Widziane po latach. W rocznicę Powstania Styczniowego: jak Wojciech Smarzowski szkaluje dorobek wielkich Polaków. Cz. 3

avatar użytkownika kazef

W „Weselu” Smarzowski przeniósł na taśmę filmową wymyślony przez siebie świat (właściwie należałoby powiedzieć: półświatek) polskiej prowincji. Kręcił film w Bieszczadach w ośrodku wypoczynkowym "Pod Suliłą" w Rzepedzi oraz w podwarszawskiej wsi Gościeńczyce, gdzie znalazł – jak mówił – idealne miejsce: nieotynkowana remiza z pustaków, z grzybem toczącym ściany i sykiem przestarzałych górnopłuków w ubikacjach, skrzypiące zmurszałe deski w stodole (1).

Tytułowe wesele odbywa się warunkach przaśnych i urągających jakimkolwiek normom higieny. Hektolitrami leje się alkohol i ślina z zapijaczonych pysków. W głowach zaprawionych biesiadników jest równie obleśnie: przekleństwa, prymitywny seks, wulgarne rozmowy i wszechobecna pazerność. Na ekranie widzimy ludzi prymitywnych i cwanych. Ojciec panny młodej Wiesiek Wojnar (Marian Dziędziel) miał być - zdaniem Bożeny Janickiej – swego rodzaju prawnukiem Jaśka z „Wesela” Wyspiańskiego, który chciał ludziom przed ślipia wysypać „złoty wór”, powtarzając Bo mnie stać. (2)  Ale czy wolno w kontekst obrazu Smarzowskiego wpisywać asocjacje z wielkim Polakiem? Czy Wyspiański siekał Polaków aż tak jednostronnie?

Reżyser konsekwentnie buduje wizję odpychającą widzów od polskości, którą definiuje taką, jaka została ukazana na ekranie. Ani nie moment nie pozostawia złudzeń, że obraz dotyczy jakiegoś neverland – od początku mamy czuć, że rzecz się dzieje wśród rodaków, a widoczne na ekranie zachowania są typowe dla Polaków (dopełnieniem tego zamysłu jest ujęcie finałowe, gdy samochody odjeżdżają spod budynku weselnego, a kamera unosi się w górę, dając przeświadczenie, że owo miejsce i wydarzenia, to tylko pars pro toto - part of a larger picture). Smarzowski miesza biesiadników – Polaków z ekskrementami w sposób dosłowny, gdy podany przez chciwą gospodynię zepsuty bigos powoduje u gości biegunkę i kolejki do ubikacji, a zawartość muszli klozetowych bulgocze i podnosi się w górę, by wreszcie wybuchnąć i obryzgać stojących obok. Widzimy wszystko z bliska, kamera z ręki jest w filmie bardzo często wykorzystywana.

W tak zarysowanym świecie nie ma żadnej nadziei na normalność. Skorumpowani i ordynarni są przedstawiciele państwa: notariusz i policjanci; ksiądz okazuje się być szemranych kumplem gangsterów (jedzie z nimi samochodem paląc papierosa), a gminny urzędnik za odpowiednią łapówkę podpisałby wszystko. Smarzowski podpowiada jednak wyjście z tego obleśnego środowiska. Kieruje swój przekaz wprost do ludzi młodych: zostawcie to wszystko w diabły, uciekajcie w siną dal, nie oglądajcie się za siebie. Przy okazji: porzućcie swoją polskość – widzicie na ekranie, jak ona wygląda i na czym polega. Temu zamiarowi reżysera służy kompozycja finałowej ucieczki panny młodej (Tamara Arciuch), która zorientowała się, jak bardzo zakłamani są jej rodzice i świeżo poślubiony mąż (dlaczego swojej pomyłki nie zauważyła wcześniej?). Nie zdąży nawet zdjąć sukni ślubnej, byle zdążyć na odjeżdżający już pociąg. Trzeba się spieszyć, żeby odrzucić tę „historię, geografię, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze”, które – kontynuując cytat z wypowiedzi Donalda Tuska – „wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać”. W ucieczce pomoże młodej jej dawna miłość, na powrót odnaleziona, chłopak grany przez młodego Macieja Stuhra (kreowany na wrażliwca i wybawiciela skrzywdzonej dziewczyny).

Żeby przekonać widza, że mamy do czynienia z kwintesencją polskości, z jej archetypiczną postacią, Smarzowski przywołuje ważne dla naszej tożsamości symbole. Oto za stołem biesiadnym nad miejscem dla pary młodej wisi serce z napisem „Szczęść Boże Młodej Parze”. Kulminacyjną sceną pijackiego amoku staje się buńczuczne odśpiewanie przez zamroczonych weselników Roty Marii Konopnickiej. W krzywym, karykaturalnym zwierciadle oglądamy też na ekranie inscenizacje obrazów polskich mistrzów malarstwa.

