Cesarz i Tusk, czyli spostrzeżenie Jerzego Trammera

avatar użytkownika elig
Jerzy Trammer napisał trzy dni temu /31.10/ notkę pt. "Sukces za demokracji i za cesarstwa" / http://trammer.salon24.pl/545099,sukces-za-demokracji-i-za-cesarstwa /. Warto ją przeczytać /jest krótka/. Autor zauważył, że za sukces państwa Elbanowskich uznano to, iż po pięciu latach działalności przyjął ich premier Donald Tusk. Przypomniał w zwiazku z tym, że w monarchii austro-węgierskiej każdy mieszkaniec mógł wystąpić o widzenie się z cesarzem i zwykle po kilku miesiacach uzyskiwał audiencję. Jerzy Trammer podsumował: " Normalna rzecz za monarchii, w każdym razie monarchii austro-węgierskiej, urosła do rangi wyjątkowego sukcesu za demokracji.". Spostrzeżenie Jerzego Trammera pokazuje jak bardzo władza w naszej "demokracji" jest wyizolowana ze społeczeństwa. Poddanemu monarchii austro-węgierskiej dużo łatwiej bylo dotrzeć do cesarza niż obywatelowi III RP do premiera Tuska. To zresztą tylko jeden z objawów fikcyjności deklarowanego ustroju III RP. W grudniu 2012 w portalu RFM24.pl ukazał się artykuł "Polskie partie to fikcja" / http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-polskie-partie-to-fikcja,nId,724993 /. Napisał go Tomasz Skory. Stwierdził on, że liczba wszystkich członków sześciu głównych partii politycznych w Polsce /reprezentowanych w Sejmie/ to 233 tysiące. Z tego tylko ok. 80 tys. płaci składki. Czynni członkowie tych sześciu ugrupowań to ok. 0.003 proc. ogółu wyborców. W rzeczywistości tylko najwyżej kilkanaście tysięcy z nich ma udział we władzy na jakimkolwiek szczeblu. Na najwyższym - uformowała się zamknięta kasta kilkuset osób, których nazwiska przewijają się od ponad 20 lat, wciąż te same. Mozna też podejrzewać, ze i oni nie sprawuja najwyższej władzy, która jest tajna. Śp. Aleksander Gudzowaty mówił o "loży minus 5", która rządzi w Polsce / http://blogmedia24.pl/node/20619 /. Zwykłym wyborcom to niezbyt przeszkadza. W jednej z moich notek / http://blogmedia24.pl/node/63942 / pisałam: "Jest rzeczą zdumiewającą, że Czapiński nie widzi sprzeczności między tym faktem, a cukierkowym obrazem Polski przedstawianym przez niego uprzednio. Bardziej wiarygodnie brzmi jego wypowiedź na temat polityków: "Polacy właściwie nigdy nie mają przekonania, że cokolwiek zawdzięczają politykom. Tak, zaznaczył Pan to wcześniej - tylko 8 proc. Polaków widzi zwiazek między swoim życiem, a sposobem sprawowania władzy. A wsród tych, którym się udało, taki zwiazek widzi tylko 3 proc. Polaków.". Tak, to może być prawda. Ja też mam wrażenie, że Polacy niczego od polityków nie wymagają i niczego dobrego się po nich nie spodziewają. To jeden z głównych naszych problemów.". I to właśnie jest "demokracja" w Polsce.

6 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @elig

Tadeusz Chyła- Ballada o Cysorzu lata 60-te

31/07/2010 - PETYCJA Anny Mieszczanek Deklaracja Obywateli

http://blogmedia24.pl/node/34187

19/08/2010 -

Deklarację podpisało juz 386 osób. Jeden z szesciu Obywateli, którzy byli przeciwni Deklaracji, w polu komentarze wpisał zdanie krótkie a treściwe, czyli to tytułowe "Banda kretynów!"
http://blogmedia24.pl/node/35248

http://www.petycje.pl/petycjePodglad.php?petycjeid=5609

stan na dzisiaj - Podpisy
Za petycją: 507 (362)
Przeciw: 10 (8)

Jak ktoś w listopadzie 2013 r. ma takie odkrywcze spojrzenie, to ja gratuluję. Więcej takich rewelacyjnych odkryć zapewne pojawi się za rok, czy za dwa lata.
Robię się już zgryźliwa, jak p. Aleksander Ścios, ale ma w tym temacie 100% racji.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika elig

2. @Maryla

Ja też lubię tę piosenke o "cysorzu".

avatar użytkownika UPARTY

3. To bardezo ważny problem.

Oprócz "loży -5" jest jeszcze kilka ośrodków realnej władzy w naszym kraju. Jeśli chcemy odzyskać dla na nasz kraj musimy te struktury strzepnąć z siebie. Jest to i proste i trudne. Technicznie proste, mentalnie trudne.
Trudność polega na tym, że musimy uznać, że osoby finansowane z budżetu nie tyle pracują ile służą. Ponieważ znaczna część inteligencji naszej jest finansowana właśnie z budżetu , to broni się przed takim poglądem jak może, gdyż każdy ma chęć "samorealizować się w pracy" , oczywiście za pieniądze publiczne. Jednakże zasada "samorealizacji się w pracy" zakłada brak ścisłej kontroli nad tym czego chcą poszczególne osoby, oraz co jeszcze ważniejsze zawężają ocenę skutków poszczególnych działań. Uważa się , że skutki społeczne poszczególnych działań są jakby wtórne wobec celu głównego jakim jest satysfakcja pracownika z osiągniętego efektu. W ten sposób powstaje jakby szara strefa w ocenie działań poszczególnych ludzi, bo jego pod przykrywką samozadowolenia z pracy można bez trudu ukryć realizacje zadań wyznaczonych przez rozmaite niepubliczne ośrodki władzy.
Należy więc przyjąć, że jedyną satysfakcją osobistą do jakiej ma prawo osoba finansowana z budżetu jest stałe wynagrodzenie. Jest to jednak obecnie praktycznie nie możłiwe z powodów mentalnych.
Drugą rzeczą jest wprowadzenie zasady, że wynagrodzenia z budżetu sa wypłacane w kwotach netto i od nich nie płaci się podatku dochodowego. Obciążenie wypłat budżetowych podatkiem dochodowym jest swego rodzaju "grą pozorów" mająca na celu ukrycie rzeczywistego stanu rzeczy. Otóż jeśłi jakieś wynagrodzenie jest w całości podatkiem zapłaconym przez drugiego człowieka, to zapłata podatku dochodowego nie jest wcale wpływem podatkowym państwa a jest potrąceniem jego zobowiązań. ZX podatków płaconych przez nauczyciela nie przeżyje żaden policjant jeśli nie będą w systemie osoby realnie płacące podatek od produkcji dóbr i usług wymienialnych. By wyjaśnić to dokładniej w systemie społecznym w którym są tylko policjanci i nauczyciele nie ma żadnych rzeczy potrzebnych do życia więc zobowiązaniami nauczyciela policjant si e nie pożywi. Natomiast w systemie w którym są tylko krawcy ślusarze i rolnicy da się żyć. W związku z tym wypłaty z wynagrodzeń z budżetu państwa nie powinny podlegać opodatkowaniu podatkiem dochodowym a zmniejszać kwotę wolną od podatku i obniżać w dalszej kolejności progi podatkowe. Jest to ważne dla osób zarabiających częściowo z budżetu a częściowo "na rynku". Wtedy każdy z pracowników budżetowych bezie miała świadomość, że finansowo obywatelem "drugiej kategorii", że jest na czyimś utrzymaniu. Z resztą w ten sam sposób rozumuje Unia Europejska, która nie pozwala objąć podatkiem dochodowym wynagrodzeń swoich pracowników. Argumentacja jest tutaj analogiczna i mówi, ze wynagrodzenia pracowników Unii są z uzgodnionych co do wysokości składek państw członkowski i żadne państwo nie ma prawa do zmniejszenia swoich obciążeń, przez żądanie zwrotu części pieniędzy przez obywatela zatrudnionego w Unii.
Trzecim krokiem jest kwestia obowiązku służenia ludziom. Otóż o ile jakość przyjeła się zasad, że obciążenia podatkowe mogą być tylko określone w ustawie o tyle jeśli chodzi o obciążenia koniecznością wykonywani różnych poleceń urzędowych nie jest to już takie oczywiste. Nałeży przyjąc zasadę, że każde polecenie urzędowe, które dotyczy czynności, które urząd może wykonać samodzielnie jest przestępstwem mobbingu urzędowego. Czyli jeśli ktoś chce coś załatwić w urzędzie a urząd domaga się dostarczenia całego pliku dokumentów urzędowych, które może sam sobie sciągnąć jest to mobbing. Typowym przykładem mobbigu urzędowego jest konieczność przedstawiania w sądzie gospodarczym w trakcie procesu zaktualizowanych wyciągów z KRS. Miąłem kiedyś proces, jako spółka, przed sądem gospodarczym w Warszawie i w trakcie procesu Sąd zarządał ode mnie aktualnego wyciągu z KRS, bo ten dołączony do pozwu był już stary, miał ponad 3 miesiące. Śmieszność tej sytuacji polega na tym, że rejestr sądowy mieści się w tym samym budynku co sąd, a sąd po otrzymaniu niepodpisanego wydruku z KRS jest zobowiązany wejść do rejestru i sprawdzić poprawność tych danych. Po co wiec ja jeszcze musiałem to zrobić, po co doszło do dwu tygodniowej przerwy w procesie by mi udzielić terminu na złożenie tego dokumentu. Po nić innego, tylko po to by mnie ustawić do pionu8, bym wiedział, że mam do czynienia z "władzą".
To należy bezwzględnie zmienić. To ludzie zatrudnieni w sferze budżetowej mają mieć terminowe obowiązki urzędowe wobec ludzi.
Takie proste w sumie rozwiązania będące dopiero początkiem prostowania sprawa publicznych już wywołują sprzeciw osób zatrudnionych w urzędach.
Najzabawniejsze jest jednak inne rozstrzygnięcie prawne. Jeśli urząd zostanie przez Sad Administracyjny zobowiązany do podjęcia w jakiej sprawie decyzji a decyzji nie podejmie osoba, która z tego powodu ponosi szkodę może zażądać ukarania osoby za to odpowiedzialnych grzywną. Ale grzywna ta nie dotyczy personalnie urzędnika a funkcji urzędowej. Czyli jeśli HGW - nie podjęła jakiejś decyzji mimo, że miała taki obowiązek to urząd Prezydenta Warszawy został ukarany grzywną i ma zapłacić z budżetu 10 tyś. Gdyby ta grzywna dotyczyła personalnie urzędnika, zapewne działanie urzędu było by zupełnie inne. A tak Urząd zapłacił grzywnę i nic się nie zmieniło.
Ja natomiast uważam, że skoro urzędnik czerpie korzyści osobiste z racji sprawowania urzędu, choćby w postaci wypłacanej mu pensji to ma musi również osobiście odpowiadać za skutki swoich działań. Teraz nie odpowiada.
Ten brak odpowiedzialności osobistej za skutki działań jest zarówno źródłem korupcji jak i furtką do działań rozmaitych "lóż-5". Pozwala to bowiem urzednikowi czerpać dowolne korzyści na rachunek urzedu. Gdy musiał to robić na włąsny rachunek zapewne nie byłby tak skory do współpracy z rozmaitymi "siłami".
To byłby dla tych sił duży problem ale na razie go nie mają, więc robią co chcą. Ludzie więc nie są zaiteresowani sprawami politycznymi tak bardzo jak powinni, bo i tak nie mają wpływu na to jak są traktowani przez państwo

uparty

avatar użytkownika elig

4. @UPARTY

Pan darzy sferę budżetową wyraźną niechęcią. Istnienie "budżetówki" jest jednak nieuniknione - jeśli chcemy mieć jako tako działające państwo. Zgadzam się jednak z konkretnymi propozycjami. Opodatkowanie sfery budżetowej podatkiem dochodowym, to przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej, generujące w dodatku znaczne koszty. Osobista odpowiedzialność urzędników za skutki ich decyzji to temat wałkowany od dawna. Nie wchodzi ona w życie z powodu oporu tychże urzędników.

avatar użytkownika UPARTY

5. To nie prawda, że dażę sferę budżetową niechęcią, tylko

na co dzień mam kontakt z pracownikami. Dwie pracownice zaczęły ostatni wyraźnie "nabierać linii". Chudną prawie w oczach. Okazało się, że ich mężowie stracili pracę a one zaprzestały jedzenia śniadań w pracy natomiast ja co miesiąc odprowadzam od ich zarobków zaliczkę na podatek dochodowy. Czy sądzi Pani, że ich dzieci jedzą do syta codziennie? Z drugiej strony znajoma dyrektor departamentu w jednym ministerstw skarżyła się żonie, że co rok musi wymieniać całą garderobę bo nie może opanować tycia. Nie było by w tym nic zdrożnego, ale poskarżyła się na to "generałowi", czyli dyrektorowi generalnemu ministerstwa i dał on jej dodatkową nagrodę, by "mogła się ubrać". Czyli zabrał on drugie śniadanie moim pracownicom, by łakomstwo Pani Dyrektor nie było dla niej zbyt krępujące i nie powodowało spadku poziomu życia.
Oczywiście mogę nie zapłacić należnego podatku od wynagrodzeń, ale wtedy przyjdzie do mnie komornik w asyście policjanta i zmuszą mnie do zabrania moim pracownikom śniadania.
Owszem sfera budżetowa jest potrzebna ale każdy kto zjada głodnemu śniadanie musi w zamian mieć wobec niego bardzo konkretne obowiązki i jego sytość musi służyć temu pracownikowi wręcz bezpośrednio.
Jest poza tym rzeczą absolutnie nie możliwą do zaakceptowania by jeszcze ośmielał się on wywyższać nad tego co go karmi.
Po prostu stopień demoralizacji sfery budżetowej doszedł do takiego poziomu, że grozi życiu narodu. Uważam, że tego nie można dłużej tolerować i tyle.

uparty

avatar użytkownika elig

6. @UPARTY

Pana opowieść przypomina mi stary dowcip z czasów PRL. Pewien facet zauważył, że kolega kradnie. Powiedzial do niego: Przez kradzieże każdy z nas traci codziennie złotówkę. Złodziej na to: Ja ci dam dwa złote, tylko siedź cicho. Facet się zgodził, ale po pewnym czasie złodziej wpadł i poszedł siedzieć. Facet pyta: Kto mi teraz zapłaci moje dwa złote?