Solidarni z generałem Andrzejem Błasikiem.

avatar użytkownika Ob.Serwator

Praktycznie został oskarżony o spowodowanie katastrofy pod Smoleńskiem. 

Oskarżono człowieka, wojskowego, szefa Sił Powietrznych RP, Polaka. 

Przez 9 miesięcy generał Błasik był praktycznie linczowany w polskojęzycznych mediach, a teraz także i zagranicznych. Miał być w kokpicie, potem wykluczono jego obecność, znów miał siedzieć za sterami, potem i to wykluczono. A przede wszystkim, że naciskał na pilotów. Teraz wmawia się wszystkim że był pod wpływem alkoholu. 

Zmarły nie może się bronić, więc cieżar obrony spoczywa na nas. 

Etykietowanie:

21 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. W chwili katastrofy gen. Błasik nie miał alkoholu we krwi

http://mampytanie.salon24.pl/267661,w-chwili-katastrofy-gen-blasik-nie-m...

Zmiany zachodzą już po 24 godzinach...

18 kwietnia 2010 poinformowano, że wciąż nie udało się zidentyfikować ciał 21 ofiar. Wśród niezidentyfikowanych był gen Andrzej Błasik. http://pl.wikipedia.org/wiki/Identyfikacja_ofiar_katastrofy_polskiego_Tu...

18 kwietnia to 192 godziny od katastrofy, jeżeli tak, to na jakiej podstawie Tatiana Anodina twierdzi, ze w chwili katastrofy we krwi gen. Błasika znajdował się alkohol?

To jedna sprawa. I druga, skąd pewność, że gen. Błasik w chwili katastrofy był w kabinie pilotów? Dlaczego wszyscy za pewnik uznali coś, co nie zostało udowodnione?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. LISTA ROBIONA DZIEŃ PO DNIU

Pełna oficjalna lista poległych i lista zidentyfikowanych, którzy wrócili do Polski

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Ob.Serwator

3. Pomnik w Rammstein

"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus

avatar użytkownika kazef

4. @Maryla

To bardzo ważne, co napisałaś, więc powtórzę:
"18 kwietnia 2010 poinformowano, że wciąż nie udało się zidentyfikować ciał 21 ofiar. Wśród niezidentyfikowanych był gen Andrzej Błasik. 18 kwietnia to 192 godziny od katastrofy, jeżeli tak, to na jakiej podstawie Tatiana Anodina twierdzi, ze w chwili katastrofy we krwi gen. Błasika znajdował się alkohol?"

Musieli komuś "znaleźć" ten alkohol. Wszyscy pamiętamy, jak pajac z Biłgoraja nawoływał publicznie o zbadanie ewentualnej obecności alkoholu we krwi Lecha Kaczyńskiego. Ogłoszono, że prezydent był trzeźwy, a nie mozna było napisac inaczej, bo prawdopodobnie ciało prezydenta odnalezione w dniu katastrofy zostało też w tym dniu zbadane na tę okoliczność.
Palikmiot musiał wiedzieć, że ciało prezydenta zostało zbadane. Myślę więc, że tak naprawde błagał ruskich o to, zeby jednak ogłosili promile u prezydenta. Ci jednak z soebi znanych powodów na to się nie zdecydowali.

Został im Kazana albo gen. Błasik. Od poczatku uderzyli w Błasika. Wręcz go wykreowali na demiurga smoleńskiego lotu. Na końcu pozostało dorzucić info o alkoholu, Niemcy przekonani ze Polak=pijak kupia to na pewno.

To naprawde ważne, co napisałaś.

avatar użytkownika Maryla

5. HONOR 2011 Solidarni z

HONOR 2011 Solidarni z generałem Andrzejem Błasikiem, Dowódcą Sił Powietrznych RP

Z Leszkiem Klameckim, przyjacielem gen. Andrzeja Błasika, Dowódcy Sił Powietrznych RP, który zginął w katastrofie rządowego samolotu Tu-154M niedaleko Katynia, budowniczym pierwszych hangarów dla F-16, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Pamięta Pan, w jakich okolicznościach poznał Pan generała Błasika?
- Bardzo trudno mi jest mówić o Andrzeju w czasie przeszłym, był moim kolegą, przyjacielem, byliśmy naprawdę blisko. Poznaliśmy się dość przypadkowo, gdy gen. Błasik został dowódcą 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu Krzesinach, ja pracowałem w firmie, która świadczyła usługi dla wojska i realizowała tam wtedy na terenie lotniska inwestycje. Andrzej zastąpił na stanowisku szefa 31. Bazy płk. pilota Antoniego Masłowskiego. Nie pamiętam dokładnie, który to był rok, prawdopodobnie 2002 lub 2003, Andrzej był wówczas w stopniu podpułkownika.

Jakie wrażenie wywarł wówczas na Panu nowy dowódca 31. Bazy?
- Nie sposób mówić o Andrzeju bez emocji. To był człowiek wyjątkowy, zapamiętany nie tylko przeze mnie, ale i przez całą moją rodzinę. Błyskawicznie nawiązywało się z nim kontakt. Mimo wysokiego stanowiska, pozycji w wojsku, był bardzo ciepły. Jako generał był przecież dowódcą II Brygady Lotnictwa Taktycznego, szefem szkoły oficerskiej w Dęblinie, w końcu dowódcą Sił Powietrznych - zawsze pozostawał otwarty na innych, z wielkim szacunkiem odnosił się do kobiet, a z miłością i czułością do dzieci. Pamiętam, jak mój 13-letni już teraz syn był ze swoim przedszkolem na lotnisku w Krzesinach. Wizytę tę pomógł mi zorganizować właśnie Andrzej. Syn do dziś wspomina wspaniałe chwile spędzone u "wujka", dowódcy bazy w Krzesinach. Gdy Andrzej pojawił się w Krzesinach, zaprosił mnie na spotkanie do sztabu, byłem bowiem odpowiedzialny za realizację pierwszego w Polsce hangaru dla F-16, nadzorowałem te prace, byłem kierownikiem budowy. Opowiedział mi trochę o sobie, a ja mu o sobie. Tak się poznaliśmy. Od razu obdarzył mnie wielkim zaufaniem, a przecież nie miałem żadnego interesu, żeby zabiegać o jego względy, nie łączyła nas zależność służbowa.
Andrzej dawał ludziom zawsze duże carte blanche i bardzo wysoką pozycję startową. Nigdy nie chciał ich testować, zawsze starał się im zaufać. Do momentu, gdy ktoś go nie zawiódł, miał u niego naprawdę duże poważanie. Muszę powiedzieć z wielką satysfakcją, że należałem do tych ludzi i mam wrażenie, że chyba nigdy go nie zawiodłem. Nie zapomnę pewnego zdarzenia. Byłem odpowiedzialny za remont budynków na lotnisku w 31. Bazie. Pamiętam, że dzień przed wizytacją śp. ministra Jerzego Szmajdzińskiego przyjechał z Wrocławia do Krzesin pułkownik odpowiedzialny za organizację i powiedział do mnie, że budowa, jaką wtedy realizowałem, nie jest przygotowana do wizytacji. Odparłem, że ją przygotuję. On jednak w to wątpił, mówił, że jest zbyt mało czasu, a mam z tym za dużo roboty. Świadkiem tej rozmowy był Andrzej, który powiedział wtedy: "Jeżeli Klamecki mówi, że przygotuje, to przygotuje". Te słowa wiele dla mnie znaczyły. On mi po prostu zwyczajnie ufał, a ja ufałem jemu. Na drugi dzień, gdy pan minister Szmajdziński przyjechał zwizytować budowę, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Popatrzyliśmy wówczas z Andrzejem na pana pułkownika, który z lekkim uśmiechem na ustach mówił: "No, jednak im się udało". Andrzej wiedział, że gdy mu coś obiecuję, to słowa dotrzymam. Tak samo on postępował, nigdy nie rzucał słów na wiatr.

Utrzymywali Panowie częste kontakty?
- Staraliśmy się. Był doskonałym pilotem, ale przede wszystkim był moim przyjacielem, kolegą, z którym pracowałem, z którym miło spędzało się wolny czas. Gdy dowodził II brygadą lub później, gdy był już dowódcą Sił Powietrznych, zapraszał mnie wraz ze swoją małżonką na koncerty muzyki wojskowej w Operze Poznańskiej. To było niebywale miłe, że gdy już nasze drogi troszeczkę się rozeszły, bo Andrzej wyjechał do Stanów Zjednoczonych, często przysyłał mi życzenia - czy to świąteczne, czy imieninowe. Cały czas noszę w sercu pamięć o Andrzeju, nigdy go nie zapomnę. Czuję się nieswojo, gdy wychodząc z domu, nie mam wpiętych w klapę marynarki tzw. gapy lub znaczka Su-22, które mi go przypominają. Su-22, jak mi kiedyś powiedział Andrzej, to był jego ukochany samolot, na którym miał najwięcej godzin nalotu. Ludzie, którzy nie znali tego człowieka, nie zdają sobie sprawy, jakim był dobrem.

Generał Błasik był zaangażowany w program F-16, Pan nadzorował budowę pierwszych hangarów dla myśliwców.
- Mało powiedzieć, że program F-16. Cała idea i cała nowa myśl w Dowództwie to było dzieło Andrzeja. On doskonale rozwinął pewne założenia, które zostały podyktowane jeszcze przez generała Ryszarda Olszewskiego, byłego dowódcę Sił Powietrznych, i zrealizował plan. Mógłbym porównać Andrzeja do jednego z moich ulubionych dowódców wojskowych, gen. Douglasa MacArthura, który przekazał wiele mądrych myśli pomagających zarówno wojskowym, jak i cywilom. Obaj wpajali w ludzi wiarę we własne siły i dawali im niesamowitą energię do pracy.

Pracował Pan razem z gen. Błasikiem nad organizacją NATO Air Meet w 2003 roku.
- To prawda. To było wielkie dzieło Andrzeja, potężne logistycznie, które było trudne organizacyjnie. Pracowaliśmy wtedy dzień i noc. Andrzej praktycznie nie wychodził z jednostki i cały czas był w sztabie. Gdy ćwiczenie się rozpoczęło, był przez 24 godziny na nogach. To był człowiek do końca zaangażowany, u niego nie było, że odpuszczamy. Miał taką fajną zdolność, że potrafił w krytycznych momentach uspokoić cały zespół. Mimo że wszyscy mieliśmy świadomość, iż działamy pod ogromną presją, bo NATO Air Meet to duża sprawa. Andrzej sprawiał wrażenie, jakby był kompletnie wyluzowany. Mówił: "Słuchajcie, damy radę, nic się nie dzieje, witamina C. Nic się nie przejmujcie, wszystko jest dobrze". Ludzie szli za nim w ogień. Proszę pana, ja nie musiałem tyle wtedy robić, ile robiłem. Miałem bardzo fajny zespół młodych ludzi, którzy - naprawdę wszyscy - jak się dzisiaj z nimi spotykam, z wielkim szacunkiem wspominają Andrzeja. Chcieliśmy mu pomóc, a w głębszym wymiarze - polskim skrzydłom - i pracowaliśmy po kilkadziesiąt godzin w tygodniu tylko i wyłącznie z sympatii i szacunku dla tego człowieka. Do dziś przechowuję ciekawą pamiątkę po NATO Air Meet 2003. Jest nią odznaczenie 31. Bazy, które otrzymałem za wkład w organizację tego jednego z największych lotniczych ćwiczeń na świecie.
W ćwiczeniu brało udział tak wiele państw, często w powietrzu było naraz osiemdziesiąt statków powietrznych i trzeba było to wszystko koordynować. Na pewno to było dla Andrzeja potworne obciążenie i miewał wątpliwości, czy aby na pewno wszystkiemu podoła, ale nigdy tego nie okazywał. Podwładni wiedzieli, że mają z jego strony wsparcie. Od Andrzeja wprost biła energia. Pamiętam, że przygotowywaliśmy poprzez różnego rodzaju remonty sztab do tego wydarzenia i specjalny hangar, w którym rozlokowane były delegacje różnych państw. Gdy w Krzesinach zaczęły lądować pierwsze statki powietrzne, jak potężny herkules, byliśmy pod wielkim wrażeniem. Andrzej, jeżeli się czegoś podejmował, to wiedział, że doprowadzi to do końca, tu nie było improwizacji. On miał wszystko przemyślane przez nieprzespane noce i realizował ściśle określony plan.

Jak odbiera Pan zarzuty, jakoby gen. Błasik naciskał na pilotów, by lądowali poniżej minimów pogodowych?
- Trudno mi nad tym przejść obojętnie. Nie ukrywam, że moje reakcje były do tej pory dość bierne, ponieważ starałem się głównie wspierać panią Ewę Błasik, żonę Andrzeja, bo dla niej ta sytuacja jest najtrudniejsza. Zależy mi jednak, żeby pamięć o moim przyjacielu nie była szargana, dlatego noszę się z zamiarem powołania stowarzyszenia w Poznaniu. Jak ono będzie się nazywało, tego dokładnie jeszcze nie potrafię powiedzieć. Być może będzie to stowarzyszenie godnej pamięci kolegi, przyjaciela generała Andrzeja Błasika. Jest grupa ludzi, którzy są zainteresowani powołaniem takiego stowarzyszenia. Pomysł jest świeży, narodził się w okresie wigilijno-noworocznym. Zamierzam w tym tygodniu spotkać się z prawnikiem i omówić, jaką przyjąć strategię działania, żeby miało to jakiś relatywny oddźwięk.

Stowarzyszenie miałoby popularyzować postać generała, jego dokonania, bronić jego honoru?
- Taki jest zamysł. Być może dotyczyć będzie także innych lotników, którzy zginęli w tej czy w innych katastrofach, ale w głównej mierze Andrzeja. Znałem go jako człowieka i obserwowałem jego dokonania jako pilota i dowódcy. Nie mogę dzisiaj przechodzić obojętnie obok tego, co się dzieje wokół jego osoby. Zbyt dużo dobra spotkało mnie ze strony śp. Andrzeja Błasika, żebym mógł o tym zapomnieć. Powiem o prywatnym zdarzeniu. Kiedyś, gdy pracowałem dla potrzeb 31. Bazy, złamałem nogę i byłem unieruchomiony. Pierwszymi osobami, które mnie odwiedziły w domu, nie byli moi koledzy z pracy, lecz właśnie generał Błasik i były szef sztabu 31. Bazy, z którym często wspominamy Andrzeja. Zaproponowali, że będą mnie zabierać i odwozić na lotnisko w Krzesinach, z którym byłem tak bardzo z racji swej pracy związany.

Jednak w dziennikarskich przekazach do dziś funkcjonuje obraz generała jako w pewnym sensie sprawcy katastrofy...
- Tylko człowiek, który nie ma do czynienia z lotnictwem, może powiedzieć, że można naciskać na podwładnych i stosować prawo jakiegoś przymusu. Polecam wszystkim, którzy cokolwiek chcą dowiedzieć się o historii Wojska Polskiego i lotnictwa w Polsce, książkę "Sprawa honoru". Mówi ona o powstaniu lotnictwa w Dęblinie, o tradycjach polskiego lotnictwa, a także o tym, na jakich ludzi są wychowywani piloci, którzy są tam kształceni. Andrzej w liceum lotniczym i szkole oficerskiej został wychowany na bardzo porządnego człowieka. Nie sposób więc twierdzić, że był w stanie zmusić swojego podwładnego do wykonania polecenia, które kłóciło się z logiką. Andrzej pilotów lubił, kochał, szanował, chociaż wiedział, że są specyficzni. Sam był pilotem i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że są to ludzie, którzy żyją trochę obok całego otaczającego ich świata, ale nie na tej zasadzie, że nie wykonują poleceń czy nie stosują procedur, jak dziś stara się im zarzucać, ale że cały czas igrają ze śmiercią. Ich praca jest niebywale trudna.

Dopuszcza Pan myśl, że 10 kwietnia ubiegłego roku generał był w kokpicie Tu-154M przed lądowaniem?
- Nie wyobrażam sobie, żeby Andrzej wszedł do kokpitu i powiedział: No, dżentelmeni - jak zwykł mawiać - musimy przyziemić, bo coś tam... Owszem, mógł się z nimi kontaktować, mógł z tymi pilotami rozmawiać, ale na pewno nikogo do niczego nie zmuszał, nie ma takiej opcji. Nigdy w podobne spekulacje nie uwierzę, bo to był zbyt mądry i rozsądny człowiek. To był pilot, nie polityk! Andrzej wielokrotnie powtarzał: "Jestem postrzegany czasem jako człowiek związany z pewnymi kierunkami politycznymi, ponieważ otrzymywałem awans od pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale ja nie jestem politykiem, nie jestem związany z żadną partią. Ja jestem lotnikiem, kocham moich żołnierzy, kocham moich pilotów". I to była prawda.

Jan Osiecki, współautor książki "Ostatni lot", powiedział, że jeżeli gen. Błasik wprost nie nakazał pilotom lądowania, to nawet milcząc, zgadzał się na łamanie przez nich procedur.
- To kompletny absurd. Nie mamy pewności, czy Andrzej w ogóle był w kokpicie. To wszystko są spekulacje. Mogę jedynie domniemywać, że mogła być taka sytuacja, choć to też spekulacje, że pan prezydent mógł poprosić Andrzeja o opinię, czy jest możliwość wylądowania w tych warunkach, jak on to ocenia, względnie żeby zorientował się u kapitana statku powietrznego. Na pewno Andrzej nie zmusił kapitana Protasiuka do lądowania. Jestem przekonany, że ci piloci byli doskonale przygotowani do pełnienia służby. Nie mogę słuchać, że to była amatorszczyzna czy - mówiąc bardzo brutalnie - że to byli gówniarze, którzy nie rozumieli nawet po rosyjsku etc. Andrzej wiedział, gdzie jest granica zdrowego rozsądku. A że na pokładzie była taka delegacja i prezydent, to tym bardziej nie zmuszałby nikogo do podejmowania decyzji o wątpliwym stopniu skuteczności. Wolałby na pewno mimo wszystko skierować samolot na inne lotnisko. Coś tu nie zagrało.

Jak ocenia Pan tok prowadzonego śledztwa?
- Nie chciałbym przesądzać o wyniku śledztwa, nie jestem ekspertem. Mogę tylko powiedzieć, że mam mieszane odczucia. Mam jednak nadzieję, że pan premier i pan prezydent będą na tyle koordynować, sprawdzać, kontrolować to śledztwo, że będzie ono doprowadzone do końca, a my dowiemy się prawdy o przyczynach tej strasznej katastrofy, bo to jest dla mnie bardzo istotne. Ale to jest tylko moja nadzieja. Niestety, politycy mają to do siebie, że pewne rzeczy dość szybko im umykają. Na tragedii smoleńskiej wielu ludzi próbuje coś ugrać.

Pamięta Pan ten dzień,
10 kwietnia?
- Byłem w łazience, gdy usłyszałem krzyk żony, że tupolew spadł i zginęli ludzie. Wiedziałem, że na tym pokładzie był Andrzej. To jest chwila, której nigdy nie zapomnę. Tak jak napisałem do Ewy w jednym z osobistych SMS-ów, Andrzej jest cały czas w moim sercu. Dziś ogromnym honorem, a zarazem obowiązkiem jest dla mnie zaświadczać o wielkości tego człowieka, którego chce się zdyskredytować i w tak drastyczny sposób oskarżyć. Bez względu na to, jak zakończy się śledztwo, jestem dziś przekonany o tym, że na pewno ta katastrofa nie wydarzyła się z winy Andrzeja. Z jakich przyczyn, być może tak naprawdę nigdy się nie dowiemy, bo pewne układy polityczne mogą spowodować, że sprawa zostanie w jakiś sposób "przypudrowana". Nie chcę tu doszukiwać się teorii spiskowych, ale błagam, żeby ci panowie "eksperci", którzy zabierają głos, zastanowili się nad tym, co wygadują. Oni niekiedy nie mają jednej dziesiątej takiego doświadczenia, jakie posiadał Andrzej. Bądźmy więc powściągliwi i ostrożni w ocenach. Gdy usłyszałem, że mówi się, iż Andrzej siedział za sterami, rozpacz i pusty śmiech mnie ogarnęły. Jeżeli bowiem ktoś cokolwiek wie o lotnictwie, to wie również, że pilot, który nie miał nalotu na takim samolocie, nie chwyciłby za stery.

Dziękuję za rozmowę.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110112&typ=po&id=po07.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. Sponiewierany mundur gen. Błasika

Wojsko się zamknęło, odwróciło się
ode mnie - ubolewa na łamach "Naszego Dziennika" Ewa Błasik, żona gen.
Andrzeja Błasika, Dowódcy Sił Powietrznych RP, który zginął na pokładzie
rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem.

Gen. Andrzej Błasik, fot. Wojciech Kurczewski

Gen. Andrzej Błasik, fot. Wojciech Kurczewski /Agencja FORUM

Oto fragment obszernego wywiadu, w którym broni ona honoru swego męża: 

Rzecznik gen.broni Lecha Majewskiego poinformował mnie wprost, że on
z tą panią, czyli ze mną, nie chce mieć nic wspólnego. W dzień
Wszystkich Świętych łaskawie wpuszczono mnie na teren dowództwa Sił
Powietrznych w obecności brata mojego zmarłego męża i jego żony.
Chcieliśmy złożyć wieniec pod pomnikiem upamiętniającym męża, który tam
stoi. Notabene budowany był nocą, ze strachu przed nowym dowódcą Sił
Powietrznych, który z pewnością nie pozwoliłby na jakąkolwiek pamięć
o moim mężu, co zresztą było uwidocznione w dniu Święta Lotnictwa, gdy
nie przywołał pamięci mojego Męża z imienia i nazwiska.

- W czasie oddawania hołdu mojemu mężowi zobaczyliśmy przez okno, że
w korytarzu budynku dowództwa Sił Powietrznych poniewiera się mundur
mojego męża. Prosił mnie o ten mundur pan generał Krzysztof Załęski,
kiedy jeszcze był na swoim stanowisku, abym przekazała go do Sali
Tradycji. Ten mundur chyba - w mniemaniu ludzi pana generała Majewskiego
- jest niegodny, aby został wniesiony na Salę Tradycji, tylko przez
ponad pół roku stoi zakurzony przed tą salą. Wszystko chyba po to, by
mojego męża do końca upokorzyć" - twierdzi Ewa Błasik.

http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/sponiewieran...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Dopóki starczy życia i sił, będę go bronić

fot. M. Borawskifot. M. Borawski<br />
Czas na zegarku gen. Błasika ocalałym z katastrofy zatrzymał się<br />
na godz. 8.38fot. M. Borawski

http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20101110&id=po01.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Selka

8. Próba zdyskredytowania Gen.Błasika..

wyjdzie tej hołocie bokiem...!

Selka

avatar użytkownika zosia spod krzyża

9. BRONIĘ GENERAŁA

NIBY PRAWDA BRONI SIĘ SAMA, ALE WSZYSCY WIDZIMY, JAK ROSJA MIOTA SIĘ I MOTA
w jakimś komentarzu do ogłoszenia raportu usłyszałam, że po śmierci człowieka zachodzą różne procesy, w tym wyzwalające resztki alkoholu , a w dodatku to znikoma ilość. widocznie Komisji zależy na zdyskredytowaniu Generała , cierpimy wszyscy czujący jeszcze cokolwiek Polacy.
widocznie działa tu zasada NAJLEPSZĄ OBRONą JEST ATAK
w delikatnej rozmowie p. Klich został uświadomiony przez panią A: Polska mała, Rosja wielka

Ostatnio zmieniony przez zosia spod krzyża o czw., 13/01/2011 - 09:22.
avatar użytkownika kazef

10. Z bloga rebeliantki:

Oświadczenie EWY BŁASIK.
Przed chwilą w Sejmie oświadczenie wygłosiła p.Ewa Błasik, wdowa po śp. generale Andrzeju Błasiku.
Powiedziała, że raport MAK traktuje jako haniebną próbę szkalowania pamięci jej męża.
Zauważyła, że w dostępnym materiale dowodowym nie ma przesłanek ani dowodów na obecność we krwi jej męża alkoholu ani na fakt, że naciskał on na pilotów.
Wykluczyła jednoznacznie możliwość spożywania alkoholu przez swojego męża, motywując to osobistymi przesłankami, którymi kierował się lęcąc do Katynia.
Powiedziała, że mąż, jako pierwszy pilot Państwa Polskiego przygotowywał ją, na możliwość śmierci właśnie w samolocie.
Powiedziała, że Rosja próbuje naruszyć honor jej męża.
Zauważyła, że Państwo Polskie POWINNO bronić HONORU swojego generała.
Zauważyła opieszałość rządu i premiera i żadnej radykalnej reakcji na oskarżenia Rosjan, bezpodstawne oskarżenia.
Powiedziała jednak, że wierzy w naród polski.
Oświadczenie było przejmujące, widać było, jak wiele ją kosztuje. Z trudem powstrzymywała łzy.

http://partyzantka.salon24.pl/267767,oswiadczenie-ewy-blasik

avatar użytkownika Rebeliantka

11. Dziękuję, ale nie zasłużyłam

Oświadczenie Ewy Błasik zamieściła na swoim blogu blogerka partyzantka.

A więc zasługa jest mi niesłusznie przypisana.

Ale w pełni solidaryzuję się z Ewą Błasik.

Dość haniebnych szykan wobec najszlachetniejszych obywateli Polski!

Boże, daj siłę Ewie Błasik, a społeczeństwo polskiemu rozeznanie i męstwo, aby usunąć podłych funkcjonariuszy i urzędników od władzy.

pzdr

Rebeliantka

avatar użytkownika michael

12. @ zosia spod krzyża

W pierwszym komentarzu, na samej górze są linki. Prowadzą one między innymi do wyjaśnienia lekarza, specjalisty medycyny sądowej:

"Alkohol w miarę narastania procesów pośmiertnych będzie narastał do etapu wyczerpania się glukozy, która znajduje się we krwi. Na ogół przyjmuje się, że stężenie alkoholu endogennego w zwłokach nie powinno być wyższe niż 1 promil. Zdarzają się jednak przypadki, że stężenie tego alkoholu będzie wyższe."
http://www.rp.pl/artykul/2,593062-Ekspert--Blasik-niekoniecznie-pil-.html

Wyjaśnię jeszcze czym jest alkohol endogenny. Endogenny to taki, który pochodzi od procesów wewnątrz organizmu. Ten alkohol nie był z kieliszka, nigdy nie byłł wypity, a powstaje po śmierci z glukozy zawartej we krwi.

Ostatnio zmieniony przez michael o czw., 13/01/2011 - 12:43.
avatar użytkownika kazef

13. O tym ile jest warte

oskarzenie Anodiny pod adresem gen. Błasika przekonuje także niedawna wypowiedź Beaty Gosiewskiej, wdowy po Ś.P. Przemysławie Gosiewskim.
------------------

Beata Gosiewska zapoznała się z rosyjską ekspertyzą sądowo-lekarską. Jest zdruzgotana.

Treść dokumentacji budzi wiele wątpliwości. Ocenia ją jako „niewiarygodną i przygotowaną na oko”. "Nie zgadza się bardzo wiele elementów związanych ze stanem zdrowia męża, jak również jego parametrami fizycznymi. Są wypisane za to schorzenia, których on w ogóle nie miał, gdyż był w tym zakresie szczegółowo diagnozowany" - mówi portalowi Wirtualna Polska Beata Gosiewska. "Wagę ciała określono z błędem około dwadzieścia kilogramów, co budzi poważne wątpliwości. To jest szokujące. Nie zgadzają się podstawowe dane, a oględziny są tak naprawdę zrobione niedokładnie" - dodaje.

Wdowa po pośle zaznacza, że w dokumentacji brakuje wielu specjalistycznych badań, m.in. spektrometrycznych czy zdjęć rentgenowskich. Ekspertyzy niczego nie wyjaśniły, wzbudziły tylko dodatkowe wątpliwości. Zaznacza, że brakuje również dokumentacji fotograficznej i świadków, którzy potwierdziliby, że te badania w ogóle zostały wykonane.

Szczegółów dokumentacji zdradzić jednak nie mogła. "Mogę tylko mówić o tym, czego nie ma, a co mogłoby pomóc wyjaśnić wątpliwości, jest to dokumentacja niejawna" – wyjaśnia.

http://www.niezalezna.pl/artykul/zaskakujaca_ekspertyza_dot_gosiewskiego...

avatar użytkownika Maryla

14. Ewa Błasik: nie ma dowodów na alkohol w krwi męża

Raport MAK traktuję jako haniebną próbę szkalowania pamięci mojego męża generała Andrzeja Błasika - oświadczyła wdowa po generale Ewa Błasik
Mój mąż, pierwszy pilot RP, przygotowywał mnie, że nić jego życia może zostać przerwana w wyniku katastrofy lotniczej. Raport MAK traktuję jako haniebną próbę szkalowania pamięci mojego męża gen. Andrzeja Błasika - powiedziała Ewa Błasik na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie.
Pragnę stanowczo podkreślić, iż w dostępnym i znanym materiale dowodowym nie ma żadnej przesłanki wskazującej na zawartość alkoholu we krwi mojego męża w chwili katastrofy. Nie ma również dowodów, że mój mąż w jakikolwiek sposób wywierał pośredni czy bezpośredni nacisk na pilotów - mówiła Ewa Błasik.

- Tezy MAK na temat roli mojego męża są powtórzeniem propagandowego stanowiska władz rosyjskich sformułowanego już w godzinę po katastrofie, gdy w sposób oczywisty nie mogło być na to jakichkolwiek dowodów - powiedziała Błasik.

Podkreśliła też, że "polski rząd powinien bronić godności polskich oficerów, w tym godności jej męża; szczególnie powinien ich bronić w sytuacji gdy oni sami tego uczynić nie mogą".

- Dlatego chcę stanowczo zaprotestować przeciwko bierności rządu premiera Donalda Tuska. W sprawie tragedii smoleńskiej zawiodły władze państwa polskiego. Liczę jednak, że nie zawiodą Polacy i będą do końca upominać się by prawda o katastrofie smoleńskiej została ujawniona - powiedziała wdowa po gen. Błasiku.

- Mój mąż był przede wszystkim człowiekiem honoru. Dziś ten honor próbuje mu się odebrać na oczach całego świata - oświadczyła Błasik.

Wdowa po gen. Błasiku wraz z członkami części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej wzięła udział w posiedzeniu zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.

http://www.rp.pl/artykul/459542,593295.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

15. Jak TVN24 manipuluje wypowiedzią Ewy Błasik

Wdowa po ś.p. gen. Andrzeju Błasiku wygłosiła dziś oświadczenie, w którym ustosunkowała się do wczorajszego raportu MAK i zarzutu, jakoby podpity generał przyczynił się do katastrofy. Gen. Andrzej Błasik, jak słusznie zauważyła dziś posłanka PiS Beata Kempa, otrzymał wczoraj medialny strzał w tył głowy.

Jakim zatem argumentem wdowa po generale starała się przekonać opinię publiczną, iż jej świętej pamięci mąż nie mógł spożywać alkoholu w trakcie lotu? Otóż, jak się okazuje, generał chciał tego dnia przyjąć komunię świętą w intencji męczeńskiej śmierci jednego z członków swojej rodziny. Jeśli to prawda, a nie mam podstaw do twierdzenia przeciwnego, to dość trudno mi sobie wyobrazić poważnego człowieka, który przystępuje do takiej komunii świętej z nieświeżym oddechem. Oczywiście, niczego nie można wykluczyć, ale argument wdowy jest, zwłaszcza dla ludzi wierzących, dość istotny.

Dwukrotnie obejrzałem wiadomości TVN24. W obu wydaniach przypomniano oświadczenie Ewy Błasik, lecz w obu pominięto argument związany z komunią świętą. Dlaczego?

http://ksymenes.salon24.pl/267827,jak-tvn24-manipuluje-wypowiedzia-ewy-b...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Ob.Serwator

16. Łażący Łazarz:

http://niepoprawni.pl/blog/164/mak-w-dupie

"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus

avatar użytkownika Summa Ri

17. KGB nie przebacza

uiderzyli w dowódcę struktury NATO-wskiej, gdyz wszystkich polskich oficerów, ktorzy "odnaleźli sie" w strukurach tego paktu, Moskwa traktuje jak zdrajców. Nieomal jak Kuklińskiego. Dlatego z premedytacją upokorzyli ś.p. gen. A.Błasika. Przypomnijmy sobie, ze agentura kremlowska (agenci wpywu i inni członkowioe czerwonych orkiestr) od samego poczatku, jeszcze w dniu dekapitacji samolotu, zalogi i pasażerow zaczęli suflować narracje o naciskach. A medialne szczekaczki Axel Springer i Bertelsmann, kontrolujace rynek medialny w Polsce, konsekwentnie, dzień po dniu, wzmacnialy ten przekaz. Zatem rapoort MAK został wyemitowany juz na przygotowany grunt. Przeznaczony jest on dla zagranicznej opinii publicznej. Wiadomo Polak - pijak. To było uderzenie prewencyjne. Obecnie wszelkie wytykanie nieprawidlowosci i nierzetelnosci w dzialaniach MAK bedzie traktowane jako odreagowywanie z poodu urazonej dumy i ambicji.

Nawet Tusk w okresie dowyborczym będzie wygłaszał  "zastrzezenia" pod adresem  strony rosyjskiej, zeby się uwiarygodnić na wewnetrznym rynku politycznym, w roli  gieroja naszewo wremieni.

A potem?

Wszystko wróci do normy. Sowieckiej normy.
 

avatar użytkownika Ob.Serwator

18. Czy to właśnie ta strategia?

http://www.wykop.pl/link/384566/komorowski-wychodzimy-z-nato-juz-jest-pr...

Ostatnio zmieniony przez Ob.Serwator o czw., 13/01/2011 - 15:30.

"Większość ludzi jest zbyt ostrożna, żeby nabrać się na prawdę." Hugo Steinhaus

avatar użytkownika kazef

19. Z czeluści salonu24:

MAK twierdzi w swoim raporcie wielokrotnie, że generał Błasik był w kokpicie w finalnej fazie lądowania. Na tej tezie budowane są następnie tezy MAK o "milczących naciskach" generała na pilotów, tę obecność raport MAK wymienia jako jedną z przyczyn katastrofy, co potwierdzają uczone dywagacje rosyjskich psychologów (str. 169, 176, 178, 180, 182 wersji anglojęzycznej raportu MAK). Lektura raportu MAK, ze względu na jakość podstaw tych tez jest bardzo pouczająca.
W zapisie dźwiękowym i w stenogramach - nie ma znaczących przesłanek obecności generała Błasika w kokpicie. Jeden, jedyny raz zarejestrowano głos generała, o 10:39:07 czasu moskiewskiego, gdy miał powiedzieć (w tle czytania karty podejścia): "Mechanizacja skrzydeł przeznaczona jest do (... niezrozumiałe)." Ta wypowiedź sprawia wrażenie, że jest skierowana do osoby postronnej, a nie do pilotów, wygląda jak fragment jakiejś rozmowy. A jeśli tak, to jest to, najpewniej, wypowiedź z korytarza lub przekazana przez interkom. Stenogramy nie zawierają niczego, co wygląda jak powitanie generała, zwroty grzecznościowe, zapytania w kwestii lądowania, naciski, rozkazy.
W stosunku do treści stenogramów, raport MAK zawiera dwie dodatkowe informacje (str. 113 wersji anglojęzycznej raportu):
ciało generała Błasika znaleziono w "Sektorze 1" w pobliżu dzioba samolotu i ciała nawigatora obrażenia ciała generała Błasika były zlokalizowane z lewej strony i mogłyby powstać w przypadku osoby znajdującej się w kokpicie i nie przypiętej pasami. To cały materiał dowodowy, z którego MAK wysnuł tezę, traktowaną potem jak pewnik, o obecności generała w kokpicie
--

ciąg dalszy tutaj:
http://afortiori.salon24.pl/268477,jak-mak-umiescil-generala-blasika-w-k...

avatar użytkownika gość z drogi

20. MAKulatura ,jaksłusznie nazwano w sieci

oskarżenia rosyjskie
re Pani generałowej,pani Ewy Błasik...........ja tez ze zdumieniem zuważyłam manipalacje
czy nawet cenzurowanie oświadczenia Zony Generała..tylko RAZ poszedł pełny przekaz,póżniej nożyce zadziałały..komunia i i osobista misja katynska,wycięte.......
dlaczego ? bo nie pasowały do "misji maku
Mnie jednak zdumiewa jedno.....
nie rosjanie,ale nasi i "FUNKCJONARIUSZE" /słuszna nazwa/
pełne poparcie dla Pani Ewy Błasik
ps
żle się dzieje w panstwie POLSKIM,gdy w obronie POLSKIEGO i ZÓŁNIERSKIEGO
HONORU
staje samotnie Kobieta,Zona.........a gdzie wojsko ? tak bardzo boją się ?
czego i kogo.......?

gość z drogi

avatar użytkownika kazef

21. Fragment wywiadu z Beatą Gosiewską, żoną ś.p. P. Gosiewskiego

- W dalszym ciągu domaga się pani ekshumacji ciała pani męża? -

Tak, w dalszym ciągu chcę ekshumacji, ale prokuratura nie ma dokumentów, na podstawie których może podjąć decyzję w sprawie ekshumacji. Cały czas czekam na reakcję na swój wniosek. W dokumentach stwierdzających tożsamość mojego męża nic się nie zgadza. Ani wzrost, ani waga, ani kolor oczu. Nie dostrzeżono choroby kośćca mojego męża, którą było widać gołym okiem. Te badania były przeprowadzane bardzo niechlujnie. Wielu badań nie przeprowadzono, ale przeprowadzono badania na sprawdzenie zawartości alkoholu we krwi pasażerów. Później okazało się, że te badania potrzebne były do manipulacji, którą zastosowano w przypadku gen. Błasika.

http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/gosiewska-pasazerowie-tu-154-mo...

Ostatnio zmieniony przez kazef o ndz., 23/01/2011 - 19:52.