Pomiędzy kolejnymi pijackim ekscesami Wiesiek Wojnar idzie do obskurnego, ciasnego pomieszczenia, w którym przechowuje weselną wódkę. Pochyla się nad alkoholem, a za nim na ścianie widzimy niedbale zawieszony i przekrzywiony obraz „Kucie kos” Artura Grottgera (obraz z cyklu Polonia poświęconego Powstaniu Styczniowemu).. Na tle tej samej grafiki rozgrywa się również ważna dla fabuły scena fałszowania aktu własności ziemi po zmarłym nieoczekiwanie dziadku panny młodej. Czy bohaterowie „Wesela” wiedzą, co to za obraz wisi w kantorku? Kim był Grottger i z jakim szacunkiem powinni się do niego odnosić? To naturalnie pytania retoryczne.

Można opowiadać, jak wielu krytyków i recenzentów, że film Smarzowskiego to karykatura, satyra społeczna czy ironia. Można pisać, że wykorzystując dzieła wielkich Polaków, reżyser chce pokazać, jak bardzo polskość została dziś zdegradowana. Można go uznać następcą krytyków polskich wad narodowych, takich jak Julian Kaliszewski (1845-1909 (3). Ale przecież „Wesele” to coś o wiele bardziej zajadłego. Wizje Smarzowskiego wyrastają z bliższych nam czasów i z nieodległych lat walki z polską świadomością i polskimi aspiracjami niepodległościowymi. Odpowiedzi na tego typu dylematy udzielił na zresztą reżyser w kolejnych swoich filmach. Zapowiada poza tym nakręcenie „Wesela 2”, - filmu o .... Jedwabnem. (4)

Na koniec: jeśli ktoś jest ciekawy, jak wygląda kadr z obrazem Grotthera, oraz inne inscenizacje wielkich dzieł malarskich urządzone przez Smarzowskiego w świecie tytułowego wesela”, proszę kliknąć w poniższy link:

http://twardo-stoje-na-ziemi.blogspot.com/2016/01/zazdrosc-wodka-malarstwo-czyli-sprawa.html

 

 

 

 

 

 

2  B. Janicka, Królewski szczep piastowy, „Kino”, 2004, nr 10.

3 Autor tekstów ukazujących Polaków w bardzo złym świetle. Zob.: Pamiętniki sceptyka (1872), Moi kochani rodacy (1888) .

4 https://gazetakrakowska.pl/wojciech-smarzowski-realizuje-wesele-2-z-watkiem-mordu-w-jedwabnem/ar/c13-14553963

 

6 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

2. @kazef

trzeba sprawdzic, czy dostał dofinansowanie z PISF. To byłby skandal. Kolejny.

"- Akcja dzieje się współcześnie. W ciągu jednej nocy, w domu weselnym i w rzeźni. Jest też część retrospektywna. Z czasów wojny. I to chyba wszystko, co mogę powiedzieć na temat tego projektu - powiedział Wojciech Smarzowski podczas spotkania z widzami podczas ostatniego Pol'and Rock Fesztivalu.

Portal internetowy moviesroom.pl informuje, że według nieoficjalnych doniesień części retrospektywne mają poruszać temat wydarzeń w Jedwabnym, gdzie w 1941 roku doszło do pogromu Żydów.

"Wesele 2" ma kosztować ponad 25 mln zł. Producenci filmu zwrócili się do Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej z prośbą o dotację w wysokości 6 mln zł. Jak na razie komisja orzekająca o dotacjach nie podjęła decyzji co filmu Smarzowskiego - ma to nastąpić podczas jej jesiennej sesji. "

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

3. @Maryla

Nie wiem, czy dostał. To byłby rzeczywiście skandal.

avatar użytkownika kazef

4. Największy zbiór

obrazów Artura Grottgera można zobaczyć na znakomitej stronie poświęconej polskiemu malarstwu: 



Niestety, właściciel internetowej Galerii Malarstwa Polskiego, Pan Witold Raczunas, już nie żyje. Zmarł w kwietniu 2014 r. do końca tworząc swoją wspaniałą Pinakotekę Zaścianka - ostatnie uzupełnienia na stronie nastąpiły 31.12.2013 r. S.p. Witold Raczunas był pracownikiem gdańskiego Oddziału Instytutu Energetyki. Galerią zajmował się społecznie, z wielką pasją. Wyręczył swoją pracą państwowe instytucje kulturalne - do dziś nikt nie stworzył internetowego muzeum malarstwa, które dorównywałoby dziełu Pan Witolda.
 

 

avatar użytkownika gość z drogi

5. dzięki za link

wychowałam się na takich albumach
pozdr

gość z drogi

avatar użytkownika Maryla

6. Grażyna Torbicka i Wojciech

Grażyna Torbicka i Wojciech Smarzowski wykorzystali wieczór wręczenia nagród do atakowania Kościoła.

Podczas gali nagród firmy Empik Grażyna Torbicka miała odczytać nazwisko zwycięzcy w kategorii „film”. Okazało się, że wygrał „Kler” Wojciecha Smarzowskiego.

Zanim Torbicka odczytała nazwę zwycięskiego filmu, pozwoliła sobie na żart:

Czarno widzę

– powiedziała.

Następnie ogłosiła, że wygrał film Smarzowskiego. Reżyser wszedł na scenę i powiedział do zgromadzonych na sali:

Życzę dobrego wieczoru i rozwiązania konkordatu.

Nie był to jednak koniec żartów z kleru katolickiego. Torbicka dodała swoje:

Ale ten w sposób znowu niestety w naszym kraju kler dominuje.

mly/YouTube/Empik

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl