"Zachowałam się jak trzeba"

avatar użytkownika B.Burdon

 

…zwyciężymy, gdy zwycięstwo dasz nam Panie
przyjmiemy klęskę, jeśli taka Twoja wola.
Tylko daj, w godzinie próby nam wytrwanie,
Gdy upadniemy zawsze pozwól powstać z kolan.”

(Przysięga, Andrzej Kołakowski)

 

W tradycji polskiego oręża odwoływanie się do Boga w zawierzeniu miłości Ojczyzny, a także do służby Maryi Pannie jako Królowej i Hetmance wyznaczało nie tylko cele, o które toczono walkę – wolność narodu i wyznawanej wiary – ale także wskazywało na zasady i warunki na jakich w szranki stawać należy. Szlachetność bowiem nie wynikała li tylko z kultury polskiej, ale nade wszystko z poczucia odpowiedzialności przed Bogiem. Kiedy młoda Danusia Siedzikówna składała przysięgę miała świadomość do jakiej tradycji przypisuje swoją piętnastoletnią wówczas biografię. Historia jej rodziny budziła pewność tego przeświadczenia. Być może nie była w stanie przewidzieć tylko tego, że za wierność zostanie po śmierci wyklęta. Ale przecież nie o dobro osobiste postanowiła walczyć.

Kiedy Wacław Siedzik, student politechniki w Petersburgu został skazany na zesłanie za swoją działalność niepodległościową był rok 1913, a sama niepodległość Rzeczypospolitej była jedynie ideą. Wychowany w tradycji patriotycznej, w rodzinie reprezentującej najszlachetniejsze dziedzictwo Obojga Narodów (często matka Wacława jest określana w literaturze jako Litwinka co zapewne jest identyczne z poczuciem chociażby Marszałka Piłsudskiego – Litwina, czyli mieszkańca Wielkiego Księstwa Litewskiego), nie składał przysięgi opartej na wierności konkretnej instytucji państwa takiej jak prezydent, rząd, naczelne dowództwo, ale wpisywał swoją walkę „za wolność naszą i waszą” w relacje z Bogiem, przed Bogiem składając odpowiedzialność i w Bogu poszukując oparcia. Miał wtedy lat 19. Kiedy wrócił do wolnej już Polski rozpoczął swoją służbę Ojczyźnie jako leśnik, a w służbie leśnej IIRP łączono bardzo ściśle pracę zawodową z przygotowaniem wojskowym do obrony państwa. Służyły temu chociażby coroczne obowiązkowe szkolenia wojskowe dla leśniczych. Pracownicy służby leśnej spełniali też bardzo często funkcje cywilizacyjne na obszarach, które były terenem ich pracy. Wierni Bogu i Ojczyźnie.

Eugenia z Tymińskich Siedzikowa została wychowana w podobnej tradycji. Zresztą trudno chyba inne wychowanie odnaleźć w tamtych czasach w rodzinach polskich. Spokrewniona Elizą Orzeszkową pracę na rzecz wychowania obywateli państwa polskiego traktowała bardzo poważnie. Jako żona leśniczego wspierała okoliczne kobiety w ich codziennych obowiązkach przekonując do wprowadzania zmian w gospodarstwach domowych. Bez wynagrodzenia, po prostu służąc w taki sposób Ojczyźnie. Kiedy deportowano jej męża musiała zmierzyć się z rzeczywistością sowieckich represji. Później z niemieckim terrorem. Złożyła więc przysięgę w obliczu Boga Wszechmogącego, której wierność przypłaciła własnym życiem. W myśl ideologii faszystowskiej nie zasłużyła na miejsce pochówku otoczone pamięcią najbliższych – pochowana w miejscu nieznanym.

Po deportacji ojca i śmierci mamy trzy córki leśniczego z Olchówki zostają pod opieką babci Anieli i cioci Jadwigi. Najstarsza wyjechała w rodzinne strony mamy. Średnia w wieku 15lat złożyła na ręce por.”Konusa” przysięgę, której wierność tak drogo okupiła matka. Przyjęła pseudonim „Inka”. Pracę konspiracyjną znała już z czasu kiedy część zadań wykonywała na polecenie Eugenii. Nazwiska denuncjatorów Pani Siedzikowej oraz Pani Pyzel (obie konspiratorki zostały aresztowane w Narewce na podstawie donosu złożonego przez miejscowy komitet białoruski, obie wykonywały zadania wywiadowcze na rzecz Państwa Podziemnego)  poznała z grypsów, które przynosiła ze szpitala więzienia gestapo w Białymstoku, gdzie mogła widywać się z matką w ostatnich chwilach jej życia. Trudno jednak doszukiwać się w tej decyzji chęci poszukiwania zemsty na donosicielach, którzy piastowali wówczas funkcje administracyjne w Narewce – zresztą po zmianie okupanta w 1944 nadal pozostali na stanowiskach urzędniczych. A „Inka” nadal pozostała w konspiracji.

Jak się wydaje jesienią 1944 córki Państwa Siedzików chciały rozpocząć życie na prawach cywilnych. Zachował się z tego czasu protokół zebrania miejscowej młodzieży, która zamierzała zorganizować swój własny teatr. W grupie inicjatywnej tego projektu pojawia się Wiesława Siedzik. Jednak dla nowych- starych władz czy władzy ludowej takie jednostki nie są wygodne. Na początku czerwca 1945, a więc miesiąc po zakończeniu działań wojennych w Europie, sojusznik naszych sojuszników postanawia deportować część mieszkańców Narewki na Syberię. Do takiego transportu trafia „Inka” – pięć lat po deportacji ojca. W podobnych okolicznościach wieziona na platformie samochodu jak cztery lata wcześniej ks.Tomasz Kaliński – szafarz jej sakramentu chrztu oraz pierwszy katecheta zamordowany przez sowietów w 1941. Pięć lat po tym jak aresztowano w czasie duszpasterskiej kolędy i uwięziono, a następnie zamordowano jej drugiego katechetę i wychowawcę ks.Mikołaja Wagnera. Czy rok 1945 mógł być to dla tej dziewczyny kresem walki o niepodległość? Odbita przez dowódcę miejscowego oddziału por.”Konusa” trafia z nim w szeregi 5.Wileńskiej Brygady Armii Krajowej dowodzonej przez mjr.”Łupaszkę”. Jako sanitariuszka wypełnia rotę przysięgi niosąc pomoc nie tylko swoim kolegom z oddziału, ale także walczącym po stronie przeciwnika. Przykazanie miłości Boga i bliźniego stawiając na miejscu życiowego drogowskazu.

Umiera na tydzień przed swoimi osiemnastymi urodzinami. W kopercie z dowodami winy dołączonej do aktu oskarżenia jest kartka ze spisem leków oraz materiałów opatrunkowych, które miała zakupić do apteczki oddziału. To jedyny dowód w procesie, w którym skazano ją na karę śmierci. Znane są ostatnie słowa „Inki”: „Niech żyje Polska! Niech żyje „Łupaszko”!” Ale są też inne słowa Danusi Siedzikówny skierowane do Pani Anieli Siedzik: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. To ostatnia osoba, która brała udział w wychowywaniu „Inki” by być wiernym przysięgom składanym Panu Bogu. By nie wzywać Pana Boga przysięgając nadaremno.

Dlaczego babcia Aniela stała się swoistym depozytariuszem przysięgi wojskowej wnuczki?

Kilka lat później, tuż przed śmiercią Pani Anieli resort bezpieczeństwa prowadził śledztwo w sprawie współpracy narewkowskiego komitetu białoruskiego z Niemcami. Jeden z oficerów UB pojawił się w domu Pani Siedzikowej by wydobyć zeznania obciążające tych działaczy. Część z nich została rozstrzelana na mocy wyroku Polskiego Państwa Podziemnego na wiosnę 1945, ale władza ludowa prawdopodobnie chciała wykorzystać tę wiedzę przeciwko ich rodzinom. Babcia „Inki” nie udostępniła jednak treści grypsów swojej synowej, które obciążały jej denuncjatorów. Zniszczyła je by nikt nie poniósł konsekwencji.

Podobny gest uczyniła w czasie otwarcia wystawy poświęconej „Ince” w Narewce jej siostra Pani Wiesława Korzeń z d.Siedzik. Nie wskazała z treści grypsów nazwisk osób, które doniosły na jej matkę.

W obliczu Boga Wszechmogącego obie zachowały się jak trzeba.

Wobec toczącej się obecnie dyskusji na temat tego co władze lokalne powinny zrobić z pamięcią o działaczach komitetu współpracującego z okupantami w czasie II wojny światowej oczekiwanie może być tylko jedno: niech zachowają się jak trzeba.

 

5 komentarzy

avatar użytkownika B.Burdon

1. Tekst pochodzi z ZESZYTÓW KARMELITAŃSKICH

ZESZYTY KARMELITAŃSKIE nr 3/2013

MORS HOSTIBUS PATRIAE

avatar użytkownika Maryla

2. B.Burdon

"Na początku czerwca 1945, a więc miesiąc po zakończeniu działań wojennych w Europie, sojusznik naszych sojuszników postanawia deportować część mieszkańców Narewki na Syberię. Do takiego transportu trafia „Inka” – pięć lat po deportacji ojca. W podobnych okolicznościach wieziona na platformie samochodu jak cztery lata wcześniej ks.Tomasz Kaliński – szafarz jej sakramentu chrztu oraz pierwszy katecheta zamordowany przez sowietów w 1941. Pięć lat po tym jak aresztowano w czasie duszpasterskiej kolędy i uwięziono, a następnie zamordowano jej drugiego katechetę i wychowawcę ks.Mikołaja Wagnera. Czy rok 1945 mógł być to dla tej dziewczyny kresem walki o niepodległość? Odbita przez dowódcę miejscowego oddziału por.”Konusa” trafia z nim w szeregi 5.Wileńskiej Brygady Armii Krajowej dowodzonej przez mjr.”Łupaszkę”. "

Dzisiaj, kiedy władza fetuje hucznie, za nasze podatki, 25 lecie niby wolnej Polski, remontuje pomniki oprawców i okupantów, morderców Inki.
Do dzisiejszej "elity" nie ma co mówić o honorze, bo daja sobie "w papę" zamiast pojedynku i chcą zatrzeć pamięć o Ince, młodziutkiej dziewczynie, która w jednym paluszku miała więcej poczucia honoru i godności, niż elyty III RP.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Joanna K.

3. Wobec toczącej się obecnie dyskusji na temat tego co władze

lokalne powinny zrobić z pamięcią o działaczach komitetu współpracującego z okupantami w czasie II wojny światowej oczekiwanie może być tylko jedno: niech zachowają się jak trzeba."

Przepraszam, bardzo przepraszam, te władze p.Sirak i reszta zachowują się "jak trzeba" z własnego punktu widzenia. Naprawdę, one chronią dziedzictwo i pamięć białoriusińskich donosicieli i dlatego utrzymują w nazwach ulic ich nazwiska. Działania tych donosicieli i współpracowników a to gestapo, a to NKWD zapewniły im władzę w PRL-bis w dniach obecnych.
Nie wiedzą co HONOR po polsku znaczy i nigdy nie będą wiedzieć. Ale nie wszystko stracone. Być może nadejdzie czas, kiedy ich wnuki pokochają tą Ojczyznę w której urodziły się i kształciły i przeklną własne dziedzicwo.
Tak może być, choć pewności nie ma :).

Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.

                              /-/ J.Piłsudski

avatar użytkownika Maryla

4. Odnaleźli „Inkę”?Komunikat

Odnaleźli „Inkę”?

Komunikat Instytutu Pamięci Narodowej z przebiegu prac ekshumacyjnych na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku

zdjecie

Komunikat Instytutu Pamięci Narodowej z przebiegu prac ekshumacyjnych na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku:

 

12 września 2014 r. w trakcie prac ekshumacyjnych na Cmentarzu
Garnizonowym w Gdańsku, na terenie kwatery nr 14, wydobyto szczątki
czterech osób. Pochówki zlokalizowane były przy chodniku na głębokości
około 40 cm w czterech drewnianych skrzyniach bez wieka. W wyniku
oględzin przeprowadzonych w dniach 13 i 15 września br. ustalono, iż są
to szczątki trzech mężczyzn i młodej kobiety. Szczątki kobiety mają
przestrzeloną czaszkę. Ślady po kuli odnaleziono również w szczątkach
mężczyzny, który był pochowany obok kobiety. Określenie tożsamości
będzie możliwe po przeprowadzeniu badań genetycznych.

Prace archeologiczno-poszukiwawcze, wykonywane przez Samodzielny
Wydział Poszukiwań IPN, prowadzone są łącznie z czynnościami procesowymi
w ramach śledztw Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko
Narodowi Polskiemu w Gdańsku.

Andrzej Arseniuk

Rzecznik Prasowy IPN

Źródło: Instytutu Pamięci Narodowej


Nie chcemy mieć wspólnej Polski z polskojęzyczną grupą Gestapo i NKWD.

Fot.Seaman
http://wpolityce.pl/polityka/213787-jak-michnik-budowal-tadeuszowi-mazow...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

5. szanowna pani prezes,to byłaby najpiękniejsza wiadomość

z ostatnich Dni :)
Dobry Boże,pozwol ,by TO Dziecko odnalazło wreszcie swoje Miejsce na Polskim Cmentarzu,otoczone czcią i pamiecią

gość z drogi