Adam Michnik daje głos w sprawie zbrodni wołyńskiej. W czyim imieniu ?

avatar użytkownika Maryla

 

  O przeszłości, zwłaszcza tej okrutnej i trwałej, można rozmyślać na różne sposoby: rozpamiętywać własne krzywdy, karmić się marzeniem o odwecie, pielęgnować ból i nienawiść do prześladowców. Można również - co trudniejsze - przekroczyć kredowe koła wzajemnej nieufności i wrogości, by tworzyć inną przyszłość w imię porozumienia i pojednania.

W przeszłości polsko-ukraińskiej można przywoływać koszmarne sceny z akcji antypolskich na Wołyniu i polskiego odwetu. Ukraińcy często wspominają, że wcześniej znaczna część polskiej opinii nie uważała ich za naród, lecz za "Rusinów", odmianę narodu polskiego. To raniło ukraińską godność narodową, choć nie usprawiedliwia okrutnych mordów i bestialstw na Wołyniu. Te zdarzenia zawsze będą wspominane.

Jednak można również wspominać słowa arcybiskupa lwowskiego Andrzeja Szeptyckiego, który wtedy w liście pasterskim "Nie zabijaj" zwracał się do społeczności ukraińskiej: "Człowiek, który przelewa krew swojego wroga, przeciwnika politycznego, jest takim samym zabójcą jak przestępca czyniący to dla grabieży i tak samo jak on zasługuje na karę Bożą oraz klątwę kościelną".

Te słowa mocne i piękne stanowiły akt bezsilnej troski przywódcy duchowego społeczności greckokatolickiej, ale chyba tylko to mógł wtedy ten pasterz zaoferować swojej owczarni. Był to bowiem czas grozy.

Warto przypominać te słowa, by retoryka nowej wrogości nie zdominowała relacji polsko-ukraińskich. Dobrze, że biskupi ukraińscy Kościoła greckokatolickiego przemówili po latach podobną mową.

Historycy polscy i ukraińscy są podzieleni w ocenach rzezi na Wołyniu. To zrozumiałe, gdyż polskie i ukraińskie punkty widzenia są odmienne. I zrozumiałe jest, że jedni i drudzy szukają głównych winowajców po stronie przeciwnika. Uparcie powracają pytania o przyczyny tego strasznego konfliktu.

Józef Łobodowski, uparty obrońca idei pojednania polsko-ukraińskiego, zapytywał już w 1952 r. na łamach "Kultury" paryskiej: "Jakież jest wyjście z krwawego kręgu tej nienawiści, która potrafi rodzić podobne tragedie? Spierać się bez końca o to, kto pierwszy zaczął, kto bardziej zawinił, kto przelał więcej krwi? Czy może właśnie pokusić się o inne pierwszeństwo, o pierwszeństwo wyciągniętej dłoni?".

To pytanie wciąż powraca w rocznicę rzezi wołyńskiej. Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,13615316,Nie_spierajmy_sie_o_to__kto_bardziej_zawinil.html

 

Kuczma z pijanym Kwaśniewskim wzorem Michnika i Komorowskiego.

Wołyń 1943. Trzeba mówić, jak było

http://wyborcza.pl/magazyn/1,132055,13612460,Wolyn_1943__Trzeba_mowic__jak_bylo.html#TRrelSST

Taras Wozniak*

22.03.2013 ,

Niech to będzie jasne: na Wołyniu w 1943 roku to my, Ukraińcy, dokonaliśmy rzezi. A któryś z Polaków powinien powiedzieć: my też zabijaliśmy
Zbliża się tragiczna 70. rocznica ukraińsko-polskiego konfliktu etnicznego na Wołyniu w 1943 r. Wciąż pozostaje wiele pytań i jeszcze więcej niewypowiedzianych słów. Przed 60. rocznicą grupa polskich i ukraińskich intelektualistów miała siłę i odwagę moralną, by wypowiedzieć pierwsze słowa. A wypowiedzenie ich było najtrudniejsze.

Opublikowaliśmy wówczas specjalny numer czasopisma ''Ji'': ''Wołyń 1943 - walka o ziemię'', w którym bodaj po raz pierwszy zamieściliśmy materiały dotyczące tej tragedii. Nie straciły aktualności, choć od tego czasu ukazały się nowe studia.

Ówcześni prezydenci Leonid Kuczma i Aleksander Kwaśniewski podchwycili słowa intelektualistów. W czasie odsłonięcia pomnika w Pawliwce/Porycku na Wołyniu prezydent Kuczma używał sformułowań, które przemyśleli i przedyskutowali...
Etykietowanie:

97 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Michnik udaje, że nie zna odpowiedzi na te "piękne słowa"

Zbierane są podpisy o ustanowienie 11 lipca Dniem Męczeństwa Kresowian. KTO JESZCZE NIE PODPISAŁ?

O trudnościach w wypracowaniu wspólnego listu pasterskiego Kościoła
rzymskokatolickiego oraz Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego
poinformował biskupów polskich, abp Mieczysław Mokrzycki.

6 marca metropolita lwowski zabrał głos podczas 361. zebrania plenarnego KEP w Warszawie.

Abp Mokrzycki wyjaśnił, dlaczego nie było możliwe wypracowania
wspólnego stanowiska obydwu episkopatów. Strona greckokatolicka
proponowała dwa projekty listu pasterskiego, w których pomijano sedno
sprawy. Mówiono o „bratobójstwie” – sugerując porównywalną
odpowiedzialność „każdej ze stron”. Twierdzono, że„wołyńska tragedia”
wynikła z jakichś „wzajemnych krzywd Ukraińców i Polaków”, które ją
„uwarunkowały”. W projekcie greckokatolickim mowa była o „pozbawieniu
Ukraińców praw do samostanowienia na własnej ziemi” oraz o „etnicznej
czystce, czyli przymusowym wysiedleniu ludności polskiej z Wołynia”.
Utrzymywano, że sprawa jest bardzo zawiła i, że przed historykami jest
jeszcze dużo pracy, by ją wyjaśnić. Metropolita lwowski przypomniał
polskim biskupom, że powodem napisania dokumentu jest 70. rocznica
masowych mordów cywilnej ludności na Wołyniu, której apogeum przypadło
na 1943 rok. Symbolem tego ludobójstwa była „Krwawa Niedziela” 11 lipca,
kiedy formacje ukraińskich nacjonalistów zaatakowały prawie 100
miejscowości, gdzie mieszkała ludność katolicka, przeważnie polska.

W opinii ukraińskich biskupów obrządku łacińskiego autorzy tych
projektów próbowali kontynuować dość popularną w środowiskach
nacjonalistycznych na Ukrainie linię zmierzającą do relatywizacji
zbrodni. Trudno na przykład mówić o wysiedleniu ludności polskiej z
Wołynia, skoro według zgodnej opinii historyków obydwu krajów na samym
Wołyniu zginęło wówczas ponad 60 tys. osób ludności cywilnej. „Jak w
takiej sytuacji można mówić o wysiedleniu?” – pytał abp Mokrzycki. Jego
zdaniem apel autorów projektów listu o chrześcijańską ocenę wydarzeń
jest raczej czystą retoryką, skoro nie wspomniano o przyczynie tragedii -
ideologii nacjonalizmu, zachęcającej do budowy jednolitego narodowo
państwa bez obcych „najeźdźców”, do których zaliczano cywilną ludność
polską, żydowską, ormiańską i inną. „Ideologia ta bazowała na etyce
neopogańskiej zaprzeczającej idei chrześcijaństwa” – dodał metropolita
lwowski.

W opinii biskupów obrządku łacińskiego niebezpieczne jest uciekanie
się przez autorów projektu listu do różnych eufemizmów i unikanie
właściwych i adekwatnych określeń: eksterminacja, ludobójstwo, czystki
etniczne. Wiadomo, że masowe mordy cywilnej ludności polskiej (i nie
tylko – bo także żydowskiej, ormiańskiej oraz ukraińskiej) – nie zaś
walka z regularnym wojskiem – stanowiły metodycznie zaplanowaną akcję
eliminacji polskiej społeczności z obszaru Wołynia i Małopolski
Wschodniej przy użyciu wszelkich najbardziej wyrafinowanych i
bezwzględnych metod. „Trzeba zatem nazwać po imieniu zabójstwa –
zabójstwami, tortury – torturami, bestialstwo – bestialstwem” –
podkreślił abp Mokrzycki. Niestety we wspomnianych projektach listu
zabrakło wskazania rzeczywistych sprawców zbrodni: ukraińskich
nacjonalistów. „Nie sposób przecież pisać o anonimowych siłach
dokonujących zagłady polskiej ludności, by zrezygnować w myśl źle
pojętej narodowej solidarności z uczciwości i rzetelności moralnej oraz
historycznej” – podkreślił metropolita lwowski.

Kościół obrządku łacińskiego za absurdalny uznaje postawiony przez
Kościół grecko-katolicki znak równości pomiędzy eksterminacją polskiego
społeczeństwa a rzekomą winą polskich czynników państwowych za
uniemożliwienie Ukraińcom powołania do życia własnego państwa. „Nie
wolno ludobójstwa usprawiedliwiać czymkolwiek, a zwłaszcza odwetem za
brak realizacji narodowych ambicji ukraińskiego społeczeństwa” –
stwierdził metropolita lwowski. Przypomniał, że współpracujący z
hitlerowcami Ukraińcy mordowali masowo także Żydów, którzy nie
utrudniali przecież realizacji państwowotwórczych planów ukraińskich.
Jego zdaniem nonsensem wydaje się proponowana przez Kościół
grecko-katolicki formuła „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. „Czy
którakolwiek ze stron – sygnatariuszy listu ma moralne prawo do takiej
deklaracji? Musi tu znaleźć się wyraźne słowo: przepraszamy i prosimy o
wybaczenie” - uważa przewodniczący Konferencji Episkopatu Ukrainy.
Ubolewa jednocześnie, że apel o wprowadzenie modlitewnego wspomnienia we
wszystkich świątyniach katolickich ofiar ludobójstwa w drugą niedzielę
lipca i uporządkowanie miejsc spoczynku szczątków ofiar nie znalazł
poparcia ze strony greckokatolickiej.

„W tej sytuacji pojawia się pytanie – czy mamy właściwy klimat do
przygotowania wspólnego listu? Czy istnieje wspólna płaszczyzna, byśmy
mówili jednym głosem w tak ważnej sprawie? Obawiam się, że w taka
inicjatywa wspólnego listu może stać się kolejną akcją „poprawną
politycznie”, która nic nie wniesie w wyjaśnienie przyczyn wielkiego
zła, które spowodowało śmierć ponad 120 tys. cywilów, a sam dokument
będzie kompromitował Kościół stanowiąc świadectwo relatywizowania
odpowiedzialności moralnej w przypadku wydarzeń, które mają aż nader
jednoznaczny i oczywisty wydźwięk” – stwierdził abp Mokrzycki.
Zaznaczył, że uwagi te przedstawione Kościołowi grecko-katolickiemu,
który uznał je za nie do przyjęcia. W związku z tym jego przedstawiciele
zdecydowali się na jednostronne wydanie swego listu.

W wypowiedzi dla KAI abp Mokrzycki zaznaczył, że planowane na drugą
niedzielę lipca na terenie diecezji łuckiej uroczystości upamiętniające
70. rocznicę zbrodni wołyńskiej mają przede wszystkim uwrażliwić
sumienia. Nic nie może bowiem usprawiedliwiać mordowania bezbronnej
ludności cywilnej. Konieczne jest też upamiętnienie ofiar w ponad dwóch
tysiącach miejscowości, gdzie dotąd nie ma żadnego znaku o pogrzebaniu
pomordowanych cywilów. Co więcej w wielu miejscach kości ofiar nie są
pochowane, są narażone na bezczeszczenie. Trzeba więc dokonać godnego
pochówku tych osób. W siedemdziesiąt lat pod tej zbrodni, kiedy Ukraina
cieszy się obecnie niepodległym bytem państwowym, konieczna jest też
modlitwa zarówno za ofiary, jak sprawców tego mordu, oraz pokoju na tych
ziemiach i na terenie całej Ukrainy– podkreśla metropolita lwowski.
Pragniemy, aby to zło, jakie miało miejsce w przeszłości nigdy więcej
się nie powtórzyło. Przewodniczący episkopatu Ukrainy obrządku
łacińskiego zapowiedział wystosowanie odrębnego listu na temat zbrodni
sprzed siedemdziesięciu lat.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy przebaczać w imieniu

Zbigniew Herbert - Przesłanie Pana Cogito"

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rozrachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechem zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. a Michnik rżnie głupa bezczelnie i szyderczo

Jesienią 1942 r. banderowcy podejmują decyzję: Polaków trzeba usunąć z przyszłego państwa ukraińskiego. 9 lutego 1943 r. oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii, zbrojnego ramienia nacjonalistów, wymordował pierwszą polską wieś Paroślę. Za nią poszły następne
Adam Leszczyński: W lutym 1943 r. na Wołyniu Ukraińcy zaczęli mordować Polaków. Polacy nazywają te straszne wydarzenia "rzezią wołyńską". To dobra nazwa?

Prof. Grzegorz Motyka*: Precyzyjniejsze jest określenie "ludobójcza czystka etniczna", przy czym odnosi się ono nie tylko do tego, co wydarzyło się na Wołyniu, ale też później, w Galicji Wschodniej i na ziemiach dzisiejszej Polski. Rozpoczęła się ona 9 lutego 1943 r. i trwała do maja 1945. Jej ofiarą padło około 100 tys. Polaków, została zaplanowana i przeprowadzona na zimno przez jeden z dwóch odłamów Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN).

Towarzyszyła jej sprawna akcja propagandowa: napady sotni na polskie wioski były przedstawiane w meldunkach jako kara za współpracę z Niemcami i Sowietami. Przygotowywano "białe księgi" o "polskich zbrodniach" po francusku, angielsku i niemiecku...

http://wyborcza.pl/alehistoria/1,132067,13613846,Rzez_wolynska.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. "A każdy z was w duszy swej

"A każdy z was w duszy swej ma ziarno przyszłych praw i miarę przyszłych granic" Adam Mickiewicz

Dlaczego Ukraińcy mordowali Polaków? Kresy w ogniu nienawiści.

Zapomniane zbrodnie na Wołyniu

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

5. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

Ponoć ojciec ? Adama Michnika Ozjasz Szechter był członkiem Komunistycznej Zachodniej Partii Ukrainy / fakt /. Partia ta dążyła do oderwania Ukrainy, Białorusi od Macierzy Rzeczypospolitej

Poczynania tej partii w stosunku do Polaków i Polski są nadal białymi plamami.
Wiem, że jest drugie, bardzo złe, zdradzieckie dno. Ostap Dłuski, ur. Adolf Langer koleś Szechterów i Senyków / proszę popatrzeć na poranny dziennik w programie I TVP
Być może i krew na rękach
Nikt kto zajmuje się Kresami o tym nie piszę.
Warto by poszperać i michnikom szechterom nosa utrzeć.

Ukłony moje najniższe

Napisałem ponoć, bo kto czyim ojcem czy matką / Hinde Michnik/ , w rodzinie Michnikowej i Szechtera sam diabeł nie dojdzie.

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

6. Terlikowski: Mamy pamiętać o

Tak jak nie usprawiedliwia go to, że gdy zaczęto nas
mordować, to zaczęliśmy się bronić... Tego typu postawa oznaczałaby, że
powstańcy w getcie też powinni zostać uznani za współwinnych Holokaustu,
bo zaczęli się bronić.

Absurdalność zestawiania złej, i co do tego nie ma
sporu, polityki II RP z ludobójstwem aż razi po oczach. Bo to mniej
więcej tak, jakby w jakiejś izraelskiej gazecie, ktoś napisał, że „o
genezę Holokaustu wciąż spierają się żydowscy i niemieccy historycy. I
zrozumiałe jest, że jedni i drudzy szukają winowajców po drugiej
stronie”. Ale przede wszystkim jest to zestawianie bardzo niebezpieczne,
uniemożliwia ono bowiem samym Ukraińcom rozliczenie się z okrutnej
zbrodni, a także z polityki etnicznych czystek, którą akceptowali... A
także niszczy polską pamięć o ofiarach okrutnej zbrodni i zabija ich po
raz kolejny. Na to zaś zgody być nie może.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Z archiwum IPN Wołyń w pożodze 2007

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. Michnik stoi tam, gdzie OUN (Mohort)

http://65-lat-temu.salon24.pl/496645,michnik-stoi-tam-gdzie-oun


Wraz ze zbliżaniem się 70-rocznicy kulminacji banderowskiego
ludobójstwa na Polakach ożywiła się Gazeta Wyborcza. Sobotnio-niedzielne
wydania okrasza artykułami reklamowanymi na pierwszej stronie, co
świadczy o wadze, jaką sekta z Czerskiej przywiązuje do nadchodzących
obchodów.  2 tygodnie temu był artykuł Mirosława Czecha, redaktora GW i
zarazem działacza nacjonalistycznego Związku Ukraińców w Polsce pod
zwodniczym tytułem „Jak Sowieci rozpętali piekło na Wołyniu”, a 23 marca
2013 r. sam Nadredaktor poświęcił wstępniak tematowi „tragedii
wołyńskiej”.
 
Złowrogi wkład GW w zaciemnianie obrazu tego tragicznego fragmentu
dziejów już gruntownie opisałem i nie sądziłem, że będę musiał jeszcze
coś dodawać. To co teraz serwują Czech z Michnikiem jest odgrzewanym
zepsutym kotletem, który GW podaje swoim czytelnikom od 20 lat. Zresztą
ostatnio pogubili się całkiem, ponieważ jak można dowiedzieć się z
nagrania dyskusji w klubie Ronina, ponoć na dniach prześlizgnął się
przez redakcyjne sito w GW jakiś kompetentny tekst, chyba bez wiedzy
Nadredaktora.
 
Pomimo mącenia przez dwie dekady nie udało się tym ludziom zgasić
pamięci ludobójstwa OUN-UPA, więc i teraz im się nie uda. Oni już
przegrali. Wspomniane wyżej teksty, szczególnie ten Michnika, można by
potraktować lekceważącym wzruszeniem ramion, tak są wtórne,
przewidywalne i jałowe, ale towarzyszyło temu coś niespodziewanego i tak
symbolicznego, tak rzucającego światło na całe lata starań Michnika i
jego gazety, jakby jakaś siła wyższa postanowiła jeszcze tu na ziemi
wymierzyć sprawiedliwość i pokazać upadłemu demiurgowi,
skompromitowanemu moraliście i tropicielowi wszelkich odcieni
brunatności miejsce, na które tak bardzo zasłużył.
 
Oto dzień przed artykulikiem Michnika swoje oświadczenie na dokładnie ten sam temat wydała… Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN).
Tak, proszę Państwa, ta zbrodnicza organizacja, odpowiedzialna za
ludobójstwo kresowych Polaków, wciąż istnieje. I, proszę sobie
wyobrazić, oba teksty, Michnika i OUN, choć inne w formie – u Michnika
górnolotne frazy, u OUN drętwy język partyjnego biuletynu – treścią
prawie się nie różnią!
 
Oto Michnik i OUN rozpływają się w zachwytach nad listem synodu ukraińskich biskupów greckokatolickich wydanym
na okoliczność zbliżającej się rocznicy. Listem, dodajmy, którego nie
chcieli podpisać rzymskokatoliccy (polscy) biskupi, ponieważ mieszał on
oprawców z ofiarami i używał eufemizmów i wyrażeń zwodniczych w rodzaju
„tragedia wołyńska” czy „bratobójcza wojna”. Listem, któremu pomimo
mnóstwa pięknych słów i chrześcijańskiej retoryki, daleko do biblijnej
zasady „niech wasza mowa będzie tak-tak, nie-nie”. Zresztą czemu tu się
dziwić, list podpisał w imieniu synodu biskup Szewczuk, który uważa, że UPA walczyła "za wolność naszą i waszą".
 
Podobnie jak biskupi greckokatoliccy, Michnik i OUN używają z maniackim
uporem tego zwodniczego zwrotu „tragedia wołyńska”, jakby Wołyń dotknął
jakiś kataklizm, tsunami albo powódź. U Michnika nie występuje słowo
„ludobójstwo” tylko „antypolskie akcje”, nazwa wzięta ze słownika
OUN-UPA. „Te zdarzenia” najwyraźniej nie są dla Michnika ludobójstwem.
Jest to zgodne ze stanowiskiem OUN: „Ukraińcy prowadzili sprawiedliwą
walkę wyzwoleńczą na swojej ziemi, a podobne oświadczenia [o
ludobójstwie] ze strony polskiej nie mają żadnych historycznych,
prawnych i politycznych podstaw”. Zupełnie jak pisał Michnik w 2003
roku: „Ukraińska pamięć [tragedii wołyńskiej] to fragment narodowych
bojów i cierpień dla samostijnej Ukrainy.”
 
Uderza w obu tekstach obsesyjna troska o przyszłość stosunków
polsko-ukraińskich zagrożonych rzekomo przez obchody „wołyńskie”. Martwi
się Michnik „by retoryka nowej wrogości nie zdominowała relacji
polsko-ukraińskich”, zaś OUN uważa, że „podobne oświadczenia ze strony
polskiej [o „czystkach etnicznych” – Mohort][…] jedynie utrudniają
relacje pomiędzy dwoma krajami”. Chcieliby OUN-owcy, by „Wołyńska
Tragedia nigdy więcej nie stała na przeszkodzie naszemu wspólnemu
[polsko-ukraińskiemu] postępowi do utrwalenia narodowych, prawdziwie
europejskich i demokratycznych państw". Michnik pragnie „przekroczyć
kredowe koła wzajemnej nieufności i wrogości, by tworzyć inną przyszłość
w imię porozumienia i pojednania.” Według niego temu nowemu lepszemu
światowi zagrażają ci, którzy „rozpamiętują własne krzywdy, karmią się
marzeniem o odwecie oraz pielęgnują ból i nienawiść do prześladowców”.
OUN wskazuje ich palcem: to „tak zwane organizacje kresowe” „domagające
się przeprosin” i rzekomo wysuwające żądania terytorialne wobec Ukrainy.
 
Jeszcze innym wspólnym wątkiem obu oświadczeń jest pokraczna próba
zdjęcia odpowiedzialności za zbrodnię z winnego – czyli OUN i jej
zbrojnego ramienia - Ukraińskiej Powstańczej Armii. Odbywa się to na
kilku płaszczyznach. Jedna to fałszywe utożsamianie ogółu Ukraińców z
OUN, obecne zarówno u Michnika jak i OUN-owców. W tym ujęciu odium
zbrodni przechodzi ze zbrodniczej organizacji na cały naród. Druga
płaszczyzna to negowanie samej celowości wskazywania winnych
ludobójstwa. Żąda OUN: „Szczególnie należy położyć nacisk na tak zwanym
problemie wzajemnej odpowiedzialności za wydarzenia na Wołyniu w 1943
roku. Obecne rządy Ukrainy i Polski nie mają ani ustawowego, ani
moralnego prawa do rozpatrywania kwestii wzajemnej odpowiedzialności…”. I
basuje jej Michnik: „Nie spierajmy się o to, kto bardziej zawinił”.
 
Można znaleźć jeszcze więcej podobieństw między oświadczeniami
Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Michnika, ale niech te
wystarczą. Oto w tym samym czasie przemówili jednym głosem - zbrodnicza
organizacja oraz ten, kto zachowuje się, jakby był jej adwokatem. Ten
którego można opisać słowami Starszych Panów - „naomamiał, natruł i
nabujał” ale nagle „życie zdarło z faceta już maskę” i mu „fasada
rozpada się z trzaskiem” a zza niej wygląda „jak dupa z pokrzywy pysk
zły i obrzydliwy" i pryska "cały blef”…
 
Jeśli ktoś miał do tej pory jakieś wątpliwości, to po 23 marca 2013 wszystko jest jasne.
 
To zdjęcie będę wklejał z uporem maniaka. Na nim Michnik gaworzy z
głównym ukraińskim fałszerzem historii Wołodymyrem Wiatrowyczem.
Spotkanie odbyło się jesienią ub. roku we Lwowie. To zresztą niejedyny
kontakt Michnika z banderowcami. Mało kto wie, że Michnika z J.
Giedroyciem zapoznał były banderowiec Borys Łewycki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. Dobrali husarię, by pochwalić

Dobrali husarię, by pochwalić się zwycięstwem

Dr Sikora: Kreowanie bitwy o Monasterzyska na ukraińskie Termopile jest historyczną hucpą

Kozacy konno pokonujący husarię pod
Monasterzyskami – takie fałszywe pod względem historycznym sceny
zainscenizowano na Ukrainie podczas 360. rocznicy tej bitwy. Zdaniem
polskich historyków, niewiele ma to wspólnego z prawdą, ponieważ tej
najlepszej kawalerii XVII-wiecznej Europy po prostu tam nie było.

Podczas Powstania Chmielnickiego w marcu 1653 r. odbyła się bitwa o
Monasterzyska. Miasto bronione przez Iwana Bohuna było oblegane przez
wojska polskie Stefana Czarnieckiego. Polacy ponieśli klęskę i na pewien
czas zaprzestali działań wojennych.

W związku z 360. rocznicą bitwy na Ukrainie odbyły się uroczystości
uświetnione pokazem rekonstruktorów historycznych. Jak wyglądała
inscenizacja, można się przekonać na filmie zamieszczonym 22 marca na
portalu YouTube. Widać na niej husarzy pokonywanych przez walczących
konno kozaków. Na temat bitwy zamieścił również artykuł na stronie
internetowej ukraińskiego muzeum-skansenu Mamajeva Sloboda, Konstantyn
Olejnik.

Polscy historycy przecierają oczy ze zdumienia. Według doktora
Radosława Sikory, autora książki „Husaria pod Wiedniem”, najbardziej
znanego eksperta w zakresie wojsk husarskich, liczba błędów i
zafałszowań podczas pokazu i w artykule Olejnika jest przytłaczająca.

– Po pierwsze, polska armia nie miała 15 000 żołnierzy. Zdaniem
Joachima Jerlicza (jego brat Maciej tam walczył i zginął), było ich
8000. Można to potraktować jako stan rzeczywisty tej armii – ocenia w
rozmowie z portalem NaszDziennik.pl dr Sikora.

Po drugie, jak dodaje, nie było tam husarii. – Była tylko jazda
kozacka (zdecydowana większość) i dragoni (ponad 1000) – zaznacza
historyk.

Trzecie przekłamanie dotyczy całego kontekstu bitwy, który osłabia
wydźwięk „zwycięstwa” kozaków Bohdana Chmielnickiego. – Zanim doszło do
walk o Monasterzyska, armia polska starła się z 5000-8000 armią Bohuna
pod Kalnikiem. Polacy wygrali to starcie. Kozacy ratowali się ucieczką.
Dzięki temu Stefan Czarniecki, który dowodził Polakami, zdobył Kalnik,
Ilińce i Bałabanówkę – mówi dr Sikora.

Wskazuje, że armia Bohuna wycofała się wówczas do Monasterzysk. –
Miasta tego broniło znacznie więcej niż tylko 400 wspomnianych w relacji
Kozaków. Były tam masy pospólstwa liczone nawet (zapewne ze sporą
przesadą) na 70 000! Owych 400 Kozaków, którzy mieli przepędzić armię
polską, to liczba wzięta zupełnie z sufitu. Nie tylko nie pojawia się w
źródłach, ale jest z nimi sprzeczna – zauważa historyk.

Zwraca uwagę, że Monasterzyska, które były otoczone wałem, fosą i
palisadą, Polacy zdobyli szturmem. – Wtedy część obrońców zamknęła się w
zamku, który był w obrębie miasta, a pozostali pod wodzą Bohuna wyszli z
Monasterzysk. Nasuwa się pytanie: Po co? By walczyć z Polakami? Nie ma o
takiej walce żadnych wzmianek w źródłach. Zaprezentowane więc w trakcie
imprezy starcie konnych Kozaków z husarią jest czystą fikcją! –
podkreśla.

Według niego, wiele lat po tych wydarzeniach Wespazjan Kochowski
pisał, że Bohunowi chodziło o celowy manewr mający jakoś pomóc obrońcom.
– Historycy snują domysły, czy mogło chodzić o demonstrację
nadciągającej odsieczy. Ale już np. Joachim Jerlicz (przypomnę – jego
brat Maciej walczył pod Monasterzyskami), także Samuel Twardowski i
nawet ruski kronikarz Samuel Wieliczko podają, że Bohun po prostu uciekł
z miasta! O żadnej walce nie było mowy. Tym bardziej o pokonaniu przez
400 Kozaków 15 000 polskich żołnierzy – stwierdza.

Zdaniem dr. Sikory, prawdą natomiast jest, że Polacy spod miasta
ustąpili, a nawet uciekli. – Dlaczego? W trakcie walki głównodowodzący
wojskami polskimi Stefan Czarniecki został ranny w głowę i stracił
przytomność. To mogło być przyczyną wybuchu paniki w wojsku polskim i
ucieczki Polaków spod miasta – dodaje.

Zresztą źródła – akcentuje dr Sikora – są w tym miejscu sprzeczne. –
Samuel Twardowski na przykład uważał, że do paniki doszło w momencie,
gdy ktoś we wrzawie bitewnej nagle zaczął wołać: „Orda, orda idzie!” –
mówi. Doktor zaznacza jednocześnie, że całkowicie rozmija się z prawdą
organizator inscenizacji, twierdząc w swoim artykule, że to właśnie
Samuel Twardowski opisał atak setki Kozaków Bohuna na polskie tyły,
który to atak miał spowodować ucieczkę Polaków.

– To najzwyklejsze oszustwo. Twardowski o niczym takim nie wspominał.
Kreowanie bitwy o Monasterzyska na ukraińskie Termopile jest
historyczną hucpą – konkluduje polski historyk.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

10. Zamordowani przez Ukraińców w

zdjecie

Zamordowani przez Ukraińców w piątek, 26 marca 1943 r., Polacy ze wsi Lipniki – w tym samym powiecie, co Pendyki ()

Zbrodnia w Pendykach

Kalendarz polski codzienny

Piotr Szubarczyk


Przed 70 laty, wczesnym rankiem
29 marca 1943 r., ukraińscy ludobójcy z UPA wymordowali wieś Pendyki i
sąsiednią wieś Pieńki w powiecie kostopolskim na Wołyniu.

Pendyki
były wsią polską, mieszkała tu tylko jedna rodzina ukraińska. Już w
lutym 1943 r., pod wpływem przerażających wieści z sąsiednich powiatów,
we wsi powstała samoobrona, dysponująca kilkoma sztukami broni palnej,
mieszkańcy wykopali nawet okopy. Schronili się tu także ocaleni z
pogromu w pobliskiej kolonii Tomaszów.

Samoobrona w Pendykach
okazała się za słaba w konfrontacji z bandziorami uzbrojonymi po zęby
przez Niemców, z którymi kolaborowali od lipca 1943 roku. Bandyci mieli
dużo broni, w tym pociski zapalające. Zabijali mężczyzn, kobiety i
dzieci. Część żywcem, wrzucając ich do płonących domów. Polacy uciekali
do lasu ścigani przez zbirów. Pozostali dobijali rannych i rabowali
mienie.

Następnego dnia znaleziono na miejscu zbrodni około 150
ciał. Były spalone albo zmasakrowane, ocaleni członkowie rodzin i
sąsiedzi nie mogli ustalić ich tożsamości. Pochowano ich w zbiorowej
mogile.

Wielki Piątek to właściwy dzień, by wspomnieć męczenników –
nie tylko tych z 29 marca 1943 r. – mordowanych ze szczególnym
okrucieństwem tylko z powodu narodowości. By wspomnieć okrutnie
kaleczonych, mordowanych księży i podpalone kościoły katolickie. 11
lipca tego roku minie 70. rocznica „krwawej niedzieli” na Wołyniu. Nie
pozwólmy politykom, by w imię partyjnych interesów i załganych teorii o
„konflikcie polsko-ukraińskim” nasi męczennicy zostali zapomniani.

Obraz
rzezi wołyńskiej przedstawili Ewa (córka) i Władysław (ojciec)
Siemaszkowie, laureaci Nagrody im. Józefa Mackiewicza (2002) i nagrody
IPN Kustosz Pamięci Narodowej. W ich pracach szukajmy prawdy o polskim
holokauście na Wołyniu i Podolu.

http://www.naszdziennik.pl/wp/28239,zbrodnia-w-pendykach.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. Ks. Isakowicz dla Fronda.pl o

Z apelem o pojednanie zwrócił się do Polaków w 70. rocznicę
Rzezi Wołyńskiej patriarcha Filaret, zwierzchnik ukraińskiej Cerkwi
prawosławnej patriarchatu kijowskiego. W liście pasterskim napisał, żeby
pamiętając o ofiarach tragedii na Wołyniu, pochylić głowy i pomodlić
się za nie – podaje portal Kresy.pl

Przebaczamy i prosimy o przebaczenie

- napisał Filaret.

Duchowny przypomniał słowa Jezusa, który apelował o to, aby wybaczać
sobie nawzajem, żyć w miłości i pokoju. Podkreślił, że Polacy i Ukraińcy
są chrześcijanami, i słowa Jezusa powinny być dla nich najważniejsze.
Dodał, że przeszłość dwóch narodów nie była prosta, jednak „czarne
strony nie powinny decydować o dniu dzisiejszym”.

Patriarcha
napisał, że to historycy powinni zająć się przyczynami, przebiegiem i
skutkami walk polsko-ukraińskich - jak Filaret określa Rzeź Wołyńską.
Jego zdaniem

Pokój między naszymi narodami niech będzie duchowym pomnikiem ofiar konfliktu.

Wcześniej, głos w tej sprawie zabrała ukraińska Cerkiew
greckokatolicka. Według biskupów, wydarzenia na Wołyniu trzeba oceniać
wyłącznie z punktu widzenia chrześcijańskich zasad moralnych.

Co
do szczerości przeprosin wątpliwości ma ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski,
który od lat walczy o uznanie Rzezi Wołyńskiej za ludobójstwo.

Dopóki ta Cerkiew nie rozliczy się ze swojej przeszłości z tego, co ma na sumieniu, to jej wypowiedzi nie będą wiarygodne

– powiedział  portalowi Fronda.pl

Pojednanie i przebaczenie można zbudować tylko na prawdzie. Biskupi
grecko-katoliccy używają słów, które obrażają ofiary. Oni mówią o
bratobójczej wojnie w latach 1942-43. To nie jest prawda, bo nie było
wojny, tylko ludobójstwo, czyli świadoma zagłada podjęta przed
organizację ukraińskich nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii,
żeby wymordować Polaków, Czechów czy Ormian, którzy mieli swoje wioski
na Wołyniu.

– mówi portalowi Fronda.pl, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

W
związku z 70. rocznicą Rzezi Wołyńskiej, również przewodniczący Rady
Najwyższej Ukrainy Wołodymyr Rybak wezwał przed paroma dniami, podczas
swej wizyty w Polsce marszałków Senatu i Sejmu RP Bogdana Borusewicza i
Ewę Kopacz o poparcie inicjatywy ustanowienia Dnia Pamięci i
Pojednania Ukraińców i Polaków - informował portal istpravda.com.ua.


| 

Dopóki
ta cerkiew nie rozliczy się ze swojej przeszłości z tego, co ma na
sumieniu, to jej wypowiedzi nie będą wiarygodne – mówi portalowi
Fronda.pl ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. czytaj »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Ukraińska Cerkiew Prawosławna

Ukraińska Cerkiew Prawosławna wystosowała przesłanie z okazji 70 Rocznicy - nie ma w nim ani słowa o sprawcach ludobójczej rzezi.

Obszerne fragmenty przesłania w języku polskim.

http://www.cerkva.info/uk/patrposlannia/3267-zvernennya-patriarha-27-03-...

Apel Patriarchy Kijowskiego i Wszech-Rusi-Ukrainy Filareta

z okazji 70 rocznicy masowych mordów na Wołyniu

Drodzy bracia i siostry !

W tym roku mija 70 lat od masowych mordów na Wołyniu - tragedii, która stała się czarną stronicą w stosunkach między dwoma bratnimi narodami, ukraińskim i polskim.

(....)

Powinna pozostać pamięć. Razem musimy uszanować ofiary konfliktu ukraińsko-polskiego, musimy modlić się za nie. W rocznicę Wołyńskiej Tragedii w tym roku powinniśmy szczególnie uczcić tych, którzy zginęli podczas bratobójczego konfliktu. Mam nadzieję, że wspólny udział ukraińskich i polskich przedstawicieli, prawosławnego, grekokatolickiego i rzymskokatolickiego duchowieństwa, wspólna modlitwa i uroczystości upamiętniania w świątyniach i na miejscach pochówku ofiar będą dobrym przykładem i dowodem pojednania. Takiego pojednania, dzięki któremu takie konflikty i tragedie nigdy nie powtórzą się w przyszłości. Jako wyraz pojednania i znak gotowości do wspólnego budowania lepszej wspólnej przyszłości pochylmy głowy przed pamięcią ofiar, zmówmy za nie modlitwę. Wzywam wszystkich Ukraińców i Polaków do zachowania w sercu chrześcijańskich słów: przebaczamy i prosimy o przebaczenie. Historycy powinni kontynuować badanie przyczyny, przebiegu i następstw konfliktu polsko-ukraińskiego, ale czarne stronice przeszłości nie powinny być decydujące dla teraźniejszości i przyszłości. Zła nigdy nie można przezwyciężyć złem, ale tylko dobrem.

W imieniu Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego i w swoim własnym, zwracam się do polskich braci, oświadczając: przebaczamy i prosimy was o przebaczenie. Pokój między naszymi narodami niechaj będzie cudownym pomnikiem ofiar konfliktu. Niech Bóg zapewni spokój ich duszom w mieszkaniach dla sprawiedliwych. Wieczna im pamięć !

Filaret,

Patriarcha Kijowski i Wszech-Rusi-Ukrainy

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. Ewa Szakalicka Szanowni

Szanowni Państwo !


Jeśli przedstawiciele polskiego państwa pojadą na Ukrainę na obchody 70
Rocznicy, to będą oddawać hołd... zamordowanym Ukraińcom. Tylko takie
uroczystości przewiduje program uroczystości w obwodzie wołyńskim na
polecenie Prezydenta Ukrainy i Premiera Ukrainy. Proszę - zobaczcie
sami. Polscy oficjele po prostu nie znajdą już czasu na upamiętnienie
polskich ofiar.

Z takiego programu można odnieść wrażenie, że to AK dokonała ludobójstwa narodu ukraińskiego.


http://www.voladm.gov.ua/index.php?option=com_k2&view=item&id=6158%3A70-річчя-волинської-трагедії-відзначатимуть-впродовж-року-під-гаслом-через-порозуміння-–-до-майбутнього

Poniedziałek, 1 kwietnia 2013, 10:25

70 Rocznica Wołyńskiej Tragedii będzie obchodzona w całym roku pod hasłem: "Poprzez porozumienie - ku przyszłości"


Wykonując polecenia Prezydenta oraz Premiera Ukrainy ,
przewodniczący Obwodowej Państwowej Administracji Borys Klimczuk
podpisał swoje dyrektywy w celu zabezpieczenia organizacji i
przeprowadzenia w 2013 r., w tym z udziałem społeczności ukraińskiej za
granicą, uroczystości związanych z obchodami 70 rocznicy Wołyńskiej
Tragedii. Dokument zawiera zatwierdzony skład grupy roboczej i
zaplanowane uroczystości w związku z obchodzoną 70 rocznicą Tragedii
Wołyńskiej - poinformował Borys Klimczuk na naradzie operacyjnej.


W szczególności, 19 kwietnia 2013 r. w dawnej wsi Krasny Sad w
rejonie Horochowskim odbędzie się uroczystość upamiętnienia 104
Ukraińców (w pobliżu istniejącego pomnika), który zginęli tego dnia w
1943 roku w czasie zbrojnego konfliktu polsko-ukraińskiego. W czerwcu
podobna uroczystość odbędzie się się we wsi Ohnówka w rejonie
Włodzimierz-Wołyński. Tam zaplanowano odsłonięcie pomnik 120 Ukraińców
zabitych w czasie w czasie zbrojnego konfliktu polsko-ukraińskiego.


W dniach 19-20 czerwca na Wschodnioeuropejskim Uniwersytecie
Narodowym im. Łesi Ukrainki odbędzie się wszechukraińska konferencja
naukowa "Wydarzenia Wołyńskie: poprzez porozumienie - ku przyszłości". W
tym samym miesiącu w memorialnym kompleksie "Wieczna Sława" w Łucku
zostanie odsłonięta stela z wykazem nazw zniszczonych ukraińskich wsi w
latach 1942-1945 w Polsce (obok istniejącego znaku pamięci poświęconego
Chełmszczanom-ofiarom polskich formacji zbrojnych oraz deportowanych ze
swoich etnicznych ziem w Polsce).

Również w czerwcu odbędzie
się w Łucku akademia upamiętniająca "Wydarzenia Wołyńskie: poprzez
porozumienie - ku przyszłości". z udziałem oficjalnych przedstawicieli
Rzeczpospolitej Polskiej.
We wrześniu zaplanowano odsłonięcie
pomnika 132 Ukraińców zabitych podczas polsko-ukraińskiego konfliktu
zbrojnego we wsi Zapillia w rejonie Luboml.

W okresie
czerwiec - wrzesień, w planach - otwarcie ukraińskich cmentarzy w
polskich wioskach Bereść, Werszyn, Wiszniów, Łasków i Modryń z udziałem
wojewody lubelskiego, przewodniczącego Wołyńskiej Obwodowej Państwowej
Administracji i społeczności ukraińskiej w Polsce.

12
grudnia 2013 w miejscowości Malinówka w rejonie Rożyszcze będzie
uczczona pamięć 36 Ukraińców (w pobliżu istniejącego pomnika), który
zginęli tego samego dnia w 1943 r. w czasie polsko-ukraińskiego
konfliktu zbrojnego.

Swoje uroczystości na terytorium
Rzeczypospolitej Polskiej planują nasi sąsiedzi. Tak jak po stronie
ukraińskiej, po stronie polskiej będzie używane hasło "Wydarzenia
Wołyńskie: poprzez porozumienie - ku przyszłości".

Służba prasowa Wołyńskiej Obwodowej Państwowej Administracji.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

14. Ewa Szakalicka KOMUNIKAT


KOMUNIKAT 2.
APEL DO ORGANIZACJI KRESOWYCH
Szanowni Państwo!

W dniu 11 lipca 2013 roku, dokładnie w 70 rocznicę wołyńskiej "krwawej
niedzieli", w Warszawie odbędzie się Masz św., Marsz Pamięci i Koncert
Pamięci, na który składają się prezentacja na temat ludobójstwa Ewy
Siemaszko oraz oratorium Krzesimira Dębskiego „Kres Kresów…”. Tłem
widowiska będzie inscenizacja multimedialna stworzona z przedwojennych
fotografii wówczas jeszcze żyjących Polaków, którzy w 1943 roku zostali
pomordowani na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. W ten sposób pragniemy
ożywić pamięć o ofiarach. Planujemy realizację telewizyjną koncertu.

Naszym celem jest godne uczczenie pamięci ofiar ludobójstwa i
uszanowanie ich rodzin, pośród których żyją jeszcze świadkowie tortur i
zabójstw swoich najbliższych. Nie przewidujemy żadnych wystąpień, aby
uniknąć akcentów politycznych. Marsz będzie miał charakter żałobny i
podniosły. Na transparentach napiszmy nazwy miejscowości, w których
przed wojną zamieszkiwali członkowie poszczególnych organizacji
kresowych idących w pochodzie ( np. Podkamień, Huta Pieniacka, Lwów,
Krzemieniec itd.).
Pomysłodawcami koncertu i marszu są
dziennikarze, ludzie nauki i kultury, którzy chcą włączyć się w proces
przywracania świadomość społecznej o zagładzie Polaków we wschodnich
województwach II RP, o zbrodni dokonanej na obywatelach polskich przez
obywateli polskich – członków szowinistycznych formacji OUN-UPA, 14
Dywizji SS "Galizien" oraz policji ukraińskiej. Pięć tysięcy miejsc,
prawie dwieście tysięcy bezbronnych ofiar wciąż czeka na upamiętnienie, a
tysiące żyjących – na przywrócenie prawdy historycznej o planowym i
okrutnym likwidowaniu narodu polskiego. Wydaje się, że najlepszym
miejscem zorganizowania obchodów 70 rocznicy wołyńskiej "krwawej
niedzieli" jest miasto stołeczne Warszawa. Dzięki temu umożliwimy
wspólne przeżywanie uroczystości rodzinom ofiar i damy im odczuć naszą
solidarność.
Głęboko wierzymy, że wszystkie kresowe organizacje i
sympatycy ruchu kresowego wezmą udział w Marszu Pamięci, niezależnie od
tego, z jaką prowincją utraconą są związane. Niech nie zabraknie obok
Wołyniaków rodzin z dawnych województw: wileńskiego, nowogródzkiego,
poleskiego, tarnopolskiego, lwowskiego i stanisawowskiego, z ziem I
Rzeczypospolitej.

Z wyrazami szacunku.
dr Lucyna Kulińska
dyr. Aleksandra Biniszewska
red. Ewa Szakalicka

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

15. bezczelność Ukraińców sięga zenitu a PAP manipuluje

O pojednanie i wzajemne przebaczenie między Ukraińcami i
Polakami w związku z nadchodzącą 70. rocznicą tragedii na Wołyniu
zaapelowali w Kijowie członkowie nowo powołanego komitetu na rzecz
porozumienia między narodami.

Zdaniem założycieli komitetu, m.in. byłego prezydenta Leonida
Krawczuka, zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu
Kijowskiego Filareta oraz byłego zwierzchnika Kościoła
greckokatolickiego kardynała Lubomyra Huzara, nie można dopuścić, by
70-lecie wydarzeń na Wołyniu zostało wykorzystane przez
"nieodpowiedzialnych polityków", "kontynuujących pielęgnowanie wzajemnej
nienawiści".

Komitet podkreślił, że Ukraińcy i Polacy powinni poprzeć jego
inicjatywę na rzecz utrzymania wzajemnego porozumienia i
dobrosąsiedztwa.

Jedynie razem możemy złożyć należny hołd ofiarom i zapewnić pokojowe i
harmonijne współistnienie obecnemu, oraz przyszłym pokoleniom Ukraińców
i Polaków

- zaznaczono.

W stosunkach ukraińsko-polskich były piękne chwile, kiedy
potrafiliśmy dochodzić do porozumienia, jednak istniały także konflikty,
takie jak straszliwa tragedia wołyńska. Wyrażając współczucie potomkom
Polaków, którzy tam zginęli i ucierpieli, oraz potomkom ofiar
ukraińskich, chcemy podkreślić: musimy uczynić wszystko, by nigdy więcej
do tego nie doszło

- oświadczył b. prezydent Leonid Krawczuk.

Nie zwracamy się do ludzi w Polsce, którzy mają dobre nastawienie do
Ukrainy, lecz do tych, którzy pielęgnują wobec niej złe uczucia

- podkreślił ze swej strony Filaret.

Kardynał Huzar zaznaczył, że wolą członków komitetu jest modlitwa za ofiary tragedii wołyńskiej niezależnie od ich narodowości.

Chcemy modlitwą wspomnieć wszystkie ofiary, ale również i tych,
którzy byli winni i odpowiedzialni za nią, nie zważając na to, czy był
to Ukrainiec czy Polak

- powiedział.

Huzar wyraził przy tym żal, że ukraiński Kościół
greckokatolicki i Kościół rzymskokatolicki na Ukrainie nie były w stanie
opracować wspólnego posłania do wiernych w związku z 70. rocznicą
zbrodni wołyńskiej.

Jest nam przykro, że nie udało się zrobić tego razem. Powiem wam
szczerze, że ani ja ani inni nasi biskupi nie wiemy, co było ostateczną
motywacją odmowy. Szkoda, bo w 2005 r. i w Warszawie, i we Lwowie dwa
nasze episkopaty razem podpisały i ogłosiły deklarację, która
sprowadzała się do słów +przebaczamy i prosimy o przebaczenie+, i którą
odczytano następnie wiernym. Zebrani w świątyniach ludzie zaakceptowali
ją wówczas mówiąc +Amen+

- oświadczył Huzar.

O przygotowaniach do ogłoszenia wspólnego posłania do
wiernych w związku z 70. rocznicą Wołynia informował w styczniu
zwierzchnik grekokatolików arcybiskup Światosław Szewczuk.
W
marcu arcybiskup lwowski obrządku łacińskiego Mieczysław Mokrzycki
oświadczył, że wypracowanie tego dokumentu jest utrudnione.

Strona greckokatolicka proponowała dwa projekty listu pasterskiego, w
których pomijano sedno sprawy. Mówiono o +bratobójstwie+ - sugerując
porównywalną odpowiedzialność +każdej ze stron+. Twierdzono, że
+wołyńska tragedia+ wynikła z jakichś +wzajemnych krzywd Ukraińców i
Polaków+, które ją +uwarunkowały+. W projekcie greckokatolickim mowa
była o +pozbawieniu Ukraińców praw do samostanowienia na własnej ziemi+
oraz o +czystce etnicznej, czyli przymusowym wysiedleniu ludności
polskiej z Wołynia+

- cytowała wówczas Mokrzyckiego Katolicka Agencja Informacyjna.

Masowa akcja przeciwko ludności polskiej przeprowadzona przez
Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na Wołyniu rozpoczęła się 11 lipca
1943 r.
W Polsce wydarzenia te określane są mianem rzezi
wołyńskiej oraz zbrodni wołyńskiej. Na Ukrainie mówi się o niej jako o
tragedii wołyńskiej bądź o wydarzeniach wołyńskich.

W trakcie rozpoczętej wówczas czystki etnicznej zginęło od 30 do 60 tysięcy Polaków.
Strona ukraińska ocenia swoje straty na 10-12 tys., a nawet 20 tys.
ofiar. Zdaniem historyków część ofiar ukraińskich zginęła z rąk UPA za
pomoc udzielaną Polakom lub odmowę przyłączenia się do sprawców rzezi.

We wrześniu ubiegłego roku zebrani we Lwowie polscy i ukraińscy
intelektualiści wystosowali apel do narodów swoich państw, w którym
napisali, że zbliżająca się 70. rocznica "antypolskiej czystki na
Wołyniu powinna służyć pojednaniu, a nie pogłębianiu uprzedzeń".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. Prof. Legutko dla

Prof.
Legutko dla wPolityce.pl: Polacy we Lwowie nie wyjechali z Polski, lecz
Polska została im zabrana. "Nie ma czegoś takiego jak 'Polonia
ukraińska'”

Tylko u nas

„Lwów był ponad sześćset lat jednym z najważniejszych miast
Rzeczpospolitej, a jego polskość jest od siedemdziesięciu lat
mordowana”.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. http://www.istpravda.com.ua/c

http://www.istpravda.com.ua/columns/2013/04/5/119690/
Brak odwagi cywilnej
Bogdan Czerwak , piątek, 5 kwietnia 2013, 09:00
Przewodniczący Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (Kijów)
W Kijowie utworzono Społeczny Komitet "Pojednania między narodami", która wydał oświadczenie o "Pojednaniu ukraińsko-polskim".
Dokument został podpisany przez wiele osób publicznych, a także Patriarchę Kijowa i Wszech-Rusi-Ukrainy Filareta, wielebnego Symeona, metropolitę Winnickiej i Barskiej Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi i Emerytowanego Najwyższego Arcybiskupa Ukraińskiej Grecko-Katolickiej Cerkwi Kardynała Lubomyra Huzara.
Pełny tekst Oświadczenia można przeczytać na stronie internetowej Historyczna Prawda pod tytułem: "Musimy uznać grzechy naszych przodków"
Jest to jeden z niewielu dokumentów, gdzie znalazły się podpisy przywódców trzech ukraińskich Cerkwi Kijowskiej Tradycji, co pokazuje znaczenie i aktualność kwestii, która została podniesiona.
W oświadczeniu, w szczególności, podkreśla się znaczenie polsko-ukraińskiego pojednania i wzajemnego przebaczenia. Jednak z jakiegoś powodu nie konkretyzuje się historycznego i politycznego kontekstu, który doprowadził do utworzenia społecznego komitetu oraz upublicznienia oświadczenia. A mianowicie przygotowanie i obchody na Ukrainie i w Polsce 70 rocznicy "Wołyńskiej Tragedii."
Co najmniej ostrożna "wzmianka" w tekście o tragedii, do której "doszło na Wołyniu siedemdziesiąt lat temu", w żaden sposób nie koresponduje z kampanią informacyjną o "rzezi Wołyńskiej", która odbywa się w niektórych polskich mediach.
Właśnie to, z jednej strony, i niepokoi, ponieważ wydaje się, że Społeczny Komitet nie tyle chce rozwiązać konkretny ukraińsko-polski problem, co zamyka oczy na rzeczywistość, zwłaszcza na wydarzenia w Polsce, gdzie agresywna retoryka poszczególnych polskich czynników w stosunku do Ukrainy i do Ukraińców nie wytrzymuje żadnej krytyki.
Zamykanie oczu na te fakty - w rzeczywistości oznacza chowanie głowy w piasek. A to nigdy nie kończyło się dobrze.
Z drugiej strony, w oświadczenie brakuje najważniejszego: ukraińskiego stanowisko w sprawie wydarzeń na Wołyniu w 1943 roku.
Ukraińskie stanowisko nie koniecznie musi naśladować retorykę polskich "organizacji kresowych", które zapętliły się na "czystkach etnicznych", "zbrodniach OUN i UPA" i innych mitach. Ale ono obowiązkowo musi odzwierciedlać prawdę historyczną i narodową sprawiedliwość.
Dlaczego przedstawiciele ukraińskich Cerkwi i działacze społeczni nie mają, jak pisała Olena Teliha, "odwagi cywilnej", by powiedzieć, że jakiekolwiek antyukraińskie działania, które mają miejsce w Polsce, wygodne są szczególnie dla tych sił, które nie są zainteresowane prawdziwym pojednaniem polsko-ukraińskim i wzmocnieniem państwowości Ukrainy i Polski?
Czyżby pojednanie nie było możliwe bez konstatacji obiektywnego historycznego faktu: OUN i UPA walczyły przeciwko wszystkim okupantom w jednym celu - aby przywrócić państwo ukraińskie. Walczyły również przeciwko okupacyjnej Armii Krajowej, która działała na Wołyniu.
Jeśli tego się nie mówi, oznacza to hipokryzję, ponieważ w innej sytuacja nie raz wyrażano podziw dla bohaterskiej walki OUN i UPA.
Ostatecznie wojna za swoje państwo jest święta. Polacy, być może bardziej niż ktokolwiek inny, to rozumieją.

A my?

Byłoby nieźle, aby wezwać polskich państwowych i społecznych działaczy, aby nie wtrącali się w wewnętrzne sprawy Ukrainy, w szczególności aby powstrzymali się od ocen OUN i UPA. Przecież mamy dość mądrości i rozsądku, aby dzisiaj nie oceniać Armii Krajowej. Zdajemy sobie bowiem sprawę, jak ważne jest to, aby nie dopuszczać do znieważania pamięci bohaterów.
Takimi są dla nas bojownicy OUN i UPA. Dla Polaków, oczywiście - żołnierze AK.
Jak widać, ukraińska "lista" wymagań nie jest długa, ale ważna. Ona koniecznie musi być obecna, jeśli szanujemy samych siebie i naprawdę kibicujemy ukraińsko-polskiemu pojednaniu.
Oświadczenie Społecznego Komitetu "Pojednania między narodami" kończy się ewangeliczną prawdą: "Jak chcecie, by wam ludzie czynili, tak i wy czyńcie z nimi" (Ewangelia według św. Łukasza, Łk 6:31).
Czy ja złamałem to przykazanie?
Bogdan Czerwak, przewodniczący OUN, dla Ukraińskiej Prawd

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. Ewa Szakalicka Drodzy


Drodzy Liderzy!


Ogłoszono została lista uroczystości, na którymi w lipcu 2013 r.
patronat weźmie Prezydent RP. Na liście tej nie ma uroczystości z okazji
70. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu.


http://www.prezydent.pl/aktualnosci/patronaty/rok-2013/art,5,lipiec-2013-r-.html


Oznacza to, że pora kolejny urzędnicy państwowi zakpili sobie nie tyle z
nas, co pomordowanych przez UPA obywatele, o których pamięć o lat
walczymy.

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

19. Ocalenie Mirosława

Ocalenie Mirosława Hermaszewskiego z rzezi w Lipnikach 26 marca 1943.<br />
Podczas ucieczki z zaatakowanych Lipnik 1,5-roczny Mirosław był niesiony przez matkę. Jeden z upowców z bliska strzelił jej w głowę, ale nie trafił precyzyjnie. Napastnik pozostawił zakrwawioną kobietę, myśląc, że nie żyje. Gdy matka Mirosława odzyskała przytomność, zaczęła znów uciekać. W sąsiedniej wsi zaopiekowały się nią znajome Ukrainki. Gdy ochłonęła, zorientowała się, że nie ma dziecka na plecach. Na poszukiwania syna wyruszył ojciec i brat Mirosława. Udało się znaleźć zawiniątko z dzieckiem i ocalić mu życie. Niedługo potem podczas wypadu na własne pole do Lipnik, ojciec Mirosława został postrzelony w okolice serca i zmarł.
Ocalenie Mirosława Hermaszewskiego z rzezi w Lipnikach 26 marca 1943.
Podczas ucieczki z zaatakowanych Lipnik 1,5-roczny Mirosław był niesiony przez matkę. Jeden
z upowców z bliska strzelił jej w głowę, ale nie trafił precyzyjnie.
Napastnik pozostawił zakrwawioną kobietę, myśląc, że nie żyje. Gdy matka
Mirosława odzyskała przytomność, zaczęła znów uciekać. W sąsiedniej wsi
zaopiekowały się nią znajome Ukrainki. Gdy ochłonęła, zorientowała się,
że nie ma dziecka na plecach. Na poszukiwania syna wyruszył ojciec i
brat Mirosława. Udało się znaleźć zawiniątko z dzieckiem i ocalić mu
życie. Niedługo potem podczas wypadu na własne pole do Lipnik, ojciec
Mirosława został postrzelony w okolice serca i zmarł.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

20. Zbrodnia UPA w Hucisku. Przerzynali Polaków piłą...



69 lat temu miała miejsce kolejna z serii krwawych rzezi dokonanych
przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej w ramach etnicznej
czystki w Małopolsce Wschodniej. Ofiarą zbrodni padło ponad 100 osób.

 
 
 
 
 
Wieś
Hucisko oraz leżące po sąsiedzku Miedziaki to nieistniejące już dziś
miejscowości znajdujące się w powiecie bóbreckim dawnego województwa
lwowskiego. Jak  w wielu ówczesnych osadach, na wypadek zagrożenia ze
strony UPA, w Hucisku znajdowała się zorganizowana, uzbrojona
samoobrona. Ewentualnego ataku spodziewano się nocą, w związku z tym
warty wystawiano dopiero po zmroku.
 
Rankiem
12 kwietnia 1944 r. we wsi pojawili się konni ubrani w niemieckie
mundury. Jak się wkrótce okazało, byli to zwiadowcy UPA.
 
W
zabarykadowanej szkole znajdującej się w centrum wsi przebywała wówczas
część mieszkańców, głównie mężczyzn. Myśląc, że mają do czynienia z
Niemcami, na wydany po niemiecku rozkaz opuścili szkołę i zostali
natychmiast uwięzieni.
 
W
tym samym czasie do wsi wkroczyła liczna grupa ukraińskich cywilów z
pobliskich miejscowości. Uzbrojeni w siekiery, widły oraz broń palną, w
tym małe działo, przeczesywali dom po domu w poszukiwaniu mężczyzn i
chłopców, których spędzano do zagród, a następnie torturowano i
mordowano, nierzadko w wyrafinowanie okrutny sposób, np. poprzez
przecięcie piłą. Zwłoki znoszono w jedno miejsce, a następnie palono. Z
domostw wynoszono i rabowano wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek
wartość.
 
Ocaleli
z pogromu pochowali zamordowanych w zbiorowej mogile. W dalszym ciągu
byli zmuszeni do ukrywania się, gdyż w kolejnych dniach oddziały upowców
przeczesywały wsie. Dopiero po tygodniu udało się zorganizować
transport części Polaków z Huciska i Miedziaków do Siemianówki. W
kolejnych dniach UPA wypędziła ze wsi pozostałych mieszkańców.
 
Historycy
są rozbieżni w opiniach co do dokładnej liczby ofiar, wszyscy szacują
jednak, że łącznie w obu wsiach była ich co najmniej setka, głównie
mężczyzn.
 
Za
organizatorów zbrodni uważa się braci Antona i Piotra Procoków z
Łopusznej, z których jeden był dezerterem z SS-Galizien - jednostki
wojskowej utworzonej wiosną 1943 r. przez III Rzeszę z ukraińskich
ochotników.
 
Paweł Brojek, portal Prawy.pl
 
 
źródła:
Szczepan Siekierka, Henryk Komański, Krzysztof Bulzacki, "Ludobójstwo
dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie
lwowskim 1939-1947", Wrocław 2006
Grzegorz Motyka, "Ukraińska partyzantka 1942-1960", Warszawa 2006
Na
zdjęciu: Kolonia Katerynówka, powiat Łuck, województwo wołyńskie.
Barbarzyńsko zamordowana trójka dzieci: dwaj synowie Piotra Mękala i
jego żony z Gwiazdowskich, w środku dziewczynka Stanisława Stefaniak z
rozprutym brzuszkiem. 6 maja 1943 r.


Gdyby
ktoś przeczytał o tym, jak to partyzanci ukraińscy (w domyśle: UPA)
walczyli z Niemcami, to niech wie, że wówczas przedstawiano ową 'walkę'
odrobinę inaczej...

Gdyby ktoś przeczytał o tym, jak to partyzanci ukraińscy (w domyśle: UPA) walczyli z Niemcami, to niech wie, że wówczas przedstawiano ową 'walkę' odrobinę inaczej...



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

21. Ewa Szakalicka Relacja

Relacja udostepniona dzięki uprzejmości dr Lucyny Kulińskiej.
Kazimiera Kowalczyk z d. Czerwieniec

WSPOMNIENIA KAZIMIERY KOWALCZYK Z D. CZERWIENIEC
Z KOLONII KARCZUNEK W POW. WŁODZIMIERZ WOŁYŃSKI NA WOŁYNIU 1940 - 1944
(fragmenty)


Nazywam się Kazimiera Kowalczyk z domu Czerwieniec, mieszkam obecnie w
woj. lubelskim. Urodziłam się 28 kwietnia 1935 r. w Niedzieliskach na
Zamojszczyźnie. Jeszcze tego samego roku moi rodzice Magdalena i
Kazimierz Czerwieniec sprzedali swoje gospodarstwo i wyjechali na Wołyń…

…ROZRUCHY W TERENIE (rok 1943)


Pamiętam, że także nasi rodzice, zabierali nas wszystkich na noc w pole
i chowali w DZIESIĄTKI – kopy zboża. Gdy pytaliśmy naszych rodziców,
dlaczego nie możemy nocować w swoim domu, odpowiadali nam zwykle tak:
„Teraz są rozruchy, bandy ukraińskie napadają i zabijają, dlatego musimy
się ukrywać. A jak by Was kto znalazł, to nic nie wolno mówić i
najlepiej się wcale nie odzywać. Macie siedzieć cicho.” Już w tym czasie
zdarzały się napady na polskie rodziny i jak już na kogoś napadli,
wtedy prawie zawsze wszystkich domowników wymordowali, co do jednego.
Pierwszą rodziną napadniętą na naszej kolonii była rodzina Józefa
Garbatego. Pamiętam jak pewnego dnia od rana ludzie w naszej wsi
opowiadali sobie, że zamordowano pana Józefa Garbatego lat ok. 45 Było
to tak: w nocy do jego domu przyszli Ukraińcy i dostali się do środka,
zaraz potem zarąbali go siekierą, uderzając w głowę. Część mózgu była na
ścianie, widziałam to osobiście jako dziecko, ponieważ moi rodzice
poszli tam z innymi ludźmi, aby coś z tym ciałem zrobić, a ja pobiegłam
za nimi. To był pierwszy raz w moim życiu, kiedy widziałam zabitego
człowieka i to tak tragicznie. Ciało leżało na łóżku, głowa była
rozłupana, bowiem mama moja mówiła, że pozbierali ją do kupy. Ja sama
gdy zobaczyłam ciało i krew na ścianie, zaraz stamtąd uciekłam. Od tego
dnia bałam się takich obrazów i już nie miałam ochoty chodzić w takie
miejsca. Rodzina pana Józefa nie została wtedy wymordowana, widocznie
ich tam wtedy nie było, a może po prostu zdołali uciec albo byli
schowani w jakimś schronie? Nie wiem co się z nimi stało. Pamiętam, że
zabity Józef Garbaty był człowiekiem odważnym i silnym, nie obawiał się
Ukraińców i nie krył się z tym wcale, powtarzał dla przykładu, że
potrafi się obronić, ale jak widać tym razem mu się nie udało.
Druga
rodzina polska wymordowana w naszych okolicach mieszkała niedaleko
naszej kolonii, ale dziś już niestety nie pamiętam dokładnie gdzie, nie
pamiętam też nazwiska tej rodziny. W naszym domu nasi rodzice opowiadali
nam, że dom tej pobitej rodziny został napadnięty przez jakąś bandę
ukraińską w nocy. W czasie tego najścia w domu była tylko matka chyba z
czwórką małych dzieci, było w każdym razie tych dzieci kilkoro. Gdy
Ukraińcy dostali się do środka domu mąż był ukryty na „górce” (chyba na
strychu ich obory) i wszystko osobiście widział i słyszał, a choć
strasznie cierpiał nie był w stanie im pomóc. Tymczasem bandyci
wszystkich w domu okrutnie pomordowali, nie wiem jednak w jaki sposób.
Byłam za to na pogrzebie ofiar, który był w kościele, przybyło na to
żałobne nabożeństwo dużo ludzi. Słychać było płacz i lament, wszyscy w
koło powtarzali, że zabili niewinną matkę z małymi dziećmi. Osobiście
widziałam trumny, a wśród nich także małe i nawet jedna była taka
malutka. Ludzie bardzo przejęci tym co się stało, wciąż powtarzali
miedzy sobą tak: „Co te dzieci były im winne, nawet to maleństwo?!” I
dodawali przy tym: „Teraz musimy wszyscy się mieć na baczności, uciekać
na noc z domu, do Uściługa, do ziemlanek, bo to czeka każdego z nas.”
Ten pogrzeb był chyba latem 1943 r. w kościele, który znajdował się w
sąsiedniej wsi, położonej za lasem. Całe lato mieszkaliśmy w swoim domu,
robiliśmy żniwa, a na noc wyjeżdżaliśmy do miasta Uściług i tam
nocowaliśmy w opuszczonych już kamienicach pożydowskich. Pamiętam, że
nie byliśmy sami, tak jak nasza rodzina postępowało wiele innych
polskich rodzin z okolic Uściługa, ludzie bali się już napadów
ukraińskich na potęgę. My i inni sądziliśmy bowiem, że ponieważ tu
stacjonują Niemcy to atak ukraińskich band jest mało możliwy. Cały nasz
dobytek był pozostawiony w domu, łącznie ze zwierzętami domowymi.

Pamiętam, że już w 1943 roku Niemcy nie przepuszczali ludzi przez rzekę
Bug. Mój tato, ja i moje rodzeństwo chcieliśmy uciekać na spokojniejszą
Zamojszczyznę, ale nasza mama zdecydowanie się temu sprzeciwiając,
ciągle powtarzała: „Nie możemy tego wszystkiego zostawić!” Argumentując
przekonywała nas: „My nic nikomu nie winni, to do nas nie przyjdą. Z
naszej rodziny i kolonii nie ma mężczyzn w lesie, to do nas nie przyjdą
bić.” A kiedy, chyba to było jesienią 1943 roku sytuacja się zaostrzyła,
też już chciała uciekać na zachód, tylko że wtedy Niemcy nie
przepuszczali już na drugą stronę Bugu. W tej sytuacji musieliśmy
pozostać w naszym domu. W tym czasie moja mama i tato pakowali wiele
żywności i wiele innych potrzebnych w przyszłości rzeczy, dla przykładu
sprzętu gospodarczego i domowego jak maszyna do szycia i zakopywali w
obrębie naszego podwórka. Ciągle mieli żywą nadzieję, że tu jeszcze
kiedyś wrócą. Mama chciała się chociaż dostać do Horodła, gdzie miała
rodzonego brata Wojciecha Kupiec, tam chciała się zatrzymać na jakiś
czas, a potem wrócić na swoje. Kiedy jednak okazało się to niemożliwe
zaczęliśmy wszyscy odczuwać narastający lęk przed tym co się miało w
przyszłości wydarzyć. Dodatkowo ostatnie niezwykłe znaki na niebie,
budziły w nas trwogę i napawały żywym lękiem o naszą niepewną
przyszłość.


NAPAD REZUNÓW NA KARCZUNEK WOŁYŃSKI


Pamiętam bardzo dobrze, że jeszcze przed rzezią do naszego domu
przyszła nasza sąsiadka Ukrainka, niestety nie pamiętam dziś jak miała
na imię i nazwisko. Wiem jednak, że jej dom oddalony był od naszego
około 500 metrów, a jej syn miał na imię Wołodia i wiele razy bywał w
naszym domu, bowiem zalecał się do mojej starszej siostry Marii. Ta
dobra kobieta ukraińska tak ostrzegała moich rodziców: „Miewam złe sny, w
których naszą kolonię i innych Polaków w okolicy, Ukraińcy też
pomordują i nie zostawią was żywych. Lepiej gdzieś uciekajcie.”
19
lutego 1944 r. z samego rana banda UPA zaatakowała naszą kolonię i jej
polskich mieszkańców. Atak rozpoczął się od domu Wenenów!!! Pamiętam jak
mój tato krzyknął do mamy: „Szybko zbieraj dzieci, bo napadła nas
banda! Już pali się dom Anielki i Ignacego!” Mama zaraz zabrała nas na
wóz, tam dała nam pierzyny i pędem, co koń wyskoczy uciekaliśmy do
miasta Uściług. Gdy wyjeżdżaliśmy z naszego podwórka, dopiero wtedy na
własne oczy zobaczyłam ten ogień, który już objął cały dom mojej cioci
Anieli. Z stamtąd też dochodził straszny pisk, okrutnie męczonego
człowieka, jeszcze nie wiedzieliśmy że właśnie mordują naszego wujka
Ignacego, choć oczywiście domyślaliśmy się tego, ale i tak nie byliśmy
im wtedy w stanie pomóc. Jak dziś pamiętam jak gwałtownie tato poganiał
konia i jak szybko uciekaliśmy. Ten głęboki ślad w sercu, który
towarzyszy mi już kilkadziesiąt lat, to prezent od ukraińskich siepaczy,
niech im ziemia lekką będzie. Ponieważ konie niemal cwałowały i to
przez cały czas, szybko dojechaliśmy do rogatek, wydawałoby się
bezpiecznego dla nas miasta. Gdy oglądnęłam się do tyłu, to nad naszą
kolonią, widziałam już bardzo dużą łunę ognia, wszystko się paliło,
słyszałam też strzały karabinowe!!!
Moja ciocia Aniela Wenena, która
przeżyła napad na ich dom, po wojnie w naszym domu opowiadała mi
osobiście, jak Ukraińscy oprawcy napadli na nich, było to tak: „Ukraińcy
o świcie podpalili nasz dom, gdy zobaczyłam ogień, zdołałam się ukryć w
ziemiance. To był taki prowizoryczny schron, tymczasem mój mąż Ignacy
nie zdążył się tam schronić, ponieważ był kaleką i miał jedną nogę
drewnianą. Kiedy Ukraińcy go złapali, od razu zaczęli ostro
przesłuchiwać. Wszystko dokładnie słyszałam, bowiem moje schronienie
było niedaleko nich. Ukraińscy bandyci widząc, że jest w domu sam,
zaczęli krzyczeć do niego wyraźnie zdenerwowani: „Gdzie reszta rodziny,
gdzie są twoi synowie?” A wtedy mój mąż wyraźnie wystraszony też
krzyczał do nich rozpaczliwie tak: „Nie mam rodziny, nie mam synów.
Jestem sam.” Oni jednak widać mu nie uwierzyli, bo strasznie zaczęli się
na nim mścić, najpierw połamali mu ręce a potem obie nogi. Tak
umęczonego, na wpół żywego wrzucili do ognia. Mój mąż, a twój wujek
Kaziu zginął wtedy w płomieniach w strasznych męczarniach. Ja tymczasem
siedziałam w ukryciu przez dwa dni i bardzo cierpiałam po stracie mojego
ukochanego męża Ignasia. Po pewnym czasie wyszłam na zewnątrz i
zobaczyłam, że wszystko zostało spalone, a po moim mężu nie było nawet
śladu.” Nie pamiętam jednak co się działo dalej z moja ciocią, po tym
jak wyszła ze schronu, pewnie w jakiś szczęśliwy sposób dostała się do
Polski.


KOSZMAR W UŚCIŁUGU

Tymczasem ja i moja
rodzina, gdy tylko dojechaliśmy do rogatek miasta Uściług, utknęliśmy w
długim korku furmanek pełnych uciekających ludzi, zupełnie tak jak my.
Okazało się, że na drewnianym moście stoją Niemcy i sprawdzają
wszystkich wjeżdżających do miasta. W tym czasie za nami ustawił się już
długi korek, może nawet taki, jaki był jeszcze przed nami. Gdy
zbliżyliśmy się już do tego mostka do naszej furmanki podeszło dwóch
uzbrojonych chłopów ukraińskich i szli dalej z nami, prowadząc nas tam
gdzie mieli rozkaz nas odprowadzić. W ten sam sposób eskortowane były
wszystkie furmanki z uciekinierami. Zanim to się jednak stało do naszej
furmanki podeszła niezauważona nasza znajoma sąsiadka Ukrainka, która
wzięła za rękę mojego starszego brata Mariana i powiedziała do niego
cicho: „Chodź szybko i nic się nie odzywaj! To ci uratuję życie!” Marian
zaufał jej i poszedł, a ona odprowadziła go gdzieś na bok, a potem
wróciła jeszcze raz, tym razem po mnie. Złapała mnie za rękę i
powiedziała tak: „Chodź szybciutko, uciekaj, bo was wybiją!” Jednak ja
się wyrywałam i krzyczałam przy tym: „Ja chcę być z mamą, jak mamę
zabiją, to i niech mnie zabiją!” Mama moja też mnie gorąco namawiała,
abym uciekała z tą Ukrainką, mówiła tak: „Uciekaj tam do Mańka, bo
zginiesz!” Gdy ja upierałam się, że nie chcę iść, że nie odejdę od mojej
mamy, zauważył te targi jeden z ukraińskich żołnierzy, natychmiast
podleciał do tej Ukrainki i uderzył mnie kolbą po rękach, a potem
brutalnie odepchnął w stronę naszej furmanki. Żołnierze Ukraińscy
chcieli chłopca zabrać z powrotem do naszej fury, ale ta Ukrainka
ochroniła go, mówiąc że to jej syn. Marian po wojnie opowiadał mi to
osobiście, mówił tak: „Kiedy banderowcy chcieli mnie wrócić na naszą
furmankę, nie pozwoliła na to, upierała się, że jestem jej dzieckiem.”
Nie są to jedyne dowody na to, że eskortowali nas Ukraińcy i że to oni
planowali straszną masową rzeź, setek niewinnych Polaków. Poznałam ich
także po ich mowie, mówili bowiem bardzo dobrze i swobodnie po
ukraińsku.
Pamiętam, że eskortujący nas partyzanci – bandziory
przyprowadzili nas na jakiś plac miasta, przy jakiejś drodze i tam
ustawili nas wszystkich w szeregu, furmanka przy furmance, a następnie
uważnie nas pilnowali. Zebrało się nas około 40 furmanek, a może nawet
więcej, na każdej z nich całe polskie rodziny, starsi, młodsi i dzieci.
Ludzie musieli być nie tylko z naszej kolonii, ale z całej najbliższej
okolicy, a przecież to byli już tylko ci, co zdołali ujść z życiem spod
rezunowej siekiery. Siedzieliśmy cały dzień i nigdzie się nie
ruszaliśmy, a przecież to była zima, na dworze był duży mróz,
przynajmniej kilkanaście stopni poniżej zera. Mieliśmy pewność, że
pilnujący nas chłopi to Ukraińcy, dlatego ludzie byli coraz bardziej
niespokojni w oczekiwaniu na to co ma się wydarzyć. Niektórzy widząc
przechodzących Niemców starali się z nimi rozmawiać i prosili, aby nas
wzięli pod swoją ochronę, kiedy jednak zauważyli, że żołnierze niemieccy
w ogóle nie reagują na ich prośby mówili miedzy sobą zatrwożeni tak:
„Oni nic nam nie pomagają, ale jeszcze nas pilnują, abyśmy czasem stąd
nie pouciekali. Oni muszą być w zmowie z Ukraińcami.” Nasza sytuacja
była więc bardzo dramatyczna, ludzie obawiali się, że nas tu Ukraińcy za
zgodą Niemców wszystkich wybiją, ludzie gorzko powiadali: „Tutaj już
nikt nas nie uratuje, bo Niemcy są w zmowie z Ukraińcami i nas tutaj
dziś wybiją!” Ludzie byli wyraźnie zrezygnowani, opuszczały ich siły,
bardzo się przy tym bali i coraz bardziej żarliwie się modlili,
oczekując już właściwie zbiorowej egzekucji.
Pamiętam, że gdy na
dworze powoli zaczęło robić się szarawo, na środek placu wyszedł jeden z
tych pilnujących nas Upowców i wydał rozkaz, aby wszyscy zeszli z
furmanek i stanęli rzędem obok swoich wozów. Ja i cała moja rodzina
posłusznie ustawiliśmy się rzędem przy naszej furmance. Moją dwuletnią
siostrzyczkę Leokadię, moja mama trzymała na rękach. Wtedy dwóch, do tej
pory stojących przy naszym wozie Ukraińców przystąpiło do sprawdzania
naszych furmanek, czy czasem nikt się nie ukrył w pościeli i miedzy
innymi rzeczami. Ludzie już bardzo płakali i jeszcze żarliwiej modlili
się o zmiłowanie i życie dla nich i ich rodzin, wołali do Boga, aby ich
ocalił od niechybnej śmierci z rąk ukraińskich siepaczy. W tym czasie
czterech Ukraińców wytoczyło duży karabin, to było coś na kółkach, z
dużą lufą, długą na dwa metry, a następnie ustawili na placu, dosłownie
naprzeciwko nas, lufą wprost do naszego, długiego rzędu ludzi. Po chwili
wystrzelili z tego karabinu, jakby na pokaz. Może chcieli nas w ten
sposób jeszcze bardziej przestraszyć, kosztem „Polaczków” nieco się
zabawić, albo po prostu próbowali broń, czy w odpowiednim momencie się
nie zatnie. Po chwili jeden z tych Uraińców przejechał tą straszną lufą
karabinową, po całym naszym rzędzie ludzi, zupełnie tak, jak by do nas
celował. Pamiętam, że robił to dokładnie i powoli, niejako wcelowywał
się w nas, a przecież patrzyły na to takie dzieci, jak ja i wiele
młodszych. To było potworne, naprawdę trudno wyrazić, co człowiek czuje w
takim momencie, przecież ta długa lufa wymierzona wprost naszych serc i
twarzy, właściwie w każdej chwili, mogła zacząć wyrzucać w naszym
kierunku ukraińskie „pocałunki, kwiaty i prezenty”, na naszą ostatnią
drogę. W tym momencie ludzie i my wszyscy byliśmy już przekonani, że
zaraz przyjdzie po nas śmierć, aby zabrać nas z tego bez wątpienia łez
padołu. Wciąż było słychać płacz i potężniejącą z każdą chwilą modlitwę.
Mój tato zdjął czapkę, a ja bardzo blada, kurczowo trzymałam się
spódnicy mojej mamy. Ta katorga trwała przynajmniej kilka minut. Nie
przypominam sobie, czy zabrali nam wtedy konie. I właśnie wtedy, w
szalonym pędzie wjechał na plac konno, jeszcze inny ukraiński partyzant i
zaczął głośno krzyczeć: „Na pomoc, na pomoc!” W tym momencie zrobił się
duży popłoch między pilnującymi nas banderowcami-bandziorami, szybko
zostawili nasze furmanki, ciężki karabin załadowali na wóz i odjechali w
kierunku naszej wsi Karczunek Wołyński, gdzie właśnie toczyła się ostra
bitwa partyzancka. Jak się później dowiedziałam nasi wspaniali AK-owcy
przyszli z pomącą mordowanym naszym sąsiadom, dając wtedy atakującym
Ukraińcom ciężkie baty. Dowiedziałam się tym już po wojnie, w naszym
domu w Siedliskach od Polaka, pana Józefa Szewc, który osobiście
opowiadał mojej mamie, jak on sam i jego towarzysze broni z oddziału
Armii Krajowej przyszli nam ze zbawienną pomocą. Pan Józef mówił wtedy
tak: „Jakby nie nasza partyzantka, to nikt by z Was nie przeżył, bo by
Was tam w Karczunku, a potem na tym placu w Uściługu wszystkich wybili!”
Opowiadał przy tym, że tego dnia o mało całkowicie nie zlikwidowali
atakującego, ukraińskiego oddziału, w każdym razie sporo tego dnia
banderowców wybili, mówił tak: „Z naszego oddziału zginęło tylko parę
żołnierzy, natomiast zrobiliśmy wtedy dobrą robotę, dużo ich żeśmy
natłukli i gdyby nie ta pomoc z Uściługa, to bylibyśmy wszystkich ich
tam wybili.” Po wojnie pan Józef Szewc także osiadł w naszej wsi
Siedliska pod Zamościem i tu założył rodzinę, niestety już nie żyje.
Zanim jednak zmarł poinformował nas, że jego oddział Armii Krajowej
atakował od strony lasów, położonych w okolicy Piatydni.


MORD W PARKU


Kiedy już Ukraińcy zostawili nas samych na tym miejskim placu Uściługa,
zapadł już zmrok. Mimo to wszyscy pośpiesznie rozjeżdżali się gdzie kto
mógł, każdy w inną stronę. Szukaliśmy sobie bezpiecznego schronienia, a
ponieważ Niemcy zamknęli most na rzece Bug, nie mogliśmy dostać się na
drugą stronę. Jednak ludzie czuli, że nie mają nic do stracenia, że
Ukraińcy prawie na pewno jeszcze po nich wrócą, a wtedy nic ich nie
uratuje przed niechybną śmiercią, dlatego wiele rodzin przeprawiało się
przez wodę wpław, jak kto umiał. Gdzie było płytko ludzie przechodzili
na drugi brzeg cali i zdrowi, jednak większość z uciekinierów nie znała
rzeki, dlatego wielu ludzi potopiło się, wiem o tym ponieważ mówiła mi o
tym moja mama. Tymczasem ja i moi rodzice oraz pozostałe rodzeństwo,
schroniliśmy się w mieście, blisko parku w pożydowskiej kamienicy.
Rodzice planowali przenocować jakoś do rana, a potem ruszyć gdzieś dalej
w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia. W tej kamienicy oprócz nas
mieszkała już wcześniej, jedna rodzina ukraińska oraz jedna polska,
której ci Ukraińcy obiecali, że będą ich ochraniać, podając w razie
czego za swoich. Ci Polacy byli nam bardzo dobrze znani, ponieważ byli
naszymi sąsiadami z kolonii Karczunek, to był pan Kazimierz Miszczak i
jego żona.
Gdy tylko tam zamieszkaliśmy, ukraińska gospodyni od razu
ostrzegła nas, że nie może nam w niczym pomóc, ponieważ już jest nas za
dużo, a ona już jednej rodzinie polskiej obiecała pomoc. Tłumaczyła
się, że już więcej nie może nas przyjąć, aby się nie narażać i abyśmy
czasem wszyscy nie zginęli. Nie wygnała nas jednak, powiedziała tak:
„Jeśli chcecie zostać, możecie. Musicie jednak radzić sobie sami.”
Ledwie godzinę później do tej kamienicy przyszło dwóch uzbrojonych
banderowców i weszli do pokoju, w którym przebywała cała nasza rodzina.
Pamiętam bardzo dobrze, że gdy tylko weszli ogarnął nas straszny lęk, ja
sama czułam, że zbliża się nasza śmierć i chociaż byłam jeszcze
dzieckiem, domyślałam się, że nas tutaj wybiją. Po chwili usłyszałam
głos naszego taty, który jeszcze w pokoju, zaczął prosić tych bandytów
tak: „Darujcie nam życie, my nikomu nic nie winni.” Wtedy jeden z tych
partyzantów ukraińskich tak powiedział w języku ukraińskim: „Paszoł! Ty z
dziećmi tutaj, a syn twój w lesie!” Zaraz po tych słowach jeden z nich
chwycił tata za ramię, skierował w jego stronę karabin i kazał mu iść
bez sprzeciwu naprzód, w tym czasie drugi wziął z kolei moją mamę i
poszli za nimi, wychodząc gdzieś z kamienicy. W tym momencie mój starszy
brat Zdzisław szybko wybiegł z tego pokoju i kamienicy na dwór, a ja
instynktownie pobiegłam zaraz za nim. Zdzisław uciekł do drewutni, która
stała obok kamienicy, oddalona około 50 metrów i zaczął zakopywać się w
drzewie. Widząc co on robi, także i ja zaczęłam się okładać porąbanymi
kawałkami drzewa, to były takie zwykłe „POLANA”, jakimi się zwykle pali w
piecu, a ostatnio coraz częściej w kominkach.
Z tej kupy drzewa
mogliśmy swobodnie obserwować przez szpary w ścianie szopy park i
dlatego jesteśmy naocznymi świadkami tego wszystko co się tam wydarzyło,
a było tak: zobaczyliśmy, że na brzegu parku, około 200 m od szopy, w
której byliśmy ukryci, stało tych dwóch Ukraińców, a z nimi nasi
rodzice. Gdy Ukrainiec szykował się strzelać naszego tatę, mój tata
poprosił tak: „Chcę się przeżegnać.” widziałam jak zdjął czapkę i włożył
pod pachę i w tym momencie bandyta strzelił mu w tył głowy, a tato od
razu upadł. Nie zdążył się nawet przeżegnać. W tym samym momencie drugi
Ukrainiec strzelił w tył głowy mojej mamie i ona też padła martwa! Gdy
już zabili naszych rodziców, zobaczyliśmy z bratem że kaci wracają z
powrotem do kamienicy, z której my już zdążyliśmy uciec. Jednak teraz
dopiero zaczęliśmy się bać jeszcze bardziej, obawialiśmy się bowiem, że
widząc naszą ucieczkę, zaczną nas szukać, a gdy nas tu znajdą,
niechybnie zginiemy tak jak nasi rodzice. Gdy tak przeżywaliśmy, drżąc o
własne życie, zobaczyliśmy jak prowadzą naszego brata Stanisława lat
ok. 15, w to samo miejsce kaźni. Gdy ci dwaj prowadzili go, słyszałam
jak brat prosił ich tymi słowami: „Darujcie mi życie, oddam wam wszystko
co mam, mój złoty zegarek”! Bandyci nic się jednak nie odzywali i kiedy
przyprowadzili go do ciał zabitych rodziców, w ten sam sposób, co
wcześniej strzelili mu w tył głowy!”
Gdy tak siedzieliśmy z bratem
przez noc w tej drewutni, widzieliśmy jeszcze wiele, w taki sam sposób
wykonywanych egzekucji na Polakach przez ukraińskich rezunów. Właściwie
co chwilę inni Ukraińcy - upowcy, przyprowadzali nowe ofiary i z zimną
krwią strzelali Im w tył głowy. Strzelani Polacy nie wyrywali się, a oni
odchodzili i przyprowadzali wciąż nowych. Po pewnym czasie zrobiło się
trochę ciszej i już tylko od czasu do czasu słychać było po kilka
wystrzałów, dochodzących z tego samego parku, gdzieś tam z wnętrza. To
ginęły prawdopodobnie ostatnie polskie ofiary, tej strasznej
Uściłudzkiej rzezi! Gdy jeszcze była ciemna noc, a wszystko ucichło
zupełnie, mój brat Zdzisław tak do mnie powiedział: „Uciekajmy stąd, bo
jeszcze nas znajdą.” Wtedy uciekliśmy do ubikacji, która stała trochę
dalej od parku i tam w straszliwym mrozie siedzieliśmy do rana.
Pamiętam, ze tak zmarzłam w nogi, szczególnie w palce i stopy, że nie
byłam w stanie iść już sama. Tymczasem brat Zdzisław, jak tylko zrobił
się dzień, wyszedł z ubikacji, aby zobaczyć się dzieje dokoła i gdzie
można dalej bezpiecznie uciekać. Najpierw udał się jednak do parku, tam
gdzie zostali zastrzeleni nasi kochani rodzice. Zobaczył wtedy ciało
naszego taty i brata oraz ciała wielu innych ludzi. Moja mama
opowiadałam mi po wojnie osobiście, że jacyś ludzie wykopali niedługo po
masakrze dół, zaraz obok miejsca ich kaźni i wszystkie ofiary tam
właśnie zostały zakopane. Tymczasem mój brat tam też spotkał naszą
niedawną sąsiadkę z pochodzenia Ukrainkę, która zapytała go przyjaźnie:
„Czy tylko ty przeżyłeś, czy może jeszcze ktoś się uratował?” Wtedy
powiedział o mnie oraz dodał, że nie jestem w stanie już iść o własnych
nogach. Wtedy ona dała mu sanki, aby mnie przywiózł. Gdy znalazłam się w
jej domu, tam zobaczyłam moją mamę, żyła jeszcze ale jej stan był
bardzo poważny. Kula weszła w tył głowy, nie naruszyła jednak cudownie
mózgu oraz rdzenia kręgowego, ale wychodząc przodem rozerwała mamie
szczękę oraz mocno poszarpała lewą stronę twarzy, krótko mówiąc jej
twarz była straszliwie okaleczona, prawie zmasakrowana. Okazało się
także, że przeżyła także moja siostra Maria oraz malutka Leokadia.

Teraz napiszę parę słów o tym co się właśnie działo z pozostałymi
członkami naszej rodziny, jak to się stało, że przeżyli i mogliśmy się
znów spotkać. Moja najmłodsza siostra Leokadia, która miała zaledwie dwa
latka, po wyprowadzeniu mamy przez Upowców z pokoju, pozostawiona sama
dzięki Opatrzności Bożej weszła za piec. Może dlatego, że tam było po
prostu ciepło i usnęła spokojnie aż do samego rana. Nawet pozostali
mieszkańcy domu nie wiedzieli o jej obecności, dopiero rano gdy dziecko
zgłodniało, zaczęło płakać i wtedy zostało odnalezione. W ten sposób,
wręcz cudownie zostało przy życiu. Straszne chwile natomiast przeżyła
druga moja siostra, Maria lat ok. 21. Po mojej i brata ucieczce, ona
została w pokoju tylko ze Staszkiem, a kiedy przyszli i po nich, brata
wzięli ze sobą, a ona podała się za Ukrainkę. W tym momencie miała przy
sobie wyrobione papiery ukraińskie, które załatwił jej nasz sąsiad
Wołodia, starający się o jej rękę. Gdy Ukraińcy zobaczyli dokumenty,
zaczęli ją długo badać i wypytywać na wszystkie strony, chcieli
sprawdzić, czy rzeczywiście jest ukraińską dziewczyną. Przebieg tego
strasznego przesłuchania opowiadała mi osobiście i to nie raz, już po
tej stronie rzeki Bug, mówiła tak: „Musiałam im opowiadać jak wyglądają i
przebiegają wszystkie najważniejsze uroczystości w Cerkwii ukraińskiej,
takie jak: śluby, chrzty i pogrzeby. Oprócz tego musiałam się
przeżegnać po ukraińsku, powiedzieć pacierz oraz zaśpiewać pieśni
ukraińskie.” W każdym razie, na podstawie tego co opowiadała, poznałam,
że to badanie było długie i straszne, w końcu ją zostawili, ale
zapowiedzieli, że jeszcze ktoś tu może do niej wpaść. Maria ukryła się
więc na strychu tej nieszczęsnej kamienicy, a ponieważ była przecież
zima, mrozy, poważnie się przeziębiła. Oprócz tego była bardzo
zastraszona, a to co przeszła naruszyło poważnie jej serce. Gdy potem w
końcu przedostaliśmy się na drugą stronę Bugu, żyła jeszcze tylko dwa
może trzy miesiące i zmarła w szpitalu w Hrubieszowie, tam na cmentarzu
została też pochowana….


….Dziś mam już 68 lat i moje
życie powoli zbliża się ku zasłużonej starości. Moim ogromnym
pragnieniem jest, aby jeśli to będzie tylko w przyszłości możliwe,
przenieść szczątki mojego umiłowanego taty Kazimierza Czerwieniec i
brata Stanisława oraz pozostałe ofiary tej strasznej rzezi Uściłudzkiej
na poświęconą ziemię, na katolicki cmentarz….

Powyższa
relacja, którą osobiście podyktowałam panu Sławomirowi Roch w moim domu w
Siedliskach 104, w kwietniu 2003 r., została mi przeczytana po
przepisaniu, a zawarte w niej treści, potwierdzam własnoręcznym
podpisem.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

22. NamZależy TV #06 - Ludobójstwo na Kresach

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. Ewa Szakalicka Lwów:


Lwów: Polacy protestują przeciw publikacji „Rzeczpospolitej”


Mieszkający we Lwowie Polacy oraz przedstawiciele władz miejskich
zaprotestowali przeciw umieszczeniu na łamach dziennika „Rzeczpospolita”
z 3 kwietnia spekulacji dziennikarskiej o rzekomych konfliktach
arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego z miejscowymi Polakami oraz
przypuszczeniach jakoby miał on być przeniesiony do Wrocławia. Również
przewodniczący Rady Miasta Lwowa, Wasyl Pawluk zdementował pogłoski,
jakoby istniał konflikt między przewodniczącym episkopatu Ukrainy a
władzami miasta nad Pełtwią.

Zarząd Główny Towarzystwa Kultury
Polskiej Ziemi Lwowskiej wyraził oburzenie z powodu insynuacji dziennika
jakoby lwowscy Polacy byli skłóceni. „Uważamy, że każdy dziennikarz
ponosi nie tylko odpowiedzialność w swoim sumieniu, ale przede wszystkim
wobec Boga” â czytamy w oświadczeniu. Wskazano, że autor publikacji nie
zna historii ostatnich lat i nie zdaje sobie sprawy z dynamizmu życia
Kościoła lwowskiego. Zapewniono, że Polacy mieszkający na Ziemi
Lwowskiej, wzajemnie się szanują i współpracują ze sobą. „Wstyd nam, że
pojawiają się takie publikacje, a szczególnie poniżają nas słowa,
jakobyśmy byli skłóceni” â stwierdzili autorzy protestu. Wyrażono
ubolewanie, że redakcja dopuściła takie spekulacje do druku.


Halina Wencak, lider ruchu Rodziny Rodzin archidiecezji lwowskiej
powiedziała KAI: „Naszego arcybiskupa postrzegamy przez pryzmat Jana
Pawła II. To bardzo pogodny, życzliwy i wyrozumiały człowiek, głęboko
odczuwający potrzeby wiernych. Z wielkim taktem, umiejętnie prowadzi
trudny dialog Polaków i Ukraińców. Łączy w Kościele rożne narodowości i
przyciągał do niego młodzież” â stwierdziła Halina Wencak.
Przedstawiciele polskich organizacji Lwowa wyrazili zdziwienie, że
„Rzeczpospolita” nazywa ich Polonią. „Nie jesteśmy Polonią na tej ziemi”
â zaznaczyli Polacy od wielu stuleci mieszkający we Lwowie.


Przewodniczący Rady Miasta Lwowa, Wasyl Pawluk, zaprzeczył jakoby abp
Mokrzycki był w konflikcie z władzami ukraińskimi. „Nie ma żadnego
konfliktu, a nasza współpraca z Kościołem obrządku łacińskiego układa
się dobrze. Uczestniczymy w uroczystościach kościelnych i wydarzeniach,
spotykamy się z abp. Mokrzyckim. Natomiast co do kościoła św. Marii
Magdaleny, nie ukrywam, że sprawa jest rzeczywiście bardzo złożona,
ciągnąca się już od lat. Od czasu wyboru na sekretarza Rady Miasta Lwowa
dokładam starań, na ile to możliwe, aby ta świątynia była zwrócona
wspólnocie rzymskokatolickiej, która naprawdę chce być tam, aby
zaspokoić swoje potrzeby duchowe” â powiedział KAI ukraiński polityk
samorządowy. Zdaniem Pawluka autor publikacji w „Rzeczpospolitej” nie
zna w pełni sytuacji na Ukrainie. „Jeśli redakcja chce uzyskać więcej
informacji â zachęcam by przyjechać do Lwowa i odwiedzić mnie w ratuszu”
â powiedział przewodniczący Rady Miasta Lwowa.v

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. Kijów? możecie dostać...

Dwie katolickie zakonnice, w tym Polka, zostały ranne w wyniku strzałów z broni pneumatycznej. Kobiety zostały ostrzelane, gdy modliły się w miejscu budowy kościoła rzymskokatolickiego w Kijowie.

Do incydentu doszło we wtorek w dzielnicy Obołoń - poinformowało Katolickie Centrum Medialne na Ukrainie. Jedna z rannych, siostra Rozalia, powiedziała w środę PAP, że odniosła jedynie lekkie obrażenia. Śledztwo w tej sprawie prowadzi kijowska milicja.
Byliśmy na modlitwie. Odwróciłam się, by zwrócić uwagę naszym dzieciom, które podczas niej biegały, i raptem poczułam silny ból w nodze i na twarzy. Dotknęłam twarzy ręką i zobaczyłam krew. Nie było ani kamienia, ani niczego, nie wiedziałam, co się stało. Okazało się, że ktoś do mnie strzelał - relacjonowała siostra Rozalia.
Nieustanne groźby

Druga z rannych sióstr, Tereziana, która pochodzi z Mościsk przy granicy z Polską, odniosła lżejsze obrażenia. W środę mogła pójść do pracy w jednym ze szpitali w Kijowie, gdzie jest pielęgniarką.

Przeciwko budowie nowego kościoła protestują mieszkańcy dzielnicy, którzy nie chcą mieć w tym miejscu świątyni, lecz park. Duchowni skarżą się, że cały czas słyszą od mieszkańców groźby.

- Ludzie, którzy są przeciwko kościołowi, mówią, że i tak nam nie pozwolą go wybudować. Groźby cały czas są. Jeszcze się z takim czymś, jak wczorajsze wydarzenie, podczas swojej pracy na Ukrainie nie spotkałam - powiedziała siostra Rozalia.

W ocenie zakonnicy niezadowolenie mieszkańców bloków znajdujących się przy budowie nowego kościoła prawdopodobnie nie jest związane z kwestią wyznania. - Nie wiem, czy jest to wrogość wobec katolików. Oni w ogóle nie chcą tutaj mieć żadnej świątyni - podkreśliła w rozmowie z PAP.

http://www.tvn24.pl/polska-zakonnica-ranna-w-strzelaninie-w-kijowie-dotk...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

25. arch./- Zginęli, bo byli

zdjecie

arch./-

Zginęli, bo byli Polakami

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/30138,zgineli-bo-byli-polakami.html

W sobotę, 20 bm., w Borownicy odbędą się
uroczystości ku czci mieszkańców wsi pomordowanych przez nacjonalistów
Ukraińskiej Powstańczej Armii. Przed 68 laty wioska została oblężona.
Strzelano do wszystkich Polaków, nie zważając nawet na dzieci.

20 kwietnia 1945 r. o trzeciej nad ranem oddziały UPA z rozkazu
cywilnego kierownictwa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów –
banderowców na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej zaatakowały z trzech
stron wieś Borownica zamieszkałą w większości przez Polaków.

Wioskę ostrzelano z granatników i karabinów maszynowych. Aby podpalić
domy, użyto pocisków zapalających. Spalono wszystkie domy. Wcześniej
ich mieszkańcom pozwolono jednak wynieść sprzęty, odzież i żywność. We
wsi nie zniszczono tylko kościoła, w którym mieszkańcy bronili się przed
atakami UPA. Ludność Borownicy ewakuowano i dopiero po 1947 r.
niektórzy mieszkańcy powrócili i odbudowali wieś.

Według dokumentów ukraińskich, napadu dokonało 230 Ukraińców z sotni
„Hromenki” wraz z miejscowym SKW. Ogółem w Borownicy z rąk UPA zginęło
ponad 60 osób, w tym 15 kobiet i 12 dzieci. Część z nich pogrzebano w
miejscu, gdzie zginęli.

Jak powiedział w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl dr Andrzej
Zapałowski, adiunkt Uniwersytetu Rzeszowskiego i Wyższej Szkoły Prawa i
Administracji w Rzeszowie, zbrodnia w Borownicy była działaniem
zorganizowanym i zemstą UPA na polskiej patriotycznej wsi.

– Była to zbrodnia dokonana na mieszkańcach czysto polskiej wsi
położonej w sercu wiosek ukraińskich, z której wywodziło się kilku
żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, a także milicjantów,
którzy na tych ziemiach nie zaprowadzali ustroju komunistycznego, ale
chronili miejscową ludność – uważa dr Andrzej Zapałowski.

Uroczystości z okazji 68. rocznicy mordu rozpoczną się o godz. 9.30
modlitwą przy pomniku upamiętniającym pomordowanych mieszkańców
Borownicy, gdzie zapłoną znicze i zostaną złożone wiązanki kwiatów.
Wartę honorową zaciągną żołnierze 5. Batalionu Strzelców Podhalańskich z
Przemyśla i strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej. Następnie w
miejscowym kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa zostanie
odprawiona Msza św. w intencji pomordowanych mieszkańców Borownicy.   

Mariusz Kamieniecki

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

26. Ks. Isakowicz-Zaleski:

Ks. Isakowicz-Zaleski: Komorowski jak Bierut

-
Prezydent Komorowski tak traktuje pamięć o pomordowanych na Kresach,
jak niegdyś Bierut i Gomułka traktowali pamięć o rozstrzelanych w
Katyniu ... czytaj »

W felietonie dla ostatniego numeru "Gazety Polskiej" ks.
Isakowicz-Zaleski przypomina o zbliżającej się 70. rocznicy Krwawej
Niedzieli na Wołyniu. Pisze o tym, że krewni zgładzonych osób liczyli na
rocznicowe uroczystości przygotowane przez władze państwowe.
"Przynajmniej w takich samych ramach jak uroczystości upamiętniające 70.
rocznicę zagłady getta warszawskiego. Niestety, nic z tego. Ekipa
Donalda Tuska, wychowana na ideologii "Gazety Wyborczej" i nieboszczki
UD, po raz kolejny podzieliła ofiary z czasu II wojny światowej na
"lepsze" i "gorsze". Do tych ostatnich zaliczono oczywiście tych
obywateli polskich, którzy zginęli z rąk siepaczy z UPA i SS Galizien" -
pisze duchowny.

Jego zdaniem, właśnie dlatego nie został powołany komitet
organizacyjny, który przygotowałby obchody państwowe w miejscach
zagłady. "Przez pewien czas wydawało się, że w całą sprawę, z racji
swoich obowiązków, zaangażuje się prezydent Bronisław Komorowski.
Niestety, on także nie podjął stosownych działań. Uchylił się również od
udzielenia swojego patronatu. Na liście wydarzeń zapowiedzianych na
lipiec, nad którymi roztoczony został ów patronat, wymieniony jest m.in.
Kongres Papirologiczny, ale o wydarzeniach rocznicowych ku czci
pomordowanych Polaków, Żydów i Ormian nie ma ani słowa" - wylicza ks.
Isakowicz-Zaleski. 

"To oznacza, że prezydent Komorowski tak traktuje pamięć o
pomordowanych na Kresach, jak niegdyś Bierut i Gomułka traktowali pamięć
o rozstrzelanych oficerach w Katyniu. Wstyd, po prostu wstyd" - ocenia
duchowny. 

Całość felietonu z "Gazety Polskiej" TUTAJ

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

27. UPA mordowała Polaków i Ormian przez... ukrzyżowanie

http://prawy.pl/portal_aktual/historia/1258-upa-mordowala-polakow-i-ormi...

W miejscowości Kuty w dawnym województwie stanisławowskim w kwietniu 1944 r. ukraińscy nacjonaliści zabili 200 osób - Polaków i Ormian. Do typowych morderstw UPA jak zabijanie widłami, siekierami, przeżynanie piłą czy rzucanie noworodkami o ścianę dołączyli tym razem ukrzyżowanie!!!

Miejscowość Kuty położoną w powiecie kosowskim dawnego województwa stanisławowskiego w latach 30. XX w. zamieszkiwało około 7 tys. osób.

Obok rdzennych Polaków dużą część stanowili polscy Ormianie - Polacy pochodzenia ormiańskiego, katolicy obrządku ormiańskiego, przybyli tu od XVI w. z Mołdawii. Do II wojny światowej Kuty były największym skupiskiem Ormian Polskich w II Rzeczypospolitej, którzy trudnili się m.in. handlem i produkcją safianu. Stąd wzięło się określenie miejscowości - „mała stolica Ormian Polskich”.

W marcu i kwietniu 1944 r. nacjonaliści ukraińscy dokonali tu szeregu zbrodni na ludności polskiej i ormiańskiej, kulminacja krwawych wydarzań miała miejsce w dniach 19-21 kwietnia.

W nocy z 19 na 20 marca, wraz z przesuwającą się na zachód linią frontu, z Kut ewakuowały się ostatnie oddziały wojsk niemieckich. Do momentu wkroczenia Armii Czerwonej 21 kwietnia 1944 r., miejscowość była nieustannie nękana atakami ze strony banderowców.

Krwawe pogromy miały miejsce jedynie w porze nocnej, mordów dokonywano metodycznie, według sporządzonej wcześniej listy. Najpierw ginęli wszyscy mężczyźni zdolni do stawiania oporu, następnie bezbronne kobiety, dzieci, starcy oraz kaleki. Bandyci wkraczali do mieszkań, mordowali całe rodziny, potem podpalali domy, zabijając następnie tych, których wypłoszył ogień z kryjówek.

Historycy podają przykłady torturowania ofiar, m.in. poprzez ukrzyżowanie. Z relacji świadków wynika, że niektórzy Ukraińcy udzielali pomocy bądź schronienia Polakom.

W następstwie krwawych wydarzeń większość polskich mieszkańców uciekła z Kut, z około 1000 w miasteczku pozostała setka osób.

W zbrodniach zginęło w sumie około 200 Polaków i Ormian, udało się zidentyfikować 140 z nich. Po II wojnie światowej Polacy, w tym Ormianie, zostali wysiedleni.

Paweł Brojek
Źródło: ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Przemilczane ludobójstwo na Kresach, Kraków 2008
Romuald Niedzielko (oprac.), Kresowa księga sprawiedliwych 1939-1945. O Ukraińcach ratujących Polaków poddanych eksterminacji przez OUN i UPA, Warszawa 2007
Szczepan Siekierka, Henryk Komański, Eugeniusz Różański; Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie stanisławowskim 1939 – 1946; Wrocław, bez daty wydania, 2007
Aleksandra Solarewicz, Gwiazda wycięta na piersiach, Niezależna Gazeta Polska, Nr 4 (38).

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

28. Uchwała polskiego Sejmu o

Uchwała polskiego Sejmu o zbrodni wołyńskiej dzieli Ukraińców

Inicjatywa
podjęcia przez Sejm uchwały o zbrodni ludobójstwa popełnionej przez
ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej wywołała na Ukrainie
oburzenie nacjonalistycznej partii Swoboda i radość polityków Partii
Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza.

PSL, PiS i SP chcą upamiętnić 70. rocznicę rzezi wołyńskiej uchwałą
Sejmu mówiącą o ludobójstwie UPA i ukraińskich nacjonalistów na ludności
polskiej. Podkreślają, że inicjatywa nie jest wymierzona we
współczesnych Ukraińców.

- W związku z katastrofą smoleńską organizuje się marsze, a nikogo
nie obchodzi, że w 1943 roku w bestialski sposób wymordowano 100 tys.
ludzi. Natomiast tych, którzy mordowali, ubiera się w piórka bohaterów
narodowych na Ukrainie. I świat o tym milczy - tak potrzebę podjęcia w
tym roku uchwały tłumaczył poseł PSL Franciszek Stefaniuk.

W ub. roku Sejm uczcił pamięć ofiar zbrodni minutą ciszy, a projekty
uchwał PSL, PiS, Solidarnej Polski i SLD trafiły do komisji kultury;
kontrowersje wzbudziło użycie w niektórych projektach słowa
"ludobójstwo".

Klub PSL na początku kwietnia br. ponownie zgłosił w Sejmie projekt
uchwały w tej sprawie. Napisano w nim m.in.: "Sejm potępia ludobójstwo
na ludności polskiej dokonane przez Ukraińską Powstańczą Armię i inne
formacje ukraińskich nacjonalistów w latach 1939-1947, co zarówno w
świetle prawa międzynarodowego, jak i polskiego nie podlega
przedawnieniu".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

29. Sikorski echem Michnika

Radosław Sikorski w wywiadzie dla najnowszego numeru amerykańskiego pisma Foreign Affairs. :

"Sikorski dodał, że Polska osiągnęła też pojednanie z Ukrainą, krajem, z którym łączy nas historia masakr i czystek etnicznych w latach 40. XX wieku."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

30. Dokładnie siedemdziesiąt lat

Dokładnie siedemdziesiąt lat temu, w nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 roku w Janowej Dolinie Ukraińska Powstańcza Armia zamordowała ok. 600 Polaków.
Miejscowość na Wołyniu była osiedlem wybudowanym w latach 30. W 1939 roku mieszkało tam około 2 tysięcy osób, w tym 80 proc. Polaków. Podczas okupacji niemieckiej znajdował się tam obóz dla jeńców sowieckich i niemiecki posterunek.

W nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 r., dokładnie w Wielki Piątek, żołnierze UPA, pod dowództwem Iwana Łytwyńczuka, ps. Dubowyj, wraz z Ukraińcami z sąsiednich wsi wtargnęli do Janowej Doliny i zaczęli podpalać domy.

"Ludzie ginęli w płomieniach bądź byli zabijani, gdy ratowali się ucieczką z płonących zabudowań. Mieszkańcy, którzy nie zdążyli opuścić domów, schronili się w murowanych piwnicach i z tych nikt nie mógł się uratować. Albo podusili się od dymu, albo spalili się tam, gdzie upowcy wrzucali do piwnic butelki z łatwopalnym płynem i płoniące żagwie, albo też upiekli się od żaru płonących domów. Złapani byli przywiązywani do drzew i podpalani lub pozbawieni różnych części ciała. Niektórzy zostali powieszeni. Do ofiar nie strzelano - ludzie byli mordowani siekierami, widłami a niemowlęta brano za nogi i rozbijano głowy o ściany" – czytamy w książce Ewy i Władysława Siemaszków "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945".
Podczas napaści opór napastnikom próbowali stawić nieliczni żołnierze AK. Co ciekawe, do obrony włączyli się nawet Niemcy zajmujący jeden z budynków. Ocaleli Polacy zostali następnie przez nich wywiezieni do Kostopola.

W 2003 roku w Janowej Dolinie Ukraińcy uczcili wydarzenia nocy z 22 na 23 kwietnia 1943 roku odsłaniając tablicę pamiątkową, na której znajdowała się informacja, według której, UPA zlikwidowała "bazę polsko-niemieckich okupantów".

To właśnie zbrodnia w Janowej Dolinie poprzedzała największą falę masowych zbrodni dokonanych przez UPA na Polakach mieszkających na Wołyniu. Zapoczątkowały ją mordy dokonane 11 i 12 lipca 1943 roku w 150 miejscowościach powiatach włodzimierskiego, horochowskiego i kowelskiego.

Do największych masakr ludności polskiej na Wołyniu doszło m.in. w Woli Ostrowieckiej (572-620
zabitych) i Ostrówkach (476-520 zabitych).

UPA – podczas II wojny światowej – zamordowała łącznie na Wołyniu ok. 50-60 tysięcy Polaków.

http://www.stefczyk.info/publicystyka/historia/70-rocznia-krwawej-zbrodn...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

31. 15:55 Ukraiński MSZ


Ukraiński MSZ "przeciwko upolitycznianiu" rzezi wołyńskiej

Przeciwko upolitycznianiu historii wypowiedziało się
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy w reakcji na przygotowywaną
w...
czytaj dalej »
"Relacje między Ukrainą i Polską przez ponad 20 lat ukraińskiej
niepodległości stały się przykładem tego, jak należy rozwiązywać
drażliwe kwestie. Mamy nadzieję, że te problemy, które się w nich
pojawiają, nadal będą rozwiązywane w tym samym duchu i nie będą
upolityczniane" - oświadczył rzecznik ukraińskiej dyplomacji Jewhen
Perebyjnis.

"Oczywiście, że możliwe przyjęcie tej uchwały przez
polski parlament nie będzie odpowiadało wysokiemu poziomowi
strategicznych stosunków ukraińsko-polskich" - podkreślił przedstawiciel
MSZ.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

32. Ks. Isakowicz-Zaleski:

Ks. Isakowicz-Zaleski: „Rodziny ofiar zbrodni wołyńskiej są traktowane jak rodziny katyńskie w czasach PRL”

"Jeżeli mówimy prawdę o KL Auschwitz, to zrywamy stosunki z
Niemcami? Nie. Jeżeli mówimy prawdę o Katyniu, to zrywamy stosunki z
Rosją? Też nie, choć wielu politykom rosyjskim to się nie podoba. Jeżeli
będziemy mówić, że jakakolwiek uchwała zaświadczająca o prawdzie, ma
zniszczyć relacje polsko - ukraińskie, to trzeba zauważyć, że te relacje
są zbudowane na fałszywym fundamencie."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

33. Dzieci wbijano na pal.


Dzieci wbijano na pal. Zbrodnia UPA w Janowej Dolinie

70
lat temu, w nocy z 22 na 23 kwietnia, w czasie ataku bandytów z UPA
zginęło 600 osób, zamordowanych w tradycyjny dla banderowców okrutny
sposób. Dziś we wsi stoi upowski pomnik mówiący o... "likwidacji
polsko-niemieckich okupantów Wołynia".

Janowa Dolina, osada do 1939 r. położona w Polsce, w województwie
wołyńskim, założona została w latach 20. XX wieku jako osiedle zakładowe
przy nowo powstałych Państwowych Kamieniołomach Bazaltu. Osiedle
rozrastało się wraz z rozwojem kopalni, osiągając w końcu lat 30. liczbę
ponad 3000 mieszkańców, w tym 97% Polaków.



Od 1941 r. działała w miejscowości placówka ZWZ-AK, znajdował się tu
też niemiecki garnizon. Wiosną 1943 r. Janowa Dolina stała się jednym z
ośrodków schronienia ludności polskiej ze wsi "likwidowanych" przez UPA.



Atak na miejscowość nastąpił w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki
Piątek, czyli z 22 na 23 kwietnia 1943 r. Ukraińskie grupy powstałe z
połączenia oddziałów UPA, dezerterów z Ukraińskiej Policji Pomocniczej
oraz tzw. "czerni" – okolicznego ukraińskiego chłopstwa, otoczyły Janową
Dolinę, odcinając wszystkie potencjalne drogi ucieczki.



Osada najpierw została ostrzelana z broni maszynowej. Niewielkie
oddziały napastników podkładały pod domy słomę i podpalały, podsycając
ogień naftą. Przez okna wrzucali granaty.



Uciekający z płonących domostw Polacy byli zabijani za pomocą broni
palnej oraz siekier i noży. Według jednego ze świadków masakry, część
dzieci wbito na pal.



Kilkuosobowy personel miejscowego szpitala został wymordowany, zaś sam
szpital podpalony. Chorzy i ranni zginęli w płomieniach bądź poduszeni
dymem, według innej wersji zabito ich przed budynkiem szpitala.



Niemiecki oddział stacjonujący w Janowej był zbyt mały liczebnie, by
dać odpór napastnikom w terenie. Niemcy odpowiadali ogniem tylko wtedy,
gdy upowcy znaleźli się zbyt blisko koszar, dzięki czemu część domów
została nietknięta.



Na odsiecz Janowej Dolinie przybył niemiecki oddział z Kostopola, nad
osadą pojawiły się  niemieckie samoloty. Ukraińcy wycofali się do lasu,
nie dokończywszy rzezi. Mieszkańcy osady, którzy przetrwali pogrom, cały
Wielki Piątek poświęcili na grzebanie ofiar. Ich ciała złożono w jednej
wspólnej mogile. Następnego dnia Niemcy ewakuowali pozostałych przy
życiu Polaków do Kostopola.



Ofiarą masakry w Janowej Dolinie padło około 600 Polaków, z których większość zginęła w płonących domostwach.



Leżąca obecnie na terenie Ukrainy miejscowość nosi nazwę Bazaltowe. W
miejscu, w którym znajdowało się osiedle, rodziny pomordowanych
ufundowały pomnik. Tuż przed odsłonięciem pomnika ukraiński wykonawca
usunął, bez wiedzy zamawiających, datę "23 kwietnia 1943", pozostawiając
tylko napis "Pamięci Polaków z Janowej Doliny".



W centrum obecnej wsi znajduje się pomnik UPA upamiętniający "akcję
bojową" z 21-22 kwietnia 1943 r. Wyryty na nim napis mówi o likwidacji w
tych dniach bazy "polsko-niemieckich okupantów Wołynia"...



Paweł Brojek

źródło: www.gp24.pl, www.kresy.pl

na zdjęciu: pomnik Polaków z Janowej Doliny, fot. Wikimedia Commons

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

34. Wspólna uchwała powinna oddać

Wspólna uchwała powinna oddać hołd ofiarom ludobójstwa

Stefaniuk: Nie można gloryfikować tych, którzy dokonali tych zbrodni

Apel ukraińskiego Komitetu na rzecz
Porozumienia między Narodami o uczczenie 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej
w duchu dialogu pozytywnie ocenił doradca prezydenta Henryk Wujec.
Tymczasem zdaniem polskich parlamentarzystów, którzy od wielu lat
domagają się upamiętnienia pomordowanych kresowian przez Ukraińską
Powstańczą Armię, ewentualna wspólna polsko-ukraińska uchwała w tej
sprawie powinna przede wszystkim oddać hołd ofiarom ludobójstwa na
dawnych ziemiach II Rzeczypospolitej.   

Jak podał portal Kresy.pl, doradca prezydenta do spraw społeczeństwa
obywatelskiego Henryk Wujec opowiada się za wspólną uchwałą parlamentów
Polski i Ukrainy w sprawie 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej. Jego
zdaniem, trzeba przede wszystkim uczcić pamięć pomordowanych Polaków i
Ukraińców. Doradca podkreślił, że „oddziały UPA mordowały Polaków, ale w
odwecie polskie formacje mordowały Ukraińców”. Wyraził przekonanie, że
zbrodnia musi zostać potępiona, ale trzeba to robić w dialogu, aby
pojednać oba narody. Jednocześnie pozytywnie ocenił apel ukraińskiego
Komitetu na rzecz Porozumienia między Narodami o uczczenie rocznicy w
duchu dialogu. Dodał, że jednostronne podejmowanie uchwał w sprawie
rocznicy do niczego nie prowadzi.

Tymczasem zdaniem części polskich parlamentarzystów, taka uchwała
powinna przede wszystkim oddać hołd ofiarom ludobójstwa dokonanego przez
ukraińskich nacjonalistów na terenie dawnych ziem II Rzeczypospolitej.
Wskazują ponadto, że nie można porównywać ogromu zbrodni popełnionych
przez oddziały UPA na ludności cywilnej Kresów Południowo-Wschodnich z
działaniami obronnymi Polaków. 

Poseł Franciszek Jerzy Stefaniuk (PSL), który od lat stara się o
upamiętnienie ofiar ludobójstwa sprzed 70 lat, poprzez m.in.
ustanowienie 11 lipca Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian, popiera
propozycję wspólnej uchwały, „jeżeli parlament ukraiński będzie chciał
złożyć hołd ofiarom ludobójstwa na obszarze II Rzeczypospolitej”.
Podkreśla w rozmowie z portalem NaszDziennik.pl, że „nie można postawić
znaku równości między tymi, którzy dokonywali zbrodni, a tymi którzy
stali się ofiarą”. – Trzeba uznać męczeństwo Polaków na Ukrainie i
złożyć hołd tym ofiarom polskim i ukraińskim, które zginęły z rąk
oprawców UPA. Natomiast nie można gloryfikować tych, którzy dokonali
tych zbrodni – zaznacza poseł. Odniósł się w ten sposób do przypadków
hołubienia na Ukrainie głównych ideologów i przywódców zbrodniczego
ukraińskiego nacjonalizmu, takich jak Stepan Bandera czy Roman
Szuchewycz.  

Ocenia się, że w latach 1943-1947 ukraińscy nacjonaliści wymordowali
nawet do 200 tys. ludzi na dawnych ziemiach II Rzeczypospolitej.

 Ukraińscy nacjonaliści chcą uznania Armii Krajowej za "organizację zbrodniczą"

Ukraińska partia nacjonalistyczna Swoboda zagroziła, że
wystąpi z propozycją uznania Armii Krajowej „za organizację zbrodniczą”.
Skandaliczna propozycja padła w reakcji na pracę w polskim Sejmie nad
uchwałą upamiętniającą 70. rocznicę rzezi wołyńskiej. Dokument mówi... ..więcej »

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

35. Ewa Szakalicka 4 godz. temu w

Wywiad
Bohdana Huka z ukraińskim historykiem Bohdanem Gudziem, dyrektorem
Instytutu Integracji Europejskiej Uniwersytetu Lwowskiego. Ze względu na
obszerność wywiadu przekazuję tylko najważniejsze tezy i tematy
poruszone w wywiadzie. Dzięki wypowiedziom ukraińskich uczestników
rozmów z przedstawicielami państwa polskiego możemy czasami dowiedzieć
się czegoś nowego.

http://www.nasze-slowo.pl/волині-не-слід-виривати-з-контексту/

Wołynia nie należy wyrywać z kontekstu.
2013-04-28

Wołyń 1943


Jest tylko jedna prawda - polska, a powinny być dwie ! Wszak 15-20 000
Ukraińców, którzy stali się ofiarami akcji odwetowych, także powinni być
upamiętnieni.
Stronę polską na Forum Polsko-Ukraińskim
reprezentowali Paweł Zalewski, Adolf Juzwenko, Grzegorz Motyka, Hubert
Łaszkiewicz, Andrzej Szeptycki i inni. Tak więc Polskę reprezentowało
mieszane narodowo towarzystwo. Nic nie wiadomo o tym, aby stronę
ukraińską reprezentował choćby jeden obywatel Ukrainy narodowości
polskiej.

Polska strona nie zaproponowała jakiegoś nowego
podejścia do wołyńskiej problematyki. Profesor G. Motyka, który od dość
dawna zajmuje się kwestią ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego,
zaprezentował już tradycyjną dla polskiej nauki historycznej koncepcję.
Zgodnie z nią, całą winę za wydarzenia wołyńskie ponoszą OUN i UPA -
zwolennicy i wykonawcy głównych zasad ideologii ukraińskiego
integralnego nacjonalizmu Dmytro Doncowa.

Bohdan Gud'
przedstawił rezultaty własnych badań odnośnie genezy wydarzeń na
Wołyniu, nad którą pracuje ponad 10 lat. Poszedł w ślady Daniela
Beauvois, który ponad 20 lat temu wysunął hipotezę, że Tragedia Wołyńska
jest głęboko zakorzeniona w historii. Według niej przyczyn należy
szukać w problemach społecznych wołyńskiej wsi, a nie w narodowych,
zaistniałych jeszcze pod koniec XVIII wieku - na początku XIX wieku.


Zdaniem Gudzia, przewodnią rolę w konflikcie odegrali wołyńscy chłopi.
Nie znali oni wcale ideologii integralnego nacjonalizmu Doncowa, również
obojętni byli na wezwanie OUN-UPA do walki o niepodległe państwo
ukraińskie. Główną przyczyną udziału wołyńskich chłopów w
"depolonizacyjnej akcji" UPA była zadawniona niechęć do Polaków. Na
początku XX wieku masa prawosławnego chłopstwa na Wołyniu należała do
Związku Narodu Rosyjskiego, czyli do "czarnej sotni". To własnie czarna
sotnia pierwsza rzuciła hasło usunięcia z Wołynia wszystkich
innowierców. Po rewolucji wołyńscy wieśniacy na wezwanie bolszewików
"grab zagrabione" brali udział w niszczeniu wielkiej polskiej własności
ziemskiej. W okresie międzywojennym nadal pragnęli ziemi, tzw głód
ziemi. Tymczasem polskie władze oddawały parcelowana ziemię w ręce
polskich kolonistów i osadników, co powodowało wzrost niezadowolenia
społecznego i napięcie. To zostało wykorzystane przez komunistów w celu
podgrzewania nastrojów antypolskich na Wołyniu i na Polesiu. Efekt -
1932 rok, wybuch powstania prosowieckiego, zgniecionego z użyciem
czołgów i lotnictwa. Na to wszystko nałożyły się inne czynniki -
anty-prawosławna polityka "rewindykacji" w latach 1938 - 1939, w sumie
doprowadziło do wybuchu na wołyńskiej wsi podczas II Wojny Światowej.


Jest oczywiste i nie podlega dyskusji, że w latach 1943 - 1944 do
agitacji komunistycznej dołączyła ukraińska agitacja nacjonalistyczna,
która stała się dominującą. Jednak chłopi poparli UPA, tak jak w 1917
roku bolszewików, ogólnie dlatego, że dowództwo UPA wydało dekret o
przekazaniu polskiej ziemi w ręce ukraińskich chłopów. Bez masowego
poparcia UPA nie stałaby się na Wołyniu znaczną siłą.

Bohdan
Gud' nie ma najmniejszych wątpliwości, że inspiracja wydarzeń ze strony
UPA miała miejsce. Kierownictwo UPA poszło w ślady władz rosyjskich,
austriackich i bolszewickich, które w roku 1846 r. na zachodniej
Galicji, w 1863 roku na Wołyniu, Kijowszczyźnie i Podolu, w latach
1917-1918 na terenie całej Ukrainy wykorzystywały antypolskie
(anty-szlacheckie) nastroje. Jednak jest rzeczą charakterystyczną, że
agitacja nacjonalistyczna nie miała żadnego powodzenia za rzeką Zbrucz,
gdzie likwidacja własności prywatnej uczyniła hasło "polska ziemia w
ukraińskie ręce" niezrozumiałym i nie atrakcyjnym dla chłopów.


Tak więc narzuca się wniosek, że to UPA ponosi odpowiedzialność za
tragedię Polaków na Wołyniu. Jednak bez poparcia chłopów, spowodowanego
ich antypolska postawą, UPA nie byłaby w stanie zrealizować swojej
"akcji depolonizacyjnej" w takich rozmiarach. Potwierdzają to także
polskie źródła. Według Gudzia, chłopi wołyńscy brali udział w
antypolskich akcjach nie tylko pod przymusem, na czym "zapętlili się"
polscy badacze, oni w znacznym stopniu byli siłą działającą samodzielnie
i w szeregu wypadków całymi wioskami wyruszali "do dzieła".


Polscy badacze wolą oskarżać konkretnych ludzi i organizacje, bo
bezimienny tłum trudno oskarżyć. Służba Bezpieki OUN i UPA była właśnie
tym organizacyjnym czynnikiem, co daje polskiej stronie podstawy do
oskarżania właśnie ich.

Nie ma sensu odrzucać organizacyjnej
roli UPA, bo to byłoby wbrew faktom. Jednak Gud' przypomina, że UPA
składała się z wołyńskich chłopców, a masa wołyńskich chłopów popierała
ich z powodów społecznych, a nie narodowych.

Ciekawy szczegół -
na Wołyniu praktycznie nie ma pomników UPA, sporządzonych na koszt
wiejskich gmin. Natomiast w obwodach galicyjskich stoją one praktycznie w
każdej większej wsi.

Gud' nie zgadza się s poglądem polskim,
że do 1943 roku wszystko było normalnie, a dopiero z nadejściem na teren
Wołynia zwolenników i agitatorów nienawistnej, polonofobicznej
ideologii "integralnego nacjonalizmu" zaczęła się rzeź polskiej
ludności.

Większość polskich badaczy sprowadza genezę
polsko-ukraińskiego konfliktu do czasów II Wojny Światowej, co znacznie
upraszcza sytuację i ułatwia zrozumienie przyczyn. Po raz kolejny
zademonstrował to Grzegorz Motyka w niedawno wydanej syntezie "Od rzezi
wołyńskiej do akcji Wisła", rozpoczynając swoją narrację od "ukraińskiej
kwestii w II Rzeczypospolitej" i w 90 % ograniczając się do analizy
wydarzeń we Wschodniej Galicji. Zdaniem Gudzia na Wołyniu sytuacja była
zupełnie inna !

Koncepcja Beauvois jest przemilczana, ponieważ
jej przyjęcie zmusiłoby badaczy do przyznania, że polska strona także
ponosi odpowiedzialność za wybuch społeczny na Wołyniu w 1943 roku. A to
dlatego, że zawsze odpowiedzialność ponosi ten, kto jest silniejszy i
kształtuje politykę wobec słabszego, a więc Polacy i Rosjanie. W ten
sposób obraz ukraińsko-polskich konfliktów robi się bardziej
skomplikowany, niż chcieliby tego polscy historycy. Dlatego zdaniem
Gudzia Wołyńskiej Tragedii nie należy wyrywać z historycznego kontekstu;
nie można 1943 roku rozpatrywać bez 1917 roku i wydarzeń dawniejszych,
powiedzmy zdławionego przez wołyńskich chłopów polskiego powstania
styczniowego 1863 roku.

Gud' zaleca także aby pamiętać, że w
1944 roku charakter wydarzeń na Wołyniu zmienia się radykalnie. Jego
zdaniem wtedy to Ukraińcy byli masowo mordowani przez polską
partyzantkę, co potwierdzają polskie meldunki i poszczególni polscy
historycy. Polski historyk Dariusz Stola (? kto to ?) napisał, że na
Wołyniu toczyła się "wojna domowa i chłopska, a one są wyjątkowo
okrutne".
Polski historyk Hieronim Grala (? kto to ?) ostrzegł
swoich kolegów, że oskarżanie jednego narodu o wyjątkową krwiożerczość
jest konstrukcją antynaukową. [Wiktor Poliszczuk mówił to dużo
wcześniej, trudno pojąć z kim polemizuje Gud')

Państwo
ukraińskie nie ponosi żadnej odpowiedzialności za wydarzenia 1943 roku,
ponieważ powstało w 1991 roku. Można mówić jedynie o społecznej
odpowiedzialności. Pojednanie powinno nastąpić pomiędzy strukturami
społecznymi, a nie państwowymi.

Urzędnicy państwowi zrobili już
wszystko, co należało zrobić. 1997 - wspólna deklaracja Kuczmy i
Kwaśniewskiego, w 2003 roku była formuła o wzajemnym przebaczeniu, były
odpowiednie rezolucje parlamentów. Jednak brak społecznego pojednania
niweczy wszystkie wysiłki. [a może brak prawdy ?]

Gud'
zaproponował powołanie wspólnej komisji - okrągłego stołu, pod egidą
Forum Partnerstwa Polsko-Ukraińskiego i rozmawiania na podstawie
twardych faktów, dokumentów i zeznań naocznych świadków. Skrytykował
zawiły styl i naukowe "zdolności", reprezentowane przez Grzegorza
Motykę.

W historiograficznych formułach "żywego klasyka", a
takim jest teraz dla Polaków G. Motyka, takie błędy są niedopuszczalne.
Przytacza tylko jedną jego wypowiedź: "Przyszłe badania mogą ujawnić
większą liczbę polskich ofiar na Wołyniu." Logiczne pytanie, dlaczego
ten historyk nie dopuszcza możliwości mniejszej ilości ofiar? Albo kiedy
Motyka w recenzji książki W. Wjatrowycza "Druga polsko-ukraińska wojna"
używa argumentacji typu "ręce mi opadają !". To nie jest argumentacja
godna historyka i członka Rady IPN. To jest argumentacja człowieka,
który nie dysponuje dostateczną wiedzą o faktach, z pomocą których
mógłby je zanegować to, co twierdzi Wjatrowycz, choćby tenże czynił to
nie zawsze w sposób zasadny.

Polacy powinni słuchać swoich
moralnych autorytetów - Jana Pawła II i Jerzego Giedroycia i nie skupiać
się na przeszłości, lecz szukać wspólnego miejsca w nowe Europie.

Obecny ukraiński rząd ma obojętny stosunek do kwestii Wołyńskiej Tragedii.


Udało się pokazać polskim historykom, że historyczna nauka ukraińska
zaczyna poważnie badać problem Wołyńskiej Tragedii na podstawie
dokumentów i uzasadnionych rozważań, odrzucając dotychczasowe "jestem
skłonny uważać, że..."

Gud' swoimi badaniami zmierza do rewizji
dominujących tez polskiej historiografii w kwestii Wołynia. Jego
argumentacja spotkała się z pełnym zrozumieniem strony polskiej,
zwłaszcza Adolfa Juzwenko i Jana Piekło.

Propozycja powołania
wspólnej komisji - okrągłego stołu, pod egidą Forum Partnerstwa
Polsko-Ukraińskiego i rozmawiania na podstawie twardych faktów,
dokumentów i zeznań naocznych świadków została skrytykowana przez
Grzegorza Motykę, który zgłosił kontrpropozycję, aby nie tworzyć nowej
struktury, ale włączyć do dyskusji fachowców Ukraińskiego IPN i
Instytutu Historii IPN. Gud' zwrócił uwagę Motyce, że w tych
instytucjach nie ma historyków, którzy badają tematykę wołyńską. Dlatego
powinni w pracach brać udział ci, którzy posiadają dokumenty i potrafią
sprowadzić badania na realny grunt. Gud' uważa, że to jedyna droga do
szukania realnego zbliżenia pamięci historycznej.

Społeczeństwo [ukraińskie] nie ustanie w poszukiwaniu prawdy, która nie dają im historycy? Takie pytanie zadał Huk.


W Polsce IPN nieustannie finansuje wydawanie książek, które przeważnie
przedstawiają wydarzenia jednostronnie, wywołując negatywną atmosferę
społeczną. Stale brzmią stwierdzenia o wyjątkowej krwiożerczości
Ukraińców, że oni są gorsi od hitlerowców. Wszystko to prowadzi do
wniosku, że ukraińskie państwo powinno wyrazić skruchę za to, co stało
się na Wołyniu w 1943 roku. A Jacek Kuroń przecież mówił, że nie wolno
nikogo zmuszać do skruchy. Społeczeństwo najpierw powinno poznać całą
prawdę, a tego dzisiaj nie mamy. Jest tylko jedna prawda, polska, a
powinny być dwie ! Wszak 15-20 000 Ukraińców, którzy stali się ofiarami
akcji odwetowych, także powinni być upamiętnieni.

Dzisiaj mamy
do czynienia z sytuacją, że polskie społeczeństwo nie jest gotowe do
pojednania, do którego, jak się wydawało, było tak blisko 10 lat temu.
To wywołuje odpowiednią reakcję ukraińskich sił prawicowych. Istnieje
także problem, czy społeczeństwo polskie jest gotowe do przyjęcia
skruchy Ukraińców. Na list intelektualistów ukraińskich ze skruchą i
prośbą o wybaczenie w 2003 roku ze strony polskiej nie było żadnej
odpowiedzi. Niestety, intencje polskiej strony nie zawsze i nie do końca
są zrozumiałe.

Historycy powinni poznawać przeszłość według
zasady Józefa Mackiewicza - jedynie prawda jest ciekawa. Oceny, a tym
bardziej wnioski, według Bogdana Szkaradzińskiego, nie muszą być
identyczne.

Historycy z Ukrainy według stanu na dzisiaj, nie
dysponują żadnym badaniem, poświęconym 1943 r. na Wołyniu. Badania Ihora
Iljuszyna, zwłaszcza "UPA i AK. Konflikt na Zachodniej Ukrainie
(1939-1945)" w rzeczywistości powtarzają tezy i koncepcje Grzegorza
Motyki. Podsumowując, ogólnie można powiedzieć, że ukraińska
historiografia nie bada w sposób pogłębiony przyczyn tego, co stało się
na Wołyniu w 1943 roku.

Przyczyna tego stanu rzeczy jest
oczywista. Dla ukraińskich polityków oraz historycznego doświadczenia
pamięci obywateli Ukrainy, zwłaszcza w centralnych i
południowo-wschodnich obwodach, Wołyńska Tragedia, jest niestety
problemem regionalnym. Ukraińskie państwo nie jest zainteresowane w
takim stopniu jak polskie badaniem tego problemu. Kijów pozostawił
wykonanie tego nadzwyczaj złożonego zadania historykom Lwowa i Łucka, co
nie jest dobrym rozwiązaniem. Także społeczeństwo i inteligencja samego
Wołynia powinny aktywniej pracować. A one, niestety, co dziwne,
znacznie bardziej pasywne od lwowskich historyków i polityków. Jeśli tak
będzie dalej, to ukraińscy uczeni, nie mając odpowiedniego
finansowania, nie będą w stanie prowadzić skrupulatnej pracy badawczej.
Gud' nie chce być złym prorokiem, ale ten problem jeszcze niejeden raz
będzie kartą atutową w rękach nieodpowiedzialnych polskich i ukraińskich
polityków, a "przeprosiny i wybaczenia" trzeba będzie powtarzać przy
każdej kolejnej rocznicy tych dawno minionych wydarzeń.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

36. Sprawiedliwi wśród Ukraińców

http://www.kresy.pl/publicystyka,reportaze?zobacz%2Fsprawiedliwi-wsrod-u...

W 1943 roku, gdy ukraińscy nacjonaliści wymordowali polskich mieszkańców miejscowości, miał 11 lat. – To, że teraz z panem rozmawiam, zawdzięczam naszemu sąsiadowi Makarowi Najstrukowi – mówi biskup.

Wieczorem do domu Bagińskich przybiegła córka Najstruka. Powiedziała, że przysłał ją ojciec. W ich domu zgromadzili się banderowcy i zamierzają w nocy zaatakować polskie domostwa. Jeżeli Bagińscy chcą żyć, powinni szybko uciekać. Rodzina natychmiast opuściła wieś. Została tylko prababcia, która powiedziała, że "jej starej na pewno nie ruszą".

– Tej nocy Polacy zostali wyrżnięci. Prababcię zasztyletowano, a naszych sąsiadów porąbano siekierami. Zginęła między innymi spokrewniona z nami rodzina Burakowskich. 12-letnia dziewczynka próbowała uciekać, Ukraińcy dopadli ją w polu... – opowiada duchowny.

Makar Najstruk, uprzedzając rodzinę Bagińskich, podjął wielkie ryzyko. Inny Ukrainiec, dzięki któremu uratowała się kolejna polska rodzina z tej wsi, pomoc przypłacił życiem swoim i bliskich. Upowcy dowiedzieli się, że wywiózł ich z Kamionki. – Powiedzieli im: "Uratowaliście Polaków, to musicie zginąć za nich". On, jego żona i dwójka dzieci zostali uduszeni pętami do krępowania bydła – wspomina Jan Bagiński.

Po 67 latach biskup wciąż wspomina Najstruków z "wielkim wzruszeniem i wdzięcznością". – Każdy, kto był wtedy na Wołyniu, wie, o czym mówię. Ta straszliwa eksplozja nienawiści, płonące wsie, rzezie, strach. A jednak znaleźli się Ukraińcy, którzy potrafili zachować człowieczeństwo. Mamy wobec tych ludzi dług – uważa.

Na celowniku UPA znaleźli się także członkowie mieszanych rodzin. Ukraińcy, którzy brali ślub z Polakami, uważani byli przez nacjonalistów za zdrajców. – Za pierwszego Sowieta w 1940 r. tatę wzięli do Armii Czerwonej. Został tylko dziadek, mama, braciszek i ja. Byliśmy łatwym celem ataku – opowiada Jan Storożug.

Jego ojciec był Ukraińcem, a mama Polką. Mieszkali na futorze Matwiejowce, w pobliżu znajdowało się kilka ukraińskich gospodarstw. To właśnie ci ludzie: Kryzowie, Oksentowie, Krywuty i Łomniccy, uratowali im życie. Od wiosny 1943 r. do wiosny 1944 r. rodzina każdą noc spędzała w obejściu któregoś z sąsiadów. W stodole, oborze, stogu siana czy na strychu.

– Każdy z tych ludzi zdawał sobie sprawę, że pomagając nam, wydaje na siebie wyrok śmierci. Dlaczego to robili? Nie ma sensu po latach szukać jakichś górnolotnych słów. To był po prostu odruch. Poczucie, że człowiek musi pomóc człowiekowi. Sąsiad sąsiadowi – mówi Storożug.

W okolicy banderowcy zamordowali wiele polskich rodzin, m.in. Zabłockich i Adamskich. Użyli do tego cepów, wideł i siekier.

– Wydali wyrok także na nas – mówi Storożug. – Mieliśmy zostać utopieni w miejscowej studni. Wieczorem przyszedł do mamy pan Łomnicki, Ukrainiec z polskim nazwiskiem, i powiedział, że musimy uciekać. Wsadził naszą rodzinę na wóz i zawiózł nocą do miasteczka. Gdyby w drodze zaskoczył nas patrol UPA, zginąłby razem z nami.

W marcu 1943 roku banderowcy zamordowali ojca pana Karola Żarczyńskiego. Miał wówczas osiem lat, rodzina mieszkała w osadzie Podzbuż.

– Tatę porwano na drodze. Rano znaleziono jego zmasakrowane ciało na poboczu i przywieziono do nas do domu. Dostał pięć kul, co było wówczas rzadkością – opowiada Żarczyński.

Po zabójstwie ojca banderowcy postanowili się wziąć za rodzinę – żonę, małego Karola i dwójkę jego rodzeństwa. Wówczas pojawił się Marko. – Byłem wtedy małym dzieckiem i niestety nie mam pojęcia, jak ten człowiek miał na nazwisko. To właśnie jemu zawdzięczamy ocalenie – mówi Karol Żarczyński.

Marko był zaprzyjaźniony z jego rodzicami. Często pomagał przy zbiorach. Gdy zabrakło pana Żarczyńskiego, wprowadził się do ich domu i pełnił nocne warty. Gdy tylko w okolicy pojawiał się oddział UPA, natychmiast wysyłał polską rodzinę do kryjówki w lesie.

– W pewnym momencie stało się jasne, że dłużej tak nie przetrwamy – wspomina Żarczyński. – Marko, ryzykując życie, wywiózł nas do Kostopola. Potem wrócił do naszego domu. Trzy dni później przyszła banda. Około 50 ludzi. Jego pobito, a nasz majątek zagrabiono.

Co by się stało, gdyby Polacy zostali? – W pobliżu znajdował się młyn państwa Bartosiewiczów. Mieli dwójkę dzieci. Upowcy zamordowali je w lesie – mówi Karol Żarczyński. – Dziewczynkę zgwałcili. Następnie położyli oboje na ziemi i przywalili wielkim, ściętym drzewem. Pozostawione w ten sposób dzieci umarły z głodu. Nam szykowali podobny los.

Dopiero dwa lata temu pojechał w rodzinne strony. Na miejscu jego domu rośnie las. Żarczyński: – Okolica jest bardzo uboga. Wioski ukraińskie są biedniejsze niż przed wojną za „polskich czasów”. Starsi ludzie, także ci, którzy ratowali Polaków, znajdują się w trudnej sytuacji finansowej. Być może Polska powinna ich jakoś wesprzeć. Pokazać, że o nich nie zapomnieliśmy.

Piotr Zychowicz („Rzeczpospolita”)
(...)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. jacy biskupi KK?


Wołyńska Rada Kościołów apeluje o pojednanie


O pojednanie i wzajemne wybaczenie krzywd
zaapelowała do Polaków i Ukraińców Wołyńska Rada Kościołów w związku z
tegoroczną 70. rocznicą zbrodni na Wołyniu. Pod posłaniem podpisali się
m.in. biskupi Kościołów prawosławnych oraz Kościoła rzymskokatolickiego.

Hierarchowie proponują, by badanie "tych straszliwych wydarzeń" pozostawić historykom. "Nawołujemy Ukraińców i Polaków, aby raz jeszcze powiedzieli: Przebaczamy i prosimy o przebaczenie, a łańcuch zła, który ciągnął się przez kilka stuleci, zrywamy poprzez dobre uczynki".



Pod apelem podpisali się: metropolita Ukraińskiego Kościoła
Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego Nifont, metropolita Mychaił z
Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego,
ordynariusz diecezji łuckiej Kościoła rzymskokatolickiego biskup Stanisław Szyrokoradiuk oraz przedstawiciele Kościoła protestanckiego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. Uwaga manipulacja!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. Ks. Isakowicz-Zaleski o

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

40. www.kresy.pl/- Marsz ku czci

zdjecie

www.kresy.pl/-

Marsz ku czci morderców z Huty Pieniackiej

http://www.naszdziennik.pl/polska-kresy/31349,marsz-ku-czci-mordercow-z-huty-pieniackiej.html

To skandal. Najgorsze jest to, że nasze
władze nie reagują na ekscesy gloryfikacji nazistowskich jednostek
ukraińskich – w ten sposób oceniają kresowiacy marsz, jaki przeszedł
ulicami Krzywego Rogu na Ukrainie. Jego celem było uczczenie 70.
rocznicy powstania dywizji SS „Galicja”. Ochotnicy z tej jednostki brali
udział m.in. w spaleniu polskiej wsi Huta Pieniacka.

Jak podaje portal Kresy.pl, w Krzywym Rogu na Ukrainie odbył się
uroczysty marsz na cześć 70. rocznicy powstania dywizji SS „Galicja”
(14. Dywizja Grenadierów Waffen SS „Galizien”). W uroczystości wzięło
udział około stu osób. Marsz odbył się 28 kwietnia.

Na nagraniu wideo zamieszczonym w internecie widać na transparentach
wizerunki funkcjonariuszy SS.  Uczestnicy skandowali nacjonalistyczne
hasła: „Chwała nacji  –  śmierć wrogom!”, „Pamiętaj zawsze, obcy, tutaj
gospodarzem jest – Ukrainiec”. Nieśli flagi państwowe i czerwono-czarne
partyjne flagi banderowskiej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.

Zorganizowaniem marszu zaszokowani są kresowiacy, którzy wskazują na
ludobójstwo, jakiego dopuścili się na Polakach ukraińscy nacjonaliści
zrzeszeni m.in. w Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz kolaborującymi z
Niemcami jednostkach wojskowo-policyjnych. M.in. to ochotnicy dywizji SS
„Galizien” wymordowali i spalili żywcem około 1,5 tys. mieszkańców
polskiej wsi Huta Pieniacka 28 lutego 1944 r.

– Oceniam ten marsz jako skandal. Wiktor Janukowycz, prezydent
Ukrainy, zachowywał się do tej pory bardzo przyzwoicie. Wcale nie
odwoływał się tych środowisk nacjonalistycznych. Teraz raptem dochodzi
do czegoś takiego. Potrzebuje głosów poparcia? – zaznacza w rozmowie z
portalem NaszDziennik.pl  oburzony Zygmunt Mogiła-Lisowski, prezes
Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia, żołnierz 27. wołyńskiej
dywizji piechoty Armii Krajowej. – Ten marsz powinny potępić polskie
media i władze. Tymczasem nikt nie reaguje – dodaje.

Płk. Jan Niewiński, przewodniczący Kresowego Ruchu Patriotycznego,
wskazuje, że marsz wpisuje się w „pasmo bardzo niepokojących zjawisk”. –
Zwłaszcza że obchodzimy 70. rocznicę banderowskiego ludobójstwa na
Kresach Wschodnich – zauważa przewodniczący KRP. Zwraca uwagę, że
zawsze, kiedy zbliża się 11 lipca, kolejna rocznica apogeum tych
zbrodni, ujawniają się środowiska związane z nazistowskimi
organizacjami. – Nasilają propagandę i chcą przytłumić nasze obchody, a
także działania w kierunku upamiętnienia pomordowanych. Generalnie jest
to bardzo niepokojące zjawisko – a co gorsza – nasze władze absolutnie
nie reagują na te ekscesy. Jakby dawały przyzwolenie albo jakby
absolutnie ich to nie obchodziło – konkluduje pułkownik.

Jacek Dytkowski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

41. Kto dopisał biskupa?

Ani ksiądz biskup Stanisław Szyrokoradiuk, ani żaden inny katolicki biskup Ukrainy nie podpisał się pod orędziem Wołyńskiej Rady Kościołów w sprawie nienazwanego po imieniu ludobójstwa na Wołyniu.

W tekście ludobójstwo dokonane przez UPA nazwano „krwawą konfrontacją między Ukraińcami i Polakami na Wołyniu”. Pod orędziem sugerującym, jakoby Polacy na równi z Ukraińcami uczestniczyli w rzezi wołyńskiej i ponosili za nią winę, znalazł się podpis administratora diecezji łuckiej Kościoła rzymskokatolickiego ks. bp. Stanisława Szyrokoradiuka. Ksiądz biskup jednak stanowczo stwierdza: „Mojego podpisu tam nie ma, chyba że został podrobiony”.

Orędzie Wołyńskiej Rady Kościołów, gremium duchownych wspólnot chrześcijańskich, wydano na okoliczność 70. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu. Podpisali się pod nim metropolici Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego oraz Patriarchatu Kijowskiego, biskupi Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, a także przedstawiciele Kościoła protestanckiego. Z uwagi na ewangeliczną jedność Kościoła biskupi obrządku łacińskiego chcieli przygotować wspólny list pasterski z biskupami greckokatolickimi. Nie udało się, mimo iż prace trwały kilka miesięcy. W oświadczeniu wydanym w sprawie przygotowań do obchodów 70. rocznicy rzezi wołyńskiej arcybiskupi i biskupi Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie napisali: „Biskupi Kościoła greckokatolickiego zdecydowali o ogłoszeniu własnego, odrębnego listu na ten temat, nie wyrażając otwartości na merytoryczne propozycje strony rzymskokatolickiej. Widocznie jeszcze za wcześnie”. Ksiądz arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski obrządku łacińskiego, podczas 361. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie informował biskupów polskich o trudnościach w wypracowaniu wspólnego stanowiska. Pracując nad projektem dokumentu, strona greckokatolicka mówiła o bratobójstwie, sugerując w ten sposób odpowiedzialność zarówno Polaków, jak i Ukraińców. Ta linia, jak widać, została podtrzymana w orędziu Wołyńskiej Rady Kościołów. Unikanie adekwatnych określeń ukazujących istotę rzezi wołyńskiej, takich jak „eksterminacja”, „ludobójstwo dokonane na Polakach”, nie odzwierciedla rzeczywistej sytuacji, a jedynie relatywizuje wydarzenia. Rzeź wołyńska była zaplanowaną eliminacją polskiej społeczności z obszaru Wołynia i Małopolski Wschodniej. „Trzeba nazwać po imieniu zabójstwa – zabójstwami, tortury – torturami, bestialstwo – bestialstwem” – podkreślał ks. abp Mokrzycki. Strona greckokatolicka pominęła także wskazanie rzeczywistych sprawców zbrodni, którymi byli ukraińscy nacjonaliści.

Stanowisko biskupów obrządku łacińskiego Ukrainy w sprawie rzezi wołyńskiej jest jednoznaczne. Prezentuje je m.in. list, który odczytany będzie w Kościołach rzymskokatolickich na Ukrainie 30 czerwca br. Decyzję o ogłoszeniu własnego listu pasterskiego w związku z rocznicą biskupi katoliccy Ukrainy podjęli podczas Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu w Berdyczowie w kwietniu tego roku. – To centralny głos ukraińskiego Kościoła łacińskiego – podkreśla ks. bp Stanisław Szyrokoradiuk.

Centralne obchody rocznicowe rzezi wołyńskiej duchowni Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie wyznaczyli na 14 lipca. Ksiądz arcybiskup Mieczysław Mokrzycki zapowiedział uroczystą Mszę Świętą w katedrze w Łucku.

Z rąk nacjonalistów ukraińskich zginęło około 130 tysięcy Polaków. W tym roku obchodzić będziemy 70. rocznicę Krwawej Niedzieli – apogeum ludobójstwa na Wołyniu dokonanego przez członków OUN i UPA, które nastąpiło 11 lipca 1943 roku.

Małgorzata Bochenek

http://www.radiomaryja.pl/kosciol/kto-dopisal-biskupa/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. Arcybiskup Mokrzycki:

Arcybiskup Mokrzycki: Zbrodnia na Wołyniu wymaga prawdy

- Pamięć o ofiarach zbrodni wołyńskiej, dokonanej 70 lat temu na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów, wymaga mówienia prawdy, a nie jej ukrywania - powiedział arcybiskup lwowski obrządku łacińskiego Mieczysław Mokrzycki.PAP: Księże arcybiskupie, z jakich powodów nie doszło do powstania zapowiadanego wcześniej posłania dwóch kościołów katolickich na Ukrainie na temat zbrodni na Wołyniu?

Arcybiskup Mieczysław Mokrzycki: - Dlatego, że treść listu, którą zaproponował nam Synod Kościoła Greckokatolickiego, nie oddawała rzeczywistości i prawdy o tych wydarzeniach. Projekt listu w żaden sposób nie odniósł się do wydarzeń, smutny jubileusz których przypada w tym roku, a symbolem którego stała się Krwawa Niedziela 11 lipca 1943 r. W liście zaznaczono jedynie, że wspominamy rocznicę wydarzeń na Wołyniu. Jakich wydarzeń? - oto pierwsze pytanie. Grekokatolicy uważają, że był to konflikt polityczny polsko-ukraiński. Sprowadzenie ludobójstwa na Wołyniu na ten poziom prowadzi prostą drogą do zafałszowania prawdy o tym wydarzeniu. Był to okres drugiej wojny światowej, sytuacja polityczna była bardzo skomplikowana, ale ludzie żyli na tych terenach razem: Polacy, Ukraińcy, Żydzi, Rosjanie, Ormianie, Czesi oraz przedstawiciele innych narodów. A tu nagle pewnego dnia nastąpiła taka tragedia. Owszem, można mieć pretensje do polityki sanacji, II RP, można uznać, że nie była ona dobra, ale nic nie usprawiedliwia okrutnego ludobójstwa. W liście tym zaznaczono również pośrednio, że była to akcja +przymusowego wysiedlenia ludności polskiej+. Według zgodnej oceny historyków obydwu krajów, na samym Wołyniu zginęło wówczas ponad 60 tys. cywilów. Takie przedstawienie wydarzeń na Wołyniu byłoby sfałszowaniem prawdy, jej ukryciem. W takiej sytuacji rodziny poszkodowanych mogłyby mieć pretensje do Konferencji Episkopatu Kościoła Rzymskokatolickiego na Ukrainie, że pozwoliła ona na fałszowanie historii.

A jak ksiądz arcybiskup ocenia niedawny list pasterski biskupów greckokatolickich w tej sprawie?

- List ten nie opiera się na faktach historycznych, lecz są to ogólne stwierdzenia, które nie wnoszą niczego nowego. W liście tym episkopat greckokatolicki mówi +przebaczamy i przepraszamy+. Przebaczać może osoba pokrzywdzona - tak jak episkopat polski powiedział swego czasu +przebaczamy+ do episkopatu niemieckiego.

- Jest to sformułowanie, które nadchodzi nie z tej strony. Przebaczać może episkopat polski, przebaczać mogą pomordowani czy ich potomkowie. Ponadto ten list jest powierzchowny i nie rozstrzyga żadnego problemu. Wręcz przeciwnie - relatywizuje zbrodnię. Ukraina nigdy nie zostanie z tego oczyszczona, jeżeli wcześnie nie nastąpi przebaczenie, które jest uwarunkowane przyznaniem się do winy i prośbą o to przebaczenie.

Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/historia/news-arcybiskup-mokrzycki-zbrodnia-na-w...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. PO zakłamuje historię

PO zakłamuje historię

Platforma Obywatelska próbuje zakłamać historię rzezi
wołyńskiej. Jedna z gazet dotarła do szokującego projektu uchwały
platformy z okazji 70 – tej rocznicy krwawej niedzieli, która stanowiła
apogeum mordu na Polakach.

Podobne pomysły przedstawili już posłowie innych partii. Projekt PO
jest jednak skandaliczny – nie pojawia się w nim słowo ludobójstwo,
posłowie partii Donalda Tuska nie chcą też ustanowienia 11 lipca dniem
pamięci męczeństwa kresowian – choć walczą o to rodziny pomordowanych a
ponadto, podają najmniejszą liczbę ofiar rzezi na Wołyniu.

Przedstawiciele partii nie ukrywają że nie chcą popsuć relacji z
Ukrainą, która ma podpisać w listopadzie umowę stowarzyszeniową z UE. To
typowa dla Platformy próba wymigania się od prawdy historycznej – mówi
poseł Ryszard Terlecki, poseł PiS i prof. historii.

- Bardzo nam zależy na dobrych relacjach z Ukrainą, ale to nie może
oznaczać zacierania historii, zacierania przeszłości. Projekt PO jest
pomysłem, żeby uczcić rocznice, ale równocześnie przedstawić to tak żeby
nie wywołać żadnych kontrowersji w stosunkach z Ukrainą. Także w taki
sposób, żeby nie wzmacniać poczucia braku sprawiedliwości historycznej w
Polsce, wśród Polaków. Jest to typowa dla PO próba wymigania się od
prawdy historycznej – troszkę powiedzieć, troszkę pokazać, ale żeby
niewiele z tego wynikało
– powiedział poseł Ryszard Terlecki.

Poseł dodał, że choć niejednokrotnie historia dzieli, to zasadą którą
powinno się przyjmować w stosunkach międzynarodowych jest to, że się
mówi prawdę.

- Nie uchyla się od definiowania problemów, które nas dzielą. O ile
to się kiedyś udało w miarę z Niemcami, choć jak dobrze wiemy ta
sytuacja też jest płynna i również w tych relacjach dochodzi tu do
pewnych napięć, kiedy niemiecka polityka historyczna próbuje pomniejszyć
winę Niemiec, zwiększyć poczucie Niemców, że byli także ofiarami II
wojny światowej, to jednak można powiedzieć, że tu pewne historyczne
zaszłości zostały przezwyciężone. Tak musi się stać jak w stosunkach z
innymi państwami w tym z Rosją, oczywiście z Ukrainą
– dodaje poseł Ryszard Terlecki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. CZTERY PYTANIA do

CZTERY
PYTANIA do Żelichowskiego. "Spór skupia się na tym, czy zwycięży
poprawność polityczna, czy uczcimy pamięć osób w sposób bestialski
pozbawionych życia"

"Nasz projekt ws. Rzezi Wołyńskiej jest bardziej radykalny, być
może dlatego, że w naszych szeregach jest wielu uciekinierów z tamtych
rejonów. Oni stawiają sprawę tak, jak powinni stawiać".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

45. Ks. Isakowicz-Zaleski o ludobójstwie na Wołyniu: "Nie da już się

Ks. Isakowicz-Zaleski o ludobójstwie na Wołyniu: "Nie da już się tego dłużej fałszować"
http://wpolityce.pl/wydarzenia/53038-nasz-wywiad-ks-isakowicz-zaleski-o-...

Dzisiejsza "Rzeczpospolita" ujawniła szokującą grę posłów Platformy Obywatelskiej w sprawie upamiętnienia 70. rocznicy Rzezi Wołyńskiej dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów na polskiej mniejszości między lutym 43 a lutym 44 roku. Otóż politycy PO za wszelką cenę chcą uniknąć wpisania do sejmowej uchwały słów o ludobójstwie dokonanym na Polakach, nie zamierzają też uczcić 11 lipca - Krwawej Niedzieli - jako Dnia Pamięci Męczeństwa Kresowian. Tłumaczą to dobrem stosunków z Ukrainą i staraniami o wciągnięcie jej w struktury europejskie, zamiast wpychania w objęcia Rosji. O tej grze uczuciami Ukraińców i Polaków rozmawiamy z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, wieloletnim orędownikiem upamiętnienia ludobójstwa Polaków dokonanego przez OUN-UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

wPolityce.pl: - Jak ksiądz ocenia to zachowanie Platformy - czy wynika ono tylko z dziwnie rozumianej poprawności politycznej, czy może też czegoś jeszcze?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: - Przede wszystkim jest mi wstyd, że są politycy w Polsce, niezależnie jaka mają etykietkę polityczną, którzy próbują manipulować historią. Relacje polsko-niemieckie są dlatego w miarę poprawne, że od dziesiątków lat i Polacy i Niemcy mówią prawdę o tym, co się stało w czasie wojny - to znaczy, kim był Adolf Hitler, czym był nazizm, mówi sie prawdę o holokauście Żydów, o KL Auschwitz i wielu zbrodniach dokonywanych przez SS i niemiecki Wehrmacht.

Natomiast równocześnie w relacjach polsko-ukraińskich od 89 r. panuje ogromne zakłamanie - zamiast powiedzieć prawdę i na tej prawdzie budować w miarę dobre relacje z Ukraińcami, to w kółko wałkuje się pianę. Myślę, że jest to wynik bardzo błędnej interpretacji tzw. teorii Jerzego Giedroycia.

Jerzy Giedroyc, tak, jak i inni politycy na emigracji uważali, że powinien się zrealizować plan Józefa Piłsudskiego, żeby między Polską a Rosją istniał pas państw buforowych. I rzeczywiście po 90-91 roku, ten sen Piłsudskiego się spełnił - nie graniczymy już bezpośrednio z Rosją, ale z Ukrainą, Litwą i Białorusią.

Tylko ten sprzyjający splot okoliczności historycznych jest bardzo źle interpretowany - że mamy milczeć w jakichkolwiek problematycznych sytuacjach między Polakami a Litwinami, czy Polakami a Ukraińcami. I dochodzi tutaj do totalnych absurdów na tle budowania dobrych relacji z Ukraińcami. Trzeba ja jak najbardziej budować, ale w oparciu o prawdę i o rzeczach pozytywnych ale też i negatywnych.

Dlaczego jeszcze jest to fałszywa interpretacja budowy dobrych relacji z Ukrainą? Bo przecież większość Ukraińców uważa Banderę i UPA za zbrodniarzy. Więc komu się chcą przypodobać politycy Platformy? Tej malutkiej części ukraińskich nacjonalistów szacowanej w granicach 10-20 proc.? Czy też powinni patrzeć szerzej - że Ukraina to nie tylko Lwów, ale Odessa, Krym, Kijów, Ukraina Wschodnia, gdzie nie stawia się pomników Stepanowi Banderze, a wręcz odwrotnie, mówi się, że był zbrodniarzem.

Nie chcę nikogo obrazić, ale jest to takie myślenie bardzo naiwne i dziecinne, że jak będziemy fałszować i kłamać, to może nas pokochają. Nikt nie będzie kochał ludzi, którzy nie mówią prawdy - raczej to ta uchwała, w interpretacji PO, będzie prowadzić do jeszcze większych konfliktów i na terenie Polski i na terenie Ukrainy.

wPolityce.pl: - A jak ksiądz skomentuje podnoszony argument, że ze zbyt ostrego stawiania sprawy ludobójstwa na Wołyniu cieszy się Rosja, widząć potencjalne zarzewie konfliktu polsko-ukraińskiego?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: - No właśnie, jak mówiłem, to jeszcze jedna nieprawda - bo pytanie jest kto popiera banderowców na Ukrainie? Jeżeli ktokolwiek interesuje się polityką wschodnią, to wie, że partia Swoboda, nacjonalistyczna, która popiera to kłamstwo historyczne cieszy się poparciem zaledwie 10 proc. wyborców. Trzeźwy polityk musi jednak patrzeć, gdzie jest większość, a ta jest przeciwna Stepanowi Banderze. Wszystkie badania opinii publicznej wskazują, że poza Galicją Wschodnią i częścią Wołynia - czyli dawnymi polskimi Kresami południowo-wschodnimi - większość Ukraińców nie popiera Bandery. W Żytomierzu, np. nie stoi pomnik Stepana Bandery, tak samo w Odessie, Charkowie.

I znów mamy pytanie - komu się chce przypodobać Platforma. Wg mnie chce ona świadomie, z jakichś powodów szukać sojuszników w nacjonalistach ukraińskich. To tak, jakby szukać sojuszników wśród neonazistów w Niemczech, skrajnej mniejszości i jeszcze z elementami antypolskimi.

Myślę, że są to fatalne błędy popełniane przez ministra Radka Sikorskiego, który zresztą nie kryje tych swoich dziwnych sympatii do nacjonalizmu ukraińskiego.

wPolityce.pl: - Ale czy Platforma świadomie kładzie na ołtarzu dobrych relacji z Ukrainą odczucia Polaków - zwłaszcza rodzin ofiar ludobójstwa wołyńskiego?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: - Myślę, że są tu dwa zasadnicze powody. Po pierwsze Platforma Obywatelska jest partią, która bardziej myśli o interesie Europy, niż interesie Polski, tzn., nie jest tak mocno zakorzeniona w historii i tradycji polskiej, tylko cały czas myśli: "A jak nas będą oceniali w Brukseli, Paryżu czy Londynie?". Najpierw się martwią, czy będą nas dobrze oceniali w tych krajach. Dlatego nie broni tych podstawowych wartości historycznych - i nie tylko w tej sprawie, w innych też.

A z drugiej strony, myślę, że to jest skrajne dyletanctwo - brak jakiejkolwiek koncepcji. Ja słuchałem, co kiedyś mówił obecny pan prezydent Bronisław Komorowski, kiedy jeszcze był marszałkiem Sejmu i choć ma tytuł magistra historii plótł nieprawdopodobne bzdury twierdząc np. że za ludobójstwo na Wołyniu odpowiedzialni są Sowieci. Przecież to wynika z jakiegoś oderwania od historii. Chociaż muszę z przykrością powiedzieć, że śp. Lech Kaczyński również uciekał od powiedzenia wyraźnie prawdy o ludobójstwie i nie chciał uczcić pamięci o pomordowanych.

Natomiast myślę, że na Ukrainie nastąpiły już tak gwałtowne zmiany przeciwko nacjonalizmowi ukraińskiemu, że Polska ma raczej interes strategiczny w popieraniu tej większości ukraińskiej niż mniejszości.

wPolityce.pl: - A jak ksiądz ocenia starania władz - rządu, samorządów - upamiętnienia 70. rocznicy Zbrodni Wołyńskiej?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: - Jeżeli chodzi o rząd to nie ma żadnych starań. Za 2 miesiące będzie rocznica Krwawej Niedzieli i do tej pory rząd nie podjął żadnych decyzji. Byłem na rozmowie z ministrem Andrzejem Kunertem, szefem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i tam nie ma żadnego pomysłu. A przez dwa miesiące już nic ne zrobi. Dziś zresztą ma miejsce kolejne spotkanie, na które ja już nie pojechałem, bo uważam, że to jest bez sensu.

No jaki pomnik zostanie teraz postawiony? No chyba, że na łapu capu, że zrobią coś takiego, jak ten orzeł z białej czekolady? No bo co innego można teraz postawić?

Natomiast organizacje pozarządowe, rodziny pomordowanych organizują organizują niezależne uroczystości w czwartek 11 lipca - po mszy św. o godz. 11.00 w kościele Św. Aleksandra przejdzie Pochód Pamięci ulicami Warszawy pod tablicę na Domu Polonii ku czci Polaków pomordowanych na Kresach. Tam, na Krakowskim Przedmieściu odbędzie się spotkanie tych organizacji, które zdają sobie sprawę, że pan prezydent nie przyjdzie, ani tez pan premier. Ale też czytam na stronie internetowej prezydent.pl. że w lipcu Bronisław Komorowski objął już honorowe patronaty nad wyścigiem kolarskim i kongresem papirusów egipskich i ani słowa o Kresach Wschodnich., o tym, że wymordowano prawie 200 tysięcy polskich obywateli.

Natomiast pozytywnie przyjmuję działania samorządów - to jest bardzo dobry sygnał, że tam, gdzie zawodzi władza państwowa, tam samorządy podejmują tę ważną rolę i w całej Polsce, nie tylko tam gdzie mieszkają Kresowianie odbywają się liczne uroczystości.

wPolityce.pl: - Czy to oznacza smutną konstatację, że oficjalnie, w dalszym ciągu ludobójstwo na polskich Kresach pozostanie tematem tabu?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: - Tak... Jeśli zwycięży koncepcja Bronisława Komorowskiego i Radosława Sikorskiego to tak. To jest rzeczywiście smutme, że ci ludzie nie mają odwagi powiedzieć tak o posłach PSL i PiS. Dlaczego PSL tak się w to angażuje? Bo kogo mordowano na tych Kresach? Polskich chłopów wyrzynano, tak jak rodyinn wieś mojego ojca na ziemi tarnopolskiej, gdzie jednej nocz zamordowano ponad 150 Polaków - to byli wszyscy chłopi. PiS też wyraźnie zmienił zdanie i też się angażuje, ale niestety języczkiem u wagi są posłowie Platformy obywatelskiej, chociaż znam niektórych posłów Platformy, którzy mówią, że dość tej manipulacji, że to do niczego nie prowadzi to przemilczanie.

A to jest bardzo źle postrzegane przez choćby Polaków mieszkających na Ukrainie: Polacy bez przerwy chcą kogoś przepraszać, ale nigdy nie są w stanie stanąć zdecydowanie wtedy, kiedy trzeba wyraźnie powiedzieć kto mordował Polaków. I ofiary dzieli się na te "lepsze", zamordowane w KL Auschwitz, czy Katyniu i te "gorsze", zamordowanych przez banderowców. A to jest ogromna, gigantyczna liczba - 200 tysięcy. W Zbrodni Katyńskiej zginęło 22 tysiące Polaków, a tutaj 10 razy więcej i ciągle są spory, czy mówić prawdę, czy milczeć, czy kłamać, czy fałszować. Ale już się nie da tego dłużej fałszować.

rozmawiał Krzysztof Karwowski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. KONKURS „70 LAT PO ZBRODNI

KONKURS „70 LAT PO ZBRODNI WOŁYŃSKIEJ”</p />
<p>W związku z 70 rocznicą zbrodni ukraińskich nacjonalistów na Polakach, które miały miejsce na Wołyniu i w Galicji Wschodniej Instytut Pamięci Narodowej ogłasza konkurs na scenariusz lekcji lub zajęć tematycznych poświęconych tej problematyce.</p>
<p>Konkurs jest przeznaczony dla nauczycieli szkolnych i wykładowców akademickich oraz studentów zainteresowanych działaniami edukacyjnymi na polu najnowszej historii Polski.</p>
<p>Więcej informacji o konkursie na stronie:<br />
http://pamiec.pl/portal/pa/1636/11625/Wolyn_70_lat_po_zbrodni.html

KONKURS „70 LAT PO ZBRODNI WOŁYŃSKIEJ”

W związku z 70 rocznicą zbrodni ukraińskich nacjonalistów na Polakach, które miały miejsce na Wołyniu i w Galicji Wschodniej Instytut Pamięci Narodowej ogłasza konkurs na scenariusz lekcji lub zajęć tematycznych poświęconych tej problematyce.


Konkurs jest przeznaczony dla nauczycieli szkolnych i wykładowców
akademickich oraz studentów zainteresowanych działaniami edukacyjnymi na
polu najnowszej historii Polski.

Więcej informacji o konkursie na stronie:
http://pamiec.pl/portal/pa/1636/11625/Wolyn_70_lat_po_zbrodni.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

47. Kłamstwa ukraińskiej historii

APEL DO WŁADZ PAŃSTWOWYCH RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ
ZŁOŻONY NA RĘCE
SEKRETARZA RADY OCHRONY PAMIĘCI WALKI i MĘCZEŃSTWA
DR HAB. ANDRZEJA KUNERTA
DNIA 7 MAJA 2013 ROKU.

Szanowni Państwo!


Na wstępnie pragnę przypomnieć, że w każdym demokratycznym państwie
naród jest suwerenem. Jest to zapisane w artykule 4 Konstytucji naszej
Ojczyzny.

Wolą obywateli polskich, byłych mieszkańców
województw południowo- wschodnich Rzeczpospolitej, którzy w czasie
ostatniej wojny i bezpośrednio po niej zostali pozbawieni swoich
najbliższych i dorobku życia na skutek ludobójczej akcji nacjonalistów
ukraińskich jest, by w 70 rocznicę tej strasznej zbrodni dnia 11 lipca
2013 roku w Warszawie odbyły się godne obchody tej tragedii. Jest to
ostatnia okrągła rocznica, w której żyjący świadkowie mogą uczestniczyć.


Przygotowywane przez stronę społeczną uroczystości w Warszawie mają
mieć charakter publiczny i masowy. Organizatorzy zapraszają na nie
gorąco polskie władze państwowe. Godne uczczenie przez polskie władze 70
rocznicy ludobójstwa będzie bowiem zarówno aktem solidarności
rządzących z własnymi Rodakami, jak i bardzo ważnym krokiem na drodze do
ostatecznego pojednania narodów polskiego i ukraińskiego.

Na obchody składać się mają:

* Msza żałobna odprawiona 11 lipca 2013 o godz. 12.00 na Placu Trzech Krzyży,

* Marsz Pamięci

* Koncert okolicznościowy na Placu Zamkowym

Taki program został zaakceptowany przez zdecydowaną większość organizacji grupujących rodziny ofiar.


Szczególnie ważnym elementem społecznych obchodów ma być Marsz Pamięci,
który ma de facto charakter Marszu Ocalonych. Nazwa odwołująca się do
pamięci, a nie rozliczenia zbrodniarzy, jest najlepszym dowodem, że „nie
o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary”. Naród nasz, bowiem, nie jest,
ani mściwy, ani okrutny.

Marsze takie, jak planowany przez
społecznych organizatorów, mają w Polsce długą tradycję. Warto
przypomnieć corocznie organizowane przez społeczność żydowską „Marsze
Żywych”. Na ich czele zawsze stają przedstawiciele najwyższych władz i
nikomu nawet do głowy nie przychodzi, aby poddawać w wątpliwość ich
sensowność, czy polityczną poprawność. Chodzi bowiem o przestrogę przed
złem dla potomnych.

Idący w „Marszach Żywych” podążają do
miejsc kaźni swoich bliskich. Niestety, nieszczęsny los i wynik II wojny
światowej zadecydował, że większość ofiar kresowego ludobójstwa
spoczywa dzisiaj poza granicami Polski. Miejsca ich męczeństwa w wielu z
nich nie są nawet ustalone. Dlatego Warszawa – stolica Polski jest
najlepszym, symbolicznym miejscem, do którego mogą się udać wszyscy
rozproszeni po wojnie Polacy.

Liczba polskich ofiar ludobójstwa
ustalanych żmudnie przez historyków zbliża się do 200 tysięcy. Obok
zamordowanych na miejscu mamy bowiem do czynienia z dalszymi tysiącami -
ofiarami wypędzenia z rodzinnych progów. W wojennym czasie dla wielu
cywilów w tym kobiet, dzieci i starców oznaczało to śmierć na skutek
głodu, chorób, poniewierki i przymusowych wywózek na roboty do Niemiec.
Musimy też pamiętać, że nacjonaliści nie dokończyli swego działa i gdyby
nie nadejście frontu i wkroczenie Armii Czerwonej, Polacy zostali by
wymordowani do ostatniego. To może niewygodna prawda, ale taki los
zgotowali im ukraińscy szowiniści i podburzona przez nich ludność
ukraińska. O tym nie wolno zapominać, gdy słuchamy tłumaczeń i
argumentów obrońców nacjonalizmu ukraińskiego.

Musimy też
pamiętać, że zdecydowana większość Ukraińców z ludobójstwem tym nie
miała nic wspólnego. Dlatego, kiedy powstawało ukraińskie państwo,
Polacy oczekiwali potępienia organizacji i formacji, które dopuściły się
w czasie wojny masowych zbrodni na Polakach i napiętnowania ludobójstwa
jako takiego. Niestety, Ukraina wybrała inną drogę i to wywołuje ostre
protesty w Polsce. Oparcie narodowego etosu na tradycji OUN, UPA, SS
Galizien, Batalionów Nachtigall, Roland itp. przeniosło odpowiedzialność
za ich zbrodnie na wszystkich Ukraińców. Jest to wielkie, niezasłużone i
nieuczciwe zwycięstwo banderowców i szkoda wyrządzona wzajemnym
kontaktom obu krajów.

Winston Churchill napisał kiedyś, że „pod
szubienicą trawa nie wyrośnie”. Jest w tym wiele prawdy. Na siłę
lansowana przez kolejne polskie rządy idea „pojednania” z Ukraińcami
jest przedwczesna i oparta nie tyle na prawdzie historycznej, co
kalkulacji „zysków politycznych”. Zyski owe w dalszej perspektywie i w
obliczu rosnącego w siłę nowego ukraińskiego faszyzmu, mogą okazać się
iluzoryczne, a nawet zagrażać bezpieczeństwu mieszkających na Ukrainie
Polaków.

Niestety, na skutek trwającego latami przemilczania
kresowego ludobójstwa przez polskie elity, na Ukrainie trwa dzisiaj
wypieranie winy i odpowiedzialności za dokonane na polskich obywatelach
zbrodnie. Niektórzy politycy i historycy ukraińscy zaprzeczają nawet, że
do rzezi tej w ogóle doszło. Podobnie zaprzeczają, że przed Polakami,
na tym samym terenie, doszło do wymordowania przez Niemców przy
współudziale ukraińskich kolaborantów i nacjonalistów ukraińskich setek
tysięcy Żydów.

Obok fałszowania historii, na Ukrainie dochodzi
dzisiaj do zacierania śladów 600 letniej polskiej obecności na tych
terenach. Takie postępowanie niewiele ma wspólnego z budowaniem
wspólnego europejskiego dziedzictwa kulturowego i aspiracjami Ukrainy do
struktur europejskich.

To nie „nieodpowiedzialność” i
„ekstremizm” działających w Polsce organizacji kresowych, grupujących
wypędzonych i ocalałych świadków zbrodni, jest powodem kłopotów, a brak
odwagi polskich władz, by ten wrzód przeciąć i powiedzieć w końcu
prawdę. Takie działanie może zahamować rozwój jednego z najbardziej
krwiożerczych i bezwzględnych nacjonalizmów w Europie, jaki prezentują
dzisiaj postbanderowcy. Ukraina wymaga dzisiaj denazyfikacji, która
odniosła pozytywny skutek, w przypadku hitleryzmu w Niemczech. Jeśli
jednak naród ukraiński zostanie, jak to się dzieje dziś, w sidłach
rosnącego szowinizmu, w dalszej perspektywie rokuje to bardzo źle
stosunkom Ukrainy z sąsiadami – w tym z Polską.

Trudności, na
jakie napotykają organizatorzy ze strony władz państwowych przy
realizacji swojego przedsięwzięcia, które sprowadzają się do narzucania
im arbitralnie innej koncepcji obchodów, na oddalonym od centrum,
kameralnym i mało prestiżowym miejscu rodzi podejrzenia, że po raz
kolejny rządzący pragną je zminimalizować i odebrać im niezbędny
społeczny oddźwięk. Co gorsza środowiska nasze są rozbijane i do
koncepcji niezgodnej z wolą większości, przeciągane są pojedyncze
organizacje i działacze. Takie postępowanie uznać należy za nieetyczne i
poniżające dla ofiar. Nie rozumiemy tego i nie możemy pogodzić się z
faktem stosowania „podwójnych standardów” i dzieleniem ofiar II wojny
światowej na „lepsze i gorsze”.

To czy rodziny ofiar
ludobójstwa, po tylu latach przemilczania tej zbrodni będą mogły
otwarcie, tak jak ofiary Holokaustu czy zbrodni katyńskiej mówić o
swojej kaźni będzie miernikiem naszej narodowej suwerenności. To, by
przewodzący narodowi polskiemu stanęli razem ze skrzywdzonymi w centrum
stolicy Polski, a nie w zaułku na peryferiach, jest bardzo ważne.
Apeluję wiec do władz o takie, godne dla ofiar i dalekowzroczne ze
względu na interes naszej Ojczyzny podejście do tej kwestii. Jesteśmy
przedstawicielami wielkiego, dumnego, historycznego narodu i dlatego
szacunek dla naszych niewinnie pomordowanych przodków jest naszą
pierwszą powinnością.

Poszkodowani mają nadzieję, że zarówno
władze, jak i Rodacy nie zapomną ich straszliwego losu, a od strony
ukraińskiej oczekują by zaprzestała bolesnego dla ofiar czynienia z
morderców - bohaterów Ukrainy. Narody nie muszą się „kochać” by układać
poprawne stosunki i prowadzić wspólne interesy, ale muszą mieć do siebie
elementarne zaufanie i pewność, że sąsiad, od którego doznało się tak
strasznej krzywdy, szczerze żałuje swych strasznych czynów i zrobi
wszystko, by nigdy się one nie powtórzyły. Dzisiejsze gloryfikowanie na
Ukrainie sprawców ludobójstwa popełnionego na Polakach – gwarancji
takiej niestety nie daje.

Organizatorzy obchodów oczekują od polskich władz:


* Podjęcia stosownych uchwał w Parlamencie, które przywrócą pamięć o
dokonanym przez OUN, UPA, formacje ukraińskie kolaborujące z okupantami i
miejscową ludność ukraińską 70 lat temu ludobójstwie na Polakach i
potępią ich sprawców.

* Włączenia się przez władze państwowe w
przygotowany przez organizacje kresowe scenariusz obchodów i okazania
wszechstronnej pomocy przy jego realizacji.

* Zaniechania
realizacji w dniu 11 lipca innych scenariuszy obchodów, które mogłoby
zakłócić przebieg obchodów przygotowywanych przez czynnik społeczny.
Chcemy podkreślić, że żadne z ważnych historycznych obchodów państwowych
np. Powstania w Getcie, Powstania Warszawskiego, Zbrodni Katyńskiej
itd. nie odbywały się na obrzeżach miasta, lecz w jego centrum - dlatego
próba umiejscawiania uroczystości w miejscu odludnym i mało prestiżowym
odbierana jest przez rodziny ofiar i organizatorów jako lekceważąca i
krzywdząca.

* Zaprzestania działań mających na celu rozbijanie
jedności wśród społecznych organizatorów, bo nie służy to ani Polsce,
ani jej obywatelom i jest działaniem nieetycznym.

* Wybrania na
lokalizację pomnika upamiętniającego pomordowanych 70 lat temu na
Wołyniu i w Małopolscy Wschodniej Polaków, miejsca prestiżowego,
publicznego, ogólnodostępnego w centrum Warszawy i dopilnowania by napis
na pomniku był zgodny z prawdą historyczną i mówił o prawdziwych
sprawcach tego strasznego ludobójstwa.

Post scriptum od historyka:

Memento „Kto zapomina historię powtarza ją”.


Zamieszczone poniżej słowa zostały napisane przez świadka wydarzeń
Kornela Makuszyńskiego w roku 1922, a dotyczyły zbrodni ukraińskich
dokonanych na Polakach w Galicji w roku 1918. Komisja powstała by
rozliczyć te zbrodnie przy polskim Sejmie praktycznie przestała działać w
roku 1925. Winnych zbrodni na polskiej ludności nie rozliczono - był
wśród nich ojciec Bandery… kolejna fala masowych zbrodni rozpoczęła się
dwadzieścia kilka lat potem:

„...I jakiś nowy Wyspiański,
rozpamiętywując owe dni, z których następny był bardziej od poprzedniego
krwawy, napisze owe polskie: „myśmy wszystko zapomnieli [...] Gdyby
bowiem kto chciał pamiętać, musiałby jeszcze za tysiąc lat nienawidzić i
za tysiąc jeszcze lat musiałby gardzić. My mamy to szlachetne, jedyne
jakie jest piękne, kalectwo duszy, że nie umiemy nienawidzić. Powiemy
sobie i to będzie straszną prawdą, że ci dzicy ludzie byli przez
zwierzęcość swoją najnieszczęśliwszymi na świecie, że nieszczęsny kraj
ten to był jeden ogromny szpital obłąkanych. Początki obłędu zaszczepiła
im wojna, rozwojowi obłędu sprzyjało krwawe wspomnienie, do furii
szaleństwa przywiódł ludzkie zwierze zapach pierwszej krwi. Potem już
było wszystko jedno. Szaleńców karać nie można – po cóż nienawidzić
szaleńców? Może przyjdzie jeszcze ten czas, że i ten człowiek oszalały,
co piłą rzezał człowieka i gwałcił dzieci, stanie nagle nieprzytomny z
lęku przed ohydnym widmem tego czynu i człowiek się w nim odezwie? Każdy
szał, strasznie rozbudzony, przemija – przeminie tedy i ten. Dziki
człowiek z ukraińskiego stepu, w nędzy swojej duchowej i z głodu
umierający na najżyźniejszej ziemi świata, pojmie może w niesłychanym
trudzie, że się stało za jego sprawą coś strasznego, że krwawemi rękoma
zabił duszę swojej ziemi, zamęczywszy ludzi i zwierzęta, splugawiwszy
ziemię, poraniwszy drzewa. I znowu trzeba będzie zapomnieć wszystko i
znowu trzeba będzie budować ochronki i szpitale w imię świętego ducha
polskiego, który zawsze «wszystko zapomina». Jeszcze jednak nie dziś,
kiedy krew bulgoce jeszcze świeża, a stara nie wyschła jeszcze na
zgliszczach polskiego domu, nie dziś jeszcze, kiedy na ukraińskim stepie
szaleje krwawy, okropny, bezlitosny, plugawy, wściekły rezun...” (K.
Makuszyński, Wesołe i smutne, Warszawa 1922, s. 93-95).

Dr Lucyna Kulińska

Prezes Fundacji Pamięci Narodu Polskiego


v-ce prezes Ogólnopolski Komitet Obchodów 70. Rocznicy Ludobójstwa
dokonanego przez OUN-UPA na ludności polskiej Kresów Wschodnich

Warszawa, 7 maja 2013 r.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Unicorn

48. http://www.wykop.pl/ramka/150

http://www.wykop.pl/ramka/1502515/70-rocznica-zydowskiej-zbrodni-na-pola...

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Maryla

49. Unicorn

"nasi" znajomi ! Bohaterowie GW.
8 maja 1943 r. Zbrodnia w Nalibokach

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

50. Dziś smutna rocznica mordu

Dziś smutna rocznica mordu polaków przez Ukraińską Armię Powstańczą w miejscowości Derżowo (1944r.)</p />
<p>http://prawy.pl/portal_aktual/82-polonia/3039-zbrodnie-upa-ukrainscy-niebiescy-blizej-polski

Dziś smutna rocznica mordu Polaków przez Ukraińską Armię Powstańczą w miejscowości Derżowo (1944r.)

http://prawy.pl/portal_aktual/82-polonia/3039-zbrodnie-upa-ukrainscy-niebiescy-blizej-polski


Oto, spadkobierców kogo nasz establishment nie chce "urażać", forsując kłamliwą uchwałę ws. ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego

Oto, spadkobierców kogo nasz establishment nie chce "urażać", forsując kłamliwą uchwałę ws. ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

51. Zdewastowano pomnik

Zdewastowano pomnik zamordowanych Polaków

Pomnik upamiętniający ofiary mordu mieszkańców Ihrowicy na Podolu (Ukraina) został zniszczony przez nieznanych sprawców.

Sprawcy usiłowali usunąć z granitowej płyty monumentu słowo „zamordowanych”. Do dewastacji pomnika doszło najprawdopodobniej w minioną sobotę. Sprawa wyszła na jaw w Niedzielę Wielkanocną, obchodzoną w Cerkwi Greckokatolickiej w ubiegłym tygodniu. Uszkodzenie jako pierwszy dostrzegł miejscowy proboszcz, który wraz z parafianami modlił się przy mogile. To już nie pierwszy przypadek zniszczenia pomnika upamiętniającego pomordowanych na Wołyniu Polaków.

Więcej na ten temat w jutrzejszym wydaniu „Naszego Dziennika”.

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/32205,zdewastowano-pomnik-zamordo...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

52. Bajewicz/CC3.0/Wikimedia/- Z

zdjecie

Bajewicz/CC3.0/Wikimedia/-

Zniszczono pomnik w Ihrowicy


Monument upamiętniający ofiary mordu mieszkańców Ihrowicy na Podolu (Ukraina) został zdewastowany.

Ktoś usiłował wydrapać z granitowej płyty słowo „zamordowanych”.
Wiele wskazuje na zorganizowaną na szerszą skalę akcję, gdyż podobnego
aktu wandalizmu dopuszczono się na innym postawionym w tej okolicy przez
Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa pomniku w Płotyczy.

– Właśnie dostałem wiadomość z mojej rodzinnej Ihrowicy, że jacyś
„nieznani sprawcy” usiłowali usunąć słowo „zamordowanych” z pomnika
ofiar mordu na miejscowym cmentarzu – mówi „Naszemu Dziennikowi”
zdenerwowany płk Jan Białowąs, Kresowiak, inicjator wybudowania
monumentu.

– Bardzo mnie to zbulwersowało i zaskoczyło, bo wiem, że pomnik jest
traktowany z czcią przez mieszkających w Ihrowicy Ukraińców, którzy
modlą się przy nim, stawiają znicze i przynoszą kwiaty. Komuś to
najwidoczniej musiało przeszkadzać – dodaje.

Jak wynika z relacji płk. Białowąsa, do dewastacji pomnika doszło
najprawdopodobniej w minioną sobotę. Sprawa wyszła na jaw w Niedzielę
Wielkanocną, obchodzoną w Cerkwi Greckokatolickiej w ubiegłym tygodniu.

Uszkodzenie jako pierwszy dostrzegł miejscowy proboszcz, który wraz z
parafianami modlił się przy mogile. Ze wstępnych oględzin wynika, że
była to próba wydrapania metalowym narzędziem z inskrypcji: „Pamięci
spoczywających tu około 90 Polaków, mieszkańców wsi Ihrowica
zamordowanych 24 grudnia 1944 r.” słowa „zamordowanych”. Jeszcze w
ubiegły piątek napis był cały.

– To jest twardy kamień i nie mogli bez silnych odgłosów zniszczyć
napisu całkowicie – twierdzi Jan Białowąs. – Litery są wykute w granicie
i powleczone czarną farbą. Oni to mocno drapali jakimś metalowym
przedmiotem, ale z moich informacji wynika, że napis jest uszkodzony,
ale nie zniszczony całkowicie – tłumaczy.

Białowąs jest zbudowany postawą miejscowego proboszcza
greckokatolickiego, który nie tylko jako pierwszy zwrócił uwagę na
dewastację, ale później w cerkwi potępił ją.

– To młody duchowny, który odbył studia w Rzymie i niedawno objął tę
parafię, bardzo mu jestem wdzięczny za taką reakcję – mówi liczący już
sobie 86 lat Kresowianin.

– Z tego, co wiem, podobnie uważają mieszkańcy Ihrowicy. Doszli do
wniosku, że nie zrobił tego nikt z miejscowych, ale jakaś przybyła z
zewnątrz ekipa – dodaje.

O zorganizowanej akcji świadczy też podobna dewastacja pomnika w
pobliskiej Płotyczy. O sprawie poinformowana została już Rada Ochrony
Pamięci Walk i Męczeństwa, która niezwłocznie wszczęła przewidziane
prawem procedury.

– Czekam właśnie na potwierdzenie tego faktu i zdjęcia z konsulatu we
Lwowie – poinformował „Nasz Dziennik” Maciej Dancewicz, naczelnik
wydziału zagranicznego ROPWiM.

– Jak już będziemy dysponowali tymi danymi, napiszemy do Obwodowej
Administracji Tarnopolskiej i zwrócimy się do naszej ambasady w Kijowie o
podjęcie interwencji.

– To bardzo smutne i zarazem zastanawiające wydarzenie, bo z jednej
strony mamy na Ukrainie do czynienia z gestami w rodzaju wyciągniętej do
pojednania ręki, a z drugiej takie akty wandalizmu wymierzone w miejsca
pamięci – wskazuje Ewa Siemaszko, historyk badająca zbrodnie
ukraińskich nacjonalistów.

– Strona polska nie może na te akty przymykać oczu, gdyż zachodzi
podejrzenie, że im bliżej lipcowych obchodów 70. rocznicy ludobójstwa na
Kresach, tym może być ich więcej. Zwykle zrzuca się to potem na tzw.
nieznanych sprawców, ale nasze placówki dyplomatyczne powinny domagać
się wszczęcia śledztwa przez służby ukraińskie – dodaje.

Pomniki na zbiorowych mogiłach mieszkańców Ihrowicy (92
zamordowanych), Berezowicy Małej (ok. 130 zamordowanych), Łozowej (120
ofiar pogrzebanych na cmentarzu w Szlachcińcach) i Płotyczy (43
zamordowanych) odsłonięto w maju 2008 roku. Były to pierwsze
upamiętnienia ofiar ukraińskich nacjonalistów na Podolu, gdzie w tzw.
drugiej fali banderowskiego ludobójstwa zginęło ok. 60 tys. osób.
Wcześniej na Wołyniu OUN-UPA wymordowała ok. 80 tys. Polaków.

Adam Kruczek

http://www.naszdziennik.pl/polska-kresy/32296,zniszczono-pomnik-w-ihrowi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

53. Jeśli uchwała, to o

Jeśli uchwała, to o ludobójstwie

Marcin Austyn

Instytut Pamięci Narodowej pomoże posłom zredagować uchwałę na 70. rocznicę rzezi wołyńskiej. Wśród zgłoszonych projektów tylko propozycja PO unika określenia zbrodni mianem „ludobójstwa”.

W Sejmie jest sześć projektów uchwał, które upamiętniają ofiary zbrodni na Wołyniu z 1943 roku. Swoje projekty przygotowali posłowie PiS, SLD i Solidarnej Polski oraz PO. Posłowie klubu PSL zaproponowali dwa rozwiązania. Większość zgłoszonych projektów mówi o ustanowieniu 11 lipca Dniem Pamięci i Męczeństwa Kresowian. Największe rozbieżności w proponowanych rozwiązaniach są związane z kwalifikacją zbrodni wołyńskiej. Projekt SLD mówi o „apogeum ludobójczej zbrodni popełnionej na ludności polskiej na Kresach II Rzeczypospolitej dokonanej przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię”. Także Solidarna Polska podkreśla, że zbrodnia wołyńska była „apogeum zbrodni ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej Kresów Wschodnich”. Z kolei projekt PiS mówi o oddaniu „hołdu ofiarom zbrodni ludobójstwa” popełnionej przez UPA. Także propozycje PSL sięgają do określenia rzezi wołyńskiej mianem ludobójstwa, choć pierwszy z przedstawionych projektów mówi o zbrodni o znamionach ludobójstwa. Takiego określenia nie użyła w ogóle Platforma. Posłowie tej partii piszą jedynie o uczczeniu „70. rocznicy tragedii ludności polskiej na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej”. Wszystkie projekty, z wyjątkiem propozycji PiS, podnoszą też zasługi Ukraińców, którzy podczas rzezi wołyńskiej ratowali Polaków.
Definicja ludobójstwa

Nad projektem uchwały pracować będzie sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu. Jej szefowa Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) zapowiedziała wczoraj, że prace nad jej treścią zakończą się w czerwcu, tak by uchwała była gotowa na 11 lipca. W pracach parlamentarzystów wesprze Instytut Pamięci Narodowej, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i ekspert w dziedzinie prawa międzynarodowego. Treść zgłoszonych projektów wskazuje, że głównym problemem do rozstrzygnięcia będzie to, czy Sejm w uchwale zdecyduje się nazwać zbrodnię wołyńską ludobójstwem. Taką kwalifikację określa konwencja ONZ z 9 grudnia 1948 r., gdzie ludobójstwo jest definiowane jako czyn „dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych”. Wypełnienie tych znamion, niezależnie od prawa krajowego, rozstrzyga o zakwalifikowaniu zbrodni jako ludobójstwa.

W ocenie prof. Mieczysława Ryby, kierownika Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. KUL, od strony formalnoprawnej, a zarazem moralnej nie ma żadnych wątpliwości, że zbrodnia wołyńska była ludobójstwem. – Mówimy tu o zaplanowanych czystkach etnicznych dokonywanych na Polakach przez OUN-UPA. To kwalifikuje się wedle kategorii prawnych, ale i moralnych jako ludobójstwo i trudno to oceniać inaczej – podkreśla. W ocenie profesora, wszelkie inne rozwiązania mają jedynie charakter dyplomatyczny, polityczny, ale nie opisują w pełni rzeczywistości. 70. rocznica zbrodni to najwyższy czas, by nazwać ją po imieniu. – Wiele lat w Polsce, oczywiście słusznie uznając, że stosunki z Ukrainą są dla nas ważne, jednak lekceważono odczucia i prawa Kresowian, którzy cierpieli dlatego, że państwo polskie nie dokładało wszelkich wysiłków, aby nazwać rzeczy po imieniu i by uczynić zadość sprawiedliwości. W moim przekonaniu, niemożliwym będzie ułożenie stosunków z Ukrainą, jeśli nie staniemy na gruncie prawdy. To nie jest tak, że da się przemilczeć pewne rzeczy, bo one będą wracały; bo strona ukraińska będzie upamiętniać i honorować ludzi, którzy w Polsce powszechnie uznawani są za zbrodniarzy, albo będziemy mieli do czynienia z potęgującym się poczuciem krzywdy wśród ludzi, którzy stracili swoich bliskich w tamtych bestialskich mordach – zaznacza Ryba. Profesor dodaje, że sprawiedliwość wymaga też, by w uchwale wspomnieć o bohaterskich Ukraińcach. – Bardzo dużo Ukraińców zginęło, pomagając Polakom i to jest rzecz warta upamiętnienia. Wydaje się, że to jest ta linia, na bazie której można by było budować pojednanie – mówi Ryba.

W imię prawdy

Wątpliwości co do kwalifikacji rzezi wołyńskiej jako zbrodni ludobójstwa nie ma Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, które zwróciło się do parlamentarzystów z apelem o przyjęcie „zgodnej z prawdą historyczną uchwały w 70. rocznicę krwawej niedzieli 11 lipca 1943 roku – apogeum ludobójstwa dokonanego w zorganizowany i odgórnie kierowany sposób przez ukraińskich nacjonalistów na mieszkańcach Kresów Wschodnich II RP”. – Z niepokojem obserwujemy politycznie motywowaną dyskusję nad projektem tej uchwały, która powinna być jednoznaczna tak w treści, jak i w formie. Autentycznego pojednania pomiędzy narodami i państwami nie da się zbudować na fałszowaniu faktów historycznych, unikaniu adekwatnych słów oraz zamazywaniu wyrazistych ocen moralnych – podkreślił dr Jerzy Bukowski, rzecznik POKiN. Jego zdaniem, doraźne interesy polityczne „nie mogą górować nad prawdą dziejową, bez której nie da się zbudować pozytywnych i trwałych relacji polsko-ukraińskich w teraźniejszości oraz w przyszłości”. POKiN jako wyznacznik dla posłów wskazało na ustalenia IPN, który nazwał wydarzenia sprzed 70 lat ludobójstwem.

Wedle opracowań polskich historyków, rzeź wołyńska z lat 1943-1944 była ludobójczą czystką etniczną, która pochłonęła nawet 130 tys. ofiar. Inny pogląd w tej kwestii wyrażają badacze ukraińscy, którzy w wydarzeniach na Wołyniu i Kresach Południowo-Wschodnich dopatrują się jedynie konsekwencji wojny Armii Krajowej z UPA, w której wzięła udział ludność cywilna. Ukraińcy uważają, że w czasie II wojny światowej obie strony popełniały zbrodnie wojenne, w których po stronie ukraińskiej zginęło 10-20 tys. ludzi, w tym część z rąk UPA, za pomoc udzielaną Polakom lub odmowę przyłączenia się do sprawców rzezi.

http://www.naszdziennik.pl/wp/32276,jesli-uchwala-to-o-ludobojstwie.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

54. Wołyń 1939 - 1944. Eksterminacja czy walki polsko-ukraińskie?

http://www.kresy.pl/kresopedia,biblioteka?zobacz/wolyn19391944ekstermina...

Książka Władysława Filara "Wołyń 1939-1944, Eksterminacja czy walki polsko- ukraińskie" stanowi studium historyczno- wojskowe walki Polaków na Wołyniu w obronie polskości, wiary i godności ludzkiej w latach II wojny światowej.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

55. Kowal jak Michnik, tylko bezczelniej

gotuj tam na Ukrainie, gary dobrze wypucuj !

Paweł Kowal o Wołyniu: "Trzeba uważać z upolitycznianiem kategorii ludobójstwa"

"Dla mnie wskazówką, jak podchodzić do wydarzeń sprzed 70 lat,
jest list Jana Pawła II w 60. rocznicę ich wydarzeń. (...) Z jakichś
powodów nie użył słowa „ludobójstwo", ale jak sądzę, nikt nie wątpi, po
której był stronie".



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

56. Trzeba mówić o Wołyniu

Ze zdziwieniem przeczytałem artykuł Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego, który wobec zdecydowanej postawy znacznej części posłów, w tym z Prawa i Sprawiedliwości oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego w sprawie 70. rocznicy apogeum ludobójstwa na Wołyniu, napisał: „Konsekwencje ewentualnego przyjęcia ostrej uchwały wołyńskiej sprzeczne są więc z interesami Rzeczypospolitej”. Czyżby prawda o zagładzie prawie 200 tys. obywateli II RP miała być w III RP przedmiotem politycznego handlu? Czyżby miały powrócić czasy PRL-u, kiedy to ze względu na sojusz ze Związkiem Radzieckim fałszowano prawdę o zbrodni katyńskiej, która przecież też była ludobójstwem? A co z prawdą o ludobójstwie dokonanym przez Niemców w czasie ostatniej wojny światowej? Czy i ona ze względu na dobre relacje z rządem Angeli Merkel też ma być poddana zniekształceniu? Oczywiście potrzeba Polsce dobrych relacji z Ukrainą, ale zbudowanych na prawdzie, a nie na fałszu czy przeliczeniu, zwłaszcza że zdecydowana część Ukraińców nie uważa za swoich bohaterów zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii i SS Galizien.

http://niezalezna.pl/41303-trzeba-mowic-o-wolyniu

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

57. Déjà vu -Mohort

http://65-lat-temu.salon24.pl/507550,d-j-vu

Im bliżej 11 lipca, tym bardziej mam wrażenie, że już to wszystko kiedyś przeżywaliśmy – znowu odbywa się jakaś podskórna walka o zmarginalizowanie i zakłamanie rocznicy ludobójstwa OUN-UPA.

Oto dochodzą słuchy, że 14 czerwca br. w Gdańsku przy współudziale takich szacownych instytucji jak IPN Gdańsk, Muzeum II Wojny Światowej, Uniwersytet Gdański ma się odbyć debata „Wołyń 1943 – Pamięć i Przyszłość”. Problem w tym, że jako współorganizatorzy występują także Akademia Pomorska w Słupsku i Ukraińskie Towarzystwo Historyczne w Polsce. Z ich ramienia do debaty zaprasza Roman Drozd:

Krwawe, utrwalone w literaturze legendy powstań ukraińskich, nie tyle utwierdziła, ile boleśnie uwspółcześniła wołyńska tragedia, której siedemdziesiątą rocznicę upamiętniamy w roku bieżącym. Wspomnienia uciekinierów z Wołynia, z Podola i Galicji Wschodniej, szczęśliwie ocalałych z „rzezi”, w znacznie większym stopniu niż utwory literackie, kształtowały i dotychczas jeszcze kształtują najżywsze współcześnie mity polskie, poddane bardzo jednostronnemu, zazwyczaj skrajnie negatywnemu widzeniu Ukraińców. Zepchnęły na daleki plan, a może nawet unieważniły wyniki badań historyków, szukających przyczyn owej tragedii, próbujących mimo zagłuszania przez zacietrzewionych publicystów, nacjonalistów i osób niechętnych drugiemu narodowi spojrzeć na wydarzenia roku 1943 w sposób w miarę racjonalny i bezstronny. Prawda świadka jest niewątpliwe ważna, godna szacunku i pamięci, ale bywa też niebezpieczna, gdy zaślepia ją nienawiść, chęć odwetu, obciążanie narodu zbiorową odpowiedzialnością. Taka postawa nie tylko utrudnia, ale wręcz czyni niemożliwymi dobre, przyjazne stosunki między sąsiadami. Pamięć historii zastępuje wówczas krwawe mity, wzajemne relacje zatruwają upiory przeszłości.

Oto od Drozda dowiadujemy się, że ta niby-rzeź (pisana w cudzysłowie!) to jakaś tam „tragedia wołyńska”, zmitologizowana przez uprzedzonych Polaków-nacjonalistów. Nieobiektywni polscy świadkowie budzą upiory i godzą w dobrosiąsiedzką przyjaźń... Obiektywny, racjonalny i bezstronny za to jest Drozd. Przypomnijmy zatem, co o Droździe pisał w 2000 roku prof. Szawłowski w Przedmowie do dzieła Siemaszków:

Natomiast wśród polskich Ukraińców świeckich w ostatnich latach na czoło wysunął się niejaki R. Drozd z publikacją o UPA , złożoną głównie ze „starannie dobranych” dokumentów i krótkich wprowadzeń. Uderza kłamliwość owej publikacji …” I dalej w przypisie: „Książka ta (…) jeśli chodzi o sytuację z okresu ukraińskiego ludobójstwa na Polakach w czasie II wojny światowej, w reprodukowanych dobranych materiałach upowskich roi się od kłamstw, czy półkłamstw, przemilczeń, manipulacji.

Dlaczego do organizowania tak poważnej debaty wynaleziono takiego człowieka jak Drozd? To ma być człowiek, który przybliży słuchaczom temat?

Jeszcze słówko o tej debacie. O ile skład panelistów dwóch pierwszych części jeszcze dałoby się przełknąć (choć bije po oczach poprawność polityczna, którą kierowano się przy ich doborze), to skład ostatniego panelu, pod znamiennym tytułem „Pamięć i przyszłość”, mówi sam za siebie:

Bogumiła Berdychowska, Mirosław Czech, prof. Jarosław Hrycak, Myrosław Marynowycz, prof. Tomasz Stryjek, prof. Tadeusz Sucharski, Piotr Tyma.

Ja nie znajduję słów, by to komentować. Ręce opadają. O czym chcą debatować osoby o jednakowych poglądach?*

Jakby tego było mało, nasze polskie władze robią podchody, by rozbić uroczystości Kresowian 11 lipca w Warszawie. Pomimo tego, że uroczystości Kresowian w centrum Warszawy (msza, marsz, koncert) zostały zapowiedziane już rok temu, władze forsują pomysł oficjałki na odludnym Skwerze Wołyńskim. Co gorsza, dochodzą nas słuchy, że władza kusi różne osoby i organizacje kresowe obietnicami profitów, które miałyby na nie spaść w razie przyłączenia się do obchodów władzy. Oczywiście rozłamowcy zobaczą te korzyści „jak świnia niebo”, ale zanim przekonają się, że zostali oszukani, zdążą rozbić jedność Kresowian, okryć się hańbą jako sprzedawczykowie i zepsuć obchody.

O prawdziwych intencjach prez. Komorowskiego świadczy fakt jego spotkania z Myronem Syczem – posłem PO, synem członka OUN-UPA (czyżby ten doradzał prezydentowi, jak "godnie" uczcić ofiary OUN-UPA?) oraz zapowiedź uczestnictwa w obłudnej panachidzie z udziałem biskupa Szewczuka (tego, który ostatnio przeprosił „braci z Polski”, ale chyba sam nie wie, za co, bo niedawno twierdził, że „UPA walczyła za wolność waszą i naszą”).

Sytuacji nie poprawiają głupie głosy płynące nie tyle ze środowisk lewicowo-liberalnych, co ze strony prawicowo-konserwatywnych. W ślady Talagi z Rzepy („nacjonalizm [ukraiński] to pestka” - o czym pisałem wcześniej) poszedł Przemysław Żurawski vel Grajewski, krytykujący upamiętnianie ofiar OUN-UPA i potępianie tych organizacji. Jak zwykle swoje trzy grosze wtrąca Paweł Kowal, ale to nie dziwota, stara się facet, żeby dalej pozwalali mu prowadzić program kulinarny w ukraińskiej telewizji.

Natomiast ukraińscy nacjonaliści nie zasypiają gruszek w popiele. Deputowana skrajnie nacjonalistycznej partii „Swoboda” Iryna Farion odbyła ostatnio tournee po „Zakerzonii” czyli po południowo-wschodnich powiatach Polski. Opisała to na swoim blogu:

Przed Wielkanocą ja i poseł Rady Najwyższej Ukrainy Andrij Tjahnybok, którego większościowy okręg wyborczy częściowo graniczy z tak zwanymi ziemiami Zakerzonia (tj. włączonymi do Polski ukraińskimi etnicznymi terytoriami Łemkowszczyzny, Podlasia, Nadsania, Sokalszczyzny, Rawszczyzny, Chełmszczyzny: 19,5 tysięcy km kw., ponad 1 600 000 Ukraińców ) - wyruszyliśmy do serca ukraińskiej oświaty, zespołu Ogólnokształcących Szkół nr 2 im. Markijana Szaszkiewicza w Peremyszliu, który, ze względu na tragiczne okoliczności historyczne i polityczne w latach 40-50-tych stał się Przemyślem.

Nowy podział Europy, przeprowadzony przez tzw koalicję antyhitlerowską na konferencji krymskiej [w Jałcie] w 1945 r., otworzył nie zagojone do dzisiaj rany na ukraińskiej etniczno-narodowej duszy, odrywając od niej odwieczne etno-komórki, które nie przestawały magicznie przyciągać do siebie przymusowo wysiedlonych, represjonowanych i katowanych Ukraińców i ich potomków...

Cóż zatem jest potrzebne, aby ostatnia przybyła tu fala ukraińskiej imigracji na własne przecież etniczne ziemie nie opolaczała się tak błyskawicznie, nazywając to niedawno stworzonym terminem "socjalizacji"?

Odpowiedź na pytanie zadane przez Farion jest dziecinnie prosta: trzeba więcej Drozdów, Talagów, Berdychowskich, Kowalów, Czechów, Szewczuków, Tymów i Żurawskich vel Grajewskich.

________

*-pomijam T.Sucharskiego, o którym słyszę po raz pierwszy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

58. 11 lipca 2013 - strona prezydent.pl

Nie dysponujemy informacjami o żadnych wydarzeniach z tego dnia.

http://www.prezydent.pl/aktualnosci/kalendarz/filtr,2013-07.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

59. Kolejna pomnikowa hucpa panów Kunerta i Komorowskiego

http://65-lat-temu.salon24.pl/508162,kolejna-pomnikowa-hucpa-panow-kunerta-i-komorowskiego

W
ostatnich tygodniach Kresowian dochodziły niepokojące informacje o
działaniach sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz
Kancelarii Prezydenta. Świadczyły one o zamiarach rozbicia uroczystości
70-rocznicy kulminacji ludobójstwa OUN-UPA (11 lipca) oraz wzniesieniu
„pomnika” tegoż ludobójstwa w miejscu i w postaci nieodpowiadającej
rodzinom ofiar. Niestety informacje te potwierdzają się.

Według
tych zapowiedzi, pomnik miałby stanąć na odludnym Skwerze Wołyńskim
(przeciwko czemu protestują Kresowianie, domagając się pomnika w centrum
Warszawy), w postaci muru z wykutymi nazwami miejscowości, w których
nacjonaliści ukraińscy mordowali Polaków. Lista taka, sporządzona przez
ROPWIM zawierała ponad 4000 pozycji (!!!). Została ona rozesłana przez
ROPWIM wśród Kresowian z prośbą o wszelkie uwagi. Z tego co wiem, do
ROPWIM napłynęła wielka ilość uwag i sprostowań. Niestety, wraz z listą
krążyła pogłoska, że ROPWIM zechce ograniczyć ilość miejscowości
wymienionych na pomniku, by zminimalizować jego pracochłonność (co za
tym idzie – jego wielkość).

Niestety, ogłoszenie o przetargu na wykonanie pomnika na stronie ROPWIM,
potwierdza najgorsze obawy Kresowian. Wylistowane pomyłki i
nieścisłości nie zostały skorygowane. Natomiast autor nowej listy ROPWIM
popisał się znajomością obsługi Excela, mianowicie sortowania danych i
ich kasowania. Z listy usunięto miejscowości, w których zginęło do 5
osób – w ten sposób lista skurczyła się do około 2000 miejscowości (i,
jak można przypuszczać, rozmiary pomnika o połowę).

Najgorsze
w tym wszystkim, że wiele z usuniętych miejscowości w rzeczywistości
były miejscami znacznie większych zbrodni, niestety nie udało się
dokumentować ich rozmiarów. Na przykład jeśli z wymordowanej
miejscowości uratował się jeden świadek, który mówił, że „wymordowano
wieś”, ale potrafił podać tylko nazwiska swojej rodziny, to miejscowość
taka figurowała na w/w listach z liczbą kilku zaledwie ofiar. To samo z
miejscowościami, co do których świadkowie podawali podobne ogólnikowe
opisy: „dużo ofiar”, „znaczna ilość” itp. Także te miejscowości
wyleciały z listy Kunerta…

Jakby
tego było mało, pierwotna lista ROPWIM (a więc także ta wtórna) nosiła
znamiona luźnego opracowania, sumy zgłoszeń różnych osób, a nie
opracowania fachowego, czego dowodem są liczne sprostowania, które
napłynęły do ROPWIM. Jej budowanie zakończono w 2010 roku i nie
uwzględnia ona odkryć przeprowadzonych w ostatnich latach. Na przykład
na liście Kunerta znajduje się miejscowość Ilniki, co do której od
pewnego czasu wiadomo, że nie była miejscem zbrodni. Z drugiej strony
brakuje na nowej liście miejscowości Zguszcze, co do której udało się
ostatnio ustalić liczbę 40 zamordowanych Polaków (na oryginalnej liście
ROPWIM figurowała z nieznaną ilością ofiar i efekcie wyleciała z nowej
listy Kunerta). To tylko przykłady – takich nieścisłości jest na pewno
więcej.

Informacje
podane na stronie ROPWIM świadczą ponadto, że pomnik nie będzie miał
żadnych innych inskrypcji, będzie zatem jedynie murem z wykutymi nazwami
miejscowości, zupełnie nieczytelnym dla nieświadomego odbiorcy. Cóż
będzie znaczyć ta budowla z napisami wyrwanymi z kontekstu? Obiekt
pozostawiony przez Marsjan? Nie można tego ocenić inaczej niż próbę
przemilczenia tej strasznej zbrodni ludobójstwa oraz ukrycia sprawców, o
zgrozo, za pomocą pomnika…

Sygnały,
które dochodziły z ROPWIM świadczyły, że wykonanie pomnika z ponad 4000
nazwami miejscowości do 11 lipca br. jest niemożliwe. Jednocześnie
sugerowano, że władze, z prez. Komorowskim na czele, bardzo chcą
pochwalić się odsłonięciem „pomnika” oraz „oficjałką” z okazji
70-rocznicy. W związku z tym - wszystko na to wskazuje - ograniczono
„pracochłonność” pomnika o połowę, poświęcając pamięć ofiar oraz
zapominając o zwykłej rzetelności (kto będzie poprawiał błędy po
wykonaniu pomnika?), by w stachanowskim tempie zdążyć na 11 lipca.
Jednocześnie plan taki ma tę „zaletę”, że pozwoli rozbić Kresowian,
którzy planują masowe obchody w centrum Warszawy i odciągnąć ich na
peryferyjny Skwer Wołyński. Chyba tylko tym można wytłumaczyć złożenie
wypowiedzenia z pracy w ROPWIM przez osobę, która do niedawna zajmowała
się sprawą pomnika. Widocznie ten wieloletni zasłużony pracownik ROPWIM
nie chciał przykładać ręki do tych haniebnych działań.

Oto
miejscowości już raz starte z powierzchni ziemi przez oprawców z
OUN-UPA zostają po 70-latach powtórnie usunięte, tym razem z „pomnika”
projektowanego przez Radę „Pamięci” pana Kunerta. Czy jest jeszcze jakaś
zniewaga, której oszczędzono ofiarom wołyńsko-małopolskiego
ludobójstwa?

Czy sekretarz Kunert znowu będzie musiał się tłumaczyć?

 

Foto ze strony http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Nie-mialem-zamiaru-stawiac-pomnika-bolszewikom,wid,12587715,wiadomosc.html?ticaid=1acf5

"Wołyń"-fragment "Śladów krwi czyta Jan Polkowski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

60. M.Borawski/Nasz

zdjecie

M.Borawski/Nasz Dziennik

Rugowanie prawdy o Wołyniu


Siedemdziesiąta rocznica ludobójstwa dokonanego przez
Organizację Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery i Ukraińską
Powstańczą Armię powinna być przez państwo w godny sposób zaznaczona,
stosownie do charakteru, rozmiarów i przebiegu zbrodni. Podstawowym
zadaniem państwa jest uczczenie pamięci ofiar, oddanie im hołdu. Wszak
ginęli za to, że czuli się Polakami, a ponadto byli przez sprawców
zbrodni utożsamiani z państwem polskim, choć podczas zbrodni było ono
okupowane.

Każde przedsięwzięcie, a zwłaszcza państwowe, powinno być nośnikiem
prawdy, bo jest ono skierowane do społeczeństwa jako całości, nie tylko
do rodzin i środowisk poszkodowanych. Wszelkie państwowe uroczystości,
deklaracje, oświadczenia, spotkania itp. pełnią rolę
informacyjno-edukacyjną oprócz wyrażania pamięci o minionych
wydarzeniach.

Pięć projektów

W odpowiedzi na społeczne oczekiwania, by data 11 lipca została
wyróżniona w kalendarzu jako dzień pamięci męczeństwa ludności polskiej
na Kresach, w Sejmie złożonych zostało pięć poselskich projektów uchwał.
Właśnie ten dzień symbolizuje banderowskie ludobójstwo na Polakach,
bowiem 11 lipca 1943 r. UPA zaatakowała Polaków jednocześnie w 98
miejscowościach, mordując zaciekle i okrutnie, by zlikwidować na dużych
połaciach skupiska polskie, wciąż istniejące po sześciu miesiącach
zbrodniczych napadów na Polaków na Wołyniu.

Cztery projekty ustaw (zgłoszone przez PSL, PiS, Solidarną Polskę i
SLD) wnoszą o ustanowienie 11 lipca dniem pamięci ofiar zbrodni
nacjonalistów ukraińskich, przy czym PSL już w samej nazwie dnia
jednoznacznie wskazuje, że chodzi o ofiary ludobójstwa dokonanego przez
OUN-UPA, a pozostałe projekty zaznaczają tylko w treści uchwały, że
Polacy byli ofiarami ludobójstwa, a datę tę proponują określić jako
Dzień Męczeństwa Kresowian. Projekty te nie budzą istotnych zastrzeżeń
co do zgodności z prawdą historyczną i zawierają trzy najważniejsze
informacje dla społeczeństwa: ofiarą – Polacy (w dwu projektach też
obywatele innych narodowości), sprawcą – OUN i UPA, zbrodnia –
ludobójstwem.

Język zbrodniarzy

Piąty projekt uchwały autorstwa PO niestety zawiera fałszywe
sformułowania, a więc w razie jego zaakceptowania przez Sejm, w którym
ta partia dominuje, spełni szkodliwą rolę informacyjno-edukacyjną,
naruszy godność ofiar oraz ich rodzin, wzbudzi w polskim społeczeństwie
niedobre emocje. W przeciwieństwie do omówionych już projektów zbrodnia
została ukryta pod takimi określeniami jak: „tragiczne wydarzenia”,
„tragedia wołyńska” i „antypolska akcja”.

Szczególnie razi to, że posłowie polskiego parlamentu używają
charakterystycznego dla języka zbrodniarzy z OUN-UPA terminu „antypolska
akcja”. Właśnie w ten sposób w dokumentach OUN-UPA nazywano wyrzynanie w
pień wszystkich „Lachów od małego do starego”. Używane wyrażenie mało
groźnie brzmi, bo antypolska akcja to może być rozrzucanie urągliwych
ulotek, wybijanie szyb, bojkotowanie kontaktów, szykanowanie,
wyszydzanie, obrzucanie wyzwiskami. Nawet jeśli czytelnik takie pierwsze
skojarzenia odrzuci, dowiedziawszy się z dalszej lektury projektu, że
Polacy ginęli z rąk OUN-UPA, to wysoce niewłaściwe jest posługiwanie
się, ku radości ideowych spadkobierców zbrodniarzy, terminologią tych
ostatnich. W dodatku przez reprezentantów poszkodowanego Narodu. O tym,
że Polacy byli ofiarami ludobójstwa, uchwała ma nie mówić.

Zaniżanie strat

Dalej mamy w projekcie PO zadziwiające błędy, mogące świadczyć o
braku wiedzy historycznej. Sam brak tej wiedzy nie jest zawiniony, lecz
korzystanie z nieodpowiednich informatorów. Otóż czas zbrodni został
zawężony do lat 1942-1943. Pominięto rok 1944, gdy szczególnie
intensywnie popełniane były zbrodnie ludobójstwa w Małopolsce
Wschodniej, nazywanej zresztą niesłusznie Galicją, tj. terminem z czasów
zaboru austriackiego – właśnie dlatego wyeliminowanym z języka
oficjalnego przez prawdziwie niepodległą II Rzeczypospolitą.

Sprzeciw budzi podana w projekcie uchwały liczba ofiar –
kilkadziesiąt tysięcy, co może być rozumiane rozmaicie: od dwudziestu do
dziewięćdziesięciu tysięcy, a więc mamy tu do czynienia ze znaczącym,
sugestywnie wyrażonym zaniżeniem strat polskich. Dotychczasowe badania
wskazują na ok. 130 tys. zamordowanych Polaków przez nacjonalistów
ukraińskich, a najostrożniejsi historycy mówią o „ponad 100 tysiącach”.

Projekt uchwały PO w sprawie 70. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu i w
Małopolsce Wschodniej był ostatnim zgłoszonym w Sejmie w tej sprawie.
Jego autorzy mieli więc czas, by zapoznać się np. z wynikami śledztw
prowadzonych przez Główną Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej, które nie pozostawiają
wątpliwości co do tego, że OUN-UPA popełniła zbrodnie ludobójstwa.
Wydaje się, że zadecydowały nie merytoryczne względy, lecz polityczne.
Od czasu zaistnienia zbrodni, przez kilkadziesiąt lat, ofiary są
podwójnymi ofiarami – ofiarami zbrodni i polityki. W powszechnym
odczuciu należą do ofiar najgorszej kategorii, bowiem ich traktowanie
wyznaczają nie moralne zasady i społeczne potrzeby, lecz doktryny
polityczne i błędne wyobrażenia grup politycznych.

Nacjonalizm odżywa

W omawianej sprawie widać i słychać w wypowiedziach polityków, że
sprawujący władzę obawiają się, by wypowiadaniem prawdy o zbrodni
wołyńsko-małopolskiej nie „zrazić Ukraińców” i zniechęcić do wstąpienia
do Unii Europejskiej, co ma grozić związaniem się z Rosją.
Zaniepokojenie ze strony Ukrainy, że polski Sejm może powiedzieć prawdę,
już zostało wyrażone. Świadczyć to może o tym, że albo nacjonaliści
ukraińscy mają wpływy w obecnych kijowskich władzach, albo próbuje się
sprawdzić, na ile państwo polskie jest uległe.

Jedna i druga ewentualność wymaga suwerennej i silnej postawy, a nie
lękliwego ustępowania w sprawach dla Narodu zasadniczych. Zwłaszcza że
odstręczenie Ukrainy od Unii Europejskiej tylko z powodu „Wołynia” to
małostkowa wizja. Dla Janukowycza „Wołyń” jest „regionalną sprawą”, a
więc mało ważną. Od obecnej władzy wywodzącej się ze wschodniej Ukrainy,
mocno obciążonej sowieckim dziedzictwem, zależy wstąpienie do Unii, a
tam OUN-UPA nie ma dobrej opinii. Jeśli więc nawet dawano by do
zrozumienia, że „Wołyń” zepsuł zainteresowanie Unią, to chyba dla
przykrycia zupełnie innych powodów. Rzecz oczywista – coraz liczniejsi
nacjonaliści z postsowieckiej zachodniej Ukrainy i coraz silniejsi, bo
ich partia Swoboda weszła do parlamentu, są – lekko mówiąc –
zaniepokojeni, bo nasze oficjalne stanowisko, wskazujące na wyjątkową
zbrodniczość OUN-UPA, przeszkadzać będzie w gloryfikacji tych formacji,
siać wątpliwości co do chwały UPA, przynajmniej w części społeczeństwa
ukraińskiego. Ale przecież nasze elity polityczne nie powinny tym się
przejmować. Powinny dostrzegać niebezpieczeństwo wzrastania w siłę i
wpływy nacjonalizmu ukraińskiego, który wyrósł z faszystowskiej
ideologii, posługiwał się zbrodniczymi metodami działania. Strachliwe
rezygnowanie z prawdy, by nie „urazić” Ukraińców, a właściwie
nacjonalistów ukraińskich, to jest właśnie ich wzmacnianie, zachęcanie
do wywierania na nas nacisków, których przykłady dały ostatnie dni:
„urażona” działaczka Swobody ogłosiła okupację polską ziem ukraińskich
we wschodnich powiatach III Rzeczypospolitej; „nieznani sprawcy”,
również „urażeni”, zdewastowali na Podolu dwa pomniki ofiar UPA. Grożą i
terroryzują, bo nie chcą prawdy. Konsekwencje niedbania przez państwo
polskie o prawdę i własne ofiary, a liczenie się z wrażliwością
spadkobierców zbrodniarzy mogą być katastrofalne.

 

Ewa Siemaszko

http://www.naszdziennik.pl/mysl/33256,rugowanie-prawdy-o-wolyniu.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

61. Myron Sycz – w

Myron Sycz – w neobanderowskiej Historycznej Prawdzie 2013-05-21

Korespondecja z Kijowa.

Po tym, jak na łamach neobanderowskiej i ukraińskiej „Historycznej Prawdy”, (wydawanej przez gruzińskiego sympatyka OUN-UPA Wachtanga Kipiani, dziennikarza pochodzenia żydowskiego), głos zabrali Bogumiła Berdychowska i Myrosław Czech trybunę nacjonalistyczną udostępniono posłowi na Sejm RP Myrosławowi Syczowi. Neobanderowscy redaktorzy w Kijowie przetłumaczyli wywiad Sycza, udzielony przedtem „Tygodnikowi Powszechnemu”, któremu są bliskie pozycje spadkobierców OUN-UPA.

W „Historycznej Prawdzie” na samym początku wywiadu z posłem Syczem w ukraińskiej wersji zamieszczono grubymi literami tytuł i wstęp: „Deputowany do Sejmu RP Myron Sycz: „Zaraz nie 1943 rok, myśmy zasłużyli na pojednanie.” Ale dalej jeszcze ciekawsze rzeczy piszą redaktorzy neobanderowskiej prawdy: „Dla wielu Ukraińców UPA jest tym, co dla Polaków Armia Krajowa, która walczyła za niepodległość własnego państwa... Kiedy Polak z Ukraińcem konfliktują, ktoś trzeci zyskuje na tym. I Moskwa uważnie za tym spostrzega...”

W przetłumaczonym na język ukraiński wywiadzie można dojść do wniosku, iż polskie władze więziły Ukraińców po wojnie w filii obozu koncentracyjnego „Auschwitz-Birkenau” – „Jaworznie”. Poseł PO Sycz pisze dalej, iż jego ojciec w szeregach banderowskiej UPA współpracował z polskim ruchem wyzwoleńczym i siedział za PRL-u w więzieniu z polskimi patriotami, oczekując na wykonanie wyroku śmierci.

Z tego wywiadu Sycza dla „Tygodnika Powszechnego” Ukraińcy mogą się dowiedzieć, iż Polacy byli gorsi i okrutniejsi od hitlerowców i sowietów.

Krócej mówiąc neobanderowcy w Polsce i na Ukrainie konsekwentnie robią z katów ofiary. I wstyd patrzeć na to, jak młodzi dziennikarze obu krajów często stają po stronie kłamstw oprawców z OUN-UPA, a nie po stronie męczeńskiej prawdy ofiar – polskich dzieci i kobiet. Do jakiego stopnia moralnej i ludzkiej degradacji trzeba dojść już w młodym wieku, aby gloryfikować straszne zbrodnie dokonane na cywilnej ludność II RP, przez bandy OUN-UPA? Czyżby historia się powtarza?

Na Ukrainie nigdy nie przeczytasz wywiadu z dokumentalnym znawcą historii rzezi OUN-UPA - Ewą Siemaszko lub z kresowianinem i publicystą Stanisławem Srokowskim. Natomiast ukraińskie środki masowego przekazu są na oścież otwarte dla gloryfikatorów i propagandzistów zwyrodniałych zbrodniarzy z formacji OUN-UPA podobnych do Wołodymyra Wiatrowycza ze Lwowa i atamana „Swobody” Oleha Tiahnyboka.

Obserwując wzrost sympatyków OUN-UPA w Polsce i wrogów prawdziwego wyświetlenia ludobójstwa banderowskiego, można dojść do wniosku, iż niebawem i w Polsce w podręcznikach szkolnych można będzie przeczytać o pozytywnej roli OUN-UPA w sprawie wyzwolenia etnicznych ziem ukraińskich spod jarzma pańskiej Polski.

Przecież, wszystko można uczynić, aby tylko relacje polsko-ukraińskie i polsko-banderowskie były wzorowe. Pożyteczni idioci III RP z „Gazety Wybiórczej” i „Tygodnika Powszechnego” widzą Ukrainę w banderowskich barwach czerwono-czarnych, a nie widzą demonstracje antybanderowskie w Kijowie i Doniecku. Ale dla neobanderowców znad Wisły i znad Dniepru „prawda” jest zawsze po stronie OUN-UPA i SS „Galizien”. I porównanie UPA z AK i Operacji „Wisła” ze strasznymi rzeziami 200 tys. obywateli polskich na terytorium II RP - jest „sprawiedliwym” wyrównaniem win i kar.

I jeśli w 70. rocznicę ludobójstwa banderowskiego, nic się nie zmieni w sprawach postawienia relacji polsko-ukraińskich na tory prawdy, to wtedy polskie i ukraińskie ofiary OUN-UPA będą wołać o pomstę do Nieba. Przecież w wolnej i demokratycznej Europie nie może być miejsca dla współczesnych neonazistów z galicyjskiej „Swobody” i gloryfikacji dzikich morderstw banderowskich.

Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=7844

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

62. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Test dla episkopatu

Z kim będą solidarni biskupi rzymskokatoliccy z Polski? Z rodzinami ofiar czy sprawców zbrodni?

Prezydent Bronisław Komorowski 24 kwietnia br. spotkał się z Myronem Syczem z PO (d. w PZPR i UD), którego ojciec był członkiem krwawej UPA, wyrzynającej w kościołach modlących się księży i wiernych. Tematem rozmowy były obchody 70. rocznicy zagłady Polaków na Wołyniu. Tej pogawędce, pełnej serdeczności i komplementów, towarzyszył greckokatolicki abp Jan Martyniak z Przemyśla. Równocześnie prezydent uchylił się od spotkania z rodzinami pomordowanych Polaków. Takie postępowanie jest szokujące. Czy można sobie np. wyobrazić, że przed 70. rocznicą zagłady warszawskiego getta prezydent RP spotyka się nie z rodzinami ofiar Holokaustu, ale z mniejszością niemiecką i dziećmi esesmanów?

Ustalono, że w Warszawie prezydent uda się nie na mszę św. rzymskokatolicką, odprawianą 11 lipca br., w rocznicę Krwawej Niedzieli w kościele na pl. Trzech Krzyży, lecz na nabożeństwo w cerkwi przy ul. Miodowej, które odbędzie się wcześniej, 27 czerwca, aby w ten sposób zneutralizować wydźwięk obchodów społecznych. Do stolicy na ten dzień przyjedzie także greckokatolicki abp Światosław Szewczuk z Ukrainy.

Wizyta ta odbędzie się z wielką, prawie carską, pompą, taką, jaka towarzyszyła wizycie patriarchy Cyryla I z Moskwy. Otworzą się szeroko drzwi państwowych i kościelnych urzędów. Gość z Ukrainy oczywiście nie planuje spotkań z rodzinami ofiar ludobójstwa, bo musiałby odpowiedzieć na trudne pytania dotyczące kolaboracji Cerkwi z Hitlerem i udziału niektórych jego duchownych w ludobójstwie. Rodziny te nie dostały też zaproszeń na ww. nabożeństwo. Czyżby miało się ono odbyć przy drzwiach zamkniętych, pilnie strzeżonych przez ABW?

http://www.gazetapolska.pl/28641-test-dla-episkopatu

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

63. Ludobójstwo jest kategorią

Ludobójstwo jest kategorią prawną. Zbrodnia wołyńska wyczerpuje jego znamiona, zgodnie z konwencją ONZ z 1948 r.

Błędy polskiej polityki lat międzywojennych nie są usprawiedliwieniem zbrodni wołyńskiej, a warunkiem pojednania jest prawda - powiedział prezes Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński w opublikowanej dziś rozmowie z lwowską gazetą Wysokyj Zamok.

Wywiad poświęcony jest 70. rocznicy rzezi na Wołyniu, która nazywana jest też w Polsce ludobójstwem, na Ukrainie zaś określana mianem tragedii bądź wydarzeń wołyńskich. Z powodu różnego podejścia do tego problemu utrudnione jest historyczne pojednanie polsko-ukraińskie.

Warunkiem prawdziwego pojednania jest uprzednie powiedzenie prawdy, nawet najboleśniejszej. W świetle badań naszych historyków oraz ustaleń prokuratorów () w latach 1943-45 ukraińscy nacjonaliści wymordowali ok. 60 tys. Polaków na Wołyniu, 30-40 tys. w Galicji Wschodniej i ok. 6-8 tys. na innych terenach. W Polsce masakrę tę najczęściej nazywa się zbiorczym mianem zbrodni wołyńskiej. Ofiarą polskiego odwetu padło kilkanaście tysięcy Ukraińców - powiedział Kamiński.
Jego zdaniem podstawą pojednania, o które apelowali w przeszłości i apelują dziś m.in. duchowni, jest wspólna pamięć o wszystkich ofiarach Wołynia. Modlitwa jest niezmiernie ważna, nie może jednak zastąpić innych działań. Czy można mówić o poszanowaniu ofiar, jeśli większość z nich do dziś spoczywa w anonimowych grobach, nie oznaczonych nawet najprostszym krzyżem? - pytał Kamiński.

Prezes IPN skomentował też projekty uchwał sejmowych ws. wydarzeń na Wołyniu, w których użyto wywołującego oburzenie niektórych środowisk ukraińskich słowa ludobójstwo. Wysokyj Zamok podkreśla, że termin ten kojarzony jest na Ukrainie przede wszystkim z Wielkim Głodem lat 1932-33, oraz zaznacza, że członkowie UPA, krytykowanej w projektowanych dokumentach Sejmu, przez wielu Ukraińców uważani są za bohaterów walczących o niepodległe państwo, a nie za zbrodniarzy.

Hołodomor (Wielki Głód) jest uznawany w Polsce za jedną z największych tragedii w dziejach XX wieku - powiedział Kamiński, przypominając specjalne uchwały w tej sprawie przyjęte w 2006 roku przez Sejm i Senat RP.

Wyjątkowość tej zbrodni nie oznacza jednak, że inne zbrodnie nie mogą być opisywane w tych samych kategoriach (). Ludobójstwo jest kategorią prawną. Zbrodnia wołyńska wyczerpuje jego znamiona, zgodnie z konwencją ONZ z 1948 r. Definiuje ona ludobójstwo jako czyn +dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych+. Jeśli ktoś chce uważać żołnierzy UPA za bohaterów, musi się najpierw zmierzyć z faktami. Nie można zignorować stu tysięcy ofiar - podkreślił prezes IPN.

Zgodził się z dziennikarzem lwowskiej gazety, że na to, co działo się w latach II wojny światowej na Wołyniu, wpływali zarówno Niemcy, jak i ZSRR. Nikt nie zaprzecza też, że doszło do akcji odwetowych ze strony Armii Krajowej. Jeśli jednak mówimy o odpowiedzialności, to spada ona na tych, którzy rozpoczęli masowe mordy - na OUN Stepana Bandery i UPA - podkreślił.

Kamiński zaprzeczył jednocześnie, jakoby nie było bezpośrednich dowodów, potwierdzających polską wersję zbrodni na Wołyniu. Dziwię się, że wśród ukraińskich historyków wciąż pojawiają się głosy kwestionujące zorganizowany charakter zbrodni wołyńskiej i kwestię odpowiedzialności OUN i UPA. Prowidnyk UPA Roman Szuchewycz w lipcu 1944 roku mówił o +likwidacji ludności polskiej na Wołyniu, która zakończyła się latem 1943 r.+. Archiwalnych dokumentów ukraińskich jest tak wiele, że wystawa przygotowywana w tej chwili przez IPN z okazji 70. rocznicy tragedii będzie oparta w większości na nich - powiedział.

Mówiąc o wpływie polityki władz międzywojennej Polski na późniejsze wydarzenia na Wołyniu prezes IPN zaznaczył, że w dyskusji na ten temat dominują opinie krytyczne; uznaje się, że była ona niesprawiedliwa wobec Ukraińców. Żadne błędy i niegodziwości polskiej polityki okresu międzywojennego nie mogą być jednak traktowane jako usprawiedliwienie zbrodni wołyńskiej. Odpowiedzialność za masowe mordy ponoszą ich sprawcy, a nie ofiary - oświadczył.

Kamiński stwierdził jednocześnie, że wydarzenia z przeszłości nie powinny być przedmiotem targów czy negocjacji. Była to odpowiedź na pytanie Wysokiego Zamku o gotowość Polski do przeproszenia Ukraińców m.in. za błędy polityki narodowościowej II RP oraz Akcję Wisła.

Dyskusję na temat relacji Polaków z innymi narodami zapoczątkowała jeszcze przed upadkiem komunizmu polska opozycja. () Akcję +Wisła+ w 1990 r. potępił polski Senat, a w 2007 r. ocenę te potwierdzili we wspólnym oświadczeniu prezydenci Lech Kaczyński i Wiktor Juszczenko. Ofiary akcji zostały upamiętnione w wielu miejscach. Instytut Pamięci Narodowej prowadzi w tej sprawie śledztwo, traktując ją jako zbrodnię komunistyczną i zbrodnię przeciwko ludzkości. () Sprawy te są także w sposób otwarty opisywane przez polskich historyków, w tym związanych z IPN. Polskie archiwa są dostępne dla wszystkich badaczy - powiedział.

Zdaniem prezesa IPN pojednanie polsko-ukraińskie nie powinno być uzależniane od obecnej sytuacji politycznej, powinno wyjść poza dotychczasowe ramy dialogu, prowadzonego przez wąskie kręgi historyków, polityków i duchownych.

Najwyższy już czas na to, aby z trudną przeszłością zmierzyły się społeczeństwa Polski i Ukrainy. Skoro w tak wielu dziedzinach udało nam się nawiązać dobre relacje, jest to możliwe także w odniesieniu do przeszłości. I obok ewangelicznego wezwania +wybaczajcie wrogom waszym+, należy też pamiętać słowa +Prawda was wyzwoli+. Powiedzenie prawdy bywa bolesne, ale wyzwala - od nienawiści - oświadczył Kamiński w rozmowie z gazetą Wysokyj Zamok.(

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

64. OUN i UPA muszą zostać potępione - Mohort

http://65-lat-temu.salon24.pl/509989,oun-i-upa-musza-zostac-potepione


Gdybyśmy
ustalili fakty i doszli do wniosku [...], że sprawcami tych zbrodni są
władze radzieckie, czy rzeczywiście jest to potrzebne dla nas, dla
naszych stosunków?
(Władysław Gomułka o Katyniu)

 

Zabieram głos w toczącej się dyskusji czy i jaką uchwałę z okazji 70 rocznicy ludobójstwa OUN-UPA powinien uchwalić Sejm.

Najpierw
odniosę się do tych głosów, które mówią, że Sejm w ogóle nie powinien
odnosić się do tej sprawy. Poglądy takie reprezentuje ostatnio
szczególnie aktywnie Przemysław Żurawski vel Grajewski z GPC (artykuły
„Rabacja wołyńsko-galicyjska” oraz „Trzeba mówić o Wołyniu”). Według
tego publicysty Polska nie ma żadnego interesu politycznego w
podejmowaniu rocznicowej uchwały:

W
wymiarze zagranicznym ostra uchwała doprowadzi do komplikacji w
stosunkach z Ukrainą. Będzie poparciem dla Partii Regionów Wiktora
Janukowycza, reprezentującej sowiecką wizję historii II wojny światowej.
Zapewne wywoła „kontruchwałę” Rady Najwyższej Ukrainy…

Nietrudno
zauważyć, że Żurawski vel Grajewski sam sobie zaprzecza. Jeśli uchwała
Sejmu będzie poparciem dla rządzącej Ukrainą Partii Regionów, to
stosunki z oficjalnym Kijowem powinny się polepszyć a nie pogorszyć,
czyż nie? Jest zupełnie niezrozumiałym, dlaczego Partia Regionów miałaby
przyjmować „kontruchwałę” sprzeczną z własnymi poglądami. Żurawski vel
Grajewski zapewne obawia się o stosunki z silnymi na zachodzie Ukrainy
neobanderowcami, ale oni nie są na tyle mocni, by wpływać na oficjalną
politykę Kijowa. Przypomnę, że uchwałę przyjętą przez Sejm 4 lata temu,
nazywającą rzeź wołyńsko-małopolską „czystką etniczną o znamionach
ludobójstwa” , również blokowano z użyciem argumentu, że popsuje
stosunki z Ukrainą (co było bardziej prawdopodobne, bo wówczas rządzili „pomarańczowi”).
Po przyjęciu uchwały (pod naciskiem Kresowian po rozdzierających
scenach w Lublinie) jej oddźwięk na Ukrainie okazał się znikomy.
Zwyczajnie osobom pokroju Żurawskiego vel Grajewskiego wydaje się, że
skoro dla Polski Ukraina jest oczkiem w głowie, to musi też tak być
odwrotnie. Niestety nie – Polska dla Ukraińców jest po prostu jednym z
wielu sąsiadów i wcale nie najważniejszym. Naprawdę, nie ma co
przywiązywać nadmiernej wagi do komunikatów podrzędnych urzędników
ukraińskiego MSZ, panie Żurawski vel Grajewski! (w tym zakresie polecam artykuł jak zawsze dobrze zorientowanego „Kuriera Galicyjskiego”).

Poglądy
Żurawskiego vel Grajewskiego należy ocenić jako skrajny cynizm i
odrzucenie moralności w polityce. Według niego Sejm powinien przyjmować
tylko takie uchwały, które są opłacalne politycznie.  Idąc tym tropem i puszczając wodze fantazji można wyobrazić sobie Sejm np. popierający eutanazję, „małżeństwa” gejowskie  albo
przerabianie ludzi na mydło, o ile będzie to „korzystne politycznie”.
Aż dziw, że Żurawski vel Grajewski jeszcze nie obsztorcował w GPC
własnego naczelnego oraz Jarosława Kaczyńskiego za uporczywe wracanie do
sprawy Smoleńska.

Żurawski
vel Grajewski krytykuje ks. Isakowicza-Zaleskiego za nazywanie Wołynia
Katyniem III RP. Uważa, że jest to porównanie krzywdzące, bo w PRL nie
można było o Katyniu dyskutować a o Wołyniu w III RP można. Jak pokazuje
motto mojego artykułu, jednak można było o Katyniu w PRL mówić, tylko
że w sposób jedynie słuszny, mianowicie „korzystny politycznie”. Jeśli
ktoś chciał mówić prawdę, musiał to czynić w gronie prywatnym albo w
drugim obiegu, czyli praktycznie tak jak teraz proponuje Kresowianom Żurawski
vel Grajewski. Pan Żurawski vel Grajewski chyba nie zdaje sobie sprawy,
że pojawianie się tematu Wołynia (i to tylko od czasu do czasu) w
polskiej debacie publicznej zostało wywalczone tylko i wyłącznie przez
Kresowian – rodziny ofiar -  wbrew polskim elitom, historykom,  intelektualistom,
ekspertom, politykom, dyplomatom, wreszcie dziennikarzom… Pan Żurawski
vel Grajewski nie słyszał, albo udaje, że nie słyszał o pomnikach,
wystawach czy prelekcjach o zbrodniach UPA, sabotowanych i atakowanych
przez takich jak on polskich sympatyków ukraińskiego nacjonalizmu…
Przykłady takich działań można znaleźć nawet w ostatnim czasie. Trafnie
opisał to akowiec Andrzej Żupański (znany jako organizator seminariów
Polska-Ukraina) w swojej ulotce pt. „Dziwne państwo”
(trafiła do moich rąk w ubiegłym roku; sam fakt rozprowadzania takiej
ulotki prywatnymi kanałami przywołuje skojarzenia „katyńskie” z okresu
PRL):

…świadomość
o (…) tragicznym losie Polaków [ofiar OUN-UPA], dotycząca
południowo-wschodnich kresów II Rzeczypospolitej jest w zupełnie złej
sytuacji. Państwo polskie do dnia dzisiejszego nie wykorzystuje żadnego
uniwersytetu ani PAN w tej sprawie. Niezbędne badania przeprowadziły w
tej sprawie wyłącznie organizacje pozarządowe i indywidualni
wolontariusze (za jednym wyjątkiem) (…) Nie ma chyba takiego drugiego
państwa cywilizowanego na świecie,
które by przez ponad 50 lat nie potrafiło uzgodnić wśród swoich władz i
ustalić wspólnego stanowiska w sprawie ponad 100 tysięcy okrutnie
zamordowanych swoich rodaków. Ten zupełnie dziwaczny stan jest
akceptowany i nie oprotestowywany. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że w
miarę upływu czasu obojętność w tej sprawie wśród władz i ludności
polskiej ulegnie zmianie (…). Wówczas przed politykami stanie
konieczność politycznego rozliczenia zbrodni ukraińskich nacjonalistów z
państwem ukraińskim i Ukraińcami, z którymi cały czas dążymy do
zbliżenia. (…) Należy mieć nadzieję, że rozwijająca się działalność
wielu organizacji kresowych , młodszych od nas, doprowadzi do zmiany
stanowiska naszych władz, czego nam się zrobić nie udało.

Żurawski
vel Grajewski, któremu nie podoba się katyńska analogia z PRL używana
przez ks. Isakowicza-Zaleskiego, sam używa daleko dalej idących
historycznych analogii, przy okazji wpadając we własne sidła. Uważa, że w
przypadku Wołynia Sejm powinien milczeć jak Pius XII wobec zbrodni
niemieckich nazistów. Czyżby p. Żurawski vel Grajewski chciał dać nam do
zrozumienia, że za Bugiem czają się naziści (w tym wypadku ukraińscy),
na których istnienie najlepiej przymknąć oczy, bo inaczej nam pokażą,
gdzie raki zimują? Liczne marsze z pochodniami, koncerty ku czci
SS-Galizien i pomniki OUN-UPA na zachodniej Ukrainie potwierdzałyby tę
teorię, przy czym ja jestem skłonny do innej historycznej analogii: oto
p. Żurawski vel Grajewski proponuje nam coś na kształt układu
monachijskiego – obłaskawiajmy rosnących w siłę ukraińskich „nazistów”, a
zostawią nas w spokoju, ostrze swego fanatyzmu kierując przeciw komuś
innemu. Oby nie było tak, że mając do wyboru hańbę i wojnę, Żurawski vel
Grajewski wybrał hańbę a wojnę będzie miał i tak.

Tu
chyba dochodzimy do sedna sprawy: pogląd, iż polska polityka musi
milczeć w sprawie Wołynia bo to jest jakoby gwarantem dobrych stosunków w
Ukrainą, może dowodzić jedynie tego, jak kruchy i iluzoryczny jest ten
mniemany sojusz z południowo-wschodnim sąsiadem. Tak upokarzające
stosunki - a inaczej nie można
nazwać milczenia Polski wobec śmierci grubo ponad 100 tys. jej obywateli
- mogłyby być tylko możliwe między z jednej strony mocarstwem, a z
drugiej ze słabym wasalem. Można odnieść wrażenie, że do takiej relacji
chce się sprowadzić stosunki polsko-ukraińskie, a przecież nie ma ku
temu podstaw. Oba państwa mają prawo oczekiwać od partnera wzajemnego
uznania swoich słusznych racji. Polska ma prawo i obowiązek upomnieć się
o ofiary rzezi wołyńsko-małopolskiej i potępić OUN-UPA. Ma taki
obowiązek jako państwo prawa broniące swoich obywateli i karzące
sprawców ich zabójstw. Śledztwa w sprawie ludobójstwa OUN-UPA prowadzone
przez IPN znajdujące się w martwym punkcie – pomimo ogromnego zebranego
materiału dowodowego nie ma szansy na skazanie sprawców, bo praktycznie
wszyscy organizatorzy zbrodni nie żyją – muszą zostać zakończone w
sposób nadzwyczajny (nie wyobrażam sobie zwykłego ich umorzenia). Skoro
prawo krajowe i międzynarodowe nie pozwala na osądzenie OUN-UPA jako
całości, powinien dokonać tego symbolicznie – przynajmniej w drodze
uchwały – najwyższy prawodawca, czyli Sejm RP (a gdyby okazało się, że
są ku temu jakieś przeszkody konstytucyjne – specjalny trybunał powołany
przez Sejm na tę okazję).
Podkreślam – uważam to za obowiązek państwa polskiego.  W
przeciwnym wypadku oznaczałoby to, że Polska godzi się na bezkarność
ludobójstwa jej obywateli w imię ulotnych „dobrych stosunków” z
państwem, które uznała za spadkobiercę ludobójców.

Byłoby
absurdem, gdyby Ukraina, rzekomo wiążąca swoją przyszłość z Zachodem, a
więc i z Polską, zaprzepaściła tę przyszłość obrażając się w obronie
przegranej, lokalnej, skrajnie radykalnej, ludobójczej organizacji z
przeszłości. Gdyby jednak tak się stało (w co wątpię), znaczyłoby to, że
rzeczywiście jest godna miana spadkobiercy ludobójców a dotychczasowe
„dobre stosunki” z nią nie były warte funta kłaków. Czy rzeczywiście
łączy nas coś np. z radą miasta Łucka, która ostatnio w odpowiedzi na
zaledwie projekty (!) uchwały sejmowej oskarżyła Polskę o kolonizowanie
Ukrainy i przeprowadzanie na niej czystek etnicznych? Z tą samą radą
miasta Łucka, która nie potrzebowała pretekstu w postaci żadnej uchwały
Sejmu, by postawić pomnik ludobójcy Kłaczkiwskiego oraz corocznie
organizować banderowski festiwal „Bandersztat”?

Być
może z ukraińskimi nacjonalistami coś łączy Żurawskiego vel
Grajewskiego, lecz nie mnie. Osobiście nie życzę sobie, by moje państwo
wchodziło w alianse (czy to w ramach UE czy jakiegokolwiek innego
projektu) z partnerami o tak wątpliwej proweniencji. Ukraina banderowska
– czy to na poziomie lokalnym czy ogólnopaństwowym (o ile pojawiłaby
się taka) - powinna być izolowana.

Ukraińcy
muszą dowiedzieć się od Polski, że OUN i UPA były organizacjami
zbrodniczymi. To podetnie skrzydła banderowskim propagandzistom niemal
bez przeszkód panoszącym się dziś na Ukrainie i pomoże ukraińskim
demokratom budować umiarkowane w poglądach społeczeństwo obywatelskie.
Dopóki to nie nastąpi, rana Wołynia będzie się jątrzyć. Dopiero po
przecięciu tego wrzodu można budować poprawne stosunki między naszymi
społeczeństwami i państwami.

Aby
uchwała sejmowa spełniła swoje zadanie i zamknęła temat raz na zawsze,
powinna poruszać odpowiednie kwestie, natomiast innych powinna się
wystrzegać:

- oddając hołd zabitym powinna uznać rzezie OUN-UPA za ludobójstwo

- powinna potępić OUN i UPA jako organizacje zbrodnicze

- powinna wyrazić wdzięczność Ukraińcom ratującym Polaków przed ludobójstwem

- powinna podkreślić, że zbrodnie te nie obciążają narodu ukraińskiego

-
w związku z powyższym niedopuszczalne jest domaganie się jakichkolwiek
przeprosin od władz ukraińskich ani tym bardziej od narodu ukraińskiego

-
powinna wyrazić ubolewanie z powodu zabójstw cywilnych Ukraińców
dokonywanych w odwecie przez żołnierzy polskich formacji zbrojnych /ten
punkt powinien być tak zredagowany, by nie zrelatywizować ludobójstwa i
wykazać różnice pomiędzy działaniami OUN-UPA a działaniami polskimich
formacji, jednocześnie oddając hołd ofiarom ukraińskim). Brak tego
punktu spowoduje uznanie tej uchwały na Ukrainie za jednostronną.

-
powinien wyrazić współczucie ludności cywilnej, polskiej i ukraińskiej,
która w latach 1943-1947 została zmuszona do opuszczenia  na zawsze swoich stron rodzinnych /brzmienie tego punktu także musiałoby być szczególnie starannie zredagowane/.

Dopiero
taka uchwała pozwoli zamknąć temat polsko-ukraińskich rozliczeń raz na
zawsze. Wszelkie rozwiązania połowiczne będą powodować, że sprawa będzie
rokrocznie wracała. Projekty takie jak projekt PO (nie wspominający ani
o ludobójstwie ani nawet o narodowości ofiar), gdyby zostały przyjęte
przez większość sejmową, zamiast pomóc będą tylko jątrzyć i lepiej
byłoby w ogóle żadnej uchwały nie przyjmować. Pozostaje po raz kolejny
przywołać słowa wybitnego filozofa o. prof. Mieczysława Krąpca
pochodzącego z wymordowanej przez UPA Berezowicy Małej:

W
dyskusjach polsko-ukraińskich i planach pojednania między naszymi
narodami nie widać znaczących postępów właśnie ze względu na istnienie
tych trzech form zakłamania w odsłanianiu
naszej tragicznej przeszłości: negacji faktów, manipulowania nimi, a także ustawiania ich w niewłaściwym kontekście.

___________

PS.
Zapomniałem dodać, że Sejm powinien wystrzegać się podawania zarówno
zaniżonych jak i zawyżonych liczb ofiar (co ma miejsce w przypadku
projektów PO oraz PSL). Zawyżone szacunki zostaną wykorzystane do
pokazania uchwały w negatywnym świetle i odwrócą uwagę od jej
przesłania.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

65. Ewa Szakalicka Po

Po
jednomyślnym głosowaniu nad uchwałą numer XXXVII/1107/13 z dnia 23 maja
2013 r. Przewodniczący Sejmiku Województwa Dolnośląskiego Jerzy Pokój
udzielił głosu Szczepanowi Siekierce Prezesowi Stowarzyszenia
Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów, który w imieniu
Zarządu Głównego i członków rodzin pomordowanych Polaków, oraz swoim
własnym podziękował Panu Przewodniczącemu, Panom Marszałkom, Paniom i
Panom Radnym Województwa Dolnośląskiego za głosowanie w sprawie
uczczenia pamięci ofiar ludobójstwa dokonanego przez Organizację
Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) w
latach 1939-1947 na Polakach na Kresach Południowo Wschodnich.


Powiedział, że Radni Sejmiku rozumieją dokładnie czym jest ta uchwała w
70 rocznicę zbrodni ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA nie tylko dla
rodzin pomordowanych, ale dla wszystkich Polaków - przecież jest to
sprawa narodowa. Tak okrutną zbrodnię należało nazwać po imieniu.
Stwierdził też, że Stowarzyszenie i rodziny pomordowanych polaków nie
obciążają narodu Ukraińskiego za dokonane ludobójstwo, tylko przywódców
OUN-UPA, realizatorów ich zbrodniczych planów i tych którzy do dzisiaj
jeszcze utożsamiają się z ludobójcami. O tym należy głośno i otwarcie
mówić.

Należy się zastanowić w imię jakiej polityki na siłę
utożsamia się ludobójcze organizacje z dzisiejszym Państwem Ukraińskim.
Przecież kierownictwo OUN i wykonawcy ludobójstwa byli obywatelami
Państwa Polskiego, czyli była to rebelia polskich obywateli we własnym
kraju, która nie miała nic wspólnego z dzisiejszym Państwem Ukraińskim.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

66. Ewa Szakalicka KOMUNIKAT


KOMUNIKAT 3.

Szanowni Państwo!


21 maja br. przedstawiciele Muzeum Lwowa i Kresów
Południowo-Wschodnich oraz Federacji Organizacji Kresowych spotkali sie z
przedstawicielem Kancelarii Prezydenta RP – prof. Tomaszem Nałęczem.

Tematem spotkania było omówieni możliwości zorganizowania wspólnych
obchodów rocznicy ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

Władze państwowe kategorycznie odrzuciły wariany zorganizowania
wspólnych obchodów z organizacjami pozarządowymi. ROPWiM planuje
uroczystości rządowe z udziałem prezydenta 11 lipca 2013 r. na Skwerze
Wołyńskim w Warszawie. Będzie to odsłonięcie pomnika i msza polowa.
Władze nie wyraziły zainteresowania udziałem rodzin ofiar. Obowiązuje
dowolność – kto chce, może uczestniczyć. Prawdopodobnie godziny
uroczystości prezydenckich nie będą kolidowały z naszym programem. Być
może prezydent pojedzie do Łucka na uroczystości 14 lipca.
Nasz
program – Msza św. na Pl. Trzech Krzyży z udziałem rodzin ofiar,
organizacji pozarządowych, parlamentarzystów i samorządowców, Marsz
Pamięci i Koncert Pamięci – zostały określone jako obchody społeczne,
obywatelskie. Nad obchodami 70. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu i w
Małopolsce Wschodniej prezydent nie obejmie patronatu.
Nasze
zdumienie wywołał fakt, że zdaniem doradcy prezydenta, najważniejsze
jest stowarzyszenie się Ukrainy z Unią Europejską, zaś do ziem
wschodnich nie mamy żadnego prawa, bo tam ludność miejscowa była nie
polska... (sic!), a Żydów mordowali tylko Niemcy a nie Ukraińcy. Temu
podobnych kompromitujących stwierdzeń można by jeszcze mnożyć.

Zostaliśmy poinformowani, że Sejm RP decyzją partii rządzących PO i PSL
nie przyjmie uchwały o ustanowieniu 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa
Kresowian. Ponadto kolejny raz zdecydowanie odradzano nam zorganizowanie
Marszu Pamięci.
W tej sytuacji pozostaje nam konsekwentne
trzymanie się programu, jak najliczniejsze uczestnictwo w
uroczystościach społecznych i przystąpienie jako stowarzyszenia kresowe
do Społecznego Komitetu Organizacyjnego Obchodów Rocznicy 11 Lipca.
Deklarację przesyłamy w załaczniku. Już jest kilkanaście naszych
organizacji! Wszystkie środowiska kresowe zostaną wymienione w
programie, który będzie zawierał deklarację oraz informację o Państwa
obchodach.


red. Ewa Szakalicka, FOK
dyr. Aleksandra Biniszewska, MLiK-W

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

67. 70. rocznica ukraińskiej



70. rocznica ukraińskiej zbrodni w Niemilii

70. rocznica ukraińskiej zbrodni w Niemilii26
lub 27 maja 1943 r., w miejscowości Niemilia w powiecie kostopolskim w
dawnym województwie wołyńskim, ukraińscy nacjonaliści zamordowali 126
Polaków, a samą wieś spalili. Właśnie mija 70 lat od tamtych tragicznych
wydarzeń.



W czasie okupacji część mieszkańców wsi została wywieziona na roboty do Niemiec. W 1943 r. mieszkało tu około 160 osób.



W marcu 1943 r. na wypadek napadu ze strony Ukraińców we wsi została
zorganizowana samoobrona, licząca kilkadziesiąt osób uzbrojonych w kilka
sztuk karabinów.



O świcie 26 lub 27 maja kilka uzbrojonych grup upowców, wspartych przez
chłopów z okolicznych wsi ukraińskich, wtargnęło do Niemilii.
Napastnicy wdzierali się do domów, zabijając swe ofiary siekierami,
nożami i widłami. Tych, którzy podjęli próbę ucieczki, zabijano z broni
palnej. Zaskoczona samoobrona nie stawiła żadnego zorganizowanego oporu.
Po masakrze wieś została ograbiona i spalona.



W efekcie napadu 116 lub 126 Polaków zostało zamordowanych.
Kilkudziesięciu rannych trafiło do okolicznych szpitali w Kostopolu i w
Bereźnem. Ofiary rzezi pochowano w zbiorowej mogile na terenie wsi. Po
1943 r. ocaleli z pogromu mieszkańcy ustawili tam drewniany krzyż.



W latach 70. XX w. mogiła została ogrodzona a na miejscu krzyża
ówczesne władze radzieckie wzniosły obelisk, na którym widniał napis:
„Tu pochowanych jest 170 mieszkańców wsi Niemilja rozstrzelanych przez
Burżuazyjnych Nacjonalistów Ukraińskich w 1943 roku. Wieczna pamięć”.



Dziś obelisku już nie ma. Jedynym śladem po mogile, w której spoczywają zamordowani, jest pokryte trawą wzniesienie...



Paweł Brojek

źródło: Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko „Ludobójstwo dokonane
przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945”,
Warszawa 2000

na zdjęciu: nieistniejący już obelisk upamiętniający ofiary zbrodni / fot. wolyn.ovh.org

http://www.prawy.pl/historia/3137-70-rocznica-ukrainskiej-zbrodni-w-niemilii

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

68. Dziwna konferencja w Gdańsku. Należy protestować.

http://bezprzesady.pl/aktualnosci/dziwna-konferencja-w-gdansku-nalezy-pr...

Dochodzą mnie informacje że w Gdańsku odbyć się ma specyficzna konferencja na temat Ludobójstwa na Kresach dokonanego przez zbrodnicze OUN-UPA (oczywiście brak takich określeń w opisach konferencji) z jeszcze ciekawszym składem…Oto on:

“godz. 10.00-13.30
Otwarcie debaty – prof. Roman Drozd

„Narastanie wrogości” – debata ukaże przyczyny tragedii wołyńskiej, nie tylko w kontekście narastania wrogości między Polakami a Ukraińcami jeszcze w okresie przedwojennym, ale także rolę III Rzeszy i ZSRR w zaostrzaniu konfliktu. Panel z udziałem: prof. Andrzeja Chojnowskiego, prof. Mykoły Kuczerepa, prof. Włodzimierza Mędrzeckiego,
prof. Aleksandra Zajcewa poprowadzi dr Magdalena Nowak

„Przeciwko sobie” – dyskusja skupi się na przebiegu konfliktu polsko-ukraińskiego, w tym rzezi wołyńskiej, mordów w Galicji Wschodniej i na terenie dzisiejszej Polski oraz pozbawieniu Polaków i Ukraińców ich małych ojczyzn. Dyskusję poprowadzi prof. Rafał Wnuk, a jego rozmówcami będą: prof. Ihor Iljuszyn, prof. Grzegorz Motyka, dr Leon Popek, prof. Andrij Portnow.

godz. 15.00- 17.30
„Pamięć i przyszłość” – najważniejsza dla naszej współczesności rozmowa ma ukazać sposoby postrzegania konfliktu przez Polaków i Ukraińców, trudności w polsko-ukraińskim zbliżeniu i pojednaniu, a przede wszystkim spróbować wskazać i wytyczyć drogi wyjścia z impasu w dialogu polsko-ukraińskim. Poprowadzi ją prof. Grzegorz Berendt, a wezmą w niej udział: Bogumiła Berdychowska, Mirosław Czech, prof. Jarosław Hrycak, Myrosław Marynowycz, prof. Tomasz Stryjek, prof. Tadeusz Sucharski, Piotr Tyma.

Organizatorzy: Akademia Pomorska w Słupsku, Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Gdańsku, Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, Nadbałtyckie Centrum Kultury w Gdańsku, Ukraiński Uniwersytet Katolicki we Lwowie, Wydział Historyczny Uniwersytetu Gdańskiego, Ukraińskie Towarzystwo Historyczne w Polsce.

piątek 14 czerwca 2013, godz. 20.00
Centrum św. Jana, Gdańsk, ul. Świętojańska 50″

(z programu konferencji).

Czyżby następna próba relatywizacji faktów historycznych dokumentujących zbrodnię ludobójczą?

Cytat z maila:
“…niektórzy szefowie instytucji państwowych swój wysiłek skupiają na marginalizacji uroczystości, rozbijaniu jedności środowisk ofiar – i gdy tutaj dostrzegamy hojne wydatkowanie pieniędzy polskich podatników dla zbudowania trybuny do głoszenia “dylematów” zbrodniarzy. I to wszystko w rocznicę poświęconą pamięci ofiar. Mordercy najwyraźniej są traktowani jeśli nie jako bardziej, to przynajmniej w tym samym stopniu skrzywdzeni, co ofiary…/”

Fragment obszernego listu protestacyjnego ze strony Fundacji: Pomorska Inicjatywa Kresowa

“Gdynia, 9 maja 2013
Sz.P. Lawrence Okey Ugwu
Dyrektor Nadbałtyckiego Centrum Kultury Gdańsk

Nasze zaniepokojenie wzbudza proponowane przez Państwa podejście do tematu, tendencyjny dobór prelegentów oraz pokaz gloryfikującego zbrodnicze formacje OUN-UPA filmu w reżyserii Agnieszki Arnold, który ocenić można jedynie jako skandaliczny i naruszający godność ofiar ludobójstwa i ich rodzin, którym winni jesteśmy najwyższy szacunek.

Temat ludobójstwa na Wołyniu powinien być podnoszony w kontekście prawdy historycznej – tylko wtedy służy prawdziwemu pojednaniu, godnemu upamiętnieniu ofiar, upowszechnieniu wiedzy, w szczególności u młodego pokolenia.
Niezmiernie dziwi nas fakt, że obchodząc 70 rocznicę wołyńskiej „krwawej niedzieli” Państwo podjęliście współpracę z takimi instytucjami, jak Akademia Pomorska w Słupsku oraz Ukraińskie Towarzystwo Historyczne, gdyż znane są one z publicznych wystąpień usprawiedliwiających ludobójstwo ukraińskie i jego sprawców, a także wielokrotnie atakujące świadków zbrodni i dokonujące manipulacji faktami historycznymi.

5 marca br. podjęliśmy inicjatywę konsolidacji środowisk kresowych w Trójmieście, organizujemy cykliczne spotkania z fundacjami i stowarzyszeniami działającymi w tym obszarze, pracujemy na rzecz ocalenia spuścizny historyczno-kulturowej ziem wschodnich Rzeczypospolitej.

Przedstawiciele tych organizacji z nieukrywanym oburzeniem przyjęli informację o planowanych przez Państwa dyskusjach/panelach/pokazach, które z pewnością nie można nazwać rocznicowymi lub upamiętniającymi…

[...]
Aleksandra Żórawska
wiceprezes zarządu Fundacji Pomorska Inicjatywa Kresowa
prezes zarządu Fundacji INKUBATOR AKTIVECO
członek Ogólnopolskiego Komitetu Ustawodawczego projektu w sprawie ustanowienia dnia 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian
koordynator Porozumienia Pokoleń Kresowych w woj. pomorskim
koordynator Centrum Dziedzictwa i Kultury Kresowej GROT”

Obecność dużej liczby kresowian, Polaków i Ukraińców, którzy znają prawdę o tej zbrodni jest więc obowiązkowa.
Nie zaproszenie przedstawicieli rodzin wymordowanych okrutną śmiercią jest niedopuszczalne.
Zdecydowanie, podczas owej dziwnej konferencji należy przeciwdziałać relatywistycznym zabarwieniom poszczególnych paneli.
Nie tędy droga do pojednania i wybaczenia.
Zachęcam do przeczytania tekstu: Niezwykły głos z Ukrainy – na okazję 70-tej rocznicy…
Ten tekst z Ukrainy pomoże Państwu uświadomić, że tego typu imprezy w Polsce są niedopuszczalne. Nie przynoszą niczego konstruktywnego i są próbą zatarcia przepaści między zbrodniarzami a ofiarami.
Nasza obecność na tej imprezie jest obowiązkowa. Wszelkie tezy będące próbą postawienia znaku równości między zbrodniarzami a ofiarami (zapewne będą takie próby) powinny być z góry skrytykowane i odrzucone.
W świetle wiedzy historycznej, przede wszystkim licznych zeznań ocalałych świadków, zbrodnia ta posiada WSZYSTKIE wymagane cechy, które kwalifikują ją jako jedno z Ludobójstw XX wieku.
Możemy dyskutować w ramach ściśle określonych i zawierających się właśnie w takim uprawomocnionym faktami i relacjami świadków założeniu.
Żadne inne rozważania nie mają umocowania naukowego. Od lat czynione są próby zmarginalizowania faktów, na rzecz relatywizacji i niejako “rozmycia”, “rozłożenia” zbrodni.
Odium odpowiedzialności za zbrodnię Ludobójstwa ciąży na spadkobiercach.
Jednakże, nie zapominajmy, że spadkobiercami nie jest cały naród ukraiński, lecz zaledwie jego nikła cząstka, zbrodniarzy i okrutników kierujących się zaleceniami zbrodniczej ideologii opartej na specyficznej nacjonalistycznej interpretacji myśli Hitlera, przekształconych dla potrzeb nacjonalizmu ukraińskiego stworzonych, opracowanych i zapisanych przez Dmytro Doncowa, fanatyka i zwolennika, żeby nie powiedzieć miłośnika – wodza III Rzeszy, który przetłumaczył na język ukraiński biblię nazistów: “Mein Kampf”.
Sformowanie takich idei w “Nacjonalizmie” doprowadziło w późniejszym czasie do hekatomby ofiar, również pochodzenia ukraińskiego.
Krytyka działań tych zbrodniarzy powinna być pokazywana w świetle opinii międzynarodowej, i zdecydowanie wyróżniać powinna grupę odpowiedzialną za nie.

Piotr Szelągowski
Społeczny Ogólnopolski Komitet Organizacyjny Obchodów 70 rocznicy Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Kresach Wschodnich II RP
Protest przeciw konferencji w przedstawionej powyżej formie powinien być kierowany na ręce:

Larry Okey Ugwu – Dyrektor Nadbałtyckiego Centrum Kultury w Gdańsku
a także:
Mieczysław Struk – Marszałek Województwa Pomorskiego (objął patronat).

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

69. michniki szczuja i kłamia, kłamia, mataczą

Fałszywa melodia antyukraińska-Paweł Smoleński
http://wyborcza.pl/1,75968,14017925,Falszywa_melodia_antyukrainska.html

Telewizja publiczna we wtorkowym programie "Po prostu" pokazała materiał "Zapomniana zbrodnia" o antypolskiej czystce na Wołyniu w 1943 r. przeprowadzonej przez ukraińskich nacjonalistów. Co słuszne, w programie mówiono o martyrologii polskich wsi. Opowiedziano, kiedy i co się działo, podano daty czystek i liczby zabitych, wskazano miejsca, gdzie kiedyś były ludne osady. Zamieszczono relacje, fotografie i dokumenty.
Mówiono również o polskim odwecie za Wołyń po obu stronach Bugu.

Były też głosy ukraińskie i obrazki współczesnego Lwowa. Głosy ukraińskie (przede wszystkim starzy ludzie, ze swoją nieprawdziwą pamięcią): to zabijali nie ukraińscy partyzanci lub chłopi, tylko Sowieci. Współczesny Lwów: knajpa w piwnicy zrobiona na bunkier UPA, wchodzi się na hasło ("Sława Ukrainie"), w menu są niemal "potrawy z Moskali", a pośród zdjęć zdobiących ściany - portrety upowców i ani jednego obrazka polskiej tragedii Wołynia. Stąd najpewniej "zapomniana tragedia".
Przecież wiemy, że melodia robi piosenkę. A ta, niestety, jak z antyukraińskiej propagandy. Gdyby dzisiaj izraelska telewizja program o mordzie w Jedwabnem zatytułowała "Zapomniany pogrom", nazwalibyśmy to manipulacją, bo w Polsce mówi się o Jedwabnem otwarcie.

Służę TVP nazwiskami Ukraińców mówiących prawdę o Wołyniu: od bohaterów walki o ukraińską niepodległość w szeregach UPA, przez intelektualistów, po kardynałów greckokatolickiej Cerkwi i prawosławnych władyków. Mogę podrzucić również telefony tak zwanych zwykłych Ukraińców. Bo o Wołyniu mówi się publicznie na Ukrainie od kilkunastu lat, a że być może za mało, to inna sprawa.

Gdyby wyliczankę polskich okrucieństw z Zawadki Morochowskiej, Pawłokomy lub Sahrynia wyemitowaną w jakiejkolwiek telewizji świata zilustrować zwłokami ofiar doktora Mengele, byłoby to niech TVP poszuka sobie właściwego słowa. Tymczasem w "Zapomnianej zbrodni" kilkukrotnie pojawia się zdjęcie dzieci powieszonych na drucie kolczastym podpięte pod tezę o ukraińskim bestialstwie (tradycyjnie: siekiery, widły, niemowlęta nabijane na płoty, a wołyńscy Polacy modlą się o kulę w łeb). To bardzo znana fotografia, wielekroć opisywana i objaśniana. Przedstawia dzieci zamordowane przez oszalałą matkę w 1923 r., dwadzieścia lat przed Wołyniem!

Autorem wyemitowanego przez TVP materiału jest Endy Gęsina-Torres (człowiek młody, więc rokujący nadzieję, że się nauczy). "Zapomnianą zbrodnię" pokazał Tomasz Sekielski, żurnalista znany, z wieloletnim stażem. Pytanie, czy Sekielski rokuje, zdaje się otwarte.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

70. Skunks Davies na usługi GW:Nie wolno szukać jednego winnego.

Nie wolno pozwolić na to, aby jedna strona
miała pretensje, że jest jedyną ofiarą rzezi wołyńskiej, i iść dalej w
kierunku określenia "ludobójstwo". Polacy byli ofiarami. To więcej niż
masakra - to były czystki etniczne, których celem było przejęcie ziem
zachodniej Ukrainy przez Ukraińców. Na początku II wojny światowej te
ziemie były wielonarodowe: byli Polacy, byli Ukraińcy, byli Żydzi. Każda
z tych grup przeżyła straszne rzeczy. Nie wolno wyjmować jednej z nich i
mówić jedynie o jej krzywdach - mówił w "Światopodglądzie" w TOK FM
prof. Norman Davies.

Agnieszka
Lichnerowicz: W polskim Sejmie wybuchła kolejna awantura o rocznicową
uchwałę mającą uczcić ofiary rzezi wołyńskiej. Część posłów domaga się,
aby jasno nazwać masakry Polaków ludobójstwem, i chce uchwalenia
specjalnego dnia pamięci męczeństwa Kresowian.


Norman Davies, historyk, Uniwersytet
Londyński: Cała ta awantura jest oczywiście niepotrzebna. Moim zdaniem
należy patrzeć na tę sprawę z wielu perspektyw. Te masakry wołyńskie i
galicyjskie, bo to nie obejmowało jedynie Wołynia, to część większego
problemu. To nie jest prawda, że tylko Polacy byli ofiarami ataków i
masakr. Na przykład kilka lat temu odbyła się wielka dyskusja dotycząca
zbrodni w Jedwabnem. Dlaczego wtedy nie mówiło się o Wołyniu? Przecież
to jest podobne zjawisko. Sąsiedzi, ludzie, którzy mieszkali obok siebie
przez wiele lat, nagle napadają i okrutnie mordują.



Miałem w Londynie przyjaciela Ukraińca. On był ofiarą odwrotnej masakry,
czyli Ukraińców przez grupę Polaków. Natomiast został uratowany przez
Polaków, przez Armię Krajową, która wypędziła tę bandę. To jest bardzo
skomplikowana historia. Nie wolno pozwolić na to, aby jedna strona miała
pretensje, że jest jedyną ofiarą, i iść dalej w kierunku określenia
"ludobójstwo". Oczywiście Polacy byli ofiarami. To więcej niż masakra -
to były czystki etniczne, których celem było przejęcie ziem zachodniej
Ukrainy przez Ukraińców. Na początku II wojny światowej te ziemie były
wielonarodowe: byli Polacy, byli Ukraińcy, byli Żydzi. Każda z tych grup
przeżyła straszne rzeczy. Nie wolno wyjmować jednej z nich i mówić
jedynie o jej krzywdach. Trzeba też połączyć to, co się działo na
Wołyniu i Galicji Wschodniej, z tym, co się działo po wojnie, czyli
operacją "Wisła" - czystkami etnicznymi prowadzonymi przez polski rząd
przeciwko niewinnym Ukraińcom. W dużej mierze dotknęło to ludzi (np.
Łemków), którzy nie bardzo czuli się Ukraińcami. To jest wszystko jeden
problem.

Szef polskiego Instytutu Pamięci Narodowej uważa, że to nie usprawiedliwia ludobójstwa.


Jako historyk widzę, że każda grupa etniczna ma pewnych ludzi,
którzy chcą, aby to oni zostali uznani za ofiary ludobójstwa. To zaczęło
się prawie 100 lat temu. Ormianie wciąż walczą, aby uznano, że byli
ofiarami ludobójstwa w trakcie I wojny. Co znaczy ludobójstwo? Kto je
definiuje? To są kwestie polityczne. To jest selekcja ofiar: my jesteśmy
ofiarami ludobójstwa, inni nie są. Tu jednak nie ma niewinnych grup. To
był okres okropności, wypędzania, oczywiście przez mocarstwa, Trzecią
Rzeszę i ZSRR. Każda grupa była ofiarą różnych okropności. Jednak
mówienie wyłącznie o sobie jako ofiarach ludobójstwa jest polityczne.Wielu Polaków boli, że Ukraińcy wznoszą
pomniki takim ludziom jak Bandera. Politycy polscy podnoszą, że nie
możemy patrzeć biernie, jak bohaterami stają się mordercy.



- Mój dobry przyjaciel z Polski pochodzi z tamtych stron. Jego
ojciec był Polakiem, a matka Ukrainką. Część rodziny matki, czyli ta
ukraińska, została wymordowana przez UPA. Czy polscy politycy mówią o
tym, że UPA mordowała Ukraińców? Nie, to selekcja. Sztuczna selekcja dla
celów politycznych, żeby móc powiedzieć "Naród polski był ofiarą". UPA
jako UPA miała swoje wspaniałe karty. Nie uznawała ani Hitlera, ani
Stalina i próbowała walczyć na każdym froncie. Wojna rozpętała przemoc z
różnych stron. Tak jak nie wszyscy Ukraińcy, tak jak nie wszyscy
żołnierze UPA odpowiadali za zbrodnie. I nie tylko Polacy byli ofiarami.

Mamy
spory z Litwinami o polską mniejszość. Z Ukrainą o przeszłość. Z
Białorusią nie mamy, bo trudno mieć z nią spory, bo to autorytarnie
rządzony kraj.


Stosunki polsko-ukraińskie były
zamrożone przez cały okres sowiecki. Wówczas oficjalnie obowiązywało
braterstwo, harmonia i przyjaźń między narodami słowiańskimi. Dopiero
więc musimy się mierzyć z tymi sporami. Ja byłbym jednak za tym, żeby
nie mówić selektywnie i próbować zrozumieć całościowo tamte wydarzenia:
dlaczego tak było? Dlaczego tak się stało?

I nie tylko
los Polaków, ale również Ukraińców i Żydów. Kresy Południowo-Wschodnie
były przed wojną trójnarodowe: polsko-żydowsko-ukraińskie.


To jest pytanie z zakresu historii alternatywnej. Jednak to bardzo
ciekawe pytanie. Spójrzmy na to, co się stało w Jugosławii w latach 90.
Bardzo podobna historia: mordowali się sąsiedzi, Serbowie, Chorwaci i
Bośniacy. Pytanie brzmi: czy gdyby nie było II wojny światowej, to czy
na Kresach i tak doszłoby do takich okropności? To niewykluczone. Nie
wolno szukać jednego winnego. Trzeba z pokorą przyjąć, że tak było, i
starać się zrozumieć wszystkie czynniki.

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,14103376,Prof__Davies_o_rzezi_wolynsk...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

71. Ukrainiec Michnik - ojciec Szechter z KPZU

Trzeba przyznać, że szczyt łgarstwa osiąga Michnik już przy najnowszych opisach rodowodu swojej rodziny, kiedy na przykład stara się maksymalnie wybielić postać swego ojca Ozjasza Szechtera, członka Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Pisze o nim, że czuł się on jak “absolutnie polski Polak” (“Między panem a plebanem”, Kraków 1995, s. 50). Nie wyjaśnia tylko nigdzie, czego ten “absolutnie polski Polak” szukał w Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i jak zawędrował na sam jej wierzchołek z tą swą rzekomą “dumą z polskiej tożsamości” (tamże, s. 50).
Przypomnijmy, że Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy konsekwentnie dążyła do rozbicia Polski, oderwania wielkiej części jej ziem i przyłączenia do już rusyfikowanej skrajnym sowieckim terrorem wschodniej Ukrainy. Dodajmy, że według książki H. Piecucha “Akcje specjalne” (Warszawa 1996, s. 76), ten “absolutnie polski Polak” Ozjasz Szechter był starym, wypróbowanym agentem Moskwy w Polsce. I wchodził wraz z Brystygierową, Bermanem, Chajnem, Groszem, Kasmanem i innymi w skład wydzielonej komórki, bezpośrednio podporządkowanej Moskwie.
http://www.bibula.com/?p=18836

Rocznica akcji na Wołyniu ożywiła nacjonalistów -Adam Michnik

70. rocznica antypolskiej akcji na Wołyniu ożywiła środowiska nacjonalistyczne po obu stronach granicy. Po polskiej słyszymy twarde głosy żądające ukraińskiej pokuty; na Ukrainie - twarde głosy antypolskie.
Trudno się dziwić. Historia stosunków polsko-ukraińskich pełna była niesprawiedliwości, wojen, zbrodni. Dwa narody walczyły o swoją wolność i niepodległość, widząc w dążeniu drugiej strony zagrożenie.

Zwykle historia ukraińska była bardziej tragiczna. Polska w 1918 r. odzyskała niepodległość. Ukraina została podzielona, głównie między Polskę i ZSRR. Ukraińcy żyjący w Polsce czuli się narodem pod obcą okupacją. Radykalizowało to konflikt polsko-ukraiński.

Wybuch II wojny światowej przyniósł Ukraińcom nadzieję, że uzyskają niepodległe państwo. Wołyń i Galicję Wschodnią uważali za swoje ziemie. Dla Polaków było to nie do przyjęcia, stali na stanowisku powrotu do granic sprzed 1 września 1939. Konflikt, chyba nieuchronny, przybrał formy wyjątkowo okrutne, jak wszystkie chłopskie rebelie. Mówiąc o "rzezi wołyńskiej", warto pamiętać o "rzezi galicyjskiej" czy o Jedwabnem; Ukraińcy nie mieli monopolu na okrucieństwo.

Z tej perspektywy spór o słowa nasuwa podejrzenie o działanie w złej wierze. Czyż nie można powiedzieć, że konflikt był tragedią obu narodów? Jeśli Wołyń był wspólnym domem Ukraińców i Polaków, to czyż nie można rzec, że była to tragiczna wojna domowa? Czy słowa "zbrodnia wojenna" i "krwawa czystka etniczna" nie są w potocznym odbiorze tym samym co "ludobójstwo"? Czy Polacy powinni dzisiaj odtwarzać upowszechniony w PRL stereotyp "rezuna", podłą tezę, że Ukraińcy to "genocynna nacja"?

Jeśli my, Polacy, mówimy o potrzebie prawdy i rachunku sumienia, to czy nie jest uczciwiej zacząć ten rachunek od siebie? Czy nie stać nas - narodu pozbawionego państwa przez 123 lata - na próbę zrozumienia tragedii narodu ukraińskiego, który tylekroć wpadał nie z własnej winy w potrzask, żyjąc pod rządami obcych?

Po 1989 r. oba narody rozpoczęły trudną drogę do pojednania. Wtedy zwyciężył duch Polski ufundowanej na jej najlepszych wartościach: na rozumieniu ukraińskiego dążenia do wolności, tak jak pojmował to Jerzy Giedroyc. Szukał on wspólnej drogi z Ukraińcami już na emigracji. Nawiązywał do porozumienia Piłsudskiego z Petlurą.

Ważny był też duch Ksawerego Pruszyńskiego z jego opowiadania "Ksiądz Ułas" czy duch Pawła Jasienicy z jego rozważań o Mazepie. Ogromne znaczenie miała aksjologia Jana Pawła II, Jerzego Turowicza i Jacka Kuronia, tak bardzo zasłużonych dla pojednania Polski z Ukrainą.

Ten duch naznaczył politykę kolejnych polskich rządów i prezydentów. Pozwalał rozumieć ukraińskie dramaty i kompleksy.

Nie bronię tych kompleksów, ale staram się je rozumieć. Bandera i OUN to nie są moi bohaterowie. Potępienie masowych mordów na Wołyniu uważam za oczywistość. Jednak nie są też moimi bohaterami pacyfikatorzy sił ukraińskich w epoce II RP ani przywódcy Narodowych Sił Zbrojnych.

Historii nie da się odwrócić, z tą przeszłością musimy żyć. Należy opowiedzieć o niej całą prawdę, ale nie epatować okrucieństwem i nie licytować się, kto więcej wycierpiał. Mówić prawdę, ale nie jątrzyć.

Prof. Filar w rozmowie z "Gazetą" powiedział pięknie, że trzeba oddać hołd ofiarom, ale nikogo nie należy zmuszać, by przed nami klękał.

Ofiary polskie i ukraińskie muszą być godnie upamiętnione. Mamy wielu przyjaciół Ukraińców, którzy myślą tak samo.

Bądźmy, Polacy i Ukraińcy, mądrzejsi od naszych dziadów i pradziadów. Nie my kopaliśmy tamte doły dla zamordowanych. Nie rozkopujmy ich dziś lekkomyślnie.

Dziś w "Magazynie Świątecznym" reportaż Witolda Szabłowskiego o Ukraińcach, którzy pomoc Polakom przypłacili życiem - s. 24; oraz w wydaniu papierowym wkładka "Wołyń 1943" przygotowana wspólnie z IPN

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,14147999,Rocznica_akcji_na_Wolyniu_ozywila_na...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

72. Fundacja Batorego w czyim imieniu?

Tragedia wołyńska sprzed 70 laty, niezależnie od wyników ustaleń, do jakich dojdą historycy polscy i ukraińscy, nie wpłynie na stosunki między naszymi krajami, i Polska nadal będzie popierać europejskie dążenia swego wschodniego sąsiada. Zapewnił o tym marszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz na międzynarodowej konferencji „Pamięć o XX wieku a współczesność. Ukraińskie spory o przeszłość”, zorganizowanej 21 czerwca w Warszawie przez Fundację im. Stefana Batorego.

Podjęcie sprawy tragedii wołyńskiej jest w pewnym stopniu polską reakcją na budowanie na Ukrainie, głównie zachodniej, pomników ku czci Stepana Bandery, UPA oraz innych osób i organizacji, budzących złe skojarzenia w naszym kraju

– powiedział Borusewicz.

Przypomniał, że po kilku spotkaniach prezydentów i „okrągłych stołach” z udziałem przedstawicieli różnych środowisk z obu krajów w ostatnich latach wydawało się, że sytuacja będzie normalizować i będzie można stopniowo wyjaśnić sporne kwestie we wzajemnych stosunkach. Tymczasem, zdaniem polityka, tak się nie stało, co więcej – kontakty i wymiana myśli jakby zamarły.

O ile w Polce dyskusje historyków nadal się toczą, co sprzyja poszerzeniu wiedzy na ten temat, a nawet nabraniu do niej dystansu, o tyle po stronie ukraińskiej tych działań nie ma i jest to wielka szkoda

– ubolewał marszałek Senatu. Przypomniał też, że ogłaszane w Polsce co 10 lat oświadczenia z okazji kolejnych rocznic zbrodni wołyńskiej są coraz ostrzejsze w tonie, toteż byłoby najlepiej, gdyby sprawą tą zechcieli się zająć przede wszystkim sami uczeni ukraińscy. Jednocześnie zaznaczył, że zagadnieniem tym grają politycy różnych nurtów w obu krajach, kierujący się najczęściej własnym interesem partyjnym.

Borusewicz zaznaczył, że niezależnie od tego, jakie będą dalsze losy dyskusji na temat zbrodni na Polakach na Wołyniu, polityka naszego kraju wobec jej wschodniego sąsiada nie zmieni się.

Będziemy nadal wspierać dążenia Ukrainy do włączenia się do struktur europejskich, widząc w niej ważnego sąsiada na Wschodzie

– zapewnił polski polityk. Nawiązując do Wspólnej Deklaracji na temat tragedii wołyńskiej, jaką w przyszłym tygodniu mają podpisać biskupi rzymsko- i greckokatoliccy z Polski i Ukrainy, zwrócił uwagę, że nie będzie tam zarzutów pod adresem państwa ukraińskiego, bo go wtedy jeszcze nie było, ale będą to oskarżenia wobec sprawców i współwinnych tych zbrodni.

Na zakończenie swej wypowiedzi B. Borusewicz wyraził nadzieję, że dyskusja polsko-ukraińska, która w ostatnich latach wyraźnie przygasła, obecnie znów się ożywi, do czego z pewności przyczyni się dzisiejsza konferencja.

W spotkaniu wzięli udział naukowcy polscy i ukraińscy. Witając wszystkich jego uczestników prezes zarządu Fundacji im. Batorego Aleksander Smolar przypomniał, że jest to kolejna tego rodzaju konferencja – ta w ub.r. była poświęcona związkom Ukrainy z Europą. Obecna zaś podejmuje refleksję nad ukraińską pamięcią narodową XX wieku.

Tematyka ta przewijała się przez wszystkie wystąpienia panelistów w pierwszej części spotkania. Wszyscy oni pochodzili z Ukrainy i mówili o sprawach swego kraju, w niewielkim tylko stopniu odnosząc się do sytuacji za granicą. Podkreślano, że jednym z głównych problemów tego państwa są ciągle jeszcze utrzymujące się tam różnice między regionami, zwłaszcza między jego częścią wschodnią, na ogół rosyjskojęzyczną, a zachodnią, ukraińskojęzyczną. Toteż niezwykle ważne jest wytworzenie się ukraińskiej tożsamości i samoświadomości narodowej.

Mówiąc o ciągle dużych wpływach rosyjskich, szczególnie na wschodzie, uczestnicy spotkania zwracali uwagę, że istnieje – niewielkie wprawdzie, ale jednak – niebezpieczeństwo rusyfikacji tego kraju. W tym kontekście przypomniano, że gdy na początku lat dziewięćdziesiątych Ukrainy uzyskała niepodległość, jego prezydenci reprezentowali różne wzorce państwowości. Leonid Kuczma dążył do połączenia i rzeczywistej integracji różnych regionów i zespolenia pamięci narodowej, Wiktor Juszczenko natomiast oparł swą wizję na trzech elementach: przeszłości i Kozaczyzny, Wielkiego Głodu w latach trzydziestych XX wieku oraz próbach godzenia weteranów II wojny światowej (czasy sowieckie) i walk o niepodległość kraju (banderowcy i inni). I o ile dwa pierwsze składniki dały pewne pomyślne wyniki, to ta ostatnia sprawa zakończyła się całkowitym niepowodzeniem.

Paneliści zwracali też uwagę, że tematyka historyczna, żywa w okresie prezydentury Juszczenki, choć nie był on historykiem, obecnie jest prawie nieobecna w dyskursie politycznym tego kraju. A jeśli nawet ktoś ją porusza, to niemal wyłącznie w celach doraźnych i w formie prowokacyjnej, w efekcie zamiast pamięci historycznej jest mitologia historyczna.

Uczestniczący w dyskusji w tej części spotkania B. Borusewicz wypowiedział się przeciw tworzeniu pamięci historycznej przez polityków, jest to bowiem zajęcie przede wszystkim dla historyków.

Druga część obrad skupiła się wokół tematu „Pamięć a relacje z sąsiadami”. Paneliści zwracali uwagę, że chociaż Ukraina graniczy z kilkoma państwami, to w praktyce w jej polityce zagranicznej i wewnętrznej istotną rolę odgrywają stosunki z Rosją i Polską, i w mniejszym stopniu z Węgrami, podczas gdy z pozostałymi sąsiadami: Białorusią, Słowacją oraz Rumunią i Mołdawią „nic się nie dzieje”.

Najważniejsze są oczywiście relacje z Rosją, która nie wyzbyła się dążeń do włączenia Ukrainy do strefy swych wpływów, choć – jak się wydaje – nie uważa jej już za państwo „tymczasowe”. O ile na Zachodzie kraju propaguje się bohaterów walki o niezależność kraju, często kontrowersyjnych, z Banderą na czele, o tyle na Wschodzie największą popularnością cieszą się Rosjanie: caryca Katarzyna, przedrewolucyjny premier Stołypin, Lenin i inni.

Stosunki z Polską nie są najważniejsze dla Ukrainy, szczególnie na wschodzie, ale co jakiś czas nabierają znaczenia jako przeciwwaga dla wpływów rosyjskich. Jeden z uczestników dyskusji podkreślił, że „sprawa wołyńska” w ogóle nie pojawiłaby się w tym kraju, gdyby nie Polska z jej stanowczymi żądaniami na ten temat.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/56385-borusewicz-czeka-na-ruch-ukraincow-...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

73. PiS nie chce biskupa. „Bo

PiS nie chce biskupa. „Bo współpracował z Niemcami?

Środowiska kresowe i PiS z Przemyśla protestują przeciwko nadaniu
jednej z ulic w mieście imienia biskupa Kocyłowskiego. Zarzucają mu
współpracę z Niemcami i popieranie ukraińskich nacjonalistów. Jan Paweł
II zaliczył biskupa w poczet błogosławionych.

(...)
W publikacji "Biskup Jozafat Kocyłowski (1876-1947). Życie i
działalność" dr Iwaneczko przypomniał także zachowanie biskupa w czasie
II wojny światowej. - Gdy wybuchła wojna niemiecko-radziecka, biskup
sądził, że okupacja niemiecka będzie lepsza niż bolszewicka. Miał w
pamięci zachowanie Niemców w czasie I wojny światowej. Był wśród
uczestników wiecu z okazji zajęcia Przemyśla przez Niemców. Tak jak
wielu Ukraińców wierzył, że Niemcy
pozwolą utworzyć niepodległe państwo. Ale później doszedł do wniosku,
że między Niemcami a bolszewikami nie ma żadnej różnicy - mówi dr
Iwaneczko.

Niemcy zagrozili Kocyłowskiemu uwięzieniem za
to, że korzystał z pomocy żydowskiego lekarza i że w katedrze ukrywano
Żydów. A gdy w 1943 r. zaczęli formować ukraińską dywizję SS Galizien,
zażądali odprawienia mszy polowej dla ochotników. - Początkowo biskup
odmówił, ale naciskany zgodził się na odprawienie mszy przez biskupa
Łakotę. Ostatecznie 4 lipca 1943 r. tę mszę odprawił sam - opowiada dr
Iwaneczko.

Mimo to dr Iwaneczko tak ocenił biskupa:
"Ordynariusz przemyski obrządku greckokatolickiego bp. Jozafat
Kocyłowski może stanowić wzór kapłana wiernego Kościołowi, zatroskanego o
powierzonych mu wiernych oraz dążącego do normalizacji stosunków między
Polakami a Ukraińcami w duchu zasad Ewangelii".

I nie
wycofuje się z tej oceny: - Pojawiły się nowe informacje. Niektórzy
twierdzą, że biskup napisał czołobitny list do Hitlera. Chcielibyśmy
zapoznać się z tymi dokumentami. A jeśli sprawa została wyjaśniona np. w
czasie procesu beatyfikacyjnego, to tym bardziej chcielibyśmy poznać
argumenty rozwiewające wszelkie wątpliwości. Dlatego najpierw
głosowaliśmy przeciwko wprowadzeniu tej uchwały do porządku obrad, a
później wstrzymaliśmy się od głosowania - tłumaczy.

To
nie koniec protestów. Na stronie Stowarzyszenia Doliny Sanu czytamy:
"Dla tysięcy Kresowian, rodzin tych, których bliskich okrutnie
zamordowano, a których groby do dzisiaj są nieznane, nadanie imienia
ulicy J. Kocyłowskiego i to w przeddzień 70. rocznicy ludobójstwa na
Wołyniu jest swego rodzaju prowokacją zbezczeszczającą pamięć ich
bliskich. Zastanawiają się, czy w Przemyślu po uhonorowaniu
Kocyłowskiego nie pojawi się wkrótce pomysł nadania imienia placu czy
ulicy nazwy np. Stefana Bandery".

- Znów dała znać o
sobie fobia antyukraińska. Taka sama jak wtedy, gdy chodziło o oddanie
Ukraińcom Narodnego Domu - mówi Bartmiński. Słychać również głosy, że w
Przemyślu są bardziej papiescy niż sam papież, bo radni nie dowierzają
komisji beatyfikacyjnej, która sprawdzała sylwetkę biskupa.

------------------------------------------------
Gazeta Wyborcza udaje, że nie donosiła Z SATYFAKCJĄ o innym błogosławionym, który okazał się być współpracownikiem Niemców. Ale to był Włoch, nie ukraiński biskup.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

74. i ta Wisniewska bredzi coraz bardziej :))ostatnie stadium

O zbrodni wołyńskiej. Pojednanie zamiast nacjonalizmu

Polski Episkopat, podpisując deklarację razem z Kościołem
greckokatolickim na Ukrainie, jednoznacznie stanął po stronie tych,
którzy chcą dialogu, a nie jątrzenia.Kolejny wielki gest Kościołów: wspólną deklarację o pojednaniu
polsko-ukraińskim z okazji 70. rocznicy zbrodni na Wołyniu podpiszą
dzisiaj przedstawiciele Kościoła rzymskokatolickiego i
greckokatolickiego w Polsce, Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego i
Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie.

Tragedia wołyńska z lipca 1943 r., kiedy nacjonaliści ukraińscy
zamordowali ok.100 tys. Polaków, nie powinna dziś dzielić narodów. Była
straszliwym skutkiem konfliktu polsko-ukraińskiego, podobnie jak akcja
odwetowa przeprowadzona przez Polaków.

Domaganie się
przez prawicowych publicystów i historyków, by nazywać ją ludobójstwem,
jest bezpodstawne i niepotrzebnie ten konflikt odświeża. Na Wołyniu
doszło do czystki etnicznej, nie do ludobójstwa. Polski Episkopat,
podpisując deklarację razem z Kościołem greckokatolickim na Ukrainie,
jednoznacznie stanął po stronie tych, którzy chcą dialogu, a nie
jątrzenia. Celnie to ujął w wywiadzie dla KAI przewodniczący Episkopatu
abp Józef Michalik: "Tylko małe - w sensie moralnym - narody zajadle i
przez odwet dochodzą rachunku swych krzywd, natomiast narody wielkie
potrafią zdobyć się na przebaczenie, które jest warunkiem odbudowania
jedności". Wspomina też o tle zbrodni: "Ukraińcy mają poczucie, że przed
wojną byli przez Polaków źle traktowani, że Polacy okazywali im
poczucie wyższości. Mają poczucie, że pewne granice wobec nich
przekroczono".
Nie pierwszy raz biskupi wykazali się dalekowzrocznością w trudnych
międzynarodowych sprawach. Deklarację można porównać z innymi wielkimi
wydarzeniami: w ubiegłym roku patriarcha Moskwy Cyryl I podpisał z abp.
Michalikiem wspólny apel do narodów Polski i Rosji o pojednanie. Polscy
duchowni przyrównywali ten dokument do słynnego listu biskupów polskich
do niemieckich z 1965 r., w którym padły przełomowe słowa: "Wyciągamy do
was nasze ręce oraz udzielamy przebaczenia i prosimy o nie".


Deklaracja polsko-ukraińska zasługuje na to porównanie w równym,
jeśli nie większym stopniu, zwłaszcza że - jak nieoficjalnie wiadomo -
duchowni obu stron potrafili znaleźć wspólne słowa dla nazwania zbrodni
wołyńskiej, co być może zakończy lub złagodzi wzajemne animozje
społeczności obu krajów, żywe do dzisiaj, szczególnie wśród ludzi
pamiętających zbrodnię i ich potomków.

Oba poprzednie
dokumenty spotkały się z niezrozumieniem, apel o pojednanie z Cerkwią
był nie w smak niektórym politykom PiS, którzy nie życzyli sobie
"pojednania z putinowską barbarią" (poseł Pięta). Zapewne i
polsko-ukraińska deklaracja doczeka się niestosownych komentarzy. Wywiad
abp. Michalika to najlepsza odpowiedź: "Nie wyznajemy etyki
Hammurabiego, tylko etykę Ewangelii. Zatrzymać rozpędzone tornado
nienawiści można tylko w ten sposób, że ktoś nie odpowie nienawiścią.
Zatrzymać można je wyłącznie na drodze przebaczenia".


Przewodniczący Episkopatu ostrzega też przed nacjonalizmem, nie tylko
ukraińskim. "Niestety, niekiedy mam wrażenie, że nacjonalizmy po obu
stronach wcale nie wygasły, tu i ówdzie dają o sobie znać. Nacjonalizm
pojęcie narodu stawia wyżej od Boga i jego przykazań. Jest to bardzo
niebezpieczne. Żaden nacjonalizm nie pozostawia miejsca dla drugiego
narodu, tylko zawłaszcza je dla siebie".

Przewodniczący
Episkopatu dał jasno do zrozumienia, że polski Kościół, jednając się z
Kościołem Ukrainy, odwraca się tym samym od ekstremistów. Ani krzyki
prawicy o "prawdę", ani modły o "Polskę dla Polaków" wznoszone przez
narodowców tego nie zmienią.







Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

75. Ważna prośba o przebaczenie.

Ważna prośba o przebaczenie. Ale nieprawdziwe budowanie symetrii

Z
ust nowego zwierzchnika Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej padły dziś
ważne, choć powtórzone słowa z apelem o przebaczenie skierowane do
Polaków ... czytaj »

mówił dziś arcybiskup Szewczuk podczas nabożeństwa żałobnego w intencji ofiar zbrodni wołyńskiej.

- Zanieśliśmy modlitwę za spokój dusz ofiar tragedii wołyńskiej.
Polaków, którzy ponieśli śmierć z rąk członków ukraińskich formacji
zbrojnych oraz swoich ukraińskich sąsiadów. Ukraińców, którzy zginęli z
polskich rąk. A także za osoby należące do innych narodów. Za tysiące
dzieci, kobiet i starców oraz za tych, którzy śmierć ponieśli w walce
zbrojnej – dodał. I niestety w tych słowach zawarty jest fundamentalny
fałsz, który utrudnia poważne traktowanie słów o przebaczeniu. Ogromna
większość ofiar ukraińskich mordów nie uczestniczyła w żadnej walce
zbrojnej. To były kobiety, które brutalnie gwałcono na oczach ich ojców i
mężów, dzieci które nabijano na widły i chłopcy, których rozdzierano na
strzępy. To nie była zatem walka, ale okrutna, bezprecedensowa rzeź,
ludobójstwo dokonane przez sąsiadów na sąsiadach. Rzeź, którą
autoryzowali liderzy polityczni ukraińskich nacjonalistów, a także część
duchowieństwa greckokatolickiego. Nie może tego zmienić przypominanie
słów arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

76. znów Wroński mataczy

Podczas czwartkowej panichidy usłyszeliśmy poruszające słowa arcybiskupa kijowsko-halickiego Światosława i abp. Józefa Michalika o tej zbrodni. Jej źródłem była idea - oszalały ukraiński nacjonalizm, co z kolei wywołało polską zemstę. Biskupi przypomnieli, że budowanie państwa narodowego poprzez czystki etniczne jest sprzeczne z chrześcijaństwem.
Kontuszowy szlachcic i kozak w szarawarach wyciągają do siebie ręce w geście pojednania. Ich dłonie nie mogą się jednak zetknąć, bo osadzeni są na zbyt oddalonych od siebie palach...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

77. Ten mural przeraził „Wyborczą”. Boją się prawdy o Wołyniu?

Dodano: 04.07.2013 [12:37]
Ten mural przeraził „Wyborczą”. Boją się prawdy o Wołyniu? - niezalezna.pl
foto: ipn.gov.pl

10 lipca na jednej z kamienic przy ul Młynarskiej na
warszawskiej Woli odsłonięty zostanie mural upamiętniający ofiary Rzezi
Wołyńskiej. Informacja o muralu wywołała poruszenie na Czerskiej, a
dziennikarze „Wyborczej” w rozmowie z autorem projektu sugerowali, że
„za dużo już tej martyrologii w Warszawie”.




Mural pojawi się na jednej ze ścian kamienicy przy ul. Młynarskiej 34. Pomysłodawcą
projektu jest Instytut Pamięci Narodowej, ścianę za darmo udostępniła
dzielnica, a projekt robi po kosztach firma Good Looking Studio
.
Wszystko ma być utrzymane w czarno-białych barwach. Głównym elementem
muralu są rozmazane sylwetki dzieci, dorosłych i osób starszych
podążające w kierunku  czarnej otchłani. W dolnej części muralu
umieszczono datę 1943 w kolorze czerwonym oraz napis: „Zbrodnia
wołyńska. Prawda i pamięć”.



„Gazeta Wyborcza” najwyraźniej przeraziła się podejmowanej w grafice tematyki. Dziennikarze
z Czerskiej zastanawiają się, czy taka forma upamiętnienia to dobry
pomysł i stawiają zarzuty, że miejsce zostało wybrane przypadkowo i nie
ma większego związku z wydarzeniami na Wołyniu.




„Wyborcza” natychmiast zauważa, że „wydarzenia sprzed 70 lat często
określa się rzezią” i spieszy z wyjaśnieniami, że ukraińscy nacjonaliści
mordowali nie tylko Polaków, ale też Czechów, Rosjan, Żydów i
Ukraińców. Pojawia się też informacja o krwawym polskim odwecie.



Ponadto w rozmowie z autorem projektu grafiki dziennikarze
sugerują, że „ Słychać skargi, że za dużo już tej martyrologii w
Warszawie”.
Mural jednak powstaje i zostanie odsłonięty już 10 lipca o godzinie 11.00.



Poniżej publikujemy projekt wizualizacji:

(fot. ipn.gov.pl; mat. pras.)

Autor:

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

78. MiCHNIKI SIĘ JEDNAJĄ. Michnik, Kowal, Wujec

Na Wołyniu odbędzie się dziś wspólna modlitwa za ofiary zbrodni. Uroczystość zorganizowano w 70 rocznicę rzezi, w której z rąk nacjonalistów ukraińskich zginęło około 100. tysięcy Polaków, a w akcjach odwetowych od 15. do 20. tysięcy Ukraińców.
Ekumeniczne nabożeństwo żałobne zaplanowano na 13.00 w Pawliwce dawnym Porycku.
Członek Zarządu Związku Ukraińców w Polsce Mirosław Czech wyjaśnia w rozmowie z IAR, że wspólna modlitwa ma być krokiem w kierunku zbliżenia obu narodów w obliczu tragedii sprzed 70. lat. Jego zdaniem przy okazji nazywania tamtych wydarzeń i politycznych przepychanek zapomina się o rzeczy najważniejszej - oddaniu czci pomordowanym, oraz by każda z ofiar zbrodni

mogła zostać godnie pochowana. Jeśli te sprawy nie zostaną spełnione wszelkie deklaracje i uchwały będą miały nielkie znaczenie. Podczas uroczystości przewidziano wystąpienia: osób duchownych oraz Leonida Krawczuka - członka Komitetu „Porozumienie między Narodami”, byłego prezydenta Ukrainy oraz Henryka Wujca - przewodniczącego Forum Polsko-Ukraińskiego Mirosław Czech dodaje, że drugą częścią uroczystości już w Łucku będzie seminarium "Do Europy przez pojednanie".
Wezmą w nim udział między innymi przedstawiciele Kościołów i organizacji pozarządowych, a także: Henryk Wujec, Adam Michnik, Paweł Kowal, Leonid Krawczuk, Myrosław Marynowycz, profesorowie Jarosław Hrycak oraz Anatolij Szwab, dziekan wydziału historii Wschodnioeuropejskiego Uniwersytetu Państwowego imienia Łesi Ukrainki. Tematem dyskusji będzie: w jaki sposób wspólną deklarację Kościołów, które zaapelowały o pojednanie, wprowadzić w życie i pokazać, że jest to najwłaściwsza droga dla obu narodów.

Jutro (w niedzielę) uczestnicy uroczystości przeniosą się do Polski, gdzie na cmentarzu w Sahryniu pod pomnikiem ukraińskich ofiar, które zginęły z rąk Polaków, odbędzie się wspólna modlitwa.

------------------------------------
komentarz

: KALIF (2013-07-06 11:34)

Schetyna i PLATFORMA zablokował Kresowiaków
W projekcie uchwały zabrakło zapisu o ustanowieniu 11 lipca dniem upamiętniającym ofiary zbrodni wołyńskiej.
To jest strach przed tzw. popsuciem stosunków z Ukrainą, a więc ma to wymiar polityczny, który narzuca odchodzenie od ściśle prawnych pojęć i powoduje unikanie pełnej prawdy. To coś w rodzaju półprawdy, bo pisząc o znamionach ludobójstwa, sugeruje się, że nie była to w pełnym rozumieniu tego słowa zbrodnia ludobójstwa, tylko jakaś zbrodnia, w której były elementy ludobójstwa. Trudno zgodzić się z takim jej ujmowaniem, bowiem na Wołyniu Polacy mordowani byli tylko dlatego, że byli Polakami. Motyw narodowościowy był właściwie podstawowym i jedynym motywem dokonywania zbrodni i w świetle prawa międzynarodowego, a ściśle – Konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa z 1948 roku – te zbrodnie muszą być kwalifikowane jako ludobójstwo.
w szeregach Platformy Obywatelskiej są Ukraińcy pochodzący z rodzin nacjonalistycznych, chociażby przewodniczący komisji mniejszości narodowych Myron Sycz. Jego ojciec był członkiem UPA skazanym na karę śmierci, którą zamieniono mu później na więzienie. To człowiek, który nawet przyjmując fakt dokonywania zbrodni przez UPA, stara się ograniczyć negatywny wydźwięk uchwały sejmowej i wszelkich innych aktów związanych z 70. rocznicą rzezi wołyńskiej. W radiowej Jedynce wypowiadał się na ten temat i podkreślał, że mamy się zajmować wyłącznie ofiarami, a nie OUN-UPA, a więc sprawcami. Tym środowiskom zależy na tym, by jak najmniej eksponować zbrodniczą działalność UPA, bo to – nawet z powodów rodzinnych

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

79. odsłonili tablicę pamiątkową na rodzinnym domu Jacka Kuronia

Przykazanie "Nie zabijaj" jest jasne. Nie wolno szukać usprawiedliwień, by je złamać - prawosławny biskup Mychajło mówił w sobotę w Pawliwce (dawnym Porycku), gdzie kilkaset osób uczciło Polaków, którzy padli ofiarą zbrodni wołyńskiej.
Inicjatorami polsko-ukraińskiego spotkania w ostatni weekend na Wołyniu byli naukowcy, działacze społeczni, eksperci i dziennikarze z obu krajów. Rok temu odsłonili oni we Lwowie tablicę pamiątkową na rodzinnym domu Jacka Kuronia oraz dyskutowali o pojednaniu polsko-ukraińskim.

W tym roku postanowili oddać cześć ofiarom zbrodni wołyńskiej w jej 70. rocznicę. Wyjazd nie miał charakteru obchodów państwowych czy politycznych, ale był inicjatywą czysto społeczną, choć wspartą przez miejscowe władze i duchownych.
Poryck wybrano nieprzypadkowo. To niegdyś dobrze prosperujące polsko-ukraińskie miasteczko zostało zaatakowane 11 lipca 1943 r. przez ukraińskich nacjonalistów, gdy Polacy modlili się w niedzielę w kościele. Doszło do hekatomby (zginęło ok. 200 osób), którą część osób przeżyła, uciekając do lasu.

Dziś w Pawliwce praktycznie nie ma dawnych budynków, układu ulic ani śladów polskości. Jest za to pomnik odsłonięty dziesięć lat temu przez prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Leonida Kuczmę w 60. rocznicę zbrodni wołyńskiej.

Właśnie ten pomnik był w sobotę pierwszym punktem społecznych uroczystości na Wołyniu. Przyszło na nie kilkuset mieszkańców Pawliwki, co było dość zaskakujące, bo dekadę temu uroczystości z udziałem prezydentów toczyły się na terenie odizolowanym przez milicję. - Jestem poruszony udziałem mieszkańców Pawliwki w tych uroczystościach - mówił Henryk Wujec, doradca prezydenta RP. - Dziesięć lat temu były tu najważniejsze osoby w obu państwach, ale nie czuło się udziału i zaangażowania miejscowych.

Uroczystości miały formę modlitwy ekumenicznej z udziałem duchownych prawosławnych, greckokatolickich i rzymskokatolickich. - Przykazanie "Nie zabijaj" jest jasne. Nie wolno szukać usprawiedliwień, by je złamać. Zbrodnia jest zawsze zbrodnią - mówił prawosławny biskup Mychajło, przewodniczący Wołyńskiej Rady Kościołów. Duchowni pozostałych wyznań wzywali do pojednania i przebaczenia.

Prof. Ihor Juchnowski, były szef ukraińskiego IPN, przyznał, że w 1943 r. na Wołyniu doszło do strasznej zbrodni ukraińskich nacjonalistów przeciwko polskiej ludności i zbrodnie tę trzeba nazwać i potępić. Zarazem zastrzegł jednak, że Ukraina nie może całkowicie wykreślić Ukraińskiej Powstańczej Armii ze swojej historii, bo walczyła ona o wolny kraj.

Z kolei eurodeputowany Paweł Kowal (PJN) tłumaczył, dlaczego dla Polaków tak ważna jest prawda o Wołyniu, bez której nie da się zamknąć tego rozdziału w naszej historii ze wschodnim sąsiadem. Ale zastrzegł, że "Kain nie ma narodowości", a za to, co się stało 70 lat temu, nie można winić całej Ukrainy ani Ukraińców.

Po uroczystości na Uniwersytecie w Łucku odbyło się seminarium o stosunkach polsko-ukraińskich. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik mówił, dlaczego Ukraina jest ważna dla Polski. - Chciałbym także, by droga pojednania z Polską stała się dla Ukrainy drogą do Unii Europejskiej - podkreślił.

W niedzielę w drodze powrotnej uczestnicy wyjazdu odwiedzili Sahryń na Chełmszczyźnie, już po polskiej stronie granicy. W marcu 1944 r. oddziały polskiego podziemia zaatakowały i spaliły tę w większości ukraińską wieś, zabijając co najmniej 200 osób. Modlitwie przewodniczył prawosławny biskup lubelsko-chełmski Abel.

11 lipca odbędą się w Warszawie państwowe uroczystości upamiętniające 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej. Własne obchody przygotowują organizacje kresowe. 14 lipca prezydent Bronisław Komorowski weźmie udział w uroczystościach w Łucku na Wołyniu, a ze strony ukraińskiej będzie mu towarzyszył wicepremier Kostiantyn Hryszczenko.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,14238046,Polacy_i_Ukraincy_nad_grobami_ofiar_...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

80. ukradł Ryfce pierzynę i poganiał, a teraz mu się nie spieszy?

Nie poganiajmy Ukraińców do rozliczeń
Sławomir Sierakowski o nadużywaniu terminu ''ludobójstwo''

O nadużywaniu terminu ''ludobójstwo''

Jedyne
wspólne stanowisko, które dotyczy całej polskiej klasy politycznej, to
zaangażowanie na rzecz niepodległości Ukrainy. Paradoksalnie takiej
zgodności nie ma już w kwestii niepodległości samej Polski, tym bardziej
więc cieszy, że tak bardzo zależy nam na wschodnim sąsiedzie. Do
znudzenia przypominajmy za Giedroyciem, że nie będzie niepodległej
Polski bez niepodległej Ukrainy. I dodajmy - nie będzie demokratycznej
Rosji bez europejskiej Ukrainy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

81. zapisujemy...

Niebezpieczna rocznica Wołynia

Dziś rocznica krwawej niedzieli na Wołyniu w 1943 roku. Od dłuższego
czasu bałem się jej, bo w kręgach prawicowo-nacjonalistycznych zostanie
wykorzystana do podsycenia plemiennych antagonizmów.

Wojciech Maziarski



Nietrudno te antagonizmy podsycić, gdy liczba ofiar idzie w dziesiątki
tysięcy, a obie strony potrafią podać mnóstwo udokumentowanych
przykładów zbrodni i niegodziwości. Narodowa prawica z lubością żywi się
autentycznym bólem zwykłych ludzi, wykorzystując go jako paliwo w grze
politycznej. Z natchnionym wyrazem twarzy prawi o konieczności
dochodzenia do prawdy, a następnie zamienia tę prawdę w pałkę, którą
okłada głowy obcoplemieńców.

Narodowa prawica potrzebuje
też wroga. Groźnego Obcego, który przerazi Naszych i skłoni ich do
zwarcia szeregów; ma się rozumieć - pod światłym przewodem narodowej
prawicy.
Próbkę mieliśmy pięć lat temu, gdy prawica i środowiska kresowe
zorganizowały konferencję w 65. rocznicę rzezi wołyńskiej. Pod hasłem
poszukiwania prawdy i dokumentowania historii do Warszawy zjechali
wrogowie historycznego pojednania z Ukrainą, z ks. Isakowiczem -Zaleskim
na czele. Mieli nadzieję, że z zaskoczenia uda im się wedrzeć na główną
scenę życia politycznego i odwrócić wektor polskiej polityki
zagranicznej, którego kierunek pozostaje niezmienny od lat 80. XX wieku.


Przewrót się nie udał i wielka w tym zasługa Lecha Kaczyńskiego,
którego poza tym oceniam krytycznie. Kiepski był to prezydent, jednak
akurat w kwestii pojednania z Ukrainą dobrze przysłużył się Polsce. Gdy
tylko zorientował się, co naprawdę jest grane i do czego zmierzają
organizatorzy konferencji, odciął się od przedsięwzięcia, wywołując ich
wściekłość.

Dobrze przysłużył się Polsce także Aleksander
Kwaśniewski, którego mediacja pomogła zwyciężyć ukraińskiej
pomarańczowej rewolucji. Dziś kolej na Bronisława Komorowskiego, który
jadąc w niedzielę na uroczystości do Łucka, kontynuuje tę samą linię
polskiej polityki zagranicznej.

Wpisali się w nią
również biskupi polscy i ukraińscy, którzy w czerwcu wydali wspólną
deklarację wzywającą do pojednania.

Wszystko to sprawia,
że dziś już mniej się boję tej rocznicy. Zgodne wysiłki różnych ośrodków
i osób, w innych sprawach stojących po przeciwnych stronach barykady,
sprawiły, że ryzyko rozhuśtania nacjonalistycznej histerii zostało nawet
jeśli nie wyeliminowane, to przynajmniej znacznie ograniczone. Dzięki
temu głosy zmierzające do podsycenia antagonizmów polsko-ukraińskich
brzmią dziś nie groźnie, lecz groteskowo. Przykładem apel o potępienie
ukraińskiego ruchu narodowego, który do polskiego Sejmu wystosowało 148
komunistycznych i promoskiewskich deputowanych z Ukrainy. "Potrzebujemy
prawdy o rzeczywistym obliczu ukraińskiego nacjonalizmu" - napisali,
próbując poszczuć Polaków przeciw Ukraińcom. Rzecz jasna, żaden poważny
ośrodek w Polsce, rozumiejący, że wspieranie ukraińskiej niepodległości
jest polską racją stanu i że na tematy ukraińskie nie należy mówić w
chórze z Rosją, nie zareagował. Jedynie niesłychanie patriotyczny i
rzekomo antykomunistyczny portal wPolityce.pl ochoczo podchwycił apel,
pisząc: "Ukraińscy deputowani apelują do Ewy Kopacz o uznanie tragedii
wołyńskiej za ludobójstwo. W imię prawdy. Czy marszałek ich posłucha?".


Dlaczego portal braci Karnowskich występuje wspólnie z
ukraińskimi komunistami w interesie Rosji i przeciw interesom Polski? Z
głupoty? Z zacietrzewienia? Z jakichś innych powodów? Właściwie wszystko
jedno. Na szczęście to tylko folklor.







Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

82. Pojednanie? Prawda? Wyznanie

Pojednanie? Prawda? Wyznanie win? Nie ma potrzeby. Sierakowski nawołuje: „Odczepmy się od Ukraińców”

Ludobójstwo? "Trzeba powiedzieć jeszcze o jednej rzeczy, że
ofiarom to nic nie pomoże, nie zmienia to moralnej kwalifikacji tego
czynu bez względu na to, czy nazwiemy to ludobójstwem czy czystką
etniczną."

Fot. YouTube

Sławomir Sierakowski, przywódca środowiska Krytyki
Politycznej, znanego z chłodnego stosunku do polskich wartości
patriotycznych udzielił okolicznościowego wywiadu „Rzeczpospolitej”
dotyczącego Zbrodni Wołyńskiej. Osobliwością jest samo uczynienie z
niego specjalisty od Wołynia i oddanie mu w gazecie całej strony, a
jeszcze więcej miejsca na portalu rp.pl.

Sierakowski opowiadając o swoich kontaktach z ukraińską filią „KP”, o
doskonałym porozumieniu i braku konieczności jednania się na tle
historycznym cytuje swojego ukraińskiego przyjaciela Jarosława Hrycaka:

Moim zdaniem nie możemy dać się uwikłać w treść sporów o
pamięć etc., ze względu na formę, jaką narzucają społecznej debacie
takie spory.
Nie wierzę, żeby na poziomie praktyki i
codzienności historyczne traumy miały jakikolwiek wpływ na bieżąca
świadomość Ukraińców. Mamy tych traum po prostu za dużo. Co ma
rzeczywisty wpływ to nieludzkie praktyki wobec Ukraińców stosowane przez
Polaków wzdłuż granicy (m. in. i przede wszystkim na Wołyniu, regionie
straszliwie depresyjnym i gospodarczo zaj..., gdzie życie ludzi kreci
się wokół możliwości zarobku w Polsce, czyli tak naprawdę zależy od
swawoli urzędników konsularnych i straży granicznej). (...) Najbardziej
mnie w tej 'historycznej polityce' dziwi, to że wszyscy chętnie
pamiętają to, co było 70 lat temu, a 10 lat temu już nie. Przecież na
przeszłą rocznice mieliśmy ogromną kampanię z 'przebaczenia i
pojednania' na Ukrainie. Kuczma wtedy wszystkich przeprosił, pomodlił
się razem z Kwachem, wszyscy się upili i pojednali. Czy ktoś o tym w
ogóle wspomina?

Jak rozumiemy, wspólne pijaństwo Kwaśniewskiego z Kuczmą powinno rodzinom ofiar Rzezi Wołyńskiej wystarczyć.

Guru młodych lewaków apeluje, by nie przeceniać kwestii przeprosin za zbrodnię sprzed 70 lat.

To powinna być sprawa każdego ze społeczeństw, bez wymuszania przeprosin i rosnącej niestety niecierpliwości. (…)
Każdy kraj ma swój rytm w radzeniu sobie z własnymi winami. My za
sprinterów także nie uchodzimy. Jarosław Hrycak, ukraiński historyk,
apelował kiedyś o zrozumienie, wskazując nie tylko na świeże
doświadczenie niepodległościowe, ale także na słabość elit ukraińskich,
historycznie uwarunkowaną, dodajmy, że także przez Polskę zawinioną. Ja
się z nim zgadzam i odczepiłbym się od Ukraińców. Wymuszanie przeprosin przynosi zazwyczaj przeciwny skutek do zamierzonego.

A tak szef „Krytyki” rozprawia o kategorii ludobójstwa, której oczywiście do Rzezi Wołyńskiej by nie zastosował:

Po pierwsze ludobójstwo nastawione jest wyłącznie na zagładę ludzi.
Nie na zdobycie ziemi, nie na uczynienie państwa jednolitym narodowo,
tylko na zagładę dla zagłady. Gdyby Ukraińcy dążyli do ludobójstwa, nie
pozwalaliby na polskie ucieczki, nie dokonywaliby tak spektakularnych
zbrodni, strasząc pozostałych Polaków. Trzeba powiedzieć jeszcze
o jednej rzeczy, że ofiarom to nic nie pomoże, nie zmienia to moralnej
kwalifikacji tego czynu bez względu na to, czy nazwiemy to ludobójstwem
czy czystką etniczną.

To spora manipulacja Sierakowskiego, bo taki bałamutny argument można
zastosować do każdej zbrodni. A w ogóle to najlepiej nie zajmować się
przeszłością, bo nie dość, że ofiarom nie pomożemy, top w dodatku nam
wszystkim możemy tylko zaszkodzić.

Katastrofy i pamięć o nich to, jak wiadomo, zawsze jest zabawa zapałkami. Infantylna, pociągająca i niebezpieczna. Odpowiedzią może być tylko integracja społeczeństw.

Ale nie będzie integracji społeczeństw, nie będzie zdrowych i
bliskich relacji polsko-ukraińskich, jeśli nie będą one oparte na
prawdzie. Choćby nie wiem, jak bardzo Sierakowski i jego kompani chcieli
od niej uciec.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

83. do archiwum - Davies na usługi


"Ludobójstwo? To była więcej niż masakra: czystki etniczne, by zająć ziemie" [WYWIAD]


Prof. Davies o rzezi wołyńskiej: Ludobójstwo to kwestia polityczna. Selekcja: my jesteśmy ofiarami ludobójstwa, inni nie

Nie wolno pozwolić na to, aby jedna strona
miała pretensje, że jest jedyną ofiarą rzezi wołyńskiej. Polacy byli
ofiarami. To więcej niż masakra - to były czystki etniczne, których
celem było przejęcie ziem. Ale pamiętajmy, że na początku II wojny
światowej te ziemie były wielonarodowe: byli Polacy, byli Ukraińcy, byli
Żydzi. Każda z tych grup przeżyła straszne rzeczy. Nie wolno wyjmować
jednej z nich i mówić jedynie o jej krzywdach - mówił w
"Światopodglądzie" w TOK FM prof. Norman Davies.

Agnieszka
Lichnerowicz: W polskim Sejmie wybuchła kolejna awantura o rocznicową
uchwałę mającą uczcić ofiary rzezi wołyńskiej. Część posłów domaga się,
aby jasno nazwać masakry Polaków ludobójstwem, i chce uchwalenia
specjalnego dnia pamięci męczeństwa Kresowian.


Norman Davies, historyk, Uniwersytet
Londyński: Cała ta awantura jest oczywiście niepotrzebna. Moim zdaniem
należy patrzeć na tę sprawę z wielu perspektyw. Te masakry wołyńskie i
galicyjskie, bo to nie obejmowało jedynie Wołynia, to część większego
problemu. To nie jest prawda, że tylko Polacy byli ofiarami ataków i
masakr. Na przykład kilka lat temu odbyła się wielka dyskusja dotycząca
zbrodni w Jedwabnem. Dlaczego wtedy nie mówiło się o Wołyniu? Przecież
to jest podobne zjawisko. Sąsiedzi, ludzie, którzy mieszkali obok siebie
przez wiele lat, nagle napadają i okrutnie mordują.


Miałem w Londynie przyjaciela Ukraińca. On był ofiarą odwrotnej masakry,
czyli Ukraińców przez grupę Polaków. Natomiast został uratowany przez
Polaków, przez Armię Krajową, która wypędziła tę bandę. To jest bardzo
skomplikowana historia. Nie wolno pozwolić na to, aby jedna strona miała
pretensje, że jest jedyną ofiarą, i iść dalej w kierunku określenia
"ludobójstwo". Oczywiście Polacy byli ofiarami. To więcej niż masakra -
to były czystki etniczne, których celem było przejęcie ziem zachodniej
Ukrainy przez Ukraińców. Na początku II wojny światowej te ziemie były
wielonarodowe: byli Polacy, byli Ukraińcy, byli Żydzi. Każda z tych grup
przeżyła straszne rzeczy. Nie wolno wyjmować jednej z nich i mówić
jedynie o jej krzywdach. Trzeba też połączyć to, co się działo na
Wołyniu i Galicji Wschodniej, z tym, co się działo po wojnie, czyli
operacją "Wisła" - czystkami etnicznymi prowadzonymi przez polski rząd
przeciwko niewinnym Ukraińcom. W dużej mierze dotknęło to ludzi (np.
Łemków), którzy nie bardzo czuli się Ukraińcami. To jest wszystko jeden
problem.

Szef polskiego Instytutu Pamięci Narodowej uważa, że to nie usprawiedliwia ludobójstwa.


Jako historyk widzę, że każda grupa etniczna ma pewnych ludzi,
którzy chcą, aby to oni zostali uznani za ofiary ludobójstwa. To zaczęło
się prawie 100 lat temu. Ormianie wciąż walczą, aby uznano, że byli
ofiarami ludobójstwa w trakcie I wojny. Co znaczy ludobójstwo? Kto je
definiuje? To są kwestie polityczne. To jest selekcja ofiar: my jesteśmy
ofiarami ludobójstwa, inni nie są. Tu jednak nie ma niewinnych grup. To
był okres okropności, wypędzania, oczywiście przez mocarstwa, Trzecią
Rzeszę i ZSRR. Każda grupa była ofiarą różnych okropności. Jednak
mówienie wyłącznie o sobie jako ofiarach ludobójstwa jest polityczne.

Wielu
Polaków boli, że Ukraińcy wznoszą pomniki takim ludziom jak Bandera.
Politycy polscy podnoszą, że nie możemy patrzeć biernie, jak bohaterami
stają się mordercy.


- Mój dobry przyjaciel z
Polski pochodzi z tamtych stron. Jego ojciec był Polakiem, a matka
Ukrainką. Część rodziny matki, czyli ta ukraińska, została wymordowana
przez UPA. Czy polscy politycy mówią o tym, że UPA mordowała Ukraińców?
Nie, to selekcja. Sztuczna selekcja dla celów politycznych, żeby móc
powiedzieć "Naród polski był ofiarą". UPA jako UPA miała swoje wspaniałe
karty. Nie uznawała ani Hitlera, ani Stalina i próbowała walczyć na
każdym froncie. Wojna rozpętała przemoc z różnych stron. Tak jak nie
wszyscy Ukraińcy, tak jak nie wszyscy żołnierze UPA odpowiadali za
zbrodnie. I nie tylko Polacy byli ofiarami.

Mamy
spory z Litwinami o polską mniejszość. Z Ukrainą o przeszłość. Z
Białorusią nie mamy, bo trudno mieć z nią spory, bo to autorytarnie
rządzony kraj.


Stosunki polsko-ukraińskie były
zamrożone przez cały okres sowiecki. Wówczas oficjalnie obowiązywało
braterstwo, harmonia i przyjaźń między narodami słowiańskimi. Dopiero
więc musimy się mierzyć z tymi sporami. Ja byłbym jednak za tym, żeby
nie mówić selektywnie i próbować zrozumieć całościowo tamte wydarzenia:
dlaczego tak było? Dlaczego tak się stało?

I nie tylko
los Polaków, ale również Ukraińców i Żydów. Kresy Południowo-Wschodnie
były przed wojną trójnarodowe: polsko-żydowsko-ukraińskie.


To jest pytanie z zakresu historii alternatywnej. Jednak to bardzo
ciekawe pytanie. Spójrzmy na to, co się stało w Jugosławii w latach 90.
Bardzo podobna historia: mordowali się sąsiedzi, Serbowie, Chorwaci i
Bośniacy. Pytanie brzmi: czy gdyby nie było II wojny światowej, to czy
na Kresach i tak doszłoby do takich okropności? To niewykluczone. Nie
wolno szukać jednego winnego. Trzeba z pokorą przyjąć, że tak było, i
starać się zrozumieć wszystkie czynniki.

*


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

84. „Sprzątałam u polskich

„Sprzątałam
u polskich panów”: Czy Tomaszowi Lisowi chodzi o to, aby ktoś nie
wytrzymał i powiedział coś obelżywego pod adresem Ukraińców,
potwierdzając tezę o zoologicznej ksenofobii „polskich panów”?

Czy redaktor naczelny „Newsweeka” zdaje sobie sprawę, że wbija klin
między Polaków i Ukraińców, którym naprawdę zależy na pojednaniu?

wPolityce.pl

Tomasz Lis najwyraźniej postanowił nie przepuścić
żadnej okazji, aby podjąć próbę zohydzenia każdej, nawet najbardziej
bolesnej rocznicy w polskiej historii.

Na okładce „Newsweeka”, który ukazał się w rocznicę ludobójstwa
dokonanego na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów widnieje smutna i
zmęczona życiem i ciężką pracą Ukrainka na kolanach wycierająca szmatą
podłogę. Czerwono – czarny (kolory banderowców) napis głosi: „Sprzątałam
u polskich panów”.

Z tekstu Kateryny Panovej wynika, że Polacy zatrudniają
Ukrainki po to, aby kazać im niewolniczo pracować i molestować je
seksualnie.
Nakreślony w
artykule obraz Polaków prezentuje ich jako rubasznych, wulgarnych
prymitywów śliniących się na widok młodych dziewczyn, które zatrudniają
do sprzątania. Zdaniem autorki tekstu, Polacy skąpią Ukrainkom zapłaty
za wykonaną pracę - mimo iż są bogaci i rozrzutni. W opracowaniu
czytamy:

Choć mają nowoczesne kuchnie, to raczej mało używane. Jakby wcale nie gotowali. "Może jedzą na mieście?" - przypuszcza Natalia

Czego autorka tekstu nauczyła się o Polakach?

Jak rozmawiać w obcym języku, którego nie znam. Jak się czuję, gdy ktoś traktuje mnie jak gadającego mopa.
Że Polacy są bardziej skryci od Ukraińców. Gościnni tą gościnnością,
która nie oddaje przybyszowi ostatniej koszuli, ale każe nakarmić i
napoić (nakarmieni i napojeni goście żwawiej pracują). Że żyją swoimi
sprawami. Że za cudzoziemcami nie przepadają. Może jeszcze tu wrócę.
Niekoniecznie do sprzątania.

Ilu normalnych, spokojnych i poczciwych ludzi, po przeczytaniu tak
niesprawiedliwego tekstu zaklnie pod nosem i powie: „Źle ci, to nie
wracaj”? Komu ma służyć publikacja takiego artykułu w takim właśnie
momencie? Czy chodzi o to, aby ktoś nie wytrzymał i powiedział
coś obelżywego pod adresem Ukraińców, tym samym potwierdzając tezę o
zoologicznej ksenofobii „polskich panów”?

A może publikacja takiego tekstu ma na celu zasianie wątpliwości w
rodzaju "może metody stosowane przez UPA były okrutne, ale przecież
Polacy także przecież święci nie byli"? Czy chodzi tu o odwrócenie uwagi
od istoty rzeczy - faktu, że na Wołyniu doszło do zbrodni niedającej
się ogarnąć ludzkim umysłem, że w najokrutniejszy sposób były tam
mordowane dzieci, kobiety, staruszki i staruszkowie? Czy niemowlęta
wyrywane z brzuchów matek to także "polscy panowie"?

Czy redaktor naczelny „Newsweeka” zdaje sobie sprawę, że jednym
skrajnie niesprawiedliwym tekstem opublikowanym w tak szczególnym dniu,
buduje mur między tymi Polakami i Ukraińcami, którym – w odróżnieniu od
Tomasza Lisa - naprawdę zależy na dobrych relacjach między naszymi
narodami?

Najwłaściwszą reakcją na ten tekst będzie potraktowanie
"Newsweeka" tak, jak za czasów okupacji traktowało się "gadzinówki". I
jeszcze mocniejsze zaangażowanie się na rzecz upowszechnienia wiedzy o
tym, czym była zbrodnia wołyńska, nazwanie jej po imieniu ludobójstwem,
upamiętniania jej ofiar i otwarcia drogi do opartego na prawdzie
pojednania między Polską a Ukrainą.


-------------------------------------------------------------------------

Te wszystkie michnikowe głosy w cudzym imieniu prowadzą do buntu.

Do buntu młodych, którzy mają dośc poniewierki swoich dziadków, rodziców i widza, co szykują dla nich.

Tak jak nie chca przepraszać za Jedwabne, bo to ich rodziny mordowano i okradano przez wieki, a ich dziadków od 1939 roku, tak nie będa pod przymusem przepraszać innych morderców swoich rodzin.


nie wybacze

utwor jest metaforycznymwyrazem artystycznego przekazu i nie ma na celu propagowania nienawisci


O to idzie michnikom i innym?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

85. Co za przypadek...

Ubój rytualny, obrzezanie oraz ta Ukrainka... Jak te okoliczności się potrafią zbiec 11 lipca 2013 roku.

avatar użytkownika Maryla

86. ten, co gotuje na ekranie na Ukrainie razem z Michnikiem

Kowal: W sprawie Wołynia lepiej milczeć niż głosować

Zamiast głosowania uchwały, Sejm powinien po prostu wstać i uczcić
pamięć ofiar zbrodni wołyńskiej minutą milczenia - mówi Paweł Kowal,

Paweł Wroński: Czy po awanturze na temat
ludobójstwa ma jeszcze sens przyjmowanie przez Sejm uchwały
upamiętniającej 70-lecie zbrodni wołyńskiej?



Paweł Kowal, były wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialny za
politykę wschodnią, współpracownik Lecha Kaczyńskiego: - W sprawach
historycznych kluczowe znaczenie ma jedność Sejmu. Targowanie się o
słowa powoduje, że całe przedsięwzięcie staje się mało poważne i
zamienia się w rywalizację, która z partii politycznych licytację wygra.
Rodzą się wątpliwości, czy cel, jakim jest uczczenie pamięci ofiar
przez posłów, jest uczciwy. Mnie po prostu w głowie się nie mieści, aby w
takiej sprawie robić taką gorszącą awanturę. Ta sytuacja pokazuje
degradację państwa, skoro w Sejmie możliwa jest "nawalanka" na tematy
historyczne.

Jest inne rozwiązanie?


- Uważam, że zamiast głosowania uchwały, Sejm powinien po prostu
wstać i uczcić pamięć ofiar zbrodni wołyńskiej minutą milczenia.


Uważa pan zbrodnię wołyńską za ludobójstwo,
powinien więc pan popierać zapis, który mówi nie o czystce etnicznej o
znamionach ludobójstwa, lecz wprost o ludobójstwie.



- Tak, uważam, że to, co się zdarzyło w 1943 roku, wypełnia
definicję ludobójstwa Rafała Lemkina z 1948 r. Nie oznacza to jednak, że
jako polityk chciałbym użyć tego określenia w walce politycznej.
Pytanie zresztą, przeciw komu jest to obecnie używane. Przeciw
Ukraińcom? Już bardziej chodzi o dołożenie konkurentom politycznym, aby
wykazać, że my i tylko my dbamy o interesy państwa i narodu. Proszę
pamiętać, że konstrukcja konwencji ONZ w sprawie ludobójstwa skierowana
jest w przyszłość. Nie chodzi o to, by kogokolwiek pognębić tym
terminem. Chodzi o to, by historia miała wartość edukacyjną, by podobne
wydarzenia nie powtórzyły się. Spory o terminy prawnicze powinno się
pozostawić prawnikom, a nie politykom.

Politycy mówią, że im tylko chodzi o prawdę.


- Jeśli tak postawimy sprawę, że tylko użycie terminu
"ludobójstwo" jest kryterium mówienia prawdy o zbrodni wołyńskiej, to
nie mówiliby jej ani papież Jana Paweł II, ani prezydent Lech Kaczyński.
Oni unikali tego sformułowania.

Dyskusja
w sprawie Wołynia zaostrzyła się, gdy ton w sprawie uchwały senackiej i
sejmowej zmieniło PiS. Czy byłoby to możliwe, gdyby żył Lech Kaczyński?



- Nie wiem. Mogę jedynie stwierdzić, że Lech Kaczyński wykazywał
niebywałą cierpliwość w relacjach z sąsiadami. A o sporach
historycznych mówił z największą powściągliwością. Rozumiał złożoność
relacji. Sytuację, w której Polacy, żyjąc we wspólnym państwie z
Ukraińcami, mieli zdecydowanie od nich lepszą pozycję. Proszę tego nie
traktować jako nawet cień usprawiedliwienia tego, co się stało w latach
1943-44 na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Tego nie da się
usprawiedliwić żadnymi kontekstami. To jest jak sytuacja Kaina i Abla. Z
formalnego punktu widzenia tej zbrodni dokonali przecież obywatele
Rzeczypospolitej na obywatelach Rzeczypospolitej. Odbywała się na
terenach Rzeczypospolitej, chyba że uznamy za prawomocne przeprowadzone
przez Rosję Sowiecką przyłączenie Zachodniej Ukrainy w 1939 r.


Prawda o tym, co zdarzyło się na Wołyniu, potrzebna jest teraz
bardziej Ukraińcom, a nie nam. Oni muszą zrozumieć i dojrzeć do własnej
historii. Podobnie jak Polacy dojrzewali do przyjęcia odpowiedzialności
za Jedwabne.

Jakie powinności ciążą na państwie polskim w kontekście zbrodni wołyńskiej?


- Przede wszystkim upamiętnienie ofiar. W większości miejsc,
gdzie dokonano zbrodni, nie ma nawet krzyża. Poza tym przeprowadzenie
śledztw i ewentualne osądzenie sprawców zbrodni. Skoro popełniono
zbrodnię, powinna być ona ukarana.

Zbrodnia
wołyńska została przecież osądzona i ukarana. To Armia Czerwona, NKWD i
KGB konsekwentnie rozprawiły się z UPA, zabijając wszystkich
najważniejszych jej sprawców w walkach na Ukrainie albo skrytobójczo na
Zachodzie.


- Tylko że oni rozprawili się z nimi dlatego, że byli antykomunistami i godzili w interesy ZSRR. Polska
powinna osądzić te zbrodnie z punktu widzenia przestępstw popełnionych
na Polakach zgodnie z polskim prawem. Tego wszystkiego nie powinno się
robić wbrew Ukraińcom albo przeciw nim, ale razem z Ukraińcami. Może
powinniśmy zaprzestać wychowywania całego świata i przekonywania
wszystkich, że tylko nasza wersja historii jest prawdziwa. Wiem, że
wielu Ukraińców zmieniało nastawienie do tego, co zdarzyło się na
Wołyniu, ale uczynili to po debacie, dzięki własnej refleksji, a nie pod
wpływem uchwał polskiego Sejmu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

87. Ukraiński rozrachunek z

Ukraiński rozrachunek z Wołyniem


"Mój dziadek zabił Twoją babcię"

Za grzech niech każdy odpowiada sam. Z zabitymi Ukraińcami niech
radzą sobie Polacy (...). Powojennym Niemcom się udało. Udało się
Francji. Udało się Polakom w sprawie Jedwabnego. My na razie nie
dojrzeliśmy.

przeł. Natalia German, Tetiana Serwetnyk

*Antin Borkowski


- ukraiński politolog i publicysta. Tekst ukazał się niedawno w
ukraińskim kwartalniku kulturoznawczym "Ji". Tytuł i skróty - redakcja
"Gazety"


http://wyborcza.pl/1,75477,14270608,Ukrainski_rozrachunek_z_Wolyniem___Moj_dziadek_zabil.html


  • Posłowie: Zbrodnia wołyńska nie była ludobójstwem
  • Posłowie: Zbrodnia wołyńska nie była ludobójstwem

  • Wszystkie zwroty, że ta zbrodnia miała przesłanki ludobójstwa, są błędną
    interpretacją prawa - mówił przed głosowaniem Józef Zych z PSL-u,
    powołując się na konwencję ONZ z 1948 roku, definiującą ludobójstwo.

    - To było ludobójstwo i nie ma powodów, byśmy dokonywali autocenzury - mówił Kazimierz Ujazdowski z PiS.


    Uchwała z okazji 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej miała być formą
    uczczenia ofiar. Sejm miał ją przyjąć przez aklamację 11 lipca. Komisja
    kultury i środków masowego przekazu nie była jednak w stanie
    przygotować jednego tekstu, pod którym podpisałyby się wszystkie
    ugrupowania polityczne. W pierwotnym projekcie znalazł się zapis, że
    "zbrodnia wołyńska była czystką etniczną o znamionach ludobójstwa";
    oddawano w nim hołd ofiarom, przypominano Ukraińców, którzy ratowali
    Polaków. Wydawało się, że taki zapis pozytywnie zaopiniowany przez
    ekspertów, w tym IPN, zostanie przyjęty przez wszystkie ugrupowania. Ale
    na burzliwym posiedzeniu komisji okazało się, że jedynie PO popiera
    pierwotny zapis.

    - Co się zmieniło od 2009 roku, kiedy
    Sejm przyjął uchwałę w stopniu mniej radykalnym? - pytał chwilę przed
    głosowaniem poprawki o ludobójstwie minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
    - Czy zmieniła się liczba ofiar? Czy zmieniło się nasze oburzenie? Czy
    zmieniło się prawo międzynarodowe? Rok 2013 zdecyduje o geopolitycznej
    lokalizacji Ukrainy na pokolenia. Taki będzie skutek przyjęcia lub nie
    umowy stowarzyszeniowej między Ukrainą a Unią Europejską - dodał
    Sikorski.

    Po tym, jak poprawka przepadła, najpierw SLD, a potem Solidarna Polska
    poprosiły o przerwy. Sojusz, który chciał nazwania tragedii wołyńskiej
    ludobójstwem, zdecydował, że jednak poprze uchwałę. Dlaczego?


    - Z uwagi na konieczność zachowania czci i pamięci tej tragicznej
    sytuacji, która zdarzyła się 70 lat temu. Powaga i pamięć - to musi być w
    tej sytuacji najważniejsze - argumentował Leszek Miller.

    Z kolei Ruch Palikota, który był przeciw poprawce o ludobójstwie, głosował też przeciwko uchwale.

    - Brakuje w niej słów "wybaczamy i prosimy o wybaczenie" - mówił Janusz Palikot.


    - To nie był spór o to, czy czcimy pamięć ofiar i potępiamy
    sprawców zbrodni wołyńskiej. To był spór o politykę wewnętrzną, kto kogo
    bardziej przekrzyczy, że jest patriotą, i zewnętrzną, gdzie gra była
    bardzo ryzykowna - komentował po głosowaniu premier Donald Tusk
    - Ja nie akceptuję takiego podejścia, że tylko radykalne stanowiska w
    polityce międzynarodowej zasługują na miano patriotycznych.

    263 posłów było za przyjęciem uchwały, 33 - przeciw, a całe Prawo i Sprawiedliwość wstrzymało się od głosu.


    Do tej pory Sejm dwukrotnie nazywał ludobójstwem zdarzenia z
    przeszłości: Wielki Głód na sowieckiej Ukrainie w latach 30., który
    kosztował życie 7 mln ludzi, oraz rzeź Ormian z początku I wojny
    światowej, kiedy zginęło 1,2 mln osób.








Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika guantanamera

88. No i kto by pomyślał

jednak nie przypadek.. ( to do komentarza 85)
.http://wpolityce.pl/artykuly/57873-czy-operacje-pt-bunt-ksiedza-lemanskiego-prowadza-byli-esbecy-czy-stoja-za-nia-palikot-i-kumple-mordercy-ksiedza-jerzego

avatar użytkownika Maryla

89. MAJĄCY ZNAMIONA POCZYTALNEGO - WROŃSKI

Głosowanie ludobójstwa

Było coś głęboko uwłaczającego pamięci ofiar w tym, że posłowie orzekali w głosowaniu, czy zbrodnia wołyńska była ludobójstwem.

Paweł Wroński


Szef MSZ Radosław Sikorski pytał, co się stało, że Sejm, który już
wielokrotnie stosował w odniesieniu do Wołynia formuły "zbrodnia o
znamionach ludobójstwa", nagle postanowił zaostrzyć kurs. Dziwił się,
jak można tak lekkomyślnie kłaść na szali pryncypia polskiej polityki
wobec Ukrainy, gdy zapadają decyzje o tym, czy Ukraina będzie prozachodnia, czy prorosyjska.


Zapewne zna diagnozę. Przywódca PiS Jarosław Kaczyński choruje
na władzę. Dlatego postanowił zanegować proukraińską politykę swojego
brata Lecha Kaczyńskiego. Przytulić do PiS środowiska kresowe bardzo
krytyczne wobec tego, co prezydent Kaczyński czynił w czasie
prezydentury. Tę grę ochoczo podjęły inne ugrupowania: SLD, PSL, SP,
chlubnym wyjątkiem okazał się Ruch Palikota.



Oglądaliśmy w Sejmie licytację na patriotyzm, konkurs na najgorętszych
obrońców ojczyzny, kreowanie się na apostołów prawdy; tak jakby formuła
"czystka etniczna o znamionach ludobójstwa" była mniej prawdziwa od
słowa "ludobójstwo".

Naprawdę groźne było zatracenie
przez polskich polityków instynktu samozachowawczego. Pokusa pognębienia
politycznego przeciwnika, zyskania kilku punktów wśród wyborców okazała
się ważniejsza niż geostrategiczny interes państwa, jakim jest
prozachodni kurs Ukrainy.


Mam nadzieję, że to, co się
stało w Polsce, jest śledzone za Bugiem. Być może ta debata skłoni
Ukraińców do zainteresowania się tym, co zdarzyło się na Wołyniu w 1943
roku, by sami, bez polskich nauczycieli rozliczyli się z własną
historią. Także do tego, by pamiętali, że są w Polsce politycy skłonni
zaryzykować wiele, w tym poparcie wyborców, na rzecz niepodległej i
prozachodniej Ukrainy.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

90. jak Komorowski dostał jajkiem, to się Michnikom odmieniło lekko

i szczuje na bp. Mokrzyckiego i "nacjonalistów" czyli tych Polaków, którzy chcą oddać cześć pamięci pomordowanych.

Pojednanie bez nacjonalistów

Pojednanie narodów - jak każdy proces - wymaga dialogu, tolerancji,
cierpliwości i czasu. Może się udać tylko wtedy, gdy nie zostanie
przejęte przez skrajnych nacjonalistów po obu stronach Sanu.

Jarosław Kurski

Incydent w Łucku wygląda jak prowokacja wymierzona w proces pojednania
polsko-ukraińskiego, bo dziś ten proces uosabia prezydent Bronisław
Komorowski. To wybryk jednego człowieka, wybryk bez większego znaczenia.
Nadawanie tej sprawie rangi to w istocie przyłączanie się do dzieła
sprawcy, który chce, by zamiast o pojednaniu obu narodów mówiono o
plamie po rozbitym jajku na prezydenckim garniturze.

Co ważne - żadne z ukraińskich środowisk politycznych nie zorganizowało
protestu przeciwko wizycie prezydenta Polski, choć Swoboda taki protest
zapowiedziała. Wczoraj zdementowała, by miała ze sprawą cokolwiek
wspólnego.

We wzruszającym nabożeństwie żałobnym w
katedrze łacińskiej wzięli natomiast udział przedstawiciele Kościołów
prawosławnego i greckokatolickiego. Był też wicepremier Ukrainy,
mieszkańcy Łucka i Wołynia. Wołyński gubernator, którego ojciec
prawdopodobnie padł ofiarą polskiej akcji odwetowej, miał łzy w oczach,
gdy Bronisław Komorowski nawoływał do wzajemnego przebaczenia win.Oczywiście incydent jest na rękę środowiskom skrajnym i w Polsce, i na
Ukrainie, które dążą do eskalacji problemów historycznych. Na rękę jest
też tym, którzy chcą Ukrainę wepchnąć w ramiona Rosji i odciągnąć ją od
Europy. Najpierw zupełnie otwarcie 148 deputowanych Partii Regionów i
komunistów zaapelowało do marszałek Ewy Kopacz, by polski parlament
uznał rzeź wołyńską za ludobójstwo. Co charakterystyczne, ci sami
ukraińscy komuniści nie chcą natomiast uznać za ludobójstwo wywołanego
przez Stalina Wielkiego Głodu, który na samej Ukrainie pochłonął 3,5 mln
ofiar. Polski Sejm nie skorzystał z podpowiedzi ukraińskich
rusofilskich parlamentarzystów.

Nie udało się w piątek w Sejmie, próbowano inaczej w niedzielę w Łucku. Na próżno.


Niestety, wystąpienie abp. Mieczysława Mokrzyckiego, metropolity
lwowskiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Ukrainy, dalekie
było od tonu pojednania. Abp Mokrzycki słowem nie wspomniał o
czerwcowej, warszawskiej deklaracji Kościołów katolickiego i
greckokatolickiego. Domagał się prawdy o Wołyniu, jakby ta prawda nie
była nikomu znana. Mówił o "ludobójstwie". Brzmiało to jak kolejna
odsłona sejmowej politycznej debaty, która była nieprzyzwoitą licytacją o
głosy wyborców. Wczoraj wystąpił jako rzecznik środowisk skrajnych,
przeciwników pojednania ukraińsko-polskiego.


Źle się
stało, że w tym roku nie doszło do wspólnych obchodów rocznicy tragedii
wołyńskiej, tak jak dziesięć lat temu. Wtedy prezydenci Polski
Aleksander Kwaśniewski i Ukrainy Leonid Kuczma spotkali się na cmentarzu
w Porycku/Pawliwce. Odsłonili monument poświęcony Polakom zamordowanym w
tej miejscowości i na całym Wołyniu.

Prezydent Wiktor Janukowycz nie podążył tą samą drogą. Jego nieobecność w Łucku była niestety bardzo widoczna.


Pojednanie narodów - jak każdy proces - wymaga dialogu,
tolerancji, cierpliwości i czasu. Może się udać tylko wtedy, gdy nie
zostanie przejęte przez skrajnych nacjonalistów po obu stronach Sanu,
którzy ze swej natury karmią się nawzajem takim samym etnicznym
antagonizmem. Nie można im na to pozwolić.



Paweł
Kowal: „Jajkiem zawsze można rzucić, a my jako państwo mamy swoje
interesy związane z Ukrainą, które pozostają niezmienne." NASZ WYWIAD

„Zaproszenie na uroczystości Wiktora Janukowycza, o ile było,
okazało się za mało skuteczne. Trzeba było zacząć starania o te
uroczystości znacznie wcześniej i lepiej byłoby, gdyby prezydent Ukrainy
w nich uczestniczył. Ale jest też powiedzenie: przymuszony pacierz nie
idzie do nieba.”






Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

91. wychodzi na to, że Michnik chce sie jednać z neobanderowcami?

Z księdzem TADEUSZEM ISAKOWICZEM-ZALESKIM o polityce państwa polskiego wobec wołyńskiego ludobójstwa rozmawia Rafał Pazio.

(..)Obecnie także nie mamy sensownej polityki współpracy z Ukrainą?

Wielkim zaskoczeniem była wypowiedź przedstawicielki Ministerstwa Spraw Zagranicznych, która powiedziała, że wprawdzie UPA czci się na Ukrainie, ale nie ma to charakteru antypolskiego. Kolejna nieprawda. Byłem na Ukrainie i widziałem, że czci się UPA właśnie za to, że mordowała Polaków i Żydów. Nie wiem, dlaczego kłamią przedstawiciele ministerstwa. Po raz kolejny została pogrzebana szansa powiedzenia prawdy. Po głosowaniu w Senacie zadzwonił do mnie jeden z senatorów, którego znam długie lata i uważałem go za porządnego człowieka. Mówił wprost, że w czasie obrad Senatu był w Warszawie eksprezydent Ukrainy Leonid Krawczuk i straszył, że na Ukrainie także będzie się podejmować podobne uchwały. Okazano więc strach przed banderowcami. Aż wstyd, żeby przedstawiciele niezależnego polskiego parlamentu bez przerwy się martwili, co kto o nich powie na Ukrainie.

Czy takie stawianie sprawy wobec historii to intelektualna postawa nastawiona na polityczną poprawność, czy może chodzi o jakieś agenturalne wpływy?

Myślę, że na to się składają trzy rzeczy. Nie powiedziano prawdy o komunizmie od samego początku, kiedy powstawała III RP. Dzisiaj Kiszczak występuje jako autorytet moralny. Adam Michnik powiedział o nim, że jest człowiekiem honoru. Nie poniósł żadnych konsekwencji. Wiele środowisk widzi, że III RP w ogóle nie dba o sprawiedliwość. Nie widzi się potrzeby pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy mordowali górników czy stoczniowców. Widać słabość państwa i świadome działanie w kierunku ochrony komunistów. To zachęca innych do potwornej buty. Teoria Giedroycia, interpretowana jako całkowite zapomnienie o wołyńskim ludobójstwie, prowadzi do tego, że dla dobrych relacji polsko-ukraińskich panicznie ucieka się od powiedzenia prawdy. Wreszcie trzeba powiedzieć, że na Ukrainie większość ludzi jest przeciwko Banderze. Z kim więc chcą się jednać posłowie Platformy Obywatelskiej? Z neobanderowcami? Oni stanowią mniejszość. Mamy prawdopodobnie sojusz polityczny Platformy z ukraińską partią Swoboda, żeby na siłę wciągnąć Ukraińców do Europy albo część Ukrainy złączyć z Unią Europejską."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

92. Genezę, przebieg mordów UPA

Genezę, przebieg mordów UPA na polskiej ludności Wołynia i Galicji Wschodniej oraz akcje odwetowe AK prezentuje ekspozycja „Polacy-Ukraińcy 1943-1945”, która zostanie otwarta w środę w stołecznym Centrum Edukacyjnym IPN.

Przygotowana przez lubelski oddział IPN wystawa „Polacy-Ukraińcy 1943-1945. +Antypolska akcja+ OUN i UPA Bandery. Rzeź wołyńsko-galicyjska w dokumentach ukraińskich” wpisuje się w obchody 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej, których kulminacja przypada na 11 lipca.

„W dziejach narodów i państw są wydarzenia, które mimo ich wielkiego znaczenia, przysłonięte są mgłą niepamięci. W Polsce przez wiele lat takim zapomnianym fragmentem najnowszej historii była zbrodnia wołyńska. Znajdowała się ona na marginesie zainteresowań historyków, rzadko mówiono o niej w szkołach, niewiele powstało dzieł kultury odnoszących się do tych wydarzeń (...). Przypadająca w tym roku 70. rocznica zbrodni stwarza unikalną szansę na trwałe zapisanie jej w świadomości Polaków i Ukraińców” – napisał w katalogu wystawy prezes IPN Łukasz Kamiński. Wyraził nadzieję, że poszukiwanie prawdy o zbrodni wołyńskiej i pamięć o jej ofiarach przyczyni się do pojednania polsko-ukraińskiego.

Wystawa, której otwarcie nastąpi w środę, przybliża historię i działalność powstałej w 1929 r. Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), pokazuje stosunek frakcji banderowskiej OUN - OUN-B – do okupanta niemieckiego, a także wysuwane przez ukraińskich nacjonalistów koncepcje rozwiązania „sprawy polskiej”.

Główną część ekspozycji stanowią plansze poświęcone przebiegowi zbrodni wołyńskiej – od mordów UPA na polskiej ludności Wołynia w lutym 1943 r., poprzez rozpoczęcie antypolskiej akcji w Galicji Wschodniej i na Chełmszczyźnie, po zbrodnie dokonane w maju 1945 r.

„Przesłaniem tej wystawy jest udowodnienie, że niezależnie od tego, czy istnieje rozkaz o rozpoczęciu antypolskiej akcji przez ukraińskich nacjonalistów – a wiemy, że nikt takiego rozkazu nie odnalazł, podobnie jak nikt nie odnalazł rozkazu Hitlera o Zagładzie Żydów – dokumentacja struktur oddolnych OUN-B z 1943 r. świadczy o zorganizowanym charakterze mordów na polskiej ludności Wołynia i Galicji Wschodniej” – tłumaczył we wtorek dziennikarzom autor scenariusza prezentowanej ekspozycji Mariusz Zajączkowski, historyk z lubelskiego oddziału IPN.

Jak dodał, oryginalność wystawy polega na tym, że jest ona oparta na ukraińskich źródłach, a więc dokumentacji sprawców, wytworzonej przez OUN-B i jej zbrojne ramię - UPA. Bazę źródłową ekspozycji stanowią m.in. sprawozdania kierownictwa UPA różnego szczebla – rejonów, nadrejonów, okręgów, a także dowódców poszczególnych oddziałów zbrojnych. Uzupełniają ją materiały Ukraińskiego Komitetu Centralnego, a także dokumenty pochodzące ze zbiorów polskiego i sowieckiego aparatu represji, np. przesłuchania członków Prowidu OUN-B, czyli ścisłego kierownictwa frakcji banderowskiej OUN.

Fotografie zamieszczone na wystawie pochodzą z zasobów IPN oraz ze zbiorów prywatnych. Uzupełniają je współczesne zdjęcia z miejsc pamięci poświęconych ofiarom zbrodni wołyńskiej.

Wystawa ukazuje również skalę polskiego odwetu – pacyfikacji ukraińskich wsi przez polskie podziemie. Według Zajączkowskiego błędem jest jednak stawianie znaku równości między podyktowaną zbrodniczą ideologią antypolską akcją a odwetem, który – wyjaśnił historyk – miał często charakter prewencyjny, powodowany był zarówno chęcią zemsty, jak i koniecznością obrony ludności cywilnej.

Jedna z plansz ekspozycji dotyczy polsko-ukraińskiego konfliktu pamięci. „Fakt, że pamięć o zbrodni wołyńskiej wciąż dzieli Polaków i Ukraińców wynika z tego, iż każda ze stron dostrzega przede wszystkim własne cierpienia, pielęgnuje własną pamięć o tragicznych wydarzeniach sprzed 70 lat. Brakuje empatii na cierpienia innych ludzi, a nawet są one negowane” – wyjaśnił Zajączkowski w rozmowie z PAP.

Zaznaczył, że konflikt pamięci między oboma narodami wynika m.in. z dysproporcji, jaka istnieje między polską a ukraińską historiografią dotyczącą zbrodni wołyńskiej. „Polscy historycy nie dyskutują już o faktach, a o ich interpretacji i edukacji, natomiast część historyków ukraińskich neguje podstawowe fakty” – wyjaśnił PAP historyk.

http://www.kuriergalicyjski.com/index.php/polskaukr/2372-wystawa-polacy-...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

93. Michnik dostał nauczkę z reki, której się nie spodziewał...

Wołyń wciąż woła o prawdę-Bp Tadeusz Pieronek
http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/948580,wolyn-wciaz-wola-o-prawde,i...

Prawda, jak oliwa, zawsze wychodzi na wierzch. Dlaczego tak wielu zbrodniarzy ciągle jest przekonanych, że uda im się dokonać zbrodni doskonałej? Jeśli takie przekonanie ma dziś coraz mniejsze szanse w stosunku do pojedynczych zabójstw, to tym bardziej nie ma ich w odniesieniu do masowych mordów i do zbrodni ludobójstwa. Trzeba pamiętać, że czym innym jest wiedza o dokonaniu zbrodni, a czym innym prawda, która w związku ze zbrodnią ukazuje jej przyczyny, jej rozmiar, osoby za nią odpowiadające moralnie i prawnie, a także jej wykonawców.

  • [ZDJĘCIA] Na Ukrainie świętują 70. rocznicę powstania SS "Galizien"



    [ZDJĘCIA] Na Ukrainie świętują 70. rocznicę powstania SS "Galizien"

  • We wsi Jasionów w rejonie brodzkim obwodu lwowskiego odbyły się uroczystości upamiętniające 70. rocznicę powstania 14 Dywizji

    Grenadierów SS (1 ukraińskiej). Jednostka nazywana potocznie Dywizją SS "Galizien", utworzona z ochotników w 1943 roku, odpowiedzialna jest za zbrodnie wojenne m.in. w Polsce, Norwegii, Słowacji oraz we Włoszech.

    Jednak w zachodniej Ukrainie członkowie tej formacji postrzegani są jako bohaterowie. Na zdjęciu: dwóch Ukraińców w mundurach formacji w czasie uroczystości przed pomnikiem SS "Galizien" we wsi Jasionów, zachodnia Ukraina

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

94. MICHNIK JEDNYM GŁOSEM ZE SWOBODĄ BANDROWSKĄ

Ukraińcy potępią "polskie zbrodnie"?

Partia Swoboda chce potępienia rekonstrukcji zbrodni wołyńskiej w podkarpackim Radymnie.

Swoboda chce, by Rada Najwyższa (parlament) Ukrainy uznała
przesiedlenia Ukraińców z Polski za "czystkę etniczną o znamionach
ludobójstwa". Sformułowanie to znalazło się wcześniej w uchwałach dwóch
izb parlamentu Polski, poświęconych 70. rocznicy zbrodni na Wołyniu.

"Upamiętnienie ofiar deportacji i czystek etnicznych o znamionach
ludobójstwa, dokonane przez Polską Rzeczpospolitą Ludową w latach
1944-1951, przypomni straszliwe następstwa totalitaryzmu i będzie
sprzyjało pojednaniu między dwoma narodami" - powiedział jeden z autorów
projektu uchwały, parlamentarzysta Swobody Ołeh Pańkewycz.

"Przymusowe wysiedlenie 700 tysięcy Ukraińców z ich ziem etnicznych
znajdujących się w PRL było jedną z najbardziej tragicznych stronic we
współczesnej historii Ukrainy. Polityka państwa polskiego i działalność
polskich organizacji szowinistycznych () zagroziła istnieniu całych grup
etnograficznych ukraińskiego narodu" - dodał deputowany.

Mówiąc o rekonstrukcji zbrodni wołyńskiej, która odbyła się w minioną
sobotę w Radymnie, ten sam poseł nazwał ją "antyukraińską prowokacją",
na którą - jego zdaniem - powinno zareagować MSZ Ukrainy. Pańkewycz,
cytowany na stronie internetowej Swobody, podkreślił, że rekonstrukcja
miała miejsce na terenach, gdzie w latach 1944-47 dochodziło do
"masowych zabójstw Ukraińców".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

95. karawana pojechała, psy szczekają dalej

  • Komu pomaga ksiądz Zaleski

    Dziwię się ludziom, którzy chcą oglądać Auschwitz czy rzeź wołyńską.
    Ja w Auschwitz nie byłem, wystarczy mi wiedza pochodząca z opowieści...

    Wojciech Maziarski



  • Cola, kiełbaski i pożar, czyli jak rzeź w Radyminie okazała się sukcesem

    Cola, kiełbaski i pożar, czyli jak rzeź w Radyminie okazała się sukcesem

    Błyskają widły, siekiery. Ktoś kopie w drzwi, z chaty dzieci uciekają. Pisk, pisk! Pif-paf!


  • Grzegorz Szymanik
    Teren rzezi dla komfortu oglądających i odgrywających opryskano środkiem
    przeciwko komarom. Miejsce otoczono płotem, żeby nikt rzezi nie
    zakłócił i żeby można ją było obejrzeć bezpiecznie z odległości. Płotu
    pilnują ubrani w mundury członkowie "Strzelca" z Przemyśla (od kilku dni
    śpią tu w namiotach). Ustawiono dwa telebimy (dla tych, dla których nie
    będzie miejsca przy płocie, żeby rzeź widzieć wyraźnie) i scenę dla
    honorowych widzów rzezi. Przygotowano mapę dojazdu na rzeź i miejsca
    parkingowe. Dla widzów rzezi ustawiono sześć przenośnych toalet, miejsce
    z grillem (kiełbaski i bigos tylko po 6 zł) i maszynę do waty cukrowej.

    Zorganizowano widły, sierpy i kosy


    Rzeź potrwa około 40 min i będzie miała miejsce nad Zbiornikiem
    Zakładu Eksploatacji Kruszywa, który jest największą atrakcją
    turystyczną Radymna, i 200 m od drugiej...


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    96. ks. Isakowicz-Zaleski

    Czy dostanę siekierą w plecy? 2013-07-25

    Od kilku już lat moja skromna osoba jest celem dla nacjonalistów i faszystów ukraińskich oraz ich sympatyków. W 2009 r. po zablokowaniu prowokacji w postaci tzw. Rajdu Bandery dostawałem liczne pogróżki np. że zawisnę na osikowej gałęzi lub że dostanę "po mordzie". Oddałem wówczas sprawę do prokuratury. Udało się wykryć jednego ze sprawców, który otrzymał wówczas wyrok czterech miesięcy wiezienia w zawieszaniu na dwa lata. Przeprosił mnie na piśmie, więc zrezygnowałem z roszczeń finansowych.

    Teraz z powodu mojego zaangażowanie w obchody 70. rocznicy apogeum ludobójstwa na Wołyniu ataki nasiliły się. Na razie są one tylko werbalne. Wtórują im publicyści "Gazety Wyborczej", dawniej Marcin Wojciechowski czy Katarzyna Wiśniewska, dziś Wojciech Maziarski. A także tzw. autorytety moralne, a ostatnio również urzędnicy i doradcy z Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego.

    Oczywiście nie nawołują oni do przemocy fizycznej, ale jednoznacznie wskazują palcem, kto jest w Polsce głównym przeciwnikiem tak obozu czcicieli Jerzego Giedroycia i Bronisława Geremka, jak i obozu czcicieli Stepana Bandery i UPA.

    Myślę, że podwładni Adama Michnika i Seweryna Blumsztajna czynią to z pełną świadomością, że takie publicznie piętnowanie przyniesie wcześniej czy później konkretne owoce. Mało to za Bugiem szaleńców i fanatyków czy "ludzi do wynajęcia"? Oczywiście, gdyby się cokolwiek stało, to jak Piłat myją ręce.

    Czy boję się przysłowiowej siekiery w plecy? Tak jak każdy człowiek. Niemniej jednak uważam, że racja w tych sporach nie jest po stronie tych, którzy przymykają oko na odradzający się faszyzm na zachodniej Ukrainie, ale po stronie tych, którzy mają odwagę o tym mówić i pisać.

    http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=8&nid=8270

    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

     

    avatar użytkownika Maryla

    97. UPAmiętnienie usunięte

    Wcześniej, w piśmie do władz Przemyśla, Rada Ochrony Pamięci Walk i
    Męczeństwa w Warszawie potwierdziła nielegalność tego upamiętnienia i
    zaleciła jego usunięcie. Jednocześnie rzeszowski Instytut Pamięci
    Narodowej zakwestionował zgodność tablicy z faktami. Nielegalne
    upamiętnienie oddawało cześć 68 Ukraińcom, którzy jakoby mieli być
    „rozstrzelani przez Urząd Bezpieczeństwa w Przemyślu, w latach 1945-49”.

    Tomasz
    Bereza i Artur Brożyniak z rzeszowskiego IPN-u potwierdzają, że
    wymienieni na tablicy członkowie Ukraińskiej Powstańczej Armii zostali
    skazani na karę śmierci, ale nie przez UB, lecz przez sądy wojskowe w
    Przemyślu i Rzeszowie. Listę tych nazwisk badali na zlecenie sekretarza
    generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, prof. Andrzeja
    Kunerta.

    W ocenie historyków z rzeszowskiego IPN-u, tylko 5
    członków UPA z tej tablicy zostało z całą pewnością pochowanych w
    nieoznaczonych mogiłach na Cmentarzu Głównym w Przemyślu (w styczniu i
    lutym 1949). Kolejnych 41 zostało także skazanych na śmierć przez sądy
    wojskowe w Przemyślu, jednakże miejsca ich pochówku nie są znane. Nie
    ulega natomiast wątpliwości, że 17 członków UPA z tej listy skazał
    Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie i tam zostali oni pochowani w
    nieoznaczonych mogiłach.

    Pięciu pochowanych w Przemyślu

    Z
    materiałów archiwalnych w rzeszowskim IPN wynika, że z 5 upowców na
    pewno pochowanych na Cmentarzu Głównym w Przemyślu, czterech (Iwan
    Michacewicz, Anton Hnatyk, Iwan Klimeczko i Wasyl Zając) należało do
    sotni „Burłaki” i pochodziło z powiatu przemyskiego, a jeden (Mychajło
    Nimeć) – był w sotni „Brodycza” i pochodził z okolic Stryja. Podczas
    Operacji „Wisła” wielu członków UPA uciekło do Czechosłowacji, próbując w
    małych grupach przedostać się do Austrii. Niektórzy (w tym także
    „Burłaka”) zostali pojmani i przekazani Polsce.

    Sądy wojskowe
    uwzględniały w swoich wyrokach jedynie udział skazanych w wielokrotnych
    atakach z bronią palną na jednostki Wojska Polskiego, nie zajmując się
    już ich zbrodniami na bezbronnej polskiej ludności cywilnej. Wiadomo
    jednak, że składająca się głównie z byłych ukraińskich policjantów
    sotnia „Burłaki” (Wołodymyra Szczygelskiego, wcześniejszego zastępcy
    komendanta Ukraińskiej Policji Pomocniczej w Baligrodzie), brała udział
    m.in. w zbrodni na kilkudziesięciu polskich mieszkańcach Baligrodu (6
    sierpnia 44 r.). W „niepodległościowym dorobku” tej sotni można wymienić
    także spalenie i wymordowanie wielu polskich wiosek w okolicach m.in.
    Birczy i Przemyśla.

    Prawo do grobu i tablicy

    OUN-UPA
    była niewątpliwie nazistowską formacją polityczno-zbrojną, usiłującą
    stworzyć niepodległe państwo ukraińskie m.in. na południowo-wschodnich
    terenach przedwojennej i powojennej Polski. I jakkolwiek UPA usiłowała
    realizować ten polityczny cel poprzez haniebną moralnie czystkę etniczną
    o charakterze ludobójstwa, to nie można odmówić jej bojownikom prawa do
    grobu z tablicą informacyjną. Ale niech to będzie upamiętnienie zgodne z
    faktami i legalne.

    Ostatnio, formalne działania w tym kierunku
    rozpoczął prezes Stowarzyszenia „Ukraińskie Dziedzictwo” w Przemyślu,
    Bogdan Huk. Wysłał (z datą 8 lutego 2013) do Rady Ochrony Pamięci Walk i
    Męczeństwa w Warszawie wniosek o przeprowadzenie ekshumacji skazanych w
    latach 1945-49 przez sądy wojskowe i rozstrzelanych „nie mniej, niż 60
    obywateli polskich narodowości ukraińskiej”. W tym – jak twierdzi – co
    najmniej 10 zostało pochowanych na Cmentarzu Głównym w Przemyślu.

    Jacek Borzęcki
    http://www.kresy.pl/volgal,aktualnosci?zobacz/upamietnienie-usuniete

  • Przed wyborami na Podkarpaciu. Pomnikowa wojenka PiS

    Pomnik na cmentarzu w Hruszowicach z napisem "Bohaterom UPA. Chwała
    bojownikom za wolną Ukrainę" stoi już bez mała dwadzieścia lat.

    Paweł Smoleński


  • Niektórych zawsze kłuł w oczy, innych - niekoniecznie, a na dodatek ci
    inni wcale nie muszą być Ukraińcami. Raczej uznali, że wojnę na
    upamiętnienia różnej polskiej i ukraińskiej pamięci lat 40. ubiegłego
    stulecia mamy już szczęśliwie za sobą. Okazało się, że figa z makiem, a
    to za sprawą eurodeputowanego PiS Tomasza Poręby, historyka z
    wykształcenia i - jak sam notuje w swojej biografii - niedoszłego
    piłkarza.

    Jeszcze rok temu europoseł Poręba nie czuł
    patriotycznej odrazy na okoliczność hruszowickiego pomnika. Teraz wpadło
    mu do głowy, że nie będzie tolerował, jak stwierdził, pomnika
    "gloryfikującego organizację, która wymordowała 100 tys. Polaków".


    Pal sześć historyczną wiedzę Poręby, a nawet agresywny język,
    jakim opowiada o trudnej historii. Po wołyńskich antyukraińskich
    przemowach różnych speców od polsko-ukraińskiego pojednania nie załapie
    się nawet do szerokiej kadry hurrapatriotów (wyobraźmy sobie te cudne klęski z San Marino, gdyby Poręba jednak poświęcił się piłkarstwu).


    Sprawa nie w historii, w upamiętnieniach, a nawet nie w świeżo
    wzmożonym patriotyzmie deputowanego Poręby, ale w teraźniejszości.
    Niebawem na Podkarpaciu odbędą się wybory uzupełniające - o fotel
    senatora rywalizuje Zdzisław Pupa z PiS i Mariusz Kawa z PO-PSL.


    Tomasz Poręba umie liczyć głosy. W 2011 r. był szefem sztabu
    wyborczego PiS, więc znakomicie wie, że w Polsce bardzo często
    zajmowanie się w kampanii wyborczej sprawami sprzed półwiecza przysparza
    zwolenników. Porachował więc i wyszło mu, że jeśli rozpęta pomnikową
    wojenkę, jego kandydat zyska dzięki biciu w narodowe bębny.

    Skutek akcji Poręby przewidzi nawet dziecko.
    Wnet za Sanem znajdzie się mentalny brat naszego europosła i zrobi się
    awantura wokół polskich upamiętnień na Ukrainie. A wówczas Tomasz Poręba
    będzie mógł zatrzeć ręce i ogłosić: głosujcie na mojego kandydata,
    tylko on nie pozwoli, by Ukrainiec pluł nam w twarz.


    Maryla

    ------------------------------------------------------

    Stowarzyszenie Blogmedia24.pl