Ciekawe jest też specyficzne Michnikowe widzenie najnowszej historii Polski. Otóż Michnik mówi tak:

Nacjonalizm w czasach komunistycznych był skrajnie prymitywny,
nazywał wszystkich, mających kontakty ze światem zewnętrznym „piątą
kolumną”, kosmopolitami bez ojczyzny, zdrajcami narodowymi. Przy tym
narodowi komuniści byli lokajami ZSRR, bo
uważali że gwarantem zachodniej granicy Polski jest Moskwa. Byli gotowi
słuchać Moskwy, ale nie chcieli sowietyzacji kraju. Ich ideałem był
Ceausescu. Potem, w epoce „Solidarności”, pojawił się antyradziecki patriotyzm… (…) To był antyradziecki punkt widzenia, ale nie narodowy szowinizm.

Czyta się to trochę tak, jakby dla Michnika aż do momentu, w którym powstała „Solidarność” w Polsce istniał tylko komunizm – podzielony na obozy narodowy i, jak można się domyślać, internacjonalistyczny – a niezależny od frakcji w łonie PZPR
„antyradziecki patriotyzm” pojawił się dopiero później. Sądzę, że dla
historyka idei, piszącego o tym jakie widzenie świata ukształtowało
tych, którzy z kolei ukształtowali demokratyczną opozycję, to rzucone au
passant zdanie może być ważne.


Ale najważniejszy wydaje mi się sam fakt stworzenia i wydania tej książki.

Adam Michnik i szerzej, środowisko „Wyborczej” jako jedyni w
Polsce „od zawsze” przykładają dużą wagę do relacji z Rosją, w tym
przede wszystkim do kontaktów z rosyjskimi opozycjonistami. To ważne i
dobre dla naszego kraju - piszę to bez ironii. Bo głównie im
zawdzięczamy to, że jeszcze(jako Polska, pojmowana jako całość) mamy w
Moskwie jakiekolwiek intelektualne pozycje. Że ktokolwiek tam jeszcze
nami się interesuje.

Druga strona tego zagadnienia jest jednak taka, że jeśli uda nam się
natrafić na Rosjanina antyputinowskiego, demokratycznie nastrojonego i
zarazem takiego, dla którego Polska cokolwiek znaczy, to w zasadzie
zawsze okazuje się, że jest przy tym wielbicielem Adama Michnika.
„Choć ty siadłszy płacz” – jak pisał w takich razach Wańkowicz.

Tak było zawsze, ale Aleksiej Nawalny jest w opozycji rosyjskiej
zjawiskiem relatywnie nowym. Bloger, działacz antykorupcyjny, stał się
znany dopiero w 2011 roku. I nie pochodzi (ani w sensie rodzinnym, ani
środowiska politycznego) ze sfer związanych z dawnymi dysydentami, wśród
których związki z Michnikiem były poniekąd naturalne.

A jednak teraz – wspólna książka…

I dlatego – jak napisałem na wstępie – jej wydanie (jak również
szerokie zrelacjonowanie na rosyjskich opozycyjnych portalach) warto
odnotować. Niezależnie od treści. Bo jest to jeszcze jeden dowód na to, że gdyby kiedykolwiek rosyjska opozycja demokratyczna doszła do władzy w Moskwie (teraz nic na to nie wskazuje, ale – gdyby…), to oznaczałoby to, iż rządy nad Rosją wpadły w ręce przyjaciół Adama Michnika.

Warto zdawać sobie z tego sprawę.

Znający rosyjski mogą przeczytać fragmenty książki Michnika i Nawalnego na tych portalach:

http://www.novayagazeta.ru/politics/70190.html

https://meduza.io/feature/2015/10/01/protiv-oppozitsii-kommunisty-ispolzovali-taktiku-salyami

http://www.newtimes.ru/articles/detail/102216

http://ttolk.ru/?p=24976