Większość Polaków nie popiera PiS

avatar użytkownika sierp
Wybory w Polsce NIE SĄ proporcjonalne. Proporcjonalność prosta w matematyce to taka zależność między dwiema zmiennymi wielkościami x i y, w której iloraz tych wielkości jest stały. (Jest jeszcze proporcjonalność odwrotna, kiedy to iloczyn tych wielkości jest stały). A łatwo stwierdzić, że iloraz (ani iloczyn) odsetka otrzymanych przez komitet wyborczy głosów oraz uzyskanych przez ten […]

3 komentarze

avatar użytkownika Krzysztofjaw

1. Autor

"Bo dla wielu liczy się nie tylko pełny brzuch, a poza tym jednak zdają sobie oni sprawę, że prezenty rozdawane przez państwo tego brzucha nie zapełnią. Nie mówiąc już o tym, że wielu – takich jak ja – po prostu zostało całkowicie pominiętych w tym pisowskim karnawale rozdawnictwa, a nawet obciążonych jego kosztami".

Ten Pana akapit może być całą odpowiedzią na Pański wpis.

Metodologia liczenia głosów w Polsce jest identyczna od lat 90-tych. W innych krajach jest jeszcze inna metoda, jakiegoś Francuza, ale tak naprawdę wszystkie nie są matematycznie proporcjonalne... a dlaczego? Żeby Państwo moglo w ogóle funkcjonować i w parlamencie nie było 20 partii, bo wtedy byłby klincz.

Pan sumuje wszystkie głosy opozycji zestawiając je z glosami PiS. Ale to PiS wygrało nawet jeżeli byśmy liczyli głosy proporcjonalnie i to dużo.

Pozdrawiam

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)

avatar użytkownika En passant

2. Bardzo dobra ilustracja

Bardzo dobra ilustracja pokazujaca nielogicznosc, brak proporcjonalnosci i niesprawiedliwosc polskiego systemu wyborczego. Autor przedstawil wyliczenia, ktore wykazuja, ze nie moze byc mowy o jakiejkolwiek proporcjonalnosci. Nawet bez tych wyliczen widac liczby i procenty jak na dloni:

PiS zdobyl 43,59% glosow i otrzymal 235 mandatow poselskich
Cala opozycja zdobyla 55,32% i dostala tylko 224 mandaty + 1 mandat mniejszosci niemieckiej.
Oznacza to, ze mniejszosc w tym przypadku PiS otrzymala wiecej mandatow za mniejsza ilosc glosow (8 milionow wobec 10 milionow opozycji). Gdzie tu jest logika? Gdzie tu jest proporcjonalnosc? Gdzie tu jest sprawiedliwosc?
Proporcjonalnie powinno byc inaczej:
za 43,59% glosow powinien PiS otrzymac 43,59% mandatow czyli 200 lub 201 mandatow.
Wszystkie partie opozycyjne, majace wiekszosc otrzymanych glosow czyli 55,32% powinne otrzymac wiekszosc mandatow poselskich, czyli 259.

Nie chce mi sie liczyc, ale przypuszczam, ze tak bylo tez w przypadku wyborow w 2015 roku i wczesniejszych, w ktorych wygrywalo PO i SLD. Ten moj przyczynek nie jest krytyka PiS-u, ale krytyka przedziwnego systemu wyborczego obowiazujacego w Polsce od wielu lat, ktory wypacza wole suwerena. Narod, wyborcy wybieraja, po obliczeniu okazuje sie, ze zamiast wiekszosci rzadzi mniejszosc. Interesy wiekszosci nie sa reprezentowane. Raz traci jedna partia, raz druga. Przypuszczam, ze wczesniej byl poszkodawany tez PiS i inne partie. Sadze, kiedys powinno to byc zmienione, gdyz przy takich obliczeniach nie jest wyrazona wola wyborcow. Przypuszczam, ze system ten obowiazuje od 1989 roku. Dlaczego przyjeto ten system D`Hondta? W wyborach parlamentarnych stosuje się metodę D'Hondta, którą wykorzystuje się do podziału mandatów w proporcjonalnych systemach wyborczych. Tu nie widac zadnej proporcjonalnosci. Takie cos znalazlem o tym systemie w internecie:

„Metoda D’Hondta została stworzona przez belgijskiego matematyka Victora D’Hondta. Polega ona na obliczaniu tzw. ilorazów wyborczych dla każdego komitetu wyborczego, który przekroczył próg wyborczy. Aby obliczyć iloraz wyborczy, dzieli się całkowitą liczbę głosów oddanych na dany komitet w danym okręgu przez następujące po sobie liczby naturalne. Otrzymane w ten sposób wyniki porównywane są następnie z wynikami wszystkich komitetów biorących udział w wyborach i szeregowane w kolejności od największej do najmniejszej. Mandaty przydziela się zgodnie z określoną w ten sposób kolejnością, aż do momentu, gdy liczba dostępnych miejsc zostanie wyczerpana. W przypadku, gdy kilka komitetów uzyskało jednakowe ilorazy, a list tych jest więcej niż mandatów do rozdzielenia, stosuje się metody dodatkowego porządkowania. W Polsce pierwszeństwo ma ten komitet, na który w danym okręgu oddano więcej głosów. Wadą metody D’Hondta jest to, że faworyzuje ona duże ugrupowania.“
Lepszy bylby niemiecki system wyborczy. Tutaj widac od razu po ilosci procentow, kto wygral. Gdy pojawiaja sie na ekranie TV dane procentowe, to wiadomo, kto jest zwyciezca, jakie koalicje mozna robic itd. W Niemczech oddaje sie dwa glosy: jeden na kandydata w okregu a drugi na partie. Zaklocenia wynikaja tylko z tzw. mandatow dodatkowych (Überhangmandate). Oczywiscie sa tez inne systemy, np. brytyjski czy amerykanskie, ktore tez nie odzwierciedlaja w pelni woli suwerena, wiec trudno tutaj moralizowac czy potepiac polski system. Jak dotad wszystkie polskie partie byla zadowolene i nikt nie probowal robic jakichs zasadniczych zmian.

Pozdrawiam
S.S.

En passant

avatar użytkownika Tymczasowy

3. Najwazniejsze

z punktu widzenia slusznosci, uczciwosci i czego tam jeszcze, jest to, ze reguly gry sa dokladnie takie same dla wszystkich. Takze ci "wszyscy" startuja dobrowolnie, bez przymusu. Po co wiec to cale jeczenie? Nie chce nazywac tego po imieniu.
Zenujace rozumowanie Autora nalezy do rodziny, w ktorej wylicza sie jak sie ma wynik zwyciezcy do ilosci uprawnionych do glosowania. Proponuje dolaczyc stosunek ilosci glosujacych na zwycieska partie do liczby mieszkancow Polski. Moze nawet poziom wyzej, czyli do ilosci mieszkancow w krajach Unii Europejskiej, do ktorej polska nalezy? Jednakowoz byloby chyba przesada zestawianie z liczba ludnosci swiata.