Pogromcy pytań

avatar użytkownika Tymczasowy

W życiu publicznym przyjęte są pewne formy  zachowań, do których jesteśmy od dawna przyzwyczajeni. Do nich należy wywiad dziennikarski, którego poszerzoną formą byla wczorajsza debata prezydencka w Polsce. I wlaśnie na niej pojawialo sie namolnie znieksztalcenie budzące zastanowienie. Prawie wszyscy kandydaci  obok rytualnego atakowania PiS-u i prezydenta Andrzeja Dudy zajęli sie atakowaniem pytań. Zwykle pytania są chwalone przez ludzi, do których sa kierowane. Jeżeli odpowiadajacy  zaczyna od: "To jest dobre pytanie", to wiem, że to czlowiek inteligentny starajacy sie zyskac pare sekund na zebranie myśli. Jeśli jednak ktoś kwestionuje pytanie, to budzi zdziwienie. Czyżby sam sobie chcialby zadawac pytania i na nie odpowiadac?  W tym kierunku poszedl Jakubiak: "Wydaje mi sie, zże problem polega na tym, że powinnismy zadać sobie pytanie". Zaś najdalej w odpowiadaniu nie na pytania  prowadzacego debate, tylko takie, ktore sam sobie zadal, poszedl kandydat Tanajno. Tak, to ten osobnik jakby z innego świata z tymi swoimi okularkami i fryzureczka.

Najbardziej na tym polu wyróżnial sie Bosak. Polecial prosto z mostu: "To kolejne ciekawe pytanie o cos, co jeszcze nie istnieje". Mial też odwage na podsumowanie zestawu wybranych przez prowadzacego pytan: "Pytania w tej debacie zostaly tak dobrane, żeby ten konflikt wzmocnic i jeszcze glebiej nas podzielic". Na podobna odwage zebralo Kosiniaka-Kamysza: "Ten, kto ukladal te pytania, to musial mieć niezly odlot".

Inni nie poszli na calość i  ich pastwa mialo paść tylko jedno pytanie. Mniej ambitny w tym wzgledzie   Piotrowski powiedzial: "To kuriozalne pytanie", zaś  Jakubiak: "Kuriozalne pytanie".

Biedne pytania, po ich zadaniu pozostawaly bezbronne, wiec należy docenic rycerska postawe niektorych kandydatow. Na przyklad Bosak zapodal: "W mojej ocenie to nie jest pytanie o gospodarke, ale o polityke zagraniczna". Pytanie podnioslo wysoko brwi ze zdziwienia, ale  doznalo ulgi, że nie jest tak szkaradne, jak by na pierwszy rzut oka mogloby sie wydawac.

Oznaki szlachetnosci mozna bylo takze zauwazyc u Żółtka. Wprawdzie stwierdzil: "Szkoda mi nawet takiego pytania zadawac", ale  juzż przy innym wykazal  swoja litosciwosc: "Wbrew pozorom uwazam pytanie za wazne". To "wbrew pozorom"  wprowadza nieco zamieszania.

Wydaje mi sie, zże chlopcy uwierzyli w różne strachy, ktore wytwarzali ich koleżkowie, np. w to, ze prowadzacy bedzie stronniczy i bedzie przerywal odpowiedzi. Tymczasem  program prowadzony przez red. Michala Adamczyka  przebiegal plynnie. A ja ciagle mam przed oczami tzw. debate Kaczynski-Tusk, ktora odbyla sie w telewizji przed laty. To byl raj dla bydlaczków nazywajacych sie mlodzieżówka PO. Agenciak, prowadzacy program i hołotka PO na sali - wszyscy huzia na jednego.

Ogladajac debate odnioslem wrazenie, zże uczestnicy byli jakby zmeczeni, brak bylo energii, nie mowiac juz o entuzjazmie. Najwazniejsze, ze główny kontrkandydat A.Dudy, Trzaskowski  w kregu wygadanych  ludzi niczym szczegolnym sie nie wyróżnial. Moze jedynie skwaszona mina. Pomijajac Żółtka, ktory  kompletnie nie pasowal do towarzystwa, najslabiej prezentowal sie Biedron, mieciutki, placzliwy z wyswiechtanym haslem  "Polski naszych marzen".

Skarga na rząd, która byla najbardziej kuriozalna popisal sie kandydat Trzaskowski. Rzekl on: "Rząd nas nie informuje, kiedy skończy sie epidemia". Nie informuje też kiedy na ziemie spadnie kometa, kiedy nastapi koniec świata a nawet jak skonstruować perpetuum mobile.

 

Etykietowanie:

1 komentarz