"Nasz Dziennik" podjął interwencję Stowarzyszenia Blogmedia24?Ciche umorzenie afery z Ludwigsburga

avatar użytkownika Redakcja BM24

fot. M. Borawski 
Gdy przekazywano do Niemiec 'w imię dobrej współpracy' archiwalia niemieckiego MSW, dyrektorem naczelnym Archiwów Państwowych była Daria Nałęcz


Po niemal czterech latach postępowania warszawska prokuratura okręgowa umorzyła śledztwo w sprawie nielegalnego przekazania stronie niemieckiej przez byłą Główną Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu dowodów hitlerowskich zbrodni na Polakach. Powód? Przedawnienie karalności czynu. - Postępowanie w sprawie wysyłki akt do Ludwigsburga zostało umorzone 12 października 2009 roku - potwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prokurator Mateusz Martyniuk. Chociaż umorzenie nastąpiło kilka miesięcy temu, informacja ta nie dotarła do szerszej opinii publicznej. Kopię pisma prokuratury okręgowej z ostatnich dni z informacją o umorzeniu śledztwa w sprawie wysyłki do Niemiec dowodów zbrodni na Polakach zamieściło na swoich stronach internetowych stowarzyszenie Blogmedia24.

Mimo bezprecedensowego charakteru tej sprawy i ogromnego rezonansu społecznego, jaki wywołała - nie wydano żadnego komunikatu dla mediów. Nie zwołano konferencji prasowej. Utrzymując wyniki śledztwa w tajemnicy, nie dano nawet szansy na publiczne napiętnowanie sprawców. Tak jakby było rzeczą naturalną, że funkcjonariusze państwowi odpowiedzialni za zacieranie śladów zbrodni na Narodzie pozostają bezkarni.
Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN ustaliła, że w minionych latach wysłano za granicę, głównie do Niemiec, aż 62 tys. 937 historycznych dokumentów pochodzących z akt śledztw prowadzonych przez tę instytucję. Były to najczęściej oryginalne dowody zbrodni niemieckich na Polakach w czasie II wojny światowej. Większość z nich trafiła do Centrali Ścigania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu (Die Zentrale Stelle der Landesjustitzverwaltungen zur Aufklärung nationalsozialistischer Verbrechten), a stamtąd rozprowadzone zostały po niemieckich archiwach. Wśród "wyeksportowanych" dowodów znajdowało się 11 996 aktów zgonu, 41 522 protokoły przesłuchań, 2304 fotokopie, 871 fotografii, 759 protokołów ekshumacji, 512 szkiców, 385 protokołów oględzin, 281 wyroków oraz wiele innych dokumentów.
- Akta śledcze przekazywane do Niemiec dokumentowały nie tylko zbrodnie na ludności, ale także straty materialne wyrządzone w Polsce w ramach systemu niemieckich represji. Były kopalnią wiedzy na temat podpaleń, grabieży mienia etc. - twierdzą nasi informatorzy związani z IPN.
Materiały z przeprowadzonego w IPN skontrum w archiwach przekazane zostały prokuraturze w celu ustalenia winnych przestępstwa.
Na skutek utraty dowodów zbrodni na Polakach aż 4630 spraw karnych prowadzonych przez pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej pozostaje formalnie w zawieszeniu, a w ponad 600 dalszych nie ma żadnej decyzji procesowej. Prezes IPN zdecydował, że prokuratorzy mają zwracać się do Ludwigsburga o informację, czy strona niemiecka przeprowadziła śledztwo na podstawie przesłanych dowodów i jak się ono zakończyło. Prokuratorzy mają także występować o zwrot oryginalnych materiałów śledztwa lub przynajmniej przesłanie uwierzytelnionych kopii - poinformował Instytut Pamięci Narodowej.
- Zwrot oryginałów jest, według strony niemieckiej, niemożliwy, ponieważ zostały one umieszczone w systemie niemieckich archiwów i rozprowadzone po archiwach. Już trzy lata temu uzyskaliśmy tę odpowiedź z Ludwigsburga - twierdzą nasze źródła w IPN. Niemcy zadeklarowali jedynie, że mogą wskazać, gdzie dane dokumenty są przechowywane i ewentualnie dostarczyć uwierzytelnione kopie.
Proceder wysyłki materiału dowodowego za granicę do 2004 r. odbywał się bez podstawy prawnej, a więc także bez ścieżki zwrotu do kraju - wynika z informacji departamentu prawno-traktatowego MSZ z 2005 r. przygotowanej dla ministra sprawiedliwości. Polska ratyfikowała konwencję genewską o pomocy prawnej w sprawach karnych z 1959 r. dopiero w kwietniu 2004 r., a dodatkowe ułatwienia wprowadziła w umowie dwustronnej z Niemcami z 17 lipca 2004 roku.
Informacja o tym, że dowody niemieckich zbrodni na Polakach trafiły w niemieckie ręce, wywołała skandal. Do IPN zaczęły zgłaszać się osoby posiadające wiedzę na temat wysyłki akt (były one kierowane do prokuratury). Nasi Czytelnicy podnosili w listach, że oczekują po tym śledztwie nie tylko ustalenia listy utraconych dowodów i ujawnienia nazwisk osób odpowiedzialnych za ten haniebny proceder, ale także podania motywów, którymi kierowali się sprawcy.
Prokuratura zakwalifikowała proceder jako "przekroczenie uprawnień lub niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego na szkodę interesu publicznego lub prywatnego", tj. jako czyn z art. 131 par. 1 kk. Przestępstwo to zagrożone jest karą do trzech lat pozbawienia wolności. Karalność takiego przestępstwa ustaje po zaledwie 5 latach, a jeśli wcześniej zostało wszczęte postępowanie - po dziesięciu latach od popełnienia. Gdyby przyjąć inną kwalifikację, np. "utrudnianie postępowania karnego przez funkcjonariusza publicznego", zagrożenie karą byłoby wyższe i okres przedawnienia karalności dłuższy nawet o 10 lat.
- Większość przypadków przekazania akt stronie niemieckiej miała miejsce w latach 60. i 70. ubiegłego wieku - przypomniał prokurator Martyniuk.
Z naszych informacji wynika, że były również przypadki przekazywania Niemcom oryginalnych materiałów archiwalnych z II wojny światowej w latach 90., co może wskazywać na ogólną tendencję panującą w tym czasie. Przekazano wtedy stronie niemieckiej wystawę oryginalnych zdjęć "Powstanie Warszawskie 1944", archiwum Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy oraz kilkanaście tomów akt niemieckiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Ten ostatni zbiór darowano z dedykacją: "W imię dobrej współpracy...". Nie zostały one jednak objęte zawiadomieniem prezesa IPN do prokuratury, a prokurator nie zdecydował się na rozszerzenie zakresu postępowania o te wątki.
Małgorzata Goss

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100305&typ=po&id=po02.txt

Publikujemy odpowiedź Prokuratury na nasz list w sprawie dokumentów archiwalnych   oryginałów zeznań świadków, fotografii ...

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl          Olsztyn, 20 luty 2010 r.  

 

Etykietowanie:

22 komentarzy

avatar użytkownika nurni

1. .

"Zwrot oryginałów jest, według strony niemieckiej, niemożliwy, ponieważ zostały one umieszczone w systemie niemieckich archiwów i rozprowadzone po archiwach. Już trzy lata temu uzyskaliśmy tę odpowiedź z Ludwigsburga" Czyli to tak wygladało Kuleszowe "wypożyczenie".
avatar użytkownika Maryla

2. Kuleszowe "wypożyczenie"

wystawę oryginalnych zdjęć "Powstanie Warszawskie 1944", archiwum Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy oraz kilkanaście tomów akt niemieckiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Ten ostatni zbiór darowano z dedykacją: "W imię dobrej współpracy...". Nie zostały one jednak objęte zawiadomieniem prezesa IPN do prokuratury, a prokurator nie zdecydował się na rozszerzenie zakresu postępowania o te wątki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Selka

3. @Maryla

Trudno to czytać spokojnie. Teraz prawnicy - do roboty: jaka DALSZA droga postepowania sądowego?

Selka

avatar użytkownika Maryla

4. Selka

czekamy na odpowiedź z Prokuratury na nasz list. Dopiero po uzyskaniu odpowiedzi na pismie rozważymy dalsze kroki.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika nurni

5. dobrze ze rzecz podjął ND

Kompletnie sie na tym nie znam, ale czy ktos (i kto konkretnie) moze zlozyc zażalenie na decyzje prokuratury?
avatar użytkownika nurni

6. no i rzecz jasna warto poznac nazwiska tych

ktorzy tak "energicznie" zajmowali sie tą sprawą....
avatar użytkownika Selka

7. Podpis pod zdjęciem u gory:

"Fot. M. Borawski Gdy przekazywano do Niemiec "w imię dobrej współpracy" archiwalia niemieckiego MSW, dyrektorem naczelnym Archiwów Państwowych była Daria Nałęcz".

Selka

avatar użytkownika nurni

8. z tych "Nałęczów" co łatwo sprawdzić

.
avatar użytkownika Maryla

9. z tych Nałęczów

żona profesora, co oceniał pozytywnie scenariusz Chochlewa dla PISF. Sprawa jest w toku, czekamy na odpowiedź prokuratury. Mam nadzieje, że ND też nie odpuści tematu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Selka

11. @natenczas

Ten tekst już "lata" po necie :) I dobrze! Tak 3mać!

Selka

avatar użytkownika natenczas

12. > Selka

Przecież to o nas :) I bardzo dobrze,niech lata. Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony przez natenczas o pt., 05/03/2010 - 17:03.
avatar użytkownika jerry

13. Ciekawe...

a o największej, jak sami pisali ( i nie tylko oni ) aferze ostatnich lat, jakoś cicho... Bardzo ciekawe.

jerry

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

14. No prosze obudzil sie Nasz Dziennik

Przez 2 lata spal. Nie zainteresowal sie dlaczego IPN mimo zapewnien Arseniuka w Naszym Dzienniku nie podal wynikow skontrum w czerwcu 2008 http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20080621&typ=po&id=po01.txt Proceder pozbywania sie dokumentow z polskiego archiwum trwal od 1966 do 2004 r i byl to proces przestepczy ciagly w ktorym zmieniali sie tylko przestepcy. Dlaczego prokuratura sprawe podzielila na czesci i czy mogla tak uczynic? O przestepczym procederze wysylania archiwum obozow koncentracyjnych do Niemiec wspominala sedzia Maria Trzcinska w wywiadzie dla Nasze Polski o kilka lat wczesniej niz sprawa zostala ujawniona w IPNie. Dlaczego juz wowczas organa scigania przestepstw nie wznowily sledztwa?

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

15. Napisali o Blogmedii na Frondzie

http://fronda.pl/news/czytaj/polacy_oddali_niemcom_dowody_na_popelnione_przez_nich_zbrodnie_p gratulacje ;)
Ostatnio zmieniony przez Wojciech Kozlowski o sob., 06/03/2010 - 09:48.

Wojciech Kozlowski

avatar użytkownika natenczas

16. Panie Wojciechu,

Witam. Wczoraj zrobiłem zrzuty z 6. stron www,gdzie wymieniają nazwę Stowarzyszenia Blogmedia24.pl. Załączę je wieczorem. Pozdrawiam.
avatar użytkownika Maryla

17. Wojciech Kozłowski

Witam Panie Wojciechu, ND się "obudził" jako jedyny. Nie usprawiedliwiam ich, bo też mnie irytuje, ze jedyne medium, które stara sie pokazywac prawdę zamiast narracji, też omija sprawy "niewygodne". Ale nikt nie podjął tematu i zapewne nie bedzie kontynuował, poza nami. Jedyne, co pociesza, że perspektywy dla takich portali, które zajmuja się sprawami waznymi dla społeczeństwa, a nie narracją ustalana przez własciciela, są otwarte, a dla mediów, w których nie ma nic do czytania, poza powielaniem głupot, nadchodzi nieunikniony finisz i likwidacja. Pozdrawiam i walczymy dalej o sprawy naprawdę ważne dla naszej pamięci i tożsamości

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Unicorn

18. http://odkrywca.pl/hitlerowsk

http://odkrywca.pl/hitlerowskie-akta-rozplynely-sie-w-niemczech,354640.html ps. A propos tak częstego na prawicowych forach, blogach, portalach uczucia zwątpienia: http://pl.wikipedia.org/wiki/Teoria_elit
Ostatnio zmieniony przez Unicorn o sob., 06/03/2010 - 12:57.

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Maryla

19. http://www.poszukiwanieskarbow.com/Forum/viewtopic.php?t=29516

http://www.poszukiwanieskarbow.com/Forum/viewtopic.php?t=29516 Sobota-Niedziela, 5-6 sierpnia 2006, Nr 182 (2592) Dział: Polska Polska oddała dokumenty na temat Powstania Warszawskiego i akta Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy w wieczyste użytkowanie niemieckim archiwom Archiwa jak towar eksportowy Ujawniona niedawno afera w IPN związana z wysyłaniem do Ludwigsburga oryginalnych dowodów niemieckich zbrodni w Polsce to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Wto Sie 08, 2006 19:27 Odpowiedz z cytatem c.d.... IPN podejmie próbę odzyskania z niemieckich archiwów akt spraw dotyczących zbrodni popełnionych w Polsce przez III Rzeszę Finał w prokuraturze Sprawa utraty przesłanych do Ludwigsburga akt śledztw dotyczących zbrodni niemieckich popełnionych w okupowanej Polsce jest już w prokuraturze. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył prezes Instytutu Pamięci Narodowej prof. Janusz Kurtyka. W gronie osób odpowiedzialnych za nieprawidłowości wskazani zostali kolejni szefowie byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i jej poprzedniczki - Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, w tym prof. Witold Kulesza, obecny szef pionu śledczego IPN. Bezprecedensowa sprawa utraty z archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu akt dotyczących zbrodni niemieckich w Polsce znalazła swój finał w prokuraturze. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłych szefów Głównej Komisji złożył prezes IPN prof. Janusz Kurtyka. Zobowiązała go do tego uchwała Kolegium Instytutu, które uznało, że wyczerpały się możliwości wyjaśnienia tej kwestii na drodze postępowania wewnętrznego. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła już postępowanie przygotowawcze ad rem. Chodzi o sprawę przekazywania przez Główną Komisję do archiwum w Ludwigsburgu oryginalnych materiałów z prowadzonych w Polsce śledztw dotyczących zbrodni niemieckich, popełnionych w naszym kraju. -------------------------------------------------- Pozostaje więc do wyjasnienia w Prokuraturze : Sprawa utraty przesłanych do Ludwigsburga akt śledztw dotyczących zbrodni niemieckich popełnionych w okupowanej Polsce jest już w prokuraturze. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył prezes Instytutu Pamięci Narodowej prof. Janusz Kurtyka. W gronie osób odpowiedzialnych za nieprawidłowości wskazani zostali kolejni szefowie byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i jej poprzedniczki - Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, w tym prof. Witold Kulesza, obecny szef pionu śledczego IPN.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Unicorn

20. http://www.naszdziennik.pl/in

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100325&typ=po&id=po03.txt " Prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej - aby dokończyć śledztwa w sprawie niemieckich zbrodni wojennych - muszą prosić stronę niemiecką o dostarczenie decyzji procesowych podjętych w Niemczech i zweryfikować je pod kątem kwalifikacji prawnej czynu i respektowania praw polskich ofiar. Jeśli weryfikacja wypada negatywnie, podejmują własne śledztwa, ale o dowody zbrodni tym razem muszą pukać do niemieckich archiwów. Rzecznik praw obywatelskich otrzymał z Prokuratury Okręgowej w Warszawie dziewięć tomów akt tzw. sprawy Ludwigsburga wraz z informacją o prawomocnym umorzeniu postępowania z powodu przedawnienia karalności czynu. Chodzi o głośne śledztwo dotyczące nielegalnego przekazania archiwalnych dowodów zbrodni niemieckich na Polakach w ręce organów niemieckich przez byłą Główną Komisją Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Strona niemiecka zawłaszczyła te dokumenty, włączając je do własnych zbiorów. - Obecnie nasi prawnicy analizują dokumentację tego postępowania - poinformowała Anna Kabulska z biura RPO. Wskutek wydania Niemcom dowodów zbrodni pion śledczy IPN nie może prawomocnie zakończyć śledztw dotyczących zbrodni niemieckich na Polakach w okresie II wojny światowej. Oryginały materiału dowodowego wysyłane były do Centralnego Urzędu Administracyjnego Sądownictwa Krajowego ds. Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu, stamtąd rozsyłane do niemieckich prokuratur w celu weryfikacji karno-procesowej, a następnie przekazywane do niemieckich zbiorów archiwalnych. Była GKBZpNP, która kilometrami ekspediowała do Ludwigsburga archiwalia - zeznania świadków, zdjęcia, mapki sytuacyjne, protokoły oględzin i akty zgonu - nie była informowana o wynikach śledztw i procesów w Niemczech. Bynajmniej o to nie zabiegała! Cały proceder wysyłki odbywał się nielegalnie - ani strona polska, ani niemiecka nie odnalazły żadnych dokumentów, które świadczyłyby, że oba kraje łączyła umowa w tym względzie. W rezultacie przekazywana dokumentacja nie miała prawnie zagwarantowanej ścieżki zwrotu. Nierozliczone zbrodnie Z informacji IPN wynika, że otwartych pozostaje ponad 5 tys. postępowań karnych prowadzonych przez prokuratorów Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN. Najwięcej niezbadanych i nieosądzonych zbrodni niemieckich - aż 951, dotyczy Oddziałowej Komisji w Lublinie. W Łodzi pozostało do zamknięcia 439 śledztw, w Warszawie - 212, w Katowicach - 260. Za każdą z tych zbrodni kryje się śmierć, krzywda, upokorzenie Polaków, którym do dziś ramię sprawiedliwości nie przywróciło poczucia godności ludzkiej. Nawet jeśli w części tych postępowań zapadły decyzje procesowe niemieckich organów, wszystkie one są obarczone wadą w postaci nierespektowania praw pokrzywdzonych i ich sukcesorów, którzy nie byli informowani o przebiegu postępowania, nie mogli korzystać ze środków odwoławczych, a nawet nie zostali poinformowani o decyzji końcowej. Notabene, bilans sądownictwa zachodnioniemieckiego w zakresie karania za zbrodnie hitlerowskie prezentuje się niezbyt okazale. Od maja 1944 r. do grudnia 1986 r. skazano prawomocnymi wyrokami tylko ok. 6,5 tys. zbrodniarzy spośród blisko 91 tys. podejrzanych, którym przedstawione zostały zarzuty. A przecież sformułowanie oskarżeń świadczy o tym, że materiał dowodowy przeciwko tym sprawcom musiał być obszerny i wiarygodny. - Różnica między liczbą oskarżonych a skazanych jest ogromna - zwraca uwagę prokurator Antoni Kura z IPN, autor artykułu "Ściganie zbrodni nazistowskich a sprawa polskich dokumentów w Ludwigsburgu" opublikowanego w 2009 r. w cyklu zeszytów pionu śledczego IPN "Zbrodnie Przeszłości", tom 3., "Nazizm". Spośród zbrodniarzy, którzy doczekali się kary w Niemczech Zachodnich, 14 zostało skazanych na karę śmierci, 160 na dożywotnie więzienie, 6194 na czasowe pozbawienie wolności i 114 na... karę grzywny. Jeśli chodzi o zbrodnie hitlerowskie popełnione na terytorium Polski w granicach sprzed 1939 roku, sądownictwo zachodnioniemieckie prowadziło 140 procesów zakończonych prawomocnymi wyrokami. Na 355 oskarżonych w tych sprawach - 313 skazano, a 42 uniewinniono. Wobec rozmiaru zbrodni niemieckich, których świadkami było polskie pokolenie wojenne, liczby te mówią same za siebie. - Poza ściganiem pozostali chociażby kaci Powstania Warszawskiego - podkreśla prokurator Antoni Kura. Znacznie ostrzejszą politykę karania stosowała dawna NRD, gdzie na ponad 16,5 tys. oskarżonych przez prokuraturę o zbrodnie przeciwko ludzkości blisko 13 tys. skazano, w tym 118 na karę śmierci, 232 na dożywocie, a pozostałych na terminowe pozbawienie wolności. Zwalają na walkę z partyzantką Wiele postępowań karnych w Niemczech zostało umorzonych już na etapie postępowania w prokuraturze. Nie tylko z powodu śmierci, niewykrycia sprawców lub nieustalenia ich miejsca pobytu. Prokuratorzy IPN spotykają się z przypadkami, że przesyłane z Polski dowody zbrodni wojennych na ludności cywilnej były interpretowane przez organy niemieckie jako... dozwolone działania przeciwko partyzantom. Pion śledczy IPN otrzymał wytyczne, aby nie respektować orzeczeń niemieckich, które nie uwzględniają w opisie znamion "zbrodni wojennej" lub "zbrodni przeciwko ludzkości", ponieważ zachodzi "brak tożsamości czynu". Polscy prokuratorzy powinni więc w takich przypadkach kontynuować własne śledztwa o zbrodnie. W wyniku utraty dowodów prokuratorzy IPN zobowiązani do zamknięcia każdego śledztwa decyzją procesową (art. 1 i 45 ust. 3 ustawy o IPN) znaleźli się w wyjątkowo trudnej sytuacji: chcąc zakończyć postępowanie, muszą w każdej sprawie występować o informację, jaka decyzja procesowa została podjęta w Niemczech, zamówić tłumaczenie dokumentów, a następnie sprawdzić, czy była to decyzja w fazie ad rem czy ad personam, czy kwalifikacja czynu dotyczyła zbrodni wojennej lub zbrodni przeciwko ludzkości i czy przy jej podjęciu były respektowane prawa pokrzywdzonych. Jeśli nie, prokuratorzy IPN muszą podejmować zawieszone w Polsce postępowania. Stają wtedy w obliczu braku dowodów, które bezprawnie włączono do archiwów niemieckich. O każdy dokument muszą się zwracać do strony niemieckiej. Otrzymują go, jak pokazała praktyka, nie w oryginale, lecz w formie uwiarygodnionych kopii. Cała sytuacja uwłacza pamięci ofiar, a Polskę wystawia na pośmiewisko. - Zamykanie śledztw w sprawie zbrodni na Polakach przedłuży się o kolejne 10 lat - ocenia jeden z prokuratorów IPN. W październiku 2005 r., po wyborach, w których rządy objęła koalicja PiS - LPR - Samoobrona, władze IPN, nie wiedząc, jak uporać się z kuriozalną sytuacją w pionie śledczym, zwróciły się o zajęcie stanowiska do ministra sprawiedliwości. Wówczas funkcję tę pełnił Zbigniew Ziobro, który poinformował, że prowadzone przez IPN postępowania co do wszystkich czynów, które nie uległy przedawnieniu, należy - w świetle kodeksu postępowania karnego - uznać za pozostające w toku i fakt ten powinien stanowić podstawę żądania zwrotu dokumentów na potrzeby postępowania przygotowawczego. Minister nie wykluczył podjęcia konsultacji dyplomatycznych ze stroną niemiecką, jeśli IPN uzna to za potrzebne. Pozostawił przy tym prezesowi IPN decyzję, czy sprawę nielegalnej wysyłki akt za granicę skierować do prokuratury. Władze IPN energicznie zabrały się do porządków. Zarządzono skontrum w archiwach, aby ustalić, co zginęło z akt i gdzie zostało wyekspediowane. Wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania: "stróże pamięci narodowej" z czasów PRL zdążyli pozbyć się blisko 63 tysięcy dokumentów, z czego prawie 60 tysięcy przekazali do RFN. Prezes IPN Janusz Kurtyka złożył w 2006 r. doniesienie do prokuratury. Jesienią ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie po cichu umorzyła śledztwo z powodu przedawnienia karalności. Z naszych informacji wynika, że prokurator nie pokusił się nawet o wskazanie winnych. Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk nie chciał komentować tej sprawy ani też odpowiedzieć na pytanie, czy IPN odwołał się od tej decyzji prokuratora do sądu. Nie mamy też odpowiedzi z MSZ, czy zamierza podjąć interwencję dyplomatyczną w celu odzyskania zawłaszczonych dowodów zbrodni. Małgorzata Goss."

:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'

avatar użytkownika Maryla

21. Obecnie nasi prawnicy

Obecnie nasi prawnicy analizują dokumentację tego postępowania - poinformowała Anna Kabulska z biura RPO. Dzieki RPO, a my czekamy na odpowiedź z IPN na nasz list w sprawie,

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Agamemnon

22. Instytucja przedawnień utworzona została dla ochrony przestępców

politycznych i gospodarczych związanych z władzą. Przepisy te jako istotne Naród jako suweren nie potwierdził w ogólnopolskim referendum. A więc na mocy prawa naturalnego są nieważne. Wszystkie ustawy godzące w podstawowe interesy Narodu są nieważne a powoływanie się na takie "zapisy" jest bezzasadne. Ius et fraus numquam cohabitant.

Agamemnon ........................... Nieodpowiedzialny, kto głupiemu losy państwa powierzył.