Czy Mongołowie ukształtowali rosyjskość?

avatar użytkownika Tymczasowy

Rosyjskość ciągle  pozostaje fenomenem godnym analiz. Problem jest zbyt poważny ze względu na praktyczne konsekwencje, by zadowalać się dowcipnym stwierdzeniem, że Rosji rozumem nie pojmiesz. Specyfika zbiorowej osobowości Rosjanina razi szczególnie dzisiaj, gdy świat nawet na swych peryferiach posunął się bardzo do przodu.

Mentalność rosyjska i preferowany w Rosji  system sprawowania władzy przypisuje się kilku głównym czynnikom. Właściwie, to trzy by wystarczyły do sformułowania zrębu wyjaśniania. Do nich należy trwające kilkaset lat jarzmo mongolskie. Ten czynnik wyjaśniający ma dużą moc poznawczą, a jednocześnie przez wieki służył za wiarygodne usprawiedliwienie  tak ułomnosci rosyjskiego człowieka, jak i "orientalnego despotyzmu", jak to niektórzy (tylko częściowo słusznie) nazywają. Jednak fenomen rosyjskości polega także i na tym, że w tymże tak bardzo nieszczycielskim wpływie, niektórzy myśliciele i politycy rosyjscy potrafili znaleźć całkiem silne pierwiastki pozytywne, oczyszczające i budujące. I dopiero tutaj sprawa staje sią naprawdę  interesująca. Niezgłębiona jest dusza rosyjska i zawiera zaskakujące tajemnice.

Początek dziejów Rusi był bardzo budujący, a i zamieszkujący ją ludzie zasługiwali na szacunek. Niemiecki historiozof Johann Gottlieb Herder tak charakteryzował "ludy słowiańskie"  mieszkające na gigantycznym obszarze od Łaby do Donu i od Bałtyku do Adriatyku: "Słowianie osiedlali się wszędzie, by objąć w posiadanie kraje, opuszczone przez innne ludy, by jako osadnicy, pasterze lub rolnicy ziemie te uprawiać i użytkować. Po wszystkich poprzednich spustoszeniach, przemarszach i wędrówkach ich cicha, pracowita działalność przyniosła krajom tym niewątpliwe korzyści. Słowianie rozmiłowani byli w gospodarce rolnej, w bogactwie trzód i zbóż, a także w różnych rzemiosłach domowych i wszędzie uprawiali pożyteczny handel produktami swego kraju i swej pracy...Byli uczynni, gościnni aż do rozrzutności, byli miłośnikami wiejskiej swobody, ale przy tym ulegli i posłuszni, byli wrogami rabunku i grabieży...nigdy nie dążyli do panowania nad światem, nie mieli dziedzicznych władców żadnych wojny i woleli placić danine, jeśli tylko pozwalano im żyć w pokoju w swoim kraju..." (1).

Słowianie byli wyniszczani, grabieni i stopniowo psuci, przez różnych sąsiadów. Po wielokrotnych napaściach i próbach zniewalania "ich miękki charakter przemienił się w chytrą, okrutną niewolniczą bierność". Zachodni Słowianie cierpieli z powodu Germanów, zaś Wschodni Słowianie przez niemal siedem wieków byli szarpani i podbijani przez różne ludy koczownicze: Pieczyngów (od 915 r.), Chazarów, Kamanów i  Mongołów/Tatarów. Nic więc dziwnego, że jak pisze J.H.Billington:"Podobnie jak Scytowie, Sarmaci i Hunowie przed nimi (oraz współcześni im Mongołowie, którzy byli ich przeciwnikami) Rosjanie mieli zyskać reputację w bardziej stabilnych społeczeństwach jako grubiańscy i okrutni". (2)

Państwo staroruskie pojawiło się prawie jako gotowe w II-ej połowie IX w. Jak twierdzi Ludwik Bazylow (3) weszło weń sporo plemion "na zasadzie  jednolitości: etnicznej, językowej i wierzeniowej". W miarę szybko rozkwitło Wielkie Księstwo Kijowskie. Za czasów  Włodzimierza (972-1015) rozciągało się ono od Jez.Ładoga do Mórz: Kaspijskiego i Czarnego. Handel prowadzony na osi Północ-Południe spowodował, że powstało kilkaset miast na czele z kosmopolitycznym, bogatym Kijowem. Gospodarka Rusi Kijowskiej byla niezle zintegrowana z ówczesną gospodarką średniowieczną.

Co więcej, Rusini dokonali, wydawać by się mogło, świetnego wyboru religii. Wysłańcy Wielkiego Księcia słusznie zniechęcili do podejrzanego Islamu. Niezbyt też podobał im się Rzym. To miasto spsiało i to w dosłownym sensie - zachwycające dziś obiekty, w tamtym czasie porastały trawa i gnieździły się w nich bezpańskie psy. Europa znajdowała się na trwającym kilkaset lat etapie "Ciemnych Wieków", a czysta wiara chrześcijanska była przechowywana w Irlandii i na skalistych wyspach u wybrzeży Szkocji. Kwitnący gospodarczo, kulturowo i religijnie Konstantynopol zachwycał i wysłannicy z Rusi poczuli się jak w Niebie. Po przyjęciu chrztu (kilkadziesiąt lat później niż Polska) zaczęto budowę Nowej Jerozolimy i to się udawało.

Być może wszystko byłoby dobrze w państwie staroruskim, gdyby nie inwazja niezwyciężonej armii Imperium Mongolskiego (1206-1368). Jego twórcą był Dżyngis-chan, którego początkowe losy nie zapowiadały przyszłej wielkości. Najpierw pomścił zabitego podstępnie ojca i pokonał Tatarów. Później w szybkim tempie podbijał miasta, księstwa i państwa. Największe były Północne Chiny, które Mongołowie podbili w latach 1211-1234. Później niestety swój wzrok zwrócili w kierunku zachodnim. Batu-chan (syn Dzyngis-chana) w kilka lat podbił potężną Ruś. Decydująca była kampania zimowa 1237/1238. W ten to sposób dokonał wyczynu, jaki nie udał się Wielkiej Armii Napoleona a później niemieckiemu Wehrmachtowi. Należy dodać, że Mongołom, choć nie Batu-chanowi, udał się inny podbój - Afganistanu. Później nie potrafiły tego zrobić wojska Imperium Brytyjskiego, Armia Czerwona i US Army.

Batu-chan po zwycięstwie nad rycerstwem europejskim pod Legnicą (1241) nagle zawrócił swoje wojska. Powodem była śmierć syna Dżyngis-chana, Wielkiego Chana Ogodeja rządzącego z Karakorum całym Imperium. Batu-chan nie chciał być nieobecny w czasie oczywistych rozgrywek politycznych związanych z obsadzeniem wakującego stanowiska. W ten to sposób uratowała się drżąca Europa, której symbolem byli odziani w przepyszne zbroje rycerze. Niezbyt liczne wojska mongolskie złożone z jeźdzców żyjących  na koniach w sensie dosłownym - podróże, bitwy, spożywanie posiłków, spanie i zabawy odbywali w siodłach, byli w stanie dotrzeć do wybrzeży Atlantyku. W ten to sposób osiągnęliby to, czego jeszcze nikt nie dokonał - zdobycie kontynentu auroazjatyckiego od jednego do drugiego końca. Nie udało się jedynie zdobyć Wysp Japońskich, choć dokonano dwóch takich prób.

Przez kilka wieków utrzymywała się oczywista ponura wersja rzeczywistości rosyjskiej pod butem i batem mongolskim. Można ją zobaczyć choćby na załączonym filmie (video#1).Przyczyniała się do tego Święta Cerkiew Prawosławna, czyli ludzie czytaci i pisaci w oceanie analfabetyzmu jakim były nie tylko masy ludu rosyjskiego, ale i elity. Podobnie zachowywano się w Chinach przypisując późniejsze zacofanie rządom mongolskiej dynastii Yuan (1279-1368). Wspierali też ludzie Zachodu, jak Wolter, zakochany w Chinach i propagujący idee okrutnych orientalnych despotów.

Jak długo jednak można żyć ponurą, negatywną historią? Jednym z pierwszych był słowianofil Kirejewski, który w swej książce pt. "O charakterze kultury europejskiej i jej związkach z kulturą rosyjską" (1852) wychłostał Zachód i jego kulturę oraz dominującą religię. Na Zachodzie przemoc, którą zaszczepił kiedyś Rzym, pozostała dominująącym czynnikiem życia politycznego i społecznego. Silniejsi uciskają słabszych. Natomiast w świecie słowiańskim od zawsze było na odwrót. Przyjęcie chrześcijaństwa z Bizancjum sprawiło, że ludzie pozostali dobrzy (wielu,,np. Lew Tołstoj głosili "wrodzoną dobroć ludu rosyjskiego"), a formy sprawowania władzy godne naśladowania. Oczywiste więc jest, że przed Słowianami stoi święta misja naprawy świata.

Myślenie części rosyjskich elit poszło w XIX wieku w przedziwnym kierunku i trwa to nadal. To nie Mongołowie cofnęli Ruś w rozwoju, tylko złowieszczy Zachód. A częścią tego Zachodu jest oczywiście Polska.  Czas Wielkiej Smuty "sprowadził na ziemie ruskie największe niebezpieczeństwo nawrócenia na katolicyzm. Dlatego właśnie Sołżenicyn uważa, że agresja polska, mogąca wywołać "zmiany genetyczne", była o wiele groźniejsza od ataków mongolskich, które pozostawiły nietknięte struktury religijne kraju" (4). Jarzmo mongolskie więc do czegoś się przydało.

Podległość Rosji władcom mongolskim trwała według najkrótszej wersji 240 lat, choć przecież jeszcze w 1571 r. chan krymski zdobył i zniszczył Moskwę. Prawdą jest, że Mongołowie przerastali innych wojowników w okrucieństwie. Mordowanie mieszkanców zdobytych miast było w tamtej epoce normą, ale Mongołowie wprost odurzeni byli zabijaniem innych. Zabijali ludzi i palili miasta dla przyjemności. Często było to bezsensowne. Tak też było z Kijowem i całą Rusią. Tyle, że zagadkową sprawą pozostaje co bylo potem. Rosyjscy kronikarze przez wieki zachowywali powściągliwość, co spowodowało, że tak naprawdę dziś niewiele jest wiadomo jak wygladało życie poddanych. To z kolei prowadzi do zadziwiających nadużyć intelektualnych.  Można je zobaczyć gołym okiem na video#2. Rosyjscy profesorowie podający się za uczonych badaczy z dużą pewnością siebie dowodzą, że nie było czegoś takiego jak najazd Mongołów i ciemiężenie przez nich Świętej Matuszki Rosji. Nie zapisano, więc nie ma. Nie zachowały się też praktycznie zapisy funkcjonariuszy państwa mongolskiego. Gdzie się podziały niezliczone skarby zdobyte w świecie i przywiezione do ojczyzny? - pytają ci uczeni. Największym, najtwardszym dowodem według nich jest kilkanaście zachowanych ikon i obrazów. Tam obie uczestniczące  w bitwach strony wygladąją podobnie. Mowa o obliczach, strojach, uzbrojeniu, a nawet sztandarach. Szkoda czasu na polemikę, choć nie można pomijać tego dziwacznego  sposobu dowodzenia.

Mocarstwo mongolskie było utrzymywane przez wieki przez ramiona wojowników dzierżących  łuki i dzięki niebywałej wytrzymałości koni, na których jeździli. Nie bylo ich dużo, za czasów Dżyngis-chna niewiele więcej niż 100 000. Po prostu stepy nie były w stanie wyżywić zbyt dużej populacji. Sposobem sprawowania władzy  była decentralizacja, rządzenie pośrednie.  Mongołowie po podbiciu Rusi zniszczyli księstwa: kijowskie, czernihowskie i siewierskie, ale pozostawili inne. Dzięki temu nieświadomie utorowali drogę Moskwie wykorzystującej warunki ograniczonej konkurencji  do umacniania się aż w przyszłości mogła osiągnąć status potęgi tak wielkiej, że podbiła Syberię do brzegów Oceanu Spokojnego, ziemie położone na zachód włącznie z Polską i wreszcie podporządkowanie sobie potomków Dżyngis-chana.

Jest problem na ile władcy rosyjscy przyswoili system administrowania państwem stosowany przez jarzmicieli. Wiedza ciągle się gromadzi i pracujący solidnie badacze są w stanie wyjaśnić coraz więcej. Patrz choćby: Ostrovski Donald, "Muscovy and the Mongols:cross-cultural influences on the steppe frontier, 1304-1589", Cambridge University Press,2002; Halperin,Ch.,J. "Russia and the golden horde: the mOngols Impact on medieval Russian history", vol. 445, Indiana University Press, 1987; Hosseini D. "The Effects of the Mongol Empire on Russia" VESTNIK:The Journal of russia and Asian Studie 2005. Pewne jest, że dokładne kopiowanie nie miało sensu, gdyż Rosja była krajem opierającym swą gospodarkę na rolnictwie i lud był osiadły. Natomiast Mongołowe byli nomadami i przemieszczali się ciągle.

Jednakowy był problem zarządzania krajem rozciągajcym się na dużych obszarach  zamieszkałych przez liczną populację. Tu zapożyczano wszystko, co mogłoby być przydatne. Najbardziej uderzające było chyba przeprowadzenie trwającego dwa lata  (1257-1258) spisu powszechnego. Oczywiście dla celów podatkowych. Ten pożyteczny dla uciskującej podatnika władzy był w Rosji kontynuowany przez kolejne wieki. Do Europy ten wynalazek dotarł dopiero w XIX w.

Innym skopiowanym w Rosji wynalazkiem było stworzenie systemu szybkiego przesyłania informacji oraz podróżowania ważnych oficjeli. Utrzymywanie stacji, coś w rodzaju stacji pocztowych, było obowiązkiem  miejscowych ludzi. Musiały być tam wypoczęte konie, dach nad głową i zapewnione posiłki. Fragment tego obrazu można znaleźć w opisie obserwatora piszącego w XIX w., A.Custina ("Listy z Rosji").  Ulicami Petersburga w 1839 r. co i rusz przemyka w powozie jakiś kurier jadący w ważnej państwowej sprawie.

Klimat stosunków międzyludzkich stworzony przez Mongołów w Rosji byl nieznośny. Można wprost powiedzieć, że  często bywał  morderczy. Książę jadący po "jarlyk" do chana był niepewny czy wróci do domu. Współzawodniczący o lłski jarzmicieli władcy rosyjscy donosili, stawiali fałszywe oskarżenia, by pokonać rywali. Kto oferował chanowi większe daniny pochodzące przecież z wyzysku prostego ludu, ten wygrywał.  Obłuda, podstępy i bezwzględność stanowiły cechę wyróżniającą  ówczesnego klimatu stosunków międzyludzkich. Markiz de Custine znajdował to w carskiej Rosji, ale ktoś słusznie zauważył, że jego bezlitosny opis jeszcze bardziej pasowałby  do Kraju Rad.

Przypisy:

1.J.G.Herder, "Mysli o filozofii dziejow", t.2, PWN, Warszawa 1962, str.325-328.

2.J.H. Billington, "The Icon and the Axe; An Interpretive History of Russian Culture",Vintage Books, New York 1970.

3.L.Bazylow, "Historia Rosji", t.1, PWN, Warszawa 1983, str.5.

4.A.Besancon, "Swieta Rus", Teologia Polityczna, Warszawa 2015, str.37.

 

3 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

2. https://youtu.be/_xyWF89bhTs

avatar użytkownika hrponimirski

3. @Tymczasowy

1) "Batu-chan (syn Dzyngis-chana) w kilka lat podbił potężną Ruś. Decydująca była kampania zimowa 1237/1238. W ten to sposób dokonał wyczynu, jaki nie udał się Wielkiej Armii Napoleona a później niemieckiemu Wehrmachtowi." - co udało się Polakom. Poniekąd wspomniał Pan o tym przywołując wielką smutę. Wydaje mi się, że Rosjanie mogą mieć z tego powodu jakiś kompleks, gdyż zdaje się obchodzą to jako święto... W każdym razie ciekawe, że Sołżenicyn uważa, że Polacy byliby większym zagrożeniem dla "rosyjskiej duszy" niż Mongołowie.
2) Religia ma też znaczenie (a propos "niedobrego" Rzymu) - Bizancjum skąd Rosja wzięła wiarę to cezaropapizm; katolicyzm to dwuwładza świecko-duchowa - niezależny od świeckiej władzy Kościół może tę władzę kontrolować; na Zach. dopiero protestantyzm powrócił do idei cezaropapizmu - dlatego też był tak "intratny" dla władców
3) Pipes w Russia under Old Regime też pisze o wpływie Mongołów na Rosję - i fakt, kniaź jadąc płacić trybut nie bardzo wiedział czy wróci - podobnie jak za komuny jechał aparatczyk do ZSRS tez nie wiedział...
4) ale Pipes też pisze o wpływie Wikingów, którzy nie dbali o prawo i zależało im tylko na byznesie czyli utrzymywanie względnego spokoju na szlaku handlowym Bizancjum - być może to ma jakieś odbicie w samodzierżawiu i traktowaniu państwa jako własność prywatną a każdy "prywatny" biznes to de facto wydzielenie namiestnictwa nad własną carską własnością (np. jak Piotrowi Wlk jeden Szkot doradził by sprywatyzował szwalnie mundurów ten z listy kupców wybrał jednego wysłał po niego dragonów i dał mu tę szwalnię w zarządzanie)
Pipes też zwraca uwagę na złą ziemię - którą trzeba uprawiać wspólnie (nie wyjaśnia dlaczego) - więc inklinacja Rosjan do komuny a nie własności prywatnej.. o taką ziemię też się nie walczy ale ją zostawia... Pipes pisze, że na Zach wasale negocjowali z seniorem a na Rusi bardziej opłacało się porzuć księcia niż z nim negocjować i poddać się innemu - nie wykształciło się więc prawo (powołuje się zdaje na Blocha, ale nie pamiętam by Bloch w Społeczeństwie Feudalnym pisał o takim mechanizmie)
5) nie wiem na ile Anglicy mogli mieć wpływ - Coryllus postawił teorię, że opryczyna była pomysłem Kompanii Moskiewskiej - mi się wcześniej wydawało, że to Kompania "zaraziła" się komuną od Rosjan, bo jak założyła kolonię w Wirginii to niby jako spółkę akcyjną, a że dochody dzieli po równo - czy się stoi czy się leży... to zaraz upadła...
tak wrzuciłem w gugla na szybko - str. 387 dół - o tym jak opryczyne i Kompanie łączyły specjalne relacje i wydany statut z 1569 potwierdzający poprzednie przywileje jak i nadający nowe prawa
https://books.google.pl/books?id=UP7dCgAAQBAJ&pg=PA387&lpg=PA387&dq=opri...