W 1945 r. w pałacu w Radomierzycach
na Dolnym Śląsku trzej młodzi wojskowi – Piotr Jaroszewicz, Tadeusz Steć
i Jerzy Fonkowicz – znaleźli tajne archiwa, których nie zdążyli
zniszczyć uciekający Niemcy. Jedną ze skrzynek postanowili zachować dla
siebie, poza nimi nikt nie wiedział, co się w niej znajdowało. 

Tych trzech mężczyzn łączy coś jeszcze – wszyscy zostali zamordowani w podobnych okolicznościach. 

W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku w willi w Aninie zostaje brutalnie zamordowany 83-letni Piotr Jaroszewicz i jego żona. 

Z kolei w nocy z 11 na 12 stycznia 1993 roku w mieszkaniu w Jeleniej Górze został zabity 68-letni Tadeusz Steć, znany w Karkonoszach przewodnik górski. 

Natomiast w nocy z 7 na 8 października 1997 roku w swoim domu w podwarszawskim Konstancinie zostaje zamordowany 75-letni Jerzy Fonkowicz. 

Cała trójka zginęła w nocy, przed śmiercią torturowano ich, z
domów ukradziono niemieckie dokumenty, a sprawców zbrodni nigdy nie
wykryto.
Zdaniem historyków, w służbach PRL-u istniały
utajnione komórki, zajmujące się zabójstwami. Czy w III RP mordercy
dalej wykonywali rozkazy wydawane przez ukrytych w cieniu przełożonych?