TU MÓWI MOSKWA (Aleksander Ścios)

avatar użytkownika Redakcja BM24
Opozycję należy bić pałką po łbie, a swoje poglądy może wyrażać za rogiem publicznej toalety” – ta „złota myśl” płk Władimira Putina, wypowiedziana w związku z niedawnymi manifestacjami opozycji na Placu Triumfalnym w Moskwie musiała szczególnie ucieszyć ludzi z grupy rządzącej.
 
To przecież rozwiązania rosyjskie są od 3 lat wzorem dla środowisk esbeckich, decydujących o kształcie ustaw w sferze bezpieczeństwa. Na nich wzorowano ustawę o zarządzaniu kryzysowym i podpisaną niedawno przez Bronisława K. ustawę o ochronie informacji niejawnych.
 
W tym samym czasie w putinowskiej Rosji wydawano kolejne akty prawne w ramach rządowego „programu bezpieczeństwa antykryzysowego” i „publicznej kampanii przeciwko terroryzmowi”. Wszystkie łączył jeden, wspólny mianownik – prowadziły do zwiększania (i tak niebotycznych) uprawnień służb specjalnych, a tym samym do rozbudowy systemu kontroli nad społeczeństwem. O tym, że przewyższa on nawet uprawnienia służb sowieckich mówiło wielu działaczy opozycji.  Niedawne aresztowania w tych kręgach, wzywania na „rozmowy prewencyjne” czy akcje odwetowe wobec niezależnych mediów są widocznym efektem zaostrzenia putinowskiego kursu wobec opozycji antyrządowej.
 
Nie powinno zatem dziwić, gdy członkowie grupy rządzącej będą naśladować płk.Putina również w sposobach walki  z opozycją. Jest to (prócz rozwiązań legislacyjnych) szczególnie widoczne w zakresie retoryki związanej z katastrofą smoleńską i szerzeniem rosyjskich dezinformacji. Już przed kilkoma tygodniami Tadeusz Mazowiecki (będący dla tego środowiska największym autorytetem) orzekł:
 
Jeżeli dziś podważa się wszystko, sieje się nieufność wobec instytucji takich jak rząd, prokuratura, sądy w tak dramatycznej sprawie, jaką jest dochodzenie przyczyn katastrofy smoleńskiej, jeżeli wykracza się poza granice Polski i sieje nieufność także na zewnątrz, to już nie mamy do czynienia z opozycją demokratyczną, która patrzy władzy na ręce. Takie postępowanie w I Rzeczypospolitej nazywano rokoszem.”
 
Generalną zasadę dotyczącą interpretacji żądań opozycji sformułował już 13 kwietnia  "Moskowskij Komsomolec" gdy zawyrokował, że "jest już pewne, iż śmierć Kaczyńskiego zostanie wykorzystana do celów politycznych". Gazeta powoływała się w tym kontekście na wywiad posła PiS Artura Górskiego dla "Naszego Dziennika", w którym oskarżał Rosję o mataczenie. Natomiast w publikacji "Komsomolskiej Prawdy" z 22 kwietnia br. pojawiła się intrygująca wypowiedź Siergieja Markowa deputowanego do Dumy Państwowej, który wyraził obawę, że „katastrofa pod Smoleńskiem i tragedia katyńska będą wykorzystane w kampanii wyborczej, co po raz kolejny nastroi zwykłych Polaków przeciwko Rosji i ochłodzi dwustronne relacje”.
 
Już w kilka dni później w wypowiedziach ludzi Platformy pojawiły się zarzuty, jakoby prezes PiS chciał wykorzystywać śmierć brata w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. Również ówczesny kandydat Bronisław K. nie omieszkał podzielić się uwagą, że "druga strona, prowadząc kampanię, umiejętnie zagospodarowuje nastrój żałoby. Trzeba bardzo uważać, żeby nie tworzyć wrażenia nadużycia nastroju żałobnego” – wyznał na początku maja br.
 
Wielokrotnie zwracałem uwagę na kopiowanie przez polskojęzyczne media wszelkich dezinformacji i rosyjskich kłamstw na temat katastrofy – począwszy od „czterokrotnego lądowania” i „nacisków prezydenta”, po najnowsze wypowiedzi tzw. niezależnych ekspertów (zwykle związanych z byłymi WSI) dotyczące słów prezesa PiS-u, iż Tu-154 to w istocie „przerobiony bombowiec”, który nie powinien ulec całkowitemu rozbiciu.
 
Tę kwestię objaśniła natychmiast moskiewska "Wriemia Nowostiej" w publikacji zatytułowanej "Prezydencki "bombowiec"., pisząc o wypowiedzi Kaczyńskiego: "Powołując się na jakichś "ekspertów" brat zabitego prezydenta twierdzi, że przy upadku w lesie lub bagnie takiego samolotu, jak przerobiony z bombowca prezydencki Tu-154M, "połowa ludzi powinna była przeżyć". Gazeta zatem wskazuje na „prawidłową interpretację”:
 
"W latach 50. na bazie bombowca Tu-16 rzeczywiście skonstruowano pierwszy radziecki odrzutowy samolot pasażerski Tu-104. Jednak jego następca - Tu-154 - był projektowany w drugiej połowie lat 60. wyłącznie z myślą o przewozie pasażerów. Wojskowego brata ta maszyna nie miała" - podkreśla "Wriemia Nowostiej". Nie przypadkiem, te same tezy natychmiast powtórzyli polscy „niezależni eksperci”.
 
Gdyby ktoś poszukiwał źródeł inspiracji dla niedawnych wystąpień Sikorskiego, Grasia czy Schetyny, komentujących słowa Jarosława Kaczyńskiego powinien również sięgnąć po niezawodną prasę rosyjską, w której publikacjach znajdzie identyczne w tonie (a czasem i treści) słowa. Wobec takiej wspólnoty myśli, można jedynie gratulować wyżej wymienionym uważnej lektury moskiewskich gazet.
 
Nim którykolwiek z nich „zajął stanowisko”, ważkie wskazówki napłynęły z Moskwy.  Wspomniany już dziennik "Wriemia Nowostiej" 8 września br. tak skomentował wystąpienie Kaczyńskiego: "Opozycja upolitycznia tragedię pod Smoleńskiem. [...] Za rozważaniami lidera PiS na temat przyczyn katastrofy  kryją się polityczne pobudki i emocje".
 
Nie trzeba dodawać, że autorem takich słów mógł być każdy z polityków PO. Rosyjska gazeta podkreśliła też, że „przywódca PiS widzi przyczyny tragedii w rosyjskim bałaganie lub świadomym wprowadzeniu polskich pilotów w błąd.” Troskę dziennika wywołały działania zespołu parlamentarnego PiS , w związku z czym wyrażono zdziwienie, że zespół chce "przedstawić swoją interpretację wydarzeń, które nastąpiły po smoleńskiej katastrofie. Wszak komisja Macierewicza została powołana do zbadania przyczyn, a nie następstw tragedii" – frasuje się "Wriemia Nowostiej".
 
Dwa dni później,10 września Radosław Sikorski odnosząc się do apelu Jarosława Kaczyńskiego, by politycy PO zeszli ze sceny politycznej zakomunikował, że „prezes PiS już zdecydował kto jest odpowiedzialny za katastrofę smoleńską, choć prokuratura i komisja nie zakończyły pracy”. Powiedział to ten sam Sikorski, który 3 maja br. w wywiadzie dla telewizji CNN definitywnie przesądził o przyczynach katastrofy, gdy w programie "Situation Room" Wolfa Blitzera na pytanie: czy już wiadomo co było przyczyną tragedii – odpowiedział: "Moim zdaniem była to kombinacja nadzwyczaj złej pogody, dość prymitywnego lotniska oraz błędu pilota. Jestem przekonany, że wspólna polsko-rosyjska komisja dotrze do prawdy" – perorował wówczas szef polskiego MSZ. Sugestie, jakoby zdarzenie mogło być wynikiem celowego działania, Sikorski stanowczo odrzucił. "Zawsze pojawiają się teorie spiskowe jednak tym razem nie są one poważne. Nie ma na to najmniejszego dowodu" – zaznaczył.
 
Identyczną wiarę wykazał Paweł Graś, gdy pytany wczoraj o zarzuty prezesa PiS-u oznajmił: „My będziemy spokojnie czekać na pracę instytucji, które zajmują się badaniem katastrofy, prokuratury i komisji. Niech te instytucje wskażą, stwierdzą ewentualnych winnych i odpowiedzialnych”.
 
Graś posunął się jednak o krok dalej. Pytany o to, czy brak reakcji na oskarżenia jeszcze bardziej nie sprowokuje Kaczyńskiego do ataków na rząd i prezydenta, rzecznik powiedział, że za takim zachowaniem prezesa może kryć się strach przed ustaleniami śledczych ws. katastrofy. – „Należy zastanowić się, czemu prezes PiS tak bardzo stara się wpoić nam swoją wersję wydarzeń. To może być strach przed ustaleniami prokuratury dotyczącymi katastrofy 10 kwietnia. Być może nie będą dla niego wygodne” – dywagował Graś.
 
Zapewne Paweł Graś posiada informacje na temat ostatecznych ustaleń prokuratury wojskowej, które mają okazać się niekorzystne dla prezesa PiS. Ta „tajna wiedza” funkcjonuje wszakże od 10 kwietnia – czyli od momentu, gdy rozpoczęto kampanię dezinformacji forsując tezę o winie pilotów i naciskach ze strony Prezydenta Kaczyńskiego. I w tym wypadku można wskazać bliskie Grasiowi źródła inspiracji.
 
Tuż po ujawnieniu przez Rosjan rzekomych zapisów rozmów z kokpitu Tu-154 wypowiedział się  były szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski, nawołując do „sprawdzenia dokładnie działania niektórych osób na pokładzie”. Generała WSI zainteresowała szczególnie rozmowa telefoniczna braci Kaczyńskich. Dukaczewski dopytywał: – „kiedy ta rozmowa była - czy przed informacją, że jest problem z lądowaniem, czy po? Interesuje mnie, czy prezydent poinformowany o tym, że jest problem, i zapytany, gdzie ma samolot lądować, konsultował z kimś swoją decyzję?”
 
Nie mam wątpliwości, że prokuratura wojskowa zna już odpowiedź na pytanie pana generała, zatem każda wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego przybliża nas do chwili, gdy końcowe ustalenia śledztwa okażą się „niewygodne” dla polityka PiS- u. 
 
Gdy inny członek grupy rządzącej Grzegorz Schetyna deklaruje, -„Zrobimy wszystko, żeby przerwać tę eskalację nienawiści” – nie można mu nie wierzyć. Instrukcja płk Putina - „opozycję należy bić pałką po łbie” - jest zbyt sugestywna, by z niej nie skorzystać.
 
 
 
 
Artykuł opublikowany w Gazecie Warszawskiej
http://bezdekretu.blogspot.com/2010/09/tu-mowi-moskwa_20.html
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika benenota

1. Pokoleniowa zmiana

Photobucket

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.