Tracę Wiarę, Wiarę w Ludzi...

avatar użytkownika jwp

 

Eli, Eli, lema sabachthani ?

( Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił ?, Mt 27, 46 oraz Mk 15, 34 ).

Zwątpienie jest częścią wiary, tak jak nadzieja. Narodziny Chrystusa zwiastowały nam Dobrą Nowinę, dawały nadzieję, tak jak Jego nauki. Święta Wielkiej Nocy - Zmartwychwstania Pańskiego niosą szczególny przekaz. Zarówno w sferze duchowej, symbolicznej jak i praktycznej. W moim życiu miałem wiele chwil zwątpienia, utraty nadziei, tyleż samo wzmocnienia Wiary i Ducha, szczęścia, radości. Cóż, ludzie tak mają.

Nie wiem jednak, czy stan w którym obecnie się znajduję nie powinien nastąpić wiele lat temu. Czy nie lepiej byłoby dla mnie, mojej Rodziny i Ojczyzny bym stracił Wiarę w Ludzi, a nawet w Boga dużo wcześniej, po to właśnie by móc w odpowiednim momencie „zmartwychwstać”, odrodzić się. Mocniejszym i mądrzejszym. Nasze życie w okresie między Bożym Narodzeniem, a Zmartwychwstaniem Pańskim wypełnione jest prozą życia. Od przyjścia na świat do zmartwychwstania, Chrystus dzielił z nami troski i radości, żył tak jak my. Co prawda był Bogiem, cząstką Bożej Całości, lecz by odkupić nasz winy przez śmierć na krzyżu stał się człowiekiem, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Był kochany, miał uczniów, został też zdradzony i opuszczony, poznał pełnię człowieczeństwa, łącznie z uczuciem słusznego gniewu, leku i żalu.

Jezus Chrystus pozostawił nam swoje słowa byśmy mieli w nich oparcie, mądrze z nich korzystali i potrafili oddzielić dobro od zła. I przed jego pojawieniem się na świecie i po, ludzie żyli na tyle sposobów, ilu ich było. Wiele ich dzieliło, wiele potrafiło łączyć. Istniało jednak przekonanie, iż człowiek jest z natury dobry, ciąży co prawda na nim grzech pierworodny, jednak nie jest on żadną przeszkodą by być prawym, bez względu na wyznanie lub nawet brak wiary, choć nie bez zasad moralnych. Historia ludzkości pokazuje nam, iż wiara w przyrodzone dobro człowieka jest co najmniej naiwnością, a tak naprawdę kardynalnym błędem. Nie oznacza to bynajmniej wyrugowania z naszego życia zaufania, miłości, wiary w ludzi.

Tak jak ludzie pierwotni walczymy przez całe życie o byt swój i swoich bliskich, Wspólnoty, Narodu, Ojczyzny. I nic tak nie przeszkadza w tym dziele jak nasza naiwność i zaufanie oraz wiara na kredyt. Ponad 20 lat temu wydawało się nam, że Naród się przebudził, iż Polska powstała z martwych. Te czemuż teraz tak choruje, może jesteśmy dalej przygniecieni kamieniem, brzemieniem którego nie potrafiliśmy do końca rozpoznać i skruszyć. Od dłuższego czasu mam coraz więcej wątpliwości, coraz częściej i dłużej boli mnie serce. Lekarz tu nic nie pomoże. Moja reakcja jest jak najbardziej prawidłowa. Oczywiście można założyć, iż jestem uprzedzonym bezrozumnym ciemniakiem podlanym sosem nacjonalizmu i każdego innego izmu niezgodnego z Katechizmem Unii Europejskiej. Można, ja jednak mam do siebie pewien dystans i jestem przekonany, iż problem jest po drugiej stronie barykady, którą tak naprawdę ktoś za nas ustawił między Polakami.

Czy historia nie powinna nas uzbroić w czujność, w przewidywanie ?, zapewne tak. Jeżeli nawet do tej pory nie potrafiliśmy skorzystać zarówno z nauki Chrystusa, z mądrości wielu religii, tradycji, kultury i historii to jestem przekonany, że to może być ostatnia szansa by odwrócić bieg historii, wyrwać się z rwącego nurtu, który prowadzi nas śmiertelną kipiel. To właśnie chwila zwątpienia, utraty wiary powinna nas skłonić do rachunku sumienia i przemyśleń, które to w kontekście przekazu Zmartwychwstania Pańskiego dają nam, naszym bliskim, przyjaciołom, przeciwnikom, a nawet wrogom możliwość odrodzenia. Odrodzenia się, jak odradzali się w mitach wielcy bohaterowie, by stanąć ramię w ramię i bronić naszego kraju przed zakusami sąsiadów i niektórych obywateli naszego kraju. Powstania z martwych, bo czymże innym jest stan w jakim jest Polska, włączona w globalny obłęd i konsumpcję. Ład i Porządek Świata jaki nam się proponuje to dzieło godne Szatan, lecz jak widać potrafiliśmy prześcignąć go w poczynaniach. Tyle zła ile nawzajem wyrządzają sobie ludzie, nie tylko w trakcie wojny, w życiu codziennym, nawet w drobnych uczynkach podważa moją wiarę w ludzi. Jest także wielu dobrych, prawych ludzi, iż nadziei nie tracę, mam jednak poważne wątpliwości, kto ma przewagę w odwiecznej walce dobra ze złem.

Historia uczy nas, iż nawet garstka dzielnych i mądrych ludzi potrafi zwyciężyć Zło. Jednak na jak długo, jak łatwo się ono odradza w najbardziej nieoczekiwanych i zaskakujących formach. Media w tym net, ze swoimi zaletami i wadami. Zresztą jak wszystko, nóż kroi chleb i potrafi przebić serce. Wszystko w naszych rękach.

Zawsze uważałem, iż Bóg stworzył świat i pozostawił go we władaniu ludzi, poza jednym, krótkim okresem, gdy zesłał nam Mesjasza, by pomógł ludziom odrodzić się na nowo. Dość szybko świat wpadł w stare koleiny, niewątpliwie dzięki naturze człowieka i pierwiastkowi zła, który w nim tkwi oraz jego emanacji w postaci wszelkiego rodzaju instytucji, takich jak Kościół, Państwo, instytucji, które daleko odeszły od ludzi. A także szerzącemu się egoizmowi, hedonistycznym zapędom, chorej ambicji, zawiści. Nie ma co się łudzić, oprócz jednostek chorych, które trzeba leczyć lub izolować, są też takie, które jeszcze nie podpadają pod definicję. Żyją balansując na cienkiej linii oddzielającej dobro od zła, patologie od normalności. Choćby wybierając tzw. mniejsze zło. Zło bez względu na wielkość jest złem i nie można go usprawiedliwiać. Zabójstwo w obronie własnej nie jest niczym dobrym, będzie ciążyć nam całe życie. Wybór jednak pozostaje w naszych rękach, nikomu takowego nie życzę.

Wiele naszych wyborów w sposób niekoniecznie bezpośredni wpływa na nasze i naszych sióstr i braci życie, czy to zwalnia nas od odpowiedzialności, możemy umyć ręce, ale sumienia nie zagłuszmy. Choć to jak widać ostatnio nie tylko w Polsce stało się już rutyną dla wielu ludzi. Zagłuszają w nas głos sumienia władcy dusz, wszechobecne media, politycy, łamią nasze kręgosłupy moralne, nie bez naszej pomocy. Również z pomocą zdegenerowanej i relatywistycznej kultury.

Chrześcijanin, a właściwie każdy mieszkaniec Ziemi ma nie tylko obowiązek czynić dobro, a również gdy zajdzie potrzeba bronić Wiary, Rodziny i Ojczyzny, gdy słowa nie pomagają musi sięgnąć po miecz. Wcześniej jednak musi się odrodzić, wzmocnić i uwierzyć na nowo. Uwierzyć w Boga, Honor i Ojczyznę, w wspólne i podstawowe wartości. A gdy nasza Wiara będzie mocna Rodziną, Wiedzą i Tradycją, tym wszystkim czego się chce nas pozbawić, deprecjonując te Wartości, wmawiając nam zacofanie, faszyzm, nacjonalizm, antysemityzm, ruso i germanofobię,  spychając nauczanie historii do mało ważnego przedmiotu, rozkładając armię i robiąc wszystko by stworzyć „nowego człowieka” na miarę „nowych czasów”, gdy Wiara będzie mocna to w popłochu będą pierzchnąć Jaśnie Oświecone Pseudoelity i ich akolici. Może wtedy ujrzymy kto za nimi stoi, kto jest Matką Królową.

Bo do tego trzeba by zacząć. W Polsce służby zajmują się jak to za PRL-u bywało opozycją, szpiegów nie ma, a stare „esbeki” i „wsioki”na emeryturkach zapewne bawią wnuki. Tylko oszołomstwo jak ty rząd obalić i wszędzie wietrzy układ i spisek. To możemy zabrońmy wszystkiego, sprawiedliwie. O ileż łatwiej zarządzać, a nie użerać się z niesfornym bydłem z Krakowskiego Przedmieścia. Wybierzmy przyszłość, ich przyszłość. Jaka ona jest pokazały nam ostatnie lata.

Jako chrześcijanin wierzę w możliwość rachunku sumienia, żalu za grzechy, pokuty i poprawy. Zdroworozsądkowo nie wierzę w lewicę, lewaków, PSL oraz założycieli i aparatczyków PO, obecnie doszlusował do nich w podskokach PJN. Mam wiele zastrzeżeń do PiS i jego władz. A choćby takie, iż nie byli bardziej pragmatyczni i przewidujący, wykazali pewien szczególny rodzaj romantyzmu, romantyzm jakżesz naiwny. Może powinni sprostać miejskiej legendzie jaką o nich zbudowali przeciwnicy. Czasem złapanie za twarz jest wręcz wskazane, narodu również.

Życie Chrystusa, jakże pouczająca historia, choćby postać i los Judasza Iskarioty.

 (Mt 27,5) "Rzuciwszy srebrniki ku przybytkowi oddalił się, potem poszedł i powiesił się".

Obawiam się, iż współcześni Judasze dawno już wycięli „drzewa swych sumień” i fetują swe czyny za zyski większe niż owe 30 srebrników. Niewątpliwie są ludzie, którzy nie zasługują na rozgrzeszenie, przynajmniej ja im takiego nie udzielę, nie w moje mocy ono jest. Jest jednak zdecydowana większość, który powinna obmyć oczy i spojrzeć bez leku prawdzie w oczy, jaka by ona nie była. I dotyczy to nas wszystkich.

Zrozummy też, iż ani Bóg, ani też Jezus, czy też Wszyscy Święci nie wyręczą nas w zbożnym dziele, jakie winniśmy pamięci przodków i przyszłości naszych dzieci. W dziele naprawy Rzeczypospolitej. Bóg obdarzył nas wolna wolą, cóż piękniejszego można sobie wymarzyć niż rozumne i odpowiedzialne korzystanie z tego daru, niełatwego daru. Nawet Chrystus na krzyżu poczuł się opuszczony przez Boga Ojca. My nie powinniśmy jednak cierpliwe oczekiwać na kolejnych Judaszy i krzyże.

Moje zwątpienie bierze się zarówno ze słabości prawych ludzi, jak i mocy tych, którymi prawymi trudno nazwać. Bierze się z doświadczeń dnia codziennego i tak bolesnych zdarzeń, jak choćby śmierć Papieża Jana Pawła II i Śmierć 96 Polek i Polaków w Smoleńsku.

Jak mogę wierzyć w ludzi, gdy widzę pętaków, skrzętnie krzątających się przy Polsce geszefciarzy, gdy codziennie w radio, prasie i telewizji oraz w necie trwa festiwal nienawiści, od terminujących w przemyśle nienawiści, propagandy i manipulacji młodych adeptów, poprzez pnących się do góry po trupach, aż do samych wyżyn. Tam gdzie szacowni naukowcy, artyści, literaci, dziennikarz, zasłużeni obywatele prześcigają się działaniach godnych Dr Josepha Paula Goebbelsa. Lecz nawet on, jego Ministerstwo, aparat propagandy komunistycznej, radzieckiej, polskiej, aż po północnokoreańska, to dziecinada, amatorstwo, przy naszych wspaniałych, niezależnych, jednakowoż zaprzyjaźnionych mediach.

Nie dziwię się wielu ludziom, że ulegają ich szatańskiemu czarowi, kusy potrafi być strojny, tylko zawsze mu kopytko spod surduta wystaje. Wielu nie chce tego widzieć, wolą widzieć diabła w nas. Mają swoje seriale, contesty wszelakie od tańca do śpiewogry, tam są bezpieczni, w świecie gdzie można żyć wymarzonym życiem, choć nieprawdziwym. Tam gdzie za nich ktoś myśli, decyduje, tablicami i światłem pokazuje kiedy klaskać, a kiedy buczeć, kiedy miłować, a kiedy i kogo się bać i nienawidzić. I tak w świątyni ze Złotym Cielcem życie beztrosko mija, od czasu do czasu zakłócane przez element wywrotowy i antypostępowy.

Nie będzie jednak ucieczki, prędzej czy później cyrograf nieopatrznie, a częściej świadomie podpisany zostanie postawiony w stan wymagalności, a o to by na każdym rogu, na każdego, kto duszę zaprzedał czekała „Karczma Rzym”, o to już zadbano. Kogut zjedzony, Księżyc podbity i gdzie tu uciekać ? Czy jest szansa na ratunek dla tych duszyczek, o ile mi wiadomo – „...lepszy jeden nawrócony grzesznik niż 99 sprawiedliwych...”. Tu mam pewne wątpliwości, potrzebni są Polsce i sprawiedliwi i nawróceni grzesznicy, nie potrzebujemy przechrzt i wszelkiej maści koniunkturalistów i pieszczochów salonu.

Jest takie powiedzenie - „...przyjaciel staje się wrogiem, a wróg przyjacielem...”, to pierwsze się stało, a to drugie się dzieje.

Jak dobrze się rozglądnąć, to rozplenione agenturalne radzieckie lewactwo może zacząć powoli szukać nowych rynków zbytu, a ci co stroją się w neoliberalne piórka powinni szykować się do odlotu do ciepłych krajów i razem z Prezydentem, tym co to sam bez Papieża i Polaków komunę jednym haustem obalił, razem z nim uszczęśliwić Zielony Kontynent, czego mieszkańcom wcale nie życzę.

Jak widać jestem w typowo „Świątecznym nastroju”, zatem nie pozostaje mi nic innego, niż złożyć wszystkim Polakom Życzenia Zdrowych i Radosnych Świąt oraz by razem z Chrystusem zmartwychwstała cała Polska. No może z drobną pomocą.

Przypomnijmy słowa dwóch wielkich Polaków.

Orędzie Jana Pawła II - Urbi Et Orbi - Wielkanoc 2005

Cz. 4

Potrzebujemy Ciebie, zmartwychwstały Panie,
także i my, ludzie trzeciego tysiąclecia!
Zostań z nami teraz i po wszystkie czasy.
Spraw, by materialny postęp ludów
nigdy nie usunął w cień wartości duchowych,
które są duszą ich cywilizacji.
Prosimy Cię, wspieraj nas w drodze.
W Ciebie wierzymy, w Tobie pokładamy nadzieję,
bo Ty jeden masz słowa życia wiecznego ( por.J6, 68 ).
Mane nobiscum, Domine ! Alleluja ! 

Herbert Zbigniew

Pan Cogito o postawie wyprostowanej


1

W Utyce
obywatele
nie chcą się bronić

w mieście wybuchła epidemia
instynktu samozachowawczego

świątynię wolności
zamieniono na pchli targ

senat obraduje nad tym
jak nie być senatem

obywatele
nie chcą się bronić
uczęszczają na przyspieszone kursy
padania na kolana

biernie czekają na wroga
piszą wiernopoddańcze mowy
zakopują złoto

szyją nowe sztandary
niewinnie białe
uczą dzieci kłamać

otworzyli bramy
przez które wchodzi teraz
kolumna piasku

poza tym jak zwykle
handel i kopulacja

2

Pan Cogito
chciałby stanąć
na wysokości sytuacji

to znaczy
spojrzeć losowi
prosto w oczy

jak Katon Młodszy
patrz Żywoty

nie ma jednak
miecza
ani okazji
żeby wysłać rodzinę za morze

czeka zatem jak inni
chodzi po bezsennym pokoju

wbrew radom stoików
chciałby mieć ciało z diamentu
i skrzydła

patrzy przez okno
jak słońce Republiki
ma się ku zachodowi

pozostało mu niewiele
właściwie tylko
wybór pozycji
w której chce umrzeć
wybór gestu
wybór ostatniego słowa

dlatego nie kładzie się
do łóżka
aby uniknąć
uduszenia we śnie

chciałby do końca
stać na wysokości sytuacji

los patrzy mu w oczy
w miejsce gdzie była
jego głowa

7 komentarzy

avatar użytkownika barbarawitkowska

1. Jwp

dzięki za Herberta-genialny.

avatar użytkownika intix

2. Jwp

Witam.
"...Nawet Chrystus na krzyżu poczuł się opuszczony przez Boga Ojca..."
***
W przypadku Człowieka  brak Wiary oraz grzech, oddalają nas od Boga...
Sami się oddalamy...
W przypadku Chrystusa obie przyczyny nie miały miejsca.
Chrystus,  Syn Boży,  sam był Wiarą i Miłością. Jako Człowiek nigdy też nie popełnił grzechu.
Z Miłości do Człowieka, świadomie przyjął na siebie cały ciężar grzechów ludzkich aby je odkupić...
To właśnie ogrom grzechów ludzkich, grzechów Człowieka,  ten wielki ciężar, spowodował świadomość separacji z Ojcem... I wielkie przez to właśnie, Cierpienie... Cierpienie duchowe, które poprzedzało późniejsze cierpienie fizyczne...
Chrystus w wielkim Cierpieniu tak czuł...poprzez nasze grzechy....
 Ale Pan Bóg, Ojciec, nigdy Syna Swego nie opuścił...
Tak, jak nie opuszcza nas... To my sami oddalamy się od Niego...
Może się mylę, ale tak właśnie interpretuję...
Nigdy nie oddalajmy się od Boga
Nigdy nie traćmy Wiary
Nigdy nie traćmy Nadziei...
Cokolwiek się stanie
Cokolwiek się dzieje
Zawsze trzeba ufać Bogu
Zawsze trzeba mieć Nadzieję...
Nadzieja...
To przede wszystkim Bóg...
Ufność Bogu trzyma nas
W trudnych chwilach
Przy życiu...
***
Pozdrawiam serdecznie

avatar użytkownika joanna

3. przypomnijmy rowniez glos... wielkich Polaków

joanna
avatar użytkownika joanna

4. i to..

..bije dzwon.. slysze go tak samo jak Ty..

joanna
avatar użytkownika jwp

5. Barbara Witkowska

Staram się jak mogę i czasem lektury z lat młodzieńczych pamięć przywraca.

Pozdrawiam

JWP

avatar użytkownika jwp

6. intix

Dziękuję za osobisty komentarz. Masz wiele racji, jednak Wiara i Bóg to nie są tematy do końca poznawalne.

Pozdrawiam

JWP

avatar użytkownika jwp

7. Joanna

Dziękuję za to przypomnienie.

Pozdrawiam

JWP