Jaka Polska? 15 rocznica upadku rządu Jana Olszewskiego, 20 rocznica upadku rządu Jana Olszewskiego
3 czerwca 2007 roku na swoim "ewaportowanym" z Salon24 blogu odnotowałam : W przeddzień 15 rocznicy upadku rządu Jana Olszewskiego po raz pierwszy organizowane są obchody tego wydarzenia. Tamtego dnia Jan Olszewski zakończył swoje wystąpienie - dzisiaj stoimy znów przed wyborem - Czyja będzie Polska. Niestety, nasza Polska przegrała w tamtych i następnych wyborach. Jutro w sejmie zapewne będzie o tym mówił premier Jan Olszewski w 20 rocznicę obalenia swojego rządu. Warto odnotować i rozwazyć, co sie wydarzyło przez te 5 lat i gdzie dzisiaj jesteśmy i co trzeba zrobić, aby odbudować struktury państwa, zniszczone przez wtedy ponownie zawartą koalicję sił okrągłostolowych.
Jaka Polska? To pytanie pierwszy głośno i stanowczo zadał Jan Olszewski w swoim exposé jako premier rządu RP. Adresatem był naród, a także aspirujące do rządzenia środowiska polityczne. Tak sformułowane pytanie wskazało na najważniejsze wyzwania, przed którymi stanęła Polska i Polacy w chwili zrzucenia totalitarnych pęt. Pytanie ?Jaka Polska?? moim zdaniem zdecydowało o wartości, wyjątkowości premiera RP Jana Olszewskiego i jego gabinetu.
Z artykułu Dariusza Grabowskiego Pytanie o Polskę
5 lat wstecz pisałam: Dzisiaj historia zatoczyła koło.
Dwa światy znów sie ścierają. Na ul.Rozbrat w siedzibie SLD konwencja LiD.
15 lat od upadku rządu Jana Olszewskiego
Jej hasło to "Jak Polacy wybijali się na niepodległość. W 15. rocznicę obalenia rządu Jana Olszewskiego". Telewizja Polska ma natomiast w poniedziałek wyemitować film dokumentalny "Nocna zmiana", ukazujący kulisy wydarzeń z 1992 roku.
W poprzednich latach zazwyczaj 4 czerwca obchodzono rocznicę wyborów z 1989 roku, gdy po ustaleniach Okrągłego Stołu odbyły się pierwsze po wojnie częściowo wolne wybory.
Wniosek o odwołanie rządu kierowanego przez Jana Olszewskiego skierował do Sejmu ówczesny prezydent Lech Wałęsa. Bezpośrednim impulsem była realizacja wcześniejszej uchwały Sejmu o ujawnieniu współpracowników komunistycznych służb specjalnych - UB i SB - z lat 1945-90. 4 czerwca 1992 rano minister spraw wewnętrznych Antoni Macierewicz dostarczył do Sejmu listę 64 nazwisk osób publicznych. W powszechnym rozumieniu była to "lista agentów", sam Macierewicz tłumaczył zaś później, że zawierała ona nazwiska osób, które figurowały w archiwach SB.
Lista obejmowała m.in. nazwiska ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy, marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego i szefa MSZ Krzysztofa Skubiszewskiego. Dokument, zwany od tego czasu "Listą Macierewicza”, miał z założenia być tajny, dostępny dla ściśle ograniczonego kręgu osób. Jednak jego treść szybko trafiła do powszechnej wiadomości posłów i senatorów - a później także opinii publicznej.
Krótko po rozkolportowaniu listy prezydent Lech Wałesa wydał oświadczenie, stwierdzające, że "zastosowana procedura jest działaniem pozaprawnym. Umożliwia polityczny szantaż. Całkowicie destabilizuje struktury państwa i partii politycznych”. Do Sejmu przesłał zaś wniosek o natychmiastowe odwołanie premiera i rządu.
Posiedzenie Izby przeciągnęło się do późna i miało bardzo dramatyczny przebieg. W jego trakcie, o 23.30 w obu programach Telewizji Polskiej wystąpił premier Jan Olszewski. W swoim wystąpieniu zawarł jasne przesłanie: po raz pierwszy powstał niepodległościowy rząd, który chciał wyzwolić Polskę od byłych agentów UB i SB oraz zewnętrznych wrogów Polski - a próba obalenia rządu jest wynikiem chęci utrzymania się agentów przy władzy i strachu przed lustracją. Olszewski zakończył dramatycznym pytaniem: Czyja będzie Polska?
Telewizyjne wystąpienie premiera nie zmieniło biegu wydarzeń i krótko przed godzina pierwszą w nocy (czyli już 5 czerwca) odbyło się głosowanie nad wnioskiem prezydenta o udzielenie rządowi wotum nieufności. Za wnioskiem głosowało 273 posłów, przeciw 119, zaś 33 wstrzymało się od głosu. Rząd Jana Olszewskiego został odwołany.
Wydarzenia 4 czerwca dla sporej części prawej strony sceny politycznej były "zamachem stanu". Sam premier - i jego minister spraw wewnętrznych - stali się symbolami walki z dawnymi agentami czy szerzej - komuną.
http://www.tvn24.pl/-1,1508891,wiadomosc.html
Czyja będzie Polska?
Sami o tym zdecydujemy przy nastepnych wyborach.
Ale bogatsi o prawdę, o to, czego zabrakło w 1992 roku, gdzie nagonka medialna sterowana przez służby , które zostały zlikwidowane dopiero przez obecny rząd, zakłamywała rzeczywistość.
Dzisiaj maski spadły - dzisiaj mamy jawne, otwarte postawy - LiD , a z drugiej strony - ludzi , którzy walczyli o niepodległą od obcych wpływów Polskę.
ps. warto poznać stanowisko zgromadzenia z ul.Rozbrat
Kwaśniewski zaprogramuje lewicę
http://www.tvn24.pl/-1,1508921,wiadomosc.html
http://maryla.salon24.pl/17738,index.html
Sprawozdanie z pierwszej części konferencji - "Pomiędzy PRL a III RP - 20. lat transformacji"
która odbyła się 4 czerwca 2009 r.,
w Sali Kolumnowej w gmachu Sejmu, Warszawa, ul. Wiejska 4.
Organizatorem konferencji była Fundacja "Veritas et Scientia" oraz skupione wokół Fundacji środowiska niepodległościowe.
- "Wystąpienie podsumowujące okres 20 lat transformacji":
premier J. Olszewski
Wprowadzenie; prezes Fundacji Elżbieta Szmidt
"Racja Stanu - Janowi Olszewskiemu" - spis treści
Całość materiału video z konferencji na stronie fundacji
Naimski: W "nocnej zmianie" temat lustracji był tylko przykrywką
Konferencja PiS w 20. rocznicę "nocy teczek". "Szło o grabież majątku narodowego, nie o lustrację"
Lider PiS Jarosław Kaczyński, b. wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski, Andrzej i Joanna Gwiazdowie będą uczestniczyć w konferencji upamiętniającej 20. rocznicę upadku rządu Jana Olszewskiego, która odbędzie się w poniedziałek w Sejmie.
W uroczystości nie będzie uczestniczył Jan Olszewski, który znajduje się w szpitalu po kolejnej operacji.
Sam Olszewski w wywiadzie z maja opublikowanym w tym tygodniu przez "Gazetę Polską" tak mówił o upadku swojego rządu: "Jako pretekst do mojego odwołania posłużyła tzw. lista Macierewicza. Jednak upadek mojego rządu był podyktowany de facto innymi czynnikami. Stały za tym przede wszystkim pieniądze. Chodziło o podział majątku, który został po PRL-u. On był 'jeszcze do wzięcia', gdy ja byłem premierem. W ramach procesu transformacji grupy interesu chciały się zabezpieczyć. I to właśnie nastąpiło".
Ze swoim dawnym szefem zgadza się Macierewicz. "Nie ma wątpliwości, że program gospodarczy rządu, zwłaszcza związany z zablokowaniem rozkradania majątku narodowego, z wprowadzeniem cen minimalnych na płody rolne, to było główną przyczyną tego, że establishment okrągłego stołu postanowił obalić rząd Olszewskiego" - mówił.
"Bezpośrednim powodem odwołania (rządu) była nie tyle lustracja, ile fakt zablokowania przejęcia dawnych baz sowieckich przez spółki rosyjskie, głównie kierowane jednak przez ludzi z KGB i GRU. Obalenie rządu było przesądzone 26 maja, wtedy gdy Lech Wałęsa wezwał opozycję do odwołania rządu. To było na dwa dni przed przyjęciem uchwały lustracyjnej" - ocenia Macierewicz.
- Maryla - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
52 komentarzy
1. przypominam i polecam cenną pozycję
Mam ją ..."RACJA STANU - JANOWI OLSZEWSKIEMU"
Tom poświęcony 80. rocznicy urodzin premiera Jana Olszewskiego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. 2007-06-08 Ruch NRD - dlaczego i po co?
ku pamięci
Polecam artykuł Romualda Burego podsumowujący czas rządów koalicji PiS-SO-LPR.
Sprawy polskie widziane oczami liberała-konserwatysty - na prawo od centrum.
Od
wygranych wyborów w 2005 roku przez PiS, Samoobronę i LPR minęło
zaledwie nieco ponad półtora roku. Może mało kto dziś już pamiętać,
jakie były wówczas komentarze – że to będzie katastrofa dla polskiej
gospodarki i polskiej polityki. Celowały w tym polskojęzyczne media, nie
mniej potężny szok był również w opiniotwórczych kręgach zachodnich, w
tym w wielce postępowych krajach Unii Europejskiej. Przeciwnicy obecnej
władzy w Polsce nawet sobie nie wyobrażali, że wszystko pójdzie nie po
ich myśli, w związku z tym szok jest coraz większy. Od tej pory trwa
nieustanne polowanie i czyhanie na wszelkie pomyłki, błędy, potknięcia i
głupstwa, czynione przez polityków rządzącej koalicji, a przede
wszystkim członków rządu. I nic, rząd jest na swoim miejscu a cała
opozycja na swoim. A ta ostatnia coraz szybciej przebiera nóżkami, bo
się jej grunt usuwa spod nóg. To dobrze, to bardzo dobrze. Kilkanaście
lat eksperymentów, czynionych na żywym organizmie społecznym, bez
znieczulenia i nie przez fachowców, to aż nadto.
Fot. CIR
Najważniejsze jest to, że niby zjednoczona opozycja (to zjednoczenie
widać być może w niektórych mediach, ale w rzeczywistości wcale nie ma
miejsca) nie ma nam nic konkretnego do zaoferowania. Jeśli jest już o
czymś mowa, to są to na ogół puste hasła, postulaty tak ogólnikowe i
wynikające z chciejstwa, a nie z rzetelnych kalkulacji, że po prostu
wypada zapytać: I kto to mówi? Jeśli Kwaśniewski mówi o prawach i
demokracji, to pamiętamy, że to jest przecież komunistyczny minister.
Jeśli Piskorski ma być symbolem zwalczania korupcji i walki z układami,
to natychmiast nam staje przed oczami jego „układ warszawski”. Jeśli
Olechowski ma symbolizować odcięcie się od najgorszych praktyk PRL, to
pamiętamy, że to jest prawdziwy PRL-owiec. A Wałęsa nie jest symbolem
mądrości, pro-państwowości i niezależności w myśleniu. W ogóle nie może
być przykładem dla ludzi myślących. Na zdjęciu: Lech Wałęsa i Aleksander
Kwaśniewski już razem.
Po
1989 roku czekaliśmy na zmiany – tak wielkie, które przewróciłyby
dotychczasowy porządek rzeczy. Ale „rewolucja” w Polsce była dobrze
kontrolowana i ściśle reglamentowana. Mało kto rozumiał, że okrągły stół
miał ostre kanty a „gruba kreska” nie była tanim sloganem
propagandowym. Ludzie cieszyli się, że ekipa komunistyczna odchodzi i
nastanie czas normalności. Ale bardzo szybko okazało się, że nic z tego
nie będzie. Polską rządziły po 1989 roku (z wyjątkiem lat 1991-1992, gdy
premierem był Jan Olszerwski) ekipy, które aż tak głębokich zmian po
prostu nie chciały.
Złodziejska wyprzedaż
Budowie „państwa prawa” oraz „społeczeństwa obywatelskiego”, jak
wówczas głoszono, poświęciło się ugrupowanie, które wyrosło na etosie
„Solidarności” i micie opozycyjności wobec PRL, którego symbolami byli
Adam Michnik i Jacek Kuroń. W powszechnej opinii byli to niezłomni
antykomuniści, którzy całe lata spędzili w więzieniach za walkę „z
reżimem”. Powoli, bardzo powoli opadały nam łuski z oczu.
Podczas gdy oczekiwania społeczne były coraz bardziej radykalne, te siły
(początkowo Ruch Obywatelski Akcja Demokratyczna – ROAD, wkrótce
przemianowana na Unię Demokratyczną) coraz bardziej wtapiały się w
zastany system, dokonując w nim zmian w wielu dziedzinach wyłącznie
kosmetycznych.
Miało być uwłaszczenie obywateli, ograbianych
systematycznie przez niemal półwiecze, nastąpiła zaś „reprywatyzacja”,
podczas której majątek narodowy przechodził pośpiesznie w ręce
hochsztaplerów i cwaniaków, zakładano lewe spółki i „sprzedawano”
zakłady państwowe, nieźle prosperujące, za symboliczną złotówkę.
Przypomnijmy sobie wypowiedzi „premiera znikąd”, czyli Jana Krzysztofa
Bieleckiego (który od lat we wszystkich rankingach uchodzi za
najgorszego premiera po 1989 roku, co o czymś świadczy), o konieczności
takich działań, bo państwo jakoby nie może „dokładać” do deficytowych
zakładów. Po takiej „sprzedaży” za przysłowiową złotówkę zakłady te
cudownie nabierały wartości, i to znacznej.
...().....
Autor kończy swa wypowiedź stwierdzeniem:
Tak
długo, jak opozycja na wszystkie strony międli przekleństwa i zaklęcia,
nic temu rządowi nie grozi. Co najwyżej sam może porobić takie błędy,
które odwrócą od niego wyborców. Takie niebezpieczeństwo jest jednak
zawsze i jeśli zadufanie we własną nieomylność nie wypaczy Jarosława
Kaczyńskiego, możemy spać spokojnie. Skoro opozycja parlamentarna nie ma
nam nic konkretnego do zaoferowania, poza krytyką rządu, to znaczy, że
dla obecnej koalicji nie ma alternatywy. I żadne sabaty, zjazdy i
szczyty tego nie zmienią.
całośc tu:
http://www.polskiejutro.com/art.php?p=11206
Polecam cały artykuł - polemizować nie będę, bo prawie w całości mogę sie z autorem zgodzić.
Również co do konkluzji : nie ma na dzisiaj w Polsce żadnej siły politycznej, która by miała Polakom coś do zaoferowania .
Spotkanie
w sali UW było tego najlepszym dowodem. A.Kwaśniewski wrócił na "lewicy
łono" - "ukochany przywódca" nie znalazł baranów, które by za nim
poszły na rzeź.
Owce przestały milczeć .
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Józek Szmaciak z Aleksem
Józek Szmaciak z Aleksem Wardęgą
bronią demokracji
Komentarz · tygodnik „Najwyższy Czas!” · 25 maja 2007 | www.michalkiewicz.pl
„Szmaciaków wyhodował ustrój ze trzy już chyba pokolenia” – pisał w poemacie „Towarzysz Szmaciak” Janusz Szpotański – „pierwsze wkroczyło na arenę tuż po tak zwanym wyzwoleniu, szeregi zasilając partii”.
Ponieważ wtedy „tylko mełamedzi w partyjnej mogli chodzić glorii”, to Szmaciaki poszły do UB: „Trzech jest w cholewach i w mundurze, a Szmaciak, jako cywil – w skórze”.
Kiedy już okres błędów i wypaczeń związanych z „kultem jednostki” zakończył się wreszcie wesołym oberkiem („czas zmienić politykę rolną lecz ludzi krzywdzić nam nie wolno!”), nastała epoka „małej stabilizacji”, Szmaciaki zaczęły zakładać stare rodziny. „Wpierw szarże były wielkim szykiem, lecz dziś z nich każdy – pułkownikiem / przejadł się także im doktorat, więc na tytuły przyszła pora”.
Pod koniec epoki „małej stabilizacji” Szmaciaki wyemancypowały się spod kurateli starych komunistów w rodzaju Wardęgi: „Wardęga, człek podeszły w laty był komunistą starej daty” co to nostalgicznie wzdychał do cudnego raju i „żelaznej miotły” Feliksa Dzierżyńskiego.
Z kolei młody Wardęga „we łbie miał mętlik ten Wardęga - nie pił, nie palił, tylko gęgał, przez co w aferę szybko wdał się antypaństwową”. W odróżnieniu od niego, młody Szmaciak ustawiał się do systemu frontem: „mój Józek, o ten to ma już chody duże i w MSW, i na uczelni!”.
I kiedy młody Aleks Wardęga wraz z gęgaczami starej daty tworzył zręby „lewicy laickiej”, Józek Szmaciak nauczył się mówić językami, jeść bezę i innych wytwornych manier. Wydawało się więc, że drogi Józka Szmaciaka i młodego Wardęgi nieubłaganie się rozchodzą, zwłaszcza, że wkrótce nastał stan wojenny.
„Waldek (…) w dwóch słowach: wojnę mamy! Ech, zadrżą zbuntowane chamy, (…) dziś w nocy rozkaz dał Generał” – oznajmiał staremu Szmaciakowi jego przyjaciel, pułkownik MO Maczuga.
Operacją odblokowywania miejscowego kombinatu dowodził sławny generał Tumor. „Tumor starego znał Wardęgę (…) i również znał Wardęgów syna”, a tak się akurat złożyło, że Aleks Wardęga schronił się w kombinacie w charakterze ideowego przywódcy strajkujących.
Tedy generał Tumor wydając Maczudze ostatnie rozkazy, poprosił go na koniec: „więc nie odmówisz mi przysługi? Stary towarzysz, zasłużony, samego jeszcze znał Stalina… Fakt, że ma głupawego syna, ale to zawsze syn rodzony, więc oszczędź Alka, bardzo proszę!”. Naturalnie młody Wardęga o niczym nie wiedział i „nim zapłaci własną głową, najeźdźcę przyjąć chce przemową w której mu rzuci oskarżenie prosto w twarz (…) Gdy więc runęła nagła szarża, kończył swój słynny tekst «Oskarżam»”.
Humanitarny postępek generała Tumora okazał się zbawienny w skutkach, bo w kilka lat później, na zaproszenie generała Kiszczaka, przy okrągłym stole Józek Szmaciak z Aleksem Wardęgą w serdecznym porozumieniu położyli fundamenty pod Trzecią Rzeczpospolitą.
I kiedy wydawało się, że sytuacja dojrzała do historycznego kompromisu, kiedy Rywin przyszedł do Aleksa, tj. pardon – oczywiście do Michnika, żeby podzielić się po bratersku wspólnym dobrem - ten zapragnął zjeść cały tort sam.
Ma się rozumieć nie udało mu się, więc ze złości ogłosił na całą Polskę rezultaty „dziennikarskiego śledztwa”, wskutek czego powołano sejmową komisje śledczą, z której niepotrzebnie wyszły różne śmierdzące dmuchy. Mimo to wydawało się, że sytuacja jest pod kontrolą i u progu kampanii wyborczej kontrolowane przez razwiedkę merdia, podały rozkaz, jak ma być – że rządzić ma Platforma, której, dla zmylenia ciemnogrodu, doda się PiS w charakterze kwiatka do kożucha.
Tymczasem dopuszczona przez niedopatrzenie pobożna radiostacja dla tubylczych Irokezów zaczęła mieszać na politycznej arenie, cały plan diabli wzięli i doszło do najgorszego; na powierzchnię wydostały się drzemiące w mrocznych zakamarkach tubylczej duszy demony nietolerancji i ksenofobii.
W takiej sytuacji tylko patrzeć, jak mozolnie uciułane przez Józka Szmaciaka i Aleksa Wardęgę zdobycze III Rzeczypospolitej mogą wziąć diabli, więc nie ma innej rady, jak sięgnąć do nieprzebranej skarbnicy wynalazków Ojca Narodów, który na taką okoliczność stosował fołksfront.
Fołksfront, jak wiadomo, służy do robienia „no pasaran” znienawidzonemu faszyzmowi. Teraz bowiem nastały takie czasy, że oskarżenie o „kontrrewolucję” już na nikim nie robi wrażenia, za to o „faszyzm” – aaa, to co innego.
Taki Dawid Irwing nawet nie został oskarżony o „faszyzm”, tylko o „fascynację” faszystami i to wystarczyło, by na rozkaz Ministerstwa Prawdy miłośnicy wolności słowa i państwa prawnego wyrzucili go na zbity łeb z Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie. Znaczy – dozwolone cenzurą tylko talmudy.
Kiedy więc Niemcy w związku z gwałtowną potrzebą przyjęcia do 2009 roku konstytucji Eurosojuza przeszły w Polsce na ręczne sterowanie polityczną sceną, a Trybunał Konstytucyjny zablokował lustrację, Józek Szmaciak i Aleks Wardęga energicznie przystąpili do tworzenia fołksfrontu, organizując bojowników o wolność i demokrację.
Inauguracyjny wiec odbył się na Uniwersytecie Warszawskim pod prezydencją dwóch byłych prezydentów i jednego kandydata, z których każdemu przytrafił się ten sam casus pascudeus. Zgromadzeni na sali inteligenci czasu wojny reagowali usłużnym rechotem na dowcipy Wałęsy o „bliźniakach” – tak samo, jak na pierwszej w stanie wojennym sesji Sejmu posłowie na dowcipy pułkownika Przymanowskiego o internowanych. „Ta marynarka to kupa gówna” – mówił pewien oficer wojsk lądowych i na widok wiecu na Uniwersytecie Warszawskim trudno odmówić mu racji.
Gwoli uodpornienia Józka Szmaciaka na ataku zjadliwych bakcyli wymiaru sprawiedliwości, towarzysze z razwiedki zaaplikowali mu szczepionkę. Zaprzyjaźniona stacja TVN, w której towarzyszka małżonka uczy tubylców jeść bezę, nie stąd ni zowąd ogłosiła, że fundacja „Amicus Europae” bierze szmal od kompradorskiego ukraińskiego burżuja Wiktora Pińczuka, a niezależnie od tego – również z Narodowego Banku Polskiego.
Z pozoru wygląda to na akt czarnej zdrady, niespodziewany nóż w plecy, ale w istocie ma ono taki sam charakter, jak osłabione bakcyle w szczepionce ospy – nie chodzi o to, by zabiły delikwenta, tylko – żeby go uodporniły na atak bakcyli prawdziwych.
Jak mawiano w Hitlerjugend – „co cię nie zabije, to cię wzmocni”, a nasz Józek Szmaciak takiego wzmocnienia potrzebuje nawet w sytuacji, gdy Aleks Wardęga ponownie odkurzy swój słynny tekst „Oskarżam”, tym razem – by rzucić nim w ohydne oblicze „faszyzmu”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. @Maryla
Czas rządu Jana Olszewskiego był czasem kiedy nareszcie czułam, że to jest nasza Polska, po prostu Polska. Serce mi się kraje gdy wspominam tamtą noc - z 4 na 5 czerwca. Te twarze - albo zastygłe w strachu albo powykrzywiane grymasem nienawiści... Tę bieganinę... I ten straszny rechot w loży... Te powykrzywiane twarze - tym razem w grymasie nieopanowanej ulgi i zdziczałej radości....
Kiedyś, kiedy ktoś nakręci film o tym podłym zamachu na Polskę to mam nadzieję, że te sceny zostaną dobrze odegrane... Z dokumentalnymi wstawkami...
5. Czerska kontratakuje starymi kłamstwami
Aresztować Wałęsę
W
"dniu teczek", 20 lat temu, ludzie Macierewicza zarządzili alarm w
Nadwiślańskich Jednostkach Wojskowych. Czy Macierewicz chciał
wyprowadzić wojsko na ulice? więcej »
W poniedziałek w Sejmie szef PiS Jarosław Kaczyński, b. wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski, Andrzej i Joanna...
Więcej... http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz1wl4ktud1
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Życzmy wiele zdrowia Panu premierowi Olszewskiemu. Jak PiS ponownie przejmie władze będzie potrzebny tak doświadczony polityk.
Wyrazy szacunku
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
7. Szanowny Panie Michale
życzmy Panu premierowi Olszewskiemu duzo zdrowia. W ubiegłym roku przeszedł cięzki wylew, w tym roku znów szpital.
Módlmy się o zdrowie dla Jana Olszewskiego.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. 4 czerwca pod domem Wałęsy -
4 czerwca pod domem Wałęsy - pokojowa manifestacja upamiętniająca zamach stanu
W poniedziałek, 04.06.12, o godz 15.00 pod domem
Lecha Wałęsy w Gdańsku Oliwie przy ul. Polanki 54 odbędzie się
tradycyjna, pokojowa manifestacja upamiętniająca zamach stanu, jakim
było obalenie rządu Jana Olszewskiego w czerwcu 1992. Podczas
demonstracji będą zbierane podpisy pod petycją o zmianę nazwy lotniska w
Gdańsku z imienia Lecha Wałęsy na lotnisko im Solidarności
We wtorek 05.06.12 odbędzie się konferencja pt."Nocna zmiana 20 lat
później". W konferencji wezmą udział Sławomir Cenckiewicz, Krzysztof
Wyszkowski, Andrzej Gwiazda, prowadzenie dyskusji Michał Stróżyk.
Aula w siedzibie Kasy Krajowej SKOK, Sopot ul. Władysława IV 22, godz 18.00
zapraszają trójmiejskie Kluby Gazety Polskiej
PRZYJDŹ NA MANIFESTACJE!
4 CZERWCA godz. 15ta ul. POLANKI 54, GDAŃSK OLIWA
http://wpolityce.pl/depesze/29776-4-czerwca-pod-domem-walesy-pokojowa-ma...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Piotr Semka dla wPolityce.pl
Piotr Semka dla wPolityce.pl o 4 czerwca 1992 roku: "to była atmosfera linczu, która wywołała zachwyt wśród dziennikarzy"
"4 czerwca 1992 roku po raz pierwszy zobaczyliśmy absolutną pogardę
dziennikarzy mainstreamowych mediów dla wydarzeń; sprawiali oni
wrażenie ludzi, którzy realizują jakiś scenariusz polityczny."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. czyja Polska? Cenzury! Komuna wygrała i uczciła to godnie
Bronisław Komorowski otworzył dziś Skwer Wolnego Słowa przed dawną siedzibą Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Warszawie. Wydarzenie to miało miejsce w ramach obchodów Dnia Wolności w Polsce.
Na początku jest wolna myśl i wolne słowo. Było wolne słowo i dzisiaj mamy wolną Polskę – warto o tym pamiętać. Tu stanie pomnik zwycięstwa wolnego słowa. Zwycięstwa w Polsce i w całej naszej części Europy. Młodzi ludzie powinni pamiętać, że wolność nigdy nie jest zdobywana raz na zawsze - mówił prezydent podczas przemówienia. - Razem drukowaliśmy, razem kolportowaliśmy i razem marzyliśmy o tej wolności. Razem powinniśmy zadbać o to, aby kolejne pokolenia o tym pamiętały, że wolność musi być stale pielęgnowana - zwrócił się Komorowski do osób zebranych na skwerze.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/szczegolny-dzien-dla-polski-prezydent-zab...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. CO SŁYCHAĆ U BOHATERÓW ''NOCY
›
(© Fot. Maciej Kostuń/archiwum)
nie upadł w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r. Tak naprawdę jego los został
przypieczętowany już 29 maja, gdy Unia Demokratyczna złożyła wniosek o
wotum nieufności dla ówczesnego gabinetu. Nie bez powodu dzień wcześniej
Janusz Korwin-Mikke wnioskował o przeprowadzenie ustawy lustracyjnej.
Skonsternowany Sejm ją przyjął. Kilkanaście dramatycznych nocnych godzin
było zatem tylko finałem procesu, który na wiele lat utrwalił podział
polskiej sceny politycznej.
ZOBACZ NASTĘPNE ZDJĘCIE --->
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. czerwiec w pamięci Gazety Wyborczej
4 czerwca 1989 r.
Więcej... http://wyborcza.pl/0,0.html#ixzz1wopNzhIi
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. w sejmie trwa wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego
TVN24 kilka minut transmitowałi na zywo i szybko zorganizowano konferencję reprezentacji
polskiej piłki noznej,. Eta ważno.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Równo 20 lat temu Polacy - ci
Równo 20 lat temu Polacy - ci rozumiejący rzeczywistość - zobaczyli granice swojej świeżo odzyskanej suwerenności
"W tej Polsce marzeń Jan Olszewski będzie pamiętany. Obiecujemy."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
15. jarosław Kaczyński, który
jarosław Kaczyński, który uczestniczy w konferencji
upamiętaniającej 20. rocznicę upadku rządu Jana Olszewskiego przypomniał
zasługi tego gabinetu i, chwaląc dokonania byłego premiera i
opozycjonisty w latach PRL, podkreślił, że jego działania opierały się
na tradycjach polskich elit inteligenckich, robotniczych i chłopskich. -
Te tradycje nie mają nic wspólnego z tym co dzisiaj dominuje w naszym
życiu publicznym i społecznym. To, co dziś jest przy władzy, co dziś
panuje jest odwołaniem do tego wszystkiego, co w Polsce było złe, marne i
żałosne - stwierdził.
Według Jarosława Kaczyńskiego, który w swoim wystąpieniu odwoływał się
do przemówienia Jana Olszewskiego z 1992 roku, ówczesny rząd, jako
pierwszy w sposób praktyczny postawił sprawy polskiej niepodległości,
polskiej demokracji, sprawy statusu polskich obywateli i relacji
stosunku do własności.
- To był także dobry rząd w tym zwykłym wymiarze - powiedział
podkreślając projekty dotyczące finansów publicznych. Dodał też, że
działania władz liberalnych w "jakiś zadziwiający sposób zawsze prowadzi
do wielkiego zamieszania w finansach publicznych". - Tak było i wtedy,
kiedy przed rządami Jana Olszewskiego rządził Krzysztof Bielecki. Ten
rząd stanął przed wyzwaniem bardzo poważnym i w tej dziedzinie. Dał
sobie z tym radę - wspominał.
Prezes PiS podkreślił też, że rząd Jana Olszewskiego "podjął wysiłek"
zmierzający do powstrzymania ówczesnej prywatyzacji, a także, jako
pierwszy, sformułował plany Polski dotyczące jej członkostwa w NATO. -
Prawda jest taka, że opcja NATOwska w okresie rządu Tadeusza
Mazowieckiego i Krzysztofa Bieleckiego wcale nie była przyjmowana. Nie
zapomnę swojej rozmowy z ówczesnym ministrem spraw zagranicznych, który
na pytanie o sposób zabezpieczenie naszego kraju mówił o sieci różnego
rodzaju krzyżujących się europejskich porozumień, a nie mówił o naszej
przynależności do NATO. To był 1991 rok - stwierdził. Dodał też, że rząd
Jana Olszewskiego jako pierwszy postawił tę sprawę jasno. - To jest
jego ogromna zasługa. Ta opcja nie mogła już być podważona - zaznaczył.
Kaczyński poruszył też kwestię tzw. oczyszczenia, która w jego opinii
"okazała się niezmiernie istotna w całej historii III RP. - Rząd podjął
sprawę likwidacji tych dwóch rodzajów sieci, które oplatały Polskę mimo
formalnego rozwiązania PZPR i formalnego upadku poprzedniego ustroju. To
była z jednej strony sieć jawna, której rozbicie mogło nastąpić jedynie
przez dekomunizację. Była jeszcze sieć tajna, tworzona przez służby
specjalne i przez ich współpracowników, którzy byli wszędzie -
powiedział. Wyjaśnił, że to dzięki rządowi Jana Olszewskiego nastąpiło
zjawisko, które prezes PiS określił mianem "wprowadzenia procedur
demokratycznych". - Bez likwidacji tych tajnych sieci cały wielki proces
przemiany musiał przybrać charakter patologiczny, musiał przybrać
charakter, który został później opisany jako postkomunizm albo jako
postkolonializm. To jest system w którym dawne elity, elity dawnego
sytemu utrzymują swoją przewagę, swoje związki zewnętrzne i
podporządkowują swoje życie jednemu interesowi jakim jest
niepodważalność ich pozycji - stwierdził. Dodał też, że Olszewski
przeszedł do historii "jako pierwszy, który próbował tą pozycję podważyć
w sposób spokojny, ostrożny, a jednocześnie zdecydowany".
Chwalił też Olszewskiego, który w jego opinii "pozostaje bardzo wybitnym
przedstawicielem tradycji polskiej lewicy", ale również tradycji
polskiej inteligencji. W swoim przemówieniu odniósł się też do obecnych
czasów i podkreślił, że te tradycje nie mają nic wspólnego z tym, co
dzisiaj dominuje w naszym życiu publicznym i społecznym. - To co dziś
jest przy władzy, co dziś panuje, a pojęcie panowania jest znacznie
szersze, jest niczym innym jak radykalnym zaprzeczeniem i odrzuceniem
tej tradycji. Jest odwołaniem do tego wszystkiego co w Polsce było złe,
marne i żałosne - wyjaśnił.
Na koniec dodał, że Jan Olszewski i jego rząd "pozostaną w polskiej
historii jako instytucje, które potrafiły do tych najlepszych tradycji
nawiązać". - I to jest obok tego wielkiego i wciąż niezrealizowanego
planu przebudowy najistotniejszy element tego dziedzictwa. Dziedzictwa
które powinno trwać - skończył.
Konferencja upamiętniająca 20. rocznicę upadku rządu Jana Olszewskiego
Lider PiS Jarosław Kaczyński, b. wicemarszałek Senatu Zbigniew
Romaszewski, Andrzej i Joanna Gwiazdowie uczestniczą w konferencji
upamiętniającej 20. rocznicę upadku rządu Jana Olszewskiego, która
odbywa się w Sejmie.
Rząd Olszewskiego upadł 4 czerwca 1992 w tzw. noc teczek, po ujawnieniu
przez szefa MSW Antoniego Macierewicza archiwaliów SB - listy polityków
figurujących w archiwach MSW jako konfidenci komunistycznych służb
specjalnych. Na liście tej znajdował się m.in. Lech Wałęsa, który 4
czerwca wnioskował o odwołanie premiera.
Sam Olszewski w wywiadzie z maja opublikowanym w tym tygodniu przez
"Gazetę Polską" tak mówił o upadku swojego rządu: "Jako pretekst do
mojego odwołania posłużyła tzw. lista Macierewicza. Jednak upadek mojego
rządu był podyktowany de facto innymi czynnikami. Stały za tym przede
wszystkim pieniądze. Chodziło o podział majątku, który został po PRL-u.
On był jeszcze do wzięcia, gdy ja byłem premierem. W ramach procesu
transformacji grupy interesu chciały się zabezpieczyć. I to właśnie
nastąpiło".
(GK,KK)
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kaczynski-to-co-dzis-jest-przy-wladzy-jes...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
16. 20 lat temu obalono gabinet
20 lat temu obalono gabinet Olszewskiego. Kaczyński: To był dobry rząd
szef PiS Jarosław Kaczyński, oceniając rząd Jana Olszewskiego. Dziś
przyp...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
17. 20 lat temu obalono gabinet
20 lat temu obalono gabinet Olszewskiego. "Chciał zlikwidować sieci oplatające Polskę"
- To był dobry rząd - powiedział w poniedziałek w Sejmie
szef PiS Jarosław Kaczyński, oceniając rząd Jana Olszewskiego. Dziś
przyp...
czytaj dalej »
"Gdyby rząd Olszewskiego nie został obalony, nie doszłoby do zagłady polskiej elity"
by nie doszło do wydarzeń takich jak zagłada polskiej elity narodowej z
p...
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
18. Czyja będzie Polska? Czy beneficjentów Okrągłego Stołu?
Do Kancelarii Premiera przybyło dziesięciu byłych szefów rządu:
Tadeusz Mazowiecki, Jan Krzysztof Bielecki, Waldemar Pawlak, Hanna
Suchocka, Józef Oleksy, Włodzimierz Cimoszewicz, Jerzy Buzek, Leszek
Miller, Marek Belka oraz Kazimierz Marcinkiewicz.
Oprócz świętowania rocznicy wyborów 4 czerwca 1989, tematem spotkania
są rozpoczynające się za 4 dni Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej UEFA
Euro 2012.
http://www.premier.gov.pl/zdjecia_i_filmy/galerie_zdjec/4_czerwca_spotka...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
19. Pikieta i happening pod domem
Pikieta i happening pod domem Lecha Wałęsy [ZDJĘCIA/ FILM]
http://www.polskatimes.pl/artykul/590019,pikieta-i-happening-pod-domem-l...
Kilkadziesiąt osób pojawiło się w poniedziałek przed domem Lecha Wałęsy, by przypomnieć tzw. noc teczek z 4 czerwca 1992 r. Transparenty, baloniki i kilka osobliwych "prezentów" dla byłego prezydenta przygotowali z tej okazji organizatorzy ze środowisk prawicowych.
20 lat temu dokonano zamachu stanu. Tego zamachu dokonał Lech Wałęsa - mówił do zgromadzonych Michał Stróżyk z gdańskiego Klubu "Gazety Polskiej". - Przychodzimy tu co rok, by przypomnieć, że nie jest on pozytywnym bohaterem.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
20. Jednak mieli rację - pisze w
Jednak mieli rację - pisze w "Rzeczpospolitej" Piotr Zaremba o rządzie Olszewskiego. Dokładnie w 20-lecie upadku gabinetu
"Był słaby kadrowo, popełnił błędy. Ale podjął tematy, których przed nim i po nim się bano".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
21. Nasz wywiad. Prof.
Nasz
wywiad. Prof. Chodakiewicz o obchodach 4 czerwca 1989: propaganda
postkomunistyczna i liberalna musi mieć jakiś wymyślony symbol
„Okrągły stół jest już skompromitowany. Mówić o nim ciągle się nie
da. Nawet lud czuje, że to była jakaś machlojka. Ale mówić górnolotnie o
Święcie Wolności, to zupełnie co innego. To można”.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
22. Nie wolno nam złożyć
Nie wolno nam złożyć broni
Z Bogusławem Nizieńskim, sędzią Sądu Najwyższego w
stanie spoczynku, rzecznikiem interesu publicznego w latach 1999-2004,
rozmawia Agnieszka Żurek
Co oznacza w naszych dziejach data 4 czerwca 1992 roku?
- Jest to na pewno data smutna. Boli mnie, że noc z 4 na 5 czerwca 1992
roku miała taki właśnie przebieg, jaki możemy oglądać w reportażu
"Nocna zmiana". To wszystko jest bardzo bolesne, bo skutki tamtych
działań nadal uderzają w nasz kraj i w nasz los.
Spodziewał się Pan wtedy tak dramatycznego obrotu wydarzeń i obalenia rządu Jana Olszewskiego?
- Nie sądziłem, że to wszystko zajdzie aż tak daleko. Tymczasem 4
czerwca nienawiść wobec wartości, na których chciał oprzeć swój rząd
premier Jan Olszewski, osiągnęła apogeum. Zniszczenie jego programu
oznaczało unicestwienie planu prawdziwej odbudowy i oczyszczenia naszego
życia publicznego. To jest nasza największa klęska, która trwa zresztą
po dziś dzień. My w tym dzisiaj żyjemy i coraz bardziej doświadczamy
skutków braku przejrzystości naszego polskiego życia publicznego. Jeżeli
będziemy nadal podążać tymi samymi drogami, nie zajdziemy daleko. Walkę
o czystość naszego życia publicznego muszą podjąć dziś ludzie młodzi.
Muszą oni wiedzieć, na jakich wartościach trzeba budować Polskę. Nie
mogą być na te sprawy nieczuli.
Wiele wskazuje na to, że jedną z przyczyn odwołania rządu premiera Olszewskiego była właśnie chęć zablokowania lustracji.
- Tak, w efekcie ustawa obligująca najważniejsze osoby w państwie do
ujawnienia faktu pracy lub służby w organach bezpieczeństwa państwa lub
tajnej z tymi PRL-owskimi organami współpracy została uchwalona dopiero
11 kwietnia 1997 roku. W tym czasie podobne akty prawne obowiązywały już
w innych krajach postsowieckich - w Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, w
Niemczech i na Węgrzech. Także Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy
uchwaliło już wcześniej, bo w 1996 r., rezolucję w sprawie środków
służących usuwaniu zaszłości totalitarnego ustroju komunistycznego. W
Polsce o uchwalenie ustawy lustracyjnej toczyła się natomiast długa
walka, co spowodowało, że mogłem zostać powołany na stanowisko Rzecznika
Interesu Publicznego przez pierwszego prezesa Sądu Najwyższego dopiero w
październiku 1998 roku.
Od początku sprawie lustracji towarzyszyła nagonka medialna.
- Tak, prym wiodły tutaj: "Gazeta Wyborcza", "Nie" i "Trybuna".
"Zrodzi
to wołanie o krew i niebezpieczeństwo stosów" - mówił Adam Michnik o
pomyśle odebrania specjalnych uprawnień funkcjonariuszom niegdysiejszego
Urzędu Bezpieczeństwa. Niektórzy do tej pory wierzą, że lustracja
przewidywała niezwykle surowe kary dla byłych funkcjonariuszy czy
współpracowników bezpieki.
- Jest to absolutnie niezgodne z
prawdą, ponieważ jedyną karą za złożenie nieprawdziwego oświadczenia
lustracyjnego było pozbawienie dostępu do najwyższych stanowisk
publicznych na okres 10 lat.
Gdzieniegdzie do tej pory pokutuje opinia, iż lustracja miała dotyczyć ogromnej grupy obywateli.
- To też nie odpowiada prawdzie, ponieważ obowiązek złożenia
oświadczenia lustracyjnego dotyczył jedynie osób pełniących
najważniejsze funkcje publiczne bądź ubiegających się o nie i dotyczył
jedynie około 27 000 osób.
Karane było wyłącznie złożenie nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego?
- Tak, jeśli bowiem osoba podlegająca lustracji przyznała się do pracy,
służby lub tajnej współpracy z komunistycznymi organami bezpieczeństwa
państwa, nie podlegała karze. Jedyną tego konsekwencją było
opublikowanie jej nazwiska na łamach Monitora Polskiego. W lustracji
chodziło po prostu o zapewnienie przejrzystości życia publicznego oraz o
uniemożliwienie stosowania wobec osób pełniących najwyższe funkcje w
państwie szantażu poprzez groźbę ujawnienia - przez czynniki wewnętrzne
lub zewnętrzne - kompromitujących faktów z ich przeszłości.
Warto także przypomnieć, że ustawa lustracyjna nie obejmowała osób współpracujących z bezpieką pod przymusem.
- Ustawa lustracyjna obejmowała jedynie te osoby, które świadomie i
dobrowolnie współpracowały z tajnymi służbami PRL, szkodząc przez to
innym ludziom. Nie podlegał natomiast żadnej karze ten, kto podjął taką
współpracę pod przymusem, w obawie utraty życia lub zdrowia przez niego
samego bądź przez osoby jemu najbliższe.
Podejrzani o współpracę mieli możliwość wglądu do swoich teczek i przedstawienia Sądowi Lustracyjnemu swojego stanowiska?
- Tak, oczywiście. Istniało także domniemanie prawdziwości złożonego
oświadczenia, Rzecznik Interesu Publicznego poddawał weryfikacji tylko
te oświadczenia, co do których prawdziwości istniały wątpliwości.
Stawający przed sądem lustracyjnym mieli możliwość korzystania z pomocy
obrońców, prawo do odwołania się do sądu drugiej instancji, wniesienia
kasacji do Sądu Najwyższego i złożenia wniosku o wznowienie
postępowania. Część osób uznanych za kłamców lustracyjnych przez nasze
sądy odwoływała się także do Trybunału w Strasburgu, twierdząc, że ich
proces nie był ani uczciwy, ani sprawiedliwy, gdyż nie mieli oni na
przykład możliwości obrony czy wglądu w akta. Temu zarzutowi Trybunał
bezpodstawnie dawał niekiedy wiarę.
Lustracja, mimo wielu przeszkód, przyniosła jednak efekty.
- Tak, udało się usunąć z życia publicznego przynajmniej
kilkudziesięciu kłamców lustracyjnych niegodnych sprawowania funkcji
publicznych, po które bezprawnie sięgnęli.
Uzyskanie dostępu do archiwów bezpieki nie było łatwe.
- Kiedy zbliżał się koniec panowania komuny, esbecy niszczyli, jak
tylko mogli, dokumenty stanowiące dowody prowadzenia przez nich sieci
agenturalnej. Niszczyli przede wszystkim teczki osobowe i teczki pracy
swoich osobowych źródeł informacji, a także teczki spraw, wokół których
były prowadzone działania operacyjne. Działo się to jeszcze niekiedy po
1989 roku. Bardzo niewiele dokumentów zbadano w archiwach Wojskowych
Służb Informacyjnych. Kiedy te akta zostały w całości przekazane do tzw.
Archiwum Wydzielonego Instytutu Pamięci Narodowej, nadal nie można było
przez długi czas uzyskać do nich wglądu. Prezes IPN mógł je udostępniać
jedynie przy udziale oficerów WSI. Leon Kieres kilkakrotnie występował
zatem do kolejnych szefów WSI o wyznaczenie oficerów, którzy mogliby
uczestniczyć w badaniu tych akt. Ze strony WSI padała wówczas odpowiedź,
że "nie mają do tego ludzi".
Zasłaniano się również
argumentami o "tajemnicy państwowej" bądź lansowano tezę, że
funkcjonariusze Wojskowych Służb Informacyjnych to ludzie, których
doświadczenie i profesjonalizm mogą się jeszcze przydać
Rzeczypospolitej.
- Tak, rozpowszechniano tezę, że służba w
wywiadzie i kontrwywiadzie wojskowym była pewnego rodzaju zaszczytem i
że wobec tego należałoby wyeliminować z ustawy lustracyjnej tych tajnych
współpracowników Wojskowych Służb Informacyjnych oraz Wojsk Ochrony
Pogranicza, którzy działali w wywiadzie i kontrwywiadzie. Dopiero
Trybunał Konstytucyjny zajął w tej sprawie właściwe stanowisko i w 2003
r. uznał, że współpraca z WSI na odcinku wywiadu i kontrwywiadu
wojskowego była taką samą formą współdziałania z organami bezpieczeństwa
PRL-owskiego państwa jak każda inna.
Do dziś można spotkać się z opinią o "profesjonalizmie" Wojskowych Służb Informacyjnych.
- Nie chciałbym tutaj dzielić się swoją wiedzą uzyskaną podczas
dwuipółletniej działalności w Komisji Weryfikacyjnej WSI. Niech Pan Bóg
broni jednak przed takim "profesjonalizmem", z jakim miałem się możność
niekiedy zetknąć w ramach tej działalności.
Uściślijmy
zatem, czym zajmowali się funkcjonariusze WSI. Czy przyświecały im
jakiekolwiek inne cele poza niszczeniem opozycji niepodległościowej?
- Wojskowy wywiad i kontrwywiad w sposób ewidentny działały na
kierunkach, które odpowiadały światowemu systemowi komunistycznemu.
Trybunał Konstytucyjny orzekł wyraźnie w jednym ze swoich wyroków w 2003
r., że tajne służby PRL nie służyły państwu polskiemu, bo takie nie
istniało, ale działały na rzecz narzuconego ustroju totalitarnego i
Związku Sowieckiego. Orzekł o tym także Senat w uchwale z 1998 roku. Te
formacje służyły obcym siłom i czyniły to z wielkim zaangażowaniem.
Funkcjonariusze WSI byli - podobnie jak esbecy - szkoleni na
wielomiesięcznych kursach w Związku Sowieckim. Wiedzieli oni, że służą
nie tylko PRL-owi, ale i ZSRS. Mieli doskonałą orientację, na czyją
rzecz pracują.
Ci ludzie nadal mają wpływ na nowych członków polskiego wywiadu i kontrwywiadu?
- Jest ich już niewielu, większość z nich przeszła bowiem w stan
spoczynku, ale zawsze obawiam się, że tam, gdzie pozostają resztki
dawnego systemu, dochodzi do demoralizacji młodych ludzi.
Powołanie
Komisji Weryfikacyjnej WSI miało na celu niedopuszczenie do takiej
sytuacji. Tymczasem represje dotykają dzisiaj nie współpracowników
sowieckiego wywiadu, ale tych, którzy chcieli odsunąć od służby
funkcjonariuszy o komunistycznym rodowodzie.
- Członkowie
Komisji Weryfikacyjnej WSI do tej pory są wzywani na przesłuchania. Ja
też ostatnio byłem na przesłuchaniu, które trwało 5 godzin. Za co
jesteśmy przesłuchiwani? Przecież nikogo nie skrzywdziliśmy, chcieliśmy
jedynie dojść do prawdy. Wyobrażałem sobie kiedyś, że Polska będzie
czysta, że wszyscy, którzy ją krzywdzili, odejdą w niepamięć. Tymczasem
czują się oni dziś bardzo dobrze.
Pewne przebudzenie nastąpiło po tragedii smoleńskiej.
- Tak, zdecydowanie. Mimo kpin i wyśmiewania. Te drwiny to dzieło
marginesu politycznego potrafiącego głośno krzyczeć i nazywać patriotów
szaleńcami i ludźmi obłąkanymi. Oni natomiast uważają się za osoby
"światłe". To nieprawda. Niech się nie łudzą. Przyjdzie taki czas, że
wykaże im się, iż to, co robili, było wielkim błędem i wielką hańbą.
Przynajmniej ja to tak widzę - jako ten, który w młodych latach
startował z zupełnie innych pozycji. Takim chciałem być do końca i takim
pozostanę. Miłości do Ojczyzny możemy się za to uczyć od Polaków
mieszkających poza jej granicami. Jeżdżę do Wilna, żeby "naładować
akumulatory". Spotykam tam ludzi, którzy mieszkają poza Polską, a umieją
ją kochać i dla niej pracować. Serce boli, kiedy obserwuje się los
Polaków na Wileńszczyźnie czy na Białorusi. To mnie zobowiązuje do pracy
na ich rzecz. Dopóki mogę, dopóty będę działał.
Jak działać na rzecz Ojczyzny w dzisiejszej rzeczywistości?
- Moja odpowiedź nie będzie popularna, jestem człowiekiem innej epoki.
Bardzo głęboko zapadła we mnie Polska okresu międzywojennego i
wojennego. Wiem, że dla niej trzeba wiele poświęcić. A przede wszystkim
wierzyć w nią. I budować Polskę na miarę naszych marzeń.
Walczył Pan w Armii Krajowej już jako szesnastolatek.
- Miałem 16 lat, kiedy brałem udział w pierwszym wypadzie plutonu
dywersyjnego. Nie miałem skończonych 17, kiedy wziąłem udział w boju
partyzanckim na ziemi leżajskiej. Potem przyszedł okres służby
poakowskiej, w Narodowej Organizacji Wojskowej i w WiN. Bardzo mocno
przeżyłem śmierć mojego dowódcy okupacyjnego kpt. Władysława Koby,
młodszego kolegi pułkowego mojego ojca.
Kim był kpt. Władysław Koba?
- Był to ostatni komendant Okręgu WiN - Rzeszów, człowiek, który
wytyczał moje drogi życiowe. Poprosił mnie, bym został ojcem chrzestnym
jego urodzonego w czasie okupacji syna. W 1949 r. kapitan Koba, okrutnie
torturowany w śledztwie, został przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie
skazany na śmierć i stracony. Bardzo mocno to przeżyłem, podobnie
zresztą jak uwięzienie mojego ojca skazanego za działalność podziemną.
Ojciec zmarł w dwa miesiące po zwolnieniu ze szpitala więziennego we
Wronkach. Moja mama była także dwukrotnie więziona przez Urząd
Bezpieczeństwa - najpierw w Rzeszowie, a później w Krakowie. Te
wydarzenia kształtowały moją osobowość i z tej drogi, na którą wszedłem w
młodości, już nie zejdę. To jest droga wierności ludziom, którzy oddali
swoje życie dla Polski. Kapitan Koba jest jednym z nielicznych
patriotów zamordowanych przez komunistów, którego miejsce spoczynku jest
znane. Został on pogrzebany wraz ze straconymi razem z nim dwoma jego
podkomendnymi na podrzeszowskim - a obecnie rzeszowskim - cmentarzu w
Zwieńczycy. Ilekroć jestem w Rzeszowie - czy to służbowo, czy prywatnie -
oczywiście odwiedzam ich grób. Takich ludzi się nie zapomina. Ofiara
życia kpt. Koby i jemu podobnych zobowiązuje mnie do walki o to, aby
Polską nie rządzili tajni współpracownicy ani ci, którzy w inny sposób
służyli komunie.
To zobowiązanie dotyczy wszystkich, którym zależy na dobru Ojczyzny.
- Patriotyzm to ukochanie Polski, poświęcenie się dla niej, świadomość,
że ona nas potrzebuje. Nie możemy dopuścić do tego, żeby z Polski
zrobiono śmietnik, gdzie mogą się zmieścić wszystkie patologie i gdzie
wyśmiewa się najwyższe ideały. Przyjdzie taki czas, że patriotyzm wróci i
Polska będzie inna. Ale nie wolno nam złożyć broni. Nie wolno.
Dziękuję za rozmowę.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120606&typ=my&id=my05.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
23. Ruch Odbudowy Polski
Ruch Odbudowy Polski zakończył swoją działalność. Działacze
ugrupowania mają wstąpić w szeregi Prawa i Sprawiedliwości. Taki apel
wystosowali przedstawiciele władz rozwiązywanej partii.
Nadzwyczajny kongres Ruchu podjął uchwałę kończącą działalność partii.
Jako przyczynę decyzji ROP podał pilną potrzebę zjednoczenia obozu
polskiej prawicy niepodległościowej. W obradach Nadzwyczajnego Kongresu
ROP jako przedstawiciele PiS uczestniczyli Wicemarszałek Sejmu RP Marek
Kuchciński oraz przewodniczący Klubu Parlamentarnego Prawo i
Sprawiedliwość Mariusz Błaszczak.
Partia została założona w 1995 roku po dobrym wyniku Jana Olszewskiego w
wyborach prezydenckich. W 1997 roku partii udało się wprowadzić do
Sejmu 6 posłów. W 2001 roku ROP zawarł sojusz wyborczy z LPR, uzyskując
dwa mandaty poselskie i jeden senatorski. W 2005 roku startując w ramach
Ruchu Patriotycznego nie udało się powtórzyć wyników z poprzednich lat,
a politycy tej partii rozpoczęli bliską współpracę z Prawem i
Sprawiedliwością.
W styczniu 2011 roku z funkcji przewodniczącego ROP zrezygnował Jan Olszewski, a zastąpił go senator Stanisław Gogacz.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
24. "Zapis swoistego festiwalu
"Zapis swoistego festiwalu hańby". Zobacz jak cynicznie próbowano i próbuje się wymazać śp. Lecha Kaczyńskiego z historii "S"
opublikowano: wczoraj, 17:32
| ostatnia zmiana: wczoraj, 17:57
Lech Wałęsa kolejny raz zaatakował rolę śp. Lecha
Kaczyńskiego w "Solidarności". "Żyją świadkowie i wiedzą, że z litości
go tu i ówdzie brałem" - mówił Wałęsa, jak zwykle przy przyzwalającym
milczeniu ludzi, którzy powinni wstać i krzyczeć: kłamstwo.
A przecież - to kłamstwo.
Publikujemy więc całość wystąpienia red. Piotra Semki z
Konferencji "Lech Kaczyński - Człowiek Solidarności", z dnia 8 września.
To dokument, który warto zachować, i warto przywoływać zawsze wówczas,
gdy znów kłamcy zabiorą głos:
Jeśli mówimy o życiorysie Lecha Kaczyńskiego, to to na co zwróciłbym uwagę to jego często
powtarzające się zdumienie w sytuacjach, gdy przychodziło mu bronić
"Solidarności" wobec ludzi, którzy "Solidarności" bardzo wiele
zawdzięczają.
Ja po raz pierwszy spotkałem Lecha Kaczyńskiego w 1987 roku, kiedy to
bardzo modne było stawianie z jednej strony na jakieś miraże
organizacji - mówiło się wtedy o żółtych związkach zawodowych, czy o
jakiejś organizacji wokół prymasa. Z drugiej strony modne były wówczas
towarzystwa gospodarcze. Ludzie, których potem poznaliśmy w kongresie
liberałów, mieli manierę mówienia w sposób lekceważący o "Solidarności". Mówiono wtedy, że nie można zapadać w moralną drzemkę, że "Solidarność" to już przeszłość.
Opowiadano mi o zdumieniu Lecha Kaczyńskiego, który widział ludzi,
którzy wszystko zawdzięczali "Solidarności", a którzy już przyzwyczaili
się do roli bywalców... Ja pamiętam wówczas w gdańskim Towarzystwie
Naukowym pierwszy raz zobaczyłem Donalda Tuska, który występował
w roli człowieka, mówiącego, że towarzystwa gospodarcze wszystko
zmienią, a "Solidarność" jest już passe.
W 88 roku "Solidarność" pokazała swoją siłę. I te głosy ucichły. Jednak okazało się, że na krótki czas. W 1990 roku znowu "Solidarność" miała być odesłana do lamusa, znowu wtedy Zbigniew Bujak przepraszał za "Solidarność",
Władysław Frasyniuk prezentował się, jako przedsiębiorca, który jest
kierowcą. On uwielbiał taki styl twardziela, mówił, że jak ktoś się nie
zgadza, to potrafi w "dziób" dać i tak dalej. Na tym tle była to
karykatura działalności "Solidarności".
Władysław Frasyniuk i Zbigniew Bujak przez te lata ukrywania
się stali się ludźmi, bardzo oderwanymi od robotników. Wówczas tego
typu pseudoludźmi "Solidarności" walczono m.in. z Lechem Kaczyńskim.
To właśnie Lech Kaczyński wówczas w tym Sejmie potrafił twardo
protestować przeciwko sprzedaży "Solidarności" legitymacji. Ale mimo
wszystko, nawet mimo tego coraz większego wzburzenia się ludzi, którzy
zapomnieli o tym, co dała nam "Solidarność", byłem i jestem
przekonany, że po śmierci Prezydenta nawet jego najwięksi adwersarze,
pamiętając jego rolę w ruchu "Solidarność", że majestat jego śmierci w
Smoleńsku sprawi, że rzeczą oczywistą jest wystawienie pomnika Lecha
Kaczyńskiego w Warszawie. Bardzo szybko okazało się, że ci ludzie nie byli do tego zdolni.
Co więcej, padały argumenty, że Lech Kaczyński nie ma żadnych zasług, że dlaczego mu stawiać pomnik,
że to nieudana prezydentura. Nie wiedziałem wtedy, że czeka nas jeszcze
straszniejszy epizod. Epizod całkowitego, wręcz Orwellowskiego,
zakwestionowania zasług Lecha Kaczyńskiego. To jest ten okres, po
wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego na zjeździe "Solidarności", gdy
Jarosław Kaczyński poruszył kwestię sporu między robotnikami a
doradcami, którzy wówczas uważali kwestię obrony związków zawodowych za
coś nie do pomyślenia. Wówczas rozpętała się kampania czysto
Orwellowska. Papier pamięta.
Pamiętam, że wówczas pisałem szybko tekst do "Rzeczpospolitej", więc
zbierałem opinie jak to było naprawdę z obecnością Lecha Kaczyńskiego. Okazało się szybko, że nie ma żadnej pracy naukowej. Padały argumenty bardzo podłe.
Warto o nich dzisiaj pamiętać. Padał np. argument, że Lecha
Kaczyńskiego nie ma na żadnym zdjęciu. Nie było go z bardzo prostego
powodu. W czasie strajku ludzie tacy, jak Lech Kaczyński unikali
fotografowania, ponieważ cały czas uczestnicy byli pod obstrzałem
argumentu, że to nie jest robotniczy strajk, ale ludzi, wówczas
propaganda PRLowska używała tego terminu, drugiego szeregu. Na
tej zasadzie nie pchał się przed obiektyw aparatów fotograficznych ani
Bogdan Borusewicz, ani Aleksander Hall, ani inni działacze. Ale to wobec
Lecha Kaczyńskiego wysuwano ten argument.
Inny argument, inna taktyka, opierała się na mówieniu: ja nie pamiętam. Ja jednak przeczytam te zdania, które
są zapisem swoistego festiwalu hańby. Mowa o ludziach, którzy widzieli i
znali doskonale rolę Lecha Kaczyńskiego w strajku sierpniowym.
Proszę bardzo, Lech Wałęsa orzeka, że w czasie sierpnia Lech Kaczyński był daleko, dalej, jeszcze dalej, w ogóle nie był liczącym się działaczem w tamtym czasie. Depesza PAPu z 31 sierpnia.
Dalej, wypowiedź dla "Super Expressu" Wałęsy z 7 września 2010 roku:
Tadeusz Mazowiecki dla łamach ostatniego numeru "Wprostu" określa Lecha Kaczyńskiego jako
poznanego w stoczni młodego człowieka, który nie odegrał żadnej roli w
sprawie politycznej koncepcji porozumienia Sierpniowego.
Bogdan Lis, który widział i spotykał się z Lechem Kaczyńskim wielokrotnie, mówi tak, wypowiedź dla strony www.tvn24.
Dalej, Jerzy Borowczak przypomnijmy człowiek, który wówczas owszem rozpoczął strajk, ale który kierował strażami na bramach, mówił, że Kaczyńskiego na stoczni nie było.
No i Bogdan Borusewicz. To jest wypowiedź najbardziej przerażająca, bo wiemy dobrze, że Bogdan Borusewicz w czasie strajku współpracował z Lechem Kaczyńskim. (...) Tych słów nie można nie pamiętać niestety. Bogdan Borusewicz w wypowiedzi dla PAPu 31 sierpnia 2010 roku powiedział:
Dodał, uwaga proszę zauważyć, jak skonstruowana jest perfidnie ta wypowiedź, dodał, że jest przyzwyczajony, że "słyszy o nowych rolach osób, które na strajku były krótko, albo ich w ogóle ich tam nie było".
Proszę
Państwa, ja do redakcji "Rzeczpospolitej" bardzo często otrzymuję różne
biuletyny historyczne. Wiele z nich odkładam na półkę, nie ma czasu na
ich czytanie. Niedawno otrzymałem zadanie opróżnienia szafki i
przeglądając zwróciłem uwagę na to, co tam leży. Odkryłem pierwszy numer
biuletynu Europejskiego Centrum "Solidarności", wydany w 2010 roku,
firmowany przez Radę naukową z Jerzym Eislerem czy Andrzejem Friszke. W
tym numerze, który musiał być złożony przynajmniej jesienią 2010 roku,
jest wywiad z Lechem Kaczyńskim dotyczący jego pracy jako doradcy
liderów strajku. On został przeprowadzony w 1986 roku. W nim
jest kilka stron szczegółów, Lech Kaczyński mówi, że przybył na strajk
24, że był kilka razy wcześniej, ale przyjaciele prosili go, by nie był
na strajku, ponieważ obawiano się, że strajk zostanie zniszczony, a
wtedy Lech Kaczyński, jako prawnik, będzie bardzo potrzebny do bronienia
robotników. Sześć stron dokładnej relacji, punkt po punkcie, wszystkich czynności Lecha Kaczyńskiego w strajku sierpniowym.
Proszę
Państwa, ten wywiad został przeprowadzony w 1986 roku przez "Przegląd
Polityczny". I tutaj nota bardzo charakterystyczna. "Przegląd
Polityczny" był wydawany od 1983 roku w Gdańsku. Nie wiemy, kto wtedy
przeprowadzał wywiady w prasie podziemnej. Ale w redakcji główne role odgrywali: Donald Tusk, Wojciech Duda i Piotr Krapczyński. Żaden z tych trzech ludzi, w tych dniach, w których Bogdan Boruszewicz mówił,
przypomnę, że dziś "słyszy o nowych rolach osób, które na strajku były
krótko, albo ich w ogóle ich tam nie było", żadna z tych trzech osób nie
przypomniała, że przeprowadziła wywiad z Lechem Kaczyńskim o jego roli w strajku sierpniowym.
Nie
znam żadnej wypowiedzi członków Europejskiego Centrum "Solidarności",
które by informowały, że do druku jest przygotowywany pierwszy numer. Ja
nawet myślałem, że to może jest jakaś spóźniona reakcja na tę całą
kampanię kłamstwa, ale nie. Cały numer był zaplanowany wcześniej i
dotyczył Sierpnia. Wszystko to w piśmie, które zaczyna się od tekstu o.
Macieja Zięby, ówczesnego szefa ECS, w którym znajdujemy takie oto
zdanie:
Ta kultura wspólnej pamięci powodowała, że grupa ludzi, którzy
odegrali bardzo ważną rolę w Sierpniu, gdy wybuchła kampania -
przypomnijmy, że ona wybuchła w cztery miesiące po śmierci Lecha
Kaczyńskiego, nawet pamięć o śmierci nie powstrzymała Lecha Wałęsy od
mówienia - to trzeba przypominać:
One są o tyle ważne, że mamy do czynienia z sytuacją, w
której NSZZ "Solidarność" jest rugowana z historii, NSZZ jest otwarcie
rugowana przez Europejskie Centrum Solidarności. NSZZ
"Solidarność" nie było w żadnym momencie skonsultowane, gdy prezydent
Adamowicz podjął decyzję o przywróceniu haniebnego nazwiska Lenina na
bramę stoczni. Dzisiaj siedziba NSZZ "Solidarność jest miejscem, do
którego wkracza policja z żądaniem prokuratorskim wydania napisu. Dziś
posłowie, siedzący obok mnie Pan Janusz Śniadek, są objektami listów
Pana Adamowicza, który pisze do marszałek Sejmu, sugerując, że powinna
ukarać posłów za udział w chuligańskich wydarzeniach i przestępstwie.
Dla rozmaitych ludzi "Solidarność" jest postrzegana, jako prywatna
własność np. Lecha Wałęsy. Ta pamięć i kwestia wagi wspomnień pokazuje, w
jakim jesteśmy momencie.
Lech Wałęsa, jako człowiek,
który ma prawo do "Solidarności", jawnie kłamie na temat Lecha
Kaczyńskiego i jego roli w czasie strajku. Tradycja
"Solidarności" nie jest rzeczą, która obroni się sama. Będzie
manipulowana, przykrywana. Będzie modulowana pod potrzeby tych, którzy
rozpoczną kampanię wyborczą aktualnie rządzącej partii. Nie trzeba jej
nazwy wymieniać.
Not. KL
http://wpolityce.pl/wydarzenia/36955-zapis-swoistego-festiwalu-hanby-zob...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
25. Bronek znów RAZEM
"Bądźmy razem 4 czerwca"
4 czerwca 1989 r. podarowaliśmy sobie sami wielki dar – wolność.
Dbajmy o nią, pielęgnujmy ją, szczyćmy się osiągnięciami naszego kraju. W
tę ważną rocznicę spotkajmy się i wznieśmy toast za naszą wolność.
Bądźmy tego dnia razem!- napisał prezydent.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
26. Kurski zapomniał? Nie polezie Orzeł w Gówno!
bardzo niefortunny pomysł GeWu i Bronka.
:))) zabyli ?
Człek człekowi nie dorówna, dusa dusy zajrzy w oczy, nie polezie orzeł w
gówna”. A dzisiaj już wiemy: nie polezie orzeł w GWna,
Z Programem III Polskiego Radia we wspólnej kampanii społecznej "Orzeł może" zamierzamy rozprawić się ze stereotypem Polaka - nadętego pesymisty, smutasa, który wszystko ma wszystkim za złe.
Akcja rozpocznie się 2 maja, w dniu narodowej flagi, wielkim marszem w Warszawie. Na czele pochodu - do którego dołączy prezydent - jechać będzie orzeł z białej wedlowskiej czekolady. Będzie też masa innych atrakcji. Zakończymy kampanię 4 czerwca toastem za wolność. Więcej o akcji można się będzie dowiedzieć, słuchając Trójki i czytając "Gazetę".
Pamiętajcie: "Orzeł może!".
Organizatorzy akcji: "Gazeta Wyborcza", Program III Polskiego Radia, akcja pod patronatem Prezydenta RP
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,13752808,Orzel_moze.html#ixzz2QkE1fbMq
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
27. O....żeł morze!!
Źle napisane. Z błędem inaczej.
Ma być: Ożeł morze.
ICH akcja niech będzie w ICH języku.
Ciekawe czy ci od Palikota pobiegną do prokurattury. No bo orzeł z cze cze cze kolady?
28. MARSZ LEMINGÓW. „Wyborcza”
MARSZ LEMINGÓW. „Wyborcza” wychodzi na miasto. Z prezydentem. I orłem z czekolady. W długi weekend szykuje się niezła komedia
Na szczęście diagnozy "Wyborczej", zwłaszcza dotyczące kondycji
polskiego społeczeństwa, znaczą coraz mniej. I coraz mniej poważnie
należy je traktować.
Idźmy
na marsz „Wyborczej”. Prezydent z redaktorami GW na czele pochodu
niosącego transparenty smoleńskie? PIĘĆ PYTAŃ DO dr. Sojaka
"Można by się było ponatrząsać, bo ten czekoladowy orzeł i jarmarczny
ton jakoś tak pasują do przaśnego stylu Pana Prezydenta. Ale wydaje mi
się, że trzeba spuścić nad tym zasłonę milczenia. Mówimy o godle i o
najwyższych władzach. Nikomu nie przynosi korzyści, jeżeli władze
państwowe zachowują się w sposób groteskowy".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
29. Jan Olszewski o kulisach
Jan
Olszewski o kulisach wejścia Polski do NATO: "Wniosek mojego rządu był
powszechnie kontestowany. Łatwo sprawdzić o kogo chodzi".
"Kiedy powierzono mi misję tworzenia rządu, za nami było już wiele
miesięcy pertraktacji ze stroną rosyjską w sprawie wyjścia z Polski
Armii Czerwonej. Garnizony sowieckie wyszły wtedy z Czechosłowacji i z
Węgier, a z Polski wyjść zupełnie nie miały chęci."
Fot. Sp5uhe/Wikipedia.or
wPolityce.pl: Pana rząd w 1992 r. jako pierwszy
sformułował dążenie Polski do uzyskania pełnego członkostwa w NATO. Dziś
obchodzimy uroczystości 15. rocznicy przynależności naszego kraju do
tego sojuszu. W dokumentach MON pojawiło się oficjalne stwierdzenie, że
akces do Sojuszu Północnoatlantyckiego jest strategicznym celem
obronności RP. Czy wtedy – tak jak dziś – wszyscy uważali, że to jedyna
słuszna droga dla Polski?
Jan Olszewski, b. premier: Było dokładnie odwrotnie, co łatwo sprawdzić
przeglądając ówczesną prasę i wypowiedzi postaci życia politycznego.
Wniosek, który sformułowaliśmy jako podstawowy cel i jedyną drogę do
zapewnienia Polsce maksymalnego bezpieczeństwa, był powszechnie kontestowany. Uważano, że jest to – w najlepszym razie – jakaś fantastyka. Nie chcę dziś nawet powtarzać ocen,
z którymi wtedy stykaliśmy się. Dopiero po kilku latach, kiedy okazało
się, że perspektywa naszego członkostwa przybiera realny obrót, a
Amerykanie traktują ją poważnie, nastąpiła w tej sprawie zgoda narodowa,
jedna z nielicznych, jakie udało się przeprowadzić.
Czy wśród polityków, którzy dziś świętują 15. rocznicę
wejścia Polski do NATO, są te same osoby, które w 1992 r. kontestowały
decyzję pana rządu?
Łatwo sprawdzić o kogo chodzi, jeśli sięgnie się do dawnych
wypowiedzi publicznych. To nie są rzeczy, które działy się w ciszy
gabinetów, tylko były rozważane w ówczesnej prasie i stanowiły
formułowaną bardzo wyraźnie krytykę działalności rządu w tym zakresie.
Gdy pana rząd ogłosił
wejście do NATO strategicznym celem naszej obronności i polityki
zagranicznej, w Polsce stacjonowały jeszcze wojska sowieckie. Czy w
związku z tym żywił pan jakieś obawy?
Było wiadomo, że dopóki te wojska są, albo przynajmniej ślady po nich
w Polsce pozostają, tak długo o wejściu do Sojuszu
Północnoatlantyckiego nie może być mowy. Ale to nie znaczy, że nie
należało tego celu wyraźnie formułować i podejmować w tym zakresie
zdecydowanych starań. Natomiast zdawaliśmy sobie w pełni sprawę, że
kwestia wyprowadzenia jednostek sowieckich - i to wyprowadzenia
ostatecznego, beż żadnych konsekwencji pozostałych po pobycie tych wojsk
– jest podstawowym warunkiem przyjęcia nas do Sojuszu.
Czy opór Rosji był wtedy główną przeszkodą na naszej drodze do NATO?
Kiedy powierzono mi misję tworzenia rządu i kiedy ten rząd powstał,
za nami było już wiele miesięcy – praktycznie dwa lata – pertraktacji ze
stroną rosyjską w sprawie wyjścia z Polski Armii Czerwonej. Garnizony
sowieckie wyszły wtedy z Czechosłowacji i z Węgier, a z Polski wyjść
zupełnie nie miały chęci. Toczyły się kolejne fazy spotkań i rozważań w
jakich warunkach ma to nastąpić, że może jednak coś z tych wojsk
pozostanie, może jakoś przekształcone zostaną bazy. To trwało, więc nie
było sensu czekać w nadziei, że jak będziemy zatajali nasz cel
strategiczny, to wtedy może łatwiej uda się z Rosjanami dogadać. Wręcz
przeciwnie. To, że udało się wyprowadzić wojska sowieckie - nie bez
poważnych kłopotów, będących jedną z przyczyn, dla których prezydent
Lech Wałęsa doprowadził do odwołania mojego rządu – było rezultatem
naszej determinacji.
Jak ze strony Zachodu została przyjęta jednoznaczna deklaracja zamiaru przystąpienia Polski do NATO?
Spotykaliśmy się z różną reakcją, na ogół pozbawioną entuzjazmu.
Najbardziej obiecujące było stanowisko Stanów Zjednoczonych, co w
znacznej mierze było zasługą naszej Polonii, która w tej sprawie była
bardzo aktywna. Natomiast w ówczesnym kierownictwie politycznym USA, a
także w samym aparacie NATO, były poszczególne osoby przyjazne idei
wejścia Polski do Sojuszu. Generalnie jednak zachwytu nie było. Jeśli
chodzi o stanowiska naszych przyjaciół w Europie Zachodniej, to wśród
nich panowało na ogół takie stanowisko, że Polska najpierw powinna
uzyskać prawo do pełnego członkostwa w ówczesnej Europejskiej Wspólnocie
Gospodarczej, a sprawa NATO jest dalszą rzeczą.
Jak pan ocenia obecny status Polski jako członka paktu? Czy
pod względem bezpieczeństwa i pewności gwarancji sojuszników mamy
sytuację, o jaką panu chodziło w 1992 r.?
Zawsze sobie wyobrażamy przyszłość bardziej optymistycznie niż ona
później wygląda w rzeczywistości. Na pewno w jednej rzeczy nie spotkał
mnie, ani nas wszystkich, żaden zawód, b o mieliśmy co do tego od
początku jasność, że Pakt Północnoatlantycki jest oparty o siłę i
zdolności przywódcze Stanów Zjednoczonych. To jest właściwie jedyna
gwarancja i jedyny tak naprawdę realny punkt odniesienia w wypadku tego
sojuszu. Pod tym względem niestety nic się nie zmieniło. Europa w tym
zakresie, jeśli chodzi o kwestie realnej obronności jest dokładnie w
takim samym stanie, w jakim była, kiedy zaczynaliśmy myśleć o wstąpieniu
do NATO.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
30. 4 czerwca - rocznice pod
4 czerwca - rocznice pod domem Wałęsy
Bezpośrednim powodem protestu jest 22. rocznica obalenia przez Wałęsę rządu Jana Olszewskiego, czyli dokonanie tzw. "nocnej zmiany". Należy pamiętać, że 4 czerwca to też 25. rocznica pierwszych po wojnie teoretycznie wolnych wyborów, będących efektem umów Okrągłego Stołu. Wszystkie te tematy wraz z komentarzem bieżących wydarzeń, jak choćby śmierć Wojciecha Jaruzelskiego, poruszy przewodniczący LOS Wojciech Podjacki.
Przypomnijmy, że w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r. z inicjatywy prezydenta Lecha Wałęsy został odwołany rząd Jana Olszewskiego.
31. komuchy i paranoicy "debatują"- ICH POLSKA III RP
Obudźcie się, my mamy poczucie dumy! Jakby nie było "Solidarności", żaden Jan Paweł II, żaden Gorbaczow nic by nie zrobił - mówił podczas debaty o Okrągłym Stole Władysław Frasyniuk. Kiedy ucieszymy się z ostatnich 25 lat? Stanisław Ciosek: - Musimy powymierać
Debatę w której uczestniczyli m.in. Władysław Frasyniuk oraz Kornel Morawiecki, zorganizowały uniwersytety Wrocławski i Przyrodniczy. Podczas niej zaproszeni goście debatowali, spierali się, próbując dać odpowiedzieć na pytanie: czy Okrągły Stół był fundamentem niepodległego państwa czy zmową elit, jak twierdzą niektórzy?
Zgniły kompromis dla Morawieckiego
Od negocjacji prowadzonych od lutego do kwietnia 1989 r. rozpoczęły się zmiany ustrojowe w kraju i doprowadziły do częściowo wolnych wyborów do Sejmu. W środę 4 czerwca przypadnie ich 25. rocznica. Uczestnicy tych wydarzeń, historycy i politycy są podzieleni w ich ocenie.Stanisław Ciosek, były ambasador Polski w Moskwie, sekretarz KC PZPR i uczestnik obrad Okrągłego Stołu, podczas wrocławskiej debaty przyznał: - Jestem dumny z Okrągłego Stołu. W porozumieniach zapisaliśmy marzenia Polaków - piękny szlachetny socjalizm. Nie było tam jednak wskazówek, jak go zrealizować, ale dzisiaj kłaniam się pionierom tamtych czasów - mówił.
Jednym z nich był wówczas Władysław Frasyniuk, który ćwierć wieku temu z Cioskiem spotkał się przy Okrągłym Stole. Frasyniuk nie ma dziś żadnych wątpliwości, że dzięki porozumieniu władz PRL i "S" udało się uniknąć interwencji wojsk radzieckich. - Dostaliśmy czas, by edukować społeczeństwo i doprowadzić do wyborów. To, co się wtedy stało, było fenomenem. Kiszczak musiał usiąść do rozmów z ludźmi, których wcześniej zamykał w więzieniach, a towarzysz Ciosek przeobraził się wtedy w obywatela Cioska - analizował Frasyniuk, którego atakował Kornel Morawiecki, twórca "Solidarności Walczącej".
- Twoim, Władek, zadaniem była obrona ludzi "S", a nie zakładanie biznesu - mówił Morawiecki. Nie ukrywał, że on Okrągły Stół traktuje jak "zgniły kompromis" przeciwko narodowi, w którym potencjał Polski i "Solidarności" został zmarnowany. Jaki według niego mógłby być wówczas inny scenariusz? - Na pewno nie rewolucja. Alternatywą było oddanie przez PZPR władzy - rzucił Morawiecki i wyszedł z sali.
Gdyby nie
- Może mielibyśmy u nas rumuński scenariusz, a Jaruzelski tak jak Ceau?escu zostałby obalony i stracony - zastanawiał się były działacz podziemia Ludwik Turko.
Z kolei Włodzimierz Suleja, były dyrektor wrocławskiego oddziału IPN, przekonywał: - Gdyby "S" udało się zdusić, tobyśmy tutaj nie rozmawiali. Frasyniuk dalej siedziałaby w więzieniu, Morawiecki zostałby wydalony z kraju, ambasador Ciosek byłby pewnie nadal ambasadorem. Nie ma wątpliwości, że system się sypał, a w "S" spotkały się dwie rozmaite strategie - "S" walczącej i tej kompromisowej Wałęsy. I to ta druga budzi największe kontrowersje.
Frasyniuk wstrząśnięty
Jednak w Auli Jana Pawła II w Centrum Dydaktyczno-Naukowym przy pl. Grunwaldzkim największe kontrowersje budził raczej Władysław Frasyniuk, który usłyszał od publiczności, że upokorzył społeczeństwo. Nie wytrzymał wtedy i powiedział: - Wstrząśnięty jestem poziomem tej debaty. Gdyby zorganizować ją w komunikacji miejskiej ze zwykłymi ludźmi, jej poziom byłby wyższy. Mam wrażenie, że na tej sali słychać hasło: "Komuno, wróć". Kornel do mnie ma pretensje, a wy? Fenomen "S" polegał na tym, że dała ona drugie życie Cioskowi i Kwaśniewskiemu. Tacy jak ja zachowali się nieracjonalnie. Siedziałem w więzieniu, a Kornel był wtedy za granicą.
- Kłamstwo! - krzyczeli niektórzy.
- Boli? - w odpowiedzi pytał Frasyniuk. - Obudźcie się, my mamy poczucie dumy. Jakby nie było "Solidarności", żaden Jan Paweł II, żaden Gorbaczow nic by nie zrobił. Spieprzyliśmy? Co cztery lata przy urnach dokonujemy wyborów. Tusk nie kupił sobie mandatu, nie kupił też Kaczyński, to my im je daliśmy - analizował.
Jeden z obecnych na debacie studentów nie chciał już dłużej słuchać sporów i zadał proste pytanie: - Chciałbym się dowiedzieć, czy jest jakaś szansa, abyśmy mogli się cieszyć z osiągnięć ostatnich 25 lat?
Odpowiedział mu Stanisław Ciosek: - Musimy powymierać.
Ludwik Turko, Wlodzimierz Suleja, Kornel Morawiecki, Władysław Frasyniuk i Stanisław Ciosek
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,138764,16082916,Spor_o_Okragly_...
Od 1939 roku okupanci dbają o to, aby ściąć u nas głowę każdemu, kto wyrasta ponad przeciętność.
Tym sposobem doginają ogółowi głowy i spojrzenia do poziomu gnoju, a tych wyrastających ponad, skracają – po prostu - o głowę.
To sposób postępowania każdego okupanta. Tak traktowali nas Niemcy, w czasie okupacji, tak potem traktowało nas barachło nawiezione ze Wschodu przez sowietów.
Krzewiono więc wśród Polaków wszelkie niewolnicze „cechu pożądane” – służalczość, zdradę za pieniądze, podstępność, niskie marzenia, brak poczucia wspólnoty, krótkowzroczny egoizm, dzikie dążenie do koryta, a w konsekwencji wyzbycie się wszelkich wartości właściwych wolnym ludziom.
Tak czyniły ruskie matrioszki przywiezione tu wprost, jak łajno na butach czerwonej hałastry, w typie ojca Aleksandra Kwaśniewskiego.
Przez dziesiątki lat „polski trawnik” była tak „strzyżony”, że bezwzględnie niszczono jego elitę, obcinano głowę każdemu kto był niezależny i miał swój pogląd na świat.
Ostatecznym akordem tego „strzyżenia” były przekształcenia gospodarcze, do jakich doszło po „okrągłym stole” - nie dopuszczono nawet do reprywatyzacji, blokując w ten sposób powrót dawnych właścicieli do swoich majątków. Tym samym świadomie zniweczono powstanie konkurencyjnej, wobec postsowieckiej, klasy finansowej.
Kolejne fale uwłaszczania się byłych funkcjonariuszy – zdradzieckiej wobec Polski – PZPR, oraz wysokich oficerów wojskowej i cywilnej bezpieki, dopełniły tego procesu „strzyżenia”.
Dziś „czerwona burżuazja i jej dzieci” kontrolują newralgiczne gałęzie finansów i gospodarki, kontrolują newralgiczne media i...
... dalej strzygą, wedle zasady: kto jest pokorny i klęka na kolanko, to troszkę (nie za dużo, aby się nie usamodzielnił) zarobi, a kto jest niezależny i niepokorny, to mu stworzymy takie warunki, że albo emigruje na zawsze, albo cicho zdechnie z głodu.
Kiedy zatem nadchodzi rocznica „4 czerwca”, to robię się nerwowy.
Bo czerwone pasożyty i ich agentura nakazują nam już nie tylko siedzieć cicho i bezwolnie poddawać się propagandzie TVN (telewizja politruka Waltera poziomem sięga już wydawanych w Generalnej Guberni polskojęzycznych pisemek, które miały prowadzić do ogłupienia i demoralizacji Polaków), ale jeszcze - bezczelnie - każą się teraz czcić i okadzać.
Rocznica „4 czerwca”, to rocznica wielkiego oszustwa, bezczelnej kradzieży i dochrapania się do wpływów najgorszych społecznie elementów.
Zamiast święta „22 lipca”, ustanowili nam teraz „4 czerwca”.
Przeciętny Polak coraz mocniej przeczuwa, że coś tu jest nie w porządku, ale cowieczorne seanse hipnotyczne TVN i jej podobnych szczekaczek, ciągle jeszcze tłumią jego odruch buntu.
Systematyczne trzebienie polskiej elity doprowadziło do tego, że oszustwa „okrągłego stołu” trwają do dziś, że kryminalne elity Trzeciej Rzeczpospolitej okadzają się na warsiawskich salonikach.
Tu nie ma co szukać dyplomatycznych formułek, owijać kopyt w szmaty i szukać bawełny, aby nie bolały słowa. One mają boleć!
Jeżeli nie zbierzemy się w jedno, nie ustanowimy sobie sensownego programu odbudowy Polskości, to te bezczelne sitwy, pomieszane kopyta agentów i bezpieczniaków, zdemoralizowane ich dzieci, będą nami zarządzały, jak własnym folwarkiem.
Tłuką nas po łbach, a my – z mądrymi minami – rozprawiamy o tym czy też Tusk (po kaszubsku jest to określenie dla pospolitego psa – pardon – ale ja mu nazwiska nie wybierałem), czy może Komorowski, Graś czy Schetyna?
Znam tych gagatków od lat i zawsze, jak któremu podaję dłoń, to potem rachuję swoje palce.
Wynajęto hycli, którzy udają polityków, a „czerwona zaraza” tuczy się w ciszy.
Jak już wyżre co tylko się jeszcze da, to sobie wyjedzie za granicę jak nie przymierzając jakiś Kulczyk... My tu jednak pozostaniemy, w zrujnowanej gospodarce, rozkradzionym państwie i zdemoralizowanym otoczeniu.
Zostaniemy, bo jesteśmy Polakami, zostaniemy z niczym – bo ciągle pozwalamy na to, aby za nos wodziły nas bezczelne łachudry, pospolici złodzieje i menty.
Polski trawnik, w odróżnieniu od angielskiego, był inaczej strzyżony.
Tam robią to Anglicy, we własnym interesie. Tu strzygą najeźdźcy, robią to tak, że wyrywają najpiękniejsze , najwartościowsze rośliny, reszcie ścinają łeb.
Na takim trawniku pleni się chwast i żeruje coraz liczniejsze robactwo. Taki trawnik jest coraz mniej zielony, coraz bardziej przypomina kupę cuchnącego kompostu.
Witold Gadowski
Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/blogi/dziennik-chuligana/4-czerwca-konsekwencje...
Zdrada czy nowa Polska?
wyborów, które były początkiem końca PRL. Od wtorku do Warszawy będą...
czytaj dalej »
7:03
Ruiny legendy
Niezależnie od kontrowersji, jedno jest raczej pewne:
nie byłoby czerwcowych wyborów w 1989 roku, gdyby nie było Magdalenki.
A...
czytaj dalej »
To menu było tajemnicą.
Już wiemy, co zjadł Obama
czytaj dalej »
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
32. Manifestacja przed willą Lecha Wałęsy
3
czerwca w Gdańsku odbędzie się manifestacja patriotyczna, związana z
22. rocznicą obalenia rządu Jana Olszewskiego, tzw. Nocną Zmianą.
Protest będzie miał miejsce o godz.12.00 przed willą Lecha Wałęsy przy
ul. Polanki 54 w Gdańsku-Oliwie. Organizatorem przedsięwzięcia jest Liga
Obrony Suwerenności.
Wszystkich zainteresowanych zachęcamy do uczestnictwa.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
33. Jakiej Polski chcemy?Jestem
Jakiej Polski chcemy?
Jestem przekonany, że Trybunał po
zamachu z czerwca 2015 roku miał być bastionem, o który rozbijałyby się
próby zmian – powiedział Jarosław Kaczyński
Kaczyński w „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja odniósł się do
sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego. W jego ocenie jest to spór,
który ma wyłonić, jakim państwem ma być Polska: demokratycznym czy
korporacyjnym.
– Sprawa pierwsza, która troszkę umyka uwadze opinii publicznej, a także
komentatorów, to spór o to, czy Polska ma być państwem demokratycznym,
czy korporacyjnym. Spór o Trybunał Konstytucyjny to jest w wielkiej
mierze spór o to, czy w Polsce mechanizmy demokratyczne, a więc te
związane z wyborami są rozstrzygające dla kształtu życia publicznego,
czy też to jest jeden z istotnych, ale nie najważniejszych, nie
decydujących, bo władza jest w gruncie rzeczy w ręku korporacji, które
tworzą aparat państwowy – mówił lider PiS.
W jego ocenie, Trybunał w formie sprzed reformy Prawa i Sprawiedliwości
mógłby sabotować działania rządu i parlamentu, czyli tzw. dobrą zmianę.
– To zablokowanie tej dobrej zmiany, która ma nadać naszemu życiu
społecznemu inny, dużo bardziej sprawiedliwy, uczciwy i jednocześnie
efektywny kształt, a z drugiej strony to jest spór o to, jak ma wyglądać
polskie państwo, czy w Polsce demokracja ma być rzeczywiście czymś
realnym i decydującym o kształcie naszego życia – podkreśla Jarosław
Kaczyński.
Były premier podkreślił, że ustawa o Trybunale Konstytucyjnym autorstwa
PiS ma na celu przywrócenie pierwotnej roli tej instytucji, a więc
orzekania o zgodności ustanawianego prawa z Konstytucją.
– Ta ustawa, która stała się przedmiotem sporu, ma doprowadzić do tego,
żeby Trybunał nadrobił zaległości i później nie wdawał się w bieżące
polityczne spory, a załatwiał sprawy, rzeczywiście pilnował, żeby w
Polsce ustawodawstwo, a także akty normatywne niższego rzędu były zgodne
z Konstytucją – stwierdził.
rozmawia o. Dariusz Drążek CSsR
O co toczy się dzisiaj spór w Polsce i jakie są strony tego sporu?
– Spór w Polsce toczy się, można powiedzieć, o dwie sprawy. Sprawa
pierwsza, która troszkę umyka uwadze opinii publicznej, a także
komentatorów, to spór o to, czy Polska ma być państwem demokratycznym
czy korporacyjnym. Bo spór o Trybunał Konstytucyjny to w wielkiej mierze
właśnie spór o to, czy w Polsce mechanizmy demokratyczne, a więc te
związane z wyborami, są rozstrzygające dla kształtu życia publicznego,
czy też jest to jeden z istotnych, ale nie najważniejszy i decydujący
mechanizm, bo władza jest – w gruncie rzeczy – w ręku korporacji.
Korporacji, które tworzą aparat państwowy. Aparat państwowy nie jest
czymś uzależnionym od mechanizmu demokratycznego, tylko ma bardzo daleko
idący zakres autonomii, który rolę mechanizmu demokratycznego
zasadniczo ogranicza. Taką koncepcję państwa swego czasu sformułował w
przemówieniu w Sejmie – mówiąc o aferze Amber Gold – Donald Tusk. Tak to
wprost zostało wyłożone. To jest taka głęboka istota sporu, o której
się teraz nie mówi. Jeżeli chodzi o sprawy bliższe, to chodzi o to, czy
będą mogły być realizowane te wszystkie przedsięwzięcia, które składają
się na dobrą zmianę, o której mówimy, czy też nie będą mogły być
realizowane. Jestem głęboko przekonany, że Trybunał, po tym zamachu z
czerwca 2015 roku, miał być tym punktem, swego rodzaju bastionem, o
który rozbijały się wszelkiego rodzaju nasze próby zmiany. Mówię nie
tylko o zmianach np. w wymiarze sprawiedliwości czy w mediach, ale
chodzi także o takie zmiany, jak 500 złotych na dziecko. Tutaj też bez
trudu średniej klasy prawnik mógłby sobie wymyśleć, w jaki sposób
Trybunał mógłby uniemożliwić tę zmianę – przez odpowiednie orzeczenie,
przedstawiając do tego siebie jako ten, który chce dać więcej. Tylko że
to „więcej” jest już niemożliwe, nierealizowalne. Mówiąc krótko, tutaj
są dwie sprawy. Jedna to zablokowanie tej dobrej zmiany, zablokowanie
zmiany, która ma nadać naszemu życiu społecznemu inny, dużo bardziej
sprawiedliwy, uczciwy i jednocześnie efektywny kształt, a z drugiej
strony jest to spór o to, jak ma wyglądać polskie państwo – czy w Polsce
demokratycznej ma być rzeczywiście czymś realnym, decydującym o
kształcie naszego życia, czy też ma być tylko jednym z mechanizmów
kształtowania tego życia – i to wcale nie mechanizmem najważniejszym.
Czy mamy dziś do czynienia z „medialnym zamachem stanu” przeciwko
wybranym władzom Rzeczypospolitej? Czy to przypomina, Pana zdaniem, np.
XVIII wiek, gdzie ten Trybunał, o którym Pan mówi, miałby pełnić taką
klasyczną rolę liberum veto wobec wszelkich poczynań władzy? Premier
Jan Olszewski mówi: „Wątpię, że ten spór zostanie w Polsce wyciszony, bo
jest środowisko, które traci przywileje”.
