CZAS NIEODWRACALNEJ RADOŚCI

avatar użytkownika Aleksander Ścios

 Nie ma w Europie większego demokraty niż Władimir Władimirowicz  Putin. Zrozumie to każdy, kto poznał wyborcze deklaracje pułkownika KGB i ma wiedzę o dokonaniach jego poprzedników: od Iwana Groźnego i carycy Katarzyny, po Józefa Wisarionowicza. Z tej perspektywy, wizja 12 – letnich rządów Putina, oznacza dla Rosjan i „bliskiej zagranicy” świetlaną przyszłość.

 „W Rosji mają działać instytucje bezpośredniej demokracji i kontroli społecznej. Udział obywateli w zarządzaniu krajem będzie się rozszerzać. Miejscowe referenda, masowe badania opinii publicznej, w tym także za pomocą Internetu, powinny stać się sposobem na zapewnienie ciągłej łączności między władzą a społeczeństwem” – zapowiedział Putin na spotkaniu z członkami Ogólnorosyjskiego Frontu Narodowego. Zgodnie z tą deklaracją, Rosja odmówiła podpisania deklaracji OBWE o wolności słowa w internecie, wprowadziła monitoring sieci społecznościowych i blokady portali, zaś FSB nagrywa i rozpowszechnia rozmowy telefoniczne polityków opozycji.
Znamy też opinię kremlowskiego demokraty na temat norm współżycia z innymi narodami. Zechciał ją wyrazić w artykule „Rosja w zmieniającym się świecie”, opublikowanym w "Moskowskije Nowosti". Zdaniem Putina: „jednym z najważniejszych postulatów są niepodważalne gwarancje bezpieczeństwa dla wszystkich państw, niedopuszczalność użycia siły oraz bezwarunkowy szacunek dla podstawowych zasad prawa międzynarodowego.  Ignorowanie ich prowadzi do destabilizacji stosunków międzynarodowych.”
Nie ulega wątpliwości, że człowiek, na którego rozkaz zgładzono 250 tysięcy Czeczenów, w tym ponad 45 tysięcy dzieci, odpowiedzialny za mordy etniczne, bandycki atak na Gruzję oraz aneksję Abchazji i Osetii – doskonale rozumie, na czym polega „szacunek dla zasad prawa międzynarodowego”. 
Gdy władca Rosji zapewnia, że „w sposób uczciwy i otwarty broniliśmy swoich interesów, uczestniczyliśmy w budowie bardziej sprawiedliwego systemu politycznego oraz gospodarczego w ładzie światowym” i  deklaruje: „będziemy to robić również w przyszłości, by wszyscy partnerzy zagraniczni zdali sobie sprawę, że Rosja jest krajem demokratycznym, a także niezawodnym i przewidywalnym partnerem” – my - doświadczeni Katyniem i Smoleńskiem, możemy jedynie własną historią potwierdzić siłę rosyjskiej demokracji.
Będziemy niszczyć powiązania między sądami i służbami ochrony porządku publicznego oraz wykluczać możliwości samowoli służb ochrony porządku publicznego. W tym celu z ustawodawstwa karnego, z tak zwanych artykułów ekonomicznych, zostaną wyeliminowane wszystkie haczyki, które pozwalają przekształcić spór gospodarczy w sprawę karną jednego z uczestników” – obiecał niedawno Putin. 13 lat łagru dla Chodorkowskiego, zamordowanie  Markiełowa i Baburowej czy zabójstwo w więziennej celi Siergieja Magnickiego dowodzi, że znany demokrata nie rzuca słów na wiatr.
Ledwie Putin oświadczył, że wie, iż opozycja planuje fałszerstwa wyborcze i wezwał konkurentów, by „nie wychodzili poza ramy przestrzeni prawnej” oraz nie stosowali środków „nie do zaakceptowania przez społeczeństwo demokratyczne” - brytyjski „Sky News” poinformował że „tysiącom urzędników rosyjskich obiecano nagrody pieniężne w zamian za sfałszowanie głosów na korzyść Putina”. Nie umilkły echa wypowiedzi o wzroście zagrożenia terrorystycznego i planowanym zamachu na atrapę, a rosyjscy opozycjoniści  zaczęli się już zastawiać, kiedy szef rządu wykorzysta „atmosferę terroru” i zacznie likwidować swoich przeciwników. Gdy na spotkaniu z dziennikarzami zagranicznymi, władca Kremla uznał, że „nasilenie nastrojów opozycyjnych i akcje protestacyjne są zdrową oznaką rosyjskiej demokracji” –dwa dni później spałowano tysiące manifestantów na Placu Puszkina, a ponad 100 z nich trafiło za kratki.  
Nie przypadkiem - ta zdumiewająca zgodność słów i czynów przypomina nam taktykę działania grupy rządzącej.  I nie tylko poprzez wspólnotę haseł: „polityki miłości”, „zgoda buduje” czy „Putin kocha wszystkich”. Nawet nie powodu pogrzebania w smoleńskim lesie „kości niezgody w relacjach Warszawy i Moskwy”, fascynacji „strategią kułaka” czy tworzeniem instytucji rządowych dla zadekretowania „pojednania polsko-rosyjskiego”.
„Rób co innego, niż mówisz” - jest bowiem podstawowym przykazaniem dla ludzi wyzbytych  zasad, dla władzy wspartej na kłamstwie, dla mniejszych i większych zamordystów. Zgodnie z nią, retorykę „miłości” wspiera się kampanią nienawiści, zapowiedź „standardów” toruje drogę aferzystom, zaś postulat „zaufania” prowadzi do kontroli społeczeństwa i samowoli esbeckiej kamaryli.
W logice działań podjętych przez grupę rządzącą po 2007 roku bez trudu można znaleźć źródła rosyjskich inspiracji – nawet - jeśli wymóg zachowania fasadowej demokracji wymuszał nieznaczną modyfikację metod. Nie powinno zatem dziwić, że reżim największego demokraty - odpowiedzialny za ludobójstwo, mordy polityczne, akty cenzury i prześladowania opozycji, bazujący na oligarchii i mafijnym sterowaniu gospodarką - dostrzega właśnie w „partii liberałów” stosownego partnera i  na ludziach z tego środowiska opiera swoją dominację w „priwislinskim kraju”. Sformułowaną w starożytności zasadę prawa przyrody, zgodnie z którą podobne dąży do podobnego, należy stosować również w polityce, o czym wielu obserwatorów życia publicznego zdaje się zapominać.
Już dojście Platformy do władzy zostało powitane na Kremlu ze zrozumiałą radością. Rządowe "Izwiestia" donosiły z tryumfem o porażce braci Kaczyńskich tytułując artykuł: "Blizniec-krig nie udałsja", co miało stanowić przeróbkę wojskowego terminu "blitz-krieg" w neologizm "blizniec-krieg"  -czyli „wojnę prowadzoną przez bliźniaków”. Po pobycie Tuska w Moskwie w roku 2008, płk Putin zapewniał, że "problemy z Polską dadzą się rozwiązać dzięki Tuskowi ", zaś wizyta na Westerplatte została skomentowana przez agencję Interfax słowami: "Miejmy nadzieję, że w Polsce wejdzie w życie nowe pokolenie, które nie ma uprzedzeń. Ono zrozumie, że Polska musi szukać przyjaciół nie tylko w Ameryce, ale także w Rosji ".
Kremlowski festiwal poparcia dla PO mogliśmy obserwować w trakcie wyborów prezydenckich w 2010 roku. Rosyjskie media rządowe orzekły wówczas, że "Komorowski nie musi nawet robić kampanii. I wygra.", zaś "Izwiestia" zachwalała: "liberał Komorowski ma image elastycznego i pragmatycznego polityka ".
„Z Polską, gdzie prezydentem jest pan Komorowski, a rządem kieruje pan Donald Tusk, będzie się nam udawać, jak sądzę, znajdować punkty styczne i porozumienie znacznie bardziej konsekwentnie i konstruktywnie niż działo się to dotychczas w warunkach stałego współzawodnictwa prezydenta i rządu” – podsumował wygraną polityka PO szef komisji spraw zagranicznych Dumy Konstantin Kosaczow, zaś organ Gazpromu "Izwiestija” mógł już tryumfalnie ogłosić: „Wybranie na prezydenta pragmatyka Komorowskiego ustawiło wszystko na swoje miejsca. Ideologicznie emocjonalna przesada epoki Kaczyńskiego dobiegła końca."
Nie mam wątpliwości, że perspektywa długiej dekady rządów Putina musi radować warszawskich epigonów i skłaniać ich do jeszcze gorliwszego praktykowania zasad  demokracji. Dał temu wyraz lokator Belwederu, gdy przed miesiącem ogłosił, że „Polska liczy na ponowną intensyfikację dialogu z Rosją po wiosennych wyborach prezydenckich w tym kraju.”  Zdaniem Komorowskiego „Polska uruchomiła swój własny reset w stosunkach z Rosją, ale jego dynamika dzisiaj nie odpowiada naszym oczekiwaniom". Należy zatem przypuszczać, że dopiero prezydentura Putina przyspieszy proces „pojednania” polsko – rosyjskiego i ukoi integracyjne dążenia członków „partii rosyjskiej”. Ludzie ci znajdują dziś silnego i naturalnego sojusznika w putinowskiej Rosji i choć wizja rządów kremlowskiego satrapy wzbudza coraz wyraźniejszy opór wśród społeczności światowych -  takich głosów nie usłyszymy ze strony zakładników kłamstwa smoleńskiego. Powrót Putina pozwoli natomiast na wzmocnienie środowiska Bronisława Komorowskiego i sprawi, że Pałac Prezydencki zacznie pełnić rolę głównego ośrodka władzy.
Miesiąc po tragedii smoleńskiej w organie putinowskiej „Naszej Rosji” napisano: „Moskwa powinna teraz maksymalnie wykorzystać czas, który ma do dyspozycji, by sprawić, aby korzystne zmiany w stosunkach z Warszawą stały się nieodwracalne”.
Recydywa rządów Putina czyni tę groźbę całkowicie realną.
 
 

Artykuł zamieszczony w Warszawskiej Gazecie.

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Szanowny Panie Aleksandrze

"Powrót Putina pozwoli natomiast na wzmocnienie środowiska Bronisława Komorowskiego i sprawi, że Pałac Prezydencki zacznie pełnić rolę głównego ośrodka władzy."

Jak prezydent z prezydentem - Łukaszenka chociaż przez lata trwania ZBiR póbował grać na dwa fronty, nawet w sposób groteskowy pokazywał Moskwie, ze może się uniezależnić od dostaw ropy , korzystając raz z dostaw ropy z Wenezueli , bardzo kosztownych, to podłączając się do rurociągu Odessa-Brody. W końcu musiał sprzedać swoje gazociągi, coraz mniej warte od powstania rury północ.

Z Komorowskim nie ma potrzeby takich targów "na ołtarzu przyjaźni" jest gotowy złozyć wszystko, jak juz deklarował, a nawet dorzucić więcej.

Putin weźmie , a potem z pogardą odkopnie. Putin ma tak komfortową sytuację, jakiej nie miał żaden z władców ZSRR od czasów Stalina. Nie ma przeciwnika, który by mu zagroził.

Asia Times Online (Holdings) Ltd.Why Putin is Driving Washington

http://www.veteranstoday.com/2012/03/10/why-putin-is-driving-washington-...

On będzie diabłem z wyboru, ponieważ nie może być bardziej groźnego przeciwnika na arenie do planów Waszyngtonu - zakodowane jako Większego Bliskiego Wschodu, nowego Jedwabnego Szlaku , w pełni dominacji Spectrum lub wiecznej Ameryce na Pacyfiku.

08 marca 2012 "Asia Times" - Zapomnij o przeszłości (Saddam, Osama, Kadafi) i obecnie (Assad, Ahmadinedżad).Zakład może być wykonany przy butelce Petrus 1989 (problem czeka na następne sześć lat do zbierania); w dającej się przewidzieć przyszłości, będzie postrachem Waszyngtonu - a także dla nieuczciwych sygnatariuszy Traktatu Północnoatlantyckiego i różnorodnych mediów shills - będzie nikt inny jak powrót przyszłego prezydenta Rosji Władimira Putina.

TO nie pomyłka; Vlad Putin będzie się nim rozkoszować. Wrócił dokładnie tam, gdzie chce być, jako dowódca naczelny, odpowiedzialny za wojsko, politykę zagraniczna i wszystkie krajowe kwestie bezpieczeństwa.

Anglo-American elity nadal skręcają się na wzmiankę o jego legendarnych już, wypowiedzianych w 2007 Monachium słowach, kiedy skrytykował administrację George'a W. Busha za jego obsesyjnie jednobiegunowy porządek imperialny "przez system, który nie ma nic wspólnego z demokracją" i non-stop przekroczenie jej "narodowych granic w niemal wszystkich sferach".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Diabeł z wyboru -Putin dyktuje warunki Obamie

06/03/2012

Spotkanie G8 odbędzie się w Camp David 18-19 maja.Szczyt NATO będzie w Chicago 20-21 maja.

http://www.chicagobusiness.com/article/20120305/NEWS02/120309916/g8-summ...

"Zdecydowanie wierzymy, że Chicago może obsługiwać dwa szczyty", napisała Caitlyn Hayden, rzeczniczka Białego Domu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w e-mailu. "Rzeczywiście, NATO i ISAF (Międzynarodowe Siły Bezpieczeństwa i NATO koalicja w Afganistanie) spotkania, które będą wcześniej w Chicago planowane są jako znacznie większe niż spotkanie grupy G8."

Po spotkaniach z doradcami w ciągu ostatnich kilku tygodni, Obama rozpoczął omawianie idei spotkania G8 w lokalizacji bardziej ustronnej.

11/03/2012
Gazeta podaje, że "potwierdzają to źródła na Kremlu i w MSZ FR". "Bez postępu w sprawie obrony przeciwrakietowej szczyt z NATO nie miałby sensu. Wszelako nagły wyjazd mógłby zostać zinterpretowany przez zachodnie media jako brak woli do porozumienia i wykorzystany przeciwko nam" - przytacza dziennik słowa jednego z rosyjskich urzędników.

Jako "nieoczekiwane wyjście naprzeciw nowemu prezydentowi Rosji" określa w niedzielę dziennik "Kommiersant" niedawną decyzję prezydenta USA Baracka Obamy o przeniesieniu majowego szczytu G8 z Chicago do Camp David, około 100 km na północ od Waszyngtonu.

Rosyjska gazeta przypomina, że szczyt G8, czyli siedmiu najbardziej uprzemysłowionych państw świata i Federacji Rosyjskiej, miał się odbyć w Chicago na dzień przed szczytem Sojuszu Północnoatlantyckiego.

"W ten sposób Władimirowi Putinowi, który na razie nie zamierza uczestniczyć w szczycie NATO, oszczędzono konieczności demonstracyjnego opuszczania Chicago i rozpoczynania nowej kadencji prezydenckiej od kolejnego sporu z Zachodem" - zauważa "Kommiersant".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Aleksander Ścios

3. Szanowna Pani Marylo,

"Putin ma tak komfortową sytuację, jakiej nie miał żaden z władców ZSRR od czasów Stalina. Nie ma przeciwnika, który by mu zagroził" - to bardzo prawdziwa refleksja.
Jeśli Amerykanie zgłupieją do reszty i na kolejną kadencję wybiorą ponownie Obamę - czekają nas lata rosyjskiej ofensywy. Na wszystkich frontach, łącznie z militarnym.
Widmo Wielkiej Eurazji staje się wówczas bardzo realistyczne.
Na naszym podwórku - Komorowski zapewnia Putinowi wszystko, czego ludobójca sobie zażyczy. Myślę, że w haniebnej historii PRL-III RP nie było jeszcze człowieka tak groźnego i oddanego Moskwie. Obyśmy nigdy nie poznali, na czym polega rola necandusa.

Pozdrawiam

avatar użytkownika Maryla

4. i co teraz zrobi Sikorski? Na dywanik do Komorowskiego?

Rządy Rosji, Białorusi i Kazachstanu uznały sankcje gospodarcze wobec Mińska za niedopuszczalne. Ostrzegły też, że kroki takie mogą utrudnić funkcjonowanie Unii Celnej i Wspólnego Obszaru Gospodarczego, struktur integracyjnych utworzonych przez te trzy kraje.
"Posunięcia takie tworzą sztuczne bariery w handlu, przeszkadzają współpracy podmiotów gospodarczych na terytorium Unii Celnej/Wspólnego Obszaru Gospodarczego oraz godzą w prawowite interesy bezpieczeństwa ekonomicznego państw, co może zaszkodzić produktywnemu, wzajemnie korzystnemu współdziałaniu i rozwojowi procesów integracyjnych na kontynencie europejskim" - głosi wspólne oświadczenie rządów trzech państw.

Ukazało się ono w niedzielę na stronie internetowej rządu Federacji Rosyjskiej.

28 lutego ministrowie ds. europejskich państw Unii Europejskiej formalnie zatwierdzili nowe sankcje w postaci zakazu wizowego oraz zamrożenia aktywów w stosunku do 21 kolejnych przedstawicieli reżimu białoruskiego odpowiedzialnych za łamanie praw człowieka i represje wobec opozycji. Sankcje objęły 19 sędziów i dwóch milicjantów.

Tym samym unijna "czarna lista" liczy już 231 przedstawicieli białoruskiego reżimu i może się wydłużyć, bo na marzec UE zapowiedziała debatę o sankcjach wobec biznesmenów finansujących reżim prezydenta Alaksandra Łukaszenki i czerpiących z tego zyski."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl