Niewygodne śledztwa IPN - dr. hab. Jan Żaryn

avatar użytkownika Maryla

Z dr. hab. Janem Żarynem, historykiem, profesorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, pracownikiem naukowym w Instytucie Pamięci Narodowej, byłym szefem Biura Edukacji Publicznej IPN, rozmawia Agnieszka Żurek

Andrzej Seremet wystosował do prezydenta wniosek o odwołanie szefa pionu śledczego IPN Dariusza Gabrela. Co mogło być tego przyczyną?
- Dariusz Gabrel był niewątpliwie jednym z najlepszych prokuratorów w IPN za czasów Witolda Kuleszy i Leona Kieresa. Prowadził bardzo trudne śledztwa, np. w sprawie uwięzienia Prymasa ks. kard. Stefana Wyszyńskiego czy w sprawie pomówień Jana Nowaka-Jeziorańskiego o kolaborację w czasie II wojny światowej. Kiedy został szefem pionu śledczego IPN, razem z prezesem Januszem Kurtyką podjęli decyzję o wysunięciu na pierwszy plan śledztw dotyczących bardziej współczesnych przestępstw, których sprawcy jeszcze żyją, a w związku z tym istnieje możliwość postawienia im zarzutów i pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej. To jest moim zdaniem główny powód, dla którego Dariusz Gabrel jest dzisiaj tak kontestowany. Nie mam wątpliwości, że decyzja prokuratora generalnego ucieszyła środowiska postkomunistyczne - dawnych funkcjonariuszy SB, gen. Wojciecha Jaruzelskiego czy gen. Czesława Kiszczaka.

Jakich spraw prowadzonych przez prokuratorów pionu śledczego IPN i nadzorowanych przez Dariusza Gabrela obawiają się te środowiska?
- Trzeba mieć świadomość, że mówimy o kategoriach śledztw bardzo różnorodnych dotyczących lat 1939-1989, a liczonych w setkach bądź tysiącach. Na przykład ważnym śledztwem prowadzonym przez prokuratorów warszawskich jest to dotyczące związku przestępczego, jakim było MSW w latach 1956-1989. Olbrzymi akt oskarżenia rozbity jest bodaj na kilkadziesiąt spraw. Jedną z najważniejszych jest ta dotycząca zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki i poszukiwania osób odpowiedzialnych za tę zbrodnię, które nie zostały osądzone w procesie toruńskim. Świadomość prowadzonego przez IPN śledztwa powoduje dyskomfort u tych, których ono dotyczy, np. u towarzysza Wolskiego, który był szefem Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych w latach 80. i który został decyzją polityczną wyłączony z procesu toruńskiego. Tymczasem był on szefem struktury odpowiedzialnej za prowadzenie w latach 1982-1984 sprawy o kryptonimie "Popiel", czyli sprawy przeciwko ks. Jerzemu Popiełuszce. Inne śledztwa dotyczą np. funkcjonariuszy Organizacji AntySolidarnościowej (OAS), którzy w latach 1983-1984 porywali ludzi, wywozili ich do lasu, oblewali kwasem albo bili, a potem wypuszczali. Najbardziej znaną ofiarą tych działań jest dzisiejszy poseł PO Antoni Mężydło. Ofiarą takich praktyk padł również śp. Janusz Krupski. Śledztwa te nie zawsze były publicznie nagłaśniane, natomiast wzywanie świadków czy potencjalnych oskarżonych wywołało w ich środowisku duże poruszenie. Niektóre sprawy trafiały do sądu.

Dariusz Gabrel nadzorował również śledztwo katyńskie. Był on także członkiem polsko-rosyjskiej komisji ds. trudnych...
- IPN stał twardo na stanowisku, że Katyń jest zbrodnią ludobójstwa, a zatem w prawie, także międzynarodowym, jest to zbrodnia niepodlegająca przedawnieniu. Ma to olbrzymie znaczenie w prowadzeniu śledztwa i rozmów ze stroną rosyjską. Niezależnie od tego, na jakim etapie stosunków polsko-rosyjskich jesteśmy obecnie, prawda historyczna jest jedna i niepodzielna. Katyń jest ludobójstwem, czyli zbrodnią porównywalną do zbrodni sądzonych w Norymberdze. Nie jest to stanowisko podzielane przez wszystkie podmioty życia publicznego w Polsce. Podobna kwalifikacja dotyczy zbrodni na Wołyniu - także niezależnie od potrzeb wynikających z bieżących relacji polsko-ukraińskich.

Solą w oku niektórym publicystom jest również śledztwo w sprawie katastrofy w Gibraltarze. Profesor Jacek Tebinka z Uniwersytetu Gdańskiego pisze o nim na łamach "Gazety Wyborczej": "Na śledztwo oparte o fantastyczne teorie państwo wydaje ogromne pieniądze, a na poważne badania naukowe grosze". Zgadza się Pan z tym?
- Co jakiś czas pojawia się w dyskusji publicznej temat gen. Władysława Sikorskiego i okoliczności jego śmierci. Nie ma wątpliwości, że była to jedna z najważniejszych postaci polskiego życia politycznego - premier i naczelny wódz. Jaka zatem instytucja powinna zająć się próbą rzetelnego wyjaśnienia okoliczności jego śmierci, jeżeli nie IPN? Czuliśmy się do tego powołani jako instytucja niepodległego państwa, która ma za zadanie budować pamięć narodową i rozstrzygać kwestie związane z najważniejszymi wydarzeniami naszej najnowszej historii. Do takich wydarzeń niewątpliwie należy "Gibraltar". Być może próbujemy wyjaśnić coś, czego wyjaśnić się już nie uda. Można wobec tego dyskutować, czy nakłady poniesione w związku z prowadzeniem tego śledztwa nie były zbyt duże wobec romantycznej niejako wizji wyjaśnienia wszystkich okoliczności katastrofy. Nie da się jednak zaprzeczyć, że ekshumacja doczesnych szczątków gen. Sikorskiego przynajmniej wykluczyła kilka wariantów przebiegu tego zdarzenia, np. śmierć zadaną przez strzał z broni palnej, ponieważ na czaszce generała nie znaleziono śladów po kuli. Drugą ważną kwestią jest to, że do momentu śledztwa, poza gen. Sikorskim, pozostałe ofiary tego wypadku czy też zamachu nie miały godnych pogrzebów. Jeżeli mamy honorować naszych bohaterów, powinniśmy umieć uczynić zadość ich doczesnym szczątkom. To jest po prostu nasz obowiązek jako wolnego Narodu, posiadającego własne państwo. Trzeba zatem brać pod uwagę to wszystko, a dopiero potem rozpoczynać krytykę wydatków związanych z tym czy innym celem, który tego wymagał.

Rozmiar działalności prowadzonej przez IPN stał się również okazją do oskarżeń Instytutu o zmonopolizowanie badań historycznych w Polsce...
- Kiedy z inicjatywy Janusza Kurtyki zostałem dyrektorem Biura Edukacji Publicznej, wszystkie badania ogólnopolskie podjęte przez IPN prowadzone były w zespołach mieszanych. Oznacza to, że podpisywaliśmy umowy z historykami spoza IPN i włączaliśmy ich do zespołów badających dane sfery historyczne w charakterze koordynatorów lub uczestników. Przykładów takich zespołów można wymienić wiele, np. "SB wobec dziennikarzy", gdzie koordynatorem jest prof. Tadeusz Wolsza z Polskiej Akademii Nauk, "SB wobec środowisk twórczych" pod kierownictwem prof. Andrzeja Chojnowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, "SB wobec naukowców" - temat opracowywany przez zespół historyków pod kierownictwem prof. Piotra Franaszka z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Były to projekty mające za zadanie z jednej strony wykorzystać możliwości, jakie daje istnienie ogólnopolskiej instytucji mogącej zaangażować wielu historyków pracujących na etacie, a jednocześnie ściśle współpracować z fachowcami specjalizującymi się w różnych dziedzinach. Zespoły mieszane dają możliwość sprawnego prowadzenia badań historycznych. Efektem tej pracy są liczne opracowania wydawane przez IPN od 2006 roku - choćby w serii TDN. Nowa ustawa o IPN zwiększa prerogatywy Rady IPN, uszczuplając z kolei kompetencje prezesa Instytutu. W gestii Rady leży dysponowanie tzw. dotacjami celowymi, czyli faktycznie grantami zewnętrznymi. Oznacza to, że członkowie Rady dysponują pieniędzmi przydzielanymi nie IPN, ale instytucjom i zespołom zewnętrznym na projekty badawcze. Jestem bardzo ciekaw, jaki będzie klucz doboru tych projektów.

Czy to źle, że IPN prowadzi własną politykę historyczną?
- Zarówno ja, jak i Janusz Kurtyka nigdy nie ukrywaliśmy, że Instytut Pamięci Narodowej jest powołany po to właśnie, by prowadzić politykę historyczną, czyli dokonywać świadomego wyboru tematów badawczych, postaci z naszej historii, aby budować przemyślaną, a nie przypadkową tożsamość obywateli Polski niepodległej i demokratycznej. Podejście to było jednak kontestowane. A przecież IPN jest instytucją służebną wobec społeczeństwa polskiego. Jej rola polega na takim prowadzeniu badań historycznych czy projektów edukacyjnych, by Polacy mogli lepiej rozumieć własną przeszłość. W moim pojęciu nie ma tu alternatywy. Jeżeli ktoś podejmuje pracę w instytucji nazywającej się Instytutem Pamięci Narodowej, to nie może abstrahować od prowadzenia polityki historycznej rozumianej jako służba wobec nowych pokoleń, szczególnie młodych ludzi. Młodzież jest tu zawsze odbiorcą najbardziej poszukiwanym, w imię tworzenia łańcucha pokoleniowej tożsamości.

Podczas nagonki na IPN za czasów Janusza Kurtyki pojawiały się zarzuty, że IPN prowadzi politykę historyczną zbyt "jednostronną ideowo"...
- Zarzucano nam, że skoro jesteśmy ludźmi o określonych poglądach - mówiąc w skrócie - niepodległościowych, to jesteśmy podobno nietolerancyjni wobec prób innego przekazu historycznego. Faktem jest, że wielu pracowników IPN prezentuje wspólną - nazwijmy to - jednostronną wizję przeszłości, jeśli chodzi o PRL. Mówiąc krótko, wielu z nas nie uznaje pozytywnych dokonań komunistów. Reżim komunistyczny, którego sposób funkcjonowania przebija z akt SB, był obrzydliwym reżimem totalitarnym, niepolskim, któremu służyli ludzie pozbawieni honoru, z czego do końca swoich dni powinni się tłumaczyć. Można zadać pytanie, co się z nami, Polakami, stanie, jeśli ludzie zajmujący się szukaniem dobrych stron systemu komunistycznego dojdą do władzy w IPN?

Wszystko do tego zmierza...
- Słusznie więc można się obawiać, czy IPN będzie jeszcze kontynuował politykę historyczną prowadzoną w imię ideałów niepodległej Polski, czy raczej nastąpi próba zmiksowania tradycji Komunistycznej Partii Polski z tradycją Piłsudskiego i Dmowskiego, Polskiego Państwa Podziemnego z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego. Niech ci, którzy tak pojmują polską tożsamość, odważą się powiedzieć jasno, że to właśnie według nich nazywa się pozytywną pamięcią narodową, naszym wspólnym dorobkiem. Papierkiem lakmusowym dla opinii świata naukowego o działalności śp. Janusza Kurtyki były wybory kandydatów do Rady przy prezesie IPN. Bez wątpienia przepadła tam, i to prawie w 100 proc., jedna kategoria osób - najbliżsi zwolennicy polityki pamięci Janusza Kurtyki. Jest to niepokojący sygnał, mówiący o tym, że większość elektorów wywodząca się z najważniejszych polskich instytucji naukowych kontestuje dokonania IPN z lat 2006-2010. Brzmi to fatalnie, ponieważ oznacza brak pluralizmu w polskim środowisku naukowym.

Jak może wyglądać przyszłość IPN?
- Bardzo dużo będzie zależeć od wyboru nowego prezesa i od publicznie wyrażonej przez niego koncepcji prowadzenia Instytutu. Jak już wspomniałem, są małe szanse na to, że będzie to osoba, która wykorzysta dorobek śp. Janusza Kurtyki i podkreśli publicznie jego zasługi. Natomiast oby nie był to ktoś, kto ten dorobek roztrwoni lub publicznie napiętnuje. Przyszły prezes, choć w swoich decyzjach suwerenny, niewątpliwie, w przeciwieństwie do śp. prezesa Kurtyki, będzie uzależniony od relacji z Radą. Co roku więc może stawać przed groźbą utraty stanowiska. Płynie stąd realne niebezpieczeństwo wywierania przez Radę presji na prezesa IPN, a wszystko wskazuje na to, że Rada będzie w zdecydowanej przewadze składała się z członków reprezentujących zupełnie inny punkt widzenia niż poprzednie Kolegium IPN. Szkoda, bo wiele działań śp. prezesa Janusza Kurtyki jest godnych twórczego kontynuowania.

Dziękuję za rozmowę.

 

 

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=110190

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. 23 nowe pytania w sprawie śmierci Pyjasa

Z wnioskiem o odpowiedź na kolejne 23 pytania do biegłych wystąpił krakowski IPN, prowadzący śledztwo w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa. Zwrócił się także o uzupełniającą opinię toksykologiczną.

Sprawa dotyczy prowadzonego przez krakowski oddział IPN śledztwa w sprawie śmierci w 1977 r. studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego Stanisława Pyjasa. Pod koniec stycznia do IPN dotarła opinia biegłych z badania ekshumowanych szczątków Pyjasa. IPN nie podawał informacji na temat jej treści. Opinię przekazał członkom rodziny Stanisława Pyjasa, a po własnej analizie uznał, że wymaga ona uzupełnienia. We wtorek podjął ostateczne decyzje w tej sprawie.

- Mając (...) na uwadze zaprezentowane przez biegłych ustalenia i wnioski, odnoszące się w szczególności do rodzaju, umiejscowienia i rozmieszczenia obrażeń, ujawnionych na ekshumowanych szczątkach zwłok Stanisława Pyjasa, jak też, przedstawioną przez nich sądowo-lekarską opinię, wyjaśniającą mechanizm i przyczyny jego śmierci w dniu 7 maja 1977 roku - prowadzący postępowanie uznał, że wydana opinia wymaga uzupełnienia - napisano w przesłanym w środę PAP komunikacie, podpisanym przez szefa pionu śledczego krakowskiego IPN prok. Piotra Piątka.

- W związku z tym (...) skierowano do zespołu biegłych 23 dodatkowe pytania, zmierzające do doprecyzowania, uszczegółowienia i wyjaśnienia ujawnionych - w opinii - niejasności i wątpliwości - napisano w komunikacie.

IPN zwrócił się także do Instytutu Ekspertyz Sądowych o wydanie uzupełniającej opinii sądowo-toksykologicznej.

Krakowski IPN od 2008 r. prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Pyjasa. W ramach tego śledztwa przeprowadził w kwietniu ub.r. ekshumację jego szczątków. Biegli mieli odpowiedzieć na 22 pytania sformułowane przez IPN. Opinia biegłych w tej sprawie dotarła do IPN 28 stycznia.

Według informacji, podawanych przez IPN w zeszłym roku, w wyniku ekshumacji stwierdzono nowe obrażenia, o których nie wspomniano w opinii sporządzonej przez krakowski Zakład Medycyny Sądowej w 1977 r. i w opinii biegłych z Katowic z 1991 r. Informowano również, że w wyniku ekshumacji nie potwierdziły się spekulacje o ranie postrzałowej w czaszce.

W ubiegłym tygodniu swoje wątpliwości co do opinii biegłych przekazała część rodziny Stanisława Pyjasa. Siostrzenica Agnieszka Przybysz w imieniu swojej matki, posiadającej status strony pokrzywdzonej w śledztwie, oraz swoim, poinformowała, że - według nich - w opinii "brakuje opisu niektórych obrażeń, a wnioski końcowe budzą szereg wątpliwości".

Ciało Stanisława Pyjasa znaleziono 7 maja 1977 r. w bramie kamienicy przy ul. Szewskiej w Krakowie. Prokuratura umorzyła wówczas śledztwo, uznając, iż zebrany materiał dowodowy "prowadzi do wniosku, że wyłączną przyczyną śmierci Stanisława Pyjasa był nieszczęśliwy wypadek spowodowany przez niego samego".

Według prokuratury, najprawdopodobniej znajdujący się w stanie "poważnego stanu nietrzeźwości" student potknął się o nierówności posadzki. - To spowodowało nieamortyzowany rękami upadek, utratę przytomności, obrażenia i krwotok, w wyniku którego nastąpiło zachłyśnięcie się i uduszenie - stwierdziła prokuratura.

Dla przyjaciół i znajomych Pyjasa ta wersja okoliczności jego śmierci była od początku niewiarygodna; wiedzieli, że interesowała się nim SB. Śmierć Pyjasa była impulsem do utworzenia w 1977 r. Studenckiego Komitetu Solidarności.

Śledztwo wznowiono w 1991 r., a potem jeszcze kilkakrotnie podejmowano i umarzano z powodu niemożności wykrycia sprawców. Według ustaleń prokuratury, Pyjas został śmiertelnie pobity. Obecnie sprawę bada krakowski IPN. Jest to już piąte śledztwo ws. śmierci Pyjasa.

Zdaniem osób zbliżonych do śledztwa, z którymi rozmawiała PAP, stanowisko IPN wskazuje, iż opinia biegłych może zawierać całkiem nowe ustalenia, co do których IPN chce wyjaśnić wszelkie wątpliwości. Stąd kolejne pytania do biegłych i opinia uzupełniająca w zakresie toksykologii. Według informacji uzyskanych przez PAP, nie dotyczy ona zawartości alkoholu w organizmie.

Prok. Piotr Piątek ze względu na dobro postępowania odmówił PAP jakichkolwiek komentarzy na ten temat.

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/23-nowe-pytania-w-sprawie-smierci-pyjasa,...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tamka

2. @Maryla

Ponizej wazny "glos" pani Z. Kurtyki w sprawie sledztw historycznych w IPN i dzialanosci proqratora Seremeta. T.

Zbyt drogi i Gibraltar, i Smoleńsk – Zuzanna Kurtyka
Aktualizacja: 2011-02-11 11:14 am
Wydawałoby się, że są pewne granice, których nie sposób przekroczyć. Szczególnie nie powinni ich przekraczać ludzie sprawujący władzę w państwie, wybrani w demokratycznych wyborach. Powinni oni mieć chociażby poczucie przyzwoitości, czy uczciwości wobec Narodu, który ich wybrał.

Okazuje się, że dziś w Polsce takich granic nie ma. Nie istnieje przyzwoitość rządzących, a uczciwość wydaje się śmiechu warta.
Wszystkie te aspekty obnażyła Tragedia Smoleńska. To właśnie przez jej pryzmat zaczyna być widać wyraźnie kto jest kim. I w jej tle zaczyna być widoczny prokurator Seremet.

Trzeci filar tzw. “śledztwa smoleńskiego” (prokuratura powszechna) stoi w tyle za plecami prokuratury wojskowej i komisji ministra Millera. Śledztwo smoleńskie prowadzi wzorcowo, bo po najniższych kosztach. Jak? Bardzo prosto. Po prostu nic nie robiąc. Zaoszczędzono z kasy państwa ogromnych wydatków, przerzucając je jednym podpisem na Rosjan. Czy ktoś w ogóle zauważył to osiągniecie prok. Seremeta? Czy nie należałby mu się tytuł menadżera roku?

Żeby wypaść jeszcze lepiej w ramach oszczędzania publicznych pieniędzy prokurator Seremet znalazł sposób by załatwić dwie sprawy za jednym zamachem. Zaoszczędzić pieniądze (co prawda tylko medialnie) i zniszczyć instytucję, która prowadzi kontrowersyjne dla polsko-rosyjskiego pojednania śledztwa. A może jeszcze kiedyś, kto wie, zacznie zbierać materiały w sprawie Tragedii Smoleńskiej? I wydawać na to państwowe pieniądze?

Pan prokurator Seremet napisał więc wniosek do prezydenta w sprawie odwołania ze stanowiska szefa pionu prokuratorskiego IPN pana Dariusza Gabrela z powodu prowadzenia zbyt drogich śledztw historycznych.

Zastanawiam się także, czy pan Seremet zapomniał już o obietnicy, którą złożył w kwietniu 2010 prezesowi IPN śp. Januszowi Kurtyce w imię zasady: nieobecni są zawsze na straconych pozycjach?

Argument koronny przeciwko panu prokuratorowi Gabrelowi to śledztwo w sprawie gen. Sikorskiego. Śledztwo historyczne o aspekcie ogromnie ważnym dla tożsamości naszego narodu, ale także trudnym. Analogia do śledztwa smoleńskiego narzuca się sama. Ale niektórzy historycy wychowani w PRL-u (pan prezydent i jego doradca, ostatnio pojawiają się także głosy innych „autorytetów” – vide GW 10 02 2011) nie potrafią się doszukać w nim jakichkolwiek wartości. Koszt tego śledztwa to 570 tys. zł. wydane przez 3 lata. Jest on raczej nikły w stosunku do odszkodowań i zadośćuczynienia jakie z mocy ustawy rząd polski musi zapłacić rodzinom ofiar z 10-go kwietnia. A jakoś nikt w związku z tym nie występuje o odwołanie odpowiedzialnych za tą katastrofę: min. Klicha, min. Arabskiego i innych paru osób z ekipy rządzącej!

Pan Seremet zdaje się również zapominać, że nic mu do budżetu takiej instytucji jak IPN. Budżet jest zatwierdzany corocznie przez rząd i parlament a instytucja sama decyduje jak, gdzie, kiedy i na co wydaje swoje pieniądze.

A skoro już o pieniądzach mowa to dodatkowe 300 tys. na śledztwo w sprawie „Olewnika” na koniec 2010 roku to pewnie były pieniądze jakiegoś tajemniczego prywatnego sponsora?

Prawdopodobnie ogromna różnica zachodzi w ocenie kosztów sprowadzenia przez IPN ciał trzech polskich oficerów (koszt ok. 50 tys zł) a kosztami sprowadzenia ciała twórcy a potem współtwórcy Enigmy przez Urząd ds. Kombatantów (ponad 100 tys zł.) Jaka? Odpowiedź jest bardzo prosta.

Idee prezesa Kurtyki należy niszczyć za wszelka cenę nawet po jego śmierci. Jego śmierć nie wystarcza, trzeba zniszczyć także jego dzieło, bo a nuż będzie żyć życiem własnym.

Sprawnie działający pion prokuratorski IPN przeszkadza jeszcze z jednego bardzo ważnego powodu. Jest to jedyna dziś instytucja, która żąda rozliczenia winnych stanu wojennego.

Nie dziwi fakt, że postawienie Jaruzelskiego przed sądem jest przez aktualnego prezydenta źle widziane, gdy jednocześnie tenże sam Jaruzelski zapraszany jest, jako mentor, na „salony władzy” by uczyć naszych rządzących (i słusznie, bo pewnie umie to najlepiej) jak rozmawiać z Rosją, naszym „panem feudalnym”.

Niezawisły sąd robi co może by Jaruzelski zmarł nie doczekawszy wyroku. Co robi? Jeżeli kogoś to zaciekawi, to chętnie opowiem, ale wygląda na to, że będzie to powieść w odcinkach. Długa i nudna. Myślę, że lepiej o to zapytać pana Nałęcza, który lapidarnie wszystkim wytłumaczy, tak jak to mówił przy okazji ostatnich wyborów prezydenckich, że nie ma po co głosować na kogoś, kto nie ma szans na wygraną. I to konformistyczne hasło może stanowić motto dla decyzji prokuratora Seremeta odnośnie bezsensu polskich śledztw historycznych dla przyjaźni polsko-rosyjskiej.

PS. Jest jeszcze śledztwo katyńskie, które wg naszych „profesorów historyków” też prawdopodobnie należałoby zakończyć. To też była przecież sprawa dla prezesa Kurtyki ogromnej wagi. IPN pewnie nadal domagałby się głośno odtajnienia akt przez Rosjan nie tylko pomordowanych w Katyniu.
Po ostatnich wypowiedziach medialnych “sprawa Katynia” ma się stać prywatną sprawą rodzin. Tak zaplanowano tegoroczne obchody. Nie będzie na nich już ani Putina, ani Miedwiediewa. Bo właściwie po co? Wszystko co mieli do zrobienia zrobili rok temu.
Zuzanna Kurtyka
http://www.bibula.com/?p=32413

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika Maryla

3. Tomasz Szymborski  Śledztwo

Tomasz Szymborski  Śledztwo
ws. śmierci gen. Sikorskiego: prokuratorzy IPN umorzyli sprawę, ale
przeoczyli dowody? Jaką rolę w postępowaniu odegrał Maciej Lasek?


Córka płk. Andrzeja Mareckiego, który zginął w katastrofie
lotniczej w Gibraltarze razem z Naczelnym Wodzem gen. Władysławem
Sikorskim i 14 innymi osobami, domaga się wznowienia umorzonego pod
koniec grudnia ub. roku przez prokuratorów IPN śledztwa w tej sprawie.

Do Sądu Okręgowego w Katowicach trafił wniosek Teresy Ciesielskiej,
która nie zgadza się ze stanowiskiem śledczych IPN. Jej zdaniem nie
zrobiono wszystkiego, aby wyjaśnić przyczyny katastrofy, w której 4
lipca 1943 roku, oprócz jej ojca i generała Sikorskiego zginęło
czternaścioro innych osób, w tym Zofia Leśniowska, córka Naczelnego
Wodza i Premiera Rządu na Uchodźstwie.

Nieoficjalnie dowiedziałem się, że T. Ciesielska ma mocne argumenty.
Otóż z niewyjaśnionych do tej pory powodów, dyrektor Głównej Komisji
Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, czyli szef pionu śledczego
IPN-u Dariusz Gabrel, zdecydował o przeniesieniu śledztwa w sprawie
katastrofy w Gibraltarze z Katowic (gdzie rozpoczęto je w 2008 r.) do
Warszawy. Stosowne zarządzenie dyrektor podpisał 2 września 2011 r.
Stało się tak na krótko przed zaplanowaną ekshumacją w Gibraltarze Jana
Gralewskiego. Trumna z jego szczątkami miała zostać przewieziona
samolotem do Polski, i poddana dokładnym badaniom.

Tak się jednak nie stało. Nie wiadomo, dlaczego nagle
zablokowano ekshumację, a tym samym śledczy nie wyczerpał wszystkich
środków dowodowych w prowadzonym postępowaniu. To duży błąd w sztuce.
Nie można prowadzić rzetelnego śledztwa pomijając istotne czynności!(..)

Praca magisterska kluczem?

Ostatnie zdanie także jest nieprawdziwe. Śledczy z IPN w Warszawie
nie dotarli do kolejnego, kluczowego dowodu, a mianowicie … pracy
magisterskiej Franciszka Grabowskiego. Praca powinna być znana śledczym,
bo było o niej głośno.

Otóż w maju 2012 roku w Kazimierzu Dolnym odbyła się
konferencja „Mechanika w lotnictwie”, zorganizowana przez Polskie
Towarzystwo Mechaniki Teoretycznej i Stosowanej. Podczas tej konferencji
dr Maciej Lasek (ten sam!) przedstawił prezentację, w której omówił
wyniki pracy magisterskiej wykonanej przez studenta Franciszka
Grabowskiego. Praca Grabowskiego dotyczyła katastrofy w Gibraltarze, w
której zginął premier polskiego rządu, gen. Władysław Sikorski.

Obliczenia wykonywane pod kierunkiem Laska przez Grabowskiego
dowiodły, że przebieg lotu i upadku liberatora zgodny z zeznaniami
pilota Eduarda Prchala, jedynego ocalonego z wypadku, był niemożliwy.

Inne dane wskazują, że już w 1943 r. wiedziano, że po wodowaniu tego
typu samolotu załodze jest stosunkowo łatwo się uratować, a pasażerowie z
reguły giną. Według Grabowskiego, pilot świadomie wykonał takie
wodowanie. Oczywistym, chociaż nie wyrażonym wprost przez Laska
wnioskiem z tych wyników jest uznanie, że Prchal był uczestnikiem spisku
mającego na celu zabicie pasażerów. To dowód na słuszną tezę, która
legła u rozpoczęcia śledztwa w 2008 r. Jest to paradoksalnie.

Lasek odmawia i wyśmiewa możliwość zamachu w sprawie Smoleńska. A
praca Grabowskiego i jego symulacja komputerowa kwestionuje oficjalne
ustalenia rządowe komisji brytyjskiej i jeszcze na dodatek w rezultacie
sugeruje, że doszło do swego rodzaju zamachu. W aktach „sprawy
katastrofy w Gibraltarze”, nie ma śladu, że prokuratorzy z pracą i
wnioskami F. Grabowskiego się zapoznali.(..)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl