Media w służbie agentury
Jeśli przyjmiemy założenie, że zarówno system komunistyczny, jak i neokomunistyczny (tzw. młoda demokracja po „transformacji ustrojowej”, tj. po kontrolowanych zmianach wewnątrz bloku sowieckiego) to zwykle rządy agentury (agenturokracja), to nietrudno nam będzie pojąć, że w takim porządku społeczno-politycznym środki masowego przekazu pełnią specyficzne funkcje (odmienne niż w wolnym świecie).
Po pierwsze: media sterują świadomością obywateli tak, by wytwarzać w niej obraz świata zgodny z wytycznymi agenturalnej centrali. Kreowanie obrazu rzeczywistości przychodzi dziennikarzom bez trudu, ponieważ w ramach „odgórnej rewolucji” większość propagandystów i politruków ancien regime'u przechodzi suchą stopą do „nowego ustroju”, w którym tworzy (niejednokrotnie pod tymi samymi tytułami co za komunizmu) „nowe” środki przekazu. Spora część tychże propagandystów i politruków trafia do przeróżnych uczelni (lub pozostaje w nich ze względu na swoją „fachowość”), gdzie kształci zastępy „nowych” dziennikarzy gotowych do wiernej służby rządzącej agenturze.
Po drugie: media w neokomunizmie mają za zadanie „gospodarowanie” emocjami społecznymi, czyli pilnują 1), by nie nasilały się takie nastroje, które mogą zagrażać bezpieczeństwu agenturokracji i agentury, a zarazem 2), by wzmagały się międzyśrodowiskowe antagonizmy pozwalające władzom „dzielić i rządzić”, tj. skłócać pewne warstwy obywateli między sobą i pogłębiać społeczną atomizację.
Po trzecie – przez wzgląd na deklaratywną demokratyzację – (nie sposób zachować identycznego „rynku medialnego” jak za czasów komunistycznych, bo głoszona jest oficjalnie westernizacja państwa, czyli wprowadzanie zachodnich rozwiązań prawnych, proceduralnych i instytucjonalnych) – w neokomunizmie media tworzą sztuczny pluralizm opinii. To, że jest on sztuczny łatwo dostrzec porównując przekazy medialne mainstreamowych dzienników, tygodników i miesięczników – w których na różne sposoby przekazywane są te same treści. Jest to zjawisko tragikomiczne i niemające swego odpowiednika w wolnym świecie, ale ciekawe pod względem psychospołecznym. Skoro bowiem nie istnieje już urząd cenzury, to to zjawisko dowodzi, iż ludzie mainstreamu nawet bez zewnętrznego „organu kontrolnego” (jaki funkcjonował za czasów sowietyzacji) są w stanie wypełniać propagandową i dezinformacyjną misję. Świadczy to zjawisko także o wielkiej karności środowiska dziennikarskiego i jego całkowitej podległości funkcjonariuszom prowadzącym lub Centrali. Ta ostatnia zaś nie musi już codziennie wysyłać okólników, gdyż brać dziennikarska „sama wie” co, jak, o kim i kiedy pisać, czego nie pisać i dlaczego coś ma być opisane, a coś dokładnie przemilczane.
Po czwarte: zadaniem mediów w neokomunizmie jest zwalczanie wolnej myśli i wolnego słowa. Walki dokonuje się albo poprzez przygotowywanie „śmierci cywilnej” osób uznanych za „wrogów publicznych” (czyli poprzez organizowanie masowych „kampanii nienawiści”, nierzadko podpartych spreparowanymi „komprmateriałami”), albo poprzez dezawuowanie, wyszydzanie, obniżanie rangi, deformowanie, przeinaczanie itd. przekazu obecnego w niezależnych środkach przekazu. Atakuje się więc zarówno poszczególne osoby głoszące wolne słowo, jak i samo to wolne słowo – i korzysta się z wszelkich środków destrukcji: poczynając od kłamstw, pomówień, oszczerstw, gróźb, poprzez procesy sądowe, a kończąc na ogłaszaniu zaburzeń psychicznych osób głoszących wolne słowo.
To, że metody te do złudzenia przypominają czasy komunizmu, nie ma dla atakujących żadnego znaczenia, wiedzą oni przecież, że i tak za mainstreamem stoi agentura, która go chroni przed jakimikolwiek społecznymi reperkusjami. Zresztą, dla złagodzenia (możliwego) efektu bumerangowego, a więc w celu zapobieżenia sytuacji, w której nowoczesna dezinformacja i propaganda wywołałyby taki skutek jak indoktrynacyjny przekaz medialny prasy, radia i telewizji w czasach komunistycznych (kiedy ludzie ostentacyjnie bojkotowali media), media neokomunistyczne zapewniają olbrzymie ilości „strawy rozrywkowej”. W ten sposób obraz współczesnych środków przekazu w społeczeństwie nie jest jednolity, ponieważ przeciętny obywatel sobie myśli: te media nie są aż tak złe, bo nawet jeśli trochę kłamią, to jest w nich wiele „fajnych filmów” i „fajnych programów”.
Po piąte: media w neokomunizmie tworzą swego rodzaju kartel pozwalający monopolizować rynek reklam i innych komercyjnych usług (np. związanych z organizowaniem imprez masowych, kampanii społecznych, edukacyjnych, wyborczych itp.). Dzięki temu uzyskują one uprzywilejowaną pozycję także ekonomiczną w warunkach „młodej demokracji”, pozycję, której media niezależne nie są w stanie finansowo zagrozić. Mainstream bowiem, nawet jeśli generuje ekonomiczne straty (poprzez wydawanie niedochodowych tytułów, inwestowanie w miernoty intelektualne, nagłaśnianie pseudowydarzeń kulturalnych etc.), może równoważyć je sobie wpływami z reklam i sprzedaży rozmaitych gadżetów, ewentualnie dofinansowaniem wprost z jakichś zewnętrznych „przyjaznych źródeł”, czyli od tych mecenasów, którzy pilnują, by agenturokracji ani agenturze nie stała się żadna krzywda.
Taki system medialny, który jest ręcznie sterowany i zarazem „impregnowany” na prawdę, wiemy to doskonale z historii, nie może trwać wiecznie i wcześniej czy później ulega załamaniu. Machina kłamstwa koroduje od wewnątrz i z zewnątrz, ponieważ życie w zakłamaniu powoduje postępującą demoralizację (i umysłowe otępienie) funkcjonariuszy takich środków przekazu, a poza tym niezależne media, konsekwentnie stojąc na gruncie uczciwego, rzetelnego, szanującego odbiorcę, prawdziwościowego przekazu, zyskują z czasem coraz większą popularność. W rezultacie funkcjonariusze medialni zasłużeni dla agentury stają się ludźmi oderwanymi od realnego świata i przez to kulturowo bezpłodnymi. Historia zmiecie ich przy najbliższej okazji wraz z propagandystami i politrukami czerwonej gwiazdy.
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4. Slawni ludzie
photobucket.com/albums/ad247/Freeman49/?action=view¤t=51f9571a.jpg" target="_blank"> Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
- Zaloguj się, by odpowiadać
6. Ilustracją do Twojego artykułu niech będzie coś takiego.
Mam tu wspaniały przykład, przyłapanego na chwili szczerości Tomasza Lisa, który daje nadzwyczajny pokaz skrajnej arogancji i absolutnej, wręcz ekstremalnej pogardy do ludzi zamieszkujących Polskę.
http://www.youtube.com/watch?v=y4PtFm-mqkE
"Ludzie nie są tacy głupi, jak nam się wydaje, są dużo głupsi". Tak myśli Tomasz Lis, czołowy obywatel salonu. Tomasz Lis, to wzorzec człowieka, który nie umie inaczej myśleć o Polakach, jak tylko z pogardą, prawie jak o karaluchach.
- Zaloguj się, by odpowiadać
7. Jak zawsze FYM-ie procesy społeczne biegną wielotorowo.
Z jednej strony model sterowanej agentury wpływu jest tak przekonujący, jak trafny. A z drugiej strony obraz wewnętrznej demoralizacji i postępującej zgnilizny, świetnie pokazany w filmiku z Tomaszem Lisem w roli głównej, mówi o innym zjawisku. Demoralizacja jest jak biologiczna pożywka, stwarzająca business, interes, który stabilizuje działanie takich patologicznych zjawisk jak agenturalne media. Pisałem w innym komentarzu coś takiego:
Ale ta sama polityka jest jak najbardziej racjonalna z punktu widzenia takiego faceta jak prezentowany wyżej Tomasz Lis. Jego bardzo cieszy i raduje, kiedy Polacy okazują się być chamamu, głupcami i prostakami. Zdaniem tego pana i jego pojęcia o racjonalności - cham, głupiec i prostak to "telewidz idealny", gwarantujący mu oglądalność co najmniej dwu i pólmilionowej widowni. I kropka. To jest jego racjonalność i dlatego będzie z pianą na ustach bronił reformy oświaty robionej przez Panią Katarzynę Hall. A obok niego i razem z nim stoją (znowu cytuję pana Profesora) "Liczne grupy interesu zdają się dążyć do tego, by z jednoczesnego ogłupiania mas i schlebiania masom uczynić dla siebie narzędzie wiecznego panowania politycznego." Taki jest, trwa mać, ich zafajdany interes.
http://blogmedia24.pl/node/42829
Oni wytwarzają trend, który następnie eksploatują. Są jak kolimator, albo raczej jak wewnętrzna siła, element zbrodniczego splotu, działający jako jego wewnętrzny stabilizator. taki mechanizm dodatniego sprzężenia zwrotnego.
Z jednej strony agentura, ale z drugiej strony splot patologicznych interesów. Najbardziej dramatyczny jest w tym widowisku fakt jednostronnego dialogu Tomasza Lisa, tokującego w obecności jakiegoś Pana Profesora, obecnego na jednym z krzeseł. Nie wiemy, czy ten Pan Profesor przyjmował tę przemowę z obrzydzeniem, czy z akceptującym zadowoleniem. Przypuszczam, że Tomasz Lis wcale nie brał pod uwagę takiej możliwości, że jego tezy mogą być uznane za obrzydliwe i kompromitujące. Widać jak szczerze jest zdemoralizowany.
- Zaloguj się, by odpowiadać
8. FYM - Media w służbie agentury
Tekst równoległy, opowiadający o innym aspekcie tego samego zjawiska. Z jednej strony agentura, z drugiej interes.
Bardzo polecam wykład FYM-a, jest metodyczny i prezentuje bardzo intrygującą hipotezą wyjaśnienia jednego z istotnych mechanizmów przepoczwarzenia się komunizmu w nową formę, skutecznie dostosowaną do nowych warunków współczesności.
Mnie to bardzo inspiruje.
______________________________________________________________________________
Tak FYM-ie rekomendowałem Twój artykuł, w komentarzu do swojego tekstu -
http://blogmedia24.pl/node/42829
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. FYM
Mam nadzieję, że czas zamieci nadejdzie już niedługo.
Ps. Celowo nie ma Cię w S24 ?
Pozdr.
-------------------
GW nie kupuję.
TVN nie oglądam.
TOK FM nie słucham.
Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.
2. Slawni ludzie
photobucket.com/albums/ad247/Freeman49/?action=view¤t=51f9571a.jpg" target="_blank"> Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
3. Slawni ludzie
photobucket.com/albums/ad247/Freeman49/?action=view¤t=51f9571a.jpg" target="_blank"> Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.