Kazimierz Kutz mimo klęski naciskanych przez PO prokuratorów
dalej pomawia liderów PiS o zabicie Barbary Blidy. Oszczercą ma zająć
się sąd, chociaż trudno wierzyć w sprawiedliwy wyrok w III RP. Nie
pierwszy raz niewyparzony język Kutza ściąga szkodzi innym osobom, w
przeszłości wyrządzał większe szkody. Nadal będzie próbował przekonać
Ślązaków, że św.Barbara nosiła nazwisko Blida i była patronką
przyjmujących prowizje.
Pierwsza sytuacja nie jest jasna, chociaż mamy tutaj spore przesłanki.
Wspólnie studiowali w szkole filmowej Kazimierz Kutz i Stanisław Bareja.
Kutz w latach 1952-1954 był zastępcą ds. ideologicznych Związku
Młodzieży Polskiej. Po latach w serialu „Zmiennicy” mamy odcinek, w
którym polski emigrant mieszkający w Niemczech mści się na koledze ze
szkoły filmowej reżyserze Barewiczu podsuwając mu jako rzekomą nagrodę
artystyczną zdezelowanego mercedesa. Mercedes ulega zniszczeniu w czasie
drogi a reżyser zostaje z podatkiem do zapłacenia. Powodem kawału miał
być donos złożony przez reżysera w szkole filmowej. Stanisław Bareja
nigdy nie powiedział czy miał na myśli kogoś konkretnego.
Reżyser „Misia” został ukąszony przez Kutza w 1970 r. Na naradzie
filmowców Kutz mówi, że najbardziej boi się „zbarejenia” i podaje jego
filmy jako przykład wzorcowego kiczu. Powtarza opinię w miesięczniku
„Nadoodrze”: „Zmiany, które miały miejsce w polskiej kinematografii,
niosły również określone nadzieje. Jedną z nich było oczekiwanie, że
komedyjka papendeklowa zostanie definitywnie wyrzucona za burtę. A tu
się zanosi na renesans zbarejenie, więc gdyby co, proszę pamiętać, że ja
pierwszy byłem przeciw”. Konsekwencją dla Barei było odrzucenie kilku
scenariuszy i paroletnia przerwa. Od czasu tego wystąpienia reżyser
„Misia” nigdy nie podał Kutzowi ręki. Cenzura wycięła z
niezrealizowanego filmu Barei fragment jak pewien reżyser zmieniał sobie
nazwisko z „kloc” na „Klotz”. Również ocenzurowano fragment wywiadu
Barei dla tygodnika itd. Gdy skrytykował postawę Kutza.
Gdy w 1999 r. aktorzy związani niegdyś ze Stanisławem Bareją
zrealizowali film dokumentalny pt.”Bareizm” o atakach Kutza (wtedy już
senatora Unii Wolności) nie wspomniano ani słowem.
Na przełomie maja i czerwca 1968 r. w tygodniku „Ekran” (szczególnie
zasłużonym w antysemickiej kampanii w marcu 1968 r.) Kutz krytykuje
sposób zarządzania produkcją polskich filmów. Tak skomentował to Tadeusz
Konwicki „Niestety, musiałem te słowa odnieść do siebie, bo z
kierowników literackich kazio znał tylko mnie. (...) Moczarowcy
potrzebowali jakiegoś symbolu w filmie, jakiegoś chrześcijanina
skrzywdzonego przez Żydów. Człowieka z ludu, którego wykończyła czy
uniemożliwiła karierę warszawka. Kazio został przez nich wyniesiony na
rękach. (...) Kutz jest najdalszy od ksenofobii, rasizmu, nikczemnych
popędów, jednak te wypadki stworzyły mu pewną wygodę artystyczną i
życiową. Przymknął oko i zamknął uszy na okoliczności towarzyszące, a
może je nawet zbagatelizował.”
. Z kolejnego wydania książki wycofano zarówno wypowiedź Konwickiego jak i replikę Kutza.
Kutz
kręci film „Perła w koronie” mający przedstawiać ciężki los górników
pod rządami II RP na przykładzie strajku w obronie kopalni. Kutz chciał
zrealizować scenę bicia strajkujących w kościele ale nie uzyskał zgody
biskupa Herberta Berdnorza. „polska policja nigdy nie biła demonstrantów
w kościele” – oświadczył ksiądz biskup. Scenę nakręcono w kościele
ewangelickim.
 Wątek bzdur wygadywanych przez modelowego Ślązaka można by jeszcze
długo ciągnąć. Próba kanonizacji Barbary Blidy to jeszcze jeden przykład
bełkotu i niekonsekwencji. Bo przecież lewe interesy na węglu
najbardziej uderzały w zwyklych Ślązaków z rodzin robotniczych, ktorych
rzekomo broni Kutz.
 
W tekście wykorzystano informacje pochodzące z książki Agnieszki Klich "Cały ten Kutz" Wydawnictwo Znak 2009