– Tak, bo ta naprawa, o której mówimy, ta „dobra zmiana”, to m.in.
pozbawienie pewnych środowisk przywilejów, doprowadzenie do tego, że w
Polsce równość obywatelska stałaby się czymś dużo bardziej realnym niż w
tej chwili. Ona w tej chwili jest zapisem konstytucyjnym, w gruncie
rzeczy martwym. Oczywiście można odwoływać się tutaj do liberum veto,
ale przypomnijmy sobie także inne aspekty sprawy. Trybunał Konstytucyjny
nie wykonuje w gruncie rzeczy swoich obowiązków. 200 spraw jest
niezałatwionych, 100 spraw, gdzie było orzeczenie TK, nie zostało
wykonane, a Trybunał w tej sprawie milczy. Ma wręcz niebywale wolne
tempo pracy. Ludzie mający uposażenie na poziomie prezydenta
Rzeczypospolitej – mówiąc uczciwie – bardzo niewiele robią. Porównanie z
niemieckim trybunałem, gdzie ta wydajność w przeliczeniu na jednego
posła jest przeszło dwanaście razy większa, jest miażdżące. W związku z
tym ta ustawa, która jest dziś przedmiotem sporu, ma doprowadzić do
tego, żeby po pierwsze, Trybunał nadrobił zaległości i później nie
wdawał się w bieżące polityczne spory, tylko po prostu załatwiał sprawy
rzeczywiście. Trzeba, żeby w Polsce pilnowano tego, by ustawodawstwo, a
także akty normatywne niższego rzędu były zgodne z Konstytucją. Ten
aspekt naprawy Trybunału – i w istocie swego rodzaju umocnienie
Trybunału w jego właściwej roli – jest zupełnie niedostrzegany, bo obok
tego mamy rzeczywiście ten bunt korporacji. Dzisiaj mamy pismo od pani
pierwszej prezes Sądu Najwyższego wzywające do tego, żeby zupełnie
bezprawnie rozpatrywać sprawę tej ustawy. To już jest swego rodzaju
rokosz. Tutaj mamy do czynienia z taką sytuacją, gdzie nawiązywanie do
różnego rodzaju złych tradycji I RP jest jak najbardziej uzasadnione.
Przy czym ta władza, która ma być najbardziej zrównoważona, najbardziej
zdystansowana, właśnie się w to angażuje. To musi być powstrzymane.
Prezes Rzepliński zapowiada na 12 stycznia, że Trybunał zbada zgodność z
Konstytucją uchwał Sejmu o wyborze nowych sędziów i jak najszybciej (a
więc też poza kolejnością, poza przepisami znowelizowanej ustawy o TK)
zbada zgodność z Konstytucją ustawy o Trybunale Konstytucyjnym – w
składzie, który sam wybierze. Nie będzie to raczej 13 sędziów, co
zakłada ustawa. Jak traktować takie wypowiedzi prezesa Trybunału
Konstytucyjnego?
– To jest w gruncie rzeczy wypowiedź, która oznacza właśnie nic innego,
jak rokosz wobec porządku w państwie. Trybunał rzeczywiście porównując –
bo tak to można określić – ustawy z Konstytucją, podlega Konstytucji.
Ale w sprawach organizacji Trybunału i w sprawach proceduralnych
decyduje ustawa i o tym jest bezpośrednio mowa w Konstytucji. Ta ustawa
jest taką ustawą wykonawczą wobec Konstytucji. Jest pewien zespół ustaw,
które właśnie tego rodzaju rolę pełnią, są jakby wskazane w
Konstytucji. Uchwalenie wynika z Konstytucji w sposób zupełnie
bezpośredni. Tutaj to, że Trybunał podlega takiej ustawie, jest poza
jakąkolwiek wątpliwością. Ogłoszenie, że się temu nie podlega, jest po
prostu odrzuceniem tej roli, która jest przypisywana Trybunałowi
Konstytucyjnemu i sędziom Trybunału Konstytucyjnego. Ja osobiście
traktowałbym to jako rezygnację z funkcji sędziego Trybunału
Konstytucyjnego. Jeżeli ktoś przychodzi do jakiejś pracy i na wstępie
ogłasza, że reguły tej pracy go nie obowiązują, to jest to równoznaczne
z tym, że z tej pracy rezygnuje. Tak bym to traktował.
Ale jak to stwierdzić, Panie Prezesie? Jest art. 190 Konstytucji, który
mówi: „organizacje TK oraz tryb postępowania przed Trybunałem określa
ustawa”. Wydaje się z wypowiedzi medialnych, że ta ustawa prezesa
Rzeplińskiego nie obowiązuje. Odwołuje się do innego artykułu, o tym, że
sędziowie podlegają wyłącznie Konstytucji. Czy państwo polskie ma
możliwości stwierdzenia tego rokoszu i zrobienia czegoś z rokoszanami?
– Ma takie możliwości poprzez stworzenie odpowiedniej ustawy, np.
takiej, która by uznała, że tego typu postępowanie prezesa i innych
sędziów oznacza, iż zrezygnowali z funkcji. Niezależnie od tego, że
sędzia orzekając o zgodności z Konstytucją ustaw, musi podlegać
Konstytucji, gdyż nie byłby w stanie wykonywać swojej funkcji, to jednak
w tej sprawie podlega ustawie. To jest bardzo wyraźnie zaznaczone w
Konstytucji, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Wszelkiego
rodzaju wyśmiewanie, które można znaleźć na łamach gazet, m.in. „Gazety
Wyborczej”, opiera się na tym, że zakładają, iż przeciętny czytelnik nie
wie, w jaki sposób interpretuje się prawo. Argumenty, że coś zostało
napisane wprost, są rozstrzygające, zapomina się o konieczności robienia
wykładni systemowej. Mamy do czynienia z rokoszem i musi być on
powstrzymany. Zobaczymy, jaka będzie postawa innych sędziów TK, jak to
będzie wyglądało. Jest oczywiste, że przedsięwzięcia, o których mówi
prof. Rzepliński, mają charakter prywatny. Orzeczenie sądu będzie
wyrażeniem zdania przez określoną liczbę prawników, ale nie będzie miało
żadnego znaczenia prawnego.
Środowiska zagraniczne, Komisja Europejska, przewodniczący Parlamentu
Europejskiego – tych głosów było już sporo, Martin Schulz mówił nawet o
zamachu stanu. Czy Polacy wobec nawału antypolskich opinii nie ulegną
kompleksowi, który przez 25 lat był wsączany, że europejskość to coś
lepszego niż polskość? Skoro z zagranicy tak mówią, to coś w tym musi
być.
– Na pewno są ludzie, którzy myślą w ten sposób, ale wierzę, że więcej
jest tych, którzy myślą inaczej, a ta liczba jeszcze się zwiększy.
Obywatele coraz bardziej rozumieją, że żadna „europejskość” nas nie
zbawi. Europejskość w gruncie rzeczy oznacza polskość. Europa składa się
z różniących się od siebie narodów, które dopiero wspólnie tworzą jakąś
jakość. Polska, broniąc demokracji, a nie korporacji, broniąc wolności
religii, która na zachodzie Europy jest dzisiaj bardzo zagrożona, a w
wielu miejscach jej nie ma, czy broniąc wolności słowa – stając w
obronie tego, chronimy to, co w europejskiej tradycji jest najlepsze.
Jesteśmy dziś ostoją prawdziwej Europy.
Dlaczego media w Polsce nie oburzają się na słowa antypolskie płynące z
mediów niemieckich, prominentnych polityków brukselskich, tylko się nimi
ekscytują i nagłaśniają w formie poparcia?
– Po pierwsze, są tu istotne kwestie własnościowe. Większość naszych
mediów jest w rękach niemieckich – to musi mieć wpływ na ich postawę.
Natomiast
w wypadku innych mediów jest to obrona przywilejów systemu, w którym te
media mogły funkcjonować oraz wywierać bardzo duży wpływ na życie
publiczne. Dobra zmiana, o której mówimy, ten wpływ ograniczy, sprowadzi
do właściwych wymiarów. Pewne niewielkie środowiska, które – gdyby
polska historia wyglądała inaczej – w ogóle nie mogłyby w Polsce odegrać
żadnej roli, która jest skutkiem wojny i komunizmu. Gdyby nie to
podporządkowanie, w Polsce byłyby pewnie tylko mało ważnym i
nieszanowanym marginesem.
Czy szybko zmienią Państwo media publiczne? Wiemy, że ustawa jest już
procedowana w Sejmie, można jednak wyobrazić sobie, że środowiska
medialne zawiadomią bratnie środowiska, by wywołać podobny zamęt jak w
przypadku Trybunału Konstytucyjnego.
– Oczywiście, może powstać opór, ale jesteśmy przekonani, że wielu
pracowników radia i telewizji publicznych oczekuje na zmiany. Myślę, że
jesteśmy w stanie je przeprowadzić. W Polsce istnieje prawo do
demonstracji i nie zamierzamy go podważać. Ci, którzy wcześniej
rządzili, wielokrotnie łamali reguły demokracji, np. wysyłali ABW do
młodego człowieka, który zajmował się stroną internetową o prezydencie,
blokowali – także i mi – dostęp do dużych sal. Fatalnie było w
parlamencie. Dzisiaj mówi się o „czołganiach” w parlamencie – ktoś użył
takiego sformułowania Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej Ryszarda
Petru.
Względniejszy i bardziej uprzejmy wobec ludzi z opozycji jest marszałek
Kuchciński. Pozwala im często na to, co nazywa się obstrukcją
parlamentarną. Ja go w żadnym razie nie krytykuję. Uważam, że powinien
robić tak, jak robi, ale to jest ogromna różnica. Sam miałem
wielokrotnie wyłączany mikrofon. Jako przywódca właściwie jedynej partii
opozycyjnej byłem wypędzany z mównicy przez marszałka. Marszałkowie
tacy jak pan Komorowski byli gotowi tolerować wszystko, łącznie z
obrażaniem kobiet. Pamiętam, jak wyszedłem na mównicę po to, żeby
apelować do niego, by chociaż na to nie pozwalał. W żaden sposób nie
zareagował. Nie mówiąc już oczywiście o tym, co działo się na sali.
Obrażanie – w pierwszej kolejności poseł Niesiołowski, który obrażał
niemal każdego naszego mówcę. I wtedy wszystko było w porządku. Marzę o
tym, że któregoś dnia w jakiejś audycji telewizyjnej pokaże się
fragmenty tych obrad, które są teraz, i tych, które były wcześniej. Jest
ogromna różnica. Teraz jest to bardziej demokratyczne i kulturalne.
Panie Premierze, są głosy, że działają Państwo za szybko. Gdyby Pan
zechciał wytłumaczyć Polakom, dlaczego tak szybko. Dlaczego taki proces
legislacyjny, Trybunał, 6-latki, media, podatek bankowy? Może
moglibyście wolniej, nie otwierając tylu frontów? Zadarcie ze
środowiskiem prawniczym, dziennikarskim, bankowym, z zagranicznym
kapitałem w postaci hipermarketów – to są bardzo niebezpieczne fronty.
– Gdybyśmy działali wolno, to by nam to zarzucano. Po prostu pewne
zmiany chcemy przeprowadzić, żeby stworzyć pewną nową jakość w życiu
publicznym i jednocześnie pójść do przodu. Mamy wielkie plany społeczne i
gospodarcze i musi być czas, żeby je realizować. Jakkolwiek byśmy tych
zmian nie przeprowadzali, bylibyśmy przedmiotem ataku i te fronty byłyby
otwarte. To jest tylko kwestia obrony interesów i przywilejów. W
sytuacji w Polsce – po tych 8 latach rządów PO – na samym podatku VAT
straciliśmy prawdopodobnie ponad 100 mld zł – mam nadzieję, że będzie to
przedmiotem badań komisji śledczej – i nikt na to w gruncie rzeczy nie
reagował, jeżeli chodzi o władzę. Nie wprowadzono żadnej kontrakcji,
chociaż w różnych krajach tego rodzaju reakcje były przeprowadzane i
wykazywały duży stopień skuteczności. Krótko mówiąc, mamy tutaj do
czynienia z sytuacją, w której pewna bardzo niewielka grupa czynników
wewnętrznych i zewnętrznych – bo też grupy z zewnątrz na tym korzystały –
broni sytuacji dla nich bardzo wygodnej, a bardzo niedobrej dla Polski i
Polaków.
Niektórzy mówią, że program „500+” nic nie da dla poprawy demografii i
polskich rodzin, bo PiS więcej zabierze niż da, np. poprzez podatek
bankowy, bo banki sobie odbiją to na klientach, i podatek od
hipermarketów, bo obcy kapitał odbije sobie to na robiących zakupy
Polakach.
– Konkurencja pomiędzy bankami i hipermarketami jest tak ostra, że one
sobie nie mogą tego odbić. Te podatki nie są duże, więc to jest tylko i
wyłącznie zwykłe straszenie. Jak ktoś chce coś komuś zabrać, to zawsze
jest tysiąc różnych argumentów, żeby tego nie robić. Tak samo, jak chce
się coś dać społeczeństwu, a w szczególności tej biedniejszej części
społeczeństwa, to zawsze jest to tysiąc argumentów. Ten sposób myślenia
my zdecydowanie odrzucamy. Można opodatkować bardzo wysokie zyski i nie
ma to nic wspólnego z różnymi zagrożeniami. Zawsze znajdą się tacy,
którzy powiedzą, że i tak nam się opłaca nie podwyższyć ceny, bo
będziemy wtedy konkurencyjni wobec innych czy nawet wyeliminujemy ich z
rynku. I to jest normalny, pozytywny mechanizm rynkowy. Powtarzam – na
tych rynkach jest potężna konkurencja. Gdyby miało dochodzić do
tworzenia jakichś umów, to oczywiście są odpowiednie organy państwa,
żeby na to reagować.
Kto jest dzisiaj największą opozycją Prawa i Sprawiedliwości?
– Nie mam zamiaru ustawiać kolejności. Różni się starają, ale w gruncie
rzeczy to jest kwestia po prostu establishmentu. Establishment dzisiaj
stawia zdecydowanie na pana Petru, który występuje w telewizji
publicznej przez 6 godzin, a w tym samym okresie pokazywano prezydenta
Polski przez 14 minut. To jest pokaz tego, o co w gruncie rzeczy chodzi,
bo Platforma jest tak bardzo tym, co robiła, obciążona, że osoby, które
w establishmencie myślą i analizują sytuację oraz podejmują działania,
uważają, że to nie jest już właściwy obrońca ich interesów. Ale
zobaczymy, jak dalej to będzie wyglądało, bo formacja pana Petru jest
formacją na „cienkim lodzie”, która bardzo łatwo może utonąć.
Jakie są prognozy lidera obozu rządzącego na 2016 r.?
– Sądzę, że wśród różnego rodzaju oporu będziemy realizować nasz
program, i że ten program będzie przynosił Polsce efekty. Zarówno w
skali ogólnej, jak i dla poszczególnych grup społecznych. Chciałbym
państwu powiedzieć, że ilość pieniędzy, która będzie płynęła na wieś z
programu „500+”, będzie większa niż to, co płynie z dopłat do rolnictwa.
Naprawdę sytuacja się poprawi. Jeśli ktoś uważa, że 4-osobowa biedna
rodzina, która będzie otrzymywała 2 tys. zł miesięcznie, na tym nie
skorzysta i jej możliwości się nie poprawią, to kompletnie nie zna
życia. Nawet w tych zamożniejszych rodzinach te 500 zł przy dwójce
dzieci też ułatwi życie. Wierzę w to, że Polacy wydadzą te pieniądze
racjonalnie. Wielu przed dopłatami – zanim te dopłaty na wieś się
pojawiły – uważało, że one nie będą dobrze przez polską wieś
wykorzystane, a okazało się, że były bardzo racjonalnie spożytkowane.
Bardzo podniósł się poziom tzw. skolaryzacji. Ci najbiedniejsi, którzy
przedtem nie mieli na to, żeby ich dzieci mogły chodzić do szkół
średnich, te pieniądze zyskali, dzięki czemu te dzieci zaczęły chodzić
do szkół. Takich przykładów było więcej. Polacy są – w ogromnej
większości, bo jest przecież zróżnicowanie – Narodem racjonalnym, który
wie, co robić z pieniędzmi. Chociaż mogą się zdarzyć patologie, to
generalnie rzecz biorąc, to poprawi sytuację polskich rodzin – tych
średnio zamożnych i tych, którzy żyją niemal w nędzy. Tam, gdzie tych
pieniędzy już naprawdę bardzo brakuje, to tę nędzę zmieni w sytuację
ciągle jeszcze słabą, ale jednak dużo lepszą. Uważam, że to jest bardzo
dobre posunięcie, które wynika z potrzeby narodowej, związanej z groźbą
depopulacji Polski, ale także ze zwykłej przyzwoitości.
Rozmowa przeprowadzona podczas audycji „Aktualności dnia” na antenie
Radia Maryja
Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/149811,o-co-toczy-sie-spor-w-polsce.html
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
34. Olszewski bez ogródek o
Olszewski bez ogródek o planach Schetyny: „Uważam takie postępowanie za naganne i kompromitujące polskiego polityka”
http://wpolityce.pl/polityka/277168-olszewski-bez-ogrodek-o-planach-sche...
Były premier Jan Olszewski odniósł się do słów Grzegorza Schetyny, który podczas spotkania z politykami Platformy Obywatelskiej, mówił, że jedynie skorzystanie ze wsparcia zagranicy może doprowadzić do obalenia rządu PiS.
Pisanie do zagranicznych mediów to jednak rzecz zupełnie inna niż występowanie o pomoc zagranicy. (…) uważam takie postępowanie za naganne i kompromitujące polskiego polityka
– mówi „Super Expressowi” Olszewski.
Prośba kogokolwiek o interwencję w celu obalenia i kompromitowania rządu jest działaniem nieodpowiedzialnym
– podkreśla adwokat.
Były premier zwraca uwagę, że antyrządowa histeria jest spowodowana zagrożeniem interesów pewnych osób.
Są naruszone pewne interesy ludzi z zagranicy. Chociażby przez zapowiedzi podatku od banków czy sklepów wielkopowierzchniowych. Stąd oczywiste, że działania rządu napotykają opór także poza Polską
– tłumaczy Jan Olszewski.
Ale polscy politycy nie powinni w ten sposób się zachowywać, by wzywać swoich kolegów z Unii, aby ingerowali w nasze sprawy
– dodaje.
Adwokat podkreśla, że słowa o zagrożeniu demokracji są przesadzone.
Jeżeli zagraniczni politycy mówią, że w Polsce są totalitarne tendencje, grozi upadek demokracji, jest to przesada. Bardzo podobna jest sprawa sądu konstytucyjnego we Włoszech – czy ktoś w UE mówi, że w kraju tym zagrożona jest demokracja? A przecież jest tam taki sam konflikt jak u nas i równie trudny jak w Polsce do rozwiązania
– mówi Olszewski.
gah/SE
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
35. Panie Premierze
niskie ukłony
gość z drogi
36. Prof. Zybertowicz o szafie
Prof. Zybertowicz o szafie Kiszczaka: "Odsłania się prawdziwe oblicze obozu III RP".
Po stwierdzeniu autentyczności dokumentów, należy je udostępnić w internecie!
Problem nie polega na zakłamaniu, na manipulowaniu informacjami i swoim wizerunkiem przez Lecha Wałęsę. Problem polega na tym, że on przez lata był podtrzymywany przez tysiące ludzi i przez całą tkankę instytucjonalną w tym, żeby żyć w kłamstwie
— mówił na antenie radiowej Jedynki prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, ekspert ds. bezpieczeństwa.
Zdaniem prof. Zybertowicza, wokół przejęcia przez IPN tajnych dokumentów z „szafy Kiszczaka” panuje ogromny szum informacyjny.
Odsłania się prawdziwe oblicze obozu III RP, który jest obozem kłamstwa i za kilka dni opinia publiczna to chyba dobrze zrozumie
— mówił prof. Zybertowicz, przywołując stanowisko jednej z dziennikarek, która stwierdziła że, gdyby miała wybierać komu ufać bardziej, czy Kiszczakowi czy Wałęsie, to bardziej ufała Wałęsie.
Tu nie ma żadnego znaczenia czy jakaś osoba jest wiarygodna. Z punktu widzenia analizy naukowej bierze się dokumenty, sprawdza się ich autentyczność i robi się analizę krytyczną zawartych tam informacji. A w szumie informacyjnym, który obóz III RP już robi, słychać takie głosy: co dla Polski zrobił Kaczyński w porównaniu z tym, co zrobił Wałęsa?
— mówi Zybertowicz, przytaczając inne przykłady, jak choćby tak ocenę w „Dzienniku Gazeta Prawna” – „triumf Kiszczaka zza grobu”.
Wyrazem słabości i zakłamania systemu III RP jest to, że dopiero teraz, w nowym rozdaniu politycznym, mamy szansę, by prawda o mechanizmach tworzenia dzisiejszego ładu w Polsce została odsłonięta
— podkreślił.
Prof. Zybertowicz przypomniał, że „jedną z przyczyn obalenia rządu Jana Olszewskiego, było to, że stanął po stronie prawdy, po stronie odsłonięcia uwikłań polityków, którzy PRL-u byli na uwięzi tajnych służb, a w wolnej Polsce mogli być na uwięzi służb zagranicznych.
Musimy przyjąć do wiadomości, że przez wiele lat, zwłaszcza w latach 90., istniał wtórny rynek tajnych, hakowych dokumentów. Spora część z nich jest w rękach tajnych służb innych krajów, co wytwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa
— podkreślił Zybertowicz.
Prof. Zybertowicz zwrócił uwagę, że w momencie, gdy powstał IPN i ustawa lustracyjna, nie potrafiono skompletować składu, nie można było znaleźć 21 sprawiedliwych, którzy mieliby odwagę osądzać tajemnice PRL-u.
To pokazuje jak słabym systemem, jak słabym kośćcem, moralno-intelektualnym i instytucjonalnym była III RP
— podkreślił.
Problem nie polega na zakłamaniu, na manipulowaniu informacjami i swoim wizerunkiem przez Lecha Wałęsę. Problem polega na tym, że on przez lata był podtrzymywany przez tysiące ludzi i przez całą tkankę instytucjonalną w tym, żeby żyć w kłamstwie
— dodał prof. Zybertowicz, wskazując że zupełnie inna byłaby sytuacja Wałęsy, gdyby dokonał samooczyszczenia na początku III RP, nawet przyznając się do błędów.
Wolał postawić na powiązania interesików, układzików, za pośrednictwem swojej kancelarii, ludzi z tajnych służb PRL-u, których hibernował w nowej Polsce. Na początku pomógł zachować stare powiązania, a później nowe narosłe pasożytnicze układy władzy wykorzystały go jako marionetkę do powstrzymywania społeczeństwa przed zaglądaniem za kulisy mechanizmów
— podkreślił.
Zdaniem Zybertowicza, należy zrozumieć mechanizm zakłamania, który prof. Cenckiewicz nazywa „immunitetem Bolka”.
Gdy redaktor, zwany naczelnym, pewnej gazety, zwanej „Wyborczą”, ogłosił że generałowie Kiszczak i Jaruzelski są ludźmi honoru, to dla wielu przedstawicieli establishmentu, mediów oraz przedstawicieli prokuratorów, policjantów i ludzi służb był to sygnał: gramy z tymi ludźmi w jednej grupie interesów, proszę nie zadzierać ani z nami, ani z nimi
— zaznaczył Zybertowicz. Podkreśli, że gdy przeczytał kiedyś opinię Andrzeja Gwiazdy, że w czasie Okrągłego Stołu komuniści przekazali władzę swoim agentom, wydawało mu się to przerysowane. Teraz, sprawa Bolka pokazuje, że być może Gwiazda miał rację.
Jeśli potwierdzą się informacje, że mamy do czynienia z pełną dokumentacją agenturalnej współpracy Lecha Wałęsy, to ta dawna teza Andrzeja Gwiazdy zyska mocne potwierdzenie
—dodał.
System III RP to był system odmowy wiedzy. Mechanizm tej odmowy opisałem w książce „III RP – kulisy systemu”, ale boję się, że patrząc na reakcję niektórych osób, od lat walczących o prawdę nt. Lecha Wałęsy, boję się żeby część środowisk prawicowych nie wpadła w triumfalizm. Bo triumfalizm może w większym stopniu prowadzić do zakłamania, niż odmowa wiedzy
— podkreślił prof. Zybertowicz. Dodał, że konieczne jest przede wszystkim sprawdzenie autentyczności dokumentów.
Po stwierdzeniu autentyczności dokumentów, powinny być zeskanowane i udostępnione w intrenecie w całości
— dodał.
mall / Polskie Radio
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
37. Miller: Spór wokół Wałęsy
Miller: Spór wokół Wałęsy staje się coraz bardziej historyczny
– Gdyby to był
rok 1991 lub 1995, to byłaby to bomba o ogromnej sile rażenia, ale
po tylu latach spór wokół Lecha Wałęsy i innych polityków podejrzewanych
o współpracę ze służbami staje się coraz mniej polityczny, a coraz
bardziej
historyczny – mówił na antenie Polsat News były premier Leszek Miller.
Leszek Miller stwierdził, że jest zażenowany sytuacją, „w której wdowa po generale przychodzi do IPN i mówi, że ma interesujące dokumenty, dajcie mi 90 tys. zł”
. – Jestem zażenowany też sytuacją odwrotną, gdy to IPN mówi, że ma ona
ciekawe dokumenty, więc za nie zapłaci. To pokazuje, w jakim punkcie
jest polska polityka – ocenił.
Zdaniem byłego premiera, jeżeli wdowa po gen. Kiszczaku chciała
sprzedać dokumenty, to byłoby nimi zainteresowanych wiele instytucji.
– (...) Również za granicą, np. Instytut Hoovera który kupuje takie
rzeczy – tłumaczył. – Zastanawiam się, jak to się stało, czy to jest
prawdziwe? – mówił.
Na pytanie, czy wierzy we współpracę Lecha
Wałęsy ze służbami bezpieczeństwa, stwierdził: – Sam mówi, że miał
epizod ze SB. Twierdzi, że ich przechytrzył i nie miało to wpływu
na decyzje, jakie podejmował. Jak było naprawdę, wie pewnie Wałęsa i ci,
z którymi współpracował.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
38. lata dziewięćdzisiąte...
ku pamięci...http://naszeblogi.pl/29449-upadek-rzadu-olszewskiego-lustracja pani Teresa Bochwic i fragment ciekawego wpisu Kolegi z sieci"
"PS
2012-06-05 [10:13]
- odwracanie kota ogonem, bo de facto przeprowadzono zamach stanu. Okazuje się, że już wtedy stosowano w Polsce techniki manipulacji i propagandy wykorzystujące niemieckie wzory z lat 1939 - 1945."
gość z drogi
39. Jan Olszewski o szafie
Jan Olszewski o szafie Kiszczaka: Odczuwam żal, że Wałęsa sam się nie przyznał. "Jak się czują ci, którzy przeprowadzili kampanię przeciwko dążącym do prawdy?".
Odczuwam pewien żal, że Lech Wałęsa nie skorzystał z okazji i nie przeciął tej sprawy, mówiąc, jak było naprawdę
— mówi premier Jan Olszewski w rozmowie z portalem wPolityce.pl, komentując sprawę odnalezienia w domu Czesława Kiszczaka dokumentów dotyczących współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa.
wPolityce.pl: Panie premierze, jak patrzy pan na kwestię odnalezienia w domu Kiszczaka dokumentów o TW „Bolku”. To przecież również przez tę sprawę musiał pan odejść z urzędu. Czy dziś czuje pan gorzką satysfakcję?
Jan Olszewski, były premier: Trudno mówić o jakiejkolwiek satysfakcji w tym zakresie. Odczuwam - z punktu widzenia ludzkiego - pewien żal, że Lech Wałęsa nie skorzystał z okazji i nie przeciął tej sprawy, mówiąc, jak było naprawdę. Już w 1992 roku było dostatecznie dużo danych na ten temat, wiadomo było, że nie ucieknie od tego tematu.
Dlaczego zatem uciekał od prawdy?
Początek jego działań wskazywał, że będzie chciał dojść do prawdy - być może interpretując ją na swoją korzyść, ale jednak byłaby to prawda. To zmieniło się tak naprawdę w ciągu kilku godzin. Nie chcę spekulować i powtarzać niesprawdzonych wiadomości, jakie na ten temat do mnie dotarły - kto go do tego namówił, by pójść na całkowite zaprzeczenie prawdzie w tej sprawie. Ale ten, kto to zrobił wziął na siebie ciężką krzywdę wyrządzoną Lechowi Wałęsy.
IPN znalazł w domu Kiszczaka list, jaki ten miał zaadresować w roku 1996, a do którego dołączona została paczka dokumentów związanych z TW „Bolkiem”. To gorący czas dyskusji wokół „Olina”…
To prawdopodobna interpretacja, ale musielibyśmy gdybać. Będzie na ten temat sporo hipotez - niech zajmą się tym historycy.
Skoro jesteśmy przy historykach - nie tylko pan, ale właśnie badacze historii Polski mocno odczuli na swojej skórze, gdy próbowali się zająć sprawą Wałęsy.
To jest tak naprawdę pytanie o to, jak się czują ci, którzy przeprowadzili kampanię przeciwko ludziom dążącym do prawdy? A były to osoby, które zajmowały najważniejsze stanowiska w Polsce, chlubiące się przy tym swoją solidarnościową przeszłością.
Sprawa TW „Bolka” to symbol najnowszej historii Polski. Z punktu widzenia nie tego, co się stało, ale tradycji historycznej, która dla Polaków jest zawsze bardzo ważna - Lech Wałęsa mógł być bardzo ważną postacią historyczną. Mówię w oderwaniu od dzisiejszych personalnych układów, ale z perspektywy odległej. Wałęsa mógł być bardzo piękną kartą polskiej historii - dziś jest ona bardzo poplamiona. Myślę, że będą kolejne historyczne badania nad tą sprawą.
Faktem jest, że przedmiotem zainteresowania w tej chwili będzie z pewnością kwestia, jak dalece fakt współpracy i próby ukrycia prawdy wpłynął na jego dalsze działania, także szefa „Solidarności”, moralnego przywódcy, a następnie partnera umów Okrągłego Stołu i prezydenta Polski.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
http://wpolityce.pl/polityka/282139-tylko-u-nas-jan-olszewski-o-szafie-k...
TVP pokazuje niepublikowane materiały z Magdalenki. Łącznie ok. 6 h filmu. A na nim Kiszczak, Wałęsa...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
40. Morawiecki: gdybyśmy znali
Morawiecki: gdybyśmy znali prawdę, Polska mogłaby być lepsza
– Bardzo mnie martwi, nie tylko to, że Lech Wałęsa nie stanął z
otwartą przyłbicą. Ale martwi mnie też to, że jego otoczenie, robiąc go
prezydentem, nie skłoniło go do powiedzenia...
Co działo się ćwierć wieku temu w Magdalence? Zobacz niepublikowane materiały
Ten
ośrodek konferencyjny MSW był jesienią 1988 roku i zimą 1989 roku
centrum polskich wydarzeń. W Magdalence pod Warszawą toczyły się
rozmowy... więcej
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
41. Macierewicz: Gdy słyszę
Macierewicz: Gdy słyszę głosy, że wreszcie oficjalnie potwierdzono agenturalność Lecha Wałęsa, to taka sytuacja mnie bawi
Antoni Macierewicz w TV Republika przypomina, że wiedza o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy została urzędowo potwierdzona już w latach 90.
To, co zrobiliśmy w latach 90. dzięki pracy Wydziału Studiów MSW, było stanowiskiem urzędowym państwa polskiego. Gdy słyszę głosy ludzi, którzy mówią, że wreszcie oficjalnie potwierdzono agenturalność Lecha Wałęsa, to taka sytuacja mnie bawi
-– mówił minister Macierewicz.
Szef MON wskazał, że już od 4 czerwca 1992 roku za pewnik można było traktować fakt współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa.
Niestety działanie różnych lobby, układów medialnych i sądowych, doprowadziło do tego, że przez ostatnie lata poddawano te informacje w wątpliwość, wyszydzano, atakowano i wyśmiewano je
-– podkreślił.
Macierewicz wskazał przy tym na zaskakujące działania sądu w sprawie Wałęsy. Sąd lustracyjny uznał, że Wałęsa nie skłamał zaprzeczając swojej współpracy z SB.
Największa szkoda została uczyniona tym ludziom, którzy byli poszkodowani na skutek donosów Lecha Wałęsy, jego kolegów z lat 70. ze stoczni, których wydawał w ręce SB. Warto sobie z tego zdawać sprawę
-– zaznaczył szef MON.
Minister podkreślił, że na skutek zakłamania ostatnie pokolenia młodych ludzi wychowywano w fałszywym przekonaniu, że „Wałęsa jest twórcą ‘Solidarności’ oraz herosem polskiej niepodległości”.
To była po prostu nieprawda
-– mówił Macierewicz.
Dodał, że nikt poza Sławomirem Cenckiewiczem i Piotrem Gontarczykiem nie analizował problemu agenturalnej przeszłości byłego prezydenta.
http://wpolityce.pl/polityka/282259-macierewicz-gdy-slysze-glosy-ze-wres...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
42. Teczka "Bolka" - radość PiS.
Teczka "Bolka" - radość PiS. Antoni Macierewicz triumfuje i przypomina: "Byłem pierwszy!"
20.02.2016
Znalezienie teczki TW "Bolka" w domu zmarłego w 2015 r. szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka rozgrzało polityków rządzącej partii.
"szafy Kiszczaka" były pisane przez Lecha Wałęsę. - Bo to, że są
autentyczne, znaczy, że zostały wytworzone przez bezpiekę - podkreśla
prezes IPN. Ale PiS jest już pewne. - Projekt "wolna Polska" mógł być
sterowany - mówi szef MSZ Witold Waszczykowski.
zmarłego w 2015 r. szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka rozgrzało polityków
rządzącej partii. Dla Waszczykowskiego "sprawa jest jednoznaczna". - Ta
sprawa rzutuje na to, jak tworzyła się wolna Polska. Projekt "wolna
Polska" mógł być sterowany. Prezydent Wałęsa mógł być sterowany przez
reżim. Decyzje podejmowane wtedy ciągle rzutują na współczesność - mówił
w TVN 24.
Lichocka: Ostrożnie z szafą
Triumfuje też Antoni Macierewicz, przypominając w TV Republika, że w 1992 r.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,19653529,teczka-bolka-radosc-dla-pis.html#ixzz40hqhZZ92
Pierwsza
publikacja, w której ujawniono informacje na temat współpracy Lecha
Wałęsy, powstała w Poznaniu. Było to wydane w dużym nakładzie specjalne
wydanie biuletynu „Solidarności Walczącej”. Jego redaktorzy, w tym
Maciej Frankiewicz, byli za to ścigani przez prokuraturę.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
43. 25 lat temu obrazili się na
25 lat temu obrazili się na kolegów liberałów, więc teraz rozwalą demokrację liberalną. W całej Europie [CHRISTIAN DAVIES]
rządzący rzekomo państwem polskim komuniści służą nadal za pretekst do
przejmowania państwa komunistycznymi metodami.
Christian Davies
Ur. w 1986 r. w Kalifornii, pisze o historii, polityce i stosunkach międzynarodowych.
http://wyborcza.pl/magazyn/1,150990,19653245,christian-davies-jak-spisko...
Jarosław Kurski
Dopóki Kaczyński myślał, że Wałęsa chodzi na jego smyczy, sprawy "Bolka" nie było
Po przegranej z Kwaśniewskim w 1995 r. zawiedziony i upokorzony
Jarosław otworzył z radości szampana, bo lepszy najgorszy komuch niż on -
Wałęsa.
na urząd prezydenta. Po jego przegranej z Kwaśniewskim w 1995 r.
zawiedziony i upokorzony Jarosław otworzył z radości szampana, bo lepszy
najgorszy komuch niż on - Wałęsa.
Nie wierzę w dobre intencje ludzi, którzy dziś triumfalnie, niemal "na
żywo", relacjonują, jakie haki trzymał Kiszczak na Wałęsę. Zobowiązanie
do współpracy, pokwitowania, donosy... Są w euforii drapieżnika, który
dopada ofiarę. O innych papierach, na inne osoby milczą. Dla nich liczy
się tylko on - Lech Wałęsa. Symbol i mit założycielski III RP. Uderzając
w symbol, chcą zakwestionować sukces ostatnich 26 lat i powiedzieć: oto
dopiero dziś zaczyna się nowa epoka, nowa Polska, odrodzona na
sparszywiałym postkomunistycznym trupie tamtej.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75968,19648199,operacja-bolek-czego-nie-bylo-w-szufladzie-kiszczaka.html#ixzz40ieFpuAG
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
44. Olszewski: To nie koniec
Olszewski: To nie koniec materiałów Kiszczaka
Były premier spodziewa się, że to nie koniec problemów z aferą dot. Wałęsy.
dokumenty nie tylko dotyczące Wałęsy, ale także innych osób” - mówi w
rozmowie z „Super Expressem” były premier Jan Olszewski.
Olszewski wspomina czasy swojego rządu.
„Myślę, że przykład losów rządu, którego byłem premierem, był akurat
negatywną nauczką. Wielu pokazał, że lepiej bezpiecznie siedzieć w domu,
niż zajmować się niektórymi sprawami” - powiedział.
„W 1992 roku system miał bardzo krytyczny moment. Było wiadomo, że mój
rząd nie ma zamiaru się godzić na ustalenia Okrągłego Stołu” - dodał.
Premier Olszewski przewiduje, że to nie koniec problemów mainstreamu z materiałami z willi Kiszczaka.
„Nie opublikowano jeszcze wszystkich materiałów, ale należy wątpić, by
całe znalezisko dotyczyło tylko Wałęsy. I nie wiem, czy zagrożony, ale
te nieznane nam jeszcze dokumenty mogą przynajmniej zmienić postrzeganie
historii Polski po 1989 roku” - powiedział.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
45. Antoni Macierewicz ujawnia:
Antoni Macierewicz ujawnia: Wałęsa sugerował, że jeśli zostawimy teczkę "Bolka", to rząd Olszewskiego przetrwa
ntoni Macierewicz wskazuje, że wokół Lecha Wałęsę od lat widać atmosferę kłamstwa.
Materiały, które jako minister spraw wewnętrznych przekazałem Sejmowi w 1992 r. są znane. Co wdowa po gen. Czesławie Kiszczaku zaniosła prezesowi IPN? Tego nie wiem. Wiem natomiast, że przez ostatnie 20 lat wokół Lecha Wałęsy wytworzono atmosferę kłamstwa
-– mówił szef MON w TV Republika.
Dodawał, że w dokumentach, które przekazał Sejmowi na podstawie uchwały lustracyjnej, znajdowały się donosy tajnego współpracownika „Bolka”, karta rejestracyjna, pokwitowania pobrania pieniędzy oraz karta związana z internowaniem.
To były materiały bezsporne i niepodlegające żadnym wątpliwościom
-– podkreślił.
Macierewicz wskazał, że Wałęsa stał się symbolem zdrady, jaka nastąpiła wśród części elit, który związała się z władzą komunistyczną.
Warto i trzeba pamiętać o tych ludziach, na których donosił, i którzy po dziś dzisiejszy zostali zepchnięci na margines dlatego, że on współpracował ze SB. Chodzi o losy ludzi, którzy walczyli o niepodległość
-– zaznaczył szef MON.
Macierewicz ujawnił przy okazji treść rozmowy, jaką miał odbyć z Wałęsą w latach 90. Wałęsa miał sugerować, że rząd Jana Olszewskiego ocaleje, jeśli współpraca ówczesnego prezydenta z SB nie zostanie ujawniona.
Tę sugestię powtórzył jeszcze 5 czerwca rano. Prezydent próbował nas rozegrać i mówił o mnie, ale pod warunkiem, że Jan Olszewski odejdzie. To była próba przeciwstawienia sobie członków rządu
-– podkreślił.
Najważniejsze jest to, że mieliśmy w swojej historii okres czasu, w którym powstała warstwa wywodzącą się z dawnej SB, z aparatu komunistycznego, która przy pomocy szantażu skierowanego wobec niektórych ludzi „Solidarności”, starała się i w dużym stopniu rządziła mechanizmami polityczno-społeczno-gospodarczymi Polski, także medialnymi
-– powiedział Macierewicz, dodając, że ostatnie dwa pokolenia wychowały się w zupełnie fałszywym i fikcyjnym obrazie przebiegu historii ostatnich 50 lat.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
46. Jan Olszewski: Koniec układu III RP jest nieunikniony.
Mam wrażenie, że nieunikniony jest koniec układu, który powodował, że w III RP siłą dominującą była dosyć organicznie społecznie grupa ludzi, pewnego rodzaju elita, która doprowadziła do tego, że Polska jest jednym z najbardziej zacofanych społecznie krajów w Europie
— mówi premier Jan Olszewski w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Były szef rządu szeroko komentuje sprawę odnalezienia w domu Czesława Kiszczaka szeregu dokumentów, a w tym teczek dotyczących TW „Bolek”.
Wciąż jeszcze wiemy za mało, żeby móc ocenić przeszłość Wałęsy. Jeżeli przyjmiemy wariant optymistyczny, czyli uznamy za czas jego kontaktów z SB to tylko lata 1970-1976, to mimo bardzo nieprzyjemnego uczucia, którego doznaję po zapoznaniu się z dokumentami, z których wynika, że donosił na towarzyszy broni, byłbym skłonny potraktować to jako incydent, który nie miał wpływu na dalszy bieg historii. Natomiast niestety już fakt, że Lech Wałęsa nie mógł się zdobyć na to, żeby publicznie powiedzieć o swojej działalności, że próbował swoją współpracę zatrzeć, rzutował na sposób działania władzy publicznej w tamtym okresie i sprawowania przez niego funkcji publicznych
— ocenia Olszewski.
I dodaje:
Spór o Wałęsę stał się jednym z kryteriów dzielenia opinii publicznej. Podobna i skuteczne próba została przeprowadzona w kwestii katastrofy smoleńskiej
— czytamy.
Olszewski odnosi się również do linii obrony, jaką przyjął Wałęsa i jego apologeci, którzy nie chcą przyznać, że w latach 70. były prezydent był agentem bezpieki.
Prawdy nie da się ukryć. Tym, którzy na to liczą polecam tekst Gomułki z października 1956 roku, który mówił co dzieje się z prawdą, którą próbuje się zatrzeć. Prawdę można próbować ukrywać latami, można próbować nią manipulować, ale prawda się obroni. Nieuniknione jest poznanie kolejnych teczek TW. Pytanie, czy poznamy je teraz czy później. Nie uciekniemy od tej prawdy
— przekonuje.
Co do samego Wałęsy i kolejnych wersji, jakie przedstawia na blogu, Jan Olszewski nie ma złudzeń:
Z punktu widzenia adwokata mogę powiedzieć, że gdyby mój klient zaproponował taką wersję obrony, jaką dzisiaj przedstawia Wałęsa, to bym mu ją zdecydowanie odradził. Ręce opadają, gdy się czyta kolejne wersje wydarzeń Wałęsy na temat „Bolka”
— zaznacza.
I dodaje, że nie można dziś odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, czy Wałęsa jest fałszywą legendą.
Żeby móc odpowiedzieć na to pytania trzeba byłoby wiedzieć jeszcze czy to co zrobił, albo nie zrobił, wynikało z jego przekonania czy było podyktowane innymi intencjami, np. chęcią zacierania swojej przeszłości. (…) Obserwujemy zmierzch legendy Lecha Wałęsy? Wszystko do tego zmierza. On sam może poprawić swoją sytuację powiedzeniem prawdy do końca. Jednak nie sądzę, żeby to zrobił. Lech Wałęsa nie powie już prawdy do końca, choć chciałbym się mylić
— czytamy.
lw, „Rzeczpospolita”
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
47. Ludzie gen. Czesława
Ludzie gen. Czesława Kiszczaka po 4 czerwca 1989 r. nadal pracowali i spiskowali
W
1989 r. Tadeusz Mazowiecki kierował rządem. Ale na pewno nie MSW - ono
przez cały pierwszy rok wolnej Polski trwało głęboko w komunizmie. A
esbecy starali się, by tak zostało.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
48. Ukłony dla Premiera,który
nie bał się Moskwy
gość z drogi
49. Jan Olszewski: SKW mnie inwigilowała?
http://wpolityce.pl/polityka/292649-tylko-u-nas-jan-olszewski-skw-mnie-i...
Dla mnie to zupełnie oczywiste, że ci ludzie w taki sposób działają i takie są ich zainteresowania
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl były premier Jan Olszewski.
Ważny wątek w przemówieniu Macierewicza: SKW inwigilowała dziennikarzy, a także… premiera Jana Olszewskiego! [WIDEO]
wPolityce.pl: Panie premierze, nieoczekiwanie stał się Pan jednym z bohaterów (choć to chyba nie do końca właściwe słowo) przemówienia ministra Antoniego Macierewicza. Szef MON w trakcie prezentacji wyników audytu powiedział, że był Pan inwigilowany przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Zaskoczenie?
Jan Olszewski, były premier Polski: Rzeczywiście jest to trochę dziwne, bo od dłuższego czasu nie jestem aktywny w opinii publicznej, ale szczerze mówiąc, ta informacja niewiele mnie zaskakuje. Prawie całe swoje życie byłem przedmiotem zainteresowania służb specjalnych - najpierw służb PRL, a później tego, co z tych peerelowskich służb pozostało już w III RP. Różne rzeczy tam się działy…
Krótko mówiąc, informacje ujawnione przez ministra Macierewicza traktuje Pan jako naturalną kontynuację tego stanu rzeczy.
Tak, dla mnie to zupełnie oczywiste, że ci ludzie w taki sposób działają i takie są ich zainteresowania.
Gdzie widziałby Pan przyczynę tego zainteresowania służb?
Jeśli szukać merytorycznego uzasadnienia - a nie po prostu przejawów manii prześladowczej - to w ostatnim okresie działania komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych byłem jej przewodniczącym i z tego okresu pozostał szereg spraw niezałatwionych. Bardzo wyraźnie powiedziałem o tym, gdy kończyłem swoją misję. Myślę, że to mogło ich niepokoić.
Te sprawy powinny być wyjaśnione i załatwione raz na zawsze: między innymi to, w jakim trybie przejęto dokumenty komisji weryfikacyjnej. Przypomnę, że wówczas członkowie komisji mieli dostęp do wszelkich, nawet najbardziej tajnych dokumentów, i one były zgromadzone w archiwum komisji. Przejęcie tych materiałów nastąpiło w trybie kompletnie bezprawnym, po prostu je zagarnięto. Nie wiem, czy wszystko trafiło z powrotem tam, gdzie powinno. A taki był obowiązek komisji - z tym, że w tym zakresie działalność komisji, w tym jej przewodniczącego, została uniemożliwiona. I to do dzisiaj jest do wyjaśnienia.
Obserwował pan środową debatę w Sejmie wokół audytu? Jak odbiera Pan informacje poświęcone na przykład skali inwigilacji?
Całościowy obraz będzie można zbudować dopiero wtedy, gdy pojawi się pełny dokument. Co do inwigilacji… wszystko zależy od skali, w jakiej się to robi i stylu… Minister Macierewicz był w trudnej sytuacji, bo niewątpliwie nie mógł powiedzieć wszystkiego ze względu na nasze sojusznicze układy. Nie można ujawniać rzeczy, które mogą w tym zakresie szkodzić.
Wspomniał Pan o pewnej naturalnej kontynuacji - po PRL - w zakresie służb specjalnych. Myśli Pan, że rząd PiS, w tym minister Macierewicz jest w stanie poradzić sobie z tym problemem?
Trzeba się starać, robić, co tylko można - mam nadzieję, a nawet przekonanie, że w tym zakresie minister Macierewicz będzie próbował zrobić wszystko, co możliwe. On jest człowiekiem, który się tego rodzaju zadań podejmuje i miał w tym zakresie szereg różnych sukcesów. Życzyłbym sobie i Polsce, by mu się udało.
not. Marcin Fijołek
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
50. "Koalicja strachu, bezkrwawy
"Koalicja strachu, bezkrwawy zamach stanu, prezydent TW Bolek". Nocna zmiana w uchwale Senatu
Senat przegłosował jeszcze jedną uchwałę. Dotyczyła ona 25. rocznicy
odwołania rządu Jana Olszewskiego. Politycy opozycji są oburzeni zarówno
trybem jej przyjęcia, jak i samą treścią uchwały.
Głosowanie nad uchwałą o obaleniu rządu Olszewskiego odbyło się 18 lipca.
Za uchwałą głosowało 54 senatorów, przeciw było 26, od głosu wstrzymało się czterech senatorów. -
W nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r., w atmosferze bezkrwawego zamachu
stanu, odwołano rząd Premiera Jana Olszewskiego – pierwszy gabinet
popierany przez Sejm wyłoniony w pierwszych wolnych wyborach, które
odbyły się w Polsce po zakończeniu II wojny światowej - napisano w uchwale.Akcja odwołania rządu Jana Olszewskiego rozpoczęła
się już w maju 1992 r. Brały w niej udział ugrupowania, środowiska i
osoby będące beneficjentami umowy okrągłostołowej: postkomuniści oraz
część nowej, kontrolowanej przez służby specjalne, pseudoelity III
Rzeczypospolitej. Bezpośrednim pretekstem do odwołania stało się
wykonanie przez Ministra Spraw Wewnętrznych Antoniego Macierewicza
uchwały Sejmu zobowiązującej do przedstawienia pełnej informacji na
temat wysokich urzędników państwowych, posłów i senatorów będących
współpracownikami UB i SB w latach 1945–1990. Koalicji strachu
donosicieli, powstałej wtedy w Sejmie, patronował Prezydent Lech Wałęsa
– TW Bolek. To w jego gabinecie uzgadniano szczegóły antyrządowej
akcji, którą potocznie określa się "nocą teczek" albo "nocną zmianą” - głosi uchwała.
Wyrażono w niej wdzięczność premierowi Olszewskiemu "za niezłomną postawę w tamtych przełomowych dniach".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
51. W tygodniku „Sieci”: O jaką
W tygodniku „Sieci”: O jaką Polskę nam chodzi?
W najnowszym numerze „Sieci” wywiad z wicepremierem
i prezesem Prawa i Sprawiedliwości po prezentacji Polskiego Ładu: –
Żadnego planu wcześniejszych wyborów nie ma. Polski Ład ma być programem
realizowanym, wdrażanym. W wielu miejscach wymaga to działań
wykraczających poza obecną kadencję – mówi Jarosław Kaczyński
na łamach tygodnika.
O jaką Polskę nam chodzi?
Podczas
rozmowy Jacka i Michała Karnowskich z prezesem Prawa i Sprawiedliwości,
Jarosławem Kaczyńskim („O jaką Polskę nam chodzi?”), mówiąc o Polskim
Ładzie wicepremier zaznacza:
— podkreśla prezes PiS.
Zauważa również, iż zdaje sobie sprawę z tego, że jedną z grup, które zostaną dotknięte tą zmianą, są środowiska wpływowe:
Prezes PiS wskazuje też, jakie korzyści może przynieść Polski Ład:
Po co nam Pałac Saski?
Konrad
Kołodziejski w artykule „Po co nam Pałac Saski?” omawia jeden z punktów
ogłoszonego niedawno Polskiego Ładu – plan odbudowy Pałacu Saskiego
w Warszawie. Stwierdza, że… ma to znaczenie symboliczne,
bo dotychczasowa historia odbudowy Pałacu Saskiego jest zarazem historią
niemocy państwa polskiego, które przez kilkadziesiąt lat po wojnie nie
było w stanie […] uporać się z tą trudną dziś do wytłumaczenia
pozostałością po II wojnie światowej […]. Odbudowa Pałacu Saskiego
byłaby więc nie tylko przywróceniem historycznego kształtu tego skrawka
Warszawy, lecz również […] namacalnym dowodem powrotu państwa polskiego
do zdrowia. Publicysta opisuje również wcześniejsze plany odbudowy pałacu:
Autor zaznacza, że zmieniło się to dopiero
za kadencji Lecha Kaczyńskiego, który jako prezydent Warszawy podjął
decyzję o odbudowie Pałacu Saskiego […] i przeznaczył na ten cel środki
z budżetu miasta. Jego następczyni Hanna Gronkiewicz-Waltz była jednak
innego zdania i pieniądze na pałac poszły ostatecznie na budowę nowego
mostu w Warszawie.
Kołodziejski wskazuje, z czego mogła wynikać taka decyzja: była
odsłoną dobrze nam dziś znanej strategii, zgodnie z którą odrzuca się
wszystko, co zaproponuje PiS. Skoro prawica odwoływała się do kwestii
historycznych i tożsamościowych, to należało się od tego odciąć,
proponując w to miejsce wizję dość wulgarnego utylitaryzmu, zgodnie
z którą jakość życia może mieć tylko materialny wymiar […]. Ta fałszywa
alternatywa jest zarazem bardzo szkodliwa. Bo można i powinno się mieć
jedno i drugie. A przynajmniej dążyć do tego.
Oszuści żerują na pandemii
Marek
Pyza i Marcin Wikło rozmawiają z prokuratorem krajowym, Bogdanem
Święczkowskim („Oszuści żerują na pandemii”), m.in. o zmianie
w społecznej percepcji działań prokuratury. Dziś Polacy są przekonani, że zgłaszając problem, mogą liczyć na jego rozwiązanie.
—
mówi Bogdan Święczkowski i wyjaśnia, jak w instytucji ścigającej
przestępców, na przestrzeni kilku lat, doszło do wielkich
i pozytywnych przeobrażeń.
— zaznacza prokurator krajowy.
Interesy, nie bilans sympatii
W artykule
„Interesy, nie bilans sympatii” Marek Budzisz analizuje, jak arena
międzynarodowa reaguje wobec ostatnich wydarzeń na Bliskim Wschodzie.
Zauważa wyraźną zmianę w relacjach amerykańsko-izraelskich. Przytacza
stanowisko Białego Domu, który domaga się natychmiastowej
deeskalacji konfliktu.
— czytamy.
Publicysta stwierdza, że nasz kraj w zestawieniu z innymi sąsiadami zareagował dość w stonowany sposób.
— pisze Budzisz.
Kto chce skłócić Warszawę z Budapesztem?
Grzegorz
Górny w artykule „Kto chce skłócić Warszawę z Budapesztem?” pisze,
że politolog renomowanego amerykańskiego think tanku namawia władze
Stanów Zjednoczonych, by wbiły klin między Polskę a Węgry i zastanawia
się, kto zyskałby na takim scenariuszu? Cytuje słowa naukowca z USA,
Dániela Hegedüsa, któremu nie podoba się polityka prowadzona przez
Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbána.
— czytamy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
52. Naimski zdymisjonowany!
Naimski zdymisjonowany! Minister: Jako ustne uzasadnienie powiedziano mi, że nie nadaję się do współpracy i "wszystko blokuję"
Otrzymałem dymisję ze stanowiska Pełnomocnika Rządu do spraw
Strategicznej Infrastruktury Energetycznej oraz Sekretarza Stanu
w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - poinformował w środę w mediach
społecznościowych Piotr Naimski.
— napisał na Facebooku Naimski.
Nie pierwsza dymisja
Dodał, że to nie pierwsza w jego „dość długim już życiu dymisja”.
— zaznaczył.
Dymisja Naimskiego potwierdzona. Premier z uznaniem: Od lat jest jednym z najlepszych w Polsce specjalistów od energetyki
Piotr Naimski od lat jest jednym z najlepszych w Polsce specjalistów
od energetyki. Baltic Pipe i inne inwestycje to jego dziedzictwo. Dziś
kończy swoją misję w rządzie. Dziękuję mu za jego pracę i zaangażowanie -
napisał w mediach społecznościowych premier Mateusz Morawiecki.
W środę
wieczorem minister w KPRM, pełnomocnik Rządu do spraw Strategicznej
Infrastruktury Energetycznej Piotr Naimski poinformował w mediach
społecznościowych, że otrzymał dymisję ze sprawowanej funkcji, którą
pełnił od 2015 r. Dymisję potwierdził w rozmowie z PAP rzecznik rządu
Piotr Müller.
Do sprawy odniósł się we wpisie na Facebooku premier.
— napisał premier.
gah/PAP/Facebook
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl