Czym się różnimy od Antypisu i dlaczego Kaczyńskiemu nie podoba się Brexit.

avatar użytkownika UPARTY

Prawdopodobnie zdecydowana postawa delegacji polskiej podczas ostatniego szczytu w Brukseli opóźniła Brexit i może spowodować, iż do niego nie dojdzie. Kaczyński kiedyś stwierdził, że wiadomość o Brexicie to nie jest dla nas zła wiadomość a wiadomość bardzo zła. Dla mnie zaś nie jest to takie oczywiste. Głównym zwolennikiem Brexitu są elity niemieckie, którym W. Brytania przeszkadza w próbie budowy imperium, Europejskiego Imperium Narodu Niemieckiego. Kaczyński zapewne boi się, że jak Niemcy usuną tę przeszkodę, to przy współpracy z Rosją urzeczywistnią swoje marzenie jeszcze z XIX w. Tyle, że moim zdaniem to marzenie jest utopią a UE jest tworem nieefektywnym ekonomicznie i dalsze jej trwanie jest zagrożeniem wręcz śmiertelnym dla jej członków, i to większym niż straty spowodowane mrzonkami Niemców.

To jest kwestia wyliczeń. Europa straciła możliwość generowania kapitałów i przynajmniej od lat 80 XX ma deficyt kapitałów. Nie ma więc możliwości nie tylko rozwijać się ale i trwać w oparciu o środki własne. To co robią Niemcy, to koncentracja resztek kapitału europejskiego w swojej gospodarce, ale też przestaje to wystarczać.

Należało by więc jak najszybciej rozpocząć proces dekompozycji EU jako tworu poronionego. Kaczyński jednak tego się boi, bo boi się odtworzenia sytuacji geopolitycznej sprzed 1939 roku. Z jednej strony sojuszu rosyjsko-niemieckiego i jedynej dla nas nadziei w krajach anglosaskich. Tyle, że sytuacja geopolityczna jest zupełnie inna, bo to już nie jest ta sama Rosja i nie są te same Niemcy nie mówiąc o Polsce. Co się zmieniło u nas?

W 2008 roku Ryszard Legutko wydał najważniejszą moim zdaniem książkę o współczesnej Polsce , „Esej o Duszy Polskiej”.

Postawił on w niej, dość z pozoru szokująca tezę, że II wojna światowa przerwała historyczny rozwój narodu polskiego, bo tak wielu z niosących tradycje narodową zostało zabitych z jednej strony a z drugiej na ich miejsce w życiu społecznym zostali umieszczeni ludzie nie mający z ta tradycją nic wspólnego, jej nie rozumiejący tak bardzo, że nie można już mówić o kontynuacji. Dodatkowo zmieniły się całkowicie realia zewnętrzne. Nie ta struktura narodowa, nie to terytorium, nie ten system ekonomiczny.

Tradycja polska zdaniem Legutki przetrwała głównie w katechezie KK i w wąskim gronie niedobitków ale nie była to kontynuacja tego, co było przed II wojną światową. Było i jest to zupełnie coś nowego, wyrosłego na tym co z naszej tradycji zostało i nadawało się do nowego krajobrazu. Nie mniej nie wszyscy byli objęci tą katechezą i w związku z tym nie wszyscy są tym czymś nowym. W rezultacie podzieliliśmy się na dwa, zupełnie różne plemiona.

Nasze istnienie to historyczny przykład przypowieści o ziarnie, co samo obumarło ale przyniosło plon obfity. My jesteśmy młodą i bardzo żywotna formacją, formacją mogącą się jeszcze rozwijać być może również i poza naszym krajem, bo chyba jesteśmy jedyna alternatywą ideologiczną dla Europy.

Nie mniej jednak naszym najważniejszym zadaniem jest odbicie z rąk formacji postsowieckiej, czyli tych co nie uczestniczyli w procesie odtwarzania narodowego.

Ta formacja cieszy się jednak poparciem elit europejskich z wielu powodów, o których nie ma co w tej chwili mówić, wystarczy powiedzieć, że jest im wygodna. Wszystko sprowadza się do tego, że elity postsowieckie nie wytwarzają żadnej własnej ideologii, więc samodzielnie nie są w stanie powiedzieć co jest dobre a co złe. Robią więc to co inni im powiedzą, że jest dobre.

Najnowszym przykładem jest ostania konwencja Antypisu, na której na której Schetyna powiedział, ze wszystkie rozwiązania socjalne PiS`u zostaną utrzymane. Tyle tylko, że tą deklaracje poprzedziła opinia Timmermansa, że program socjalny PiS`u jest słuszny! Skoro „Europa” mówi, że jest dobry to i dla Schetyny jest on taki sam! Żałosne i straszne.

Elity europejskie popierają Antypis bo każdy chce mieć akolitów pytających się co jest dobre a co złe więc i Antypisu będzie bronić zażarcie.

Pis natomiast ma własne poglądy na to co jest dobre a co złe więc jest czynnikiem hamującym dla elit europejskich. Nie bardzo mogą one dopuścić do dyskusji o imponderabiliach, bo ich system bankrutuje, czyli ich imponderabilia są błędne. Jedyne co mogą zrobić to zwalczyć PiS aż do jego anihilacji ale bez dyskusji o sprawach zasadniczych, tylko na skutek irracjonalnej nienawiści.

Tak więc nie ma co się ich bać, bo już więcej nie zrobią nic a to, że będzie ciężko, to tak czy inaczej lekko nie będzie.

Wyjaśnię to na przykładzie historycznym. Niektórzy twierdzą, że w 1939 roku Polsce opłacało by się sprzymierzyć z Hitlerem. Ja zaś ma pytanie, czy Niemcy wzmocnione sojuszem z Polską byłyby w stanie pokonać koalicję rosyjsko – anglosaską? Czy taki sojusz uniknął by wojny z Rosją. Czy taki sojusz zapobiegłby przystąpieniu USA do II wojny światowej. A może ta wojna spowodował by mniejsze straty, bo nie toczyła by się na ziemiach polskich? Czy gdyby Niemcy nie mordowali elit polskich, to Rosjanie zostawili by je przy życiu?

Tak więc czy Unia nie da nam żadnego oparcia przeciwko unijnym elito- to oczywiste. Natomiast rozpad Unii nieuchronnie doprowadzi do konfliktów w ramach tych elit, co zmniejszy presję na nas.

 

Tak więc w zarysie ogólnym wyjście Brytyjczyków z Unii jest dla nas korzystne, bo zapewne za nią pójdą i inni.

I tyle.

 

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika michael

1. Generalnie tak, choć trochę inaczej. Chodzi o nasz rodowód,

chodzi o genetyczny przekaz zawarty w ziarnie, które obumarło. "Nasze istnienie to historyczny przykład przypowieści o ziarnie, co samo obumarło, ale przyniosło plon obfity"

Teza zawarta w tym zdaniu jest fałszywa, ponieważ ziarno, które dało plon nigdy nie obumiera, przeciwnie, zawsze jest początkiem. Zawsze jest istotnym źródłem ważnego dla przyszłości przekazu...
Obumiera tylko to ziarno, które nie daje plonu. 

Profesor Legutko pisał, że była to głównie katecheza Kościoła Katolickiego i przekaz wąskiego grona niedobitków, ale nie była to kontynuacja tego, co było przed II wojną światową. Oczywistym faktem jest całkowita zmiana powojennej rzeczywistości pod każdym względem. Była to zmiana lokalna i globalna. 
Nasze polskie ziarno zostało rzucone na nową ziemię.

Ale, dzięki Bogu, pozostało sobą.

Pozostaje nam tylko staranne zdefiniowanie treści owego "genetycznego przekazu zawartego w naszym polskim ziarnie, które nie umarło i dało plon".

Od bardzo wielu lat, jeszcze w czasach, w których oboje z Marylą blogowaliśmy w Salonie24 próbuję wspierać pogląd o sile Cywilizacji Rzeczypospolitej Obojga Narodów, która przetrwała w całej swojej istocie. Przetrwała w polskiej tradycji, polskiej historii i przede wszystkim w mentalności ludu polskiego. 

Społeczne utrwalenie w publicznej świadomości faktu, że cała potęga i majestat Rzeczypospolitej tkwi nie w lokalnych i globalnych sojuszach, nie w szczególnych rozwiązaniach ustrojowych, choć mają one wielkie znaczenie, ale w polskiej mentalności, w naturze polskiego intelektu, w przyrodzonej Obywatelom Rzeczypospolitej niezawisłości i wolności myśli. Wolność, która daje nam powszechną możliwość samodzielnego rozwiązywania problemów w miejscu ich powstawania.

Przywykłem do proponowania modelu cywilizacji Rzeczypospolitej Obojga Narodów jako "rozległego systemu o rozproszonej inteligencji", w którym nie musi istnieć żaden centralny serwer, a inteligentne podmioty współpracujące w sieci dają sobie samodzielnie radę. Nikt nie jest terminalem w tym systemie o bardzo płaskiej, zadaniowej strukturze.

Co ważniejsze, nasi przeciwnicy doskonale zdają sobie sprawę gdzie jest naszą siła i od stuleci najmocniej atakują to, co jest istotą naszej mocy. Siła nas i cała siła w nas. Oni wiedzieli, że potrafimy zorganizować wojsko gotowe do walki, po prostu rozsyłając wici. 

W czasach Hakaty (Deutscher Ostmarkenverein) głównym sposobem walki z polskością było przeciwstawienie niemieckiego porządku (Ordnung muß sein) chaosowi polskiej "Wirtschaftspolitik". Niemieccy i rosyjscy politycy tamtych i dzisiejszych lat doskonale wiedzieli na czym polega polska siła, której nie można pokonać. Oni już wtedy w swojej propagandzie deprecjonowali i pogardzali tym, czego się najbardziej obawiali. 
Polskiej niesforności.

Oni to robili świadomie, o czym świadczą znane historykom niejawne przekazy i raporty wysyłane przez ich agentury do ich central. Oni doskonale wiedzieli, że polska niesforność jest w rzeczywistości zdolnością do samodzielnego rozwiązywania problemów w miejscu ich powstawania.
Oni rzeczywiście najbardziej obawiali się polskiej niesforności, ponieważ codziennie doświadczali jej skuteczności. Wóz Drzymały był jak gwóźdź w ich umysłach.

Teraz można by to świetnie wykorzystać do pokrzepienia polskich serc, ponieważ właśnie ta niesforność jest w XXI wieku najlepszym i najskuteczniejszym źródłem sukcesu. Struktura internetu.