Zaprzysiężenie nad trupem

avatar użytkownika transfokator

Coraz bardziej widać, jak szekspirowskie sytuacje, zmodyfikowane przez stalinizm i hitleryzm, nic nie tracą ze swej klasycznej uniwersalności i ponadczasowości. Ot weźmy takie "zaprzysiężenie nad zwłokami".
           

Dla Putina zrobić zamach terrorystyczny to jak splunąć. Kagiebowcy rządzą po swojemu. Na oczach świata zostawili bez ratunku marynarzy z podwodnego okrętu "Kursk", zagazowali widzów w teatrze w Moskwie, wysadzili szkołę z dziećmi w Biesłanie... A ta setka Polaczków w samolocie to byli obcy, i na dodatek nieprzychylni, więc jaki problem, gdy własnych pobratymców nie żal...
       
Trzeba tylko pogłówkować nad alibi. Może być rzekome, zawierające półprawdę, ale taką, żeby spod fałszu wyzierało szyderstwo, które straszy. To "nasz" stary patent, poprawka naniesiona na Szekspira, ekstrapolowana na skalę globalną.

Już prawie wiemy jak się odbywało podprowadzenie wyizolowanej grupy osób nad Smoleńsk. Zmiany terminów, zamiana pasażerów (dziennikarzy z wojskowymi), łamanie procedur. Mnóstwo zabiegów wykonano zapewne na zlecenie Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji przez szpiegów z WSI po stronie polskiej. Znamy je już szczegółowo dość dobrze, tzn. rejestrujemy i kojarzymy fakty, choć nie znamy jeszcze wielu nazwisk. Przestarzały samolot, dziwny remont, niejasne sytuacje wokół lotniska, zagadkowe warunki pogodowe, dziwne czas przelotu i kontrola naziemna. Tysiące samych dziwności. Szczegóły można mnożyć, konkluzja z poszlaków zawsze będzie taka sama: zamach rosyjski, spisek z Polakami.

I bęc. Tupolew grzmotnął. Wrogowie Wszechrosji nie żyją.

Jakie brano tutaj możliwe scenariusze wypadków. Nad czym główkowali spece z FSR?

Jeśli Jarek nie wsiadł na pokład (to doktryna wielu rodzin, by nie latać razem, popytajcie w biurach podróży), bo miał instynkt konspiratora i wie co to Kacapstwo, to wszystko się nagle skomplikowało. Wskazówka zegara zatrzymała się na chwilę w miejscu: objęcie przez współczującego Putina załzawionego Tuska to był czas na gorączkowe rozważania co dalej. Jak zwabić tam Jarka?
 
Zastanawiano się o czym on myśli, co przedsięweźmie?

Ja bym ogłosił donośnie, nie bacząc na kodeksy, że będę identyfikował zwłoki u siebie, na mojej ziemi. Że tam nie pojadę za żadne skarby. I wołam do świata, błagam, wyję o międzynarodowe konsylium.

Może zrobiłoby się międzynarodowe zamieszanie, znalazłby się ktoś odważny i dał poparcie? Sowieccy oprawcy zawsze przychodzą po zmroku lub przed świtem, zastraszają, bardzo boją się rozgłosu.

Rzucono groźbę, że ciała pojadą do Moskwy. Dał się przechytrzyć. Ruszył.

Jedzie, kawalkada pędzi sto na godzinę, ale bliźniak to gość bystry, pewnie bije się z myślami - a nuż weźmie swołocz i zawróci?

A może szef PIS-u dobrze zrobił, że pędził, bo potencjalni mordercy nie mieli czasu na zacieranie zbrodni? I tym samym odsłonił to, co widzieliśmy wszyscy.

Ten przyjazd Jarka na wiwisekcję do Smoleńska to nie była pułapka na niego. W świetle kamer niewiele już można było mu zrobić.

To była pułapka na Wspólnika. Żeby mu coś do głowy nie strzeliło - po powrocie do kraju, pod groźbą strachu przed własnym narodem - po tym co ujrzał i sobie uświadomił na leśnym gruzowisku po hekatombie, w
majestacie śmierci Wielkiego Prezydenta. Żeby mu się przypadkiem nie odwidziało wyrwać z przeznaczonej mu roli Piłata.
 
Przejazd przez Białoruś miał być taki jak miejscowe drogi: szybki i zarazem spowolniony. Tamtejsza eskorta pędziła już 80 km na godzinę. Nie mogło to wzbudzać niepokoju Jarka. Nie wiedział pewnie o tym i nie mógł zadawać sobie pytania, które my teraz stawiamy: Bo niby po co Putin wezwał Tuska na pobojowisko i spotkanie sam na sam - przed jego przybyciem na "polową obdukcję"?
Kiedy bliźniak znalazł się już na terenie Rosji odetchnięto, i czas ruszył podług kremlowskich kurantów. Złapano ich obu. Jarek był tu już mniej potrzebny. Szwagierkę w celach identyfikacji, choć zapowiadano inaczej, posłano mu do Moskwy, a co, niech sobie nie myśli, że my nie wiemy, co on myśli...
 
Ziemkiewicz napisał swój artykuł pt. "Tusk na postronku". Dotknął tematu, prześlizgnął się po nim. Cóż, dziennikarz na etacie nie może pójść za daleko, ja go rozumiem. Oto zdania kluczowe do jego wywodu: "Oddając śledztwo Putinowi, Tusk nie tylko naruszył interes państwa polskiego, także założył sobie postronek na szyję i dał drugi koniec Putinowi. Gdyby Tusk zażądał międzynarodowego śledztwa od razu, Putin musiałby się zgodzić. Teraz nie musi, świat już się sprawą nie interesuje. Wytrawni gracze z Moskwy zostali panami sytuacji."
 
Opis obecnego stanu Tuska i Polski jest trafny, tylko tego początkowego ogniwa zdrady jakoś tu brak. Wpisałem się na niezależnej.pl pod artykułem Ziemkiewicza mniej więcej tak:

Zaprzysiężenie odbyło się nad trupem; niech Pan pogłówkuje kiedy i z kim i nad kim. I o tym napisze, a nie o momencie niepowołania komisji międzynarodowej.

O "sprzysiężeniu sztyletników" domyśliła się tylko bystra profesor Jadwiga Staniszkis (podkreśliła w telewizji wagę opóźniania przejazdu brata); a głupi post na jakimś forum brzmiał: "uprzedził Jarka by mieć pijar". Jakie /public relations/? Po pierwszej wizycie na miejscu katastrofy obaj przywódcy już "dobry" pijar odbębnili: pod zadekretowane "Sowieckie Egzekwie".

Żeby złapać kogoś na smycz lub zarzucić wspólnikowi pętlę na szyję i chwycić go na postronek, to trzeba "zaaranżować" nieboszczyka: w kostnicy przy jego ubieraniu - każdy to wie - z ciałem trzeba rozmawiać. Porozmawiano i zarejestrowano wówczas w lesie inspicjentów-dekoratorów, głównie zapewne oniemiałego polskiego aktora z tego duetu. Miał tylko odpowiedzieć "Da" lub zaledwie skinąć głową, gdy mu pokazano zwłoki prezydenta przygotowywane do identyfikacji... Dający się wykorzystać do szantażu jakiś gest, niekontrolowany grymas... Jeden flesz.

Jarek, opóźniany celowo (60 km od granicy jechał kilka godzin z prędkością 20 km na godz. wodzony za nos po dookolnych manowcach), żeby akt dramatu tych dwojga mógł się odbyć - zjawił się na miejscu zamachu, gdy oddechy -- bezgłośny rechot Pałkownika i przerażenie Fałszysty - jeszcze wisiały na drzewach w lasach od Smoleńska do Katynia I i II.

Zapis z tego makabrycznego spektaklu - scena zaprzysiężenia, choćby nawet jedna stopklatka -- jest to już w archiwach Kremla zamrożone na sto lat. Do czwartego pokolenia wszelkiej maści Ober-Podleców jakich jeszcze zapewne Polska będzie miała na pęczki.
 
 
[Tekst umieściłem 16.05.2010 na Salonie24; tutaj ściągam po kolei materiały, bo bloga "transfokator"  i  moje archiwum tamże skasowano.]

6 komentarzy

avatar użytkownika Polon210

1. obrzęd inicjacji w spisku czyli rytualne upapranie krwia ofiar

żeby zdrajcę ten króciutki postronek uwierał przy kazdym oddechu. wciągnięty w zbrodniczą grę poplecznik nie może zaznać ani sekundy ukojenia. a zaczęło się niewinnie- dajcie kaczorowi popalić, niech się prosi o samolot, tylko sie ośmieszy a wasze/nasze media to podchwyca jak najswieższy news - ooo, i jeszcze o krzesło w Brukseli spór- ale ubaw ma gawiedź... coo, wasi znowu tu do Smoleńska, nekrofilia jakas czy co? ha ha ha a wiesz co gospodin donald donaldowicz- zróbmy temu waszemu "małemu wojakowi" kawał - wymanewrujemy go na osobny termin i mu mgłę zrobimy, no wiecie- my od tego bolszyje specyalisty - no wiec nadleci ten wasz kaczor i bedzie musial jak niepyszny na lotnisko rezerwowe odleciec - na Białoruś ha ha ha - dotrze może na wieczór, juz my mu damy eskorte ha ha ha "honorowa" - 10km/godz bedzie "mknać", a co! no dobrze tow. feliksie edmundowiczu, ale jak oni sie rozbija w tej mgle? a co d. donaldowiczu, zal wam tych śmiesznych polaczków? no nie, ale gnój sie zrobi, tomek arabowicz sprawnie działał z drugiej linii a teraz go wezmą na spytki... ok, ok, nie biespakojties - juz my pogonimy tego waszego kaczora az sie dym za nim uniesie... TAK MOGŁO BYĆ! koleżanka się ze mną spierała, jak to kobieta w 3dni po katastrofie - no przecież ten Donek nie może być taki zły, to mąz i ojciec... nie chciałem ranic jej uczuc ale uważam że to nie ma nic do rzeczy- najlepszy przykład to B. Komorowski - 5-krotny ojciec a jaki dobry- wprost zionie dobrocia- jak Michnik tolerancją! eech kobiety, nie pchajcie sie do wladzy, nie żądajcie tych parytetów, zachowajcie swoje gorace serca- polityka niesie wyzwania i pokusy, jak nie masz rozumu to i serce może nie wystarczyć - krótki sznurek na szyi i jestes zombie - jak Donald Donaldowicz Tusk... Putin z właściwa sobie przewrotnościa socjopaty namascił Tuska na zombiego mówiac "wot i nasz czełowiek w Polsze". Ten bawił sie w "deadly games" i wezwany na dywanik do Smoleńska, przescignawszy kolumnę J. Kaczyńskiego usłyszał na ucho przy sławetnym uscisku "słuszaj i małczaj, ty uże nasz na wsiegda" W sumie to mi go zal, ostał mu sie ino sznur...

Ostatnio zmieniony przez Polon210 o wt., 13/07/2010 - 23:16.

"Ludzie, którzy próbują uczynić ten świat gorszym, nie biorą sobie wolnego dnia"
Bob Marley

avatar użytkownika transfokator

2. dokładnie tak, pewnie szeptanka,

tylko ja myślę, że to jednak było nie na ucho, a "coś" nad ciałem Prezydenta RP; Tusk jest pergaminowy do dziś i teraz to jest faktycznie "Wytrzeszcz z Wrzeszcza". Wybałusza się, Wrzeszczy i Trzeszczy.

avatar użytkownika triarius

3. znakomity...

... tekst.

Takich to się nawet nie dziwię, że się szalom boi.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika Lancelot

4. Fantastica

Transfokatorze moje gratulacje wspaniały wpis.
Ja jednak mam pewne wątpliwości co do opóźniania przyjazdu JK na miejsce katastrofy
czy to nie było "oczekiwanie na wyrok" dla JK i stąd to spotkanie o zmroku i kluczenie po Smoleńsku. W ten sposób zginął moj wspólnik w 2001 właśnie w Smoleńsku. Natomiast nasz przyjazd po jego ciało był podobny do przyjazdu JK. Stąd moje wątpliwości coś musiało zaważyć na tym, że "wspólasy" nie zdecydowali się na ten krok ciekawe by było odtworzenie rozmowy wspólników wtedy byśmy poznali przyczynę moim zdaniem to był strach "foxtrota"przed powstaniem w Polsce. Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika Nico031

5. Brawo Transfokatorze...

Zdecydowanie myślę, że gdyby w parę godzin po katastrofie zginął dajmy na to w wypadku samochodowym JK wówczas Naród wyszedłby na ulicę ... strach przed całkowitą utratą władzy w Polsce spowodował że "wspólasy" zaprzestali działac...
Pzdr.

"Na każdym kroku walczyć będziemy o to , aby Polska

Polską była, aby w Polsce po Polsku się myślało"/ kardynał Stefan Wyszyński- Prymas Polski/

avatar użytkownika transfokator

6. możliwe, to było ryzykowne

lecieć tam czarterem i jechać z Witebska białoruskim autobusem. Ale zauważcie: w wywiadzie na niezależnej.pl (i w "GP") JK mówi, że ich Mamusia leżała w pokoju 8-osobowym... Osoba tak zasłużona. To kochanka Palikota ma zapewne izolatkę z widokiem na balkon z pelargoniami skrapianymi "perfumą". Kaczyńscy to normalni ludzie, tacy jak my, dlatego Pan Jarosław powiada: "Chciałem jak najszybciej tam być, przy ciele brata!" Naturalny odruch, człowiek nie wie, że jest w rękach agentury politycznej czyli w tym wypadku zbrodniarzy, bo mu się wydaje, że państwo "idzie", kołeczka się kręcą... Instytuty naukowe na świecie pracują jak ulepszać nam życie, a rosyjskie, jak subtelniej i bezśladowo zabijać. Bardzo sie obawiałem, choć nie napisałem tego wtedy, żeby - przy jakimś przechodzeniu przez wertepy, ktoś z ruskiej obsługi, oferując pomoc, Pana Jarosława nieopatrznie nie dotknął. Po roku zmienia się mimika i robią z człowieka gnoma. Litwinienko, wąglik, nowe technologie zatruwania, teraz nadal stale drżę o Jego życie.