Demografia, Orban i smutek

avatar użytkownika igorczajka

Kryzys demograficzny nadchodzi wielkimi krokami, a Tusk rubasznie stwierdza, że nie potrzeba żadnych ustaw i rozwiązań systemowych, bo w sprawach demografii Polacy powinni się wziąć do zupełnie innej roboty. Tak, to prawda, wszystko zmierza do tego, żeby wszyscy brali się do zupełnie innej roboty. Historycy niech robią w polityce, politycy niech grzebią w historii, mężczyźni powinni pomieszać w garach, a kobiety powinny wsiąść na traktory. Matki powinny zostawić swoje dzieci pod opieką żłobków, by mogły zająć się wychowywaniem w innych żłobkach cudzych dzieci.

Świetnie opisała ten stan rzeczy Karolina Elbanowska w swoim artykule, który nie wiem czemu przeszedł kompletnie bez echa. A obnaża on bardzo trafnie tragiczną sytuację kobiety, którą szybkie zmiany cywilizacyjne w połączeniu z nienadążającymi za nimi zmianami kulturowymi, wepchnęły na czyśćcową ścieżkę mordęgi i upokorzenia. Uprzedzam od razu, że nie chodzi tu o to, by przywrócić tradycyjny podział ról społecznych!!! Chodzi o to, że kobieta dzisiaj nie ma możliwości wyboru. Nie może wybrać ciężkiej pracy wychowywania i opieki nad własnymi dziećmi. Podobnie jak niegdyś zmuszana była do zajmowania się jedynie domem i bycia ozdoba dla swojego męża, tak dzisiaj często nie ma wyboru i zmuszana jest sytuacją ekonomiczną (ale również i cywilizacyjną) do pracy na podwójnym etacie - pracownicy i pomocy domowej. Pozwolę sobie dla nakreślenia kontekstu przytoczyć obszerne fragmenty artykułu Karoliny Elbanowskiej, bo doprawdy ten tekst na to zasługuje:

„W naszym państwie najważniejszą funkcją kobiety jest praca zawodowa. To praca ją definiuje, przydaje statusu. Od pracy wszystko się zaczyna, bez niej nic nie ma znaczenia. Nowym blaskiem lśnią plakaty przodowniczek, dziś już nie tak przaśnych, nie w waciakach, lecz w mundurkach z logo firmy. Współczesna kobieta nie ogranicza się do przekraczania 100 procent normy. To zrobiła już dawno jej babcia. Współczesna kobieta robi karierę.

Praca! To jest to, co dziś dodaje splendoru płci pięknej. Praca w korporacji, na stanowisku dyrektorskim czy kasjerskim. W banku i supermarkecie, z laptopem czy ścierką. Byle wyrabiać PKB, łożyć na ZUS i płacić podatki. Byle nie tracić na konkurencyjności, nie degradować się intelektualnie, społecznie i moralnie w domowych pieleszach, przy dziecięcym łóżeczku, marchewkowym soczku i pierwszych sylabach wypowiadanych przez zaślinione dziąsła. […]

Współczesna cyberkobieta nie może być niedyspozycyjna. Musi odpracować ciążę do dnia porodu lub iść na przedwczesny macierzyński, by nie okradać innych pracowników, by nie okradać ZUS. Musi odstać swoje w kolejce do kasy albo na sejmowej mównicy. Równouprawnienie zobowiązuje, a ciąża to nie choroba. Zwłaszcza kobieta ciężarna może w pierwszej kolejności udowodnić, że nie odstaje od normy, nikomu nie zagraża i niczego nie zabiera. […]

Właściwości prokreacyjne, które stanowią ewolucyjne zapóźnienie, skamielinę z epoki nierównouprawnienia, degradują kobietę do roli ciężarnej, a potem mamki. Jaka szkoda. Gdyby choć kobiece mleko obłożyć VAT, można by było jeszcze zachować resztki obywatelskiej godności. Ale nie, w macierzyństwie wszystko jest takie pierwotne i przedpaństwowe. Potrafimy już co prawda położyć nasze dzieci na swoistą taśmę produkcyjną, która rozpoczyna się żłobkiem wraz z ukończeniem przez nie 20. tygodnia życia, a kończy na rynku pracy. […]

Na pierwszym w nowym roku posiedzeniu Sejmu posłowie przyjęli przy niemal wzorowej jednomyślności (przy jednym głosie sprzeciwu) ustawę o opiece nad dziećmi do lat trzech, tzw. żłobkową. Rządzący liczą, że ta bezkosztowa ustawa pomoże zrealizować wytyczne strategii lizbońskiej i przy dzisiejszych 3 proc. dzieci w żłobkach trafi tam wkrótce więcej niż 30 proc. Główny zysk, jaki wskazano w uzasadnieniu ustawy, to duża liczba kobiet, które trafią na rynek pracy, zapłacą składki ZUS i podatki, oraz niemowlaki obdarzone możliwością jeszcze wcześniejszej edukacji.

Kobieta polska uwolniona zostanie od łatwej wymówki: „nie zostawiam 20-tygodniowego niemowlęcia w żłobku, bo nie ma miejsca”, albo „nie wracam do pracy za tysiąc złotych, bo więcej zapłacę opiekunce”. Państwo pomoże w utrzymaniu godnej postawy wobec społeczeństwa. Kobieta musi mieć prawo chodzić z podniesionym czołem. Móc patrzeć prosto w oczy 34-letnim emerytom i wszystkim innym współobywatelom, którzy z rozmaitych racji zajmują bardziej uprzywilejowane pozycje w naszej społeczności. […]

Matka będzie wreszcie jednostką samodzielną. Będzie mogła się realizować choćby w odpikiwaniu przy kasie produktów. A jej dziecko – czy to nie wspaniałe – da szansę pracy innej kobiecie, która będzie się nim opiekować nie tak prymitywnie jak matka, ale w sposób cywilizowany, również wyrabiając PKB.”


Jakie rozwiązania systemowe proponowali do tej pory polscy politycy? Wspomniana wyżej ustawa żłobkowa – świetnie – na pewno żłobki są potrzebne, choć ich ubocznym kosztem społeczne może być  (aczkolwiek oczywiście nie musi) zjawisko produkowania ludzi z deficytem miłości, akceptacji i poczucia własnej wartości, niedopieszczonych i z syndromem porzucenia, które to deficyty będą w przyszłości kompensowane w różny sposób niekoniecznie z korzyścią dla otoczenia.

Becikowe – zaiste wspaniałe i skuteczne wsparcie za pomocą jednorazowego zastrzyku gotówki, która starczy na komplet pieluch. Jest ten zastrzyk faktyczną jałmużną, jednorazowym rzuceniem monety do nadstawionej czapki żebraka, w celu zaspokojenia potrzeby poczucia przyzwoitości darczyńcy. Wychowanie dziecka trwa bowiem dłużej niż okres robienia w pieluchy. Ale becikowe jest dobra wymówka dla polityków: "oto jak dbamy o politykę prorodzinną!" - od siebie mogę powiedzieć, że ja słyszę: "oto jak obrażamy inteligencje wyborcy!"

Potępiany w całej Europie Viktor Orban, którego medialne projekty ustaw wywołują reakcje przypisywane powszechnie najbardziej fanatycznym słuchaczom radia Maryja, wprowadza jednocześnie rozwiązania systemowe, które nie tylko faktycznie promują rodzinę i dzietność, ale wręcz umożliwią sensowne funkcjonowanie tejże rodziny w warunkach rynkowych. Jak przedstawia Igor Janke w swoim reportażu:

„Rząd Orbana, co często pomijają nieprzychylne mu zagraniczne media, chce wzmocnić w bardzo konkretny sposób słabe części węgierskiego społeczeństwa. Jak? Przez wprowadzenie podatku liniowego na poziomie 16 procent oraz znaczących prorodzinnych ulg podatkowych. Od każdego dziecka podatnik odpisuje sobie 10 000 forintów miesięcznie od podatku (nie od podstawy opodatkowania). W przypadku większej ilości dzieci ta kwota rośnie. W praktyce przeciętnie zarabiający Węgier z trójką dzieci może nie płacić podatku.

W najbliższych miesiącach ma zostać wprowadzony plan istotnych udogodnień dla małych i średnich przedsiębiorstw. Duże ulgi podatkowe, ułatwienia przy starcie, pomoc w zdobywaniu funduszy unijnych. Jednocześnie zaczęto reformę administracji, wkrótce w ślad za tym ma pójść reforma edukacji i służby zdrowia.”


Tłumaczy także skąd bierze się niechęć wielkiego biznesu i, co za tym idzie, większości klasy politycznej w Europie:

„Z czego wynika niechęć przedstawicieli Zachodu? Za rządów socjalistów mieli tu cudowne życie, warunki, jakich nie mogli mieć nigdzie indziej. Teraz wszyscy są wściekli na podatek kryzysowy, który dotknął wielkie firmy z branży telekomunikacyjnej, energetycznej i sieci handlowe. Faktyczna likwidacja OFE uderzyła w wielkie spółki ubezpieczeniowe jeszcze bardziej niż w Polsce.

Ludzie z wielkich koncernów, czując, że ich interesy są zagrożone, przekonują dziennikarzy, że Orban im szkodzi, skarżą się swoim ambasadorom i politykom w macierzystych krajach. Ci wywierają presję na Komisję Europejską, . Z kolei węgierscy socjaliści swoimi kanałami uruchamiają zachodnią lewicę, której przedstawiciele mówią publicznie, że trzeba się zastanowić, czy Węgrzy są godni tego, by przewodzić przez pół roku Europie. […]

Rząd prowadzi szereg działań mających odbudować klasę średnią, wzmocnić tych, których pozycja przez lata stale się pogarszała podczas gdy zachodnie koncerny miały ogromne ułatwienia, Gyurcsany doprowadził wiele małych firm do upadku.”


Co jest bardziej rynkowe? Wspieranie wielkich międzynarodowych koncernów, które dają co prawda miejsca pracy, ale które odprowadzają zyski za granicę zmniejszając ilość gotówki w obrocie krajowym? Czy też może jednak wsparcie dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw, które dostarczają znakomitą większość wpływów do budżetu, za pośrednictwem najróżniejszych podatków, a zyski przeznaczają na inwestycje i konsumpcje na krajowym rynku? Myślę, że dla każdego, kto zerknął choć raz w statystyki i zestawienia źródeł wpływów budżetowych odpowiedź będzie stosunkowo prosta.

Jasne jest, że kolosalne ulgi inwestycyjne dla wielkich koncernów były konieczne, aby powstała infrastruktura produkcyjna, aby ściągnąć inwestycje szczególnie w te rejony, w których padły wielkie nierentowne zakłady socjalizmu. Jednak minęło 20 lat i Orban doszedł do wniosku, że może jednak wystarczy tych ulg? A nic bardziej nie boli jak odebranie niezasłużonych przywilejów. Czy kogokolwiek stać by było na podobny ruch w Polsce? Nadzieja moja jest nikła. Pomimo pojawiających się na ustach wszystkich możliwych stron politycznej sceny słów takich jak solidarność czy sprawiedliwość.

Polecam obserwacje poczynań Orbana każdemu, kto sądzi, iż nie ma alternatywy. Nie twierdzę, że jego działania są wzorem do bezkrytycznego naśladowania, że wszystko co dzieje się na Węgrzech wzbudza mój entuzjazm. Mój problem z Orbanem polega na tym, że im dłużej i wnikliwiej przyglądam się płynącym z Budapesztu przekazom, tym bardziej utwierdzam się w jednej obserwacji: większość negatywnych poczynań Orbana – istnieje obecnie także w Polsce; większość pozytywnych rozwiązań – nawet nie jest w Polsce brana pod uwagę.

Na koniec taka dygresja zupełnie nie na temat:
Zżymamy się na naszego premiera, że bagatelizuje problemy. A czy my jesteśmy w stanie je zlokalizować i "podbić" dobre rozwiązania? Sprawić, że politycy (którzy też są przecież ludźmi, tylko bardziej ułomnymi, bo z rozbudowaną potrzebą władzy) uwierzą, że deklarując i wprowadzając w życie te zlokalizowane przez nas, wyborców, dobre rozwiązania - są w stanie zyskać poparcie? Czy też będziemy udowadniać na każdym kroku, że jedyną istotną dla nas kwestią jest głupawy uśmieszek Tuska, wzrost Poncyliusza, czy mlaskanie Kaczyńskiego? Taki mój prywatny mały apel do piszących - może zamiast tworzenia setnego tekstu o niekompetencji Klicha, krętactwie Grasia czy kolejnym bronku Prezydenta, podbijajmy naszym komentarzem te informacje, które niosą w sobie jakiś pozytywny ładunek konstruktywnej informacji?

10 komentarzy

avatar użytkownika Marek Kajdas

1. Tekst ciekawy, choć wszędzie diabeł siedzi w szczegółach, ale

"Taki mój prywatny mały apel do piszących - może zamiast tworzenia setnego tekstu o niekompetencji Klicha, krętactwie Grasia czy kolejnym bronku Prezydenta, podbijajmy naszym komentarzem te informacje, które niosą w sobie jakiś pozytywny ładunek konstruktywnej informacji?"

-----------------------
Nie będzie lepszej polityki prorodzinnej z tymi ludzi, wszystkie ich rozwiązania tylko w pijarze mają służyć dzieciom. Nie zazdroszczę tym malcom w obcych miejscach zamiast w objęciach mam. Żłobki i wczesne przedszkola to sowieckie pomysły, a nawet jeszcze starsze klasycznie masońskie z odniesieniami do starożytnej Grecji gdzie choćby Platon też miewał totalne pomysły na przemysłowy chów obywateli, niczym później Hitler ze Stalinem.

Klich twierdząc że to nie zamach z całą pewnością jest nieprofesjonalny, nie może tego wiedzieć, ani tego zakładać. Lobbysta Kremla wersji i rządu Tuska. Klich to samo. Graś to straszny człowiek i niestety z moich stron, Kęty mam blisko gdzie się urodził, zaczynał, później kwatera niemiecka wiadoma.

Podatek liniowy służy ale bogatym, a rujnuje budżet państwa, poczucie solidarności z uboższymi i Węgry na tym nie wyjdą dobrze docelowo. Mądrzejsze państwa zachodu mają progi, inne pomysły i to się lepiej sprawdza po II wojnie. PiS miał wprowadzić 10% podatek dla biednych z dużą kwotą wolną dodatkowo. To należy zrobić. Cóż z tego ze będzie ulga na dzieci kiedy rodziny które mają dzieci nie mają... dochodów, zatem i ulg. Tak często bywa, wtedy same zasiłki na dzieci są sumą żałosną. Poza tym zdziera się haracz podatkami pośrednimi, brakiem wspólnego z dziećmi opodatkowania, czyli dzieci nie liczy się jako osoby, ale jako jakieś zwierzaki, psiaki. Za to żeby otrzymać pomoc z opieki, to już się liczy... i tak w kółko.

Mnie mlaskanie Kaczyńskiego nie przeszkadza. Tekst wygląda zbyt... prorządowo po prostu. Nie taka chyba była intencja Autora?

avatar użytkownika igorczajka

2. @marekkajdas

No cóż... przykro mi że każdy tekst który nie nazywa prost Tuska zdrajca i szubrawcem jest interpretowany jako prorządowy. Jest to tak samo żałosne, jak traktowanie komentatora wytykającego nieróbstwo rzadu Tuska jako "zaczadzonego PiS-em". Proponuje wyjść z tych neoplemiennych fortec, rozejrzec sie trochę i jeszcze raz z uwaga przeczytac tekst, zamiast pobieżnego przelecenia po literach - wtedy może sytuacja bedzie jasniejsza?

avatar użytkownika Marek Kajdas

3. Nie mogę nierządu PO popierać, bo to zły rząd!

Bez urazy do Autora, staram się być przyjazny do wszystkich w BM24. Tekst jest ogromny i doceniam wkład pracy w jego tworzenie.

http://www.rzecznikrodzicow.pl - tu też warto przy okazji zajrzeć.

"Uprzedzam od razu, że nie chodzi tu o to, by przywrócić tradycyjny podział ról społecznych!!! "

A dlaczego aż trzy wykrzykniki? To zabrzmiało jak okrzyk - ale ja też jestem z lewicy, nie o to chodzi żeby mąż pracował sam na utrzymanie rodziny. Tymczasem to bardzo dobrze działało od czasu kiedy przestaliśmy być zwierzakami myślącymi, acz jeszcze nie staliśmy się ludźmi, aspirujemy do człowieczeństwa. Wystarczyłoby płacić żonie-matce (na zmianę z mężem-ojcem) wychowawcze w rozsądnej wysokości średniej pensji. Rzecz jasna z budżetu narodu, a nie kasy pracodawcy prywatnego czy uszczuplać budżet jednostki samorządowej itd

"Podobnie jak niegdyś zmuszana była do zajmowania się jedynie domem i bycia ozdoba dla swojego męża,"

Przesada z tą ozdobą, po prostu wtedy dom był domem, a nie sypialnią. Rodzina była rodziną, a nie domownikami z jednym adresem widującymi się nocą, niedzielami o ile w ogóle. Bardzo to feministyczna tonacja.

Ustawa żłobkowa zapewne wywoła niezliczone nowe problemy, które można już przewidzieć po części jak np pedofilskie placówki, problemy ze zdrowiem dzieci, zgony itd Nic lepszego nie da się wymyślić od rodziny, żadne tam żłobki! Następuje pęknięcie takiej blokady u matki, u rodziców i później puszczenie dziecka do przedszkola na 12 godzin nie będzie problemem, a szkoła wiadomo najlepsza zagraniczna, to fruu bobasa 6 letniego do szkoły z internatem gdzieś w Londynie, a niech się uczy szkoły życia. Wróci do Polski? A po co? Będzie wstanie założyć normalną rodzinę? Przy takim chowie bez rodziny? A niby jak? Masoński system, totalitaryzm wychowawczy pod hasłem postępu. Artykuł z Rzepy bardzo dobry, wyjątkowo dobry i z iskrą jaką lubię w publicystyce, klimat trochę Ziemkiewicza.

Orban to jednak nadal neoliberalizm nieco zdrowszy i nic mu cząstkowe reformy nie dadzą bez kompleksowej przebudowy systemu finansowego, emisji pieniądza, prawa bankowego, o kredytach, lichwie, finansowaniu deficytu itd Żeby do tego nie doszło różni ludkowie są zdolni zrobić mu nawet "wypadek". Zachwyty wzbudzał też w III RP niejeden już reformator poczynając od Balcerowicza jako "twarzy" początków przemian. Pożyjom uwidiom co będzie na Węgrzech, ale moim zdaniem i tak Grecja do kwadratu, bankructwo czeka większość państw. Odważniejsze wtedy zmienią systemy.

Teraz lepiej oceniam całość, ale są dysonanse i one muszą wynikać z Pana poglądów niekoniecznie aż takich prawych poza ekonomią.

avatar użytkownika igorczajka

4. @marekkajdas

""Uprzedzam od razu, że nie chodzi tu o to, by przywrócić tradycyjny podział ról społecznych!!! " - A dlaczego aż trzy wykrzykniki?" - a dlatego żeby uniknąć ataków feministek, ale jak widzę sprowokowało to atak antyfeministy ;-) Ale tak serio to chyba naturalne jest pragnienie, żeby każdy miał prawo decydować o sobie? Tradycyjna kultura odmawiała kobietom różnych praw, z drugiej strony socjalizm oprócz dania kobietom praw wyborczych wsadził je na traktory nie przestając chędożyć. Efekt mamy dzisiaj. Przesada w żadną stronę nie jest dobra. Jeśli ja jestem feministą to Pan jest fanatycznym szowinistą. Lepiej Panu gdy się tak absurdalnie poszufladkujemy?

Ostatnio zmieniony przez igorczajka o pon., 17/01/2011 - 20:00.
avatar użytkownika Marek Kajdas

5. Wybór wybór, ci od aborcji, in vitro też chcą mieć "wybór"

To nie jest kwestia dobrze postawiona od strony wartości katolickich przynajmniej i nawet takiej naturalnej empatii wobec dzieci. Czy dziecko ma wybór między więzieniem w jakimś żłobku czy przedszkolu dla 3 latków czyli też żłobku, ale zwanym mylnie przedszkolem? Dlaczego dziecko nie ma wyboru i mama lepiej wie że tam mu będzie "lepiej", niż z nią, niż z tatusiem, babcią, dziadkiem itd

Pewne podstawowe wartości są fundamentami i nie podlegają kwestii wyboru. Życie należy chronić i nie ma tu kwestii wyboru, to lewackie, zbrodnicze myślenie, ale też działanie realne. Jeżeli para zakłada rodzinę, decyduje się na dziecko - przy czym podjęcie współżycia jest de facto założeniem iż z tego działania może być dziecko... to jednocześnie jest to zobowiązanie wobec Boga, wobec największych świętości tego świata, że dziecko zostanie dobrze wychowane i nie oznacza to ustawienie go w życiu, ale wychowanie do samodzielności. Ustawić ma się samo korzystając z dobrego wychowania. Takie dziecko ma być w przyszłości dobrym rodzicem i powielać dobre wzorce nabyte.

Zatem gdzie tu wybór? Żona nie chce być gospodynią domu? To mąż ma być gosposią i zniewieścieć? Mowa o stałym podziale ról.
Jest odpowiedzialność za dziecko, wybór może być w rodzicie bez dzieci, ale jaka to rodzina... Dzieci można adoptować, założyć rodzinę zastępczą. Wybór jest przed podjęciem decyzji o dziecku, przed założeniem rodziny. Praca jest nadwartością, tzn zarobkowa. To jest nowy bożek, mamon, praca czyni wolnym itd

Obecny świat zmierza do tego że 100% towarów, usług, koniecznej pracy wykona najwyżej połowa zdolnych do pracy, a za 100 lat z 10%. Co zresztą? Do obozów? Problem jest w systemie finansowym, brakuje pieniędzy w obiegu u zwykłych ludzi, to powoduje zniewolenie biedaków i niezamożnych, a ambitnych.

Podawane przykłady zasiłków w całej UE niewiele zmienią, bo państwo nie zdoła ich finansować. Ulgi to samo - budżet się nie zepnie, trzeba pożyczać, w końcu ulgi przepadną jak VAT który miał być niższy, a robi sie coraz wyższy. Trzeba emitować pieniądze wyłączając z tej roli zagranicę, banki prywatne rzecz jasna, bo wtedy byłoby już za dużo kasy w obiegu, a problem zwiększa wymienialność złotówki. To się im nie spodoba, to pewne. Wojna zatem czy po staremu stara bieda jak to w III RP. Nie wróżę zmian zanim system new world order nie padnie.

Węgry chcą chyba niczym w 1956 popełnić falstart i zapłacą za to, do władzy wrócą ci co kłamali trzy razy dziennie, znowu gruszki na wierzbie wyrosną jak tym naszym z SLD. Dlatego też np PiS z Kaczyńskimi nie zablokowali TL, choć niby mogli. Nie pora na walkę z UE w osamotnieniu, w istocie to walka z Berlinem i innymi ciemnymi mocami. Wystarczyło że narazili się w innych obszarach i dostali wyrok śmierci. Za Jarosławem śmierć będzie chodziła cały czas.

Ostatnio zmieniony przez Marek Kajdas o pon., 17/01/2011 - 20:24.
avatar użytkownika igorczajka

6. @marekkajdas

Świetnie miesza Pan poziomy i tematy. O Marsjanach Pan zapomniał jedynie. Gdyby kręcił Pan żółtko a nie słowa i pojęcia, wyszedłby aksamitny kogel-mogel.

avatar użytkownika Maryla

7. @igorczajka

nie wyjdzie Pan z tej dyskusji, pan Marek tak ma, napisze jeszcze kilka długich komentrarzy kluczących.

Prawda jest taka, że w Polsce od lat nie ma plityki prorodzinnej, nie ma żadnej zachęty, nie mówiąc o wsparciu dla rodziny.
Bo przecież klasycznym modelem w Polsce jest rodzina, nie samotna kobieta z dzieckiem.

To, że feministki narzucają model "kobiety samodzielnej, realizującej się w karierze w walce z samcem" to jest własnie patologia.

W PRL-u tez były rozwody, były samotne matki, ale miały "priorytet" zabezpieczenie pewnych praw, ulgi , a co najwazniejsze - ALIMENTY w przypadku, gdy zostawały naprawdę same z dzieckiem.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika igorczajka

8. @Maryla

Zgadzam się, że w Polsce nie ma żadnej polityki prorodzinnej. I o tym jest właśnie ten tekst.

avatar użytkownika Marek Kajdas

9. Więc co robić, jest okazja naciskania na partie polityczne

Idą wybory, można coś uzyskać. Dawniej ludzie musieli wszczynać rewolucje jak w 1980 roku żeby do Porozumień Sierpniowych weszły istotne punkty nowej polityki prorodzinnej. Teraz teoretycznie nie trzeba strajków żeby to osiągnąć politycznie, ale kiedy namawiam do współpracy z PiS konkretnej, to zebrałem opieprz :(

I nie zgadzam się. Jest polityka antyrodzinna PO. Poza tym podałem link http://www.rzecznikrodzicow.pl - warto zajrzeć, mają ciekawe akcje, jest trochę materiałów do czytania, może coś pod artykuł kolejny znajdzie się.

I wyłączam się już z dyskusji dając pole innym do popisu.

avatar użytkownika barbarawitkowska

10. W Rosji

wypłata kwoty na dziecko z okazji urodzenia to w przeliczeniu na złotówki około 15 tys złotych.