Duszenie policji przez "wielokulturowych"

avatar użytkownika Tymczasowy

Jak ja to lubię, jakiś niby ciemiężony ledwie złapie wiatr w żagle i już się nie certoli - "idzie na wydrę". Tak się dzieje z palaczami marijuany. Ledwie ją zalegalizowano, przed sklepami stanęły długie kolejki i zabrakło "leku" na wiele dni. Narkomani, bo jak ich nazwać, od razu zwrócili się do Trybunalu Praw Człowieka - to taki kanadyjski "sąd kangurzy", w którym zawsze racje mają skarzący się - ze skargą, że naruszone zostały ich prawa obywatelskie.

Podobnie jest z kolorowymi i innymi uciemiężonymi.  Nasi ludzie z Kongresu Polonii Kandyjskiej dawno temu próbowali chodzić na spędy różnych rad wielokulturowych. Zrezygnowali, bo dominowali Czarni i  na okrągło leciały sprawy rasizmu. W  tych dniach znowu zakwitł kwiatuszek z bogatego bukietu wielokulturowości. Otóż jesienią 2017 r. została rozwiązana założona w 2000 r. i działająca w kanadyjskim  mieście Ottawa  Community and Police Action Committee (COMPAC) - jedni z tych, którzy w różnych miastach zajmują się wiązaniem rąk miejscowej policji.  Przybiera to często agresywne formy. Widać COMPAC był nie dość wojowniczy, więc na jakimś sabacie czarownic postanowiono firmę wyostrzyć. Nowe cudo nosi nazwę Ottawa Police Community Equity Council (CEC). Jak widzimy terminy "equity" czy "diversification" w nazwie jakiejś rady czy komitetu, to wiadomo o co chodzi - pieniądze dla "wielokulturowych" oraz dla przedstawicieli preferowanych religii i Indian.

Przyjrzyjmy się nowopowołanym osobnikom i osobniczkom mających szukać okazji do oskarżania policji o rasizm i zastępowaniem normalnych, dobrze wyszkolonych policjantow rasy Białej różnymi cudakami. Tak więc do Rady weszło kilku muzułmanów/muzułmanek: Sahada Alolo z Ottawa Muslim Women's Organization, Huda Alsarraj z National Council of Canadian Muslims (zajmuje się tam prawami człowieka) oraz Jalil Marhnouj, prezydent Assunah Muslim Association. Razem z nimi dołączyli: Malik Ayass, Hodan Egale i Hector Addison, założyciel African Canada Association of Ottawa. Zwykle tacy ludzie są różnymi "project co-ordinators" czy "executive directors", to znaczy zajmują się wyciskaniem rządowych pieniędzy na różne postępowe przedsięwzięcia. Często też reprezentują jakieś mizerne, szkieletowe organizacje powołane do służenia ich interesom.

Nie obeszło się bez dekoracji w postaci trójki "Starszych" reprezentujących Indian. Jak trzeba będzie, to przyprowadzą trochę ludzi z bębnami przebranymi za jakieś ptaki oraz takichże tancerzy. Dadzą nagłośnienie jakiejś postępackiej sprawie.

Szczególną uwagę zwraca typek o nazwisku Severin Jr Cesar Ndema-Mousa. Ten pretensjonalny ciąg wyrazów zdradza cwaniaka z Karaibów. Tego Murzyna można zobaczyć na załączonym video#1. To ten w czepku, z kolczykiem w uchu, sukience i z dużym zegarkiem. Przez 10 lat był wykidajłą. Karany między innymi za defraudację $1500 należących do klienta. Teraz "Dżunior Cesarz" będzie mógł swobodnie lżyć  policjantów, począwszy od szefostwa.

Oficjalnie chodzi o budowę silnego partnerstwa pomiędzy czarnymi, muzułmanami,Indianami i homoseksualistami i policją. Jak stwierdziła w wywiadzie Hodan Egale, okutana w szmaty młoda Somalijka z wydatnymi kłami, trzeba będzie odbudować wzajemne zaufanie, "które zostało złamane". Oczywiście, że przez policję. Czarni kryminaliści mogą odstrzeliwać policjantów i postępackie media nieodmiennie nazywają nawet dwudziestokilulatków "kids", czyli "dzieciakami".

Przeprowadzono badanie opinii policjantów. W zdecydowanej większosci wyrazili oni zaniepokojenie obniżeniem poziomu bezpieczeństwa. Niebezpieczeństwo widzą w nadciągajcym obniżeniu standardów tak w polityce kadrowej, jak i procedurach. 

PS Na video#3 można zobaczyć niejaką Ketcie Peters z COMPAC, z którą przeprowadza wywiad niejaki Ahmed z panstwowej TV CBC. Ci ludzie są zwykle bardzo wyszczekani. Kiedy trzeba - wrzeszczą. Peters się nie certoli, bo ma nawet prywatną firmę zarabiającą na postępackich sprawach.

 

4 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

1. https://www.youtube.com/watch

avatar użytkownika Maryla

4. Niemieccy policjanci o


Niemieccy
policjanci o migrantach: nie traktują nas poważnie. „Jesteśmy dla nich
przedstawicielami słabego państwa, któremu można wejść na

Według 39-letniego komisarza Borisa Novaka, który od 17 lat pełni
służbę w Berlinie, przestępcy w stolicy „stają się coraz bardziej
agresywni”. Novak ma m.in. nadzór nad dzielnicą Tempelhof, gdzie
znajduje się jeden z największych obozów dla azylantów w Niemczech.

Jest
to bardzo męcząca praca. Pod względem fizycznym. Jakiś czas temu
zostałem ciężko ranny. Usiłowałem zakończyć bójkę na imprezie z okazji
obrzezania dziecka. Jeden z mężczyzn rozbił na mojej głowie aż dwa
krzesła. Mój kręgosłup szyjny poważnie ucierpiał, byłem na zwolnieniu
lekarskim przez pół roku

—skarży się komisarz. Jak podkreśla ataki na policjantów pełniących służbę to zjawisko normalne w niemieckiej stolicy.

Ostatnio
koledzy wtykali mandaty za wycieraczki wozów, które parkowały na pasie
rowerowym. Właściciele samochodów siedzieli w barze szisza naprzeciwko.
Zaczęli rzucać w funkcjonariuszy jajkami. A następnie otoczyli kolegów.
Było ich od 15 do 20. Koledzy zamknęli się w radiowozie i wezwali
wsparcie. Potrzebowaliśmy dwóch psów policyjnych, by uspokoić sytuację

—opowiada Novak dalej. Według niego „migranci przysparzają policji najwięcej kłopotów”.

60 do 70 proc.
przypadków przestępstw jest popełnianych przez migrantów. Gdy pochodzą
z kręgu kulturowego islamu nie akceptują na dodatek kobiet w mundurach.
Nie chcą z nimi rozmawiać. Nie traktują nas też poważnie, bo obchodzimy
się z nimi ostrożnie

—podkreśla policjant z Berlina. Jak zaznacza obóz dla azylantów w Tempelhof jest częstym celem policyjnych akcji.

Był taki czas gdy przebywaliśmy tam ciągle. Narkotyki, napaście seksualne, bijatyki

—podkreśla komisarz i dodaje, że przeszkadza mu „rosnąca polityczna poprawność”.

Pewnego
razu kobieta zgłosiła napaść seksualną, której padła ofiarą na schodach
do metra. Kiedy zapytałem ją, jaki podejrzany miał kolor skóry,
oświadczyła, że nie powinienem jej pytać o takie rzeczy, że to nie
ma znaczenia. Przeżyłem szok

—twierdzi Novak i wspomina
jak kiedyś rozwiązał bijatykę przed meczetem, w której uczestniczyło
pięciu migrantów z Egiptu. Ponieważ czworo z nich, którzy bili piątego,
miało obywatelstwo niemieckie, a ofiara nie, przełożeni zasugerowali
mu by zgłosił sprawę Urzędowi Ochrony Państwa.

Zasugerowano mi, że sprawcy mogli kierować się motywem rasistowskim

—mówi. Tania
Kambouri ma 35 lat i od 15 lat pełni służbę w policji w Bochum
w Zagłębiu Ruhry. Według niej tych, którzy stwarzają problemy robi się
coraz więcej, a „są to w większości migranci z Afryki
i Bliskiego Wschodu”.

Na ulicach w Zagłębiu
Ruhry jest niebezpiecznie, jak nigdy dotąd. Miałam wrażenie, że muszę
poinformować o tym opinię publiczną, dlatego napisałem książkę „Niemcy
w płomieniach: wołanie o pomoc policjantki”

—mówi Tambouri w rozmowie ze „Spieglem”. Jak zaznacza „rozumie, że wielu ludzi się boi”.

Sama
nie czuje się już bezpiecznie w życiu prywatnym, a nie jestem
bynajmniej strachliwa. Na służbie moi koledzy i ja jesteśmy często
atakowani, opluwani, obrażani. Takie rzeczy stały się niestety
codziennością w naszej pracy. Kilkakrotnie zostałam ranna podczas
takich incydentów

—tłumaczy policjantka. Według niej szczególnie migranci płci męskiej nie traktują policji poważnie.

Jesteśmy
dla nich przedstawicielami słabego państwa, któremu można wejść
na głowę. Ja od nich często słyszę: jesteś kobietą. Z tobą nie gadamy.
Inni uważają, że jako policjantka z tłem migracyjnym nie powinnam
pracować dla „kartofli”, czyli Niemców, a ponieważ to robię
to zdradziłam społeczność imigrancką

—twierdzi Tambouri. Według
niej by nie utracić kontroli nad niektórymi dzielnicami konieczne jest
„twarde postępowanie”: dużo policji na ulicach, wysokie kary oraz
odbieranie przestępcom i ich rodzinom zasiłków.

Rzeczywistość jest jednak inna: dajemy się zastraszać i robimy z siebie idiotów

—mówi policjantka dalej. Były
komisarz policji federalnej Hendrik Lässig twierdzi, że on i jego
koledzy (przepracował 30 lat w policji w jednym z dużych niemieckich
miast) mieli wrażenie, że „zostali zmiażdżeni przez falę uchodźców”.

Naszą
główną klientelą są ludzie z Afryki i krajów arabskich. […] Sytuacja
w latach 2015 i 2016 była dramatyczna. To się w międzyczasie nieco
uspokoiło. Młodzi mężczyźni z którymi mamy na ogół do czynienia uważają
nasze ukierunkowane na deeskalację działanie za słabość. W ich krajach
pochodzenia policja działa na ogół dość brutalnie. Nie wiem
co z tym zrobić

—przyznaje były policjant. Jak zaznacza migranci często obrażają i wyśmiewają policjantów.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl