Rytualna podwójna kompromitacja polskiego sejmu

avatar użytkownika witas

 Wczoraj polski parlamentaryzm dokonał kolejnego aktu obrzydzania się swoim obywatelom, potencjalnym wyborcom, mieszkańcom, podatnikom.

   W państwie 15% bezrobocia i ponad 2 mln (kolejne 10%) emigracji zarobkowej Sejm RP zajął się relatywizmem historycznym – i to jak nikczemnie! Aby nie obrazić polskich sąsiadów - zwolenników ludobójców, przedstawił zamordowanie „własnoręczne” (nierzadko toporami, piłami, kosami, zaostrzonymi palami) 60-80 tysięcy w większości kobiet i dzieci jako czyn „ze znamionami ludobójstwa” (czym zresztą mocno zbulwersował duchowych spadkobierców banderowców z zachodnioukraińskiej partii „Swoboda”, którzy wręcz pogrozili kolejnym rozbiorem Polski !!! – źródło tu: "12.07 polski Sem przyjął szowinistyczną rezolucję, w której oskarża się Ukraińców walczących o niepodległość na swojej ziemi o ludobójstwo" - wołyński szef  "Swobody" Anatolij Witiw )
= oto skutek bojaźliwej „kompromisowego relatywizmu” w ocenie jednej z największych tragedii Polaków w historii…
 
 Ale nie bójmy w tym miejscu przypomnieć, że tą straszną tragedię ludobójstwa polskiej ludności na Wołyniu i Galicji w dużym stopniu zawdzięczają Polacy krótkowzroczności i zbrodniczej lekkomyślności swoich władz – rozpoczynając od narodowców na początku lat 20-tych (brak choćby autonomii ukraińskiej w II RP) do spadkobierców Piłsudskiego w końcu 30-tych (spalenie 114 cerkwi i pacyfikacja setek ukraińskich wiosek), a nawet rządu emigracyjnego Sikorskiego (kolega Grudeq słusznie przypomniał, że w emigracyjnej Radzie Narodowej nie było przedstawiciela największej mniejszości słowiańskiej II Rzeczypospolitej). Polityka większości rządów międzywojennej Polski wobec Ukraińców była szczytem nieudolności, ignorancji i głupoty, co przy odpowiednim zaszczuwaniu ich przez Sowietów i nazistowskich Niemców dało upust w niesłychanej zbrodni XX-wiecznej Europy.
   Polskie bicie się w piersi przy okazji wspomnienia Ludobójstwa 1943-44 wydawało by mi się nadzwyczaj słuszne i pouczające. Na przyszłość również.
 
Zakaz uboju rytualnego uważam za skrajny przykład moralnego populizmu, debilizmu i szkodnictwa gospodarczego i tak niezbyt bogatej Ojczyzny naszej. Doprawdy nie rozumiem, jak można (np. po filmie „Zielona mila”) akceptować zabijanie stworzeń boskich prądem elektrycznym (był taki reportaż pokazujący jak w polskich rzeźniach nie dobite, żywe jeszcze świniaczki wrzucano do wrzątku),  a bulwersować się ubojem rytualnym polegającym na przecięciu naczyń krwionośnych – przecież ulubionym sposobem popełniania samobójstw przez kobiety, osoby raczej delikatne. Nawet sienkiewiczowski Petroniusz i w ślad za nim kochająca go Eunice zdecydowali się na taki sposób upuszczenia tego łez padołu.
   Cóż,  nie wiem jak mniejszości narodowo-religijne (Żydzi, Tatarzy) sobie z tym poradzą, natomiast wiem kto na tym zarobi – niemieccy i słowaccy przedsiębiorcy, którzy będą zgodnie z zamówieniami bogatego izraelskiego i muzułmańskiego klienta zabijać rytualnie polskie krowy i cielaki. W długim transporcie tam żywe stworzenia będą niewyobrażalnie cierpieć, przeczuwając instynktownie swój zgodny z prawem koniec. Dzięki „współczującym” polskim osłom (przepraszam za porównanie te miłe zwierzęta) od palikociarni, PiS i części PO.
   Na miejscu CBA sprawdziłbym, czy inicjatorzy zakazu rytualnego  nie dostali jakiegoś „sponsoringu” od zainteresowanych zagranicznych ubojni ?
Ale oni mają pewnie nowe antykomory na głowie oraz produkcję kolejnych „terrorystów”.
_______________________________________________________________________________
Na temat Rzezi Wołyńskiej – nie tylko Ukraińcy mordowali, nie tylko Polaków. Wspomnienia polskiego partyzanta Olgierda Kowalskiego:
V. Akcje odwetowe
"Szybko wyjaśniło się, że napady na polskie skupiska ludności w czasie Świąt w okolicach Kowla nie były zjawiskiem odosobnionym. Między innymi zamordowano około 40 osób na przedmieściu Łucka tzw. Barbaszczyźnie. Nie było również spokoju we Włodzimierzu i Kowlu. Napadami tymi uzasadniono nam konieczność przeprowadzenia akcji odwetowych, które zmusiłyby UPA do zaniechania mordowania polskiej ludności. Odwet mieliśmy przeprowadzić we wsi Klusk, gdzie należało rozstrzelać wszystkich napotkanych mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat. Sam fakt rewanżu terrorem na terror wydawał mi się w pełni uzasadniony i celowy - przytem działanie to odbiegało od klasycznego "oko za oko" do czego zresztą nie byliśmy zdolni. W porównaniu z bestialstwami nacjonalistów ukraińskich i bezwzględnością aktów represyjnych dokonywanych przez Niemców, planowane sankcje choć drakońskie, były przez nas akceptowane, zresztą nikt nas nie pytał o zdanie. Wydano rozkaz i wydawało się naturalnym, że zostanie wykonany.
Celem naszej wyprawy jest oddalona od Kupiczowa około 15 km wieś Klusk. Docieramy na saniach do wsi już w biały dzień. Wyprzedzając nasze przybycie mieszkańcy opuścili wraz z dobytkiem swoją wieś. Ktoś dał genialny rozkaz bicia szyb. Poprzez dźwięk tłuczonego szkła doleciał mnie huk wystrzału. To plut. "Orlik" tłukąc kolbą pepeszki szybę, spowodował wystrzał. Wrócił z wyprawy z przestrzeloną dłonią. Kwaterowaliśmy później w tej wsi, zatykając potłuczone szyby słomą.
Chyba już następnego dnia ruszyła znowu nasza karna ekspedycja z podobnym jak poprzednio zadaniem, lecz na inną wieś.
Zbliżając się do pierwszej chaty kazałem mieszkańcom opuścić budynek. Posłusznie wyszła cała rodzina: ojciec, matka, syn i córka. Poleciłem mężczyznom stanąć pod ścianą domu. Oglądam się na swoich kolegów. Stoją milcząc, nikt nie przejawia chęci działania. Czuję się zdeprymowany. Rozkaz był jednoznaczny. Sprawdzają mnie, czy co? Nie potrafię podnieść karabinu i wymierzyć w bezbronnego człowieka. Strzelam z "biodra". Chłopiec pada, podnosząc wysoko nogę i przeraźliwie krzyczy. Rodzice krzyczą, czy modlą się głośno, nie wiem. Nie mogę tego znieść. Nie oglądając się odchodzę. Minęło już od tego zdarzenia 54 lata, a nie da się tego obrazu wymazać z pamięci. Wieczorem podszedł do mnie "S".
- "Ale ty jesteś skurwysyn", powiedział wprost, "jeśli chciałeś wykonać rozkaz i zabić, to należało to zrobić, a nie sprawiać tylko cierpienie".
Nic nie odpowiedziałem. Nic mnie nie tłumaczy. Więcej tego nie zrobię. Może, gdyby "S" wiedział, że mam dopiero 16 lat, inaczej rozmawiałby ze mną. (…)

     Ostatnia akcja przypominająca odwetową miała miejsce w końcu marca 1943 r. we wsi Stawki. Zdążyłem już przemyśleć i postanowiłem postępować tak, by nie gnębiły mnie już nowe wyrzuty sumienia. Kiedy zostaliśmy ostrzelani w tej wsi, jako jeden z pierwszych podszedłem do najbliższej chaty. Podobnie jak kiedyś, wezwałem mieszkańców do opuszczenia domu. Wyszły dwie kobiety. Ucieszyłem się, że nie mężczyźni, należało sprawdzić jednak wnętrze, czy nie ukrywają się tam banderowcy. Znienacka do "moich" kobiet podbiegł "J." i z bliskiej odległości zabił je strzałami w głowę. Czułem się współwinny tej niepotrzebnej śmierci.”

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. @witas TO BYŁO LUDOBÓJSTWO

nie usprawiedliwiajmy zbrodni, bo tego się nie da usprawiedliwić :" co przy odpowiednim zaszczuwaniu ich przez Sowietów i nazistowskich Niemców dało upust w niesłychanej zbrodni XX-wiecznej Europy."

Polacy sa przez wieki mordowani przez swoich "sąsiadów" , zagrabiano im mienie, deportowano i czy w ten sposób, mordując "budowali niepodległe państwo"?

Rola Niemców jest w tym przypadku celowo pomijana, bo przecież taka jest teraz "polityka historyczna" obecnie rządzących. Ale z relacji swiadków różnie to wygląda. W duzych miastach, gdzie stacjonował Wehrmacht, ludność z obszarów wiejskich uciekała, szukając schronienia !!!!! u okupanta niemieckiego, w innych przypadkach odnotowano współudział, lub co najmniej pobłazliwy brak reakcji niemieckiego wojska i policji.

Nie zapominajmy, że administratorem tego obszaru były Niemcy, do czasu ponownego wkroczenia Armii Czerwonej.
W TYM SAMYM CZASIE NIEMCY I SOWIECI PROWADZILI EKSTERMINACJĘ POLAKÓW własnymi rękoma, własną administracją.
70 lat temu hitlerowcy rozpoczęli akcję "Werwolf" (Wilkołak) ostatni etap wysiedleń polskiej ludności na Zamojszczyźnie
 To, że wychowany w duchu wiary katolickiej młody chłopak, nie obeznany z realiami brutalnej wojny, miał takie wspomnienia, nie wnosi nic do sprawy.

Były bandy zwierząt mordujące w sposób absolutnie zdziczały motykami, nożami i piłami i była samoobrona, czasami zemsta za zamordowanie . jak to na wojnie.

NIE STAWIAJ ZNAKU RÓWNOŚCI POMIĘDZY KATAMI I OFIARAMI.
BO NIE O ZEMSTĘ, A O PAMIĘC WOŁAJA OFIARY.

Co do zakazu uboju podzielam Twoje zdanie. To wyjątkowy debilizm, bo nikt tego nie wymagał od nas. Dzisiaj zakazujemy Muzułmanom i Zydom żyć wg ich wiary, jutro zabronią nam na przykład procesji .
Tolerancja wymaga szanowania wzajemnie tradycji i religii.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. kto uczył się od kogo mordowani?i jak wygląda sprawa Jedwabnego?

fragment raportu wywiadowczego:

Berlin 10. kwietnia 1942 r.
Meldunek o zdarzeniach w ZSRS nr 191
Einsatzgrupe „C” Kijów

"(...) Według meldunków strony ukraińskiej Polacy wszędzie czynią próby spoufalania
się deklarując, że Niemcy są wrogami zarówno Polaków jak i Ukraińców.
Dlatego obie narodowości muszą się trzymać razem."

(za: glaukopis)


70 lat temu Niemcy spacyfikowali Michniów. Zamordowano 204 osoby [ZDJĘCIA]

204 osoby zabite, w tym 53 kobiety i 48 dzieci - to cena, którą
mieszkańcy Michniowa w Górach Świętokrzyskich zapłacili za pomoc
partyzantom. 12 i 13 lipca mija 70 lat od pacyfikacji wsi przez
niemieckie oddziały policyjne.

Nad ranem 12 lipca 1943 roku
Niemcy otoczyli wieś kordonem. "Wszystkich, których mieli na liście
wpędzono do czterech stodół, które później podpalono.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Stan Borys - Popiół i Diament.

Sumienie wobec historii

Najnowszy wpis ks. prof. Pawła Bortkiewicza TChr

Historia warstwą wydarzeń powleka zmagania sumień. W warstwie tej drgają zwycięstwa i upadki. Historia ich nie pokrywa, lecz uwydatnia...

Czyż może historia popłynąć przeciw prądowi sumień?

W którą stronę rozgałęził się pień? W którą stronę podążają sumienia? W którą stronę narasta historia naszej ziemi?

To oczywiście słowa z poematu Karola Wojtyły „Myśląc ojczyzna”. To słowa, które od lat mnie fascynują. Z nich zaczerpnąłem inspirację do tytułu niniejszego bloga.

Mówimy często „takie są teraz czasy”, a mówiąc to, myślimy, że jest to czas marny, podły, dławiący sumienia.

Kiedyś, zajmując się wspomnieniami Polaków uwięzionych w sowieckich łagrach, natrafiłem na takie oto wspomnienie:

„– Nu, Jaworski – znaczytsia ty, Polak. Ostatnio przed zatrzymaniem przebywałeś na Wołyniu. Tam dużo Ukraińskich banderowców. My wiemy, jak oni okrutnie nad wami, Polakami, znęcali się. Przy tym moc pomordowali. Teraz nadszedł czas, że możesz za te wszystkie krzywdy pomścić się. Przecież tutaj w obozie jest dużo ukraińskich banderowców. Ty podsłuchaj, co oni mówią, czym dyszą i donoś nam, a my się z nimi rozprawimy. Zrozumiałeś?

– Zrozumiałem – odpowiedziałem – ale tego nie zrobię. (...) ‑ Po pierwsze dlatego, że przedtem oni byli moimi wrogami, a teraz są tylko współuczestnikami niedoli, a po drugie, że nie nadaję się na donosiciela” (W. Kopisto, „Droga cichociemnego do łagrów Kołymy”, Warszawa 1990, s. 224).

To bardzo pouczająca lektura. A przede wszystkim bardzo pouczająca postawa. Postawa, która nie domaga się odwetu, ale też nie banalizuje prawdy. Postawa, która kieruje się sumieniem, nie koniunkturą polityczną czy życiową.

Sumienie, które odzywa się w bohaterze wspomnień, jest sumieniem, które nie dało się zdławić ani zdeptać przez but historii. To jest sumienie, które nie dało się zatopić w nurcie historii.

Tak być powinno, ale nie zawsze tak bywa. Bardzo często zdarza się, że historia płynie przeciw prądowi sumień… Jan Paweł II na polskiej ziemi, cytując siebie jako poetę – „Czyż może historia popłynąć przeciw prądowi sumień?”, dodawał jako Papież: „Za jaką cenę może?”.

To na pewno trudne rozważania dla polityków, którzy nie kierują się ani sumieniem, ani dobrem wspólnym, ani prawdą. Wiem, że nie zrozumieją tego ci, którzy kierując się interesem Ukrainy i jej akcesji do Unii, przeszli obok tematu ludobójstwa, grami słownymi banalizując cierpienie i śmierć dziesiątków tysięcy Polaków.

Ale wiem też, że kolejny raz dany nam, obywatelom, został znak – kto z naszych przedstawicieli kieruje się sumieniem pewnym i prawym, a kto kieruje się koniunkturą i chęcią przypodobania się decydentom.

„W którą stronę podążają sumienia? W którą stronę narasta historia naszej ziemi?” ­ – pytał Karol Wojtyła.

Nie można nie stawiać tych pytań dziś.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. wytłumaczysz to "złą polityką"?

Krzesimir Dębski, kompozytor i muzyk, który w czasie Rzezi Wołyńskiej stracił dziadków rozmowie z TVP.info opisuje wydarzenia sprzed 70 lat. Zaznacza, że Polacy żyjący na Kresach nie byli świadomi, co ich czeka.

Ze słów Dębskiego wynika, że zbrodniczy plan szykowany przez Ukraińców z UPA był tajemnicą poliszynela wśród lokalnej ludności.

Wszyscy wiedzieli. Moja mama wspomina, że rano przyszła do nich bezdomna Ukrainka, która dostawała jedzenie. Na śniadanie były pierogi. Mama razem z siostrą lepiła je i gotowała. Śpiewały przy tym. Ukrainka zapytała: „Dlaczego wam tak wesoło? Jeszcze dziś śpiewacie?”. (...) Nie ostrzegła jednak, choć od lat dostawała od moich dziadków jedzenie. Polakom trudno byłoby nawet uwierzyć, że Ukraińcy szykują taką operację. A była to akcja zakrojona na ogromną skalę, zginęło przecież ok. 100 tys. Polaków. Akcją oczyszczania kierował nacjonalista Kłym Sawur, dowódca UPA-Północ. Na Ukrainie stoją jego pomniki, dla wielu ludzi jest tam nadal bohaterem. Choć spotkałem na konferencji naukowej w Gdańsku młodych ukraińskich historyków, którzy uważają go za psychopatycznego sadystę

- tłumaczy Dębski.

Dziadek Dębskiego Leopold, który wziął ślub z Ukrainką, również został zamordowany. I to pomimo iż był lekarzem, znanym z pomagania biednej miejscowej ludności. Dziennikarka rozmawiająca z kompozytorem zaznacza, że w filmie „Oczyszczanie” z 2003 r. jest rozmowa z sąsiadami jego dziadków, który wspominają Dębskich jako dobrych ludzi.

Mama zapytała: „To dlaczego go zamordowaliście?”. Usłyszała wtedy: „Tak było trzeba”. „A nas też, gdyby trzeba było, zamordowalibyście?”. Odpowiedzieli, że tak

- wtrąca Krzesimir Dębski.

Wspomina, że jego rodzice, którzy się uratowali, wspominali rzeź "z ogromnym żalem, ale bez nienawiści".

Rzeź była dla nich całkowitym zaskoczeniem, nikt z Polaków nie potrafił tego zrozumieć ani wyjaśnić. Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Czesi żyli tam przez lata razem, pomagali sobie, bawili się razem, nie było wrogości. We wspomnieniach rodziców Kisielin był dostatnim, kolorowym miasteczkiem, wielokulturowym, ze sklepami, piekarniami, apteką, trzema świątyniami. Były chóry, teatr amatorski, zabawy taneczne. Ludzie potrójnie obchodzili święta. Nie było konfliktów. Nacjonalizm przyszedł z Galicji. W czasie II wojny, w sytuacji ekstremalnego zagrożenia w ludziach obudziły się najgorsze instynkty. Ze zdziwieniem słuchałem opowieści, że niektórzy Ukraińcy uważali, że Polacy się wywyższają, używając formy „pan”, „pani” i w ten sposób wyrażają swoją pogardę dla innych nacji

http://wpolityce.pl/wydarzenia/57865-o-przygotowaniach-do-rzezi-wiedziel...

A TU MASZ ZGNIŁE OWOCE ZAPRZAŃSTWA




"Polskie
obozy zagłady 2.0"? Rozzuchwaleni ukraińscy nacjonaliści wykorzystują
słabość władz Polski i oskarżają nas o ludobójstwo na Wołyniu

Słaba postawa władz Polski wobec ludobójstwa na Wołyniu skończy
się tym, że to Polacy będą coraz częściej oskarżani wobec świata o
ludobójstwo.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl