Sąsiedzi. 17.09.1939 r. Polacy i Żydzi w zaborze sowieckim.

avatar użytkownika Maryla

Związek Radziecki zapamiętałem wprowadzonym zaraz przez Armię Czerwoną głodem. Może powinienem napisać: głodem, rabunkiem i terrorem. Ale ja miałem wtedy 8 lat i 10 miesięcy prawie i zapamiętałem najlepiej głód, chociaż tak naprawdę to zabrane mi buty też doskonale pamiętam.

Kiedyś szedłem z zakupionym chlebem, a jezdnią pędzono polskich oficerów. Dobrze mówię: pędzono. Jak bowiem nazwać, gdy rannego w obie nogi oficera – nogi od kolan do palców nóg miał owinięte brudnymi zakrwawionymi bandażami – tego oficera zawiesili koledzy oficerowie jego ramionami na swoich barkach i pół nieśli, a pół może wlekli, popędzani przez brudnych czerwonoarmiejskich ciubaryków – kolbami. A na chodniku stał tłumek z czerwonymi opaskami, wiwatował na cześć dzielnej Armii Czerwonej pędzącej polskich wrogów ludu pracującego miast i wsi. Tłuszcza wrzeszczała: „Bit’ panow”. Miałem zawsze wrażenie, że gdzieś mignie mi twarz Ojca.

Ale Ojca nie było …
 Za to jeden z podtrzymujących rannego w nogi – młody podporucznik zobaczył chleb w moich rękach i wyciągnął wolną rękę, w moim kierunku. Machinalnie podałem mu bochenek, ale ten, nim zdążył zmienić właściciela, został wybity karabinową kolbą w górę i zatoczywszy łuk powoli
opadał. Wyciągnęło się z szeregów wiele rąk, ale chleb opadł na but żydowskiego milicjanta w skórzanej kurtce i z czerwoną opaską na rękawie. A potem znów łukiem wyleciał w powietrze, ale trzeci już raz nie pokazał się. Chyba schwytał go, któryś z jeńców.

 Boję się przywoływać tamte czasy i obrazy, bo potem w głębokiej nocy przychodzą te obrazy we śnie i budzę się zlany zimnym potem.

Takie to odruchy wywołują powracające nocą obrazy – zmory tamtych dni, zanotowane w pamięci ośmio letniego dziecka. Obrazy strasznych dni, gdy zbrodnicza Armia Czerwona niosła nam głód, rabunek, terror i mord. Zabrakło nam Orłów i Orląt z pod Kaniowa, Lwowa, Westerplatte i Warszawy. Naszła nas dzicz bezbożna, żądna burżujskiej krwi. - Józef Bocheński (rocznik 1930, syn Józefa rocznik 1899)

"Wrogi stosunek części ludności kresowej, zwłaszcza białoruskiej i żydowskiej, wobec państwa polskiego przybierał różne formy, między innymi zbrojnych wystąpień przeciw jednostkom Wojska Polskiego i polskim władzom państwowym. Była to dywersja, która z powodu widocznej inspiracji sowieckich służb specjalnych oraz starannego przygotowania, przypominała działania niemieckiej Piątej Kolumny na zapleczu frontu niemiecko- polskiego. Po 17 września 1939 r. praktycznie we wszystkich powiatach ziem północno- wschodnich II RP (jeśli wcześniej nie wkroczyli tam Niemcy) powstały większe lub mniejsze grupy dywersyjne lub całkiem spore oddziały partyzanckie, które walczyły z oddziałami Wojska Polskiego. Ich celem było wsparcie Armii Czerwonej, posuwającej się w głąb terytorium RP.
Jeszcze przed nadejściem wojsk sowieckich tworzono strukturzy samozwańczej władzy (tzw. komitety rewolucyjne), które przejmowały władzę na danym terenie, powoływały namiastki administracji, uzbrojone bojówki zwane "milicją" czy "grupami samoobrony" lub oddziały partyzanckie do walki z większymi oddziałami WP. Równocześnie likwidowały resztki administracji polskiej, urządzały samosądy na osobach związanych blisko z państwem polskim, zajmowały obiekty o znaczeniu strategicznym itd.

Za: M. Wierzbicki, Polacy i Żydzi w zaborze sowieckim. Stosunki polsko- żydowskie na ziemiach północno- wschodnich II RP pod okupacją sowiecką 1939- 1941, Warszawa 2007, s. 77-79.

"Profesor Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, wybitny sowietolog Mordechaj Altszuler, uważa, że wszystkie warstwy społeczeństwa żydowskiego na kresach- młodzi i starzy, bogaci i biedni, edukowani i niepiśmienni, religijni i ateiści, syjoniści i bundyści- jesienią 1939 r. otwarcie cieszyli się, gdy ta czy inna miejscowość znalazła się pod okupacją sowiecką, a nie niemiecką. Altshuler (tak w oryginale- Unicorn) powołuje się na własne doświadczenia. Opowiada jak 20 IX cała żydowska społeczność jego rodzinnego miasteczka Skidel [zob. to-Unicorn] (20 km na południowy wschód od Grodna), z miejscowym rabinem na czele, witała Armię Czerwoną jako wyzwolicielkę kwiatami, w bramie triumfalnej. Podobna reakcja lokalnych społeczeństw żydowskich obficie jest prezentowana w książce Lewina (D.Levin, The Lesser of two evils. Eastern European Jewry under Soviet rule 1939-1945, Philadelphia-Ierusalem 1995, s. 31-37-przypis dwudziesty-Unicorn)."

Z zestawienia przygotowanego przez Oddział II Sztabu Naczelnego Wodza:

"Wszystkie niemal relacje są zgodne co do pewnego uprzywilejowania Żydów w stosunku do Polaków i Ukraińców. Zasadniczo Żydzi- za wyjątkiem sfer bogatszych są zwolennikami okupantów sowieckich. Rolę Żydów określa się jako haniebną.  Niemal na całym obszarze Żydzi owacyjnie i ostentacyjnie witali wojska sowieckie. Początkowo większość milicjantów i władz miejscowych rekrutowała się z Żydów. Stali się oni podporą w działalności NKWD (donosiciele itp.). Żydzi dali się we znaki Polakom i Ukraińcom do tego stopnia, że wszędzie panuje wielka do nich nienawiść. (...) Trzeba nadmienić jednak, iż zdarzało się sporo wypadków okazania przez Żydów pomocy naszym zbiegom. Należy je jednak raczej zaliczyć do wyjątków."

Za: A. Suchcitz, Żydzi wobec upadku Rzeczypospolitej w relacjach polskich z Kresów Wschodnich 1939- 1941 [w:] Świat niepożegnany. Żydzi na dawnych ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej w XVIII- XX wieku, red. K. Jasiewicz, Warszawa 2004, s. 259.

O urzędnikach: "miejsca mają jeszcze ci, których nie mogli dotąd zastąpić sowieckimi urzędnikami, których przybywa coraz więcej i najgorszymi elementami  żydowskich komunistów."

Ibidem, s. 260.

Entuzjazm: "W Nowogródku młodzież żydowska witała kwiatami; w gminie Szczarskiej witała kwiatami i wywieszono czerwone chorągwie; we wsi Paniemuń, gm. Szczorse, jak również w Burdyjrowszczyźnie, gm. Poczajów- wybudowano bramę wjazdową.

(...)Wkroczenie Armii Czerwonej spotkało się z przyjęciem Żydów i poszczególnych komunistów i przestępców.

(...)W dniu wkraczania wojsk sowieckich do Nowogródka ludność chrześcijańska nie brała żadnego udziału w spotkaniu wkraczających wojsk sowieckich. Natomiast ludność żydowska, szczególnie młodzież miasta ostentacyjnie, z kwiatami, spotkała oddziały zmotoryzowane.

[Kpt. Gołębiowski zauważył] (...)olbrzymią pomoc, jaką bolszewicy mieli wszędzie w bandach dywersyjnych. Miejscowa ludność- biedni Żydzi i chłopi białoruscy uzbrojeni walczyli z wojskiem na każdym kroku." Ibidem, s. 261.

Poniżej charakterystyka mniejszości żydowskiej i zachowania:

"Jedna częśc tego społeczeństwa, najbiedniejsi wyrobnicy, rzemieślnicy przyjęli bolszewików z niekłamanym entuzjazmem. Oni witali. Oni obrzucali kwiatami, wręczali podarunki, stawiali bramy, z ich też grona jest dzisiaj najwięcej "urzędników." Do nich należy zaliczyć niewielki odłam inteligencji i narodowych komunistów z czasów Polski. Ci przylgnęli bez zastrzeżeń do nowego reżimu. Druga grupa- stan średni- zajęła stanowisko wyczekujące, raczej jednak bierne. Trzymali się zasady "zobaczymy w przyszłości"- lepiej się obecnie trzymać w rezerwie i na uboczu. Trzecia grupa wreszcie to "grosiści", możni kupcy, właściciele ziemscy, oni zajęli od razu stanowisko wobec bolszewizmu zdecydowanie wrogie  i okazywali i okazują sympatię  dla Polski i naprawdę szczerze pragną powrotu Polski.

Wracam jednak do tych pierwszych, najliczniejszych, gdyż stanowią przecież poważny odłam spoleczeństwa żydowskiego. Oni dają się najwięcej we znaki ludności.  Z nich są najlepsi informatorzy i konfidenci. Oni są sprawcami licznych aresztowań, rewizji, wyrzucania z domów. Oni roznoszą wszystkie wezwania władz, oni są członkami milicji. Widzimy ich w każdym urzędzie, na każdej placówce. Polaków zwalnia się masowo, ich zaś miejsce zajmują Żydzi z tej grupy, często 14- letnie dziewczęta. Są specjalistkami od dokuczania, prowadzenia rewizji. Gdyby nie oni, bolszewicy byliby bezsilni, nie posiadając informacji o miejscowych stosunkach. Ci naprawdę przylgnęli do bolszewików, bez żadnych zastrzeżeń, tu nie może być dwóch zdań co do ich wartości i stosunku do Państwa Polskiego. Mszczą się z wyrachowaniem  i satysfakcją  na swoich wczorajszych wrogach tak Polakach, jak i Rusinach."

Ibidem, s. 261- 262.

Ze wspomnień córki osadnika: "Po wkroczeniu Armii Czerwonej wszystkie urzędy w gminie objęli Białorusini, Żydzi i sowieci, a polskich urzędników aresztowali. Komitetczyki nie czując władzy nad sobą rabowali osadników, odbierali im różne rzeczy jak rowery, młockarnie itd. Bardzo często robili u osadników rewizje , po takiej rewizji ginęły różne drogie rzeczy, przeważnie z biżuterii."

Za: J. Stobniak- Smogorzewska, Osadnicy wojskowi a ludność żydowska na Kresach Wschodnich 1920- 1940, op. cit., s. 567.

Aresztowania obywateli polskich w pierwszych tygodniach radzieckiej okupacji, choć liczne, miały jednak charakter indywidualny. Najogólniej można stwierdzić, że objęły rzeczywistych i domniemanych przeciwników systemu komunistycznego. Chodziło przy tym nie tylko o usunięcie znanych osobistości z ważnych stanowisk w polskiej administracji państwowej, samorządowej, w organizacjach politycznych, społecznych i kulturalnych oraz z życia gospodarczego. Oprócz bowiem dążenia do pozbawienia tych lokalnych liderów bezpośredniego wpływu na społeczeństwo, uniemożliwienia im zawiązania akcji niepodległościowej (gen. dyw. Marian Januszajtis), władzom radzieckim zależało także na psychicznym złamaniu obywateli polskich i uczynieniu z nich bezwolnego narzędzia dla swoich poczynań.
Wykazy osób przewidzianych do aresztowania sporządzano, posługując się miejscowymi informatorami (komitety rewolucyjne, zarządy tymczasowe, milicja ludowa, ludzie załatwiający porachunki osobiste) oraz wykorzystując dokumentację przejętą w polskich archiwach, urzędach, instytucjach, przedsiębiorstwach i organizacjach i zdobytą podczas rewizji w mieszkaniach.
 
(...)

Podczas pierwszej fali aresztowań (wrzesień-październik 1939 r.) najczęściej nie dysponowano żadnymi prawnie uzasadnionymi powodami. Dokonywano ich żywiołowo i czasami przypadkowo — wśród praktycznie wszystkich społecznych oraz narodowych grup ludności. Nowy aparat represji traktował to jako działania prewencyjne, skierowane przeciwko tym, którzy byli aktywnie zainteresowani w utrzymaniu niepodległego bytu państwa polskiego. Jedynym "przestępstwem" obywateli okazywało się to, że ktoś pracował dotychczas w policji, bankowości, w sądownictwie, czy w prokuraturze, był urzędnikiem państwowym lub samorządowym, posłem albo senatorem, posiadał własne przedsiębiorstwo bądź dużą posiadłość ziemską, należał do partii politycznej, organizacji społecznej, był działaczem harcerskim, pracownikiem wojska, dyrektorem, strażnikiem więziennym, kupcem, osadnikiem."

Za: A. Głowacki, Organizacja i funkcjonowanie więziennictwa NKWD na Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej w latach 1939- 1941, [w:] Zbrodnicza ewakuacja więzień i aresztów NKWD na Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej  w czerwcu- lipcu 1941, red. A. Skrzypek, Warszawa 1997, s. 18- 21 i 30-33.

------------------------------------------------------------------------------------

Wykorzystane materiały głównie z notek Unicorna

 

http://www.stankiewicze.com/index.php?kat=25&sub=487

http://blogmedia24.pl/node/23976

http://blogmedia24.pl/node/23135

http://blogmedia24.pl/node/21839

 

Etykietowanie:

9 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. fragment opracowania z Białoruskie Zeszyty Historyczne nr 11

W związku z tym zagadnieniem stajemy wobec pytania o udział największych grup narodowościowych oraz grup i warstw społecznych ziem północno-wschodnich II RP w powitaniach Armii Czerwonej24. Dostępne dokumenty, relacje i wspomnienia wysuwają na czoło tych wydarzeń społeczność białoruską i żydowską, podkreślając ich życzliwą postawę wobec wkraczających oddziałów sowieckich. Jednakże byłoby dużym błędem uogólnienie tej postawy i rozciągnięcie jej na wszystkich przedstawicieli ww. grup narodowościowych. W rzeczywistości Białorusini (a w jeszcze większym stopniu Żydzi) zachowywali się w stosunku do Sowietów w sposób zróżnicowany. Pierwszą reakcją ludności białoruskiej była życzliwość dla Armii Czerwonej i zadowolenie, wyrażane m.in. przez udział w uroczystościach powitalnych. Byłoby jednak znacznym uproszczeniem twierdzić, że brała w nich udział cała bez wyjątku społeczność białoruska. Bez wątpienia najchętniej witali Armię Czerwoną komuniści tej narodowości. O ich aktywnym, często entuzjastycznym udziale, wspominają relacje i wspomnienia z powiatów Lida, Nowogródek, Grodno, Wołkowysk, Sokółka, Nieśwież, Drohiczyn Poleski, Oszmiana. Do nich dołączali członkowie ich rodzin, przyjaciele, sąsiedzi, a więc ich najbliższe otoczenie. Czasem pod wpływem komunistycznej propagandy znajdowały się całe wsie lub nawet okolice, gminy, stąd więc rekrutował się znaczny procent witających „Krasną Armię”. „Wkraczające wojska sowieckie witane były przez miejscową ludność żydowską i białoruską, nie wszystką, a przez elementy komunizujące” — czytamy w jednej z wielu podobnie brzmiących relacji, pochodzącej z powiatu nieświeskiego25.

Poza tym w powitaniach brali udział białoruscy chłopi, przeważnie z biednych warstw społeczeństwa kresowego. Dla nich szansą na korzystną zmianę — jak się wówczas wydawało — były głębokie przemiany społeczne, gospodarcze i polityczne, a to obiecywała władza sowiecka. Należy również pamiętać że, przez cały okres istnienia II RP najbiedniejsze warstwy ludności białoruskiej były otoczone troskliwą „opieką” działaczy KPZB, którzy wykorzystywali niezadowolenie i biedę chłopów, aby wzbudzać sympatie prokomunistyczne i prosowieckie. W czasie silnych konfliktów społecznych komuniści stawali wielokrotnie na czele akcji strajkowych, demonstracji i innych form społecznego protestu. Owoce tej działalności można było zaobserwować po 17 września 1939 r., m.in. w życzliwym ustosunkowaniu się najbiedniejszych warstw ludności białoruskiej i żydowskiej wobec Armii Czerwonej. To zjawisko odnotowano m.in. w powiecie słonimskim, który w opinii niektórych przedstawicieli miejscowej inteligencji należał do najbardziej skomunizowanych obszarów przedwojennej Polski. Tutaj właśnie chłopi białoruscy, zwłaszcza biedni, owacyjnie witali Sowietów26. I jeszcze kilka przykładów obrazujących to szeroko rozpowszechnione zjawisko. Jak wspomina mieszkanka Łunińca, „świadczenia ze strony ludności miejscowej (wobec Sowietów — M. W.) były, lecz tylko spośród nędzy żydowskiej, bezrobotnej i małorolnej białoruskiej ludności chłopskiej, którzy na powitanie wojsk sowieckich budowali tryumfalne bramy i przy wkraczaniu ich entuzjastycznie obrzucali kwiatami. Wskazywali drogi i kierunki, współpraca z organami NKWD”27. Spośród kilku podobnie brzmiących relacji z terenu powiatu wilejskiego przytoczę jedną, pochodzącą z miasteczka Budsław: „Armia sowiecka po wkroczeniu została spotkana przez Żydów i najbiedniejszych Białorusinów z zadowoleniem, reszta ludności odnosiła się z niedowierzaniem”28. Białoruska i żydowska biedota dominowała wśród witających jednostki Armii Czerwonej nawet w powiatach, w których ludność polska stanowiła przytłaczającą większość np. w powiecie lidzkim29.

Natomiast informacje z powiatów Drohiczyn Poleski, Brześć nad Bugiem, Wołkowysk, Nowogródek, Nieśwież, Sokółka, Grodno, Prużana, Kossów Poleski zawierają jedynie ogólnikowe stwierdzenia o ludności białoruskiej i żydowskiej witającej radośnie Sowietów. Podobne postawy wobec Sowietów zaprezentowała ludność białoruska w powiecie brzeskim: „Wkraczających bolszewików powitała ludność białoruska, ukraińska i żydowska życzliwie i ustosunkowała się przyjaźnie wierząc, że hasła, jakie propaganda sowiecka rzuciła, zostaną zrealizowane i że bolszewizm na ziemiach okupowanych stworzy idealne warunki życia” — napisał Jechel Szlachter, żydowski kupiec drzewny z osady Tomaszówka nad Bugiem30. W powiecie wołkowyskim ludność białoruska również witała jednostki Armii Czerwonej z radością. W relacji Janiny Traczyk, żony osadnika wojskowego, czytamy: „Wkraczają wojska sowieckie od wschodniej granicy. Zaraz ludność miejscowa zamieszkała w pobliskich wsiach, Białorusini, usłyszawszy tę wiadomość o wkroczeniu wojska sowieckiego — mówili, że to oni idą ich oswobadzać. Że nareszcie przyszła chwila dla nas radosna. Zaraz też wszczęli rozruchy. Zaczęli się przygotowywać dla powitania swoich „braci towarzyszy”. Stroili przeróżne bramy. A gdy się znaleźli w naszej miejscowości, Białorusini przywitali ich okrzykami i wiwatami, rzucając na nich kwiatami”31. W powiecie nieświeskim, w co najmniej kilku punktach, społeczność białoruska witała uroczyście czołowe jednostki Armii Czerwonej m.in. w wiosce Chorosowszczyzna. Zamieszkująca ją głównie ludność białoruska powitała żołnierzy sowieckich „z wielką pompą”, tzn. bardzo uroczyście i radośnie. Niemniej — wg opinii autora tej relacji — nastroje zadowolenia z wprowadzenia rządów sowieckich na tym terenie trwały wśród Białorusinów jedynie kilka tygodni32.

http://kamunikat.fontel.net/www/czasopisy/bzh/11/11art_wierzbicki.htm

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Tomaszowski Wrzesień 1939 - Nie tylko bitwy...

..."Pierwsze oddziały Armii Czerwonej / formacje Frontu Ukraińskiego dowodzone przez 44 – letniego komandarma I rangi S.K.Timoszenkę /, wkroczyły do Tomaszowa w dniu 25 września 1939r. z kierunku Bełżca. Na ul. Lwowskiej, w rejonie b. GS witała je grupa komunistów i osób o poglądach lewicowych złożona głównie z Żydów, Ukraińców i kilku Polaków z Tomaszowa, gminy Krynice, Tarnawatka i Majdanu Sopockiego. Witający stali przy przygotowanej bramie triumfalnej przystrojonej w świerczynę i czerwone flagi, wznosząc entuzjastyczne okrzyki na cześć krasnoarmiejców, a żydowskie dziewczęta rzucały bojcom jesienne kwiaty.
W trakcie tego powitania okolicznościowe przemówienie wygłosił sowiecki komandir stojąc na skrzyni ciężarówki, nie żałując słuchaczom propagandowych sloganów o „wyzwoleniu spod jarzma polskich panów”, o „wyższości ustroju Związku Sowieckiego nad wszelkimi innymi na świecie”, po czym wezwał do powoływania sielsowietów i milicji ludowej. Zapowiadał też odebranie ziemi obszarnikom a fabryk kapitalistom i przekazaniu tego majątku ludowi pracującemu. Na zakończenie wystąpienia ów bolszewicki politruk skierował słowa podziękowania za zorganizowanie powitania jedynie do Żydów i Ukraińców, całkowicie pomijając polskich komunistów, na co część z nich zareagowała na tak jawne lekceważenie porzuceniem broni i rozejściem się do domów.
Dwutygodniowy pobyt Armii Czerwonej /25 września – 10 października/ w Tomaszowie, zapisał się w pamięci ludności miasta i powiatu jak najgorzej a przyczyn ku temu było bardzo wiele. Oto po kilkugodzinnym boju krasnoarmiejców z oddziałem WP pod Tyszowcami /2 pułk saperów kaniowskich/, Sowieci zamordowali bagnetami kilkudziesięciu jeńców a po odbyciu parodii sądu rozstrzelali mjra J. Eborowicza. Z kolei w Niemirówku zamordowali grupę 14 ukrywających się tam podchorążych WP. Czerwonoarmiejcy podburzali ludność do mordowania Polaków i żołnierzy WP- w odezwie S. Timoszenki zachęcano: „...Bronią, kosą i widłami, siekierami bij odwiecznych swych wrogów – polskich panów”.
W Komarowie w dniu 24, 25 września, bojcy Armii Czerwonej zamordowali wziętych do niewoli oficerów WP - mjra Witolda Boleszę, mjra Stanisława Smolkę, a także por. Mieczysława Sychowskiego wraz z 14 innymi żołnierzami. W dniu 25 września 1939 r. 44 sowiecka Dywizja Strzelecka podczas walk prowadzonych w rejonie Zubowic i Tomaszowa wzięła do niewoli ok. 1500 żołnierzy Armii Polskiej, ponosząc przy tym straty w wysokości 7 zabitych i 5 rannych. Oddział wydzielony tej dywizji, działając w porozumieniu z dowództwem niemieckim, wyznaczony był do likwidacji polskich jednostek Frontu Północnego w okolicy Krasnobrodu. 2 Korpus z 14 Dywizji Kawalerii sowieckiej Frontu Ukraińskiego prowadził działania rozpoznawcze i oczyszczające w rejonie Rawy Ruskiej a następnie w kierunku na Zamość blokując w ten sposób możliwość przedostania się oddziałów, grup i pojedynczych żołnierzy WP w kierunku granicy węgierskiej.
Natychmiast po zajęciu Tomaszowa bolszewicy wprowadzili godzinę policyjną a mieszkańców zobowiązano do oddawania broni palnej i białej, dokonywano w towarzystwie komunistów rekwizycji towarów, żywności, ubrań, poszukiwano zadenuncjowanych obywateli. Powołano Komitet Rewolucyjny Zachodniej Ukrainy w własną pieczątką i polskim napisem a kierowanie rewkomem objął Aleksander Żebrun, z zawodu szewc, komunista, dwukrotnie sądzony i skazany na 8 lat więzienia przed 1939 r. Jego zastępcą został Adam Humer. Członkiem prezydium rewkomu mianowano Olgę Żebrun, siostrę Aleksandra, która miała z sobą pobyt w ZSRR i Uniwersytet kominternowski (po wojnie Żebrun był pierwszym szefem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Tomaszowie a Olga - jego organizatorem, następnie posłem na Sejm i członkiem Centralnej Komisji Kontroli Partyjnej). Cały skład tomaszowskiego rewkomu przygotowywał powitanie Armii Czerwonej, budował i przystrajał bramę tryumfalną, organizował wiec zakończony pochodem z czerwonymi sztandarami, by następnie przejąć władzę administracyjną i powołać „czerwoną milicję”. Komendantem tej milicji został robotnik - Walerian Ciechaniewicz. W ślad za Tomaszowem komitety rewolucyjne i bojówki czerwonej milicji powstawały w całym powiecie i nikomu z ich członków nawet nie przyszło do głowy, że swą działalnością dopuszczają się zdrady ojczyzny wyczerpując przepis przedwojennego kodeksu karnego: „Kto idzie na rękę władzy obcego kraju, który dokonuje zbrojnej napaści na Polskę, podlega karze do 15 lat więzienia”. Nie ma się jednak co temu dziwić, bo dla komunistów prawdziwą ojczyzną był Związek Radziecki. Zarówno Komitet Rewolucyjny powstały w Tomaszowie jak i inne działające na terenie powiatu miały się stać namiastką rad - miejskiej i wiejskich. W rzeczywistości jednak zajmował się tylko nadgorliwym wykonywaniem zadań zleconych przez okupacyjne władze sowieckie.
Cały wysiłek Sowietów w ciągu dwu tygodni ich pobytu w Tomaszowie skierowany był na grabież, rabunek i wywózkę na wschód wszystkiego, co tylko się dało: broni, amunicji, sprzętu wojskowego, oporządzenia, zapasów cukru z cukrowni, mąki z młynów, magazynów i hurtowni, towarów ze sklepów. Zabierano dosłownie wszystko – parowozy, samochody, wagony kolejowe, szyny i podkłady a nawet węgiel złożony w pryzmach. Zdążono jeszcze wywieźć zgrupowanych w Lubyczy jeńców – żołnierzy WP z grupy płk. Zieleniewskiego i płk. Płonki; umieszczonych na ciężarówkach przetransportowano przez Rawę Ruską do Lwowa. Jak wspominał później dr Janusz Peter, ze szpitala zabrano nawet kuchnię polową, w której gotowano herbatę dla chorych.
Dopiero odejście Armii Czerwonej na wschód, na nową linię demarkacyjną, zgodną z radziecko-niemieckim układem z 29 września, położyło kres bolszewickiej grabieży. Armia Czerwona wycofała się z Tomaszowa w dniu 10 października a w dniu następnym Niemcy ponownie zajęli miasto.
Zjawiskiem ściśle związanym i znajdującym swe praźródło oraz inspirację w Armii Czerwonej, byli tzw. ”opaskowcy” /”czerwona milicja”, ”czerwona gwardia”, ”samoobrona”/. Jej członkowie z czerwoną opaską na ramieniu, uzbrojeni w broń odebraną żołnierzom WP – organizowali powitania Armii Czerwonej i na jej zlecenie tworzyli zalążki nowej władzy – komitety rewolucyjne, powoływali milicję, rekwirowali żywność i wszelkie dobra materialne czynnie pomagając w grabieży majątku narodowego na rzecz Sowietów. Współpracowali z NKWD wskazując i sporządzając listy osób do zaaresztowania – oficerów, działaczy państwowych, policjantów, posiadaczy ziemskich, zarządców, właścicieli zakładów, ludzi aparatu władzy. Obejmowali władzę w zakładach pracy np. w cukrowni ”Wożuczyn”. ”Opaskowcy” dopuszczali się niejednokrotnie grabieży, morderstw i to zarówno na ludności cywilnej, jak i na żołnierzach Armii Polskiej. Np. w dniu 25 września 1939r., niejaki Prokop z Kotlic ze swymi kompanami /Stolarczyk z Duba, Kucharczyk z Moniatycz i syn popa ze Śniatycz/ obrabowali plebanię rzymsko-katolicką w Dubie a proboszcza parafii – ks.Wiktora Możejko, dwu kleryków – Stefana Fabiańskiego i Mikołaja Kapuścińskiego oraz organistę – Władysława Wentlanda i sołtysa wsi Dub – Bolesława Piotrowskiego, uprowadzili do lasu zwanego ”Burki”, gdzie wszystkich zamordowano.
Wyjątkową aktywnością na terenie pow. tomaszowskiego odznaczyli się ”opaskowcy” z Tyszowiec – nie tylko uroczyście witali wkraczające do osady kolumny sowieckie, ale bili oficerów WP, urzędników, nauczycieli, zastrzelili właściciela Czartowczyka – Józefa Gałczyńskiego i trzech policjantów, więzili sołtysów, członków POW, uczestniczyli w morderstwach żołnierzy WP. Także i w szeregu innych miejscowości pow. tomaszowskiego ”czerwona milicja” dopuszczała się aktów przemocy np. w Wieprzowie zamordowanych zostało 3 oficerów WP, w Werszczycy – 7 żołnierzy WP, w Korczminie – 1, w okolicy Lubyczy rozbrojono i zamordowano kilku powracających z frontu wojaków.
Należy tu podkreślić, że wystąpienia zorganizowanych już bojówek „opaskowców” w jednym czasie, jednego dnia i godziny i na tak dużym obszarze było swoistym ewenementem, fenomenem trudnym do wyjaśnienia jeśli uwzględnić, że KPP i jej przybudówki /KPZU i KPZB/ zostały rozwiązane w 1938r. Trudno też przyjąć, że wystąpienie to odbyło się na zasadzie i w oparciu o ”dawne prywatne kontakty”; już raczej łatwiej uwierzyć w działanie sprawnej obcej agentury.
Niezależnie od ”opaskowców”, choć niekiedy trudno byłoby dokładnie rozdzielić i wyodrębnić działalność tych probolszewickich bojówek od nacjonalistycznych ugrupowań, podczas pierwszej i drugiej bitwy tomaszowskiej miały miejsce akty sabotażu i dywersji ze strony mniejszości ukraińskiej, szczególnie podatnej na antypolską propagandę. Klęski ponoszone wówczas przez oddziały WP ludność ukraińska przyjęła z zadowoleniem a mgliste obietnice Niemców o ”Samostijnej Ukrainie” wydawały się być realne i bliskie, stąd też pochodziły obserwacje, że ”...Polacy płaczą a Ukraińcy się cieszą i podnoszą głowy. Już w pierwszym tygodniu wojny ukraińscy dezerterzy z Wojska Polskiego są w domu”."

http://tomaszow.info/?s=rewizje&dzial=pokaz&tm=20031123154339




72 rocznica bitew pod Tomaszowem Lubelskim
IV Rekonstrukcja Historyczna
15-18 września 2011 r.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. http://1wrzesnia39.pl/portal/39p/1290/8832/Agresja_ZSRS_na_Polsk

Sowieckie kolumny samochodowe w marszu na Polskę, 17 września 1939 r.
Sowieckie kolumny samochodowe w marszu na Polskę, 17 września 1939 r.

Samoloty radzieckie nad polskim terytorium, 17 września 1939 r.
Samoloty radzieckie nad polskim terytorium, 17 września 1939 r.

Czerwonoarmiści wkraczający do wsi w rejonie Mołodeczna, 17 września 1939 r.
Czerwonoarmiści wkraczający do wsi w rejonie Mołodeczna, 17 września 1939 r.

"Brama powitalna" zbudowana we wsi Grudziewicze powiat grodzieński na przyjęcie Armii Czerwonej, wrzesień 1939 r
"Brama powitalna" zbudowana we wsi Grudziewicze powiat grodzieński na przyjęcie Armii Czerwonej, wrzesień 1939 r

Obalenie słupów granicznych w rejonie Radoszkowicz, 17 września 1939 r.
Obalenie słupów granicznych w rejonie Radoszkowicz, 17 września 1939 r.

Niszczenie polskich umocnień granicznych, 17 września 1939 r.
Niszczenie polskich umocnień granicznych, 17 września 1939 r.

Niszczenie polskich umocnień granicznych, 17 września 1939 r.
Niszczenie polskich umocnień granicznych, 17 września 1939 r.

Radzieckie kolumny samochodowe w marszu na Polskę, 17 września 1939 r.
Radzieckie kolumny samochodowe w marszu na Polskę, 17 września 1939 r.

Wojska Radzieckie na terytorium Polski, 17 września 1939 r.
Wojska Radzieckie na terytorium Polski, 17 września 1939 r.

Pierwsze powitanie z Sowietami
Pierwsze powitanie z Sowietami

Stryj, przekazanie miasta Sowietom
Stryj, przekazanie miasta Sowietom

Pierwsze powitanie z Sowietami
Pierwsze powitanie z Sowietami

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Krzysztofjaw

4. @Marylko

Witam

Jak smutna jest nasza historia... której Żydówka Hall tak chce pozbawić o niej wiedzy współczesnych Polaków...

Hm...

Pozdrawiam

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)

avatar użytkownika Maryla

5. 75. rocznica agresji ZSRS na

75. rocznica agresji ZSRS na Polskę

Oddadzą hołd obrońcom wschodniej granicy sprzed 75 lat oraz ofiarom sowieckiej okupacji Polski

zdjecie

Rozmowy oficerów Wehrmachtu i Armii
Czerwonej o wytyczeniu bieżącej linii rozgraniczenia wojsk na
zaatakowanym terytorium Polski Zdjęcie: arch/

Do uroczystego oddania hołdu obrońcom naszej
wschodniej granicy sprzed 75 lat oraz ofiarom sowieckiej okupacji Polski
zaprasza wszystkich mieszkańców i gości Krakowa tamtejszy Oddział Instytutu Pamięci Narodowej.

Uroczystościom, zaplanowanym na środę, 17 września, przyświeca hasło:
„Grodno 1939 – Kresowe Westerplatte – w obronie przed agresją
sowiecką”. – W sposób szczególny chcemy przywołać pamięć bohaterskich
obrońców Grodna – miasta, które w tych tragicznych dniach zasłużyło
sobie na miano Kresowego Westerplatte – mówi Dorota Korohoda, asystent
prasowy IPN w Krakowie.

Uroczystości rozpoczną się o godz. 17.00 Mszą Świętą w bazylice
Mariackiej w intencji obrońców Rzeczypospolitej przed agresją ZSRS w
dniu 17 września 1939 r. oraz wszystkich ofiar sowieckiej okupacji
Polski. Godzinę później nastąpi przemarsz, który wraz z Kompanią
Honorową Wojska Polskiego przejdzie ulicą Grodzką pod Krzyż Katyński,
gdzie zostanie odmówiony Apel Pamięci. Kolejnym punktem programu będzie
koncert poświęcony pamięci Orląt Grodzieńskich w Filharmonii Krakowskiej
(wstęp za zaproszeniami, które można od 12 września odbierać w
Filharmonii Krakowskiej).

Jak wyjaśniają organizatorzy uroczystości, obrona Grodna we wrześniu
1939 roku przed sowiecką agresją była zarówno w PRL, jak i ZSRS tematem
zakazanym. – Dlatego bohaterstwo mieszkańców miasta nie funkcjonuje w
polskiej świadomości narodowej, w przeciwieństwie do pamięci o obrońcach
Poczty Gdańskiej, Westerplatte, Wizny, Warszawy, którzy walczyli z
niemieckim najeźdźcą – podkreśla Korohoda.

Przez lata na milczenie byli skazani żyjący obrońcy Grodna, których
los rozrzucił po świecie. Jednym z niewielu dziś żyjących jest kpt.
Jerzy Krusenstern mieszkający w Krakowie. – Podczas walk przygotowywał
butelki z benzyną, a jego koledzy podpalali nimi sowieckie czołgi – mówi
asystentka prasowa IPN.

Bohaterstwo obrońców Grodna znalazło uznanie w oczach Naczelnego
Wodza gen. Władysława Sikorskiego. W grudniu 1941 roku podczas inspekcji
Armii Polskiej w ZSRS, wysłuchawszy relacji kilku z nich, powiedział:
„Jesteście nowymi Orlętami. Postaram się, żeby wasze miasto otrzymało
Virtuti Militari i tytuł Zawsze Wiernego”. Tej obietnicy nie udało mu
się spełnić.

Obronę miasta przed Sowietami organizowali wiceprezydent Roman
Sawicki i szef Wojskowej Komendy Uzupełnień mjr Benedykt Serafin. Na
wezwanie pierwszego z nich do kopania okopów i zapór przeciwczołgowych
stawiły się tysiące ludzi. Z kolei drugi pozostawił przebywającym w
koszarach 81. pułku piechoty żołnierzom wybór: kto chce odejść – niech
odejdzie, kto chce walczyć – niech zostanie. Pozostali wszyscy
oficerowie z Komendy Miasta i harcerze. Wraz ze zdeterminowanymi
cywilami było to około 2 tys. ludzi, którzy gotowi byli bronić miasta.

Dorota Korohoda mówi: – Po przekroczeniu wschodniej granicy Polski
przez Armię Czerwoną w Grodnie uaktywnili się sympatyzujący z komunizmem
miejscowi Żydzi i Białorusini. Od 17 września 1939 roku przez trzy
kolejne dni ostrzeliwali polskie oddziały, udało im się też zająć jeden z
kluczowych punktów miasta, jakim był plac im. Stefana Batorego. Po
opanowaniu rebelii postąpiono z nimi zgodnie z prawem wojennym. Nie
zniechęciło to następnych dywersantów, służących sowieckim czołgistom za
przewodników po mieście.

Spodziewano się Armii Czerwonej od wschodu, tymczasem 20 września
pojawiła się ona – ku zaskoczeniu obrońców – od strony zachodniej.
Dziesięciu sowieckim czołgom udało się wjechać przez most na Niemnie do
miasta. W walce z nimi najskuteczniejsze okazały się butelki z benzyną.
Tak rozpoczęła się obrona Grodna, w której brały udział nawet
kilkunastoletnie dzieci.

Za udział w walkach jeszcze w 1939 roku całe polskie rodziny wywożono
do Kazachstanu. Były to pierwsze deportacje, jakich doświadczyła
ludność Kresów ze strony Sowietów.

Małgorzata Pabis


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Obibok na własny koszt

6. Można było się cieszyć z faktu, że bandyci rzucili się do gardeł

Trafiłem na coś takiego:


Bardzo specyficzne, lecz zarazem wiarygodne źródło „Kronikę panien benedyktynek opactwa Świętej Trójcy w Łomży (1939 – 1954)”, sporządzoną przez s. Alojzę Piesiewiczównę (Łomża 1995). Zacytujmy jej fragmenty dotyczące dni 20 – 22.06.1941 roku:
"20 czerwiec. Uroczystość Serca Pana Jezusa. Dzień
przeokropny dla Polaków pod zaborem sowieckim. Masowe wywożenie do
Rosji. Od wczesnego rana ciągnęły przez miasto wozy z całymi rodzinami
polskimi na stację koleją. Wywożono bogatsze rodziny polskie, rodziny
narodowców, patriotów polskich, inteligencję, rodziny uwięzionych w
sowieckich więzieniach, trudno się było nawet zorientować jaką kategorię
ludzi deportowano. Płacz, jęk i rozpacz okropna w duszach polskich.
Żydzi za to i Sowieci tryumfują. Nie da się opisać co przeżywają Polacy.
Stan beznadziejny. A Żydzi i Sowieci cieszą się głośno i odgrażają, że
niedługo wszystkich Polaków wywiozą. I można się było tego spodziewać,
gdyż cały dzień 20 czerwca i następny 21 czerwca wieźli ludzi bez
przerwy na stację. (…) I na prawdę Bóg wejrzał na nasze łzy i krew. 22 czerwiec. Bardzo
wczesnym rankiem dał się słyszeć warkot samolotów i od czasu do czasu
huk rozrywających się bomb nad miastem. (…) Kilka bomb niemieckich
spadło na ważniejsze placówki sowieckie. Zrobił się niesłychany popłoch
wśród Sowietów. Zaczęli bezładnie uciekać. Polacy cieszyli się bardzo.
Każdy huk rozrywającej się bomby napełniał dusze niewypowiedzianą
radością. Za kilka godzin nie było w mieście ani jednego Sowieta, Żydzi
pochowali się gdzieś po suterenach i piwnicach. Przed południem
więźniowie opuścili cele. Ludzie na ulicach rzucali się sobie w ramiona i
z radości płakali. Sowieci cofali się bez broni, ani jednym strzałem
nie odpowiedzieli następującym Niemcom. Wieczorem tego dnia w Łomży nie
było ani jednego Sowieta. Sytuacja była jednak nie wyjaśniona – Sowieci
uciekli, a Niemcy jeszcze nie weszli. Następnego dnia 23 czerwca tak
samo pustka w mieście. Ludność cywilna rzuciła się na rabunek. Rozbito i
zrabowano wszystkie składy, bazy i sklepy sowieckie. Wieczorem 23
czerwca weszło kilku Niemców do miasta – ludność odetchnęła”."

Pamiętam jak wywozili Polaków do transportu na Sybir, na każdej furmance
siedział Żyd z karabinem. Matki, żony, dzieci klękały przed wozami,
błagały o litość. Ostatni raz dwudziestego czerwca 41 roku

"Znamy także charakterystyczny incydent, który miał miejsce w
miasteczku żydowskim Trzcianne, leżącym naprzeciw Jedwabnego, ale po
przeciwnej stronie Biebrzy.
Według relacji (z 16.08.1987 roku)
Czesława Borowskiego, mieszkańca przylegającej do Trzciannego wsi
Zubole, jego przebieg był następujący: „Gdzieś pod koniec września, a
może w początku października 1939 r. Niemcy wycofali się już z tego
terenu, a Rosjanie jeszcze nie weszli i powstał tu jakby pas neutralny.
Na Czerwonym Borze toczyły się jeszcze walki. W Trzciannym Żydzi
przygotowywali powitanie wkraczającej Armii Czerwonej. Patrole milicji
żydowskiej wyszły aż do Okrągłego (zakręt i przystanek) w kierunku
Moniek: zauważyli tuman kurzu i sądząc, że to Armia Czerwona wycofały
się aż do bramy zbudowanej na początku wsi (miasteczka – T.S.). Nie byli
to żołnierze radzieccy lecz 10 – 15 ułanów polskich, którzy
przechodzili przez ten pas neutralny. Zastali bramę powitalną, rabina z
chlebem i solą. Ułani wpadli w tłum, zniszczyli bramę tryumfalną,
płazowali, rozbili parę sklepów żydowskich, chcieli spalić miasteczko,
ale do tego już nie doszło. Córka rabina zmarła na atak serca. Ułani
pojechali dalej. Żydzi w Trzciannym mieli broń. (…)”."

Więcej TU:

Przemilczana kolaboracja.
Jak ludność żydowska wzięła udział
w powitaniu wojska sowieckiego.
Z bronią w ręku


Kiedyś "Mieszko II"

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

7. Pan Obibok na własn...,

Szanowny Panie Mieszko,

Te dane, dokumenty trzeba upubliczniać.
Wysyłać do Instytutu żydowskiego, Michników.
Jest faktem , że biedota żydowska była przeznaczona do likwidacji ale to nie dlatego, że byli Żydami ale dlatego , że dla wielu krajów Europy byli pasożytami, śmietnikami zamkniętymi w gethach stworzonych przez samych siebie dla siebie.

Jest również faktem , że wielu Żydów kolaborowało z wrogami Polski, Niemcami i sowietami.
Podobnie kolaborowali w Europie Zachodniej
Francji,
Belgii
Holandii
i sam Pan Bóg wie gdzie




Ci ludzie czuli się Niemcami i uważali, że służba w wojsku własnej ojczyzny jest nie tylko obowiązkiem, ale także powodem do dumy. Chcieli walczyć z wrogami Niemiec, tak jak wszyscy inni obywatele - mówi amerykański historyk Bryan Mark Rigg. Większość Żydów służących w Wehrmachcie i innych formacjach nie wiedziała o Holokauście, zdarzały się jednak przypadki oficerów, jak feldmarszałek Erhard Milch - fanatyczny narodowy socjalista, który wiedział o eksterminacji Żydów i popierał ją.
Żyd Milch dowodził niemieckimi nalotami na Warszawę

Wśród żydowskich żołnierzy Hitlera było: co najmniej 21 generałów, siedmiu admirałów i jeden feldmarszałek


Fotografia Wernera Goldberga opublikowana w "Berliner Tageblatt" w 1939
r., prezentowała idealnego niemieckiego żołnierza. Według rasistowskiej
terminologii III Rzeszy był pół-Żydem
fot. Berliner Tageblatt


Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

8. Białoruś: W Lidzie

Białoruś: W Lidzie upamiętniono milicjantów, którzy walczyli z AK

Tablicę upamiętniającą milicjantów, którzy polegli w walce z
"nacjonalistycznym bandytyzmem" w latach 1944-47 odsłonięto w Lidzie w
obwodzie grodzieńskim na zachodzie Białorusi. Niezależny historyk uważa,
że przez "bandytów" należy rozumieć AK.
Tablicę umieszczono na budynku lidzkiego oddziału rejonowego milicji.
Bezpośrednio po wojnie mieścił się tam sztab kierujący operacjami
przeciwko - jak poinformowano na stronie MSW - "bandom, które targnęły
się na integralność terytorialną Białorusi".

Minister spraw wewnętrznych Ihar Szuniewicz, który odsłaniał tablicę,
powiedział, że "w trudnych latach powojennych pracownicy milicji
pokazali przykład odwagi i męstwa w wypełnianiu zawodowego obowiązku:
mają na koncie dziesiątki i setki naprawdę heroicznych czynów".

"Myślę, że chodzi o żołnierzy AK, którzy dla dzisiejszego reżimu są
bandytami" - powiedział niezależny historyk Ihar Mielnikau, proszony o
wyrażenie opinii, co należy rozumieć pod sformułowaniem
"nacjonalistyczny bandytyzm". Historyk przypomniał, że AK walczyło na
terenie zachodniej Białorusi o Polskę w granicach sprzed 1939 roku.

Ostatni dowódca AK połączonych sił Szczuczyn-Lida, Anatol Radziwonik ps.
"Olech", zginął w walkach z NKWD w 1949 roku. W maju 2013 r. Związek
Polaków na Białorusi postawił mu krzyż we wsi Raczkowszczyzna w obwodzie
grodzieńskim, ale został on kilka miesięcy później spiłowany przez
nieznanych sprawców. W związku z postawieniem krzyża prezes ZPB
Mieczysław Jaśkiewicz oraz szefowa Stowarzyszenia Żołnierzy AK na
Białorusi Weronika Sebastianowicz zostali skazani na kary grzywny.
Uznano ich za winnych złamania zasad przeprowadzania zgromadzeń
masowych.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. Tajemnica mogiły w Lesie

Tajemnica mogiły w Lesie Połowieckim

Odnaleziono szczątki ofiary bojówki Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi?

zdjecie

Mężczyzna ekshumowany z mogiły w Lesie
Połowieckim to prawdopodobnie dyrektor Zakładu Nasączalni Podkładów
Kolejowych w Czeremsze, ofiara bojówki Komunistycznej Partii Zachodniej
Białorusi.

Początek dochodzenia prokuratorskiego w tej sprawie jest związany z
zawiadomieniem, jakie do oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko
Narodowi Polskiemu IPN w Białymstoku złożył mieszkający w Czeremsze
Zygmunt Kostowski. Mężczyzna od kilkudziesięciu lat działa na rzecz
upamiętnienia miejscowych bohaterów walk o niepodległość Polski. W
zawiadomieniu Kostowski podaje, że w dwóch mogiłach w Lesie Połowieckim
spoczywać mogą ułani, których w 1939 r. mogli zamordować działacze
miejscowej jaczejki Partii Komunistycznej Zachodniej Białorusi.

Prokuratura IPN podjęła działania. Ustalono m.in., że rzeczywiście w
Lesie Połowieckim położonym niedaleko wsi Stawiszcze znajdują się dwie
mogiły ziemne z krzyżami, otoczone drewnianym płotkiem. Na krzyżu
znajdującym się na jednym z grobów umieszczona była blaszana tabliczka z
napisem „Andrzej Sienicki. Poległ w 1939 r.”. Z biegiem upływu lat
napisy na tej tabliczce stały się nieczytelne, jednak prokuratorzy
dysponują jej zdjęciem, zrobionym w czasie, kiedy napisy te były
wyraźne. W sprawie tych tajemniczych mogił prokuratura IPN Białystok
jesienią 2013 r. wszczęła śledztwo.

Wiosną tego roku dokonano ekshumacji obu mogił. W jednej nie odkryto
żadnych ludzkich szczątków. Natomiast w drugiej, tej, na której
umieszczono tabliczkę, ujawniono ludzki szkielet. – Jest to szkielet
mężczyzny w wieku około 40-43 lat. Wokół szyi miał założoną pętlę z
drutu. Jego czaszka była pęknięta, najpewniej wskutek uderzenia tępym
narzędziem. Jego ręce i żebra zostały połamane. Najwyraźniej przed
śmiercią znęcano się nad nim – relacjonuje „Naszemu Dziennikowi”
prokurator Dariusz Olszewski z pionu śledczego białostockiego IPN.

Wyniki oględzin skłoniły prokuratora do odpowiedzi na pytanie, czy w
tym grobie rzeczywiście został pochowany ułan, co wynikało z relacji.
Szkielet należał do mężczyzny po 40. roku życia, a ułani byli z reguły
ludźmi młodszymi. Przy szczątkach nie znaleziono też żadnych przedmiotów
wskazujących na pochówek żołnierza. Nie udało się też potwierdzić
istnienia żołnierza, ułana o nazwisku Andrzej Sienicki, które widniało
na tabliczce. Prokuratura stwierdziła, że takiej osoby nie ma w żadnych
dokumentach o zaginionych podczas wojny polskich żołnierzach. Śledczy,
na podstawie pozyskanych informacji, przypuszczają też, że wobec
tożsamości tej ofiary przez kilkadziesiąt lat prowadzono działania
dezinformacyjne.

 

Dyrektora zabili komuniści

W tej sytuacji prokurator skierował uwagę na relację świadka, która
rzuca nowe światło na pochówek w Lesie Połowieckim i obecnie wyznacza
podstawową linię śledztwa.

– Świadek ten zeznał, iż w tej mogile mogliśmy odkryć szczątki
mężczyzny o nazwisku Płoszek, nie udało się nam ustalić jego imienia.
Wiemy natomiast, że przed wojną i jeszcze w roku 1939 był on dyrektorem
Zakładu Nasączalni Podkładów Kolejowych w Czeremsze. Zdaniem świadka, za
polską, patriotyczną postawę najpewniej zamordowali go członkowie
miejscowej bojówki Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi – mówi
prokurator Olszewski. – Niestety, z tego, co udało się nam ustalić,
sprawcy tej i innych zbrodni już nie żyją – dodaje.

Z pozyskanych w toku śledztwa danych wynika, że Płoszek pochodził ze
Śląska, a w Czeremsze organizował budowę Nasączalni Podkładów
Kolejowych, później był jej dyrektorem. W 1939 r. ten znany zakład był
już uruchomiony. Wówczas Płoszek mógł mieć nieco ponad 40 lat. Mężczyzna
miał do Czeremchy sprowadzić swoją rodzinę, żonę i dwoje dzieci,
chłopca i dziewczynkę. Według zeznań świadków, rodzinie Płoszka udało
się uciec przed bojówką.

Prokuratura ustaliła, że Płoszek w czasie wojny zaginął, jego losy są
nieznane. Być może to właśnie jego szczątki IPN odkrył podczas
ekshumacji mogiły w Lesie Połowieckim.

IPN apeluje do osób, które mają wiedzę na ten temat, o zgłaszanie się
do Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w
Białymstoku. – Szczególnie zależy nam, aby zgłosili się do nas
członkowie rodziny Płoszka. Ponieważ po wydobyciu szczątków z mogiły w
Lesie Połowieckim zabezpieczyliśmy materiał DNA. Gdybyśmy mogli pobrać
DNA również od członków rodziny, możliwe byłoby przeprowadzenie badań
identyfikacyjnych – podkreśla prok. Dariusz Olszewski.

Adam Białous



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl