Broń jądrowa U.S.A. i Rosji - (I)

avatar użytkownika Tymczasowy

Broń jądrowa i takaż wojna nie należy do zbyt popularnych tematów. Społeczeństwo amerykańskie wykazuje wysoki stopień wrażliwości na ten temat, zaś rosyjskie, które jest odporniejsze, też może czuć się nieswojo, gdy może sieędowiedzieć, że w klikanaście minut mogą zniknąć z powierzchni ziemi wszystkie duże miasta Matuszki Rosji.

Stany Zjednoczone Ameryki Północnej wyszly z II wojny światowej jako monopolista dysponujący magiczną bronią jak z bajki.  Kiedy więc Zachodni Europejczyzy trzęsący portkami przed potęgą Armii Czerwonej, a szczególnie armiami pancernymi zdolnymi do szybkiego dotarcia do Atlantyku, zwrócili się do USA o parasol ochronny, otrzymały zgodę, bo właściwie nic nie kosztował. Przewaga zapewniona bombami atomowymi dawała duże poczucie pewności siebie.

Planowanie ataku nuklearnego na ZSRR zaczęto rozbić rutynowo od 1945 r. Przykładowo, plan "Charioteer" z 1947 r. zakładał uderzenie 133 bombami w 70 największych miast przeciwnika. Prawdą jest, że Strategic Air Command (SAC) nie dysponował w tym czasie nawet połową tej liczby bomb. Co innego, środki przenoszenia. Samolot "Enola Gay", który zrzucił bombę atomową na Hiroszimę należał do rodziny Superfortec B-29, a tych przemysł amerykański wyprodukował 3 970 w latach 1942 -1960. Były także pod ręką inne ciężkie bombowce Latające Fortece B-17, których wyprodukowano 12 731. Jak się patrzy na te liczby to aż dziw bierze, że po kilkudziesięciu latach Amerykanie dysponują dziś jedynie kilkudziesięcioma bombowcami strategicznymi zdolnymi do przenoszenia broni jądrowej. Zaś samoloty stały się w triadzie atomowej: ziemia-powietrze-woda ubogim krewnym. No, ale narazie jesteśmy w latach 40-ych ubiegłego stulecia i samoloty były jedynymi nosicielami tej groźnej broni.

Zimna wojna spowodowała wyścig zbrojeń w tym także w dziedzinie nuklearnej. W 1949 r. doszedl nowy element, jakim była pierwsza próba jądrowa dokonana przez Rosjan. Jasnym się stało, że monopol się kończy i zaczynają się schody.Szybka produkcja sprawiła, że w 1953 r. SAC dysponowało jednym tysiącem bomb jądrowych. Rosjanie byli daleko w tyle i do końca lat 50-ych Amerykanie ilościowo przewyższali przeciwników w stosunku 10:1. Co ważne, Rosjanie pozostawali daleko w tyle co do ilości środkow przenoszenia, a sprawa to przecież kluczowa. Nie da się byle czym przenosić ważące kilka ton bomby na dużą odległość i zrzucać je na cele położone na terenach przeciwnika.

W końcu lat 50-ych Pentagon zaczął głosić nieodpowiadającą rzeczywistości tezę, że nastąpiła niebezpieczna przepaść ilościowa pomiędzy ubrojeniem militarnym Rosji i USA na niekorzyść tych ostatnich. Z czasem można było się przyzwyczaić do takiego krakania w celu wydobycia grosza od amerykańskiego Kongresu.  Całkiem niedawno Pentagon wystąpił ze skargą/ostrzeżeniem, że niebawem zużyją się zapalniki jądrowe ("plutonium pits") i arsenał amerykański będzie niebawem bezużyteczny. Jest to oczywiście nonsens, gdyż Amerykanie mają ogromny nadmiar tych zapalników (triggers) inicjujących wybuch atomowy, a każdy z tych "pits" "żyje" przez lat sto. Jak dotąd minęło lat 40 i pozostało 60. Natomiast Rosjanie mają ten problem, bo wybrali inną technologię i muszą wymienić sprzęt co dziesieć lat.

Lotnicze siły strategiczne zyskały rywala w postaci ICBM, czyli wystrzeliwanych z ziemi rakiet międzykontynentalnych "Atlas", które zostały po sześciu latach zastąpione przez rakiety Titan II.Ten rywal nie był prawdziwy, gdyż drugi filar atomowej triady podlegał i do dziś podlega lotnictwu. Natomiast prawdziwym rywalem stały się zdolności przenoszenia broni jądrowej przez okręty podwodne (rakiety "Polaris" od 1961 r.). One należały do Marynarki Wojennej, więc siłą rzeczy uszczuplały wielkość funduszy, które trafiały do tej pory do  monopolistów, czyli lotnictwa.

Oczywiście Rosjanie podążali za Amerykanami i stopniowo siły zaczęły się wyrównywać. Już w 1960 r. Amerykanie wyliczali, że pełny atak ich sił nuklearnych na Rosję uśmierciłby 70 mln. Rosjan, a atak odwetowy Rosjan przy użyciu resztek sił nuklearnych pozbawiłby życia 110 mln. obywateli USA. Różnica wynika z wyższego poziomu zagęszczenia w USA.

Kryzys kubański w październiku 1962 r. uświadomił publiczności, że wojna nuklearna jest całkiem realną możliwością. Rozeszło się po kościach, ale pytanie pozostało: Co by było, gdyby doszło do konfrontacji w tamtym czasie? Po latach sytuacja stała się dosyć jasna. Rosja przestałaby istnieć. Natomiast kilkaset bomb i rakiet z głowicami jądrowymi posiadanymi przez Rosjan była niewielkim zagrożeniem dla Stanów Zjednoczonych. Biorąc pod uwagę różne czynniki można przyjąć, że Rosjanom udałoby się uzyskać tylko kilka trafień. No, ale jak to powiedzieć ludziom z aglomeracji nowojorskiej i kilku innych dużych miast, które by zostały starte z powierzchni ziemi?

Później wyścig zbrojeń trwał nieustannie. W latach 60-ych obie strony wprowadziły systemy antyrakietowe. Rosjanie - A-35, zaś Amerykanie - Lim-49 Nike-Zeus. Rosjanie zaczęli od osłony swojej stolicy. Sposobem na te systemy było wprowadzenie rakiet wielogłowicowych (MIRV). Do dziś w te klocki lepsi są Rosjanie. Amerykanom wystarczają prostsze środki.

Dziś mamy do czynienia z równowagą sił. Co na nią się szczegółowo składa w dniu dzisiejszym zostanie pokazane w następnym odcinku serialu. A po nim będzie o cyrku nazywanym strategiami  wojny nuklearnej i ze dwa odcinki na temat emocjonującego ganiania się pod lodami bieguna północnego  okretów podwodnych o napędzie nuklearnym i wyposażonych w rakiety z głowicami jądrowymi.

 

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Przyklad

W 1961 r. w przeddzien kryzysu kubanskiego Rosjanie mieli w stanie operacyjnym jedynie 4 ICBMs. Tylko one mialy szanse doleciec na kontynent amerykanski i razic cele.