Los zalogi zestrzelonego bombowca

avatar użytkownika Tymczasowy

W dniu 24 VIII 1944 r. odbyl sie najwiekszy, jak do tego czasu, nalot bombowcow na Niemcy. Wzielo w nim udzial 1 319 bombowcow ochranianych przez 739 mysliwcow. Cele stanowily obiekty w Freitalu, Weimarze, Lipsku i Hanowerze.W misji bral tez udzial bombowiec Liberator (B-24J) nr seryjny 42--110107 Z noszacy imie "Wham! Bam! Thank You, Ma-am". Nalezal on do Dywizjonu 384, Grupy 491, 2 dywizji, 95 Skrzydla VIII Armii Powietrznej Stanow Zjednoczonych. Dowodzil nim por. pilot Norman J. Rogers Jr., drugim pilotem byl por. John N.Sekul, radiooperatorem sierz. sztabowy Forrest W. Brininstool, nawigatorem i bombardierem i oficer Haigus Tufenijan. A do tego "chlopcy" czyli strzelcy pokladowi: sierz. William A.Dumont, sierz. Elmore L.Austin, sierz. William M.Adams i sierz.Sidney E. Brown.

Po dotarciu do celu i zrzuceniu bomb samolot zostal trafiony w otwarty luk bombowy. Byl to jedyny zestrzelony Liberator z liczacego 72 samoloty Skrzydla. Tak male straty graniczyly z cudem, gdyz formacje bombowcoew ponosily bardzo duze straty, siegajace nawet 33% skladu. Najwiecej szczescia mial Brininstool, ktorego trafil w brzuch szrapnel. Ranny w posladek i ramiona zostal Adams. Por.Rogers zgodnie z zasadami do ostatniej chwili trzymal w pozycji poziomej lecacy na jedynym silniku pozostalym z czworki.

Skoki na spadochronach zakonczyly sie niezbyt dobrze. Powodem byl brak praktycznych skokow w trakcie szkolenia. Zaniechano ich po zbyt duzej liczbie zlaman nog i kontuzji. Eliminowaly one zbyt duza liczbe szkolonych. Uznano, ze nie jest najwazniejsze czy zaloga samolotu dozna kontuzji po utracie samolotu. W tym momencie konczyla sie ich uzytecznosc i stawali sie zwlokami albo jencami.

Najgorzej kontuzjowany zostal sierz. A.Dumont, gdyz nie byl w stanie poruszac sie o wlasnych nogach;pomagac musieli koledzy. Noge w kostce skrecil tez por. Rogers, ale mogl poruszac sie o wlasnych silach.

Amerykanscy lotnicy zostali zatrzymani przez miejscowych rolnikow. Niektorzy z nich potraktowali jencow bardzo humanitarnie, nakarmili, opatrzyli rany. Jednak potem zwieziono zaloge bombowca do wsi Greven polozonej blisko Osnabruck. Tam czekal na nich "komitet powitalny" miejscowych wladz cywilnych. Lotnikow poturbowano, choc nie ograbiono. Zrobil  to pozniej konwojenci, zolnierze Luftwaffe.

Zaloge wtracono do piwnicy ratusza skad zabrali ich zolnierze Luftwaffe. Po 3-godzinnej podrozy koleja wszyscy trafili do bazy lotniczej polozonej kolo Munster. Tam zostali przesluchani, a dwaj ranni trafili do szpitala w bazie. Nastepnie Brininstool jako najbardziej poszkodowany trafil do szpitala w Munster na dalsze leczenie, po ktorym pozniej przewieziono go pociagiem trasa prowadzaca wzdluz Renu do Dulag Luft, czyli centrum przesluchiwania jencow, ktore znajdowalo sie w Oberursel kolo Frankfurtu. Po drodze konwojent, nauczyciel historii w cywilu, poradzil jencowi by oderwal z rekawow insygnia VIII Armii Powietrznej. Nie byly one dobrze widziane przez cywilow.

Tej rady nikt nie udzielil pozostalej osemce (Adams z opatrunkami wrocil do zalogi).Natomiast dostosowali sie do rad bardziej doswiadczonych kolegow, pilkoto bombowcow, by po wyl;adowaniu wyrzucic jak najdalej pistolety sluzbowe, ktore przyniesc mogly wiecej klopotow niz korzysci.

Zaloge wsadzono do pociagu, ktory mial ich przewiezc do Oberurser. Pech chial, ze o polnocy zaczal sie tyrwajacy 59 minut nalot na Russelsheim, 16-tysieczne miasteczko znajdujace sie okolo 20 km. od Frankfurtu. RAF po wczesniejszych stratach nastawial sie na naloty noca, co nie sprzyjalo celnosci bombardowan. Takze w tym porzypadku. Zniszczony zostal dlugi odcinek torow przed miasteczkiem. Lotnicy przetrwali bombardowanie w schronie przeciwlotniczym i o 3:00 rozpoczeli marsz w kierunku miasteczka. Celem bylo dotarcie do linii kolejowej po stronie wschodniej miasteczka  by moc dalej kontynuowac podroz. Niestety trzeba bylo przejsc przez Russelsheim.

W Russelsheim miescily sie olbrzymie zaklady Opla. Opel Werke najpiew produkowalo maszyny do szycia, pozniej rowery a w okresie przedwojennym cale masy samochodow. W czasie wojny przestawiono sie na produkcje ciagnikow dzial przeciwpancernych i detonatory torped. Jednak najgorsze bylo to, ze rozpoczeto produkcje innowacyjnych czesci do silnikow samolotow bombowych Junkers. I to zwrocilo uwage wywiadu alianckiego. Opel Werke mialo zniknac z powierzcni ziemi. W tym celu dokonano kilku bombardowan. Byly one malo celne, jakos tak wychodzilo, ze centrum kwadratu bombardowan umieszczalo sie  na Starowce znajdujacej sie bardzo blisko zakladow Opla. Cierpieli cywile.

Pierwsze bombardowanie odbylo sie jeszcze we wrzesniu 1942 r. Sprawe zakonczyly naloty latem 1944 r. Najpierw 20 VII 100 bombowcow VIII Armii Powietrznej zniszczylo budynki starej fabryki. i kawal Starowki. Zginelo 157 Niemcow i 10 robotnikow przymusowych. Nastepnie w dniu 13 VIII RAF zrzucil 1 000 ton bomb i materialow zapalajacych. Opel Werk nie zostalo trafione, ale zginelo 10 mieszkancow Russelsheim. W dniu 26 VIII nastapilo bombardowanie RAF-u, w ktorym 116 Lancasterow zrzucilo 674 ciezkich bomb i tysiace mniejszych zapalajacych. Dwadziescia jeden bomb trafilo zaklady Opla, reszta spadla na miasteczko. Opel Werke stracilo 5-% zdolnosci produkcyjnych. Wiele domow zostalo zniszczonych i 198 osob ponioslo smierc, z czego 177 to byli robotnicy przymusowi, Francuzi, Ukraincy, Polacy. W sumie w czasie bombardowan w calej wojnie zycie stracilo 475 cywili a polowa budynkow zostala zniszczona.

Po tym wszystkim miedzy godzina 8 a 9 rano do miejscowosci weszla mala kolumna jencow prowadzona przez dwoch mlodych, chuchrowatych zolnierzy Luftwaffe. Jeden szedl na czele, drugi na koncu. Uzbrojeni byli jedynie w pistolety. Na koncu kolumny szla trojka lotnikow, Adams i Brown, ktorzy niesli na zmiane Dumonta. Wystarczylo by przeszli przez Frankfurter Strasse, jedna z glownych, polozona rownoleznikowo ulice, by miasteczko znalazlo sie za nimi. Jednakze na trasie znalazly sie dwie siostry, wlascicielki sklepu z tytoniem. Akurat dokonaly zakupu chleba. Mlodsza, Kathe Reinhardt z domu Scholl,rozdarla sie: "Mordery, rozerwac ich na strzepy! Bic ich na smierc! Zniszczyli nasze domy". Udalo sie jej trzymajac chleb w jednej rece, rzucic kamieniem i z odleglosci 20 m. trafic w glowe por. Rogersa. Pomagala jej siostra Margarete Witzgler. Utworzyl sie tlum liczacy okolo 50 osob. Czesc z nich trzymala palki, szpadle a jeden nawet mlotek, Uderzano jencow i rzucano w nich kamieniami. Zastraszeni konwojenci podporzadkowali sie tlumowi nie wykonujac w ten sposob rozkazow, co w wojsku jest sprawa swieta.

Zaloga otoczona tlumem musiala skrecic na poludnie na ulice Taunusstrasse i doszla do ulicy Grabenstrassen prowadzaca do dworca kolejowego. A stamtad ruszyl jeszcze wiekszy tlum zlozony z ludzi czekajacych na perobie, robtonikow Zakladow Opla oraz zolnierzy obslugujacych dziala przeciwlotnicze. Nie bylo litosci, skatowano jencow tak, ze w koncu padli bez ruchu na ulicy. Oberstgruppenlieter Josef Hertgen, szycha NSDAP, szef propagandy z pistolecikiem kalibru 6.35 w kaburze, ulozyl ciala lotnikow obok siebie tak, ze glowy mieli na chodniku a reszte ciala na jezdni. Wyjal pistolet i dokonal egzekucji strzelajac w glowy raz czy dwa. Szesciostrzalowa bron wystarczylla na egzekucje czterech lotnikow. Pozostali dogorywali.

Nastepnie Hertgen rozkazal mlodziezy z Hitlerjugend  by zaladowac ciala na woz i wiezc je na cmentarz Waldfriedhof znajdujacy sie w lasku poza miastem. Przez jakis czas towarzyszyl im wiwatujacy jak Indianie tlum. Na skrzyzowaniu z Konigstadter Strasse spotkano jadca ciezarowka wiozaca jencow, lotnikow RAF-u, ktorzy noca dokonali bombardowania miasteczka. Tlum mil nadzieje na powtorke, ale przeciwdzialala temu postawa konwojentow wykonujacych rozkaz. Zeskoczyli z samochodu i zarepetowali karabiny. To wystarczylo.

Woz z cialami dotarl przed kaplice cmentarna i do dziela zabral sie Otto Hermann Stolz, czlonek Sa, ktory wczesniej bila jencow a pozniej szedl kolo wozu. Chwycil palke i zaczal uderzac w glowy niektorych ruszajacych sie  ofiar. Roztrzaskal dwie. Zajecie to przerwal alarm plot. wywolany nalotem bombowcow amerykanskich na jakies znajdujace sie w okolicy cele.

Stolz z towarzystwem uciekl do jakiegos schronu a tymczasem, korzystajac z okazji spod cial kolego wydostali sie dwaj lotnicy, Brown i Adams. Ucierpieli mniej niz inni, gdyz na zmiane niesli kolege Dumonta. To na niego spadaly ciosy, ktorych unikneli w ten sposob obaj koledzy. Obaj wedrowali cztery dni i dotarli do Renu. Tam zostali aresztowani przez jakiegos starszego wiekiem policjanta i trafili do obozow jeneickich. Jeden z nich zostal uwieziony w duzym obozie jenieckim dla lotnikow w Tychowie kolo Bialogardu.  Obaj przetrwali wojne.

Po wyzwoleniu jencow w Russelsheim przez zolnierzy amerykanskiej III Armii, ale ta nie zajela sie sprawa, gdyz byla szybka i gdyby jej nie zabraniano, to by zdobyla Prage i inne obszary, ktore trafily w rece Armii Czerwonej. Stosowne notatki jednak poczyniono. Na dobre zajala  sie pozniej machina prawnicza US Army kierowana przez plk. Leona Jaworskiego. Jego ojciec Jozef przed wojna wyemigrowal z Krakowa do Niemiec a pozniej do USA. Jednakowoz ich dzialania byly ograniczone scislym legalizmem obowaiazujacym w USA, takze i w wojsku. W tym przypadku sprawe obserwowal prawnik ze Szwajcarii, ktory nastepnie skladal raporty wladzom niemieckim.

Sledczy i prokuratorzy nie mieli wiekszych nadziei na powodzenie. Jednak przyjemna niespodzianke sprawili im sami Niemcy. Wielu z nich bardzo chetnie skladalo zeznania wskazujac sprawcow mordu. Szczegolnie wyroznial sie szef policji Russelsheim,Philipp Wagner. Jeszcze zanim go zapytano juz mial gotowa liste 21 podejrzanych. Bogobojni prokuratorzy zwolnili z aresztu 7 podejrzanych i zostalo 14. Nie bylo wsrod nich Hartgena i Friedricha Wusta. Ten drugi zostal zlapany kolo Oppenheim, a pierwszego zatrzymano pozniej w Bambergu. Od poczatku do konca zachowywal sie arogancko.

W procesie skazano i pozniej wykonano wyrok na Johannie Seiplu, wiesniakowi kurduplu z duzymi wasami, Johannie Opperze, podstarzalym robotniku kolejowym, Friedrichu Wuscie, Phillipie Gutlichu i Josefie Hertgenie, kiedyz majstrze w Zakladach Opla. Wyroki smierci dostaly rowniez podzegaczki, siostry Scholl. Bez ich udzialu zbrodnia by sie nie dokonala. Darowano im kare smierci i wyszly na wolnosc w 1957 r.

Szczescie mial tez zolnierz Franz Umstatter. Mlodziez niemiecka przeprowadzila swoje sledztwo i doprowadzila do zatrzymania tego jednego z najbardziej okrutnycyh zolnierzy. Odbyl sie sad i skazano go na kare smierci. Jednak uwolniono go, gdyz w wyroku ktos zapomnial umiescic trzy slowa "w Russelsheim, Niemcy".  Mala formalnosc a zbrodniarz uratowal swoje zycie.

Natomiast nie mial szczescia inny oprawca, Stolz. Po wojnie znalazl sie on w zawiadywanym przez Francuzow obozie jenieckim. Dzieki temu nie trafil do akt administracji amerykanskiej. Jednak zrobil blad polegajacy na tym, ze  wiosna 1947 r. napisal list do burmistrza Russelsheim by mu pomogl w powrocie do domu. Dostal wyrok i powieszono go.

Zrodlo: August Nigro, "Wolfsangel. A German City on Trial 1945-1948", Brassey's, Washington 2001.

 

 

2 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

1. https://www.youtube.com/watch