REKOLEKCJE WIELKOTYGODNIOWE AKO - CZ. IV Brońcie krzyża

avatar użytkownika Redakcja BM24

Ks. Prof. Paweł Bortkiewicz TChr

Akademicki Klub Obywatelski

im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu,

 

Kapelan AKO

 

 

 


 

 

Brońcie krzyża

 

Wielka Środa – kolejny dzień naszych rekolekcyjnych zamyśleń. Te myśli i refleksje koncentrują się dzisiaj na tragicznej postaci Judasza. Nic nie pomaga, nie pomaga bezpośrednia bliskość Jezusa, gesty Pana, które dla innych niezrozumiałe, są bardzo i jednoznacznie czytelne dla Judasza.

Jeszcze jakby drgało w nim obudzone sumienie: - Czy nie ja, Panie? – pyta Jezusa w kontekście dyskusji Apostołów o zdrajcy. Ale to rozbudzenie sumienia jest zbyt małe. Judasz zdradzi. Judasz zdradza.

Jedna z interpretacji decyzji Judasza odwołuje się do swoistej prowokacji – Judasz nie mógł, nie chciał pogodzić się z wizją Jezusa – Mesjasza, która jak Izajaszowy Sługa „nie złamie trzciny nadłamanej”. On chciał wreszcie zobaczyć Mesjasza w Jego potędze, mocy, Mesjasza pogromcę, wszechwładnego, Mesjasza, który będzie dzielił i rządził. W przestrzeni takiej władzy – Judasz widział swoje miejsce. Skoro zaś Jezus nie ujawniał tych mesjańskich atrybutów – trzeba Go było do tego zmusić. W obliczu presji, w obliczu sytuacji granicznej – będzie musiał ujawnić swoje skrywane oblicze!

Stąd zdrada, stąd wydanie Jezusa sanhedrynowi i kohorcie. To miała być swoista próba i wymuszenie na Bogu ludzkiej woli.

Wymuszenie na Bogu ludzkiej woli…

Tego się nie da osiągnąć. To iście szatańska, perwersyjna próba odwrócenia porządku tego świata! To próba detronizacji Boga i zajęcia Jego miejsca przez człowieka. Próba rozpoczęta w ogrodzie rajskim w czasie kuszenia:

 „Jeżeli zjecie owoc z drzewa poznania dobra i zła, będziecie jak Bóg, i będziecie znali dobro i zło”. (por. Rdz 3,2).

Próba kontynuowana przez kusiciela wobec Jezusa na pustyni. Ciekawie interpretował tę próbę Dostojewski: Iwan Karamazow tocząc dysputę z Jezusem mówi: Przypomnij sobie pierwsze pytanie; chociaż nie dosłownie, ale sens jego głosi: «Chcesz iść między ludzi i idziesz z pustymi rękami, z jakąś obietnicą wolności, której oni w swojej prostocie i przyrodzonej skłonności do nieładu nie mogą pojąć, której boją się i lękają […] Czy wi­dzisz te głazy w nagiej, rozpalonej pustyni? Przemień je w chle­by, a pójdzie za Tobą cała ludzkość, jak trzoda, wdzięczna Ci i po­słuszna, chociaż wiecznie drżąca, że możesz odjąć rękę Swoją i przepadną im chleby Twoje.» Ale nie chciałeś pozbawiać czło­wieka wolności, cóż to bowiem za wolność, pomyślałeś, jeśli po­słuszeństwo kupione jest chlebem?

To jest próba podjęta Judasza, który chciał wymusić na Bogu ludzką wolę. To jest próba podejmowana dzisiaj, współcześnie przez różne ideologie, także wewnątrz chrześcijaństwa, które „dostosowują” wiarę w Boga do potrzeb człowieka. I określają, na jakie chrześcijaństwo, na jaki katolicyzm może być zgoda: na katolicyzm walczący z antysemityzmem – tak, ale na katolicyzm walczący z holocaustem aborcji – nie, na katolicyzm podejmujący dzieła charytatywne – tak, ale na katolicyzm strzegący kształtu miłości – caritas w życiu osobistym czy małżeńskim – niekoniecznie, na katolicyzm – otwarty na dialog ze światem – jest zgoda, ale na katolicyzm ukazujący Chrystusa jako Drogę prawdziwą do Życia – raczej nie, bo to już nie jest pluralistyczne…

 

Wymuszenie na Bogu ludzkiej woli…

Chrystus do końca przestrzega Judasza, broni go przed nim samym, nie wymusza, ale zachęca do uznania i przyjęcia woli Bożej przez człowieka.

Sam ostatecznie pokaże jaką cenę zapłaci za posłuszeństwo woli Ojca i jak bardzo to posłuszeństwo okazuje się tworzyć przyszłość człowieka, świata, dziejów.

W ten sposób znów wracamy pod krzyż. Bo krzyż Jezusa jest poddaniem woli ludzkiej woli Boga. Jest „ukrzyżowaniem” tego, co nasze, co racjonalne, co oświecone rozumem, temu, co jest zaufaniem Bogu. Zaufaniem do końca. Aż po słowa: „Ojcze, w Twe ręce powierzam ducha mego”

Stajemy kolejny dzień naszych zamyśleń rekolekcyjnych pod krzyżem. Wczoraj patrzyliśmy na krzyż jako znak tożsamości chrześcijan, naszej niezniszczalnej przynależności do Boga. Niezniszczalnej, nawet mimo aktu czy decyzji apostazji. Nawet wówczas, gdy człowiek wyrzeka się Boga, Bóg wciąż wierzy w człowieka, w jego powrót, w jego nawrócenie. Jak wtedy, w czasie Ostatniej Wieczerzy, gdy gestem zanurzonej w misie ręki obok ręki zdrajcy chciał przypomnieć mu bliskość i możliwość powrotu…

Wczoraj patrzyliśmy na krzyż jako znak naszej tożsamości. Do wczorajszych świadectw starożytności o wartości i znaczeniu krzyża warto dopowiedzieć jedno z najstarszych - świadectwo Tertulian: "Przy każdym kroku lub ruszeniu się z miejsca, przy każdym przyjściu i odejściu, przy wciąganiu obuwia, przy myciu się, przy stole, przy zapalaniu świateł, przy układaniu na spoczynek, przy siadaniu i przy każdej czynności dnia codziennego znaczymy czoło znakiem krzyża".

To świadectwo pokazuje, że już w 211 r. obecność krzyża w chrześcijańskim życiu codziennym była zwyczajem utrwalonym.

Obecność krzyża w chrześcijańskim życiu codziennym… To jednak nie tylko kwestia znaku krzyża w przestrzeni życia osobistego, wręcz intymnego, czy nawet rodzinnego.

Znak krzyża uświęca przestrzeń chrześcijańską. Chodzi o krzyż znaczący mieszkania wyznawców Chrystusa, miejsca pracy, o krzyże przydrożne, aż po krzyże nagrobne i cmentarne, które wyrażają nadzieję na zmartwychwstanie. Są też świadczeniem o tej nadziei wobec żywych.

 

Kiedy mowa o znaczeniu krzyżów uświęcających przestrzeń, warto przypomnieć dwie wypowiedzi Jana Pawła II, wygłoszone podczas jego pierwszej polskiej pielgrzymki. Rok 1979 – Polska Rzeczpospolita Ludowa. Państwo komunistyczne, pozornie neutralne światopoglądowo, faktycznie ideologicznie ateizujące. Papież zwraca uwagę na to, że materialne przedmioty wiary są znakiem łączności pokoleń w tej samej wierze. Są też poniekąd znakiem aktywnym, bo mają udział w głoszeniu tej wiary. "Bo przecież — mówił Ojciec Święty na Błoniach Gnieźnieńskich 3 czerwca 1979 — i mury, i wieże kościelne, i krzyże przydrożne, i obrazy święte na ścianach domów i izb — wszystko to w jakiś sposób katechizuje. I od tej wielkiej syntetycznej katechezy życia: przeszłości i teraźniejszości — zależy wiara przyszłych pokoleń".

Kilka dni później, w swoim przemówieniu w Nowej Hucie, ten aspekt krzyża podkreślił Papież jeszcze dobitniej: "Tam, gdzie stawia się krzyż, powstaje znak, że dotarła już Dobra Nowina o zbawieniu człowieka przez Miłość. Tam, gdzie stawia się krzyż, powstaje znak, że rozpoczyna się ewangelizacja. Niegdyś ojcowie nasi na różnych miejscach polskiej ziemi stawiali krzyże na znak, że dotarła już do nich Ewangelia, że rozpoczęła się ewangelizacja — i że trwa nienaruszona".

 

Krzyż jest znakiem posłuszeństwa woli Bożej. To posłuszeństwo jest w gruncie rzeczy, w samej swej istocie wejściem w dialog z Bogiem, w dialog niemożliwej do przewidzenia miłości. Ten dialog nie kończy się nigdy klęską, śmiercią, unicestwieniem. On otwiera się na zmartwychwstanie.

Judasz, który usiłował wymusić na Bogu spełnienie ludzkiej woli, przekonał siebie, a może i powinien nas przekonywać, że takie wymuszanie, taka pozorna wola mocy jest słabością i zagładą. Jest dosłownie samounicestwieniem.

Ta lekcja i ta prawda jest dziś szczególnie ważna. Zarówno w Polsce, jak i w Europie, jak i w świecie.

Próba rugowania obecności krzyża z przestrzeni życia publicznego jest znakiem odwrócenia wartości. Moc nasza, nasza wola decyduje o przyznaniu Bogu miejsca. Ma też decydować o odmowie tego prawa.

Eliminowanie krzyża Chrystusowego nie pozostaje bez konsekwencji. To jest eliminowanie Dobrej Nowiny o człowieku, o zbawieniu, które przyszło przez Miłość. Co wówczas pozostaje?

W Polsce ruch polityczny, który zażądał usunięcia krzyża, jako swój znak rozpoznawczy – symbol tożsamości nosi w klapach marynarek znak marihuany.

Europa także sukcesywnie usiłuje pozbyć się krzyża.

W 2008 byłem z wycieczką w Strasburgu. Tuż przed sesją parlamentu miał miejsce wypadek – runął dach głównej sali obrad Parlamentu. Ponieważ wypadek nie wydarzył się w trakcie obrad – wydarzenie to przeszło bez większego echa. Zaplanowana na 1 września 2008 r. pierwsza powakacyjna sesja plenarna została przeniesiona do Brukseli, ponieważ dachu nie udało się szybko naprawić. 

Nasza grupa miała zamiar mieć w kaplicy Parlamentu mszę św. Ale były z tym trudności. Remont sali posiedzeń paraliżował korzystanie z gmachu. Msza odbyła się zatem w katedrze w Strasburgu, w języku łacińskim. Katedrę wzniesiono w wiekach XII – XV na miejscu wcześniejszej spalonej budowli z lat 1015-1028, której to z kolei część pochodziła z jeszcze wcześniejszej świątyni wzniesionej w czasach dynastii Karolingów. W tej najstarszej części mieliśmy Mszę św. 

Dach Kościoła przetrwał nie dziesiątki lat, ale on przetrwa czas.

Ze znaku krzyża narodziła się nasza historia, ale też wyrasta nasza przyszłość

w wymiarze narodowym, europejskim, ale i nade wszystko osobista.

Dlatego Jan Paweł II tak mocno apelował w Zakopanem: „Brońcie krzyża!”

Bronić krzyża to bronić sensu życia i sensu dziejów.

 

Obraz w treści 1


Etykietowanie:

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

2. REKOLEKCJE AKO - WIELKI CZWARTEK (cz. V)


Wielki Czwartek



Obraz w treści 1


     Nie ma wolności bez miłości

 

Rozpoczynamy
najważniejszą część Wielkiego Postu i Wielkiego Tygodnia. Rozpoczynamy wraz z
Chrystusem Wieczerzą Paschalną.

Pascha.
Słowo, które miało szczególna znaczenie dla dziejów, dla świadomości, dla
tożsamości narodu izraelskiego. Pascha, czyli przejście. Ale Pascha oznaczała
konkretne przejście, które utworzyło naród. Z plemienia niewolników powstał
naród. Pascha to wyzwolenie. To, które dokonało się za sprawą Boga Jedynego pod
przewodnictwem Mojżesza.

Wyzwolenie,
które było po ludzku nie do pojęcia. Z jednej strony mocarstwo egipskie, ze
swoją administracją państwową, ze swoim wojskiem, ze swoją polityką wewnętrzną
wobec zniewolonych imigrantów. Polityką, która sprowadzała się do prostej
zależności – zwiększania obowiązków i kontrybucji i jednocześnie ścisłej
regulacji demograficznej. Z drugiej strony – Izraelici, potomkowie Józefa, ludzie
niezorganizowani, bez tożsamości, bez ziemi, bez historii, bez idei…

Ale w tę
dysproporcję wkracza Bóg. I rozpoczyna się wyzwolenie.

Wyzwolenie,
wolność… słowa proste i tak bardzo zrozumiałe w każdym języku. Ale trzeba
postawić to pytanie - do jakiej wolności zmierzało wyzwolenie wyjścia z Egiptu?
Mojżesz w swej rozmowie z faraonem nie podaje jako celu wyjścia z Egiptu
stworzenia własnego kraju, ale wyszukanie miejsca na ofiarę, miejsca na ofiarę uwielbienia
Boga.

Jak pisał
kiedyś kard. Ratzinger, dzisiejszy Benedykt XVI:

Celem wyjścia jest więc przede wszystkim i ponad
wszystko Synaj, tzn. zawarcie przymierza z Bogiem, przymierza, z którego
wyniknie całe prawo dla Izraela. Celem jest zatem znalezienie prawa
zaprowadzającego sprawiedliwość, a tym  samym
budującego właściwe odniesienia ludzi między sobą i z całym stworzeniem. […]
Można stąd powiedzieć, że celem wyjścia była wolność; trzeba jednak natychmiast
dodać, iż obliczem wolności jest przymierze, a formą realizowania wolności ‑
ukazana w prawie przymierza właściwa relacja ludzi do siebie, oparta na ich
właściwym odniesieniu do Boga
.

Wyzwolenie
– wolność i prawo przymierza. Taka triada wartości wyłania się z doświadczenia Izraela
z wyjścia z Egiptu.

Te trzy
wartości tworzą swoistą syntezę, tworzą właściwy sens. Nie ma wyzwolenia i
wolności pełnej, autentycznej bez odniesienia do Boga i Jego prawa.

To nie jest
tylko refleksja historyczna. Kiedy spoglądamy w dzieje Polski współczesnej, te
dzieje, które ogarniamy naszą pamięcią, naszym doświadczeniem – pamiętamy, jak
bardzo realnym stawała się ta relacja: wolność i wyzwolenie w odniesieniu do
Boga.

W tym tkwił
sens i moc polskiej teologii wyzwolenia – w owym związaniu poszukiwania
wolności, w owym związaniu czynów strajkowych z przymierzem z Bogiem.
Niezapomniane sceny z polskiego Sierpnia 1980 r. – sceny, które zadziwiły
świat: strajki robotnicze, a w ich centrum ołtarze i konfesjonały. Wyzwolenie
powiązane było z przymierzem.

Dzisiejsze
pierwsze czytanie Liturgii Słowa przypomina nakaz Pana, aby to wydarzenie
pierwszego wyzwolenia ku przymierzu było wspominane. Z tego wspomnienia
zrodziła się tradycja wieczerzy paschalnej.

Ona była
nie tylko wspomnieniem, ale pamiątką uobecniającą. Miała moc urzeczywistniania
tamtego wydarzenia w bieżącym czasie.

W taki
wieczór, w taką noc wyzwolenia Chrystus sprawuje swoją Ostatnią Wieczerzę.

I w gruncie
rzeczy powtarza prawdę tamtej Paschy – wyzwolenie, wolność mają sens i wartość
wtedy, gdy zostają przyporządkowane przymierzu z Bogiem. Dokładniej,
konkretniej – gdy zostają poddane przymierzu z Chrystusem. A sercem tego
przymierza jest miłość.

Wyzwolenie
i wolność stają się możliwe, gdy są realizowane w miłości. Może wydaje nam się
to czystą ideą, pobożnym życzeniem, ale… Czy pamiętamy jeszcze: Nie ma wolności bez solidarności?

A czymże
jest solidarność jeśli nie tym przedziwnym zjednoczeniem miłości: Jeden drugiego brzemiona noście…

Czymże jest
solidarność jeśli nie konkretną miłością – jeden
i drugi, nigdy jeden przeciw drugiemu….

Chrystus
objawia dzisiaj miłość konkretną aż do niewyobrażalnego konkretu. On, Bóg –
Człowiek nachyla się do ludzkich nóg. Przynosi ulgę, przynosi pomoc…

Czy
rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie Nauczycielem i Panem i dobrze
mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i
wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i
wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem…

Żyjemy w społeczeństwach i w
kulturze, która ceni wolność. A jednocześnie wciąż doświadczamy tego, że ta
wolność jest nieszczęsnym darem, a jeszcze bardziej niepojętym zobowiązaniem.

Kiedy Jan Paweł II przybył po raz
pierwszy do Polski po 1989 r. za temat swojej pielgrzymki obrał dekalog –
przymierze z Bogiem. Wiele osób, wiele środowisk liberalnych miało to za złe
Papieżowi – zamiast chwalić nas za odzyskaną wolność, przestrzegał i pouczał…

Ta przestroga i to pouczenie jest
uniwersalne – nie ma wolności i wyzwolenia bez miłości. Ta zasada obowiązuje w
życiu społecznym (gdy rujnuje się solidarność, dewastuje się też wolność), ale
i w życiu osobistym (wolność absolutyzowana, indywidualizm roszczeń niszczy
życie rodzinne, osobiste, zawodowe...).

Eucharystia – bezcenny dar
Wielkiego Czwartku jest pokarmem wolności i miłości. Jest urzeczywistnieniem
tego gestu przekazanego przez Chrystusa w Wieczerniku – pochylenia się z
miłością, aby oczyścić, wyzwolić, uwolnić…

Bez poważnego podejścia do tego
daru – karlejemy w sobie, tracąc i miłość, i solidarność, i wolność…


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. REKOLEKCJE AKO - WIELKI PIĄTEK (cz.VI)





PRZECHODNIU POZDRÓW MNIE

                                                    PRZECIEŻ TO JA PIERWSZY CIĘ UMIŁOWAŁEM
                                                                   TO JA JESTEM ZBAWICIELEM

                              

                                            Obraz w treści 3






Ks.
Prof. Paweł Bortkiewicz TChr

Akademicki
Klub Obywatelski

im.
Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu

Duszpasterz AKO

 


Misterium
krzyża

 

Pasja
– męka Jezusa Chrystusa.

Żaden
opis nie jest w stanie wyrazić tego cierpienia. Cierpienia Boga Człowieka,
cierpienia absolutnie niezawinionego, cierpienia, które Bóg Stwórca przyjmował
z rąk swojego stworzenia.

 

Niewyobrażalne
cierpienie Jezusa na krzyżu trwało sześć godzin. Okrucieństwo tej męki polegało
na powolnym, nieodwracalnym, umęczonym do granic wytrzymałości umieraniu.
Ciało, które zostało zawieszone na pionowej belce krzyża bezwładnie zwisało
swoim ciężarem. Ale wtedy ukrzyżowany dusił się. Krążenie krwi ulegało
zakłóceniu. Odruchowo, człowiek chciał się podnieść, wesprzeć, ale to było
wsparcie się na przebitych stopach. Nie do wytrzymania. Skazaniec na przemian
to nieruchomiał wyczerpany wysiłkiem, to znów próbował podciągnąć się ku górze.

 

Niewyobrażalne
cierpienie Jezusa na krzyżu trwało sześć godzin.

Jest
to sześć godzin świadomych. Jezus nie przyjął napoju, który częściowo powodował
jak narkotyk osłabienie świadomości. Umierał świadomie, świadomie postrzegał
to, czego inni nie postrzegali – zobaczył osieroconego ucznia, zobaczył
pozbawioną synowskiej opieki Matkę.

 

Jezus
krwawił. Ta krew Syna Bożego jest odpowiedzią Boga na krzyk przelanej ludzkiej
krwi, Tej krwi, która wołała o pomstę od czasu zabójstwa Abla. Która jest
krzykiem krwi także dzisiaj.

 

To
krew ludzi zabijanych w wojnach domowych, w zamachach, to krew ofiar
smoleńskiej katastrofy, którą będziemy wspominać za kilka dni, to krew
chrześcijan mordowanych każdego dnia na świecie, to krew niewinnych dzieci,
urodzonych, którym nie pozwolono żyć, i tym, którym nie dano szansy  urodzin.

 

Kiedy
nauczymy się, że życie jest święte, że należy jedynie do Boga?

 

Po
Jego śmierci zasłona przybytku rozdarła się na dwoje. Jakby Bóg Ojciec,
zamieszkujący w swojej świątyni rozdarł w geście żałobnym szaty. Zadrżała
ziemia, skały zaczęły pękać. Ulegał zniszczeniu stary świat.

Przemija postać tego świata…

 

Nad
głową Jezusa pozostała, nawet po zdjęciu ciała z krzyża tabliczka z wyrokiem
Poncjusza Piłata: „Jezus z Nazaretu, Król Żydowski”.

Po
hebrajsku te słowa brzmiały: Jeszu(a)
Ha-Nozri W(e)Melech Ha-Jehudim.

Pierwsze
cztery litery tego napisu, co odkrył historyk żydowski Schalom Ben-Chorin
tworzyły napis – tetragram: JHWH. To Niewymawialne Święte Imię Boga. JA JESTEM,
KTÓRY JESTEM.

 

Dlatego
czcimy krzyż Chrystusa. Nie dlatego, że jest znakiem niewyrażalnego cierpienia.
Dlatego, że jest znakiem objawienia samego Boga. Najpełniej objawiającego
radykalną i niepojętą miłość ku nam.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. Oblicze Zbawiciela Czy

Oblicze Zbawiciela

Czy wiemy, jak wyglądał Jezus Chrystus? Po badaniach Całunu
Turyńskiego, bodaj najważniejszej relikwii Męki Pańskiej, wydaje się, że
tak. Co więcej, obraz twarzy mężczyzny sporządzony na podstawie Całunu
co do milimetra zgadza się z odbiciem zachowanym na innej chuście, którą
po śmierci na Krzyżu owinięto głowę Chrystusa. Na tej lnianej tkaninie,
określanej jako Sudarion i przechowywanej w katedrze w Oviedo w Asturii
na terenie północnej Hiszpanii, zachowały się liczne ślady krwi. Na ich
podstawie można odczytać dodatkowe szczegóły dotyczące śmierci i
pochówku Jezusa.


Opowieść Sudarionu

Nic więc dziwnego, że Sudarion z Oviedo, podobnie jak Całun, jest
przedmiotem ogromnego zainteresowania całego chrześcijańskiego (i pewnie
nie tylko) świata. - Każdy dobrze wie, że w śladach krwi można czytać
jak w książce - mówi niemiecki historyk Michael Hesemann, autor wydanej w
Niemczech dwa lata temu publikacji "Chusta z Krwią Chrystusa", w której
zebrał opinie kilkudziesięciu naukowców drobiazgowo badających Sudarion
z Oviedo i potwierdzających jego autentyczność.
Pierwszą wzmiankę o
tej niezwykłej relikwii znajdujemy w Ewangelii św. Jana, który jako
jedyny z ewangelistów był w Poranek Wielkanocny w Grobie Pańskim. Święty
Jan opisuje, że kiedy Piotr z towarzyszącym mu uczniem szli do grobu,
"ów drugi uczeń" dotarł na miejsce jako pierwszy. I dalej czytamy: "A
kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do
środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do
wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego
głowie, leżącą razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym
miejscu" (J 20, 5-7). Według źródeł starochrześcijańskich, pierwszym jej
właścicielem i strażnikiem miał być święty Piotr. Los chusty w
pierwszych sześciu stuleciach jest nieznany. Historycy przypuszczają, że
mogła być ukrywana gdzieś w Ziemi Świętej. W góry Asturii w północnej
Hiszpanii trafiła w roku 712 wraz z chrześcijańskimi rycerzami, którzy
schronili się tam przed Maurami. Kilkadziesiąt lat później wydobyto ją z
ukrycia i umieszczono w skarbcu katedry w Oviedo, gdzie znajduje się do
dziś.
Plamy krwi zostały zbadane przez wybitnych hiszpańskich i
amerykańskich patologów. Zrobili to niezwykle dokładnie i precyzyjnie. Z
ich badań wynika, że chustą o wymiarach 85,5 na 52,6 cm owinięto głowę
Ukrzyżowanego tuż po Jego śmierci, kiedy jeszcze wisiał na Krzyżu. Stało
się tak według żydowskiego obyczaju, zgodnie z którym twarz zmarłego
przykrywana była tuż po zgonie. Ponieważ cała twarz Jezusa była pokryta
krwią, toteż na płótnie pozostało wyraźne jej odbicie. Na tej podstawie
można stwierdzić, że zmarły mężczyzna miał wysokie czoło, delikatny,
smukły, w części środkowej zwężony nos, brodę i długie włosy do ramion.
Na chuście znajduje się również odcisk tyłu głowy, na którym widoczne są
plamy krwi wielkości kropek po ranach kłutych, jak również spięte,
przesiąknięte krwią włosy. Identyczny obraz otrzymano w czasie badań nad
Całunem Turyńskim. Także grupa krwi na obydwu chustach jest ta sama -
AB. Badania mikrobiologiczne wykazały również obecność pyłków tych
samych roślin, które w okresie marca i kwietnia kwitną w okolicach
Jerozolimy, jak również aloesu i mirry.

Symfonia bólu

Ciało wisiało w pozycji pionowej jeszcze przynajmniej godzinę po
śmierci, ramiona były rozłożone, głowa silnie zwisająca na prawe ramię.
Jeśli więc za godzinę śmierci Jezusa przyjmuje się 15.00, to wychodzi na
to, że Jego Ciało zostało zdjęte z Krzyża około godz. 16.00. W kwestii
przyczyny śmierci hiszpańscy patolodzy w pełni zgadzają się z badaczami
Całunu Turyńskiego - jest nią zatrzymanie akcji serca i krążenia
spowodowane odmą płuc powstałą na skutek uszkodzeń związanych z szokiem
pourazowym.
Amerykański lekarz sądowy prof. Frederick Zugibe
zajmujący się badaniem procesów medycznych zachodzących w ciałach osób
krzyżowanych w starożytności, na którego powołuje się w swojej książce
Michael Hesemann, stwierdza, że taki fizyczny szok u skazańców
wywoływało już samo biczowanie. W jego następstwie w płucach
ubiczowanego gromadził się płyn, tzw. wysięk z opłucnej, który powodował
trudności w oddychaniu i silny ból. Dodatkowo utrata krwi i płynów z
organizmu prowadziła do "wstrząsu hipowolemicznego" - czyli zapaści
krążeniowej. Jeszcze bardziej nieznośny ból sprawiały rany od gwoździ,
które nie były wbijane - tak jak to jest przedstawiane w sztuce - w
dłonie (nie wytrzymałyby ciężaru ciała), ale w nadgarstki, a tym samym w
meridian nerwów. W tym momencie cierpienie było tak potężne, że u wielu
krzyżowanych ofiar musiało powodować omdlenie. Ból potęgował się
jeszcze bardziej, kiedy poprzeczna belka, do której były przybite ręce,
była podciągana przez oprawców do góry tak, żeby cały ciężar ciała
zawisł na wbitych w nią gwoździach. Wyraz "excruciare" utarł się w
języku łacińskim jako określenie niewyobrażalnych mąk na skutek
ukrzyżowania. Skazańcy wili się pod wpływem okropnego bólu, co Rzymianie
cynicznie nazywali "tańcem na krzyżu". Nogi skazańca automatycznie
szukały słupa, aby móc się podeprzeć i choć trochę uśmierzyć tortury, aż
do momentu, kiedy kaci brutalnie je chwytali i długim gwoździem
przybijali do drzewa.
Następne godziny były symfonią niekończących
się męczarni. Głęboki, palący i promieniujący ból ran od gwoździ
zagłuszał ból poranionej cierniową koroną głowy i pokrytych otwartymi
jeszcze po biczowaniu ranami pleców. Do tego dochodził ból
rozciągniętych ramion, intensywne skurcze łydek i nieznośne pragnienie. -
Rzeczywiście było tak, jakby w tym jednym miejscu i czasie, w tym
jednym Człowieku, skumulowało się cierpienie całej ludzkości - zauważa
Michael Hesemann i dodaje: - Jednak On zamiast przeklinać, wybaczył
swoim oprawcom.
Z upływem godzin w płucach gromadziło się coraz
więcej płynu, co w końcu uniemożliwiało oddychanie i nieuchronnie
prowadziło do zatrzymania krążenia i ustania akcji serca.

Krew Życia

Z Sudarionu z Oviedo można wyczytać także to, że Zmarły po zdjęciu z
Krzyża przez kolejną godzinę leżał głową na twardym podłożu; zapewne był
to czas potrzebny na wyciągnięcie gwoździ i uwolnienie ciała od belki
poprzecznej. Potem, prawdopodobnie około godz. 17.00, Ciało przeniesiono
na niewielką odległość, niosąc je głową w dół. Jako że nastąpiło już
zesztywnienie pośmiertne, ukośna pozycja głowy pozostała niezmieniona.
Przez cały ten czas była ona owinięta związaną w kształcie kaptura
chustą. W czasie przenosin przez nos Ukrzyżowanego wydobyła się na
zewnątrz mieszanina krwi i płynu z płuc. W ten sposób powstała duża,
centralna plama krwi na Sudarionie. To pokazuje również, jak dramatyczne
były to chwile. Patolodzy odkryli na chuście odciski palców, palców tak
delikatnych i wąskich, że mogły należeć tylko do kobiety. Kobieta ta,
być może Maryja, działała błyskawicznie. Docisnęła najpierw chustę do
twarzy Jezusa, a potem - żeby zatamować krwotok - ścisnęła nią płatki
Jego nosa. Najwidoczniej bardzo ważne było to, aby przeszkodzić
wylewaniu się drogocennej Krwi na ziemię. Również ta czynność
odpowiadała żydowskim obyczajom, ponieważ krew, która wypływała w
momencie śmierci lub chwilę potem, uważana była przez Żydów za "krew
życia" i siedzibę duszy. Dlatego nie wolno jej było utracić. Musiała
zostać pochowana razem ze zmarłym.
Po dojściu do grobu chusta, bez
rozwiązywania węzła, została ściągnięta z głowy Chrystusa i położona w
innej części grobowca, dokładnie tak, jak to opisał św. Jan w swojej
Ewangelii. Ciało zostało prowizorycznie obmyte i położone na nowej,
czystej lnianej chuście, dziś znanej jako Całun Turyński. Musiano się
przy tym bardzo spieszyć, ponieważ około godziny 18.00 rozpoczynał się
szabat. Pozostało zatem tylko 45 minut. Dlatego kobiety postanowiły
przyjść powtórnie w niedzielny poranek, aby namaścić Ciało i zawinąć Je w
płótna, jak nakazywał żydowski obyczaj. Jednak nigdy do tego nie
doszło, ponieważ Grób był pusty. Jezus powstał z martwych.

Popiersie Jezusa

W czasie 4. Międzynarodowego Kongresu "Treffpunkt Weltkirche" w
Wźrzburgu, zorganizowanego w 2011 r. przez organizację Pomoc Kościołowi w
Potrzebie, Michael Hesemann przedstawił popiersie Jezusa Chrystusa,
które rok wcześniej pokazał także Ojcu Świętemu. Popiersie jest owocem
żmudnej pracy prof. Juana Manuela Minarro, wykładowcy Instytutu Medycyny
Sądowej na Uniwersytecie w Sewilli. Profesor Minarro zajmujący się
rekonstruowaniem wyglądu nieżyjących ludzi tylko na podstawie ich
czaszek bądź też silnie zniekształconych zwłok, spędził tysiące godzin
na badaniu najpierw Całunu Turyńskiego, a następnie Chusty z Oviedo, aby
w końcu móc stwierdzić całkowitą zgodność odbitych na tych dwóch
tkaninach wizerunków. Otrzymawszy jeden spójny obraz, przystąpił do
usuwania wszystkich śladów i ran powstałych na skutek aktów
okrucieństwa. W otrzymaniu stanu twarzy Jezusa sprzed Drogi Krzyżowej i
śmierci na Krzyżu pomagał mu inny lekarz sądowy prof. Luis Frontela.
Wynik robi naprawdę duże wrażenie. - Dla mnie jest to najbardziej
niesamowity portret Jezusa, jaki kiedykolwiek został stworzony! - mówi
Hesemann.


Chusta św. Weroniki
Całun
Turyński i Sudarion z Oviedo to nie jedyne płótna, które towarzyszyły
Jezusowi w czasie od Wielkiego Piątku do Niedzieli Zmartwychwstania.
Kolejnym, które pozwala odtworzyć ziemskie oblicze Jezusa Chrystusa,
identyczne z tym otrzymanym na podstawie dwóch wymienionych powyżej
relikwii, jest Chusta z Manopello, znana bardziej jako chusta, którą św.
Weronika otarła twarz Zbawiciela w czasie Jego drogi na Golgotę.
Historię i opis tego owianego legendą płótna, na którym miało pozostać
odbicie twarzy Chrystusa, odnajdujemy w albumie "Świadkowie tajemnicy.
Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych", który po Świętach
Wielkanocnych ukaże się w wydawnictwie Rosikon Press. Jego autorzy,
Grzegorz Górny i Janusz Rosikoń, jeżdżąc przez dwa lata po świecie i
poszukując relikwii Męki Pańskiej, dotarli również do małego kościółka
Manopello we włoskiej Abruzji, gdzie przechowywana jest owa chusta i
gdzie można ją zobaczyć. "Od pierwszego spojrzenia widzi się w niej
znaną z wielu ikon twarz Chrystusa", piszą autorzy albumu. Co ciekawe,
każdy widzi ją nieco inaczej - zależnie od kąta patrzenia i rodzaju
oświetlenia. Gdy na welon pada snop światła, chusta staje się całkowicie
przeźroczysta, a twarz Chrystusa znika. - Żadna fotografia nie oddaje
naprawdę wyglądu oryginału - twierdzi ks. prof. Heinrich Pfeiffer,
wykładowca historii sztuki na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w
Rzymie.
To, że o chuście św. Weroniki stało się w ostatnim czasie
głośno, jest zasługą jeszcze kilku innych Niemców, a przede wszystkim
trapistki, siostry Blandiny Paschalis Schlömer, która jako pierwsza
odkryła podobieństwo Oblicza z Manopello do twarzy Jezusa na Całunie
Turyńskim. W 2003 r. siostra Blandina opuściła na stałe Niemcy i
zamieszkała w pustelni niedaleko kościoła w Manopello, gdzie utrzymuje
się z tworzenia ikon i niemal każdego dnia kontempluje wizerunek
Chrystusa. Natomiast w 2005 r. do miasteczka zawitał ks. kard. Joachim
Meisner z Kolonii. Był tak zafascynowany widokiem Boskiego Oblicza, że
do Jego obejrzenia namówił swojego rodaka, ks. kard. Josepha Ratzingera,
który przybył do Manopello rok później, już jako Papież Benedykt XVI.

Kolejną niezwykłą relikwię mogą zobaczyć pielgrzymi, którzy w okresie
od 13 kwietnia do 13 maja udadzą się do katedry w Trewirze. Chodzi o
Świętą Szatę Chrystusa odnalezioną w 1196 r. w trakcie prac remontowych
prowadzonych w katedrze św. Piotra w Trewirze, będącej najstarszym
kościołem na terenie Niemiec. Do tej pory nie udało się w stu procentach
stwierdzić, czy suknia z Trewiru rzeczywiście należała do Jezusa.
Dowodem na jej autentyczność mogą być jednak liczne cuda, do których
dochodzi przy każdym wystawieniu jej na widok publiczny.
Wielkim
wyzwaniem dla współczesnej nauki jest również Tunika z Argenteuil,
małego podparyskiego miasteczka. Ubiór Żydów mieszkających w Palestynie w
czasach Chrystusa składał się z kilku części: tuniki spodniej
zakładanej bezpośrednio na ciało, tuniki wierzchniej lub sukni oraz
płaszcza. I to właśnie ta pierwsza szata, utkana w całości z jednego
materiału i - jak pisał św. Jan - bez szwu - ma być przechowywana w
Argenteuil. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Tunika została
odkupiona od oprawców Jezusa przez bliskie Mu osoby. Do Francji na
początku IX wieku przywiózł ją cesarz Karol Wielki, znany swoim
współczesnym jako czciciel relikwii. Za autentycznością Tuniki z
Argenteuil przemawia między innymi to, że jej nałożenie na tylną
sylwetkę z Całunu Turyńskiego pokazuje zgodność między układem ran na
obu płótnach.

Ile wiary, a ile ciekawości?

Całun Turyński, Sudarion z Oviedo, Chusta z Manopello, Suknia z
Trewiru, Tunika z Argenteuil czy wreszcie Święty Krzyż, Kolumna
Biczowania oraz Korona Cierniowa - rozwój nauki pozwala na coraz
dokładniejsze badanie śladów ziemskiego życia i męki Jezusa Chrystusa,
choć od zbawczych wydarzeń upłynęło już ponad dwa tysiące lat. Wyniki
tych badań są zdumiewające i czynią nas poniekąd świadkami największej
Tajemnicy. Dzięki nim możemy nawet zobaczyć twarz Zbawiciela odtworzoną z
nieomal fotograficzną dokładnością. Tylko jak do tego odnieść słowa,
jakie po swoim Zmartwychwstaniu Jezus skierował do Tomasza:
"Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli"? Według Michaela
Hesemanna, potrzebujemy widocznych znaków, które ciągle na nowo
przypominają nam o prawdzie naszej wiary. - Pozostawił je sam Jezus,
wymieniane są nawet w Ewangeliach - mówi historyk. Jego zdaniem, nie
dzieje się tak bez powodu. - Dają one również sceptykom możliwość
przeżycia dramaturgii Wielkiego Piątku i Radosnej Nowiny Wielkanocnego
Poranka. Wtedy i oni będą mogli tak jak "niewierny" Tomasz zakrzyknąć:
"Pan mój i Bóg mój!".

Bogusław Rąpała

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120406&typ=my&id=my03.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Apel Jasnogórski z dnia 4

Apel Jasnogórski z dnia 4 kwietnia 2012 - TEKST



Stabat Mater dolorósa


iuxta crucem lacrimósa,


dum pendébat Fílius.




Razem z Maryją, Matką Pana Jezusa, Matką Kościoła, naszą Matką, stajemy dzisiaj pod Krzyżem.


Krzyż. Święty znak. Zgorszenie dla Żydów a głupstwo dla pogan. Dla nas – moc i mądrość Boża (por. 1 Kor 1, 23-24).


W tym świętym miejscu śpiewamy każdego wieczoru: „Jestem przy Tobie. Pamiętam! Czuwam”.


Pamiętam.
O czym pamiętam? Co jest istotną treścią tej pamięci? Co jest istotną
zawartością pamięci Kościoła? Tajemnica Męki, Śmierci i Zmartwychwstania
naszego Pana Jezusa Chrystusa.


W
tej Tajemnicy bije otwarte źródło zbawienia, łaski, świętości, prawdy i
życia dla ludzi wszystkich czasów, wszystkich epok, wszystkich
szerokości geograficznych. To Chrystusowe, życiodajne i dobroczynne
źródło bije w założonym przez naszego Zbawiciela Kościele – Kościele
Katolickim.



Pamięć.
Pamiętam. Pamięć łączy się z Tradycją. Kościół rozumie Tradycję w
określony sposób. Nie chodzi tu o sentymentalny, emocjonalny,
nostalgiczny, wspomnieniowy ogląd przeszłości (psychologia). Nie chodzi
tu o naukowy, analityczny wgląd w przeszłe fakty, wydarzenia, słowa,
decyzje, osoby, zależności przyczynowo-skutkowe (historia). Nie chodzi
tu o metodologiczny wgląd w szacowne archiwalia (archiwistyka).


Istotną
treścią Tradycji, istotną zawartością merytoryczną Tradycji Kościoła
jest Boże Objawienie, Boża prawda – słowa i czyny naszego Pana Jezusa
Chrystusa,
verba et acta Domini nostri Iesu Christi
– które Kościół począwszy od Apostołów zachowuje, żyje nimi, wyraża w
modlitwie, w świętej liturgii, rozważa, kontempluje, precyzuje, naucza,
wyjaśnia, i przekazuje z pokolenia na pokolenie, aby udostępniać każdemu
człowiekowi niezgłębione bogactwa Chrystusowej prawdy i łaski.
Krystaliczny depozyt wiary:
depositum fidei!


Tradycja,
na równi ze Słowem Bożym, jest źródłem Objawienia. To stwierdzenie
znajdujące się w samym centrum eklezjologii – czyli katolickiej nauki o
Kościele – pozostaje aktualne i dzisiaj.


Tradycja stanowi o istocie Kościoła. Rewolucja, niszczenie Tradycji, jest zaprzeczeniem istoty Kościoła i jego destrukcją.


Po
Soborze Watykańskim II Pan Bóg nie zmienił poglądów. Tradycja stanowi
sam rdzeń Kościoła. Dlatego zasadne jest elementarne stwierdzenie:
wierność Chrystusowi to wierność Tradycji, rozumianej tak, ją rozumie
Kościół.



Pamięć.
Tradycja. Jutro – Wielki Czwartek. Pojutrze – Wielki Piątek. Pamiętamy.
Ustanowienie Sakramentu Kapłaństwa i Sakramentu Eucharystii. I
Tajemnicę Krzyża.


Odnosząc
się do tych najświętszych rzeczywistości, i mając na myśli
najdoskonalszy akt kultu, jakim jest Msza Święta Trydencka, pisał w 2007
roku nasz Ojciec Święty Benedykt XVI: „To, co przez poprzednie
pokolenia było święte, również dla nas pozostaje święte i wielkie, i nie
może być nagle całkowicie zabronione albo potraktowane jako szkodliwe”.


Daje
Kościołowi dzisiaj nasz Papież dwa wyraźne znaki do naśladowania, znaki
w kontekście najświętszym Mszy Świętej. Pierwszy znak to Krzyż
postawiony w centrum – na środku ołtarza – pasyjką w stronę kapłana.
Jakaż wysoka stosowność, ważność i przejrzystość takiego umiejscowienia
świętego znaku Krzyża, umiejscowienia istotnego dla liturgii
rzymskokatolickiej! Niedostrzeganie tego może prowadzić do zerwania
jedności liturgicznej z Piotrem naszych czasów. Przecież Msza Święta
jest Ofiarą, jest uobecnieniem zbawczej Krzyżowej Ofiary Chrystusa.
Jakiż zaszczyt dla kapłana odprawiającego pokornie Mszę Świętą: mieć
przed oczami Krzyż, mieć przed oczami Pana Ukrzyżowanego, Umiłowanego
mej duszy!


Drugi
znak to Komunia Święta przyjmowana w postawie klęczącej. Współczesne
dyskursy o kulturze! Gdzie się zaczyna kultura? Jak się zaczyna kultura?
Jak się rodzi polska, katolicka, rzymskokatolicka kultura? Rodzi się,
zaczyna się od kolan ugiętych przed Panem Bogiem.


Pisał
przed laty nasz papież Benedykt XVI: „Liturgia chrześcijańska (…) zgina
kolana przed ukrzyżowanym i wywyższonym Panem. To właśnie jest centrum
rzeczywistej kultury – kultury prawdy” (Kard. J. Ratzinger,
Duch liturgii).


O Matko, pozwól nam dzisiaj wyrazić tutaj, przed Twoim Obliczem, niepokój wielu polskich, katolickich serc o tę sprawę istotną!


Odnowa
Polski w każdym wymiarze zależy od czystego – świętego – serca
pojedynczego Polaka. Odnowa Polski w każdym wymiarze zależy od
najwyższego – priorytetowego! – odniesienia jednego polskiego serca do
Najświętszej Rzeczywistości, jaką na polskiej ziemi jest Pan Jezus
utajony w Najświętszym Sakramencie.


Odnowa Polski, odnowa polskiej, katolickiej – królewskiej! – kultury zaczyna się od kolan zgiętych przed Bogiem.




O quam tristis et afflícta


fuit illa benedícta,


mater Unigéniti!


  


Pamiętam. Matko,
pozwól nam wspomnieć jeszcze o jednym wydarzeniu. Za kilka dni to już
dwa lata. Dwa lata temu stała się wielka tragedia. W niewyjaśnionych do
dzisiaj okolicznościach zginęło dziewięćdziesięciu sześciu naszych
rodaków, w tym duchowni oraz pełniący kluczowe funkcje w naszym
państwie.


Wyznacznikiem naszej kultury jest pamięć o zmarłych i o dobru, które czynili – de mortuis nil nisi bene. A najszlachetniejszym sposobem ocalania pamięci o odchodzących jest modlitwa.


Tutaj,
na Jasnej Górze, w duchowej Stolicy Polski, na dziedzińcu przed
wejściem do kaplicy cudownego Obrazu, widnieją fotografie 96 Ofiar
Tragedii pod Smoleńskiem.


A
na Krakowskim Przedmieściu, w Warszawie, w naszej Stolicy, w miejscu
wybranym przez wrażliwe polskie serca, od dwóch lat w godzinie Apelu
trwa nadal codzienna modlitwa. Bracia i Siostry na zaszczytnym
posterunku modlitewnym: Wytrwajcie!


Jasna
Góra i Warszawa po raz kolejny ocalają pamięć i prawdę. To jest wysoka
jakość kultury. Ewangeliczna jakość kultury. Nasza święta powinność!




Iuxta crucem tecum stare,


ac me tibi sociáre


in planctu desídero.




O
Matko, patrzymy w Twoje Oblicze. Jeszcze ostatnia wieczorna myśl. Rzut
światła i nadziei. Maryjo, Ty jesteś naszym światłem i nadzieją.
Świecisz blaskiem Prawdy i Świętości. Świecisz Chrystusową Prawdą i
Chrystusową Świętością.


Pan Bóg pragnie naszej wierności prawdzie i świętości.


Potrzebujemy dzisiaj prawdy i świętości.


Nasza Ojczyzna, Polska, nagląco potrzebuje prawdy i świętości.


Hierarcha zasłużony dla obrony katolickiej Tradycji tak mówił o Maryi:


„Ona
nie może znieść błędu. Ona jest przeciwko wszelkim herezjom. Ona jest z
natury również przeciwko wszystkiemu, co przeciwstawia się prawdzie.
Ona jest przeciwko wszystkiemu, co przeczy świętości, przeciwko
wszystkim grzechom, jakie tylko mogą istnieć, nawet najdrobniejszym.
(...) Garrigou-Lagrange nazywa ją «Matką Bożą od Nienawiści», ponieważ
nienawidzi błędnej nauki i odczuwa nienawiść do grzechu. Leży to w Jej
naturze, nie może znieść błędu i grzechu, albowiem błąd i grzech to
dzieła szatana, który przyniósł je na świat! Wiecie, że Ona została
stworzona po to, aby podeptać głowę węża, aby zniszczyć szatana i jego
plemię. Zjednoczmy się więc z Najświętszą Maryją Panną, pozostańmy mocno
z Nią związani, a Ona uchroni nas zarówno przed błędem jak i przed
grzechem, i zachowa nas w prawdzie i świętości” (Abp M.L.).




Quando corpus moriétur,


fac ut ánima donétur


Paradísi glória.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl