O wyborach samorządowych, o czym boją się mówić politycy.

avatar użytkownika UPARTY

Mniej więcej na tydzień przed wyborami samorządowymi nasza formacja zrezygnowała z walki o zwycięstwo w miastach. Demobilizacja przebiegała bardzo podobnie jak w 2010 roku podczas wyborów prezydenckich. Wtedy, gdy zaczęto się zastanawiać, co się stanie z PiS`em jeśli J.Kaczyński wygra wybory prezydenckie, znani mi liderzy środowiskowi doszli do przekonania, że to będzie dokończenie katastrofy smoleńskiej, bo ze sceny politycznej zniknie siła mogąca zmienić państwo. Było bowiem widać, że bez Kaczyńskiego PiS się rozpadnie. Kaczyński jest bowiem prawdziwy i jeśli obejmując urząd prezydenta będzie musiał zrezygnować z przywództwa w PiS`ie, to zrobi to na prawdę.

Na zwycięstwo wyborcze trzeba było poczekać jeszcze pięć lat ale w zamian było on dużo pełniejsze.

NIe znamy przebiegu rozmów między Kaczyńskim a Merklową po ciamajdanie ale wiadomości powszechnej przeszło jedno jej oświadczenie. Mianowicie miała ona stwierdzić, że aczkolwiek Kaczyński utrzymał władzę to ona wie co on chce zrobić. Wie, że chce zbudować państwo od nowa a to zupełnie inna sprawa i dużo trudniejsza niż utrzymanie się przy władzy. Krótko mówiąc powiedziała, że o ile jest w stanie pogodzić się z porażka przy próbie odsunięcia Kaczyńskiego od władzy to będzie się sprzeciwiać  odbudowie państwa rozumianego jako powiązane ze sobą, nakierowane na rację stanu instytucje.

Oczywiście, realna siła Niemiec nie jest wystarczająca by naszym staraniom zapobiec, ale jest wystarczająca do sabotażu polityki PiS`u polegającym na wzmocnieniu oporu przeciwników.

Dlaczego Niemcy nie chcą sprawnej administracji w Polsce?

Odpowiedź na to jest w sumie banalnie prosta. Chodzi o model rozwoju gospodarczego.

PO i reszta ich obozu przekonuje, że najbardziej właściwy jest model polaryzacyjno-dyfuzyjny. W skrócie oznacza on, że inwestycje w regiony biedniejsze mają na celu ich powiązanie  regionami bogatszymi, że te inwestycje mają tak naprawdę pomóc nie regionom biedniejszym a regionom bogatszym, bo mają być dokonywane w ich interesie. Zwolennicy tego modeli podają za przykład dysproporcję międzu Warszawą a nie odległymi od niej terenami wschodniej Polski. Twierdzą też, że z czasem “bogactwo się rozleje”.

Oczywiście jest to jakaś koncepcja, którą można byłoby poważnie rozważać, gdyby rzeczywiście Warszawa była górnym kresem, najważniejszym ośrodkiem  systemu gospodarczego, ale nie jest. System gospodarczy jest ponad narodowy i jego górnym kresem w Europie jest Dorzecze Renu. Jeżeli przyjmiemy model dyfuzyjno-polaryzacyjny to umożliwia on również transfer kapitałów i ogólnie mówiąc zamożności  z Warszawy do Dorzecza Renu a do Warszawy przyszły one z okolicy, z reginów biedy. To właśnie z racji stosowania tego modelu 80% pomocy unijnej trafia finalnie do krajów z których ta pomoc pochodzi a koszty spożytkowania tej pomocy są kosztami krajowymi.

Bo zgodnie z tym modelem inwestycje mają nas zintegrować z większym od nas centrum, czyli w skrócie mówiąc z Niemcami.

Po to jednak by ludzie w Warszawie i wielu innych miastach żyli wyraźnie lepiej niż w najbiedniejszych regionach kraju, by nie było widać wysycania kapitału dalej na zachód, umożliwiono dwie rzeczy. Po pierwsze oszukiwanie państwa i życie z oszustw a po drugie dojenie słabszych- czyli życie z przelewu majątku.

Gdy te dochody zostały ograniczone szeregi antypisu zostały zasilone przez ludzi poszkodowanych nie tylko odebraniem możliwości kombinowania z podatkami ale również i tych, którzy żyli w symbiozie z modelem rozwoju gospodarczego.

Jak wyglądało dojenie słabszych. Wyglądało to tak, że  była duża grupa ludzi żyjąca w biedzie i wtedy można było znaleźć pracownika np. tzw “złotą rączkę” za trzy zł za godzinę w zasadzie na całej ścianie wschodniej. Teraz jest to nie jest możliwe i trzeba zapłacić ok. 12-15 zł za godzinę. Oczywiście kwestia bezrobocia jest b.ważna ale przykładowe “złote rączki” wcześniej najczęściej też miały pracę ale mimo to żyli w biedzie i każdy grosz się liczył. Tak więc teraz, ci wszyscy, którzy kiedyś mieli dobrą sytuację materialną mają jakby gorszą, bo bardzo wiele usług zdrożało. To widać w wyborach samorządowych i co więcej jest to największy sukces PiS`u.

W takiej sytuacji co mogą zrobić ludzie związani z ruchami patriotycznymi skoro mają tylu przeciwników. Przede wszystkim poczekać aż się tzw. ludzie przyzwyczają do nowej sytuacji. Oczywiście nie wszyscy ale część zobaczy dobre strony tego co się stało i ci powiększą elektorat PiS w dużych miastach.

Bezustannie głównym zadaniem PiS jest zdominowanie administracji i skierowanie jej aktywności na realizację racji stanu. Tyle, że w praktyce jeszcze przed wyborami samorządowymi zaczęły się układanki personalne we władzach centralnych. Znam kilku wiceministrów, którzy szykowali się na funkcję wiceprezydentów ich macierzystych miast, jeśli nasz kandydat wygrałby wybory.

I teraz wracam do analogii z wyborami w 2010 roku, bo wywołało to liczne obawy wśród moich znajomych bo wszyscy się pytali co będzie  z ich etatami w ministerstwach, kto je obejmie? Pojawiające się powszechnie te pytania były analogiczne do pytania, co z PiS`em jak Kaczyński odejdzie na urząd Prezydenta. Trzeba być ślepym, by  nie widzieć, że większość tych kandydatów nadawała się na swoje stanowiska “umiarkowanie”. Teraz jest trochę lepiej bo już się czegoś nauczyli, ale dobrze to jeszcze nie jest.

By uzmysłowić skalę problemu personalnego dość powiedzieć, że po przejęciu władzy w wyborach 2015 roku PiS był w stanie zmienić zaledwie ok. 10% dyrektorów departamentów w ministerstwach a 90 % zostało starych mimo, że tak naprawdę proporcje powinny  być odwrotne. Nic więc dziwnego, że głównym zajęciem naszych ludzi w ministerstwach jest w dalszym ciągu przełamywanie oporu starej kadry, która nie chce żadnych zmian. Nawet jeżeli uda się uchwalić ważną ustawę, to okazuje się, że opracowanie do niej rozporządzeń jest niezwykle trudne.

W tej sytuacji głównym celem politycznym nie może być zdobycie władzy gdzie się da, a tylko w tych miejscach, gdzie będzie można ją realnie sprawować i przy okazji wykształcić sobie kadrę urzędniczą.

Oczywiście tej kadry realnie potrzeba ułamek tego co jest obecnie, ale jednak w skali kraju to jednak 80-90 tys ludzi. Z obecnej administracji może uda się przejąć 20-40 tys, oczywiście w skali kraju ale przynajmniej drugie tyle trzeba mieć w zanadrzu. I to jest obecnie główny cel polityczny.

Tak więc jak popatrzymy się w tym kontekście na wynik wyborów samorządowych to okaże się, że nie tylko przetrwaliśmy kontrofensywę naszych przeciwników bez większych strat to jeszcze wzmocniliśmy swoje zaplecze o tyle, że powstały miejsca, w których możemy wykształcić nową kadrę.

Ja wiem, że widok demonstrujących radość naszych przeciwników jest denerwujący ale ta radość jest bezzasadna, bo walka jest na  śmierć i życie. Jeżeli więc po tych wyborach będzie im trudniej nas anihilować to znaczy, że sukcesu nie odnieśli. Jeżeli zaś cieszą się z tego, że my ich nie zniszczyli to znaczy, że nawet nie wiedzą, iż do walnej bitwy jeszcze nie przystąpiliśmy, głównie dlatego, że nie mamy siły zagospodarować ewentualnego zwycięstwa. Nawet jeżeli udałoby się nam wygrać, co wcale nie jest pewne,  to zwycięstwo nie byłoby pełne. Raz już po Grunwaldem tak się zdarzyło i starczy. Bitwę wygraliśmy a przeciwnik dalej żył i w końcu nabrał sił.

Pojawiają się też głosy, że wynik wyborów byłby lepszy, gdyby nie PAD i jego chwiejna postawa, że gdyby zmiana premiera była uzgodniona ze środowiskami “metapolitycznymi” i to pewnie racja.

Tyle, że realną politykę “robią” nie tyle posłowie i ministrowie, co właśnie te środowiska “metapolityczne”  a wszyscy znani mi liderzy środowiskowi są przekonani, że najbardziej nam teraz trzeba czasu, by okrzepnąć, by stworzyć nowy program społeczny a jak on powstanie, to wtedy przekaże się go naszym politykom do realizacji.

Tak więc jest dobrze, bo jest zupełnie inaczej niż przed wyborami, o wiele dla nas wygodniej.

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. @UPARTY

zgadzam się z ta tezą.
"Tak więc jest dobrze, bo jest zupełnie inaczej niż przed wyborami, o wiele dla nas wygodniej."
Tym bardziej, że wróg atakuje w boju na smierć i zycie. Im bardziej zajadle, tym bardziej sie spala i odsłania.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. @UPARTY

komentarz z sieci, optymistyczny, ale optymizmu właśnie nam potrzeba.

"Mam nadzieję że Kaczyński nie da się sprowokować.... Rzekoma przegrana w dużych miastach nie jest żadnym problemem dla PIS... W tych dużych miastach nie powstają strefy ekonomiczne gdzie realizuje się duże inwestycje.... W tych miejscach nie generuje się głównych gospodarczych celów... Duże miasta to tylko splendor i prestiż.... PIS przesunął się na małe miejscowości i wioski które są ostoją polskości i tam jest klucz do rozwoju Polski.... Najważniejsza jest gospodarka, a Morawiecki radzi sobie z nią bardzo dobrze.... Tusk jest taki wściekły, dlatego że zdaje sobie sprawę że jego ludzie wydali ostatnie zaskórniaki ukradzione z VAT na kampanię 2018 i nie ma już dodatkowych źródeł ich pozyskania.... Tusk doskonale zdaje sobie sprawę że procesy jakie PIS uruchomił w Europie Środkowej i Wschodniej dadzą Polsce niezależność w przyszłości.... Nie wielu Polaków zauważyło że przed wyborami w Polsce oddano newralgiczne odcinki dróg ekspresowych które pomogą w rozwoju wschodniej części Polski jak Białystok, Radom, województwa Zachodnie dzisiaj i już są czy będą do końca roku przejezdne S3 Szczecin- Bolków, S7 Gdańsk - Olsztyn, S8 Grójec- Chęciny. Obecny Rząd rozpocznie procesy które nie będzie się dało już zatrzymać.... budowa CPK, Baltic Pipe, Mierzeja Wiślana, rozbudowa LNG, połączenia w ramach V4, Sojuszu 3Morza, Rozbudowa Portów Morskich.... i wiele innych podobnych decyzji....PO staje się już wydmuszką.... Trzeba zrobić analizę, zakasać rękawy i zdobyć Polskę... Czerwone hołowie odchodzi w niebyt..."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl