Morawiecki i Niedzielski - pamiętajcie o losie Cimoszewicza!

avatar użytkownika elig

  Dziś odbyła się kolejna konferencja prasowa w sprawie pandemii.  Znowu słyszeliśmy ubolewania na temat wielkiej liczby zakażeń i zgonów.  Zapowiedziano nowe obostrzenia - tyleż kosztowne co nieskuteczne.  Worowadza się je i luzuje potem co parę tygodni bez żadnego efektu.  Ta polityka po prostu nie zdaje egzaminu.  Spowodowała już ponad 100 tys. dodatkowych zgonów [licząc zarówno ofiary samego wirusa jak i tych, co zmarli z powodu paraliżu służby zdrowia].  Zamiast zastanowić się nad swoim postępowaniem i skorygować je, władze usiłują obecnie przerzucić odpowiedzialnośc za ten stan rzeczy na tych co się zarazili, zachorowali i umarli.  

  Nieustannie jesteśmy pouczani tonem obrażonej przedszkolanki, że niedostatecznie skwapliwie stosujemy się do owych obostrzeń, a jeśli nie będziemy wystarczajaco grzeczni, to zabierze się nam cukierki - pardon - obostrzenia zostaną jeszcze zaostrzone i wlepi się nam więcej mandatów.  Władze powoli przestają walczyć z pandemią, a zaczynają złośliwie znęcać się nad ludźmi.  Nie wiadomo dokładnie, czym się to skończy, ale jedno jest pewne - władza podzieli prędzej, czy później los Włodzimierza Cimoszewicza.

  Przypomnę - jaki on był.  Otóż w 1997 roku Polskę nawiedziła wielka powódź.  Ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz wizytował zalane tereny i powiedział powodzianom: "Trzeba się było ubezpieczyć.".  Takie podejscie z jego strony wywołało powszechne oburzenie.  Był to praktycznie koniec politycznej kariery Cimoszewicza.  Jego partia - SLD- przegrała wybory w 1997 r. i Cimoszewićz przestał być premierem.   Sposób podejścia rządu PiS do pandemii coraz bardziej przypomina postępowanie Cimoszewicza podczas powodzi.  Efekt moze być podobny.  Morawiecki przestanie być premierem, Niedzielski - ministrem, a PiS przegra wybory.

2 komentarze

avatar użytkownika UPARTY

1. To błedne rozumowanie

Po pierwsze nie ma żadnej ochrony przed zarazą. Nawet szczepieni nie są odporni na wirusa, ale raczej on im nie szkodzi. Ta więc zaraza się skończy, gdy wszyscy co mieli zachorować przejdą zakażenie.
W Szczuczynie jest prowadzone badanie przesiewowe całej populacji. Okazało się, ze parę dni temu już 65% mieszkańców jest po chorobie a na podstawie zgłoszeń do lekarza wynikało by, że tylko ok. 7%.
Można więc przypuszczać, że tych co przeszli zarazę jest ok 9 razy więcej niż to by wynikało ze statystyk lekarskich.
Tak więc policzmy. Ogółem zakażonych ponad 2 mln 100 czyli realnie około 19 mln. Niby jeszcze daleko do oporności zbiorowej, ale tylko z pozoru. Bo dzieci i młodzie w ogóle nie chorują. Z 38 mln odpada więc minimum 6 mln, bo tylu jest w Polsce uczniów, do tego jeszcze trzeba dodać ok 2 mln młodzieży do 20 roku życia, co łącznie daje ok. 30 mln populacji zagrożonej. Naturalna odporność populacyjna nigdy w historii nie był mniejsza niż 20% czyli realnie zagrożonych jest ok 24 mln ludzi łącznie z czego 19 mln już przeszło zakarzenie. Zostaje ok 5 mln ludzi. Przyjmują nawet że wszyscy szczepienie byli w tej 20% grupie to i tak przy realnych zachorowaniach na poziomie ponad 200 tyś zostało jeszcze 20 dni epidemii. Jeżeli jednak wśród zaszczepionych naturalna odporność była jak u innych ludzi to epidemia powinna skończyć się na dniach.
Skoro to taki prosty rachunek to dlaczego rząd o tym nie mówi?
Z ostrożności! Bo jeżeli okaże się, że wirus zmutuje tak, że ozdrowieńcy w większości będą narażeni na ponowną infekcję to cały rachunek można wyrzucić do kosza, a oficjalnie poinformowani o nim ludzie czuli by się bardzo zawiedzeni. Natomiast działania rządu są nastawione na regulacje liczby zakażonych, by najmniejszym kosztem i najszybciej skończyć tę cholerę.
I teraz jedna, pierwsza uwaga. Wszystkie te dane są w domenie publicznej, a rachunki tak proste, że nawet zapomniawszy prawie całą matematykę ze szkoły podstawowej można sobie to wyliczyć.
Druga uwaga. Tu już posługuje się informacjami nie tak powszechnie dostępnymi. Kilku lekarzy zajmujących się leczeniem wirusa doszło niezależnie od siebie do wniosku, że wirus sam w sobie jest w zasadzie prawie obojętny dla zdrowia w tym sensie, że nie daje żadnych szczególnych objawów. Wszystkie objawy są banalne i przechodzą najczęściej niezauważone. Groźne w nim jest to, że powoduje wręcz nadwrażliwość na inne infekcje a dodatkowo zmienia ich przebieg. Jest to analogia do powszechnego wśród ludzi przekonania, że o ile grypa jako tak jest dość groźną chorobą, to już jej przeziębienie to murowane duże kłopoty zdrowotne.
Tu jest podobnie.
Podsumowując. Rząd w sprawie pandemii zachowuje się bardzo racjonalnie i działa elastycznie.
Czy lepiej było by działać zgodnie z długofalowym planem, raczej nie. Przecież my o tym wirusie naprawdę wiemy mało choć, każdego dnia coraz więcej. I stosownie do tej wiedzy praktycznie co tydzień rząd zmienia swoje zarządzenia.
A że nie pozwala to ludziom niczego planować? No cóż od dawna się mówi, że jedyną rzeczą, która na pewno jest absurdalna to jest planowanie.

uparty

avatar użytkownika michael

2. BARDZO DUŻO ZALEŻY OD NASTAWIENIA INTERPRETATORA

My wszyscy obecni w relacjach publicznych (PR), a więc wszyscy żywi obecni w granicach Polski jesteśmy interpretatorami, tego co w Polsce się dzieje. Każdy z nas, interpretując obserwowaną rzeczywistość, znajduje się pod wpływem bardzo skomplikowanego splotu "wielu różnych procesów stochastycznych w przestrzeni probabilistycznej" polskiej i globalnej rzeczywistości.

Mówiąc wprost, przyszłość zawsze jest bardzo trudna do interpretacji, a nikt z nas nie jest jasnowidzem. Rzeczywistość społeczna, a nawet polityczna domaga się przewidywalności, business i wszelka społeczna forma istnienia domagają się stabilności i przewidywalności. 

Każdy stan kryzysowy, każda forma zakłócenia stabilnych i uważanych za normalne zjawisk stwarza konieczność realnego działania stosownie do aktualnych warunków, które są niestabilne. Wtedy pojawia się konflikt powszechnych oczekiwań stabilności w niestabilnym stanie realnej rzeczywistości. 

Tak jest teraz. 

A więc powszechna interpretacja rzeczywistości zależy nie tylko od faktów, ale i od zachowań propagandy totalitarnej opozycji, która dokłada wszelkich sił, aby zdestabilizować polską rzeczywistość. A zarzucanie polskiemu rządowi niestabilności w niestabilnych warunkach jest alogiczną aberracją, wynikającą z biernego podporządkowania się propagandzie tej opozycji, która nie robi nic, oprócz dywersji i sabotażu przeciwko działaniom wszystkich systemów państwa polskiego. 

Gdyby jakiemukolwiek polskiemu "opozycjoniście" zależało na skuteczności radzenia sobie z pandemią, to jasne by dla niego było, że sytuacja rzeczywiście jest nieprzewidywana i dlatego wszystkim nam zależy na optymalizującym działaniu stabilizującym niestabilną rzeczywistość. 

I dlatego cywilizowana opozycja skłaniałaby swój elektorat do współdziałania w procesie stabilizowania tej niestabilnej sytuacji. Niestabilność jest najzwyczajniej w świecie stanem aktualnej rzeczywistości. I inteligentny człowiek mógłby zrozumieć, że interpretacje bieżącej rzeczywistości kształtowane są nie tylko w warunkach pandemii, ale także w ogniu agresywnej propagandy totalitarnej opozycji, która w obsesyjnej euforii bierze polskiemu państwu za złe wszystko. Cokolwiek zrobi jest albo złe, albo wręcz zbrodnicze. Gorzej niż za Hitlera, gorzej niż na Białorusi..

I wtedy inteligentny człowiek mógłby dojść do wniosku, że zarzucanie rządowi tego, że "powoli przestaje walczyć z pandemią, a zaczyna złośliwie znęcać się nad ludźmi (-)", tak jak to niegdyś czynił Włodzimierz Cimoszewicz, jest interpretacją indukowaną przez nawałę propagandy totalitarnej opozycji, która "wszystko państwu PiS ma za złe".

A stan rzeczywistości po prostu jest niestabilnym procesem stochastycznym w probabilistycznej przestrzeni stale zmieniającej się wiedzy o wirusie i jego pandemii w Polsce i na świecie.