głupotą. Złośliwość dotyczy małych rzeczy. Głupota dużych.

W Pana ocenie ten audyt to materiał dla prokuratury?

W naszej ocenie w części tak. To, co stało się w Klarysewie, powinien
zbadać prokurator. Odpowiednie materiały zostaną
przekazane prokuraturze.

Przedstawiciele Kancelarii Prezydenta Komorowskiego
tłumaczyli, że Klarysew służył za magazyn różnych rzeczy, a zniknięcie
przedmiotów tłumaczono tym, że zostały rozesłane w inne miejsca.

Jeśli tak było, to należałoby to udokumentować. Problem w tym,
że mamy zapisy dotyczące niszczenia składników wyposażenia. Oczywiście
coś można przenieść z jednego miejsca w inne, ale to odznacza się
w dokumentacji dotyczącej wyposażenia. W przypadku,
o którym rozmawiamy, mowa o rzeczach likwidowanych, a nie
przenoszonych. Z materiałów wynika, że rzeczy masowo likwidowano.
To jest kolosalna różnica.

Może te rzeczy się po prostu już zniszczyły? Były stare, zniszczone… I je wyrzucono.

To oznaczałoby, że epidemia może się przenosić na rzeczy martwe.
To byłby ciekawy przypadek. Zapewne koncylium lekarskie zainteresowałoby
się takim przełomem w medycynie. To byłby pierwszy przypadek, w którym
wirusy zaatakowały składniki trwałe majątkowe…


Kancelaria Prezydenta złoży zawiadomienie do prokuratury w
sprawie stanu prezydenckiej rezydencji w Klarysewie - poinformował w
czwartek w Sejmie prezydencki minister Andrzej Dera, mówiąc o
opublikowanym w czwartek raporcie otwarcia Kancelarii Prezydenta.

W raporcie znajduje się m.in. opis stanu, w jakim znajduje się
m.in. rezydencja w Klarysewie. "To, co się rzuca w oczy, to brak
szacunku dla pieniądza publicznego" - powiedział Dera.

"Jeżeli chodzi o to, co się stało w Klarysewie - będzie zawiadomienie
prokuratury i już prokuratura oceni, czy to jest niegospodarność, czy
to są celowe działania" - powiedział Dera. "Tam nie zostało nic, gołe
ściany, żadnego majątku. Trzeba wydawać potężne pieniądze, żeby to
odtworzyć" - dodał. W raporcie otwarcia można przeczytać m.in., że
niezgodnie z obowiązującymi regulacjami prawnymi, w 2015 roku
przeprowadzono likwidację i utylizację składników majątku w
poszczególnych obiektach KPRP o łącznej wartości ewidencyjnej ponad 1,3
mln zł.

"Podejrzenie poświadczenia nieprawdy w dokumentach oraz możliwości
przywłaszczenia rzeczy ruchomych wchodzących w skład majątku Kancelarii
pojawia się w odniesieniu do likwidacji przeprowadzanych w dwóch
Rezydencjach Kancelarii Prezydenta RP: Promnik oraz Klarysew" -
napisano.

Z oceną z raportu nie zgadza się szef kancelarii prezydenta
Bronisława Komorowskiego Jacek Michałowski. "Oni mają taką ocenę, ja mam
zupełnie inną" - podkreślił Michałowski. Jak zapewnił, kancelaria
prezydenta Komorowskiego robiła "wszystko w najlepszej wierze, tak jak
umiała i było to robione dobrze". "Byłem w Klarysewie w 2010 czy 2011
roku i to wtedy był dość zapuszczony budynek, który nie nadawał się do
użytku. Nie nadawał się do przyjmowania przedstawicieli innych państwa" -
powiedział Michałowski.

Dera mówił też o innej sprawie opisanej w raporcie. Chodzi o
zagubienie zestawu i części drugiego zestawu mobilnego niejawnego
systemu Sieci Łączności Rządowej CATEL będących w posiadaniu szefa
gabinetu prezydenta oraz szefa Kancelarii Prezydenta.

Prezydencki minister poinformował, że zginął m.in. token do
szyfrowania. "Patrząc z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, tego, co
się dzieje we Francji czy Belgii jest rzeczą niewyobrażalną, że wysocy
urzędnicy państwowi gubią telefony, które służą do bezpiecznego
porozumiewania się. Ktoś, kto przejął te telefony, mógł swobodnie
podsłuchiwać cały rząd" - powiedział. O zgubieniu niejawnego systemu
mobilnego została poinformowana ABW, a telefony zostały zdezaktywowane -
zapewnił Dera.

Według Michałowskiego nieodnaleziony został tzw. token do jednego z
telefonów komórkowych, ale - jak zapewnił - rozmawiał w tej sprawie z
ABW". "Mówili, że to nie jest wielki problem, nie zagraża to
bezpieczeństwu państwa" - powiedział. Dera mówił też, że "lekką ręką"
wydawano na odprawy "setki tysięcy złotych". "Zwalniano w jednym
miejscu, dawano duże odprawy, w drugim miejscu zatrudniano na wysokie
stanowiska za wysokie pieniądze. W ten sposób zmarnowano kilkaset
tysięcy złotych. To jest szacunek do pieniądza publicznego?" -
powiedział.

Według autorów raportu przyjęta od 24 maja do 6 sierpnia praktyka
zatrudniania pracowników, przyznawania nagród pozostawała w sprzeczności
z możliwościami planu finansowego kancelarii. W tym okresie podwyżki
otrzymało 15 pracowników Kancelarii, a nagrody 328 osób. Łączna kwota
nagród przyznanych od maja do sierpnia wyniosła blisko 1,5 mln zł.

W tym samym czasie 8 pracownikom zmieniono umowy terminowe na umowy
na czas nieokreślony, zatrudniono sześciu pracowników, 14 pracowników
otrzymało awans (w tym 5 przed rozwiązaniem stosunku pracy). Do pracy w
kancelarii wróciły osoby zatrudnione w sztabie wyborczym poprzedniego
prezydenta i otrzymały podwyżki.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. tłumaczyć sie będziecie prokuratorowi, Michalski

Kto dostał od prezydenta parowar, a kto zgubił zestaw do niejawnego systemu łączności.

Współpracownicy
prezydenta Andrzeja Dudy przedstawili
raport z funkcjonowania Kancelarii Prezydenta w związku z przejęciem
władzy po Bronisławie Komorowskim. Zbyt szerokie kompetencje szefa
Gabinetu Prezydenta, kosztowne upominki i zmiany kadrowe tuż przed
końcem kadencji - to najpoważniejsze zarzuty.

Schetyna: Nie wierzę w to, o czym pisze raport otwarcia Kancelarii Prezydenta


Oto treść listu:
W związku z publikowanymi artykułami oraz z zapowiadanym przekazaniem
tzw. "raportu otwarcia" Kancelarii Prezydenta RP do publicznej
wiadomości przez współpracowników Pana Prezydenta Andrzeja Dudy, chcę
odnieść się do kilku tematów, które uważam za istotne w kontekście
weryfikacji informacji, które są i prawdopodobnie będą przekazywane do
wiadomości opinii publicznej.
Pragnę zwrócić uwagę, że gdy pojawiłem się w Kancelarii Prezydenta
po tragedii z 10 kwietnia 2010 r., aby poprowadzić ten urząd, skupiłem
się na najważniejszych kwestiach. Kluczowa była wówczas organizacja
uroczystości pogrzebowych oraz otoczenie opieką wszystkich pracowników w
"osieroconej" Kancelarii. Ani wówczas, ani później nie podejmowałem
jakiekolwiek próby wrogich rozliczeń poprzedników lub usilnego
doszukiwania się nieprawidłowości we wcześniejszym zarządzaniu tą
instytucją. Kierując się chęcią wprowadzenia dobrego zwyczaju przy
przekazywaniu odpowiedzialności za urząd prezydencki, a także empatią,
dyskrecją oraz zasadą nieużywania do rozgrywek politycznych wiedzy
pozyskiwanej w trakcie pracy w Kancelarii, unikaliśmy sytuacji, w której
cokolwiek co nie było naruszeniem prawa wydostało się poza mury
Kancelarii. Takie postępowanie uznałem za mój obowiązek, za dobrą
niepisaną praktykę i za coś co najlepiej przysłuży się Kancelarii, jej
Pracownikom, jej przyszłemu działaniu oraz ciągłości sprawowania urzędu
przez Głowę Państwa – Prezydenta Rzeczypospolitej.Inną strategię, jak
się wydaje, przyjęły osoby zarządzające od sierpnia br. Kancelarią
Prezydenta Andrzeja Dudy. Mają oczywiście do tego prawo.

Jednak dobrą praktyką i właściwym działaniem byłoby przekazywanie
prawdziwej, rzetelnej i pełnej informacji. Tymczasem od kilkunastu
tygodni do mediów trafiają cząstkowe informacje wprowadzające w błąd
widzów i czytelników.Trudno nie odnieść się w tym miejscu do najnowszych
doniesień, zamieszczonych w jednym z tygodników, które nie licząc się z
faktami i obowiązującym prawem, kłamliwie sugerują po raz kolejny, że
były Prezydent RP oraz pracujący z nim urzędnicy ukradli przedmioty
należące do Kancelarii Prezydenta RP. Jest to bezprawne i bezpodstawne
stawianie bardzo poważnych i niemających żadnego uzasadnienia
zarzutów.Rezydencja Klarysew nigdy nie była willą Prezydenta
Komorowskiego. Bronisław Komorowski nigdy nawet nie miał okazji w niej
być. Obiekt stanowił jedynie zaplecze magazynowe ze względu na bardzo
zły stan techniczny oraz położenie z dala od centrum Warszawy.
Doprowadzenie tej rezydencji do stanu, w którym można byłoby kogokolwiek
w niej ugościć, kosztowałoby budżet państwa wiele milionów złotych. Z
tego powodu planowaliśmy przekazanie Klarysewa z powrotem do zasobu
Skarbu Państwa. Niemal całe wyposażenie z Klarysewa trafiło na
przestrzeni lat do pozostałych obiektów Kancelarii Prezydenta. Wszystko
zostało udokumentowane za pomocą tzw. faktur rozchodowo-przychodowych.
Pozostała część wyposażenia w najgorszym stanie została natomiast
zlikwidowana.Podawana w artykule wartość zlikwidowanego sprzętu w
czasach prezydentury Bronisława Komorowskiego – ok. 1,5 mln zł – to
manipulacja.

Kwota 1,5 mln zł to łączna kwota zlikwidowanego majątku według cen z
dnia zakupu. Od momentu zakupu zlikwidowanego niesprawnego lub
uszkodzonego sprzętu, w większości przypadków, upłynęło często
kilkadziesiąt lat. Koszty aktualizacji wycen byłyby wyższe niż wartość
przedmiotów.Wbrew informacjom zawartym w artykule nie jest również
możliwe, jakoby w sierpniu, w kasie Kancelarii nie było już pieniędzy, a
na wynagrodzenia wydano 102 % przeznaczonych w 2015 r.
na ten cel środków. Zgodnie z art. 171 ust. 7 Ustawy o finansach
publicznych, nie jest możliwe zwiększenie w trakcie danego roku
budżetowego planowanych wydatków na wynagrodzenia ze stosunku pracy. Czy
to oznacza, że obecnie osoby zatrudnione w Kancelarii od kilku miesięcy
pracują społecznie? Czy może Szefowa Kancelarii łamie prawo wypłacając
wynagrodzenia? Okazuje się również, że sytuacja finansowa po 6 sierpnia,
pozwoliła na reorganizację i likwidację dwóch biur – Biura Projektów
Programowych i Biura Współpracy Instytucjonalnej. W budżecie Kancelarii
były pieniądze i na wypłatę odszkodowań z tego tytułu i na utworzenie
dodatkowych biur zapowiedzianych w kampanii wyborczej i na zatrudnienie
nowych dyrektorów w praktycznie wszystkich pozostałych biurach. Znalazły
się w budżecie także pieniądze na zastąpienie wiceszefa Kancelarii ds.
finansowych stanowiskiem Dyrektora Generalnego (przy jednoczesnym
powołaniu dwóch zastępców nowego Dyrektora).W artykule powoływano się
również na słowa jednego z Ministrów nowego Prezydenta RP, że "pozostałe
pięć miesięcy 2015 r. upływa kancelarii Andrzeja Dudy pod znakiem
zaciskania pasa oraz drastycznych oszczędności". Jest to całkowicie
niewiarygodne w zderzeniu z informacjami ze strony Kancelarii Prezydenta
Dudy zawartymi w podsumowaniu 100 dni, podkreślającymi zamiłowanie do
zagranicznych podróży – wskazującymi m.in. że „(...)Odbył 10 wizyt
zagranicznych (...)” oraz “(...) spotkał się z przedstawicielami 32
państw.”

Pojawia się zatem pytanie, skąd wzięły się pieniądze na wydarzenia ze
100 dni prezydentury? Kto za to wszystko płacił? Czy taka aktywność
Prezydenta generuje oszczędności dla budżetu Kancelarii? Można na
podstawie tych informacji wnioskować, że budżet KPRP był przekazany
następcom w naprawdę dobrym stanie, wbrew temu, co próbują sugerować
niektóre doniesienia medialne. Na koniec pragnę podkreślić, że o skali i
jakości zmian, jakie dokonały się w ostatnich pięciu latach w zakresie
gospodarowania środkami publicznymi w Kancelarii Prezydenta RP,
najdobitniej świadczą obiektywne i niezależne wyniki kontroli
przeprowadzanych przez NIK. Kontrola ta niezmiennie, od początku
istnienia Kancelarii Prezydenta, przeprowadzana jest każdego roku przez
doświadczonych inspektorów kontroli państwowej, według tych samych
standardów i kryteriów: legalności, gospodarności, celowości i
rzetelności, bez względu na aktualną sytuację polityczną. NIK za pełne
lata budżetowe: 2011, 2012, 2013 i 2014 przyznała najwyższą możliwą
ocenę pozytywną z wykonania budżetu państwa. Uznaję to za wielki sukces
całego mojego zespołu, który na to ciężko pracował przez wszystkie pięć
lat, o czym doskonale musi wiedzieć m.in. obecny Szef Gabinetu
Prezydenta Andrzeja Dudy, gdyż zasiadał w sejmowej Komisji Finansów
Publicznych, rozpatrującej bez uwag sprawozdania KPRP z wykonania
budżetu państwa. W trakcie ostatniego posiedzenia komisji w lipcu br.
działalność KPRP została publicznie oceniona jako "wzorcowa". Warto
podkreślić, że poza latami 2011-2014, NIK tylko w dwóch przypadkach
przyznała za wykonanie budżetu państwa przez KPRP tak wysoką ocenę, co
miało miejsce w 2001 i 2003 roku. Najgorsze oceny zostały odnotowane
przez NIK w latach 2005-2010, z czego aż cztery z zastrzeżeniami.

Jacek Michałowski, szef Kancelarii Prezydenta RP w latach 2010-2015


Jak
zwykle winni są inni... Roztrzęsiony Nałęcz broni się ws. audytu: „Nie
da się szanować urzędu, jeśli najbliżsi współpracownicy prezydenta
zaczynają od opluskwiania poprzednika”


"Dla mnie to rzecz budząca emocje, bo nikt tak nie opluskwił człowieka uczciwego, jakim jest Michałowski i Komorowski".

To jest rzecz bez precedensu. Przecież już kilkakrotnie
zmieniał się prezydent w Polsce i to w dramatycznych konfrontacyjnych
okolicznościach. Wałęsa zastąpił śmiertelnego wroga Aleksandra
Kwaśniewskiego… (…) Takiej bezprecedensowej napaści na Kancelarię
Prezydenta, ale to też napaść na Bronisława Komorowskiego, dotąd
nie było

— pieklił się na antenie TVN24 Tomasz
Nałęcz, były minister prezydenta Bronisława Komorowskiego, krytykując
wyniki audytu przeprowadzonego przez Kancelarię Prezydenta
Andrzeja Dudy.

Zdaniem Nałęcza, raport jest jedynie „narzędziem propagandy”.

Zapytany o to jak wyjaśni fakt, że w ostatnich miesiącach funkcjonowania Kancelaria Prezydenta w wydała 730 tysięcy na okolicznościowe prezenty, odpowiedział, że to zrozumiałe. W raporcie opublikowano listę pracowników, którzy otrzymali nagrody w okresie maj-sierpień 2015 na łączną kwotę 1 490 150 zł.

Tajemnicą poliszynela jest, że decyzją premiera Tuska zostały
zamrożone płace w sferze budżetowej i one nie wzrastały, więc w wielu
instytucjach państwowych rekompensowano to nagrodami

— tłumaczył Nałęcz, dodając że „wraz z odejściem Komorowskiego pracownicy musieli otrzymać odprawy”. Podkreślił przy tym, że kancelaria działała wyjątkowo stabilnie i przez pięć lat nie zmieniała pracowników.

Byłbym wdzięczny pani Sadurskiej, żeby poinformowała opinię publiczną, jakie koszty ona przyjmuje**

— apelował zirytowany Nałęcz.

Z raportu wynika, że niektórzy pracownicy kancelarii otrzymywali w użytek
ogromne mieszkania za symboliczną opłatą. W raporcie znajdują się też
informacje o wynajmowanym 141-metrowym mieszkanie przy Łazienkach
Królewskich za 2100 złotych (1) czy zgubionym przez ministra
z Kancelarii Komorowskiego telefonie z łącznością szyfrującą.

Na tym polega obrzydliwość, że wyjmuje się jednostkowe przykłady

— pieklił się Nałęcz, apelując po raz wtóry do minister Małgorzaty Sadurskiej, by powiedziała ile osób zatrudniła

Nie da się szanować urzędu, jeśli najbliżsi współpracownicy
prezydenta zaczynają od opluskwiania poprzednika zwyczajnymi kłamstwami

— irytował się, dodając że „dziwi się panu prezydentowi, że toleruje takie działania”.

Ciekawie wyjaśniał sprawę ogołoconej willi w Klarysewie. Wczoraj prezydenccy ministrowie alarmowali, że został pustostan.

Te ośrodki rezydenckie zostały zdewastowane - tam nie zostało nic,
gołe ściany, żadnego majątku. By to odtworzyć, trzeba by wydać duże
pieniądze. To jest stan, który nie mieści się w głowie w XXI wieku!

— mówił wczoraj Andrzej Dera.

To półprawdy. Była nieużywana przez Lecha Kaczyńskiego. Tam się nic nie działo

— bronił się Tomasz Nałęcz, kierując uwagę w stronę Jarosława
Kaczyńskiego, który miał rzekomo pojawić się kiedyś
w pogierkowskiej willi.

Myślę, ze kot miał tam używanie, bo myszy jest tam dostatek.

Nałęcz przekonywał, ze budynek dawno został przeznaczony do likwidacji

Jacek Michałowski stwierdził, że substancja kancelarii jest zbyt duża. Za dużo jest ośrodków….
Kilka ośrodków poza Warszawą przekazano Skarbowi Państwa

— mówił, dodając że sama ziemia pod willą w Klarysewie warta jest ok. 400 mln zł i „była przygotowywana do przekazania Skarbowi Państwa”.

Nieuczciwość w tym raporcie polega na tym, że autorzy tego raportu
zostali ukryci. Jestem ciekaw kto się pod tymi kłamstwami kryje

— mówił były prezydencki minister.

Zapytany, czy zostaną podjęte kroki wyjaśniające sytuację przedstawioną w raporcie, stwierdził

Namawiam Jacka Michałowskiego do jednej rzeczy – żeby zerwał
z tą świętą do tej pory zasadą, że o poprzednikach mówi się tylko dobrze
i żeby powiedział w jakim stanie zastał kancelarię po Lechu Kaczyńskim
i pokazał jak musiał sprzątać po swoich poprzednikach

— mówił Nałęcz.

Twierdził, że wiele posunięć ekipy Komorowskiego „np. brakowanie
rzeczy, brało się stąd, że za Lecha Kaczyńskiego niczego nie wyrzucano”.

Pokoje były zastawione bezsensownymi rzeczami. W pokoju do którego ja wszedłem były 3 kasy pancerne

— mówił Nałęcz, zapowiadając że Jacek Michałowski powinien się bronić przed zarzutami.

Dla mnie to rzecz budząca emocje, bo nikt tak nie opluskwił człowieka uczciwego, jakim jest Michałowski i Komorowski

— mówił Nałęcz.

Prof. Nałęcz o audycie: Jestem ciekaw, kto stoi za tymi półprawdami
Byłbym
wdzięczny minister Sadurskiej, żeby poinformowała opinię publiczną jakie
koszty pociągnęły te czystki, które ona przeprowadza. Teraz przyszła
miotła. Dwa biura zostały kompletnie rozwiązane - mówił w TVN24 prof.
Tomasz Nałęcz, były doradca prezydenta Bronisława...





Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Joanna K.

4. Michałowski ma taką uduchowioną twarz jak...podczaszy chana

tatarskiego. I te "cudne" skośne oczęta.
Moim zdaniem należałoby zrobić pokazowy proces o kradzież mienia dużej wartości, transmitowany przez telewizję, na ławie oskarżonych wg precedencji i winy cała czereda - mam nadzieję, że tym razem nie rozejdzie się po kościach.
RKW nadal pracuje :).

Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.

                              /-/ J.Piłsudski

avatar użytkownika Maryla

5. Aleksander Ścios - RAPORT ZAMKNIĘCIA

http://bezdekretu.blogspot.com/2015/11/raport-zamkniecia.html


Dokument, nazywany szumnie „Raportem otwarcia
Kancelarii Prezydenta RP” jest zbiorem drugorzędnych banałów i bardziej przypomina
sprawozdanie gminnego buchaltera, niż zasługuje na miano rzetelnej analizy.
Jeśli ludzie pana prezydenta Dudy tylko tyle mają
Polakom do powiedzenia na temat pracy kancelarii prezydenckiej i pięciu lat kadencji
Komorowskiego, lepiej było im milczeć aniżeli częstować nas również płytkim i trywialnym
dokumentem.
Najnowsze dzieło tej ekipy wpisuje się w ciąg pozorowanych
działań i nie ma nic wspólnego z rzeczową i dogłębną oceną dokonań poprzednika.
Ponieważ tezy owego „Raportu” zostały nagłośnione przez „wolne media” i
okrzyknięte „miażdżącymi” dla Komorowskiego, większość odbiorców może być
przekonana, że największą patologią tej prezydentury były „nieuprawnione”
zakupy sokowirówek i ekspresów do kawy, zaś najpoważniejszym nadużyciem - „niedobór”
dwóch obrazów i miniwieży „Yamaha” oraz rozdawnictwo „upominków”.
Mistyfikacja polega na sporządzeniu „raportu
otwarcia” w bardzo wąskim i mało istotnym zakresie. Jak informują twórcy – „diagnoza została przeprowadzona w głównych
obszarach: zarządczym,  kadrowym, w tym
budowy kompetencji własnych zasobów, finansowym
”. Nie wspomina się jednak,
że obejmuje ona mocno „wybrane problemy”
i dotyczy zaledwie ostatniego okresu prezydentury Komorowskiego. Nie dowiemy
się zatem, jakie środki przeznaczono na Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego
(SPBN) i flagowy projekt tzw. doktryny Komorowskiego. Nie poznamy „kadr”
uczestniczących w pracach SPBN, nie uzyskamy informacji o strukturze organizacyjnej
tego przedsięwzięcia ani nakładach finansowych. Nie wiemy np., ile pieniędzy polskich
podatników poszło na sporządzenie pierwotnych „rekomendacji” SPBN, w których „eksperci”
zatrudnieni przez Komorowskiego zalecali „przyjęcie
Rosji takiej jaką ona jest i chce być
”, chcieli rezygnacji „z misyjności i życzeniowej polityki
zmierzającej do skłonienia Rosji do pełnego przyjęcia zachodniego modelu
ustrojowego
” i żądali - „Polska musi
zdecydować się na pojednanie z Rosjanami i traktowanie ich państwa nie jako
tradycyjnego przeciwnika, lecz istotnego gwaranta bezpieczeństwa europejskiego,
w tym naszego bezpieczeństwa
”.
To zaniechanie tym bardziej zastanawiające, że
twórcy obecnego „Raportu” dość szczegółowo opisali realizację „Prezydenckiego Programu  Eksperckiego”, który m.in. obejmował  prowadzenie 
prac  analitycznych, a nie zechcieli
dostrzec sztandarowych projektów minionej prezydentury.
Nie może zatem dziwić, że podsumowaniem tego „miażdżącego
raportu” jest zaledwie jedno zdanie – równie obłe, jak kompletnie jałowe-  Zgodnie
z zasadami określonymi w art. 44 ust. 3 pkt 1 ustawy o finansach
publicznych  wydatki publiczne powinny
być dokonywane w sposób celowy i oszczędny, z zachowaniem  zasad 
uzyskiwania  najlepszych  efektów 
z  danych  nakładów 
oraz  optymalnego  doboru  
metod i środków służących osiągnięciu założonych celów
.”
To wszystko, co nowa ekipa prezydencka ma do
powiedzenie o działalności organu byłego lokatora Belwederu.
Uwadze odbiorcy umyka
fakt, że „nasz” prezydent i jego urzędnicy unikają przedstawienia jakiejkolwiek
oceny politycznej kadencji B. Komorowskiego. Tymczasem jest to najważniejsza i
podstawowa diagnoza, jaką mamy prawo usłyszeć od prezydenta deklarującego
troskę o bezpieczeństwo i „wsłuchiwanie
się w głos Polaków
”.
Nie zastąpi jej urzędniczy bełkot „raportu
otwarcia” i epatowanie „nieprawidłowościami
bądź „naruszeniem dyscypliny finansów  publicznych”. Próba sprowadzenia bilansu minionej
kadencji do kwestii dotyczących „wynagrodzeń,
zakupów materiałów i wyposażenia biur
” jest kpiną z naszego prawa do
uzyskania wiarygodnych informacji na temat pięciu lat prezydentury BK i
świadczy o wielce wybiórczym traktowaniu prawdy. Wygląda raczej na przymiarkę do
zamknięcia sprawy rozliczeń poprzedniej kadencji i wyciszenia nazbyt
niewygodnych tematów.  
Nie z powodu księgowych i urzędniczych „nieprawidłowości”,
lecz z uwagi na szereg działań mogących sugerować popełnienie poważnych
przestępstw – w tym zdrady głównej, paktowania z wrogim mocarstwem, osłabienia i
rozmontowania systemu bezpieczeństwa narodowego - był to najciemniejszy okres w
dziejach III RP. Sugerowanie, że „sprawa Bronisława K” sprowadza się do „afery”
finansowej i urzędniczej, służy zamazaniu prawdziwego obrazu tej prezydentury i
bardziej osłania postać byłego lokatora Belwederu niż przynosi miarodajną wiedzę.
Obawiam się, że obecna ekipa traktuje ów miałki „Raport
otwarcia” jako jedyną formę oceny i rozliczenia prezydentury Komorowskiego. Świadczy
o tym nie tylko ucieczka od istotnych kwestii politycznych i prawnych (np. dotyczących
postępowania z aneksem do Raportu z Weryfikacji WSI czy kontaktów BK z
Rosjanami w latach 2010-2013), ale również brak podstawowego audytu bezpieczeństwa w instytucji podległej
prezydentowi. Przed czterema miesiącami sporządzenie takiego dokumentu publicznie
obiecywał nowy szef BBN, Paweł Soloch. To dość czasu, by nawet ten wyjątkowy
mistrz „nicnierobienia” poradził sobie z przeprowadzeniem audytu. Jeśli do tej
chwili Polacy nic nie wiedzą o rzeczywistych dokonaniach ludzi Komorowskiego w
dziedzinie bezpieczeństwa – w pełni uzasadniona jest pozytywna opinia S.Kozieja
na temat obecnego szefa BBN.
Odnoszę wrażenie, że od czasu prezydentury pana
Dudy mamy do czynienia z jakąś polityczną mistyfikacją i praktyką zastępowania ważnych
tematów sprawami drugorzędnymi. Dotyczy to nie tylko obszaru kompetencji pana
prezydenta (sprawy bezpieczeństwa, armii, nominacji) ale przede wszystkim ucieczki
od rzeczy trudnych i „kontrowersyjnych”.
W efekcie - zamiast informacji o losach aneksu z
Weryfikacji WSI i publikacji tego dokumentu, otrzymujemy uniki i mętne
dywagacje prezydenckiego urzędnika, A.Dorsza (w KP od czasów Jaruzelskiego)
oraz demagogiczne zapewnienia pana prezydenta, że „ta sprawa nie jest w tej chwili najważniejsza. Mam znacznie
poważniejsze sprawy, co do których zobowiązałem się względem wyborców”
.
Zamiast realnych działań zmierzających do wyjaśnienie
tajemnicy śmierci księdza Jerzego, odebrania stopnia generalskiego Kiszczakowi czy
uhonorowania pułkownika Kuklińskiego, dostajemy miłe dla oka „widowiska
patriotyczne” z udziałem pana prezydenta i jesteśmy zasypywani lawiną gładkich
słówek i efekciarskich przemówień.
W miejsce dogłębnej oceny prezydentury B. Komorowskiego
oraz rzetelnej weryfikacji i analizy zeznań Krzysztofa Winiarskiego, funduje
się nam cząstkowy „raport otwarcia” i epatuje wyborców sprawą kradzieży
sokowirówek.
Zamiast rzetelnego audytu bezpieczeństwa i stanowiska
prezydenta wobec tzw. doktryny Komorowskiego, dostajemy bezczynnego nieudacznika
w roli szefa BBN i akceptację dokonań poprzedników.
Po czterech miesiącach tej prezydentury nie znam
żadnej sytuacji, w której pan Andrzej Duda zachowałby się zgodnie ze złożoną  przed wyborami obietnicą – „Będę prezydentem, który nie unika trudnych
sytuacji
”. Nic też nie wskazuje, by ekipa pana prezydenta – mimo szumnej zapowiedzi
– „Moim celem i najważniejszym zadaniem jest
to abyście Państwo mogli bez obaw myśleć o przyszłości
” - mogła zapewnić Polakom
autentyczne poczucie bezpieczeństwa.
Nie jest ono możliwe, póki nad tematyką
bezpieczeństwa wisi cień rekomendacji SPBN oraz prawna „implementacja” wyników
tej „strategii”. Nie powinniśmy czuć się bezpieczni, póki były lokator
Belwederu korzysta ze swoistego „parasola ochronnego”, a czas jego prezydentury
nie został należycie poznany i oceniony.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. Bronisław Error niech się tłumaczy w prokuraturze

Komorowski: Mogliśmy napisać wstrząsający raport o tym, co zastała moja ekipa w 2010 r.
Powiem tak:
moglibyśmy napisać nie gorszy, a na pewno bardziej wstrząsający raport
o tym, co zastała moja ekipa w 2010 r. - w ten sposób Bronisław
Komorowski odniósł się do tzw. raportu otwarcia po jego prezydenturze,
przygotowanego przez współpracowników Andrzeja Dudy.
Jest coś szalenie niepokojącego w próbie dyskredytowania poprzednika,
przez obecnie sprawujących władzę w Kancelarii Prezydenta. Bo świadczy
to o jakimś nie tylko złym stylu uprawiania polityki, ale o złym
zamiarze. Dyskredytowanie, oplucie, mimo że kampania dawno się skończyła
- uważa były prezydent Bronisław Komorowski.omorowski odniósł się m.in. do informacji dotyczących willi
w Klarysewie. - To kłamliwy, politycznie motywowany, wymysł osób z nowej
Kancelarii Prezydenta. Wszystkie działania były podejmowane zgodnie
z przepisami. Tak jakby chcieli przywrócić tam (w Klarysewie - red.)
siedzibę pierwszego sekretarza. Raport nie jest podpisany przez nikogo.
Brakuje w nim odniesienia do raportu NIK, który za każdym razem
wystawiał nam laurkę - podkreślił.

Raport o działaniu kancelarii za prezydentury Komorowskiego

"Podejrzenie
przywłaszczenia dzieła", wysokie nagrody wypłacane w ostatniej chwili
i zgubiony zestaw niejawnego systemu łączności - to niektóre z zarzutów raportu o działaniu kancelarii za prezydentury Bronisława Komorowskiego.

Autorzy
raportu twierdzą, że działania organizacyjne kierownictwa Kancelarii
w ostatnich dniach kadencji Bronisława Komorowskiego nie miały "żadnego
uzasadnienia merytorycznego". Ich zdaniem reorganizacja urzędu służyła
wyłącznie wypłaceniu wysokich odpraw.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. Co się dzieje w sprawie

Co się dzieje w sprawie ukradzionego z Pałacu obrazu "Gęsiarka"? Zagadki kradzieży wciąż nie wyjaśniono, choć sprawa jest bardzo prosta...
http://wpolityce.pl/polityka/273047-tylko-u-nas-co-sie-dzieje-w-sprawie-...

Dziewiętnastowieczny obraz „Gęsiarka”, namalowany przez Romana Kochanowskiego, to symbol niepokojących zaniedbań i nadużyć, jakie miały miejsce w Pałacu Prezydenckim w czasach prezydentury Bronisława Komorowskiego.

Skandal wybuchł, gdy okazało się, że w czerwcu sprzedano go na aukcji w domu aukcyjnym „Rempeks ”. Obraz zniknął z pałacu około dwa miesiące wcześniej – urzędnicy kancelarii niespecjalnie się tym przejęli, nie zgłoszono nawet kradzieży na policję. I wszystko wskazuje na to, że gdyby nowa ekipa nie zaczęła robić audytu, złodziej mógłby być pewien bezkarności. I zapewne o tym doskonale wiedział.

A teraz proszę odpowiedzieć sobie na pytanie – jak bardzo trudne jest ustalenie złodzieja, jeśli osoba prywatna wstawiła obraz do sprzedaży w mieszczącym się kilkadziesiąt metrów od Pałacu Prezydenckiego domu aukcyjnym i jej personalia są znane organom ścigania?

Nie jest to historia z gatunku tych skomplikowanych, dotyczących zaginionych w czasie wojny dzieł sztuk, które przepadły na wiele lat, przechodziły z rąk do rąk, by po dziesięcioleciach wypłynąć na rynku dzieł sztuki.

Oficjalnie dochodzenie w sprawie kradzieży „Gęsiarki ” wszczęto w początkach października. Jak zwykle w takich przypadkach budziło duże zainteresowanie mediów, po czym zapadła cisza.

W najbliższym czasie powołamy biegłego, który stwierdzi, czy na pewno obraz z „Rempeksu” jest tym, który zginął z pałacu

— usłyszałam od Przemysława Nowaka, rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie, gdy po raz kolejny zapytałam, co dzieje się w sprawie ukradzionej „Gęsiarki ”.

I przyznam, że mnie zamurowało. Taką odpowiedź prokuratura serwowała już prawie dwa miesiące temu.

Nie wiadomo, dlaczego powoływanie biegłego ma trwać tak długo, A poza tym z moich informacji wynika, że prokuratura niemal od początku dysponowała ekspertyzą potwierdzającą, że w grę wchodzi ten sam obraz.

A teraz proszę odpowiedzieć na kolejne pytanie - jak trudno jest stwierdzić, czy chodzi o to samo dzieło sztuki? Jest obraz, zabezpieczony w „Rempeksie”, bo sprzedaż unieważniono. Na odwrocie ma ślad po wywabionej pieczątce, jaką mają wszystkie obrazy w kancelarii prezydenta. Ma też przedwojenną naklejkę z antykwariatu, jedyną, niepowtarzalną, zawierającą także numer katalogowy. Istnieje także zdjęcie obrazu, który wisiał w prezydenckiej kancelarii i dokumentacja, czyli dokładny opis - podane są wymiary, odnotowana naklejka. Ile czasu powinno zająć porównanie obrazu z dokumentacją?.W Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście, która prowadzi dochodzenie, usłyszałam coś, co miało rozproszyć moje obawy, że w sprawie nic się nie dzieje. Chociaż prokuratura nie jest oficjalnie pewna, czy chodzi o ten sam obraz, to i tak przesłuchała osobę, która ją zaoferowała do sprzedaży a także sprawdza, jak „Gęsiarka” mogła zniknąć z pałacu.

I tutaj — uwagą — pojawia się trudność. Bo podobno do „Gęsiarki ” miało dostęp całe mnóstwo osób, ściśle rzecz biorąc około pięćdziesięciu, Tak przynajmniej usłyszałam od prokuratora i znów mnie zamurowało.

Mam bowiem pewną, irytującą z punktu widzenia różnych instytucji, cechę. Nie tylko nie odpuszczam i sprawdzam po jakimś czasie, co się z daną sprawą dzieje, Ale także jeśli o czymś piszę — a o kradzieży „Gęsiarki” pisałam kilka tygodni temu dla „wSieci ” — to sprawdzam informacje u źródła. I dokładnie wiem, że pomieszczenie, w którym wisiała „Gęsiarka ”, było pod szczególnym nadzorem.

To był mały pokój asystentów szefa kancelarii, z którego jedne drzwi prowadziły na korytarz, a drugie do gabinetu szefa kancelarii. Przeprowadziłam długą rozmowę z ówczesnym szefem kancelarii. Jackiem Michałowskim. Zaklinał się, że nikt nieupoważniony nie mógł kręcić się ani po pokoju asystentów, ani po jego gabinecie.

Tak stanowiły procedury bezpieczeństwa — nawet kiedy sprzątaczki wchodziły do tych pomieszczeń, musiał im towarzyszyć funkcjonariusz BOR-u. Rozmowę przeprowadziłam kilka tygodni temu i nie mam podstaw sądzić, że Jacek Michałowski mówił wtedy nieprawdę. Co zatem zmieniło się teraz, że mamy sądzić, iż w pomieszczeniach szefa kancelarii był tłok jak na Marszałkowskiej?

Twierdzenie, że właściwie każdy mógł myszkować po pokoju asystentów szefa prezydenckiej kancelarii. jest w najwyższym stopniu bulwersujące. To oczywiście mogłaby być linia obrony osób, które boją się, że można je posądzić, że mają coś wspólnego z kradzieżą,

Ale jeśli to prawda, to mamy skandal związany z bezpieczeństwem narodowym. Przecież właśnie w tych pomieszczeniach przechowywane były poufne i tajne dokumenty. Jeśli praktycznie każdy mógł wynieść obraz, to czy równie łatwo nie można było wynieść lub sfotografować dokumenty? Jeszcze niedawno trudno byłoby przypuszczać, że to możliwe. Odkąd jednak okazało się, że Jacek Michałowski zgubił token, zawierający kod do systemu szyfrowania połączeń telefonicznych Catel i uważa, że nie jest to żadnym problemem, najbardziej niepokojące hipotezy są uprawnione.

Śledztwo w sprawie ukradzionej „Gęsiarki ” rzuci światło na to, jak funkcjonowała kancelaria prezydencka w czasach Bronisława Komorowskiego i może dostarczyć niejednej rewelacji.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl