Kulturowe zrodla niemieckiego faszyzmu - V (Religia)

avatar użytkownika Tymczasowy

Polskich zolnierzy idacych na front a takze ich bron blogoslawili ksieza. Rosyjskich zolnerzy blogoslawili popi. Takze popi blogoslawili siekiery i widly strilcich z UPA. Jakos nie widac sladow po takim celebrowaniu wydarzen zwiazanych z wojskiem w przypadku niemieckiego Wehrmachtu w czasie II wojny swiatowej. Pewnie tez wzbogaciliby efektowne parteitagi w Norymberdze. Prawda jest, ze Kosciol Katolicki byl w hitlerowskich Niemczech przesladowany, kilka mniejszych wyznan calkowicie usunieto, ale nie Koscioly protestanckie. Jednak pastorow na licznych zdjeciach i filmach nie uswiadczysz. Co sie stalo? Najwyrazniej chrzescijanstwo nie pasowalo do ideologii faszystowskiej.

Najwiecej do powiedzenia w sprawach ideologicznych i politycznych mial Adolf Hitler, zbrodniarz, choc jednoczesnie genialny polityk. Urodzil sie on w rodzinie katolickiej. Jednak zupelnosc jego chrzescijanstwa podwazaja plotki gloszace, ze mial on domieszke krwi zydowskiej, dokladnie jedna czwarta. Stac sie to mialo za sprawa babki Hitlera, ktora pracowala jako sluzaca w rodzinie zydowskiej. Ojciec Adolfa mial byc efektem zwiazku milosnego pomiedzy swoja matka i pracodawca. Takze wedlug plotek, w ktore nie chce mi sie wierzyc a sprawdzac nie mam ochoty, maly Adolf uczeszczal do szkoly przyklasztornej. Codziennie musial przechodzic kolo klasztornego herbu, ktorego elementem byla swastyka.

Tak czy inaczej A.Hitler juz w szkole zaczal zaniedbywac swoje podstawowe obowiazki chrzescijanskie, wlacznie z regularnym uczeszczaniem na msze swiete. Jednak calkowicie z katolicyzmem nie zerwal. W "Mein Kampf", fundamentalnym dziele zawierajacym ideologie faszystowska czyil liczne odniesienia do Pisma Sw. Przykladowo, nawiazujac do Marek 10:25 pisal: "Predzej wielblad przejdzie przez ucho igielne  niz wielki czlowiek zostanie "odkryty" przez wybory".Najbardziej nie odpowiadalo mu to, ze jego zdaniem Biblia byla zbyt zydowska. W odrecznych notatkach do jednego z egzemplarzy Biblii poczynil szereg podkreslen fragmentow, ktore nie mialy ducha "arianskiego". Nie przeszkadzalo mu to traktowac ja instrumentalnie przeciwko Zydom. Najbardziej ulubionym byl fragment, w ktorym Chrystus wygania kupcow-cinkciarzy ze Swiatyni (Marek 11, Mateusz 21).Widzial w tym siebie walczacego z "materialistycznymi" Zydami.

Takze najblizsze otoczenie Hitlera bylo mocno antychrzescijanskie: Bormann, Goebbels, filozof Rosenberg czy poganski okultysta Himmler. Hans Kerrl, Minister do spraw Kosciola forsowal "Pozytywne Chrzescijanstwo", co bylo nazwa unikalnej religii faszystowskiej.

Ogolnie rzecz biorac, problem polegal na tym, ze faszyzm, podobnie jak komunizm mial ambicje przenikania kazdej z dziedzin zycia spoleczenstwa. Lojalnosc wobec partii nie mogla byc w zaden sposob zagrozona innymi lojalnosciami wlacznie z religia i klasami spolecznymi. Pomysl Hitlera by z 28 Kosciolow protestanckich stworzyc jeden Protestancki Kosciol Rzeszy sie nie powiodla. W zwiazku z tym bylo potrzebne cos na ksztalt nowej, sluzebnej religii. Doszlo do tego, ze sam faszyzm stal sie religia polityczna.Nowa religia miala byc post-religia, swiecka i "obywatelska". hitler mial byc tej religii mesjaszem. Dla tego niby-mesjasza przewodnikiem moralnym staly sie prawa natury a nie Pismo Sw. Czlowiek ow mocno wierzyl w sile nauki. W mowie z 1938 r. stwierdzil, ze doktryna ludowo (volkisch)-polityczna wyrosla z rasizmu i jest oparta na najnowszych osiagnieciach naukowych".

A co o religijnych zrodlach faszymu pisze znany nam wczesniej  George L.Mosse w swojej ksiazce pt. "The Crisis of German ideology. Intellectual Origins of the Third Reich"? Otoz zaczyna on od prekursorow, za ktorych uwaza malo znanych poza granicami Niemiec Paula de Lagarde, co bylo przybranym nazwiskiem Paula Bottischera oraz Juliusa Langbehna. Podstawowym dzielem tego pierwszego byl zbior esejow wydany pt. "Deutsche Schriften" (1878).  Marzeniem autora bylo osiagniecie prawdziwej jednosci Niemcow, ktora jego zdaniem mozna bylo osiagnac dzieki sile zyciowej narodu i Ludu. Obu terminow uzywal synonimicznie, z tym, ze termin "narod" odnosil sie do sfery politycznej. Sila witalna narodu sama dzieki duchowi narodu bylaby w stanie stworzyc tkanke jednosci narodowej. " Lagarde ukul stwierdzenie, ktore jak echo powracalo we wszystkich pracach pisanych w ramach nurtu Ludowego: "Germanizm nie lezy we krwi, tylko w charakterze". Jest on sprawa wewnetrznych postaw dziedziczonych w kazdym poszczegolnym Niemcu, jego Ludzie i narodzie- nowoczesnym wehikule politycznym Ludu". Potrzebna jest "germanska wiara zastepujaca wspolczesny materializm, dzieki czemu rozkwitlyby instytucje narodowe, w ktorych zostalyby odzwierciedlone prawdziwe postawy wewnetrzne. Obrona tej doktryny religijnej byla najwiekszym wkladem Lagarde'a do myslenia Ludowego". A co zrobic z religia chrzescijanska? Oczywiscie Lagarde musial ja odrzucic, co usprawiedliwial jej skostnieniem.

Ulomnosc, w sensie niekompletnosci, jednosci Niemiec takze byla przedmiotem rozwazan Nietzscheanisty, artysty i mistyka, Langbehna.  Podstawowe dzielo nosi tytul: "Rembrandt als Erzeiher" (Rembrandt jako Nauczyciel) (1890). Bylo ono popularne wsrod mlodziezy, ksiazka, ktora musi sie przeczytac. Langbehnowi brakowalo glebi myslenia akademcikego. Glosil wyzszosc myslenia intuicyjnego, irracjonalnego, mistycyzmu.

Dwaj ojcowie religii germmanskiej odrzucali chrzescijanska wiare traktowana ortodoksyjnie opowiadajac sie za dynamicznymi silami duchowymi dzialajacymi tak w Ludzie jak i w kazdym czlowieku don nalezacym. Jakkolwiek czerpali z niedogmatycznych watkow religijnych popularnych w Niemczech w XIX wieku.

 

 

Etykietowanie:

10 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Tymczasowy

z poprzedniego odcinka osadzonego w realiach dzikich praw natury:

" bohaterami są wieśniacy żyjący w czasie okrutnej i wyniszczającej Wojny Trzydziestoletniej. Ich osąd moralny pozwalał im na okrucieństwo wobec przeciwników nie tylko w samoobronie. To, co zaczynało się niewinnie od ludowości przybrało zupełnie groźny ksztalt."

wynika kolejny krok - ideologia odrzucającą dobroć i odpuszczanie win.

"Dwaj ojcowie religii germmanskiej odrzucali chrzescijanska wiare traktowana ortodoksyjnie opowiadajac sie za dynamicznymi silami duchowymi dzialajacymi tak w Ludzie jak i w kazdym czlowieku don nalezacym."

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika En passant

2. @Tymczasowy Kosciol byl wtedy aktywnjeszy niz sie wydaje

Nie calkiem zgadzam sie z tezami Autora o neutralnosci niemieckiego kosciola katolickiego oraz jego nieuczestniczenia w dzialaniach wojennych. Pomiedzy kosciolem katolickim i nazistowskimi wladzami istniala wymuszona oparta na strachu przed przesladowaniami wspolpraca. Niemiecki kosciol katolicki nie potepial Hitlera. Raczej mowilo sie o obowiazku, ofiarze za ojczyzne. Biskupi uwazali, ze katolicy sa zobowiazani podporzadkowac sie wladzy. Modlili sie raczej nie o zwyciestwo, ale za pokoj i za dobro Niemiec. Nie potepiali publicznie i oficjalnie wojny. Mowiono raczej, ze katolicki zolnierz walczyl nie dla Hitlera, ale raczej za katolicka cywilizacje zachodnia. Kosciol nie potepial wojny nawet przeciwko katolickiej przeciez Polsce. Katolicy, ktorzy nie chcieli sluzyc w armii w czasie wojny i ktorym grozila kara smierci, zostali pozostawieni wlasnemu losowi. Nie bylo zadnej pomocy kosciola. Kosciol nie chcial isc na konfrontacje z nazistami. Calkowite poparcie kosciola uzyskala za to wojna przeciwko sowieckiej Rosji. Popierano ta wojne jako walke przeciwko bezboznemu bolszewizmowi.
Czesc nazistow, w tym Hitler byla za taktyczna ugoda z kosciolem w celu osiagniecia pokoju spolecznego, inna czesc byla jednak przeciwko nabozenstwom, klasztorom i katolickim swietom.
W 1943 roku celom militarnym sluzylo ponad 3400 instytucji koscielnych. Dwie trzecie siostr zakonnych sluzylo celom militarnycm, w tym przypadku w pielegnacji rannych zolnierzy. Dzwony koscielne bily po ogloszeniu zwyciestw nad Polska i Francja. A do tego trzeba dodac 650 kapelanow wojskowych, ktorzy sluzyli w armii, odprawiali msze, spowiadali itd. i tym samym stabilizowali maszynerie wojenna Hitlera. Widzialem na sprzaczkach od pasow zolnierskich napis : "Gott mit uns" czyli Bog z nami. Nie bylo to zakazane.

Pozdrawiam serdecznie

En passant

avatar użytkownika UPARTY

3. Wiem na pewno, że

w bitwie pod el-Alamein w korpusie Rommla byli kapelani katoliccy i dopiero w jej trakcie na żądanie żołnierzy zostali odesłani na tyły.

uparty

avatar użytkownika Tymczasowy

4. En passant

Opieramy sie na odmiennych zrodlach. Przykladowo, amerykanski Office of Strategic Studies przygotowal na potrzebe Procesow Norymberskich liczacy 92 strony dokument pt. The Nazi master Plan; the Persecution of the Christian Churches" (6 VII 1945). Mowa w nim takze o przesladowaniach Kosciola katolickiego w Niemczech. A planowana byla calkowita dechrystianizacja Europy.
Do wiezienia i mordowania ksiezy wyznaczono oboz koncentracyjny Dachau. Pierwszy byl duchowny katolicki Wilhelm Braun z Monachium osadzony tam w 1935 r. W sumie zamknieto tam 2 579 ksiezy.
W Polsce hitlerowcy zabili 1832 ksiezy diecezjalnych i klerykow oraz 600 zakonnic i zakonnikow.
Napis "Gott mit uns" mial bardzo dluga tradycje w Niemczech - od 1701 r. A w armii - przynajmniej od 1871 r. i przetrwal az do 1962 r. Troche glupio byloby niemieckim wladzom faszystowskim zrywac z tak dluga tradycja.
Serdecznie pozdrawiam.

avatar użytkownika En passant

5. @Tymczasowy Nie ma wielkiej sprzecznosci miedzy nami

Zgadza sie, przesladowania kleru byl wtedy silne. Wielu ksiezy zamordowano, wieziono, itd. To wynikalo z zalozen faszyzmu. Pisalem na te tematy w: http://www.blogmedia24.pl/node/78816, "Realny socjalizm jako dyktatorski system trojpanowania klasowego", gdzie charakeryzowalem tez zasady faszyzmu jako systemu totalitarnego. Nazisci musieli zwalczac kosciol, bo chcieli do konca panowac w sferze ideologii, opanowac umysly ludzkie, srodki propagandy. Srodki przymusu juz mieli. Stad atak na niezalezne instytucje, ktore mogly ksztaltowac swiadomosc spoleczenstwa. Takim byl kosciol. Podobnie robili komunisci. Polscy nie mordowali masowo, sowieccy tak. Kosciol niemiecki byl zastraszony, stad byl ten opor slaby, przechodzil we wspolprace z nazistami. O tym "Gott mit uns" nie wiedzialem, ze takie to stare. Mialem w reku kiedys pas zonierza Wehrmacht, to tyle. Poza tym to bardzo dobry Twoj artykul. Moj glos mial raczej charakter uzupelniajacy. Opieralem sie na danych z opracowania historyka kosciola Andreasa Holzema, 2014.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalsze odcinki
S.S.

En passant

avatar użytkownika Maryla

6. prof. Bogumił Grott,

prof. Bogumił Grott, współautor książki „Przedhitlerowskie korzenie
nazizmu, czyli dusza niemiecka w świetle filozofii i religioznawstwa”.

B. Grott, O. Grott, Przedhitlerowskie korzenie nazizmu, czyli dusza niemiecka w świetle filozofii i religioznawstwa / autor: http://ksiegarnia.vb.com.pl
B.
Grott, O. Grott, Przedhitlerowskie korzenie nazizmu, czyli dusza
niemiecka w świetle filozofii i religioznawstwa / autor:
http://ksiegarnia.vb.com.pl

wPolityce.pl:
Właśnie ukazała się Pańska najnowsza książka „Przedhitlerowskie
korzenie nazizmu, czyli dusza niemiecka w świetle filozofii
i religioznawstwa”. Przypomina Pan w niej teksty Leona Halbana i Bogdana
Suchodolskiego. Obaj autorzy byli wybitnymi naukowcami, starali się
uchwycić specyfikę niemieckiej duchowości w XIX i pierwszej połowie
XX wieku, która przyczyniła się do narodzenia, ukształtowania
i zafunkcjonowania ludobójczej polityki III Rzeszy. Dlaczego uznał Pan,
że warto po siedemdziesięciu latach przypomnieć te teksty? Nie straciły
aktualności? Jaką naukę można z nich wyciągnąć?

Prof. Bogumił Grott:
Przyczyn jest wiele. Bezpośrednim powodem są dobiegające do nas
w ostatnich czasach, z rożnych krajów, w tym i z Niemiec, informacje
o „polskich obozach koncentracyjnych” funkcjonujących w czasie drugiej
wojny światowej. Narasta też świadomość, że Niemcy starają się zrzucić
z siebie winę za swoje czyny w okresie nazizmu. W takiej sytuacji należy
przypomnieć, kto posiadał odpowiednie predyspozycje zakodowane
we własnej kulturze do zakładania obozów koncentracyjnych! Jacques
Pierre Gougeon w książce „Niemcy XXI wieku” tak pisze: „Ponad 60 lat
po klęsce III Rzeszy i ponad 20 lat po upadku muru berlińskiego Niemcy
odbudowują własną tożsamość i wracają do wartości, na których opierała
się ich siła. Przestają patrzeć na siebie wyłącznie przez pryzmat
przeszłości, uważając wręcz, że są jedną z jej ofiar. Odzyskują poczucie
dumy narodowej, a na arenie międzynarodowej potwierdzają swoją pozycję,
również w dziedzinie politycznej i militarnej”. Sytuacja staje się więc
poważna! Jeśli weźmie się pod uwagę także odradzanie się imperializmu
rosyjskiego i poglądy jednego z jego wyrazicieli oraz teoretyka, jakim
jest prokremlowski myśliciel Aleksander Dugin, zalecający współpracę
rosyjsko-niemiecką, w konsekwencji której podporządkowane temu tandemowi
miałyby zostać narody środkowej Europy, to trzeba mieć się
na baczności. Polska ze względu na swoje położenie geopolityczne byłaby
najbardziej zagrożona. Doskonale wyjaśnia to Krzysztof Karczewski
w znakomitym tekście „Aleksander Dugin-teoretyk imperializmu rosyjskiego
w dobie postsowieckiej i kwestia suwerenności państwa polskiego”, który
ukazał się w książce „Polska i jej wschodni sąsiedzi”.

Teksty
Suchodolskiego i Halbana pobudzają czujność i dają do myślenia pośrednio
wskazując równocześnie, że kultura polska składała się z innych
pierwiastków niż niemiecka i choćby dlatego nie mogłaby wygenerować
z siebie podobnych czynów. Prowadzone przez wymienionych badania
i wynikające z nich refleksje są niezwykle cenne i w innych warunkach
niż stworzone przez system komunistyczny zapewne doczekałyby się
kontynuacji. Przerwał je narastający stalinizm, który uniemożliwiał
pochylanie się nad problemami „duszy” lub roztrząsanie zgubnych skutków
rugowania etyki chrześcijańskiej z praktycznego życia narodów. Przyjąłem
więc za rzecz oczywistą, że obecnie należy wracać na opuszczone w końcu
lat czterdziestych ubiegłego wieku szlaki badawcze. Należy to robić
zwłaszcza w sytuacji, gdy „kwestia niemiecka”, choć w nieco inny sposób,
znowu zaczyna nabierać aktualności.

Na co zwracali szczególną uwagę prof. Suchodolski i prof. Halban?

Profesorowie
Bogdan Suchodolski i Leon Halban wyakcentowali przede wszystkim problem
odstawania Niemiec od reszty Europy zachodniej już od głębi XIX w. Ich
zdaniem, wynikało to ze słabej recepcji w tym kraju idei Oświecenia
i rewolucji francuskiej, a w konsekwencji także liberalizmu. Mentalność
niemiecka grawitowała w kierunku autorytarnego myślenia o państwie
i społeczeństwie. Wielkie znaczenie miał tam też kryzys religijności,
szczególnie w protestanckich częściach kraju, który — odwrotnie niż
to miało miejsce wśród innych narodów kontynentu — nie prowadził
do indyferentyzmu religijnego czy ateizmu, co w sferze etyki nie musiało
oznaczać poważnego nadwyrężenia zasad humanitaryzmu, lecz do sięgania
po wyimaginowaną spuściznę duchową epoki pogańskiej. Ten ostatni moment
nie tylko sankcjonował, ale i propagował kult bezwzględnej siły
i dążenie do parcia na zewnątrz w celu osiągnięcia dominacji nad innymi
narodami, łącznie nawet z ich eksterminacją. Wymienieni tu badacze,
a nie byli w tym bynajmniej odosobnieni, wysuwali pogląd, iż „Niemcy
wychodzą z Europy”.

Innym powodem otwarcia się na powyższą
problematykę były sprawy bardziej osobiste, choć prawdę mówiąc, nie
umiem tu konsekwentnie oddzielić od siebie tego, co osobiste od spraw
publicznych, mówiąc inaczej polskich. Urodziłem się w Warszawie
3 stycznia 1940 r. W dzieciństwie byłem świadkiem Powstania
Warszawskiego. Widziałem łapanki i uliczne rozstrzeliwania. W tak
wczesnym wieku niewiele się rozumie, jednak odbiera się grozę sytuacji,
przerażenie najbliższych czy traumę najbardziej poszkodowanych. Kiedy
w 1945 r. Niemcy opuścili Warszawę i pojawili się nie ci „oczekiwani”,
z Zachodu, ale „inni”, ze Wschodu, znowu było nie tak, jak być powinno.
Odbiór tych niosących zło faktów przypieczętowała w mojej dziecinnej
świadomości próba aresztowania matki za niepochlebne publiczne
wypowiedzi o nowym porządku. Już w wieku pięciu lat postawiłem sobie
pytanie: „Co się tu właściwie dzieje? I dlaczego?”. Na razie na tym się
skończyło, ale wraz z upływem lat i pobieraniem edukacji historycznej
próbowałem wnikać w nasze dzieje wzbogacając nabywaną wiedzę historyczną
o pierwiastki socjologiczne, filozoficzne, religioznawcze i inne.
Tu oczywiście wątek niemiecki odgrywał bardzo dużą rolę, a pytanie, kim
są naprawdę Niemcy i na czym polegały ich przewagi nad nami, stawało się
dla mnie jednym z najważniejszych.

Z czasem, obok problemów historyczno-politycznych, na plan pierwszy wysunęła się problematyka aksjologiczna i religioznawcza.

Wpłynęło to na pańskie badania naukowe?

Tak.
Zająłem się więc wpływem katolicyzmu na polski nacjonalizm, czego
efektem stała się będąca syntezą książka zatytułowana „Dylematy
polskiego nacjonalizmu: powrót do tradycji czy przebudowa narodowego
ducha”, która ukazała się trzy lata temu. Wykazałem tam, posługując się
metoda komparatystyczną, iż istniała i nadal istnieje głęboka przepaść
aksjologiczna pomiędzy polskim nacjonalizmem identyfikowanym głównie
z Endecją i jej grupami secesyjnymi, jak np. ONR, a nacjonalizmem
niemieckim. Ten bowiem grawitował w kierunku podważania chrześcijaństwa,
a nawet i stopniowej eliminacji tej religii i jej etyki. Natomiast polski
nacjonalizm w latach trzydziestych XX wieku głosił już ideę
„Katolickiego Państwa Polskiego Narodu”, co oznaczało akceptację dla
postulatów katolicyzmu społecznego; kategorycznie odrzucał też rasizm
jako koncepcję materialistyczną i antychrześcijańską! Rasizm nazwano tam
nawet „blefem XX wieku”
.

Wobec podjęcia takiego zadania
koniecznym stało się poznanie istoty niemieckiego nacjonalizmu, a więc
i procesów związanych z tamtejszą religijnością, która przekładała się
również i na etos społeczny. Mam w tej chwili na myśli tendencję do tzw.
germanizacji chrześcijaństwa i niemieckich chrześcijan (Deutsche
Christen), oraz falę ruchów neopogańskich.

Pierwsi
z wymienionych, biorąc rzecz w najogólniejszym zarysie, odrzucali
głoszone przez Kościoły chrześcijańskie wartości etyczne. Uważali
bowiem, że nie odpowiadają one germańskiemu duchowi, ale pozostawiali
„fasadę”. Chrystus miał być „wodzem” i „potężnym królem”, a takie cnoty
jak pokora, miłosierdzie, współczucie uznano za cechy obce i żydowskie,
które należy usunąć. Z kolei organizacje neopogańskie w całości negowały
chrześcijaństwo odwołując się do mitów o dawnych bogach. Na takim
podłożu krystalizował się kult twardego wojownika i bezwzględnego
zdobywcy. Istotne znaczenie posiadało także tzw. „prusactwo”, jako
swoisty styl życia państwowego oraz wiele innych elementów kultury,
których w innych krajach nie było lub nie miały takiego znaczenia.

Obecnie
Niemcy są najsilniejszym gospodarczo państwem Europy. Czy idee
Oświecenia - racjonalizm i liberalizm – przyczyniły się do umocnienia
Niemiec, czy też kraj ten poszedł własną drogą?

Jak już
powiedziałem wcześniej, a o czym pisał również lewicowy niemiecki
działacz i publicysta Aleksander Abusch w książce „Der Irweg einer
Nation” („Błędna droga pewnego narodu”) Niemcy nie zostały głębiej
przeorane przez idee Oświecenia oraz ideową spuściznę rewolucji
francuskiej. Nic więc dziwnego, że liberalizm nie zapuścił tam głębiej
korzeni. Podobnie można powiedzieć i o racjonalizmie. Są to przecież dwa
prądy o fundamentalnym znaczeniu dla ukształtowania oblicza nowoczesnej
liberalnej Europy zachodniej.

Brak zrozumienia dla wartości
liberalnych i racjonalizmu ułatwiał też sukcesy mitologii
starogermańskiej, która wraz z historią tych ludów popularyzowana
w Niemczech w okresie romantyzmu zataczała szerokie kręgi i walnie
przyczyniała się do ugruntowania tam wybujałej megalomanii narodowej.
Podboje starożytnych Germanów, którzy zniszczyli Rzym, ale również
zawłaszczyli nawet wybrzeża Morza Czarnego oddziaływały na wyobraźnię
coraz to szerszych kręgów społecznych sugerując naśladownictwo. Liczni
pisarze przekonywali również o wyższości Germanów nad „zepsutym” światem
rzymskim. Wspomnę tu tylko jeden z objawów tej tendencji, jakim stała
się teza o tym, że nawet włoski renesans miał być produktem Germanów.
Pisywał o tym Ludwig Woltmann w książce „Die Germanen und die Renesanse
in Italien” („Germanie i włoski renesans”).

Jak dalece
tak zarysowany „problem Niemiec” jest tylko kwestią historyczną? A może
stanowi element współczesności? Czy wnioski Halbana i Suchodolskiego
są dziś aktualne? Wiele osób podkreśla demokratyczny charakter
współczesnego państwa niemieckiego i jego nową jakość. Podobnie sądzą
o społeczeństwie niemieckim.

Biorąc pod uwagę ogólną
wiedzę o mentalności narodów trudno przypuścić, aby współcześni Niemcy
stali się zupełnym zaprzeczeniem swoich ojców i dziadków. Przemiany
mentalności społecznej odbywają się bardzo powoli, a formalna demokracja
i szereg zasad liberalnych to przecież tylko sfera zewnętrzna. Jak już
zauważyłem profesorowie Halban i Suchodolski przestrzegali przed
postrzeganiem Niemców i Niemiec tylko poprzez pryzmat ich kultury
wysokiej. Uznawali, że fascynacja tylko tą kulturą i niedostrzeganie
reszty jest wielkim błędem. Twierdzili, że jest to tylko powłoka
zewnętrzna, za którą kryje się coś innego. To „coś” Halban nazywał
germanizmem albo też kulturą Poczdamu – bo tam rezydowali królowie
pruscy. Natomiast warstwę kulturową, akceptowaną przez świat, określił
mianem kultury Weimaru, kojarzonego przecież z Goethem i podobnymi
postaciami. Jednak traktowanie tej właśnie kultury jako kwintesencji
niemieckości Halban uznawał za niewybaczalny błąd. Jego teksty
są jednocześnie apelem o niepowtarzanie tego błędu! I o tym właśnie
powinniśmy pamiętać nie ulegając powierzchownie optymistycznym, a bez
wątpienia i celowo kolportowanym w naszym społeczeństwie mniemaniom,
które leżą przecież w interesie niemieckim. Także powstała w ostatnich
latach nowa partia „Alternatywa dla Niemiec” i jej wyborcze sukcesy
budzą niepokój. Nacjonalizm niemiecki nie umarł!

Problem, który
podniósł pan w pytaniu, nie może być uznany za kwestię wyłącznie
historyczną, zamkniętą. Natomiast ludzie, którzy wygłaszają zbyt
optymistyczne opinie o współczesnych Niemcach, na pewno nie należą
do zdolnych, by podejmować samodzielne intelektualne wysiłki w kierunku
głębszego rozpoznawania sytuacji!

Na zakończenie tego wątku dodam
historyjkę, która wydarzyła się nam w czasie okupacji. Moja matka
opowiadała, że któregoś razu zadzwonił do naszego mieszkania SS-man.
Przedstawił się nazwiskiem, które widniało również na wizytówce
właścicielki naszego mieszkania umieszczonej obok dzwonka przy bramie
wejściowej i tytułem doktora. Matka ze zdziwieniem zapytała,
o co mu chodzi? Odpowiedział, że chciałby porozmawiać z kimś
wykształconym tak jak on, a nawet nawiązać towarzyski kontakt.
Na pytanie matki „co sobie właściwie wyobraża - przecież akurat niedawno
miały w Warszawie miejsce masowe rozstrzeliwania uliczne, jak ona
ma w tej sytuacji z nim rozmawiać?” odpowiedział, że on „jest teraz
po pracy!!! Przychodzi przecież prywatnie!”.

Niezwykle wymowna historia.

Pokazuje,
że Polacy nie rozumieją Niemców i ich mentalności. Zewnętrzna ogłada
tworzy pozory. Pewien ład na co dzień, solidność w codziennych sprawach
daje spokój i ułatwia życie, ale kulturalna aparycja nie przeszkadza
podporządkować się rozkazom płynącym ze strony państwa, nawet gdy są one
zbrodnicze. Znika człowiek i jego indywidualne sumienie. Pozostaje
tylko państwo i jego nakazy. Tak więc i dzisiaj można podejrzewać,
że demokratyczna szata może kryć rozmaite właściwości, które są nie
do zaakceptowania. Podstawowe odruchy i mechanizmy wykształcone przez
długowieczną tresurę nie zanikają, jak się to niektórym wydaje,
po wprowadzeniu innego ustroju. Polacy nie rozumieją Niemców, powtarzam
to jeszcze raz! Sądzą ich według siebie!

Jak mentalność niemiecka i pozycja tego kraju wygląda w kontekście innych problemów, które współcześnie stoją u drzwi Europy?

Problem
mentalności niemieckiej jako czynnika stale niepokojącego można też
rozpatrywać na tle zagadnienia wielkiej fali imigracji, która dociera
do Niemiec i do innych bogatych państw Europy zachodniej. Oznacza ona
perspektywiczne mieszanie się ludności napływowej z autochtonami.
I chociaż obecnie narzeka się na słabą integrację przybyszów z lokalnymi
społecznościami, to jednak trzeba pamiętać, że zaistniała sytuacja może
stopniowo doprowadzić do powstania kulturowo nowych społeczeństw.
Pozostawanie przybyszów w pewnego rodzaju kulturowych gettach nie
zakłóca trwania dawnych cech autochtonów, a może je nawet zaostrzać, jak
to widzimy na przykładzie ostatnich nastrojów w Niemczech. Przykładu
dostarcza również historia funkcjonowania Żydów w krajach, gdzie przez
wieki stanowili znaczny odsetek ludności. Natomiast mieszanie się ludzi
z różnych kultur przynosi często nową jakość. Historia świata zna wiele
takich przykładów.

Istotnym czynnikiem jest wielki przyrost naturalny przybyszów z krajów islamu wobec ujemnego przyrostu wśród Niemców.

Jak
podnosi alarmistyczna i głośna nad Renem książka niemieckiego
ekonomisty i demografa Thillo Sarazzina „Deutschland schafft sich ab””
(„Niemcy ulegają samozniszczeniu). Za kilkadziesiąt lat procentowe
relacje pomiędzy przybyszami i ich potomkami, a rodowitymi Niemcami mogą
stać się dla tych ostatnich bardzo niekorzystne, w końcu mogą stać się
mniejszością. Ponadto przybysze, ze względu na posiadane wzorce
kulturowe, reprezentują daleko mniejszą wydajność gospodarczą
w porównaniu z autochtonami, co według Sarrazina z biegiem lat
doprowadzi do zmniejszenia się potencjału gospodarczego całych Niemiec.

Mamy
już przykłady „zintegrowanych” przybyszów o podwójnej tożsamości,
którzy już jako „tutejsi”, a jednak „inni”, domagają się dla siebie
możliwości wpływania na otaczającą ich rzeczywistość. I tu widzę jakąś
perspektywę zatarcia dawnej niemieckości. Jeśli niedawno przybyłe
muzułmańskie małżeństwo posiada nawet sześcioro dzieci, a muzułmanie
urodzeni w Niemczech około trojga, przy średniej dzietności par
niemieckich wynoszącej 1,6 dziecka, to taka perspektywa jest
dość realna.

Jak zauważył były polityk Jan Rokita
powinniśmy się z tego cieszyć! Natomiast profesor Karski powstałą
sytuację określa nawet jako „samobójstwo narodowe Niemiec”.

Niemcy
bez wątpienia mniej więcej od połowy XIX wieku po II wojnę światową
stali się swoistym zjawiskiem w Europie. Byli również głównym
zagrożeniem dla narodu polskiego, starając się zniszczyć jego
substancję. Najpierw czynili to bez rozlewu krwi, a w drugim etapie,
za panowania nazizmu, już bez uprzednich skrupułów. Dobitnie świadczy
o tym historia III Rzeszy, a szczególnie tzw. Generalplan Ost (Generalny
Plan Wschodni). Są to sprawy dobrze znane i nie ma tu miejsca na ich
komentowanie. Natomiast może bardziej należy przypomnieć antypolskie
metody stosowane w wilhelmińskich Niemczech wraz z całą ich anatomią
i podłożem psychologicznym.

Zagadnienia te interesująco opisał
na użytek Związku Zachodniego działacz plebiscytowy na Górnym Śląsku,
naukowiec, a w końcu dyrektor Instytutu Bałtyckiego w Toruniu Teodor
Tyc. Materiał pochodzi z lat dwudziestych ubiegłego wieku i nosi tytuł
Założenia i ideologia niemieckiej polityki antypolskiej. Badacz ten sam
urodził się w Bawarii i znał doskonale Niemców oraz tamtejsze klimaty
dotyczące spraw polskich. W swoim referacie omówił mechanizm ich
powstawania, działalność różnych niemieckich pisarzy, historyków
i publicystów oraz rozwijającą się, szczególnie po zjednoczeniu w 1870
r Niemiec, ideologię parcia na wschód połączoną z planami usuwania
stamtąd żywiołu polskiego. Tekst znajduje się w zbiorach rękopisów
Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu opatrzony sygnaturą 1887.

Nie
sądzi pan, że duch niemiecki i duch islamu są ze sobą zbieżne? Islam
to w istocie głównie prawo, wola Allacha ujęta w zapisach prawnych –
zakazach, nakazach, zaleceniach, to swoisty regulamin… Podstawą
niemieckiej kultury państwowej zawsze było prawo, i to prawo pozytywne.
Zbrodniarze hitlerowscy postawieni przed trybunałami bronili się
tłumacząc, że nie robili nic niezgodnego z obowiązującym w III
Rzeszy prawem…

Są problemy z integracją
muzułmańskiej imigracji, wynikają z przywiązania imigrantów do swej
religii, ale to przywiązanie może z czasem ulec osłabieniu, a potem
zanikowi. Ponadto, czy nie uważa pan, że niemiecka gospodarka korzysta
na napływie uchodźców? Że Niemcy nie byliby tak gościnni, gdyby
gospodarka nie potrafiła ich wchłonąć? Wydaje się, że zostaną włączeni
w proces budowy potęgi państwa niemieckiego, poświęcenia dla niego,
zgodnie z niemiecką tradycją, w której państwo ma właściwie odrębną
osobowość. W związku z tym hasła humanitaryzmu, pomocy uciekinierom
i prześladowanym to jedynie propaganda ukrywająca prawdziwe motywy
i cele władz niemieckich?

Byłbym jednak optymistą…
Oczywiście, u imigrantów zawsze następuje z czasem osłabienie cech
pierwotnych. Ale nie w tym rzecz, aby się ich trzymali kurczowo nie
podlegając żadnym przemianom. Chodzi o to, aby powstał jakiś amalgamat,
w którym rozpłynie się ów halbanowski „germanizm”.

Pewną
przyszłościową wizją takich procesów wydaje się być książka urodzonej
w Niemczech Kurdyjki, o której piszę we „Wprowadzeniu”
do „Przedhitlerowskich korzenie nazizmu…” A co do gospodarki, to już
powiedziałem, co o tym myślę. Początkowo Niemcy mogą odnosić korzyści.
Będzie miał kto zarobić na emerytury tego starzejącego się
społeczeństwa. Ale to jest tylko jedna strona medalu. Najważniejsze
są dalekosiężne przemiany, których boi się Sarrazin, a cieszy Rokita
i ja razem z nim.

Rozmawiał Tomasz Plaskota

https://wpolityce.pl/swiat/422620-prof-grott-niemiec-nierozumiany-czyli-ss-mann-po-pracy

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Tymczasowy

7. Marylu

Ksiazka zapowiada sie bardzo dobrze. Na przyklad rozroznienie kultury poczdamskiej i weimarskiej wiele rozjasnia.
Swoja droga, nie pierwszy juz raz wyprzedzilismy innych z podejmowaniem tematow.
Pozdrawiam.

avatar użytkownika TW Petrus13

9. jest post scriptum - pewnie być musi

już nie jestem szybkobiegaczem w siec net jak kiedyś.
czas na sałatkę:
cyt:
""Putin krok po kroku, konsekwentnie realizuje swoją strategię i brak stanowczej reakcji, przyzwalanie na agresję tylko zachęci go do zawłaszczania – w tym wielkomocarstwowym zapędzie – kolejnych terytoriów, podporządkowywania sobie innych państw"

"Świat – w szczególności Stany Zjednoczone – traktuje Ukrainę w sposób strategiczny, więc będzie reagował na wszelkie działania Moskwy i taka wojna hybrydowa będzie się toczyć jeszcze przez długie lata"
w to akurat wątpię,jest trzecia siła zwana "HOLOKAUST"!

"Jeśli zaś chodzi o wspólny głos Zachodu w odniesieniu do Rosji",To Polska ustami rzadzących,wybiegnie jak zwykle przed orkiestrę!.Tak było,tak jest,i tak jeszcze będzie,chyba że Putinowi braknie gazu i ropy,Izrael się wq--- i,i samodzielnie zaatakuje
Iran,za to że w Niemczech gostek w jarmułce dostał po mordzie? ;).
Wcale nie mam ochoty do żartów,widzę taniec (nie chochołów a clownów),niebawem usłyszymy (a jakże z wiarygodnych i prawdomównych ust - Polacy Nic Się Nie Stało,ino sznurem i murem za Ukrainą! ;p

Artykuł opublikowany na stronie: https://naszdziennik.pl/polska-kraj/203483,wsparcie-ukrainy-musi-miec-sw...

ps.2 na deser ;). Nie jestem erudytą,piszę bo mnie znów bardzo boli!.
Wspominałem o tym ze 1 % populacji na ziemi ma w garści 99 % środków wypracowanych przez,99 % reszty świata.W która ma warunkowo do dyspozycji ulokowane na kontach bankowych 1 % jej krwawicy,i co no nic ok,problem polega na tym że dług publiczny (tych durniów którzy w kredyt uwierzyli!!!) sięga niebotycznych,braknie ziemi na sprzedaż!. Może "zielone ludziki księżyc w całości od na skupią"? ;),jest nie jest już w ich posiadaniu.A jeśli jest,zawsze możemy negocjować prolongatę długu ;)
dobrego dnia :*


 

avatar użytkownika TW Petrus13

10. Ed :)

wątek traktuje o religii,ja już pewnie jestem do odstrzału zawodowym antysemitą.Ty "mól książkowy" z licencjatem,jakoś to pewnie "ubierzesz" w bardziej zjadliwe dla smakoszy treści. Nima kogo się spytać a sprawa warta "gry".Ja tak po prostu rozumiem że religia to zbiór przepisów - komu mamy wierzyć,i jak stosować się do jego przepisów Tora! - Dekalog!. Jak potraktować Talmud - jest ksiąg pisanego prawa przez rabinów bodaj trzy,ale mogę się mylić,Bóg powoływał wielu proroków i każdy z nich pisał swój!. Kilku z nich pisać nie chciało,jednen nawet chciał się z tego powodu topić w morzu! ;),poszukiwania polecam dociekliwym - coś o znaku "RYBY"!.
I znów nieszczęsny "HOLOKAUST",wyczytałem ale nie jestem pewien czy to jest prawdą,ile w końcu Żydów zagazowano i spalono w Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu?. Czytałem naukowe dowody (nie mam linków do źródeł) że nie było mocą przerobową zagazować i spalić nawet 3 miliony Żydów,autor określał na kilkaset tyś.Prawdą jest natomiast że spece z IG.FArben pracowali nad zwiększeniem wydajności krematoriów,ponoć na ten temat sa dokumenty w Instytucie Gaucka.I z powyższych trzecia religia zwana ulubionym hasłem Antysemityzmem,który ochoczo rozwija się choć usilnie zwalczany przez Muzeum Polin,i o tej samej nazwie
cyt:
"Żydowskie Stowarzyszenie B'nai B'rith w Rzeczypospolitej Polskiej (B’nai B’rith – Loża Polin) – międzynarodowa organizacja założona w Polsce 22–23 października 1922 w Krakowie jako XII okręg polski, będąca filią międzynarodowych stowarzyszeń B’nai B’rith – najstarszej, nieprzerwanie działającej organizacji żydowskiej na świecie".Na temat "religii wojny uznanej przez świat strategii" w wieloma tu (z Tobą dotychczas też ;) nie zgadzałem się,a dlatego bo,choć lichwa (stara jak świat) i kilka wersji Talmudu!. Uważam że,cyrograf już został napisany,a całą reszta to jego realizacja!!!