Prawda. Jak deszcz

avatar użytkownika toyah
Już pojutrze będziemy obchodzić rocznicę wyborów 1989 roku. 4 czerwca tamtego roku miałem o dwadzieścia lat mniej i byłem bardzo szczęśliwy. Byłem szczęśliwy, ponieważ czułem ten wiatr, byłem pewien że to jest dobry wiatr, a przede wszystkim czekałem na ten wiatr całe długie lata. Ciekawe jednak jest to, że w tamtym czasie byłem przy tym wszystkim jak najgłębiej przekonany, że moje emocje są dzielone przez niemal wszystkich Polaków. W owych dniach znajdowałem się w nastroju tak podniosłym, że nawet w głowie mi się nie mieściło, że ów nastrój święta mógłby przejść gdziekolwiek niezauważony. Byłem więc bardzo zdziwiony, kiedy się okazało, że w tych wielkich, wspaniałych wyborach wzięło udział mniej niż 63% uprawnionych obywateli. Jeszcze bardziej szokujące było to, że kiedy po tym pierwszym, cudownym i tak podnoszącym na duchu, zwycięstwie, kiedy okazało się, że to wszystko się dzieje naprawdę, doszło do drugiej, uzupełniającej rundy 18 czerwca, i w głosowaniu wzięło udział zaledwie 25% wyborców. Proszę sobie wyobrazić sytuację, którą dziś mam w głowie. Po 50 latach niewoli, najpierw niemieckiej, a później sowieckiej, dochodzi do pierwszego, wreszcie trochę czystego, aktu demokracji i okazuje się, że – pomijając ten pierwszy nastrój emocji – całym tym wydarzeniem zainteresowanie wykazuje zaledwie co czwarty głosujący Polak. I nie mówię tu o najróżniejszego autoramentu intelektualistach – takich choćby jak Cezary Michalski – którzy zawsze mają swoje własne, często bardzo egzotyczne przemyślenia. Nie mówię tu też o najbardziej zaczadzonych polityką obywatelach, którzy nie potrafią ani na chwilkę wyjść poza swoje najbardziej partykularne interesy. Oni w tamtych dniach, naturalnie, zajęci byli czym innym. Ja mam na myśli ludzi. Zwykłych ludzi, którzy sobie żyją z dnia na dzień i – jak się wówczas, przed 20 laty okazało – nie ma takiej siły, która by ich zmusiła do jednego ludzkiego odruchu, o ile nie pokaże się im tego jednego ludzkiego powodu, dla którego ten ruch warto wykonać. Dziś, kiedy za oknem – i tym realnym i tym sztucznym oknem telewizora – toczy się debata o tym, co się w Polsce wydarzyło dwadzieścia lat temu i co w związku z tym słychać teraz, w roku 2009, bardzo chciałbym wiedzieć, co się stało z tymi wszystkimi ludźmi, którzy 18 czerwca 1989 roku, w tę piękną czerwcową niedzielę powiedzieli sobie i Polsce, że oni to wszystko mają, najzwyczajniej w świecie, w nosie. Ciekawy jestem, czy oni dziś żałują, że wtedy zostali w domu, czy może czują z tego powodu wyłącznie złośliwą satysfakcję, czy może nawet tamtego czerwca nie pamiętają? Chciałbym wiedzieć, czy oni dziś interesują się w ogóle polityką, czy mają zamiar głosować za tydzień w wyborach europejskich i czy – jeśli zechcą oddać swój głos – oddadzą go na Platformę Obywatelską, czy może na PiS, czy może na komunistów? I dlaczego tak, a nie inaczej? Bardzo bym chciał wiedzieć, co sobie myślą właśnie oni. Tamte 75 % Polaków, którzy w momencie gdy – jak się zdawało – przyszedł czas rewolucji, wzruszyli tylko ramionami. Ale nie wiem. Mogę dziś mówić wyłącznie w swoim imieniu. W imieniu kogoś, kto właśnie w tej chwili pisze swój kolejny tekst w Salonie24, a jednocześnie jednym uchem słucha, jak z telewizora za ścianą biegną słowa wypowiadane przez człowieka o nazwisku Janusz Lewandowski. Człowieka, który – jestem głęboko przekonany – dwadzieścia lat temu głosował tak jak ta ogromna wówczas mniejszość. Otóż ja sobie myślę nie najlepiej. I podobnie nie najlepiej się czuję. Przez te dwadzieścia lat otrzymałem niemal wszystko to, na co liczyłem, że dostanę tamtej czerwcowej niedzieli. Mam dziś więc przede wszystkim wolność bezkarnego – przynajmniej jak na razie – pyskowana. Mam paszport w pudełku na szafce. Mam również graniczące z pewnością poczucie, że mijający na ulicy policjant nie da mi bez powodu po pysku. No i przede wszystkim jednak – mam te już przysłowiowe banany. Banany wprawdzie ostatnio dwa razy droższe niż jeszcze rok temu, ale za to w ilościach dowolnych i w dowolnych niemal miejscach. Czy to dużo? Skoro to jest – jak już wspomniałem – prawie wszystko, na co kiedyś liczyłem, to chyba bardzo dużo. W takim razie, czemu jestem dziś w tam marnym nastroju? Czemu się więc nie cieszę, tak jak choćby dziennikarze stacji TVN24, którą – tak na marginesie – dostałem wraz z całą resztą w komplecie? Czy jest tak, że to co dostałem, po tych dwudziestu latach okazało się wcale nie tak potrzebne, jak mi się wtedy wydawało? Czy może chodzi o to, że jakość tego co dostałem jest niższa od zapowiadanej? Czy może sęk w tym, że na miejsce ówczesnego milicjanta przyszedł ktoś zupełnie inny? O wiele straszniejszy? A może problem leży w tym, że właśnie ta jedna, jedyna rzecz, której tamten wiatr jednak nie przywiał, była tym jednym jedynym gwarantem tego, że cała reszta będzie w ogóle miała jakiekolwiek znaczenie? I sens? Czy to możliwe, że to czego – jak się w końcu okazało – jednak nam poskąpiono, załatwiło całą sprawę odmownie? Czy może być tak więc, że te 75% dorosłego społeczeństwa odmówiło udziału w wyborach w czerwcu roku 1989, bo oni wciąż czekali na ten jeden prosty – tak bardzo prosty – znak? I go nie zobaczyli?
Etykietowanie:

12 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. oni wciąż czekali na ten jeden prosty – tak bardzo prosty – znak

Nie zobaczyli wtedy, nie widzą tym bardziej teraz, 20 lat PO. pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jan Kalemba

2. Szanowny Autorze

Powiada Pan o "trochę czystym" akcie demokracji, a mnie to przypomniało "trochę czystą" jakby dziewicę. Proszę mi wybaczyć, ale ja wtedy nawoływałem do bojkotu tych "wyborów", dla których, już w ich trakcie, musieli przerabiać ordynację... Pozdrowienia
Jan Kalemba
avatar użytkownika jlv2

3. @Autor

Ja wtedy uwierzyłem. Och, jakimżesz ja idiotą byłem. No, ale wtedy miałem 20 lat mniej. Gdyby wtedy było to, co było 2 lata temu, to bez wahania zagłosowałbym na PO. Byłbym lemingiem. A może byłem ówczesną wersją dzisiejszego leminga? Kto wie. Ale lata doświadczeń robią swoje. Dlatego od małego oduczam indoktrynowane niemiłosiernie dziecko w szkole tych idei unijnych i wielu innych rzeczy.
jlv2
avatar użytkownika Sceptyk

4. Autor/Jan Kalemba

Pan Jan Kalemba słusznie podnosi sprawę zmiany ordynacji między pierwszą a drugą turą. Mam takie osobiste wrażenie, że to była jedna z przyczyn tak niskiej frekwencji. Ja poszedłem na drugą turę, ale, pamiętam, miałem jakiś niesmak. Pozdrawiam
avatar użytkownika toyah

5. Maryla

Może w końcu zobaczą. A my z nimi.
toyah
avatar użytkownika toyah

6. Jan Kalemba

Wie Pan, ja naprawdę na ten dzień czekałem lata. A przy okazji, nigdy nie chciałem wszystkiego. Troszeczkę. A i tak okazalo się, że za wiele.
toyah
avatar użytkownika k24

7. po prostu...

20 lat temu ludzie czuli że ta demokracja -ideowo piękna, to "nie ma jaj" Poza tym mechanizmy społeczne mocno patologiczne, układy, relacje międzyludzkie pozostały nie naruszone, a nawet "impregnowały się.
avatar użytkownika Jan Kalemba

8. @ Toyah

W kwestiach etycznych nie ma TROSZECZKĘ. Nie można być troszeczkę nieuczciwym i troszeczkę kłamcą, a Pan chyba uwierzył im, że tak może być.
Jan Kalemba
avatar użytkownika hrabia Pim de Pim

9. po latach niewoli ...

"Po 50 latach niewoli, najpierw niemieckiej, a później sowieckiej, dochodzi do pierwszego, wreszcie trochę czystego, aktu demokracji" No dobrze, a wybory 1947? Wynik ostateczny został co prawda sfałszowany, ale ówcześni wyborcy pomimo zmasowanego zastraszania przeciwników komunizmu głosowali odważnie na opozycję. Dlaczego tamten akt demokracji miałby być gorszy z punktu widzenia wyborcy od aktu z 1989? W obu przypadkach władza grała znaczonymi kartami. Pozdrawiam -

hrabia Pim de Pim

avatar użytkownika triarius

10. bardzo dobry tekst

Widzę, że powoli zapominasz Picassa? Nie, żartuję. Naprawdę jeden z Twoich lepszych tekstów, a to niemało.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika 1Maud

11. toyahu@

Ilu z nas wtedy, niesionych euforią,uwierzyło? Ba , widzieli nawet wszystkie znaki...tylko, to była fatamorgana. Pozdrawiam serdecznie
mfp
avatar użytkownika Jazzek

12. 25%

Tak jak pisał Jan Kalemba, frekwencja 25% w wyborach uzupełniających była w jakiejś części efektem protestu przeciw zmianie ordynacji wyborczej w trakcie wyborów. Ja też nie brałem w tym udziału. Twoje rozczarowanie, Toyahu, 63% frekwencji, moim zdaniem wynikało też z tego, że w punktach wyborczych przewalały się tłumy. W porównaniu z ostatnimi wyborami komuszymi (ponad 80% oficjalnej frekwencji!) dawało to złudzenie, że mogło przyjść do urn nawet 90% ludzi. Nie zapominajmy przy tym o radykalnych środowiskach, jak SW, które te wybory bojkotowały. Poza tym mogę się już teraz przyznać do pewnej naiwności, jaką wówczas wykazałem. Otóż hasła o demokratyzacji potraktowałem dosłownie i pozwoliłem sobie na wolny wybór - czyli niegłosowanie na obóz Jaruzela czy Wałęsy, ale na kandydata Solidarności'80. Dopieroż się zdziwiłem, jak zobaczyłem, że to nie były wybory, tylko plebiscyt.