UJAWNIJCIE, JAK UMIERALI! - Gazeta Polska

avatar użytkownika natenczas

Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski, 12-10-2010 17:15

Rząd i prokuratura pół roku ukrywają przed społeczeństwem informacje o pasażerach Tu-154, którzy przeżyli katastrofę - wynika z wywiadu Edmunda Klicha dla rosyjskiej gazety „Młody komsomolec”. Klich powiedział, że „niektórzy pasażerowie prawdopodobnie skonali jakiś czas po katastrofie”. Przed społeczeństwem i rodzinami ofiar ukryto, kim byli ci ranni i jakie były ostatnie chwile ich życia.

Według oficjalnego komunikatu gen. Tatiany Anodiny, szefowej MAK, wszyscy pasażerowie zginęli na miejscu, żaden nie przeżył nawet minuty . Klich podczas pobytu w Moskwie musiał widzieć jakieś dokumenty medyczne albo dowiedział się o rannych od kogoś z kolegów z rosyjskiej komisji i w wywiadzie (jego treść opublikował portal WPolityce.pl) mu się „wymsknęło”. Nie rzuca się jednak takich słów przy tak drażliwych sprawach bez podstaw, nawet mówiąc „prawdopodobnie”, co jest typowym zwrotem zabezpieczającym przed pytaniami o szczegóły. Rodzą się podstawowe pytania: dlaczego polski rząd i prokuratura ukrywają przed Polakami i przede wszystkim przed rodzinami ofiar tak kluczowe informacje, jak: kim byli ci ranni, którzy przeżyli, kto i gdzie dokładnie ich odnalazł; czy byli reanimowani; czy ratowano ich na miejscu katastrofy, czy niektórych wieziono karetkami do szpitala, a jeśli wieziono, czy zmarli w drodze , czy na sali operacyjnej i w wyniku jakich obrażeń? I co ważne, jeśli niektórzy byli przytomni, czy zdążyli coś powiedzieć przed śmiercią? Jak to możliwe, że polska prokuratura nie podjęła dotychczas tego kluczowego wątku?

Niech prokuratura upubliczni billingi

Wypowiedź Klicha każe zastanowić się, czy rzeczywiście funkcjonariusz BOR, który był na pokładzie Tu-154, Jacek Surówka – dziś ujawniamy, że to o nim pisaliśmy – dzwonił do żony zaraz po katastrofie, mówiąc, że jest ciężko ranny w nogi i że „dzieją się tu rzeczy straszne”? Po tych jego słowach połączenie zostało przerwane. Taką relację przedstawił nam jeden z dziennikarzy, który 10 kwietnia był w Smoleńsku. Według naszych informacji , Surówka miał telefon w sieci Orange . Dziennikarz ten próbował potem, jak twierdził, skontaktować się z żoną Jacka Surówki. Miała ona o telefonie męża opowiadać znajomym, ale okazało się, że nagle z niewiadomych powodów zamknęła się w sobie i odmówiła rozmowy. Spotkał się więc – jak mówi – z bratem funkcjonariusza, który potwierdził mu fakt takiej rozmowy telefonicznej, którą dziennikarz nagrał. Jednak dotychczas jej nie upublicznił z niewiadomych powodów. „GP” dotarła do brata Jacka Surówki. Zaprzeczył, że taki telefon z miejsca tragedii miał miejsce. „O żadnych telefonach nie może być mowy, nic mi o tym nie wiadomo” – odpowiedział „GP”. Według naszych informacji także inny funkcjonariusz BOR, który był na pokładzie Tu-154, miał po katastrofie dzwonić do żony, ale miała wyłączony telefon – włączyła się poczta głosowa, a więc prokuratura może to sprawdzić. Wobec wypowiedzi Edmunda Klicha z 4 października dla „Młodego komsomolca” o rannych, którzy przeżyli pierwsze chwile po katastrofie, prokuratura powinna przedstawić publicznie wyniki badania billingów ofiar. Mogą one spowodować nagłą zmianę w przebiegającym opieszale śledztwie.

Dlaczego włączyli telefony przed tragedią?

Małgorzata Wassermann, córka śp. Zbigniewa Wassermanna, zwróciła uwagę, że osoby dzwoniące niedługo po katastrofie do jej ojca słyszały w słuchawce komunikat po rosyjsku (potwierdza to dziennikarz „GP”, który także próbował po tragedii skontaktować się z posłem). Oznaczać to może jedno: telefon komórkowy musiał zalogować się do sieci rosyjskiej, a byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby został przez polityka PiS włączony na terenie Rosji. Jak twierdzi Małgorzata Wassermann, jej ojciec nigdy nie włączał telefonu na pokładzie samolotu. „Mój ojciec latał samolotami kilka razy w tygodniu przez przeszło dziesięć lat i nigdy nie zdarzyło mu się zapomnieć wyłączyć telefonu w samolocie” – powiedziała w rozmowie z RMF FM córka posła. I dodała: „Nie tylko mój ojciec miał włączony telefon na terenie państwa rosyjskiego”. Podobnie wypowiedział się w TVP Antoni Macierewicz, przewodniczący zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Podkreślił, że z ustaleń zespołu wynika, iż większość telefonów komórkowych na pokładzie Tu-154 101 przed katastrofą była czynna. – A byli to ludzie, którzy bardzo skrupulatnie przestrzegali przepisów. W związku z tym musiało się zdarzyć coś niezwykłego, że zdecydowali się włączyć komórki, i jeszcze zdążyli to zrobić. A przecież włączenie komórki nie odbywa się w ciągu sekundy, lecz co najmniej piętnastu sekund.

Zginęli przed katastrofą?

Z zaświadczeń o śmierci członków polskiej delegacji wynika, że zgony niektórych pasażerów nastąpiły 10–15 minut po katastrofie. Ktoś musiał stwierdzić, że zgony następowały dokładnie w tym czasie, bo trudno wyobrazić sobie, że konkretne minuty dotyczące chwili śmierci wpisywano „z sufitu”. Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski Całość tekstu w środowym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska"

Niezależna.pl

Etykietowanie:

19 komentarzy

avatar użytkownika natenczas

1. Pytanie,

były strzały czy nie ?
Może to Borowiki bronili się ?

Pzdr.

avatar użytkownika mariko

2. Mnie tez nurtuje

pytanie dlaczego Ewa Komorowska i Deresz wygladaja, jakby nikt im nie zginal, zadnego zalu i ani sladu zaloby ?.

avatar użytkownika natenczas

3. > Mariko,

może mają czipy wszczepione,są sterowani ? :)

pzdr

avatar użytkownika guantanamera

4. Właśnie! Wczoraj w programie

Właśnie! Wczoraj w programie T. Lisa te dwie kobiety zachowywały się w sposób kompletnie nie odpowiadający sytuacji - tak, jakby nic strasznego w ich życiu zupełnie się nie wydarzyło... Dla mnie to było przerażające - ich miny, wdzięczenie się do kamer w czasie wypowiadania jakichś nieprawdopodobnych kwestii ... Wszyscy troje zachowywali się jakby grali wyuczone wcześniej role, umalowani na opalony kolor.

avatar użytkownika kazef

5. O tym tekście "Gazety Polskiej" powinno być jutro głośno.

Info o tym, że niektórzy pasażerowie samolotu żyli jeszcze przez jakiś czas robi wrażenie nawet na niemyślących matołkach od szkła kontaktowego.
Ciekawe czym to przykryją.

avatar użytkownika Tamka

6. Sa rozne przypuszczenia nt.

Sa rozne przypuszczenia nt. tego co sie stalo 10 kwietnia z ludzmi lecacymi tu 154M, ale z tego fragmentu widac jasno, ze ludzie majacy jakakolwiek wiedze na ten temat sa zastraszani.
Proqratura - smiem twierdzic- nic nie wyjasni, bo nie jest niezalezna, tylko odwazni, niezalezni dziennikarze sledczy albo jakas "wtyka" moglaby cos wiecej znalezc albo ktos z rodzin, ktos odwazny i zdeterminowany, ale to malo prawdopodobne.
Ja sie zastanawiam dlaczego proqratura tak sie boi ekshumacji zwlok? Jak mowila w wywiwadzie pani Malgorzata Wasserman z prawnego punktu widzenia, to taka ekshumacja powinna byc przez proqrature przeprowadzona z urzedu.
Mnozace sie watpliwosci w tej sprawie i wciaz jakies nowe przecieki sa bardzo nie na reke rzadzacym i to widac bardzo wyraznie w massmediach. T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika kazef

7. "ludzie majacy jakakolwiek wiedze na ten temat sa zastraszani"

I to w Polsce. A co dopiero musi się dziać w Rosji.
Ale to wyjdzie. Raczej szybciej niż poźniej.

avatar użytkownika basket

8. Niesamowite jest

to, że nikt z ekipy rządzącej nie zabiera głosu w sprawie mnożących się wątpliwości czy
zarzutów. W Białej Księdze postawiono 400 poważnych pytań dotyczących katastrofy!
Żadnej reakcji! Szczyty arogancji i głupkowate brnięcie w "archeologów" którym Rosjanie
mają zapewnić rozmrażanie ziemi dmuchawami!!

basket

avatar użytkownika Tamka

9. @basket

"Szczyty arogancji i głupkowate brnięcie w "archeologów" którym Rosjaniemają zapewnić rozmrażanie ziemi dmuchawami!! "

Przeciez o to chodzilo, zeby wybrac termin, w ktorym archeolodzy nic nie zdzialaja, ale nie bedzie mozna zarzucic kremlowi, ze nie wydal zgody. To taki "myk", jeden z wielu.
A na wiosne przyszlego roq okaze sie zapewne, ze nic nie mozna, bo buduje sie od lat planowany tam supermarket.
O filmie z niedzieli z tvp2 "syndrom smolenski" cisza jak makiem zasial...(wazne, ze propaganda sie utrwalila w glowach slepcow).T.

"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.

LUBLIN moje miasto.

 

 

avatar użytkownika Selka

10. Poczytajcie obecną narrację

niczym nie różniącą sie od pierwszego dnia po katastrofie:

http://tiny.pl/h9smn

Tfu !!!

Selka

avatar użytkownika natenczas

11. > Selka,

powracają do starej wersji z naciskami.
Nie zdziwi mnie komentarz,że to był wesoły samolot,ze śpiewem i alkoholem na pokładzie.
Niczym wesoły,pełen grzybiarzy, autobus.

Pzdr.

Ostatnio zmieniony przez natenczas o śr., 13/10/2010 - 00:21.
avatar użytkownika Tymczasowy

12. Beznadzieja

Nikt nic nie wie, nikt nic nie moze.
A w innych katastrofach lotniczych, kazdy staral sie pomoc, Kazdemu pozwolono dolaczyc sie. Byli jak rodzina!Nikt nie wgapial sie w glupie przpisy prawa tworzone dla warunkow normalnych.
Jak trwoga, to lapiemy za rekawice, lopaty itd.
aTUTAJ? Sowieckosc w najlepszym czyli najgorszym wydaniu!
KLAMSTWO. FALSZ! TO najlagodniejsze okreslenia.

avatar użytkownika natenczas

13. Sowieckość


Nieprzyjemna gastronomiczna przygoda spotkała odwiedzającego Kreml gubernatora Obwodu Twerskiego. Dmitrij Zielenin, który przybył do Moskwy na przyjęcie wydane na cześć prezydenta Niemiec Christiana Wulffa i jego żony, dostał sałatkę "wzbogaconą" o robaka. Gubernator sfotografował znalezisko i zaprezentował na Twitterze.
http://tiny.pl/h9stb

avatar użytkownika Maryla

14. Wierzchołowski: Klich może mieć rację

Dziwi, że Rosjanie i Polacy już na wstępie wykluczyli możliwość przeżycia przez kogokolwiek zderzenia z ziemią – mówi Grzegorz Wierzchołowski portalowi Fronda.pl.

Grzegorz Wierzchołowski, dziennikarz „Gazety Polskiej”: Edmund Klich w Polsce mówi, że głównymi przyczynami katastrofy smoleńskiej były naciski na pilotów. W tym kontekście wymienia gen. Andrzeja Błasika i w domyśle Lecha Kaczyńskiego. W Rosji natomiast opowiada co innego. Jego wywiad dla rosyjskiej gazety, w którym stwierdził, że część ofiar tragedii przeżyła samą katastrofę i zmarła chwilę później, jest zdumiewający. Wcześniej ani słowem nie wspominał o takiej możliwości, ani nie komentował doniesień medialnych opisujących, że ktoś mógł przeżyć.

W całej spawie najbardziej zdumiewa fakt, że poza portalem wPolityce.pl i kilkoma niszowymi mediami nikt tematu nie podjął. A wywiad ten jest rzeczą pierwszorzędną dla śledczych i rodzin ofiar. Nikt jednak nie wyjaśnia tej sprawy, nie zaprasza się Edmunda Klicha i nie pyta się go o to.

Nie mam wglądu w akta śledztwa, ale z naszych wiadomości wynika, że to, co Klich mówił w Rosji, może być prawdą. Świadczą o tym różne godziny zgonu w aktach ofiar katastrofy, czy doniesienia o karetkach odjeżdżających na sygnale z miejsca wypadku, a nawet informacje prasowe, w których zaraz po katastrofie pojawiała się informacja o tym, że ktoś mógł przeżyć. Należy również pamiętać, że w przypadku katastrof lotniczych samo zderzenie z ziemią na ogół ktoś z pasażerów przeżywa.

Tak było w Libii, gdzie przeżyło jedno dziecko. Nawet w katastrofie nad Lockerbie kilka osób przeżyło uderzenie z ziemią, choć maszyna spadała z 9 kilometrów i została uszkodzona w wyniku wybuchu bomby. Dziwi więc, że Rosjanie i Polacy już na wstępie wykluczyli możliwość przeżycia przez kogokolwiek zderzenia z ziemią. Wydaje mi się, że Edmund Klich tym razem wiedział, co mówi. Razi jednak, że usłyszeliśmy te słowa w wywiadzie dla rosyjskiej gazety.

Klich ma w sprawie katastrofy smoleńskiej większą wiedzę niż polscy śledczy. Andrzej Seremet powiedział w wywiadzie dla „Gazety Polskiej”, że Klich ma wgląd do dokumentów, którymi nie dysponują ani polska, ani rosyjska prokuratura. To on ma największą wiedzę na ten temat i powinien być najbardziej wiarygodny.

Rząd od dawna powinien zająć zdecydowane stanowisko ws. katastrofy smoleńskiej. Dotąd zasłaniał się tym, że nie może wpływać na działania niezależnej prokuratury. Jak pokazała jednak walka rządu z ludźmi handlującymi dopalaczami, rząd jak chce, potrafi działać, lub choćby pozorować działanie. Katastrofa smoleńska tymczasem została zepchnięta na bok, rząd nie zajmuje się nią w ogóle. Jeśli informacje Klicha potwierdziłyby się, rząd powinien rozliczyć tych, którzy mieli te informacje i je ukrywali, albo nie zrobili nic, żeby do nich dotrzeć. 10 kwietnia Piotr Paszkowski, rzecznik MSZ, mówił o tym, że kilka osób przeżyło katastrofę. Prokuratura miała czas, żeby te informacje zbadać. Okazuje się jednak, że tego nie sprawdziła. Stwierdziła, że nie zajmuje się faktami medialnymi i komentowaniem informacji pojawiających się w mediach. Tej sprawy w ogóle nie badano. Andrzej Seremet powiedział, że w dokumentach śledztwa nie ma żadnego śladu, że ktoś mógł przeżyć zderzenie z ziemią. Tymczasem z notatki oficera BOR, którą ujawniliśmy, wynika, że widział on trzy karetki odjeżdżające z miejsca tragedii na sygnale. Mamy więc szereg niejasności i wątpliwości. Nie widać jednak, by rząd i śledczy zajmowali się ich wyjaśnianiem.
Not. żar

http://fronda.pl/news/czytaj/wierzcholowski_klich_moze_miec_racje

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika natenczas

15. MAK dostał koncesję na "słuszną interpretację"

31 maja, a więc zaledwie półtora miesiąca po katastrofie rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem, minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller, szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, podpisał w imieniu Polski deklarację, że wstępne opracowanie informacji dotyczącej tragicznego lotu dokonane przez MAK "nie budzi niejednoznacznych interpretacji i konkluzji". Oświadczenie stawiające stronę polską w bardzo niezręcznej sytuacji sygnowali: Igor Lewitin - minister transportu Federacji Rosyjskiej, generał Tatiana Anodina - szefowa moskiewskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, i Jerzy Miller.

Kluczowe dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy samolotu Tu-154M dowody, podważające dominującą w mediach ocenę, jakoby odpowiedzialność za nią ponosili piloci, znajdują się w rękach rządu. Informacje te nie są jednak upubliczniane. Tak jest między innymi z faktem złożenia przez ministra Jerzego Millera, szefa polskiej komisji - już w maju - deklaracji, że ustalenia Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego co do przyczyn i okoliczności wypadku nie budzą "niejednoznacznych interpretacji i konkluzji".
W ocenie posła Antoniego Macierewicza, szefa Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku, rząd Donalda Tuska dysponuje dowodami, które podważają dominujący w mediach ton narracji o katastrofie z 10 kwietnia na lotnisku Siewiernyj.
I tak już w maju tego roku rząd zobowiązał się zaakceptować wywód i konkluzje przyjęte wówczas przez tzw. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy co do przyczyn katastrofy. Zasadniczy punkt przyjętego wówczas zobowiązania mówi, że "wstępne opracowanie informacji dotyczącej lotu wykonano w MAK i w Rzeczypospolitej Polskiej wspólnie przez ekspertów rosyjskich i polskich i nie budzi ono niejednoznacznych interpretacji i konkluzji". Takie stanowisko 31 maja br. sygnowali: Igor Lewitin - Komisja FR, Jerzy Miller - Komisja RP, i Tatiana Anodina - MAK.
- Decyzje te przeczą zasadom uczciwości, solidności i obiektywizmu, podważają wiarygodność organów państwowych w tej tak zasadniczej dla Polaków sprawie i negują publicznie przyjęte przez rząd zobowiązanie do wyjaśnienia śmierci polskiej elity państwowej w sposób gwarantujący jawność i transparentność. Budzą też zasadnicze wątpliwości co do wiarygodności przygotowywanego przez MAK i "komisję Millera" raportu - zaznacza Antoni Macierewicz. Przed opinią publiczną ukrywane były m.in. informacje o tym, że 9 kwietnia Dyżurna Służba Operacji Sił Zbrojnych RP przekazała do Centrum Operacji Powietrznych w Warszawie informacje o zagrożeniu atakiem terrorystycznym jednego z samolotów Unii Europejskiej. Nie informowano też o tym, że załoga wykonująca lot do Smoleńska 10 kwietnia dysponowała nieaktualnymi danymi dotyczącymi podejścia do lądowania, podczas gdy najnowsze dane zostały przekazane załodze lecącej na Siewiernyj 7 kwietnia. W ocenie zespołu, istnieje też uzasadnione podejrzenie, iż kontrolerzy z Korsarza wprowadzali w błąd pilotów poprzez podawanie komunikatu "na kursie i na ścieżce" niemal do chwili katastrofy. Pytania rodzi też brak obowiązkowego przy takich wizytach sprawdzenia pirotechnicznego lotniska przez BOR. Ignorowane są też relacje naocznego świadka, który twierdził, że uderzenie w brzozę nie wpłynęło na tor lotu samolotu, a przed upadkiem samolotu doszło do niewyjaśnionej awarii (objawem był oślepiający błysk). Zespół zwrócił też uwagę na fakt, że już w nocy z 10 na 11 kwietnia działający wspólnie prokuratorzy polscy i rosyjscy ustalili czas katastrofy na 8.40 czasu polskiego, a mimo to jeszcze przez trzy tygodnie podawano jako godzinę katastrofy 8.56, a w aktach zgonu m.in. 8.50. Tej nocy przystano także na rosyjskie żądanie, by czarne skrzynki zostały przekazane do dyspozycji MAK, a w maju br. decyzją ministra Millera przekazano je Federacji Rosyjskiej do czasu zakończenia rosyjskiego postępowania sądowego. - W nocy z 10 na 11 kwietnia prokuratorzy zgodzili się, że w toku postępowania będą brane pod uwagę tylko 3 przyczyny katastrofy: wady techniczne samolotu, zła pogoda, błędy pilotów lub załogi naziemnej lotniska - zaznaczył poseł. Wobec powyższego zespół chce, by upubliczniono wszystkie dokumenty śledztwa nieobjęte tajemnicą, a do dyspozycji posłów oddano akta tajne. Posłowie uznali ponadto, że należy zmienić szefa polskiej komisji, wstrzymać procedurę związaną z przyjęciem rosyjskiego raportu i zwrócić się do strony rosyjskiej z wnioskiem o przejęcie postępowania przez Polskę.
Ustaleniami zespołu co do zakresu wiedzy prokuratury i ustaleń z nocy z 10 na 11 kwietnia zdziwiony jest rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, który obiecał nam weryfikację tych informacji.
MSWiA pytane przez "Nasz Dziennik" o deklarację Millera odpowiada, że do czasu opublikowania raportu Komisji, co ma nastąpić do końca roku, minister "nie będzie komentował doniesień mających związek z katastrofą".
Marcin Austyn
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101013&typ=po&id=po01.txt

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

16. Do Pani Maryli,

Szanowna Pani Marylo,

Sposób prowadzenia śledztwa przez sowiety i Polaków, może świadczyć, że jedni drudzy chcą coś ukryć.

O Katyń bolszewicy pierwotnie oskarżali Niemców. Dziś nadal milczą.

Ukłony moje najnizsze

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika Maryla

17. kolejne "przecieki" dla rozmycia tematu

"Do tej pory wiadomo było, że lądowania w Tbilisi, kiedy trwała wojna rosyjsko-gruzińska, odmówił kapitan Tu-154, którym leciał wtedy Lech Kaczyński. Teraz okazuje się, że rozkazu nie wykonał też drugi pilot. Był nim wtedy Arkadiusz Protasiuk, który zginął, próbując lądować w Smoleńsku."
Całość tutaj:
http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/305134,odmowil-ladowan...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika natenczas

18. > Maryla,

najlepsze z tego jest to:

Argumentował, podobnie jak pierwszy pilot, że Gruzja jest w stanie wojny z Rosją, a prezydencki tupolew może zostać potraktowany jak intruz i zostać zestrzelony. Według zeznań, prezydent Lech Kaczyński bardzo się wtedy zdenerwował, bo poinformował wcześniej swoich gości, a byli nimi m.in. prezydenci Litwy i Ukrainy, że maszyna wyląduje w Tbilisi.

Czyja wina ? Pan Naciskowy.

Pzdr.

Ostatnio zmieniony przez natenczas o śr., 13/10/2010 - 12:21.
avatar użytkownika Maryla

19. Wojskowa prokuratura próbuje dotrzeć do oficerów BOR-u, którzy 1

Wojskowa prokuratura próbuje dotrzeć do oficerów BOR-u, którzy 10 kwietnia mieli czekać na prezydenta na lotnisku w Smoleńsku - podało RMF FM.

Śledczy poprosili szefa BOR, gen. Janickiego o wskazanie osób, które miały czekać na prezydenta. Szef BOR zapewniał, ze jego ludzie byli w Smoleńsku, a funkcjonariusze, którzy zeznali, że czekali na prezydencką delegację w Katyniu.

Prokuratorzy dowiedzieć się, kto mówi prawdę, czy BOR-owcy czy ich szef.

Generał Janicki nigdy nie wskazał konkretnych osób, by potwierdzić swoją wersję. Teraz na prośbę prokuratury ma to zrobić.

http://www.fakt.pl/Prokuratura-chce-BOR-owcow-ktorzy-mieli-czekac-w-Smol...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl