Na Blogmediach 24 ukazał się wstrząsający list dwóch sióstr mieszkających w Kanadzie, które powiadamiają opinię publiczną o tym, że ich brat, przebywający teraz w więzieniu w Barczewie, jest głodzony i nieudzielana jest mu pomoc medyczna, pomimo tego, że jest ciężko chory na żółtaczkę.
Czyżby kolejny przykład nieudolności lekarzy więziennych, zagrażającej więźniowi śmiercią?
W tym tekście pisałam o tym, że polskie więzienie nie jest bezpiecznym miejscem. Mają tam miejsce niewytłumaczalne zgony, za które personel więzienny w zasadzie nie ponosi odpowiedzialności.
W kryminałach lub aresztach w nagły sposób – rzekomo śmiercią samobójczą – ginęli zabójcy Krzysztofa Olewnika. Na skutek bezczynności personelu umarł z głodu bezpodstawnie przetrzymywany Rumun Claudiu Crulic. W szpitalu więziennym, na oczach lekarzy i na skutek niewłaściwego leczenia, zmarł istotny świadek w sprawie dotyczącej zabójstwa generała Papały – Artur Zirajewski. To tylko niektóre przypadki.
Czy mamy do czynienia z kolejną wzbudzającą wątpliwości sytuacją?
Na szpitalnym oddziale więziennym w Zakładzie Karnym w Barczewie przebywa obecnie więzień Jacek Wach.
Jego siostry informują, że pomimo ciężkiej żółtaczki nie jest on w ogóle leczony i z powodu braku odpowiedniej diety jest zagładzany.
Oddajmy głos krewnym, zwracającym się do Szefa Więziennictwa – pułkownika Kajetana Dubiela:
/informacje z 9 sierpnia 2010 r./
„Jacek Wach od 10 lat przebywa najpierw w aresztach, po wyroku głównie w ZK w Kamińsku. Brat od ponad 20 lat nie używa żadnych używek – alkoholu, narkotyków, nie pali, unika nawet proszków od bólu głowy. Dba o swoje zdrowie i kondycję, zawsze regularnie ćwiczył, jest wegetarianinem. Był zdrowy jak ryba.
Wiosną tego roku przewieziony został do AS w Suwałkach. W AS w Suwałkach zaczęły się kłopoty ze zdrowiem. Najpierw brat miał palpitacje serca, nadmierne pocenie i ogólne osłabienie do tego stopnia, że brat miał trudności z jakimkolwiek wysiłkiem fizycznym i trudności sprawiało mu nawet przejście wzdłuż celi. Trwało to kilka tygodni i skargi brata ignorowano. Po wizycie u lekarza i badaniach zdiagnozowano nadczynność tarczycy i rozpoczęto leczenie. Wydawało się, że wszystko wróciło do normy.
Sytuacja zmieniła się w ciągu ostatnich kilku tygodni. Zaczęło się od niewinnej niestrawności, która powoli eskalowała się, objawiała się biegunką, mdłościami, utratą wagi i ogólnym bardzo złym samopoczuciem. Prośby o widzenie się z lekarzem były ignorowane. W końcu jakieś 2-3 tygodnie temu brat zaczął mieć ewidentne objawy żółtaczki, czyli żółte oczy i żółta skórę. Te widoczne objawy choroby i prośby o wizytę u lekarza były ignorowane przez następny tydzień. W końcu brat zobaczył się z lekarzem i zrobiono mu badania krwi i stwierdzono żółtaczkę.
Ponieważ z oczywistych przyczyn kontakty telefoniczne są ograniczone czasowo i sporadyczne, jesteśmy zaalarmowane jego stanem psychicznym i fizycznym. Około półtora tygodnia temu przewieziono brata do Zakładu Karnego w Barczewie.
6.08 zadzwoniła kuzynka, do której zadzwonił brat z prośbą o kontakt z nami i przekazał, że czuje się dalej coraz gorzej, prosi o pomoc. Z kolei 7.08 otrzymałyśmy alarmujący telefon od matki osadzonego w Barczewie więźnia, który zna brata i widział go przelotnie i przekazał matce na widzeniu, że brat wygląda tragicznie i był wstrząśnięty jego wyglądem. Zadzwoniłyśmy do ZK w Barczewie, niestety telefon służby zdrowia nie odpowiada. Po dodzwonieniu się do dowódcy zmiany dowiedziałyśmy się, że żadnych informacji nie otrzymamy, a na nasze żądanie sprawdzenia stanu zdrowia brata i ewentualną interwencję, powiedziano nam, że żądać możemy, ale od poniedziałku do piątku w godzinach od 8.00 do 16.00”.
„Równocześnie poza podawaniem leku na ochronę wątroby i podawaniu soli fizjologicznych, nie podjęto żadnych kroków, aby obniżyć alarmująco wysoki poziom bilirubiny. Zważywszy, że żółtaczka może prowadzić do trwałego uszkodzenia wątroby, marskości i zgonu, powinny być podjęte kroki i podanie bratu leków, aby obniżyć poziom bilirubiny, zamiast przeprowadzanie niczym uzasadnionych badań toksykologicznych w poszukiwaniu środka „samouszkodzenia”. Podejrzenia o „samouszkodzenie”, są niczym niepopartą teorią, zważywszy, że brat wielokrotnie odsiadywał wyroki i nigdy nie należał do subkultury „samouszkadzających”, nie miał nigdy takiego incydentu, nie ma nawet jednego tatuażu. Zawsze dbał o swoje zdrowie i kondycję fizyczną i psychiczną”.
/kolejne informacje z 9 sierpnia/
„Zwracamy się ponownie z uprzejmą prośbą o bezzwłoczne zapewnienie adekwatnej i właściwej opieki lekarskiej naszemu bratu Jackowi Wachowi.
W dniu dzisiejszym przesłałyśmy do Pana Pułkownika prośbę w sprawie brata.
Do tej prośby, chciałybyśmy dodać kilka nowych faktów. Po konsultacji z dwoma lekarzami i przeszukaniu informacji na Internecie dowiedziełyśmy się, iż:
- Metizolpodawany bratu na nadczynność tarczycy, powoduje skutki uboczne w postaci żółtaczki. Możliwe skutki uboczne: Zaburzenia smaku, ból i zawroty głowy, nudności i wymioty, bóle w nadbrzuszu, nadmierna utrata włosów, przebarwienia skóry, osłabienie siły mięśniowej, powiększenie ślinianek oraz węzłów chłonnych. Rzadko zmiany obrazu krwi, zapalenie wątroby z żółtaczką, zaburzenia czynności nerek, toczeń rumieniowaty, zapalenie nerwów obwodowych. Lek stosowany zgodnie z zaleceniami nie wpływa na sprawność psychomotoryczną, zdolność prowadzenia pojazdów oraz obsługę maszyn. Inne możliwe skutki uboczne: Obrzęki, żółtaczka. Wygląda na to, że przyczyna żółtaczki jest oczywista.
- Żółtaczka powinna być leczona! jest chorobą bardzo poważną, bowiem może doprowadzić do poważnego i nieodwracalnego uszkodzenia tkanek wątroby, może doprowadzać do wielu innych powikłań (np. ostrego zapalenia trzustki). Konieczne jest systematyczne leczenie farmakologiczne jak płukanki glukozowe i i podawanie cholestyraminy !
- Ponadto niezbędne jest leczenie dietetyczne, które w warunkach więziennych jest niezwykle ograniczone. W związku z tym zwracamy się do Pana Pułkownika o zezwolenie na dostarczanie bratu paczek żywnościowych raz na tydzień, aby przynajmniej zapewnić mu minimum. Dieta, którą obecnie ma brat niestety nie jest prawidłowa, brat wymiotuje i jest zwyczajnie wygłodzony. Nie może też kupić odpowiedniej żywności w kantynie, ponieważ nie takie są funkcje kantyny na terenie zakładu.
Bratu naszemu Jackowi Wachowi powinna być udzielona natychmiastowa, właściwa i skuteczna pomoc medyczna”.
/informacje z 13 sierpnia 2010 r./
"Zwracamy się o bezzwłoczne zapewnienie adekwatnej i właściwej opieki lekarskiej naszemu bratu Jackowi Wachowi.
Informowałyśmy o tragicznym stanie brata w dwóch pismach wysłanych pocztą elektroniczną 9.08.2010 r. z prośbą o natychmiastową pomoc. Dzisiaj jest wieczór 13.08 i sytuacja jest nie lepsza, a gorsza.
Czy to oznacza, że Panowie umyli ręce i zgadzają się na to, aby więzień, za którego zdrowie jesteście Panowie odpowiedzialni, powoli zagłodził się na śmierć, ponieważ jego organizm wyniszczony nie leczoną żółtaczką, nie toleruje diety jaką dostaje, lub też alternatywnie powikłania i uszkodzenia innych organów wewnętrznych czy samej wątroby doprowadzą do śmierci!
Takie działania stoją w oburzającej i rażącej sprzeczności z przepisami prawa - KKW, a te obowiązują wszystkich pracowników Służby Więziennej”.
„Polska jest sygnatariuszem KONWENCJI O OCHRONIE PRAW CZŁOWIEKA I PODSTAWOWYCH WOLNOŚCI. Art. 3 Konwencji stanowi, iż nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu. Pozbawienie brata de facto pożywienia i pomocy lekarskiej jest nieludzkim i poniżającym traktowaniem.
Pragniemy też podkreślić, że sytuacja ta trwa SZEŚĆ TYGODNI. Najpierw brat otrzymywał beztrosko bez kontroli ew. skutków ubocznych, końskie dawki leków na nadczynność tarczycy, a prośby o podanie leków ochronnych dla wątroby i nerek były wyśmiewane i ignorowane. Kiedy już ewidentne było, że ma żółtaczkę, prosił następny tydzień, aby zobaczyć lekarza. Od prawie 6 tygodni wiadomo, że jest to żółtaczka i Zarząd Więziennictwa nie ruszył palcem, aby brata leczyć i zapewnić mu dietę.
Co więcej oburzająca była beztroska Służb Więziennych, które nie odizolowały i nie poddały odpowiednim badaniom brata przy pierwszych objawach zażółcenia skóry i oczu. Przecież mogła to być żółtaczka zakaźna i ta beztroska narażała zdrowie dziesiątków innych więźniów, z którymi brat miał kontakt.
Takie oburzające i tragiczne dla więźnia działania nie powinny mieć miejsca w środku Europy w XXI w.
Bratu naszemu Jackowi Wachowi powinna być udzielona natychmiastowa, właściwa i skuteczna pomoc medyczna. Odpowiedzialność za jego stan ponoszą w całości organy państwa polskiego.”
Dotychczas siostry Jacka Wacha nie otrzymały żadnej odpowiedzi na swoje listy.
Za co siedzi Jacek Wach?
Wg dowodów przedstawionych przez siostry Jacka Wacha został on skazany na dożywocie w procesie poszlakowym za morderstwo, którego nie było. Śledztwo prowadził prokurator Piotr Jasiński, ten sam, który dopuścił się skandalicznych zaniedbań w sprawie wykrycia wszystkich sprawców zabójstwa Krzysztofa Olewnika.
Pisał o tym w swojej interwencji senator Czesław Ryszka:
„48 posiedzenie Senatu, 3-4 lutego 2010
Oświadczenie skierowane do ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego Krzysztofa Kwiatkowskiego w sprawie skazania Jacka W.
Panie Ministrze.
Śledztwo w prokuraturze gdańskiej badającej nieprawidłowości w śledztwie w sprawie Krzysztofa Olewnika, wskazuje na możliwość popełnienia podobnych skandalicznych zaniedbań w innych sprawach, prowadzonych w prokuraturze olsztyńskiej przez prokuratora Piotra J. Otrzymałem w tej sprawie pismo od Pani Grażyny R., która szeroko omawia skazanie jej brata Jacka W. na karę dożywotniego więzienia za zabójstwo, którego – jej zdaniem – nie popełnił. Jak pisze do mnie Pani Grażyna R., w sprawie jej brata występują takie same, a nawet jeszcze poważniejsze wątpliwości, które w śledztwie zostały wykorzystane na jego niekorzyść.
Sprawa wzięła swój początek 24.08.1999 r., kiedy nad jeziorem Pluszne znaleziono głowę ludzką. Śledztwo prowadził prokurator Piotr J. Po przeszukaniu jeziora wyłowiono kilka plastikowych worków, w których znajdowały się dwie dłonie i dwa podudzia. Już w pierwszych kilku tygodniach śledztwa prokurator Piotr J. przyjął hipotezę, iż szczątki te należą do zaginionego w kwietniu 1999 r. w Suwałkach Tomasza Sadowskiego. W krótkim czasie w sposób zupełnie niezrozumiały prokurator Piotr J. obarczył winą za jego zaginięcie właśnie brata Pani Grażyny, Jacka W.
Panie Ministrze. W liście do mnie otrzymałem analizę prowadzonego śledztwa, w którym w 1999 r. prokurator Piotr J. „udowodnił”, że szczątki NN należą do T. Sadowskiego i przyczynił się wydatnie do skazania Jacka W. na dożywotnie więzienie za morderstwo, którego być może nie było.
Jeżeli domniemane błędy prokuratora Piotra J. w śledztwie dotyczącym Krzysztofa Olewnika, były wystarczające dla wydania postanowienia o ekshumacji zwłok, to przedstawione mi dokumenty w sprawie zaginięcia T. Sadowskiego mogą świadczyć o błędach prokuratora Piotra J. oraz ówczesnych biegłych. Rodzina Jacka W. była już bliska decyzji ekshumacji i sprawdzenie czy szczątki rzeczywiście należą do T. Sadowskiego, jednak prokurator Tomasz Kamiński z białostockiej prokuratury, który przejął śledztwo od prokuratora Piotra J. i miał zamiar ekshumować szczątki T. Sadowskiego, został odsunięty od śledztwa. A parę miesięcy później odszedł z prokuratury.
Panie Ministrze.
W imieniu rodziny Jacka W. zwracam się o przeanalizowanie tej sprawy i o ile to możliwe, naprawienie skutków działań prokuratora Piotra J., który być może fałszywie udowadniając tożsamość znalezionych szczątków, doprowadził do skazanie Jacka W. na karę dożywotniego więzienia.
Ponieważ nasze oświadczenia w Senacie nie mogą przekraczać 2 stron maszynopisu, nie wolno nam również załączać akt sprawy, informuję, że 16 stronicowy list do mnie przekazuję na biuro podawcze Ministerstwa Sprawiedliwości.
Senator Czesław Ryszka”
--------------------
O co chodzi w sprawie choroby Jacka Wacha? Czy może ma umrzeć w więzieniu świadek wątpliwych działań prokuratora Piotra Jasińskiego?
Pułkowniku Dubiel, proszę zająć się tą sprawą. My, obywatele, nie życzymy sobie, aby istniało domniemanie, że w więzieniach wykonywane są nieoficjalne wyroki śmierci.
3 komentarze
1. To ważne
Jedna z sióstr, to nasza blogerka Faxe.
Rebeliantka
2. List Faxe do Dyrektora ZK w Barczewie, poniedziałek 23.08
Olsztyn 23.08.2010
Dyrektor Zakładu Karnego
w Barczewie
Ppłk Krzysztof Strzyżewski
Dotyczy: więźnia Jacka Wacha s. Tadeusza – Zakład Karny w Barczewie
Chciałam podziękować Panu za przyjęcie, wysłuchanie i wyjasnienia dotyczące warunków w jakich przebywa brat, opieki i leczenia.
Dziękuję również za umożliwienie widzenia z bratem 22.08.2010.
Stan fizyczny i psychiczny brata jest tragiczny. Brat stracił na wadze i jego wygląd jest wstrząsający. Kolor skóry brata nie jest żółty, a ciemno brązowy, taką ilość bilirubiny produkuje jego organizm. Wydzielana przez pory skóry, krystalizuje się i jest widoczna gołym okiem, wygląda to jak cała skóra posypana miałką solą, co powoduje trudne do zniesienia podrażnienie i swędzenie skóry.
Jak pisałyśmy w poprzednich prośbach, brat dalej nie jest leczony, a działania lekarzy ograniczają się do poszukiwania „metody samouszkodzenia wątroby”. Pan Dyrektor potwierdził również, iż jest to jedna z teorii. Jest oczywistym i zrozumiałym, że taka ewentualność jest możliwa. Niezrozumiałym i niezgodnym z prawem jest brak leczenia brata, ponieważ działania medyczne skupiają się głównie badaniach diagnostycznych w celu znalezienia przyczyny żółtaczki i tak to zwerbalizował lekarz dyżurny podczas widzenia z bratem, twierdząc, że bratu nie jest potrzebne żadne leczenie, bo trzeba znalezć przyczynę żółtaczki. Z punktu widzenia medycznego leczenie żółtaczki mechanicznej jest identyczne, bez względu na fakt czy znana jest przyczyna czy nie. Nieznajomość przyczyny nie usprawiedliwia braku leczenia brata.
Twierdzenie Pana, iz brat został przeniesiony do izolatki ponieważ istnieje m. in ewentualność, ze to inni więzniowie mogą „coś dosypywać bratu do jedzenia” nie wydaje się prawdopodobna, ponieważ musielibyśmy załozyć, iż również w AS Suwałki więzniowie w celi i na izbie chorych także „ coś mu dosypywali”, ponieważ to tam brat zachorował. Taka sytuacja jest mało prawdopodobna. Niemniej jednak sam fakt przeniesienia brata do izolatki nie jest również przedmiotem naszej skargi, a warunki jakie są w izolatce.
Również nie jest przedmiotem skargi zabranie bratu i zdeponowanie chemii gospodarczej. Jeżeli lekarze w szpitalu mają podejrzenia, iż mój brat „dosypuje sobie czy dolewa” do posiłków proszku do prania lub płynu, jest oczywistym, że zabrano mu je do depozytu i nie widzę podobnie jak |Pan żadnego problemu w korzystaniu z tych środków pod nadzorem funkcjonariusza. Inna sprawa, że takie podejrzenia są dosyć kuriozalne.
Natomiast przedmiotem naszej skargi są jak wspomniałam powyżej warunki w izolatce. Trudno się zgodzić z Pana twierdzeniem, iż to dla dobra brata przeniesiono go z izolatki, w której była ciepła woda i działała spłuczka miski toaletowej do izolatki, w której spłuczka nie działa i nie ma ciepłej wody. Co więcej dla jego dobra, żeby się nie uszkodził, zabrano mu miskę, którą mógłby spłukiwać toaletę i jedynym dostępnym naczyniem do tego celu była miska do posiłków. Pan Dyrektor powiedział, iż trudno sobie wyobrazić i uwierzyć, aby miską do jedzenia spłukać toaletę. Nie wiem, nie sprawdzałam, ale jeżeli to jest niemożliwe, to oznacza to, że mój brat leży w szpitalu wiezięnnym w smrodzie i warunkach tym bardziej zagrażających jego zdrowiu np. ze względu na możliwość infekcji bakteryjnej z bakterii na niespłukanych fekaliach. Zgadzam się z Panem, iż trudno uwierzyć i wyobrazić sobie, aczkolwiek obiektem mojego zadziwienia nie jest możliwosć czy niemożliwość spłukania miską do jedzenia nieczystości, a fakt, że w XXI wieku w cywilizowanym kraju europejskim więzień w szpitalu ma takie oburzająco niehigieniczne i niebezpieczne dla zdrowia warunki. Brak możliwości wymycia całego ciała w cieplej wodzie przynajmniej raz dziennie i spłukania skrystalizowanej bilirubiny, która podrażnia skórę i powoduje trudne do zniesienia swędzenie skóry, trudno również nazwać działaniem dla dobra brata.
Jeszcze bardziej kuriozalnym działaniem dla dobra brat jest pozbawienie go wody pitnej, czy możliwości zagotowania wody czy zaparzenia herbaty ziołowej. A to również uniemożliwiono bratu pozbawiając go czajnika. Jak czajnikiem można wywołać żółtaczkę? Czy nie jest przy żółtaczce zalecana właśnie duża ilość płynów, aby pomagać organizmowi w wydalaniu toksycznej dla tegoż organizmu bilirubiny?
Oddzielną sprawą jest kwestia diety brata. Dieta lekkostrawna nie jest tożsama z dietą zalecaną przy żółtaczce i uszkodzeniach czy chorobach wątroby. Zapewnienie bratu diety na żółtaczkę jest niemożliwe w warunkach więziennych, szczególnie, że rodzina czy przyjaciele nie mogą dostarczać pożywienia w paczkach, ponieważ ci również są podjrzewani o „wywoływanie” żołtaczki i lekarz oświadczył bratu, iż nie dopuści zadnego jedzenia z zewnątrz.
Najistotniejszym problemem jest brak leczenia brata. Pan Dyrektor twierdzi, iż nasze zarzuty nie znajdują odzwierciedlenia w realiach. Realia są takie, iż nie są podejmowane żadne działania w celu obniżenia poziomu bilirubiny i agresywnego wspomagania organizmu w szybszym wydalaniu tejże.
Konsekwencja braku leczenia i utrzymywania nonstop tak wysokiego braku bilirubiny jest szereg zagrażającym życiu powikłań jak trwałe uszkodzenie wątroby i marskość, zapalenie trzustki, uszkodzenie nerek itd. itd.
Lekarz dużurny powiedział nam wprost, iż brat nie potrzebuje leczenia, przy okazji odmowy wydania zezwolenia na przyjęcie kolestyraminy. Natomiast Pan Dyrektor poza gołosłownym twierdzeniem, iż jest to nieprawda nie wyjaśnił nawet najogólniej na czym leczenie brata polega.
Badania, którym poddawany jest brat mają na celu znalezienie przyczyny żółtaczki, a nie leczenie tejże.
Kilka dni wcześniej ordynator szpitala powiedział bratu, że jeżeli jest taka możliwość rodzina powinna kupić mu kolestyraminę i zapisał na kartce nazwę pod jaką można kupić ten specyfik w aptece. Nabyłyśmy kolestyraminę i podczas widzenia brat poprosił dyżurnego lekarza Pana Lubeckiego o zezwolenie na ten specyfik, której mu odmówiono. Jest to ewidentny dowód, że nie ma żadnej woli leczenia brata. Kolestyramina jest stosowana do wiązania kwasów żółciowych w celu szybszego oczyszczania i wydalania bilirubiny. Co więcej sam ordynator szpitala zalecił nabycie tego specyfiku. Również lekarz, który przepisał nam receptę na ten lek wytłumaczył nam jego działanie i stwierdził, iż jest to standard obok płukanek glukozowych w leczeniu żółtaczki.
Dlaczego więc dr Lubecki twierdzi, że bratu niepotrzebna jest kolestyramina i w ogóle „żadne leczenie” jest mu niepotrzebne?
Sytuacja brata przypomina surrealistyczną, farsę ponieważ nie tylko traktuję się go gorzej niż psa, uwłacza jego godności człowieka i de facto uniemożliwia powrót do zdrowia poprzez pozbawienie odpowiedniej rygorystycznej diety, jak również zabraniając przesyłania bratu jakichkolwiek produktów żywnościowych z zewnątrz i brak zgody na dostarczenie kolestyraminy z jednej strony, a z drugiej obarczając winą brata za jego chorobę i stan fizyczny i twierdząc, że to brat nie chce jeść i strasząc go „rurą” czyli przymusowym karmieniem przez tubę wprowadzoną do żołądka !
Jakby nie dość było tych nieludzkich, degradujących i uwłaczających godności metod „diagnostycznych i terapeutycznych” bratu nie podają posiłków, a wsuwają je jak psu, drągiem do celi. Powiedział mi to brat i nie ma żadnych przesłanek, abym miała nie wierzyć bratu.
Takie nieludzkie warunki, dowódca zmiany, z którym rozmawiała siostra nazwał wakacjami i „opieką lepszą niż na wolności”.
Art. 102 § 1. kkw gwarantuje skazanemu prawo w szczególności do: odpowiedniego ze względu na zachowanie zdrowia wyżywienia, odzieży, warunków bytowych, pomieszczeń oraz opieki lekarskiej i sanitarnej. Od 9.08.2010r, kiedy w pierwszej i dwóch następnych skargach zgłaszałyśmy rażące pogwałcenie gwarancji zawartych w tym artykule sytuacja brata nie tylko nie uległa poprawie, ale wręcz przeciwnie jak opisałam powyżej jest co raz gorsza.
Polska jest sygnatariuszem KONWENCJI O OCHRONIE PRAW CZŁOWIEKA I PODSTAWOWYCH WOLNOŚCI. Art. 3 Konwencji stanowi, iż nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu. Powyżej opisane traktowanie brata jest pogwałceniem tych gwarancji.
Wygląda na to, że brat jest karany brakiem leczenia, ponieważ lekarze nie mogą znalezć przyczyny żółtaczki.
W związku z faktem, iż rozmowa z Panem Dyrektorem nie rozwiała naszych wątpliwości, a ja nie uzyskałam satysfakcjonującego wyjaśnienia dla faktów opisanych powyżej, jak również zapewnienia, iż stan brata „ jest stabilny” stoją w rażącej sprzeczności z tym co na własne oczy widziałam, uprzejmie proszę Pana Dyrektora o wydanie nam fotokopii dokumentacji medycznej brata, aby rodzina mogła zasięgnąć niezależnej opinii specjalisty o stanie zdrowia brata i tego czy potrzebne jest mu leczenie, a jeżeli tak to jakie.
Proszę o bezzwłoczne rozpatrzenie naszej prośby, ponieważ zdrowie i życie naszego brata jest zagrożone.
Z poważaniem
Grażyna Romanowa, Dorota Kuciej
-------------------------------------
Ps. Jacek Wach wyraził zgodę na udzielanie informacji o swoim stanie zdrowia wszystkim pytającym osobom, nie tylko członkom rodziny.
Kto może, niech dzwoni do Barczewa:
Dyrektor Zakładu Karnego
ppłk Krzysztof Strzyżewski
tel. 895328700 w.120
Rebeliantka
3. BM24-Sugeruję petycję do prok. Seremeta w sprawie p. Jacka Wacha
Nie mnie oceniać, czy jest on zamieszany w sprawę czy nie. Okoliczności postępowania wskazuja na matactwo (np. kolejny incydent uniemożliwiania ekshumacji) i wrabianie p. Wacha. Zapaść zdrowotna J.W. jest na tyle podejrzana, że powinien natychmiast być przeniesiony do normalnego cywilnego szpitala. Obawiam się, że jak to nie nastąpi w krótkim czasie sprawa moze się skończyć tragicznie...
PS
wniosek dodatkowy:
sformować imienną czarną listę bezprawia w RP z dokładnym naświetleniem wszystkich "osiągnieć" łubuzów i morderców w togach, zarękawkach i mundurach!!
"Ludzie, którzy próbują uczynić ten świat gorszym, nie biorą sobie wolnego dnia"
Bob Marley