Sad polowy, czyli poczucie humoru w wersji sowieckiej(II).

avatar użytkownika Tymczasowy

Rzecz sie dziala pod koniec wojny w jednym ze slaskich miast. A dokladniej, byly to Gliwice. Miasto szpitali, i niestety ozdrowiencow. Nic to, ze kustykali, pokaszliwali i tak dalej. Jakies spluwy i tak mieli przy sobie i pod wieczor wybierali sie na miasto. Po nocach slychac bylo tylko rozpaczliwe wolania o pomoc gwalconych Niemek. Pewnie, ze wobec skali zjawiska, "bojcy" zalapywali sie na syfa i tryperka. Ale to nie moj problem, bo w tym calym syfie, ze tak powiem, nie partycypowalem. Pewnie, ze na scianach domow wisial rozkaz Stalina zakazujacy pod grozba kary smierci, dokonywania gwaltow, rabowania i co tam jeszcze swawolne wojsko w czasie wojny moze robic. Kazdy wiedzial, ze to taka pewna grzecznosciowa forma bez wiekszego znaczenia.

Jednakowoz, pewna Niemka sie uparla i udala sie ze skarga do radzieckiego prokuratora. A ten, zabral sie za sprawe i zrobiono pokazowy sad polowy na rynku calkiem dzis fajnego miasta. Za stolem zasiadl Wysoki Sad i prokurator. Obroncy nie bylo, bo jak powszecnie wiadomo, wysluchiwanie "papug" to tylko strata bezcennego czasu. A zycie, kazden jeden z nas, ma przeciez tylko jedno. A potem juz spotkamy sie w Niebie i zobaczymy co sie tam da ugrac,co poswawolic z kolezankami, co wypic i co zabradziazyc. Rzadko ktory kacapek do nas dotrze. W koncu to bardzo daleko, a dokladniej, wysoko. 

Ci za stolem w wiosennym upale raczyli sie jakims zoltawym plynem z duzych, litrowych butelek. Z czasem, ruchy Wysokiego Sadu stawaly sie coraz wolniejsze i pojawily sie problemy z formulowaniem pytan. A po drugiej stronie stal tlum Niemcow. Najpierw wyprezony uroczyscie, bo w koncu sytuacja byla powazna, urzedowa, a niemce "Ordnung" sobie cenia, tak jak to robili przynajmniej przez ostatnie dwa wieki. Przez caly czas armia udawala, ze jest spoleczenstwem i panstwem. Cale zycie bylo jej podporzadkowane.

Z czasem jednak, tlum zaczynal sie, jakby mimowolnie, cofac, a nawet zapadac  w sobie. A to za sprawa, dynamika przebiegiem calej sprawy. Otoz, sedziowie pytali dwoch oskarzonych bardzo szczegolowo, kto trzymal za nogi, kto co zdejmowal i wyjmowal, a nastepnie co i gdzie wkladal.

Sadowi wszystkie te szczegoly bardzo sie podobaly, bo zglebiali temat jak naukowcy w jakiejs placowce uniwersyteckiej. Nawet padaly pytania o charakterystyke zewnetrznych narzadow plciowych zgwalconej Niemki. Dzis nazywaja to pornografia. A to wszystko w imie dotarcia do prawdy - wartosci niewatpliwe najwyzszej, po prostu swietej. To przeciez nie moglo, w zaden sposob, byc nudne.

Postep wydarzen wygladal nastepujaco. Wysoki Sad robil sie coraz bardziej czerwony na twarzy i coraz czesciej siegal po zoltawy plyn odswiezajacy w litrowych flachach. Naczelny sedzia byl wyraznie ubawiony. "-To co,  ty wlazl na nia drugi?" - pytal na przeklad i po uzyskaniu odpowiedzi twierdzacej, zarykiwal sie smiechem. Nie moglo to nie wprawiac w dobry nastroj oskarzonych.Strwozony tlum cofal sie coraz bardziej przestraszony. Dwaj oskarzeni poczuli sie bohaterami spektaklu i coraz barwniej opowiadali o przebiegu wydarzen. Zaczeli nawet zadziornie rzucac spojrzenia w kierunku zgwalconej, a nawet wiecej, innych Niemek, ktore w tlumie sie znalazly. Jak raz dobrze poszlo, to nie mozna popelnic grzech zaniechania przyjemnej przeciez powtorki.

Zaczelo wygladac na to, ze oskarzeni szykuja sie do poprawki. Kto wie, moze nawet przy pomocy pulkownikow zasiadajacych za stolem sedziowskim?

Jak juz pierwsze, a potem, szczytowe, emocje opadly i sprawa zaczela marniec, jak jakas rzeczka na pustyni saharyjskiej, nagle nastapil mocny, choc niespodziewany  zwrot. Otoz, Najwyzszy Sedzia nagle powstal. Siegnal nawet po czapke. A potem ja na swoja (glow nie pomylil) glowe nalozyl. I wrzasnal, ze w imieniu wladzy radzieckiej, prawa obowiazujacego w Ojczyznie chlopow i Robotnikow oraz Dekretu Samego Naczelnego Wodza, Towarzysza Stalina, i co tam jeszcze "Job Twoju Mac!", wydaje wyrok! "Rastrielac!".

Szybko bojcy chwycili pod rece rozbawionych oskarzonych i postawili pod murem. A potem pojechali po zdumionych z "pepesz".

Etykietowanie:

5 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. ukaz to ukaz

Stalin napisał, to Rastrielac. Nawet pijany prokurator umie wybrać pomiędzy swoja, a bojców głową.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Marylu

Droga Duszko, ja bym jednak polemizowal. "Glowy" to za ladnie powiedziane. Moze lepiej byloby uzywac formy: "lby"?. Mysle, ze ich kadluby noszace to, co jest przedmiotem wlasnie zawiazujacej sie, goracej polemiki,by sie nie obrazily z powodu uzycia stosowniejszej formy.
avatar użytkownika Maryla

3. Moze lepiej byloby uzywac formy: "lby"?

nie będę sie spierać, jestem za, a nawet przeciw ;)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika wiki3

4. E tam!

Jeszcze lepiej zgodnie z rosyjskim powiedzonkiem: "roża kak żopa, prosit kirpicza" Pozdrawiam

"Jeśli pozwolisz by robactwo się rozmnożyło - rodzą się prawa robactwa. I rodzą się piewcy, którzy będą je wysławiać"

avatar użytkownika kryska

5. Tymczasowy

Pewnie im ten żółtawy płyn odświeżajacy pomógł w podjęciu "heroicznej" decyzji. pzdr
pozdrawiam -Przeciwność uczy rozsądku,dobrobyt go odbiera- SENEKA Młodszy