Czy faxe ubłaga więziennych lekarzy o życie i zdrowie dla brata?

avatar użytkownika Rebeliantka

Pisałam dwa tygodnie temu o tym, iż w Zakładzie Karnym w Barczewie przebywa więzień Jacek Wach chory na żółtaczkę, który nie jest - praktycznie rzecz biorąc – leczony, a nadto, z powodu braku stosownej diety, głoduje.

Jacek Wach jest bratem blogerki faxe.

Sytuacja w niewielkim stopniu się zmieniła. Nadal więzień nie otrzymuje właściwych leków i prawidłowej diety. Faxe ustaliła to osobiście. Tydzień temu przyleciała z Kanady do Polski. Jest bezradna, gdyż administracja więzienna działa bardzo powoli, a więzienni lekarze nie reagują w sposób prawidłowy na stale pogarszający się stan zdrowia Jacka Wacha.

Oto dwa kolejne kolejne listy faxe do władz, które pozostają bez odpowiedzi.

 

List do dyrektora Zakładu Karnego w Barczewie z dnia 23 sierpnia


Olsztyn 23.08.2010

Dyrektor Zakładu Karnego
w Barczewie
Ppłk Krzysztof Strzyżewski

Dotyczy: więźnia Jacka Wacha s. Tadeusza – Zakład Karny w Barczewie

Chciałam podziękować Panu za przyjęcie, wysłuchanie i wyjaśnienia dotyczące warunków w jakich przebywa brat, opieki i leczenia.

Dziękuję również za umożliwienie widzenia z bratem 22.08.2010.

Stan fizyczny i psychiczny brata jest tragiczny. Brat stracił na wadze i jego wygląd jest wstrząsający. Kolor skóry brata nie jest żółty, a ciemno brązowy, taką ilość bilirubiny produkuje jego organizm. Wydzielana przez pory skóry, krystalizuje się i jest widoczna gołym okiem, wygląda to jak cała skóra posypana miałką solą, co powoduje trudne do zniesienia podrażnienie i swędzenie skóry.

Jak pisałyśmy w poprzednich prośbach, brat dalej nie jest leczony, a działania lekarzy ograniczają się do poszukiwania „metody samouszkodzenia wątroby”. Pan Dyrektor potwierdził również, iż jest to jedna z teorii. Jest oczywistym i zrozumiałym, że taka ewentualność jest możliwa. Niezrozumiałym i niezgodnym z prawem jest brak leczenia brata, ponieważ działania medyczne skupiają się głównie badaniach diagnostycznych w celu znalezienia przyczyny żółtaczki i tak to zwerbalizował lekarz dyżurny podczas widzenia z bratem, twierdząc, że bratu nie jest potrzebne żadne leczenie, bo trzeba znalezć przyczynę żółtaczki. Z punktu widzenia medycznego leczenie żółtaczki mechanicznej jest identyczne, bez względu na fakt czy znana jest przyczyna czy nie. Nieznajomość przyczyny nie usprawiedliwia braku leczenia brata.

Twierdzenie Pana, iż brat został przeniesiony do izolatki ponieważ istnieje m. In. ewentualność, ze to inni więźniowie mogą „coś dosypywać bratu do jedzenia” nie wydaje się prawdopodobna, ponieważ musielibyśmy założyć, iż również w AS Suwałki więźniowie w celi i na izbie chorych także „ coś mu dosypywali”, ponieważ to tam brat zachorował. Taka sytuacja jest mało prawdopodobna. Niemniej jednak sam fakt przeniesienia brata do izolatki nie jest również przedmiotem naszej skargi, a warunki jakie są w izolatce.

Również nie jest przedmiotem skargi zabranie bratu i zdeponowanie chemii gospodarczej. Jeżeli lekarze w szpitalu mają podejrzenia, iż mój brat „dosypuje sobie czy dolewa” do posiłków proszku do prania lub płynu, jest oczywistym, że zabrano mu je do depozytu i nie widzę podobnie jak |Pan żadnego problemu w korzystaniu z tych środków pod nadzorem funkcjonariusza. Inna sprawa, że takie podejrzenia są dosyć kuriozalne.

Natomiast przedmiotem naszej skargi są jak wspomniałam powyżej warunki w izolatce. Trudno się zgodzić z Pana twierdzeniem, iż to dla dobra brata przeniesiono go z izolatki, w której była ciepła woda i działała spłuczka miski toaletowej do izolatki, w której spłuczka nie działa i nie ma ciepłej wody. Co więcej dla jego dobra, żeby się nie uszkodził, zabrano mu miskę, którą mógłby spłukiwać toaletę i jedynym dostępnym naczyniem do tego celu była miska do posiłków. Pan Dyrektor powiedział, iż trudno sobie wyobrazić i uwierzyć, aby miską do jedzenia spłukać toaletę. Nie wiem, nie sprawdzałam, ale jeżeli to jest niemożliwe, to oznacza to, że mój brat leży w szpitalu wiezięnnym w smrodzie i warunkach tym bardziej zagrażających jego zdrowiu np. ze względu na możliwość infekcji bakteryjnej z bakterii na niespłukanych fekaliach. Zgadzam się z Panem, iż trudno uwierzyć i wyobrazić sobie, aczkolwiek obiektem mojego zadziwienia nie jest możliwość czy niemożliwość spłukania miską do jedzenia nieczystości, a fakt, że w XXI wieku w cywilizowanym kraju europejskim więzień w szpitalu ma takie oburzająco niehigieniczne i niebezpieczne dla zdrowia warunki. Brak możliwości wymycia całego ciała w cieplej wodzie przynajmniej raz dziennie i spłukania skrystalizowanej bilirubiny, która podrażnia skórę i powoduje trudne do zniesienia swędzenie skóry, trudno również nazwać działaniem dla dobra brata.

Jeszcze bardziej kuriozalnym działaniem dla dobra brat jest pozbawienie go wody pitnej, czy możliwości zagotowania wody czy zaparzenia herbaty ziołowej. A to również uniemożliwiono bratu pozbawiając go czajnika. Jak czajnikiem można wywołać żółtaczkę? Czy nie jest przy żółtaczce zalecana właśnie duża ilość płynów, aby pomagać organizmowi w wydalaniu toksycznej dla tegoż organizmu bilirubiny?

Oddzielną sprawą jest kwestia diety brata. Dieta lekkostrawna nie jest tożsama z dietą zalecaną przy żółtaczce i uszkodzeniach czy chorobach wątroby. Zapewnienie bratu diety na żółtaczkę jest niemożliwe w warunkach więziennych, szczególnie, że rodzina czy przyjaciele nie mogą dostarczać pożywienia w paczkach, ponieważ ci również są podejrzewani o „wywoływanie” żołtaczki i lekarz oświadczył bratu, iż nie dopuści żadnego jedzenia z zewnątrz.

Najistotniejszym problemem jest brak leczenia brata. Pan Dyrektor twierdzi, iż nasze zarzuty nie znajdują odzwierciedlenia w realiach. Realia są takie, iż nie są podejmowane żadne działania w celu obniżenia poziomu bilirubiny i agresywnego wspomagania organizmu w szybszym wydalaniu tejże.

Konsekwencja braku leczenia i utrzymywania nonstop tak wysokiego braku bilirubiny jest szereg zagrażającym życiu powikłań jak trwałe uszkodzenie wątroby i marskość, zapalenie trzustki, uszkodzenie nerek itd. itd.
Lekarz dużurny powiedział nam wprost, iż brat nie potrzebuje leczenia, przy okazji odmowy wydania zezwolenia na przyjęcie kolestyraminy. Natomiast Pan Dyrektor poza gołosłownym twierdzeniem, iż jest to nieprawda nie wyjaśnił nawet najogólniej na czym leczenie brata polega.

Badania, którym poddawany jest brat mają na celu znalezienie przyczyny żółtaczki, a nie leczenie tejże.
Kilka dni wcześniej ordynator szpitala powiedział bratu, że jeżeli jest taka możliwość rodzina powinna kupić mu kolestyraminę i zapisał na kartce nazwę pod jaką można kupić ten specyfik w aptece. Nabyłyśmy kolestyraminę i podczas widzenia brat poprosił dyżurnego lekarza Pana Lubeckiego o zezwolenie na ten specyfik, której mu odmówiono. Jest to ewidentny dowód, że nie ma żadnej woli leczenia brata. Kolestyramina jest stosowana do wiązania kwasów żółciowych w celu szybszego oczyszczania i wydalania bilirubiny. Co więcej sam ordynator szpitala zalecił nabycie tego specyfiku. Również lekarz, który przepisał nam receptę na ten lek wytłumaczył nam jego działanie i stwierdził, iż jest to standard obok płukanek glukozowych w leczeniu żółtaczki.

Dlaczego więc dr Lubecki twierdzi, że bratu niepotrzebna jest kolestyramina i w ogóle „żadne leczenie” jest mu niepotrzebne?

Sytuacja brata przypomina surrealistyczną, farsę ponieważ nie tylko traktuję się go gorzej niż psa, uwłacza jego godności człowieka i de facto uniemożliwia powrót do zdrowia poprzez pozbawienie odpowiedniej rygorystycznej diety, jak również zabraniając przesyłania bratu jakichkolwiek produktów żywnościowych z zewnątrz i brak zgody na dostarczenie kolestyraminy z jednej strony, a z drugiej obarczając winą brata za jego chorobę i stan fizyczny i twierdząc, że to brat nie chce jeść i strasząc go „rurą” czyli przymusowym karmieniem przez tubę wprowadzoną do żołądka !

Jakby nie dość było tych nieludzkich, degradujących i uwłaczających godności metod „diagnostycznych i terapeutycznych” bratu nie podają posiłków, a wsuwają je jak psu, drągiem do celi. Powiedział mi to brat i nie ma żadnych przesłanek, abym miała nie wierzyć bratu.

Takie nieludzkie warunki, dowódca zmiany, z którym rozmawiała siostra nazwał wakacjami i „opieką lepszą niż na wolności”.

Art. 102 § 1. kkw gwarantuje skazanemu prawo w szczególności do: odpowiedniego ze względu na zachowanie zdrowia wyżywienia, odzieży, warunków bytowych, pomieszczeń oraz opieki lekarskiej i sanitarnej. Od 9.08.2010r, kiedy w pierwszej i dwóch następnych skargach zgłaszałyśmy rażące pogwałcenie gwarancji zawartych w tym artykule sytuacja brata nie tylko nie uległa poprawie, ale wręcz przeciwnie jak opisałam powyżej jest co raz gorsza.

Polska jest sygnatariuszem KONWENCJI O OCHRONIE PRAW CZŁOWIEKA I PODSTAWOWYCH WOLNOŚCI. Art. 3 Konwencji stanowi, iż nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu. Powyżej opisane traktowanie brata jest pogwałceniem tych gwarancji.

Wygląda na to, że brat jest karany brakiem leczenia, ponieważ lekarze nie mogą znalezć przyczyny żółtaczki.

W związku z faktem, iż rozmowa z Panem Dyrektorem nie rozwiała naszych wątpliwości, a ja nie uzyskałam satysfakcjonującego wyjaśnienia dla faktów opisanych powyżej, jak również zapewnienia, iż stan brata „ jest stabilny” stoją w rażącej sprzeczności z tym co na własne oczy widziałam, uprzejmie proszę Pana Dyrektora o wydanie nam fotokopii dokumentacji medycznej brata, aby rodzina mogła zasięgnąć niezależnej opinii specjalisty o stanie zdrowia brata i tego czy potrzebne jest mu leczenie, a jeżeli tak to jakie.

Proszę o bezzwłoczne rozpatrzenie naszej prośby, ponieważ zdrowie i życie naszego brata jest zagrożone.

Z poważaniem
Grażyna Romanowa, Dorota Kuciej

-------------------------------------

Ps. Jacek Wach wyraził zgodę na udzielanie informacji o swoim stanie zdrowia wszystkim pytającym osobom, nie tylko członkom rodziny.

Kto może, niech dzwoni do Barczewa:
Dyrektor Zakładu Karnego
ppłk Krzysztof Strzyżewski
tel. 895328700 w.120

List spowodował, że więzień odzyskał czajnik, naprawiono spłuczkę, po tygodniu zezwolono, aby więźniowi dostarczyć paczką z niezbędnymi produktami żywnościowymi.Siostra Wacha nie otrzymała jednak wnioskowanej dokumentacji medycznej brata. Nie rozpoczęto leczenia właściwymi lekami. Z tego powodu faxe napisała drugi list.

 

List do Władz z dnia 30 sierpnia 2010 r . w sprawie stanu zdrowia Jacka Wacha

Szanowni Państwo,

Minęło trzy tygodnie od przesłania pierwszych skarg dotyczących stanu zdrowia mojego brata, a machina urzędnicza Ministerstwa Sprawiedliwości i Centralnego Zarządu Więziennictwa jak dotychczas trwa w błogiej zapaści. Również Senatorzy, Posłowie i organizacje do których wysłałyśmy te skargi zignorowali nas kompletnie. Czy znieczulica, brak empatii i jakiejkolwiek moralności to jest "normalny" stan ? Czy wykańczanie człowieka w szpitalu więziennym to "normalka"? Czy nie jest obowiązkiem instytucji, Posłów i  Senatorów i organizacji, do których się zwróciłyśmy interwencja i pomoc?
 
Sytuacja brata jest tragiczna !!!
 
Poza intensywniejszymi poszukiwaniami substancji, którą mój brat wywołuje sobie żółtaczkę, brat nadal nie otrzymuje specyfików wspomagających wydalanie bilirubiny z organizmu. Specyfików, których zakup zalecił ordynator szpitala w ZK w Barczewie, a których nie zezwolono przekazać bratu, kilka dni po tym zaleceniu. Lekarz zastępujący ordynatora w rozmowie stwierdził, że brat „łykał” farbę do włosów i po odebraniu mu tej farby i przeniesieniu do izolatki leczenie jest zbędne, a brat się „wyleczy”, bo już nie ma możliwości „łykania” farby.
 
Jest to tym dziwniejsze, że Instytut Toksykologii wyraził swoją opinię i stwierdził, iż nie ma takiej substancji dostępnej bratu, którą mógłby "wywoływać sobie' żółtaczkę.
Twierdzenia lekarzy w ZK w Barczewie nie mają więc żadnych podstaw. Trzymanie się teorii, iż brat jest winny swojemu stanowi zdrowia i zaniechanie jakiejkolwiek pomocy medycznej przez ponad dwa miesiące jest oburzające.
 
Utrzymujący się od ponad dwóch miesięcy bardzo wysoki stopień bilirubiny nie jest obojętny dla organizmu. Służby więzienne w oburzający i niedopuszczalny sposób bagatelizują stan brata, a zarzucane „łykanie” farby do włosów przez brata ma usprawiedliwiać całkowity brak leczenia i lekceważenie zagrożenia życia i zdrowia brata.

Bratu podają od paru dni Neopankreatynę, co wskazuje na zaburzenia, czy stan zapalny trzustki, powikłanie w nieleczonej żółtaczce. Jest to konsekwencją braku leczenia i utrzymywanie nonstop wysokiego poziomu bilirubiny, który skutkuje zagrażającymi życiu i zdrowiu powikłaniami, jak trwałe uszkodzenie wątroby i marskość, zapalenie trzustki, uszkodzenie nerek itd. itd. , o czym pisałam już trzy tygodnie temu w skardze do Centralnego Zarządu Więziennictwa i Ministerstwa Sprawiedliwości. Na skargi te do dzisiaj nie zareagowano i nie ustosunkowano się do nich. Wydawałoby się, że w XXI wieku w kraju UE, Ministerstwo Sprawiedliwości czy Centralny Zarząd Więziennictwa zareagują natychmiast. Przecież chodzi tu o życie i zdrowie więźnia, za które odpowiadają i prawnie i moralnie.

Na moje żądanie wyjaśnienia, dlaczego bratu nie pozwolono podać kolestyraminy, zastępujący ordynatora lekarz usiłował wykazać, iż niemożliwe jest, aby ordynator zalecił bratu nabycie kolestyraminy przez rodzinę, ponieważ jak więźniowi potrzebne jest lekarstwo, zostaje mu one podawane i ta sytuacja jest wymysłem mojej ( w domyśle chorej) wyobraźni. Na moją odpowiedź, że ordynator zapisał nazwy leku na papierze, podał bratu i jesteśmy w posiadaniu tego zapisu, dyskusja się urwała. Dalej nie otrzymałam odpowiedzi, dlaczego nie pozwolono na podanie bratu zaleconej przez ordynatora kolestyraminy, leku wiążącego i przyśpieszającego wydalanie bilirubiny.

Sprawą kluczową jest kwestia diety brata. Dieta lekkostrawna nie jest tożsama z dietą zalecaną przy żółtaczce i uszkodzeniach czy chorobach wątroby. Zapewnienie bratu diety na żółtaczkę jest niemożliwe w warunkach więziennych. Rodzina czy przyjaciele nie mogą dostarczać pożywienia w paczkach, ponieważ najpierw byliśmy również podejrzewani o „wywoływanie” żółtaczki i lekarz oświadczył bratu, iż nie dopuści żadnego jedzenia z zewnątrz. Pod koniec ubiegłego tygodnia zezwolono na podanie paczki. 29.08.2010 przekazałam 5kg paczkę żywnościową bratu i zgodnie z przepisami wyczerpałam limit na 3 miesiące. Trudno założyć, iż te produkty żywnościowe wystarczą bratu na trzy miesiące i zastąpią posiłki. Dietę aplikowaną bratu trudno nawet nazwać „lekkostrawną”, ponieważ mięso używane do gotowania jest tak tłuste, że wszystko pływa w tłuszczu. Dieta wątrobowa wyklucza tłuszcze zwierzęce całkowicie!

Ponieważ organizm brata nie toleruje i nie przyjmuje tej diety, brat zwyczajnie głoduje.

Dlaczego brat dalej nie jest leczony, nie zapewnia mu się odpowiedniej diety, głoduje i wszystko wskazuje na to, że oprócz zagrażającego zdrowiu i życiu uszkodzenia wątroby, oburzające działania SW doprowadziły do uszkodzenia czy zapalenia trzustki?

Żądamy natychmiastowej interwencji.

Rodzina Jacka Wacha


----------------------------------------------
 

Ten stan rzeczy jest niedopuszczalny. W Polsce nie ma wyroków śmierci. Zgodnie z prawem więzień musi być właściwie leczony w razie choroby. Niedopuszczalne są tortury poprzez głodzenie chorego więźnia.

Na początku br. głośnym echem w Polsce odbiła się śmierć więźnia Zirajewskiego, świadka w sprawie zabójstwa generała Papały. Umarł on na oczach więziennych lekarzy, wszystko na to wskazuje - z powodu niewłaściwego leczenia.

Odbywały się spektakularne konferencje prasowe Ministra Kwiatkowskiego, więziennictwo otrzymało dodatkowe środki finansowe, pociągnięto do odpowiedzialności urzędników niższego szczebla.

I co? I nic. Nadal zdrowie i życie więźniów nie ma należytej ochrony.

To nie jest sprawa tylko rodzin więźniów. Każdy obywatel może znaleźć się za kratami na skutek pomyłki wymiaru sprawiedliwości. Przykładów jest aż nadto. Zarówno rzeczywiści przestępcy, jak i niewinni w aresztach i więzieniach, z mocy prawa muszą mieć opiekę lekarską taką samą, jak na wolności.

Pomóżmy faxe!

 

Dodatkowa literatura

4 komentarze

avatar użytkownika circ

1. Boże. Co robić skoro skargi i telefony nic nie dają?

Nie widzę wyjścia, jak zanieść intencje do Sióstr Służebniczek Bożego Miłosierdzia.
http://www.misericordiadei.pl/pag.03.html

Na stronie można wpisać.
Poczytajcie w aktualnościach, jakie łaski wypraszają.

Panu Jackowi Wachowi potrzebna jest bardzo posługa kapłańska i modlitwa.
Ja dziś poświęciłam Koronkę za Niego.

Bóg wszystko może. Więcej niż my. Trzeba mieć tylko wiarę.

Ostatnio zmieniony przez circ o pon., 30/08/2010 - 16:11.
avatar użytkownika Rebeliantka

2. Jak rzadko się ludzie modlą za więźniów

Gdziekolwiek znajdują się ludzie, którym brak pokarmu i napoju, ubrania, mieszkania, lekarstw, pracy, oświaty, środków do prowadzenia życia godnego człowieka, ludzie nękani chorobami i przeciwnościami, cierpiący wygnanie i więzienie, tam miłość chrześcijańska winna ich szukać i znajdować, troskliwie pocieszać i wspierać (Dekret o apostolstwie świeckich Apostolicam actuositatem, n. 8).

W tym samym dekrecie podany jest motyw miłosierdzia, który powinien rodzić się z miłości i z niej czerpać swe siły. To wezwanie soborowe do miłości wynika przecież z przykładu i nakazu samego Chrystusa: Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak ja was umiłowałem (J 13, 34). Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy czynili, jak ja wam uczyniłem" (J 13,15).

Rebeliantka

avatar użytkownika faxe

3. Dziękuje Rebeliantce za tekst

Dziękuje Rebeliantce za tekst i wszystkim za słowa otuchy.

Kroki, aby skonsultować się z lekarzem niezależnym od służb więziennych podjęłam natychmiast po spotkaniu y dyrektorem ZK w Barczewie tydzien temu. Podczas tej rozmowy dyrektor poinformował mnie, że muszę złożyć wniosek o wydanie ksero historii choroby i wpłacić pieniądze na konto brata, aby pokryć koszty ksero. Jerden z zastępców, który równiez brał udział w tej rozmowie sprawdził na moją prosbę stan konta brata.

Następnego dnia, 24.08 wysłałam list polecony priorytetem z prośbą o wydanie ksero choroby, wpłaciłam tez pieniądze na konto brata.

Dzisiaj 30.08 dostałam list z ZK Barczewo, gdzie poinformowano mnie, iż aby otrzymać ksero historii choroby musze wypełnić odpowiedni druk i wpłacić na konto ZK Barczewo należność za ksero.

Dzięki dezinformacji dyrektora ZK Barczewo straciliśmy 6 dni drogocennego czasu. Pojechałam do Barczewa i po otrzymaniu stosownego druku wypełniłam i zrobiłam duplikat aby uzyskać potwierdzenie. Po czym z bramy dla administracji, przeszłam do innej bramy, gdzie mieści się kasa, aby wpłacić na odpowiednie konto należność. Przy bramie byłam o godz. 15.22. Kasa czynna do 15.30. Ale funkcjonariusz na bramie pokrzykując, niegrzecznie poinformował, ze pani kasjerka poszła robić kasę i nie mogę wlacić należności. Na moją uwagę, że jak jest informacja o otwarciu kasy to kasa powinna być otwarta, twierdził, że kasa otwarta no..ale nie ma pani kasjerki. Suma sumarum zrobiłam przelew co znowu opóznia otrzymanie dokumentów.

Byłam też w Zarządzie Okręgowym Służb Więziennych w Olsztynie. Przyjął mnie zastępca dyrektora, grzeczny i sympatyczny. Wyłożyłam sprawę, zastępca poprosił o czas do jutra w południe, aby zorientować się w sprawie i porozmawiać z lekarzami i dyrektorem w Barczewie. Jutro w południe ojkaże się czy rzeczywiście będzie miał jakieś konkrety.

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM SERDECZNIE ZA DOBRE SŁOWA I WSPARCIE
POZDRAWIAM

Faxe
avatar użytkownika Rebeliantka

4. Zawiadomiłam Ministra i otrzymałam potwierdzenie

Your message

To: GABINET POLITYCZNY MINISTRA (GPM)
Cc:
Subject: Dotyczy: zagrożenia życia więźnia w ZK w Barczewie
Sent: Tue, 31 Aug 2010 14:14:01 +0200

was read on Wed, 1 Sep 2010 09:40:45 +0200

Rebeliantka