"Mgła", czyli dziennikarstwo pozarządowe (Jałowiczor)

avatar użytkownika Maryla

Mgła”, podobnie jak wcześniej „Solidarni 2010”, powstała spontanicznie. Dwa najważniejsze dokumenty nakręcone w ciągu ostatniego roku stworzono bez udziału dużych stacji telewizyjnych. Czy w Polsce znowu funkcjonuje drugi obieg?

140 tys. egzemplarzy „Gazety Polskiej” z filmem „Mgła” rozeszło się natychmiast. W internecie pierwszą część filmu wyświetlono w ciągu pierwszego dnia ponad 40 tys. razy. Zainteresowanie jest ogromne, dość powiedzieć, że ważnym świadectwem w dyskusji o katastrofie smoleńskiej” nazwał „Mgłę” Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej”, którego trudno posądzać o chęć rozreklamowania dzieła Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej. Mogłoby się wydawać, że o taki film telewizje będą się bić, choćby z czysto komercyjnych powodów. Mogłoby komuś, kto nie zna polskich realiów. Przez 9 miesięcy żadna duża stacja nie nakręciła dokumentu o 10 kwietnia. Polaków wyprzedzili Holendrzy (nie wspominając o jawnej propagandówce – rosyjskim „Syndromie katyńskim” pokazanym w TVP). Oprócz pytań o przyczyny katastrofy, „Mgła” prowokuje zatem do innego pytania: czy 20 lat po zamknięciu urzędu z ul. Mysiej w Polsce niezależne dziennikarstwo będzie musiało zejść do podziemia?

Jak relacjonuje Joanna Lichocka, „Mgła” powstała niemal po partyzancku. Autorka, słysząc relacje Jacka Sasina i innych pracowników prezydenckiej kancelarii stwierdziła, że trzeba je nagrać, a kiedy już miała materiał, zaczęli się zgłaszać ludzie proponujący zdjęcia ze Smoleńska i muzykę. Dystrybuująca film „Gazeta Polska” jest od pewnego czasu poczytna, ale przecież nie należy do mainstreamu. Można by pomyśleć, że autorem filmu jest amator, który przypadkiem trafił na nieznanego nikomu świadka jakiegoś ważnego wydarzenia. Ale Lichocka i Dłużewska są profesjonalistkami, a bohaterowie filmu byli bliskimi współpracownikami głowy państwa. Relacje ministrów z kancelarii prezydenta na temat jego śmierci nie są interesujące dla żadnej wielkiej telewizji. Tymczasem „Mgłę” obejrzało już kilkaset tysięcy ludzi. Tacy jesteśmy liczni, czy tacy słabi?

 

http://fronda.pl/jakub_jalowiczor/blog/mgla_czyli_dziennikarstwo_pozarzadowe

Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika guantanamera

1. My i oni

My, w naszym własnym kraju, jesteśmy dla "nich" kimś w rodzaju person non grata. Nasze uczucia, także patriotyzm, nasze poglądy, postawy, zainteresowania, formy, gusta, poczucie humoru ich tylko denerwują.

avatar użytkownika michael

2. Guantanamera - dzisiaj jesteś łagodny i wyrozumiały.

Ten reżim, ta władza, te elity po prostu nie rozumieją nas za grosz, nie znają naszej tradycji, ani kultury i nie chcą nic o nas wiedzieć, a ten brak wiedzy i rozumienia jest źródłem niebywale mrocznej pogardy i nienawiści, graniczącej z obrzydzeniem.

"Feliks Koneczny opisał pojęcie "cywilizacji turańskiej" - jako formację pozbawioną moralności, nietrwałą i nastawioną jedynie na gromadną ekspansję, której przewodzi jednostka, mająca w swoim władztwie ślepy tłum, posłuszny jej zwierzchnictwu. Zdaniem Feliksa Konecznego, współczesnymi przykładami cywilizacji turańskiej był i jest komunizm, ale także imperium rosyjskie i królestwo pruskie.

W miarę upływu lat, potwierdzam swoje przekonanie, że profesor Feliks Koneczny nie mylił się, przyznając komunizmowi właściwości odrębnej i obcej cywilizacji. Starcie komunizmu, albo współczesnej cywilizacji turańskiej z łacińską cywilizacją Zachodu ma ewidentny charakter cywilizacyjnej wojny z obcymi. A ów emocjonalny ładunek nienawiści i zgrozy jest szczególnie charakterystyczny dla tej właśnie, ICH cywilizacji. Moje osobiste i emocjonalne intuicje prowadzą mnie do wniosku, że kluczem do zrozumienia tego szokującego zjawiska jest kompetny indyferentyzm etyczny, moralny i religijny wszelkich faktycznych formacji społecznych tego typu. Niech przykładem będzie imperium Dżyngiz Chana, cesarstwo rosyjskie, albo bezduszna i do cna zmilitaryzowana formacja Królestwa Prus.

My w tej potwornej konstrukcji nie występujemy wcale jako ludzie posiadający jakąkolwiek osobowość, tożsamość albo ludzkie potrzeby lub aspiracje. Nie jesteśmy nawet zbiorem, albo zbiorowością ludzką. Tego nie ma, to nie istnieje. My uczestniczymy w interesie władzy jako masa, bezosobowa tłuszcza, nawóz historii, mięso armatnie, bydło albo w najlepszym przypadku grupa społeczna, społeczeństwo albo elektorat, który jednak może być potraktowany jedynie instrumentalnie. Ich zupełnie nie obchodzi co myślimy, jakie mamy cele albo aspiracje, co jest według nas dobre, a co złe, ani nawet co jest według nich dobre albo złe "dla nas". Gdyby nas trzymali w klatkach, nie zainteresowali by się zapewne nawet nad czymś takim, jak dobra dla nas temperatura, wilgotność i ciśnienie atmosferyczne. To ich naprawdę zupełnie nic nie obchodzi.

A jak to wygląda naprawdę, jak potworna jest ta pogarda, wystarczy spojrzeć na spontaniczne opowiadanie Tomasza Lisa, nagranego tak trochę z ukrytej kamery w spektaklu ICH pogardy:


http://www.youtube.com/watch?v=y4PtFm-mqkE

Nawet Tomaszowi Lisowi z trudnościa przychodzi, aby trafnie opisać co do nas czuje i co o nas myśli: ...takie to niefajne, niemiłe w dotyku,...

Ostatnio zmieniony przez michael o sob., 08/01/2011 - 18:27.
avatar użytkownika guantanamera

3. @michael

To jest to, o co mi chodzi!
Już wyjaśniam. Wczoraj zbierałam się do napisania o tym, że "my" i "oni" to dwie walczące cywilizacje. Miałam sięgnąć do prof. Feliksa Konecznego, który tak genialnie schrakteryzował cywilizację wielkiego stepu. Ale potem zajęłam się semantyką.. Uważam, że przyszedł czas na wielką dyskusję o języku - w świetle walki w Polsce dwu cywilizacji wyznajacych dwa kompletnie różne systemy wartości, a używajacych tych samych słów na opisanie rzeczywistości....
Ale mnie pasjonuje język pojęć pierwotnych - nazw nadanych zwierzętom rzeczom i zjawiskom w obliczu Boga ( Rodz. 2,19). Idąc dalej. Wiem, że istnieje język pojęć tak pierwotnych, że nie trzeba już dla nich słów. Tym językiem porozumiał się Jezus z Janem gdy Maryja spotkała się z Elżbietą (Łk 1,39-43). Tym językiem porozumieli się w dzisiejszej Ewangelii - gdy Jezus przyszedł po chrzest do Jana, to Jan, który mieszkał dotąd na pustyni, w i e d z i a ł KIM jest Jezus.
Ten sposób porozumienia sprawił, że już nie muszę pisać o dwu cywilizacjach. Pozdrawiam....

avatar użytkownika transfokator

5. i cały film (4 odcinki)

dla tych, co nie kupili "Gazety Polskiej"