”Smierć na drogach” – czyli, gdy nawet fakty kłamią...

avatar użytkownika Docent zza morza

Debatowanie stanu ruchu drogowego, a przede wszystkim biadanie nad jego bolączkami,  stanowi u nas b. wdzięczny temat, na którym oczywiście ”wszyscy się znają”. Podobnie, jak na piłce nożnej… ;-)

Właśnie opublikowano rządowy raport o stanie bezpieczeństwa na polskich drogach w roku ubiegłym, co stosownie omówiła ”Rzeczpospolita”, a za nią w równie alarmistycznym tonie "Onet"  - bo po raz pierwszy od lat nieznacznie wzrosła nam liczba zabitych na drogach.

Czy tak "katastrofalne odwrócenie wieloletniego trendu ku europejskim standartom"  mogło mieć związek z "kolejnym przejawem niekompetencji i braku odpowiedzialności”  chwilowo rządzących Polską ”prawicowych populistów”?

„Sekretariat Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, który przygotował rządowy raport, przedstawia trzy główne powody: wyłączenie w dniu 1 stycznia 2016 roku około 400 fotoradarów wykorzystywanych przez samorządy, znacznie częstszy wybór przez Polaków miejsc letniego wypoczynku na terenie kraju oraz stosunkowo korzystne ceny paliw.”

 =>  Rośnie ilość ofiar śmiertelnych na drogach, bo prędkość zabija

Problem w tym, że w roku bieżącym ruch drogowy szybko powrócił do wieloletnich spadkowych trendów i liczba ofiar śmiertelnych malała teraz na wiosnę nawet jeszcze szybciej, niż w latach ubiegłych, co ilustruje kilka ważnych problemów, przed którymi stają czytelnicy newsa o tym, że ”Rośnie ilość ofiar śmiertelnych na drogach” ("Onet") oraz ”Prędkość w Polsce zabija” (”Rzeczpospolita”).

Bo każda biurokracja, polskiej nie wyłączając, przypomina przedpotopowego dinozaura - wielkie i poruszające się dostojnie cielsko z bardzo małym rozumkiem, a ludzie tam pracujący muszą niestety głupieć w ekspresowym tempie.

image

I dlatego reakcje biurokratów na rzeczywistość zawsze są spóźnione i zwykle są nieadekwatne, bo droga jaką musi przebyć impuls nerwowy od ogona do móżdżku takiej instytucji (a tam myśleć wolno tylko najwyższemu szefowi, zaś inicjatywa podwładnych nie tylko nie jest mile widziana, ale i tępiona) - powoduje powstawanie tak kuriozalnych raportów, jak ten omawiany w "Rzeczpospolitej".

image

 Bo porównywalne dane - od stycznia do kwietnia

- na razie nie potwierdzają trwałego odwrócenia się trendów –

I - IV 2016 - 780 ofiar śmiertelnych;

 I - IV 2017 - 657.

I dlatego te alarmistyczne opracowanie jest dziś w najlepszym wypadku nierzetelne, a w najgorszym - stanowi grubą manipulację.

Bo raport omawiany w "Rzeczpospolitej" jest b. spóźniony i przez to mało rzetelny, bo sytuacja na drogach zdążyła się zmienić (a powstał on przecież na podstawie styczniowych danych policji).

Powtarzam - na drogach jest obecnie znacznie bezpieczniej niż przed rokiem, co wpisuje się w wieloletni trend spadkowy - a zeszłoroczne zwiększenie zagrożeń wygląda na jednorazowe zjawisko. I czy można wysnuwać jakiekolwiek dalekosiężne i sensowne wnioski z wyjątku potwierdzającego regułę?

Ale znając kaliber ludzi udających dziennikarzy w naszym kraju oraz polot gabinetu cieni opozycji totalnej - to nie zdziwiłbym się gdyby i ten raport został wykorzystany do medialnego ataku na rząd. Bo skoro był on już w przeszłości obwiniany za śmierć koni, bocianów, bażantów i wiewiórek...?

Ale dlaczego media nas tak uporczywie dezinformują w temacie dorgownictwa? ZAPRASZAM:

=>  Znowu nadchodzi drogowy "Armageddon"

image

I tak czytelnicy ”Onetu" i ”Rzeczpospolitej” , jak zawsze ufając swoim mediom - zostają tym razem lege artis wprowadzeni w błąd…

Bo większość nierzetelnych i niedokształconych pismaków, przyzwyczajonych do bezkrytycznej metody "kopiuj - wklej" – zwykle bezmyślnie powiela propagandę - głównie antyrządową – zawsze przy tym robiąc czytelnikom przysłowiową ”kaszę z mózgu”.

A o takich fundamentach rzemiosła dziennikarskiego, jak samodzielne weryfikowanie danych i kontrolowanie źródeł – to chyba nikt z dzisiejszych ”dziennikarzy internetowych”  w ogóle nie słyszał.

A reguła o publikowaniu tylko tych wiadomości, które zostają potwierdzone przez co najmniej dwa niezależne od siebie źródła – to już wygląda na totalną abstrakcję, o czym świadczy ilość pojawiającyh się fejków, nie zawsze przecież będących efektem przemyślanej kampanii czarnego pijaru.

No bo chcąc ”uprzedzić konkurencję” i zapracować sobie na ”większą klikalność” - nie ma co ”dzielić włosa na cztery” - i trzeba się śpieszyć, prawda?

Stąd pytanie - czy mamy, zgodnie z zamierzeniam architektów naszej świadomości,  my - tak przecież zabiegani na codzień, potulnie akceptować serwowaną nam karykaturę świata, w którym żyjemy?

Bo media głównego – choć wielu twierdzi, że ”mętnego” nurtu – stały się dziś jedynie pudłami rezonansowymi masowo powielającymi wystudiowaną dezinformację – bo półprawdy zawsze fałszują rzeczywistość.

Mamy dziś bardzo wiele gazet i tygodników oraz grubo ponad setkę kanałów telewizyjnych (w tym wiele informacyjnych) i - ”nie ma co czytać ani oglądać” – bo wszędzie powtarzany jest ten sam chłam. Tyle, że teraz ”przekaz dnia” jest rozpisywany na setki ”niezależnych głosów”, hehe…

Komuniści to mogli sobie tylko pomarzyć o takiej szczelności systemu - bo Polakowi zawsze przecież zostawało "Radio Wolna Europa".

Koncentracja władzy na mediami zawsze prowadzi do koncentracji przekazu, bo pokusie ustalania jednym mejlem linii programowej setek redakcji, to mało kto się dziś oprze.

A skoro dziewięćdziesiąt kilka procent stacji telewizyjnych i radiowych, tytułów prasowych i portali internetowych oraz studiów filmowych należy w USA do 6 holdingów medialnych, to… co tak naprawdę może wiedzieć o świecie i swoim kraju przeciętny Amerykanin?

A do ilu redakcji w Polsce docierają ”listy tygodniowe” prezesa Dekana – co następnie odbija się na stanie świadomości milionów odbiorców papki medialnej koncernu Ringier Axel Springer Polska?

image

I dlatego uważam, że reforma rynku medialnego u nas powinna położyć nacisk na zwalczanie dużo bardziej szkodliwych monopoli informacyjnych, niż upierać się przy narodowości wydawców i właścicieli ”naszych”  tytułów.

Bo tę drugą kwestię to ”Bruksela”  łatwo może zablokować, a ponadto przecież nie każdy ”polski głos w eterze”  będzie automatycznie działać w interesie Polski i Polaków…

P.S. Ale i tak uważam, że zakres władzy zagranicznych wydawców w Polsce nie powinien przekraczać skali dopuszczanej w Niemczech, czy Francji (max. 20-30%).

A podobno ”kapitał nie miał mieć narodowości” – szybko, szybko - kto teraz wyprowadzi Niemców i Francuzów z tego błędu?

Ciekawe też, czy próba wprowadzenia tamtejszych rozwiązań i medialnych limitów u nas, też spotka się z zarzutami ”łamania praw obywatelskich i naruszania wartości europejskich”?

Bo reforma sądownictwa - oparta wszak na modelu niemieckim – już jest gromko oskarżana o ”niekonstytucyjność”, a po uchwaleniu jej przez sejm na pewno zostanie zaskarżona do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka  w Strasburgu.

Chociaż ten zarzut ”niekonstytucyjności” stanowi w moich oczach swoisty certyfikat jakości, bo "nasza"  postkomunistsyczna konstytucja i jej rozwiązania szkodzą polskiej racji stanu, cementując idee oraz odzwierciedlając układy personalno-społeczno-polityczne lat 90.

=>  Konstytucja szkodzi dziś Polsce i Polakom

P.S. 2  image

image

image

P.S. 3  Media we Francji są francuskie, a w Niemczech niemieckie – ale za to w Polsce też są niemieckie… ;-)

  "WNIOSEK - KTO MA TUBE – MEDIA,
TEN MA WŁADZE,
NAWET JAK JEJ OFICJALNIE I FIZYCZNIE NIE MA …"

=> Jak Niemcy obcych ze swych mediów wyrzucali

 

 

6 komentarzy

avatar użytkownika michael

1. Przepraszam bardzo,

ale ja weryfikuj dane, kontroluję źródła, a nawet publikuję tylko te informacje, które są potwierdzone przez różne niezależne źródła. 
A poza tym, zgadzam się ze wszystkim co jest napisane wyżej. Niestety, taka jest prawda.
avatar użytkownika Docent zza morza

2. @ Michael

Bo rzetelności to można się spodziewać po blogerach-amatorach, ale nie po sprzedajnych "tuzach dziennikarstwa" - bo taki Lis, jak już robi u Niemca, to i szczekać musi po niemiecku... i nie stać go ani na samodzielność poglądów, ani na pisanie prawdy.
Pozdrawiam.

avatar użytkownika michael

3. W takim razie dodam jeszcze, że gdy cytuję, to linkuję...

Na przykład - [link]. Prawdopodobnie dlatego, że jestem amatorem.

avatar użytkownika Docent zza morza

4. @ Michael

;-)

avatar użytkownika Tymczasowy

5. Wyglada na to,

ze nasze czasy nalezalo by nazwac era manipulacji. Kiedys byly "Dark Ages", czyli ogromna czesc Sredniowiecza, Epoka Oswiecenia itd.

avatar użytkownika gość z drogi

6. ad tzw "rzetelność" dziennikarska"

na nie naszym oNECIE nie dawno pokazała się notatka pod tytułem,cytuję z pamięci"znowu kolizja samochodu BOR" po południu widocznie po interwencji internautów zmieniono tytuł na W tył samochodu BORu uderzyło inne auto,taki "drobiazg niby"
,a jaka "bomba POlityczna "
pozdrowienia sobotnie :)

gość z drogi