Rachunek strategiczny wojny na Ukrainie

avatar użytkownika Tymczasowy

Rachunek strat i zyskow strategicznych wojny na Ukrainie jest prosty, Stany Zjednoczone zyskuja kazdego dnia, zas Federacja Rosyjska kazdego dnia traci. Tylko slepy tego nie widzi. Az dziw, ze ci w Moskwie tego nie dostrzegaja. Coz, ich sprawa, szkoda tylko, ze przy okazji tak wielu dobrych ludzi traci zycie i dokonuje sie tak duzo zniszczen.

Mimo, ze Amerykanie w prowadzonych przez siebie wojnach w Wietnamie, Afganistanie i Iraku zaangazowali ogromne zasoby militarne i finansowe, to stopien osiagniecia zakladanych celow byl bardzo watpliwy. Niby byly strategiczne, ale nie te z najwyzszej polki. Tym razem jest inaczej, oficjalnie Ameryka wojny nie prowadzi, nie gina jej zolnierze, a coraz bardziej widac, ze systematycznie osiaga jeden ze swoich najwazniejszych celow strategicznych, jakim jest od czasow bezposrednio po zakonczeniu II wojny swiatowej, oslabienie Rosji. 

Wladze amerykanskie wydaja miliardy dolarow na pomoc walczacej Ukrainie, ale stosunek kosztow do zyskow jest bardzo dobry. Duza czesc tych miliardow idzie na pozbycie sie z magazynow nieco juz leciwego sprzetu, ktory i tak bylby niebawem przeznaczony na zlom i zastapiony najnowoczesniejszym sprzetem. Zyskiem jest oslabienie groznego przeciwnika i to do stopnia, o ktorym przed wybuchem wojny Amerykanie nie mogliby marzyc. Mam na mysli niszczenie rosyjskich bombowcow strategicznych (to bardzo powazna sprawa), zatapianie nowoczesnych okretow wojennych, przetrzebianie najnowoczesniejszego rosyjskiego lotnictwa, ktore, jak mozna to zauwazyc, jakby prawie zniknelo z pola walki i zuzycie do granic przyjetych norm ilosci rosyjskich pociskow samosterujacych.

Rosja kurczy sie i zaweza. Mozna to nazwac kleska cywilizacyjna.Traci zasoby militarne, gospodarcze i demograficzne. Dochod narodowy spada na leb na szyje, choc plyna z Moskwy wiadomosci, ze zmniejszy sie jedynie o kilka procent. Nikt nie jest w stanie tego wyliczyc, wlacznie z Ruskimi, ktorzy od zawsze falszuja statystyki ekonomiczne. Doliczyc tez trzeba lecacy na leb, na szyje prestiz FR na arenie miedzynarodowej, a co jest dla niej bardzo bolesne, w kregach wojskowych. To przeklada sie bezposrednio na odwolywane obecnie kontrakty na zakup sprzetu i ich brak w przyszlosci. Jeszcze rok temu Rosja nalezala do scislej czolowki "handlarzy smiercia". Przy bolesnym spadku dochodow z eksportu surowcow, co Rosji pozostanie?

Mowi sie, ze poziom tolerancji obnizenia poziomu zycia w spoleczenstwie rosyjskim jest wysoki. Ale przeciez musza byc tego granice. Tak krytykowane sankcje gospodarcze wprowadzone przez Zachod na Rosje przyniosly na dzien dobry utrate 5 mln. miejsc pracy. Nie da sie tego bezposrednio przelozyc na poziom bezrobocia, gdyz rosyjski moloch gwaltownie potrzebuje ludzi do wojska.

Wycofanie sie wielu firm zachodnich, wlacznie z sieciami handlowymi, doprowadzilo do zauwazalnego, naocznego spadku jakosci zycia w Rosji. W koncu dzialaly one w tym kraju po to by podniesc jakosc zycia mieszkancow. Przykladowo, jesli juz w maju 2022 r. produkcja samochodow w FR spadla o 96.7%, bardzo wielu uzytkownikow samochodow juz jezdzi na gorszych, mniej ekonomicznych samochodach.

Rosja zubaza i powaznie traci tez swoja przyszlosc. Wyczerpywanie zasobow materialnych to jedno, a przeciez kluczowe sa zasoby ludzkie. Nawet jesli ma sie ponad sto milionow ludzi, to gwaltowana utrata 700 tys. mlodych, wyksztalconych (w wiekszosci z branzy komputerowej), ktorzy uciekli z Rosji bedzie bardzo dla kraju kosztowna. Ukraincy w czasie dzialan wojennych zdazyli ubic ponad 100 tys. soldatow. Przemnozyc przez trzy by uzyskac liczbe rannych, to dochodzi 300 tys. ludzi niepelnosprawnych. Wlasnie odgrazaja sie, ze powolaja do wojska jeszcze pol miliona. Dla mnie to oznacza olbrzymia ilosc zolnierzy, ktorzy przejda kiedys do cywila i beda mieli PTSD. Moze byc ich nawet 30%. Przyniesie to ogromny nieporzadek spoleczny. Gdyby ktos kiedys opisal iluz to zolnierzy rosyjskich po zakonczeniu II-ej wojny swiatowej, bez systemu wdrazania do zycia  w normalnym zyciu, przegralo swoje zycie i swoich rodzin, to mozna byloby sie zlapac za glowe. Amerykanie taki system mieli, choc byl kosztowny finansowo.

Przyszlosc spoleczenstwa, to takze jakosc sluzby zdrowia. Dzis rosyjscy lekarze sa na froncie i jego tylach. Cywilna sluzba zdrowia padla. O ile sie zmniejszy dlugosc zycia u naszych azjatyckich sasiadow?

Pomimo przedstawionych wyzej okolicznosci wodz Putas kilka miesiecy temu zapowiedzial bunczucznie, ze "Rosja jeszcze nie zaczela naprawde". Co wiec sie stanie, gdy Ruskie zaczna naprawde? Powiedzialbym przecietnemu kacapkowi, ze az strach sie bac i to by go wlasnie bezposrednio dotyczylo.

 

 

3 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. Najgorsze w tym, że Putin i jego otoczenie

chcą jeszcze prowadzić tę wojnę, zapewne w nadziei na zwycięstwo, choćby symboliczne.
Przy czym wbrew pozorom nie jest to wojna Ukrainy tylko z Rosją. Jest to wojna z Rosją i jej sojusznikami. Sankcje ekonomiczne mimo, że dotkliwe to jednak za sprawą Niemiec i Francji są dziurawe. Dostawy sprzętu zbrojeniowego z Niemiec i Francji na Ukrainę niby są, ale sprzęt jest tak słabej jakości, że nadaje się głównie na defilady. Takie paradne armaty, paradne systemy przeciwlotnicze a podobno dobrych czołgów to Niemcy odmawiają. Akceptacje dla wojny widać dokładnie w propozycjach politycznych zarówno Niemiec jak i Francji. Można powiedzieć, ze kraje Dorzecza Renu są za zwycięstwem Rosji. Dążenie do pokoju jak najszybciej, to nic innego jak akceptacja dla rozbioru Ukrainy, akceptacja dla tej wojny i jej celu.
I teraz pytanie zasadnicze: jaki mają oni w tym interes i jak przegrana Rosji wpłynie na ich możliwości ekonomiczne i polityczne. Pamiętajmy, że Dorzecze Renu to najstarsze i zapewne największe zagłębie przemysłowe na świecie, ale nie zmodernizowane! W dalszym ciągu jego podstawą jest produkcja wyrobów metalowych, w tym maszyn i urządzeń, ciężka chemia i przemysł spożywczy. Natomiast nowe technologie są tam słabo rozwinięte. Mimo, ze automaty do produkcji tzw wafli krzemowych robione są w Holandii będącej częścią tego zgłębia, to jednak wafle robione są praktycznie tylko w USA, przynajmniej te nowoczesne. Prawdopodobnie te urządzenia są robione na licencji amerykańskiej i to amerykanie decydują , gdzie mogą być sprzedawane. Tak tradycyjne zagłębie potrzebuje tradycyjnego zaopatrzenia surowcowego a takowe może zapewnić tylko Rosja. Jeżeli jednak Rosja chciałaby bardziej przetwarzać choćby częściowo swoje surowce, to w tym momencie wyprodukowanie w Europie konkurencyjnych cenowo towarów handlowych było by praktycznie nie możliwe.
Wychodzi więc z tego, że warunkiem egzystencji ekonomicznej zagłębia Dorzecza Renu jest skupienie się Rosji na produkcji militarnej i na bardzo kosztownej ekspansji terytorialnej. Tylko wtedy Rosja nie będzie miała możliwości inwestowania w swój rozwój ekonomiczny i będzie musiała zaopatrywać się we wszystko, nawet w to co sama mogła by zrobić, w Europie płacąc za te towary surowcami.
Czyli ekspansywna polityka Rosji jest warunkiem egzystencji zarówno Francji jak i Niemiec, jak i Holandii czy Belgii! Powstrzymanie zaś jej ekspansji to dla Dorzecza Renu katastrofa geopolityczna.
Rodzi się wiec następne pytanie, czy pomagając Ukrainie Amerykanom bardziej chodzi o Rosję czy o ambicje stolic europejskich?
Jeżeli amerykanom chodzi o ambicje europejskie to oczywiście Ukraina wygra tę wojnę ale w ten sposób, by Rosja nie poniosła klęski totalnej a ceną za takie rozwiązanie może być ściślejsze związanie z USA niż z Europą. Jeżeli by do tego doszło, to USA mają duże szanse na wygranie konfliktu z Chinami , bo będą one jakby w kleszczach. Z jednej strony Indie, z drugiej Japonia , z trzeciej Rosja a od strony morza USA

uparty

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Krok po kroku

Sankcje spowodowaly, ze Rosja traci 160 mln euro dziennie. Po wejsciu kolejnych sankcji w dniu 5 II 2023 r., suma tych wzrosnie do 280 mln. euro dziennie.

avatar użytkownika michael

3. MIT O ROSYJSKIEJ POTĘDZE - (Przedruk)

Przedmowa:
Znakomita jest ta analiza, która łącznie z hipotezą Upartego jest rekordem tak zwięzłej i zarazem trafnej strategicznej diagnozy geopolitycznej sytuacji rosyjskiego molocha. Mój tekst o micie rosyjskiej potęgi nie jest polemiką, a uzupełnieniem, które pomyślałem jako argument wzmacniający diagnozę zarówno Tymczasowego i Upartego. Szczególnie z tego powodu, że faktyczny stan Federacji Rosyjskiej jest obciążony bardzo poważnymi konfliktami wewnętrznymi, które stanowią samoistne zagrożenie stabilności całego systemu rosyjskiej państwowości. Bardzo możliwe, że wojna jest jedynym i ostatnim narzędziem stabilizacji systemów Federacji Rosyjskiej. Być może takie są rzeczywiste rachuby rosyjskich elit politycznych.
Wydaje się jednak, że te rosyjskie rachuby działają w sposób przeciwny do takich nadziei. Oryginał poniższego tekstu jest tam [link]

____________________________________________

MIT O ROSYJSKIEJ POTĘDZE

PISZĘ OD LAT O TYM CO WIDZĘ I WIEM O ROSJI. Na przykład - wiemy, że Rosja swoim produktem narodowym brutto (...), jest krajem, który rozmiarami swojej gospodarki jest porównywalny z jednym ze średnich krajów Unii Europejskiej. Rosyjska moc gospodarki jest podobna do holenderskiej, hiszpańskiej albo włoskiej. Czyli nie jest to żadne mocarstwo, nawet regionalne.

Pisząc o WIELKIEJ ROSJI zwykle informuję o tym, że nawet to porównanie oddala nas od zrozumienia rzeczywistości dlatego, że wielka przestrzeń Rosji nie jest świadectwem potęgi, lecz czymś zupełnie przeciwnym. Ten wielki rozmiar nie jest atutem, ale dodatkowym ciężarem, obciążajacym rosyjską gospodarkę kosztem transportu i obsługi całej logistyki.

Przykładem może być porównanie z Holandią, w której zaopatrzenie we wszelkie towary potrzebuje finansowania kosztów transportu na co najwyżej dwieście kilometrów, a w Rosji ze wschodu na zachód jest około 9.000 kilometrów, a od północy na południe, to mniej więcej 4 tysiące kilometrów. To sam rozmiar. A jeszcze położenie geograficzne Rosji przypomina wielką beczkę, w której są tylko trzy efektywne kurki umożiwiające dostęp, trzy okna do wymiany towarowej - na Bałtyku, na Morzu Czarnym i na Pacyfiku okienko we Władywostoku.

A to jeszcze małe piwo. Są jeszcze inne czynniki, na przykład struktura gospodarki, która jest zasilana głównie ropą i gazem, której wykorzystanie wymaga istnienia odpowiedniej dla tego źródła infrastruktury technicznej, czyli odpowiedniego zasilania inwestycji. Ale niestety.
Rosyjski budżet zasilany jest głównie ze sprzedaży surowców energetycznych czyli węgla, ropy i gazu, to połowa budżetu, ale ponad 30% czyli ponad jedna trzecia dochodów budżetu wydawana jest na wojsko i bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne. Już ta struktura sugeruje, że ta wielka moc rosyjskiego mocarstwa jest rozdętym balonem, jest bękartem zdegenerowanej struktury, prowadzacej rabunkową gospodarkę. Wszystko na armię.

Dla porównania Polska wydaje na podobne cele 3% PKB, i to jest prawie ponad siły. A Rosja wydaje ponad 30%. Taka jest prawda o rosyjskiej potędze.

A do tego należy dołączyć dyskusję o jakości tej gospodarki, łacznie z oceną jakości sily militarnej. I tu mamy kolejna bańkę mydlaną.
Pisałem wielokrotnie o ujawnieniu tej szalonej dysproporcji, poczynajac od informacji o przyczynach strategicznej klęski rosyjskiej technologii wojennej ujawnionej w czasie Wojny Sześciodniowej w czerwcu roku 1967 oraz w czasie operacji Pustynna Burza w 1991 roku. W obu wojnach setki pancernych pojazdów rosyjskiej produkcji było rozstrzeliwane nieomal bez strat własnych. To jest świadectwo rosyjskiej klęski w kolejnych wojnach, następującej w wyniku dysproporcji w systemach zarządzania polem walki i precyzją broni wykorzystywanej do walki. Mówiąc brutalnym językiem diagnoza jest następujaca - ogromne pieniądze idą na produkcję doskonałych czołgów, ale ich wykorzystanie jest do dupy. Jest to prymitywna diagnoza. Ale taka jest prawda.

Przewaga polskich haubic zwanych Krabami nie wynika z tego, że mają lufy z lepszej stali, ale ze względu na elektroniczny system TOPAZ służący do kierowania ogniem oraz inteligentną amunicję fruwającą na 60 kilometrów, a także ze względu na wygodę załogi, która dysponuje na pokładzie ekspresem do kawy. To nie luksus, ale przewaga cywilizacyjna, która od stu lat nie znika, lecz wciąż rośnie.

Jest w tym wszystkim sporo do powiedzenia, ale niestety. Mit rosyjskiego mocarstwa tkwi w ruskich i niemieckich "światowych elitach" takich jak na przyklad Donald Tusk albo Bronisław Komorowski, już nie mówiąc o takich mądrych generalskich głowach jak Mirosław Różański albo Piotr Pytel. Pomyślmy o takich intelektualistach jak Tomasz Nałęcz - niestety jest ich legion o średnim poziomie pani Izabeli Leszczyny albo Małgorzaty Kidawy-Błońskiej...

Mój świętej pamięci Ojciec mawiał, że komunistyczna polityka kadrowa działa jak ciąg w dobrym kominku - śmieci porywane są do góry...