Międzynarodówka komunistyczna chce przejąć stery. Na razie w sieci. Co będzie za rok? Światowy "Świt Odysei"

avatar użytkownika Maryla

"Wiosna ludów" w Egipcie, Tunezji, Libii inspirowana przez agentów Francji i Anglii doprowadziła do obalenia rządów, zniszczenia gospodarek i wyniszczającej bratobójczej wojny przy wsparciu NATO.

Zainspirowani tymi wydarzeniami zaczęli organizować się w sieci i zwoływać na ulicach miast. Zaczęło sie w Hiszpanii, przeszło przez Izrael i wiele miast europejskich. Dzisiaj międzynarodówka komunistyczna uderza wspólnie . Również w Polsce wnuki polityków lewackich, którzy zaczynali razem w liceum Gottwalda, robią hucpę w Warszawie z inspiracji komunistycznej Krtytyki Polityczneji wsparciu medialnym Gazety Wyborczej.

 fot.PAP

Dziś ulicami Warszawy przejdzie manifestacja "oburzonych". Podobne demonstracje mają się odbyć w ponad 950 miastach w 82 krajach, m.in. w Madrycie, Brukseli, Nowym Jorku, Hongkongu, Tokio jako wyraz niezadowolenia obywateli dotyczącego bezrobocia, nierówności i cięć budżetowych.

Polski marsz ma wyruszyć o godz. 12 sprzed bramy Uniwersytetu Warszawskiego, przejść trasą obok Ministerstwa Finansów, Narodowego Banku Polskiego, biura Komisji Europejskiej, Giełdy Papierów Wartościowych pod kancelarię premiera. Organizatorem warszawskiej manifestacji jest "Porozumienie 15 października", które powstało z inicjatywy uczniów Wielokulturowego Liceum Humanistycznego w Warszawie. Do udziału w marszu zachęca też środowisko "Krytyki politycznej".

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,10475410,Manifestacje___oburzonych___w_Warszawie_i_na_calym.html

Etykietowanie:

106 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Operacja "Świt Odysei" weszła


Operacja "Świt Odysei" weszła w ostatnią fazę. Libia jak Irak. "Zdemokratyzowana". Iran?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. tak się zaczynało

W Hiszpanii trwa rewolucja! TRANSMISJA NA ŻYWO (In GOLD We Trust!)

Narodziny Ruchu


Ruch "oburzonych" narodził się przed pięcioma miesiącami w Hiszpanii,
jest tam nazywany "Ruchem 15 maja". Tego dnia Hiszpanie rozpoczęli w
Madrycie okupację placu Puerto del Sol w proteście przeciwko skutkom
kryzysu gospodarczego, rekordowemubezrobociu,
korupcji wśród polityków. Ruch skupia głównie ludzi młodych, studentów,
ale również emerytów, bezrobotnych i niezadowolonych z warunków pracy.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. licealiści z "Porozumienia 15 października"

zebrali sie w ilości kilkunastu - zawiedzione media na zywo relacjonują.
Więcej mediów niż "oburzonych"

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. o innych protestujących mówi sie w środowisku GW tak :

"Obawiam się, że może dojść do tragedii. PiS namawia do buntu"

To marsze nieszczęśliwych ludzi, którzy chcą

dać wyraz swojej frustracji, co jest dodatkowo stymulowane przez

polityków jednej opcji. Obawiam się, że może dojść do tragedii. Wciąż

mam w pamięci jak w zamachach w USA zginęli prezydent Stanów

Zjednoczonych, Robert Kennedy, Martin Luther King, czy dokonywano

licznych zamachów na gubernatora Wallace z drugiej strony politycznego

spektrum. Jeśli wzywa się do czynów gwałtownych, to nigdy nie wiadomo w

którym momencie może paść strzał. Jak się macha pistoletem, to on może w

końcu wystrzelić. Ja mam nadzieję, że w Polsce nie wystrzeli -

powiedział w drugiej części wywiadu dla Onet.pl Jan Lityński o marszach

przed Pałac Prezydencki. Na temat IPN doradca prezydenta powiedział: "Za

czasów PiS IPN był wykorzystywany politycznie. Nawet później tak było,

jak np. w momencie kiedy Henryka Krzywonos skrytykowała Jarosława

Kaczyńskiego i już na drugi dzień znalazła się informacja, że Krzywonos

żadnego strajku nie organizowała. Na pewno pion śledczy powinien zostać

rozwiązany, a jego prokuratorzy powinni zając się zwalczaniem

współczesnej przestępczości. Na materiałach IPN powinni pracować ludzie,

którzy się na tym znają, fachowcy. Nie podoba mi się, że archiwa są

wykorzystywane do taniej sensacji i opluwania ludzi bez dostatecznych

dowodów".


Z Janem Lityńskim - doradcą Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego ds. kontaktów z partiami i środowiskami politycznymi

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. oprócz grupy Agora,

oprócz grupy Agora, istnieje
"towarzystwo" Agory, dawnych licealistów "Gottwalda".

Koledzy z Gottwalda

Korzenie tego "towarzystwa" nie wywodzą się z okresu Solidarności, więzy
między jego nieformalnymi członkami zawiązano jeszcze w czasach szkoły
średniej, w większości w latach 60. i 70., w liceum im. Klementa
Gottwalda (czeskiego komunisty) przy ul. Nowowiejskiej w Warszawie (dziś
nosi ono imię Staszica). Utworzono je w 1951 r. Było to jedyne wówczas
liceum w Warszawie, gdzie nie było religii. Chodziły do niego przeważnie
dzieci stalinowskich aparatczyków, prokuratorów wojskowych, oficerów
politycznych, zamieszkujących pobliskie wojskowe bloki w rejonie ulic
Nowowiejska, Piękna, Filtrowa. Najważniejsza była niespotykana w
zwykłych polskich szkołach specyficzna jednolitość
społeczno-materialno-światopoglądowa środowiska uczniowskiego: większość
dzieci była z domów komunistycznych, często związanych rodzinnie lub
środowiskowo z komunistycznym establishmentem. Dzieci te nie chodziły do
kościoła, a ich status społeczno-materialny był stosunkowo wysoki.

W Gottwaldzie powstał Klub Poszukiwania Sprzeczności. Należeli do niego
m.in. Adam Michnik​, Helena Łuczywo, Jan Lityński, Jan Tomasz Gross
(autor znanej książki "Sąsiedzi"), Seweryn Blumsztajn, Józef Zieleniec
(późniejszy minister spraw zagranicznych Czech w latach 90. w rządzie
Vaclava Klausa) czy Józef Blass, późniejszy prezes funduszu emerytalnego
w USA. Klub Poszukiwaczy Sprzeczności – nieformalny klub dyskusyjny
członków ZMS, został założony w 1962 r. przez Adama Michnika. Część
bywalców znała się jeszcze z okresu, kiedy należeli do kręgu drużyn
walterowskich (tzw. czerwone harcerstwo), któremu patronował Jacek
Kuroń. "Walterowcy" to potoczna nazwa powstałej w 1955 r. organizacji
młodzieżowej, nazwanej od nazwiska Karola Świerczewskiego Hufcem
Walterowskim. Miała ona na celu stworzenie w Polsce drużyn na wzór
radziecki. Młodzież wychowywana w tych hufcach została odcięta od
tradycji przedwojennego skautingu. Drużyny walterowskie były używane
m.in. podczas akcji tzw. rozkułaczania zamożniejszych chłopów.

Do Gottwalda chodziły tak znane osoby jak prof. Michał Kleiber (były
minister nauki i informatyzacji), Wanda Rapaczyński (wówczas Gruber),
prezes Agory, Jerzy Woźnicki (były rektor Politechniki Warszawskiej),
Józef Wajncier (dziś Wancer) – obecny prezes zarządu BPH PBK, który,
podobnie jak wielu gottwaldowców, wyjechał z Polski w 1968 r., Marek
Borowski, Karol Modzelewski, Allan Starski – scenograf, zdobywca Oscara.
Niektórzy z wychowanków liceum działali potem w środowisku KOR i
Solidarności. Dziś część z nich skupia się wokół Agory.".....

Autor:
Leszek Misiak

Źródła:
Gazeta Polska

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. TVN24 NA ZYWO POKAZYWAŁ I MÓWIŁ O KILKUNASTU,

w GW urosło do kilkudziesięciu - WOT MOC !


Manifestacje "Oburzonych" w Warszawie i na całym świecie [ZDJĘCIA]



O 12.00 ulicami Warszawy miała przejść manifestacja "Oburzonych". Na
razie pod bramą Uniwersytetu Warszawskiego zgromadziło się jedynie
kilkadziesiąt osób. Demonstracje mają się odbyć w ponad 950 miastach w
82 krajach, m.in. w Madrycie, Brukseli, Nowym Jorku, Hongkongu, Tokio
jako wyraz niezadowolenia obywateli dotyczącego bezrobocia, nierówności i
cięć budżetowych.

Nie pomogło medialne pompowanie , Polacy nie dali sie nabrać komunie.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. fot. od sympatyków ruchu

fot. od sympatyków ruchu Oburzonych

  • Warszawskie pomnik 'zaatakowane' przez Oburzonych
  • Pomnik Mikołaja Kopernika
  • Pomnik kondotiera Bartolomea Colleoniego na dziedzińcu ASP
Kopernik, Mały Powstaniec, a nawet Chrystus przed kościołem św. Krzyża trzymali hiszpańskie flagi. O co chodzi?
To sympatycy zapowiadanego przez Ruch 15 Października sobotniego
warszawskiego marszu oburzonych zachęcali przechodniów do udziału w nim.
Ponieważ Ruch Oburzonych zaczął się od Madrytu, przybrali warszawskie
monumenty hiszpańskimi flagami. Akcja miała kryptonim "Don Kichot",
trwała krótko, jej organizatorzy robili zdjęcia, zabierali flagi i
znikali. "Z hiszpańskimi oburzonymi solidaryzują się już nie tylko
studenci i lewacy, ale też m.in. Mikołaj Kopernik, Mały Powstaniec, a
nawet Jezus Chrystus! Jak zauważyli zdziwieni przechodnie, takiego
komitetu honorowego nie miała dotychczas żadna rewolucja" - napisał do
redakcji pragnący zachować anonimowość członek grupy, która ma swoją
stronę na Facebooku ( facebook.com/rewolucjapazdziernikowa ).

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. przy takim pompowaniu medialnym lewacka manifa poniosła fiasko

07:47

FALA PROTESTÓW PORWIE POLAKÓW?

"Oburzeni" przemaszerują przez Warszawę

"Oburzeni" przemaszerują przez Warszawę

Punktualnie
w południe sprzed bramy Uniwersytetu Warszawskiego ruszy marsz
solidaryzujący się z hiszpańskim ruchem "Oburzonych"....czytaj dalej »


13:10
Protest w 1040 miastach świata


W Manili, stolicy Filipin, sobotnia akcja solidarności z ruchem „Okupuj Wall Street” splotła się z antyamerykańską demonstracją
W
stolicy ruszył marsz „oburzonych”, czyli młodzieży niezadowolonej z
sytuacji na rynku pracy i rynku finansowym. Protestujący przejdą ulicami
stolicy spod Uniwersytetu Warszawskiego, by dotrzeć pod kancelarię
premiera. Warszawa dołączyła do ponad 1000 miast świata, przez które
przechodzą marsze protestacyjne.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika michael

9. Aaaaa! A Aurora! A Nadieżda Krupska? A piękna Róża?

Róża Luksemburg oczywiście. Tyle mają komuniści rewolucyjnych symboli i pomnikowych potworów.
A taki Feliks Dzierżyński, twórca wielkiego archipelagu "GUŁAG" i architekt wojennej napaści sowietów w 1920 roku?
A "generał Walter", Karol Świerczewski, wojenny watażka i komunistyczny kat narodów walczących o wolność, czy to nie wspaniały symbol dla oburzonych? Hiszpańska nutka, w komunistycznej tradycji ruchu oburzonych?
Są jeszcze historyczne karty wspomnień rewolucji w obronie cierpiącego ludu miast i wsi całego świata.
Przypomnę wymordowanie ludu Ukrainy.
Wielkie rewolucyjne mordowanie, za zboże, na które czekał głodujący lud rosyjskich miast i wsi i osobiście sam Wasz największy satrapa i ukochany Wódz na Kremlu.  
Nie bujcie się PiSu, obórzeni komuniści, przypomnijcie sobie Waszego Pol Pota, wspomnijcie waszego czołowego obrońcą uręczonych mas, wielkie Słońce Agory, Waszego wielkiego Józefa Wissarionowicza Stalina, który od samego początku wtłaczał w Wasze kapuściane głowy, że polski patriotyzm, jest faszyzmem.

Ten Wasz marsz oburzonych przypomina, że każdy, kto odważy się nazywać polski patriotyzm faszyzmem, odwołuje się do tradycji stalinowskich siepaczy, strzelających w potylicę najlepszym synom naszej Ojczyzny. Stąd się bierze Wasza nienawiść do naszego święta Niepodległości w dniu 11 listopada.

Jeszcze Wam pamiętamy, komunistyczni siepacze, że za waszych czasów, 11 listopada, był naszym nielegalnym świętem, zakazanym przez samego Stalina. To są nasze nielegalne święta, nasz nielegalny krzyż, nasze nielegalne kwiaty.
To wy plugawiąc nasze święto Niepodległości, sami obwołujecie się duchowymi spadkobiercami paktu Ribbentropa z Mołotowem, wy stajecie po stronie generała majora Maksima Zarubina, architekta masakry katyńskiej.

Jak zawsze, po jednej stronie stoimy My, 
Nasze nielegalne święta, Nasz nielegalny krzyż, Nasze nielgalne kwiaty, 
a po drugiej stronie stoją Wasze armaty.

avatar użytkownika michael

10. Aaaaa! A Aurora! A Nadieżda Krupska? A piękna Róża?

Róża Luksemburg oczywiście. Tyle mają komuniści rewolucyjnych symboli i pomnikowych potworów.
A taki Feliks Dzierżyński, twórca wielkiego archipelagu "GUŁAG" i architekt wojennej napaści sowietów w 1920 roku?
A "generał Walter", Karol Świerczewski, wojenny watażka i komunistyczny kat narodów walczących o wolność, czy to nie wspaniały symbol dla oburzonych? Hiszpańska nutka, w komunistycznej tradycji ruchu oburzonych?
Są jeszcze historyczne karty wspomnień rewolucji w obronie cierpiącego ludu miast i wsi całego świata.
Przypomnę wymordowanie ludu Ukrainy.
Wielkie rewolucyjne mordowanie, za zboże, na które czekał głodujący lud rosyjskich miast i wsi i osobiście sam Wasz największy satrapa i ukochany Wódz na Kremlu.  
Nie bujcie się PiSu, obórzeni komuniści, przypomnijcie sobie Waszego Pol Pota, wspomnijcie waszego czołowego obrońcą uręczonych mas, wielkie Słońce Agory, Waszego wielkiego Józefa Wissarionowicza Stalina, który od samego początku wtłaczał w Wasze kapuściane głowy, że polski patriotyzm, jest faszyzmem.

Ten Wasz marsz oburzonych przypomina, że każdy, kto odważy się nazywać polski patriotyzm faszyzmem, odwołuje się do tradycji stalinowskich siepaczy, strzelających w potylicę najlepszym synom naszej Ojczyzny. Stąd się bierze Wasza nienawiść do naszego święta Niepodległości w dniu 11 listopada.

Jeszcze Wam pamiętamy, komunistyczni siepacze, że za waszych czasów, 11 listopada, był naszym nielegalnym świętem, zakazanym przez samego Stalina. To są nasze nielegalne święta, nasz nielegalny krzyż, nasze nielegalne kwiaty.
To wy plugawiąc nasze święto Niepodległości, sami obwołujecie się duchowymi spadkobiercami paktu Ribbentropa z Mołotowem, wy stajecie po stronie generała majora Maksima Zarubina, architekta masakry katyńskiej.

Jak zawsze, po jednej stronie stoimy My, 
Nasze nielegalne święta, Nasz nielegalny krzyż, Nasze nielgalne kwiaty, 
a po drugiej stronie stoją Wasze armaty.

avatar użytkownika Maryla

11. Nowicka od Palikota i Kalisz od tęczowych

Wychowankowie "Krytyki Politycznej", Marksa i Lenina wychodzą na ulice. Protestującą lewacką młodzież wspierają Wanda Nowicka i Ryszard Kalisz

http://wpolityce.pl/wydarzenia/16451-wychowankowie-krytyki-politycznej-m...


Według naszych informacji liczba protestującej młodzieży nie
przekraczała 150 osób. Mimo tego, impreza nagłośniona m.in przez "Gazetę
Wyborczą" wywołała spore zainteresowanie mediów.

Protesty nawiązują do ruchu "oburzonych", który narodził się przed
pięcioma miesiącami w Hiszpanii. Marsz wyruszył sprzed bramy
Uniwersytetu Warszawskiego.

Manifestanci - głównie młodzi ludzie - niosą transparenty z
hasłami: "Ignoruj media, dowiaduj się sam", Chcemy mieszkań, nie
kredytów", Nie tańcz, jak ci zagrają", "Hiszpanio jesteśmy z wami",
"Stop tyranii rynku", "Nikt się nie spodziewał polskiej rewolucji" oraz
"Stop eksperymentom na społeczeństwie. Szczepienia - ukryte fakty".

Jestem tutaj, bo boję się o swoją przyszłość. Wiem, że bardzo trudno
jest dostać się na studia, na które chciałbym pójść. Bardzo trudno -
nawet jeśli skończę dobrą uczelnie - będzie mi też zdobyć pracę.

- mówił dziennikarzom jeden z uczestników Maciej Tyburski. Jak dodał, marsz

ma zwrócić uwagę społeczeństwa na problemy m.in. młodych ludzi, i rozpocząć debatę.

Do młodych ludzi dołączyli też politycy, m.in. Wanda Nowicka z
Ruchu Palikota oraz Ryszard Kalisz z SLD. Są też przedstawiciele "Ruchu
lokatorów mieszkań komunalnych".
Nowicka zachęcała do marszu już w sobotę rano.

Większość polityków mówi, że trzeba przeprowadzić reformy finansów
publicznych i jest to bardzo ważna kwestia. (...) Reformując finanse nie
możemy zapomnieć o ludziach, o tym co się dzieje. (...) Musimy się
zastanowić, co zrobić z ludźmi 50+, z młodymi, którzy nie mogą znaleźć
pracy, a jak im się udaje, to wyłącznie na tzw. umowach śmieciowych.

- mówiła dziennikarzom.

Ruch "oburzonych" narodził się przed pięcioma
miesiącami w Hiszpanii, jest tam nazywany "Ruchem 15 maja". Tego dnia
Hiszpanie rozpoczęli w Madrycie okupację placu Puerto del Sol w
proteście przeciwko skutkom kryzysu gospodarczego, rekordowemu
bezrobociu, korupcji wśród polityków. Ruch skupia głównie ludzi młodych,
studentów, ale również emerytów, bezrobotnych i niezadowolonych z
warunków pracy.

"Porozumienie 15 października" powstało z inicjatywy uczniów
Wielokulturowego Liceum Humanistycznego w Warszawie jako znak
solidarności z ruchem "oburzonych" w Hiszpanii, a także by przedstawić
własne postulaty polskim władzom. Do udziału w marszu zachęcało m.in.
środowisko "Krytyki Politycznej".

Inicjatorem "Porozumienia 15 października" jest m.in Grzegorz Jan Janiczak,
absolwent Wielokulturowego Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia. Na
jego profilu na FB można przeczytać kilka ciekawych informacji. Swoje
poglądy religijne definiuje tak: "wolnomyśliciel, libertyn-pieprzyć
religię, ateista". Poglądy polityczne: PPS, lewica. PPP. Ulubione cytaty
to:

"Po pierwsze - uczyć się, po drugie - uczyć się i po trzecie - uczyć się." Włodzimierz Lenin

"Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić." - Karol Marks

A więc pierwsi wychowankowie "Krytyki Politycznej", Karola Marksa i Włodzimierza Lenina wychodzą na ulice.

Zbyt długo im wierzyliśmy, że chcą zmieniać rzeczywistość.
Teraz jesteśmy oburzeni. Bo wiemy, że każde rządy nie słuchają głosu
społeczeństwa, że działają na naszą niekorzyść
. Jesteśmy oburzeni kłamstwami i ignorancją płynącą z parlamentu. Jesteśmy oburzeni obecną sytuacją w Polsce.

- napisano na stronie "Porozumienia 15 października".

Czym są oburzeni Wanda Nowicka z Ruchu Poparcia Palikota i Ryszard
Kalisz z SLD nie wiemy. Możemy się tylko domyślać, że bulwersuje ich
wciąż jeszcze mały udział w realnej władzy. No, my też jesteśmy
oburzeni.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. w PAP stała tendencja, pomniejszają jak maszeruje prawica

rozmnażaja, jeśli chodzi o lewicę


Warszawa. Kilkaset osób w marszu "oburzonych"


Kilkaset osób wyszło w sobotę na ulice Warszawy w marszu
"oburzonych", zorganizowanym przez "Porozumienie 15 października". Wśród
nich także politycy, m.in. Wanda Nowicka oraz Ryszard Kalisz.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. :) KOLEJNA uzurpacja - świat blogów bez blogerów

Świat blogów w Gdańsku


Wykłady i panele dyskusyjne o blogach, ringi dyskusyjne, blogowy
hyde park – w weekend w Centrum Hewelianum w Gdańsku odbywa się druga
edycja Blog Forum Gdańsk

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika sierp

14. O postulatach polskich "oburzonych" na Forum Libertarian

http://libertarianizm.net/thread-1905.html

Najlepszy jest postulat obowiązkowej edukacji z filozofii w szkołach :-)

avatar użytkownika Maryla

15. @sierp

:) w TVN24 "oburzona" Środa jasno powiedziała, że dla tego "wielokulturowego" ruchu podstawą filozofii jest Marks.

Tak więc chodzi tu dokładnie o obowiązkowe nauczanie - Środa jest kreowana na nowego ministra EN - kapitału Marksa.

Wcale się nie kryja, z czym ida potomkowie założycieli zbrodniczych Partii Komunistycznych.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

16. W marszu uczestniczy także

W marszu uczestniczy także trzech Hiszpanów, którzy - jak mówili organizatorzy - okupowali plac Puerto del Sol w Madrycie.

Cudzoziemcy tuż przed rozpoczęciem manifestacji odczytali specjalny list i podkreślili, że najważniejsze "jest rozbudzenie społecznej świadomości, wyzwolenie się ze strachu przed tym, co jest, oraz pozyskanie siły, by walczyć z niesprawiedliwością i nadużyciami".

"Bunty w krajach arabskich, zmiana systemu politycznego na Islandii, gdzie teraz rządzą zgromadzenia i napisana została nowa konstytucja, sytuacja w Hiszpanii i Grecji, to co dzieje się w Brukseli, to pierwsze kroki możliwej zmiany, do której przybliżamy się, wspólnie o nią walcząc" - mówili.

http://finanse.wnp.pl/warszawa-kilkaset-osob-w-marszu-oburzonych,153120_...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

17. Jerzy Urban wraca na salony.

Jerzy Urban wraca na salony. W wywiadzie dla "Newsweeka" przewiduje, że Janusz Palikot zostanie prezydentem Polski

Tygodnik Wojciecha Maziarskiego walnie przysłużył się do promocji
Janusza Palikota w roli "mesjasza lewicy". Teraz bez obciachu zaprasza
na swoje łamy ludzi tak skompromitowanych, jak Jerzy Urban, którzy
Palikota wspierają. Następny w kolejce czeka Wojciech Jaruzelski. On
również wyraził swoją radość z wyniku partii Janusza Palikota.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

18. „Oburzeni” posługują się

„Oburzeni” posługują się faszystowskim symbolem - niezalezna.pl„Oburzeni” posługują się faszystowskim symbolem

„Porozumienie 15 października” utworzone na znak
solidarności z ruchem „oburzonych” w Hiszpanii posługuje się
faszystowskim symbolem używanym przez...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika elig

19. @Maryla

Starałam się policzyć zebranych przed Uniwersytetem i wyszło mi 220-250. Nie wiem jednak, czy wszyscy oni wzięli udział w marszu, bo było wielu dziennikarzy i gapiów.

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

20. Dp Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Najbardziej boli to, że kiedyś sami utraciliśmy wolność na lat 123. Później walczyliśmy w obronie Ojczyzny z bolszewikami w 1920 roku i 1939 roku.
Z Niemcami od zawsze.

Dziś uczestniczymy w wojnach imperialnych w Iraku, Afganistanie, dyplomacja w Libii, by Amerykanom, Anglikom, Francuzom i Niemcom jeszcze lepiej się żyło.

Dziadzia, przedłużył polski kontyngent w Afganistanie do do 13 kwietnia 2012 roku. Siły polskie maja liczyć liczyć do 2500 żołnierzy i pracowników wojska oraz 200 żołnierzy i pracowników wojska w odwodzie w Polsce, z możliwością ich krótkotrwałego użycia w Afganistanie w przypadku wystąpienia zagrożenia dla PKW. Będzie to już dziesiąta zmiana naszych sił w Afganistanie.

Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

21. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Marsz ateistów w Krakowie

Dzisiaj w Krakowie w trzecim Marszu Ateistów i Agnostyków. Jego uczestnicy domagali się zapewnienia świeckości państwa. Pod Pomnikiem Adama Mickiewicza doszło do spotkania manifestantów z kilkudziesięcioosobową grupą uczestników 11. Spotkania Młodzieży Pijarskiej.

To tez sprawka sewka

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

22. Szanowny Panie Michale

żenująca hucpa spod znaku sierpa i młota.

Na tak okrzyczaną wygraną palkmiotów, to Warszawa i Kraków wypadły marniutko :) Juz nie działa system SMS-owy z Czerskiej :)

Cos im ubyło zwolenników, zamiast przybyć. Jak się wspomni kucharza Tarasa i jego bandę, to zostały same ciotki rewolucji :)))

Niech sobie krzyczą, tyle ich. Polska zawsze była tolerancyjna dla róznych marginesów.

Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

23. rozczarowana Gajzeta

Uczestników polskiego marszu było nie więcej niż dwustu. Dlaczego się oburzają? - Ponieważ system demokratyczny nas nie reprezentuje - mówi Michalina Pągowska z "Porozumienia 15 października". - Jak chcielibyście to zmienić? - pytał reporter TOKF FM Łukasz Konarski. - Nie mamy jeszcze konkretnego pomysłu. Mamy nadzieję, że wywiąże się dyskusja - tłumaczy uczestniczka marszu.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,10475410,Manifestacje___o...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

24. Światem wstrząsnęły dzisiaj

Światem wstrząsnęły dzisiaj protesty oburzonych, które odbyły się w ponad 950 miastach w ponad 80 krajach, także w polskiej stolicy. Ruch "oburzonych" narodził się przed pięcioma miesiącami w Hiszpanii w rezultacie kryzysu finansowego, a ostatnio rozszerzył na inne kraje. Hasło manifestacji to "Zjednoczeni dla globalnej zmiany". Protestujący rozpoczęli swoją walkę przeciwko bankierom, finansistom i politykom, oskarżanym o zrujnowanie światowej gospodarki. W Rzymie doszło do rękoczynów i aktów wandalizmu.

Assange wśród oburzonych

Przed anglikańską katedrą św. Pawła w Londynie zebrał się kilkusetosobowy tłum, by zaprotestować przeciwko bankierom i praktykom międzynarodowych korporacji. Do uczestników protestu "oburzonych" przemówił założyciel portalu WikiLeaks Julian Assange.

- Ludzie wysyłani są do Guantanamo w imię rządów prawa, a pieniądze prane na Kajmanach i w Londynie po to, by rządom prawa stało się zadość - powiedział ironicznie, nawiązując do zarzutów wobec uczestników protestu, że łamią prawo. - Temu ruchowi (protestu przeciwko kapitalistycznym ekscesom - red.) nie idzie o zniszczenie prawa, lecz o konstrukcję (nowego) prawa - dodał.

Policja nakazała Assange'owi zdjęcie maski, w której przyszedł na wiec.

Dokładną liczbę uczestników protestu trudno oszacować ze względu na szczelny policyjny kordon uniemożliwiający osobom na placu opuszczenie go, a ludziom poza nim wejście na plac. Plac przykatedralny wybrano na miejsce protestu, ponieważ w pobliżu znajduje się siedziba giełdy AIM, na której notowane są głównie małe i średnie spółki, także zagraniczne, a także dlatego, że blisko stamtąd do City, gdzie jest główna siedziba giełdy i wielu banków.
Assange wśród oburzonych »

Organizatorzy mieli w planach zajęcie City - niektórzy przyszli ze śpiworami i namiotami - ale policyjny kordon uniemożliwia im dotarcie tam.

Wokół siedziby londyńskiej giełdy ustawiono znaki ostrzegające przed organizowaniem protestów. Nad domami krąży policyjny helikopter. Policja zapowiedziała, że jej reakcja będzie elastyczna w zależności od rozwoju wydarzeń.

Demonstrację wspiera i współorganizuje grupa UK Uncut, która w ubiegłą niedzielę urządziła blokadę mostu westminsterskiego w proteście przeciwko rządowym planom reformy służby zdrowia. Wcześniej UK Uncut protestowała przeciwko praktykom wielkich korporacji mającym na celu unikanie zobowiązań podatkowych.

W przekonaniu uczestników protestów zachodzi bezpośredni związek między cięciami wydatków rządowych i świadczeń socjalnych a kosztami ratowania banków, ponieważ ich dokapitalizowanie powiększyło zadłużenie państwa.

Inna grupa stojąca za niedzielnymi protestami OccupyLSX (Okupuj Giełdę - London Stock Exchange) stwierdziła w oświadczeniu cytowanym przez sobotnie media, że mimo oszczędności narzuconych ogółowi społeczeństwa zyski finansistów rosną, nierówności społeczne powiększają się, bezrobocie wzrasta, system podatkowy jest niesprawiedliwy (najbogatsi mają sposoby, by zminimalizować swoje zobowiązania - red.), a polityczna elita ignoruje własnych obywateli.

Komentatorzy zauważają, że protesty przyciągają młodzież z klasy średniej, zmuszoną do ponoszenia wyższych kosztów studiów i napotykającą na trudności na rynku pracy mimo zdobycia wyższego wykształcenia.

Hiszpania: ponad 60 miast protestuje

Przez Madryt również przeszły protesty "oburzonych"; w całej Hiszpanii zaplanowano demonstracje w ponad 60 miastach. Największe protesty oczekiwane są wieczorem w stolicy kraju, gdzie ich uczestnicy mają zakleić sobie usta nalepkami z wizerunkiem euro.

W miasteczku Soria, w północnej Hiszpanii, ponad 350 osób przedstawiło "Drogę Krzyżową" na znak protestu przeciwko nadużyciom instytucji finansowych.

W Barcelonie kilkudziesięciu protestujących okupuje szpitale i niektóre wydziały uniwersytetu, aby zaprotestować przeciwko rządowym cięciom budżetowym na usługi zdrowotne i edukację publiczną. "Od oburzenia do działania. Nasze życie albo ich korzyści" - głoszą transparenty wywieszone przez protestujących.

Pięć kolumn manifestantów wyszło w południe z różnych punktów Madrytu i miejscowości spoza stolicy. Około godz. 18 spotkają się na centralnym Placu Cibeles, gdzie obecna jest już policja, a następnie rozpoczną marsz na Puerta del Sol.

Plac ten był zajęty w maju i czerwcu przez miasteczko namiotowe, które stało się centrum ruchu "oburzonych" lub "Ruchu 15 Maja", od daty jego rozpoczęcia w Madrycie.

Dzisiaj zwołany jest tutaj tzw. flash mob, czyli zbiorowe, spontaniczne wydarzenie, którym ma być "niemy krzyk". Uczestnicy protestów zakleją sobie usta nalepkami z wizerunkiem euro lub dolara.

Następnie odbędzie się na placu "zgromadzenie ogólne", podczas którego uczestnicy przeanalizują przyszłość swojego ruchu. Według organizatorów, zebranie potrwa do niedzieli rano.

Udział w hiszpańskich demonstracjach potwierdziło ponad 60 miast w Hiszpanii. Sobotnie protesty zorganizowano pod hasłem: "Zjednoczeni dla Globalnej Zmiany".

Ruch "oburzonych" narodził się pięć miesięcy temu w Hiszpanii i nabrał globalnych rozmiarów. - Pozostajemy w kontakcie dzięki sieciom społecznościowym - powiedziała jedna z rzeczniczek należącej do ruchu platformy Democracia Real Ya (Prawdziwa Demokracja Teraz). - Jesteśmy jak rzeka. Nie chcemy przewodzić, ale powiększać się. Wszyscy mamy powody, aby wyjść na ulice - dodała.

W Hiszpanii niezadowolenie społeczne związane jest m.in. z ogromnym bezrobociem, które osiągnęło najwyższy wskaźnik w całej strefie euro - ponad 21 proc. Wśród młodych Hiszpanów do 24 lat wskaźnik ten jest jeszcze wyższy i wynosi 45 proc.

Akty wandalizmu podczas protestów we Włoszech

Podczas manifestacji włoskich "oburzonych" doszło do aktów wandalizmu w centrum Rzymu, którego ulicami przeszły tysiące demonstrantów. Manifestanci podpalili samochody, wybuchły starcia z policją.
Starcia w Rzymie »

Do szeregów pokojowo nastawionych demonstrantów przeniknęli chuligani i skrajni anarchiści, którzy na via Cavour oraz innych ulicach w centrum Wiecznego Miasta siali zniszczenie. Podpalali samochody, atakowali kijami i prętami witryny banków oraz sklepów. Rzucali butelkami i ładunkami wybuchowymi domowej roboty w kierunku policji. Zniszczone zostały biura ministerstwa obrony.

Policja podjęła interwencję, by powstrzymać atakujących oraz zahamować starcia, które według telewizji RAI News przypominają niedawne gwałtowne wydarzenia w Grecji. Sami manifestanci próbowali wcześniej powstrzymać chuliganów i wandali. Doszło między nimi do starć. Jeden z demonstrantów został ranny w twarz.

We włoskiej stolicy wszystkie siły bezpieczeństwa zostały postawione w stan najwyższego pogotowia.

Oburzeni w Niemczech: "Spekulujecie naszym życiem"

Co najmniej 5 tys. "oburzonych" zgromadziło się we Frankfurcie nad Menem przed siedzibą Europejskiego Banku Centralnego (EBC), protestując przeciwko rujnowaniu światowej gospodarki - poinformowała niemiecka policja. Trwa też protest w Berlinie.

O godz. 12 w centrum Frankfurtu około tysiąca osób zainicjowało protest przeciwko bankierom, finansistom i politykom. Około godz. 15 demonstrujący dotarli pod siedzibę EBC.

Według jednego z organizatorów, ruchu alterglobalistycznego ATTAC, w proteście pod EBC uczestniczy prawie 6 tys. osób. Z szacunków policji wynika, że przed budynkiem zebrało się 5 tys. młodych ludzi, a także emerytów i rodziców z dziećmi.

"Spekulujecie naszym życiem" i "Sprzeniewierzacie naszą przyszłość" - głoszą niesione transparenty.

- Moim zdaniem kapitalizm to bomba z opóźnionym zapłonem, nie tylko dla ludzi, ale też dla naszej planety. Nasz dobrobyt jest finansowany ze szkodą dla innych państw, a EBC reprezentuje ten niesprawiedliwy i zabójczy system - powiedział jeden z protestujących, 27-letni Tobias.

W Niemczech zapowiedziano demonstracje "oburzonych" także w Kolonii, Monachium, Hamburgu, Hanowerze i Stuttgarcie.

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/oburzeni-wstrzasneli-swiatem-walcza-na-u...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Goethe

25. Czyli ...

...lewactwo i post komunizm rozlewa się praktycznie w całej Europie...
Jak zwykle zostaliśmy ostatnia linią obrony.... i zapewne czekają nas bolesne przejścia.
A po wszystkim nawet nam nie podziękują tylko sie obrażą ... jak już bywało... to smutne acz trzeba podnieść i ten krzyż... "bo jak trzeba to trzeba"... jak mawiał jeden prawnik do zdziwionego "Dyzmy"...
Jako symptom pozytywny zauważam iż zaczyna byc w społeczeństwie świadomość a nawet zrównanie GW do Trybuny PRL-owskiej. A to duży pozytyw. I uderza w kieszeń Michnika.-:)

Goethe..."Nikt nie jest tak bardzo zniewolony jak ktoś, kto czuje się wolnym, podczas gdy w rzeczywistości nim nie jest...",JVG

avatar użytkownika basket

26. Aborygeni też oburzeni...

W Sydney ok. 2000 ludzi przysłuchiwało się płynącym z głośników apelom: "Mamy dość chciwości korporacji. Wielkie banki, potężna korporacyjna siła kontroluje nas i odbiera nam nasze prawa". Przedstawiciele społeczności Aborygenów, ugrupowań komunistycznych i związków zawodowych protestowali przed siedzibą banku centralnego Australii.

basket

avatar użytkownika wladysl

27. Maryla,

my tu gadu-gadu, a podobno od wczoraj Janka Lityńskiego zaczęli ubierać na okoliczność podawania na trybunę. Szykują go, bo jak historia pokazała był wówczas letki, lżejszy znaczy, pod Bierutem, nie to co dzisiaj.
Tym razem na 11 Listopada szykują Janka.
Mają podawać Komorowskiemu.
Biała koszulka, czerwona chustka pod brodą, porteczki na szelkach i pończochy zwinięte do kolan dzięki gumce od weków. No i trampeczki.
Jak powszechnie wiadomo Janek jest już dorosły, kawał chłopa z niego, wyrósł na schwał, isie tera może trochę szarpać i wierzgać nogami. Pamięta bowiem Bieruta, który go obślinił. I nie lubi.
Faktem, że Janek nie miał lekko przez te wszystkie lata. Byle buc mu przypominał jak go podrzucali Bierutowi; a ci wyznaczeni obecnie, co go będą 11. 11 podawali Komorowskiemu plują w kułak i mówią: obiecali, że będzie 3 kilowy bachor, a tu masz! sam łeb waży ze dwadzieścia kilo.
Nic to, o szkodliwe wystąpimy do Namiestnika.
Tak mówią.

avatar użytkownika Maryla

28. wladysl

;) ostatnio wszystkie uroczystości odbywaja się na podwórku belwederskim. Namiestnik nie bedzie miał trybuny, bo powiadaja, że za zimno , a on chorowity.

Janek Lityński w krasnej chuście jako 3 letni wielokulturowiec ? Nie wiem co na to Rychu, Rychu preferuje kolory tęczowe.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

29. Maryla,

w 2005 roku u Benedyktynów przepisywałem rozdział o Marksie Paula Johnsona ["Intelektualiści"] i wklejałem na hybrydowe forum, tam gdzie pisał m.in. RAAK Wybranowski. Zniknęło.
Nie każdy czytał "Intelektualistów", więc z dysku pierwsza część, początkowo poprzetykana fragmentami z "Frondy" i takich luźnych uwag oraz fragmentów wysokiej próby literatury.
Jest tego kilkanaście odcinków.
Wklejam pierwszy na próbę. Daj znać gdy uznasz, że be.

Karol Marks: „Miotając klątwy odwieczne”
===========================

Odc. I

Żaden z intelektualistów czasów nowożytnych nie wywarł tak wielkiego wpływu na wydarzenia aktualne i na umysły mężczyzn i kobiet, jak Karol Marks. Sprawił to nie tylko urok jego koncepcji i metodologii – choć oba te czynniki miały siłę przyciągającą dla bezkrytycznych umysłów – ale fakt, że jego filozofia została zinstytucjonalizowana w dwóch największych krajach świata, Rosji i Chinach, a także w ich wielu satelitach. Pod tym względem przypomina on świętego Augustyna, którego pisma były powszechnie czytane przez wyższe duchowieństwo od V do XIII wieku i odegrały dominującą rolę w kształtowaniu średniowiecznego chrześcijaństwa.

Wpływ Marksa był jednak bardziej bezpośredni, ponieważ rodzaj osobistej dyktatury, który przewidział dla siebie - jak to wkrótce zobaczymy – został urzeczywistniony i spowodował nieobliczalne skutki dla ludzkości za sprawą trzech najwierniejszych marksistów: Lenina, Stalina i Mao Tse-Tunga.

Marks był dzieckiem swej epoki, polowy XIX stulecia, a marksizm utrzymując, że jest naukowy, był charakterystyczną dla tego czasu filozofią.
określenie „naukowy” było dla Marksa wyrazem najwyższej aprobaty i zwykle nim właśnie się posługiwał, by odróżnić się od wielu swoich wrogów. Jego punkt widzenia i jego dzieło były „naukowe”, poglądy jego przeciwników wręcz przeciwnie. Uważał, że znalazł naukowe wyjaśnienie zachowania się człowieka w historii, pokrewne teorii ewolucji Darwina.
Pogląd, że marksizm jest nauką, taką jaką żadna inna filozofia nigdy nie była i nie mogłaby być, wszczepiony został w publiczną doktrynę państw założonych przez jego wyznawców, nadając barwę wszystkim przedmiotom wykładanym w szkołach i na uniwersytetach.

Pogląd ten rozprzestrzenił się w świecie niemarksistowskim, intelektualistów bowiem, zwłaszcza uczonych, fascynuje siła, a utożsamianie marksizmu z olbrzymią potęgą fizyczną skłaniało wielu wykładowców do włączenia marksistowskiej „nauki” do swych własnych dyscyplin, zwłaszcza tak nieścisłych lub niby-ścisłych, jak ekonomia polityczna, socjologia, historia i geografia.
Nie ma wątpliwości, że jeśliby to Hitler wygrał wojnę o Europę Środkową i Wschodnią w latach 1941-1945 i w ten sposób narzucił swą wolę dużej części świata, wówczas doktryny nazistowskie, na przykład teoria rasizmu, otrzymałyby polor akademicki i przeniknęły do uniwersytetów na całym świecie. Wojskowe zwycięstwo zapewniło przewagę nauki marksistowskiej.

Mówiąc o Marksie musimy najpierw zapytać, w jakim sensie i czy w ogóle był naukowcem. Czyli jak dalece pochłaniała go dążność do pogłębiania obiektywnej wiedzy drogą starannych badań i oceny uzyskanych wyników. Biografia Marksa ujawnia, że był przede wszystkim uczonym. Przodkami jego byli także uczeni, zarówno w linii męskiej, jak i żeńskiej. Jego ojciec, Henryk Marks, prawnik, którego imię pierwotnie brzmiało Hirschel ha-Levi Marx, był synem rabina i badacza Talmudu, pochodzącego od słynnego rabina Eliesera ha-Levi z Moguncji, którego syn Jehuda Minz kierował szkołą talmudyczną w Padwie.. Matka Marksa, Henrietta Pressborck, była córką rabina wywodzącego się również od słynnych uczonych i mędrców.

Cdn.

___________
Jeśli Cię znudzi to napisz i kłaniaj się ode mnie swoim domownikom.
__________________________________________

avatar użytkownika Maryla

30. wladysl

;) no to cios dla Środy jest ! Dzisiaj ogłosiła go najwybitniejszym filozofem wszechczasów :)

a propos Wybranowskiego:

nagle obudził się Lew ! Lew na trzech fotelach :)

Sukces partii Janusza Palikota w wyborach parlamentarnych zaktywizował środowiska konserwatywne. Jedno z nich, skupione wokół portalu konserwatyzm.pl, powołało społeczny Ruch Odparcia Palikota, którego celem jest "zwalczanie nie tyle konkretnych osób, co głoszonych przez ruch palikotystyczny skrajnie lewicowych, antychrześcijańskich i antyklerykalnych idei, zmierzających do unicestwienia cywilizacji chrześcijańskiej w naszym kraju". Przewodniczący Ruchu Odparcia Palikota, prof. Adam Wielomski, napisał, że ROP "wypowiada Januszowi Palikotowi totalną wojnę na śmierć i życie!"

"Zdrowa i katolicka Polska zaczyna organizować ruch oporu" - piszą konserwatyści, informując o powołaniu Ruchu Odparcia Palikota. W skład zarządu, czytamy na portalu konserwatyzm.pl, weszli: prof. Adam Wielomski (przewodniczący), prof. Tomasz Tulejski (wiceprzewodniczący), mec. Ludwik Skurzak (wiceprzewodniczący), prof. Ryszard Polak, dr Paweł Bała (sekretarz).

"Naszym celem jest monitoring i alarmowanie opinii publicznej względem działań palikociarni, wysuwanych przez to środowisko idei, a szczególnie projektów ustaw. Będziemy stanowczo reagować na każdą inicjatywę tak samego Janusza Palikota, jak i wspierających go ludzi, wymierzoną w Boga, Kościół, chrześcijaństwo i tradycję" - deklarują członkowie ruchu.

Przewodniczący ROP Adam Wielomski zapowiada wojnę totalną z Palikotem. Ruch Poparcia Palikota określa jako "lewicę nowego typu importowaną do nas z zachodnich uniwersytetów".

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

31. Marks

cios za ciosem.

Odc. II

Marks urodził się 5 maja 1818 roku w Trewirze, wówczas należącym do Prus, jako jedno z dziewięciorga dzieci, ale był jedynym synem, który dożył wieku średniego. Siostry jego poślubiły jedna inżyniera, druga księgarza, trzecia prawnika.
Rodzina należała niewątpliwie do klasy średniej i stopniowo zyskiwała na znaczeniu w świecie. Ojciec był liberałem, „prawdziwie osiemnastowiecznym Francuzem, znającym Woltera i Rousseau od podszewki” [1].
Skutkiem pruskiej ustawy z roku 1816, zakazującej Żydom dostępu do wyższych stanowisk w korpusie prawniczym i w medycynie, został protestantem i 26 sierpnia 1824 roku ochrzcił sześcioro swoich dzieci; Karol został bierzmowany w wieku piętnastu lat i przez pewien czas wydawał się być żarliwym chrześcijaninem.

Chodził do dawnego jezuickiego gimnazjum, wtedy już szkoły świeckiej, a później studiował na uniwersytecie w Bonn. Kontynuował naukę na Uniwersytecie Berlińskim, wówczas najlepszym na świecie. Nie otrzymał żydowskiego wykształcenia i nie próbował takiego zdobyć, nie wykazał też jakiegokolwiek zainteresowania problematyką żydowską[2].
Należy jednak powiedzieć, że wykształcił w sobie cechy charakterystyczne dla pewnego typu uczonego, zwłaszcza talmudycznego, a mianowicie: tendencję do gromadzenia olbrzymiej masy na wpół przyswojonego materiału i skłonność do planowania prac encyklopedycznych nigdy nie ukończonych; nie skrywane lekceważenie dla wszystkich, którzy nie są uczonymi; skrajną stanowczość i drażliwość w postępowaniu z innymi badaczami. Właściwie wszystkie jego prace noszą znamię badań talmudycznych: zawierają przede wszystkim komentarz oraz krytykę dzieł innych, zajmujących się tą samą co on dziedziną.

Marks stal się dobrym klasycznym uczonym, specjalizował się w filozofii, według wówczas panującej mody heglowskiej. Uzyskał doktorat na Uniwersytecie Jenajskim, który miał niższy poziom niż Uniwersytet berliński; nie wydawał się też nigdy na tyle dobry, by otrzymać stanowisko na uczelni.

W roku 1842 został redaktorem „Rheinische Zeitung”, którą wydawał przez pięć miesięcy, dopóki nie nakazano jej zamknięcia. Pisał później dla „Deutsch-Franzosische Jahrbucher” i innych czasopism w Paryżu do czasu wydalenia go w roku 1845, a następnie znalazł się w Brukseli. Zaangażował się w organizowanie tam Związku Komunistów i napisał ‘Manifest Komunistyczny’. Po upadku rewolucji [w Niemczech] został zmuszony do wyjazdu w roku 1849 i osiedlił się, już na stałe, w Londynie. Przez kilka lat, zwłaszcza w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, uczestniczył ponownie w działaniach rewolucyjnych, kierując Międzynarodowym Stowarzyszeniem Robotników.

Większość jednak swego czasu, aż do zgonu w dniu 14 marca 1883 roku, to jest trzydzieści cztery lata, spędził w British Museum, gromadząc materiał do gigantycznego studium kapitału i starając się nadać mu postać gotową do publikacji. Ujrzał jeszcze pierwszy tom, który opuścił w roku 1867 drukarnię, natomiast tom drugi i trzeci opracował z rękopisów jego współpracownik Fryderyk Engels i opublikował po jego śmierci.

Marks prowadził więc życie uczonego. „Jestem maszyną skazaną na pochłanianie książek” – narzekał[3]. Tak naprawdę jednak nie był ani uczonym, ani naukowcem. Nie interesowało go dochodzenie do prawdy, ale jej głoszenie. W Marksie skupiły się trzy postacie: poety, dziennikarza i moralisty. Każda z nich była ważna. Połączone z jego kolosalną wolą czyniły z niego potężnego pisarza i proroka. Nie było w nim nic z naukowca; raczej we wszystkich tych sprawach był antynaukowy.

Cdn.

_______

Nie podniecaj się kochanie. Drukowano to u was, u Anczyca w 1994.
Dodatkowy tysiąc europejsów nie rozwiąże sprawy, a sto tysięcy - widłami na niebie pisane.
Zresztą, kiedy mam pieniądze (może to z braku przyzwyczajenia, czy ja wiem), robię się zanadto beztroski i leniwy: sam diabeł mi wtedy niestraszny...Muszę mieć czas i odosobnienie.
Przebywam u benedyktynów.
________

avatar użytkownika Maryla

32. wladysl

to ja też cos dam :)

słowo na Marsz 15 października Szewacha Weissa :)

"W Polsce natomiast mamy złoty wiek demokracji. Ci młodzi ludzie nie stracili bowiem wiary w demokrację, tylko w partie, które są zbyt zorganizowane, zhierarchizowane i zamknięte. Ruch Palikota wyraża żądanie demokracji. Można nawet powiedzieć, że Palikot sparlamentaryzował niepokoje i rozczarowania młodych ludzi. Mają teraz swojego przedstawiciela w Sejmie. Być może dzięki temu w Polsce nie dojdzie do takich protestów jak np. w Hiszpanii. Jednak jest to również olbrzymie wyzwanie dla Palikota. Jeśli te nadzieje zawiedzie, jego kariera może być bardzo krótka."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

33. Pani Marylo

Palikot jest mniej niebezpieczny od "konserwatysty" Wielomskiego. Wielomski, Skurzak, Bala to wyjatkowa holota, czyniaca niepowetowane spustoszenia w umyslach przede wszystkim mlodziezy.

To klasyczna V kolumna od dezinformacji w srodowiskach katolicko-narodowych, wymierzona w polski patriotyzm, polski katolicyzm i polska tradycje.

Prosze spojrzec po ktorej jest stronie dywersant Wielomski: http://prawica.net/opinie/22856

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

34. Warto tu wspomniec

ze zarowno komunizm, faszyzm, jak i globalizm wyrosl w Niemczech na kanwie protestantyzmu. Z ta kwestia mozna sie zapoznac z wykladow ks. prof. Tadeusza Guza - najwiekszego zyjacego polskiego filozowa, ktorego dziela spisane po niemiecku wciaz czekaja na tlumaczenie.

Pzy komunizmie warto przypomniec, ze zrodzony w Niemczech, poszedl na Wschod i kiedy uzbrojony do Niemiec powracal - Polacy go po drodze zatrzymali.

Zycze Panstwu i sobie, zeby to nie bylo nasze ostatnie slowo w Europie, swiecie...

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Maryla

35. wielokulturowcy oburzeni

Fot. PAP

Mam na imię Łukasz ale każe do siebie mówić „Luc”,
bo moje imie wydaje mi się strasznie zaściankowe, a literka „Ł” jest
trudna do przeczytania dla moich przyjaciół z Nowej Zeladnii, których
poznałem w czasie mojego półrocznego tripu po Australii.
Jestem
uczniem drugiej klasy w Wielokulturowym Liceum imienia Jacka Kuronia.
Nasze liceum jest najlepsze w Warszawie, nauczyciele nam mówią, że
jesteśmy elitą nie to co ten motłoch z Pragi czy Sadyby. Moi rodzice
płacą 800 zł miesięcznie za moją szkołę, to nie jest dużo, bo to
zaledwie połowa mojego kieszonkowego więc myślę, że każdego byłoby stać
żeby do nas chodzić. Liczy się przede wszystkim dobry wynik z egzaminu
gimnazjalnego, ja go zdałem świetnie – miałem najlepszych korepetytorów.

http://wpolityce.pl/artykuly/16481-starbucksokracja-z-dziennika-rewolucj...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

37. @sierp

stracie lewicy wolnościowej z lewicą jaguarową :) ten Lucek ze szkoły społecznej wielokulturowej najlepiej oddaje pogardę do "ludu roboczego"

"Gdy rozpoczęły się przemówienia, pracodawcy z Nowego Wspaniałego Światu zerwali plakat nalepiony na szybę. Następnie członkinie zarządu Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego prowadzącego bar, Dorota Głażewska (dyrektor finansowy) i Agata Szczęśniak, wspierane przez Kazimierę Szczukę, obległy protestujących i agresywnie zaczęły ich atakować (przy czym zignorowały kobiety uczestniczące w proteście i wolały prowadzić rozmowę z mężczyznami)."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

38. Gajzeta wyszła z szoku i mnozy "oburzonych"

W Warszawie marsz wyruszył sprzed bramy Uniwersytetu Warszawskiego ok. godz. 12,45. Manifestacja przeszła obok Ministerstwa Finansów, Narodowego Banku Polskiego, biura Komisji Europejskiej, kilkakrotnie okrążyła rondo de Gaulle'a. Jej uczestnicy mieli iść następnie m.in. pod kancelarię premiera. Ostatecznie jednak okrążyli Pl. Trzech Krzyży i zorganizowali piknik przed gmachem Giełdy Papierów Wartościowych. Przy muzyce, jedząc kanapki dyskutowali o sposobach na poprawę sytuacji w Polsce i na świecie oraz m.in. o postulatach protestujących na Wall Street dotyczących opodatkowania najbogatszych. Organizatorzy zarejestrowali zgromadzenie przed Giełdą na pięć dni, w rozmowie z PAP zapowiadali jednak, że prawdopodobnie zakończą je w sobotę.
Według służb porządkowych, w sobotnim warszawskim marszu wzięło udział ponad 150 osób; według organizatorów - 800.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,10476419,_Idziemy_tylem_do_tego_systemu____ob...

o "wkurwionych" ani słowa :)))

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

39. "bohaterowie" Gajzety czyli tchórze z UW

Nagranie Janusza - reportera niepoprawneradio.pl

W dniu 13 października o godzinie 16.40 reporter niepoprawneradio.pl , Janusz Gajewski, udając się do kościoła, zauważył podejrzane zachowanie grupki młodych ludzi. W oczy rzuciła mu się dziewczyna, która fotografowała z dołu chłopaka, próbującego zawiesić na dłoni figury Chrystusa jakąś kolorową flagę. Kilka pozostałych osób stało biernie, obserwując wydarzenie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

40. BOLSZEWICKIE ATAKI - skąd my to znamy?

W czasie gwałtownych zamieszek w Rzymie, wywołanych przez setki chuliganów, dokonano zniszczeń w jednym z kościołów w centrum. Włoskie media opublikowały nagranie sceny, gdy banda wandali wtargnęła do parafii i rozbiła o ziemię figurę Matki Bożej.

Do incydentu doszło w kościele świętych Marcelina i Piotra przy via Lubicana na Lateranie, a więc w rejonie, gdzie doszło do najcięższych aktów przemocy i wandalizmu.

Dziennikarka gazety "La Stampa" zarejestrowała telefonem komórkowym scenę, podczas której chuligan z twarzą częściowo zakrytą kapturem wbiega do sali przy kościele i wynosi z niej gipsową statuę Matki Bożej z Lourdes, a następnie rozbija ją o ziemię.

Proboszcz parafii ksiądz Pino Ciucci powiedział dziennikowi „Corriere della Sera” w niedzielę, że wandale zniszczyli salę katechetyczną i połamali wielki krzyż. - Zniszczyli wszystko - dodał proboszcz.

Profanację potępił rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi. W reakcji na oświadczył: "Potępiamy niczym nieuzasadnioną przemoc i akty obrazy pod adresem wrażliwości wierzących, dokonane wczoraj".

- Została ciężko znieważona wrażliwość i uczucia wiernych - podkreślił Lombardi.

Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by agresywni manifestanci osiągnęli taki poziom bluźnierstwa i świętokradztwa - stwierdził Alemanno.

Arcybiskup Mediolanu kardynał Angelo Scola powiedział w niedzielę podczas mszy w tamtejszej katedrze: "Głęboko znieważa nas jako chrześcijan zniszczenie figury Matki Bożej oraz krzyża".

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/wlochy-ostre-starcia-w-rzymie-sprofanowa...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

41. wielokulturowi profani -barbarzyńcy lewaccy

Roma, distrutta
anche la statua
della Madonna

Una statua della Madonna di Lourdes distrutta in via Labicana a Roma durante la manifestazione degli indignati.

Video Esclusivo. La distruzione della Madonna Flavia Amabile

http://multimedia.lastampa.it/multimedia/in-italia/lstp/88106/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

42. Protesty „Oburzonych „

Protesty „Oburzonych „ posłużą ograniczeniu demokracji w Europie

Protesty „Oburzonych „ posłużą ograniczeniu demokracji w Europie

 

Europa nieuchronnie podąża w stronę odbudowy rządów autorytarnych, odbudowy...

MAREK MOJSIEWICZ
 |

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

43. wielokulturowcy z mediów

Mało oburzonych, dużo polityków


Protest inny niż te na świecie. Postulaty w sprawie aborcji, in vitro, religii

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

44. hłe hłe Żakowski płacze, że w Polsce Kościoła nie spalili

Jacek Żakowski na łamach "Gazety Wyborczej" próbuje poznać przyczynę porażki sobotniego Marszu Oburzonych w Warszawie. Pyta: czemu ten nowy nurt tak słabo się w Polsce przebija? "Pierwsza nasuwa się odpowiedź, że to przez zieloną wyspę (o której mówił Donald Tusk - red.). Ale zielona wyspa jest wyspą z papieru. Bezrobocie mamy takie jak w Stanach Zjednoczonych. Młodzi Polacy nie tracą mieszkań i domów nie dlatego, że nie stać ich na obsłużenie kredytów, ale dlatego, że nikt im kredytów nie daje, bo pracują na umowach śmieciowych. A studenci i ci, którzy podostawali kredyty, się nie wychylają, bo biegają z chałtury na chałturę, żeby przeżyć" - pisze Żakowski.

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,10482468,Po_porazce_warszawskich_Obur...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

45. Młodzi wykorzystywani do

Młodzi wykorzystywani do walki ideologicznej


Mamy do czynienia z próbą wykorzystania młodych ludzi do walki
ideologicznej - mowa o manifestacjach tzw. "oburzonych", które odbyły
się w 82 krajach świata. Manifestacje przeciwko biedzie odbywały się pod
hasłem "Zjednoczeni dla globalnej zmiany" - jednak obok haseł
ekonomicznych pojawiały się także hasła ideologiczne. Doszło o
brutalnych starć i wandalizmu.

Do najbardziej brutalnych strać doszło w Rzymie - tam marsz przerodził
się w regularną bitwę z policją. Rannych zostało...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

46. DZIECI KOMUNISTYCZNYCH FUNKCJONARIUSZY

http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/355315,ludzie-gazety-dzieci-komu...

.."
Społeczni inżynierowie

Adam Michnik i jego zastępczyni Helena Łuczywo w chwili powstawania „GW” mieli niewiele ponad 40 lat. Wychowani w PRL-u, wywodzili się z rodzin z komunistycznymi korzeniami. Helena Michnik, matka naczelnego „GW”, zakładała komunistyczne organizacje młodzieżowe, a ojciec, Ozjasz Szechter, w II RP był skazany i siedział w więzieniu za działalność przeciwko państwu polskiemu. Działacze KPP często zwracali się przeciwko Polsce, wykonując polecenia z Moskwy. Chcieli m.in. oderwania Śląska i przyłączenia go do Niemiec (co ciekawe, teraz „GW” aktywnie wspiera separatystyczny Ruch Autonomii Śląska). Po wojnie Helena Michnik wykładała historię, a Ozjasz Szechter został dziennikarzem.

Ojciec Heleny Łuczywo, Ferdynand Chaber, jako „Bolek” działał w KPP i także został skazany za działalność przeciwko Polsce. Okres II wojny światowej spędził w ZSRS, a w 1945 r. zaczął pracę w cenzurze. Potem, aż do emerytury, pracował w KC PZPR – był m.in. zastępcą kierownika Wydziału Propagandy.

„Nie można się dziwić, że ona ze swoim zapleczem kulturowym i genetycznym nie była specjalnie wrażliwa na to, że mordowano księży po roku 1981, czy że gen. Fieldorf był ofiarą mordu sądowego, w którym brała udział sędzia Wolińska. Misją Łuczywo było ratowanie sędzi Wolińskiej i wszystkich, obojętnie jak zapisanych w historii, Polaków żydowskiego pochodzenia przed jakimkolwiek nieszczęściem” – tak mówił o niej dziennikarz Michał Cichy po odejściu z „GW” w demaskatorskim wywiadzie dla „Dziennika” w 2009 r.

Konstanty Gebert ps. „Dawid Warszawski”, od 1989 r. należał do najbliższych współpracowników Michnika. Sławomir Cenckiewicz ujawnił, że ojciec Geberta był agentem wywiadu ZSRS. Z kolei matka, Krystyna Poznańska, wieloletnia dziennikarka PAP-u, przed wojną działała w młodzieżówce KPP, a w czasie wojny była w wojsku instruktorką propagandy. W 1944 r. została najpierw współpracowniczką, a później funkcjonariuszką Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – współorganizowała UB w Rzeszowie.

Krystyna Naszkowska to kolejna osoba z zespołu „GW”, powiązana rodzinnie z aparatem komunistycznej władzy. Córka gen. Mariana Naszkowskiego, przedwojennego działacza KPP, a po wojnie m.in. szefa Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu, ambasadora w ZSRS, wiceministra obrony i szefa Głównego Zarządu Politycznego Ludowego Wojska Polskiego.

Komunistyczne korzenie ma także znana z reportaży o Jedwabnem Anna Bikont, od której Bronisław Komorowski wynajmował mieszkanie na potrzeby kampanii prezydenckiej. Jej matka, Wilhelmina Skulska, była wieloletnią dziennikarką organu PZPR-u „Trybuny Ludu”.

W ścisłym kierownictwie „GW” znalazł się także Ernest Skalski ps. „Alski” i „Bem”, który według dokumentów IPN-u był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB.

Szefem portalu internetowego „Gazety” jest Edward Krzemień, syn Ignacego Krzemienia, który jako obywatel sowiecki w latach 30. walczył w Hiszpanii w XIII Brygadzie. Była to jednostka zorganizowana przez Komintern i sowieckie służby bezpieczeństwa – NKWD. Po wojnie pracował w komunistycznym aparacie represji, a później w MSZ-cie.

Najważniejsze funkcje redaktorskie w „GW” powierzono ludziom z wykształceniem psychologicznym (Piotr Pacewicz, Anna Bikont, Dawid Warszawski) i socjologicznym (Rafał Zakrzewski, Agnieszka Kublik). Sądząc po wyniku wyborczym partii Palikota, cel założony 22 lata temu – wychowanie nowego pokolenia „GW” – udał się połowicznie.

Redaktorzy-politycy

Dziennikarzami „GW” są dziś osoby, które zasiadały wcześniej w ławach sejmowych. Adam Michnik był posłem Unii Demokratycznej. Złożył jedną interpelację, która dotyczyła zaopatrzenia w wodę mieszkańców Radzionkowa. Jako parlamentarzysta w sejmowych wystąpieniach bronił partyjny establishment przed odebraniem mu przywilejów.

Mirosław Czech, obecny komentator „GW”, także był posłem UD, a później Unii Wolności. W 2001 r. wyborcy nie chcieli na niego głosować i został publicystą gazety Michnika.

Mało kto pamięta, że czołowy komentator ekonomiczny „GW”, Witold Gadomski, był oprócz Donalda Tuska jednym z założycieli Kongresu Liberalno-Demokratycznego i zasiadał w Sejmie. Był jednak mało aktywnym posłem – nie złożył ani jednej interpelacji czy zapytania.

Inny komentator „GW”, Waldemar Kuczyński, w rządzie Tadeusza Mazowieckiego pełnił funkcję ministra przekształceń własnościowych. Głośna była sprawa przyznania mu luksusowego, ponad 100-metrowego lokalu, który później pozyskał na własność na zasadach wykupu mieszkań komunalnych.

Zastraszyć przeciwników

Interesów „Gazety” i Agory – koncernu, który wydaje „GW” – broni Piotr Rogowski, wcześniej orzekający w warszawskim sądzie. Jeszcze jako sędzia żalił się na łamach „GW” na fatalne warunki pracy."...

http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/355315,ludzie-gazety-dzieci-komu...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

47. Ruch Odurzonych  St.

Ruch Odurzonych  St. Michalkiewicz

Felieton    gazeta internetowa „Super-Nowa” (www.super-nowa.pl)    20 października 2011    4010 wyświetleń

Najwyraźniej działający wspólnie i w porozumieniu z
rządami państw finansowi grandziarze, których chciwość doprowadziła
świat do kryzysu finansowego, w następstwie którego rządy rozpoczęły
bezceremonialny rabunek podatników, by w ten sposób ułatwić grandziarzom
przejęcie prywatnej własności obywateli i tą drogą doprowadzić do
upragnionego komunizmu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

48. licza nasze, podatników chrześciajan, pieniądze

czy to nie komuna pełną gębom?

a to portal money ! Nasze pieniądze opodatkowane  !


Polecamy

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika sierp

49. a w Grecji...

http://cia.media.pl/setyki_tysiecy_grekow_na_ulicach_komunisci_atakuja_a...

"Widoczna jest także ścisła współpraca stalinistów z policją (policja ich nie atakuje, a w zamian członkowie KKE i PAME oddają w ręce policji swoich przeciwników politycznych, którzy chcą dostać się na plac i nie godzą się na wprowadzoną blokadę)."

avatar użytkownika Maryla

50. "Oburzeni" ręcznie

"Oburzeni" ręcznie sterowani

Jan Łopuszański
prawnik




Jednego
dnia, 15 października, ponoć w kilkuset miejscach świata, ponoć w ponad
osiemdziesięciu krajach, doszło do jednoczesnych wystąpień
"Oburzonych". Postulują "globalną zmianę". Atakują bankierów i wielkie
korporacje międzynarodowe. Stawiają się w roli reprezentantów wszystkich
ludzi świata przeciwko korporacjom. W Nowym Jorku nieśli transparenty
"Nas jest 99%", a w Toronto - "Aresztować 1%".


W Warszawie do
"Oburzonych" dołączyli posłowie SLD i Ruchu Palikota. Niektórzy
uczestnicy warszawskiej manifestacji swoje oburzenie wypisali słowami,
których kulturalni ludzie raczej unikają. Ulicami Krakowa przeszedł w
tym dniu kolejny "marsz ateistów i agnostyków". Żądano "świeckiej Polski
i świeckiej Europy" oraz usunięcia krzyża z Sejmu.
Najostrzej było
w Rzymie, gdzie do "Oburzonych" przyłączyło się według raportów policji
około 3-4 tys. bardzo agresywnych ludzi, którzy zjechali do Wiecznego
Miasta. Skąd? Kim byli? Według jednych - chuliganami. Według innych -
anarchistami. Według włoskiego ministerstwa spraw wewnętrznych nie stoi
za nimi żadna ideologia. Zaatakowali m.in. kościół świętych Marcelina i
Piotra nieopodal Bazyliki św. Jana na Lateranie. Zbezcześcili tam krzyż
oraz figurę Matki Bożej Niepokalanej.
W Madrycie na Puerta del Sol
od 15 maja tego roku trwa wielki publiczny protest przeciwko
fiskalizmowi i złej polityce społecznej hiszpańskiego rządu,
uzależnionego od wielkich międzynarodowych korporacji i od Unii
Europejskiej. Ostatnio rzucono wezwanie do międzynarodowych wystąpień w
akcie solidarności ze zgromadzonymi na Puerta del Sol. Właśnie na dzień
15 października.
Od kilkunastu dni trwają manifestacje na Wall
Street w Nowym Jorku skierowane przeciwko bankierom i wielkim
korporacjom. Bywają burzliwe. Kilkakrotnie interweniowała policja, byli
ranni. Prezydent USA Barack Obama wypowiada się jednak życzliwie o
uczestnikach protestu, choć sam wygląda na dość typowego wykonawcę
projektów wielkich grup kapitałowych rządzących Stanami Zjednoczonymi
Ameryki. Wystąpienia uliczne na Wall Street krytykują natomiast
Republikanie i uczestnicy ruchu Tea Party, który stanowi wyraz postaw
typowych dla amerykańskiej prawicy.

Kim są "Oburzeni"?
Kto
i w jaki sposób jest w stanie zorganizować takie jednoczesne
wystąpienia w kilkuset miejscach świata? By zrozumieć zjawisko
"Oburzonych", cofnijmy się nieco w czasie.
W listopadzie 1999 r. w
Seattle (USA) odbywał się szczyt Międzynarodowej Organizacji Handlu
(WTO) reprezentującej interesy wielkich międzynarodowych korporacji
budujących globalny rynek. Doszło tam do wystąpień tzw.
alterglobalistów, którzy od tego czasu urządzają liczne burzliwe
manifestacje, zwłaszcza przy okazji różnych spotkań G-8, a obecnie G-20.
Wystąpienia te organizowali przedstawiciele ruchów marksistowskich,
trockistowskich, anarchistycznych, ekologicznych, feministycznych,
niuejdżowskich. Pierwsze akcje protestacyjne opisali David i Rebecca
Solnit w książce "Bitwa o historię bitwy o Seattle". Innymi słowy - to,
jak zaczęła się historia owych manifestacji, jest przedmiotem sporu
samych uczestników wydarzeń.
Od początku lat siedemdziesiątych w
Davos (w Szwajcarii) odbywają się spotkania Światowego Forum
Ekonomicznego. Uczestniczą w nich przedstawiciele wielkich korporacji
oraz politycy, intelektualiści, dziennikarze. Zazwyczaj około dwóch
tysięcy luminarzy. Alterglobaliści organizują protesty przeciwko zjazdom
w Davos jako przejawowi globalizmu.
Od 2000 r. alterglobaliści
zwołują także własne szczyty alterglobalistyczne, czyli spotkania
Światowego Forum Społecznego. Pierwsze miały miejsce w Porto Alegre w
Brazylii, kolejne zorganizowano w innych miastach Brazylii, ale także w
Bombaju, w Nairobi, a ostatnio w Dakarze, stolicy Senegalu. Na
spotkaniach Światowego Forum Społecznego formuje się "ruch na rzecz
sprawiedliwej globalizacji". To określenie jednej jego z liderek, Naomi
Klein, dziennikarki z Kanady. Od 2002 r. działa też Europejskie Forum
Społeczne, od 2009 r. funkcjonuje Polskie Forum Społeczne zawiązane w
Kielcach. Jednym z jego czołowych założycieli jest prof. Maria
Szyszkowska.
Fora te, formalnie rzecz biorąc, są otwarte na
przedstawicieli wszelkich opcji, także konserwatywnych, jeżeli tylko te
gotowe byłyby wspierać alterglobalizm. Zdecydowanie jednak dominują w
nich przedstawiciele przeróżnych opcji lewicowych. W Polsce te dążenia
popierają różne grupy anarchistyczne czy ekologiczne. Najbardziej
znaczące wydaje się środowisko "Krytyki politycznej". Powstało ono
głównie wokół Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, choć
rozrosło się poza ten wydział i poza Warszawę. To przede wszystkim
ludzie młodzi na czele ze Sławomirem Sierakowskim. Są wśród nich także
przedstawiciele nieco starszego pokolenia lewicy - Kinga Dunin,
publicystka "Wysokich Obcasów" (dodatku do "Gazety Wyborczej"), prof.
Magdalena Środa z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego czy
Kazimiera Szczuka, krytyk literacki i dziennikarka telewizyjna.

Należy pamiętać, że ruch alterglobalistyczny jest wytworem przede
wszystkim lewicujących środowisk akademickich. Głównie z USA, skąd
zresztą wywodzi się nurt globalistyczny (skupiony m.in. wokół Klubu
Bilderberg). Dokumentem, do którego często odwołują się alterglobaliści,
jest raport Klubu Rzymskiego z 1991 r. zatytułowany "Pierwsza rewolucja
globalna", autorstwa Alexandra Kinga i Bertranda Schneidera. Klub
Rzymski od chwili założenia w końcu lat 60. XX wieku jest istotnym
punktem odniesienia światowej lewicy. Środowiska Klubu Rzymskiego i
Bilderbergu pozostają we wzajemnej opozycji, nie ma jednak między nimi
ostrych granic.
Wybitnymi postaciami alterglobalizmu są
profesorowie Noam Chomsky (amerykański lingwista i filozof, a także
polityk) czy Josef Stiglitz (amerykański ekonomista, uhonorowany Nagrodą
Nobla za badania nad zjawiskiem globalizacji). Także wspomniana
dziennikarka z Kanady Naomi Klein, której książka "No logo" stała się
swoistym manifestem alterglobalizmu. Wizję alterglobalistyczną promuje
także prof. Zygmunt Baumann, niegdyś pracownik Wydziału Socjologii
Uniwersytetu Warszawskiego, który po wydarzeniach z 1968 roku
wyemigrował z Polski i prowadził pracę naukową oraz dydaktyczną najpierw
w Tel Awiwie i Hajfie, a później w Leeds w Anglii. Uznawany jest za
czołowego przedstawiciela postmodernizmu.

Clou globalizmu i alterglobalizmu
We
współczesnym świecie pojawiło się zjawisko zwane globalizacją. Zmiany w
zakresie technologii - przede wszystkim w technologii transportu,
komunikacji oraz gromadzenia i przetwarzania informacji spowodowały, że
(przynajmniej dla ludzi, którzy mają dostęp do tych nowych technologii)
świat przestał być bezkresną przestrzenią, a stał się "globalną wioską".
Na tym tle "globalizm" to program polityczny oparty na założeniu, że
skoro mamy zjawisko globalizacji, to powinniśmy dążyć do utworzenia
światowego państwa.
Globalizacja sama w sobie nie jest ani dobra, ani
zła. Niesie wprawdzie różne zagrożenia, ale także nowe szanse. Jest po
prostu nową okolicznością życia ludzi. Natomiast globalizm to doktryna,
która przeciwstawia się nie tylko historycznie ukształtowanym państwom,
ale zmierza do likwidacji historycznych narodów i do nadania nowych
tożsamości kulturowych, a nawet religijnych nowym, wielkim grupom
społecznym.
W ramach tego nurtu jedni - ci pierwsi i obecnie
zdecydowanie ważniejsi, czyli globaliści - budują zręby światowego
państwa. Przede wszystkim poprzez tworzenie światowego systemu finansów i
instytucji międzynarodowych. Dążą do osłabiania pozycji historycznie
ukształtowanych państw. Drudzy natomiast - alterglobaliści stają się
opozycją wobec pierwszych, jednak nie przez kwestionowanie globalizmu
jako takiego, ale przez proponowanie jego alternatywnej wersji, ponoć
bardziej przyjaznej dla zwykłych ludzi, bardziej równościowej,
demokratycznej i transparentnej. W ich rękach internet i uliczne
wystąpienia mają być narzędziem budowania światowego społeczeństwa.
Naruszanie praw narodów przez globalizm nie wydaje się najistotniejszym
problemem tych środowisk.
Ciekawie ujął rzecz Jean-Claude Trichet,
prezes Europejskiego Banku Centralnego, czyli dość typowy przedstawiciel
środowisk krytykowanych przez alterglobalistów. W reakcji na wydarzenia
z 15 października ironicznie stwierdził, że "wprawdzie nie jest
zwolennikiem deglobalizacji, ale cieszy się, że od ruchów
antyglobalistycznych usłyszał komunikat o konieczności wzmocnienia
światowego zarządzania ekonomicznego".

Antychrześcijański profil
Dodajmy,
że zarówno ruchy globalistyczne, jak i alterglobalistyczne mają dość
wyraźny profil antychrześcijański, w szczególności antykatolicki.
Zaangażowane bywają też w próby budowania nowej religii światowej
opartej na "wartościach zdefiniowanych i uzgodnionych w imię przetrwania
gatunku" ludzkiego. Los krzyża i figury Matki Bożej Niepokalanej z
kościoła świętych Marcelina i Piotra w Rzymie, a także tyrady przeciw
krzyżowi "Oburzonych" w Polsce są dostatecznie dobitnym znakiem, kto i
po co uruchamia mechanizmy budowania współczesnej wieży Babel.
Zapewne
liczni sponsorzy finansują ruch alterglobalistyczny. Warto pamiętać to,
o czym dobrze wiedzą uważni historycy. Najbardziej radykalne ruchy
rewolucyjne w historii bywały finansowane przez największych potentatów
świata bankowego. Spór globalizmu i alterglobalizmu jest z tej
perspektywy pozorny. Stanowi wyraz szczególnej metody sterowania
społecznego: poprzez ustanowienie pozornie opozycyjnych ośrodków. Tak,
aby obejmując bardzo szerokie spektrum społeczne, organizowały one
opinię publiczną poprzez równoczesne kierowanie jej przeciwstawnymi
częściami i kontrolowanie przebiegu sporu.
Zarówno globaliści, jak i
alterglobaliści w istocie chcą stworzyć nowe światowe państwo, ale
nieco innymi metodami. Chcą zatem zbudować nową, światową wieżę Babel.
Jednocześnie - ku uciesze zdezorientowanej gawiedzi - wiodą pomiędzy
sobą spór o to, czy ma ona być pomalowana raczej na kolor złoty, czy też
może na czerwono i zielono.
Tymczasem, kto chce szanować prawa
żyjących narodów, nie może brać udziału w budowaniu jakiejkolwiek
światowej czy kontynentalnej wieży Babel bez Boga i wbrew Niemu.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111021&typ=my&id=my05.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

51. Marks

Odc. III

Poeta w Marksie był o wiele ważniejszy, niż się ogólnie przypuszcza, choć jego poetycka wyobraźnia wkrótce została wchłonięta przez wizję polityczną. Rozpoczął pisanie wierszy jako chłopiec, głównie o swej miłości do dziewczyny z sąsiedztwa, Jenny von Westphalen, pochodzenia prusko-szkockiego, z którą ożenił się w roku 1843; drugim ważnym tematem jego poezji było zniszczenie świata.

Napisał sporo wierszy; trzy tomy rękopisów poezji Marksa zostały przesłane Jenny, odziedziczyła je później ich córka Laura, zniknęły jednak po jej zgonie w roku 1911. Ale odpisy czterdziestu utworów się zachowały, w tym i tragedia pisana wierszem, zatytułowana ‘Oulanem’, która – jak pragnął Marks – miała się stać ‘Faustem’ jego czasów.

_______________________________________________________
FRONDA - pismo poświęcone
numer 1 - wiosna — lato 1994
http://www.fronda.pl/archiwum.html [strona obecnie nie istnieje -wl.]

OULANEM
(fragment)
On uderza pałeczką i daje mi znak
a ja, z coraz większą pewnością
tańczę taniec śmierci.
I oto są także Oulanem! Oulanem!
To słowo rozbrzmiewa jak śmierć,
po czym przedłuża się aż do wygaśnięcia.
Zatrzymaj się! Ja go trzymam!
I oto wznosi się wtedy z mego umysłu,
Jasne, jak powietrze, spojone, jak moje kości.
Lecz ja mam siłę gnieść was moimi ramionami
i miażdżyć was (ludzkość),
z siłą huraganu, podczas gdy nam wspólnie
otwiera się przepaść rozwarta w ciemnościach.
Zatoniecie aż do głębin,
A ja pójdę z wami śmiejąc się.

PS. Słowo "Oulanem" to anagram świętego słowa "Emanuel". Emanuel czyli biblijne imię Jezusa oznacza po hebrajsku "Bóg z nami". Jego odwrócenie znaczy tyle, co "my bez Boga". "Oulanem" jest kluczowym słowem czarnych mszy satanistycznych, w których cała liturgia i symbolika (np. krzyż), jest dokładnym odwróceniem liturgii i symboliki chrześcijaństwa. (Red)
________________________________________________________

23 stycznia 1841 w berlińskim „Athenaeum” zostały opublikowane dwa wiersze pod wspólnym tytułem „Dzikie pieśni”. Dzikość jest rzeczywiście charakterystyczna dla jego wierszy; znamionuje je też głęboki pesymizm na temat losu człowieka połączony z nienawiścią, fascynacją zepsuciem, gwałtem, samobójstwem i paktowaniem z szatanem.

„Jesteśmy skuci, rozbici, próżni, przerażeni,
Przykuci na wieki do jednego marmurowego bloku żywota”,

pisał młody Marks i dodawał:

„...Jesteśmy małpami zimnego Boga”.

Wcielając się w postać Boga, mówi:

„Będę miotał klątwy odwieczne na ludzkość”.

Pod powierzchnią większości jego utworów tkwi wizja nadciągającego ogólnego kryzysu światowego[4]. Bardzo lubił cytować słowa Mefistofelesa z ‘Fausta’ Goethego: „Wszystko, co istnieje, zasługuje na zgubę”, którymi posłużył się, na przykład, w rozprawie przeciw Napoleonowi III ‘Osiemnasty Brumaire’a Ludwika Bonaparte’, a ta apokaliptyczna wizja nadciągającej katastrofy istniejącego systemu pozostała w nim do końca życia: jest w jego poezji, w tle ‘Manifestu Komunistycznego’ z roku 1848 i jest to punkt szczytowy samego ‘Kapitału’.
Krótko mówiąc, Marks jest pisarzem eschatologicznym od początku do końca. Warto zauważyć, że w oryginalny szkic ‘Ideologia niemiecka’ z lat 1845-1846 włączył on fragment mocno przypominający jego wiersze dotyczące dnia Sądu Ostatecznego:
„blask płonących miast odbija się w niebiosach... i gdy w >>harmoniach niebiańskich<< słychać melodie ‘Marsylianki’ i ‘Karmanioli’, którym towarzyszy huk dział, gdy gilotyna wybija czas, a podburzone masy wrzeszczą ‘ca ira, ca ira’, wstyd powieszono na latarni”[5].

A później jeszcze raz słychać echa ‘Oulanem’ w ‘Manifeście Komunistycznym’, gdy mowa o proletariacie, strojącym się w płaszcz bohatera[6].

Apokaliptyczna nuta poezji odzywa się ponownie w gwałtownej mowie z 14 kwietnia 1856 roku: „Sędzią jest historia, wykonawcą jej wyroku – proletariat” – wspomina o terrorze, domach poznaczonych czerwonym krzyżem, katastroficznych metaforach, trzęsieniach ziemi, wrzącej lawie przelewającej się pęknięciami skorupy ziemskiej[7].

Chodzi o to, że marksowskie pojęcie dnia Sądu Ostatecznego, czy w ponurej wizji poetyckiej, czy w wizji ekonomicznej, jest artystyczne, nie naukowe. Ta idea tkwiła zawsze w umyśle Marksa, i kiedy zajmował się ekonomią polityczną, cofał się szukając oznak, że dzień sądu jest nieunikniony, a nie posuwał się naprzód, by wnioskować z obiektywnie rozpatrzonych danych. Oczywiście ten czynnik poetycki nadaje historycznej projekcji Marksa dramatu, urzekając radykalnych czytelników, którzy chcą wierzyć, że nadchodzi zgon kapitalizmu i sąd nad nim... dar poetycki pojawia się sporadycznie na stronicach prac Marksa, tworząc kilka pamiętnych fragmentów. Marks pozostał poetą do końca, raczej bowiem przeczuwał niż rozumował czy rachował.

Cdn.
________

No dobra, kochanie.
A teraz o jedzeniu.
Rano herbata, jajka, szynka i słonina. W południe rosół z gęsi - szara ciecz przypominająca pomyje, jakie pozostają po kąpieli tłustych przekupek; na drugie pieczona gęś z marynowaną tarniną lub indyk albo pieczona kura, a ponadto kasza i kwaśne mleko. Pycha.
Wódki i pieprzu nie przewidziano. O piątej po południu gotuje się w lasku kaszę jaglaną ze słoniną. Wieczorem herbata, szynka oraz to, co ocalało z obiadu.
Opuściłem jeden szczegół: po obiedzie podaje się kawę przyrządzoną, sądząc ze smaku i zapachu, z prażonego gnoju.
To tyle o recepcie na odchudzanie.

Przeżyłem dzisiaj głęboko zawód miłosny o. Zięby do Michnika; czytałem w Rzepie.
Skarga przybrała nawet postać książki wydanej w Znaku.
I popatrz kochanie ilu to było zakochanych w Szechterze i jak długo to zaślepienie trwać musiało?
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_050416/plus_minus_a_12.html [obecnie link jest nieaktualny - wl]

A o Konwickim to aż żal wspomnieć. Nic skruchy.
Nic.
A pamiętasz luty-marzec 82. i "Małą apokalipsę"?
_____________

avatar użytkownika wladysl

52. Marks

Odc. IV dla śmichu-chichu – właściwy niżej.

Wykręcając kolejne numery przekonywał się niejednokrotnie, że jest gaz...gazeciarzem, gazeciarchen.
Pisał dużo i mało pociesznie. Jedynym tego walorem był brak wierzycieli na karku. Wyświechtany, nędzny surducik zamienił na coś przyzwoitszego, co bliscy mu, określili jako ‘skok na używany ciuch’.
[Daremnie próbowano nakłonić go do leczenia trypra zamiast brania kasy za płaskie dowcipasy, natrząsanie się z pijanej wywłoki, podczas gdy...itd.
Odpowiadał: „A jednak sami widzicie, wolę bez spodni, z gołą d... iść z wizytą, niż pracować w „Nocniku lub Gównianej”. Moje opowiadania nie są paskudztwem – są ponoć nawet lepsze od innych pod względem formy i treści; Pinezki mianują mnie humorystą pierwszego stopnia, jednym z tych lepszych, ba – nawet najlepszych...”.]

Pisał w jeden wieczór więcej niż inni. Pisarstwo według niego to żaden trud nie wspominając o połamanych palcach.
Mawiał do siebie gdy już wypił całą beczkę: „w literaturze niższe rangi są równie niezbędne jak w armii – to nam mówi rozum, a serce powinno powiedzieć daleko więcej”.

Cdn.

________

Sprawa wydaje mi się jasna, kochanie. Nie utyskuje tylko ten, kto jest obojętny. A obojętni są tylko filozofowie albo ludzie małego formatu, egoiści. Do pierwszych należy ustosunkować się pozytywnie, do drugich negatywnie. Rzecz jasna, że obojętne tępaki, którym nie sprawia bólu nawet przypiekanie rozpalonym żelazem, w ogóle nie wchodzą w rachubę.
Liczne przeróbki nie powinny Cię martwić.
_________

Odc. IV

Był również dziennikarzem, pod pewnymi względami dobrym dziennikarzem. Stwierdził, że już samo zaplanowanie, nie mówiąc o napisaniu większej książki jest nie tylko trudne, ale i niemożliwe: nawet 'Kapitał' jest serią esejów sklejonych bez określonego kształtu. Marks jednak potrafił pisać krótkie, ostre, zawzięte komentarze o bieżących wydarzeniach. Uważał, co zresztą podpowiadała mu poetycka wyobraźnia, że społeczeństwo znajduje się na krawędzi upadku. Prawie każda wiadomość o wielkich wydarzeniach mogła pasować do tej ogólnej wizji, nadając jego dziennikarstwu niezwykłą konsekwencję.

W sierpniu 1851 zwolennik jednego z pierwszych socjalistów, Roberta Owena, Charles Anderson Dana, który awansował na kierownika działu w "New York Daily Tribune", zaproponował Marksowi objęcie stanowiska europejskiego korespondenta politycznego tej gazety, z dwiema korespondencjami tygodniowo, po funcie za każdą. Przez ponad dziesięć następnych lat Marks nadesłał prawie pięćset artykułów, z których około stu dwudziestu pięciu było napisanych dla niego przez Engelsa.
Zostały one bardzo przesiane i przeredagowane w Nowym Jorku, jednakże zasadnicze ich tezy są niewątpliwie autorstwa Marksa i w tym tkwi ich siła.

Największym talentem Marksa była umiejętność polemiki. Wspaniale żonglował epigramami i aforyzmami, nie wszystkie jednak sam wymyślił. To Marat stworzył zdania: "Robotnicy nie mają ojczyzny" i "Proletariusze nie mają nic do stracenia prócz swych kajdan". Słynna anegdota o burżujach noszących feudalne herby na siedzeniu pochodzi od Heinego, podobnie jak i to, że "religia jest opium dla ludu". To Luis Blanc powiedział: "Od każdego według jego zdolności, każdemu według jego potrzeb", od Karla Schappera pochodzi: "Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!", a od Blanquiego określenie "dyktatura proletariatu".

Marks jednakże potrafił stworzyć własne aforyzmy:
"W polityce Niemcy wymyślili to, co inne narody urzeczywistniły".
"Religia jest jedynym słońcem, wokół którego krąży człowiek, dopóki nie zacznie krążyć wokół siebie."
"Małżeństwo burżuazyjne to wspólnota żon."
"Rewolucyjna odwaga rzuca przeciwnikom buntownicze słowa: Jestem niczym, muszę być wszystkim."
"Panujące idee każdej epoki są ideami jej panującej klasy."

Marks miał także rzadki dar puentowania powiedzeń innych i używania ich we właściwej fazie sporu i w zabójczym połączeniu.
Żaden polityczny pisarz nie prześcignął trzech ostatnich zdań 'Manifestu Komunistycznego':
"Proletariusze nie mają nic do stracenia prócz swych kajdan. Do zdobycia mają świat cały. Proletariusze wszystkich krajów łączcie się".

To docenienie przez Marksa dziennikarskich zalet krótkiego, jędrnego zdania bardziej niż wszystko inne uratowało jego całą filozofię od zapomnienia w ostatnim ćwierćwieczu XIX wieku.

Jeśli wrażliwość poetycka dała Marksowi wizję, a dziennikarski aforyzm ozdobił jego dzieło, jego balastem był żargon akademicki. Marks był uczonym, a raczej, co gorsza, nieudanym uczonym.
Zgorzkniały, niedoszły wykładowca, chciał zadziwić świat zakładając nową szkołę filozoficzną, która jednocześnie była planem działania zmierzającym do osiągnięcia władzy. Stąd wywodzi się jego dwuznaczna postawa wobec Hegla. W posłowiu do drugiego niemieckiego wydania 'Kapitału' Marks pisze:
"...jawnie uznałem się za ucznia tego wielkiego myśliciela" i "w rozdziale traktującym o teorii wartości kokietowałem nawet tu i ówdzie właściwym mu sposobem wyrażania się". Ale "moja metoda dialektyczna jest wprost przeciwstawna".
Według Hegla proces myślenia jest twórcą rzeczywistości, "według mnie zaś, przeciwnie, zjawisko idealne nie jest niczym innym, jak zjawiskiem materialnym przeniesionym do głowy ludzkiej i w niej przetworzonym".
Argumentuje więc dalej:
"Mistyfikacja, jakiej dialektyka uległa w rękach Hegla, bynajmniej nie zmienia tego faktu, że on właśnie pierwszy wyczerpująco i świadomie wyłożył jej ogólne formy ruchu. U niego stoi ona na głowie. Trzeba ja postawić na nogi, żeby wyłuskać racjonalne jądro z mistycznej skorupy"[8].

Cdn.
________

Kochanie, rozumiem, że śledzisz to z uwagą?
Niepotrzebnie obawiasz się, że zostaniesz starą panną.
Idę o zakład, że z czasem zrobi się z Ciebie wredna, krzykliwa (jak traviatta) jazgotliwa baba, która będzie pożyczać pieniądze na procent i nacierać uszu chłopcom od sąsiadów.
Nieszczęsny makler giełdowy w wyrudziałym szlafroku, mający zaszczyt tytułowania Ciebie swą małżonką, będzie co chwila podkradał nalewkę, by zalać nią gorycz życia rodzinnego.
Często wyobrażam sobie, jak to dwie zacne osoby - Ty i Safona - siedzą przy stoliku goląc nalewkę i wspominając dawne dzieje, a w sąsiednim pokoju sterczy przy kaloryferze ze skruszoną miną makler giełdowy grający w szachy z Żydkiem o wielkiej głowie, którego nazwiska wolę nie wymieniać.

Ostatnio zmieniony przez wladysl o pt., 21/10/2011 - 19:00.
avatar użytkownika Maryla

53. @wladysl

czy "kochanie" to było do mnie? Bo śledzę i doceniam słowność , a informacje o Marksie będą coraz bardziej w cenie, skoro ma zastapić Dekalog w państwie palikmiotów.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

54. Maryla,

a bo co?

[Nie przeczytała dokładnie wstępu, gdzie podawałem rok 2005]

avatar użytkownika Maryla

55. @wladysl

:) czytałam, ale "moja podejrzliwość "nakazała mi dopytać się .
Lepiej wiedzieć, niż sie domyślać . Zdrowiej ;)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

56. Maryla,

mowa na migi jest rozbiorem myśli, fakt.

avatar użytkownika Maryla

57. W piątkowym oświadczeniu

W piątkowym oświadczeniu dziekan katedry Graeme Knowles poinformował, że nie ma wyboru i zamyka katedrę ze względów bezpieczeństwa. Do "oburzonych" wystosował list otwarty, w którym prosi ich o opuszczenie terenu wokół budynku.

Protestujący, wzorując się na amerykańskim ruchu "Okupuj Wall Street", chcieli prowadzić protest na placu Paternoster, przy którym mieści się siedziba londyńskiej Giełdy, a także banki inwestycyjne, m.in. Goldman Sachs, kilkadziesiąt metrów od katedry. Ale właściciele tego placu - który jest własnością prywatną - uzyskali sądową decyzję zabraniającą organizowania tam protestu i do Paternoster Square policja zablokowała dostęp.

http://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/362955,slynna-katedra-zamkn...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

58. Igor Stokfiszewski,

Igor Stokfiszewski, publicysta „Krytyki Politycznej”, uczestnik manifestacji „oburzonych” w Madrycie, Paryżu i Brukseli

Towarzyszu, będzie rewolucja?

Pokojowa rewolucja trwa. Zaczęła się w maju w Hiszpanii i tam oraz w Nowym Jorku jest najsilniejsza, ale rozpowszechnia się już na wiele państw świata.

Kiedy fala uderzeniowa dotrze do Warszawy?

„Oburzeni" są już w Warszawie, ale natężenia protestów w tej części Europy powinniśmy się spodziewać wiosną.

A oni wiedzą, przeciw czemu się oburzają?

Hasła są jasne i uniwersalne, wszyscy doskonale wiedzą, po co wychodzą na ulice. „Oburzeni" mówią: nie będziemy płacić za wasz kryzys, chcemy, by liczył się człowiek, a nie zysk, chcemy zwiększenia uczestnictwa obywateli w decyzjach politycznych, chcemy innych relacji między światem polityki, bankierami a zwykłymi ludźmi.

Których tam akurat najmniej. Prawdziwi już nie oburzeni, lecz wykluczeni, są gdzie indziej, nie w warszawskich knajpach, nie idą na marsz prosto ze Starbucksa, z iPhonem i hipsterskimi ciuchami.

We wszystkich krajach europejskich, począwszy od Hiszpanii, to się zaczęło od protestu zubożałej klasy średniej o niestabilnej sytuacji zawodowej i wątpliwych perspektywach, którą najmocniej dotknął kryzys ekonomiczny. A postulaty są uniwersalne, bo ta warstwa klasy średniej ma dużą wrażliwość społeczną.

http://www.rp.pl/artykul/365403,737529-Rozmowa--z-Igorem-Stokfiszewskim-...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

59. Młodzież powinna zatem

Młodzież powinna zatem odzyskać inicjatywę?
- Młodzież była zawsze aktywnym podmiotem polskości. Nieprzypadkowo właśnie do młodych odwoływał się Jan Paweł II. Po 1989 roku młodzież przestała brać udział w życiu publicznym. Jeżeli chcielibyśmy przedstawić dokumentację fotograficzną z ostatniego dwudziestolecia, nie byłyby to uśmiechnięte twarze "młodych entuzjastów", tylko coraz starsze twarze wciąż tych samych polityków. Młodzież została "spacyfikowana" i będzie ona raczej kooptowana do innych grup. Przed rokiem 1989 młodzież była siłą, która mogła kooptować innych. Teraz jest odwrotnie. Młodzież między 18. a 24. rokiem życia jest w Polsce rozdarta między PO, PiS a Palikotem. Świadczy to o tym, że szuka ona wyraziciela swoich poglądów, ale sama nie proponuje nowej jakości. Jest zatem neutralizowana bądź wykorzystywana przez jakieś inne grupy, sama natomiast nie stanowi grupy samodzielnej.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111022&typ=my&id=my13.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

60. Adamski: Rewolucja jest


Adamski: Rewolucja jest najgroźniejsza przed upadkiem. Musimy więc ją zdusić w zarodku



/

Zapateryzm
powoli przechodzi do lamusa. Hiszpański mesjasz lewicy po
doprowadzeniu swojego kraju na skraj bankructwa został odrzucony przez
swoich rodaków. Niestety jego szaleńcze reformy zmieniły na zawsze
oblicze kraju. Zapateryści są tak zdeterminowani by do końca „przekuć
dusze” ludu, że burmistrz jednego z miast oferuje gejom śluby w
ekspresowym tempie by zdążyć przed przejęciem władzy przez prawicę.
Widzimy do czego prowadzi to szaleństwo. Nie pozwólmy by dotarło do
nas.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

61. Marks

Odc. V

Marks próbował więc zdobyć sławę akademicką, dokonując – jak sądził – sensacyjnego odkrycia fatalnej skazy w metodzie Hegla, które miało mu umożliwić zastąpienie całego systemu heglowskiego nową filozofią, oczywiście superfilozofią, czyniącą wszystkie filozofie niemodnymi.
Nadal jednak przyjmował, że dialektyka Hegla jest „kluczem do ludzkiego myślenia”, i nie tylko ją stosował, ale pozostał jej więźniem do końca życia.
Przede wszystkim dlatego, że dialektyka i jej „sprzeczności” wyjaśniały zbliżający się kryzys wszechświatowy, który on jako młodzieniec przedstawił w swej oryginalnej wizji poetyckiej.
Pod koniec życia, 24 stycznia 1873, we wspomnianym posłowiu pisał:
„Pełen sprzeczności ruch społeczeństwa kapitalistycznego najsilniej daje się odczuć praktycznemu bourgeois w kolejnych wahaniach periodycznego cyklu, który przebywa nowoczesny przemysł, a którego punktem szczytowym jest kryzys powszechny.
Kryzys ten nadciąga znowu, chociaż znajduje się jeszcze w stadiach zaczątkowych, a wszechstronność i intensywność jego oddziaływania wbije dialektykę nawet do łbów szczęśliwców nowej, świętej prusko-niemieckiej Rzeszy”.

Co to wszystko miało wspólnego z polityką i gospodarką rzeczywistego świata?
Nic nie miało wspólnego.
Jeśli źródło filozofii Marksa tkwiło w wizji poetyckiej, to jej opracowanie było ćwiczeniem w akademickim żargonie. Do wprawienia w ruch intelektualnej maszynerii Marksa niezbędny jednak był bodziec moralny. Znalazł go w swej nienawiści do lichwy i lichwiarzy, żarliwym uczuciu powiązanym bezpośrednio, jak to ujrzymy, z jego własnymi trudnościami pieniężnymi.

Przejawiło się to w pierwszych poważnych dziełach Marksa, mianowicie w dwóch esejach ‘W kwestii żydowskiej’, drukowanych w roku 1844 na łamach „Deutsch-Franzosische Jahrbucher”. Wszyscy zwolennicy Hegla byli bardziej lub mniej antysemiccy; w roku 1843 Bruno Bauer, antysemicki przywódca heglowskiej lewicy, opublikował tekst z żądaniem porzucenia przez Żydów judaizmu. Eseje Marksa były na to odpowiedzią.

Nie sprzeciwiał się antysemityzmowi Bauera, wręcz go podzielał, popierał i cytował z aprobatą. Nie zgadzał się jednak z rozwiązaniem Bauera.
Marks odrzucał przekonanie Bauera, że antyspołeczna natura Żyda miała swe źródło w religii i że można by to naprawić odrywając go od wiary.
W przekonaniu Marksa zło było natury społecznej i ekonomicznej.
Pisał:
„Przypatrzmy się rzeczywistemu świeckiemu Żydowi, nie temu odświętnemu ‘Żydowi dnia sobotniego’, jak to czynił Bauer, lecz ‘Żydowi dnia powszedniego’.
Nie szukajmy tajemnicy Żyda w jego religii, lecz szukajmy tajemnicy religii w rzeczywistym Żydzie.
Jaka jest świecka postawa żydostwa? ‘Praktyczna’ potrzeba, własna korzyść.
Jaki jest świecki kult Żyda? ‘Handel’.
Jaki jest jego świecki Bóg? ‘Pieniądz’.

Żydzi według Marksa stopniowo rozszerzyli tę ‘praktyczną’ religię na całe społeczeństwo:

„Pieniądz jest tym żarliwym bogiem Izraela, wobec którego żaden inny bóg ostać się nie może. Pieniądz poniża wszystkich bogów człowieka i zamienia ich w towar. Pieniądz jest ogólną, samą w sobie ukonstytuowaną ‘wartością’ wszystkich rzeczy. Pozbawił on zatem cały świat – tak świat ludzi, jak i przyrodę – właściwej wartości. Pieniądz jest wyobcowaną od człowieka istotą jego pracy i jego bytu; ta obca istota ma go w swej mocy, on zaś zanosi do niej modły.
Bóg żydowski stał się świeckim bogiem, stał się bogiem świata”.

Żyd więc zepsuł chrześcijanina i przekonał go, że „nie ma on innego przeznaczenia tu, na tym padole, jak stać się bogatszym od swego sąsiada”, a ‘świat jest giełdą’.
Władza polityczna stała się ‘niewolnikiem’ siły pieniądza. Stąd rozwiązanie powinno być ekonomiczne. „Żydostwo” stało się „powszechnym współczesnym elementem ‘antyspołecznym’ i aby „umożliwić istnienie Żyda”, trzeba usunąć „przesłanki”, „samą możliwość” tych działań pieniądza, które go wytworzyły. Usunięcie żydowskiego stosunku do pieniądza oraz Żyda i jego religii sprawi, że zniknie fałszywa wersja chrześcijaństwa, którą on narzucił światu:
„Emancypacja od handlu i od pieniądza, a zatem od praktycznego, rzeczywistego żydostwa byłaby autoemancypacją naszych czasów”.

Dotychczasowe wyjaśnienia Marksa dotyczące istoty zła dziejącego się na świecie były kombinacją studencko-kawiarnianego antysemityzmu i poglądów Rousseau. Przekształcił je w dojrzały system filozoficzny w ciągu kolejnych trzech lat, 1844-1846, uznając, że czynnikiem zła w społeczeństwie – agentami lichwiarskiej władzy pieniądza, której się przeciwstawiał – są już nie Żydzi, ale klasa burżuazji jako całość.[10]
_____________________

avatar użytkownika wladysl

62. Marks

Odc. VI

Budując swą filozofię, wykorzystał w pełni dialektykę Hegla. Po jednej stronie była władza pieniądza, bogactwo, kapitał – narzędzie klasy burżuazji. Po drugiej stronie nowa, zbawcza siła – proletariat. Teza została postawiona w ścisłej terminologii heglowskiej, przy użyciu znacznych zasobów niemieckiego żargonu filozoficznego w jego najgorszej akademickiej odmianie, choć ukryty bodziec jest bezspornie natury moralnej, a wizja ostateczna (apokaliptyczny kryzys) jest wciąż poetycka.

Tak więc nadchodząca rewolucja w Niemczech będzie filozoficzna:
„...nie może wyzwolić siebie, jeżeli nie wyzwoli się od wszystkich pozostałych warstw społeczeństwa, a tym samym nie wyzwoli również i wszystkich pozostałych warstw społeczeństwa; słowem, takiej warstwy, która stanowiąc ‘całkowite zaprzepaszczenie’ człowieka. Tym rozkładem społecznym w postaci odrębnego stanu jest ‘proletariat’”.

Marks wydaje się mówić, że proletariat, klasa, która nie jest klasą, rozpuszczalnik klasy i klas, jest zbawczą siłą, która nie ma historii, nie podlega działaniu praw historii, a ostatecznie kończy historię – koncepcja ta przypomina ideę żydowską: proletariat Mesjaszem lub Zbawicielem.
Rewolucja składa się z dwóch czynników: „głową tej emancypacji jest filozofia, jej sercem jest ‘proletariat’”. Tak więc intelektualiści stworzą elitę, generałów, a robotnicy – piechurów.
Określiwszy bogactwo jako żydowską władzę pieniądza przekształconą w klasę burżuazji, określiwszy proletariat w nowym filozoficznym sensie, Marks przystępuje, posługując się dialektyką heglowską, do samego serca swojej filozofii, to jest do opisu wydarzeń wiodących do wielkiego kryzysu. Główny fragment kończy następująco:

„Proletariat wykonuje wyrok, który własność prywatna sama na siebie wydaje przez to, ze wytwarza proletariat, tak samo jak wykonuje on wyrok, który wydaje sama na siebie praca najemna przez to, ze wytwarza cudze bogactwo i własną nędzę. Odniósłszy zwycięstwo, proletariat nie staje się bynajmniej absolutną stroną społeczeństwa, gdyż zwycięży on tylko znosząc siebie, a zarazem własne swoje przeciwieństwo. Wówczas też zniknie zarówno sam proletariat, jak i warunkujące go przeciwieństwo – własność prywatna”.

Marksowi udało się w ten sposób określić kataklizm, który ujrzał wpierw jako wizję poetycką. Opis został jednak ujęty w niemieckiej terminologii akademickiej. W terminologii świata rzeczywistego nie oznacza on jednak niczego.

Marks nawet wówczas, gdy nadaje wydarzeniom wydźwięk polityczny, używa żargonu filozoficznego:
„Socjalizm nie może być powołany do istnienia bez ‘rewolucji’. Z rozpoczęciem ‘działalności organizacyjnej’, gdy zjawia się jej duch, wtedy socjalizm może odrzucić na bok wszelkie polityczne zasłony”.

Marks był prawdziwym wiktorianinem, podkreślał słowa tak często, jak sama królowa Wiktoria w swych listach. Podkreślenia jego właściwie nie pomagają w przekazaniu treści, która wciąż tonie w niejasnościach pojęć niemieckiej filozofii akademickiej.

Chcąc swe tezy uczynić jasnymi i przekonującymi, Marks ucieka się do zwykłej gigantomanii, akcentując światowy charakter opisywanego procesu, ale wciąż jest skrępowany żargonem. Na przykład:
„Proletariat może wejść jedynie do ‘historii świata’, tak samo jak komunizm, a jego działania trwać będą, dopóki świat historycznie istnieje”.
Lub też:
„Komunizm jest empirycznie jedynie możliwy jako czyn rządzącego ludu wszędzie, od razu i jednocześnie, co zakłada ogólny rozwój sił wytwórczych i zależny od niego rozwój światowego handlu”.

Jednakże nawet wówczas, gdy sens słów Marksa jest jasny, jego stwierdzenia niekoniecznie są słuszne, bo nie są niczym więcej niż ‘obiter dicta’ filozofa-moralisty[11].
Niektóre ze zdań cytowanych powyżej brzmiałyby zarówno wiarygodnie jak i niewiarygodnie, jeśli zostałyby zmienione na przeciwstawne. Gdzie więc są fakty, świadectwa rzeczywistego świata, by te prorocze wypowiedzi filozofa-moralisty, te jego objawienia przekształcić w naukę?

Marks miał ambiwalentny stosunek do faktów, podobnie jak do filozofii Hegla. Z jednej strony spędził całe dziesięciolecia swego życia na gromadzeniu faktów, które zebrał w ponad stu olbrzymich notesach. Ale były to fakty, o których czytał w bibliotekach, w Niebieskich Księgach (Blue Books).
Nie interesowały go jednak zjawiska, które można było stwierdzić badając własnym okiem świat i słuchając ludzi, którzy w nim żyją. On był jednak całkowicie i niepoprawnie przywiązany do biurka. Nic na świecie nie mogło go odciągnąć od biblioteki i od lektury.

Marks zainteresował się nędzą i wyzyskiem jesienią 1842 roku, gdy miał dwadzieścia cztery lata, i napisał serię artykułów o prawach miejscowych chłopów do zbierania drewna. Według Engelsa Marks powiedział, że „to fakt, iż badał prawo dotyczące kradzieży drewna i zainteresował się chłopstwem mozelskim, odwrócił jego uwagę od polityki i skierował ją na sytuację ekonomiczną, a w ten sposób na socjalizm”[12].

Nie ma jednak świadectw, ze Marks rozmawiał wówczas z chłopami i właścicielami ziemskimi czy też badał na miejscu tamtejsze warunki.
W roku 1844 napisał do tygodnika finansowego „Vorwarts” artykuł o położeniu tkaczy śląskich. Nigdy jednak nie pojechał na Śląsk ani też, o ile wiadomo, nie rozmawiał z żadnym tkaczem, to byłoby zupełnie niepodobne do niego.

Marks pisał o finansach i przemyśle całe swoje życie, ale znał jedynie dwóch ludzi związanych z rozwojem finansów i przemysłu. Jednym z nich był jego wuj mieszkający w Holandii, Lion Philips, szczęśliwy biznesmen, który stworzył to, co później stało się Philips Electric Company. Poglądy wuja Philipsa o całym procesie tworzenia kapitału byłyby na pewno wiarygodne i interesujące, jeśliby Marks potrudził się je zbadać. On jednakże tylko raz konsultował się z Philipsem w technicznych sprawach wielkich finansów i chociaż czterokrotnie go odwiedzał, wizyty dotyczyły wyłącznie rodzinnego majątku.

Cdn.

____________

Rozumiesz już dzisiaj mój pobyt u benedyktynów kochanie?
Jest XVI?
Jest.

Mówią, że Barancew pragnąc wyciszenia, szuka pustelni w necie, zamiast zwrócić się bezpośrednio do Brata Giuseppe (tel.: +39 0575 556012, e-mail: monastero@camaldoli.it lub do mistrza postulantów, Brata Alberta (Pustelnia, tel.: +39 0575 556021, e-mail: eremo@camaldoli.it).

Ale właściwie to likier (specjalność klasztorna) można tu kupić: www.abbayedelerins.com
__________

avatar użytkownika Maryla

63. @wladysl

filozofię, która zbrodniczo zgładziła dziesiątki milionów ludzi na całym świecie tworzyły mole ksiązkowe. Lenin tez nie wychodził z biblioteki i musiał czytać to samo, co Marks.
Dzisiaj "etycy-filozofowie" Hartman, środa i Nowicka chcą nam zrobic powtórkę z Marksa.

"Nie interesowały go jednak zjawiska, które można było stwierdzić badając własnym okiem świat i słuchając ludzi, którzy w nim żyją. On był jednak całkowicie i niepoprawnie przywiązany do biurka. Nic na świecie nie mogło go odciągnąć od biblioteki i od lektury."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika ciociababcia

64. Kraj Basków,

lewactwo znowu wywołuje niepokój.

ciociababcia

avatar użytkownika wladysl

65. Marks

Odc. VII

Engels to drugi człowiek naprawdę znający się na rzeczach, o których pisał Marks. Jednak Marks odrzucił jego zaproszenie, by wspólnie udali się do przędzalni bawełny i, o ile wiemy, Marks nie postawił nigdy stopy w przędzalni bawełny, fabryce, kopalni lub w jakimś innym zakładzie przemysłowym.
Co bardziej jeszcze uderza, to wrogość Marksa do towarzyszy rewolucjonistów, którzy mieli takie doświadczenie, to jest do robotników, którzy zdobyli świadomość polityczną. Spotkał takich ludzi po raz pierwszy w roku 1845, gdy na krótko odwiedził Londyn i wziął w zebraniu Niemieckiego Robotniczego Towarzystwa Oświatowego. Nie odpowiadało mu to, co tam ujrzał.

Ci ludzie w większości byli wykwalifikowanymi robotnikami, zegarmistrzami, drukarzami, szewcami; ich przywódcą był leśniczy. Byli to samoucy, zdyscyplinowani, poważni, dobrze ułożeni, bardzo niecygańscy, pragnący przekształcić społeczeństwo, ale bardzo umiarkowani w sprawie praktycznych posunięć wiodących do tego celu. Nie podzielali apokaliptycznych wizji Marksa, a przede wszystkim nie mówili jego akademickim żargonem. Patrzył na nich z pogardą: to było rewolucyjne mięso armatnie, nic więcej.

Marks zawsze wolał wiązać się z intelektualistami wywodzącymi się z klasy średniej, z takimi jak on sam. Gdy wraz z Engelsem utworzyli Związek Komunistów i gdy potem stworzyli Międzynarodówkę, Marks sprawił, że socjaliści-robotnicy zostali usunięci z wpływowych pozycji i zasiedli w komisjach jedynie jako statutowi proletariusze. Motywem jego działania był częściowo intelektualny snobizm, częściowo zaś to, że ludzie z rzeczywistym doświadczeniem warunków fabrycznych skłonni byli opowiadać się przeciw przemocy, a za skromnym, stopniowym postępem: byli raczej sceptycznie nastawieni do apokaliptycznej rewolucji, o której on twierdził, że jest nie tylko potrzebna, ale i nieunikniona.
Niektóre z najbardziej jadowitych ataków Marksa były skierowane przeciw tym ludziom.

Tak, na przykład, w marcu 1846 poddał on Wilhelma Weitlinga rodzajowi sądu na zebraniu Związku Komunistów w Brukseli. Weitling był ubogim synem praczki, który nigdy nie poznał nazwiska swego ojca, terminatorem krawieckim, który zwykłą, ciężką pracą i samokształceniem zyskał szerokie poparcie wśród robotników niemieckich. Celem sądu było położenie nacisku na „poprawność” doktryny i stłumienie wszelkiego robotniczego zarozumialstwa, pozbawionego szkolenia filozoficznego, które, jak Marks sądził, było czynnikiem zasadniczym.

Marks atakował Weitlinga nadzwyczaj agresywnie, oskarżając o prowadzenie agitacji bez doktryny. To było wszystko dobre w barbarzyńskiej Rosji, gdzie „można stworzyć udane związki z tępymi młodymi ludźmi i apostołami, jednak w cywilizowanym kraju, takim jak Niemcy, powinniście zrozumieć, że nie można niczego osiągnąć bez naszej doktryny”.
A dalej:
„Jeśli próbujecie oddziaływać na robotników, zwłaszcza na robotników niemieckich, nie stosując istoty doktryny i jasnych idei naukowych, to prowadzicie jedynie pustą i niegodziwą grę propagandową, wiodącą nieuchronnie do pojawienia się natchnionego apostoła i słuchającego go osła z otwartą gębą”.

Weitling odpowiedział, że nie stał się socjalistą, by uczyć się o doktrynach produkowanych w czytelni, że wypowiada się w imieniu prawdziwych robotników i nie ulegnie poglądom teoretyków stojących z dala od świata cierpień prawdziwych robotników. Te słowa, według jednego ze świadków zdarzenia, „tak rozgniewały Marksa, że bił pięścią w stół tak gwałtownie, aż lampa dygotała. Skoczył na równe nogi krzycząc:
>>Niewiedza nigdy jeszcze nikomu nie pomogła!<<.
Zebranie się skończyło, a Marks „wciąż rozsierdzony chodził po pokoju w tę i z powrotem”[13].
____________

Odc. VIII

Sprawa ta stała się przykładem dla kolejnych ataków, zarówno na socjalistów o pochodzeniu robotniczym, jak i na każdego z przywódców, którzy zdobyli duże poparcie wśród robotników, głosząc praktyczne rozwiązania problemów pracy i płacy, a nie doktrynerską rewolucję. Marks atakował więc dawnego kompozytora Pierre-Josepha Proudhona, rolniczego reformatora Hermana Kriege i Ferdynanda Lassalle’a, pierwszego naprawdę ważnego niemieckiego socjaldemokratę i organizatora robotników.

W Okólniku przeciw Kriegemu Marks, który nie znał się na rolnictwie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie się osiedlił Kriege, potępił jego propozycję nadania każdemu chłopu stu sześćdziesięciu akrów z zasobu ziem publicznych i oświadczył, że chłopów trzeba pozyskać obietnicą ziemi, ale z chwilą stworzenia społeczeństwa komunistycznego ziemia winna przejść we wspólne władanie.
Proudhon, który był antydogmatykiem, pisał:
„Na miłość boską, po zniszczeniu przez nas całego [religijnego] dogmatyzmu ‘a priori’, nie próbujmy wzniecać u ludzi nowego rodzaju dogmatów... nie stawajmy się przywódcami nowej nietolerancji”.

Marks nienawidził takich poglądów. W gwałtownej diatrybie przeciw Proudhonowi, 'Nędza filozofii', pisanej w czerwcu 1846 roku, oskarżył go o „infantylizm”, rażącą „nieznajomość” ekonomii i filozofii, a przede wszystkim o niewłaściwe stosowanie idei i metod Hegla:
„Pan Proudhon z dialektyki heglowskiej wziął tylko jej język”.

Lassalle natomiast stał się ofiarą najbardziej brutalnych antysemickich i rasowych drwin Marksa. Pisał o nim: „Icek”, „żydowski Negr”, „tłusty Żyd wysmarowany brylantyną i noszący tanią biżuterię”.

W liście do Engelsa, z 30 lipca 1862 roku, Marks pisał o Lassalle’u:

„Jest dla mnie teraz najzupełniej oczywiste, że pochodzi on – jak o tym świadczy kształt czaszki i typ uwłosienia – od Murzynów, którzy się przyłączyli do wymarszu Mojżesza z Egiptu (chyba że jego matka lub babka ze strony ojca sparzyły się z jakimś Negrem).
Otóż takie połączenie żydostwa i niemieckości z murzyńskim podłożem musiało wydać osobliwy owoc”[14].

Tak więc Marks ani sam nie chciał badać warunków pracy robotników w przemyśle, ani też dowiedzieć się czegoś na ten temat od inteligentnych robotników, którzy doświadczyli tych warunków na sobie.
Dlaczegóż miałby chcieć?

We wszystkich zasadniczych punktach, stosując dialektykę heglowską, doszedł w końcu lat czterdziestych do własnych wniosków o losie ludzkości. Pozostało mu jedynie znaleźć fakty dla ich uzasadnienia, a fakty można było wybrać z doniesień gazet, rządowych Niebieskich Ksiąg i dowodów zebranych przez wcześniej piszących, a cały ten materiał można było znaleźć w bibliotekach. Po co szukać czegoś dalej? Problemem stojącym przed Marksem było jedynie znalezienie właściwych danych: takich, które by przystawały do jego doktryny.

Metodologię Marksa dobrze podsumował filozof Karl Jaspers:
„Stylu pism Marksa nie kształtował badacz ... nie cytuje on przykładów ani nie dostarcza dowodów, które byłyby sprzeczne z jego własną teorią, a jedynie takie, które wyraźnie wspierają lub potwierdzają to, co on uważa za ostateczną prawdę. Jest to właściwie postawa nie badacza, a dowodząca czegoś, co zostało ogłoszone jako prawda doskonała, z przekonaniem nie naukowca, a wyznawcy”[15].

W tym sensie „fakty” nie grają głównej roli w pracach Marksa, są jedynie pomocnicze, wspierają wnioski osiągnięte niezależnie od nich.
Kapitał, pomnik, wokół którego obracało się życie Marksa jako uczonego, należałoby więc uważać nie za naukowe badanie istoty procesu ekonomicznego, który miał opisać, ale za ćwiczenie z filozofii moralnej, rozprawę porównywalną z traktatami Carlyle’a lub Ruskina. Jest to ogromny, często niespójny tekst, atak na proces uprzemysłowienia i prawo własności, dokonany przez człowieka, który zapałał wielką, ale zasadniczo irracjonalną ku nim nienawiścią. I, co ciekawe, było to główną tezą, działającą jako reguła organizacyjna.

Początkowo, w roku 1857, Marks projektował to dzieło w sześciu tomach: o kapitale, ziemi, placach i pracy, państwie, handlu oraz o światowym rynku i kryzysach[16].
Metodyczna samodyscyplina, konieczna do wykonania takiego zamiaru, okazała się dla niego nieosiągalna. Jedyny tom, który rzeczywiście napisał (myląco są to dwa tomy), nie ma właściwie formy logicznej, a jest to szereg oddzielnych opisów, ułożonych w arbitralnej kolejności.
Francuski filozof marksistowski, Louis Althusser, uznając jego budowę za tak zawiłą sądził, że czytelnicy powinni „koniecznie” pominąć dział pierwszy („Towar i pieniądz”) i rozpocząć od rozdziału czwartego w dziale drugim („Przemiana pieniądza w kapitał”)[17].
Inni marksistowscy egzegeci odrzucili jednak gwałtownie tę interpretację. W rzeczywistości propozycja Althussera wiele nie pomaga.

Streszczenie przez Engelsa pierwszego tomu „Kapitału” podkreśla jedynie słabość lub raczej brak jego struktury[18]. Po śmierci Marksa Engels opracował tom drugi na podstawie tysiąca pięciuset stron notatek Marksa, z których czwartą część przerobił. Powstało sześćset stron nudnego i bezładnego tekstu o cyrkulacji kapitału, a głównie o teoriach ekonomicznych lat sześćdziesiątych XIX wieku.
Tom trzeci, nad którym Engels pracował w latach 1885-1893, dokonuje przeglądu wszystkich postaci kapitału jeszcze nie omówionych; jest to jednak tylko szereg zapisków, w tym tysiąc stron o lichwie, większość to memoranda Marksa. Prawie cały materiał pochodzi z wczesnych lat sześćdziesiątych i zebrany został wówczas, gdy Marks pracował nad tomem pierwszym.

Nie interesujemy się więc tomem drugim i trzecim, jest bowiem zupełnie nieprawdopodobne, by Marks napisał je w takiej postaci, czy w ogóle je napisał, bo nie zajmował się nimi przez piętnaście lat. Z tomu pierwszego, który jest jego dziełem, liczą się właściwie dwa rozdziały:
Ósmy, „Dzień roboczy” i dwudziesty czwarty, „Tak zwana akumulacja pierwotna”, który zawiera słynny punkt siódmy:
„Historyczna tendencja akumulacji kapitalistycznej”.

Nie jest to analiza naukowa w jakimkolwiek sensie, a po prostu proroctwo. Marks pisze:
„W miarę ustawicznego zmniejszania się (1) liczby magnatów kapitału, którzy przywłaszczają sobie i monopolizują wszystkie korzyści płynące z procesu tych przemian, (2) wzrastają rozmiary nędzy, ucisku, niewoli, zwyrodnienia, ale jednocześnie (3) wzbiera bunt wciąż wzrastającej klasy robotniczej, szkolonej, jednoczonej i organizowanej przez sam mechanizm kapitalistycznego procesu produkcji”.

Te trzy siły, działające razem, wytwarzają kryzys, czyli polityczno-ekonomiczną wersję poetyckiej katastrofy, którą Marks wyobraził sobie jako nastolatek:
„Centralizacja środków produkcji i uspołecznienie pracy dochodzą do punktu, gdy się już nie mieszczą w swej kapitalistycznej skorupie. Skorupa ta zostaje rozsadzona. Wybija godzina kapitalistycznej własności prywatnej. Wywłaszczyciele zostają wywłaszczeni”[19].
Było to niezwykle podniecające i zachwycające dla pokoleń socjalistów-gorliwców, ale nie może rościć pretensji do naukowości większych niż astrologiczny almanach.

Rozdział ósmy, „Dzień roboczy”, przedstawia faktyczną analizę wpływu kapitalizmu na życie proletariatu brytyjskiego; oczywiście, jest to jedynie część dzieła Marksa, które w rzeczywistości zajmuje się robotnikami, pozornym przedmiotem jego całej filozofii. Warto przeto zbadać jego wartość „naukową”[20].
___________

avatar użytkownika Maryla

66. @wladysl

bardzo pięknie dziękuję i licze na c.d.n.

To cenny zbiór informacji o "nowym-starym" filozofie zbrodniczej doktryny, która nam chcą wszczepić od nowa jak czip.

Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

67. Maryla,

Nie wiem tylko czy Piotr Jegliński, dyrektor wydawnictwa, nie schwyci mię za gardło.
Liczę na Circ, która z Piotrem miała w Paryżu to i owo.
W każdym razie koprajty są dwa: Paula Johnsona z 1988 oraz "Editions Spotkania".
O przekładzie i tak na koniec napiszę, a i teraz: Andrzej Piber - voila!.

avatar użytkownika Maryla

68. Izrael: Tysiące "oburzonych"

Dziesiątki tysięcy "oburzonych" wzięły udział w sobotni wieczór w wiecu w Tel Awiwie, a także innych izraelskich miastach, by przypomnieć władzom żądania sprawiedliwości społecznej, pod znakiem których latem odbywały się największe w historii kraju protesty.

"Wracamy na ulice" - pod takim hasłem demonstrowali w sobotę "oburzeni". Twierdzą, że jest to reakcja na brak działań rządu. Domagają się, by gabinet Benjamina Netanjahu i parlament uchwaliły na 2012 rok specjalny, "społeczny budżet państwa". Tym razem jednak demonstracje były dużo mniej liczne (latem brały w nich udział setki tysięcy osób).

Wiece miały spokojny przebieg, choć w Tel Awiwie, gdzie odbyła się główna demonstracja (szacunki mówią o 20-30 tysiącach uczestników) policja zatrzymała trzy osoby.

Jeden z liderów protestów, Icyk Szmueli wziął udział w demonstracji w Jerozolimie, co - zdaniem obserwatorów - jest potwierdzeniem rozdźwięków pomiędzy przywódcami niejednorodnego ruchu.

Także wśród uczestników sobotniej demonstracji w Tel Awiwie widać było mocno różniące się grupy. Korespondent PAP spotkał w różnobarwnym tłumie kilka osób z transparentami w języku rosyjskim.

"Przybysze z byłego Związku Radzieckiego (w Izraelu jest ich ponad 1,5 miliona) nie garną się do tych protestów, bo rosyjskojęzyczne media wmawiają im, że to spisek +czerwonych+ przeciwko prawicowemu rządowi" - mówi PAP Ałła Szainskaja, biochemik z Instytutu Nauki im. Weizmanna. "A ten ruch nie ma żadnych jednolitych kolorów politycznych. Popiera nas 80 proc. społeczeństwa i dobrze, że tak jest, bo my potrzebujemy sprawiedliwości społecznej bardziej niż Amerykanie. U nas koncentracja kapitału jest przecież większa nawet niż w USA" - dodaje Szainskaja, członkini lewicowej partii Merec.

Nieopodal, w niebieskich t-shirtach demonstrują liberałowie. Jeden z nich, muzyk, Icchak Kannaj mówi PAP: "Jesteśmy tu w zdecydowanej mniejszości, to właściwie kontrdemonstracja. My też uważamy, że w Izraelu jest za drogo. Tyle tylko, że inaczej niż ci ze sceny (liderzy protestu) nie chcemy, żeby było więcej interwencjonizmu w gospodarce, bo jak rząd dotuje kupno mieszkania, to jego cena od razu rośnie, więc lepiej, żeby tego nie robił ".

Boaz Arad - menedżer komunikacji marketingowej w firmie komputerowej - ma koszulkę z napisem "Kosher Tea", izraelskiego ugrupowania siostrzanego wobec amerykańskiej Tea Party. "Izraelczyk przez 168 dni w roku pracuje tylko po to, by zapłacić wymagane podatki. Produkcja mleka wygląda tak, jak w kraju komunistycznym: są monopole, licencje, kontrole. Tymczasem liderzy tego protestu, którzy chcą go zawłaszczyć dla lewicy, mówią, że potrzeba jeszcze więcej interwencji rządu i jeszcze więcej kontroli. Czyli jest tak jak w Egipcie, gdzie ludzie demonstrowali na rzecz wolności, a obudzą się pod jeszcze gorszą dyktaturą" - twierdzi Arad.

Z Tel Awiwu Juliusz Urbanowicz (PAP)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

69. Marks

Odc. IX

Ponieważ odnotowaliśmy już, że Marks szukał jedynie faktów, które pasowały do jego z góry wyrobionych sądów, i że jest to sprzeczne z wszystkimi zasadami metody naukowej, rozdział ten zawiera w sobie istotną słabość od samego początku. Jednak czy Marks poza tendencyjnym doborem faktów także przekręcał je lub fałszował?
Musimy to teraz rozważyć.

W rozdziale ósmym Marks próbuje dowieść, i jest to sedno jego doktryny moralnej, że kapitalizm z samej natury pociąga za sobą coraz większy wyzysk robotników; czyli im więcej zaangażowanego kapitału, tym większy wyzysk robotników; to właśnie wielkie zło moralne prowadzi do ostatecznego kryzysu.

Chcąc wytłumaczyć swą tezę naukowo, musiał Marks udowodnić, że, po pierwsze, choć warunki w przedkapitalistycznym warsztacie były złe, stały się o wiele gorsze w kapitalizmie przemysłowym, a po drugie – zakładając bezosobową, nieubłaganą naturę kapitału – że wyzysk robotników wzrasta crescendo w najbardziej skapitalizowanych przemysłach.
Marks nie próbował nawet udowodnić pierwszej tezy.
Pisze:
„Okres od początków wielkiego przemysłu w Anglii aż do roku 1845 omawiam tylko tu i ówdzie, a dla bliższego poznania go odsyłam czytelnika do książki Fryderyka Engelsa, Położenie klasy robotniczej w Anglii, Lipsk 1845”.
Marks dodaje, że późniejsze publikacje rządowe, zwłaszcza sprawozdania inspektorów fabrycznych, świadczą, „jak głęboko Engels pojął ducha kapitalistycznego sposobu produkcji” i „w jak podziwu godny sposób potrafił on odmalować najdrobniejsze szczegóły opisywanych przez siebie stosunków”[21].

W skrócie mówiąc, cała pierwsza część podjętej przez Marksa naukowej pracy badawczej nad warunkami pracy w kapitalizmie w połowie lat sześćdziesiątych XIX wieku opierała się na jednej pracy, mianowicie 'Położeniu klasy robotniczej w Anglii' Engelsa, opublikowanej dwadzieścia lat wcześniej. A jaką wartość naukową można z kolei wiązać z tym jednym, jedynym źródłem?

Engels urodził się w roku 1820, był synem cieszącego się powodzeniem fabrykanta tkanin bawełnianych w Barmen, w Nadrenii, i zajął się rodzinnymi interesami w roku 1837.
Wysłano go do biura firmy w Manchesterze w roku 1842; spędził w Anglii dwadzieścia miesięcy. Odwiedził w tym czasie Londyn, Oldham, Rochdale, Ashton, Leeds, Bradford i Huddersfield i przebywał, oczywiście, w Manchesterze. Znał więc z bezpośredniego doświadczenia przemysł włókienniczy, ale poza tym niewiele wiedział o warunkach w Anglii. Nie miał pojęcia o górnictwie i nigdy nie zjechał do kopalni, nie znał ani wsi, ani pracy na roli. Mimo to poświęcił tym zagadnieniom dwa rozdziały: Proletariat górniczy i Proletariat rolny.

W roku 1958 dwóch rzetelnych uczonych, W. O. Henderson i W. H. Challoner, przetłumaczyło i wydało książkę Engelsa, badając jego źródła i oryginalny tekst wszystkich jego cytatów[22]. Skutkiem ich analizy było niemal całkowite zniszczenie obiektywnej wartości historycznej tej książki i sprowadzenie jej do tego, czym niewątpliwie była: polemicznej pracy politycznej, rozprawy, tyrady. Engels pracując nad książką pisał do Marksa:
„Wystawię Anglikom ładny rejestr grzechów; wobec całego świata oskarżam burżuazję angielską o mord, rabunek i inne zbrodnie popełnione w skali masowej”[23].

To właściwie podsumowuje treść książki: miała być materiałem dowodowym dla oskarżenia. Duża część tej pracy, w tym cały tok badania epoki przedkapitalistycznej i wczesnych stadiów uprzemysłowienia, opierała się nie na źródłach pierwotnych, ale na nielicznych źródłach wtórnych o wątpliwej wartości, zwłaszcza na książce Petera Gaskella, The Manufacturing Population of England (1833), pracy pełnej romantycznej mitologii, próbującej wykazać, że wiek XVIII był złotym wiekiem dla angielskich włościan i rzemieślników.

W rzeczywistości, jak wykazała to stanowczo w roku 1842 Królewska Komisja do spraw Zatrudniania Dzieci, warunki pracy w małych przedkapitalistycznych warsztatach i zagrodach były o wiele gorsze niż w nowych wielkich przędzalniach bawełny w Lancashire. Używane przez Engelsa źródła drukowane liczyły pięć, dziesięć, dwadzieścia pięć, a nawet czterdzieści lat, choć on przedstawiał je zwykle tak, jakby były aktualne. Podając liczbę urodzin dzieci nieślubnych, co wiązał z nocną zmianą, nie zaznaczył, że dane te pochodzą z roku 1801. Cytując rozprawę na temat stanu higieny w Edynburgu, nie zaznaczył, że praca powstała w 1818 roku. Przy różnych okazjach pomijał fakty i wydarzenia, które całkowicie unieważniały jego przestarzałe dane.

Nie zawsze jest jasne, czy przekłamania Engelsa są rozmyślnym podstępem wobec czytelnika, czy też samookłamywaniem się autora. Czasem jednak fałsz jest zamierzony.
Engels posługiwał się danymi o złych warunkach pracy spisanymi przez Komisję do spraw Kontroli Fabryk w roku 1833, nie informując czytelników, że ustawa dotycząca fabryk z roku 1833 wprowadzona została na wniosek lorda Althorpa i od dawna już była w mocy, właśnie dla usunięcia warunków, które opisał raport Komisji.
Użył tego samego podstępu, manipulując jednym ze swoich głównych źródeł, książką dra J. P. Kaya Physical and Moral Conditions of the Working Classes Employed in the Cotton Manufacture in Manchester (1832), która pomogła dokonać zasadniczych reform w podległym władzom lokalnym systemie sanitarnym; Engels o tych reformach nie wspomina.

Interpretował również mylnie statystyki przestępczości lub je lekceważył, gdy nie wspierały jego tez. Oczywiście, stale i świadomie ukrywał fakty, które przeczyły jego tezom lub tłumaczyły szczególną „niesprawiedliwość”, jaką on próbował ujawnić. Dokładne sprawdzenie wyciągów Engelsa z jego drugorzędnych źródeł wykazuje, że były one często skracane, streszczane, przekręcane lub wypaczane, ale niezmiennie brane w cudzysłów, jakby były przytaczane dosłownie. Od pierwszej do ostatniej strony opublikowanej przez Hendersona i Challonera książki przypisy katalogują przekręcenia i nieuczciwości Engelsa. W jednym tylko rozdziale siódmym, Poszczególne gałęzie pracy. Robotnicy fabryczni w ściślejszym znaczeniu, przekłamania, w tym błędne fakty i błędy w przepisywaniu, zdarzyły się dwadzieścia trzy razy, od strony 152 do 203[24].

_______

hmmmmm...ale jaja!
Czyżby historyczny kompromis?
_______

Odc. X

Marks nie mógł być nieświadomy tych słabości, a nawet nieuczciwości książki Engelsa, wiele z nich bowiem zostało ujawnionych już w roku 1848 przez niemieckiego ekonomistę Brunona Hildebranda w publikacji znanej Marksowi[25].
Ponadto Marks sam świadomie przymyka oczy na przekręcenia Engelsa, zapominając powiedzieć czytelnikowi o poważnym postępie od czasu publikacji książki, dokonanym dzięki wprowadzeniu w życie ustawy dotyczącej fabryk i innego prawodawstwa ochronnego.

Wobec pierwotnych i drugorzędnych źródeł pisanych Marks grzeszył tym samym rażącym niedbalstwem, tendencyjnymi przekłamaniami i jawną nieuczciwością, które cechowały pracę Engelsa[26]. Faktycznie współpracowali oni często w oszustwie, choć Marks był bardziej śmiałym fałszerzem. W jednej szczególnie skandalicznej sprawie przeszedł sam siebie.

Zdarzyło się to w Inauguracyjnym Manifeście Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników, założonego 28 września 1864 w Londynie.
Pragnąc wyrwać angielskich robotników z apatii, udowadniając, że obniżył się poziom życia, Marks z rozmysłem sfałszował jedno zdanie z mowy Williama Ewarta Gladstone’a, wówczas kanclerza skarbu, dotyczącej budżetu na rok 1863. Gladstone powiedział o wzroście bogactwa narodowego:
„Patrzyłbym niemal z niepokojem i bólem na ten upajający wzrost bogactwa i władzy, gdybym nie był przekonany, że nie ogranicza się on do klas, które są w dobrych warunkach”.
Dodał ponadto:
„Przeciętne warunki robotnika brytyjskiego, jak mamy szczęście to obserwować, poprawiły się w ostatnich dwudziestu latach, jak sądzimy, w stopniu nadzwyczajnym, i możemy to wyraźnie oświadczyć – bez precedensu w dziejach jakiegokolwiek kraju lub epoki”[27].

Marks w swoim Inauguracyjnym Manifeście twierdzi, że Gladstone powiedział:
„Ten zawrotny wzrost bogactwa i potęgi ogranicza się wyłącznie do klas posiadających”.

Skoro to, co Gladstone faktycznie powiedział, było prawdą potwierdzoną przez wiele danych statystycznych i skoro powszechnie było wiadomo, że jest on opętany potrzebą zapewnienia, by bogactwo zostało rozdzielone najszerzej jak to możliwe, trudno było sobie wyobrazić bardziej oburzające odwrócenie jego myśli.
Marks podał jako źródło "Morning Star", ale "Star", wraz z innymi dziennikami, i "Hansard" podają właściwy tekst mowy Gladstone’a.

Błędny cytat Marksa został mu wytknięty. Mimo to powtórzył go w Kapitale wraz z innymi niezgodnościami tekstu, i gdy sfałszowany passus został dostrzeżony i potępiony, Marks wylał bardzo wiele zaczerniającego atramentu. Przez dwadzieścia lat on, Engels, a później i jego córka Eleonora byli zamieszani w tę awanturę, próbując bronić sprawy nie do obrony.
Żadne z nich nie przyznałoby nigdy, że popełniono wyraźne fałszerstwo, i w końcu niektórzy czytelnicy odnieśli wrażenie, zgodne z zamiarami Marksa, że są to po prostu dwie strony polemiki. Tak jednak nie było. Marks był świadom, że Gladstone nigdy tych słów nie wypowiedział i oszustwo było dokonane rozmyślnie[28].
A przecież nie było to jedyne fałszerstwo. Marks fałszował podobnie cytaty z tekstów Adama Smitha[29].

To systematyczne nadużywanie źródeł zwróciło uwagę dwóch uczonych z Cambrigde w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Posługując się poprawionym francuskim wydaniem Kapitału (1872-1875), przygotowali rozprawę dla Cambridge Economic Club, zatytułowaną Comments on The use of The Blue Books by Karl Marx in Chapter XV of >>Le Capital<< (1885)[30].
Oświadczyli oni, że sprawdzili najpierw przypisy Marksa, by „otrzymać pełniejszą informację o pewnych punktach”, ale uderzeni „rosnącymi rozbieżnościami” zdecydowali się zbadać „zakres i znaczenie tak jawnych błędów”.
Odkryli następnie, że różnice między tekstem Niebieskiej Księgi a pochodzącymi z niej cytatami Marksa nie były jedynie wynikiem pomyłki, ale „wykazywały oznaki zniekształcającego wpływu”.
Stwierdzili w jednej z badanych grup przypisów, że cytaty były często „wygodnie skracane przez pomijanie fragmentów, które mogłyby zaważyć niekorzystnie na wnioskach, jakie Marks próbował wyciągnąć”.

Inna kategoria przekłamań „polega na łączeniu fikcyjnych cytatów z oddzielnych stwierdzeń zawartych w różnych częściach raportu. Są one podsuwane później czytelnikowi w cudzysłowie z całą powagą bezpośrednich cytatów z samej Niebieskiej Księgi”.

Pisząc, na przykład, o maszynie do szycia, „używa on Niebieskiej Księgi z przerażającą lekkomyślnością ... by udowodnić wręcz odwrotnie to, co naprawdę ustalono”.
Badacze uznali, ze ich dowody mogą „nie być wystarczające dla podtrzymania oskarżenia o rozmyślny fałsz”, ale że z pewnością wykazali „prawie zbrodniczą lekkomyślność w użyciu autorytetów” i stworzyli podstawę do traktowania „podejrzliwie innych części pracy Marksa”[31].

Prawdą jest, że nawet najbardziej powierzchowne zbadanie sposobu wykorzystania przez Marksa rozmaitych świadectw zmusza do sceptycznego traktowania wszystkich jego pism opartych na danych faktycznych.
Nie należy mu nigdy ufać.
Cały kluczowy rozdział ósmy Kapitału, Dzień roboczy, jest rozmyślnym i systematycznym fałszowaniem po to, by udowodnić tezę, która po obiektywnym zbadaniu okazała się nie do utrzymania.

Przestępstwa Marksa przeciw prawdzie należą do czterech kategorii.

Cdn.

Ostatnio zmieniony przez wladysl o pt., 04/11/2011 - 20:34.
avatar użytkownika Maryla

70. @wladysl

:) dziekuję, niedługo te opracowania moga nam sie przydać w XXI wieku. Alez ten czas biegnie, a komuchy sie cofają.... czyli trzymają wzorca marksowego. A mówia, że idą z nowymi ideami i nowoczesnością :)))

"cytaty były często „wygodnie skracane przez pomijanie fragmentów, które mogłyby zaważyć niekorzystnie na wnioskach, jakie Marks próbował wyciągnąć”.

Inna kategoria przekłamań „polega na łączeniu fikcyjnych cytatów z oddzielnych stwierdzeń zawartych w różnych częściach raportu. Są one podsuwane później czytelnikowi w cudzysłowie z całą powagą bezpośrednich cytatów z samej Niebieskiej Księgi”.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

71. Marylu,

Droga,
są w Pani notce pewne chropowatości, ale zwięzłość i męski styl starczą za wszystko.
Ponieważ nie chcę na własną rękę osądzać Jej notki, poślę do przeczytania Pani Elig, a kto wie czy nie samej Pani Selce z jej wielkim wstydem. Kejowowi i kazefowi - nie.
Znają się na rzeczy.
Później przekażę Pani ich opinie.

A teraz pozwolę sobie odgryźć się za krytykę, gdzieś tam przez Panią umieszczoną.
Nawet Jej pochwała pod adresem benedyktyna w drodze nie uśmierzyła mojego autorskiego gniewu i pałam chęcią zemsty za wybiórcze "Wymuszane przeprosiny".
Czy ja się skarżyłem kiedyś? czy ktoś stanął w mojej obronie?
Każdą krytyczną notkę, nawet najniesłuszniej obelżywą czy przekłamaną - w końcu też na 5 liter i na literę "k" i podtrzymującą wredny projekt Igora Janke - przyjmuje się z milczącym ukłonem ew. sprostowaniem - to należy bądź winno należeć, do netykiety.
Kolektyw z jedną tu nogą, drugą tam, nie powinien się odzywać. I każdego, kto się odezwie, słusznie posądza się o przeczuloną ambicję.
Na tym skończę, choć prawo do własnego zdania, istnienia ciągle jest kwestią otwartą i przez nikogo nie rozstrzygniętą.

Pozdrawiam.

Ostatnio zmieniony przez wladysl o pt., 04/11/2011 - 21:19.
avatar użytkownika Maryla

72. @wladysl

sam sie tak broni, że klękajcie narody :) ja z moją męską chropowatością nawet nie próbuję , bo też nikt tu Władysława nie opadł i kijem nie bije .

Co zaś do projektu zurnalistów - po co ich wspomagać lub wręcz przeciwnie.

Juz tam ze względów finansowych sami sie za łby wezmą - milionowe wsparcie dla lisowego projektu spędza juz pewnie sen z nie jednej powieki, a nawet wręcz z kilku :)

Pozdrawiam :)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

73. Właśnie,

co do żurnalistów masz rację, kto tam jeszcze na nich liczy? Jakieś zdezorientowane resztówki najwyżej, orientujące się na Semkę, Ziemkiewicza, Wildsteina, Zarembę e tutti quanti

Prawdę powiedziawszy mam swoich, nielicznych.
Andrzej Nowak we wstępniaku w ostatnich ARCANACH [nr 101] przywołał fragment listu Jeremiego Wiśniowieckiego do wojewody Adama Kisiela z Roku Pańskiego 1648: "Nam lepsza rzecz umierać, aniżeli by pogaństwo i hultajstwo miało nam panować".

I dalej AN: "Przecież jednak książę Jeremi nie poprzestał na tym. Ruszył ze swych Łubniów, by walczyć o ocalenie Rzeczypospolitej. Do rodzinnych Łubniów już nie wrócił, ale pomógł polskiemu Feniksowi odrodzić się raz jeszcze. I my nie powinniśmy rezygnować z naszej wyprawy. Musimy zachęcić więcej naszych współobywateli, żeby poszli z nami. Znowu do Zbaraża? Nie. Może jeszcze nie. Do następnych wyborów. Zmierzamy do nich w naszych codziennych wyborach i decyzjach. Wolności tych wyborów nam wciąż nikt nie zabrał".

No, a Aleksander Ścios, przykład drugi.

Pozdrawiam.

avatar użytkownika Maryla

74. Subtelność dezinformacji

Kiedy równocześnie w Nowym Jorku i w większości dużych miast Europy dochodzi do masowych demonstracji pod siedzibami instytucji finansowych; kiedy na transparentach pojawiają się te same hasła przeciwko bankom, spekulantom, korporacjom finansowym, ludziom bogatym; kiedy protestujący nazywają siebie "okupantami" - jak w USA - od okupowania Wall Street, a w Europie "oburzonymi" zrzuceniem skutków kryzysu na najuboższych, to czy zjawisko to można traktować jako obywatelską akcję młodych ludzi, spontanicznie łączących się w słusznej sprawie?

Dziś, w dobie internetowej aktywności, o to nietrudno, bo gdy na jednym końcu globalnej wioski ktoś bije w medialne tam-tamy, to słychać go równocześnie na jej drugim końcu. Przekonaliśmy się niedawno, jak domowe komputery oraz telefony komórkowe przyspieszyły bieg wydarzeń w Egipcie i w innych krajach Afryki Północnej. Nie miejmy jednak zbyt wielu złudzeń co do spontaniczności tego typu światowych akcji. Możliwości, jakie daje zwykłym ludziom współczesna technika, są po wielekroć efektywniej i skuteczniej wykorzystywane przez państwa, służby specjalne, różne grupy interesów czy nawet same media. Dlatego dziś znacznie łatwiej jest manipulować nie tylko poszczególnymi ludźmi, ale całymi grupami, regionami, państwami. A gdy mamy do czynienia ze światowym kryzysem, którego prawdziwej przyczyny oficjalnie nie zdiagnozowano, a tym bardziej gdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć jego skutków, podatność na manipulację może stanowić poważne zagrożenie dla stabilności w świecie. Po prostu nie wiemy, kto gra kryzysem i jakie cele chce osiągnąć z powodu społecznego niezadowolenia. "Podejrzanych" może być wielu: alterglobaliści, anarchiści, wszelkiej maści lewacy oraz siły jeszcze potężniejsze, które stoją za tymi ruchami - słowem wszyscy, którym marzy się zaprowadzenie nowego globalnego porządku albo zburzenie tego, który jest, czy też dominacja nad światem lub pełna jego destrukcja.

Rozbić tradycyjne elity
Oryginalnym pisarzem, który w licznych swoich książkach próbował uczulać nas na to, co w naszym życiu politycznym i społecznym jest autentyczne, naturalne, a co może stanowić czystą manipulację, był Vladimir Volkoff (Vladimir Volkoff 1932-2005). Pochodził z rodziny rosyjskich emigrantów, których wygnała z kraju bolszewicka rewolucja. Studiował na Sorbonie, zarabiał jako taksówkarz, wykładał w Liřge, a w czasie wojny był oficerem wywiadu francuskiego w Algierii. Po przejściu na emeryturę wiedzę o funkcjonowaniu tajnych służb połączył z pasją pisania powieści, głównie szpiegowskich.
W książce "Montaż", nagrodzonej przez francuską Akademię Literatury, opisuje metody pracy KGB w Europie i na świecie. Jeden z czarnych bohaterów tej powieści wyjaśnia, w jaki sposób można sobie podporządkować całe kraje i społeczeństwa. "Stawiam sobie trzy cele - mówi - rozbicie tradycyjnych elit, które mogłyby osłonić społeczeństwo przed skutkami moich działań, dyskredytacja mojego przeciwnika, władz, w czym pomoże mi lud, (...) wreszcie neutralizacja samego ludu. Tradycyjne elity rozbiję przez wywołanie w nich poczucia winy. Wytworzę w społeczeństwie i u najsłabszych przedstawicieli elit przekonanie, że były one w przeszłości szkodliwe i wciąż szkodliwe pozostają". Na tej zasadzie sowiecka agentura poprzez swoje wpływy na Zachodzie zaszczepiała w Amerykanach kompleks winy z powodu wojny w Wietnamie. U nas, w Polsce, w kraju, który poniósł proporcjonalnie do liczby mieszkańców największe straty w II wojnie światowej i samotnie walczył przeciwko dwóm agresorom: niemieckiemu i sowieckiemu, a potem bił się na wszystkich frontach wojny, zaszczepia się kompleks Jedwabnego, poczucie winy za zbrodnię na Żydach, choć okoliczności tej niemieckiej masakry nie zostały do dziś dokładnie poznane.
Oto inny ciekawy fragment z książki "Montaż". "Kiedy chce się opanować jakiś kraj, tworzy się w nim stronnictwo pokojowe, starając się uczynić je popularnym, oraz stronnictwo wojownicze, które zdyskredytuje się samo przez się, bo mało kto naprawdę pragnie wojny". Takich kapitalnych zdań można znaleźć u Volkoffa mnóstwo.

Agentura wpływu
Inna książka Volkoffa "Dezinformacja - oręż wojny" jest bardziej podręcznikiem dla zainteresowanych metodami pracy tajnych służb, szczególnie bloku sowieckiego. Dezinformacja, obok propagandy i wywierania wpływu, jest jednym z trzech głównych typów operacji specjalnych. Polega na oszukaniu przeciwnika poprzez przekazanie mu fałszywych informacji: politycznych, wojskowych, gospodarczych czy naukowych. Z propagandą mamy do czynienia wtedy, gdy "ilość słów używanych w nieprzyjacielskich środkach masowego przekazu jest ważniejsza od uważnej analizy przekazywanych treści". Józef Goebbels, twórca hitlerowskiej propagandy, mawiał, że kłamstwo ma być tak często powtarzane, aż zostanie powszechnie uznane za prawdę. Najłatwiej uprawia się propagandę, gdy ma się własne media albo gdy właściciele mediów czy znani dziennikarze są opłacani przez służby. Dezinformacja i propaganda nie są jednak celem samym w sobie. Chodzi przecież o zapewnienie sobie możliwości stałego wpływania na przeciwnika. Od tego są agenci wpływu, zajmujący zwykle wysokie stanowiska w kraju. Służby obcych państw chcą sobie tych agentów podporządkować. Mogą nimi być dziennikarze, politycy, dyplomaci, urzędnicy. Jedni robią to za pieniądze, inni w przeświadczeniu, że tak należy, bo takie, a nie inne wyciągają wnioski z faktów, nie zdając sobie sprawy, że fakty są zmanipulowane, a więc nieprawdziwe. A wiadomo, że nietrudno o "pożytecznych idiotów", o których z pogardą mówił i Lenin, i Stalin w kontekście naiwnego Zachodu. Siła dezinformacji jest tym większa, im większe jest oddalenie "pożytecznych idiotów" od źródła agentury. Stają się dzięki temu nie tylko skuteczni, ale jeszcze bardziej wiarygodni. Świadomi agenci i "agenci idioci" tworzą tzw. orkiestrę. To określenie Volkoffa odnosi się do specjalnych sytuacji, kiedy agentura szeroko uruchamia mechanizm wpływania na opinię publiczną, aby osiągnąć zamierzony efekt. Może to być sposób na zdyskredytowanie jakiejś grupy, osoby, zjawiska czy programu.
Dziś obserwujemy, jak w Europie pracuje "orkiestra" przeciwników gazu łupkowego. We Francji już odniosła sukces. Z wydobycia tego surowca zrezygnowano, a Unia Europejska szykuje teraz dla innych nowe regulacje prawne. Ciekawe, czy nam pozwoli przetwarzać łupki.
Mechanizm tej "orkiestry" jest znany. Polityk zwołuje konferencję prasową, dziennikarz pisze artykuł, stacja telewizyjna kręci film dokumentalny, powstaje sztuka, instalacja, itd. Dochodzi do manifestacji, pochodów, protestów ekologów, itd. Sprawa wywołana przez agenturę "wałkowana" jest na wielu poziomach przez wielu różnych ludzi. Wskazane jest, aby osoby te nawet siebie nie znały. "Orkiestra" gra na wszystkich swoich instrumentach, a prawdziwy sens tej gry pozostaje ukryty, zastrzeżony jedynie dla prowadzących świadomą agenturę. Właściwą melodię "orkiestry" uwiarygodniają, najczęściej również nieświadomie, "rezonatorzy" - ci, którzy podtrzymują, jak w skrzyni rezonansowej, główne tony nadawane przez "orkiestrę". O tym, w jaki sposób zdobywa się agenturę, pisze Volkoff w książce "Werbunek": "Bez elementu tresury stosunki pomiędzy agentem prowadzącym a jego agentem są niemożliwe". I my w Polsce dzięki z trudem ujawnianym przez lata teczkom agentury komunistycznej mogliśmy się co nieco dowiedzieć o sile tej tresury. Niekiedy potrafiła być tak wyrafinowana, że przesądzała o związaniu się agenta z jego oficerem na całe życie. Czasami potrafiła być łagodniejsza, co nie znaczy, że nieprzemyślana, gdyż siła tresury mogła zależeć od wielu okoliczności, w tym od indywidualnych predyspozycji agenta. To dlatego odnosiliśmy wrażenie, że TW "Bolek" raz zachowywał się tak, jakby mu poluzowano łańcuch, a innym razem, jakby gwałtownie mu go skracano.

Nowy porządek
Sensacją stała się powieść szpiegowska Vladimira Volkoffa "Spisek". Walka tajnych służb rozgrywa się równocześnie w wielu miejscach świata, a stawką jest panowanie nad nim, nad jego naturalnymi zasobami, rządami i cywilizacjami. "Spisek" opowiada o tym, jak ma się wyłonić w świecie "nowy porządek" i kto będzie tworzył "nowego człowieka". Momentem, od którego zaczyna się powieść, jest zamach 11 września 2001 roku na wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku.
Volkoff, tradycyjny biały Rosjanin, dotychczas wierny swoim poglądom o destrukcyjnej, wręcz mafijnej roli Związku Sowieckiego i jego tajnych służb wyspecjalizowanych w technikach globalnej manipulacji, z chwilą oficjalnego upadku komunizmu w Rosji zmienił poglądy na temat kraju swojego pochodzenia. Dołączył do tych, którzy ujrzeli w Putinie światłego przywódcę, zabiegającego głównie o narodowe interesy i pomyślność Rosji. W pewien sposób zaprzeczył temu, co pisał w powieści "Montaż", kiedy to główny bohater, Pitman, szef sowieckiego wywiadu, tłumaczył przyszłemu kandydatowi na agenta, że "rewolucja może wybuchnąć nie tylko, kiedy istnieją obiektywne uwarunkowania społeczno-ekonomiczne, ale i wtedy, gdy ukształtuje się opinię publiczną tak, że wierzy ona, iż takie uwarunkowania istnieją, nawet jeśli przeczą temu oczywiste fakty".

Kim są polscy "Oburzeni"
Niezależnie od "tajemnej" przemiany Volkoffa, tak charakterystycznej dla duszy Rosjanina, pozostaje on jednym z niewielu pisarzy, którzy zdobyte doświadczenie w tajnych służbach potrafili przelać na papier, aby uwrażliwić nas na to, co jest prawdziwe, a co udawane.
Protesty "Oburzonych" na świecie przybierają na sile i wszystko wskazuje na to, że nie są już oni tylko przypadkowym, spontanicznym "produktem". Pałeczkę od "Oburzonych" w Madrycie, którzy pierwsi wiosną tego roku rozpoczęli swój protest przeciwko bankom, okupując plac Puerta del Sol, przejęli przeróżni europejscy lewacy i anarchiści. "Oburzeni" we Włoszech nie kryją się ze swoją nienawiścią do Kościoła, szczególnie katolickiego.
Polscy "Oburzeni" objawili się niedawno w formie podwójnie groteskowej. Nie dość, że spóźnili się w stosunku do reszty świata, pewnie z powodu kampanii wyborczej, gdyż musieliby protestować przeciwko polityce finansowej władzy, której życzyli jak najlepiej, to jeszcze ich "sztab rewolucyjny" zawiązał się w III klasie Wielokulturowego Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia w Warszawie, którego dyrektorem jest córka red. Seweryna Blumsztajna z "Gazety Wyborczej". Czesne w tej szkole wynosi - bagatela! - 1000 zł miesięcznie. "Oburzeni" nabrali już wprawy w różnych "manifach" i "antifach". Te ostatnie, jak wyjaśniali, to "blokowanie marszów faszystowskich, które defilują ulicami miast w dniu 11 listopada". No cóż, jaki patron, takie zaangażowanie i historyczna świadomość. Oczywiście nikogo nie zdziwiło wsparcie polskich "Oburzonych" przez posła Ryszarda Kalisza, zwanego "tęczowym Rysiem", który na co dzień jeździ pięknym jaguarem.
Vladimir Volkoff słusznie zauważa, że poszczególni ludzie, rodzina czy grupa zawodowa mogą być wprowadzeni w błąd, ale nie muszą być jeszcze zmanipulowani za pomocą dezinformacji. Zdrowy rozsądek, poszukiwanie prawdy, krytycyzm i ostrożność pozwalają odróżnić prawdę od fałszu. Dezinformacja staje się skuteczna dopiero wtedy, kiedy mamy już do czynienia z pewną masą krytyczną zdezinformowanych i uległych wpływom. Bo dewizą dezinformacji - jak pisze Volkoff - nie jest dawne, znane i skompromitowane już: "kłamcie, kłamcie, zawsze coś z tego zostanie", ale znacznie dziś subtelniejsze: "perorujcie, perorujcie, w końcu odpowiednio do tego postąpicie".

Wojciech Reszczyński

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=1140023

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

75. Marks

Odc. XI

Po pierwsze, używa przestarzałego materiału, bo aktualny nie wspiera jego argumentów.
Po drugie, wybiera on pewne gałęzie przemysłu, w których warunki były szczególnie złe, jako typowe dla kapitalizmu. To oszustwo było dla Marksa szczególnie ważne, bowiem bez niego nie mógłby napisać rozdziału ósmego ‘Kapitału’ w ogóle. Tezą jego było, że kapitalizm stwarza coraz gorsze warunki; im więcej zaangażowanego kapitału, tym gorzej muszą być traktowani robotnicy dla zapewnienia odpowiedniego zysku. Dane, które przytacza w pełnym brzmieniu, by to udowodnić, pochodzą niemal zawsze z małych, niewydajnych, niedoinwestowanych firm w archaicznych przemysłach, w większości wypadków przedkapitalistycznych: garncarstwo, krawiectwo, kowalstwo, piekarstwo, produkcja zapałek, tapet, koronek. W wielu specyficznych przypadkach, które przytacza, na przykład w piekarstwie, warunki były złe właśnie dlatego, że firma nie mogła sobie pozwolić na wprowadzenie maszyn z powodu braku funduszy. Wskutek tego Marks zajmuje się w tym przypadku warunkami przedkapitalistycznymi i ignoruje prawdę, która go zadziwiła, gdy ją spostrzegł: więcej kapitału, mniej cierpienia.
Gdy zajmuje się nowoczesnym, wysoko skapitalizowanym przemysłem, napotyka bardzo niewiele danych na poparcie swej tezy; tak więc pisząc o stali, ucieka się do wstawionych do tekstu komentarzy („Co za naiwny cynizm”, „Cóż za nadęta frazeologia!”), a w przypadku kolei musi wykorzystywać pożółkłe wycinki o dawnych katastrofach („świeże wypadki kolejowe”), co było nieodzowne dla jego tezy, że wypadkowość w przeliczeniu na „pasażerokilometry” winna wzrastać, gdy tymczasem zdecydowanie spadała, i w momencie gdy był publikowany Kapitał, koleje były już najbezpieczniejszym środkiem masowego podróżowania w historii świata.

Po trzecie, używając sprawozdań inspektoratu fabrycznego, Marks przytacza przykłady złych warunków i złego traktowania robotników w taki sposób, jakby były nieodłączną normą sytemu. W rzeczywistości chodziło o odpowiedzialność osób nazywanych przez inspektorów „szalbierskimi właścicielami przędzalni”, których należało wyśledzić i oskarżyć.

Po czwarte, fakt, że główne dane Marksa pochodzą z tego właśnie źródła, czyli inspektoratu fabrycznego, zdradza jego największe oszustwo.
Tezą jego było, ze kapitalizmu nie da się naprawić i że państwo burżuazyjne jest jego sprzymierzeńcem w zadawaniu cierpień robotnikom, państwo bowiem, jak pisał, „jest komisją wykonawczą do prowadzenia spraw klasy rządzącej jako „całości”. Jednakże jeśliby to było prawdą, parlament nigdy by nie przyjął ustaw dotyczących fabryk, a państwo nie wprowadziłoby ich w życie.

Właściwie wszystkie dane, które Marks przytaczał selektywnie (czasami zafałszowane), były związane z wysiłkami państwa (inspektorów, sądów, sędziów pokoju) dotyczącymi poprawy warunków, co z konieczności pociągało za sobą zdemaskowanie i ukaranie odpowiedzialnych za spowodowane zło. Jeśliby systemu nie można było zreformować, co było niemożliwe według rozumowania Marksa, to Kapitał nie mógłby być napisany. Ponieważ sam nie robił badań, był zmuszony polegać na świadectwie tych, których nazywał „klasą rządzącą” i którzy starali się naprawić sytuację, czyniąc to z coraz większym powodzeniem. Dlatego Marks zniekształcał swoje główne źródła danych lub też rezygnował ze swych tez.
Kapitał był i jest strukturalnie nieuczciwy.

Cdn.

Odc. XII

Marks nie mógł albo nie chciał pojąć – nie uczynił bowiem żadnego wysiłku, by zrozumieć, jak działa przemysł – że od samego zarania rewolucji przemysłowej w latach 1760-1790 najsprawniejsi przemysłowcy, dysponujący pełnym dostępem do kapitału, zwykle sprzyjali tworzeniu lepszych warunków dla swojej siły roboczej, dążyli więc do wsparcia ustawodawstwa fabrycznego i, co było równie ważne, do jego skutecznego wprowadzenia w życie, bo eliminowało ono to, co oni uważali za nieuczciwą konkurencję. Ponieważ warunki pracy się poprawiły, robotnicy nie powstali, choć Marks przepowiadał, że to uczynią. Prorok zawiódł zupełnie.

Z lektury ‘Kapitału’ wyłania się kompletne niepowodzenie Marksa w zrozumieniu kapitalizmu. Nie powiodło mu się, bo jego metoda nie była naukowa: nie badał sam faktów ani nie stosował obiektywnie faktów odkrytych przez innych. Nie tylko ‘Kapitał’, ale całą jego pracę charakteryzuje brak poszanowania dla prawdy, czasem równy lekceważeniu. To pierwszy powód, dla którego marksizm jako system nie mógł przynieść takich rezultatów, do jakich rościł pretensje. Nazywanie go naukowym jest nieporozumieniem.

Jeśli więc Marksem, sprawiającym wrażenie naukowca, nie powodowała miłość prawdy, to co było siłą napędową w jego życiu?

Chcąc to odkryć, musimy przyjrzeć się jego charakterowi. Jest faktem, pod pewnymi względami smutnym faktem, że potężne dzieła intelektu nie wyłaniają się z abstrakcyjnych działań mózgu i wyobraźni; są one głęboko zakorzenione w osobowości. Marks jest tego znakomitym przykładem.
Rozważaliśmy już postrzeganie jego filozofii jako stopu wizji poetyckiej, talentu dziennikarza i akademizmu. Można także wskazać, że jej rzeczywista zawartość odnosi się do czterech aspektów jego charakteru: upodobania do przemocy, żądzy władzy, nieumiejętności w posługiwaniu się pieniędzmi i skłonności do wykorzystywania otoczenia.

Podtekst przemocy, zawsze obecny w marksizmie i stale widoczny w reżimach marksistowskich, był niejako projekcją Marksa jako człowieka.
Marks żył w atmosferze krańcowej przemocy słownej, co pewien czas eksplodującej w gwałtownych awanturach, a niekiedy i czynnych zniewagach.
Kłótnie w rodzinie Marksa były niemal pierwszą rzeczą, którą zauważyła przyszła jego żona, Jenny von Westphalen. Na Uniwersytecie Bońskim zaaresztowała go policja za posiadanie pistoletu i został tymczasowo relegowany; uniwersyteckie archiwa ujawniają, ze był zamieszany w studenckie potyczki, pojedynkował się i otrzymał cięcie w lewe oko. Awantury, jakie wywoływał w rodzinie, padły cieniem na ostatnie lata życia jego ojca i przypuszczalnie doprowadziły do całkowitego zerwania z matką. W jednym z zachowanych najwcześniejszych listów Jenny czytamy:
„Proszę nie pisz do mnie z taka urazą i gniewem”,
I staje się jasne, że wiele z jego nieustających kłótni było skutkiem gwałtownych zwrotów, jakich był skłonny używać w piśmie, a jeszcze częściej w mowie; wielokrotnie przyczyną tych awantur był alkohol.
Marks nie był alkoholikiem, ale pijał regularnie, czasem sporo, i niekiedy brał udział w wystawnych hulankach. Jego problemy były częściowo spowodowane stałym pobytem na emigracji (od dwudziestego piątego roku życia), głównie w wychodźczych niemieckich społecznościach obcych miast. Rzadko szukał znajomości poza nimi i nigdy nie próbował wtapiać się w miejscowe środowiska. Ponadto wygnańcy, do których zwykle się przyłączał, przebywali w niewielkich grupach, interesując się wyłącznie polityką rewolucyjną.

Pomaga to wyjaśnić sposób patrzenia Marksa na życie jakby z tunelu, i trudno sobie wyobrazić inne zaplecze społeczne, które umacniałoby bardziej konfliktowy charakter Marksa, takie środowiska są bowiem znane ze swych ostrych sporów. Według Jenny kłótnie się nigdy nie kończyły, ustały jedynie w Brukseli.
W Paryżu jego narady redakcyjne, przy rue des Moulins, musiały odbywać się przy zamkniętych oknach, by nie było słychać ciągłego krzyku.
Owe kłótnie nie były bezcelowe. Marks kłócił się z każdym, z kim się sprzymierzał, począwszy od Bruno Bauera, dopóki nie udało mu się opanować go zupełnie. Skutkiem tego powstało wiele, głównie nieprzyjaznych, opisów zachowania się ogarniętego gniewem Marksa.

Brat Bauera napisał o nim nawet wiersz:

„Czarny typ z Trewiru w furii szaleje,
Pięścią zaciśniętą wywija,
I wrzeszczy bez końca.
Dziesięć tysięcy diabłów trzyma go za włosy”[33].

Cdn.
_________

avatar użytkownika wladysl

76. Marks

Odc. XIII

Marks był niskim, krępym mężczyzną o czarnych włosach i brodzie, nosił monokl w pruskim stylu, cerę miał ziemistą (jego dzieci nazywały go Maurem). Paweł Annenkow, który go widział na „procesie” Weitlinga, pisał o jego „potężnej czarnej grzywie włosów, porośniętych włosami rękach i krzywo zapiętym surducie”, nie miał dobrych manier, „był dumny i traktujący innych z lekką pogardą; jego „ostry, metaliczny głos dobrze pasował do radykalnych sądów, jakie ciągle wydawał o ludziach i rzeczach”, wszystko, co mówił, miało „drażniący ton”[33].

Ulubioną przez Marksa sztuką Szekspira był ‘Troilus i Kresyda’, w której pociągały go gwałtowne obelgi Ajaksa i Thersytesa. Lubił je cytować i ofiarą jednej z nich („O ty, z przepitą pałą panie! Nie masz więcej rozumu niż tkwi w moim łokciu”) padł kiedyś jego rewolucyjny towarzysz, Karl Heinzen, który odwzajemnił mu się pamiętnym portretem złośliwego małego człowieka. Przedstawił on Marksa „nieznośnie brudnego”, kogoś „między kotem a małpą”, z „rozczochranymi czarnymi włosami i brudnożółtą cerą”. Było niemożliwe, jak twierdził, powiedzieć, czy ubranie i skóra Marksa były naturalnej barwy złota czy tylko brudne: i zwykł był mawiać:
„Ja ciebie zniszczę”[34].

Sporo czasu spędzał Marks na zbieraniu dokładnych ‘dossiers’ o swych politycznych rywalach i wrogach, które bez skrupułów dostarczał policji, jeśli mogło to mu przysporzyć korzyści. Wielkie publiczne kłótnie, jak na przykład zebranie Międzynarodówki w Hadze w roku 1872, zapowiadały ‘règlements des comptes’ w Rosji Sowieckiej.
Czasami naprawdę lała się krew. Marks zachował się tak znieważająco w sporze z Augustem von Willichem, w roku 1850, że ten ostatni wyzwał go na pojedynek. Marks, choć się pojedynkował, powiedział, że „nie będzie się zajmował wybrykami pruskich oficerów”, ale nie próbował powstrzymać swego młodego pomocnika, Konrada Schramma, od zajęcia jego miejsca, choć Schramm nigdy w życiu nie miał pistoletu w ręce, a von Willich był wyśmienitym strzelcem. Schramm został postrzelony. Sekundantem von Willicha był wtedy szczególnie groźny współpracownik Marksa, Gustav Techow, słusznie znienawidzony przez Jenny, który zabił przynajmniej jednego towarzysza rewolucjonistę i został w końcu powieszony za zabicie policjanta.

Marks nie odrzucał gwałtu, a nawet terroryzmu, jeśli odpowiadało to jego taktyce. Zwracając się w roku 1849 do rządu pruskiego groził: „Jesteśmy bezwzględni i od was nie żądamy względów. Gdy przyjdzie kolej na nas, nie będziemy upiększali terroryzmu”[35].
W roku następnym, w Apelu Komitetu Centralnego do Związku Komunistów, kolportowanym w Niemczech, zachęcał tłum do przemocy:
„Nie może być mowy o tym, by występowali oni [robotnicy niemieccy] przeciw tak zwanym ekscesom, przeciw aktom zemsty ludu na znienawidzonych osobach lub budynkach publicznych, z którymi wiążą się jedynie nienawistne wspomnienia – powinni nie tylko akty te tolerować, lecz wziąć w swoje ręce kierownictwo nad nimi”[36].

Od czasu do czasu był gotów poprzeć zabójstwo, pod warunkiem że było skuteczne. Rewolucjonista Maksym Kowalewski, w którego obecności Marks otrzymał wiadomość o nieudanej próbie zamordowania cesarza Wilhelma I na Unter den Linden w roku 1878, notuje wściekłość Marksa z powodu nieskuteczności zamachu[37].

Wydaje się pewne, że Marks raz zdobywszy władzę, byłby zdolny do wielkiej przemocy i okrucieństwa. Jednak nigdy nie znalazł się w sytuacji, by mógł dokonać rewolucji czy aktów przemocy na wielką skalę. Stąd też wypełnił owym dławionym a gwałtownym gniewem swoje książki, które zawsze miały ton nieprzejednania i skrajności. Wiele fragmentów sprawia wrażenie, że były rzeczywiście pisane w furii. We właściwym czasie Lenin, Stalin i Mao Tse-tung zastosowali w praktyce na wielką skalę tę przemoc, którą Marks odczuwał w swym sercu i którą emanują jego prace.

Nie można stwierdzić, jak rzeczywiście Marks zapatrywał się na moralność, zarówno zniekształcając prawdę, jak i zachęcając do przemocy. W pewnym sensie był silną moralnie jednostką. Przepełniało go gorące pragnienie stworzenia lepszego świata. Wyśmiał jednak moralność w ‘Ideologii niemieckiej’, twierdząc, że jest „nienaukowa” i może być przeszkodą dla rewolucji. Wydaje się, że sądził, iż będzie się można bez niej obyć w wyniku jak gdyby metafizycznej zmiany w zachowaniu ludzi, której dokona nadejście komunizmu[38].

Podobnie jak wiele egocentrycznych jednostek, skłaniał się do opinii, że prawa moralne nie stosują się do niego samego, albo raczej do utożsamiania swych interesów z moralnością jako taką. Z pewnością doszedł do uznania za współmierne interesów proletariatu i spełnienia własnych poglądów.

Anarchista Michaił Bakunin zanotował, że Marks był „szczerze oddany sprawie proletariatu, choć tkwiła w tym zawsze domieszka osobistej próżności”[39]. Był nieustannie przejęty sobą; zachowały się długie młodzieńcze listy, pisane pozornie do ojca, a w rzeczywistości do siebie i o sobie[40]. Uczucia i poglądy innych ludzi nigdy zbytnio go nie interesowały. Każde przedsięwzięcie, którym się zajął, musiał wykonać osobiście i w pojedynkę. O gazecie „Neue Rheinische Zeitung” Engels mówił: „Organizacja redakcji to zwykła dyktatura Marksa”[41].
Marks nie miał czasu ani zainteresowania dla demokracji, pominąwszy specjalne i przewrotne znaczenie, jakie nadawał temu słowu; wszelkie wybory były mu wstrętne – w swych artykułach dziennikarskich skwitował brytyjskie wybory parlamentarne jako pijackie orgie[42].

Cdn.

Od. XIV

W świadectwach o celach politycznych Marksa i jego zachowaniu, pochodzących z różnych źródeł, godne uwagi jest, że często pojawia się słowo: dyktator.
Annenkow nazwał go w roku 1846 „wcieleniem demokratycznego dyktatora”.
Niezwykle inteligentny agent policji pruskiej, śledzący Marksa w Londynie, donosił:
„Dominującym rysem jego charakteru jest bezgraniczna ambicja i ukochanie władzy… jest absolutnym władcą swojego Związku… robi wszystko sam, wydaje polecenia na własną odpowiedzialność i nie znosi sprzeciwu”.

Techow (ów sekundant von Willicha), któremu udało się niegdyś upić Marksa i doprowadzić do zwierzeń, daje jego świetny słowny portret. Był to „człowiek o wybitnej osobowości”, z „rzadką intelektualną przewagą”, i „jeśliby jego serce dorównało intelektowi, a miałby on w sobie tyleż miłości, co nienawiści, poszedłbym w ogień dla niego”. „Brak mu jednak szlachetności ducha. Jestem przekonany, że całe dobro zżarła w nim najbardziej niebezpieczna osobista ambicja…zdobycie władzy [jest] głównym celem wszystkich jego wysiłków.”

Ostateczny osąd Bakunina o Marksie uderza w tę samą nutę:
„Marks nie wierzy w Boga, wierzy bardzo w siebie i tak działa, by służył mu każdy. Serce jego nie jest pełne miłości, ale goryczy, i żywi on bardzo mało sympatii dla ludzkiej rasy”[43].

Nieodmienny gniew Marksa, dyktatorskie zwyczaje i gorycz odbijały niewątpliwie uzasadnioną świadomość jego wielkich możliwości i głęboki zawód spowodowany niezdolnością do wykorzystania ich bardziej skutecznie.

Jako młody człowiek prowadził życie cygańskie, często gnuśne i rozwiązłe; w początkach wieku średniego z trudnością przychodziła mu praca sensowna i systematyczna, często przesiedział całą noc na rozmowie, później leżał w półśnie na sofie prawie cały dzień.
W późniejszym wieku średnim prowadził bardziej regularny tryb życia, ale nigdy nie narzucił sobie dyscypliny w pracy. Obrażał się za najmniejszą krytykę. Tak jak Rousseau, skłonny był do sporu z przyjaciółmi i dobroczyńcami, zwłaszcza jeśli dawali mu dobre rady. Gdy jego oddany kolega, doktor Ludwig Kugelmann, zasugerował w roku 1874, że nie miałby trudności z ukończeniem Kapitału, jeśliby zorganizował sobie nieco lepiej swe życie, Marks zerwał z nim na dobre i obrzucił bezlitosnymi obelgami[44].

Jego gniewny egoizm miał fizyczne, jak i psychiczne podłoże. Prowadził szczególnie niezdrowy tryb życia: prawie nie uprawiał ćwiczeń fizycznych, jadał ostre potrawy, czasem bardzo dużo, dużo palił, sporo pił, zwłaszcza mocne piwo, i w rezultacie miał ciągłe kłopoty z wątrobą. Rzadko się kąpał lub nie mył się w ogóle. Z tych też powodów cierpiał przez ćwierć wieku na prawdziwą plagę czyraków. Podnosiło to jego naturalną drażliwość i wydaje się, że nasiliło się szczególnie podczas pisania Kapitału.
„Cokolwiek się stanie – pisał groźnie do Engelsa – to mam nadzieję, że burżuazja, dopóki będzie istniała zapamięta dobrze moje karbunkuły”[45].
Czyraki gnębiły go z większą lub mniejszą dolegliwością, ale stale pokrywały jego ciało: pojawiały się na policzkach, grzbiecie nosa, na siedzeniu, co utrudniało mu pisanie, i na narządach płciowych. W roku 1873 spowodowało to nerwowe załamanie, objawiające się drżeniem ciała i wielkimi wybuchami furii.

A jednak istotniejsza niż gniew i zawiedzione nadzieje, być może tkwiąca u samych korzeni nienawiści do systemu kapitalistycznego, była jego groteskowa wprost nieudolność w posługiwaniu się pieniędzmi.
W młodym wieku wpędziło go to w ręce lichwiarzy, którym płacił wysokie procenty, i porywcza nienawiść do lichwy stanowiła ważną siłę jego filozofii moralnej. Wyjaśnia to, dlaczego poświęcił jej tyle czasu i miejsca, dlaczego jego teoria klas jest zakorzeniona w antysemityzmie i dlaczego włączył do Kapitału długi i gwałtowny fragment potępiający lichwę, który zaczerpnął z jednej z antysemickich diatryb Lutra[46].

Kłopoty pieniężne Marksa rozpoczęły się za czasów studiów i nie opuściły go do końca życia. Wypływały z jego dziecinnej postawy: pożyczał pieniądze nieostrożnie, wydawał, a później bywał zdziwiony i zły, gdy przychodziło do płacenia wysoko zdyskontowanych weksli i procentów. Pobieranie procentów, oczywiste w każdym systemie opartym na kapitale, uważał za zbrodnię przeciw ludzkości i podstawę wyzysku człowieka przez człowieka; system, który stworzył, miał usunąć całe to zło.

Jego odpowiedzią na kłopoty finansowe było wykorzystywanie każdego, kto był w pobliżu, przede wszystkim rodziny. Ostatni list od umierającego już ojca, z lutego 1838 roku, zawiera skargę, że Karol jest nieczuły na sprawy rodziny, chyba że chce zyskać od niej pomoc; dalej ojciec narzeka:
„Jesteś dopiero czwarty miesiąc na kursie prawa i wydałeś już 280 talarów. Ja nie zarobiłem tyle przez całą zimę”[47].
Trzy miesiące później ojciec zmarł. Marks nie pojechał na pogrzeb. Zamiast tego zaczął wywierać nacisk na matkę. Już wtedy żył z pożyczek od przyjaciół i od czasu do czasu wyłudzał pieniądze od rodziny. Twierdził, że rodzina jest „dość bogata” i ma obowiązek wspierania go w tak trudnej pracy.

Poza pisywaniem artykułów dla prasy, co było przedsięwzięciem raczej politycznym niż zarobkowym, Marks nigdy nie starał się poważnie o pracę: raz jedynie w Londynie, we wrześniu 1862 roku, zabiegał o posadę urzędnika kolejowego, ale jego podanie zostało odrzucone z racji niewyraźnego pisma.
Niechęć Marksa do zajęcia się swą karierą była chyba głównym powodem braku zrozumienia rodziny dla jego próśb o jałmużnę. Matka odmówiła spłacenia jego długów i ostatecznie odsunęła się od niego zupełnie. Odtąd ich stosunki prawie nie istniały. Przypisywano jej pełne goryczy życzenie, by „Karol zebrał jakiś kapitał, zamiast tylko pisać o nim”.

Cdn.

________

avatar użytkownika Maryla

77. @wladysl

idee Marksa tfurczo rozwija "tęczowa komuna" widzielismy to w Warszawie 11.11.11

Marks nie odrzucał gwałtu, a nawet terroryzmu, jeśli odpowiadało to jego taktyce. Zwracając się w roku 1849 do rządu pruskiego groził: „Jesteśmy bezwzględni i od was nie żądamy względów. Gdy przyjdzie kolej na nas, nie będziemy upiększali terroryzmu”.

Taką ideologie chcą nam wprowadzic "etycy lewicy" - Hartman, Środa, Nowicka.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

78. Terroryści lepsi i gorsi Nasi

Terroryści lepsi i gorsi

Nasi sąsiedzi zza Odry od lat brzydzą się przemocą. Szczególnie gdy dochodzi do niej w ich własnym kraju. Kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiedziała już, że kierowane przez nią państwo rozprawi się z narodowymi socjalistami. Przy okazji - prawdopodobnie przez pomyłkę - uznała ich za... reprezentantów prawicy ("terroryzm na skrajnej prawicy - to haniebne dla Niemiec"). Zagraniczne występy niemieckich socjalistów-antyfaszystów nie wzbudzają u przywódczyni Unii Europejskiej aż tak wielkich emocji. Za to niektóre zapowiedzi działań zbrojnych ze strony światowych przywódców spotykają się z pełnym zrozumieniem pani kanclerz. "Na świecie jest wiele krajów, które nie wykluczają z zasadniczych względów opcji wojskowej w sprawie Iranu" - stwierdziła Angela Merkel w wywiadzie dla "Leipziger Volkszeitung". Dzielenie socjalistów na lewicowych i prawicowych zdobywa na politycznych salonach coraz większą popularność. Podobnie jak segregacja na dobry i zły terroryzm.

Piotr Tomczyk

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

80. Markowski wyhodowany na Marksie

W wywiadzie pod tytułem "A niech sobie maszerują" w GW

Agnieszka Kublik: Jest pan patriotą?

Radosław Markowski: Według kryteriów stosowanych przez ziobrystów czy kaczystów - kiepskim, a tak w ogóle - takim średnim. Jest to wybór celowy i świadomy. Przerobiłem dokładnie lekcję XX-wiecznej historii Europy. To tutaj zniknęło w zawieruchach wojennych 100 mln ludzi, głównie przez ten - za każdym razem lokalny - patriotyczny duch właśnie,w rzeczywistości będący ograniczonym nacjonalizmem. Nie znam innej - pozornie pozytywnej - koncepcji, pod której hasłem uczyniono tyle zła."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

81. O Markowskim

mówił wczoraj nie wymieniając nazwiska Antoni, w TV TRWAM "punkt widzenia".

avatar użytkownika wladysl

82. Marks

Odc. XV

Mimo wszystko Marks otrzymał w spadku znaczne pieniądze. Śmierć ojca przyniosła mu sześć tysięcy franków w złocie, z których część wydał na uzbrojenie robotników belgijskich. Po zgonie matki w roku 1856 otrzymał mniej, niż oczekiwał, ale jedynie dlatego, że przewidując spadek pożyczał pieniądze od swojego wuja, Philipsa. W 1864 roku otrzymał pokaźną kwotę z majątku Wilhelma Wolffa. Inne sumy otrzymał od żony i jej rodziny (wniosła) także w posagu srebrną zastawę stołową z herbami swych przodków z rodu Argyll, herbowe sztućce oraz bieliznę pościelową).
Między innymi otrzymali dość pieniędzy rozsądnie zainwestowanych, zapewniających dostatek, i nigdy ich rzeczywisty dochód nie spadał poniżej dwustu funtów rocznie, co się równało trzykrotnemu przeciętnemu zarobkowi robotnika wykwalifikowanego.

Marksa i jego żonę interesowało jedynie wydawanie pieniędzy. Tak spadki, jak i pożyczki rozmieniali na drobne sumy. Byli zawsze w długach, czasem poważnych, a srebrna zastawa regularnie była oddawana i odbierana z lombardu wraz z odzieżą rodziny. Zdarzyło się nawet, że tylko sam Marks mógł wyjść z domu, jemu bowiem pozostała para spodni.
Rodzina Jenny odmówiła dalszej pomocy zięciowi, którego uważała za niepoprawnego próżniaka i utracjusza. W marcu 1851 donosząc Engelsowi o urodzinach córki, Marks żalił się:
„Nie mam w domu dosłownie ani grosza”[48].

Wówczas już Engels stał się ofiarą wyzysku. Od połowy lat czterdziestych XIX wieku, gdy po raz pierwszy się zetknęli, aż do zgonu Marksa Engels był głównym źródłem dochodu rodziny Karola i Jenny.
Prawdopodobnie przekazał jej ponad połowę swych dochodów. Niemożliwe jest jednak obliczenie ich wysokości, przez ćwierć wieku bowiem przekazywał nieregularne sumy, wierząc zapewnieniom Marksa, że jeśli tylko otrzyma następny przekaz, zdoła doprowadzić swe sprawy do porządku.
Stosunki miedzy nimi były nierówne, stroną wyzyskującą był Marks, zawsze przeważający, czasem władczy partner. W zadziwiający jednak sposób jeden potrzebował drugiego, jak para aktorów w dwuaktówce, niezdolnych grać oddzielnie, często na siebie narzekających, ale zawsze trzymających się razem.

Ich stosunki załamały się prawie w roku 1863, gdy Engels uznał, że Marks posunął się za daleko w swej niegodnej żebraninie. Engels utrzymywał dwa domy w Manchesterze, jeden dla prowadzenia interesów, drugi dla swej kochanki, Mary Burns. Gdy zmarła, Engels był bardzo tym przybity. Wpadł w pasję, kiedy 8 stycznia 1863 roku otrzymał od Marksa oschły list, w którym Marks po uznaniu jego straty natychmiast przeszedł do ważniejszej sprawy – prośby o pieniądze[49].
Nic nie odzwierciedla lepiej nieugiętego egocentryzmu Marksa. Engels odpowiedział chłodno i to zdarzenie niemal przerwało ich kontakty. Tak czy inaczej nie były one już nigdy takie same, bo Engels poznał ograniczenia charakteru Marksa. Wydaje się, że uznał wówczas, iż Marks nigdy nie zdoła dostać pracy czy utrzymać rodziny lub choćby uporządkować swoich spraw. Jedyne, co pozostało, to płacenie mu regularnie datków.

Tak więc w roku 1869 Engels sprzedał firmę i zapewnił sobie roczny dochód nieco powyżej ośmiuset funtów. Z tej sumy trzysta pięćdziesiąt przeznaczył dla Marksa. W ten sposób przez ostatnie piętnaście lat swego życia Marks był na utrzymaniu rentiera i miał pewne zabezpieczenie.
Wydaje się jednak mimo wszystko, że wydawał około pięciuset funtów rocznie, a może i więcej, usprawiedliwiając się przed Engelsem:
„Nawet patrząc na to po kupiecku, czysto proletariacka postawa byłaby tu nie na miejscu”[50].
Stąd listy z prośbą o dodatkową jałmużnę napływały do Engelsa nadal[51].

Cdn.

Odc. XVI

Jednak główną ofiarą rozrzutności Marksa i jego niechęci do pracy była rodzina, zwłaszcza jego żona. Jenny Marks pozostaje jedną z tragicznych, żałosnych postaci socjalistycznej historii. Miała jasną szkocką cerę, zielone oczy i kasztanowe włosy swojej babki ze strony ojca, pochodziła z linii drugiego lorda Argyll, zabitego pod Flodden. Była pięknością i Marks ją kochał – dowodzą tego jego wiersze – i ona kochała go namiętnie, uczestnicząc w jego bitwach, zarówno z jego rodziną, jak i własną; trzeba było wielu lat goryczy, by jej miłość umarła.

Jak taki egoista jak Marks mógł obudzić takie uczucie?

Sądzę, że odpowiedź tkwi w tym, że był mocnym, władczym, w młodości i we wczesnym wieku męskim przystojnym mężczyzną, choć zawsze niechlujnym, a jednak zabawnym. Historycy zwracają mało uwagi na tę właśnie cechę charakteru, mimo że pomaga ona wyjaśnić pozornie tajemniczy urok (dotyczyło to również Hitlera, zarówno w życiu prywatnym, jak i publicznym). Humor Marksa był często cięty i bezlitosny. Ale jego świetne żarty śmieszyły ludzi. Jeśliby był człowiekiem pozbawionym humoru, nieprzyjemne cechy pozbawiłyby go zupełnie poparcia, a kobiety obróciłyby się doń tyłem. Żarty są jednak najpewniejszą drogą do serc kobiet, które dużo przeszły w życiu. Często słyszano, jak Marks i Jenny śmieli się razem, a później to właśnie anegdoty Marksa, bardziej niż cokolwiek innego, związały z nim jego córki.

Marks był dumny ze szkockiego szlacheckiego pochodzenia swojej żony, nawet je wyolbrzymiał, i jej pozycji córki barona i wyższego urzędnika władz pruskich. Drukowane zaproszenia na bal, które wysłał w Londynie w roku 1860, określają ją jako „née von Westphalen”. Zapewniał często, że lepiej się czuje z prawdziwymi arystokratami niż z chciwą ‘bourgeoisie’ (słowo to, jak mówili świadkowie, wypowiadał ze szczególnym zgrzytliwym lekceważeniem). Jednak Jenny, gdy straszna rzeczywistość małżeństwa z bezpaństwowym i bezrobotnym rewolucjonistą dotarła do jej świadomości, z chęcią zdecydowałaby się na burżuazyjną egzystencję, nawet i drobnego ‘bourgeois’.

Od początku roku 1848 przez prawie całą następną dekadę jej życie było koszmarem. W dniu 3 marca 1848 wydany został nakaz wydalenia Marksa z Belgii i wtrącono go do więzienia; Jenny spędziła również noc w celi w tłumie prostytutek. Następnego dnia odwieziono ich pod eskortą do granicy.

Prawie cały następny rok Marks spędził na wędrówce lub w sądzie. Do czerwca 1849 był w nędzy. W następnym miesiącu przyznał się przyjacielowi:
„Już ostatnia sztuka biżuterii mojej żony znalazła drogę do lombardu”[52].
Nie upadał jednak na duchu, podtrzymując absurdalny, wieczny rewolucyjny optymizm, pisząc do Engelsa:
„Mimo wszystko ogromny wybuch rewolucyjnego wulkanu nigdy nie był bardziej bliski. Szczegóły później”.

Ona jednak nie czuła się najlepiej, była w ciąży. W Anglii znaleźli bezpieczeństwo, znaleźli także i poniżenie. Miała już troje dzieci: Jenny, Laurę i Edgara, a teraz urodziła czwarte, Guya, czyli Gwidona, w listopadzie 1849 roku. Pięć miesięcy później wyrzucono ich z mieszkania w Chelsea za niepłacenie czynszu, prosto na chodnik, jak pisała Jenny, „przed całym tłumem z Chelsea”. Łóżka zostały sprzedane na opłacenie rzeźnika, mleczarza, aptekarza i piekarza.

Znaleźli schronienie w nędznym niemieckim internacie przy Leicester Square i tam, w zimie, Gwido zmarł. Jenny pozostawiła pełną rozpaczy relację z tych dni, które sprawiły, że jej uczucia do męża nigdy się już nie odrodziły[53].

W dniu 24 maja 1850 roku brytyjskiemu ambasadorowi w Berlinie, lordowi Westmorelandowi, wręczono kopię raportu bystrego agenta policji pruskiej, opisującego bardzo szczegółowo działalność niemieckich rewolucjonistów, grupujących się wokół Marksa. Żaden dokument nie przekazuje lepiej, co musiała znieść Jenny:
„[Marks] prowadzi życie cygańskiego intelektualisty. Rzadko się myje, czyści ubranie i zmienia bieliznę, często jest pijany. Chociaż niejednokrotnie nic nie robi całymi dniami, to w końcu pracuje dniami i nocami z niezmordowaną wytrzymałością, gdy ma wiele pracy do wykonania. Nie chodzi spać ani nie wstaje o stałej porze. Często nie idzie spać przez całą noc, a później w południe kładzie się w ubraniu na sofie i śpi do wieczora, i nie przeszkadza mu ruch kręcących się po pokoju [były tam dwa pokoje]…
Nie ma ani jednego czystego i solidnego mebla. Wszystko jest połamane, w strzępach i porozrywane, pokryte kurzem na pół cala. W środku [salonu] stoi szeroki staromodny stół przykryty ceratą, na której leżą rękopisy, książki i gazety razem z ubraniami dzieci, kawałkami płótna i szmatami z koszyka do szycia jego żony, kilka wyszczerbionych filiżanek, noże, widelce, lampy, kałamarz, chińskie figurki, holenderskie gliniane fajki, tytoń, popiół… właściciel sklepu ze starzyzną byłby zawstydzony, gdyby musiał rozdać tak osobliwą kolekcję bez ładu i składu. Gdy się wchodzi do pokoju Marksa, dym i zapach tytoniu wyciska z oczu łzy…
Wszystko jest brudne i pokryte kurzem, tak że usiąść nie można bez ryzyka. Jedno z krzeseł ma tylko trzy nogi, na drugim dzieci bawią się w gotowanie. To drugie ma, jak się zdaje, cztery nogi, więc podstawia się je gościowi, ale po gotowaniu dzieci nie sprzątnięto, i jeśli się usiądzie, ryzykuje się czystość spodni”[54].

Raport ten przedstawia prawdopodobnie najgorszy moment losów rodziny Marksa. W najbliższych latach spadły na nią następne ciosy. Córka Franciszka, urodzona w 1851, zmarła w roku 1852. Edgar, najbardziej ukochany syn, ulubieniec Marksa, którego ojciec nazywał ‘Musch’ (Muszka), dostał nieżytu żołądka i jelit i zmarł w roku 1855, co było okropnym ciosem dla obojga rodziców. Jenny nigdy się już z tego nie wydobyła. Marks pisał:
„Codziennie żona mi mówi, że chciałaby leżeć w grobie…”.
Trzy miesiące wcześniej urodziła się już córka Eleonora, ale Marks chciał mieć synów, a teraz nie miał ani jednego; dziewczęta się dla niego nie liczyły, chyba tylko jako sekretarki.

W roku 1860 Jenny zaraziła się ospą i straciła resztki urody; od tej chwili aż do zgonu w roku 1881 przesuwała się powoli na dalszy plan w życiu Marksa – zmęczona, rozczarowana kobieta, wdzięczna za małe dobrodziejstwa losu: powrót jej sreber z lombardu, zamieszkanie we własnym domu. W roku 1856 dzięki Engelsowi rodzina Marksa mogła przeprowadzić się z Soho do wynajętego domu (9, Grafion Terrace, Haverstock Hill), dziewięć lat później, ponownie dzięki Engelsowi, zajęli o wiele lepszy (1, Maitland Park Road). Odtąd mieli zawsze co najmniej dwoje służby. Codziennie rano Marks zabierał się do czytania „The Times”. Został wybrany do rady parafialnej. W pogodną niedzielę prowadził rodzinę na uroczysty spacer do Hampstead Heath, sam idąc na czele, żona zaś z córkami i przyjaciółmi z tyłu.

Cdn.

avatar użytkownika kij w mrowisko

83. Wladysl

Za fanaberie intelektualistów najczęściej płaci rodzina.

avatar użytkownika wladysl

84. Tak, proszę Pana kija.

W szczególności zaś, niekoniecznie.
Bolkowej za książkę płacą i mało kto porozumiewawczo mrygnie.

avatar użytkownika kij w mrowisko

85. Wladysl

oj, koniecznie, szanowny panie. Kobiety i dzieci intelektualistów biedne były. Teraz prawdziwych kobiet nie ma. Intelektualistów też.

avatar użytkownika Maryla

86. Na przodku

Na przodku postępu

Organizacje feministyczne i homoseksualne mogą być zadowolone
przynajmniej z jednej nominacji ministerialnej w rządzie Donalda Tuska.
Pełnomocnikiem rządu ds. równego traktowania została posłanka Platformy
Obywatelskiej Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, która może się pochwalić
"postępowymi poglądami" w kwestiach aborcji, in vitro, związków
partnerskich czy miejsca kobiet w polityce i biznesie, czemu dała nieraz
wyraz w trakcie poprzedniej kadencji Sejmu.

> Więcej <

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

87. Maryla,

Allach jeden wie, jak ciężko mi balansować, jak łatwo mogę zerwać się i stracić równowagę czytając wklejki Maryli.
Już myślałem, że infernalny smród rozszedł się po kościach, a tu mateczka Kozłowska.
Diabli nadali, ot co.

avatar użytkownika Maryla

88. @wladysl

diabli nadali, co gorsza, to podobno nie koniec jego nominacji.
Na v-ce ministra edukacji szykuje się Hartman, Jan Hartman.

Nie trać równowagi, mamy antidotum - Rycerzy z różańcem, walczą dzielnie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

89. W teatrze bluźnierstwo, w katedrze czuwanie

Ponad 7,5 tys. uczestników zgromadziło czuwanie modlitewne w katedrze Notre-Dame w Paryżu. Odbyło się ono 8 grudnia wieczorem w czasie, gdy w teatrze Rond-Point odbywała się premiera spektaklu „Gólgota Picnic” (Piknik na Golgocie), uznanego za obelżywy wobec Chrystusa i Jego Męki.
Nie wszyscy zmieścili się w świątyni, część uczestników stała przed nią, na placu Jana Pawła II.
Przez dwie godziny wierni modlili się, słuchali opisu Męki Pańskiej, śpiewali i adorowali wystawione w prezbiterium relikwie Męki Pańskiej, w tym koronę cierniową, przechowywane na co dzień w skarbcu katedralnym.

Była to symboliczny sprzeciw wobec sztuki Rodrigo Garcii, która przedstawia groteskową wizję ukrzyżowania Chrystusa, ze scenami seksualnymi i obelgami pod Jego adresem włącznie. Sztuka wywołała już wcześniej polemiki w Madrycie i Tuluzie. W stolicy Hiszpanii część widzów opuszczała teatr w trakcie spektaklu na widok kompletnej nagości aktorów, ukrzyżowania kobiety ze „stygmatami” i masturbacji jednej z aktorek. W Tuluzie z kolei doszło do protestów i czuwań modlitewnych przed teatrem.

Ponadto grupa katolików związana z portalem internetowym „Culture et foi” (Kultura i Wiara) manifestowała pod teatrem dwie godziny przed rozpoczęciem spektaklu z białymi kwiatami w dłoniach, aby uświadomić twórcom „ból chrześcijan i wezwać do wzajemnego szacunku”. Nie było skandowania sloganów, ani transparentów, demonstracja odbywała się w ciszy. Inicjatorzy manifestacji tłumaczyli, że sztuka Garcii nie jest zwykłą krytyką chrześcijaństwa, lecz „w złośliwy i agresywny sposób zniesławia przedstawienia wiary chrześcijańskiej”.

http://www.gosc.pl/doc/1027590.W-teatrze-bluznierstwo-w-katedrze-czuwanie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

90. Marks

Odc. XVII

‘Embourgeoisement’ Marksa prowadziła do kolejnej formy wyzysku, tym razem jego córek. Wszystkie trzy były inteligentne. Można było sądzić, że dla wynagrodzenia im niespokojnego i spędzonego w nędzy dzieciństwa, które odcierpiały jako córki rewolucjonisty, Marks będzie postępował zgodnie z logiką swego radykalizmu i będzie je zachęcał do zrobienia kariery. W rzeczywistości odmówił im zadowalającego wykształcenia i nie pozwolił na zdobycie jakiegokolwiek zawodu. Eleonora, która kochała go najbardziej, mówiła do Oliwii Schreiner:
„Przez długie marne lata był między nami cień”.

Dziewczęta były trzymane w domu, uczyły się grać na fortepianie i malować akwarele, jak córki kupieckie. Gdy podrosły, Marks nadal chadzał do pubu na piwo ze swoimi przyjaciółmi-rewolucjonistami, ale – jak wspominał Wilhelm Liebknecht – nie pozwalał śpiewać u siebie w domu sprośnych piosenek, bo dziewczęta mogłyby usłyszeć[55].

Później nie pochwalał konkurentów córek, choć pochodzili oni z jego własnego rewolucyjnego środowiska. Nie mógł i nie powstrzymał ich przed małżeństwem, ale jego opór uczynił ich sytuację trudniejszą i pozostawił blizny.

Paula Lafargue, męża Laury, który pochodził z Kuby i miał nieco krwi murzyńskiej, Marks nazywał Negrillo lub Gorylem. Nie lubił też Charles Longueta, męża Jenny. Według jego mniemania obaj zięciowie byli idiotami:
„Longuet jest ostatnim z proudhonistów, a Lafargue ostatnim z bakunistów – do piekła z nimi obydwoma!”[56].

Eleonora, najmłodsza córka, najbardziej ucierpiała zarówno z powodu jego odmowy zrobienia przez nią kariery, jak i wrogości do jej konkurentów. Została tak wychowana, by uważać mężczyznę – to jest ojca – za centrum wszechświata. Nie jest więc, być może, niespodzianką, że w końcu zakochała się w mężczyźnie bardziej egocentrycznym od jej ojca.

Edward Aveling, pisarz i niedoszły lewicowy polityk, był kobieciarzem i darmozjadem, specjalizującym się w uwodzeniu aktorek. Eleonora chciała być aktorką i stała się naturalnie jego ofiarą. Przejmującą małą ironią historii było, że Edward, Eleonora i George Bernard Shaw uczestniczyli w pierwszym prywatnym czytaniu w Londynie ‘Domu lalki’ Ibsena, świetnej obrony wolności kobiet, w której Eleonora grała Norę. Niedługo przed śmiercią Marksa Eleonora została kochanką Avelinga i jego cierpiącą niewolnicą, tak jak jej matka, Jenny, była niewolnicą ojca[57].

Marks jednak zapewne potrzebował swej żony bardziej, niż chciał się do tego przyznać. Po jej śmierci w roku 1881 gasł w oczach: nie pracował wcale, kurował się w różnych uzdrowiskach lub jeździł do Algieru, Monte Carlo czy Szwajcarii po słońce i czyste powietrze. W grudniu 1882 roku cieszył się swoim rosnącym wpływem w Rosji:
„W żadnym innym kraju mój sukces nie radowałby bardziej”.
Zachowując niszczycielski wpływ do końca, chełpił się:
„Daje mi satysfakcję, że niszczę mocarstwo, które wraz z Anglią jest prawdziwym bastionem starego porządku”.
Trzy miesiące później zmarł, siedząc przy kominku. Jedna z córek, Jenny, zmarła kilka tygodni wcześniej. Koniec dwóch innych był także tragiczny. Eleonora, którą mąż doprowadził do rozpaczy, przedawkowała opium w roku 1898; być może mieli oboje popełnić samobójstwo, z którego mąż się wymigał.
Trzynaście lat później Laura i Lafargue także postanowili popełnić samobójstwo i tak też uczynili.

Z tej tragicznej rodziny pozostała jedna tajemnicza osoba,…

Cdn.

Odc. XVIII

Z tej tragicznej rodziny pozostała jedna tajemnicza osoba, symbol najbardziej dziwacznego wyzysku popełnionego przez Marksa. Badając nikczemność kapitalistów brytyjskich natknął się szereg razy na nisko płatnych robotników, ale nigdy nie udało mu się spotkać takiego, który nie dostawał żadnej pensji w ogóle. Taki robotnik istniał jednak, i to w jego własnym domu.

Gdy Marks zabierał swą rodzinę na uroczystą niedzielną przechadzkę, pochód zamykała krępa figura kobieca, taszcząca kosz z jedzeniem i inne niezbędne rzeczy. Była to Helen Demuth, zwana Lenchen. Urodziła się w roku 1823 w chłopskiej rodzinie, znalazła się u von Westphalenów w wieku ośmiu lat jako niańka. Dostawała wikt, ale nie płacono jej ani grosza.

W roku 1845 baronowa, która odczuwała smutek i obawę o Jenny właśnie wydaną za mąż, przydzieliła Lenchen, wówczas dwudziestodwuletnią, do pomocy swej córce. Lenchen pozostała w rodzinie Marksów aż do śmierci w roku 1890. Eleonora mówiła, że Lenchen jest dla innych „najczulszą z istot, zachowując przy tym stoicki stosunek do własnej doli”[58]
Pracowała nadzwyczaj ciężko, nie tylko gotując i sprzątając, ale i prowadząc wydatki rodziny, bo Jenny nie mogła sobie z nimi poradzić. Marks nie płacił Lenchen nigdy ani grosza.

W latach 1849-1850, w najgorszym okresie dla rodziny, Lenchen została kochanką Marksa i zaszła w ciążę. Mały Gwido ostatnio zmarł, ale Jenny była także ponownie w ciąży. Cała rodzina żyła w dwóch pokojach i Marks musiał ukryć stan Lenchen nie tylko przed żoną, ale i przed licznymi gośćmi – rewolucjonistami.

W końcu Jenny odkryła, czy też jej powiedziano, prawdę. Był to szczyt jej nieszczęść w tamtych latach, a prawdopodobnie koniec jej miłości do Marksa. Pisała:
„jest to wydarzenie, nad którym nie chcę się dłużej rozwodzić, chociaż przyczyniło nam ono sporo smutku prywatnie i publicznie”.
Ten cytat pochodzi z jej autobiograficznego szkicu, napisanego w roku 1865, z którego zachowało się dwadzieścia dziewięć stron z początkowych trzydziestu siedmiu; pozostałe, opisujące jej kłótnie z Marksem, prawdopodobnie zniszczyła Eleonora[59].

Lenchen urodziła syna 23 czerwca 1851 w Soho (28, Dean Street)[60]; otrzymał metrykę jako Henry Frederick Demuth. Marks stanowczo zaprzeczył, że jest ojcem dziecka. Może chciał postąpić jak Rousseau i oddać dziecko do sierocińca albo żeby je ktoś adoptował? Lenchen miała jednak silniejszy charakter od kochanki Rousseau. Nalegała na uznanie chłopca. Oddano go w końcu na wychowanie do robotniczej rodziny o nazwisku Lewis, ale pozwolono mu odwiedzać dom Marksów. Nie wolno mu było jednak wchodzić przez drzwi frontowe i zmuszono do widywania się z matką jedynie w kuchni.

Marks był przerażony, że ojcostwo Freddy’ego zostanie wykryte i że mogłoby ono mieć zgubny skutek dla niego jako rewolucyjnego przywódcy i proroka. Jedna niejasna wzmianka o tym zachowała się w jego listach, inne zostały usunięte przez różne ręce. Ostatecznie przekonał Engelsa, by prywatnie uznał Freddy’ego za swego syna, tylko na użytek rodziny Marksów. Eleonora w to uwierzyła. Engels jednak, choć zwykle ulegał żądaniom Marksa dla dobra ich wspólnej pracy, nie chciał zabierać sekretu z sobą do grobu. Zmarł na raka krtani 5 sierpnia 1895 roku; nie mógł już mówić, ale nie chcąc, by Eleonora (Tussy, jak ją nazywano) nadal sądziła, że jej ojciec był bez skazy, napisał na tabliczce:
„Freddy jest synem Marksa. Tussy chce zrobić ze swego ojca bóstwo”.

Sekretarka i gospodyni Engelsa, Luiza Freyberger, w liście do Augusta Bebla z 2 września 1898 napisała, że Engels sam powiedział jej prawdę i dodała:
„Aż zabawne, jak Freddy jest podobny do Marksa z tą jego typową żydowską twarzą i czarnymi włosami; byłoby ślepym uprzedzeniem widzieć w nim jakiekolwiek podobieństwo do generała (tak nazywała Engelsa)”.
Eleonora uznała Freddy’ego za swego przyrodniego brata i przywiązała się do niego; zachowało się dziewięć jej listów do Freddy’ego[61]. Nie przyniosła mu jednak szczęścia: jej kochanek Aveling pożyczył pieniądze pochodzące z oszczędności, gromadzonych przez Freddy’ego przez całe życie, i nigdy mu ich nie zwrócił.

Lenchen była jedynym członkiem klasy robotniczej, którego Marks kiedykolwiek dobrze poznał, jego jedynym prawdziwym kontaktem z proletariatem. Freddy mógł zostać kimś zupełnie innym, ale ponieważ był wychowany jako dziecko robotnicze, w roku 1888, gdy miał już trzydzieści sześć lat, otrzymał upragniony dyplom wykwalifikowanego ślusarza. Spędził prawie całe swoje życie na dworcu King’s Cross i w Hackney, był członkiem związku zawodowego metalowców.

Marks nigdy go jednak nie poznał. Spotkali się prawdopodobnie raz, gdy Freddy wchodził po schodach kuchennych do domu Marksa, ale Freddy nie miał najmniejszego pojęcia, że rewolucjonista-filozof jest jego ojcem.
Zmarł w styczniu 1929 roku, gdy Marksowa wizja dyktatury proletariatu przybrała konkretny i okrutny kształt, a Stalin – władca, który osiągnął absolutną władzę, za jaką Marks tęsknił – rozpoczynał właśnie katastrofalny atak na rosyjskie chłopstwo.

KONIEC

Przypisy podam w następnym odcinku.

avatar użytkownika Maryla

91. @wladysl

Bardzo dziekuję . Cenne archiwum do wielokrotnego wykorzystania :)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

92. Od naszej korespondentki z



"Ruch oburzonych": Kto za nim stoi? Jakie ma cele?

czytaj więcej >>

KTO ?

Nie jest to żadna jedna organizacja, tylko jej szereg,
Większość z nich jest międzynarodowa. SEIU (Service Employees
International Union), z przywódcą Stevenem Lerner, CODEPINK, też
międzynarodowe, (założone przez kobiety, o korzeniach w radykalnych
organizacjach, często terrorystycznych, z lat 70-tych, eco - terroryzm
to też ich działalność), VANJONES (Anthony Van Jones), który sam w sobie
jest instytucją i prowadzi publiczne wykłady na całym świecie, jak
obalić kapitalizm, światowy system finansowy i to on w gruncie rzeczy
jest twórcą i organizatorem "Ruchu Oburzonych".
Wśród innych znanych nazwisk, jednym z najważniejszych jest Prof. Cornel West, z Universytetu Princeton.

Powiedziałabym,
że te trzy nazwiska : Steven Lerner, Cornel West, VanJones, są
najbardziej popularne, jako, że to po prostu wykładają:
Rozwalić banki.
Spowodować kryzys kolejno w różnych krajach, potem światowy.
Po "Arabskiej Wiośnie", rozpocząć organizowanie zamieszek w różnych krajach świata, wreszcie niemal wszędzie.
Spowodować generalny chaos.
Doprowadzić do wprowadzenia "Stanów Wyjątkowych" w kolejno wybranych państwach, stopniowo wszędzie.
No i ...już prawie jesteśmy w domu...

a potem wziąć wszystko za mordę i mieć. (..)

wpolityce
Foto: wPolityce

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

93. Starcia z "oburzonymi" w

Starcia
z "oburzonymi" w Oakland w Kalifornii. "wdarli się do ratusza. Palili
amerykańskie flagi i zniszczyli kilka dzieł sztuki"

Demonstranci obrzucali policjantów kamieniami, butelkami i petardami. Według najnowszego bilansu zatrzymano ok. 300 osób.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

94. Multikulti czyli lewacka młódź

www.youtube.com

Witaj
Kościele Katolicki, jesteśmy Anonimowi Przez lata obserwowaliśmy twoje
działania, kampanie dezinformacji, nie akceptowanie sprzeciwu, skłonność
do pozy...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Krzysztofjaw

95. @Marylu

Tak w skrócie: zarówno "anonimowi" jak i "oburzeni" posiadają jedno źródło inspiracji a ich celem jest ogólnoświatowy "chaos", który opanować będą mogli tylko sami kreatorzy "chaosu" poprzez pewna formę scentralizowanej władzy światowej. Oczywiście w imię demokracji, zapewnienia ładu, porządku i bezpieczeństwa... Przykre, ale jesteśmy świadkami inicjacji czegos na miarę III WŚ...

Mam nadzieję, że te mitomańskie zamierzaenia wybranych... pozostana tylko chorymi urojeniami...

Pozdrawiam

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)

avatar użytkownika wladysl

96. Przyjmując za oczywiste, fakt, że ktoś natarczywie

usiłuje grzebać w piórach Światowemu Hegemonowi - inaczej: koło pióra robi - niestosowne jest udawanie Greka w niewiedzy, rozpoznaniu, kto ma w tym interes.
Pani Elig, jak powszechnie wiadomo, sprawozdaje, i tyle; zatem każda supozycja, że bierze w ataku na USA udział świadomy, podyktowany Jej głębokim przeświadczeniem o nieuchronności zwycięstwa trockizmu itd., jest nieuprawniona.

avatar użytkownika Maryla

97. @wladysl

A BO JEDNI SPRAWOZDAJĄ TAK, A INNI JESZCZE LEPIEJ

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wladysl

98. Przepraszam Cię bardzo,

ale nie możesz Marylu dopuścić do tego by Pani elig się obraziła.
Po co to komu?

[Pani elig, jak wschodnie media podają, jest autentycznie bezstronna, co zresztą każdy widzi. Nawet Pan Unicorn.]

avatar użytkownika Maryla

99. z frontu walki ideologicznej lewicy


Aborcyjne tournee Czubaszek



/

Tak
można w skrócie nazwać to co robi Maria Czubaszek, która z dumą
przyznała, że zabiła dwójkę swoich nienarodzonych dzieci. Wczorajszy
program Tomasz Lisa był kolejnym przystankiem aborcyjnej trasy
koncertowej celebrytki. Tym razem supportowała ją Wanda Nowicka, która
nazwala kobiety inkubatorami. Występy Czubaszek są jednak coraz bardziej
żałosne i pokazują, że za aborcyjnym coming outem tej, pożal się Boże,
satyryczki kryje się prawdziwy dramat.   



Ratunku! Biedroń chce uczyć Polaków seksu!



/

Dyżury seksuologa odbywać się mają w słupskim i gdyńskim biurze
poselskim Roberta Biedronia. W ten sposób poseł Ruchu Palikota chce
uczyć Polaków seksu.







Festiwal na dziesięciolecie zabijania chorych, ale bez klasyki eutanazyjnego kina



/

Pierwszy
na świecie festiwal filmów eutanazyjnych odbywa się w tym tygodniu w
Holandii. Festiwal jest częścią „Tygodnia Eutanazji”, który obchodzony
jest w dziesiątą rocznicę legalizacji zabijania starców i chorych w tym
kraju. Na pokazach zabrakło jednak klasyki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

100. Sewek Blumszajn podpina się pod ACTA, a idź jak Palikot,

i usłyszysz, gdzie twoje miejsce, czerwony propagandysto.

Mamy w świecie pierwszą bodajże od 1968 r. rewolucję pokoleniową. Taki wiatr, duch dziejów, że w różnych częściach świata młodzi ludzie nagle zaczynają krzyczeć: mamy was gdzieś! Ten świat nam się nie podoba!
Ileż ja czytałem artykułów tłumaczących, dlaczego w Polsce żadnych Oburzonych nie będzie. No i proszę, mamy największe manifestacje od 20 lat i nikt tu nikogo autokarami pod siedzibę rządu nie zwozi. Ciekawie jest obserwowanie polityków przechodzących przyspieszony kurs sieciowego świata i szukających sposobów rozmowy z nim.

Jestem pewien, że świat będzie lepszy, kiedy wchłonie i jakoś oswoi ten bunt.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75968,11105990,Internauci__My__narod.html#ixzz1lmyo...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

101. "Arabska wiosna" z

"Arabska wiosna" z perspektywy roku

Dr hab. Adam Bieniek

Rewolucja w Tunezji 2011 roku zapoczątkowała ciąg wydarzeń, szumnie określanych mianem "arabskiej wiosny" lub wręcz "arabskiej wiosny ludów". Nastąpiły zmiany u steru władzy w Tunezji, Libii, Egipcie, perspektywicznie w Jemenie, a w Syrii właśnie trwają walki i demonstracje. Świat powitał zmiany z dużą sympatią, z nadzieją na większą demokratyzację i - co za tym idzie - zwiększenie się ogólnie pojętej sfery normalności i bezpieczeństwa na świecie. "Arabską wiosnę" często ukazywano w kategoriach idealistycznych - jako pęd do wolności i godności. Jak już pisaliśmy, przyczyny wystąpień były w istocie raczej ekonomiczne i wywołane zostały z jednej strony skokowo drożejącą żywnością na rynkach światowych (a wszystkie wspomniane kraje są w większej mierze importerami niż eksporterami artykułów żywnościowych), z drugiej zaś - rosnącą świadomością społeczeństw na temat korupcji oraz nieudolności rządów. Czynniki te nie musiały jednak prowadzić do nieuchronnych zmian, ponieważ niemało krajów w świecie muzułmańskim spełnia powyższe kryteria, a nie doprowadziło to (być może tylko na razie) do znaczących wybuchów niezadowolenia społecznego. Argument demokratyzacji i "pędu do wolności" jest zaś po prostu bezsensowny w sytuacji, kiedy pozostałe kraje arabskie pozostają w sferze rządów nierzadko dalece mniej demokratycznych niż obalone reżimy - wystarczy wspomnieć absolutne monarchie nad Zatoką Perską, na czele z moim ulubionym przykładem średniowiecznej w swej istocie Arabii Saudyjskiej. Jedynym chwalebnym wyjątkiem od tej reguły pozostaje wieloetniczny i wielowyznaniowy Liban. Wprowadzoną na obcych bagnetach tzw. demokrację iracką można bowiem między bajki włożyć, o czym świadczyć mogą poważne niepokoje w tym kraju po wycofaniu wojsk okupacyjnych. Można znaleźć wiele innych wspólnych mianowników "arabskiej wiosny". W tym miejscu jednak chciałbym zwrócić uwagę na dwa, które przekładają się na przyszłe zagrożenia. Jednym jest rzesza bezrobotnej, często pozbawionej jakichkolwiek kwalifikacji oraz perspektyw na przyszłość młodzieży; drugim zaś fakt, że jak na warunki arabskie, mieliśmy tutaj do czynienia ze względnie świeckimi reżimami, starającymi się, aby islam, a raczej islamizm, nie odgrywał zbyt dużej roli w państwie. Wspomniane mianowniki niosą ze sobą następną groźbę, obejmują bowiem szereg innych krajów (nie tylko arabskich), nad którymi wisi groźba eksportu "arabskiej wiosny", z Algierią na czele. Poszukajmy więc jeszcze jednego czynnika łączącego wydarzenia w interesujących nas krajach - najlepiej wiążącego się z wyżej wymienionymi - i zza grobu dosięgnie nas szyderczy uśmiech bin Ladena... Nie chodzi ani o niego, ani o tzw. Al-Kaidę, która w formie jednolitej organizacji nigdy nie istniała, ale o wojujący, roszczeniowy islamizm, wyrastający jak grzyby po deszczu wszędzie tam w świecie islamu, gdzie rządzące od pokoleń reżimy świeckie nie zapewniły społeczeństwu zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, a muzułmańscy fundamentaliści roztaczają nad "wykluczonymi" sielski widok utopijnego państwa sprawiedliwości społecznej, rządzonego w myśl praw danych przez Boga. Nieistotne, że takie utopie już powstały i niczego dobrego nie przyniosły - dość wspomnieć Afganistan talibów, kraj nader odległy od wyobrażeń o "raju utraconym", czy Iran, zapętlony zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej. Powróćmy jednak na razie do bilansu "arabskiej wiosny": Tunezja, w której w wyniku wyborów 2011 roku mandaty zdobywają przedstawiciele wielu partii - ale najwięcej (89) umiarkowana partia muzułmańska An-Nahda, wysuwająca postulaty umiarkowanej islamizacji kraju - z doświadczeń tureckich wiemy już, że umiarkowana islamizacja po kilku latach rządów nabiera tempa. Zmiany obyczajowe są zauważalne - coraz więcej tradycyjnie ubranych kobiet i coraz większa rola islamu w życiu społecznym. Nie dotyka to na razie ani turystów, ani nielicznej mniejszości chrześcijańskiej czy żydowskiej w tym kraju - podobnie jak w Turcji islamiści zdają sobie sprawę ze znaczenia przemysłu turystycznego dla kraju. Sytuacja ekonomiczna pogorszyła się - częściowo wskutek ograniczenia napływu turystów niepewnych co do stabilności Tunezji. Wszystkie niemal wskaźniki gospodarcze są gorsze niż przed zmianami. Ulica rozczarowana wygraną/przegraną rewolucją coraz częściej wsłuchuje się w głosy radykałów nawołujących do pogłębienia przemian, ale nie w kierunku demokratyzacji i liberalizacji (które same w sobie stały się jakimś nowym bożkiem dzisiejszych czasów, pomimo że nie wszędzie i nie zawsze oznaczają polepszenie jakości życia), tylko w stronę fundamentalistycznej utopii. Libia na razie skutecznie odwróciła opisany już przez znakomitego arabskiego prekursora socjologii, pochodzącego z Afryki Północnej Ibn Chalduna (zm. 1406 AD) trend historyczny (od trybalizmu i nomadyzmu do życia osiadłego państwa) i cofa się do okresu podziałów plemiennych i frakcyjnych. Wszelkie statystyki mogą być tylko z grubsza szacunkowe, ale sytuacja społeczno-ekonomiczna jest bardzo zła. Huczne świętowanie rocznicy wybuchu powstania przeciwko reżimowi Kaddafiego nie przesłoni faktu, że w kraju nie ma jednolitego kierownictwa, a realną władzę sprawują szefowie klanów. Nie wiem, czy sytuację należy porównać raczej do znanej polskiemu widzowi z filmu "Helikopter w ogniu" Somalii czy do Afganistanu, w którym po przepędzeniu Sowietów dotychczasowi sojusznicy rozpoczęli wojny - de facto - plemienne; wybór jest raczej mało zachęcający, a w obu przypadkach skorzystała jedyna siła gwarantująca pewną spójność i stabilność - islamiści. Jak to się ma do przedstawicieli innych religii? Większość po prostu opuściła Libię i problem niejako sam się rozwiązał... W Egipcie obalenie prezydenta Hosniego Mubaraka niczego nie zmieniło w systemie sprawowania rządów, które nadal dzierży armia pomimo wybrania w 2011 roku nowego parlamentu. Sytuacja wydaje się patowa, ponieważ armia nie chce oddać władzy w ręce podzielonego na dziesiątki frakcji i partii parlamentu, słusznie obawiając się, że z jednej strony oznacza to docelowe zwycięstwo obecnych w wielu ugrupowaniach islamistów, z drugiej zaś - kontrole parlamentu nad bezkarnym dotąd i niebotycznie skorumpowanym blokiem wojskowym. Parlament jest tak podzielony, że nie tylko nie gwarantuje stabilnych rządów, ale daje gwarancje szybkich powtórnych wyborów, w których przewagę osiągnąć muszą elementy demagogiczne i radykałowie muzułmańscy. Dlaczego "muszą"? Ponieważ gospodarka zwalnia (z ok. 5-proc. wzrostu przez ostatnie lata do 1,2 proc. w 2011 r.), dług publiczny wzrasta (z 81,4 proc. PKB w 2010 do 85,7 proc. PKB w 2011 r.), władze przejadają na bieżąco rezerwy walutowe, aby gasić główne niepokoje społeczne, a bezrobocie rośnie. Egipt jest niestabilny i nigdy nie wiadomo, kiedy dojdzie do kolejnych wybuchów niezadowolenia społecznego - a tego nie lubią turyści. Bez turystów znaczna część Egipcjan traci swoje - i tak głodowe - sezonowe zarobki, a to budzi niezadowolenie. Frustracja przeradza się w niechęć - do "obcych", "innych", bogatszych, rządzących. Zamożnych i rządzących dosięgnąć nie można, bo chronią ich strzeżone dzielnice i potężne siły policyjne; podobnie "obcych", czyli turystów, którzy stanowią ponadto jeden z filarów gospodarki. Pozostają "inni", chrześcijańscy Koptowie, stanowiący ok. 10 proc. (oficjalnie - dane wydają się zaniżone) ludności Egiptu - czyli ok. 9 milionów. Stanowią oni również cel ataków muzułmańskich ekstremistów i demagogicznych kaznodziejów. Koptowie są od niepamiętnych czasów wykorzystywani, dyskryminowani społecznie, politycznie i ekonomicznie, ale... jakoś zaciskają zęby, zakasują rękawy i wiążą koniec z końcem, czyniąc nawet z wysypisk śmieci pod Kairem dochodowy, a przynajmniej pozwalający przeżyć, interes. Nie wiadomo, czy to właśnie nie irytuje frustratów w największym stopniu. Koptowie - podobnie jak pozostali chrześcijanie na Bliskim Wschodzie - są także wygodnym "chłopcem do bicia". Kiedy kolejne ekscesy jakiegoś zachodniego skandalisty prowadzą do publikacji np. karykatur proroka islamu Muhammada (w polskim piśmiennictwie bardziej znany jako Mahomet), ekstremiści i tłum reagują bardzo żywiołowo. Autor i publikujące go gazety siedzą sobie bezpiecznie w dalekiej Europie, ale pod ręką są Koptowie w Egipcie, tzw. Asyryjczycy w Iraku i wielu innych. Ich domostwa płoną, oni są masakrowani i gwałceni. Jak jest po "arabskiej wiośnie"? Gorzej. Ani wojsko, ani skłócone siły parlamentarne nie chcą drażnić radykałów, zniżając się do obrony tak mało znaczącej w ich mniemaniu i pogardzanej mniejszości, jak chrześcijanie. A to już nie są pojedyncze ekscesy, lecz zorganizowane wystąpienia i masakry - np. w niedzielę, 9 października 2011 roku, w czasie pokojowej demonstracji mniejszości koptyjskiej w Kairze zginęło 25 osób, a ponad 300 zostało rannych. Fatalną sytuację chrześcijan w krajach "owianych wiosną wolności" zmuszone są dostrzec już nawet instytucje, rozpływające się dotąd nad "postępem demokratyzacji" w świecie arabskim. Kwestię Koptów dostrzegł wreszcie Parlament Europejski w środę, 12 października 2011 roku, w ramach posiedzenia plenarnego w Brukseli, choć odbyło się to jedynie w kontekście debaty na temat sytuacji w Jemenie, Bahrajnie, Syrii i Egipcie. Czekamy na rozwój sytuacji w Syrii, gdzie chrześcijanie również stanowią liczącą ok. 10 proc. mniejszość. Ich status nie jest tak dobry, jak w Libanie, ale nieporównywalnie lepszy niż w Egipcie, chociaż zjawiska dyskryminacyjne także mają miejsce, a swoboda wyznania może stanowić wzorzec dla Bliskiego Wschodu. Na razie w mediach dostrzegamy jednostronny przekaz krwiożerczego reżimu i demokratycznej opozycji. Niewykluczone, że demonstrantom i bojownikom uda się obalić reżim prezydenta Baszara al-Asada, choć poparcie dla istniejącego porządku jest spore. Obawiam się jednak, że zza rozjaśnionego uśmiechem oblicza zwycięskiego "demokraty" wkrótce wyłoni się inna twarz i będzie to znów szyderczy, tryumfujący uśmiech bin Ladena - uśmiech zwiastujący kolejny exodus chrześcijan, którym islamiści - podobnie jak w "demokratycznym" Iraku - nie pozwolą żyć...

Autor jest adiunktem w Katedrze Arabistyki w Instytucie Orientalistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Specjalizuje się w zagadnieniach dotyczących islamu, historii Bliskiego Wschodu oraz współczesnej sytuacji społeczno-politycznej w krajach arabskich oraz Azji Centralnej; jest członkiem Union Européenne des Arabisants et Islamisants.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120223&typ=my&id=my11.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

102. tak pięknie jadło i zdechło...

CNN

Ruch Oburzonych który przed kilkoma miesiącami wydawał się niepokonany teraz zaczyna słabnąć. "Oburzeni" będą musieli wynieść się sprzed słynnej londyńskiej katedry św. Pawła w Londynie. Są teraz tylko "cieniem cienia" ruchu, który miał wstrząsnąć światem.

http://wiadomosci.onet.pl/cnn/to-koniec-poteznego-ruchu-oburzonych,1,503...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

103. jako swoiste kuriozum obrazujące poziom umysłowy doktorantów lew

KUSIAK: ACTA, Occupy Wall Street, Indignados

http://kulturaliberalna.salon24.pl/394888,kusiak-acta-occupy-wall-street...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

104. MIĘDZYNARODÓWKA KOMUNISTYCZNA PRZELICZYŁA SIĘ I STRASZY


Bezrobocie w UE budzi demony: Skrajna prawica rośnie w siłę

26 mln ludzi jest bez pracy. Wysokie bezrobocie sprawia, że
sfrustrowani ludzie zaczynają z nadzieją patrzeć w kierunku skrajnego
nacjonalizmu - piszą Charles Bremner, Graham Keeley, David Charter.

W ostatnią środę
złość z powodu polityki oszczędnościowej rządów doprowadziła do strajków
generalnych i gwałtownych protestów w Hiszpanii, Portugalii i Włoszech,
podczas gdy w północnej Europie tysiące ludzi maszerowało pokojowo w
ramach pierwszej paneuropejskiej akcji związkowej przeciwko cięciom
budżetowym. W 27 krajach Unii Europejskiej jest obecnie około 26
milionów ludzi bez pracy.
Do najbardziej gwałtownych
konfrontacji doszło w Turynie, gdzie jeden policjant został poważnie
raniony przez demonstrantów z kijami bejsbolowymi. Demonstranci
zdewastowali banki w Mediolanie. W Rzymie dziesiątki młodych ludzi
obrzuciło policję kamieniami i butelkami oraz zniszczyło wiele
samochodów, próbując przebić się przez kordony policyjne do centrum
miasta.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

105. PE: pilne głosowanie ws.

PE: pilne głosowanie ws. podziału uchodźców

Parlament
Europejski pilnie zagłosuje dziś nad propozycją podziału 120 tysięcy
uchodźców między państwa unijne. Według tej propozycji Polska miałaby
przyjąć 12 tys. osób.

O rozpatrzenie opinii
Parlamentu do propozycji Komisji Europejskiej w tej sprawie wyszedł
przewodniczący europarlamentu Martin Schulz.

Wczoraj podczas małej sesji Parlamentu w
Brukseli powiedział on, że „kryzys migracyjny wymaga rozwiązań na
szczeblu całej Unii. Obecna sytuacja uzasadnia skorzystanie z pilnego
trybu prac” – dodał Schulz. Eurodeputowani poparli jego wniosek.

Europoseł Prawa i Sprawiedliwości
Kazimierz Michał Ujazdowski podczas debaty mówił, że tak, jak
nieodpowiedzialne było zapraszanie imigrantów do UE, tak samo
nieodpowiedzialna jest metoda dotycząca uchodźców, obrana przez Komisję
Europejską.

- Komisja
Europejska powinna być koordynatorem wysiłku suwerennych państw. Każdy
ma własne doświadczenie, własny kontekst. Tymczasem chce się narzucać
rozwiązania mechaniczne, które nie przysłużą się tej spawie. Lepsze jest
wrogiem dobrego. W tej sprawie trzeba umiaru. Komisja powinna szanować
państwa członkowskie i wypracowywać kompromis –
podkreślił Kazimierz Ujazdowski.

Wydanie opinii Parlamentu Europejskiego nie wymaga wcześniejszej zgody państw członkowskich na propozycję Komisji Europejskiej.

Jak na razie kraje Unii Europejskiej nie
podjęły decyzji w sprawie programu relokacji 120 tys. uchodźców.
Poniedziałkowe spotkanie ministrów spraw wewnętrznych nie przyniosło
rozstrzygnięcia. Kraje Grupy Wyszehradzkiej, w tym Polska, nie zgodziły
się na zasadę przymusowej relokacji. 22 września odbędzie się kolejne
spotkanie w tej sprawie.

W ubiegłym tygodniu Parlament Europejski
poparł pierwszą propozycję Komisji Europejskiej dotyczącą rozdzielenia
między kraje Unii 40 tysięcy uchodźców, na podstawie wiążących kwot
podziału.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

106. Historia XIV Liceum Staszica, dawniej Gottwalda

http://wpolityce.pl/historia/280291-historia-xiv-liceum-staszica-dawniej...

W ostatni piątek odbył się w Warszawie Wielki Jubileuszowy Bal Absolwenta z okazji 110. rocznicy utworzenia Szkoły Realnej im. Stanisława Staszica. 16 stycznia 1906 roku dzięki ofiarności Stowarzyszenia Techników w Warszawie i jej prezesa Piotra Drzewieckiego otwarto Szkołę im. Stanisława Staszica (cztery dni przed 80 rocznicą śmieci patrona). Spośród wychowanków szkoły 11 zginęło w Katyniu i 76 w Powstaniu Warszawskim. W czasie okupacji (do lipca 1944 roku) na tajnych kompletach świadectwo dojrzałości otrzymało co najmniej 215 osób. Po „wyzwoleniu” Warszawy nauka w Staszicu została wznowiona w marcu 1945 roku. W roku 1950/1951 zlikwidowaną Państwową Szkołę Ogólnokształcącą stopnia licealnego im. Stanisława Staszica zastąpiła Szkoła świecka (jedyne wtedy warszawskie liceum bez lekcji religii).W1953 roku szkole nadano imię zmarłego kilka miesięcy wcześniej I sekretarza Komunistycznej Partii i Prezydenta Czechosłowacji Klementa Gottwalda. Ciało Gottwalda zostało zabalsamowane i wystawione na widok publiczny w Pradze (tak, jak Lenina w Moskwie), ale miejscowi towarzysze nie mieli widocznie takich zdolności i umiejętności jak towarzysze radzieccy, bo mumia niedługo się popsuła i trzeba było ją skremować.

Ale Liceum Gottwalda przetrwało znacznie dłużej. Jak można było wyczytać z artykułu zamieszczonego kilka lat temu w internetowym wydaniu Gazety Polskiej do Gottwalda w latach 60. i 70.: „chodziły przeważnie dzieci stalinowskich aparatczyków, prokuratorów wojskowych, oficerów politycznych, zamieszkujących pobliskie wojskowe bloki w rejonie ulic Nowowiejska, Piękna, Filtrowa” i że „większość dzieci była z domów komunistycznych, często związanych rodzinnie lub środowiskowo z komunistycznym establishmentem”.

Uczyłem się w Gottwaldzie w latach 1974-1978, a biorąc pod uwagę, że chodziłem także z trzema starszymi rocznikami - moja wiedza na temat lat 70 mojej szkoły jest nie tylko duża, ale przede wszystkim praktyczna i mogę zaświadczyć, że już wtedy Liceum takiego charakteru na pewno nie miało. W czasie, kiedy zdecydowałem się pójść do najlepszej matematycznej szkoły w Warszawie - Gottwalda (byłem przekonany, że to jakiś znany matematyk) istniały w niej na każdym poziomie trzy klasy matematyczne zwane również „uniwersyteckimi”.

Nauczycielami w tych klasach byli wykładowcy z Wydziału matematyki Uniwersytetu Warszawskiego, a program obejmował dużą część materiału wykładanego na pierwszym roku studiów. Aby się dostać do XIV Liceum, mimo powszechnego wtedy w całym kraju konkursu świadectw, musiałem zdać bardzo trudny egzamin pisemny z matematyki. Rok w rok uczniowie naszej szkoły zdobywali najwyższe laury na konkursach krajowych i międzynarodowych. Stworzono oddzielny komitet Olimpiady Matematycznej dla Gottwalda i oddzielny dla reszty Województwa Warszawskiego nie dlatego, że byliśmy dziećmi prominentów, ale dlatego, że byliśmy po prostu znacznie lepsi. Niestety na tyle lepsi, że mnóstwo naszych koleżanek i kolegów zostało profesorami na uczelniach USA, Kanady, Australii, Wielkiej Brytanii. UNESCO uznało naszą szkołę za najlepszą w Polsce. (..)
W 1990 roku w wyniku patriotycznej postawy środowiska nauczycielskiego i uczniowskiego Liceum powróciło do poprzedniego patrona. I tak historia XIV Liceum Staszica, dawniej Gottwalda, a jeszcze dawniej Szkoły realnej im. Staszica zatoczyła koło.

Maciej Kędziorek – matura 1978 rok

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl