Św. Kazimierz - Patron Polski i Litwy

avatar użytkownika intix

 

 

                                           

 

Żywot świętego Kazimierza, królewicza polskiego

(żył około roku Pańskiego 1458)

Święty Kazimierz urodził się w Krakowie roku Pańskiego 1458, z ojca Kazimierzą III króla polskiego i Elżbiety austriackiej. Od samego dzieciństwa odznaczał się wielką pobożnością. Prócz pacierza porannego i wieczornego wiele godzin każdego dnia spędzał na modlitwie. Często o północy wstawał i modlił się, leżąc krzyżem na ziemi. Nierzadko widywano go w nocy, nawet zimową porą, jak klęcząc przed kościołem oddawał pokłon Panu Jezusowi utajonemu w Najświętszym Sakramencie. Jak mile spoglądał nań Pan Jezus, z jaką radością patrzyli nań aniołowie z Nieba, jaką zachętę do nabożeństwa odnosili ludzie, którzy go modlącego się widzieli! Kochając Pana Jezusa nade wszystko, dla Pana Jezusa kochał bliźnich, osobliwszą zaś miłość okazywał ubogim, których zawsze serdecznym słowem i często hojną jałmużną opatrywał. Chorych odwiedzał i najniższe posługi przy nich spełniał. Usługiwać Panu Jezusowi w osobach ubogich, poczytywał sobie za największy zaszczyt. Tak na modlitwie i uczynkach miłosiernych schodził mu dzień za dniem, a z każdym stawał się bogatszym w zasługi na żywot wieczny.

 

 

Święty Kazimierz

 

Ażeby się bardziej przypodobać Panu Jezusowi, uczynił ślub czystości, albowiem Chrystus Pan ma osobliwsze upodobanie w tych, co tę cnotę wiernie zachowują, opiekuje się nimi i czuwa nad nimi z większą troskliwością, niż matka najlepsza nad swym jedynakiem. Takim posyła swoich aniołów, aby ich bronili od napaści nieprzyjaciół. Tylko tacy zdolni są do najgorętszej miłości Zbawiciela. Wiedział o tym święty Kazimierz i dlatego używał wszelkich sposobów, aby tego drogiego skarbu nie utracić. Przede wszystkim przejęty świętą bojaźnią Bożą strzegł się i unikał najpilniej wszelkich niebezpiecznych okazji. Prócz tego czuwał troskliwie nad zmysłami swymi, szczególnie zaś pilnie strzegł oczu, przez które najłatwiej śmierć do duszy wchodzi. Nadto nie pieścił swego ciała, bo kto ciału dogadza, ten prędko pożegna się z cnotą czystości. Obchodził się tedy z ciałem swym bardzo surowo, trapił je postami, włosiennicą, sypiał na gołej ziemi, słowem umartwiał je ciągle i w rozmaity sposób. A że jak mówi Pismo św. "inaczej nie mógł być powściągliwy, ażby Bóg dał" (Mądr. 8,21), nieustannie prosił o zachowanie czystości Matkę Najświętszą, do której miał przedziwne nabożeństwo. Mówił o Niej bardzo często z wielkim zapałem, nazywając Ją najdroższą swą Matką i do Niej w wszystkich swoich potrzebach udawał się o pomoc. Zwykle milczący i nieśmiały, gdy szło o cześć Królowej Niebieskiej wybuchał świętym zapałem, trafiał do serc najzimniejszych i w sposób uderzający i poruszający drugich wyrażał te uczucia, jakimi był dla Niej przejęty. Pozostawił tego wiekopomny dowód w przepięknym hymnie, zwróconym do Najświętszej Maryi Panny, który sam ułożył i codziennie odmawiał, a który po dziś dzień zachwyca wszystkich wielbicieli Matki Bożej. Jest on złożony z sześćdziesięciu zwrotek, a brzmi następująco:

...

Dnia każdego, Boga mego

Matkę, duszo wysławiaj,

Jej dni święte, sprawy wzięte,

Z nabożeństwem odprawiaj.

 

Przypatruj się, a dziwuj się

Jej wysokiej zacności;

Zwij Ją wielką Rodzicielką,

Błogą Panną w czystości.

 

Czyń uczciwość, by grzech i złość

Z ciężarem ich znieść chciała,

Weźmij Onę za obronę,

By cię z grzechów wyrwała.

 

Ta Dziewica nam użycza

Z Nieba dobra wiecznego;

Z tą Królową wziął świat nową

Światłość daru Bożego.

 

Usta moje, szczęsne boje

Tej Matki sławcie pieniem;

Iż przez męstwo z nas przekleństwo

Zniosła dziwnym rodzeniem.

 

Nie ustajcie, wysławiajcie

Wszego świata Królową;

Jej przymioty, łaski, cnoty,

Chwalcie myślą i mową.

 

Wszystkie moje zmysły, swoje

Głosy w Niebo podajcie;

Pamięć Onej tak wsławionej

Świętej Panny wznawiajcie.

 

Acz prawdziwie nikt nie żywię

Tak szczęśliwy wymową,

By słodkimi śpiewy swymi,

Zrównał z tą Białogłową.

 

Cześć Jej dajmy, wszyscy chwalmy,

Że Panna Boga rodzi;

Zgoła błądzi, kto tak sądzi,

Że w Jej sławę ugodzi.

 

Jednak co wiem, że to zdrowiem

Umysłu nabożnego;

Wielbić pilnie i usilnie

Chcę Matkę Pana swego.

 

Prawda, że tej Panny świętej

Godnie nikt nie wysłowi;

Lecz wszelaki, ladajaki,

Co o Jej czci nie mówi.

 

Której żywot pełen wszech cnót

I niebieskiej nauki,

Zmyślne wszystkie heretyckie

Starł wywody i sztuki.

 

Postępkami jak kwiatkami

Wszystek Kościół przybrała;

Co czyniła, co mówiła,

Nam to za przykład dała.

 

Nam Ewina pierwsza wina

Rajskie wrota zawarła;

Z inszej miary, z lepszej wiary

Ta nam Niebo otwarła.

 

Z pierwszej matki

wszystkie dziatki

Wzięliśmy potępienie,

A z tej drugiej Matki drogiej

Bierzemy swe zbawienie.

 

Tę miłować i szanować,

Wszystkim by nam przystało,

Chwałę dawać, nie ustawać,

Z której Bóg nasz wziął Ciało.

 

Niech pozwoli, abym woli

Syna Jej tu pilnował,

By stąd zszedłszy w żywot lepszy

Na wieki z Nim królował.

 

O wielebna i chwalebna,

Z białych głów najzacniejsza,

Już wybrana i wezwana

Z stworzenia najprzedniejsza.

 

Słysz łaskawie ku Twej sławie

Co z chęcią przenosimy

Zbaw nas wszystkich grzechów brzydkich,

Spraw nas Nieba godnymi.

 

Różdżko Jesse, Ty w pociesze

Myśl postawiasz troskliwą,

O światłości w tej ciemności,

Tyś Bożą skrzynią żywą.

 

Twoja cnota, wzór żywota

Pełen świątobliwości ;

Zwać Cię możem domem Bożym,

Kształtem sprawiedliwości.

 

Witaj Panno, której dano

Klucze Raju i Nieba;

Tyś wężową zdradną głowę

Starła, jak było trzeba.

 

Urodziwa i prawdziwa

Córko króla Dawida!

Tyś od Pana tak wybrana,

Żeć nikt więcej nie przyda!

 

Tyś kwiat nowy liliowy,

Róża i perła droga;

Ty swe sługi przez zasługi

W radość wiedziesz do Boga.

 

Racz sprawami i ustami

Mymi zawsze kierować,

Bym z ochoty Twojej cnoty

Chwałę mógł odprawować.

 

Bardzo proszę, niech odnoszę

Dar pamięci takowy,

Bym Cię hojnie i przystojnie

Sławił sercem i słowy.

 

Acz zmazane i związane

Widzę być usta moje,

Jednak trzeba aż pod Nieba

Wynosić chwały Twoje.

 

Ciesz się, Panno, której dano

Wszelkiej godną być chwały;

Przez Cię one potępione

Dusze Niebo zyskały.

 

Cna Dziewico i Rodzico,

Panno nienaruszona;

Matko godna, jako płodna

Palmaś jest rozkrzewiona.

 

Twą ślicznością i wonnością

Ucieszyć się pragniemy;

że Twój wiecznie i koniecznie

Owoc zbawia, wierzymy.

 

W tej cudności i zacności

Nie masz żadnej przesady;

Niech wstydliwe i uczciwe

Usta Cię chwalą rade.

 

O szczęśliwa, z której żywa

Radość światu wypływa,

Gdy otwarte, choć zawarte

Niebo przez Cię nam bywa.

 

Tyś sprawiła i zrządziła

Światu wesele nowe,

Zbyło złości i ciemności

Potomstwo Adamowe.

 

Teraz możni są dóbr próżni,

Jakoś obiecowała;

A ubóstwa wszego mnóstwo

Ma coś prorokowała.

 

Przez Cię płonne i skażone

Zleczone obyczaje,

A fałszywych i błędliwych

Nauk brzydkość ustaje.

 

Świata złości i próżności

Tyś nas uczyła wzgardzać;

Bogu służyć, ciało kruszyć,

Grzechom się nie poddawać.

 

Myśl ku górze wieść po sznurze

Rozmyślania Boskiego,

Ciało gromić, żądzę stłumić

Dla Królestwa wiecznego.

 

Tyś w czystości swych wnętrzności

Chrystusa nam nosiła

Zbawiciela, byś wesela

I czci nas nabawiła.

 

Matko istna, jednak czysta

Zrodziłaś święte plemię,

Króla tego, co z niczego

Stworzył Niebo i ziemię.

 

Tyś od Pana przeżegnana,

Tyś śmierć zdradną stłumiła,

A zwątpieniu o zbawieniu

Nadziejęś przywróciła.

 

Więc proś tego Króla cnego,

Co Mu się Matką czujesz,

By dla Ciebie i nas w Niebie,

Stawił gdzie z Nim królujesz.

 

Pocieszenie i zbawienie

Grzesznych rozpaczających;

Zbaw ciężkości nas za złości

Swe niepokutujących.

 

Módl się, proszę, niech odniosę

Swój odpoczynek wiecznie,

Bym srogiego piekielnego

Ognia uszedł bezpiecznie.

 

Czego żądam, niech oglądam,

Zlecz me rany, Maryja;

W mym żądaniu, w mym wołaniu,

Niech Cię głos mój nie mija.

 

Bym w czystości i mierności

Ludzkość, trzeźwość zachował,

Bym ostrożnie i pobożnie

Żył, a szczerość miłował.

 

Bym ćwiczony, opatrzony

Pańskich słów rozkazami,

Bogobojnie i przystojnie

Szedł świętymi ścieżkami.

 

Cichy, skromny, w dobroć skłonny,

Łaskawy, wstrzemięźliwy,

Prosty, stały, doskonały,

Pokorny i cierpliwy.

 

Bym roztropny i pochopny

Był prawdę w uściech chować,

Grzech porzucał, siebie wuczał,

Boga sercem miłować.

 

Miej w obronie i ochronie,

Panno, lud Boży, wierny;

Życz pokoju by w tym boju

Nie wygrał świat mizerny.

 

Matko Boska, Gwiazdo morska,

Majestacie jasności!

Gwiazdy wszelkie, światło wielkie,

Gasną przy Twej światłości.

 

Modły Twymi gorącymi,

Ciesz i wspieraj proszące,

Znieś ciężary z każdej miary

Duszy naszej szkodzące.

 

Bądź wesoła, któraś zgoła

Z piekła nas wybawiła,

Gdyś prawdziwie, niewątpliwie

Boga w ciele zrodziła.

 

Niewzruszona, a uczczona

Niebieskim pokoleniem;

Wpłódeś zaszła, lecz nie zgasła

Czystość Twym porodzeniem.

 

Bo zrodziwszy, Panną by wszy,

Zostałaś, czymeś była;

Twórcę swego wcielonego

Swymiś piersi karmiła.

 

Chrystusowi, Synaczkowi

Twemu zaleć mnie pilnie,

Bym nie zginął, lecz wypłynął

Z świata toni usilnie.

 

Daj w cichości i czystości

Pędzić życie spokojne,

Przeciw złości w stateczności

Daj mi cnoty przystojne.

 

Niech nie wiąże świata książę

Myśli mej do swej woli,

Bo w zaćmienie, w zatwardzenie

Wiedzie, kto mu pozwoli.

 

Niech gniewliwie i chełpliwie

Sobie nie postępuję,

Gdyż do złego z źródła tego

Pochop być upatruję.

 

Proś Chrystusa, by ma dusza

Zakwitła łaską Jego,

By czart stary z jakiej miary

Nie wsiał kąkolu swego.

 

Życz pomocy, dodaj mocy

I ratuj tych szczęśliwie,

Co dni święte, sprawy wzięte,

Twoje sławią chętliwie.

 

 

Umierając, prosił aby hymn ten złożono na jego piersiach w trumnie, co też uczyniono, a w sto dwadzieścia lat po jego śmierci, gdy ciało dobyto nienaruszone, znaleziono i pieśń tę nieuszkodzoną.

Gorliwość jego o dobro Kościoła i dusz zbawienie wiernych odpowiada jego wysokiej pobożności. Duchowieństwo kraju całego, jak podawało w tym młodym książęciu wzór najwyższej doskonałości chrześcijańskiej, tak też miało w nim wysokiego, bo przy boku samego króla postawionego poplecznika, który wszystkie najważniejsze sprawy Kościoła jak najgorliwiej i w duchu Bożym przed nim popierał.

Maryja Panna opiekowała się nim przez całe życie i wyjednała mu u Pana Jezusa wiele łask, a szczególniej tę, że zachował czystość anielską nieskalaną aż do śmierci. Kiedy mu lekarze w chorobie radzili, by dla zachowania życia wstąpił w stan małżeński, odepchnął tę radę i zawołał: "Wolę umrzeć, niż cnotę Bogu poślubioną utracić". Wkrótce potem wziął krucyfiks do ręki, pocałował go, przycisnął do piersi i złożył Panu Jezusowi na ofiarę swoje życie doczesne, aby zacząć życie niebieskie, dnia 4 marca roku Pańskiego 1484, mając lat 25. Ciało świętego Kazimierza leży pochowane w marmurowej kaplicy przy katedrze wileńskiej pod ołtarzem Niepokalanej Dziewicy, gdzie licznymi cudami zasłynął.

Nauka moralna

Gorące nabożeństwo do Najświętszej Panny jest pewną drogą do prawdziwej doskonałości i pewnym zadatkiem szczęścia wiecznego. Odznaczali się w tym nabożeństwie wszyscy Święci, a nawet utarło się między nauczycielami życia duchownego przekonanie, że ten tylko dostanie się do Nieba, kto żywi szczere nabożeństwo do Matki Najświętszej Jakie jest nasze nabożeństwo do Królowej wszystkich Świętych, jaka gorliwość o Jej cześć i chwałę? Bierzmy więc przykład pobożności i innych cnót z żywota tego królewicza naszego. Urodził się on w wysokim stanie, otoczony był przepychem, miał tyle bogactw, ile zechciał, przeto łatwo mogły się na nim spełnić słowa Zbawiciela, iż łatwiej przejść wielbłądowi przez ucho igielne, aniżeli bogaczowi dostać się do Królestwa niebieskiego. Każdy kto chce być zbawiony, powinien raczej śmierć ponieść, niż dopuścić się ciężkiego grzechu. Rozważmy, czy i my w takim jesteśmy usposobieniu. Nie sądźmy bowiem, że jest ono właściwym tylko nadzwyczajnej świątobliwości, gdyż Pan Bóg wymaga tego od każdego i każdemu daje do tego dostateczne łaski.

Modlitwa

Boże, któryś wśród rozkoszy i niebezpieczeństw świata św. Kazimierza stałością w cnocie obdarzył, prosimy Cię, racz to łaskawie sprawić, abyśmy za jego wstawieniem się, gardzili rzeczami ziemskimi a wzdychali zawsze za niebieskimi. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi po wszystkie wieki wieków. Amen.

 

św. Kazimierz, królewicz polski

urodzony dla świata 3.10.1458 roku,

urodzony dla nieba 4.03.1484 roku,

kanonizowany 1521 roku,

wspomnienie 4 marca

 

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.

 

 

***

 

Królewicz, który nie bał się być świętym

Przez pięć wieków czczony był przede wszystkim jako patron dwóch narodów. Jego orędownictwu przypisywano zwycięstwa nad Rosjanami i Szwedami, m.in. pod Połockiem i Kircholmem. Młodzież prosiła go o pomoc w zachowaniu czystości. Dzisiaj mówi się, że św. Kazimierz powinien patronować tym, którzy pełnią służbę publiczną w państwie.

 

 

Tym imieniem najpierw obdarzani byli władcy i arystokracja. Nosili je królowie i książęta z dynastii Piastów i Jagiellonów. Stopniowo przenikało do wszystkich warstw społecznych. W Polsce do niedawna było jednym z najpopularniejszych imion. Z pewnością przyczyniła się do tego postać świętego królewicza, który w litanii wzywającej jego orędownictwa określany jest jako różdżka szczepu Jagiellonów

Kazimierz był drugim synem króla Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki. Urodził się 3 października 1458 r. na Wawelu. Był pupilem swojego taty. Miał pięciu braci i siedem sióstr. Najstarszy - Władysław został przeznaczony na tron czeski, natomiast Kazimierza ojciec wysłał w 1471 r. na Węgry z niewielką armią, gdzie miał objąć tron. Panowie węgierscy zbuntowali się jednak i królewicz szybko powrócił do Polski. Czy ta porażka była momentem zwrotnym w jego życiu duchowym? Z pewnością uświadomiła niepewność ludzkiego losu, nawet królewskiego, i wpłynęła na pogłębienie jego pobożności. Ale przecież Kazimierz od najmłodszych lat kochał modlitwę, służył jałmużną. Jego dom był bardzo religijny - rodzice codziennie uczestniczyli we Mszy św., fundowali kościoły i klasztory, pielgrzymowali do Częstochowy.

Wychowaniem królewicza do 9. roku życia zajmowała się matka. Od 1467 r. edukacją królewskich synów zajął się Jan Długosz. Kazimierz wyróżniał się wrażliwością moralną i zdolnościami oratorskimi, które doceniali zagraniczni dyplomaci, witani przez królewicza mowami wygłaszanymi po łacinie. Jan Długosz o swoim uczniu napisał: „Był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu”. Dlatego na wieść o tym, że miał objąć tron węgierski, zanotował w swojej Kronice, iż „raczej powinno się go zachować dla ojczystej ziemi, niż oddawać obcym”.

Na progu świątyni

Kazimierz nie lubił hałaśliwych zabaw rycerskich, nie pociągały go polowania, królewskie uczty. Ludzie z jego otoczenia podkreślali jego zalety intelektualne i moralne. Miał talent jednania skłóconych ludzi. Chętnie przebywał wśród ubogich, rozdając jałmużnę ze swoich dochodów. Pisano też, że sypiał na twardej ziemi, nosił włosienicę i skromną odzież, często pościł i długie godziny spędzał na modlitwie. Czasem, gdy panowała już wieczorna cisza i wszyscy korzystali z odpoczynku, on klęczał na progu świątyni, przed zamkniętymi drzwiami. Od dzieciństwa żywił gorące nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej. Do niedawna jemu przypisywano autorstwo pieśni maryjnej „Dnia każdego Boga mego Matkę duszo wysławiaj”.

Nie złamał ślubu

Kazimierz nie miał pasji rządzenia państwem, ale uczestniczył w życiu politycznym. Przy boku ojca brał między innymi udział w spotkaniach z wielkim mistrzem krzyżackim. Przez dwa lata (od 1481 do 1483) rezydując w Radomiu faktycznie rządził Koroną. W tym czasie jego ojciec przebywał w Wilnie, uspokajając buntownicze nastroje litewskich panów. W końcu wezwał syna do siebie. Chodziło o ratowanie zdrowia następcy tronu - Kazimierz cierpiał na „chorobę piersiową”. Dzisiaj wiemy, że była to gruźlica. W Wilnie rzeczywiście nastąpiła poprawa, tak że Boże Narodzenie 1483 r. królewicz mógł świętować z rodzicami w Grodnie. Wtedy to najbliżsi nalegali, by złamał ślub czystości lub poprosił o dyspensę, mniemając, iż to przyczyni się do poprawy jego zdrowia. Królewicz jednak odrzucił rady rodziny i lekarzy. W styczniu 1484 r. król wyruszył w sprawach państwowych do Lublina, wkrótce jednak nadeszła wiadomość o nagłym pogorszeniu się zdrowia syna, więc pilnie wrócił, zastając królewicza jeszcze przy życiu. W niedzielę, 4 marca 1484 r., w Grodnie Kazimierz odszedł do wieczności. Miał tylko 26 lat. Ciało przewieziono do Wilna i złożono w katedrze. Kronikarz ruski zaraz po pogrzebie Kazimierza napisał: „Jehoże za swiatoho majut Lachy”. I rzeczywiście, do grobu przybywali szlachta i chłopi, by wypraszać łaski. Składali dziękczynne wota ze złota i srebra, a najbiedniejsi z wosku. Wstawiennictwu Kazimierza polecano opiekę nad państwem i zwycięstwa nad nieprzyjaciółmi.

Brat wysyła prośbę do Rzymu

W 1518 r., po zwycięstwie wojsk polsko-litewskich nad wojskami moskiewskimi pod Połockiem, uznano, że stało się to za przyczyną zmarłego królewicza. Jego rodzony brat, król Zygmunt I Stary, wysłał więc do Rzymu prośbę o kanonizację Kazimierza. Papież przysłał swojego legata, by na miejscu zbadał kult. Ów wysłannik napisał pierwszy oficjalny żywot królewicza. Kanonizacja odbyła się w 1522 r., ale wysłany na uroczystości bp Erazm Ciołek zmarł w drodze powrotnej i bulla kanonizacyjna zaginęła. Dopiero w 1602 r. papież Klemens VIII wydał nową bullę, i dwa lata później w katedrze wileńskiej odbyły się uroczystości kanonizacyjne. Kiedy nieco wcześniej otwarto grobowiec królewicza, znaleziono - według przekazów świadków - nienaruszone ciało świętego wraz z pergaminem, na którym wypisany był ulubiony hymn ku czci Najświętszej Maryi Panny. W 1636 r. uroczyście przeniesiono relikwie do nowej kaplicy, ufundowanej przez królów Zygmunta III Wazę i Władysława IV. Kilkakrotnie były chronione przed najeźdźcami. Ostatni raz w 1953 r., gdy katedrę wileńską zamieniono na salę koncertową. Do kaplicy kazimierzowskiej powróciły dopiero w 1991 r.

Patron, który jednoczy

Święty królewicz czczony jest przez dwa narody: Polaków i Litwinów. Jest ponadto patronem metropolii wileńskiej, a także metropolii białostockiej i krakowskiej oraz diecezji grodzieńskiej. Jego opiece polecana jest młodzież (oficjalnie na Litwie od 1950 r.). Jego święto 4 marca najpiękniej obchodzone jest na Litwie. Dzień św. Kazimierza to słynne kaziuki, gdy sprzedaje się obwarzanki, pierniki i palmy. Obecnie, zwłaszcza w Polsce, mówi się, że św. Kazimierz powinien być wzorem dla tych, którzy podejmują służbę publiczną. Jeden ze współczesnych kaznodziejów uważa, że „ten rodzaj świętości życia św. Kazimierza jest dzisiaj potrzebny tym, którzy rządzą, którzy się do objęcia rządów przygotowują, a może najbardziej tym, którzy swoich współobywateli do sprawowania rządów poprzez wybory delegują”.

 

Alicja Wysocka

http://kosciol.wiara.pl/doc/490371.Krolewicz-ktory-nie-bal-sie-byc-swietym

 

8 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. Litania do św. Kazimierza Królewicza

Kyrie, elejson, Chryste, elejson, Kyrie, elejson.
Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, – zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, – zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, – zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, jedyny Boże, – zmiłuj się nad nami.

Święta Maryjo, módl się za nami
Święta Boża Rodzicielko, módl się za nami
Święty Kazimierzu, Patronie narodu polskiego, módl się za nami
Święty Kazimierzu, jasna gwiazdo w Kościele polskim świecąca, módl się za nami
Święty Kazimierzu, różdżko szczepu Jagiellonów, módl się za nami
Święty Kazimierzu, Wilna skarbie i zaszczycie, módl się za nami
Święty Kazimierzu, pośród bogactw królewskich ubóstwo miłujący, módl się za nami
Święty Kazimierzu, pośród wygód królewskiego domu czystość nad życie lubiący, módl się za nami
Święty Kazimierzu, ciała, świata i szatana pogromco, módl się za nami
Święty Kazimierzu, blaskiem korony polskiej gardzący, módl się za nami
Święty Kazimierzu, serdeczny czcicielu Boga utajonego w Przenajświętszym Sakramencie, módl się za nami
Święty Kazimierzu, gorącym nabożeństwem ku Najświętszej Maryi pałający, módl się za nami
Święty Kazimierzu, nieprzyjacielu bezbożnych, módl się za nami
Święty Kazimierzu, ziemskiej ojczyzny twojej pobożny miłośniku i obrońco, módl się za nami
Święty Kazimierzu, do ojczyzny niebieskiej przewodniku cudowny, módl się za nami
Święty Kazimierzu, lilio niewinności przed tronem Boga wiernie kwitnąca, módl się za nami
Święty Kazimierzu, ojcze ubogich, módl się za nami
Święty Kazimierzu, młodzieńcze niepokalany, módl się za nami
Święty Kazimierzu, aniele wcielony, módl się za nami
Święty Kazimierzu, chwało, wzorze i pociecho, módl się za nami

Abyśmy do wiary i pobożności ojców naszych wrócili, módl się za nami
Aby miłość Boga i bliźniego w naszych sercach rosła, módl się za nami
Abyśmy wśród utrapień i przeciwności mężnie przy wierze świętej dotrwali, módl się za nami
Abyśmy Kościół rzymski i najwyższą Głowę jego gorącym sercem kochali, módl się za nami
Abyśmy pasterzy naszych duchownych szanowali, a z nauki ich życia cnotliwego pobudkę do świętości mieli, módl się za nami
Abyśmy wśród nieszczęść i utrapień błogosławili wyroki Boskiej Opatrzności, módl się za nami
Aby młodzież nasza za przykładem i przyczyną św. Kazimierza pobożność i czystość miłowała, módl się za nami
Abyśmy w powodzeniu i pociechach wdzięczni i pokorni Bogu byli, módl się za nami
Abyśmy krzyż codziennych przykrości naszych z miłością i odwagą nosili, módl się za nami
Abyśmy nieprzyjaciół naszych szczerze miłowali, módl się za nami
Abyśmy w dobrem postępując królestwo Boże pośród nas widzieć i sprawować mogli, módl się za nami
Abyśmy, co Bóg każe, z miłością czynili, módl się za nami
Abyśmy, co Bóg zsyła i dopuszcza, z miłością cierpieli, módl się za nami
Abyśmy św. Kazimierza w niebie oglądali i z Nim razem Boga na wieki chwalili, módl się za nami

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, – przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, – wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, – zmiłuj się nad nami.

Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.
Kyrie, elejson, Chryste, elejson. Kyrie, elejson.

P. Módl się za nami święty Kazimierzu.
W. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Módlmy się:

Panie Jezu Chryste, któryś świętego Kazimierza darami swej łaski ubogacał, pośród zepsucia i dostatków niezmierzonych od grzechu zachował i wśród majestatu królewskiego ubóstwem ducha obdarzył, daj nam, prosimy, abyśmy w miłości Twojej i w wierze utwierdzeni, niewinność jego anielską naśladowali, Matkę Twoją jak On pobożnie wychwalali i, gardząc ziemskich dóbr próżnością, do niebieskich nieustannie wzdychali. Który żyjesz i królujesz z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym, Bóg jeden na wieki. Amen.


avatar użytkownika intix

2. Św. Kazimierza, Królewicza, Patrona Polski i Litwy – Święto

Władza, która służy, która dostrzega potrzeby tych będących najniżej, to ideał dla rządzących wszystkich czasów. Św. Kazimierz, choć nie był królem, to jednak mógłby niewątpliwie być nauczycielem naszych politycznych elit, gdyż pokazuje swoim przykładem, co tak naprawdę znaczy słowo „rządzić”.





4 marca obchodzimy święto św. Kazimierza, patrona Polski i Litwy. W tym właśnie dniu, w 1484 roku, a więc 530 lat temu, zmarł nasz święty Rodak, mając zaledwie 26 lat.

Kult, jaki spontanicznie rozwinął się po śmierci Świętego, najlepiej świadczy o tym, że była ona pożyteczna.
Jesteśmy pewni, że wielu ludzi dzięki świadectwu życia Kazimierza mogło utwierdzić się na drodze świętości lub też nawrócić się. Jest to więc pierwsze przesłanie, jakie wypływa z tego dzisiejszego święta: Bóg ma na wszystko swój czas, zawsze najlepszy, zawsze służący zbawieniu człowieka. Choć to często dla nas niepojęte, owszem, trudne, to na końcu z Bożego działania rodzą się wspaniałe owoce. Nawet śmierć kogoś świętego, widziana jako Boża wola – bo Bóg czyni jedynie rzeczy dobre – rodzi wiele cudów.

Św. Kazimierz, pomimo pewnej dziejowej przepaści, jest – tak jak każdy święty – konkretnym znakiem, wskazówką. Boże dzieło w nim dokonane rozbłyska światłem, którego blask nie gaśnie wraz z upływem wieków. Takim ważnym znakiem jest dla nas wolność św. Kazimierza od przywiązań do rzeczy materialnych. Choć jego proweniencja pozwalała mu na życie na wysokim poziomie, on poprzestawał na tym, co konieczne; z korzyści, jakie przynosiło mu królewskie pochodzenie, nie czynił żadnej karty przetargowej ani też nie traktował tego jako taryfy ulgowej. Według tradycji, można było zobaczyć św. Kazimierza pośród ubogich, jako tego, który im służy i pomaga. Według tradycji miał sam tak o sobie mówić:

„królewicz nie może nic przystojniejszego czynić, jak w ubogich służyć samemu Chrystusowi”
.

Nieobce mu były również pokutne praktyki, jak noszenie włosienicy, spanie na podłodze, długie posty, pogarda dla zaszczytów, itd. Ale przede wszystkim trwał on na długiej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. To bowiem z relacji z Chrystusem, bardzo osobistej, rodzą się wszystkie dobre czyny; ona jest tym zasianym nasieniem, które później wydaje owoce. Jest więc i kolejne przesłanie skierowane dla nas od Świętego: Żyj w prostocie, dostrzegaj zawsze wokół potrzebujących, nie szczędź czasu na modlitwę, ona bowiem jest źródłem dobrego życia.

W dzisiejszej Liturgii Słowa, znamienny jest refren Psalmu 16, który wspólnie powtarzamy: „Pan mym dziedzictwem, moim przeznaczeniem”. Mesjański psalm odnoszony jest przede wszystkim do Chrystusa, który po spełnieniu misterium paschalnego otrzymuje nagrodę „wiecznej rozkoszy po Twojej [Boga] prawicy” (Ps 16, 11); Chrystus to ten, którego ciało nie uległo skażeniu w grobie (por. Ps 16, 10). Nadzieja ta przepełniała z pewnością serce św. Kazimierza. Czyny, jakich dokonywał w swoim krótkim przecież życiu, świadczą o tym, że był zorientowany ku tym „wiecznym radościom”. W tym kontekście trzeba nam nieustannie pytać się: do czego lgnie moje serce? Czy znajduję choć moment w moim nerwowym, pracowitym dniu, aby myśleć i pragnąć „wiecznych radości”?

Naszego Patrona możemy również lepiej zobaczyć w świetle Ewangelii. Jezus w Wieczerniku pozostawia swoim uczniom, a więc i wszystkim dzieciom Kościoła, testament w formie przykazania miłości. Ona będzie odtąd znakiem rozpoznawczym chrześcijan: bezwarunkowa miłość wobec bliźniego. Jezus mówi, że to On sam wybiera uczniów i przeznacza ich, aby przynosili owoc (por. J 15, 16). Ale ten owoc, czyli wiara w Zbawiciela i podążanie za Nim, jest możliwy tylko wówczas, gdy uczeń Chrystusa jest autentyczny, wiarygodny. Miłość właśnie – taka, o jakiej mówił Pan i którą sam objawił na drzewie krzyża – jest poświadczeniem gloszonej prawdy. Nie głoszę Jezusa, aby mieć z tego jakieś wymierne korzyści, bo często będzie przeciwnie – spotka mnie odrzucenie. To, co posiadam, co mogę zaoferować człowiekowi, to tylko i aż Ewangelia oraz świadectwo mojego życia – nieustannego powracania do Pana. Zdolność do praktykowania przykazania miłości – wyznacznika chrześcijaństwa – to nie owoc narzuconego z góry moralizmu, lecz dzieło Ducha Świętego. Dzięki słuchaniu Bożego słowa, celebracji sakramentów – których szczytem jest Eucharystia – oraz modlitwie stopniowo uzdalnia nas On do miłowania na wzór Chrystusa, upodabniając nas do Niego.

Przykazanie miłości znalazło swoje wypełnienie również w życiu św. Kazimierza. Zafascynowany Bogiem czynił to, co możliwe, aby ludzie poznali i pokochali Chrystusa. Może nawet nie mówiąc o tym wprost, lecz po prostu pełniąc czyny miłosierdzia, sprawiał, że ludzkie serca się przemieniały, że odnajdywały swoje ukojenie w Zbawicielu. Niewątpliwie królewskie pochodzenie Kazimierza pomagało mu docierać do wielu ludzi. Naturalny autorytet, jaki dawała mu jego pozycja, mógł otwierać niejedne drzwi, a na pewno musiał prowokować pytania: „Jeśli ty, choć jesteś królewiczem, tak się poświęcasz dla Boga i bliźniego, to w tym musi coś być…”. Władza, która służy, która dostrzega potrzeby tych będących najniżej, to ideał dla rządzących wszystkich czasów. Św. Kazimierz, choć nie był królem, to jednak mógłby niewątpliwie być nauczycielem naszych politycznych elit, gdyż pokazuje swoim przykładem, co tak naprawdę znaczy słowo „rządzić”. Gdy ludzie zobaczą, że ktoś ich kocha, że rządzi, bo chce im służyć, że jest autentyczny, że szuka dobra innych…, to za wszystko, co robi, spotka go podwójna wdzięczność.

o. Sylwester Pactwa CSsR

avatar użytkownika intix

3. Święty Kazimierz Jagiellończyk

(ur. r. 1458 - um. 4 marca 1484 r.)

W obszernej komnacie królewskiego zamku na "Wawelu, siedziała przy hebanowym, złotem nabijanym kołowrotku, królowa, snując cieniuchną lnianą przędzę. Od czasu do czasu przerywała pracę, aby spojrzeć z miłością na gromadkę dzieci, bawiących się w przeciwległym narożniku pokoju. W owej właśnie chwili uparły się one wciągnąć do swej zabawy bladego, anielskiej piękności braciszka, który jej nie chciał podzielać.

- Zostawcie mnie w spokoju - prosił łagodnie - wszak wam nie przeszkadzam w niczym!

- Ale siedzisz smutnie z daleka i tym nas martwisz - rzekła dwunastoletnia dziewczynka, przypominająca z rysów twarzy pochyloną nad kołowrotkiem matkę.

- Musisz stanąć tutaj, pomiędzy Władysławem, Zygmuntem, Aleksandrem i Albertem, a Fryderyk was wszystkich ku nam poprowadzi!

- Dobrze mówi Zofia - dodała młodsza siostra - chwytając opierającego się brata za rękę.

- Lecz cóż ty ukrywasz przed nami? Pokaż, -pokaż mi zaraz! - i przemocą chciała otworzyć zaciśnięte na piersiach ręce chłopca.

- Wstydź się swej ciekawości, Elżbieto! Czyż nie wiesz, że Kazimierz schował różaniec, na którym podczas zabaw naszych pobożnie odmawiał pacierze? - rzekł, stając w obronie uciśnionego, młodzieniaszek, zwany Zygmuntem.

- Nie przeszkadzajcie mu i sami zajmijcie się jaką użyteczną pracą - dodała matka, spoglądając tkliwie na bladego chłopczyka i wyciągając ku niemu ręce.

Kazimierz szybko pobiegł ją uścisnąć, rzuciwszy wpierw pełne wdzięczności wejrzenie na brata.

Podczas gdy dzieci zachmurzone, że się nie stało zadość ich żądaniu, stały jeszcze na środku komnaty, uchyliły się ciężkie drzwi dębowe i wszedł mąż wspanialej postawy a za nim poważny kanonik krakowski. Zatrzymali się w progu, spoglądając bacznie dokoła. Kiedy ich dziatwa spostrzegła, rozpierzchła się na dwie strony. Obie siostry stanęły obok matki i Kazimierza, a bracia posunęli się do porzuconej w oknie sieci, którą przedtem wiązali.

- Dobrze, że zaprzestajecie płochej zabawy waszej - odezwał się nowoprzybyły - bo właśnie nadszedł czas, w którym musicie rozstać się z nią na zawsze. Oto wielebny Jan Długosz z Niedzielska, którego upatrzyłem sobie na mistrza dla naszych synów - dodał, wskazując na kanonika. - Za kilka dni rozpocznie się więc praca. Zapewniłem go, że nawet płacz wasz, gdy sprawiedliwie zostaniecie skarane, będzie dla mego ucha miłą muzyką. "Wzorowo wyćwiczyć się musicie w naukach i doskonałości chrześcijańskiej.

- Od was zaś, dzieweczki moje - mówił dalej, zwracając się do córek - pragnę tylko, abyście za przykładem waszej matki, zabrały się do wszelkich pożytecznych zajęć, potrzebnych każdej niewieście tak z kmiecego jak i szlacheckiego stanu.

Gromadką, upominaną tak przez ojca, była królewska rodzina Jagiełłów.

Znajdował się wtenczas w komnacie: Kazimierz Jagiellończyk, król polski, Elżbieta Austriacka, jego małżonka, córki ich Zofia, późniejsza margrabina brandenburska i Elżbieta, księżna lignicka, oraz synowie: Władysław, przyszły król węgierski, Albert, kardynał i arcybiskup gnieźnieński, i wreszcie świątobliwy Kazimierz, który później stał się chlubą narodu polskiego na ziemi i orędownikiem jego w niebie.

Z pomiędzy młodych królewiczów, oddanych pod nadzór biegłego mistrza, Kazimierz nie tylko celował w naukach, lecz starał się nabyć przed innymi, dokładnej znajomości samego siebie, tak, że zaledwie wyszedł z lat pacholęcych, śmiało mógł o sobie powiedzieć: "Starałem się, a dano mi jest; wzywałem, a wstąpił we mnie duch mądrości".

- Nie wynoszę się godnością królewskiego rodu! - powtarzał często słowa Pisma św. - "Cóż pomoże człowiekowi, chociażby świat cały posiadał, jeżeli duszę swą zgubił?"

Ukochawszy przede wszystkim zbawienie tej duszy, nie mieszał się nigdy do zabaw dworskich, lecz czas wolny od nauki spędzał na pobożnych rozmyślaniach lub na modlitwie, podczas której niekiedy wpadał w zachwycenie. Pałając dziwnie tkliwą miłością ku Niepokalanej Maryi, ułożył na jej cześć piękne rymy łacińskie, które przetłumaczone na język polski, po dziś dzień są na ustach pobożnych. Miłosierdzie jego dla uciśnionych i biednych było bezgraniczne. Jedynie dla nich używał wpływu swojego u dworu oraz dochodów, które miał do rozporządzenia. Wszyscy otaczający go przejęci byli ku niemu głęboką czcią i wielką miłością, to też martwili się bardzo wraz z całą rodziną królewską, kiedy świątobliwy młodzieniec zaczął zapadać na zdrowiu.

Zdarzyło się raz, że mistrz Długosz, który pilną dawał baczność na swych wychowanków, zaszedłszy późnym wieczorem do ich komnaty, zastał łóżko Kazimierza nietknięte. Zrobił się wielki rozruch na zamku i długo szukano daremnie królewicza. Dopiero straż nocna dała znać, że znalazła go u drzwi kaplicy zamkowej. I w rzeczy samej leżał tam młodzieniec krzyżem, tak zatopiony w modlitwie, że nie słyszał kroków nadchodzącej służby. Zbudziwszy się z zachwycenia, powrócił do swej komnaty, gdzie Długosz, widząc osłabienie królewicza, strofował go łagodnie i prosił, aby narażaniem się na chłód wieczorny nie powiększał swych cierpień.

- Źle czynisz, mój synu, nie oszczędzając zdrowia, potrzebnego dla dobra całego narodu - dodał, wpatrując się w blade a piękne rysy Kazimierza. - Wczoraj doszła wiadomość króla, że brat twój, Władysław, otrzymał koronę czeską, ty więc jesteś teraz następcą tronu polskiego, jako najstarszy z kolei.

- O nie mów mi tego, mistrzu! - odparł, składając ręce Kazimierz. - Daj Boże, aby pan i dobrodziej mój, ojciec, którego mi Bóg czcić kazał, w jak najdłuższe lata szczęśliwie królował! Niech ja wpierw umrę, żebym na śmierć jego nie patrzał! Nie pragnę ja królestwa ziemskiego, bo mnie Pan Najwyższy stworzył do tego, które nam Chrystus męką swą i śmiercią zgotował.

W r. 1471 przybyli Węgrzy do Polski, aby uprosić młodego Kazimierza na swego monarchę. Wyruszył wtenczas królewicz posłuszny woli ojca, choć niechętnie, z wojskiem do Węgier. Tymczasem zaczął się naród skłaniać z powrotem na stronę złożonego z tronu Macieja I. Widząc to Kazimierz, wrócił do Polski, nie chcąc powodować niesnasek i rozlewu krwi, mimo że się naraził na gniew ojca. Po powrocie spędził trzy miesiące na ćwiczeniach pokutniczych a ponownego wezwania na tron nie przyjął.

Wkrótce potem zdrowie królewicza zacznie się pogorszyło. Przewieziono go pod nadzór biegłych lekarzy do Wilna, którzy radzili mu zaprzestać postów, umartwień i ćwiczeń duchownych a oddać się życiu rozpustnemu. Kazimierz oburzył się na nich, mówiąc:

- Nie uczynię tego nigdy, abym dla zdrowia doczesnego tracić miał łaskę Bożą!

Przed śmiercią, której dzień i godzinę przepowiedział, wziął krucyfiks do ręki, pocałował go, przycisnął do piersi i oddał Bogu czystą swoją duszę 4 marca r. 1484, mając lat 26. Ciało jego spoczywa w marmurowej kaplicy przy katedrze wileńskiej pod ołtarzem Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej. Liczne są cuda, zdziałane za przyczyną św. młodzieńca. Dziewczynka, którą złożyli rodzice nieżywą przy grobie świętego w Wilnie, prosząc o orędownictwo u Pana Boga, wkrótce ożyła.

Kiedy wojska polskie i litewskie r. 1518 walczyły pod Płockiem przeciw Moskwie, błagał król polski, Zygmunt Stary, widząc przewagę nieprzyjaciela, o pomoc Boską dla oręża polskiego za przyczyną św. Kazimierza. Podanie niesie, że zjawił się wówczas królewicz w białej szacie przed wojskiem polskim, wybawiając je w ten sposób z wielkiego niebezpieczeństwa.

Te i inne cudowne zdarzenia po zgonie Kazimierza, potwierdzając sławę świętości królewskiego młodzieńca, skłoniły r. 1521 papieża Leona X do policzenia go w poczet świętych, a papież Klemens VIII zezwolił, aby dzień św. patrona Królestwa Polskiego obchodzono w całej Polsce i na Litwie uroczystym świętem.

Adam Kompf.
("Nieśmiertelne Świeczniki Narodu Polskiego"
Drukarnia i Księg. św. Wojciecha w Poznaniu.)

http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/k/kaz0b.htm

avatar użytkownika Maryla

4. @intix

Witam,

z archiwum 

Dzisiaj Kaziuki. Kaziukowy grodzieński hejnał.

KAZIUKI – słynny jarmark odbywający sią od 400 lat w Wilnie w dniu
św. Kazimierza - 4 marca. Jest to najbarwniejsze święto miasta, któremu
towarzyszą teatralizowane przemarsze, pochody. Słychać zewsząd głos
piszczałek, przygrywają kapele ludowe. Starówka wrze- wszędzie barwny
tłum sprzedających i kupujących.

Jarmarki zawdzięczamy św. Kazimierzowi, patronowi Litwy, jednemu z
pierwszych świętych naszego państwa. Królewicz Kazimierz Jagiellończyk
wiele czasu spędzał w Wilnie, był osobą niezwykle pobożną, często można
go było zobaczyć modlącego się w katedrze wileńskiej. Zmarł w młodym
wieku, w Grodnie, miał 26 lat, chorował na gruźlicę. Kanonizacja
świętego odbyła się w 1604 r. Relikwie spoczywają w katedrze wileńskiej
w pięknej srebrnej trumnie.

Kaziuki wileńskie Kaziuki wileńskie Kaziuki wileńskie

Jarmark gromadzi tysiące ludzi i odbywa się w samym sercu starówki:
na Placu Ratuszowym, ul. Zamkowej, Wielkiej oraz głównej ulicy
śródmieścia – Alei Giedymina.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika intix

5. @Maryla

Witam Szanowna Marylo... Marylo Droga... i dziękuuuję...  pozwoliłam sobie podłączyć też mój wpis do Twojego...

Myśląc o św. Kazimierzu, myślę też,  że dzięki Panu Bogu mamy tak wielu Orędowników w Niebie...
Polska... Nasza Ojczyzna w wielkiej potrzebie...
Módlmy się do Nich... do naszych świętych i błogosławionych... do naszych Patronów... prośmy Ich o wsparcie...

...Nierzadko chodząc na wybory i wybierając polityków, oglądając sondaże przedwyborcze, zapominamy, że prawdziwa jest tylko ta władza, która pochodzi od Boga. Czy pytamy, czy ten człowiek, który ubiega się, by go wybrano, ma Boże namaszczenie, czy Bóg tego chce dla Polski? Kim jest ten człowiek, jaka jest jego rodzina, kto był jego ojcem i jak dużo ma dzieci? To są prawdziwe kryteria wyboru. A za św. Kazimierzem powinniśmy spytać: czy się modli? Bo jak można rządzić, decydować o losach innych, nie modląc się?
A my? Czy w naszym domu, rodzinie, małżeństwie rządzimy z Bożego namaszczenia i podejmujemy ważne decyzje, modląc się?

(...)
...Tylko Bóg jest mocny i miłosierny, tylko On może uczynić cud. Dlatego chcemy prosić wszystkich Polaków, wszystkich, którzy nie usunęli jeszcze Boga ze swojego serca, wszystkich, którzy mogą się jeszcze zjednoczyć w wołaniu: módlmy się za Polskę, módlmy się o Bożą pomoc dla nas. Niech Litania Narodu Polskiego, która przyzywa wszystkich Patronów naszej Ojczyzny, znów stanie się zawołaniem ludzi odważnych i gotowych za Polskę walczyć i jej służyć...

> Litania Narodu Polskiego

***
Pozdrawiam serdecznie...

avatar użytkownika intix

6. ŻYWOTY Ś W I Ę T Y C H PATRONÓW POLSKICH - X. PIOTR PĘKALSKI



Na dzień 4 marca
ŻYWOT
Św. KAZIMIERZA JAGIELLOŃCZYKA
KRÓLEWICZA POLSKIEGO

~~~~~~~~~~~


Znamienite Kazimierza świętego z dynastii Jagiełłów wywodząc urodzenie, od króla Ludwika zacząć wypada. Ten bowiem monarcha, panując Węgrom lat 40, Polakom zaś nie najkorzystniej lat 12, miał dwie córki, Marię i Jadwigę.

Starszą córkę Marię pojął za żonę w 1382 roku książę Zygmunt, margrabia brandenburski, syn Karola, rzymskiego cesarza i króla czeskiego, urodzony z Elżbiety, owej wnuczki Kazimierza Wielkiego, dla której Kazimierz wyprawił był w r. 1363 w Krakowie walne, a w dziejach polskich pamiętne gody.

Król Ludwik już wtedy wiekiem skołatany, wyznaczył w posagu dla Marii polskie królestwo; wezwał zatem pierwszych panów polskich na zjazd do miasteczka Zwoleń zwanego, blisko Krynicy w Węgrzech, na dzień św. Jakuba, i polecił im, aby Zygmunta za króla swego uznali, złożyli mu hołd i wierności przysięgę. Jakoż, polscy panowie wypełnili nakaz króla Ludwika; a lubo to postanowienie króla, nie było po myśli całego narodu, to przecież Ludwik wysłał do Polski Zygmunta z niemałą siłą wojska węgierskiego, którego przywitało polskie rycerstwo. Wszakże temu postanowieniu sprzeciwił się Semowit, książę mazowiecki, i odmawiał posłuszeństwa i hołdu Ludwikowi. Zygmunt zatem wszedł z wojskiem polskim i węgierskim do Mazowsza i pustoszył je. W tym właśnie czasie Ludwik ciężko zachorował w miasteczku Tarnawie, i d. 14 września 1382 dokonał żywota.

Kiedy po śmierci Ludwika na słuszne panów wielkopolskich żądanie, aby Domorata usunięto od zarządu tą prowincją, młody i bez doświadczenia Zygmunt, płocho i z groźbą odpowiedział; wtedy to połączywszy się wielkopolscy panowie z małopolskimi, naznaczyli walny zjazd na dzień św. Katarzyny do Radomska, i na nim uradzili zaprosić na tron polski Jadwigę, drugą córkę króla Ludwika; zarazem uchwalili drugi zjazd do Wiślicy na dzień św. Mikołaja, i z tym żądaniem wyprawili posłów do Elżbiety, królowej węgierskiej, a matki młodej Jadwigi.

Na dzień św. Mikołaja zjechała się do Wiślicy przednia szlachta, przybyli też z Węgier posłowie od królowej Elżbiety, a uzyskawszy posłuchanie, złożyli od królowej i jej córek czułe dzięki panom polskim, oraz biskupom, za nienaruszone dochowanie wierności dla niej i dla jej córek; prosili zatem, by nikomu innemu, ani nawet samemu Zygmuntowi margrabiemu brandenburskiemu, wierności i posłuszeństwa póty nie przyrzekali, póki ona sama względem swych córek swego rozporządzenia nie nadeśle.

Z wielką radością przyjęły stany polskie to oświadczenie, i wyżej wymieniony zjazd radomski zatwierdziły. Gdy potem królowa Elżbieta spóźniała swe rozporządzenie, polscy panowie powodowani niepokojem w kraju, zwłaszcza w Wielkiej Polsce, wysyłali częste poselstwa z przełożeniem i prośbą o jedną z jej córek na tron polski. Elżbieta wyprawiła swych posłów na zjazd jeneralny, który się w Sieradzu przy schyłku lutego r. 1383 odbywał, z przyrzeczeniem, że pośle do Polski młodszą swą córkę Jadwigę z Wilhelmem książęciem Austrii zaręczoną.

Na koniec krwawe zajścia w Polsce skłoniły Elżbietę, że w roku 1384 wyprawiła młodą Jadwigę do Polski z wielkimi bogactwy i dary, w asystencji najpierwszej szlachty węgierskiej; towarzyszył jej także Demetriusz kardynał, arcybiskup ostrychoński, i Jan biskup kandyjski, oraz inni posłowie.

Polacy więc z całym radości okazem wyszli przed tę zwiastunkę ich szczęścia, i z wielką uroczystością wprowadzili ją do stołecznego miasta Krakowa. Nie przekładali jej zrazu oblubieńca, widząc że roztropność i wykształcony rozum, acz młodej panienki, zdolny będzie rządzić polskim narodem. Zaczem dnia 15 października w uroczystość św. Jadwigi, która w tym roku w niedzielę przypadła, przez Bodziantę arcybiskupa gnieźnieńskiego, tudzież innych biskupów polskich, w obecności posłów węgierskich długo upragnioną królową na polskim posadziwszy tronie, koronę na jej skronie z namaszczeniem włożyli. Rychło rozbiegła się wieść głośna, że młoda Jadwiga, wyższa wykształceniem i rozumem nad wszystkie wieku swego dziewice, na polskim tronie usiadła, której rzadka uroda i cnota dodały wiele blasku, a niewinność i serca dobroć, umiarkowana uprzejmość, wdzięczną każdemu czyniły.

Lecz w tym prawie czasie, i druga fortunna gwiazda zjawia się na polskim horyzoncie. Lotem błyskawicy dobiega wiadomość Jagiełłę, wielkiego księcia Litwinów, że mądra Jadwiga króluje Polakom; książę wysyła czym prędzej swych gońców na zwiady: od których usłyszał od razu, że nie ma w tym wieku podobnej i nauką ukształconej dziewicy, którą by wdzięki urody, roztropność i cnota z rozumem połączona, tak zalecały, jak zalecają Jadwigę.

Wyprawia niezwłocznie Jagiełło wielki książę z wielkimi dary, a z większymi jeszcze dla Polski nadziejami, dwóch braci swych, Skirgiłłę i Borysza, litewskie książęta, do Krakowa, z prośbą o rękę Jadwigi. Ci stanąwszy w stołecznym mieście Krakowie, objawiają królowej i panom polskim uroczyste przyrzeczenie Jagiełły wielkiego księcia Litwinów, że on, cała rodzina i naród jego przyjmie wiarę rzymsko-katolicką; wszystkich jeńców z Polski, prawem wojny zabranych, na wolność wypuści; całą Litwę i ziemie ruskie do Polski na zawsze przyłączy; wszystkie prowincje na Polsce zdobyte, przywróci; wszystkie swe skarby i po swych przodkach do Polski wniesie i na własność odda; na koniec 200000 złot. zakładu, za zaręczenie Jadwigi, Wilhelmowi księciu Austrii wypłaci.

Pomiędzy tak korzystnymi obietnicami a zaręczeniem z Wilhelmem książęciem Austrii, wahającą się rozsądną Jadwigę, dla wielkiego dobra religii i narodu polskiego, królowa Elżbieta, jej matka, i polscy panowie skłonili ku pojęciu Jagiełły.

Jakoż przybył Jagiełło dnia 12 lutego 1386 r. ze świetnym Litwinów orszakiem do Krakowa; dnia 14 lutego przyjął Chrzest św. i zarazem wszedł w związki małżeńskie z Jadwigą, a dnia 17 lutego zasiadł na polskim tronie (1).

Kiedy cnotliwa i pobożna Jadwiga, świątobliwym zgonem przeszła w roku 1399 do wieczności po nagrodny wieniec chwały, Jagiełło wszedłszy po raz czwarty (2) w związki małżeńskie, pojął żonę księżniczkę Sonkę, dziewicę, której przy chrzcie św. dano imię Zofia, córkę Andrzeja, a ten był synem Jana księcia kijowskiego (3).

Ta zatem Zofia czwarta żona powiła Władysławowi Jagielle trzech synów: Władysława w 1424, Kazimierza w 1426, ten umarł w r. 1427; i Kazimierza w r. 1427, ojca św. Kazimierza, którego żywot piszemy.

Kiedy 87-letni Władysław Jagiełło, d. 31 maja r. 1434 dokonał żywota, wtedy Władysławowi starszemu jego synowi było dopiero dziesięć lat, który w tymże roku dnia 25 lipca, po swym ojcu zaczął panować Polakom. Po jego śmierci pod Warną († 1444) od Turków poniesionej, Kazimierz brat jego książę litewski, po długim namyślaniu się przyjął w r 1445 panowanie nad Polską, i w roku 1448 został na króla polskiego koronowanym. Dnia 10 lutego roku 1454 pojął żonę Elżbietę, córkę Alberta książęcia Austrii, rzymskiego cesarza (4).

Królowa Elżbieta trzecim połogiem d. 3 października r. 1458 powiła Kazimierza, który jako świetna gwiazda zajaśniał świątobliwością pomiędzy bracią swą w jagiellońskim rodzie (5), jak upragniony owoc wiary św. i wieniec nagrodny dla Władysława Jagiełły, za jego prace, że korzystnie rozkrzewiał religię św. w księstwie litewskim.

Matka Kazimierza świętego, religijna i pobożna, wychowała go razem z bracią jego w bojaźni Bożej; troskliwie zatem wpajała w niewinne jego serce prawdziwą ku Bogu pobożność. Zaraz też w pierwszym jego młodości wieku, Duch Boży owionął świętą miłością jego serce, które przez całe swe życie jej ogniem płonęło.

Za wskazówką miłości Bożej, młodziuteńki Kazimierz pojął od razu tę jasną prawdę, że tu na ziemi nie ma prawdziwego szczęścia ani trwałego mieszkania dla człowieka, ale za jasnym wiary światłem, ujrzał wyższe w niebiesiech dobro i skarb nieoceniony, którego ani mól nie zniszczy, ani złodziej nie ukradnie.

Oddalił on od siebie ulotną znikomego świata sławę, nie uwiązał serca swojego u bogactw doczesnych, chociaż on był pomiędzy bogatymi bogatym, i między możnymi książęty możnym; mógł zgrzeszyć a nie zgrzeszył, źle czynić a nie czynił (6).

Król Kazimierz nade wszystko troskliwy o syny swoje, aby religijne i pobożne wzięli wychowanie, wybrał dla nich mężów gruntownie uczonych, poważnych i bojących się Pana Boga wychowawców; pomiędzy którymi miał pierwsze miejsce pobożny X. JAN DŁUGOSZ dziejopis narodu naszego (7). Ten świątobliwy kapłan obyczajem starych przodków naszych, umiał tak szczęśliwie i roztropnie wpajać w umysły młodych książąt, nie tylko nadobne nauki, ale też zasady wiary św., prawdziwą życia cnotliwość i bojaźń Bożą, że królewiczowie bardzo radzi uczyli się wykładanych przez niego przedmiotów, a gardząc dziecinnymi zabawkami, niemal zawsze u niego przebywać chcieli. To podało mu tę rzadką ukształcenia ich sposobność, iż równie w nich talenty i wyższe nauki, jak uprzejmość i ród królewski, Polacy i postronne narody wysoko ceniły.

Kiedy Kazimierzowi było sześć lat, pisze ŚWIĘCICKI, już on wtedy wyjawiał z siebie tak piękne obyczaje, bystry dowcip i wielki postęp w naukach, że go i ojciec jego i wszyscy podziwiali. Z wrzącym pochopem w wieku dziecinnym i młodzieńczym przebiegając wszystkie nauki religijne i przyrodzone, w umiejętnościach i mądrości Bożej coraz wyżej postępował i wzrastał.

Wziął on za pierwszą zasadę bojaźń Bożą, która jest początkiem prawdziwej mądrości, a rozdmuchując w niewinnym swym sercu to pierwsze prawego życia zarzewie, rozgorzał nim cały, tak dalece, że nawet najlżejszego unikał wykroczenia, jakby grzechu ciężkiego; a tak nie tylko chronić się złego, ale czynić dobrze poczytał sobie za ścisły obowiązek.

Nie wywodził ten św. książę z uzbieranych nauk uszczypliwych szyderstw z zasad św. religii, jak to dzisiejsza młodzież czyni, gdy się z nauk początkowych dowie o czym więcej, niźli u kolebki życia swego wiedziała, i poważa się już bluźnić w św. religii to, czego jeszcze nie rozumie.

Skoro się w nim rozwinął kwiat wieku młodzieńczego, który inna młodzież sromotną życia lubością kazić zwykła: on przeciwnie wszystkie zmysły ciała, i umysł swój, od wszelkiej zmazy tak skrzętnie i przezornie powściągał, że nie tylko dla innych młodzieńców, ale też dla poważnych mężów do przestrzegania nieskażonej niewinności był wzorem i zachętą. A chociaż w domu królewskim brał wychowanie, i był synem jednego z wielkich i potężnych monarchów polskich, przecież nie wdziewał wygodnej szaty, ale skrycie nosił na gołym ciele tkankę z włosia końskiego (włosiennicę). Miękkiej pościeli, jako podniety do grzechu, nie używał, ale na gołej posadzce w włosiennicy kładł się w sypialni, uskramiając młodziutkie ciało swoje, by za szranki dobrych obyczajów nie przechodziło; a po krótkim śnie wstawał do gorącej modlitwy.

Niewinną myślą swoją żywo rozważał bolesną mękę i śmierć Zbawiciela naszego, za cały rodzaj ludzki na krzyżu poniesioną; i w tej żywej rozwadze, w ciężkich westchnieniach rzewnymi łzami zlewał posadzkę podczas nocnego spoczynku.

Ku Najświęt­szej Pannie Maryi gorącą miłością wrzało serce Kazimierza św.; albowiem młody i świątobliwy ten książę, napisał piękny hymn na Jej uczczenie, i w tym hymnie, zaczynającym się od tych słów: Omni die dic Mariae, umieścił prawie całą tajemnicę wcielenia Syna Bożego; i bardzo rad odmawiał go codziennie.

Rozeszła się za granicą głośna wieść o synach króla Kazimierza; a gdy Władysława starszego syna Czesi na tron powołali, Węgrzy znienawidziwszy sobie Macieja Korwina, króla swojego (8) słysząc, że Kazimierz, drugi syn króla Kazimierza, nie tylko w religii chrześcijańskiej wyuczony, ale też w wyższych naukach, panującym potrzebnych, jest wykształcony, wyprawili czym prędzej posłów do króla Kazimierza z usilną prośbą, by im dał syna Kazimierza na tron węgierski; że okrucieństw Macieja króla, dłużej znosić nie mogą; a gdyby się nie nakłonił król Kazimierz ku ich prośbie, zostaliby zmuszeni wezwać tureckiej pomocy. Przyrzekli, że zarazem koszta wojny na siebie przyjmą.

Nie odmówił król żądaniu Węgrzynów; wysłał do Węgier piętnastoletniego Kazimierza, a przy jego boku Piotra Dunina z licznym i doborowym rycerstwem. Rychła wieść doszła Macieja Korwina, że pierwsi panowie węgierscy odstąpili go, a z królem polskim weszli w przymierze, starał się zatem jakimi zdołał sposoby, ułagodzić panów węgierskich; a tak, jednych wielkimi ujął obietnicami, drugich surową groźbą zastraszył; zebrawszy czym prędzej 16000 wojska pod Budę, stawił go naprzeciw wojsku polskiemu, które z młodym Kazimierzem i swym wodzem w Węgrzech pod miastem Nitrą w obwodzie ostrygońskim obóz zatoczyło. Węgrzy nie dotrzymawszy przymierza; dlatego też żaden z nich nie przybył do królewicza polskiego, stojącego z wojskiem pod Nitrą.

Tymczasem, Sykstus IV papież, wysłał Telemana swego nuncjusza do króla Kazimierza, z przełożeniem pokoju między Korwinem a Węgrami. Król Kazimierz przyjął pośrednictwo papieża; wyprawił zatem X. Jana Wantropa kanonika krakowskiego z Telemanem do panów węgierskich, dowiedziawszy się o ich wahaniu się; a królewicza i rycerstwo polskie z Węgier do kraju odwołał.

Wrócił zatem książę Kazimierz spod Nitry z wojskiem do Polski, stanął najprzód w Dobczycach, potem przybył do Krakowa (9).

Podczas tej wyprawy, nie wygasł w Kazimierzu pobożny nałóg życia świątobliwego, do którego nawykł od lat najmłodszych. Skoro powrócił, bardzo często w gorącej modlitwie podnosił swe serce ku Bogu i Maryi, skąd duchowną poił się rozkoszą. Uczęszczał na święte obrzędy do kościoła, i więcej w nim czasu przepędzał, niźli w królewskim mieszkaniu. Jego wrząca w sercu pobożność, często wywodziła go tajemnie nocną porą, boso, z pałacu do świątyni na modlitwę; a kiedy drzwi kościelne już były zamknięte, on kornymi usty całował próg i podwoje świątyni; i tu krzyżem leżącego na ziemi i długo się modlącego, spostrzegali stróżowie pilnujący domu Bożego (w Grodnie).

Rano zaś codziennie przychodził do świątyni Pańskiej, nabożnie słuchał wszystkich Mszy św. Gorąca Kazimierza modlitwa, sercem i myślą w Bogu zanurzonego, w zachwycenie nad poziom go podnosiła. Nieraz też po upłynionej obiadowej godzinie, rodzice kazali przywołać go z kościoła do stołu. W czasie obiadu, bardzo mało i skromnie potraw zażywał; postem i wstrzemięźliwością stłumiał żądzę swego ciała. Chował Kazimierz naukę Apostoła, że: "Królestwo Boże, nie jest pokarmem ani napojem" (10). W wielkim poszanowaniu miał przepisy Kościoła świętego, skrzętnie pełniąc jego nakazy, nic sobie w nich nie folgował, chociaż go czasem choroba do łóżka złożyła. A gdy jednego dnia w chorobie lekarz kazał mu jeść mleczne pokarmy, w tych dniach, w których Kościół katolicki przestrzega ich zażywania: żadnym sposobem nie mógł nakłonić go do wypełnienia swej rady, nawet dla pokrzepienia zdrowia potrzebnej; bo nie chciał ani jednej joty przekroczyć z ustaw Kościoła Bożego (11).
Trzymał on na wodzy umysł swój, zawsze był skromnym, łagodnym i wdzięcznym; bardzo mało mówił, jedynie o Bogu, o przykazaniach Jego, o budującej cnotliwości rad rozprawiał.

Nikt i nigdy nie słyszał go tajemnie uwłaczającego sławie bliźniego; żadne płoche słowo nie wyszło z ust jego. Grzeszących z prawdziwą miłością upominał, poprawiających się z ujmującą serca uprzejmością przyjmował i ściskał; niesfornych i niepoprawnych nikczemność, samym spojrzeniem zawstydzał; ganiąc ich występki, wypuszczał ich ze swej opieki i z dworu królewskiego wydalić kazał. Żadnemu zgoła pochlebcy i przyłudnikowi, nie dał się zbliżyć ku sobie. Tym, którzy go sobie zawczasu przez pochlebstwo ująć chcieli, w nadziei, że po śmierci ojca będzie królem polskim, odpowiedział uprzejmie:

"Daj to Boże, aby pan i dobrodziej mój, ojciec, którego mi Pan Bóg czcić rozkazał, jeżeli to być może, nigdy nie umierał, a szczęśliwie królował. Niech ja pierwej umrę, bym na ojca mego śmierć nie patrzał. Jest z samym sobą co do czynienia; a wielka praca, nad sobą i złymi skłonnościami swoimi być panem".

Wielką gorliwość swoją o prawdziwą cześć Pana Boga, o wiarę w Chrystusa i o uszanowanie Kościoła świętego, powszechnej matki naszej, pokazał w usilnej swej prośbie, którą zachęcał ojca swego, by w Państwie swoim nie dozwalał niedowiarkom, błędami rozdzierającym jedność Kościoła Bożego, stawiać ich modlnic; ta prośba jego skutek odniosła.

Nie powierzchownymi tylko słowy, ale gorącą ku bliźniemu miłością, dobrodziejstwy wezbraną, nieustannie wrzało serce jego; a tak, najulubieńszym jego zajęciem było nie tylko zasiłkiem wspierać ubogich nędzarzów i biedaków, ale też siebie samego poświęcić usłudze chorych, pielgrzymów, więźniów i rozmaitymi uciskami dotkniętych ludzi. Prawdziwy ten miłośnik ubóstwa, ileż to łez w oczach wdów i sierót, datkiem swym, w samym źródle wysuszył; ile krzywd i ucisków od nich oddalił; był on prawdziwym ich opiekunem i ojcem wszystkich kalek i nędzarzy.

Długi szereg zasług tego księcia skreślić by należało, chcąc wyliczyć wszystkie jego dobrodziejstwa. Albowiem dobroć przeznaczeńców do wyższej chwały, ma coś wyższego i bożego, czym się od przelotnych tego świata próżnostek różnić powinna. Chował on zawsze w pamięci naukę Psalmisty Pańskiego (12), że ten tylko zamieszka na wysokościach, kto swej prawicy podarkiem nie zmazał, ma czyste serce i czyni sprawiedliwość.

Radził on bardzo często królowi, ojcu swojemu, by w zarządzaniu ludami w państwie swoim, zawsze wymierzał sprawiedliwość swym poddanym. A kiedy się czasem wydarzyło w jego nieobecności, albo przez ludzką słabość, jakie jej zaniedbanie, skromnymi uwagami uprzejmie nawodził rodzica swojego na drogę bezstronnej sprawiedliwości.

Prawdziwą radość w oczach swych pokazał ten książę, ile razy jako obrońca i patron biedaków i uciśnionych poddanych, przyjąwszy ich sprawę, przełożył ją królowi i na prawych dowodach uzyskał od niego słuszność im przyznaną. A chociaż był z królewskiego rodu i wyższym jaśniał światłem rozumu, wystrzegał się jednak wszelkiej pychy, jako grzechu ciężkiego. Ktokolwiek się do niego o poradę, lub z zażaleniem udał, acz najuboższy, każdego on ochotnie przyjął i pocieszał; bo miał przed oczyma Boga z wysokości niebios patrzącego na niskie według świata, i ubogie w duchu biedaki, których jest królestwo niebieskie.

Nie mylnie zatem powiemy, że ten św. młodzian oznaczył wszystkie dni życia swego samymi dobrodziejstwy, i z nich wierne zwierciadło przekazał dla potomności zrozumianego opiekuna, przyjaciela i obrońcy, w twardych człowieka przygodach; a tak całego długu prawego chrześcijanina dopełnił. Może by inny żywot już skończyć należało: lecz to, cośmy dotąd w życiu Kazimierza św. skreślili, dopiero było wstępem do zasług jego, na osiągnienie wiecznego zbawienia.

Obdarzony od Boga bystrym rozumem i gruntownym pojęciem rzeczy swego narodu, aczkolwiek trafniej od innych, radził w ważnych sprawach państwa, nie chciał on jednak przyjąć następstwa na tron polski, który prawem starszeństwa na niego przypadał. Jakoż, kiedy Władysława starszego brata jego powołano na czeskie i węgierskie królestwo, ojciec nie mógł nakłonić Kazimierza, by przyjął rządy państwa. Lękał się on przezornie, by i bogactwy tego świata i zarządem kraju zajęty, nie pośliznął się na drodze prawej do wiecznego królestwa wiodącej. Żadna przygoda, umiarkowanego umysłu jego zatrwożyć, ani też szczęśliwe powodzenie ucieszyć go nie mogły. Niezachwiana jego stateczność w cnocie godna podziwienia.

Bardzo wielu innych zawodników, którzy upartą zwodzili z namiętnościami walkę, od nich zostało pokonanych, a podnieta lubości zwaliła ich na placu boju. Lecz Kazimierz zaślubiwszy swój umysł z dziewiczą niewinnością, a wyższy męstwem nad pokus nawałę, nie dozwalając rozżarzać się w ciele swoim podniecie rozkoszy, ścisłym stłumiał ją postem, i nie dał się odciągnąć od zachowania czystości ani uwagami rodziców, ani namową przyjaciół, by wszedł w związki małżeńskie, nic zgoła nie zdołało naruszyć w nim życia niewinnego. Niezmazaną jego dziewictwa cnotę zaświadczyli wiary godni, a do posług jego w mieszkaniu i do tajnych spraw jego wyznaczeni mężowie wobec Zachariasza biskupa gardyńskiego a papieskiego nuncjusza, który też i żywot Kazimierza napisał (13).

Kiedy w dojrzałym kwiecie młodości gwałtowna niemoc życiu jego zagroziła, którą lekarze chroniczną zowią, lubo nie każdej choroby zgadują symptomy, i kiedy doradzili mu jako jedyny środek uleczenia, uronienie z łona matki wyniesionej niewinności, on z rozetlałym na licu wstydu rumieńcem rzekł: "Uchowaj mnie tego Boże! wolę raczej umrzeć, niżeli się zmazać". A chociaż i sami rodzice jego od lekarzy namówieni i inni przyjaciele zachęcali go i usilnie o to prosili, by wyszukaną już a urodną przyjął dziewicę, że tym jedynie środkiem uratuje życie swoje; ten św. młodzieniec godną siebie, jak zawsze, dał im odpowiedź: że on gotów raczej utracić doczesne i to znikome życie, niżeli pozbawić się wiecznego a nigdy naprzemiennego w niebiesiech żywota, i strofował wszystkich o to, że się nie sromali doradzać mu rzeczy, której dopuścić się nigdy nie jest wolno. Mówił im dalej, że on nie zna innego i trwałego zdrowia i życia, tylko w Panu Jezusie Chrystusie, i aby się z Nim rychlej połączył, chce rozstać się z tym żywotem że do lepszego przejdzie żywota, co też nastąpiło.

Dotknięty śmiertelną chorobą, dobiegając doczesności kresu, znosił ją spokojnie z wielką cierpliwością i pobożnym serca uczuciem, przepowiedział dzień zgonu swojego. A gdy naturalne siły jego ciała coraz bardziej wątleć zaczęły, opatrzono go świętymi Sakramentami na drogę do wieczności: otoczony gronem duchowieństwa, które się z nim razem modliło i pobożną w rozmowie udzielało pociechę, odmawiał ulubiony ów hymn do Boga Rodzicy, który on sam w młodych latach ułożył, a trzymając w swych ręku wizerunek Ukrzyżowanego Zbawiciela, nabożnie wymawiał słowa: "Panie Jezu Chryste, w ręce Twoje polecam ducha mojego".

Tak więc oddał czystą i niezmazaną duszę swoją Stwórcy swojemu dnia 4 marca przed wschodem słońca w niedzielę 1484 w Grodnie na Litwie w zamku królewskim (14). Żył lat 25 i 5 miesięcy.

Św. Kazimierz był wzrostu średniego, włosy i oczy miał koloru ciemnego, nos równy i średni, twarz piękną, wesołą i kształtną, umiarkowanym rumieńcem rozjaśnioną, postawę wspaniałą, jaka królewiczowi przystoi, wzrok miły i ujmujący, serce czułe i litosne, czyste i niewinne, zgoła tak okazałym był zewnętrznie, jak miał wewnątrz ducha i sumienie nieskażone.

Ciało jego po zgonie do Wilna przewiezione, z nieutulonym żalem całego narodu pochowane zostało w kościele katedralnym św. Stanisława męczennika, krakowskiego biskupa, w grobie królewskim, pod kaplicą Najświętszej Panny Maryi blisko drzwi kościoła, przed którymi za życia krzyżem na ziemi leżącego i modlącego się nocną porą nieraz straż nocna napotykała. Z tej kaplicy przeniesiono święte zwłoki jego do kaplicy Gastoldów czyli Chodkiewiczów, póki na innym miejscu królewską zamożnością nie wystawiono mu wspaniałej kaplicy, którą król Zygmunt III rozpoczął i w większej połowie wymurował, a Władysław IV dokończył, i kosztowny z drogiego marmuru dźwignął mu grobowiec.

Skoro otworzono grób królewski pod kaplicą Najświętszej Panny Maryi w kościele katedralnym i odkryto wieko trumny, wszyscy obecni ujrzeli ciało św. Kazimierza nieskażone i w niczym nienaruszone, jak tego dowodzi tu przywiedzione urzędowe świadectwo:

"Z polecenia i nakazu J. W. X. Benedykta Wojny, biskupa wileńskiego, w mej, notariusza publicznego i podpisanych świadków obecności, Przewielebny J. X. Grzegorz Święcicki, sztuk nadobnych i filozofii Doktor, kanonik katedr. wileński otworzył grób św. Kazimierza wyznawcy, W. Księstwa litewskiego patrona, który się w wymienionym kościele katedralnym znajduje. Znaleziono zatem ciało św. Wyznawcy całe i nienaruszone po 122 latach od czasu, w którym było pochowane, razem z całą szatą z czerwonego aksamitu, w której jest owinione. Najprzyjemniejsza woń z niego się unosząca po całym kościele się rozchodziła i wskroś przejęła wszystkich równie obecnych kapłanów jako też świeckich ludzi, wtedy na nabożeństwie w tym kościele będących. W tym pokazał Bóg potęgę swoją, że na miejscu wilgotnym, na którym deski trumny zgniły i w ręku robotników się rozsypały: w tak długiej lat przewłoce z zapachem zachować je raczył. Potem przez trzy dni grób św. Wyznawcy był otwarty dla należnej czci i uszanowania szczętów jego, ciągle do niego pobożna powszechność uczęszczająca, ten zapach czuła. Trzej też młodzieńcy imieniem: Jan Pawła, Stanisław Bejwid rodem z Wilna, Jakub Grzegorza z Grodna, uczniowie szkoły wileńskiej, szczerym sercem, dobrą wiarą i sumiennie zeznali, iż o północy tego samego dnia, w którym otworzono grób św. Kazimierza, widzieli z wielkim podziwieniem wielką i niezwykłą jasność z grobu Kazimierza świętego wychodzącą, która się w oknie tej kaplicy pokazała; cudownym tym jasności objawem do łez rozczuleni, klęcząc, odmawiali modlitwę Pańską. Taż sama jasność pokazała im się i następnej nocy. Niemniej w dobrej wierze i sumiennie zeznali: Piotr Peregryn z Lombardii, miasta Sowarii pochodzący i Szczepan Szymona z dóbr królewskich, murarze, którym powierzona była około otworzenia grobu robota, że tę samą woń czuli przy powtórnym otworzeniu grobu, którą przed dwiema laty czuli, gdy go z rozkazu biskupa po raz pierwszy otworzyli. Działo się w Wilnie w poniedziałek dnia 16 sierpnia r. 1604 a r. 13 papiestwa Klemensa VIII wobec przytomnych świadków: Przew. Imć XX. Jana Ryszkowskiego, archidiakona, Mikołaja Jasieńskiego, kantora, Prałatów kościoła katedr. wileńsk., tudzież wieleb. Mikołaja Korzeniowskiego prob. z Niemenczyna, notariusza apostols. i Wojciecha Pniewskiego podkustoszego kościoła kat. wileńsk. osobiście do tego aktu wezwanych. Ja Marcin Kwasowski, notariusz publiczny św. Stolicy Apostolskiej, obecny przy otworzeniu grobu i rozpoznaniu wszystkich czynności, które się tak rzeczywiście stały, widziałem, słyszałem, pojąłem i sam na to patrzałem, razem z powyższymi świadkami zeznaję, z mego urzędu potwierdzam i podpisuję i pieczęcią stwier­dzam".
– Po ukończonej z wielkim nakładem kaplicy i kosztownego grobowca, niesiono ciało Kazimierza świętego w uroczystym pochodzie po mieście i po głównych ulicach, których domy były drogimi dywanami okryte. Pobożnemu pochodowi towarzyszył król Władysław z dostojną małżonką, cały senat i oba stany, rycerski i szlachecki, oraz biskupi i całej Litwy duchowieństwo obojga obrządku, tudzież nuncjusz papieski Marius Philonard. W końcu wniesione zostały św. zwłoki do wymienionej kaplicy i złożone w dżwignionym grobowcu dnia 14 sierpnia 1636 r. (15).

Bóg wszechmocny niedługo po zgonie Kazimierza pokazał, jak mu miłe było świątobliwe życie i cnoty jego, które licznymi rozsławiał cudami, albowiem u grobu jego nie tylko ślepi wzrok, chromi władzę chodzenia i rozmaitymi chorobami złożeni, uzdrowienie odbierali, ale też umarłą panienkę do życia przywołał. Jakoż umarła w Wilnie bogatym obywatelom młoda panienka, imieniem Urszula, której zgon tak ciężkim zmartwieniem dręczył rodziców, że prawie od zmysłów odchodzili, a nawet przeciw ludzkiemu zwyczajowi usilniej troszczyli się o przywrócenie życia swej córce, niźli o jej pogrzebiny. Gdy w smutnym ich wypadku żadna pomoc ani siła ludzka żadnej pociechy przynieść im nie mogła, przyszło im na myśl prosić św. Kazimierza, aby się za nimi wstawił do Boga, ta zatem myśl błoga ulgę im sprawiła. Niezwłocznie udają się do kościoła ku grobowi, w którym spoczywały Kazimierza zwłoki po zgonie, rzewnym płaczem i łkaniem napełniają świątynię Pańską, podnoszą w gorących modłach swe serca ku Bogu, i w żywych westchnieniach wzywają imienia i pomocy Kazimierza świętego, by przywrócił ducha umarłej ich córce. Przyjął ten święty młodzian rzewne i ufne prośby pobożnych rodziców, i za jego wstawieniem się Bóg córkę ich do życia przywrócił (16).

W r. 1518 Jan Bazylewicz książę ruski, z wielką siłą wojska niespodzianie wtargnął do Litwy i już zaczął dobywać zamku połockiego, kiedy w tym właśnie roku Zygmunt I król polski, a brat Kazimierza św. ważnymi narodu sprawami zatrudniony, dowiedziawszy się, że Bazylewicz mordem i pożogą burzy Litwę, a nie mając na pogotowiu żołnierza do odparcia nieprzyjaciela, zebrał zaledwo 2000 niewprawnych do walki ochot­ników. Ten przeto mały poczet wyprawił z wodzami, Gastoldem i Janem Boratyńskim, przeciw wojsku groźnego nieprzyjaciela. Mała ta garstka Polaków, więcej ufna w ramię Boże i w pomoc św. Kazimierza rodaka, już wtedy z dzieł cudownych słynnego, aniżeli w małą swą siłę; onemu zatem i siebie i cały niepewnej ich wyprawy poleciła skutek. Wodzowie i wojacy uczyniwszy gorącą do św. Patrona modlitwę, dzielnej jego doznali pomocy.

Gdy w tej wyprawie, po długim pochodzie, przybyli nad rzekę Dźwinę, nie znalazłszy brodu, stanęli na jej brzegu; namyślając się jak ją przejść: wtem zjawia się przed nimi rzadkiej urody młodzieniec, białą szatą odziany, na białym koniu, czyni im dobrą nadzieję, i nakazuje, by się za nim udali. Skoro wyrzekł te słowa, rusza ostrogami konia, na którym siedział, wskazuje im bród, rzuca się w rzekę, przebywa ją bez przeszkody i na drugim jej staje brzegu. Z wielkim podziwem patrzało polskie rycerstwo na to zjawisko, ale jeszcze waha się od razu puścić jego śladem. A gdy za drugą razą przebył rzekę i kazał im, by się za nim udali: widząc wodzowie i wojacy, że się rzecz dzieje za sprawą Bożą, pełni wiary i ufności, gromadami rzucali się w bystro płynącą wodę, bez uszkodzenia wszyscy przeprawili się przez rzekę. W tejże chwili znikł z ich oczu ów młodzieniec. Dziwem tym zdumieni, wszyscy z radością krzyknęli: Kazimierz, Kazimierz! a którego mieli przewódzcą przez rzekę, tego potem gorącymi modły, jako patrona swego, w pomoc dla nich do przyszłego boju usilnie błagali.

Nie zawiodła ich nadzieja, bo przyszedłszy pod Połock, wstępnym bojem porazili nieprzyjaciela; 7000 trupem położyli (17) a drugie tyle w niewolę zabrali, oswobodziwszy miasto od oblężenia. Za takie zwycięstwo palcem Bożym zdziałane, śpiewem: Te Deum laudamus cześć Bogu oddali.

Król Zygmunt dowiedziawszy się od wodzów o zwycięstwie odniesionym za przyczyną Kazimierza brata swojego, niezwłocznie udał się do świątyni Pańskiej na dziękczynną modlitwę, i statecznie umyślił prosić Stolicę Apostolską o wpisanie Kazimierza w poczet Świętych wyznawców. Ale, kiedy zaczęto zaniedbywać zamierzonego starania się o kanonizację Kazimierza, w roku następnym tenże Jan książę ruski, mszcząc się za poniesioną w roku zeszłym porażkę, nie wypowiedziawszy wojny, liczniejszym daleko wojskiem całą zalał Litwę; ogniem i mieczem burzyć ją zaczął.

Gwałtownym tym napływem srogiego nieprzyjaciela niszczącego sioła i miasta, bardzo zatrwożeni Litwini, nie spodziewając się rychłej od Polaków pomocy; a widząc że oręż nieprzyjacielski jednych zabija, drugich wszystko niszczący pożar i życia i majątków pozbawia, innych srogi nieprzyjaciel do haniebnej i ciężkiej zagarnia niewoli; nieznośną tą uciśnieni klęską, ile naprędce zdołali zebrać ochotników, mężnie stanęli w obronie swych żon, dzieci i narodu swojego.

Ten mały poczet zgromadzonych Litwinów, wahał się zrazu uderzyć na wielką liczbę wojska zawziętego Bazylewicza, ale odświeżywszy sobie w pamięci, że w roku zeszłym wsparci pomocą bł. Kazimierza, odnieśli pod Połockiem zwycięstwo, zaczem i w niniejszym ucisku udali się do niego z gorącą prośbą, serdecznie żałując, że zaniedbali starania się o kanonizację dla niego, co w roku zeszłym uroczyście byli ślubowali.

Więc i tu Kazimierz przybywa w pomoc swym rodakom. Takim zapałem zawrzały umysły wszystkich do walki, jakby dwa tysiące zaledwo zebranej szlachty, przewyższyć miały 60000 groźnego nieprzyjaciela.

Dano zatem znak do boju, wezwawszy pomocy Bożej i przyczyny Kazimierza św., Litwini walczyć zaczęli. W tym momencie, w którym uczynili napad na Rusinów, ujrzeli w powietrzu Kazimierza przywódzcę w takiej postaci i śnieżnej szacie, w jakiej go w roku przeszłym widzieli, który ich zachęcał, mówiąc: "śmiało dzieci".

Niebiańskiego wodza widzeniem pocieszeni, potężnie parli najeźdźców; liczne hufce nieprzyjacielskie niepojętą trwogą przerażone, utraciwszy wielką liczbę żołnierza, tył podały zwycięskim Litwinom, z których ani jeden nie zginął (18).

Że tak mała garstka prawowiernych Polaków i Litwinów po dwakroć odniosła zwycięstwo nad licznym a groźnym nieprzyjacielem, kto temu da wiarę? każdy zapewne, kto tak wierzy w wielkiego Boga potęgę, jak wierzyli starzy nasi przodkowie.

Skoro się dowiedział król Zygmunt o powtórnym cudownie za przyczyną bł. Kazimierza odniesionym zwycięstwie, zarządził najprzód odprawienie uroczystego nabożeństwa; a potem wyprawił poselstwo do Stolicy Apostolskiej z dowodami cudownych wydarzeń i z przełożeniem o policzenie w poczet Świętych Kazimierza brata swojego. Jakoż, wskutek uczynionego podania, Leon X papież, wysłał do Polski swego nuncjusza, Zachariasza biskupa gardyńskiego, dla sprawdzenia łask cudownych, które Bóg udzielał ludowi w rozmaitych przygodach za przyczyną Kazimierza; upoważnił zarazem Papież do tej czynności, Jana, arcybiskupa gnieźnieńskiego, i Piotra, biskupa poznańskiego. Wyznaczeni komisarze, zebrawszy wszystkie łaski cudowne za wstawieniem się Kazimierza czynione, a przez ludzi wiary godnych pod przysięgą poświadczone; posłali je w r. 1520 Leonowi X papieżowi. Te zatem cudowne wypadki, na posiedzeniu przez kardynałów św. obrzędów ściśle zbadane, Leon X papież w r. 1521 wyrokiem swym zatwierdził, i wpisał Kazimierza w poczet Świętych Bożych. A w r. 1602 Klemens VIII na prośbę króla Zygmunta III dozwolił obchodzić dnia 4 marca uroczystość Kazimierza św. i pacierze kapłańskie o nim odmawiać.

Ale pokrótce jeszcze nadmienimy o niektórych cudach, które Bóg miłosierny czynił ludowi w rozmaitych chorobach i przygodach, za przyczyną św. Kazimierza przed i po jego kanonizacji.

Zacnego urodzenia Anna, córka hrabiego Tęczyńskiego, wdowa w r. 1508 cierpiała przez cały rok nieznośny ból głowy, którego lekarze oddalić nie mogli. Dotkliwą tę chorobę cierpiącej, doradziła pewna niewiasta pobożna, aby się udała do bł. Kazimierza. Cierpiąca przyjęła tę zbawienną radę i prosiła go o ratunek w nacisku swej boleści; uczyniła ślub, że każe zrobić srebrną głowę takiej wielkości, jakiej jest jej bolesna głowa, i odda ją do jego grobu. Skoro wyrzekła słowa ślubu, zaraz ten święty lekarz z wielkim wszystkich podziwem, oddalił od jej głowy ów ból nieznośny. Anna wdzięczna za to dobrodziejstwo, ślubu dopełniła.

Ta sama pani, wszedłszy w drugie związki małżeńskie, z wojewodą wileńskim, powiła mu córkę Elżbietę. Dziewczynka ta niebezpieczną chorobą ujęta, już prawie konała; z nieutulonym płaczem matka udała się do swego lekarza Kazimierza świętego, który córeczkę jej do pierwszego przywrócił zdrowia. Wielce pobożna ta pani, ofiarowała do grobu jego posążek woskowy, takiej wielkości, jakiej była jej córka.

W r. 1598 Barbara, żona Krzysztofa Wolskiego szlachcica, ciężkim i długim bólem głowy dręczona, rozum utraciła; małżonek tą przygodą bardzo stroskany, z miłości ku swej żonie, udał się z nią do grobu św. Kazimierza, i usilnie prosił za nią o przyczynę; przybył im w pomoc rodak św. i tej samej godziny przywrócił Barbarze zdrowie i użycie rozumu. – Ta sama pani Barbara Wolska, drugi cud opowiada: w r. 1603 gdy bawiła we wsi Boczki, do księcia Sapiechy należącej, mieszkając w wielkim domu drewnianym, ten dom z jakiegoś wypadku zapalił się; a gwałtowny pożar zewsząd cały dach ogarnął. Kłębiące płomienie nie dały nikomu przystąpić z ratunkiem: pani Wolska doznała już od św. Kazimierza w swej niemocy ratunku, prosiła go tymi słowy:

 "Święty i wielki nasz Patronie! wspomóż nas w nieszczęsnej tej chwili"; natychmiast gwałtowne płomienie uśmierzyły się i reszta domu ocalała, bez ludzkiej pomocy.

Mikołaj Jasiński, prałat katedr. wileński, sekretarz królewski, w r. 1600 zachorował w Warszawie na gwałtowną gorączkę febrową, z której lekarze nie mogli go uleczyć; a gdy go odstąpili, wezwał pomocy Kazimierza św.; za jego zatem przyczyną od razu pierwsze odzyskał zdrowie. Tego samego roku w październiku, Maciej sługa domowy wymienionego prałata, od urodzenia swego aż do 50 roku życia, w każdym miesiącu cierpiał wielką chorobę (epilepsim), która silnie waliła go na ziemię i nim długo trzęsła, w gwałtownym paroksyzmie pianę z ust toczył, potem długo leżał bez zmysłów. Jednego dnia widział go pewien kapłan tak ciężko tą chorobą dręczonego, ulitował się nad nim i prosił za nim Kazimierza św.; żywa wiara tego kapłana i przyczyna św. Patrona to uczyniła, że nieszczęśliwy natychmiast wstał z ziemi, i odtąd został od tej choroby uwolniony.

Przyszło temuż X. Jasińskiemu prałatowi jechać do Rzymu, a gdy się na barce przeprawiał przez rzekę Chronos, która bardzo była wtedy wezbraną wodami ze śniegów, i gdy przewoźnicy pędzili barkę w górę rzeki, jeden z nich silnie pracując, opierając się bystremu rzeki pędowi, żerdź złamał. W tym wypadku, przechylony w połowie przez ścianę barki, wpadł do wody i w nurtach rzeki utonął. Nieszczęściem tym zatrwożeni jego towarzysze, jakby sił pozbawieni, stanęli wpośród rzeki unoszącej barkę za sobą bez sternika. Wtedy X. Jasiński, właśnie jakby natchnieniem Bożym pobudzony, zawołał:

"Św. Kazimierzu! przybądź z pomocą w tej przygodzie, przywróć żywego, który tonąc w wodzie życie traci".

Po dość długiej chwili czasu i oddaleniu z miejsca, właśnie jakby za rękę wiedziony, sternik ocalony ukazał się u ściany barki, którego już jako utoniętego żałowano. Że ten cud był zdziałany przez św. Kazimierza, tonący opowiedział: iż go jakiś mężczyzna i od wody obronił, i za prawą rękę ku barce przyprowadził. Temu zdarzeniu byli obecni: X. Jasiński, X. Grzegorz Święcicki kanonik wileński i dwaj szlachetni młodzieńcy Polacy. Ale prócz tego, sam X. Grzegorz Święcicki, za przyczyną Kazimierza św., stał się uczestnikiem wielkiej pomocy Bożej, którą tu według jego zeznania skreślimy.

Kiedy w r. 1602 uzyskał od Klemensa VIII papieża, Breve na uroczyste obchodzenie Kazimierza św., i odmawianie na cześć jego kapłańskich pacierzy, wracając w r. 1603 w miesiącu czerwcu z Rzymu do Polski, pomiędzy Wenkrorą i Pontewą weneckimi miastami, gdy X. Święcicki, PP. Jan Rudomina i Mikołaj Lubomirski szli drogą a wóz jechał za nimi; zdarzył się niebezpieczny wypadek przez nieostrożność woźnicy, że wóz znacznie obładowany rzeczami, wywrócił się z bardzo wysokiej skały nad rzeką na dole płynącą, i byłby ze wszystkim wpadł do niej, gdyby jedno tylko przednie koło uczepione o skałę nie było prawie przez jedną godzinę cudownie wozu trzymało; i żadnego nie było przystępu dla siły ludzkiej, by go dźwignąć i na miejscu postawić zdołała.

Na tym wozie była chorągiew poświęcana, officium czyli pacierze kapłańskie o św. Kazimierzu w Rzymie wydrukowane, i wiele innych obrazów z autentycznym wizerunkiem św. Kazimierza, oraz i cała sprawa wystaranego nabożeństwa na cześć św. rodaka naszego. A lubo sam X. Święcicki bardzo był stroskany i tym wypadkiem przelękniony, jednak daleko więcej woźnicę Jana z Padwy z parobkiem swym przeraziło widoczne to niebezpieczeństwo, iż rzuciwszy się na ziemię, złorzeczyli dniowi urodzenia swojego. Właśnie, jakby z rozporządzenia Opatrzności Boskiej wydarzył się ten wielki wypadek, by cześć swoją okazał Kazimierz w przyniesionej pomocy. Albowiem X. Święcicki, z towarzyszami swej podróży, ciężką dotkniętymi troską o tak ważne rzeczy, prosił tajemnie Kazimierza św. mówiąc:

"Święty nasz Patronie! już nieraz doznałem twej przyczyny w dotkliwych i twardych przygodach życia mojego, przybądź mi i teraz ze skuteczną pomocą w tej niebezpiecznej przygodzie i oddal to nieszczęście, które grozi zniszczeniem rzeczy ku chwale twej, której godłem jest ta chorągiew i nie dozwalaj, by pomiędzy skałami i rzeką cześć twoja uszczerbek poniosła: zasmuciłoby to nieszczęście ojczyznę twoją i miasto Wilno, oraz króla (Zygmunta III) gorliwego czci twojej rozkrzewcę".

Zaledwo skończył modlitwę, wnet przychodzi młodzieniec białą szatą, według włoskiego kroju odziany, jakby jaki przechodzień przez te wysokie góry i skały, którego pomocy ani nie żądano ani o nią nie proszono, nie wyrzekłszy do stojących słowa, podejmuje wóz (który gdyby później na równym i przystępnym miejscu był wywrócony, ośmiu silnych ludzi z trudnością postawić by zdołało), dziwnym sposobem sam jeden, stanąwszy na urwisku skały, stawia go na równej drodze z ocalonymi rzeczami; i znowu nic nie mówiąc, od zdumionych odchodzi w dalszą drogę; a odszedłszy kilka kroków, rzekł po włosku:

"bądźcie zdrowi; polecam się pamięci waszej".

Pisze dalej X. Święcicki, iż wprzód, nim wyrzekł te wyrazy, nie mógł się go domyślać, ani się nie ważył słowa powiedzieć; i wszyscy temu obecni mówili potem, że to nie człowiek, ale niebianin przyszedł im w pomoc. Pospieszali za nim, by mu podziękować, lecz już go więcej zoczyć nie mogli. Sługa X. Święcickiego Krzysztof Wielowski, więcej niż o dwa stajania wprzód idący, nie był temu wywrotowi obecny; zeznał, że na drodze tak wąziutkiej jaką ta była, nikogo nie spotkał. I nie było żadnej ubocznej ścieżki; z lewej bowiem strony była przepaść do rzeki na dole płynącej, po prawej stronie drogi niezmiernie wysokie i szczelne skały nie dozwalały zboczenia. Nieutulony żal obudził się w ich sercach, że nie mogli podziękować tak zacnemu dobroczyńcy św. rodakowi swojemu za pomoc jego w tym wypadku (19).

Na tym kończymy rys życia św. Kazimierza, nie przywodząc wielu innych łask cudownych, za jego przyczyną palcem Bożym zdziałanych, ku powiększeniu chwały Pana Boga na ziemi. Amen.

–––––~~~~~~–––––
Żywoty Świętych Patronów polskich, napisał X. Piotr Pękalski Ś. T. Dr. Kan. Stróż Ś. Grobu Chrystusowego. Z ośmią rycinami. Kraków 1862, ss. 36-63.

Przypisy:

(1) DŁUGOSZ, Dzieje polskie, księga X, rok 1382 – 1386.
(2) Władysław Jagiełło miał cztery żony: 1-szą Jadwigę, o której mówiliśmy – 2-gą Annę wnuczkę Kazimierza Wielkiego pojął w r. 1400, ta umarła d. 21 marca 1416 – 3-cią pojął d. 2 maja 1417 El­żbietę Granowską, wdowę, już niemłodą, poddankę swoją: umarła w r. 1420 – 4-tą na początku r. 1422 księżniczkę Sonkę, córkę Andrzeja książęcia kijowskiego, której przy chrzcie św. dano imię Zofia, ta powiła Władysławowi trzech synów: 1) Władysława, 2) Kazimierza, który roku nie dożył i 3) III Ka­zimierza ojca św. Kazimierza.
(3) DŁUGOSZ, ks. XI, r. 1422.
(4) MACIEJ MIECHOWITA, ks. 4, rozdz. 59.
(5) Dzieci króla Kazimierza III z Elżbiety urodzone są: 1-szy Władysław, urodził się w r. 1456 – 2-ga Jadwiga w r. 1457 – 3-ci Kazimierz św. w r. 1458 – 4-ty Jan Albert w r. 1460 – 5-ty Ale­ksander w r. 1461 – 6-ta Zofia w r. 1464 – 7-ma Elżbieta w r. 1465 – 8-my Zygmunt w r. 1467 – 9-ty Fryderyk w r. 1468 – 10-ta Elżbieta w r. 1472 – 11-ta Anna w r. 1476 – 12-ta Bar­bara w r. 1478 – 13-ta Elżbieta; pisze KROMER. Czterej sy­nowie byli królami: Władysław czeskim i węgierskim; Jan Al­bert, Aleksander i Zygmunt polskimi; Fryderyk był kardyna­łem i arcybiskupem gnieźnieńskim. Kazimierz świętym został. Dwie córki imieniem Elżbiety małoletnie umarły; Jadwiga dana za małżonkę Grzegorzowi książęciu bawarskiemu. Zofia Fryde­rykowi książęciu brandenburskiemu. Anna Bogusławowi pomorskiemu, Barbara saskiemu, Elżbieta lignickiemu i bregieńskiemu dane były w małżeństwo.
(6) Eklezjastyk r. 31, w. 8-10.
(7) JAN DŁUGOSZ kanonik katedr. krak. wymawiał się królowi od tego nauczycielstwa, był już wtedy w wieku i wypracowany, chcąc się uwolnić od trosk światowych, a oddać się zupełnie pobożności, ale namową króla i panów polskich skłoniony, że tę przysługę uczyni i Bogu i narodowi, przyjął ten obowiązek.
(8) O tym pisze KROMER.
(9) Biorąc z jednej strony pod ścisłą rozwagę sprawę Węgrów, jako rokoszan przeciw Korwinowi swemu królowi; chociaż go oni sami obrali, nie z rodu królewskiego pochodzącego, i cho­ciaż ich srogo uciskał: a z drugiej strony przyjęcie królestwa węgierskiego przez króla Kazimierza; o grzech św. Kazimierza królewicza w tym wypadku winić nie możemy, aczkolwiek przeciw Korwinowi, prawemu królowi, przyjął tę wyprawę dla osiągnienia tronu węgierskiego; bo i ojca króla Kazimierza i syna spowodowała do tego nierozważna groźba Węgrzynów, że w przeciwnym razie gotowi wezwać Turków opieki. Miałżeby pochaniec władać chrześcijańskim narodem? słuszniej daleko i sprawiedliwiej, by książę polski zasiadł na tronie węgierskim, na którym już siedział stryj jego Władysław Warneńczyk.
           CROMER, lib. 29. de rebus Polonor. – ANTONI BONFINIUS, Re­rum Ungaric. lib. 3. de eod. 4. – PAPROCKI w dziele: o oby­czajach bohaterów. Strona 1522. – STAROWOLSKI.
(10) List do Rzym. r. 14, w. 17.
(11) Pisze ŚWIĘCICKI.
(12) Ps. 14.
(13) Niniejszy żywot św. Kazimierza skreśliliśmy po większej części według żywota w r. 1520 napisanego w Grodnie przez wymie­nionego Zachariasza, nuncjusza, którego posłał Leon X pa­pież do Zygmunta I króla polskiego w celu skojarzenia pokoju między Zygmuntem królem polskim a Albertem brandenburskim wielkim mistrzem Krzyżaków. Acta Sanctorum, miesiąc marzec d. 4.
(14) Zachariasz nuncjusz Leona X pisarz żywota św. Kazimierza podaje, że św. Kazimierz umarł w Grodnie roku 1484. KROMER, MIECHOWITA i ŚWIĘCICKI piszą, że umarł w zamku wileńskim, "apud Vilnam". ALBERTRANDI pisze w dziele: Dzieje Królestwa polskiego, w Warszawie 1766 r. na stron. 83, że Kazimierz umarł 1480 r. Czytaj Żywot Andrzeja Trzebickiego przez KONSTANTEGO HOSZOWSKIEGO, stron. 207, w Krakowie 1861 r.
(15) WOJCIECH KOJAŁOWICZ w opisie miejsc łaskami słynących w Wielkim Księstwie Litewskim.
(16) GRZEGORZ ŚWIĘCICKI, kanonik wileński, pisarz i świadek mówi o wielu cudach za przyczyną św. Kazimierza zdziałanych, które były przed nuncjuszem od Leona X posłanym, i dwoma biskupami do kanonizacji pod przysięgą zeznane.
(17) KROMER w pochwalnej mowie na pogrzebie króla Zygmunta I mówi, że wtedy Jan Boratyński pod Połockiem 7000 nieprzy­jaciela trupem położył.
(18) GRZEGORZ ŚWIĘCICKI, w Acta Sanctorum, tom I, marca dzień 4.
(19) X. ŚWIĘCICKI, w Acta Sanctorum, tom I, dzień 4 marca.

http://www.ultramontes.pl/zywoty_kazimierz_jagiellonczyk.htm

avatar użytkownika intix

7. Święty Kazimierz, królewicz polski. (1458-1484.)



Znalezione obrazy dla zapytania Święta  Kazimierz królewicz - obrazki

   
       Święty Kazimierz był synem króla polskiego Kazimierza III., i żony jego Elżbiety, córki cesarza niemieckiego Albrechta II. Urodził się dnia 5. października roku 1458 w Krakowie, ówczesnej stolicy królestwa polskiego. Miał pięciu braci, z których najstarszy Władysław, został królem czeskim i węgierskim; czwarty, Fryderyk, arcybiskupem gnieźnieńskim i prymasem Polski. Albrecht, Aleksander i Zygmunt objęli spuściznę po ojcu.
   
       Kazimierz, starannie wychowany przez pobożnych i bogobojnych rodziców, okazywał już jako dziecko skłonność do pobożności i wzgardę dla zabaw, uciech i przyjemności życia dworskiego. Najmilszem zajęciem jego była modlitwa i rozważanie na samotności, zdala od gwaru i zgiełku życia światowego. Nauczycielem jego był Długosz, ówczesny kanonik krakowski, późniejszy nominat na arcybiskupstwo lwowskie. Z niego to, jako "z źródła czystego i hojnego", tak mówi Skarga, czerpał młody królewicz pobożność i naukę. Kiedy razu pewnego nauczyciel stawił młodemu jeszcze naonczas chłopcu do wyboru albo zabawę albo nabożeństwo w kościele, uczeń ucieszony, zawołał: "Pójdę do kościoła, bo nie znam większej radości, jak klęczeć przed ołtarzem Pańskim. Modlitwy przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie są dla mnie większą radością niż zabawy i wszelkie przyjemności".
   
       To też gardząc blaskiem zewnętrznym, żył wśród przepychu królewskiego dworu prawie jako dziecko biednych rodziców. Nie chciał, by go nazywano królewiczem. Często powtarzał słowa Salomona, że królowie z natury tak samo wyposażeni jako biedni i poddani, do tej samej nędzy i wzgardy dojść mogą i często dochodzą; przeto powinni być pokorni, jeśli chcą być mądrymi. Pomny na słowa Chrystusa Pana, że nic nie pomoże człowiekowi, choćby świat cały zyskał, jeżeli na duszy stratę poniesie, główną troską jego było zbawienie swej duszy.
   
       Na modlitwie spędzał całe dnie, nieraz i noce. Wśród modlitwy widziano go często w zachwycie; tracił świadomość tego, co się około niego działo. W nocy zrywał się z łoża i biegł do kościołów, aby się modlić. Jeżeli kościół był zamknięty, modlił się przed jego podwojami. Nieraz znajdowała go straż leżącego na twarzy w nocy przed drzwiami kościoła. Miał wielkie nabożeństwo do męki Pańskiej. Łzy gorące spływały mu po licach, kiedy klęczał przed wizerunkiem Ukrzyżowanego i rozważał Jego cierpienia. Nie mniejszą był czcią przejęty i przywiązaniem prawdziwie dziecięcem do Najświętszej Panienki. Nie nazywał Jej nigdy inaczej, jak swą ukochaną Matką. Ku chwale Boga-Rodzicy zwykł był odmawiać często hymn, niesłusznie mu przypisywany: Dnia każdego. Z nim pragnął być pochowany, a wola jego została spełniona.
   
       Życie jego było wprost pokutnicze. Pod szatą królewską, którą był zmuszony nosić, ukrywał włosiennicę. Ostremi postami umartwiał swe ciało. Nigdy nie sypiał na królewskiem swem łożu, tylko na twardej ziemi. To też uważano go na dworze za świętego. Z miłością ku Panu Jezusowi łączył miłość ku biednym. Był tak miłosiernym, że go nazywano ojcem ubogich.
   
       Z wszystkich cnót najwięcej ukochał czystość, do której się zobowiązał ślubem. Przez całe życie swe nie zgrzeszył ani jedną myślą nieczystą. Tak wysoko cenił ten kwiat śnieżnej niewinności. Aby nie utracić czystości duszy, umartwiał swe ciało; nadto przystępował często do Sakramentów świętych; przytem unikał pilnie towarzystw i rozmów z ludźmi świeckimi. Kiedy w jego obecności pozwolił sobie kto na słówko draźliwe, święty upominał go ostro, by nie gorszył uszu niewinnych. Piękność i wyraz twarzy prawdziwie anielski nadawały mu cechę istoty nadziemskiej.
   
       Z czystością zwykle idą w parze inne cnoty, mianowicie pokora. Skoro słońce padnie na krople rosy, odbiją się w niej wszystkie prześliczne barwy tęczy. Czystością jako słońcem opromieniona dusza jaśnieje wszystkiemi innemi cnotami. Był więc św.Kazimierz przedewszystkiem tak pokorny, że gdy mu zwracano uwagę, że ma prawo do tronu, odpowiedział: Tego królestwa nie łaknę, bo do innego mnie Pan Bóg powołał, do królestwa, które nam Chrystus męką Swą zgotował. Wielką jest już rzeczą, być panem nad sobą i swemi skłonnościami; rządy królestwa ziemskiego wymagają wielkiej mądrości a nakładają zbyt wielką odpowiedzialność przed Bogiem.
   
       Kiedy więc Władysław, królewicz polski, został powołany na tron czeski, Węgrzy przybyli r. 1471 do Krakowa, aby uprosić Kazimierza na swego króla; byli bowiem złożyli z tronu Macieja I. syna Jana Hunyadi. Wymogli niejako spełnienie swego życzenia, bo zagrozili, że w razie odmowy zwrócą się do Turków. Wtedy to z woli ojca, a przeciw własnemu przekonaniu Kazimierz ruszył z wojskiem do Węgier, aby ofiarowany mu kraj objąć w posiadanie. Tymczasem jednak umysły mieszkańców znowu skłaniać się zaczęły na stronę Macieja; za nim też oświadczył się papież Sykstus IV. Korzystając z tych okoliczności Kazimierz ustąpił, aby nie wywoływać przelewu krwi i wrócił do ojczyzny, narażając się na gniew ojca. Wolał cierpieć sam, niż przyczynić się przemocą do jakiejkolwiek niesprawiedliwości wobec narodu węgierskiego. Trzy miesiące strawił po powrocie na ćwiczeniach pokutniczych a na ponowne wezwania na tron odpowiadał odmownie.
   
       Dalsze dwanaście lat życia spędził Kazimierz na dziełach uświęcenia i umartwienia. Mając lat 26 zachorował ciężko w Wilnie. Ponieważ wszystkie lekarstwa zawodziły, oświadczyli lekarze, że jedynym tylko sposobem może zachować życie, bo przez poniechanie życia czystego. Święty młodzieniec odpowiedział wszakże z oburzeniem: Wolę raczej umrzeć, niż sprzeniewierzyć się zupełnej czystości. Wolałbym raczej tysiąc razy postradać życie, jak poświęcić cnotę świętej niewinności. Odwoływał się przytem na owych męczenników pierwszych wieków, którzy woleli śmierć ponieść, niż odstąpić Chrystusa.
   
       Pan Bóg objawił mu dzień śmierci. Święty przygotował się na tę ostatnią godzinę z całą sumiennością i właściwą sobie gorliwością. Trzymając wizerunek Ukrzyżowanego w ręku i całując go ustawicznie wołał: W Twoje ręce, o mój Jezu, polecam ducha swego. To były też ostatnie słowa anielskiego młodzieńca. Umarł w Wilnie 4. marca 1484, mając let 26.
   
       Zaraz po śmierci wsławił Pan Bóg świętość królewicza rozlicznymi cudami. Ożyła dziewczynka, którą martwą położyli rodzice na grobie św.Kazimierza w Wilnie, prosząc go o wstawiennictwo u Boga. Kiedy w roku 1518 wspólne wojska polskie i litewskie walczyły przeciwko Moskwie pod Płockiem, wtedy to król Zygmunt stary, widząc liczebną przewagę wroga, zwrócił się w modlitwach swych do przyczyny św.Kazimierza, prosząc go o pomoc Bożą dla wojska polskiego. Powiadają, że w rzeczy samej widziano świętego królewicza, jak w białej szacie kroczył przed wojskiem polskiem, wskazując mu przeprawę przez Dźwinę i wybawiając je z grożącego niebezpieczeństwa. Wiele innych jeszcze cudów zdziałał Bóg przez przyczynę św. Kazimierza; to też na prośbę całego narodu polskiego policzył go papież Leon X. w roku 1521 w poczet świętych. Papież Klemens VIII., dawniejszy poseł papieski przy dworze polskim, zezwolił na uroczyste święto w dzień św.Kazimierza w całej Polsce i Litwie.
   
       Św. Kazimierz jest patronem królestwa Polskiego, i wzorem czystości dla młodzieży.

       Nauka

       "Z młodzieńca tak wysokiego, bo królewskiego stanu, mówi Skarga, bierzmy przykład i wzór pokory, wzgardy świata, czystości i cnót innych. A tem więcej ufajmy jego modlitwie, którą za nas zasyła do Pana Boga, bo jest on krwią z krwi naszej domownikiem naszym, miłośnikiem ludu, za który się modli". Jak kiedyś modlił się św. Kazimierz za naród swój, walczący z nieprzyjacielem, tak i dzisiaj modli się w niebie za lud polski, który znajduje się bodaj w nierównie wielkim ucisku.

       Módlmy się gorąco do tego naszego świętego Patrona. Nam dzisiaj nie walczyć z nieprzyjacielem na czele wojsk, lecz walczyć nam o cnoty chrześcijańskie i społeczne. Walczyć nam przedewszystkiem o czystość obyczajów, moralność, bo czystość obyczajów, to podwalina i warunek życia i bytu społeczeństw i narodów. Mamy na to przykłady w dziejach przekazane. Olbrzymie państwo rzymskie tak długo było silne jędrne i zdrowe, póty obywatele jego żyli w karności i czystości obyczajów. Lecz skoro zaczęła się niemoralność, nieczystość, nawet dozwalana przez rządy i społeczeństwo, w ślad za nią poszła zgnilizna, a za zgnilizną upadek. Na gruzach zaś zdemoralizowanego państwa rzymskiego powstały państwa zdrowe i silne, moralnie.

       Jeśli więc mamy być silnymi, opornymi, trwałymi w walce o byt, trzymajmy się czystości obyczajów, bo ona tylko daje zdrowie, energię, życie. Nie patrzmy na zgniliznę innych narodów. Zachowujmy czystość obyczajów w małżeństwie, nie przejmujmy zgniłych zasad naleciałości grzesznych od innych narodów. A mianowicie starajmy się o czystość młodzieży. Najważniejszym jest obowiązkiem matki, baczyć na to pilnie, by się dziecko nie psuło za młodu w towarzystwach złych rówieśników, bo lata dziecięce zwykle rozstrzygają o kierunkach późniejszego życia, o jego wartości i pożytkach dla Kościoła i społeczeństwa.   

"ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J.
oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski


avatar użytkownika gość z drogi

8. dzięki za przybliżenie Historii Polski

bo tego na pewno w szkołach ...nie uczą :) serdeczne pozdrowienia :)

gość z drogi