U B E C Y - XIV

avatar użytkownika Tymczasowy

Wydawalo mi sie, ze ubectwo w dawnych czasach rabowalo polskich obywateli, gdyz ich dobra byly pod reka: aresztowania, rewizje... Nie myslalem, ze juz wtedy, a nie tylko w latach 1980. wybieralo sobie  miodek prosto z ula, czyli z depozytow. Dowodem na to jest funkcjonariusz Kazimierz Pieszko ur. w 1915 r. w Wilnie i w kwietniu 1944 r. kursant Szkoly Specjalnej NKWD w Kujbyszewie. Juz w sierpnu 1944 r. zostal oficerem zywnosciowym RBP, a od grudnia tego roku - kierownikiem Wydzialu Administracyjno-Gospodarczego SOB Lublin. Ci rozni zaopatrzeniowcy w wojsku i innych sluzbach mundurowych, to ludzie interesu. I tak tez bylo z rzeczonym Kazimierzem P. Przetrwal tylko do maja 1946 r., kiedy to zostal zwolniony dyscyplinarnie "za pijanstwo i rozluznienie dyscypliny w urzedzie".  A dokladniej, to bylo tak:

"[...] w toku dochodzenia ustalono, ze upijal sie do tego stopnia, iz wartownicy wynosili go z samochodu. W towarzystwie osob obcych urzadzal czeste libacje w Urzedzie. Rozdawal swoim znajomym rzeczy nalezace do depozytu [...] Postepowaniem swoim doprowadzil Urzad do takiego rozluznienia, ze sprawa pijanstwa i szbrownictwa uprawianego przez funkcjonariuszy Urzedu, byla omawiana na posiedzeniu Miejskiej Rady narodowej w Chorzowie oraz poruszana w jednym z tamtejszych dziennikow".

No i polegl pan porucznik, szczery NKWD-zista.

Skad wiem, ze esbectwo w latach 1980. zabieralo do kieszeni depozyty, ktore mialy sluzyc w sledztwie? A no z bezposredniego kontaktu z takim funkcjonariuszem. A bylo to tak: po wydaniu nakazu trzymiesiecznego aresztowania przez prokuratora wojewodzkiego w Katowicach przewiezli mnie z "Pentagonu" na "Mikolowska". Tam pod cela czekalo juz dwoch aresztantow. Jeden konfident udajacy KPN-owca - to zle, drugi, to kapitan z PG (Przestepstwa Gospodarcze) w KM MO - to dobrze. Wyladowalem na materacu tuz przy kibelku. Oni spali na pietrowych lozkach. Konfident natychmiast, juz w nocy, zaczal "obrobke", a to spiewal cos o rodzinnym domu itp, a to opowiadal jakim byl bohaterem w podziemiu.

Rano, jak sie przejasnilo, zrobilo sie przyjemnie, gdyz kapitan okazal sie osoba kulturalna i przyjemna w rozmowie. Najpierw opowiadal jak slaby jakosciowo jest sprzet ZOMO. Pozniej o sprawie za ktora siedzial. Otoz, wrobiono go (za kratami wszyscy mowia, ze sa niewinni) w kradziez zlotej i zrebrnej bizuterii z depozytu (metalowa kaseta) w sprawie przestepstwa gospodarczego, ktora prowadzil. Przy okazji dogadalismy sie przypadkiem w sprawie pewnego lokalu w duzym budynku mieszkalnym kolo, ktorego zwyklem przechodzic idac rano do pracy. To tuz ponizej Pomnika na Osiedlu Paderewskiego. Moja uwage zwracala ciagla obecnosc parkujacych pod blokiem samochodow obcych marek. Dosc czesto sie zmienialy. Nie mialem pomyslu na wyjasnienie zjawiska. Tymczasem Kapitan opowiedzial mi smakowita historyjke o tym, jak jego ekipa miala za zadanie obserwacje lokalu uzywanego do handlu towarem z przemytu. Jednakowz, ekipa marzla w bramie budynku naprzeciwko i sie rozgrzewala wodka. Spili sie i porzegapili wazny moment operacji i ta sie nie powiodla.

Korniszon-konfidenciak szybko doniosl, (zwykle konfidenciak lapie sie za brzuch i chce isc do "lekarza") ze kapitan klepie i go niestety zabrano. W ten to sposob stracilem dobrego towarzysza do rozmowy i dobre zarcie, ktorym mnie czestowal. W kolejnych celach juz nigdy nie spotkalem tak udanego kolezki.

Kolejny dowod znanego prawa, ze gorsze wypiera lepsze.

napisz pierwszy komentarz